Dolina Zimy

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dolina Zimy

Post autor: Shikarui »

Tak jak wcześniej jeszcze śnieg go oszczędził, tak teraz był naprawdę wszędzie- pod jego rękawami, pod kołnierzem, gdzieś w granicach jego obojczyków, dostawał się do butów, chociaż z tym szło mu najgorzej - wyżej wiązane obuwie, w które wciśnięte były nogawki, nie tak łatwo było pokonać, skoro sprytny nosiciel zawiązał je całkiem mocno, żeby dobrze trzymały kostki podczas tych wszystkich nie-przygód. O takich jak ta tutaj. Biel zwyciężyła czerń! Jeszcze gdyby Asaka rzeczywiście była aniołkiem i gdyby była taka dobra i kochana, nic tylko krzyczeć, że jasność naprawdę zwyciężyła, to już ten dzień! Dzień, w którym dobro w końcu było górą. Było, oj bardzo dosłownie - jego własne dobro, ślęczące nad nim. Kilka słówek dalej, kilka szeptów więcej i okazać się może, że kilka jego grzechów na pewno ulegnie rozgrzeszeniu. Zostanie mu wybaczone i odpuszczone. Nie to, żeby jakiegokolwiek rozgrzeszenia potrzebował. Przynajmniej tak mu się wydawało. Za to na pewno potrzebował chwili przerwy od tego śmiechu, od śniegu, który właził mu nawet do nosa i uszu, o ustach nie wspominając, bo dotlenił się za wszystkie czasy i już nawet ciężko mu było dech złapać. W tym bardzo pozytywnym znaczeniu (bo okazuje się, że pozytywnie można się dusić). Jej nagły atak, napastowanie śnieżkami, nie przywiodły w nim żadnych odruchów samoobronnych. Nie drgnęła mu nawet powieka, instynkt całkowicie milczał, innymi słowy: nie zawodził. Albo właśnie, cholera jasna, zawodził na całej linii! Przecież to wojna, do jasnej cholery! Powinien walczyć jak tygrys, ryczeć o swojej wyższości! A on nawet nie próbował. Znaczy: niby próbował, ale całkowicie bezskutecznie, bo ten śmiech i jej mistrzostwo w wojnach na śnieżki, stawiało go od razu na przegranej pozycji. Mógł wrócić tylko na tarczy! Przynajmniej wróci na tarczy cały zadowolony. Ciężko było w tym czuć się naprawdę przegranym.
Pokiwał głową, sięgając do swojej twarzy dłonią. Łzy od śmiechu lekko przymarzały mu na skórze, cholery jedne. Całe szczęście, że reszta śniegu na nich nie topniała, bo byliby nie bałwankami, a sopelkami. Gdzieś już słyszał historię o facecie z soplem w dupsku. Mignęła, była, przeminęła - lepiej zresztą było jej nie wspominać. Zjednym przymrużonym okiem, które przecierał, spoglądał na nią rozgwieżdżonym, lawendowym okiem - prosto w rozpalone, złote oczy, które okolone były aureolą rozczochranej bieli. Czysta dzikość i czysta radość na tle nieba, które przybierało z wolna wszystkie znane mu barwy. Słońce chyliło się ku zachodowi. Pewnie teraz była to już kwestia minut, nim zrobi się zupełnie ciemno. Nie było przecież wcale późno, ale nie musiało być. Najkrótsze dni w roku były wszak tu i teraz. Przymrużył oczy, kiedy ta boginka pochyliła się i ucałowała kraniec jego nosa, przyjmując błogosławieństwo z pełną wdzięcznością.
Wyciągnął rękę i skorzystał z tej jej, która pomogła mu wstać. Od razu zajął się otrzepywaniem, czując mocne, zimne powietrze w płucach zupełnie inaczej niż czul je dotychczas. Nigdy dotąd się tak nie śmiał. Pochylił się, żeby wytrzepać śnieg z włosów i po wyprostowaniu poprawił swój płaszcz, żeby lepiej osłaniał ciało. Nie było ani trochę zimno, dziwne - choć czuł wyraźnie, że jest od tych drobinek, co weszły mu za materiał, kilka mokrych fragmentów tkaniny. Teren wyglądał jak pobojowisko. Pozmywany śnieg, ślady po tłuczeniu się Asaki z klonami, popękane skały. Śnieg do jutra to dosypie i jedyne, co pozostanie, to ślady na wiosnę - i wspomnienia w ich głowach. Mimo tego to miejsce wydawało mu się właśnie naprawdę piękne. Wstrzykiwało ukojenie i spokój prosto w żyły. Mógłby się od tego uzależnić - ale "to" wcale nie było spokojem. Było radością.
- Wracamy? - Spojrzał na Asakę, pieczętując termos, z którego upili ostatnie łyki herbaty.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dolina Zimy

Post autor: Asaka »

Nie miała żadnej mocy odpuszczania grzechów, nie była ani żadną kapłanką, ani awatarem bóstwa, czy samym jego wcieleniem. Nie była żadnym aniołem, nie miała skrzydeł, które mogłyby gubić piórka, które znaczyłyby drogę, którą pokonywała. I te piórka nie miałyby żadnej uzdrawiające mocy – niczego. Bo ona bardziej słuchała tego złośliwego chochlika siedzącego jej na ramieniu, tego, który podpowiadał, że wysmarowanie Shikaruia śniegiem będzie odpowiednią zapłatą za to, że ich dwójkę do tego śniegu wrzucił. Tego samego, który podszeptywał, by strażnikom rzucać pod nogi krowie łajno. Minako nie kłamała co do wybryków Asaki i teraz Jugo miał przynajmniej pełne potwierdzenie słów kobiety, gdy widział, jak ta białowłosa dziewczyna aż za dobrze się bawi podczas wymierzania „kary”. Tak naprawdę nie była żadnym sędzią, a to była tylko zabawa. To, że odruchy obronne Sanady nie zadziałały… Tak na dobrą sprawę Asaka nie miała za bardzo o nich pojęcia. Nigdy jej o nich nie wspominał, a jedynym ich echem był jeden jedyny raz, gdy szarpnął głową w odpowiedzi na jej złośliwe dmuchnięcie w jego ucho, podczas niesienia jej na plecach. Jedna jedyna poszlaka, że mógłby dziwacznie zareagować na jej zbyt bliskie, zbyt gwałtowne zbliżenie się, gdy nie do końca był tego świadomy. Inna sprawa, że za bardzo nigdy nie przyczajała się za jego plecami, by na niego wyskoczyć – tak jak on dzisiaj. Nie potrząsała nim, by go obudzić, gdy trzeba było zmienić wartę w nocy. To, że nią wielokrotnie trzeba było potrząsnąć, żeby śpiącą królewnę obudzić, to inna sprawa.
Błogosławieństwo udzielone. Życzenie wszystkiego dobrego.
I ona otrzepała się ze śniegu, gdy już pomogła Shikiemu podnieść się z ziemi. Słońce faktycznie zachodziło, najwyższy czas był się zebrać i wracać w stronę osady, bo włóczenie się po ciemku po górach jakimiś bocznymi ścieżkami do najmądrzejszych decyzji nie należało. Pobojowiskiem szybko zajmie się sama natura, gdy już obudzi się do życia. Kilka miesięcy hibernacji, a wtedy wszystko zakwitnie, zakrywając te wszystkie ślady ich dzisiejszej działalności w Dolinie Zimy. O tak, było tutaj pięknie. Tak teraz, jak i w pozostałych porach roku. Daishi zresztą było bogate w piękne miejsca… Dziewicze lasy, mnóstwo jezior, zdradliwe skalne występy… Prowincja była duża, a ludzie… jakby się gubili, i łatwiej było spotkać dzikie zwierzę niż towarzysza podróży. Cisza i spokój. Było jeszcze wiele miejsc, które Asaka chciała mu pokazać…
- Tak, zajdziemy pewnie akurat na kolację. Nie ma sensu tutaj siedzieć i marznąć. Zaraz zmierzch nas zastanie – herbata rozgrzała wychłodzone już ciało i bardzo dobrze, że w ogóle ją ze sobą mieli.

[z/t z Shikaruiem]
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość