Osada Sokoyama

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Osada Sokoyama

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

Ludzie biznesu… Taaa. Co prawda Asaka nie miała Ryo w oczach, jednak to złoto tęczówek łatwo można było pomylić, to jednak nie było tak, że wykonywała prace za darmo. Rzadko kiedy się takiej imała – z powietrza nie wyżyje, za coś trzeba mieć co do garnka włożyć, za coś trzeba kupować narzędzia, za coś trzeba było żyć. Wykonywanie coś dla kogo za darmo po prostu się nie kalkulowało. Tak, można było obrosnąć w sławę, ale to na dłuższą metę było tylko i wyłącznie kłopotliwe – więcej z tym było biedy niż pożytku, a i białowłosa miała już dość tego, że i bez tego często zwraca na siebie uwagę; jak nie wyglądem, to zachowaniem, tak to już było. Shikarui przynajmniej mógł kryć się w wielkim cieniu, które rzucało jej niewielkie ciałko i miał święty spokój, który sobie tak ukochał.
Już powoli, w sporym oddaleniu widziała cel ich podróży, jedną z większych osad Daishi – Sokoyamę. Gdyby tak wyciągnąć rękę w tym kierunku, rozprostować dłoń, a następnie ścisnąć palce, można by ją mieć w garści: tak blisko była. Tak blisko, a tak daleko. Miało pójść gładko, bo przecież przeszli już tereny owładnięte wojną, czyli te, gzie najbardziej musieli mieć się na baczności, ale Los była przewrotna. I lubiła bawić się ludźmi, lubiła mieszać w ich głowach, splatać ze sobą ścieżki życia zupełnie odmiennych od siebie osób, a czasami tak do siebie podobnych – a później patrzyła. Siedziała na swoim tronie z miękkich poduszek i obserwowała, zajadając przy okazji jabłko. I wiesz co, Los? Udław się tym kawałkiem, który właśnie trzymasz między zębami, zaśmiewając się do rozpuku. Bo oto przed nimi stał Hyuga i czekał aż ktoś podejmie decyzje – Reira, albo jej mąż. Jej mąż, albo oni wszyscy.
Asaka pobladła, gdy Sanada zgodził się na propozycję złożoną przez shinobiego. Tak po prostu, jedno tylko słowo, pięć literek, „zgoda”, która przekreślała tak wiele spraw. Serce białowłosej zwolniło biegu do wolnych, acz silnych, uderzeń w klatce piersiowej i kunoichi w jednej chwili miała wrażenie, że ten jeden z najważniejszych organów, wychwalany w poematach i pieśniach, zjechał jej gardłem do żołądka. Czuła, że krew odpływa jej z twarzy i że robi się przeraźliwie zimno i tak jakoś… Jakby ktoś uderzył ją czymś twardym i ciężkim w głowę. Wszystko działo się jak za mgłą i w zwolnionym tempie. Jednak to wszystko to było tylko chore wrażenie. Krzyk Reiry, grymas na twarzy Teirena, znaki, które zaczęły pokrywać jego ciało… Jej ręce ułożone w pieczęć barana, ale nie zdążyła nawet związać chakry, gdy mężczyźni już mieli podać sobie dłonie i… błysnęła stal. Broń wbiła się w krtań Hyugi z taką szybkością, że użytkownik Byakugana kompletnie tego nie zauważył… A może zauważył, tylko nie mógł zareagować? Albo był tak skupiony na gadaniu, na przekonywaniu, że nie spodziewał się, że atak nastąpi ze strony jego nowego… sojusznika?
Scena trwała krótko. Ciemnowłosy osunął się na ziemię, na której się wykrwawiał a wokół nich nastała głucha cisza. Asaka gapiła się na wylewającą się krew, na powiększającą się kałużę powoli wsiąkającą w ziemię. Było jej wstyd. Było jej głupio, że tak łatwo zwątpiła w Shikaruia. Że tak szybko pomyślała, że zdradzi… Czy ją? To nie było wymierzone w nią, ale jednak myśli były zdradliwe.
Trup jeszcze nawet nie ostygł, a im spieszno było iść dalej, ale tutaj rodził się kolejny problem. Przeciez tego Hyugę tak nie zostawią na środku traktu.
- Co z nim zrobimy? – zapytała w końcu, ale głos ją zdradzał, bo słychać było trzęsące się nuty. - N-nie ma czasu na zakopywanie go… Możemy go wrzucić gdzieś głębiej w krzaki i liczyć na to, że resztę zrobią za nas dzikie zwierzęta… Chyba, że macie lepszy pomysł – z każdym kolejnym słowem było lepiej, ale dłonie też jej się trzęsły, dlatego założyła ramię na ramię i zacisnęła na nich palce.
Cokolwiek postanowili… I cokolwiek zrobili – i tak trzeba było ruszyć dalej.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Objął widokiem to, co było wokół niego, przynajmniej na krótką chwilę, nim jego oczy wygasły całkowicie. Krzyk Reiry, czarne pasy, które zaczęły pożerać Teirena. Szok i napięcie na twarzy Asaki. Oczywiście, że żaden z nich w niego nie wierzył, bo jakby mogli? Sam tyle razy zastanawiał się, jak wielkim głupcem trzeba być, żeby mu ufać? Jak naiwnym i zapatrzonym na dziecięce bajki i historie o cudownie zmieniających się bohaterach z tych wszystkich opowieści? Nie było dla niego żadnym zaskoczeniem to, co widział na ich twarzach. Chęć Teirena, żeby się na niego rzucić, bo już napinał mięśnie i Asaka, która już składała pieczęci, żeby... żeby co właściwie? Ochronić siebie - od niego? Ich wszystkich od zdrajcy? Tak wiele razy powtarzał w myślach, jak głupim jest ufanie mu, a jednak dezaprobata przesunęła się po jego emocjach, uderzając w melancholijne struny, rozmiękczające całokształt jeszcze mocniej. Tylko czekać, aż któraś z tych strun trzaśnie mu pod palcami i pęknie. Czyjekolwiek życie mężczyzna chciał ratować i co miało się dziać w przyszłości - nie miało znaczenia. Już kiedy zaczął mówić stało się dla niego oczywistym, że najlepiej jak najszybciej mu przerwać, by nie zdążył dokończyć. Jego przyjemna aura, o którą Shikarui się otarł, miła obecność - naprawdę polubiłby tego człowieka. Może to dlatego wyciągnął do niego ręce i złapał jego ciało, nie pozwalając mu rąbnąć o ziemię i nawet uśmiechnął się do niego krótko. Nieprawdziwie. Albo złapał go tylko dlatego, że wyszarpał kunai z jego gardła, pozwalając mu się udusić we własnej krwi, spazmatycznie trzęsącemu się na ziemi. Ważne było, żeby przestał mówić, bo nagle pojawiało się zastanowienie - czy Reira rzeczywiście będzie bezpieczna? Nie chciał, żeby Asaka postawiła sobie to pytanie, bo nie chciał już żadnych więcej komplikacji i przedłużań tego wątku. To miała być prosta przeprawa, podrzucenie jej do domu, zamieniała się nagle w coś tragicznego. Pocieszające było to, że raczej wróg nie znał ich tożsamości. Odprowadzą Reirę do jej męża - a oni tam pewnie zdechną. Razem. Przyjdą Hyuuga i zrobią z nimi porządek. Z nią, jej dziećmi, jej mężem. Zrobią sobie z ich flaków sznury, a na tych sznurach powieszą ich samych. Zostanie po nich tylko bujany konik na biegunach, kołyszący się w rytm wiatru. Taki ich mały koszmar - na przyszłość. Jego koszmarem teraźniejszości było to, że chyba kobieta, którą miał za plecami, chciała go zaatakować. A może tylko się bronić? Przed nim? Kiedyś gotów byłby jej oddać swoje życie i powiedzieć, że może z nim zrobić, co chce, ale wśród wielu rzeczy, których Aka go nauczył, było to, że jego życie należy teraz tylko i wyłącznie do niego samego. Nie chciał go tracić i obracać własnego ostrza do swojego gardła, by jak nieposłuszny pies dawać się wybatożyć. Nie był w końcu nawet psem. To już stare czasy.
- Złap go za ręce. - Rzucił w kierunku Teirena, darując sobie formułki grzecznościowe. Coś z nim rzeczywiście zrobić musieli. Wytarł ostrze w ubranie mężczyzny i schował je do wyrzutni, nim złapał za jego nogi i razem z Teirenem wyniósł go w las - głębiej, żeby na pewno nie został znaleziony całkowitym przypadkiem. Nie mieli tutaj żadnych świadków, nie było więc problemu. Dzikie zwierzęta na pewno szybko zwietrzą trop. Potem już tylko oczyścili teren - z pomocą dotonu i suitonu w zasadzie nie pozostał na drodze i trawie żaden ślad. Żaden dowód na to, że w tym miejscu ktoś zginął.
- Możemy iść dalej. - Spojrzał na moment na Asakę, ale zaraz odwrócił spojrzenie, kierując je przed siebie - na miasto, które przed nimi wyrosło, rodząc nowe myśli i obietnice nowych, jakże słodkich przygód. Przynajmniej to miejsce nie wydawało się być pochłonięte wojną.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Yamanaka Inoshi »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

O tak – to właśnie był szok, tyle, że innego rodzaju niż ten, którym okryła się rudowłosa Reira. Bo Asaka wprawiona była w osłupienie nie tym, że Shikarui właśnie z zimną krwią zamordował człowieka – to ją zupełnie nie ruszało, choć pewnie powinno… co? Jednak w swoim życiu śmierci już trochę widziała, ba, nawet sama ją zadawała. Nigdy tak bezwzględnie, ale jednak. Zszokowana była tym jednym słowem Sanady, zwątpiła w niego, czyż nie? Chociaż trudno mówić o całkowitym zwątpieniu w momencie, gdy to wszystko zadziałało się tak prędko…
Dwójka Jugo zabrała trupa za ręce i nogi i poszli w las, zostawiając Reirę w towarzystwie Asaki. Białowłosa sama potrzebowała czasu na ochłonięcie, nie dziwiła się, że ich zleceniodawczyni przysiadła obok drogi, starając się uspokoić. Ogólnie kunoichi miała wrażenie, że pomimo ostrych słów, które dużo wcześniej powiedziała do kobiety, ta mimo wszystko zdawała się jej ufać. Cóż – i dobrze, bo skrzywdzić jej przecież nie chciała.
- Musi być z niego uparty i pamiętliwy nadęty bufon… Ale dokonałaś swojego wyboru, pani. Nie daj się zastraszyć – chciała dodać jej otuchy swoimi słowami. - Teraz ruszymy do Sokoyamy przekonać się co z pani mężem i dziećmi. Nic więcej zrobić nie możemy.
Ona co prawda nigdy nie była w takiej sytuacji, że błędy przeszłości mściły się za dokonany wybór, ale w pewien sposób starała się zrozumieć położenie Reiry. Pokochała kogoś innego i go wybrała, miała ku temu pełne prawo, skoro dano jej wybór i rodzina nie miała nic przeciwko. A nawet gdyby miała – Asaka była skora kibicować osobie, która się temu wszystkiemu postawiła. Teraz tylko gdybała, ale z tego, co mówiła Reira – to jednak ten wybór jej dano. Niedługo później wrócili Teiren z Sanadą i cała czwórka ruszyła w dalszą drogę…
Nie mogła tego znieść, tego napięcia w sobie. Nawet nie liczyła na to, że Shikarui nie zauważył jej wyrazu twarzy, tego szoku wymalowanego na bladym licu, dłoni złożonych w pieczęć – jedyne co miała na swoje usprawiedliwienie to to, że na pieczęci się skończyło.
Podeszła do niego i zrównała z nim kroki, przez chwilę idąc w milczeniu.
- Shikarui – zaczęła, nie wiedząc za bardzo jak się do tego wszystkiego zabrać. Czuła się winna, tak cholernie, cholernie winna… Przymknęła powieki na drobną chwilę. - Przepraszam – trudno było powiedzieć te słowa, czyż nie…? Czasami tak, ale dzisiaj nie był ten czas. Dzisiaj mówiła to szczerze, z głębi serca. Naprawdę było jej przykro za siebie i swoje zwątpienie. Dlatego też to słowo przeszło gładko. - Za to, co pomyślałam – to tak gdyby Sanada miał jakiekolwiek wątpliwości. Czy zamierzała go zaatakować? Nie. Co jak co, ale nie podniosłaby na niego ręki. Chciała osłonić Reirę, nikogo więcej, ale nie zrobiła tego. - Ufam ci i chcę ci ufać – …ale? Nie było żadnego ale. Naiwne, czyż nie? Pewne emocje i uczucia oślepiały – mędrcy się nie mylili. - Grałeś tak przekonywująco, że na tę drobną chwilę dałam się zwieść. To już się nie powtórzy – czy jej uwierzy? Czy teraz on nie będzie wątpić w nią? Nie wiedziała. Ale czasu nie cofnie. Mogła jedynie kuć żelazo póki gorące, teraz, nim rany nie rozrosną się i nie zapaskudzą, a będzie można je wygoić tak prędko, że nie będzie nawet kawałka śladu.
Naprawdę, szczerze, było jej źle. I też było to po niej widać.
Krótko zlustrowała strażników przy bramie i lekko skinęła im głową na przywitanie w momencie, gdy ich wymijali, wchodząc na teren osady. Nie wyglądało na to, by było jakoś specjalnie tłoczno, ale może to i lepiej? Poszli za Reirą, w którą nagle wstąpiły nowe siły i przyspieszyła kroku, by po chwili zatrzymać się przed jednym z budynków. A jego wejście pilnowała dwójka ludzi. Asaka słuchała tej krótkiej wymiany zdań przypatrując się mężczyznom, zaś gdy padło pytanie skierowane do rudowłosej o to, kim właściwie są, wtrąciła się.
- Mori Asaka z rodu Koseki – znowu wróciła do nazwiska, którym przedstawiła się na samym początku, a które porzuciła na granicy. Przedstawiła się jednak tylko za siebie. - Zobowiązaliśmy się bezpiecznie przeprowadzić panią Reirę przez granicę – i tak ci ludzie wiedzieli kim jest Reira i że nie powinno jej tutaj być. Równie dobrze można było przestać ściemniać.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Każdy trup to problem. Jednocześnie żaden trup nie jest problemem, jeśli ślady po jego śmierci nie wisiały na tobie. Szczęście, że niewielu było takich, co posiadali nosy Inuzuka, że byli w stanie tropić z precyzją dobrze zaprojektowanych maszyn, które stworzono do tego, by szukać, wyszukiwać - potem skazywać na sąd. Ten i ten zabił, Wysoki Sądzie! Niech usiądzie już za kratami, szkoda czasu na proces. Siadał więc za kraty. Czarnowłosy dobrze znał ich zapach, jeszcze lepiej zaznajomił się ze smrodem wilgotnego żelaza, które obcierało skórę do krwi i nie zamierzał sprawić, że skończy znów w czterech ścianach nakrytych dachem, który nie pozwalał nawet oglądać słońca. Te krainy były krainami bezprawia, tutaj jeśli byłeś wystarczająco sprytny, mogłeś umknąć przed większością organów ścigania. I o ile miałeś wystarczająco wiele szczęścia, bo Przeznaczenie, jak to przeznaczenie - potrafiło być kurwą o bardzo płytkich rytuałach, co nie tylko oddawała cię za darmo, ale wręcz jeszcze dopłacała, żebyś na pewno skończył tam, gdzie twoje miejsce. U jednych był to szczyt świata, u drugich szczęk więzienia. Większość była mniej problematyczna, kiedy byli trupami, niż kiedy byli żywi. Trzymanie tamtego gościa przy życiu nic by nie zmieniło. Może nawet zgodziłby się jakoś pomóc, ale Shikarui miał to w dupie. Stał im na drodze i stawiał swoje żądania, podczas gdy cel już był tak widoczny..! Oddzielał ich od bezbłędnej możliwości pozbycia się dwóch problemów - Reiry i Teirena w jednym. Chociaż ten drugi pewnie będzie chciał iść jeszcze załatwić sprawę dla Yamanaka...
Jak czarnowłosy mógł to zrobić? Tak po prostu. Tylko dlatego, że w jego żyłach płynęła krew zimniejsza niż stal. Z jakiegoś powodu musiał być niemal całe życie całkiem sam - aż do początku tego roku, kiedy wszystko postanowiło się zmienić. Chyba właśnie dlatego, że jego krew stała się cieplejsza. Bujda, ktoś by powiedział, jak większość mężczyzn, tak i Sanada miał naprawdę ciepłe ciało. Kłamstwo przestawało być kłamstwem, kiedy można było uwierzyć, że to prosto z jego ręki wysuwało się ostrze, które mogło zabijać w mgnieniu oka, bo czym innym był jego ruch? Jakoś wątpił, by ktokolwiek tu był w stanie za tym ruchem nadążyć oczami. Nie wspominając o ciele. Dwójka shinobi, tak zimno, rzuciła ciało na pożarcie, bez godnego pochówku, bez "me", "be". Bez prostego "do widzenia". Jedna dobra osoba mniej na tym świecie. Jakoś nie miał wątpliwości, że ten shinobi był naprawdę godnym człowiekiem. Takim, którego Asaka by pewnie polubiła. Albo nie? Skoro nie dogadywała się z Teirenem? Heh... nie byli do siebie nawet porównywalni.
Kłamca, zdrajca i morderca. Fakt, przy takim ciężko było być czegokolwiek pewnym, bo nabierało się pewności, że Shikarui był zdolny do wszystkiego. Słusznie, przecież był. Do wszystkiego, co opisane było pod "ułatwieniem sobie życia". W dobie zrozumienia nachodziła jednak refleksja, że potrafił kierować się czymś takim jak oddanie. To, co się tutaj stało, nie było przecież czymkolwiek osobistym. Nie było w nim pretensji, gniewu, nie było wyrzutu. Nie obwiniał Asaki, a jednak czuł się jakoś "nie tak jak trzeba". Poczucie winy? Oj niee... Co to mogło być? Zmurszałość pnia drzewa, którego kora odstawała, ale nie pokaleczysz sobie o nią skóry, kiedy przejedziesz po niej ręką. To było... uczucie wspaniałego świata, który zawsze był fair i zawsze był miły ukazany w zupełnie pustym umyśle. W tafli jeziora, które odbijało promienie zachodzącego słońca, gdy zbliżali się do Sokoyamy, a on nawet nie zastanawiał się nad otoczeniem, nad tym, że chyba go tu jeszcze nie było, że przecież wrócił do domu, który był całkiem niedaleko stąd.
To nie była gra. - Mógł jej tak powiedzieć i nie byłoby to kłamstwo. Bo to wcale nie była gra, nie tak do końca. Po prostu wiedział, że Asaka nie będzie zadowolona, ba! Przecież wyraziła to bardzo dosadnie, a jemu było w gruncie rzeczy obojętne, więc podjął taki, a nie inny wybór - za nich wszystkich. Żeby nie było pierdolenia się, zbędnych gadek i przeciągania czegoś, co można było w ciągu najbliższej godziny zakończyć i zostawić za sobą.
- Zabolało. - Nie miał większych problemów z przyznawaniem takich rzeczy. Jeszcze nie był pewien, w jaki sposób i właściwie skąd to dziwne uczucie, ale... potrafił je porównać. Czuł się już tak. Zdradzony. Tak przecież musiała uważać i czuć się Asaka - jakby ją zdradzał. - Reira jest przecież naszą zleceniodawczynią, nie pozwoliłbym jej zabrać. To nic osobistego. - Rzecz jasna - nie pozwoliłby jej zabrać ze względu na Asakę, ale Reira ani Teiren nie musieli tego wiedzieć. Ale fakt, to nie było osobiste. Wszyscy byli w szoku, a dla niego to było jak ugryzienie kawałka chleba. Takiego bez smaku i jałowego. - Zdradziło mnie wystarczająco wiele osób w życiu. Nie dołączaj do ich grona. - Sanada był naprawdę wierny, kiedy się do kogoś przywiązał. Spośród wszystkich swoich wad, a było ich bez liku, ta jedna była bardzo czystym kwiatem na tym pogorzelisku.
W końcu dotarli na swoje docelowe miejsce. Zatrzymał się z tyłu, czekając, aż odstawią swoje czułe powitanki i w końcu zabiorą ten zbędny balans sprzed ich oczu.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3434
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Yamanaka Inoshi »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

Kłamca, zdrajca i morderca? Tak właśnie mógł określać siebie Shikarui, lecz w głowie Asaki nie został zupełnie w ten sposób sklasyfikowany. Czy kiedykolwiek ją okłamał? Nie mogła mieć pewności, ale wierzyła, że nie – to, co do tej pory mówił, wydawało się być szczere, nie przyłapała go na ściemnianiu; więc za kłamcę go nie miała. Czy kiedykolwiek ją zdradził w jakikolwiek sposób? Nie, był przy niej odkąd się poznali, mógł odwrócić się od niej wiele razy, ale nigdy tego nie zrobił; więc za zdrajcę go nie miała. Czy był mordercą? Zabijającym z zimną krwią socjopatą, który wybiera sobie losową ofiarę i robi z nią porządek? Zabijanie i śmierć było wpisane w zawód ninji – oboje zabijali ludzi. Jednak nigdy nie widziała, by Shikarui zabił kogoś poza jakimś zleceniem, poza jakąś misją, poza chronieniem życia swojego czy jej; więc za mordercę go nie miała.
- Przepraszam – powtórzyła, gdy wypowiedział pierwsze słowo. Zabolało – jakżeby inaczej. Tak właśnie sądziła i z tego powodu z nim teraz rozmawiała, a nie zamiatała sprawę pod dywan, udając, że nic się nie stało. W gruncie rzeczy faktycznie nic się nie stało. Ale jednak zabolało. Tak jak na drobny ułamek sekundy zabolało też ją. - Nie dołączę. Nigdy bym też nie podniosła na ciebie ręki – to było zapewnienie. To była obietnica. A ona nie łamała obietnic.
Pod tym względem byli dokładnie tacy sami: wierni i lojalni, gdy się do kogoś przywiązali. Dlatego właśnie to jedno zdanie tak zabolało – i ten ból, odzwierciedlony w mimice odbił się rykoszetem i też zabolał. Była też święcie przekonana, że z jego strony to naprawdę była gra, na którą się nabrała – i całą winę wzięła na siebie. Zresztą nie była jedyną osobą, która połknęła haczyk, bo i Reira dała się złowić, i Teiren, i, co najważniejsze, ten tajemniczy Hyuga, który nie zwietrzył wykalkulowanego podstępu.
Asaka uśmiechnęła się jednym kącikiem ust do strażnika, po czym pozwoliła rudowłosej wejść do domu. Widziała to w jej oczach i widziała to w jej ruchach – tę tęsknotę i zmartwienie, które zaraz musiała ukoić. Jak mogłaby jej w tym przeszkodzić? Białowłosa w końcu odwróciła się, przyglądając się dość odruchowo Shikaruiemu, a nim chociaż zdążyła zrobić krok, by się do niego zbliżyć, odezwał się do niego Teiren. Wyglądało to tak, jakby zaakceptował go, jak jeden Jugo drugiego. Ale czy Sanada odwzajemni gest i uściśnie prawicę rudowłosego?
Wyciągnięte w ich stronę mieszki ze złotem, obiecane im na samym początku tej podróży, Asaka wzięła w ręce, by jeden z nich za chwilę przekazać kręcącemu się gdzieś z tyłu czarnowłosemu. Faktycznie swoje ważyły i dziewczyna nie zamierzała przeliczać, czy ich nie okantowano – zresztą wątpiła. Zwłaszcza, że chwilę później Reira zaproponowała im robotę. Wyglądało też na to, że całkiem dobrze płatną. Problem polegał na tym, że mieli sprawę do załatwienia w Soso z Yamanakami, przecież kazali im się zgłosić do Saimin, a Asaka chciała się w końcu zobaczyć ze swoją rodziną.
- Dziękujemy. Mam nadzieję, że z pani rodziną wszystko w porządku – złotooka uśmiechnęła się lekko do Reiry, po czym na pytanie Teirena spojrzała na lawendowookiego. - Chyba mamy, prawda? – to w tym momencie wręczyła mu sakiewkę, a swoją schowała do torby, jednak nie spuszczała oczu z jego twarzy. - Wrócimy do Soso, zrobimy czego chcą, a później chcieliśmy odwiedzić moją rodzinę w Seiyamie – naprawdę, chciała zrobić co było do zrobienia i nie czuć widma tego cholernego zadania na głowie. - Ale może… Odpoczniemy dzień? Czy dwa? Tak czy siak… Dziękuję za towarzystwo i życzę wszelkiej pomyślności na przyszłość - tu już zwróciła się do Reiry i Teirena, gotowa odejść, by zakręcić się na uliczkach Sokoyamy.
Niesnaski? Te puściła w niepamięć. Ostatecznie, gdy już wszystko sobie tak burzliwie wyjaśnili, nie było tak całkiem źle.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Nie zamierzał się stąd ruszać ani o krok, nie bez zapłaty, akurat o to, że poczekają, Reira nie musiała się martwić. Pieniądze miała, jak zostało powiedziane - obiecała, że sypnie więcej, kiedy dotrą na miejsce, nic tylko wystawiać ręce i...wystawiać ręce na zgodę? Nie był zły na Asakę, naprawdę nie był. Jej przeprosiny przyjął ze skinieniem głowy. Zwątpienie w nią i to, że nigdy nie podniosłaby na niego ręki nie nadeszło - czuł się na tyle pewnie, że się tego nie obawiał i to na wielu płaszczyznach. Na przykład na tej, w której był pewien tego, że naprawdę bardzo ją lubi, a jeden odruch nie czynił jeszcze całkowitej reakcji na podjętą akcję. Nie wyłapał natomiast tego drobnego fakt, że to, co powiedziała, było nie tylko stwierdzeniem faktu, ale i jednym z zaklęć, które miały moc wiążącą. Wyłapał niuans, że było to istotne - nawet bardzo, Asaka nie rzucała słów na wiatr i nie pierdoliła farmazonów, kiedy mówiła o czymś ważnym, a tuta była śmiertelnie poważna. Tego był pewien. Nie było żadnego, najmniejszego powodu, żeby zachwiać to zaufanie. Jakiekolwiek rozmowy na temat tego, co się tu wydarzyło, wolał zostawić na czas prywatny. Należało więc wyłączyć Teirena, przede wszystkim. I tak musieli z dzień odpocząć,żeby organizm po długiej i intensywnej wędrówce wypoczął. Shikarui był dość wykończony, nawet jeśli na takiego nie wyglądał. Nie chodziło nawet o to, że bolały go nogi, nie, nie, te się miały świetnie. Bardziej było to wycieńczenie na tle psychicznym. Ciągłe czuwanie, badanie otoczenia, mało przyjemna rozmowa na granicy, potem ten ambaras z obcym Hyuugą.
Shikarui wyciągnął rękę i uścisnął dłoń Teirena. Nie dlatego, że naprawdę był honorowy. Ha... gdyby miał nieco lepszy nastrój w tym momencie, to nawet by się uśmiechnął na ten żarcik, wyszedł temu Jugo. Nie dlatego, że przyznał rację, że no tak, dobry z niego aktor, haha, wszyscy się dali nabrać! Nawet nie dlatego, że rzeczywiście "dobrze się podróżowało". Bo podróżowało się fatalnie. Uścisnął tą dłoń, żeby pozwolić Teirenowi uwierzyć, że wcale nie jest taki, za jakiego go miał, dostrzegając w nim prostą naiwność, którą postanowił wykorzystać w tym momencie na własną korzyść. Mówiąc prościej: zrobił z nim dokładnie to samo, co zrobił z tamtym Hyuugą. Z tym, że tutaj nie musiał mówić ani jednego słowa, a nóż w gardle nie miał być wbity dokładnie w tym momencie. To nic osobistego, Przyjacielu. To nic osobistego.
- To był zaszczyt, Pani. - Pokłonił się nisko, oddając jej pełen szacunek, kiedy już odebrał zapłatę i schował ją do zwoju. Przecież nie będzie ryzykował, że jakiś rzezimieszek mu ukradnie, a wielki zwój raczej ciężko skraść. Chyba głównie dlatego, że jest, hm... wielki. Potem pokłonił się i przed Teirenem, czując na sobie uważne spojrzenie Asaki. Tak jakby zastanawiała się, co chodzi mu po głowie. A może ciągle rozparcelowywała tamtą sytuację? Jeśli tak, to coś ich łączyło. Bo on też ciągle o tym myślał.
- Powodzenia, Teiren. - I powędrował w ślad za Asaką.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

O ile faktycznie wolała wyjaśnić tę sprawę od razu, od razu przeprosić za siebie, za bycie jedynie człowiekiem, to rzeczywiście lwia część rozmowy nie powinna odbywać się na szlaku w towarzystwie, bądź co bądź, obcych im osób. Była więc oszczędna w słowach, starając się mu w tych krótkich zdaniach przekazać jak najwięcej się dało tych najbardziej istotnych rzeczy – jak to, jak bardzo było jej przykro i… jak bardzo jej na nim zależy. Przecież gdyby to był ktoś inny, to nie zawracałaby sobie głowy. Ale też, gdyby to był ktoś inny, to nie byłaby w takim szoku na słowa „zdrady”. Jednak… teraz wiedziała lepiej, czyż nie? Tylko trzeba to poukładać w swojej głowie. Nie to, że Shikarui jest godny zaufania – bo według niej był, przecież ufała mu niejako swoim życiem – a to, że jej mózg zrobił tak nieprzyjemnego psikusa. Kilka chwil więcej i mogłoby się to skończyć naprawdę fatalnie, prawda?
Ona też była zmęczona. Ta ciągła wędrówka… Nie była tak wytrzymała jak Sanada. Zdążyli się przez tych kilka miesięcy poznać i to głownie przez nią zwalniali tempa, albo robili sobie jakiś odpoczynek. Inna sprawa, że do teraz właściwie nigdzie nie spieszyli się tak, jak podczas przeprawy przez Soso. I chociaż Asaka dała z siebie wiele i gdyby trzeba było, to szłaby dalej, to nogi mimo wszystko już ją bolały z wysiłku. Nogi i fakt, że i ona w zasadzie czuwała, czy zaraz ktoś nie wyskoczy im zza krzaków, choć główna część zadania czuwania spadała na barki czarnowłosego chłopaka. Mężczyzny w zasadzie, bo na dziecko to absolutnie nie wyglądał.
Pokłoniła się Reirze, Teirenowi i strażnikom niemal tak samo, jak zrobił to Shikarui – niemal, bo nie zrobiła tak głębokiego ukłonu; ograniczyła się to nieco mocniejszego zgięcia karku, co trwało niezbyt długo. Tak, przypatrywała się Shikiemu. Myśli krążyły jej nie w miejscu, w którym zastanawiałaby się, o czym to lawendowooki rozmyśla pod tą kruczoczarną czupryną, a tym, gdzie… no właśnie, gdzie wciąż byli na szlaku, który zagrodził im przedstawiciel klanu Hyuga. Wydaje mi się też, że łączyło ich nieco więcej niż jedynie wspólnie dzielona w tej chwili myśl.
Szli w ciszy, nie niezręcznej – takie chyba między nimi nie istniały. Można było odnieść wrażenie, że Asaka dokładnie wie, gdzie idzie, ale wrażenie było dość mylne. Kunoichi z klanu Koseki była w Sokoyamie może ze dwa-trzy razy w życiu i choć trochę się orientowała, to osada w gruncie rzeczy była jej obca. Pomijając to, że mimo wszystko czuła tutaj w końcu ducha Karmazynowych Szczytów, a w szczególności ducha Daishi. Charakterystyczna, tradycyjna zabudowa, chłodne powietrze, zwłaszcza o tej porze roku… Asaka czuła się tutaj jak w domu, ale miała przecież świadomość, że nim w domu postanie, to minie jeszcze trochę czasu. Rozglądała się kątem oka, szukając karczmy, która nie będzie wyglądać jak przydrożna speluna i po chwili udało się takową zlokalizować. Nawet nie pytała Shikaruiego, czy wybiorą się do karczmy coś zjeść i zamówić pokoje – tak jakby… była w stanie już z niego wyczytać czy jest zmęczony i głodny (a przecież czarnowłosy miał iście wilczy apetyt). Zresztą to wydawało się najlepsze posunięcie; zalec gdzieś, zjeść ciepłą strawę, napić się czegoś dobrego, wykąpać się. Porozmawiać.
Weszła do środka otwierając drzwi. Godzina była już późno popołudniowa, nic dziwnego, że w środku było trochę ludzi, ale kilka wolnych stolików też się znalazło. Asaka wybrała ten, który był w największym oddaleniu od największego tłumu i tam opadła na krzesło, czekając aż jakaś kelnereczka do nich podejdzie.
- Dobrze się czujesz? – spytała po chwili przyglądając się ciągle chłopakowi. - I jak długo chciałbyś tutaj zostać? – dopytała jeszcze, gotowa się dostosować i nie narzucać szaleńczego tempa. Sama miała dość; cała ta wyprawa mocno wdała jej się we znaki. Reira i Teiren bardzo mocno się do tego przyłożyli, dokładając swoje cegiełki. Zresztą… było po niej widać, że jest zmęczona, czego starała się nie pokazywać w towarzystwie. Ale przed Sanadą przecież mogła ściągnąć maskę niewzruszonej kunoichi.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Droga minęła im w milczeniu. Oboje byli znużeni, zasługiwali na porządną kąpiel i dawkę snu, a przede wszystkim - porządny posiłek. Tutaj go Asaka miała, Sanada tak uwielbiał jeść, że aż dziwne, przy jego poziomie zużywania energii na poziomie banana, że nie szło mu to w boczki. Tak samo jak on wiedział, że białowłosa też już jest zmęczona. Gnali praktycznie bez tchu, z jednym odpoczynkiem na noc, mieli szczęście, że po drodze nie napotkali na... w sumie na nic nie napotkali. Wojna? To miała być wojna? Czarnowłosemu chciało się niemal śmiać, że ktoś w ogóle to tak nazwał. Wyglądało na to, że to dziecinne przepychanki, a nie "wojna". Zapewne zatrzymali się na froncie i żadna ze stron nie mogła przepchnąć tej drugiej. Ciężko było zacząć od "myślę, że...", skoro nic tutaj nie było do myślenia. Oczywistość tego, co działo się w Soso, było całkiem wymowne. Przyjdzie im, być może, zobaczyć, co z frontem, kiedy udadzą się tam, żeby wykonać dla nich misję, ale jak na razie pozostawała tylko drwina, że tak dumnym mianem opiewano to, co się tutaj dzieje. Na pewno były matki, które płakały za dziećmi i żony, które opłakiwały straconych mężów - no i co z tego? Cały kraj nie stał w ogniu. Ludzie nie gnali w popłochu, nie zachowywali się jak zaszczute szczury, które czekają na swój koniec. W stolicy pewnie nawet nie byli pewni, czy ta wojna to tak naprawdę, czy po prostu ktoś tam kiedyś walnął hasło, nadeszła drobna fala paniki, ale w sumie to fejk news. To był wystarczający powód do tego, żeby świętować.
Rzeczywiście - Shikarui nawet nie wpadł na pomysł, żeby powiedzieć, że idą do karczmy. Po prostu zaczęli iść i... tak jakoś wyszło. Rozumienie się bez słów, huh? To już przecież nie pierwszy raz, kiedy na tej zasadzie funkcjonowali. Zdał się tutaj bardziej na nią, ale sam rozglądał się za jakimś przybytkiem. Nie wiedział przecież, czy tu była, czy nie była... a rozmowy mogli zostawić na moment, kiedy już usiądą, wyprostują nogi i zamówią coś do jedzenia, żeby napełnić brzuchem. Z pełnym o wiele przyjemniej się zasypiało. Przyjemnie ciepłe powietrze karczmy uderzyło ich w twarz. Zima była jeszcze kawałek drogi od nich, ale jesień upływała naprawdę szybko, a Karmazynowe Szczyty nigdy nie były zbyt ciepłym miejscem. Wypatrzyli sobie miejsce, a raczej Asaka wypatrzyła i usiedli przy stoliku - pustym, co najważniejsze, chociaż już spory tłum gościł w przybytku.
- W porządku. - Potwierdził. Pomijając psychiczne zmęczenie, ale na to pomoże sen. - Odpoczniemy i rano można ruszać. Załatwmy jak najszybciej to zlecenie Yamanaka. - Im szybciej, tym lepiej, zwłaszcza, że Asaka nie będzie chciała go porzucić, a czasem zdarzają się najbardziej nieprzewidziane rzeczy. Zwłaszcza tam, gdzie niby toczyła się "wojna". Wolał nie ryzykować, że jeśli się spóźnią, to Yamanaka potem zechcą wyciągnąć jakieś konsekwencje, a przecież parę ładnych dni trwała podróż tutaj, tak i dłuższą chwilę będą musieli wracać. - Pewnie zastanawiałaś się, czy byłbym w stanie sprzedać Reirę. - Splótł przedramiona na stole, pochylając się w stronę członkini kryształowego klanu. - Ufam ci. - Cokolwiek innego by powiedział, nie miałoby chyba aż takiego znaczenia. Tamta oszczędność w słowach... nie chciał, naprawdę nie chciał, tego tematu wywlekać przy "obcych". Ale te przeprosiny, takie ludzkie... Słowa naprawdę miały moc. Przynajmniej Shikarui tak uważał. - Musisz wiedzieć, że nie było w tym niczego złego. Gdyby nie ty, naprawdę bym ją sprzedał.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

Prawda, zima była jeszcze przed nimi, lecz nim się obejrzą, pierwsze płatki śniegu sypną z nieba. Teraz tymi płatkami był deszcz, który potrafił nie ustawać na terenach Daishi w trakcie jesieni. Zaś w lecie? W lecie niemalże trudno było go uświadczyć. Tak tu właśnie było. Dla każdego coś miłego. Mieli góry, mieli jeziora, mieli nawet morze, które rozścielało się na północy i zachodzie swoją poszarpaną linią brzegową. Lubisz zimno? Osiedlasz się na północy prowincji. Lubisz ciepło? Osiedlasz się na południu przy Głębokich Odlogach i masz nadzieję, że mieszkający tam bandyci nie będą cię nękać – co i tak było mało możliwe przez mnogość gór i trudność w dostanie się i wydostanie z tuneli. Asaka też odebrała wrażenie, że ta wojna w Soso to jakby nie do końca istniała – ludzie na tych terenach wyglądali tak, jakby jej nie było i tylko strażnicy na granicy byli wyjątkowo irytujący i sprawiali problemy. Białowłosa nie potrafiła tego zrozumieć. Jak można było tak beztrosko do tego podchodzić? A skoro żyli tam tak, jakby nic się nie działo, to dlaczego nie wpuszczali do środka tylu zwykłych ludzi, którzy musieli teraz czekać, aż ta wojna się skończy? I… kiedy się skończy? Irytująca sprawa.
- To dobrze – taaa, psychiczne zmęczenie… Faktycznie, wystarczy dobry, porządny sen i jutro będzie już lepiej. - Taak… W porządku – tym lepiej.
Jej też to było na rękę. Odpocząć i wracać na granicę, co zajmie im kilka dni, a później kolejne kilka, by dostać się do Saimin. I… Wyrobią się pewnie na styk. Cholerne zobowiązanie. Nienawidziła być ograniczona limitem czasowym, zwłaszcza tak idiotycznym. Że jeszcze z łaską ich puścili. Zasrana blokada, Asaka miała kilka barwnych epitetów do powiedzenia pod adresem Yamanaka. Jednym z nich było urocze: „Yamanaki to siusiaki”. Zdecydowanie bardziej sympatyzowała z rodem Hyuga, jednak przez Soso było im bliżej. To teraz mieli. Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy – było w tym więcej prawdy, niż się na pierwszy rzut oka wydawało.
Kelnerka podeszła do nich i podała im na stół jedną, dość poplamioną, tłustą kartkę z wypisanym koślawie menu, sugerując się ich wyglądem, który jednoznacznie wskazywał, że są to shinobi. A shinobi zazwyczaj czytać potrafili, wyszła więc z założenia, że tak będzie prościej. Asaka wyciągnęła rękę, by wziąć kartkę w dłoń i przewertować ją wzrokiem. Była gdzieś w połowie, gdy Shiki zaczął tamten temat.
- Wiem, że byłbyś. Mówiłeś na początku, że jeżeli będzie sprawiać problemy, to się jej pozbędziesz – dlatego tym bardziej uwierzyła w to, że byłby skłonny zdradzić. Tylko… tak pod koniec? To się nie kalkulowało, szkoda było straconego czasu, gdy byli już tak blisko celu. No i… Skoro tak długi czas ją chronili, ściemniali na granicy. Mówić to jedno – a Asaka wierzyła, że Shiki byłby w stanie ją sprzątnąć – a zrobić…? No i mimo wszystko zobowiązali się ją chronić. Nie trzeba było lubić swojego pracodawcy. Rzadko kiedy się go lubiło. Ale ta kobieta chciała połączyć się ze swoją rodziną, co w tym było złego? Białowłosa też chciała. Honor… - Ja też ci ufam – ufała, że jej nie zdradzi.
Że powstrzyma się od rozwiązywania problemów, gdy są tak blisko zakończenia zadania, które w trakcie nieco się pokomplikowało. A jednak tam, w tej jednej chwili, poczuła się całkowicie nieważna, jakby była dla niego nic nie wartą, obcą osobą, którą też można sprzedać. Bo sprzedając Reirę sprzedawał też ją, gdy wyraźnie podkreśliła swoje zdanie i stanowisko. Ufała mu, ale nie musiała się zgadzać z jego wyborami, czyż nie? Zmienianie strony w takim momencie, gdy ktoś daje taki, a nie inny wybór (co to w ogóle był za wybór?)… To godziło w poczucie honoru Asaki. I to było jak wymienić jednego diabła na drugiego, gorszego. Czyli żaden utarg.
- Zabiłabym każdego, kto grozi mojej rodzinie. A ktoś, kto komuś innemu daje taki wybór – albo ty, albo ktoś, kogo kochasz – nie zasługuje na życie. Widzę w tym mnóstwo złego, Shikarui – nie było w tym nic złego, tak? Ona się z tym nie zgadzała. Ale doceniała, że powstrzymał się przed głupotą ze względu na nią. To było… na swój sposób budujące.
Kelnerka zaczepiła ich po chwili, a Asaka, kompletnie bez zastanowienia, wybrała pierwszą lepszą pozycję, na którą padło jej spojrzenie. A znając życie Shikarui weźmie to samo.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Przyglądał się Asace tak, jak zwykł to robić bardzo często. Jakby starał się zapamiętać jej najmniejszy gest, żeby uwiecznić go na rzeźbie, najmniejszą zmarszczkę mimiczną i blask w oku, żeby uwiecznić go na obrazie. Chociaż nie miał zdolności artystycznych, nie potrafił nawet pisać, więc jedyne, co by wyszło, to marne bohomazy - ale byłyby jego bohomazami. Tworzonymi z najszczerszymi intencjami, myślami i emocjami. Taki obrazek dziecka, by pokazać, jak wygląda świat ze środka głowy, nie czarny, nie czerwony, a szary, co swoje kolory oszczędza dla białych włosów i złotych oczu, cieszących bardziej niż cokolwiek innego. Asaka też miała swoje obrazki, nadzieje i myśli na przyszłość. Krążyli przy sobie coraz bliżej, a to zbliżenie nie oddziaływało na nich negatywnie. Nie szukali ucieczki i nie było żadnych scysji, poza tamtą jedną, pijacką paplaniną. Ale może to też dlatego, że tak sprytnie omijali tematy najważniejsze. Łatwiej było spoglądać przed siebie, niż na obraz namalowany palcami dziecka, które za dużo czerwonej farby nakładało na twarze matki, ojca i tamtego człowieka, do którego kiedyś mogłabyś wołać "wujku".
- A ty? Wszystko dobrze? - Czy nadal bolało ją to, co powiedział Teiren? Jego słowa, ostre jak nóż, który miały taki impakt, że przebiły się przez kryształ. Asaka nie była delikatną mimozą, ale daleko jej było do bezwzględnej, bezuczuciowej walkirii. To nie była maszyna, pusta i zimna, której jedynym celem było wypełnienie misji. To była istota z krwi i kości i... krwawiła tak, jak wszystkie pozostałe. To chyba był nawet szok, wiesz? Że jej krew miała taką samą barwę, pachniała tak samo i jej skórę było tak samo łatwo zranić, jak skórę każdego innego. Cholera... martwił się o nią. Miał te momenty refleksji, kiedy topniał lód i wtedy pewne emocje do niego docierały, pewne myśli, których nie dostrzegał na co dzień. Teraz, spoglądając na nią, widział to aż nader wyraźnie. I ta myśl, o tym, że się o nią troszczy, chociaż była oczywista, to uderzyła dość mocno do jego świadomości. Każdy z własnych gestów i każdy z jej gestów. Tak miłych.
Skinął kelnerce głową, dając znać, że chce zjeść to samo. Oczywiście, że to samo, chociaż jak zwykle - złapał za kartę i wpatrywał się w nią. Wyglądał, jakby czytał. Przesuwał powoli spojrzeniem po postawionych znakach, wszystkie zlewały się w jedno, chociaż pojedyncze czasem potrafił odróżnić, ale to było za mało, żeby zlepić jakiekolwiek słowo. Oddał kobiecie kartę. Jego myśli ciągle krążyły wokół niej. Chciał jej więcej, chciał od niej więcej. Egoistycznie, bo jak inaczej? Kiedy ona czuła się dobrze, czuł się i on. Jak to zostało ujęte - mógł jej ufać, ale nie musiał się z nią zgadzać, prawda? Dla niego ten honor, który był dla niej tak ważny, był nienaturalnym, niepotrzebnym odczynnikiem życia. Gdyby jakiś wróg zaczął mu opowiadać o honorze, pewnie by go wyśmiał. To nie honor pozwalał przetrwać w tym świecie, stal nie znała pojęcia godności, znała tylko smak krwi i wiedziała, że przeżyje najsilniejszy, a jeśli oszczędzisz kogoś, kto mógłby wbić ci sztylet w plecy - prędzej czy później zginiesz sam. Mimo to szanował honor Asaki. I tą godność, o którą kiedyś jej pytał. Był ciekaw - jak to jest, żyć "godnie"? Tak, jak mu to opowiedziała? Chciał się dowiedzieć. Samemu to przeżyć, bo... to wydawało się o wiele pełniejszym życiem. Druga strona płotka, tam zielona trawka, a na trawce Asaka. Dumna i spokojna. Tutaj było pustkowie, kiedy nie opierałeś swojego życia na żadnej wartości.
- Dlatego chcę się nauczyć. - Nie było żadnego problemu z ich zgadzaniem się, czy nie zgadzaniem, bo Shikarui był bardzo ustępliwy. Jemu nie przeszkadzało wędrować ścieżką Asaki, tą ścieżką honoru, choć nie deptał po jej śladach - szedł obok niej. Jak równy z równym. Czasem omijali przeszkody jej trasą. Czasem schodzili na tą jego. - Chcę się nauczyć, jak być lepszym człowiekiem. Naucz mnie. - Już uczyła, on się od niej uczył. W jego umyśle było bardzo wiele miejsca na wszystkie prawdy tego świata, a te przekazywane przez jej usta, były bardzo łatwo przyswajalne. Nie od razu Ryuzaku no Taki zbudowano i nie od razu wszystko się zmieni, nie było szans na obroty o sto osiemdziesiąt stopni, ale to nie o obroty chodziło. Świat nie był ciągłą walką wściekłych psów, jak go mylnie nauczono. Było w nim wiele dobra, a on chciał z niego czerpać radość. - Chcę zasłużyć na życie w twoich oczach. - Mówiąc to, co jej powiedział przed chwilą, że sprzedałby Reirę, na pewno tego nie robił, ale nie miał przed nią też wiele do ukrycia.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

Niektórzy byli toksyczni, zatruwali myśl drugiego człowieka już jednym słowem, całkowicie ich dominując i uzależniając ich życie od siebie – to jednak nie działo się w przypadku tej dwójki. Asaka miała silny i dość trudny charakter, to fakt, ale nie dominowała nim drugiej osoby, starając się dawać innym przestrzeń dla siebie, dla swoich myśli, planów, nadziei i ideałów. Tutaj rzeczywiście nie było negatywnego oddziaływania, bo i Shiarui i Asaka zdawali się chłonąć od siebie te lepsze cechy, zostawiając w spokoju te gorsze. Sama Amaterasu wiedziała, że białowłosa miała ich trochę i przechodziła długą drogę, by choć nad częścią z nich zapanować.
- Taak, teraz już tak – ramię już nie bolało, Asaka zdołała o nim zapomnieć, chociaż w ciągu tej podróży dawała Reirze obejrzeć tę ranę, a ona za każdym razem wyczyniała jakieś cuda, którym Asaka bardzo uważnie się przyglądała. Teraz nadal miała je obwiązane bandażem, ale nie czuła, by coś bolało i prawdę mówiąc była pewna, że nie pozostanie po tym nawet blizna.
Zaś psychicznie? Oczywiście, że bolały ją słowa Teirena i bolały ją dość długo, męcząc i wiercąc się od środka w jej krysztale, aż w końcu nie zdusiła tego całkiem. Teiren nie powiedział jej niczego, czego by już w życiu na swój temat nie usłyszała, ale jednak słuchać tego znowu… Osądu kogoś, kto kompletnie cię nie zna… Nie była bezuczuciowa, choć jawiła się taka na pierwszy i na drugi rzut oka. Zaś na trzeci było widać, że zupełnie tak nie jest, a pod grubą, kryształową skorupą ukrywa się ktoś o ciepłym i uczuciowym sercu. Tak samo wiedziała, że Shikarui nie jest tak zimnym typem na jakiego wygląda. Trudno było się do niego przebić, ale jej to nie przeszkadzało. I mogła docenić, że jej starania dają jakiś zauważalny efekt – a przynajmniej zauważalny dla niej, bo wiedziała, że się o nią troszczy. Kilkukrotnie wypytywał o jej ramię, poprawiał jej opatrunek. To przynajmniej ostatnio. A wcześniej? Gdy niósł ją na plecach, żeby nie zmęczyła sobie nóżek, albo wtedy… gdy niemal nabił jej siniaka? To były drobne gesty, ale nie takie, które jej złote oczy by przeoczyły. Zwłaszcza, że patrzyła na Sanadę bardzo uważnie.
Nie, to nie honor pozwalał przetrwać w świecie, to nie honor zapewniał, że przeciwni rzuci broń, albo, że cię nie zaatakuje. Nie. Ale ten honor, który dla wielu ludzi znaczył coś innego, pozwalał pozostać człowiekiem, pozwalał odsiewać ziarna od plew, pozwalał wierzyć, że twoje życie nie było jałowym. Tu nie chodziło nawet o żaden kodeks, że to możesz robić, a tego nie, ale… właśnie… chodziło o to, by nie mieć sobie nic do zarzucenia. W sprawie Reiry, która wyznawała przynajmniej częściowe wartości podobne do Mori, sprzedanie jej na pewną śmierć, albo pozwolenie jej na podjęcie t a k i e g o wyboru – to było dla Asaki za dużo, i miałaby sobie naprawdę wiele do zarzucenia.
- Nauczyć czego? – zapytała, nie do końca rozumiejąc, ale już po chwili czarnowłosy wytłumaczył o co mu chodziło. Jak być lepszym człowiekiem. Kunoichi uśmiechnęła się lekko pod nosem. Wielu ludzi zadawało sobie takie pytania, wystarczyło zerknąć do pism, jakie pozostawiali sobie filozofowie, poeci i cała rzesza innych, których ktoś nauczył pisać. Ale nie tylko, bo zastanawiali się nad tym też maluczcy ludzie, śpiewali o tym w pieśniach i mówili o tym w myślach – tych nie wypowiadanych na głos. - Na życie w moich oczach? Przecież na nie zasługujesz. Nie jestem sędzią, który mówi kto może, a kto nie może żyć – rozczulał ją tymi słowami. Tak po prostu. I tak po prostu odganiał zły nastrój, jak zwykle zresztą. I ona chciała się z nim pożegnać w Yusetsu…? Nie, nie chciała. Nie potrafiła powiedzieć „żegnaj”. - Mogę ci powiedzieć, co sama robię – ale czy nauczyć? Nie wiedziała, czy jest odpowiednią osobą do nauki tego, jak być lepszym człowiekiem, ale mogła spróbować. Mogła się postarać. Dla niego. - Zastanów się co jest dla ciebie ważne i chroń tego, jednocześnie nie robiąc innym tego, czego sam nie chciałbyś dla siebie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Był pewien - jego umysł też był zatruty, ale to nie była trucizna, która szkodziła. Przynajmniej jak na razie. Każde ryzyko, jakie podjął ze względu na nią, było opłacone za pół darmo, budowało. To nie była trucizna, która wyniszczała organizm i nie była też tą, co zamraczała w sposób, w którym nie kontrolujesz się w ten niezdrowy sposób, zaczynasz pleść trzy po trzy, ale na pewno potrafiła być uzależniająca. Nie widzisz, że cię uzależniła, dopóki nie spróbujesz jej odstawić, a nie próbujesz, bo nie chcesz, bo ci za dobrze z tym, jak jest. Cholera, dziewczyno, coś ty najlepszego zrobiłaś? Południca i jednocześnie nie zmara, panna skąpana oczami w złocie zbóż, a jednocześnie pani śniegu, co kryła się w pierzynie zimnych płatków. Od letniego popołudnia po zimowe wieczory - czas wydawał się właśnie tak im tutaj płynąć, wraz z myślami, co zakotwiczały się na sobie wzajem.
- A twoja ręka? Nie trzeba zmienić opatrunku? - Mówiła, że Reira ją opatrzyła, ale jeśli nie zajął się tym medyk, to mogło się wszystko zapaskudzić. Po tych dniach podróży już nie czuli własnego smrodu, ale byli brudni, spoceni i zmarznięci, przy takich warunkach nie trzeba było wiele, żeby bandaż się zapaskudził, a do naruszonej tkanki dostały się bakterie. Czy co to tam się dostawało. Wiedział już tyle, że Asaka nie była nieodpowiedzialną dziewczyną, która z rozpłatanym brzuchem udawała, że wszystko jest dobrze, więc w sumie po co pytał? Ano chociażby dlatego, że autentycznie się martwił. Uczucia, jak każde, były nieco spłycone, wyłagodzone, ale przecież się przejmował. Choć dziewucha nie była laleczką z sogeńskiej porcelany, co mu się w drobny mak rozpadnie od pierwszej lepszej rany. Nie pierwsza i nie ostatnia w jej życiu.
- Czy to jest ważne, żeby być sędzią? - Po co komu osądy? Ludzie rodzili się, umierali, ale większość - po prostu chciała żyć. On również tego chciał. Dla siebie, dla niej. Nie myślał o tym w jakichkolwiek kategoriach sądu. To były kolejne słowa, które go zaintrygowały. - Powiedziałaś, że ten, kto każe wybierać między jednym a drugim, kto jest dla ciebie ważny, nie zasługuje na życie. - Robił bardzo wiele rzeczy, które były naprawdę złe, a o których Asaka pojęcia nie miała. To rzeczywiście nie było tak, że był zimny. On był tylko pozbawiony sumienia i moralności, odebrano mu rozróżnienie na dobro i zło. Może po prostu nigdy go nie miał. W Asace dostrzegał to, czego sam nie miał. Nie czuł wobec tego zazdrości, jedynie zaintrygowanie. Jak wyglądał świat jej oczami? No jak? Jak smakował i jak brzmiał?
- Mów mi o wszystkim, bardzo lubię cię słuchać. - Niech opowiada, niech snuje nauki, niech będzie. Nie potrzebował nauczyciela, który trzepałby go za łeb i tylko do łba wbijał świętości, które musiałby umieć na pacierz.
Na jego czole powstało pole marsowe, kiedy usłyszał jej ostatnie słowa. Uważała, że jest godny życia, to było bardzo miłe, przynajmniej takie mu się wydawało. Od razu pozwoliło mu się odprężyć i w spokoju przestąpić nad porządkiem dziennym nad tamtym gestem, który zawisnął nad nim ciemną chmurą - tamtym na trakcie, kiedy wydawało jej się, że zdradzi.
- Hmm... bardzo szerokie pojęcie. - Ale zdaje się, że całkowita podstawa. - Już gdzieś słyszałem to powiedzenie. "Nie rób drugiemu... co tobie niemiłe." - Nigdy by nie pomyślał, że można to wziąć tak dosłownie. Pierwsza część jej słów była dla niego jasna, to robił. Chronił to, na czym mu zależało, jak zazdrosny smok bronił swoich skarbów, nie chcąc nikogo do nich dopuszczać. Och tak, bo zazdrośnikiem był cholernym. Nie znosił, kiedy ktokolwiek dotykał tego, co należało do niego. - Postaram się. - Na początek mógł tylko obiecać, że będzie się starał. Próbował zrozumieć, poznać, obserwować - a obserwował cały czas. Nie tylko ją - ale i ludzi wokół, których kiedyś naprawdę nie znosił. Teraz... teraz po prostu byli. Robaczki, ale nie tak straszne i obrzydliwe, jak kiedyś.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość