Prowincja w regionie Samotnych Wydm, wysunięta najdalej w kierunku zachodnim. Zamieszkana jest głównie przez Ród Ayatsuri i Ród Kaguya, starające się strzec granic tych terenów - niestety, jest to trudne zadanie ze względu na wielkość Sabishi oraz sąsiadujące z prowincją nieznane tereny. Krajobraz okolicy jest dosyć monotonny - gdziekolwiek nie spojrzeć, wszędzie ogromne połacie pustyni, z niewielkimi wyjątkami w postaci oaz. W trakcie podróży można się czasem natknąć na gliniane budynki, doskonale zamaskowane przed wzrokiem postronnych.
Hikaito, widząc bezwładne ciało starca, od razu zabrał się do działania. Szybko i sprawnie kneblował mężczyznę, by ten, nawet jeśli odzyska przytomność, nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku. Użył dwóch kunai oraz resztek materiału znalezionych w pomieszczeniu – efekt był prosty, lecz skuteczny. Jeszcze przez chwilę spojrzał chłodno na unieruchomionego intruza, jakby chciał upewnić się, że ten nie będzie w stanie im już zaszkodzić. Dopiero wtedy odetchnął głębiej i ruszył za Gashi.
Jego kroki, choć ostrożne, niosły w sobie coś z naturalnej pewności wojownika – nawet w tej dusznej ciszy i półmroku. Klony poruszały się tuż obok niego, kopiując każdy ruch, przez co w oczach obserwatora mogłoby to wyglądać na dobrze skoordynowaną, zdyscyplinowaną drużynę. Mimo to chłopak zdawał sobie sprawę z ich iluzorycznej natury – i właśnie dlatego planował je wykorzystać w sposób, który da im największą przewagę.
Wilgotne schody prowadzące w dół były zdradliwe. Z każdym krokiem powietrze stawało się cięższe i gęstsze, a Hikaito starał się stawiać stopy możliwie cicho, by nie wzbudzić echa. Serce waliło mu szybciej, a mięśnie – choć napięte – dawały poczucie gotowości do starcia. Chwilę później stanął obok Gashi i razem z nią ujrzał widok, który ścisnął mu gardło.
Szeroka jaskinia, pulsująca złowrogim światłem bijącym od czarnego monolitu. Hanzo – przywiązany do jego powierzchni – wyglądał niczym bezradne dziecko złożone w ofierze. Zrozpaczony, z szeroko otwartymi oczami, błagał spojrzeniem o ratunek. Dwunastu zamaskowanych kultystów, ubranych w szaty z czerwonym konturem słońca, recytowało wciąż te same słowa – modlitwy, które odbijały się od ścian niczym echo złowrogiego chóru.
Hikaito poczuł, jak adrenalina miesza się z buzującą w jego żyłach krwią klanu Kaguya. Plan uformował się w jego głowie błyskawicznie. Delikatnie nachylił się do Gashi i szepnął, wskazując na swoich klonów oraz dłonie, które powoli zaczynały układać się w znajome sekwencje pieczęci. – Najpierw Teshi Sendan -
– szybki ostrzał, jak deszcz kościanych pocisków, żeby zranić jak najwięcej z nich, zanim się zorientują. Potem puszczę klony do natarcia. One mają ich zajmować jak najdłużej – unikać ciosów, uciekać, prowokować… tak, żeby przeciwnicy nie odkryli zbyt szybko, że to tylko iluzje. W tym chaosie ty dostaniesz szansę na Hanzo.
Opis Nietypowa technika jak na klan Kaguya, bo umożliwiająca wyprowadzanie ataku na dystans. W tym celu użytkownik jutsu skupia chakrę na koniuszkach palców, by następnie podczas wymachu ręką, podczas którego wystrzelone zostają ostatnie paliczki u dłoni. Wszystkie pociski są wystrzelone w jednym kierunku po linii prostej. Mimo niewielkich rozmiarów są bardzo groźne, potrafią przeszyć ludzkie ciało. Ograniczeniem serii jest oczywiście liczba palców u dłoni, więc w jednym ataku można wystrzelić maksymalnie dziesięć pocisków. Po wykonaniu techniki w miejsce wystrzelonych kostek powstają natychmiast nowe, a skóra na palcach zostaje zasklepiona.
Mówił pewnym, choć stłumionym głosem, z powagą, ale i z tym charakterystycznym błyskiem w oku – mieszanką ekscytacji i pewności siebie, jaką często zdradzał w obliczu walki.
– Ty decydujesz, Gashi. – dodał po chwili ciszej, niemal szeptem, przekazując jej inicjatywę jako starszej stopniem. – Jeśli masz lepszy plan, zmienimy podejście. Ale jeśli nie… to zaczynamy teraz.
Dłoń Hikaito drgnęła, jakby tylko czekała na znak, by rozpocząć atak. W jego umyśle wszystko było już gotowe – szpikulce miały wystrzelić niczym grad kul z karabinu, a klony stać się zasłoną i przynętą. W tym czasie Gashi miała otworzyć drogę do Hanzo.
Czas naglił. Słowa modlitwy stawały się coraz głośniejsze, coraz bardziej intensywne, jakby coś miało się wydarzyć już za moment…
Ilość Chakry: 86%- 36% = 50% (jeżeli technika zostanie użyta)
Krótki wygląd: - Różowe włosy. - Czarne Haori przewiązane jedwabnym obi, tego samego koloru luźne spodnie oraz wysokie buty za kostkę. - Patrz avatar. - Po resztę zapraszam do kp.
Chłopak zdumiony swoją niekompetencją oraz zdziwiony niewypałem techniki nieoszczędził w myślach krytyki na swój temat. Jak mogłem tego nie przewidzieć! Ostatni raz używałem tej techniki ze 2 lata temu... do tej pory wzmocniłem się tak że teraz pewnie nie panuje nad wystrzałem! - Splunął na ziemię - Tak to jest jak się zapomina regularnie używać technik - no nic, chakra poszła na marne, na szczęście mam jeszcze asa w rękawie.... . Bladoskóry wojownik poczuł falę gorąca rozchodzącą się w klatce piersiowej, gdy świadomość porażki uderzyła w niego mocniej niż piasek pustyni. Dwa lata… i myślałem, że to wystarczy, żeby mój instynkt poprowadził technikę sam… Idiota. – zganił się w myślach, a zaraz potem na jego ustach pojawił się uśmiech, który wcale nie pasował do sytuacji. Zamiast strachu, coraz mocniej wypełniała go dziwna ekscytacja. W końcu po to żyli Kaguyowie – by walczyć na granicy życia i śmierci.
Rozejrzał się w okół, już wiedzą że klony są... klonami ale mogą się jeszcze przydać. Chociaż narazie nie ma czasu do stracenia, chwycił mocniej prawą ręką trzymany cały czas kościany wakizashi a lewą wyjął kunai. Klony w tym samym czasie biegły w stronę swojego oryginału i starały się z nim mieszać podczas starcia aby być może zmylić przeciwnika by otworzył się na atak. Hikaito za pomocą wymienionych wyżej broni zamierzał skontrować pierwszych napastników i łączyć to z Tsubaki no Mai który miał opanowany do perfekcji, by wyczekać odpowiedniej chwili do użycia swojej ostatecznej na dany moment techniki. Napastnicy ruszyli, zacieśniając pierścień. Krew Kaguyi zawrzała. Kroki – szybkie, zdecydowane – wypełniały mu uszy bardziej niż krzyki kultystów. Zaczął od prostych cięć, wachlarzem krótkich, precyzyjnych ruchów Tsubaki no Mai. Kość i metal zgrzytały o prymitywne bronie przeciwników, a każdy ruch ciała Hikaito był pełen rytmu – precyzyjny, niemal taneczny.
Brak, wykorzystujemy już wcześniej stworzony miecz
Dodatkowe+20 szybkość w pierwszej turze, +40 szybkość w kolejnych turach (w trakcie ataków)
Opis Drugi z tańców klanu Kaguya, bardziej przypominający ataki kenjutsu niż Yanagi no Mai. By rozpocząć Tsubaki no Mai potrzebny jest kościany miecz stworzony za pomocą Hokkotsu no Yaiba - standardowe bronie nie dadzą tak dobrego rezultatu. Cały taniec opiera się na zadawaniu szybkich i chaotycznych pchnięć skierowanych w przeciwnika. Praktycznie nie da się więc zaplanować ataku, by wszystkie ciosy były skierowane w głowę, klatkę piersiową czy inny wybrany punkt ciała. Użytkownik techniki skupiony jest na ofensywie, co przekłada się na jego szybkość, ale zaniedbuje aspekt obrony.
____________________________________________________________
Głównym jego celem było odciągnięcie wrogów ale zamierzał również od razu się nimi zająć. Według niego nikt kto poświęca życie kogoś innego i jeszcze trzyma go w niewoli nie zasługuje aby zarażać tą planetę swoją osobą. Największą uwagę przykuł więc domniemany przywódca organizacji. Więc czekał na okazję a gdy tylko taka się nadarzyła od razu przeszedł do wykonywania swojej najpotężniejszej techniki a raczej pięknego tańca Karamatsu no Mai. ____________________________________________________________
Dodatkowe+30 szybkość od pierwszej turze, +45 szybkość w drugiej turze, +60 szybkość w kolejnych turach (w trakcie ataków)
Opis Trzeci z tańców klanu Kaguya, będący rozwinięciem Yanagi no Mai. Również polega na tworzeniu ostrych kości w trakcie walki, przy czym jest ich znacznie więcej, bo aż czterdzieści. Ponadto, mogą one zostać wysunięte jako przedłużenia lub prostopadle do istniejących kości z dowolnych miejsc na ciele za wyjątkiem głowy. Długość kolców również ulega poprawie i może ona wynieść teraz sześćdziesiąt centymetrów. Sama ilość kościanych ostrzy czyni użytkownika Karamatsu no Mai niebezpiecznym w zwarciu, a wykorzystanie pełnego potencjału daje niemalże nietykalność. Ciosy lub nawet bronie miotane mogą zatrzymać się na kolcach. Walka tym tańcem jest usprawnieniem pierwowzoru, bazuje na zwinności, szybkich uderzeniach i kopnięciach wspieranych przez dużą ilość wysuwanych kolców. Do walki Karamatsu no Mai potrzeba przynajmniej dziesięciu wysuniętych kości.
____________________________________________________________Nie zasługujecie na ten świat. – pomyślał, a w tej samej chwili ciało zaczęło reagować samo. Skóra pękała, a spod niej wyrastały śmiercionośne kolce. Z ramion, łokci i żeber wystrzeliły ostre jak brzytwa wypusty. Ból był niczym znajome ukłucie – przyjemny w swej dzikości. Oczy chłopaka zaszły czernią, oddech spowolnił, a otoczenie jakby przycichło. Po krótkiej chwili ciszy Hikaito stał jak potwór na środku - przyjął pozycję do Karamatsu no Mai – tańca obrotowych kolców. Z impetem ruszył naprzód, a jego ciało stało się żywą bronią, maszyną do rozszarpywania. Klony rozpłynęły się w tej samej chwili, jakby oddając scenę prawdziwemu wojownikowi. Z zimnym spojrzeniem, w którym nie było już ani cienia wahania, chłopak skupił się na przywódcy. Widział go jak przez mgłę – wyższy, silniejszy, pewny swej przewagi. Hikaito szarżował prosto na niego, gotów przebić go na wylot. Każdy krok, każdy obrót ciała tworzył wir kościanych ostrzy, zdolny rozpruć każdego, kto spróbuje stanąć mu na drodze.
Nie był już tylko chłopakiem, który zawahał się w ciemności. Teraz wyglądał jak coś więcej – jak potwór, którego imię pamiętała pustynia. Syn Białego Demona.