Brak regularnego dojo dawał się samurajowi we znaki. Oczekiwanie na rozwój wydarzeń było męczące, jednakże on wiedział jak "zabić" czas, co innego, że nie bardzo miał gdzie. W swojej ojczyźnie salę do trenowania szermierki można było znaleźć w każdej większej wsi, wystarczyło się po prostu dobrze zakręcić. W zasadzie, to nawet w najmniejszej świątyni znajdowało się dość miejsca, do doskonalenia technik ken-jutsu (a do batto-jutsu wystarczyły dosłownie 2 metry kwadratowe i wysoki sufit), jednakże w Daishi takich luksusów nie było. Może inaczej, niebieskooki nie znalazł żadnej ogólnodostępnej sali treningowej, a chodzenie i proszenie się straży miejskiej nie do końca mu odpowiadało (głównie dlatego, że nadmiaru gapiów sobie nie życzył, bądź co bądź, jako samuraj znał też sekretne techniki)...
Usłyszawszy zatem o "Szkółce" położonej nieopodal osady Nawabari, niebieskooki nie mając nic aktualnie lepszego do roboty udał się w jej kierunku, z nadzieją, że oto właśnie jego modlitwy zostały wysłuchane, jak się jednak okazało po dotarciu do celu, miast budynku położonej w górach szkoły znajdowała się tutaj... polanka? Kakita nie do końca wierzył w to, co aktualnie widzi - nawet zastanawiał się, czy aby nie pomylił drogi, jednakże wszyscy pytani wskazywali ten kierunek. Zakładając na moment, że mieszkańcy tych okolic nie żyją w jakiejś tajemnej zmowie przeciwko samurajowi, Asagi musiał uznać, że to miejsce jest dokładnie tym, za jakie uchodzi.
Rozejrzawszy się po nim dokładniej zauważył oznaki wykorzystywania go jako pola treningowego - poniszczona roślinność, poryta tu i ówdzie ziemia i nawet schowana na uboczy skrzynka na medykamenty (dodajmy, że pusta) - to bez wątpienia musiała być ta sławna "szkółka". Ślady na ziemi, a raczej ich brak, sugerowały, że w ciągu ostatnich kilku godzin nikogo tutaj nie było, tak więc pojawiła się szansa na samotny trening, chociaż po prawdzie, to nie na to liczył Kakita. Zdecydowanie brakowało mu kontaktu z innymi ludźmi, ostatnie miesiące spędzone w towarzystwie mnichów i samurajów oraz wspólna podróż z Ishio nieco go uspołeczniły, a teraz, kiedy pozostał na północy sam otoczony przez ninja czuł się nieswojo. Jedynie jego daisho dotrzymywało mu towarzystwa, było w tym coś z nauk dawnych mistrzów, wedle których miecz jest nie tylko dusza, ale i jedynym prawdziwym towarzyszem samuraja - to z nim kładzie się spać, to z nim przemierza swoje podróże, to właśnie z nim w dłoni ginie. Całe życie wojowników z Yinzin kręci się wokół doskonalenia sztuki władania mieczem, szczególnie jej najdoskonalszej formy zwanej iai-do. Kakita niezwykle cenił sobie piękno zawarte w jego rodzinnej sztuce walki: jeden miecz - jeden wojownik - jedno cięcie - jedno życie. Każdy pojedynek na którym na szali kładzione było życie ostatecznie sprowadzał się do tego, że jedno zmieniało się w śmierć, a drugie odchodziło...
Wspinając się przez górskie ścieżki, niebieskooki rozważał swoje obecne położenie i filozofię szkoły Taka, a na niebie nieubłaganie kumulowały się coraz cięższe ciemne chmury i w końcu na kapelusz naszego bohatera spadła pierwsza kropla, a za nią kolejna i zanim się obejrzał z nieba wylała się cała masa wody. Nie było czasu na ucieczkę, trzeba było przeczekać pod jakimś konarem...
Lało. Z nieba jakby odkręcili kurek i większość stroju samuraja nasiąknęła wodą, a błoto nieprzyjemnie lepiło się do jego obuwia. Jakby tego było mało, nieprzyjemny wiatr potęgował uczucie chłodu - jeśli się nie przeziębi, to zdecydowanie będzie to cud. Czyżby bogowie tym razem zdecydowali się go nie wspierać? Kami zwykli jednak mieć w opiece naszego bohatera, a on nie raz nie dwa nauczył się wyciągać cenne lekcje z obserwacji przyrody, więc może i tym razem...
Deszcz padał z dużą siła, a wiatr wiał mocno - drzewa i rośliny zielne uginały się pod naporem żywiołu, a skryty w ich cieniu niebieskooki obserwował i... myślał. W pewnej chwili silny podmuch wiatru uderzył w starą i suchą sosnę, która w końcu nie wytrzymała nacisku i pękła jak zapałka z przerażającym trzaskiem. Kakita poderwał się czujnie szukając wzrokiem zagrożenia i upewniwszy się, że jednak nic mu na głowę nie spadnie wrócił do kryjówki i przemyślał to co zobaczył - żywe drzewa uginały pod naporem, a następnie powracały do pionu, martwe i suche, sztywno trzymały pion i ginęły...
Ukryty tekst
<ZT>