Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya , starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Arino
Postać porzucona
Posty: 561 Rejestracja: 1 lip 2021, o 20:48
Wiek postaci: 17
Ranga: Szpon, Kuro
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9831&p=178899#p178899
Multikonta: Rimuru
Post
autor: Arino » 7 kwie 2023, o 10:28
Arino Hikage, Wiek: 17
Jesień 393
Arino mimo bycia mafiozem i silną wojowniczką, wciąż odczuwała paniczny strach z przeszłości. Z dnia, gdy postanowiono ją zabrać z domu rodziców, by stała się niewolnicą i kurtyzaną. Brutalnie rozebrana stała przed człowiekiem, który chciał być jej właścicielem. Jej tata zginął, próbując ją ratować, tak samo chłopak, któremu była przyrzeczona. I gdyby nie przybycie Cioci, wszystko skończyłoby się zupełnie inaczej. Kaori się nią wtedy zaopiekowała, jednak do dziś irracjonalnie bała się zbliżyć do mężczyzn i ich dotyku. W dobre dni potrafiła nad sobą panować, jednak ten dzień daleki był od dobrych, w których psychika dziewczyny byłaby bliska stabilnej.
Dlatego tak przeraził ją dotyk medyka, dlatego się cofnęła, jednak nikt z jeźdźców nie mógł o tym wiedzieć. Jedyne co pomogło, to lekkie leczenie, które sprawiło, iż mogła z powrotem skupić się na zadaniu. Dlatego też Arino skierowała się na pustynię, jednak szybki chwyt medyka pociągnął ją ku niemu, tak by nie mogła się wyrwać, mimo iż próbowała, całkiem osłabiona. Słysząc, iż ktoś zajmie się jej koniem, osłabła trochę w jego rękach. Mimo zmęczenia, kręcenia się w głowie, dalej próbowała się wyrwać niczym zraniona kotka, pozbawiona już sił. Dopiero, pomagając jej wejść na konia i dając jej trochę przestrzeni, udało im się ją uspokoić.
W osadzie skorzystała z pomocy, by zsunąć się z konia. Niewiele w niej zostało energii, którą wykazywała się jeszcze jakiś czas temu, jej oczy powoli się zamykały. Wewnątrz namiotu, nie okazała zaskoczona, iż jeździec, który ją prowadził był tak naprawdę kobietą, nie miała już po prostu na to sił. Została ułożona na łóżku obok Gaiki, patrząc jak jej wybawczyni zabiera się do oglądania rany Gaiki, rozcinając bandaże, które nałożyła Arino. Rana śmierdziała, więc najpewniej wdało się też jakieś zakażenie. Szanse, były więc bliskie zera. Ale, szybko ruszyła tutaj, więc może i on miał szansę. Niewiele czasu po nich do namiotu też weszła starsza kobieta, która od razu zabrała się za oględziny ran Gaiki, by w końcu zadać pytania i zabrać się za leczenie Gaiki.
- Kilka chwil, walczyliśmy na wzgórzu, skąd było widać to miejsce - stwierdziła, nie posiadając niestety takiego dobrodziejstwa jak zegarek na ręce, jednak w miarę udało jej się powiedzieć, kiedy zostali zaatakowani, więc nie było źle. Gdy udzieliła odpowiedzi, jej młodsza asystentka zabrała się za leczenie Arino, rozsuwając wiele warstw pustynnego ubrania. Zabierając się za leczenie żeber, sprawiła, iż Arino zemdlała widząc taką ilość krwi, wypływającą z niej, gdy ta wbiła jej nóż w brzuch, by dokonać korekty kształtów żeber.
Arino Hikage - Ninja
*Nie ja to wymyśliłem.
Ubiór:
Ubiór pustynny, zawój na głowie, w celu chronienia włosów przed piaskiem oraz długim materiałem, by móc owinać go wokół twarzy.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 7 kwie 2023, o 12:05
Czy młodzieniec doświadczył normalnego dzieciństwa? Nie bardzo. Czy dorastał w normalnych warunkach? Trudno powiedzieć. W końcu to co, dla jednego jest czymś normalnym, to dla drugiego jest nie do pomyślenia. Byli przecież tacy, co rodzili się w slumsach w wyniku gwałtu pijaków na bezdomnej, by szybko umrzeć, dławiąc się wodą z brudnej kałuży. Byli też tacy, co przychodzili na świat w czepku urodzeni. Kochający rodzice, mnóstwo jadła i ogólnie rozumiane rodzinne szczęście. Na świecie najczęściej jednak było pomiędzy tymi dwoma skrajnymi przykładami. Trudno było jednak mówić o jakiejś fazie buntu, gdy jego pierwszą decyzją było absolutne posłuszeństwo. Wpierw matce, a następnie rodzinie. Najbardziej na świecie chciał ją uszczęśliwić i był w stanie nawet stłamsić swoje najskrytsze pragnienia, aby tego dokonać. Uczyć się tańca i śpiewu. Rachunków i dobrych manier. Wszystkich reguł i zasad, jakie tylko istniały, aby wywołać na jej twarzy uśmiech. Paradoksalnie, jak go odtrąciła, to dopiero stał się prawdziwą osobą. Nie szło mu za dobrze w byciu kimś innym, dlatego musiał być sobą. Jakie inne miał alternatywy?
Kłamstwem było też, że nigdy nie kochał. Dla matki dałby się pociąć. Właściwie nadal tak było. Myślał, że nie można było go złamać, ale jednak jej się to udało. Złamała jego okowy, w które sam się zakuł. Dostał wolność, której tak desperacko potrzebował. Problemem było tylko to, że nie bardzo wiedział, co z nią zrobić, dlatego dalej pozostawał wierny jak pies swojej rodzinie, trzymany na długim łańcuchu w pobliżu ogródka. Gaika, człowiek paradoks.
Nadmiar czasu wolnego jednak pozwoliło mu odkryć nieco swoje własne cechy. To, co lubi, a co sprawia mu trudność. Pozbawiony ciągłej inwigilacji mógł rozwinąć swoje talenty, zamiast dopasowywać się do przygotowanej dla niego formy, pozwolił, by wszystko działo się naturalnie. Czy było to dobre? Dla niego jak najbardziej. Gorzej, że był tak bardzo podobny do ojca. To dalej był „prawdziwy on”, czy efekt wpływu tej Bestii? Nie było to ważne. Istotna była teraz tylko…
Walka! Ach walka! Wymiana ciosów! Atak, obrona. Chwyty i duszenia. Zwody, uskoki, uniki. Podcięcia. Oślepiający cios w oczy, a potem wyprowadzone uderzenie na uszy wroga, tak by stracił nie tylko słuch, ale jeszcze równowagę. Nie męczyli się, nie było tutaj chwili wytchnienia. Idealny przeciwnik dla srebrnowłosego, ktoś dokładnie taki sam jak on. Przyjmował ciosy z uśmiechem na ustach. Oddawał z szaleńczym grymasem. Techniki w końcu się pokończyły, zamiast zabawy dwóch profesjonalistów doszło do szamotaniny. Szarpali się za włosy, kąsali po kostkach, łapali za nos i uszy. Nie przerywali jednak. Zabawę miał przednią! Trudno było nawet określić, ile to wszystko trwało, ale w końcu on, głos rozsądku w tym towarzystwie zatrzymał się na chwilę i uwolnił z uścisku tego drugiego. – Dajesz mi fory. – Wypuścił go zupełnie i odszedł na bok. Otrzepał nieistniejący kurz ze swojego urojonego ubioru. Patrzył wściekle na klona, który był niczym innym, jak on sam. To on był sobie największym wrogiem i przeciwnikiem, ale przecież nie był taki słaby. Pamiętał się silniejszym. Z większą wyobraźnią. To było nie do pomyślenia, żeby stosował wobec samego siebie taryfę ulgową! Kto, jak kto, ale on nie powinien. – Oszust. – Padło z jego ust. Nastrój od razu gorszy. Spokój tego miejsca? Poszedł w czorty. Był u siebie i mógł poprzestawiać meble, tak jak lubił. Niewiele było w stanie tak zdenerwować pięściarza, jak nie traktowanie go poważnie. Co prawda Jun kiedyś wytarł nim podłogę, zapewne nie używając nawet cząstki swojej siły, ale to było dawno. Ledwo zdążył wykonać pierwsze kroki ku swojej wolności. Miał wtedy jeszcze tylko jednego kota! Jak dawno to było? Tego nie pamiętał już chyba nikt. Na pewno nie on, nie teraz. – Jesteś tylko gównianym klonem. Daleko ci do tamtego skurwiela. – Odpowiedział na zaczepkę cienistej istoty z rozżarzonymi ślepiami, przebijającej się przez mrok jej postury. Durne stworzenie, które używało słów, aby zapewnić przekaz. Prawdziwi wojownicy używali pięści i stali, aby przekazać drugiemu swoje intencje, aby pokazać swoją wyższość.
Był u siebie. Rozkład pomieszczeń znał. Wiedział gdzie, co jest i dlaczego. Marny brat bliźniak mógł tylko o tym marzyć! On znacznie lepiej wiedział przecież co i jak, a tamten tylko niepotrzebnie się wtrącał i próbował narzucić swoje tempo. Równy pojedynek? Ha! Dobre sobie. Obaj się powstrzymywali, ale swojej hipokryzji nie dostrzegał. Tamtego już tak. Przyszły bohater pieśni ludowych w końcu nie wiedział o sobie tak wiele, jak sam przypuszczał. Nawet nie wysnuwał żadnych założeń. Nie istniało wtedy i potem. Było tylko teraz, a on swoimi szponami wyrywał z niego każdą sekundę, każdy najmniejszy moment, aby ta chwila należała dla niego. Był w końcu silny, nawet bardzo. Przesuwanie krajobrazów? Cyk, nagle byli w górach. Większe obciążenie? Obu nagle obwiązały stalowe łańcuchy. Jedno napięcie mięśni i jego pękły. Z tym że tamten skurczybyk robił to samo. Cholerne lustro. Ustawił się do walki. Stali na dwóch, bliźniaczych szczytach. W tle błysnęła błyskawica. Nie zaatakował jednak z piorunem. Obrócił dłoń w pozycji bojowej, aby wewnętrzna część wskazywała niebo. Palcami przywołał go do siebie. – Zaczynaj. – Czas było na rundę drugą.
0 x
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 7 kwie 2023, o 13:45
Słońce! Świeci nad Nami! Part I
Wyprawa rangi B - Arino and Gaika
kolejka : 15 / 17+
Walka między Gaiką a ciemną istotą trwała. Wymieniali ciosy jak równy z równym, coś czego nasz bohater od dawna nie czuł, ciągle jednak było mu mało. Ciągle chciał więcej i więcej, jednakże nie był w stanie tego dostać. Dlaczego? Gdyż sam nie był w stanie dać więcej, a przynajmniej tak mu się w tym momencie wydawało. W trakcie przerwy ciemna istota zaczęła się materializować coraz bardziej i bardziej. Rysy jej twarzy zaczęły się pojawiać, podobnie jak pierwsze kolory. Ciemne płomienie także nie latały w takim chaosie, bardziej zaczęły przypominać włosy.
- To ty jesteś tylko gównianym klonem. Dlaczego? Bo ja jestem tobą... - jego transformacja się dopełniła. Przed Gaiką nie stał nikt inny jak jego własna podobizna, niczym odbicie lustrzane. Kiedy tylko nasz zawodnik przyjął postawę bojową, jego klon zrzucił ze swoich nóg ciężarki. Po jego wyrazie twarzy było widać, że teraz pójdzie na całość, pokaże mu pełną moc, która drzemie w srebrnowłosym. Nagle Gaika poczuł ciepło, ogromny żar, który bił od jego przeciwnika. Co więcej, jego ciało zaczerwieniło się a oczy straciły tęczówki. Ostatecznie dookoła klona uformowała się zielona aura. Wtedy też ruszył on do ataku. Był piekielnie szybki, pędził w koło Gaiki wyprowadzając cios za ciosem i sprowadzając go do defensywy. Nie ma co się oszukiwać, dostawał on właśnie wpierdol od samego siebie. Nie ważne jak się starał, nie był w stanie przełamać natłoku ciosów, jakim był zasypywany. Z każdym przyjętym uderzeniem w okolicy robiło się coraz ciemniej, światło powoli zaczynało znikać a uderzenia siedzącego w Gaice potwora były coraz mocniejsze. W końcu nastał ostateczny cios. Uderzenie było tak silne, że posłało Gaikę na deski, zrodzony z ciemności docisnął go swoją stopą tak aby nie mógł wstać, a następnie spojrzał mu prosto w oczy.
- Jeszcze się spotkamy. - Wtedy też Gaika otrzymał ostatnie uderzenie, po którym urwał mu się obraz i stracił przytomność. Co się z nim działo dalej, tego już on sam nie wie...
Arino powoli odpływała. Ulga jaką przyniosło jej leczenie, oraz to, że ktoś inny zajął się ich sprawami spowodowało, że mogła skupić się na swoim własnym stanie. Dziewczyna, która ją operowała bardzo starannie zajmowała się postawieniem jej na nogi. W tym czasie babuszka walczyła z trudnym przypadkiem jakim był Gaika. Cały czas mówiła coś do siebie pod nosem i szykowała jakieś dziwne mazidła, które wcierała w ranę po skorpionie. Później zaczęła nagrzewać nad ogniem jakieś narzędzia, którymi planowała wypalić zabezpieczone rany. Co z resztą nastąpiło chwilę później, niestety, wtedy też Arino zasnęła.
Nasz bohaterka obudziła się wieczorem. Leżała ona w tym samym miejscu, gdzie ją leczono. Miała zabandażowane wszystkie rany, co delikatnie krępowało jej ruchy, jednakże był już dużo mniejszy. Jedynie przeszkadzał i przypominał o sobie, a nie powodował trudności w oddychaniu. - Dobrze, że się obudziłaś. - powiedziała dziewczyna podając jej miskę z czymś ciepłym do jedzenia. Był to jakiś tutejszy gulasz z soczewicą. Pachniał całkiem znośnie, ale ciężko powiedzieć czy to z powodu prawdziwego smaku, czy może po prostu była bardzo głodna.
- Zjedz, poczujesz się lepiej. Udało mi się Ciebie postawić na nogi, ale i tak nie powinnaś się przeciążać przez jutrzejszy dzień. Tak dla pewności. - Przeniosła wzrok na Gaikę, który leżał na posłaniu obok. Jego oddech był płytki, ale stabilny. Był on przykryty kocami a na głowie miał okład z jakiegoś grubego materiału.
- Wszystko powinno być z nim w porządku. Jutro zapewne się obudzi. Macie wielkie szczęście, twój towarzysz to ma chyba Organizm ze Stali, albo innego Żelaza. Zaskakujące, że udało mu się wygrać z zatruciem. Ty też powinnaś jeszcze spać. - powiedziała dziewczyna, stając z posłanka i kierując się w stronę wyjścia. Na chwilę jednak się zatrzymała i spojrzała przez ramię na Arino.
- Zapomniałabym, udało się odnaleźć waszego konia. Nie uciekł daleko, odpoczywa sobie teraz w cieniu. Wygląda, jakby wszystki miał przy sobie, nie znaleźliśmy nic, co mogłoby odpaść z jego juk. - poinformowała ją i wyszła.
Nad ranem do namiotu weszła babinka wraz ze swoją uczennicą. Młoda dziewczyna przyniosła dwie porcje śniadania, a babuszka podeszła do swojego stołu i zaczęła szykować tam coś dziwnego w moździerzu. Chwilę to zajęło, jednak w końcu przygotowała pastę, którą roztarła Gaice pod nosem, oraz wtarła mu pod wargę. Chwilę później nasz bohater się obudził. Był obolały i powiązany przez bandaże, no ale żył, a to było chyba najważniejsze.
- Witamy wśród żywych. - powiedziała starsza kobieta, która uśmiechnęła się do niego, pokazując swoje braki w uzębieniu. Następnie skinęła głową na swoją pomocniczkę, która podała im dwie porcje śniadania. Były to zwyczajne placki pieczone na ognisku a do tego trochę suszonego mięsa, napar rozgrzewający oraz suszone daktyle. Skromny posiłek, no ale tak tutaj w tej osadzie żyli.
- Zalecałabym abyście zostali z dzień czy dwa i odpoczęli, no ale to już od was zależy. Nie będę was zmuszać. - staruszka wyraziła swoją myśl, a następnie wyszła. Jej uczennica zrobiła to samo, pozostawiając naszych herosów w samotności. Zapewne mają kilka rzeczy, które chcieli ze sobą przedyskutować.
Kemuri
Tarao
Strażnik na Bramie
Kapitan Straży
Tajemniczy Głos
Jeździec
Babinka
Dla Sprawdzających :
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 7 kwie 2023, o 15:37
No raczej! Zatrzymał się na tym, co jest teraz, a to był błąd. Jego klon nie miał takich rozterek i wyładował w niego wszystkim, co fabryka miała. Próby obrony spełzły na niczym. Miotał nim jak szatan, ostatecznie doprowadzając do jego upadku. Tym razem jednak się nie ograniczał, robił dokładnie tak, jak on chciał. Czy znaczyło, że to on miał władzę? Czy tak jak powiedział mroczny, to on był klonem? Guzik go to obchodziło, liczył się moment, chwila i wymiana ciosów. Zwłaszcza tak jednostronna, jak w przypadku tej potyczki. Równie dobrze można było to nazwać totalną masakracją, bo typek zrobił twardzielowi z dupy jesień średniowiecza. Zupełnie inaczej niż podstępny atak skorpiona. Była to klęska całkowita, nie można było mówić o żadnym szczęściu, sztuczkach czy tym podobnych mechanizmach wyjaśniania swoich niepowodzeń. Leżał pod nogą siebie z „kiedyś”. Oglądał wspomnienia dawnego Gaiki, a on był tu i teraz. Tak jak wszystko, co istotne. – Następnym razem będzie trudniej. Lepiej trenuj. – Odpowiedział i wyszczerzył swoje zębiska. Przednia zabawa! Już nie mógł się doczekać, jak odgryzie mu nimi dupę, a tamten się zamieni z nim na miejsca. Jeśli tamten choć trochę odpuści. Nie myślał, że właśnie wyzwał na pojedynek coś, co mogło być lepszą wersją siebie. Może nie tyle „lepszą”, ile silniejszą. No, miał parę w łapach, to trzeba było przyznać. Ciosy zadawał też błyskawicznie. A jego wytrzymałość? Fiu, fiu…
Znowu nastąpiła zmiana krajobrazu. Teraz jednak był w pokoju i patrzył na sufit. Całe jego ciało było czymś skrępowane. Ból też o sobie przypomniał, rozlewając się po całym ciele. Leżał na miękkim posłaniu i przez chwilę próbował ogarnąć myślami, co się stało. Poprzestawiać mebli siłą umysłu się nie udało, więc albo była to naprawdę silna iluzja, albo tym razem wizje się skończyły. Bardzo dobrze, kiepski byłby z niego szaman. Ci w końcu wróżyli z kości zwierząt, a on najchętniej by je wszystkie przytulił.
Powrót do świadomości znaczył również, że trzeba było wracać do roboty. Dupy w obroty i dokończyć, to co się zaczęło.- Gdzie jest koń? – Strasznie zaschło mu w ustach. Pierwszy jego odruch, to było sięgnąć po jakieś naczynie z wodą. Oczywiście próbował zrobić to sam, chyba że mu ktoś przeszkodził. Wtedy potulnie położył uszy po sobie i dalej leżał w łóżku. – Mamy zadanie, odpocznę po śmierci. – Powiedział z uśmiechem. W międzyczasie dopatrzył, że nie był tutaj sam. Jak zły szeląg szła ta podejrzana jak cholera dziewczyna, która raz go uratowała, a potem on ją. Teraz chyba się resetowało i znowu można było nowe rachunki robić. Nigdy w tym specjalnie dobry nie był, więc jak czegoś nie policzył, to się nie przejmował. – Chyba że ty potrzebujesz, Arino. – Pierwszy raz się zwrócił do niej po niej przypuszczalnie prawdziwym imieniu. W ogóle jakiś był rozmowny strasznie. Reagował na otoczenie. Czyżby doświadczenie bliskiej śmierci tak mocno wpływało na człowieka, że ten się nagle otwierał na świat i ludzi? Nawet jeśli, to jak długo miało to potrwać?
Jak już uzyskał odpowiedzi na swoje pytania i dostał albo zdobył wodę, o którą oczywiście uparciuch nie poprosił kogoś innego, to swój wzrok skierował na tych, którzy przeciągnęli go na tę stronę, gdzie trzeba było płacić podatki i chodzić do pracy. Był im wdzięczny, oczywiście. Plany, które miały iść w błoto, teraz znowu trafiły na listę TODO. – Dziękuje za uratowanie życia. – Odpowiedział szczerze, choć teraz przez nich znów miał obowiązki. L4 przecież nie weźmie, aby posadzić swoją dupę na łóżku i odpoczywać. Nie w jego stylu. Zresztą ubezpieczenie medyczne miał słabe, w końcu prawie nigdy nie chorował. Ogarnęło go jednak potężne zmęczenie, które spowodowane było pewnie walką z toksyną, czy tam innym świństwem, jakie przyjął na klatę. No dobra, plecki. Trochę słabo, że zostanie mu blizna w miejscu, gdzie najczęściej obrywają tchórze. Jakby wyznawał te wszystkie dyrdymały o honorze, czy tam innym kodeksie bambino, to pewnie nawet by mu przeszkadzało. Zamiast tego miał nauczkę na przyszłość. Trzeba było się jeszcze bardziej wzmocnić. Pora wywalić stalową pałkę do okładania się po plecach. Musiał sięgnąć po jakiś twardszy materiał. Stal kantaiska? Diamenty? Może poradzi się swojego przełożonego, jak wróci. Kryształy wydawały mu się dość twarde w założeniu. Może mu zrobi jakiś fajny kostur do uczenia swojego ciała, gdzie jest jego miejsce. Tylko zbite, jak pies posłusznie słuchało i robiło to, co chciał. Niestety nie zawsze to wystarczało. Trzeba było wprowadzać je w najwyższe obroty, a następnie próbować je przekraczać. W bólu i łzach podobno rodziło się piękno, a cóż jest śliczniejsze od prawdziwej siły? Plan treningowy na teraz miał prosty. Sto pompek, sto brzuszków, sto przysiadów i dziesięć kilometrów biegów każdego dnia. Tylko ile takich zestawów? Trudno powiedzieć, trzeba zobaczyć w praniu. Z ciałem jednak miał względny spokój, problemem był ten drugi. On z kiedyś, jak dobrze pójdzie, a nie dostanie sztyletem w plecy, w jakiejś ciemnej alejce. Niech lepiej będzie dobrze zaostrzony, bo jeszcze się stępi! Zostało jednak mu tylko jedno pytanie. Jakiej pałki użyć na swój własny umysł, by pokazać mu, gdzie jego miejsce? To była dopiero zagwozdka.
0 x
Arino
Postać porzucona
Posty: 561 Rejestracja: 1 lip 2021, o 20:48
Wiek postaci: 17
Ranga: Szpon, Kuro
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9831&p=178899#p178899
Multikonta: Rimuru
Post
autor: Arino » 7 kwie 2023, o 15:54
Arino Hikage, Wiek: 17
Jesień 393
Budząc się po długim śnie, Arino podziękowała za jedzenie, które pachniało znośnie. Mimo jednak zjedzenie go nie miała sił na nic więcej — najwidoczniej sen musiał jeszcze na jakiś czas ją wziąć w swoje objęcia. I dzięki, temu obudziła się następnego dnia, chwilę przed świtem. Trochę oczekiwała na dwie uzdrowicielki, które podały jej jedzenie, a jednocześnie też zbudziły w jakiś sposób jej towarzysza, który od razu zrobił się chętny do ruszenia od razu w dalszą drogę. O dziwo, zwrócił się do niej po imieniu, może głównie dlatego, iż siedziała obok niego przykryta kocem oraz obandażowaną klatką piersiową i niczym więcej? Któż to wie.
- Koń jest w stajni, a najlepiej będzie chwilę odpocząć nim ruszymy w dalszą drogę - stwierdziła.
0 x
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 7 kwie 2023, o 23:30
Słońce! Świeci nad Nami! Part I
Wyprawa rangi B - Arino and Gaika
kolejka : 16/ 17+
Nasi bohaterowie mieli trochę czasu dla siebie. Cały dzień spędzili w osadzie, mogąc przyglądać się ich codziennej pracy, a nawet pomagając, jeśli mieli na to ochotę. Osada nie była duża, mieszkało tu może sto osób, jednakże byli dobrze zorganizowani. Każdy wiedział co ma robić, mieli też drewnianą palisadę, która ochraniała ich przed niebezpieczeństwami. Nie było to bardzo dużo, no ale jednak wystarczająco, aby czuć się w miarę bezpiecznie. Mieszkańcy byli dla nich życzliwi, dzielili się opowieściami, czy też słodyczami. Mieli mało, ale potrafili się dzielić. Staruszka jeszcze kilka razy doglądała ran obojga, za każdym razem zastanawiając się w jaki sposób Gaice udało się przeżyć ukłucie skorpiona. Wielu śmiałków próbowało, jednakże póki co żadnemu się nie udało. Co prawda najwięksi bohaterowie nie dają się trafić, no ale to był całkiem dobry krok do wielkości. Nasz dwójka otrzymała także od tutejszych dary, były to ubrania, które powinny im pomóc w przetrwaniu na pustyni. Odpowiednie ich dobranie było kluczowe w tych okolicach, gdyż trzeba było uważać zarówno na piasek, temperaturę jak i burze piaskowe czy wielkie skorpiony. Ten spokojny dzień obojgu dobrze zrobił. Mogli zarówno zregenerować ciała jak i oczyścić umysły. Niestety, następnego dnia trzeba było ruszać w drogę.
Kiedy tylko wzeszło słońce i warunki do podróży były odpowiednie, całą osada zebrała się przy bramie, aby pożegnać gości i życzyć im powodzenia. Dziewczyna o kręconych włosach wskazała im trasę, jaką powinni się udać aby trafić do stolicy, powiedziała także których elementów należy unikać. Bardzo chciała ruszyć z nimi, jednakże miała tutaj w osadzie inne obowiązki. Gaika od babinki otrzymał jeszcze kilka maści, które miał nakładać na swoją ranę, przez co może blizna po wypalaniu trucizny się zmniejszy, choć i tak nie wygląda najciekawiej. Tak wyposażeni mogli ruszyć przed siebie, w nieznane, w kierunku swojego kolejnego celu.
Podróż zajęła kilka kolejnych dni, po drodze trzeba było odpoczywać w jaskiniach, przy oazach, czy po prostu pod gołym niebem. Nie było jakoś tłoczno, choć czasami zdarzało im się minąć jakąś karawanę. Te jednakże podróżowały dużo szybciej niż nasza dwójka z jednym, do tego obładowanym koniem. No ale dniem za dniem, czas mijał aż w końcu udało się. Dostrzegli na horyzoncie potężne mury stolicy zamieszkałej przez klan Ayatsuri. Teraz wystarczyło zlokalizować gospodarza, przekazać mu co trzeba i dowiedzieć się co dalej. Niby koniec pewnego etapu, ale też początek następnego.
Kemuri
Tarao
Strażnik na Bramie
Kapitan Straży
Tajemniczy Głos
Jeździec
Babinka
Dla Sprawdzających :
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 8 kwie 2023, o 23:01
Niechciany dziedzic rodu Rokudo nie narzekał za bardzo na dodatkowy czas na regeneracje. Mimo że był uparty jak osioł, to stanowczo wyszło mu to na zdrowie. Stał się też jakiś… Bardziej radosny, nawet trochę rozmowny. To już mogło zupełnie zdziwić jego towarzyszkę, gdyż wcześniej dyskusje z nim były stanowczo surowe, a on z ust wypuszczał dosłowne minimum słów. Zaszła chyba w nim jakaś zmiana, bo cały czas chodził z uśmiechem na swojej paskudnej mordzie. Nie był to jednak taki wyraz twarzy, jaki widziała, gdy wbijał w ziemię swoich wrogów w magazynie, czy po prostu walczył. Ten wyraz był raczej przypominał oswojonego pieska, a nie dzikiego wilka. Nowa sztuczka do jego arsenału, czy po prostu uderzył się w głowę o jeden raz za dużo? Nie było jednak jasnej odpowiedzi.
Z lokalną społecznością jednak się dogadywał doskonale. Cichy i spokojny klimat zabitej dechami dziury na końcu świata wpływał łagodząco na jego temperament. Widywano go nawet, jak wspinał się na wysokie palmy daktylowe i zrzucał owoce do rąk małych dzieci. Dzieci. Gaika nie znosił dzieci. Były głośne i nieznośne. Tutaj jednak jakoś go nie specjalnie drażniły. Może ciepły klimat ogrzewał jego zimne serce?
Zanim jednak wyruszyli w podróż, to poprosił (sic!) on o pomoc lokalnych jeźdźców, by pomogli mu trafić w miejsce, gdzie odbyło się legendarne starcie. Dokładnie to, w którym srebrnowłosy młodzieniec dostał wpierdol i ledwo przeżył. Ciała skorpionów pochłonęła już pustynia, więc nie wyglądał na to, że sobie zbiorą jakieś trofea. Wielka szkoda, bo jemu by się w sumie takie szczypce spodobały. Może gruczoł jadowy? Mógłby spróbować się na niego nabijać, aż w końcu nabierze odporności. Brzmiało to, jak plan, ale życie było nieubłagane. Zebrał tylko swoje ciężarki i założył na nogach, gdzie było ich należne miejsce. Od razu przyjemniej było poczuć, jak jego waga wracała do normy. Lekkość związana z ich brakiem zaczynała mu doskwierać. Trochę jakby chodził po powierzchni księżyca.
Jak już minęło dość czasu, by jego towarzyszka się namyśliła z wyruszeniem, to ten szybko się zebrał swoje rzeczy i sprawdził zawartość paczki doczepionej do konika. Ten jak podejrzewał nie zmienił swojego wrednego zachowania ani o milimetr po tej całej przeprawie, jaką przeszli. W życiu po prostu niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniały. Jedną z takich rzeczy był absolutny brak poszanowania do możliwości własnego organizmu przez żółtookiego, ale o tym zaraz. Zwierzak jednak trochę się przyzwyczaił do twardziela, który co jakiś czas go klepał po pysku. Marchewki też dawał, to w sumie nie był taki straszny. Waliło mu co prawda z pyska jakimś świństwem, ale wciąż w końcu się leczył po otrzymanych obrażeniach.
W podzięce za uratowanie życia był przez jakiś czas na posyłki dla skamieliny, która go poskładała do kupy. Akt poskładania go do kupy był niemałym cudem, chociaż nauczył się wiele o sobie. Myślał, że miał całkiem potężną zbroję z muskułów, ale trucizny mogły rozwalić go od środka. Wyczekał na odpowiedni moment, aby podwędzić nieco tych bardziej szkodliwych substancji z babinki, aby dołożyć sobie do ekwipunku. W zamian zostawił worek monet, aby lekko usprawiedliwić kradzież. Tamta przecież raczej by się nie zgodziła na to co sobie szykował. Aplikowanie sobie kolejnych substancji, aby nabrać jeszcze więcej odporności na wszelkie świństwa, jakie się dało. Nie planował sensownego dawkowania, ot zażywał sobie po drodze różne fiolki i pigułki po drodze, jakby żarł cukierki. Przystanki przez to były częstsze, ale z drugiej strony on był tak przyćpany, że nie zauważał tego. Z drugiej jednak strony, jego towarzyszka mogła dostrzec dziwne zachowanie przyszłego bohatera pieśni ludowych. – To lekarstwo. – Odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie jakieś kremiki na rany, które leżały mu w plecaku i nawet nie myślał ich używać. Chciał tę bliznę. Miała mu przypominać, gdzie był jego słaby punkt. Była też symbolem jego siły, bo jeśli ktoś jest w stanie przeżyć coś takiego, to nawet śmierć nie jest go w stanie zabić. Znalazł w końcu nowego kija na swoje ciało, którym będzie się katował do upadłego. Kto by pomyślał, że jest taki smaczny? Shinigami połamie sobie zęby na jego dupsku, jak jeszcze wzmocni się przeciw toksynom. Ten plan przecież się nie mógł nie udać, Gaika był jebanym geniuszem i zasługiwał na Nobla, jakby oczywiście coś takiego istniało.
Na tym toksycznym haju, w jakim się znajdował dotarli w końcu do murów miasta, gdzie mieli dostarczyć konika z ładunkiem do aptekarza Amatori Regatsu. Przy okazji mieszkali tam sobie jacyś specjaliści i naukowcy. Dobrze się składało, bo od nich też mógł odebrać swoją nagrodę zasług. Ledwo spamiętał imię typa, po tych wszystkich wydarzeniach, które miały tutaj miejsce. Było to tym istotniejsze, że farmaceuta będzie mógł się mu przyjrzeć, a on może kupi od niego jakieś środki na ból głowy. Od tych wszystkich cukierków, które połykał w miarę regularnych odstępach czasu szumiało mu od tych wszystkich doświadczeń. Liczył, że dostanie jeszcze więcej tych rzeczy, których smak tak przypadł mu do gustu. Te o smaku świeżego cyjanku chyba najbardziej, bo tak fajnie powodowały mrowienie języka.
0 x
Arino
Postać porzucona
Posty: 561 Rejestracja: 1 lip 2021, o 20:48
Wiek postaci: 17
Ranga: Szpon, Kuro
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9831&p=178899#p178899
Multikonta: Rimuru
Post
autor: Arino » 10 kwie 2023, o 10:44
Arino Hikage, Wiek: 17
Jesień 393
Arino odpoczęła w wiosce, mogąc przynajmniej przez chwilę nie odczuwać kolejnych trudów podróży i wiecznego milczenia, którego musiała doświadczać w obecności Gaiki. Mając chwilę wolnego, ruszyła w krótką podróż po osadzie. Tam prowadziła rozmowy i zrozumiała, iż nie doświadczy tu takiej przyjemności jak Takoyaki, jednak była raczej na to przygotowana, jednak spróbowała kilka przysmaków tej okolicy, chwaląc jednego z naprawdę zaradnych kucharzy.
Podróż Gaice oraz Arino nie minęła w dużo leepszej atmosferze, niezbyt dużo ze sobą rozmawiali, ten w końcu też był raczej w dziwnym nastroju, bo otrzymaniu swojej rany. Wyglądał jakby był cały czas naćpany i obolały. Dlatego to ona, w dniu, w którym dotarli, w końcu do osady podała dokumenty, gdy i jeżeli zatrzymali ich strażnicy.
0 x
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 10 kwie 2023, o 16:18
Słońce! Świeci nad Nami! Part I
Wyprawa rangi B - Arino and Gaika
kolejka : 17/ 17+
Podróż swoje trwała. W jej trakcie nasz bohater zajadał się przeróżnymi lekami, niczym cukierkami. Niestety, to powodowało wiele różnych efektów. Często nieprzyjemnych. Zdecydowanie najgorszym z nich był napięty brzuch, gazy oraz sraczka. No niestety, pustynia to wielka kuweta, ale jak podetrzeć się tym szorstkim piaskiem? Towarzyszka srebrnołowsego nie była rozmowna, nie dzwię się, też bym nie był, gdyby mój towarzysz śmierdział nie tylko potem, ale także gazami. Dlatego też podróżowali w ciszy, powoli zbliżając się do swojego celu. Minęło kilka dni, a Gaice skończyły się leki. Z jednej strony źle, gdyż to oznaczało koniec treningu jego ciała, z drugiej jednak, oznaczało to, że Arino w końcu będzie miała trochę wolności w kwestii oddychania.
Na bramie nie było tłoczno, głównie z tego powodu, że zajechali popołudniu, czyli w strefie przejściowej. Ci co chceli wyjechać z rana byli już w trasie, a ci co przeważnie przybywali wieczorem, jeszcze byli w trasie. Po szybkim przejrzeniu dokumentów oraz ładunku, zostali oni wpuszczeni dalej, do centrum miasta, gdzie mogli zacząć szukać swojego celu. Odnalezienie tej jednej apteki nie było proste, w końcu w tym mieście było wielu lekarzy prowadzących swoje sklepi i praktyki, no ale to także w końcu się udało. Zatrzymali się oni przed wąskim ale za to wysokim budynkiem. Wykonany był z żółtego piaskowca, miał wąskie okna a na dachu zdawało się, że znajduje się ogródek. Gdyby nie szyld, który wisiał przy wejściu, to tak na prawdę można by ten budynek pomylić ze zwykłym budynkiem mieszkalnym. No ale na szczęście był szyld.
Po wejściu do środka, naszych bohaterów powitał dosyć surowy, jasny wystrój. Pierwsze, co nasi herosi poczuli, to bardzo intrygujący, chemicznomedyczny zapach wymieszany z wonią ostrych ziół. Wszystko to atakowało nos od razu powodując spływanie po gardle wszystkiego, co mieli w zatkanych nosach. Pomieszczenie nie było duże, w części dla klientów były porozstawiane regały z jakimiś podstawowymi środkami, jednakże te co ciekawsze zajdowały się w drugiej części, za ladą, gdzie urzędował aptekarz. Gwiazda wieczoru, czyli gospodarz, znajdował się za ladą i ucierał właśnie coś w dużym, kamiennym moździerzu. To na pewno od niego pochodził ten bardzo specyficzny zapach. Mężczyzna koło czterdziestki, miał krótkie, czarne włosy oraz druciane okulary. Ubrany był w białą, wygodną szatę, która jednocześnie nadawała powagi i klasy, ale też nie krępowała ruchów i pomagała w pracy.
- Witam! W czym mogę Państwu pomóc? - na chwilę przestał ucierać w moździerzu to co tam robił i podszedł w stronę swoich gości, aby ich należycie ugościć.
Kemuri
Tarao
Strażnik na Bramie
Kapitan Straży
Tajemniczy Głos
Jeździec
Babinka
Dla Sprawdzających :
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 10 kwie 2023, o 17:38
Leki, którymi się zajadał, niestety nie miały żadnych ciekawych efektów. Ot wzdęty brzuch i częste pobyty w toalecie. Może cały problem polegał na tym, że się tylko nimi zajadał, a nie wstrzykiwał sobie do krwioobiegu? Czy jad skorpiona był jego używką, otwierającym go na wspaniały świat narkotyków? Tego nie można było niestety wykluczyć. Tak czy inaczej, nie oszczędzał się. Stracili kilka dni na odpoczynku po tej krótkiej, nieplanowanej potyczce ze skorpionami, a teraz mieli zadanie do wykonania, więc trzeba było wziąć dupę w troki i przejść na najwyższe obroty.
Nowy trening był w dużej mierze jednym wielkim eksperymentem. Co tak naprawdę wiedział o lekach i ich dawkowaniu? No, niewiele. Stopniowo jednak zwiększał ilość połkniętych dropsów, licząc po cichu, że znowu mu się uda spotkać z tym ciemnym chujkiem, który go tak porządnie załatwił. Nie pokonał on co prawda żadnych nowych barier, jakie były nałożone na jego organizm, ale nie znaczyło to, że tym razem wynik walki nie będzie wyglądał inaczej. Byłoby dokładnie tak samo, ale ten masochista chciał, po prostu znowu dostać mocny wpierdol.
Głupie i durne pomysły jednak go opuściły, gdy zbliżyli się do osady. Humor też się pogorszył, co jego towarzyszka mogła zauważyć już wcześniej po reakcji konika, który się stał znowu niespokojny w jego towarzystwie. Szczęśliwie się złożyło, że tym razem nie wpieprzali się przez długą na kilometr kolejkę, bo ich zmysł planowania podróży był właściwie nieistniejący i do celu dotarli w środku dnia, gdy tak słonko pięknie ich przypiekało na ciemny brąz. Z racji, że jakoś trzeba było sobie dalej trenować wzmocnienie organizmu przez ekstremalny trening, to żółtooki porcjował sobie wodę, pomimo tego, że pocił się niesamowicie. Po niedługim czasie można było zobaczyć jeszcze bardziej zarysowane mięśnie i żyły. Taki efekt miała właśnie dieta wodna, jaką sobie zastosował. Podchodzenie na sam skraj śmierci zaczynało mu coraz bardziej przypominać grę w berka. Byle się tylko nie dać złapać Shinigamiemu!
Wcześniej nie był w tak dużym mieście na pustyni. Różniło go od gęstej osady Shigashi praktycznie wszystko. Architektura, stroje nawet miny przechodniów. Wszyscy jacyś się wydawali przyjemniejsi, choć może miał zwidy z odwodnienia. Poprzednio podejrzewał, że dotarcie do celu, jakim był aptekarz Amatori, pójdzie im jak z płatka i zaraz będą się mogli szykować do powrotu. W mieście jednak tego typu przybytków było znacznie, znacznie więcej niż ktokolwiek mógł zakładać. On sam wolał znaleźć go własnoręcznie, niż zdawać się na pomoc lokalnej ludności, bo wiązało się to z niepotrzebnymi dyskusjami, których zawsze lepiej było uniknąć. Już i tak się wygłupił, że potrzebował pomocy w przywróceniu go do życia. Nie mogli go po prostu zostawić w tym piasku?
Jak już zapewne przy pomocy Arino znaleźli miejsce docelowe, to zanim weszli do środka, Gajka zebrał ze sobą juki z konika. Zawsze przyjemnie było dać mu chwilkę wytchnienia, bo kto wie, czy zaraz znowu się na niego wrzuci jakiś nowy ciężar. Życie takiego zwierzaka to ciągłe pasmo udręki od strony ludzi. Jeszcze jak łatwo było paść ofiarą dzikich bestii, które tylko czyhały, aby zrobić z niego przekąskę albo szaszłyk.
Zanim jednak zaczęli poważne dyskusje, to warto było się uważnie rozejrzeć po półkach jego zakładu. Nowe hobby chłopaka z używaniem dziwnych substancji wymagało od niego, aby dostarczył sobie nową dawkę wyzwań, które będzie mógł pochłonąć. Może teraz nastawi się na wciągnięcie tego wszystkiego nosem dla odmiany? Wstrzykiwanie wydawało mu się jeszcze trochę zbyt hardkorowym sposobem szprycowania się nowymi substancjami. Zresztą gdzie znajdzie on wystarczająco twarde igły, by móc przebić swój naturalny pancerz. Ogromne pustynne skorpiony podobno należały do rzadkości, więc ciężko będzie znaleźć coś odpowiednio silnego, by było w stanie się przebić przez ścianę z mięśni. Ciekawe co by powiedział o tym wszystkim jego lekarz rodzinny? Jakby się dowiedział o nagłej zmianie diety i tendencjach pięściarza, aby jeszcze bardziej sobie utrudnić życie.
Na miejscu jednak trzeba było się pokazać od tej profesjonalnej strony i wykonać wszystko jak należy. Sięgnął więc po dokumenty od dziewczyny, która zachowywała się na tym końcowym odcinku trasy już całkowicie pasywnie, w porównaniu do ciężkiego focha, jakim go obdarzyła na samym początku. Może wciąż próbowała sobie poradzić z faktem, że ledwo przeżyli traumatyczne doświadczenie? Dla niechcianego dziedzica rodu Rokudo był to dzień jak każdy inny. W końcu dużo się na świecie znajduje stworzeń, które chciałyby ci odgryźć dupę. Dla niektórych pechowców przyszły bohater pieśni ludowych był właśnie takim przeciwnikiem. – Jestem od Tarao. Mamy przesyłkę i listy. – Poklepał się po zebranych pudełkach i paczkach, jakie ściągnął z kopytnego towarzysza. Teraz jednak powinno już pójść wszystko szybko z górki i Shrek i Osioł młody pięściarz i uparty koń mogli się szykować na powrotną podróż, prosto do swojego gangsterskiego bagienka, po drugiej stronie wielkich piasków.
0 x
Arino
Postać porzucona
Posty: 561 Rejestracja: 1 lip 2021, o 20:48
Wiek postaci: 17
Ranga: Szpon, Kuro
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9831&p=178899#p178899
Multikonta: Rimuru
Post
autor: Arino » 10 kwie 2023, o 22:49
Arino Hikage, Wiek: 17
Jesień 393
Na bramie obyło się na szczęście bez żadnych problemów, bo i nawet Arino nie widziała problemów z przedstawieniem jej oraz swojego towarzysza podróży. Gdy tylko udało im się przebyć, przez bramę ruszyła w kierunku kramów, gdzie zapytała gdzie znajdzie tę konkretną aptekę. Na swoje jednak szczęście udało im się znaleźć prawidłowe miejsce, bez żadnych większych problemów. Dlatego kierowali się przed wąskim, ale wysokim budynkiem, który znaleźli zgodnie ze wskazówkami ludźmi, dzięki wielkiemu szyldowi. W środku był dosyć surowy wystrój, jednak czuło się, iż jest to pracownia aptekarza. Od razu dostrzegli też gospodarza, do którego Arino podeszła z dokumentami, przekazując mu je. A rozmową o dziwo zajął się Gaika.
0 x
Tetsurō
Posty: 1205 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 11 kwie 2023, o 16:50
Słońce! Świeci nad Nami! Part I
Wyprawa rangi B - Arino and Gaika
kolejka : 18 / 17+
Aptekarz wyszedł zza lady i spojrzał na dwójkę strudzonych wędrowców, a następnie odebrał pakunek i zaniósł go do swojej części laboratoryjnej. Po chwili wrócił, niosąc dla każdego kubek z lekko musującym napojem w kolorze jagód.
- Mieliście kawał drogi do pokonania. Napijcie się tego, orzeźwi i nawodni was lepiej niż woda. - napój w smaku był lekko słodki i miał też owocowy posmak, choć nie jakoś bardzo intensywny. Aptekarz także miał swój kubeczek, z którego popijał przygotowany wcześniej napój.
- Widzę przywieźliście całkiem sporo ciekawych rzeczy. Będę potrzebował trochę czasu, żeby się z nimi zaznajomić i powiedzieć wam co dalej. Podejrzewam, że Tarao nie wysłał was z byle czym. Dajcie mi chwilę, rozejrzę się tam troszkę dokładniej i dam wam znać co dalej. - doktorek uśmiechnął się, a następnie wrócił do ładunku, który zaczął dosyć dokładnie oglądać. Trwało to trochę, gdyż musiał przebrnąć zarówno przez dostarczone papiery, jak i obejrzeć próbki. Sam nawet wykonał kilka podstawowych testów z użyciem sprzętu laboratoryjnego, który miał pod ręką. W tym czasie nasza dwójka mogła odpocząć. Podróż była trudna, słońce dawało się we znaki, przypalając głowy, więc posiedzenie w chłodnym budynku, w cieniu, na pewno było przyjemne.
Po około godzinie pan aptekarz wrócił do naszej dwójki. Przyniósł im oczywiście kolejną porcję magicznego napoju uzupełniającego energię. Tym razem jednak był on bardziej zielony i w smaku przypominał bardziej jabłka.
- No no no, całkiem ciekawy kąsek. Będę potrzebował kilku dni, żeby w pełni się w to wgryźć. Wam za to zalecałbym odpoczynek. Pospacerujcie sobie po mieście, poznajcie trochę nasze pustynne zwyczaje i klimat. Dobrze wam to zrobi, tutaj jest dużo ciszej i spokojniej niż w Shigashi. - doktorek uśmiechnął się, a następnie podał im po drobnym mieszku, w którym było kilkanaście malutkich tableteczek.
- Zażywajcie to dwa razy dziennie, po śniadaniu i po kolacji, powinno chociaż trochę pomóc wam znieść nasze temperatury. Radziłbym jedynie nie przedawkowywać, bo zobaczymy się wtedy w szpitalu. - przestroga brzmiała poważnie, przez chwilę też utrzymywał z nimi kontakt wzrokowy, tak jakby chciał mieć pewność, że się zrozumieli.
- No, czyli tak jak mówiłem. Wpadnijcie tu do mnie za trzy dni, wtedy będę miał coś więcej dla was. - skwitował, po czy wrócił za swoją ladę, wracając także do ucierania ziołowej maści. Jej specyficzny zapach znowu uderzył nozdrza jaszych herosów. To już chyba jednoznacznie oznaczało, że to koniec spotkania i pora na zwiedzanie!
Kemuri
Tarao
Strażnik na Bramie
Kapitan Straży
Tajemniczy Głos
Jeździec
Babinka
Dla Sprawdzających :
Ukryty tekst
Misja zakończona Powodzeniem
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 595 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori/Yuki Renji
Post
autor: Rokudo Gaika » 11 kwie 2023, o 17:42
Po wyczekaniu w chłodnym cieniu na wyniki analizy doktorka usłyszeli swoje upragnione informacje zwrotne. Teraz trzeba było zdecydować się na jakieś dodatkowe działania, związane z wypełnieniem czasu wolnego, jaki mieli spędzić w stolicy wynalazków. Dla Gaika była to szansa, by zobaczyć jakichś okoliczny siłaczy i zlać ich po mordach w majestacie prawa. Prawa silniejszego, oczywiście. - Za trzy dni zatem tu wrócę. – Odezwał się znów, wprowadzając Arino z zupełną konsternację. Od kiedy to ten typek był taki rozmowny i wykazywał inicjatywę? No tego chyba jeszcze nie grali.
Niechciany dziedzic rodu Rokudo po doznaniu wszystkich trudności po drodze, teraz przeżywał swój okres szczęścia. Czyżby Karma? Nie musiał nawet specjalnie wymyślać jak zdobyć nowe prochy do testów. Doktorek sam mu je zaoferował, za frajer! Jak ten jeszcze przyglądał mu się, czy dokładnie zrozumiał instrukcje zażywania piguł, to ten nie dał po sobie poznać, że przecież takie sprawy ogarniał doskonale. Trzy tabletki dziennie rano i wieczorem, dobrze zapamiętał! Było w sumie już późne popołudnie, więc musiał trochę nadrobić, zgodnie z zaleceniem więc wziął cztery te pigułki i popił wodą z manierki dla lepszego efektu. Poczuł jednak, że niestety utkwiły mu one w przełyku, więc dość szybko pobiegł w kierunku tutejszych karczm, aby przepłukać gardło. Swoją drogą alkohol do takich specyfików mógł wywołać bajeczne efekty. Co najgorszego mogło się stać? W pożegnalnym geście uniósł rękę, rozstając się z dziewczyną. Nie spodziewał się, by tamta oponowała, patrząc, jak działał jej na nerwy, przez całą drogę do osady.
z/t do ->
KLIK
0 x
Osamu
Posty: 152 Rejestracja: 7 lut 2023, o 12:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Białowłosy i wysoki młodzieniec przyozdobiony kilkoma białymi tatuażami.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10932&p=202568#p202568
Post
autor: Osamu » 24 kwie 2023, o 14:43
Osamu słuchał spokojnie tego co jego rozmówca miał do powiedzenia. Nie wtrącał się ani nie kombinował nad dziwnymi sojuszami z porywaczami. Miał proste zadanie, znaleźć i pojmać cholernych osobników, którzy postanowili podnieść ręke na szlachetny Ród Kaguya. Interesowało go zadanie ale... Ale nie tylko zadanie. Córka pana Amatsu miała w sobie coś co interesowało chłopaka. Starał się odwzajemnić jej zainteresowanie i co jakiś czas uśmiechał się do Niej ukradkiem. -Będę chronił Waszej córki nawet za cenę własnego życia. Stwierdził dość odważnie kiedy Pani Amatsu wspomniała o tym, że to musi być coś więcej niż chęć zarobku.
Kobieta była konkretna i wiedziała co i jak. Nie potrzebowała panikować czy opowiadać historii swojego życia jednakże tych przydatnych informacji było jak na lekarstwo. Sprawiała wrażenie jakby wiedziała co w trawie piszczy ale z drugiej strony nie ujawniała niczego pomocnego. Dość szybko również zakończyła spotkanie, na nieszczęście zabrała ze sobą swoją interesującą córkę. Wielka szkoda jednak Białowłosy miał nadzieje lepiej się z Nią zapoznać. Jego rodzina kiedyś miała spory biznes, a małżeństwo z kimś z takich sfer jak Amatsu mogłoby pomóc odbudować stracone dziedzictwo. Oddał głęboki pokłon kiedy został pożegnany jednak postarał się o to żeby na sam koniec dnia Kaguya Saname dalej o Nim myślała. -Nie wiem jak moja towarzyszka ale raczej spędze noc w okolicy Waszego domu, dla pewności. Poinformował starszą z kobiet i miał nadzieje, że ta nie będzie miała problemu z jego propozycją zapewnienia dodatkowego bezpieczeństwa. Kolejny raz się skłonił jednak tym razem bardziej oficjalnie ponieważ było to skierowane do Pani Amatsu, a nie do jej córki. Rozstawił swoje klony tak żeby móc obserwować dom bez ślepych punktów. Próbował się przespać jednak myśli o Saname jak i o zleceniu nie dawały mu spokoju. Musiało mu się udać choćby nie wiadomo co.
Ukryty tekst
Nazwa Doton: Iwa Bunshin no Jutsu
Ranga C
Pieczęci Baran
Zasięg Tworzenie Obok użytkownika Zasięg 50 metrów od użytkownika
Koszt E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (za klona) + to, co przekażemy (minimum 1%) Statystyki Siła Równa twórcy Szybkość 1/2 twórcy Wytrzymałość 100
Opis Technika polegająca na uformowaniu z kamieni wizualnie idealnej kopii użytkownika. Klon powstaje z gruntu na którym stoi wykonawca techniki, jednakże budulcem do stworzenia klona nie może być ani błoto, ani piasek czy też kamienne elementy budowli. Klon potrafi wykonywać wszelkie techniki Doton i Tai/Buki (bez wykorzystywania chakry) znane oryginałowi. Stworzona kopia nie posiada ekwipunku swojego twórcy, za wyjątkiem tej widocznej na wierzchu co utrudnia odróżnienie oryginału od kopii. Tak skopiowany ekwipunek jest równie groźny co oryginalny. Właściwości artefaktów nie zostają skopiowane, tak samo jak np. właściwości notek wybuchowych lub bombek dymnych. Iwa Bunshin ze względu na swój budulec jest wytrzymały - zwyczajne wbicie lub cięcie kunaiem nie wyrządzi mu wiele szkód. Do pełnej eliminacji konieczne jest wykonanie solidnego ataku, kruszącego ziemię i skały. Klon nie posiada wolnej woli oraz zdolności mówienia. Ze względu na brak świadomości jest więc niepodatny na genjutsu. Jego działania są w pełni uzależnione od stwórcy, który musi wydawać mu mentalne polecenia. W przypadku braku poleceń wywołanych np. krytycznymi ranami użytkownika bądź wykluczenia z walki, klony rozpadają się.
Ukryty tekst
0 x
Hayami Akodo
Posty: 1279 Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR - po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego, plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców - długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą - blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari - katana - plecak
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo
Post
autor: Hayami Akodo » 24 kwie 2023, o 16:19
Misja rangi D dla Uesugi Osamu
"Porwanie odbędzie się..."
17/15+
Twoja towarzyszka decyduje się również zostać i obserwować dom. Jednak gdy zostajecie na noc, nic teoretycznie się nie dzieje: nikt się nie zbliża do domu kupca, nikt nie atakuje, wygląda na to, że wszystko jest w idealnym porządku. Czyżby Erika odpuściła? A może czeka do ostatniej chwili na jakiś inny moment, taki, którego nie będziecie w stanie przewidzieć?
Cóż, gdy nadchodzi ranek, rodzina pana Amatsu sposobi się do wyjazdu i powrotu. Dość szybko udaje się zapakować ostatnie rzeczy, zgromadzić służbę, wielbłądy (znalazł się i młody, łagodny wielbłąd dla ciebie, Uesugi ) i wszelkie inne potrzebne rzeczy. To absolutny przypadek, że panienka Saname (w której pokoju światło paliło się najdłużej ubiegłej nocy) przez cały czas krążyła blisko ciebie jak satelita blisko planety. Wcale nie uśmiechała się do ciebie, ignorując niezadowolenie rodziców i potencjalne plotki, wcale nie życzyła sobie słuchać historii o męstwie rodu Kaguya (bo przecież na pewno miałeś coś do opowiedzenia) i wcale - ale to wcale - nie znalazła się razem ze swymi rzeczami blisko ciebie. Ochrona ochroną, ale skoro trafił się taki fajny shinobi jako ktoś do pilnowania jej, to chyba może wykorzystać okazję?
[jakiś czas po wyjeździe z domu]
- Ile już misji odbyłeś? Musisz być doświadczony. - zagaduje cię panienka Saname, uśmiechając się niewinnie i uroczo. Być może wspomniane przymiotniki nie pasują do Kaguya, ale jednak... Chce spróbować tej taktyki. Nie zaszkodzi, prawda? Przecież musi nie zaszkodzić. O czym innym mogą rozmawiać członkowie kościanego klanu? O misjach, o pustyni, o... O miłości? Ten ostatni temat chyba jest najlepszy. Dlatego kupiecka córka decyduje się użyć także tej karty.
- Przy okazji, masz jakąś dziewczynę? Ja nie mam jeszcze nikogo. Mój ojciec twierdzi, że jeszcze trochę czasu, nim zacznie mi szukać męża, a wiesz, zawsze to fajniej mieć shinobi niż...
...niż zwykłego, nieinteresującego faceta. Dobrze, że nie powiedziała tego na głos, bo bogowie, jakie to by było żenujące...!
- Saname! - matka dziewczyny zjawia się przy nich. Czemu zawsze te matki mają jakiś zmysł pojawiania się blisko przy córkach i rujnowania nastroju? - Saname, niedługo się zatrzymujemy. Niedaleko jest farma kaktusów, a twój ojciec miał tam załatwić po drodze interesy z właścicielem. Wysłał tam swojego człowieka, by zapowiedzieć naszą wizytę. Dziwne, że ten cały Arisaka nie wraca tyle czasu...
Gdyby wzrok Saname mógł zabić, to jej matka już leżałaby trupem. Kocha ją, jak to dziecku przystoi, ale na wszystkie pustynne oni, czemu ona teraz musi...
- Po prostu się upił sokiem z kaktusów. Tylko dlatego mi przerywasz? - zauważa z irytacją. - Dobrze wiesz, matko, że ci właściciele robią ten cudowny sok, a Arisaka lubi słodycze. To raczej nic, czym musiałabyś się martwić. To jak z tym będzie, Kaguya-san? Znaczy, z tą dziewczyną?
W tej chwili uwaga wszystkich zostaje zwrócona na drogę - bo najwyraźniej omawiany mężczyzna powraca do swoich pracodawców, nie szczędząc ni sił, ni wielbłąda. Z daleka już widać, że coś się stało, więc Nana spiesznie zbliża się do was, mając na wszystko oko.
- Arisaka-san? Co się stało? - pyta z niepokojem kobieta. Mężczyzna wzdycha ciężko. Nie wie, jak przekazać złe wieści, więc decyduje się na prawdę rzuconą wprost. W końcu nie ma nic gorszego niż udawanie.
- Na farmie nie ma dosłownie nikogo. Powinien być pan Nobuo i jego żona Anya, powinni być ich synowie i ta ich Shido, ta, co to chciała farmę po ojcu przejąć... - wyjaśnia. --Dom jest całkowicie pusty, nikogo tam nie ma, nawet śladu ciał czy czegokolwiek. Nie wiem, czy sami opuścili farmę, czy stało się coś innego, ale nie miałem nawet komu wiadomości przekazać. Tylko pusty dom, sprzęt do wytwarzania soku, zapas napojów i cisza. Natychmiast wróciłem, żeby zdać raport, nie sprawdzałem tego, ale...
Saname i jej matka wymieniają spojrzenia. Są zmartwione, zaniepokojone. Do kobiet dołącza ich mąż i ojciec; po krótkiej, cichej naradzie żona kupca zwraca się do was.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeżeli my zostaniemy tu z naszą córką. Ale ktoś musi sprawdzić, co dokładnie tam się stało.
- Nie ma mowy, matko! Nie będę chowała się przed jakąś kobietą! Też chcę się przydać! - przerywa jej gniewnie Saname. - Jestem dorosła, potrafię sobie poradzić, poza tym będę tam z Uesugi-san, on potrafi mnie ochronić!
Cóż, masz teraz dwie możliwości. Albo zdecydujesz się, że zostaniesz z dziewczyną i jej matką, podczas gdy Nana sprawdzi budynek, albo sam pójdziesz na miejsce, powierzając krewniaczce ochronę rodziny kupca. Ewentualnie zawsze możesz wymyślić jeszcze jakieś rozwiązanie... To już zależy od ciebie. I od tego, na co się zdecydujesz. Jedno jest pewne: panna Saname ci nie odpuści. Jesteś dla niej zbyt ciekawą partią, by miała teraz dać spokój.
1 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości