Dolina Brzasku

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Szarża, rzut, skok, zderzenie - wszystko zgodnie z planem chłopca... Chociaż nie do końca można tak to ująć. Nie z powodu upadku na ziemię, kilku lekko wbitych senbonów, czy też nawet odkrycia, że harfa w rzeczywistości nie była harfą, tylko czymś... co najmniej dziwnym. Tym jednak nie miał już co się przejmować, bowiem nie wyglądało na to, żeby ustrojstwo w obecnym stanie mogło chłopcu w jakikolwiek sposób zagrozić. Jednak skoro żadne z powyższych nie pokrzyżowało chłopcu planu, to co w takim razie? Odpowiedź była zaskakująco prosta - nic. W jego działaniach nie było bowiem żadnego planowania, żadnych przygotowań, żadnego myślenia. Impuls, tylko i wyłącznie, spowodowany gniewem i, co za tym idzie, pragnieniem jak najszybszego przelania swojej nienawiści na kobietę. Więc jeśli ktokolwiek chciałby się doszukiwać jakiekolwiek niepowodzenia w działaniach chłopca - czarnowłosa wciąż żyła.
Nie spodziewał się utraty równowagi i upadku, jednak nie wytrąciły go one z rytmu walki. Nieco nawet ułatwiały sytuację. W chwili, gdy usłyszał brzęk dobywanej broni, instynktownie wykonał ruch naturalny dla niego niczym oddychanie - Kage Buyō. Skulił nogę lewą nogę i gwałtownie ją wyprostował, celując oczywiście w podbródek, żeby posłać ją w powietrze, i zaraz samemu się wybić. To jednak nie miał być koniec ataku, bowiem po ustawieniu się za nią miał zamiar sekwencją uderzeń zakończoną kopnięciem z obrotu sprowadzić ją z powrotem na ziemię.
Nazwa
Kage Buyō
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Percepcja i Szybkość na poziomie 50| Podczas wykonywania techniki: +20 Szybkości.
Opis Silne uderzenie i zarazem baza do wielu innych ataków, wymagająca jednak dosyć dużej zręczności i szybkości. Polega ona na szybkim doskoku do przeciwnika i skuleniu się. Wtedy zaś szybko wyprowadza się uderzenie nogą w podbródek, by wyrzucić przeciwnika w powietrze. Chwilę później zaś wybijamy się w górę, ustawiając się za nim jak cień - stąd nazwa techniki. Nie zadaje ona dużych obrażeń, za to można ją wpleść w inne ciosy.
Nazwa
Shishi Rendan
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Znajomość Kage Buyō; Podczas wykonywania techniki: +20 Szybkości.
Opis Specjalny cios, wymagający znajomości Kage Buyō. Po zadanym z powodzeniem uderzeniu wybijającym oponenta w powietrzu i ustawieniu się za nim, użytkownik zaczyna uderzać przeciwnika - pięściami i nogami, zadając mu ból i wprawiając w lekką dezorientację. Kiedy zaś obaj są w pobliżu ziemi, shinobi przenosi się ku bokowi przeciwnika, wykonuje obrót i korzystając ze zdobytego w ten sposób impetu, uderza wroga nogą w okolice brzucha. Cios ten może pozbawić oddechu, i dodatkowo znacznie zwiększa obrażenia od upadku.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

0 x
Hirasue

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Hirasue »

Obrazek Jego kopnięcie z powodzeniem sięgnęło swojego celu - kobieta nie miała nawet szans zareagować. Siła, z jaką jego noga uderzyła w podbródek dziewczyny była wystarczająca, żeby posłać ją w powietrze. Czyżby coś trzasnęło? Nawet jeśli, to to nie wystarczało. Osoba, która bawiła się cierpieniem innych... osoba, która miała czelność grzebać w jego przeszłości... Zło trzeba karać, a jej wina zasługiwała na większą, o wiele większą karę. Tak będzie w przyszłości usprawiedliwiał to, co uczynił. Jednak w tamtej chwili nie myślał wcale o sprawiedliwości. Jeśli w ogóle myślał o czymkolwiek, to była to zemsta. Jednak, jak było już wcześniej wspomniane, w jego działaniach więcej było instynktu i emocji, niż myślenia. Emocją był przede wszystkim gniew - żądza zniszczenia powiązana z... poczuciem siły. Widok przeciwniczki w powietrzu, bezbronnej i wystawionej na atak, sprawił mu niezwykłą satysfakcję. Nie mógł zakończyć walki w tym miejscu. Wyskoczył i znalazł się za nią w mgnieniu oka, żeby wyprowadzić swoją dalszą kombinację ciosów. Każde uderzenie, każde kopnięcie przeładowane było furią. Nie powstrzymywał się ani trochę, aż do momentu, kiedy znaleźli się w końcu blisko ziemi. Wtedy nastąpiła chwila przerwy, w trakcie której kobiecie mogło się wydawać, że jedyne, co ją już czeka, to zderzenie z gruntem. Zostało ono poprzedzone jednak czymś jeszcze - kopnięciem znad góry kończącym serię.
Po wylądowaniu chłopiec nawet się nie zachwiał, a jedynie oparł rękoma o kolana, ciężko oddychając, mimo że nie był wcale zmęczony. Wręcz przeciwnie - czuł się świetnie. Aż na jego twarzy wykwitł... paskudny uśmiech, z którego sam nie zdawał sobie sprawy. Nigdy by nie przypuszczał, jak wspaniałym uczuciem mogło okazać się wyładowanie na kimś swojego gniewu. Stał tak kilka sekund napawając się... właściwie sam nie wiedział czym. Jednak kiedy już zebrana w nim adrenalina zaczęła opadać, wraz z nią zniknął stan owego rozemocjonowania. W końcu dało znać o sobie kilka wciąż wystających z jego ciała senbonów. Nie wywoływały może wielkiego bólu, ale i tak był on dość dokuczliwy. Lewą ręką wciąż opierając się o kolano, drugą pozbył się igieł, po kolei wyrywając je i odrzucając na ziemię. Dopiero po zakończeniu tej czynności, kiedy adrenalina kompletnie już opuściła jego ciało, uniósł swój wzrok, a to, co ujrzał, sprawiło, że rozszerzył ze zdumienia oczy i cofnął się o krok. Kuso... Kuso... Jeszcze przed chwilą pijany wręcz szałem rozpierającą go energią, teraz widok tego, co uczynił wydał mu się przerażający wręcz. Przecież to niemożliwe, żeby zabił człowieka. Czarnowłosa co prawda wciąż oddychała, ale widok wystającego żebra i szok z nim związany sprawił, że chłopcu wydała się ona martwa już w tym momencie. Cofnął się jeszcze kilka kroków dalej i upadł, potknąwszy się o własne nogi. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na swe drżące dłonie, nie tylko brudne od ziemi, ale splamione również grzechem, który właśnie popełnił. Przecież nie miał takiego zamiaru, pragnął jedynie... czego właściwie pragnął jeszcze minutę temu? Nie był w stanie odpowiedzieć samemu sobie na to pytanie. Wydarzenia sprzed chwili wydawały mu się nieostre, a przed oczami zaczynały grać mu czarne plamki. Obrócił się i, wspierając rękoma o ziemię, zwymiotował. Gdy skończył, przetarł usta, wstał i ruszył przed siebie chwiejnym krokiem, który wkrótce przerodził się w bieg. Jedyne na czym mu w tamtej chwili zależało, to znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
0 x
Kurusu

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Kurusu »

End
0 x
Senju Toshio

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Senju Toshio »

Nowa kraina wcale nie sprawiała, że Toshio czuł powiew świeżości, niczym w kurorcie. Wzbudzała raczej odmienność, która dobrze współgrała z obecnym stanem. Nadal znajdował się w niebezpiecznym świecie rządzącym przez prawo silniejszego. Zabij albo zgiń. Być może w Daishi ten stan był bardziej powszechny niż mogłoby się wydawać. Surowy klimat górskich szlaków niósł za sobą ryzyko napotkania bandytów. Gdzie indziej mieliby się czaić? Kraniec świata bardzo odpowiadał nastolatkowi. Mógł odczuć brak zmartwień związanych z jego przynależnością. Nie miał teraz głowy do myślenia, jak zareaguje na to jego klan. Senju mieli lepsze zmartwienia niż pilnowanie sympatycznego chłoptasia ze sterczącą fryzurą. Wprawdzie powinien czuć do siebie żal, że nie wspiera rodu. Gdyby tylko jego chęci sięgały temu, by pobierać nauki od liderów. Bycie adiutantem w tak młodym wieku nie byłoby łatwe. Poza tym zrezygnowanie z doświadczenia poprzez wykonywanie misji nie wyszłoby mu na zdrowie. Tkwił w tym paradoks. Toteż postanowił zająć się kolejnym szkoleniem. Nie zdołał go odbyć przed wyruszeniem na Wyspy. W Cesarstwie zbłaźnił się doszczętnie, więc musiał spłukać czarne myśli z głowy.
Toshio rozpoczął trening od stworzenia partnera. Drewniany klon miał pomóc mu w rozgrzewce. To zarówno pierwsze przymiarki do całej serii nowej sesji, którą miał zamiar stworzyć. Bowiem samotna przeprawa nie byłaby w stanie za wiele wnieść do bardziej zaawansowanego toku szkolenia. Mając za przeciwnika całkiem żywa istotę był pod większą presją. Wiele czynników złączonych w jedno ukazywało większy potencjał niż dotychczasowe powtarzanie pieczęci, aby technika zadziałała. Ulokowany pośród lasów i rzeki Toshio stał pewnie na rozsianym kamieniami brzegu. Mając przed sobą klona rozpoczął sekwencję zwykłych ciosów. Wywiązała się walka, do której zamierzał wplątać kombinację na dzisiejszy dzień. Nie poznał tej techniki, gdyż wydawała mu się nie mieć znaczenia. Nigdy tak naprawdę nie starał się unieruchamiać przeciwników, nawet za pomocą Mokutonu. Dlatego warto skupić się na różnych wariantach tego samego. Shinjū Zanshu no Jutsu ingerowało w położenie swojego celu na płaszczyźnie podłoża. Najszybszym sposobem było więc złapanie ofiary za kostkę i pociągnięcie za nogę. Toshio, gdy tylko uznał za stosowne, uczynił ten wariant ataku. Naprzemiennie zbliżał się do przeciwnika, aby zaraz zapaść pod ziemię dzięki Doton no Jutsu i z wyczuciem wciągnięcie go za jedną z nóg. Praktykowanie rozpoczęło się od paru prób, w których Mokubunshin zdołał wyrwać się z niepewnego uścisku. Nie wiedzieć czego, jakby chłopak bał się zrobić krzywdę swojej kopii. Nie było to do niego podobne, bo przecież trudno okazywać sympatię, gdy wcześniej ścierali się na kunai. Musiał jednak w końcu wziąć się w garść i pokazać na co go stać. Wreszcie skorzystał z okazji do zmyłki. Zniknął pod ziemią w lepszym stylu i od razu chwycił klona za obie nogi. Ziemia zadrżała i pochłonęła tym razem bezradnego bunshina, a Toshio triumfował nad jego wystającą głową. Nic nie komentowali, ale w ich spojrzeniach widać było zadowolenie. Przez te kilka godzin szlifowali do upadłego bojowe zdolności. Jako, że drewniany odpowiednik chłopaka wykazywał znacznie większa wytrzymałość, toteż wszystko kręciło się wokół zużycia energii młodego Senju.

Nauka techniki Shinjū Zanshu no Jutsu (D)
0 x
Senju Toshio

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Senju Toshio »

Ubytek siły nie zniechęcił chłopaka do wzmożonej aktywności. Nie byłby wart uznania, gdyby po krótkich ćwiczeniach odpuścił sobie ze względu na osłabienie. Do tego własny twór z drewna motywował go zawziętością. Wcześniej, gdy to Toshio przejął inicjatywę w ofensywie, to teraz przyszła pora na sprawdzenie się w trakcie obrony. Odpieranie wymysłów bunshina wcale nie było takie łatwe. Nie potrafił czytać mu w myślach, a przecież nie rozkaże mu atakowania w znanym sobie schemacie. Mógł wierzyć, żę zna siebie na tyle dobrze, że jego klon okaże się równie przewidywalny. Na szczęście nie stał na tak wysokim poziomie wyczucia. Szkolenie w walce to pomniejszy czynnik. Sparing miał wywrzeć presję, pod którą znajdzie się w czasie prawdziwych starć na misjach i nie tylko. Dlatego głównym zadaniem było operowanie jedynie zręcznością i wdrażanie w plan nauki technik Doton. Gdy wcześniejsza kombinacja była w zasięgu użycia, pora na nową dogodność. Na szczęście ziemne jutsu wymagały użycia czakry lub ledwie jednego symbolu. Zapewniały przy tym nieoceniona pomoc obronną. Gdy tylko Mokubunshin postanowił cisnąć w Toshio gradem shiruken i kunai, ten zebrał energię i poprzez pieczęć węża nakłonił płaszczyznę pomiędzy walczącymi do wzniesienia. Próba okazała się mieć słabe właściwości, lecz uchroniła go przed tego typu ofensywą. Mimo, że rozpadła się natychmiast po zablokowaniu stalowych pocisków, to nie doprowadziła do przebicia się niebezpiecznego ataku. W dalszej kolejności Toshio musiał wzmocnić swoją pewność w posługiwaniu się Daichi Ganshō. Szukać innowacyjnych rozwiązań i zmagać się ze zmęczeniem. Ostatecznie mógł postawić blok, dzięki któremu zatrzyma groźne jutsu tej samej rangi oraz silne uderzenia. Mógł również zbliżyć się do uciekającego przeciwnika, utrudnić mu w każdej chwili manewr czy nawet zablokować drogę ucieczki. Trenował do skutku, lecz szybciej udało mu się wyczerpać zasoby chakry. Mokubunshin pomógł mu w trudnym momencie i razem spędzili ten czas między ćwiczeniami na odpoczynku.

Nauka techniki Daichi Ganshō (C)
Nie tylko ciało Toshio wyglądało na strudzone. Zabrudzony strój najpewniej ulegnie znacznemu uszkodzeniu. Nie mówiąc już o zdolności Mokubunshina do walki. Na razie nie dochodziło do większych strat po obu stronach. Podejrzewać można, że jednak komuś w końcu przytrafi się rana. O ile drewniany twór mógł pozostać tym niewzruszony, to chłopak musiał szczególnie wziąć do serca szansę na unik. Jakby była to jedyna szansa przetrwania. W zasadzie mierzyli się ze sobą nie na niby, a z prawdziwa premedytacją do zadania ciosu, gdy tylko znajdzie się wystarczająca luka w obronie. Gdy Toshio siedział przy strumyku oparty o kamień jego kopia zbierała ekwipunek. Na nowo rozdzielali zasoby i byli gotowi do kolejnej rundy. Na twarzach obu gościła ekscytacja, bo przecież czekało ich nie lada wyzwanie. Jakby stanowili zupełnie odmienne człony, dążące do własnego celu. Jedynie u Toshio po pewnym czasie doskwierało burczenie w brzuchu. Typowa sprawa, kiedy spędza się dużo czasu na wytracaniu cennej energii. Potrzebne ubytki trzeba było uzupełniać, więc wybranie się w głąb lasu i upolowanie zwierzyny było tylko kwestią czasu. Wtedy też mogli rozpalić na miejscu ognisko. Nastolatek skorzystał również z chwili wytchnienia na potrzeby fizjologiczne. Po oddaleniu się w ustronne miejsce i oddaniu sprawy bez powikłań, był gotów na kolejne wrażenia. Jak nigdy zdał sobie sprawę, żę będzie mu potrzebne coś więcej niż nikłe szczęście.
0 x
Senju Toshio

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Senju Toshio »

Przerwa na złapanie oddechu czy jedzenie i picie, była tą oklepaną częścią ćwiczeń. Bojowe zmagania miały potrwać długie tygodnie, o ile w Toshio pozostaną większe chęci. Zmagazynowane pokłady energii oraz młodzieńcza zawziętość powodowały, że nie powinien się ugiąć. Co prawda nie posiadał żywego partnera, a ledwie namiastkę własnego tworu. Nie spoufalał się z nim, chociaż nie do końca traktował, jak narzędzie. Przedmiotem mogła być broń i każda inna rzecz nieożywiona. Mokubunshin stanowił dopełnienie jego samego. Spośród wielu technik duplikacji ta była jedyna w swoim rodzaju. Gdyby mógł znać Kagebunshina, pewnie uznałby go drugiego w kolejności po swoim, za wartego przypisania człowieczeństwa. Mimo to użytkownik nadal czuł się pośród klonów wyobcowany. Nie mógł liczyć na nic otwartego. Jeśli by się uprzeć nic za tym nie przemawiało. Idealne spełnienie zamierzonej funkcji opłacało się, jak nigdy. Ścierał się z przeciwnikiem i polepszał własną percepcję. Doskonalił małymi kroczkami. Kropla po kropli, aż nie zapełni całej czarki. Tym właśnie zajmował się niestrudzenie siedemnastolatek.
Ciemnozielone włosy powiewały na wietrze, gdy tylko zawiał. Na twarzy od razu wyczuł mroźny powiew i zmrużył powieki. Trwał w tym stanie, jakby nic innego nie miało znaczenia. Strumień nieopodal w dolinie płynął swoim tokiem tak, jak płynie ciągle czas. Jedno było w tym zastanawiające. Odgłosy na moment ucichły, nie liczyły się. Chłopak miał przed sobą obraz zachodzącego słońca na tle bujnie rosnącego lasu iglastego. Mógł doświadczyć zjawiskowości natury, jaka porastała Daishi oraz sąsiadujące tereny górskie. Edukacja zapewniała mu dotąd widok rysunków z różnych biomów, lecz dopiero zobaczenie na własne oczy pozwala zebrać odpowiednie wnioski. Chwila refleksji nad zebranymi impulsami musiała wkrótce minąć. Musiał shinobi wrócić do właściwej części pobytu w dolinie.
Oddalili się z Mokubunshinem nieco w głąb leśnych stepów. Nie zaniedbując pierwotnych instynktów, próbowali zaskoczyć siebie nawzajem kolejnymi seriami ataków. Jako, że Toshio wiedział więcej, to mógł przewidzieć zagrania przeciwnika. Nie przekazał klonowi na tyle dużo chakry, aby mógł skorzystać z Mokutonu. Miał jej na tyle, żeby nadążyć tam, gdzie zechce udać się ciemnowłosy. Wspiąć się na drzewo lub na skalną ścianę. Przeskakiwał właśnie przez większy z kamieni. Stawiając na nim dwa kroki musiał uważać na lecące za nim shuriken. Dobył zatem tanto przyczepione u pasa. Broń nabył stosunkowo niedawno. Była dłuższa od ostra kunai. Lżejsza i bardziej poręczna. Musiał przyzwyczaić się w jej używaniu. Sparing był tu najlepszą opcją. Przeciwnik, z którym się mierzył również stał na wystarczającym poziomie. To tak, jakby musiał odpierać własne ataki. Tylko, że trudno byłoby celować w siebie i jednocześnie wiedzieć o uniku.
Nie to było głównym powodem rozpoczęcia starcia. Jako, że Doton jest żywiołem kompletnie bazującym na obronie, to nauka tychże technik polegała właśnie na unikaniu starcia. Toshio nie wyobrażał sobie jednak pasywnego stania i starania się doprowadzić techniki do perfekcji próbami uników. Musiał zaczerpnąć trochę ruchu i, jak pierwotnie zakładał, czuć presję ze strony wroga. Wtedy umysł i ciało zachowują się zupełnie inaczej. Dochū Eigyo, którą zamierzał zaraz użyć stanowiła lepszą perspektywę dla Doton no jutsu. W jego mniemaniu zachowywała większy kunszt w porównaniu do podstawowego ukrycia w ziemi. Przede wszystkim sam fakt, że była cichsza i nie powodowała takiego zamieszania. Ta zgrabność doprowadzała do wniosku, że shinobi był o poziom lepszy od zwykłego użytkownika Doton. Nic zatem dziwnego, że wymagała tyle zaangażowania w ćwiczeniach z elementem ziemi. Gdy już chłopak odbił się od podwyższenia, unikając miotanych przedmiotów, obrócił się i płynnie skupił chakrę w ciele. Wyobraził sobie całe zajście i wraz z dotknięciem nogami podłoża miał wręcz wtopić się w niego. Nic w stylu rozgrzebywania powierzchni, którą łatwo namierzyć. Chciał tym samym zniknąć z zasięgu wzroku. Nie liczył, że opanuje jutsu na tyle, by płynnie to zrobić. Wywoływanie rabanu z czasem minie. Stawiał na to kilka godzin praktyki. Póki starczy mu sił albo chakry będzie mógł korzystać z okazji. Właśnie temu podyktowany był cały trening. Ważnym eksperymentem dla tej techniki stanowił moment, w którym biegł na drewnianego klona. Przyzwyczajony do świstu przelatującej obok broni mógł je bez trudu uniknąć zwyczajną zwinnością. Nie miał porównania z innymi, ale raczej nie stała ona na wysokim poziomie. Wystarczała na tyle, by czuć się komfortowo podczas biegu w walce. Do rzeczy. Zawdzięczał sobie pomysłowości, w której to zatopił się w podłożu. Sam fakt, że ugrzązł w miejscu dawała do myślenia. Nie mógł zrobić tego w trakcie biegu, na szybkości. Nie temu podyktowana była zasada ukrywania się. To logiczne, czego nadal brakowało przy zapadaniu się w odmęty ziemi. Jeśli chciał użyć Doton no jutsu również musiał skoczyć w wyznaczone miejsce. Nigdy nie następowało to stopniowo, rozbite na odległość. Tym samym w efekcie końcowym nie zyska odległości. Niewiele w tym zawodu, a sporo nauki. Nadal osiągnął cel, jakim było znalezienie się za przeciwnikiem i zapunktowanie w starciu. Zadowolenie wręcz pisało się na twarzy w takich momentach.

Nauka techniki Dochū Eigyo no Jutsu (C)
0 x
Senju Toshio

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Senju Toshio »

Podtrzymywanie rozpalonego ogniska nie było emocjonujące, dlatego Toshio zostawił to zadanie dla klona. Mokubunshin przydawał się w wielu kwestiach, nawet tak błahych, jak codzienne czynności. Poza tym limit krwi Senju pozwalał na zdobywanie wiedzy. Tak bardzo intrygowało go, co jeszcze skrywa przeszłość swojego klanu. Z własnych pobudek nie chciał o to pytać otwarcie. To, że pewna część historii jest zroszona krwią zabitych nie powinno nikogo dziwić. Chłopak już dawno domyślił się w czym rzecz. Nie potrzebował szczegółów i wskazywania palcami na osoby odpowiedzialne za ów czyny. Chciał za to stać się wystarczająco silny, żeby zdobyć wiedzę poza zasięgiem zwykłych shinobi. Z jakiegoś powodu zabroniona sztuka, a niegdyś używana tylko przez wybitnych. Być może postawił sobie zbyt ambitny cel, któremu nie podoła. Zwątpi lub pod wpływem impulsu źle wybierze, przez co Lider nie zechce go wysłuchać. Nadal był tylko jednostką, która stanowczo jest zbyt omylna. Za to potrafił się o siebie zatroszczyć. Przybywanie w dzikich lasach nie należało do łatwych zadań. Umiał upolować zwierzynę i nie przepracowywał się do nieprzytomności. Zero z tego pożytku. Wracając jednak do tego, czym zajął się chłopak. Medytacja pozwoliła mu skupić się i oszacować swoje siły. Kilka zadrapań goiło się w swoim tempie. Nie zapomniał o opatrunkach. Ciągły pobór chakry z organizmu wcale nie sprawiał, że receptory zaczną sprawniej regenerować jej ubytek. Do tego potrzebował lepszej kontroli energii. To jasne, że był niezadowolony z obecnego poziomu. Na to jednak przyjdzie czas. Zdobyte doświadczenie musiał prędko przeznaczyć na pilniejsze potrzeby. Teraz zaś trening zaprzątał mu głowę.
Powstał z ziemi, gdzie siedział po medytacji. Otrzepał dość standardowo nogawki spodni i pośladki. Te miejsca, które zdołały się ubrudzić. Strój miał już wystarczająco nadszarpnięty przez wymagające starcia. Jak tylko upora się z nauką, to wróci do pobliskiej wioski i będzie mógł dobrać coś odpowiedniego dla siebie. Teraz jednak stworzył kolejny drewniany duplikat swojej osoby. Nie chodziło o wątpliwości, co do treningu z jednym klonem. Dwójka mogłaby być dlań zbyt silna. Nie wiedział tego, bo jakoś nigdy nie był w podobnej sytuacji. Założył tu swój obóz, więc jedna kopia stała z boku, a on z numerem dwa działali dalej. Niestety to jemu przydałby się zmiennik, ale to tak nie działa.
Toshio opanowywał sztukę Doton w leniwym tempie. Chodziło przede wszystkim o to, że ten żywioł jakoś nie do końca go pociągał. Nie potrafił fascynować się ziemią i kamieniami tak, jak to było z wpasowującą się w naczynie wodą. Robił to, aby poszerzać własny arsenał technik. Być może będzie to szczyt tego, co chciał osiągnąć z żywiołem ziemi. Wreszcie skupi się na poważniejszych dziedzinach. Tym razem nie obyło się bez pomyłek, które wytrącały równowagę. Nie wiadomo kiedy wyzbędzie się ich całkowicie. Koordynacja oko-ciało była tu najważniejsza. Toshio uchylał się przed zagrażającymi mu pociskami. Shurikeny i kunai leciały z dobrą precyzją, przez co zdał sobie sprawę, że nie należał do słabych graczy. Nie bez powodu lubił zabawę z Seido. Rzecz w tym, że nie chciał nauczyć się idealnego uniku, a powstrzymywania choćby kul ognia. Doroku Gaeshi tworzyło ścianę przed użytkownikiem. Wręcz wyciągało z ziemi bryłę, która stawała gotowa do przyjęcia na siebie nadlatującej siły. Dla ciała nastolatka oznaczało to wybawienie przed obrażeniami. Nie ważne czy to technika lub fizyczne natarcie. Lepiej go uniknąć. Wariantów było sporo. Na razie mógł testować płynność wykonania. Dopóki Mokubunshin nie wyczerpał całego wyposażenia, Toshio co i rusz składał pieczęcie, kucał i przywierał rękoma do podłoża. Takim sposobem aktywował jutsu. Potem klony zmieniały się i kontynuował walkę w zwarciu z wytworzonymi ścianami. Po kolejnych godzinach niestrudzonego treningu obszar był naruszony w wielu miejscach. Za każdym razem w trakcie przerwy Toshio resetował powstałe przeszkody, więc mógł używać Doroku Gaeshi od nowa w niemal tym samym miejscu. Po kilku próbach za sobą mógł również korzystać ze ścian jako zasłon, co bardzo odpowiadało chłopakowi. To znak, że warto mieć tego typu jutsu pod ręką. Część nie wytrzyma starcia z kimś, kto zechce przebić się siłą. Na takich również znajdzie się sposób. Gdy Senju uznał, że jest usatysfakcjonowany praktyką w zakresie tego jutsu, to pozbierali z klonami cały ekwipunek i wrócili do ogrzewania się przed ogniskiem.

Nauka techniki Doroku Gaeshi (C)
0 x
Senju Toshio

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Senju Toshio »

Przez większy okres czasu Toshio udawał, że znajduje się na bezludnym terenie, gdzie musi radzić sobie sam. Oczywiście nie była to prawda, bo mimo odległej części lasu, to nadal istniały tu ślady bytności innych osadników. Do najbliższej osady Nawabari było może pół dnia marszu. Stamtąd zaczął, lecz gdy dowiedział się, że nie będzie miał zaszczytu spotkania członka klanu Juugo, nadzieje chłopca skupiły się na doskonaleniu. Wiedział, że tylko dzięki własnej zawziętości dopnie swego wyszkolenia jako shinobi. Obrał samotną przeprawę, co powoli stwarzało problem odosobnienia. Nikt nie powinien czuć się pozbawiony towarzystwa. Zatem, czy rozwinięte klony Senju mogą pozostać takim substytutem? Sam młodzian nie był tego pewny. Gdyby dłużej poćwiczył, mógłby dojść do perfekcji i stworzyć całą armię bliźniaczych sobowtórów. Koegzystowanie powinno jednak ograniczyć się jedynie do treningów. Gdzieś tam z tyłu głowy chłopak posiadał odrobinę rozsądku, który podpowiada mu właściwie. Przerwał naukę kolejnych jutsu, bowiem widział w tym puste parcie przez kolejne szczeble. Albo niczym rozbijanie głową kolejnych ścian. Jak podejrzewał, ziemia nie pasjonowała go wielce. Należała do elementu drewna, przez co wypadało poznać jej odpowiednie strony. Kiedyś uważał, że warto mieć w rękawie multum technik, by być silnym. Część jego najwyraźniej zrezygnowała z takiego podejścia. Ciężko się nie zgodzić. Nabrać wprawy w dążeniu do odpowiedniej decyzji.
Po ochlapaniu twarzy zimną wodą ze strumienia, Toshio wyprostował się. Klimat zdążył mu zajść za skórę. Jego wygląd przypominał mu starcia podczas wojny. Uszedł cało z walącej się wieży, którą sam zmusił do rozerwania się na strzępy. Matka pewnie przywiodła by na myśl parę odpowiednich stwierdzeń. Nie dało się tego określić inaczej niż siedem nieszczęść. Albo i więcej. Ciężko wyobrazić sobie innego rodzaju czasy, gdzie żywot nastolatka byłby pozbawiony problemów. Tutaj chłopiec musiał zmężnieć we wczesnym wieku. Chyba to właśnie czuł Toshio. Jego umysł odbierał odpowiednie bodźce ku dorosłemu życiu. Wyfrunął z gniazda, przez co czekało go życie takie, jakim je sobie stworzy. Aż uśmiechnął się na samą myśl. Nadal jednak posiadał klan i poznane pod drodze osoby. Bardziej lub mniej przychylnych sprzymierzeńców, a także rywali i wrogów. Trzeba było to wszystko dwa razy przemyśleć i mieć odpowiedni plan działania. Na razie brakowało pewnika. Za długo tu siedział.

zt.
0 x
Tsuyochi

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Tsuyochi »

Obudziły go ciepło promyków słońca, leniwie przebijając wolną przestrzeń między gęstymi igłami wysokich drzew. Wciąż zaspany odwrócił się na drugi bok. Spokojna tafla jeziora działała na niego łagodząco, ale wkrótce ze snu wyrwał się także ból chorego oka i wszystko to zaczynało tracić swój urok. Przed nałożeniem bandaża zszedł z wzniesienia, przyklęknął przy jeziorze i obmył twarz orzeźwiającą, lodowatą wodą. Głośno odetchnął, po czym pozwolił sobie na chwilę zamyślenia.
Nie trwało to długo. Chciał spędzić ten dzień aktywnie, więc codzienny trening rozpoczął już o brzasku. Od jakiegoś czasu zamierzał opanować wariację podstawowego Kawarimi no Jutsu z użyciem chakry Dotonu. Obserwował już tą technikę wielokrotnie, więc zapamiętał, że pieczęcie były identyczne, jak przy pierwotnej wersji. Tsuyochi zebrał chakrę i nadał jej naturę Dotonu. Tygrys, świnia, wół, pies, wąż.
- Doton: Doro Kawarimi no Jutsu!
Szybko zadziałało. Tak jak w zwyczajnym Kawarimi musiał zwalczyć początkową dezorientację wywołaną nagłą dyslokacją. Odnalazł wzrokiem błotnistą karykaturę własnego siebie powolnie rozlewającą się na trawę. Technicznie technika nie wydawała się prosta, lecz nadszedł czas sprawdzić ją w bardziej ekstremalnych warunkach.
Zebrał chakrę Fūton i odwracając się za siebie ściął stare odosobnione drzewo falą ostrego jak brzytwa wiatru. Bez problemu uległo jego technice, po czym szybko nachylało się ku niemu. Błyskawicznie złożył pięć pieczęci w dobrze znanej sobie kombinacji. Kłoda przywaliła błotnistą figurę, a Tsuyochi pojawiając się w nowym miejscu zdążył być świadkkiem, jak konar zgniata jego technikę, rozbryzgując mokrą ziemię na boki.

Trening [D] Doton: Doro Kawarimi no Jutsu
Po skończonym treningu zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem w dalszą drogę.

zt
0 x
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Tsukune »

No i w końcu po dosyć sporej i długiej wędrówce dotarłem do wspomnianego przez Aizake miejsca.
-Rozumiem juz czemu ten jego stary przyjaciel tutaj mieszka powiedziałem z uśmiechem przyglądając się temu przepięknemu krajobrazowi. Trzeba było przyznać ze każda osoba nawet mało kreatywna zapewne dostawała swego rodzaju inspiracji. Na mnie akurat zadziałało to inspirujące gdyż w głowie już tworzyło mi się kilka piosenek. Spokojnym krokiem podszedłem do strumyku. Zająłem swoją pandę i postawiłem ja obok siebie. Sam też ukucnąłem, wziąłem trochę wody w dłonie i przesunął em do pandy by mogła spokojnie się napić. Po tej krótkiej czynności zastanowiłem się gdzie iść. Przymknąłem oczy i postarałem się wyczuć ewentualnie gdzie się moze znajdować przyjaciel Aizake. Jeżeli go nie wyczuję po prostu idę wzdłuż strumienia.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Nikusui »

0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Tsukune »

No i dotarłem na miejsce o którym mówił Aizaka. Szkoda tylko że było już dosyć ciemno. Co poradzić. Nic. Tak to bywa że w czas porusza się niezmiennie do przodu. Postanowiłem sobie chwilkę odsapnąć razem ze swoją pandą której pozwoliłem się napić wody dla ochłodzenia. Sam również z tego skorzystałem. Po jakimś czasie takiego szlajania się w poszukiwaniu wyczułem jak ktoś się zbliża. Postanowiłem schować się za drzewem bądź jakimś kamieniem by zobaczyć kto to jest. Jeżeli jakiś stary mężczyzna wychodzę za swojej kryjówki udając jakbym po prostu był za potrzebą.
-O dobry wieczór. Piękna dzisiaj pogoda prawda? Wie pan może gdzie mieszka niejaki Pan Neroki? przywitałem się by następnie zadać pytanie na które najbardziej chciałem znać odpowiedź ale rzuciłem to tak bardziej mimochodem. Mimo tego że wyglądało to jakbym się niczym nie przejmował byłem czujny i gotowy do ewentualnego uniku bądź obrony przed ewentualnym atakiem. Poza tym nadal korzystam ze swojej zdolności by ewentualnie wyczuć jakieś inne osoby bądź pułapkę
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Nikusui »

0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Dolina Brzasku

Post autor: Tsukune »

Postanowiłem się schować. Czy to była mądra decyzja? Na pewno była ona rozważna w końcu kto wie kto się może czaić za tą chakrą czyż nie? Więc spokojnie schowałem się za jednym z drzew których było tu dosyć sporo. Okazało się że to była jakaś staruszka. A słowo "staruszka" jest tu użyte w delikatnym tylko znaczeniu. Gdy odeszła dostrzegłem że odwróciła się w moją stronę. Czyżby mnie wyczuła? Któż to wiedział. Uznałem jednak że po prostu odwróciła się aby zobaczyć czy nie ma za nią jakiegoś zwierzęcia albo od tak aby zobaczyć widok za sobą. Gdy kobieta odeszła jeszcze dalej postanowiłem wyjść ze swojej kryjówki i spokojnie udać się w kierunku w którym się udawałem wcześniej. Co jakiś czas kręcąc sobie między palcami rękawicy laską jaką miałem przy sobie. Od tak dla zabicia czasu. W końcu co innego mogłem robić? Gadać chyba tylko ze swoją pandą. Albo ze mną. I nic innego robić bym nie mógł. Chociaż może coś sobie mógłbym komponować w głowie. To też była jakaś opcja. No nic tym razem szedłem dalej co jakiś czas skupiając się bardziej i składając pieczęć aby wykryć ewentualnie kogoś na większy dystans
  Ukryty tekst
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości