Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Defrevin
Założyciel Forum
Posty: 2109
Rejestracja: 11 lut 2015, o 22:31

Siedziba władzy

Post autor: Defrevin »

0 x
Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Masaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Masaki »

Powrót do miasta, o ile w ogóle powrotem można nazwać ponowne zawitanie w progi, z których się pochodzi, ale nigdy nie widziało, przebiegał w dość nerwowej atmosferze. Hideyoshi nie był przyzwyczajony do takich metropolii. Ze względu na port handel kwitł, jak nigdzie indziej. Dziesiątki ludzi nieustannie przewijali się po szerokich ulicach miasta. Dwójka podróżników, takich jak oni, z łatwością mogła wtopić się w tłum. Nawet, jeśli dość nerwowo się rozglądali. Zupełnie, jak zwierzęta w nowym środowisku, które niekoniecznie musi być przyjazne. Mężczyzna, bo tak już kruczowłosego trzeba nazwać, poruszał się kilka metrów przed swoją towarzyszką. Zmęczenie obydwojga było jasno widoczne nawet po ich ubraniach. Wygniecione, trochę ubrudzone, okurzone. Nie mieli w tej chwili zbyt dużo przy sobie, a Hideyoshi miał nadzieję, że jego klan znajdzie trochę dobroci w swoim sercu żeby ich przygarnąć. Nie mieli innego wyjścia. Wcześniej nie okazali się bardzo wyrozumiali, aczkolwiek przez lata może niektóre rzeczy się zmieniły.
Nie wiedział do końca, gdzie znajduje się siedziba klanu, aczkolwiek łatwo można się było domyślić, że będzie w centrum. Z resztą jak to mówią: „Koniec języka za przewodnika”. Z pomocą kilku przechodniów łatwo było znaleźć największy gmach w tej metropolii. Robił wrażenie. Zwłaszcza na nich. „Dzikusach” z lasów kilka dni drogi stąd, którzy jedyne, co przez te wszystkie lata oglądali to drzewa i drewniane ściany małej chatki. Same piętrowe budynki mogły ich przytłaczać. Nie wspominając o pierwszym piętrze, które wykonane było z kamienia, którego nigdy wcześniej nie widział. Cała ta wizyta wymieszana była ekscytacją ze zdenerwowaniem. Wszystko, co poznawali w ostatnich dniach było nowe. Wcześniej słyszał o tym wszystkim tylko z ojcowskich opowieści. Akemi znosiła to trochę gorzej niż on. Obawiała się tego, że Ci bandyci będą i tutaj. Zabiorą ją. Dlatego przed wejściem przyszły Shinobi przytulił ją i delikatnie pocałował w czoło.
- Nie bój się. Tutaj będziesz bezpieczna. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, a taką mam nadzieję, to będziemy mieli nowy dom. Taki, gdzie nie będziesz się już musiała o nich martwić. Z resztą obiecałem Ci, że zajmę się tym problemem. Stanę się na tyle silny byś nigdy nie musiała patrzeć ze strachem za siebie. – uśmiechnął się, puszczając jej oczko. – No chodź, miejmy to z głowy. – przytaknęła ze słabym uśmiechem, podążając za nim, kiedy przekroczył wrota, skłaniając się lekko strażnikom na powitanie. Podszedł do recepcji ze swoją przyszywaną siostrą, uśmiechając się do pani za biurkiem.
- Witam, moja godność Soukike Masaki, chciałbym się widzieć z głową rodu Koseki. Powiedziano mi, że to może pomóc z moją sprawą... – zza koszuli wyciągnął mały, sześciokątny kryształ z wyrytym w środku imieniem oraz nazwiskiem: „Kouseki Hideki”. Tak właśnie nazywał się jego ojciec. Pełnoprawny członek tego rodu, który kiedyś musiał wynieść się z miasta by żyć w spokoju ze swoją żoną i nowo narodzonym dzieckiem. Jego synowi trudno było przebaczyć klanowi za takie potraktowanie jego matki, która niczym nie zawiniła, a jedynie tym, że nie została wysoko urodzona. W tym momencie, jednak nie ma innego wyjścia. Musi spróbować wejść w to życie, którego ojciec nigdy dla niego nie chciał. Miał nigdy nie podnosić miecza, a już miał dwoje ludzi na swoim koncie. Czego się nie robi dla tych kobiet. Spojrzał jeszcze przez ramię na swoją przybieraną siostrę, delikatnie się uśmiechając, by zaraz powrócić wzrokiem do recepcjonistki. Spoglądał dość wyczekująco.
No tato, oby ten kawałek kryształu naprawdę zdziałał takie cuda, o jakich mnie zapewniałeś. Jeśli nie, może być ze mną krucho... – powiedział do siebie w duchu, oczekując na odpowiedź.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Masaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Masaki »

Sprawy przybrały dość nieprzychylny obrót. Wyciągnięcie kryształu miało skutek kompletnie odwrotny do zamierzonego. Porozumiewawcze spojrzenie nie mogło umknąć uwadze Masakiego, ani tym bardziej fakt, że strażnik obrócił się w jego stronę z podejrzliwą miną. Trochę go to speszyło, mimowolnie zacisnął pięść, by za chwilę ją rozluźnić, kiedy się już bardziej opanował. Wziął głębszy wdech, przymykając na chwilę oczy.
No tato... Nie postarałeś się z tym zbytnio. A ja Cię zawsze tak słuchałem. Mam tylko nadzieję, że nie przysporzy mi to kłopotów... – jakby wsłuchując się w jego myśli, urzędnik nakreślił mu całą sytuację. Z jego punktu widzenia wyglądało to, jakby chcieli go jeszcze wkręcić w morderstwo własnego ojca. Nie mógł nie odwrócić się by spojrzeć na Akemi. Chyba podświadomie chciał się upewnić, że nic jej nie jest. Przecież reszta strażników mogła już pochwycić atmosferę i ją osaczyć. Dla niego taki scenariusz miał całkowicie sens. Pamiętajmy, że nie wychowywał się wśród niezliczonej rzeszy rówieśników. Każda interakcja ludzka była mu w jakiś sposób obca. Przez całe swoje życie spotkał pięć osób. Dwoje z nich to jego rodzice, inną dwójkę zabił, a ostatnią jest przyszywana siostra, która w tym wszystkim pewnie miała więcej doświadczenia niż on. Mimo wszystko to właśnie on prowadził tę rozmowę. Zdawał sobie sprawę z tego, że może najłatwiejszą opcją jest po prostu przyznanie się do własnego nazwiska. Całego rodowodu, aczkolwiek w obecnej sytuacji... Nie był do końca pewien, czy i to nie obróci się przeciwko niemu. Nie posądzał ojca o wierutne kłamstwo, aczkolwiek jego dotychczasowa rada się nie sprawdziła. Aktualnie pragnął by nikt, prócz głowy rodu, nie wiedział, że należy do tej rodziny. Nie czuł się z tym do końca swojo. Jednakże przyszła pora, żeby się jakoś z tego wszystkiego wykaraskać. Przedłużanie nie działało na jego korzyść. Nie chciał zwracać na siebie uwagi, więc pochylił się lekko do mężczyzny by nie podnosić zbytnio głosu.
- Tak, to prawda, że dopiero przybyłem do tej prowincji. Do tej pory mieszkałem kilka dni drogi stąd. Ten kryształ natomiast został mi powierzony przez poprzedniego właściciela, lecz ma pan rację w swoich zarzutach, że zostało to zrobione niedługo przed jego śmiercią. Myślę, że każdy znający się na kryształach tego rodu wie, iż taki przedmiot nie zostałby stworzony pod wymuszeniem. Zwłaszcza wytłoczenie czegoś w środku mogłoby się okazać szczególnie problematyczne. Według twórcy miał mi umożliwić spotkanie z liderem, gdyby zaszła taka potrzeba. Widzi pan tę dziewczynę? – skinął za siebie głową by skupić uwagę na Akemi, która nadal podziwiała wystrój wnętrza, jak małe dziecko, ze świecącymi oczami. Trudno się dziwić, jeśli dorastała w wiosce, a resztę dni spędziła z nim na odludziu. Na nim również to wszystko robiło wrażenie, ale nie mógł się w tej chwili dać ponieść fantazji. Miał tutaj sprawy do załatwienia. – To córka tego mężczyzny, którą obiecałem chronić i zadanie mam zamiar wykonać. A gdzie byłaby bezpieczniejsza, jeśli nie w siedzibie swojego własnego rodu? Dlatego też proszę o audiencję u przywódcy. Czy nie byłby zadowolony wiedząc, że ma kolejnego członka czystej krwi? Myślę, że zasługuje chociaż żeby o tym wiedzieć. Kto wie, może sam zadecyduje żeby udzielić nam audiencji? – odpowiedział z lekkim uśmiechem. Niektóre z tych słów ciężko przechodziły mu przez gardło. Nie chciał zaczynać swojej historii tutaj od kłamstwa, aczkolwiek prawda raczej wiele by mu nie wskórała skoro już byli do niego wrogo nastawieni. Starał się nie wykonywać żadnych pochopnych ruchów, mówić pewnie, bez większych zająknięć. Miał nadzieję wzbudzić ich zaufanie.
Przepraszam tato, ale świat najwyraźniej nie jest już tym, czym był za Twoich czasów. Będę honorował Twój ród, tylko w inny sposób niż tego chciałeś. Muszę ją obronić. – spojrzał raz jeszcze za siebie gdzie Akemi przeszła do fazy dotykania kolumn podtrzymujących wyższe kondygnacje i wszelakich innych przedmiotów.
Mam nadzieję, że postępuję słusznie...
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Masaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Masaki »

Masaki ustąpił kawałek na bok by urzędnik mógł spokojnie spojrzeć na dziewczynę za nimi. Miał bardzo wielką nadzieję, że w samym wyglądzie nie doszuka się jakichś nieprawidłowości. Wiedział, że członkowie rodu Koseki nie mają jakichś wybitnych cech szczególnych, aczkolwiek zawsze mógł być jakiś tajny, tyci element, o którym nie miał pojęcia. Na szczęście nie odrzucił ich od razu, a strażnik nie zaczął się z nim szarpać, więc wszystko zdawało się być na razie w porządku. Oczywiście wzrok, jakim obrzucił go starszy człowiek nie był przychylny, wręcz wyzywający, aczkolwiek i on nie ustąpił wpatrując się prosto w oczy rozmówcy. Nie mógł się teraz ugiąć, kiedy był tak blisko. Wierzył, że spotkanie z głową rodu pójdzie już o wiele łatwiej, niż samo dostanie się do niego.
- Akemi, jej imię to Akemi. – odpowiedział przez lekko zaciśnięte wargi. Uwaga o czystej krwi wyraźnie działała mu na nerwy. Nie wiedział czy to kwestia jego wychowania z daleka od cywilizacji, czy miało na to wpływ co innego, ale po prostu nie rozumiał całego szału na czystą krew. Na szczęście według niego było obejście tej reguły. Jednakże nie omieszkał obrzucić człowieka nieprzychylnym spojrzeniem. Zwłaszcza, kiedy wspomniał o nieprzychylnej sytuacji jego ojca. – Jest czystej krwi członkinią rodu Koseki. Małżeństwo jej ojca oraz matki zostało zawarte na terenach tej prowincji, więc na pewno jest to odnotowane w waszych archiwach. Sam poród mógł zostać zatuszowany, aczkolwiek matka była już w ciąży podczas ceremonii, jednak została urodzona na dalekich rubieżach. Jak rozumiem zapyta pan o powód takiej odległości. Otóż matka, Kasumi Noriko bo tak jej było na imię, nie należała do żadnego z waszych wielkich rodów szlacheckich. Pochodziła z dość prostej rodziny, aczkolwiek wiem, że kochała go jak żadna inna. – jego lekka irytacja była widoczna, chociaż urzędnik nie mógł raczej wiedzieć czy spowodowane to jest całym tym przedłużaniem, czy tym, co mówił. Oparł się na obu rękach, nachylając się bliżej osoby utrudniającej mu przejście dalej. Ostatni strażnik przy wrotach do nowego życia.
- Z tego, co słyszałem, to pan Kazuo z łatwością poradziłby sobie z jednym złodziejem, a zabójca raczej nie próbowałby się tam dostać przez główne wrota. Teraz... Niech pan pomyśli, co może być dla pana bardziej korzystne. Z jednej strony, owszem, może się okazać, że wpuścił pan przed oblicze głowy rodu dwóch prostaków, którzy w ogóle nie powinni się tam znaleźć. Pewnie obejdzie się z jakąś naganą, najwyżej zrzuceniem z tego wygodnego fotelu. Z drugiej strony, może się okazać, że bez większych problemów wpuścił pan dawno zagubioną członkinię rodu, którą szybko i bezbłędnie pan rozpoznał, co może skutkować nawet awansem. W ostatnim wypadku może się okazać, że Akemi rzeczywiście jest członkinią tego potężnego rodu, pewnie nawet dość wartościową, a na osobę, która tak nieprzychylnie na nią patrzy i wstrzymuje od należnej jej audiencji, może odebrać więcej niż ukochaną pozycję. Hmm..? – patrzył urzędnikowi prosto w oczy, bez strachu, ale bez nuty groźby. Było widać, że bardzo mu na tym zależy. Zaczął nawet delikatnie stukać palcami o blat ze zniecierpliwienia. – Na koniec, jeśli chodzi o mnie, to jestem przyjacielem rodziny. Poprzysięgałem bronić tej dziewczyny i działać w jej najlepszym interesie. To właśnie tutaj robię. Dbam o jej dobro, ponieważ w jej najlepszym interesie jest powrócić do swoich korzeni. Tutaj może się rozwijać oraz będzie bezpieczna od wszelakich zagrożeń. – przeniósł ciężar ciała na prawą nogę, opierając się jednocześnie na prawym łokciu tak, by mógł spojrzeć na schody, prowadzące na górne piętro. Zmierzył również strażnika wzrokiem. Robił wrażenie. Na swoim aktualnym poziomie doświadczenia na pewno nie dał by mu rady. Na wszelki wypadek rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu. Tak na wszelki wypadek, gdyby przyszło mu się tutaj wkradać na bardzo prywatną audiencję.

//Przepraszam, że tak późno, ale w piątek cały dzień mnie nie ma, sobotę ogarniałem studia i dopiero dzisiaj dałem radę się zebrać, chociaż jeszcze dużo pracy mam :P Później powinno być już regularnie.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Masaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Masaki »

Z początku Masakiemu wydawało się, że jego dialog zadziałał. Urzędnik poszukiwał czegoś w zwojach, co przed chłopakiem było całkowicie ukryte. Nie mógł i nie chciał też być aż tak wścibskim by zaglądać za biurko. To mogłoby mu tylko i wyłącznie napytać biedy, a wydawało mu się, że już teraz patrzą na niego dość nieprzychylnie. Nie wiedział czy to dlatego, że wyglądał, jak wyglądał, czy był ku temu inny powód, aczkolwiek pewnym było, że już od początku będzie mieć tutaj pod górkę. W końcu mężczyzna przemówił. Kruczowłosy już po pierwszych słowach wiedział, że się nie udało. Dostał reprymendę w spokojnym tonie. Chyba zbytnio pozwolił by jego mniemany intelekt wziął górę nad rozsądkiem. Najwyraźniej będzie musiał przyjąć jakąś inną taktykę by przekonać zarówno urzędnika, jak i strażnika.
- Ma Pan rację, proszę mi wybaczyć. Nie powinienem był tego mówić. – skłonił nawet lekko głowę w pokorze, ale nie mógł się spodziewać tego, co tamten miał dla niego w zanadrzu. Kiedy usłyszał o tym, że może wejść tylko Akemi zaczął wewnętrznie panikować. Nie znała całej sytuacji, nie wiedziała o jego planie. W takim obrocie wydarzeń to nie mogło się skończyć dobrze, albo przynajmniej tak, jak on by tego chciał. Zupełnie nie tak to sobie wszystko wyobrażał. Przyszedł tutaj zgodnie z zapewnieniami ojca, że uda się przemówić do głowy klanu z pomocą tego małego kryształka, a zaraz go jeszcze skażą pod jakimś paragrafem. W tym momencie nie mógł zrobić nic więcej, jak tylko patrzeć na strażnika odbierającego sekretną wiadomość. Odwrócił się w stronę dziewczyny by jakoś załagodzić jej reakcję. Nadal przyglądała się tej wielkiej strukturze architektonicznej, kiedy podszedł gwardzista. Była wyraźnie przestraszona, aczkolwiek pochyliła lekko głowę i podążyła za mężczyzną. Hideyoshi wiedział, że nie może tego tak zostawić. Jego mącenie nie może odbić się na niej. Musiał coś wymyślić i to szybko. Do głowy przyszło mu tylko jedno, co mógłby powiedzieć w tej sytuacji.
- Wróć na swoje prawowite miejsce panno Koseki Akemi. – powiedział z uśmiechem, kiedy akurat go mijała. Na jej twarzy od razu wymalowała się nuta zdziwienia. Wiedziała przecież, że to jego nazwisko, a nie jej. Masaki tymczasem cały czas spoglądał jej w oczy mając nadzieję, iż zrozumie jego przesłanie, jakkolwiek krótkie i mało istotne by ono było. Musiało takie być, jeśli cała historia ma się trzymać kupy. Pewnie wszystko byłoby o wiele prostsze gdyby po prostu przyznał się do swojego rodowodu, aczkolwiek to chciał zrobić przed samym liderem i nikim innym. Wtedy dziewczyna zrobiła coś, czego zupełnie się nie spodziewał. Podbiegła do niego, oplatając jego rękę swoimi oraz przyciskając się do niego.
- Skoro już udzielono mi audiencji, to chyba nie będziecie mieli państwo nic przeciwko, jeśli zabiorę ze sobą swojego najbardziej zaufanego doradcę, który działa w moim najlepszym interesie? Chciałabym, by ze mną tam był. – spoglądała na strażnika z dużą dozą determinacji w swoich fioletowych tęczówkach. Kurczowo wręcz trzymała się ręki Masakiego. Przez chwilę nie wiedział, jak zareagować, ponieważ naprawdę nie sądził, że wpadnie na coś takiego, ale cóż... Pozostało grać takimi kartami, jakie mu rozdano. Uśmiechnął się trochę skrępowany, drapiąc się lekko w tył głowy.
- Widzicie drodzy państwo, że nie chce mnie odstawić na bok... Może zatem rozważycie możliwość żebyśmy udali się tam razem? Obiecuję się całkowicie rozbroić, przeszukacie mnie przed wejściem. Naprawdę nie chcemy wyrządzić żadnej krzywdy panu Kazuo. Prosimy jedynie o krótką rozmowę. – spojrzał raz jeszcze na obu mężczyzn, już o wiele grzeczniej niż poprzednio. Wręcz błagalnie. Żeby uspokoić Akemi pogłaskał ją trochę po białych włosach, uśmiechając się oraz puszczając oczko.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Masaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Masaki »

Masaki spoglądał wyczekująco na urzędnika czując już, że może tym razem się udało. W między czasie Akemi nadal była kurczowo przytulona do jego lewej ręki. Jegomość nie zdawał się być zadowolony z całej tej sytuacji, pogładził brodę, ale nadal mogło się udać. Jeśli nie teraz, to kiedy? Mentalnie chyba oboje trzymali kciuki, chociaż dziewczyna nawet nie wiedziała za co. Była świadoma tylko tego, co jej powiedział, czyli że udają się do jego rodu by zapewnić jej ochronę. Wystarczającą by sytuacja, która wydarzyła się na dalekich rubieżach nigdy nie miała już miejsca. W kulminacyjnym momencie odezwał się, jednak, strażnik. Dość wulgarnie, co od razu spotkało się z nieprzychylnym wzrokiem kruczowłosego. Zacisnął nawet pięść, gdyż spodziewał się, że zaraz go po prostu stąd wyprowadzą, aczkolwiek tak się nie stało. Na nowo odezwała się osoba, z którą prowadził całą tę konwersację. Hideyoshi odetchnął głębiej, uspokajając nerwy, a jednocześnie zwracając się do starszego człowieka by wysłuchać jego słów. Było w nich słuchać pewną karcącą nutę dla wartownika, ale wszystko po tym było bardzo dobitnym stwierdzeniem, że nie ma żadnej możliwości by udali się tam razem.
Nie ma co... Naprawdę boją się o jego bezpieczeństwo. Najwyraźniej to wszystko nie pójdzie tak gładko, jak sobie to wyobrażałem. A ten kamyczek miał otworzyć przede mną wszelkie wrota. Chyba się trochę pozmieniało, co tato? – rzucił w myślach takie pytanie retoryczne w pustą przestrzeń, bo przecież kto miałby mu odpowiedzieć. Musiał raz jeszcze przemyśleć swoje opcje. Rozejrzał się po sali, a za nimi zdążyła się już zrobić całkiem duża kolejka. To tylko kwestia czasu jak ludzie zaczną podchodzić bliżej, chrząkać, zaglądać, ponaglać. Strażnik, jakkolwiek nieprzyjemny by nie był, nie będzie w stanie zapanować nad petentami tak łatwo. I tak już zrobili scenę, więc może lepiej nie przedłużać tej szopki, skoro i tak ich przejrzeli? Gdyby puścił tam samą Akemi, ta zaraz i tak wygadałaby prawdę bo z tego, co dało się zasłyszeć na szlaku, lider jest dość przerażający, kiedy tego chce. Masaki na chwilę skrył twarz w dłoni, oddychając głęboko by zdjąć ją naciągając sobie trochę skórę. Spojrzał na dziewczynę i poklepał ją po ramieniu.
- Dobra, puszczaj. Nic nam nie będzie. Nie obawiaj się. Ja to załatwię. – uśmiechnął się delikatnie, kiedy wypuściła ze swoich objęć jego rękę. Podszedł do urzędnika raz jeszcze, a przyrodnia siostra zaraz za nim, nie odstępując go na krok. – Widzę, że nie mam wyboru. Ma Pan rację. Kręciłem z tych, czy innych powodów by Akemi dostała benefity, które prawdopodobnie należne są mnie. Dokładnie. Ten klejnot należał do mojego ojca, nie do jej. Nazywam się Koseki Hideyoshi. Moją matką była Noriko. Najwyraźniej nie doceniłem waszych archiwów. Miałem nadzieję, że nie mieliście zapisanego imienia dziecka, które miało im się urodzić. Najwyraźniej się myliłem, ponieważ to właśnie to imię jest na tej kartce, którą przekazał Pan strażnikowi. Mogę się mylić, chociaż takie jest moje założenie. – obrzucił oboje wzrokiem, jakby ze sobą conajmniej konspirowali. – Myli się też pan co do naszego bycia ninja. Akemi nie ma takowych zdolności, ja tak, aczkolwiek nie są one w żadnym stopniu tak rozwinięte by zagrozić liderowi klanu. W tym celu też wracam. Chcę się szkolić w technikach mojego rodu, wzmocnić się. Wydawało się to najlepszym ku temu miejscem. – spojrzał jeszcze przepraszająco na dziewczynę, jako, że jej też nie powiedział całej prawdy. Był święcie przekonany, że tak będzie najlepiej. Może to jego wychowanie z dala od czynników ludzkich. Oparł się o blat obiema rękoma, by nachylić się do starszego mężczyzny.
- Więc... Czy mogę się teraz zobaczyć z panem Kazuo? W między czasie mam nadzieję, że zaopiekujecie się Akemi tak, jakby była członkinią klanu, jeśli mnie zaakceptujecie, a ja nie proszę o nic więcej...
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Masaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Masaki »

Skoro wszystkie karty zostały już wyłożone na stół nie pozostało nic innego, jak tylko czekać na decyzję szanownego urzędnika. Wiedział, że w tym momencie były tylko dwie możliwości. Albo mu tym razem uwierzy, skoro mówi samą prawdę, lub wyrzucą ich stąd na zbity pysk, jak każdego innego obdartusa. Na szczęście starszy jegomość delikatnie się uśmiechnął, ciężko wzdychając. Sytuacja oraz goście mogli być zdecydowanie męczący, a to może dopiero połowa dnia pracującego dla tej osoby. Raz jeszcze napisał coś na skrawku papieru, by podać to strażnikowi, a odebrać poprzednie. Gdy spojrzał na Masakiego z pogodnym wyrazem twarzy nie można powiedzieć. Mały kamień spadł mu z serca. Przeczuwał, że na jego kolejnych słowach się nie zawiedzie.
W istocie tak było. Zostało im wyjaśnione, co w istocie było w tajemniczej wiadomości. Prosty przekaz informacji. Można by się było spodziewać, że odbywa się to w inny sposób. Bardziej... Wyszukany, ale najwyraźniej jeśli jakiś sposób działa, to po co go zmieniać. Kruczowłosy spojrzał na Akemi by puścić jej oczko, kiedy było już pewnym, że dostaną się tam razem. – Mówiłem, że to załatwię. – szepnął z uśmiechem. Przeniósł uwagę na dwójkę z którą się do tej pory zmagał. Przytaknął urzędnikowi, gdy powiedział, że jego tajemnica jest bezpieczna wśród tych tu zgromadzonych. Zaraz spojrzał też na strażnika dość wyczekująco. Po jego poprzednim incydencie można się było od niego spodziewać wiele, aczkolwiek niekoniecznie tego, że aż tak sumiennie wykona swoje obowiązki. Z resztą... Czy do jego obowiązków w ogóle należy trzymanie języka za zębami w takich sytuacjach? Hideyoshi niekoniecznie ufał jego zapewnieniom, ale co mógł poradzić. Sprawy będą musiały potoczyć się swoim biegiem. Może będzie mógł na nie jakoś wpłynąć po wizycie u wielkiego wodza.
- Dziękuję wam obojgu i przepraszam za kłopot. Uwierzcie, że miałem swoje powody. Nadal mam. – zdecydowanie złagodniał. Zaledwie w kilka minut zdążył już przejść przez mały kalejdoskop swoich zachowań. Zanim ruszył za strażnikiem, odwrócił się jeszcze do starszego mężczyzny. – Czy mogę prosić tylko o zwrot klejnotu? To taka mała pamiątka. – poczekał chwilę z wyciągniętą dłonią. Jeśli otrzymał podarunek od ojca, od razu schował go w głębi swego ubrania, po czym pociągnął za sobą Akemi w górę schodów. W każdym wypadku miał zamiar podążać za wartownikiem do wskazanego miejsca. Szli spokojnym tempem aż do drzwi, przed którymi czekał kolejny strażnik. Jak na główną siedzibę rodu nie było ich tutaj zbyt wielu. Czyżby każdy potrafił zadbać tutaj sam o siebie? Ta myśl była równie absurdalna, co lekko przerażająca.
Akemi nic nie robiła sobie z powagi całej sytuacji. Nadal najbardziej fascynował ją wystrój wnętrz w tym wielkim budynku. Miejscami Masaki musiał ją ciągnąć za rękę by się nie zatrzymywała. Przed drzwiami mieli kilka sekund, dlatego kruczowłosy przyciągnął dziewczynę bardziej do siebie by zwrócić jej uwagę. – Teraz najważniejsza część. Po prostu rób to, co ja. Pozwól mi mówić, chyba, że Cię o coś zapyta, wtedy odpowiadaj prawdziwie. Jemu nie odważę się ściemniać. – pokiwała tylko głową w odpowiedzi. Razem przekroczyli próg biura. Było to dość duże pomieszczenie o wielu miejscach na przechowywanie zwojów, jak to można było się spodziewać. Chociaż najważniejszym elementem, górującym nad resztą, było solidne biurko za którym siedział lider klanu. Był z niego naprawdę wielki gość, sama postawa mogła już być zastraszająca, co zdawało się działać na dziewczynę. Poczuł, jak jej dłoń zaciska się mocniej wokół jego. Odwzajemnił się tym samym. Od razu głęboko się ukłonił, co za sekundę zrobiła i jego towarzyszka. Dopiero wtedy odważył się spojrzeć blondynowi w oczy.
- Witam, nazywam się Koseki Hideyoshi. Chciałem porozmawiać o potencjalnej możliwości powrócenia do mojego klanu. Nie interesują mnie jednak żadne sprawy sukcesyjne. Chciałbym się uczyć sztuk shinobi pod okiem współklanowców. Nie potrzebuję nawet tytułu, czy mojego prawowitego nazwiska. Zrobię dla klanu wszystko, a w zamian chciałbym jedynie prosić by dziewczyna, która jest ze mną również została przyjęta. By była bezpieczna za tymi murami. Naprawdę zrobię wszystko. – ukłonił się równie głęboko, co na początku czekając na decyzję Shirei-kana.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3680
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Siedziba władzy

Post autor: Asaka »

Chyba nie sądziła, że poczuje taką pustkę w sercu w momencie, gdy Shikarui w końcu wyruszy do Nawabari. Pewne rzeczy jednak musiały być zrobione, a choć nie wiedziała jakie to rzeczy i pytać wcale nie chciała, rozumiejąc dokładnie, że człowiek czasami potrzebuje czasu, by się przed kimś otworzyć, to kwestionować, ni trzymać go na siłę wcale nie chciała. Obiecał, że wróci – i tyle jej wystarczyło. Dziewczyna odprowadziła czarnowłosego aż do bram osady i wskazała mu odpowiedni kierunek do Nawabari. A później patrzyła za nim jeszcze przez chwilę, nim sama do domu wróciła. Przecież ona też miała rzeczy, które mają być zrobione. Jak na przykład raporty, o których przypominała jej macocha, a do których jakoś nie chciała się zebrać i teraz pluła sobie w brodę, że nie pisała ich od razu. Mogła to sobie jednak odkładać ile chciała i nie sprawiłoby to, że nagle ich ubędzie, albo, że ktoś zrobi to za nią. Nie. Wiedziała bardzo dobrze, że musi to zrobić. I równie dobrze… mogłaby teraz.
Spisanie tego, co robiła przez ostatni rok nie było łatwą sprawą. Między innymi dlatego, że ludzka pamięć lubiła płatać figle. Dobrze jednak było cofnąć się do tych wszystkich spraw, przeanalizować je teraz na chłodno, wyciągnąć wnioski… A wbrew pozorom ona je wyciągała. Spisanie wszystkiego zajęło mnóstwo czasu, też dlatego, że ze dwa raporty musiała przepisać, przez swoje gryzmołowate skreślenia, ale w końcu wszystko się udało. I nauczona tym, że zwlekanie nie popłaca, zamierzała czekać ze złożeniem ich do końca świata. Jeszcze tego samego dnia pojawiła się w Siedzibie Władzy, by po przedstawieniu się, złożyć w recepcji plik kartek, składający się na raporty o jej poczynaniach podczas rocznej nieobecności.
I szczerze mówiąc, to myślała, że na tym będzie koniec.
Jakież więc było jej zdziwienie, gdy następnego dnia ojciec poinformował ją, że ma się stawić w Siedzibie Władzy raz jeszcze, bo głowa rodu chce ją widzieć.
Szczerze? Sądziła, że coś przeskrobała, tylko jakoś nie mogła sobie przypomnieć co takiego zrobiła, bo ostatnimi czasy była przykładną obywatelką i przedstawicielką rodu, nie wykręcała żadnych numerów i prawdę mówiąc nawet nie planowała niczego nowego wywinąć. To był ten moment, w którym chyba człowiek w końcu prosto stwierdza: wyrosłem z tego. Wyrosła i Asaka.
Wiedziała natomiast, że lider nie będzie czekać w nieskończoność i mogłoby to pogorszyć sprawę, więc… chciała czy nie, bardzo prędko zerwała się z domu i pognała do siedziby. Strażnicy nie robili jej problemów, chyba nawet byli zdziwieni, że tak prędko wpadła do budynku.
- Koseki Asaka – ukłoniła się mężczyźnie będącemu w recepcji dokładnie tak samo, jak poprzedniego dnia. - Dostałam wiadomość, że Shirei-kan mnie oczekuje.
Nigdy tutaj nie była, przynajmniej nie przypominała sobie, by wychodziła gdzieś poza recepcję właśnie, więc liczyła na to, że urzędnik pokieruje ją, dokąd ma się udać. Ewentualnie wyśle z nią jakiegoś strażnika, by zaprowadzić ją do gabinetu Shirei-kana, żeby nie kręciła się bez sensu po siedzibie. Gdy już taką informację dostała, ruszyła we wskazanym kierunku sama, albo w towarzystwie – pokonując kawałek korytarza, schody na piętro i kolejny korytarz, by zatrzymać się przed drzwiami gabinetu, których strzegł ochroniarz. Zapukała sama (bądź zrobił to ktoś, kogo wysłano wraz z nią) i weszła tylko, jeżeli została poproszona do środka, kłaniając się nisko przed liderem, chcąc okazać mu szacunek.
- Koseki Asaka – przedstawiła mu się, choć całkiem możliwe, że nie było to konieczne. Tak czy siak wypadało poinformować kim się jest. - Chciałeś mnie widzieć, Shirei-kan – dodała, podając powód swojej wizyty tutaj (który zresztą pewnie też znał) i wyprostowała się, gotowa przyjąć na głowę ewentualne gromy. Tylko za co?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
ODPOWIEDZ

Wróć do „Seiyama (Osada Rodu Kōseki)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość