Katakuri ze swoją naprędce zorganizowaną grupa uderzeniową złożoną z wieśniaków stwierdziła że posiada 2 łuczników, dwóch toporników z tego jeden posiadał jakąś chyba broń, o co postanowiła go oczywiście zapytać, i jednego mężczyznę nożownika zdolnego się skradać. Zdecydowała że odda mu 5 noży co też zaraz zrobiła. Maszerowali do swojego celu w milczeniu bez przesadnej radości co było dosyć zrozumiałe. Miejscowi bali się że zginą, a do tego nie mieli żadnego sposoby by się bronić przed ognistymi technikami dowódcy sekty. Na szczęście pani szermierz była z nimi i nie wątpiła w to że da radę się z nim uporać. Dotarwszy pod klasztor ze smutkiem stwierdziła jednak że ścigani już są na miejscu. Fakt że nie było dumy od ognia, ale to wcale nie znaczy że już nie pozabijali obsady klasztoru i nie odpoczywają, lub nie przerabiają go na jakieś sanktuarium innego boga. Możliwości było mnóstwo więc nie można było niestety cieszyć się zbyt wcześnie.
Szereg myśli który wleciał dziewczynie do głowy przyniósł dosyć dobry plan. Odchrząknęła i zwróciła się do swoich chwilowych towarzyszy i towarzyszek broni.
Słuchajcie plan jest taki. Ja i Harruchi zakradniemy się i obadamy sytuację, a następnie natychmiast wrócimy uzgodnić dokładną strategię. Gdyby jednak coś się stało, i rozgorzała walka, podejrzewam że wtedy się zorientujecie, Tohaku, Kensaku, wbiegniecie frontalnie i natychmiast pobiegniecie odwrócić uwagę pachołków wodza. Wasza dwójka dziewczyny ma wślizgnąć się chwilę za nimi i wesprzeć ich strzelając z łuku. Pamiętajcie nie ryzykujcie za bardzo, macie tylko odwrócić ich uwagę. Gdy nie będzie nikogo żywego w zasięgu wzroku biegnijcie do klasztoru ewakuować mnichów. Ja sobie z Harruchim poradzimy z wodzem. Zrozumiano? Gdy otrzymała pozytywną odpowiedź wdrożyła plan w życie.
Ukryty tekst