Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Kompetencja, czy nie, można było się tutaj kłócić kto ma rację i zasoby aby tak na prawdę taką akcję przeprowadzić, a kto nie. Wiadomym było, że Toshiro podlegał rodowi Kosekich i był brany pod uwagę jako normalny shinobi. Jednak jego ranga była tą najniższą z możliwych, więc nie był to najmądrzejszy ruch wysłania pojedynczego żołnierza, który swoją drogą na wojnie nie był, do ogarnięcia czwórki innych, którzy te doświadczenie bojowe już na pewno posiadali, ponieważ wszyscy z frontu tutaj przybyli wraz z rannymi. Nie mniej jednak czy tego chciał czy nie chciał Nishiyama został już mimowolnie oddelegowany do tego zadania. Rannych zabrano w kierunku szpitala, zaś reszta oddziału wzięła na przesłuchanie dwójkę Yamanaków i nieprzytomnego Hyugę.
Nie pozostało mu w takim razie nic innego jak po prostu ruszyć w kierunku, w którym udali się zbiegowie. Po wdrapaniu się na dach aktywował swoje doujutsu, które już wcześniej przydało mu się gdy walczył nad rzeką z kobietą. Doskonale wiedział, że dzięki niemu mógł dostrzec więcej, znacznie więcej. Nawet chakrę przeciwników i to właśnie na tym się skupiał, aby dostrzec skupiska bladoniebieskiej energii. Niestety w pewnym momencie dachy się skończyły, a po drodze nic nie dostrzegł. Przeklął się w myślach, że nie ruszył z nimi od razu. Po części kapitan miał rację, że ich nie śledził i teraz zgubił zupełnie ich ślad. Niestety każdy w życiu popełnia błędy. Mniejsze, czy większe, jednak mające znaczący wpływ czy to na nas, czy to na innych ludzi dookoła. Na nieszczęście czarnowłosego jego zła decyzja mogła zaważyć na życiu lub zdrowiu innych ludzi. Nie miał pojęcia do czego byli zdolni Yamanaka jak i Hyuga, których w tym momencie ścigał. Mimo tego miał nadzieję odnaleźć ich jak najszybciej. Swoim wzrokiem szukał większych skupisk ludzi, czy też jakichś źródeł chakry. Najpewniej trzech, ponieważ ostatni shinobi wyruszył z opóźnieniem i raczej nie będzie się wdawać w bezpośrednią konfrontację, a raczej postara się zaatakować dopiero z zaskoczenia.
Jeśli nic do tej pory nie dostrzegł, to mógł zdać się tylko na instynkt... I ewentualnie szczęście, bo z miejsca, którego patrzył było wiele ścieżek, którymi mogli udać się poszukiwani. Wydawało mu się, że kobieta nie będzie chciała raczej opuścić miasta, ponieważ gdyby strażnicy zobaczyli, że ktoś ucieka, to raczej nie stali by bezczynnie przyglądając się całej sytuacji. Jedynymi rozsądnymi opcjami było albo próba wtopienia się w tłum tam gdzie było najwięcej ludzi, albo udanie się na jakieś bardziej otwarte przestrzenie, które oferowało wiele kryjówek, czyli park. Oczywiście Toshiro znał to miasto, pytanie jednak czy tak samo znała je kobieta, która uciekała? Raczej nie, więc pewnie uderzała w to co pewne, czyli pobiegła tam gdzie widziała najwięcej ludzi. Zatem gdyby zdarzyło się tak, że nie dostrzeże nic, to idzie tam gdzie jest najwięcej ludzi. Oczywiście jeśli to możliwe, to porusza się dalej po dachach, tak aby mieć widok na wszystko z góry.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Złoto oka dziewczyna o zielonych do pasa włosach a także szczupłej talii skierowała się w kierunku ludzi będących nie daleko budynku. Wiedząc jak bardzo na nią staruszek liczy mogła poświęcić trochę czasu na konwersację z osobami trzecimi, którzy nie tylko pracują i ścierają za to pot z czoła, gdzie muskuły aż przebijały się przez jego koszulkę. Aż zrobiła się czerwona na polikach w momencie zauważenia młodego jurnego mężczyzny, który najwyraźniej był bardzo mocno zajęty. Shidia poprawiła część bluzki, która się jej częściowo podwinęła po czym oficjalnie zaszła na drugą część budynku po czym weszła po schodach jakby na zewnątrz. Spojrzała na drzwi. Ścisnęła dłoń w pięść i nieco przysunęła dłoń do drzwi, dwa mocne głębokie wdechy po czym uderzyła w nie dokładnie trzy razy. Średnie uderzenia w drzwi mogły pomóc nie tylko w dotarciu do nich ale także czekała z cierpliwością. Patrzyła na obrazek, który nakreślił jej dziadek. Staruch w moim wieku, poznasz go po koziej bródce zawiniętej w warkocz Shi spojrzała na drzwi czekając dalej na jakąkolwiek reakcję. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała się zrehabilitować inaczej. Chodź wszystko działo się dosyć szybko. Sama Shidia spojrzała po raz ostatni na drzwi. Chciała jeszcze raz uderzyć w drzwi nie jeden raz. Jednak się powstrzymała. Spojrzała w kierunku umięśnionych człowieków. Wiedziała, że jak dojdzie do tego, że nikogo nie było w pomieszczeniu postanowi zejść na dół w celu zapytania się o człowieka, który ma swoją pracownię w miejscu gdzie ona po prostu stała i czekała na jakąkolwiek reakcję. Westchnęła a jej brzuch wołał o pomstę do nieba. Chwyciła dłonią o balustradę i spojrzała na nich. Jednocześnie wiedziała jak bardzo będzie musiała poprosić o pomoc.. Jeśli nie usłyszała by odzewu wtedy ona sama schodzi ze schodów i kieruje się w ich kierunku. Spojrzeć po prostu na nich po czym wyciągnąć kartkę na której był autoportret mężczyzny, którego potrzebowała coraz bardziej. Spojrzała na muskularnych facetów i odwróciła się na pięcie ponownie i delikatnie na nowo stuknęła w drzwi aby móc znaleźć odpowiedniego człowieka. Była bardziej zestresowana jak nigdy w życiu. Wzięła wdech piersią. I spojrzała na drzwi w oczekiwaniu.
Jednakże Shi podjęła decyzję. Zeszła schodami na dół i po raz kolejny wyciągnęła zwój. Podeszła do umięśnionego mężczyzny po czym wzięła wdech. Przepraszam bardzo czy znacie może tego mężczyznę?Wyciągnęła przed siebie zwój na którym był portret mężczyzny, który mieszkał a raczej powinien być w swojej pracowni ale najwyraźniej diabli go wzięli. Potrzebuję się z nim pilnie skontaktować.. Jej złote oczy spiorunowały oczy mocno zbudowanego mężczyzny, który najwyraźniej będzie mógł jej jakoś pomóc? Nie chciała gdybać. Aczkolwiek wiedziała, że w tym momencie wszystko może się przelać na jedną talię kart i to nie ważne jakiego koloru. Ważne aby wszystko zadziałało tak jak powinno być. Zawsze może dodatkowo pomóc za odpowiednią dawkę informacji. Bez Farb nie wyruszy do domu. Nie ma takiej opcji. Czekała na informacje jak na szpilkach. Na pewno oni muszą coś wiedzieć na temat tego starca.
Widok męskich naprężonych muskułów i potu zbierającego się z ich opalonej skóry chodź Shi nie zapomniała po co tutaj przyszła to jednak musiała się jakoś zebrać w sobie. Widok jak mężczyzna zbierał rzeczy i układał na wózek nie wątpliwie ją zaskoczył. Jednak ta sytuacja była nieco inna od pozostałych. To czego dziewczę później dowiedziało było kolejnym ciosem, który jedynie kulminowało się nader bardzo. Shi po usłyszeniu jednego zdania aż się rozchmurzyła ale nie do końca jakby się to wydawało. - Dzień dobry.. Ja. Jestem tu ponieważ przyszłam po farby do map. Przysłał mnie Karashima Jin, podobno zlega z zapłatą zaś pana dziadek zalegał z towarem.. Czy jest jakaś szansa aby zrobić utarg ? - Spojrzała na mężczyznę przeczuwała, że to co dalej powie...
Aż dłonią zatkała usta zaś oczy nieco zrobiły się większe. - Moje kondolencje. Ja nie wiedziałam..um. Czy.. - Shi aż z wrażenia zatkało. Nie wiedziała co dalej powiedzieć a przede wszystkim jak zareagować. Słysząc jego słowa, że pogrzeb odbył się wczoraj aż samą Shidię przeszły dreszcze. Jego głos stał się gorzki pełen nie przyjemności. Odniosła wrażenie, że jeszcze chwila a wygarnie samej zielonowłosej. - Największe wyrazy współczucia. Musiał pan być z nim bardzo zżyty. Rozumiem, że będzie pan teraz sprzątał jego dobytek. Czy mogłabym jakoś panu pomóc ? - Empatia. To można było teraz wyczytać z Shi twarzy. Była bardzo empatyczna i wiedziała w jaki sposób się zachować aby drugiej osobie się nie narazić. Może jednak nie potrzebnie powiedziała wszystko z buta nim ten się wygadał ? Jak ma się obecnie zachować. Schowała zwój z podobizną starca. Złote oczy spotkały się z oczami mężczyzny. W trakcie rozmowy chciała patrzeć prosto w oczy nie uciekać.. Aby ten nie zrozumiał jej źle. Chciała dobrze.. chyba nawet aż za ?
Wzięła wdech pełną piersią. - Tak jak wspomniałam potrzebuję farb do map.. Nie takich zwykłych. Potrzeba mi takich z najwyższej półki. O najgłębszych barwach i najlepszej trwałości. czuła się źle aż za bardzo mówiąc co ona potrzebuje kiedy on był w żałobie. Mentalnie czuła się fatalnie. Dostała polecenie i musiała go wykonać..
Shidia aż oniemiała stała jak słup soli i czekała na jakąkolwiek reakcję chodź czując, że każde zdanie wypowiedziane następne będzie jedynie czymś w rodzaju godzenia siebie samego prosto już w zranione serce. Czuła jak tak bardzo zakłopotana a jednocześnie było nie wybaczalnie głupio mówiąc o sytuacji jaka była z Jin'em. Shidia musiała się jakoś zrehabilitować aczkolwiek nie wiedziała jak, ponieważ całą swoją kłopotliwość i zdziwienie przelała w słowa, które z impetem wyszły z jej ust. Mężczyzna spróbował jakoś ta sytuację załagodzić aczkolwiek nie wychodziło to zbytnio najlepiej. Czując jego zakłopotanie aż uderzyła się lekko otwartą dłonią w brzuch na znak dla samej siebie do ogarnięcia się po czym mężczyzna zaczął wypowiadać serię słów, które nie miały żadnego znaczenia. Widziała jak jego twarz zmienia stany chodź okoliczności go w pełni usprawiedliwiały to jednak jego pochmurność zaatakowała samą Shidię. Na ofertę z jej strony kiedy wyskoczyła z pomocą wyniesienie mężczyzna złapał się za swoją rudość, chodź atmosfera nadal była taka sama jak wcześniej to będzie musiała o wszystkim samego Jin'a poinformować. Starzec zapewne się już nie cierpliwi. Nie miała najnowszych informacji z ręki więc i ona sama była w pewnym sensie usprawiedliwiona. Kiwała na znak głową kiedy dostał on Shi kolejne informacje na temat farb. Kiedy ostatecznie mężczyzna stwierdził, że jego dziadka księgi rachunkowe są w wozie i chodź nie trwało długo szukanie ich to jednak Shi miała już tylko pół uśmiech panujący na jej twarzy. Po odnalezieniu w spisie Jin'a Shi ulżyło na sercu. Sakwę z pieniędzmi od Jin'a ciążyła powoli w torbie. Po słowach mężczyzny dziewczę odczekało jeszcze chwilę po czym widok jego skocznego w kierunku Wozu i chodź wydawało się iż minuty będą długie ten jednak znalazł paczkę i chodź po rozwinięciu okazała się ona drewnianą skrzyneczką zamykaną na łańcuch. Po otworzeniu, oczom duetu ukazały się dziesiątki niewielkich buteleczek zawierających różnokolorowe substancje. Żółte, czerwone, niebieskie i czarne. Wszystko w głębokich i pełnych połysku barwach tak jak oczekiwał jin.. - One są prze piękne. Chodź bardzo panu współczuje utraty najbliższej osoby, która dawała panu uśmiech każdego dnia. A farby są cudowne. Bardzo panu dziękuję. - zamknęła wszystko z dokładnością co do joty. Aby wszystko się zgadzało. Sprawdziła sobie czy farby odpowiednio są ułożone i czy są bezpiecznie zapakowane. Kiedy ogarnęła sobie wszystko ruszyła w kierunku powrotnym. Ujęła w dłoniach mocno skrzyneczkę z Farbami po czym udała się z powrotem w kierunku Jin'a. Chodź przed odejściem rzekła dodatkowo. - Życzę Panu Miłego jak i Spokojnego dnia a także tego aby pan zawsze był tak samo jak teraz uśmiechnięty. Niech dziadek wie, że ma Idealnego Wnuka, który mu pomaga. Pan ma go nie tylko w głowie jako myśli ale także w sercu. Jeszcze raz dziękuję za farby i miłego dnia. - Po czym oddaliła się w kierunku domostwa Jin'a. Minęło sporo czasu nim doszła do miejsca z którego ówcześnie wyszła w celu wykonania zadania. Teraz miała przy sobie skrzynkę z farbami po czym ponownie zapukała w frontowe drzwi w celu poczekania i zobaczenia jeszcze raz Jin'a w drzwiach a także o poinformowaniu go także o śmierci mężczyzny. Gdyby jin otworzył drzwi po dłuższym czasie to weszła do pomieszczenia ze skrzyneczką. - Mam to co pan bardzo chciał. Ale przynoszę także złe i jednocześnie smutne wieści.. - jej słowa były pełne smutku i pełne rozpaczy.
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
Problem z transportem był łatwy dość do rozwiązania, pytanie tylko w którym kierunku zdecyduje się pójść Inoshi. Zeskoczył na ziemię jednym płynnym ruchem i czekał na odpowiedź. Nie podpowiadał wiele podczas wymienianych wad oraz zalet, ponieważ wierzył, że to jej osobista decyzja. Zmierzenie się z czymś zupełnie obcym podczas śpieszenia się na wesele mogło być przerażające. Ostatecznie zgodziła się na to pod warunkiem spętania koni razem. - Można tak zrobić, poza wioską wskoczysz na mojego konia i pokażę podstawy. Nie chcemy tutaj przyciągać uwagi. Szybko wszystko załapiesz i będziesz mogła jeździć sama, nie jest to trudne. Bez tego raczej wolałbym nie rozpędzać się za bardzo. Powiedział sięgając do dodatkowej pięciometrowej liny przy jednym z wierzchowców wpierw głaskając zwierzę po głowie. - Też jego pogłaskaj, dobrze stworzyć z nimi jakąś więź przed jazdą. Niektóre mają paskudne charaktery i uspakajają się przy tylko śpiewaniu im piosenki tak słyszałem. Dorzucił mała ciekawostkę podczas splątywania ich razem i powiedział wraz z pokazem jak wskoczyć na konia. Wszelakie podstawy jak trzymanie się głównie naszymi biodrami, jak poganiać konia... Można tak wymieniać każdą potrzebną rzecz dla jeźdźca. Podczas opowiadania powoli ruszyli w kierunku północnym, a Inoshi wspomniała, że jest coś jeszcze. Tylko porozmawiają o tym na miejscu. Czy takie coś ma najmniejszy sens mówienia? Najwyżej, aby drugą osobę wkurwić. Zaczęłaś to kończ, ale niektórzy zupełnie nie znają tej zasady, a szkoda. - Boisz się, że ktoś podsłucha na tej pustej przestrzeni? Hikari zażartował sobie wpierw. - Mimo to zaczynając wypada przejść do sedna zamiast kazać komuś rozmyślać. Powiedział dość spokojnym głosem, bo nie zależało mu na tym aż tak koniecznie aby wylewała z siebie obecnie dręczące ją problemy. Uważał, że jest to lekki brak kultury z jej strony i może zostać źle przyjęte wśród ludzi. Jej wola kiedy wspomni i dopiero wtedy jego umysł zacznie główkować nad tym wszystkim, szkoda tracić energii i sił na zupełnie niewiadome. Przechodząc przez bramę zdali konie oraz od razu skierowali się w kierunku centrum. Nie posiadali zbyt wiele czasu, więc szukali wpierw drogi do centrum gdzie mogli się zorientować jak się kierować dalej. Dodatkowo potrzebują miejsca na przebranie się i wyszykowanie, więc jakikolwiek hotel z miejscem do kąpieli oraz wolnymi pokojami najłatwiej znaleźć na głównej ulicy. Było to tylko kwestią najwyżej minut, a znaleźli odpowiednie lokum. - No to o czym chciałaś porozmawiać? Zapytał się tylko jeżeli nie wyjaśniono tego podczas podróży szukając odpowiednich numerków na drzwiach pokoi. Po wyjaśnieniu sprawy udał się najpierw umyć, potem wysuszyć i ubrać już w strój na wesele. Było to kimono z białą górą i granatowym dołem zaczynającym się od miejsca paska. Czarne okrycie wierzchnie idealnie z wszystkim kontrastowało tym bardziej, że miał też takie rękawiczki z złotymi zdobieniami. Gotowy czekał przed wejściem, bo tak się umówili. Hikari będzie zdecydowanie tym pierwszym, a dzięki temu będzie mógł poobserwować trochę jak żyje miasto.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
Dzisiejszego wieczora Hikari był wyjątkowo nerwowy. Sama wiadomość o Antykreatorze wywołała w nim emocje od dawna ukryte. Nie wiedział również czemu Shikarui'a słowa zapewniające wsparcie Inoshi również go irytowało. Może powoli już wszystko? Ostatecznie takie słowa przy nauczycielu kogoś oraz zachowanie jest delikatnie nie taktowne. To on powinien być pierwszą osobą do której się zgłosi w przypadku problemów do rozwiązania, jakby nie mogła sobie z kimś lub czymś poradzić. Oczywiście podał rękę skoro druga strona się na to zdecydowała, osobiście zazwyczaj stosował taką formę powitania i pożegnania zamiast tych wszystkich ukłonów. Oczywiście zaproszenie przyjął z uśmiechem i nie pokazał wewnętrznego kotła, dopiero po wyjściu powiedział parę słów. - Tylko pamiętaj, że przed Shikarui'em mam pierwszeństwo w kolejce z załatwianiem problemów. Po prostu alkohol sprawił, że musiał przelać swoje myśli w słowa. Ostatecznie nie było to raczej nic złego, wręcz chyba przeciwnie. Mówił to z lekko wydawało się zazdrosnymi kluskami w mordzie, chociaż to ciężko powiedzieć. Spojrzał się w niebo idąc do przodu, popatrzył na gwiazdy i ponownie udał się w otchłań swojego umysłu tym razem zupełnie zmieniając kierunek. Co powinien zrobić pierwsze po powrocie? Zorientować się w sytuacji jaka jest w wiosce, to jest najważniejsze. W zależności od wszystkiego warto byłoby poinformować wstępnie jakoś liderkę Sanjin, mogłaby ponownie wysłać jego ojca na spotkanie. Dawno się nie widzieli, a mieli skontaktować w przyszłym czasie. Należał do jej sakki i chciał połączyć szczepy, z pewnością się pojawi. Muszą porozmawiać bardzo poważnie, czas plany powoli zacząć zamieniać w rzeczywistość. Z tego mało co nie wpadł w jakiś niski płot, który był po drodze. Ostatecznie trafili do Ryokanu w którym zostawili wszystkie swoje rzeczy. Przy rozstaniu do osobnych pokoi należało się pożegnać. - Dobranoc, postaraj się wstać wcześnie. Chciałbym wyruszyć kiedy to tylko możliwe. Nie było w tym już emocji, a zmęczenie. Takie prawdziwe zmęczenie, które złapało go z przekroczeniem progu tego budynku. Sen przyszedł raptownie, tylko dotknął głową poduszki. Wstał jakoś blisko dziewiątej, nigdy długo nie spał. Wciąż czuł trochę w sobie alkoholu, ale ciało było gotowe do ruchu około dziewiątej kiedy poszedł się umyć z trudów nocy. Po powrocie szybko przygotował do wyjścia i poszedł zjeść jakieś śniadanie podczas czekania. Nic więcej mu nie zostało. Westchnął w duchu nie mając dzisiaj w sobie aż takiej energii do działania.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
Oczywiście może wymagał niemożliwego, ale Inoshi od długiego czasu wiedziała jak zależy Hikariemu wyruszyć z powrotem do Yusetsu. Obecnie powoli jego cierpliwość była nadwyrężana, nie mając co robić zaczął sobie pić powoli piwo i zamówił jedzenie na podróż. Mógł jej dać czas na spożycie ciepłego posiłku, nie być takim okrutnym, ale czuł wewnętrzną irytację, która zwiększyła się widząc lenistwo uczennicy jak już się raczyła zjawić. - Ohayo, ohay. Ruszajmy się zanim zacznę żałować, że czekałem. Prosiłem abyś możliwie wcześnie wstała, wszystko już dawno przygotowałem. Nie kłamał, pozostało tylko odebrać koniki z stajni i wracać do siebie. Natychmiast wstał od stołu i zapłacił otwarty rachunek, nie dopijał nawet kufla. Połowę dnia zmarnowali patrząc na słońce na zewnątrz. No pięknie, już więcej minut nie mają. Była to główna ulica więc nie mógł powiedzieć wszystkich informacji. - Nie mogłem zatrzymać wojny u ciebie, ale tutaj wciąż mam jakąś szansę. Chciałbym abyśmy się trochę pośpieszyli. Zamknął na chwilę oczy próbując się zrelaksować i zaciskał rozluźniając pięść. Nie przynosiło to żadnych efektów, zazwyczaj potrafił się wyłączyć od emocji, a gdy zagrożone jest jego marzenie chodzi obecnie w nerwach wiedząc jak bezradny jest siedząc w Daishi. To właśnie było sednem jego wewnętrznego problemu, czuł się na tyle silny, aby mieć jakikolwiek wpływ na dalsze wydarzenia. Chociaż tutaj musi być na miejscu, w centrum wszystkiego i zabłysnąć. Dochodząc do stajni było już luźniej, Terumi wybrał moment kiedy nikt nie mógł ich usłyszeć. - Mój lider zapowiedział już wojnę, stara się zebrać wystarczające siły do zniszczenia drugiej gałęzi. Obawiam się, że jest na tyle szalony, aby przyjąć pomoc nawet od istot z yomi, a w przypadku osoby o której mówiliśmy ostatnio wiele się to nie różni. - Wypuścił z siebie powietrze. - Nie mogę do tego dopuścić. Chcę się dostać tam jak najszybciej, zobaczyć jak bardzo sprawy posunęły się do przodu i ile mam jeszcze czasu. Jak tak myślę to już mnie przytłacza ilość rzeczy do wykonania. Przez chwilę z wszystkiego się zaśmiał, a potem przyjął ponownie postawę bez jakichkolwiek emocji. To była tylko maska założona na twarz. Dotarli do miejsca, gdzie mogli odebrać swoje wierzchowce. Miał nadzieję, że Inoshi po tygodniu dawała sobie radę już samodzielnie. Ciekawe czy bolały ją biodra jak jego po pierwszy razie, ale miała o wiele lepiej przygotowane ciało do takich obciążeń. Posiadał wtedy sześć lat jak go ojciec "szkolił"? Może... Po spakowaniu się wyruszyli w stronę szlaku transportowego, gdzie będzie można porozmawiać spokojniej.