Dolina Brzasku

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Hirasue

Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Początek Leżący na miękkim mchu chłopiec obudził się, ale nie otworzył oczu. Nigdy nie robił tego od razu po przebudzeniu się, chyba, że czas naprawdę go naglił. Zamiast tego… wspominał. Nie, nie przeszłość, nie był przecież typem osoby sentymentalnej. Przynajmniej już nie teraz. Przeszłość bolała, a była mu potrzebna jedynie do tego, żeby pamiętać o swoim obecnym celu. Zemście. Na nikim konkretnym, po prostu na… ludziach złych. W końcu bandyci, którzy zniszczyli mu życie, byli już dawno martwi. Ale nie z jego ręki. A to rodziło frustrację.
Co więc wspominał? Sny – jedyną rzecz, którą według niego warto było pamiętać. Która dawała możliwość ukojenia nerwów i zarazem chwilowej ucieczki od rzeczywistości. Przygotowania do trudów nadchodzącego dnia. Chłopiec za nic w świecie by się do tego nie przyznał, ale po prostu lubił spać. Od dwóch lat był w stanie odpoczywać tylko w tym stanie błogiej nieświadomości. Oczywiście pod warunkiem, że nie nękały go koszmary. Jednak kiedy owe nie mąciły akurat spokoju jego snu, to cóż... warto było jeszcze przez chwilę po przebudzeniu nie otwierać oczu.
W końcu jednak je otworzył. Pierwszym, co dotarło do jego świadomości, były promienie słońca wznoszącego się wysoko nad linią horyzontu. Grzały całkiem przyjemnie, ale Hirasue nie miał czasu dalej się wylegiwać. Musiał ruszać dalej w drogę. Podniósł się z wygodnego, miękkiego mchu do pozycji siedzącej i rozejrzał się dookoła wciąż zaspanym wzrokiem. Pasującym wręcz idealnie do jego podkrążonych oczu. Nic go nie zaskoczyło. Zastał okolicę w takim stanie, w jakim ją zostawił zasypiając, oczywiście poza ogniskiem, które dawno już wygasło. Wstał, rozciągnął się i wykonał parę ćwiczeń mających na celu utrzymanie fizycznej sprawności. Pompki, brzuszki, przysiady, żadne rewelacje. Gdy już skończył z tym, co mógłby nazwać poranną rutyną, spakował się, a konkretnie przytroczył swoją kaburę do prawego uda, i ruszył wzdłuż strumienia. W kierunku szlaku transportowego, którym dalej podąży w stronę Kyuzo.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Po kilku godzinach nieprzerwanego marszu chłopiec przystanął, zaniepokojony… czymś. Nie był jednak pewien czym takim. Chodziło o jakąś nieprawidłowość, coś, co mimo swej trudności w dostrzeżeniu wyraźnie nie pasowało do tej zdominowanej przez przyrodę krainy. Rozejrzał się dookoła uważnie, jednak nie dostrzegł niczego niezwykłego. Wszędzie dookoła drzewa i trawa, na horyzoncie górskie masywy, a tuż obok spokojny strumyk. Nie chodziło o coś widzialnego, tylko raczej… słyszalnego? O coś ukrywającego się na krawędzi świadomości, między szumem liści, a łopotem ubrań. Subtelnego, znacznie delikatniejszego, niż dudniące w oddali grzmoty. Wystarczająco głośnego, by zaniepokoić chłopca, ale z drugiej strony dość cichego, żeby trudno było to od razu zdefiniować. Jednak w momencie, kiedy tylko wiatr przycichł na krótką chwilę, Hirasue zdał sobie sprawę z tego, za czym tak nasłuchiwał – za pobrzękiwaniem strun układających się w melodię. Melodię wybitnie smutną.
Chłopiec nie zastanawiał się dłużej, tylko wziął rozbieg i przeskoczył strumień w miejscu, gdzie był on najwęższy. A potem ruszył, tym razem w poprzek, a nie wzdłuż doliny, w kierunku źródła owego odgłosu. Z jednej strony pchała go zwykła ciekawość, a z drugiej potrzeba poczucia bezpieczeństwa. W końcu nigdy nie wiadomo, kim może okazać się osoba wędrująca samotnie przez odludzie. Hirasue wolał odnaleźć potencjalne zagrożenie zanim ono odnajdzie jego. Zawsze daje to większe szanse w przypadku potencjalnej konfrontacji, o ile w ogóle miało do niej dojść. A jeśli nie, to może przynajmniej znajdzie chwilowego towarzysza podróży.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

* - https://i.pinimg.com/736x/6b/2c/9a/6b2c ... -black.jpg wizualizacja tej o to persony.
0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Zatrzymał się, gdy tylko ujrzał nieznajomą. Tajemniczą, niepokojącą podobnie jak melodia, która sprowadziła tutaj chłopca. Czy niebezpieczną? Wkrótce się przekona… Omiótł ją nieufnym spojrzeniem, które nie zatrzymało się ani na uszkodzonym instrumencie, ani tam, gdzie zatrzymaliby go mężczyźni starsi od Hirasue. On swoją uwagę skupił na czym innym – niby niepozornym, ale jakże ważnym – na oczach dziewczyny, dotkniętych czerwienią. Oczach pustych, które niejednego swoją obojętnością mogłyby przerazić. Ale nie chłopca, stojącego teraz na brzegu polany. Dlaczego miałby ulec czemuś podobnemu do tego, co gościło także w jego szafirowym spojrzeniu? Chociaż, prawdę mówiąc, wnikliwy obserwator dostrzegłby, że oczy dwójki mierzących się właśnie wzrokiem ludzi wbrew pozorom wcale nie były aż tak podobne. Pod warstwą pozornego zobojętnienia chłopca dało się wyszukać coś jeszcze, coś zamaskowanego. A w spojrzeniu owej tajemniczej kobiety? Tylko najczystszą pustkę.
- Witaj – odpowiedział cichym, acz wyrażającym zaskakującą pewność siebie głosem, wciąż patrząc prosto w ślepia kobiety. Kiedy milczał, jego usta układały się w wąską, niewyrażającą radości ani smutku kreskę, co w połączeniu z podkrążonymi oczami nadawało mu wizerunek osoby zmęczonej i nieogarniętej. O czym innym świadczyła natomiast postawa, którą intuicyjnie przybrał – nogi ugięte i ustawione względem siebie pod lekkim skosem, plecy wyprostowane i prawa ręka położona blisko kabury, gotowa w razie potrzeby dobyć broni. Słowem, postawa wojownika gotowego na zły obrót zdarzeń.
- Dziwne, że ktoś, kto przebywa na tym odludziu w samotności, przygrywa sobie na... harfie. – Musiał chwilę się zastanowić, zanim podał nazwę instrumentu, bowiem podobny miał okazję spotkać tylko raz, może dwa razy w życiu. Sam fakt, że owy się tutaj znalazł budził pewne podejrzenia. Był to spory kawał drewna, przez swoją wagę i kształt ciężki i niepraktyczny w transporcie. Ktoś musiał się napracować, żeby go tutaj dostarczyć, szczególnie, jeśli miała tego dokonać ta tajemnicza kobieta, nie wyglądająca na szczególnie silną. Może instrument nie należał w rzeczywistości do niej, a stał tutaj już od dłuższego czasu? Jego stan czynił taką opcję bardzo prawdopodobną. Jednak to nie instrument był tutaj najciekawszy. Po długiej chwili milczenia Hirasue znów otworzył usta, żeby zadać pytanie, które musiało prędzej, czy później nadejść z jego strony: - Kim jesteś?
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Mendokuse… Zamierza się bawić ze mną w kotka i myszkę, pomyślał Hirasue po usłyszeniu pierwszych dwóch zdań wypowiedzianych przez nieznajomą. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas złości – zmarszczył nieco bardziej brwi i zacisnął zęby. Nie chodziło o to, że nie miał ochoty na prowadzenie z nią jakichś gier słownych. Chodziło o to, że czerwonooka widocznie jak najbardziej miała ową ochotę, której mu brakowało. A takie miganie się od odpowiedzi mogło oznaczać jedną z dwóch tylko rzeczy. Albo nie chciała dać się zdemaskować ze względu na swoje własne bezpieczeństwo, albo próbowała rozproszyć chłopca w jakimś celu. Brak jakiegokolwiek śladu niepewności, zwątpienia w jej głosie jednoznacznie wskazywał na drugą spośród opcji. Nie zapowiadało to niczego dobrego.
- Podróżuję – udzielił odpowiedzi na pytanie równie zdawkowej, jak ta, którą „uraczyła” go nieznajoma. Był przynajmniej wobec niej szczery. Co więcej miał zresztą powiedzieć? To jedno słowo idealnie określało to, czym się zajmował przez ostatnie dwa tygodnie. Podróż. Niby z celem, ideą, a jednak bez jasno nakreślonego planu działania. Czysta improwizacja napędzana frustracją i chęcią urośnięcia w siłę. Miało to swój plus – był dzięki temu nieprzewidywalny.
Jednak w tej chwili to nie żadne plany, czy też raczej improwizacje, zaprzątały myśli chłopca. Krążyły one wokół czegoś innego, bliższego, bardziej rzeczywistego, namacalnego… wokół harfy… Wrośniętej w ziemię? Zamrugał zdziwiony i jeszcze raz przyjrzał się owemu instrumentowi zdziwiony. Nigdy nie słyszał o niczym podobnym. O żadnej technice, ani żadnej legendzie, która mogłaby tłumaczyć to zaskakujące zjawisko. Wyglądało to co najmniej niepokojąco. Bardziej niepokojąco niż melodia wygrywana na harfie. Kiedy jednak zobaczył kolejne zmiany zachodzące w wyglądzie instrumentu – liny zamiast strun, wizerunek twarzy – zaczął powoli pojmować z czym musi mieć do czynienia. Wyłowił z odmętów pamięci nazwę sztuki, przed którą niegdyś przestrzegał go dziadek. Genjutsu. Sztuka iluzji. Nie dał jednak poznać po sobie, że w jakikolwiek sposób zrozumiał z czym ma do czynienia. Jeśli faktycznie został złapany w iluzję, to cóż… nie mógł być nawet pewien, czy dziewczyna znajduje się faktycznie tam, gdzie ją właśnie widzi. To, że, prawdopodobnie, używała przeciwko niemu nieznanych mu technik, już jednoznacznie wskazywało na jakieś ukryte zamiary.
W takim wypadku nie mógł działać zbyt szybko. Musiał na spokojnie przeanalizować sytuację. Nie mógł pozwolić, żeby zdradził go jakiś podejrzany ruch, nawet drobny gest. Rozluźnił zaciśnięte pięści i zmienił postawę na mniej bojową, jakby nie widział już żadnego zagrożenia, po czym przykucnął – po prostu, dla wygody, opierając przedramiona o kolana. Nie powinno to w żaden sposób zdziwić rozmówczyni. Chłopiec mógł być przecież po prostu zmęczony po długiej wędrówce, prawda? Jego prawdziwy cel był jednak inny. Chciał w niezbudzający podejrzeń sposób przybliżyć nieco do siebie swoje dłonie.
- Idąc wzdłuż tej doliny można się podobno dostać na szlak transportowy, a nim będę mógł dotrzeć do Kyuzo i osady Shiroi-iwa. Pani też tam zmierza? – powiedział w trakcie zmieniana pozycji, niby skory do prowadzenia dalszej rozmowy z nieznajomą.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Niektórzy mówią, że przeszłość jest nieodłączną częścią człowieka. Że nie da się przed nią uciekać - można próbować, można starać się odrzucić zarówno bliskich, jak i dawnego siebie, można zrzekać się rzeczy materialnych, które wiążą nas z własną historią. Można zrobić wiele, podjąć wiele prób. Stać się kimś innym. Ale przeszłość wciąż zostaje z nami, niewzruszona na nasze starania. Jeśli nawet ucieknie się przed jej skutkami w świecie materialnym, to i tak pozostaną wspomnienia. Choćby nigdy nie miały wynurzyć się na wierzch.
Chociaż wędrówka chłopca tak naprawdę dopiero się zaczynała, ten już zdążył poświęcić wiele, żeby zakopać przeszłość pod warstwą nieświadomości. Młody, niedoświadczony, odrzucił wsparcie, przyjaźń, uczucia, może nawet miłość, zostawiając jedynie buchający żarem płomień nienawiści do wszystkiego, co złe, wszystkich, którzy skrzywdzili, lub dopiero mieli skrzywdzić podobnych jemu z tej przeklętej przeszłości - bezsilnych, niezdolnych się obronić przed owym bezimiennym złem.
I myślał dotąd, po ledwo dwóch tyodniach wędrówki, że już nigdy nie podda się uczuciom i zwątpieniu - jakże był wtedy głupi i pełen pychy, żeby tak sądzić. Wystarczyło jedno pechowe spotkanie, jedna melodia niosąca wizje przeszłości, żeby w mig zniszczyć jego zbroję zobojętnienia. Kiedy ujrzał twarz... tę twarz, która niegdyś prześladowała go po nocach, w jednej chwili prysła cała jego pewność siebie, a pierwotny plan działania wymsknął mu się z palców gdzieś w odmęty niepamięci. Nawet gdyby nie natrętny, stopniowo nasilający się ból głowy, to i tak pewnie nie byłby w stanie kontynuować tego, co już zaczął. Ból fizyczny nie był żadną przeszkodą. Przeszkodą były... wspomnienia.
Odruchowo złapał się za bok, przypominając sobie ostrze, które niegdyś przebiło go na wylot. Twarz pijanego adrealiną mężczyzny, którą mógł teraz ujrzeć po raz wtóry tak rzeczywistą. Mimo przykucniętej pozycji, chłopiec zachwiał się i wolną ręką oparł o ziemię, ciężko oddychając, starając się nie zemdleć. Pochylił głowę do dołu, żeby nie musieć więcej patrzeć na tę przeklętą harfę. Ale przecież instrument ma przede wszystkim brzmieć, a nie wyglądać, prawda? To, że nie widział, nie sprawiało, że nie słyszał. A to, co docierało do jego uszu tylko pogarszało sytuację. Dźwięki świdrowały jego umysł. W jednej chwili brzmiały jak fałsz, a w drugiej... jak okrzyki. Okrzyki znane mu tak dobrze, jak lico znienawidzonego bandyty.
W tamtym momencie pragnął tylko jednego - żeby tortury się skończyły. Żeby do jego uszu powróciły słodkie dźwięki przyrody zamiast odgłosu tych fałszywych pociągnięć strun. Żeby nie musiał wbijać wzroku w ziemię, chcąc uciec od obrazu tak dobrze zakorzenionego w jego wspomnieniach. W tamtym momencie mógł po prostu skulić się na ziemi i zacząć płakać. Prosić o zakończenie tego stanu. Nie tylko mógł, wręcz chciał tak postąpić. To by było takie wygodne... Takie proste... Poddać się. Problem był taki, że było to... niemożliwe. Słowa "proszę", "błagam" błądziły mu już gdzieś na końcu języka.
- Przestań - usłyszał czyjeś ciche polecenie, doskonale dla niego słyszalne mimo wszechobecnych dźwięków harfy. Ktoś nowy pojawił się na polanie? Nie. Wciąż tylko nieznajoma, chłopiec i koszmar, który śnił na jawie. Hirasue ze zdziwieniem zdał sobie sprawę z faktu, że to on wypowiedział to słowo. Poza bólem fizycznym i psychicznym czuł coś jeszcze. Jakieś uczucie. Ciepło, może gorąco, rodzące się gdzieś w podświadomości. W pewien sposób mu znane... niekoniecznie dobre. Rękę, którą wcześniej trzymał na swoim boku, przeniósł na kolano, podpierając się i nieco unosząc. Podniósł głowę, ignorując jej ból, jednak nie patrzył już na przeklęty instrument, a na osobę, która na nim "grała". Spojrzał nieznajomej prosto w oczy, tak jak wcześniej. Jego wzrok nie był już jednak ten sam. Obojętny, pusty. Coś zaczynało w nim iskrzyć. Coś dotąd głęboko ukrytego. Gniew.
- Przestań! - powtórzył, a raczej warknął, tym razem głośniej, wystarczająco głośno, by przebić się ponad zagłuszający go dotąd dźwięk. Nie było czasu na łzy. Wszystkie wypłakał już dwa lata temu.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Smutek. Tęsknota. Okrutni ci, którzy je wywołują. Jeszcze okrutniejsi, którzy nimi walczą. Nawet najpotężniejszy wojownik może ulec, kiedy zaatakuje się go tam, gdzie boli najbardziej. Uderzy się nie w zahartowane jak stal ciało, a umysł. Wykorzysta przeciwko niemu najgorsze lęki, lub wręcz przeciwnie - miłość do jakiejś osoby. A przecież Hirasue nie był wojownikiem zaprawionym w boju. Był tylko dzieckiem, w brutalny i gwałtowny sposób pozbawionym marzeń oraz najbliższych. "Tylko", czy raczej "aż"? Nie znał zabójczych technik, nie był ponadprzeciętnie silny, nie miał doświadczenia... Ale miał coś, o co nieznajoma nie mogła go podejrzewać. Jego patrzył już więcej na harfę. Skoncentrował wzrok na dziewczynie. Przeszywał ją nim wręcz, dalej starając się ignorować ból głowy i dźwięk, który był jego przyczyną. Jedną ręką opierając się o kolano zaczął wstawać, podobnie jak kobieta. Powoli... jak nowe uczucie, które w nim narastało... ale nieubłaganie.
- Nie kpij ze mnie! I nie pokazuj komuś uczuć, nad którymi nie będziesz w stanie zapanować! - wykrzyknął w odpowiedzi na jej pytanie, po czym natychmiast złożył ręce w dobrze sobie znanym geście barana, w celu uwolnienia się z iluzji. Jeśli tyle nie zdziałało, to dodatkowo przegryzł swoją wargę. W jego głosie kotłowało się to samo, co teraz w jego spojrzeniu. Uczucie, które narastało w nim tak długo bez możliwości żadnego ujścia na zewnątrz, że tylko czekało na odpowiednią chwilę, żeby wybuchnąć. Nienawiść... która w końcu znalazła jakiś materialny cel. Pierwsza z wielu plam zła, które chłopiec poprzysiągł sobie ścierać z płótna świata. Podniósł powoli rękę i wskazał palcem kobietę, a ta mogła ujrzeć, że dygotał wręcz ze złości.
- Przypominając ludziom cierpienie, którego zaznali, nie jesteś w niczym lepsza od tych, którzy na nich to cierpienie sprowadzili.
Nazwa
Kai
Pieczęci
Baran
Zasięg
Dowolny
Koszt
Brak
Dodatkowe
Na czas użycia dodaje 65 konsekwencji
Opis Kai to jedna z podstawowych technik shinobi, często niedoceniania - i niesłusznie. Jutsu to polega na chwilowym odcięciu dopływu chakry do mózgu, dzięki czemu jakiekolwiek impulsy - również te narzucone zewnętrznie - przestają działać. Efektem tego jest uwolnienie użytkownika z dużej ilości prostszych technik genjutsu. Niestety, te silniejsze dalej będą na nas oddziaływać i trzeba je dezaktywować innym sposobem.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

- Nie zbliżać się? Czemu mam się do ciebie nie zbliżać?! - zapytał w odpowiedzi na jej polecenie. Brzmiało to niezwykle podobnie do słów, którymi kobieta "uraczyła go" jeszcze chwilę wcześniej, kiedy znajdował się pod wpływem genjutsu. Ironiczne, czyż nie? Mogłoby się to wydawać pewną formą sarkazmu... gdyby nie ton głosu, jakim wypowiedział zdanie. Nie było w nim żadnej ironii, żadnej kpiny. Zamiast tego wyraźnie wyczuwalny gniew, nieposkromiony, niekontrolowany. Ale z drugiej strony - jakże przydatny. Bo w końcu gdyby nie fakt, że ludzie budzący w nim wspomnienia tak go wkurzali, to przecież zamiast płonącego ognia nienawiści byłby wypełniony jedynie beznadziejną rozpaczą. A zamiast tego czuł moc... czuł siłę... Czuł się tak, jak podczas wszystkich treningów napędzanych złością i frustracją, tylko... bardziej. Ale tej zakazanej sile towarzyszyło coś jeszcze - potrzeba wymierzenia sprawiedliwości. Postawił pierwszy krok do przodu.
- Czemu śmiesz bawić się czyimś cierpieniem? - kolejny krok - Nad iloma pastwiłaś się już w ten sposób? - w tym czasie zdążył wykonać dwa kroki, nieubłaganie się rozpędzając. - Ilu "błagam" i "proszę" do ciebie słyszałaś?! - ostatnie słowa wykrzyknął, biegnąc już w jej stronę. Mniej-więcej też w tej samej chwili rzucił w jej stronę wyciągniętym w trakcie biegu kunaiem. Nie po to, żeby ją zabić, czy też nawet zranić - po to, żeby odstraszyć ją, może nawet przy odrobinie szczęścia przeciąć linki podłączone do przeklętego instrumentu. W pierwszej fazie swojej szarży wydawał się ignorować fakt, że kobieta zasłoniła się harfą, jednak tuż przed bliskim zderzeniem z przedmiotem spróbował zwolnić nieco, odbić się nogą od ziemi ukośnie w prawo i z tamtego miejsca drugą nogą odbić się w lewo tak, żeby impetem swojego ciała trafić i powalić użytkowniczkę iluzji.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość