Szlak transportowy

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

A jednak w stanie spoczynku Asaka spędziła prawie rok. Oniniwa była ostatnią misją, na która poszła, po której oświadczyła Shirei-kanowi, że bierze wolne ze względu na to, że jest w ciąży. Koseki Kauzo się wtedy nawet nie zająkną, nawet nie mrugnął. Dziecko to była jedna sprawa, ale drugą było to, że Sanada musiała sobie pewne rzeczy poukładać w głowie. I się z nimi pogodzić, zaakceptować. Jak musiała zaakceptować to, że jej matka miała sporo tajemnic, że jez bezpośrednim potomkiem Hana, że jej mąż wymienił sobie oko. Na szczęście aż tak bardzo tego oka nie utożsamiała z Akim – ale tak czy siak… jakoś się z tym wszystkim pogodziła. Coś tam ćwiczyła po drodze od niedawna i powrót do formy był straszny. Jednak upłynęło całkiem sporo czasu, czy Shiki tego chciał czy nie. I nie była wcale pewna, że już jest wszystko tak, jak było kiedyś.
- Naprawdę stałam – zwłaszcza pod koniec ciąży jej zdolności ruchowe były ograniczone, nie byo mowy o bieganiu, skakaniu. Tylko chodziła, czasami wręcz ociężale. No a później, gdy już Saki przyszła na świat… to też nie było na to wszystko przede wszystkim czasu. Ale sił też nie.
Mina Asaki wyrażała lekkie rozbawienie i satysfakcję, kiedy zauważyła, że to nie na nią się w większości gapią, a na jej zakapturzonego męża, który nie wiedzieć dlaczego uznał, że stojąc w południe, późną wiosną, w piękny dzień przy bramie miasta, nie będzie przykuwał uwagi. A przykuwał aż miło. Coś tam usłyszała, jak ludzie przechodzili i może nawet z lękiem spoglądali na Shikiego, jedna czy dwie nie do końca dobrze usłyszane teorie i jej uśmiech się jeszcze powiększył. Miała rację. A że lubiła tę rację mieć, to…
- Przyciągałbyś, ale z trochę innego powodu i na pewno mniej niż teraz. No w tłum to się z tym kapturem nie wtopisz, mój drogi – kolejne parsknięcie, bo uznała to za całkiem zabawne. Tym bardziej, że Shikarui nie lubił, gdy gapili się na niego obcy ludzie więc… no nie wyszło mu to za bardzo. - Przyciągasz więcej spojrzeń niż ja, a to już chyba mówi samo za siebie – bo… w normalnych warunkach Asakę łatwiej było dojrzeć i zwrócić na nią uwagę. Była zdecydowanie bardziej charyzmatyczna od swojego cichego i spokojnego, grzecznego i ułożonego męża.
Kiwnęła głową do Takayi i ruszyli. Godzina, dwie, trzy – bez większej różnicy, czasami trzeba było maszerować znacznie więcej.
- Tak z ciekawości… Co właściwie robi ten artefakt? Czy raczej ten pierścień, bo rozumiem, że to on go w jakiś sposób zasila – tyle było o tym rozmów, że artefakt to, artefakt tamto i w sumie ta wiedza nie była jej do niczego potrzebna, ale po prostu poczuła się teraz zaintrygowana. - Bo rozumiem, że to ten pierścień niesie moc artefaktu, tak?
- Aha – no Asaka akurat zrozumiała co to są ci neobarbarzyńcy, ale nie znała się na takowych na tyle, by wiedzieć, czy zmienianie czy nie obozów to dla nich normalne. Raczej ogólnie gdy już zakłada się jakąś osadę, czy coś w ten deseń, to nie po to, by ją za chwilę zmienić, ale ogólnie mógł tu być problem w tym co Shibusawa ma na myśli mówiąc „obóz” i co białowłosa sobie wyobraża słysząc „obóz”. - A… to taki obóz. To faktycznie może go nie zmienią. Chyba, że mają ich kilka – to akurat można było wziąć pod uwagę.
Teraz, gdy oddalili się trochę od miasta, Asaka zwiększyła swoją czujośc, rozglądając się na boki częściej. Nie tyle oczekując, że ktoś ich zaatakuje – raczej gdy widzi się dwójkę uzbrojonych osób, to się myśli dwa razy, ale tutaj w Daishi, gdy trochę się odeszło od ludzkich osad, można się było natknąć na dzikie zwierzęta.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Przepadał za zdecydowaniem Asaki. I za tym, że wiedziała, czego chce i gdzie postawić kropkę na końcu zdania. Była kropką - zdecydowanym zakończeniem czegoś, ale też i rozpoczęciem nowego zdania. Po każdej kropce się takie znajdowało. Kiedyś każda książka musiała się zakończyć, ale czarnowłosy nie brał pod uwagę tego, że zdarzy im się ją zakończyć przedwcześnie. Nie był ignorantem, o nie - w jego przypadku szło to w zupełnie przeciwnym kierunku. To ten przeciwny kierunek utrzymał go przez długi czas przy życiu, jeszcze zanim poznał Asakę i teraz utrzymywał ich bezpieczeństwo - lubił tak myśleć. Polubił również myślenie o sobie w lepszych perspektywach. Jestem w tym dobry - myślał czasami. Jestem naprawdę w tym bardzo dobry. I że wcale nie wyglądał źle, że stać go na przyjemności, że ma wspaniały dom i żonę, że jest dobrym ojcem i dobrym mężem. Że mógłby być dobrym przyjacielem i że jest w sumie dobrym człowiekiem. Jego umysł nigdy nie miał objąć w pełni odczuć tego, czym jest prawdziwe dobro i zło, ale w pełni obejmował to, co mu się podobało i czego nie lubił. To był jego własny wyznacznik dobra i zła. Moralność zepsuta, ale jak na razie pokazująca, że jest wspaniałą drogą do sukcesu - przynajmniej kiedy masz przy swoim boku kogoś, kto uzupełni te owrzodzone braki zalewane ropą. Zablokowanie ich kryształem pomogło funkcjonować w o wiele zdrowszy i mniej spaczony sposób. Asaka była jego kotwicą, bo wiedział, że wielu rzeczy nie lubiła, a kiedy ona źle się czuła on też zaczynał być skwaszony. Utrzymywała go w stabilnym punkcie. To działało.
Zsunął kaptur z głowy i uśmiechnął się do białowłosej, spoglądając na nią z kocim zadowoleniem jednym okiem. Ostatnimi czasy naprawdę dużo się uśmiechał, a im więcej lat mijało tym też było tych uśmiechów częściej - takich prawdziwych, a nie tylko tych, których się nauczył od osób wokół i je naśladował, żeby być bardziej ludzki. Część tego weszła mu w krew i z nim pozostanie zapewne już na zawsze, jak tick nerwowy dla jednych, ale jego kontemplacja życia zmierzała uparcie w jednym kierunku - zadowolenia. Każdy pagórek na drodze były tylko chwilową przeszkodą, z których większość mógł wspominać bez żadnych nerwów. Ciężko powiedzieć, czy to już prowadziło do tego, że Shikarui nauczył się wybaczać. Sądząc po tym, co spotkało Akiego - raczej nie. I też mało prawdopodobne, żeby chciał się nauczyć wybaczać. Z drugiej strony Toshiro, poniekąd, wybaczył. Sprawa z tym krnąbrnym Uchiha wyglądała jednak trochę inaczej. Ich relacja była inna.
- Hmh... Rozumiem... - Odparł z zastanowieniem, zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście większe społeczeności tego typu jeszcze istnieją, czy... czy bandytów można było do tego porównać? Bardzo ciekawe. Może były jakieś książki o tym do poczytania. Albo zagai Asakę, żeby mu opowiedziała, bo wyglądało na to, że jest zorientowana w kwestii historii. Ewidentnie wiedziała, o czym starzec mówił. Ach, wspaniałą miał żonę! Taką mądrą! Znów spojrzał na nią z uznaniem i szacunkiem. Nigdy nie przestanie go zadziwiać ta kobieta. Jego uwaga zaraz jednak powędrowała znów do starca, który zaczął opowiadać o Białych Piórach. Pierwszy raz słyszał o organizacji - ale może to dlatego, że umarła ona wraz z poprzednim pokoleniem, którego Chodzący Karwasz był reprezentantem? Takaya miał sporo do opowiedzenia. Wiele historii czaiło się pod kopułą siwawych włosów - za to właśnie czarnowłosy cenił starców. I dlatego na nich uważał. Mogli być fizycznie mniej poradni, ale ich doświadczenie i spryt życiowy potrafiły nadrobić - i być jeszcze bardziej niebezpieczne od czystej sprawności. Czarnowłosy zazwyczaj nie bał się tych wybitnie szybkich czy wybitnie silnych. Najbardziej bał się tych, którzy prezentowali się na silnych, ale przede wszystkim - wybitnie mądrych. Bo tych wybitnych fizycznie należało się bać tylko wtedy, kiedy stałeś z nimi twarzą w twarz i jedynym problemem było odpowiedzenie sobie na pytanie, czy zdążysz się cofnąć, zanim oni zrobią ruch.
Potem w opowieści Takayi było tylko ciekawiej.
- Zna Pan wiele historii, wiele widział i nosi artefakt, który poznał tych historii jeszcze więcej. - Odezwał się tym swoim aksamitnym tonem. Jak zazwyczaj, kiedy coś przyciągnęło jego uwagę w ten całkiem niezdrowy sposób.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Niektórzy myśleli, że Daishi to koniec świata, zadupie zadupia, gdzie psy dupą szczekają i że nic tutaj nie ma. Nie była to prawda. Ninja Daishi nie odstawali niczym od ninja innych prowincji, wychowanie mieli bardziej konserwatywne, przykuwali uwagę do tradycji, ale nie byli niedouczeni, nie byli prymitywni. Cywile byli tacy jak wszędzie indziej – skupieni na tym, co mieli w talentach, by przeżyć. Często nie potrafili nawet czytać czy pisać… i czy było to coś dziwnego? Chyba nie bardzo. Nic dziwnego, że po drodze, maszerując jednym z głównych traktów przez górzystą prowincję, co jakiś czas kogoś spotykali, wymieniali spokojne kiwnięcia głową czy pozdrowienia.
W całej tej sytuacji coś Asace od początku nie pasowało, ale nie była pewna co dokładnie (znaczy wiedziała co, ale nie wiedziała w jaki sposób) – nie chciała jednak pochopnie wyciągać wniosków i osądzać nie mając więcej danych, bo tych faktycznie mieli tyle, ile potrzeba, by zachęcić do przyjęcia zlecenia. Podejrzewała za to, że część rzeczy się wyklaruje, gdy już dotrą na miejsce do obozu tych bandytów, którzy zabrali starcowi artefakt, czy raczej jakąś jego część – i to tą najwyraźniej najważniejszą.
- Mój mąż jest wspaniałym zwiadowcą. Jak dotrzemy na miejsce, to możemy przed wpadnięciem tam rozeznać się w sytuacji i wymyślić jakiś sensowny plan. Wolałabym się nie wbijać tam tak po prostu, bez oszacowania choćby liczby przeciwników. Nawet zwykli bandyci potrafią być uciążliwym przeciwnikiem – zwłaszcza, jeśli nie brak im determinacji, a ci zdawali się ją mieć pod dostatkiem. No i być może ktoś z nich potrafił w jakimś stopniu kontrolować chakrę, może w ten sposób obezwładnili starego dziadka i zabrali mu Shikiego. Było sporo rzeczy, które warto było wziąć pod uwagę i Asaka nie zamierzała się dać głupio zrobić. Tym bardziej, że teraz miała tak wiele do stracenia… I był ktoś, kto nadal jej potrzebował. Tak jak Shikarui też był potrzebny – bo byli przecież całym światem małej Saki, nawet jeśli brzdąc siedział teraz bezpiecznie u dziadków.
Nie przerywała, kiedy Takaya zaczął swoją historię. I ona nigdy nic nie słyszała o żadnych Piórach takich czy owakich – jedynie skojarzyło jej się to po trochę z Krukami, swoją drogą też z Ryuzaku no Taki. Czy miało to ze sobą coś wspólnego…? Białowłosa przygryzła wargi zaskoczona własną drogą myśli i kierunkiem, w jaki to poszło. Nie wierzyła w zbiegi okoliczności. A to był już kolejny w całej tej tajemniczej sprawie skradzionego artefaktu i jedyny komentarz jaki można było zrobić to śmiech. Nie zaśmiała się jednak.
Było co innego, co cisnęło się też na myśl.
- Nie jest pan ninją, Takaya-san. Ale jeśli dobrze zrozumiałam, to potrafi pan korzystać z chakry – nie, zdecydowanie nie był byle dziadkiem, który został ot tak obrabowany na środku traktu podróżnego. Albo szlajał się gdzieś po lesie, albo była to bardzo czysta, konkretna robota. A i ton głosu Shikiego też nie uszedł uwadze Asaki i złotooka spojrzała na niego przez moment z ukosa. Teraz przynajmniej widziała jego twarz, skoro ściągnął ten niepotrzebny kaptur. Nietrudno zgadnąć co mężczyznę zainteresowało, ale białowłosa nie zamierzała grać przeciwko komuś, kto ich wynajął. I to w jej rodzinnej Seiyamie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Fuyuki
Posty: 38
Rejestracja: 20 lis 2020, o 23:47
Wiek postaci: 19
GG/Discord: Shouta#8749

Re: Szlak transportowy

Post autor: Fuyuki »

Podróż rozpoczęła się typowo, jak to przystało na każdą podróż. Fuyuki wyruszyła z Daishi w stronę zachodniego południa. No bo gdyby miała pójść na samo południe, trafiła by na pustynię, której jakoś specjalnie nie chciała odwiedzać. Za to zachodni kierunek miał "małą" przeszkodę w postaci niezmierzonej ilości wody, po której oczywiście dziewczyna chodzić umiała, ale nie miała zamiaru ryzykować zatonięciem. Zresztą, nawet gdyby mogła tak przejść, nie miała by jak dokupywać żywności po drodze do Sogen, które wybrała sobie za cel. Postanowiła pójść na "koniec" świata, czyli tam, gdzie podobno ludzie się nie zapuszczali zbyt często. W sumie, jako osobie która musiała opowiadać historie podczas występów, dowiedzenie się o świecie za "murem", było by idealnym materiałem na kolejne opowieści... Tak, to był jakiś plan...

Dokąd: Sogen
Przez:Soso, Yusetsu, Sakai
Środek transportu: nogi: 2 sztuki
Czas podróży: 2H czyli około 1:30 02.03.2021 dotrze na miejsce
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Dobrze się rozumieli - dwa niedowiarki, dla których przypadek nie jest odpowiedzią na nic. Przeznaczenie było wyraźnie zapisane w gwiazdach, na dłoniach i w kartach, które rozkładano. W rzucanych kościach i fusach - jeśli tylko potrafiłeś wyciągnąć z nich uwagi i prawdy. Shikarui ani Asaka tego nie potrafili, ale nie przeszkadzało im to wyciągać wnioski z tego, co widzieli bez czarów stosowanych przez szamanów i inne intrygujące osobistości, jakie można było spotkać na tym łez padole. Przeznaczenie, choć zapisane, można było zmienić. Kiedyś w to wątpił. Sądził, że wszystko jest zapisane z góry i możesz iść tylko ścieżką jedną, którą masz. Dziś widział to inaczej. Dziś oportunizm był idealnym rozwiązaniem jego wszystkich problemów i bolączek. Oto jaką miał teraz - ciekawych artefakt na rąsi jakiegoś staruszka, który nawet nie potrafi sprawnie obsługiwać chakry. Chyba że kłamał. Kłamał? Musiał być bardzo wyrachowany... wydawał się przecież taki autentyczny. Idealne wykorzystanie wizerunku starszej osoby. Shikarui mógłby go nawet polubić. W sumie, wiecie - tak! Polubił go! Dużo mówił i miał ciepły głos. Ciepłe poczucie humoru i nawet mroczne opowieści w jego wydaniu trafiały w gusta czarnowłosego, który nie widział w nich żadnej ponurości. Kto by w końcu nie chciał dostać czegoś wartościowego w swoje dłonie? Nawet jeśli jego wewnętrzny smok był nażarty ryo, to nadal kochał i lubił świecidełka i ich kolekcjonowanie. Kolejny trup wywieszony w jego hali sławy napełniał go tylko poczuciem zadowolenia i dumy.
Kiwnął głową na poparcie słów żony. Oj tak, był dobry. Najlepszy. Czuł się najlepszy. I nic dziwnego, skoro od lat nie spotkał nikogo lepszego pod tym względem od niego. Lepszego skrytobójcy. Cichej maszyny do zabijania przystosowanej do tego, by zabijać tak, żeby ofiara nawet nie zauważyła, że na jej plecy skacze właśnie tygrys z wyciągniętymi pazurami. I zdecydowanie wbijanie się prosto w kocioł, jak to zostało ujęte, nie było jego... planowaną wersją wydarzeń. Tą podejmowaną na spokojnie. Bo Shikarui coraz bardziej i coraz częściej się poczuwał, szukając nowych wyzwań i coraz silniejszych przeciwników, którzy chcieliby z nim skrzyżować miecze otwarcie. Było to o wiele bardziej ryzykowne, wręcz głupie i nierozsądne, kiedy miało się taki wachlarz i predyspozycje na bezpieczne podejmowanie walki... ale poszukiwanie adrenaliny i emocji na polu walki stanowiły nawet nie przyjemność, ale wręcz potrzebę. Był od tego niemalże uzależniony i wcale nie zamierzał z tym uzależnieniem walczyć. Nie w momencie, kiedy miał pewność, że Asaka jest obok niego.
Łucznik więc. Łucznik za plecami. Oj nie. Hahaha, nie było w ogóle takiej opcji. Chodzący Karwasz mógł być najstarszym starcem tego świata, który ledwo podnosi rąsię, ale dopóki w tych rąsiach jednak łuk podnosił, to czarnowłosy nie zamierzał dopuścić łatwo do sytuacji, w której miałby go za plecami. Chyba że dzieliłaby ich kryształowa ściana. Wtedy wszystko w porządku. Dobrze, że Asaka naklarowała sytuację na obecną chwilę jak sobie to wyobraża, a może - czego sobie nie wyobraża.
Oderwał wzrok od zleceniodawcy, żeby spojrzeć na pole przed nimi. 300 metrów. Kobieta. Zasadzka. Wiedzieli, że tędzy będzie szedł starzec czy szukali kogokolwiek, a starzec z Shikim był przypadkiem? Nie. Przypadki w takich sytuacjach istnieją, to prawda, ale jak by wiedzieli, która część Shikiego jest wartościowa? Nie zabraliby niczego więcej? Lepiej zakładać, że przygotowywali się specjalnie na niego. Choć tak na dobrą sprawę - nie miało to znaczenia. Shikarui nie planował wypuścić starca żywego z jego własnej vendetty. Ruszył do przodu, w kierunku wydeptanego miejsca i lekkim impulsem chakry zebrał chakrę, by użyć Tsujiteigana.
- Sprawdzę okolicę. - Powiedział bardziej do Asaki, dając znać jednocześnie, że teren tu i teraz zostawia jej i dziadkowi. O ile w ogóle było tutaj cokolwiek do sprawdzenia prócz dużej ilości trawy. Wygniecionej trawy. Zamierzał rozejrzeć się uważnie w maksymalnym polu widzenia swojego oka w tym, co przed nimi i wokół tej polany. Ewentualnie powędrować wygniecionymi śladami, jeśli gdzieś takowe się znalazły jak najdalej się dało.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Nie była o nic zła, bo i Takaya nie zrobił nic złego. Czy miał więc o co przepraszać? Zatrudniał ich – profesjonalistów w końcu, więc to do nich należało ogarnięcie sprawy i sytuacji tak, by nikomu (z nich) nic się nie stało. Shibusawa nie musiał się na tym wszystkim znać – to jak planować akcje, zwiad i tak dalej. Z opowieści dziadka wynikało, że ma spore doświadczenie, ale opowieść to jedno, a rzeczywistość to drugie. Asaka też mogła sporo opowiedzieć i połowa z tego co gada mogła być nieprawdą. Dlatego na tym polu wolała patrzeć na swoje doświadczenie. Swoje i męża. A skoro zostali zatrudnieni, to było w ich rękach, by rozeznać się w sytuacji i wymyślić plan, który będzie dla nich bezpieczny. Kiedy masz dla kogo żyć zaczynasz myśleć o takich sprawach jak ostrożność, badanie, rozeznanie się w sytuacji. Zresztą… ranga też zobowiązywała, by nie robić głupstw, w końcu Sentokim nie zostawał każdy.
A więc znał podstawy kontroli chakry – to wiele tłumaczyło. Czy na podstawach się jednak kończyło? Nie potrafiła tego określić, wolała jednak mieć z tyłu głowy, że skoro zna podstawy, to może zna trochę więcej sztuczek…
- Brzmi jak gorzkie wspomnienia – bliskie osoby chcące poderżnąć ci gardło z powodu jednego przedmiotu? A czy on mieszał w głowie…? Może więc wcale nie byli tacy bliscy, skoro przedmiot może być ważniejszy od relacji z drugą osobą. Zresztą patrząc na dziadka… wydawał się być mocno zgorzkniały, gdy zaczynał mówić o Shikim. Odzyskanie było więc chęcią czy może obowiązkiem? Przykrym obowiązkiem. - Czy nie lepiej więc o nim zapomnieć i dać go zgubić? – zagaiła po prostu, ale sądziła, ze zna odpowiedź na to pytanie. Gdyby to było takie proste, to starzec nie szukałby pomocy w próbie odzyskania artefaktu.
Zatrzymali się w końcu i Takaya wskazał im kierunek, gdzie miał zostać zaatakowany te kilka dni temu. Co tam było? Asaka nie widziała aż tak dobrze, 300 metrów to w końcu wcale nie taka mała odległość, tym bardziej jeśli po drodze w widoczności coś przeszkadzało.
- Kobiecy krzyk… A gdy tam poszedłeś, Takaya-san, to była tam jakaś kobieta, czy nie bardzo pamiętasz? – to zawsze jakiś kolejny szczegół, jaki można było dopasować do całej tej układanki. Mógł nie pamiętać, mógł dostać mocno w głowę… Asaka dopiero teraz wpadła na pomysł, by uważniej przyjrzeć się staruszkowi – czy oprócz tego, że trochę kulał (a i tak chodził niesamowicie sprawnie…), to czy miał na sobie jakiekolwiek oznaki tego, że był ranny i ktoś go musiał opatrzyć.
Kiwnęła głową, pozwalając, by Shikarui poszedł przodem żeby zrobił te swoje czary-mary, z których Takaya chyba nie byłby zbyt zadowolony. W końcu Sanada też był użytkownikiem doujutsu. Sama, po tym jak już przyjrzała się staruszkowi, chciała dokładniej obejrzeć ten obszar traktu, na którym się znajdowali, trzymając się blisko dziadka. Chciała oszacować, czy jakiekolwiek ślady odchodziły stąd w kierunku wschodnim, gdzie Shibusawa został zaatakowany. Dopiero wtedy zdecydowała się poprowadzić mężczyznę śladami swojego męża by dołączyć do niego tam, gdzie udał się przodem.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Mijały chwile. Minuty. Czarnowłosy stał i spoglądał w dal. Tylko jego głowa przez jedną z tych minut, może dwie, przesuwała się w prawo i lewo, szukając punktu zaczepnego, od którego mógł zacząć. Droga, którą dostrzegasz, nie zawsze jest drogą, którą podążysz. Ale Sanada chciał widzieć i podążyć. Widzieć - i wędrować. Bez ruchu nogami, bez drgnięcia ciałem. Sylwetka zastygnięta w przestrzeni, odcinająca się czernią na tle letniego krajobrazu łąki i drzew. Dawne ślady rozgrywki, która się tutaj rozegrała, była potwierdzeniem wypowiedzianych wcześniej słów. Ruszył w ich kierunku i zatrzymał się przy złamany łuku, przeciągają po nim palcami. Pozostawione tutaj ślady krwi sugerowały, że walka nie rozegrała się godzinę temu. Innymi słowy - potwierdzały się słowa staruszka. Las nie był cichy, nie zamarł w strachu przed siłą człowieka, który znacząco przerastał go możliwościami. Ale nawet las potrafił się bronić. Niejeden ninja poległ pod pazurami niedźwiedzia. Po pieczątkach, jakie odbiły tu walczące osoby, można było odtworzyć większą część walki. Historia, która tkwiła w głowie starca mogła zostać odkryta i odtworzona spekulacjami, ale Shikarui nigdy nie miał do tego głowy. A może talentu. Albo chęci? Brak zainteresowania historią - tak, to mogło być to, albo i wszystko na raz. Wystarczyło mu krótkie podsumowanie tego, czy w miejscu walki widać było ślady po tym, żeby ktoś tutaj używał technik. Mieczem ni łukiem nie powali się drzewa i nie zostawi głębokich bruzd. Nie przyszedł tutaj krajoznawczo. Zawsze poważnie traktował zlecenia, w których brali wspólnie z Asaką udział. Spojrzał znów przed siebie - na te drogi, które stąd były wyznaczane. Kiedy już znalazł to, czego szukał, jego oczy zaczęły błyskawicznie biec drogą. Jedną, drugą, trzecią. Szukać odpowiedniej ścieżki, która zaprowadziłaby go do celu, a nie utykała na kolejnych drzewach, gubiąc się i dążąc donikąd. Metodyka prób i błędów mogła potrwać chwilę, ale i tak trwała krócej niż namacalne badanie każdej ścieżki.
- Znalazłem. - Jego oczy zgasły, kiedy obrócił się w kierunki Asaki oraz Shibusawy. Poczekał, aż do niego dołączą i zamierzał poprowadzić ich w odpowiednią stronę po momencie upewnienia się, że w tym czasie zdążyli sami się rozejrzeć. Albo że czekają na niego. - Od 11 do 12 kilometrów na północ. Pierwsze zabudowania. Brak strażników. - Przynajmniej żadnych śladów po nich nie widział, ale wszystko się może zmienić. Krajobraz nie był stały. Stali nie byli też ludzie. Pytanie, jak bardzo spodziewają się tego, że uparty starzec będzie chciał odzyskać swoją własność. Naiwni głupcy. Czy nie oczywistym było, że nikt nie lubi, gdy gwałtem odbiera mu się to, co należy do niego? Czarnowłosy nie marnował jednak myśli na zastanowienie, czemu zrobili tak a nie inaczej, czy może Shibusawa zmusił ich do wycofania i sam umknął, co tam się wydarzyło. Wszystko ograniczało się suma sumarum do jednego równania - łowczy i ofiara.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Bardzo dziwnym byłoby zatrudniać dwójkę nie byle jakich ninja w stolicy prowincji, tylko po to, by w pojedynkę się na duet zasadzić. Byłaby to misja iście samobójcza. Dlatego Asaka nie podejrzewała, by łucznik chciał zrobić im krzywdę i była czujna na otoczenie w większości, a na dziadka w dużo mniejszym stopniu.
- Gorzkie i bolesne – doprecyzowała, usłyszawszy o tym, że jego własny syn chciał go zamordować, byle tylko otrzymać artefakt. Przeklęty artefakt Shiki. Co za ironia – na jej męża też spadła „klątwa” tego, że ma wybić swój ród. I wybił… bo go do tego doprowadzili traktując jak psa. - Bardzo mi przykro… - chciała jeszcze zapytać co dalej, czy ma ze swoim synem kontakt, czy zerwali ze sobą wszelkie stosunki, czy może… zginął, kiedy Takaya próbował się bronić. Asaka otworzyła nawet usta, ale nim powiedziała pierwsze słowo, to się rozmyśliła, pokręciła głową sama do siebie i ofiarowała mężczyźnie współczujący uśmiech.
- Obdarzyli – odpowiedziała po prostu, decydując się na to, by opowiedzieć o sobie nieco więcej – w zamian za to, że Shibusawa był z nimi na tyle szczery, czy raczej wylewny. - Nie sądzę, by była to kwestia podążania tą samą ścieżką, a tego, jakim jest się człowiekiem… Moi rodzice są shinobi jak ja. Ostatnie czego bym dla nich chciała to śmierć dla zysku. Zresztą jakiego? Mam teraz swoją rodzinę i nie jesteśmy od nich zależni – wrzucanie wszystkich do jednego worka na podstawie jednego… zgodna – bardzo mocnego wydarzenia – nie było właściwe. Trzeba było być prawdziwie zepsutym człowiekiem, by własną rodzinę, własnego ojca chcieć wykończyć dla własnego zysku. Taki obrazek oczywiście wykluwał się z opowieści Shibusawy, ale czy był prawdziwy? Może z synem lączyły go tylko więzy krwi, a nie żadna rodzinna relacja – tak jak Shikiego z Masayukim. Choć nazywać „ojcem” potwora, który zamyka własne dziecko w klatce tylko ze względu na „proroczą” przepowiednię jakieś wariatki i sprzedaje za pieniądze, to ogromna potwarz dla tych wszystkich ojców, którzy swoje dzieci kochali. A wiedziała, że np. Shikarui bezgranicznie kochał ich córkę – widziała to w jego oczach i w jego mimice, gdy o niej mówił, i w jego zachowaniu, kiedy się nią zajmował.
- Rozumiem – kiwnęła głową, bo domyślała się, że dziadek nie będzie chciał zrezygnować z poszukiwań, jakkolwiek wiele bólu wspomnienie o artefakcie w nim nie wywoływało. Przez moment zastanowiła się tylko jeszcze – to była taka króciutka myśl – czy mężczyzna wyżej nie cenił sobie słowa danego kompanom nad własną rodzinę, ale zaraz ją odepchnęła, bo nawet jeśli – to co? Nie byłą tu po to, by go oceniać. Nie musiała też lubić swoich pracodawców, chociaż nie można było powiedzieć, by dziadek wywoływał w niej negatywne uczucia: bo wcale tak nie było.
- Kobieta była ich przywódczynią? – Asaka się zdumiała z jednego prostego powodu: byli przecież w Daishi. W Daishi, gdzie to mężczyźni rządzili i mieli ostatnie słowo. Oczywiście, kunoichi to była zupełnie osobna para butów, ale nie-kunoichi raczej nie miały wiele do powiedzenia. A TO już dawało do myślenia. Bo to znaczyło, że ta kobieta musi być kimś i kto wie, może potrafiła używać chakry, chociaż może był to bardzo daleki strzał ze strony Asaki. Jednak nie można było tego wykluczyć.
Białowłosa zbliżyła się do mężczyzny, ukradkiem zerkając na jego gojące się rany, nie chcąc być bardzo nachalna. Po chwili jednak zdecydowała się odezwać.
- Shibusawa-san, czy głowa bardzo cię boli? – zapytała w końcu wprost, kiwając brodą tak, by wskazać o co jej chodzi. - I czy tak utykasz od tamtej napaści? – może i powinna zapytać o to wcześniej, ale staruszek poruszał się tak dziarsko, że zwyczajnie o tym wszystkim nie pomyślała.
Nie znalazłwszy niczego na szlaku, poprowadziła mężczyznę za sobą, czy raczej ze sobą do Shikiego, który miał trochę czasu by rozeznać się w sytuacji na swoich zasadach. Nie czekali na niego – to raczej Shiki czekał na nich.
- My nic nie znaleźliśmy, atak nie nadszedł raczej od strony szlaku – przeniosła spojrzenie z męża na północ… nie widząc nic prócz drzew, ale może oczami wyobraźni widziała te pierwsze drewniane zabudowania. - Będziemy musieli uważać, myślę, że ich przywódczyni może się posługiwać chakrą – podzieliła się swoimi spostrzeżeniami, które wyciągnęła po rozmowie z Takayą. Oczywiście, ta przywódczyni mogła być tylko szefową małej części bandy, a nie przywódcą całego tego zbiorowiska, ale takich danych już nie mieli. Mieli za to cokolwiek.
I, skoro nie mieli tutaj już nic więcej do roboty, to zaczęli zmierzać we wskazanym przez Shikiego kierunku, bo te kilkanaście kilometrów to jeszcze trochę im zajmie, mając na uwadze, ze im bliżej będą, tym należy zwolnić i się przyczaić, pozwalając, by Shikarui dojrzał co dzieje się dalej, poza pierwszymi zabudowaniami. Asaka za nic nie chciała się tam ładować nie znając pełnej sytuacji.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kutaro »

z/t z podróżnikami
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Przesunął okiem po białowłosej od jej twarzy do dołu. Czegoś szukał, coś się nie zgadzało? Jego wzrok wyglądał oceniająco - i to nie w tym przyjaznym znaczeniu. Jak wyrok. Strzał, po tym, gdy cięciwa już została puszczona. Wyrok wydany, chociaż nadal wpatrujesz się w miejsce, w które strzała miała dolecieć. Ostre spojrzenie i napięte mięśnie. Mogli mieć 12 kilometrów do swojego celu, ale każdy teren, który znajdował się poza obszarem nazywanym domem, był terem wrogim. Jeśli w lesie nie czekali na ciebie ludzie z kunaiem za plecami, co przecież byłoby absurdalne, bo kto normalny siedzi dniami na drzewie, żeby zaczaić się na pierwszą lepszą osobę? Oprócz Shikaruiego, oczywiście. Ekhem. Jeśli nie oni, to zwykłe pułapki zastawione na sarnę. Albo na niedźwiedzie. Zwykła żmija z jadem, który mógł zaszkodzić, nie musiał nawet zabijać. Nie znał się przecież na zwierzętach, węże potrafiły być trujące, więc należało na nie uważać. Nawet jeśli w Daishi tych naprawdę trujących było niewiele. Minęły już te czasy, w którym czułby strach na każdej drodze. W której widziałby mrok za każdym zakrętem, a więc bał się tego, co na niego czeka, skoro nie mógł tego dojrzeć, zbadać, zrozumieć. Ludzie zwykli bać się tego, czego nie rozumieją. I tworzyć przedziwne teorie do tego, czego nie mogli pojąć. A wiedza, szczególnie w tych czasach, była towarem deficytowym. Książki były drogie, edukacja pospólstwu nie sprzyjała. Tak jak Asaka niczego nie znalazła na trakcie, tak Shikarui niczego nie znalazł na jej zbroi. Odwrócił wzrok na towarzysza podróży, ale jego już nie zlustrował. Krótkie spojrzenie i jego twarz już zwróciła się w stronę, w którą mieli iść. A tylko jedna droga była dla niego prawidłową. Jest zdecydowanie łatwiej, kiedy widzisz tak daleko. Kiedy teren nie ma przed tobą tajemnic, a wszystko możesz zaplanować zawczasu. Bez stresowania się, że idziesz w tę ciemność. W jedną wielką niewiadomą. Nic dziwnego, że nie było w nim tyle strachu. Asaka też nie musiała się bać stojąc przy jego boku. Nie, gdy wroga nie było wokół i zagrożenie jeszcze było odległe. Nawet bardzo odległe. Znali się tyle lat, że wiedziała, że jego spojrzenie nie było negatywne, jak odebrałby to każdy, kto go nie znał. Było ledwo upewniające się, że rzeczywiście wszystko jest na swoim miejscu. Że jest gotowa, że oni są gotowi i mogą ruszać. To, że własna żona obchodziła go bardziej od nieznajomego nie było chyba żadnym zdziwieniem.
- Przyjąłem. - Odpowiedział sucho. Więc kobieta? Kult jednostki? Dziwne. Dziwne, że kobieta potrafiła sobie tak wypracować renomę, że pod swoim dowództwem zebrała taką bandę. Nie to, że kobiety nie potrafiły być silne - kunoichi w niczym, o dziwo, nie ustępowały shinobim. O dziwo, bo ciało kobiece z natury było fizycznie słabsze. O dziwo zaś dopasowało sobie stołek przywódcy, bo byli, gdzie byli. I to powodowało, że czarnowłosy od razu ustawił swoją głowę na zapalenie delikatnie jarzącej się lampki w kąciku. Uważaj! Informowała. Są osoby, których nie można lekceważyć. Skoro zaś tak blisko miasta urządziła się taka banda to musiało świadczyć o tym, że Doko i Akoraito mogła taka pani zjadać na śniadanie. Jego umysł był tak mocno skupiony na otoczeniu, nasłuchiwaniu i rozglądaniu się jednym, lawendowym okiem po okolicy, że tak jak zwykle nie był zbyt rozmowny, tak teraz jego rozmowność spadła do absolutnego zera. Zdania nawet nie formowały się w jego umyśle. Ten był ograniczony wyłącznie do łowów. Zapowiadała się gruba zwierzyna. I to bardzo cieszyło nienasycone zwierzę Sanady.
Ruszył w kierunku trasy najdłuższej - i potencjalnie najbardziej bezpiecznej. Nie potrzebował potwierdzenia Asaki, żeby wiedzieć, którą drogę by wybrała. I nie potrzebował jej mówić, że poprowadzi ich trasą najbezpieczniejszą - bo to wiedziała. Shikarui zawsze wybierał takie ścieżki, które wybrałyby tylko koty - na wysokości, ciche, poza wzrokiem człowieka. Takie, by on mógł oglądać wszystkich z góry - ale oni jego nie. Dlatego tak chętnie przesiadywał na dachach, spoglądając na kotłujące się jak mrówki tłumy na ulicach. Tym nie mniej tym razem droga na wysokościach odpadała ze względu na ich dziadka. Niby mówił, że zna ninjutsu, ale Shikarui nie zamierzał sprawdzać i przekonywać się, jakby kuśtykał po tych ścianach. Szkoda zachodu. Przejście podziemiami było dobre. Aż zbyt dobre. Gdyby on miał takie przejście, a nie miałby na pewno bo był pieprzonym paranoikiem i pierwsze co by zrobił to by je zamurował w pizdu, to okleiłby je tyloma notkami, że przejście tamtędy byłoby awykonalne nawet dla sensorów czy Uchiha. Zrobiłby pułapkę na pułapce. Tymczasem tu - pułapek brak. Przynajmniej przy wejściu, do którego sięgał. Teraz zaś wypatrywał pułapek w ich okolicy.
Kiedy zbliżali się do celu znów aktywował Tsujiteigana. Zamierzał dokładniej zbadać wejście - i dalej. Przejście, korytarze. Szukał chakry. Istot żywych. I dalej - szukał w końcu samego obozu i jego rozłożenia. Rozłożenia osób w nim. Szukał wspomnianej damy, na którą już nałożył czerwony krzyżyk. Wszystkimi informacjami też zamierzał się podzielić i opowiedzieć o nich, jak zawsze jak robot - składając krótkie, konkretne zdania. Czysty przekaz. Wszystko to kiedy szli w kierunku przejścia.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Czas po prostu leczył rany. Albo… Po prostu nauczał jak sobie z nimi radzić. Więc i ból staruszka nie był już tak dotkliwy, uniemożliwiający dalsze życie – o ile kiedykolwiek w ogóle tak było, chociaż sądząc po jego mimice i zachowaniu: owszem, był. Mógł być też wspaniałym aktorem, ale białowłosa z natury była dość pozytywnie nastawiona do ludzi. Do momentu pierwszego, najdalej drugiego zgrzytu.
- Dziękuję – Asaka kiwnęła głową, przyjmując życzenie pomyślności. O rodzinę trzeba było dbać, inaczej wcale nie musiało być dobrze. Ale… ach, o wszystko trzeba było dbać, bo zaniedbane sprawy lubiły się później mścić w najmniej odpowiednim momencie.
Uniosła wyżej brwi słysząc barwny opis tej… przywódczyni. Krótko mówiąc: wielka baba. A usłyszawszy o miażdżeniu głowy udami i o preferencjach, na które było się już za starym, to tym razem ona parsknęła – nie kpiąco, po prostu była rozbawiona. Chwilę później patrzyła już na metalową konstrukcję mającą zapewniać stabilność nodze. Nachyliła się nawet odrobinkę, z ciekawością (i z odległości) podziwiając taki pomysł – najwyraźniej się sprawdzało. Nie zdążyła poświęcić temu zbyt dużo myśli, bo już zaraz na powrót patrzyła na głowę dziadka i na jego strupy.
- Proszę stać przez chwilę spokojnie – Asaka uniosła obie dłonie, które w ułamku sekundy zaczęły emitować zielone światło – chakrę, która nie była tą najbardziej typową, a medyczną – i uniosła je by lekko dotknąć głowy staruszka tam, gdzie miał strupy i rany po spotkaniu bliskiego trzeciego stopnia z – najpewniej – butami bandytów. - To pewnie były makibishi – wymruczała pod nosem nim odsunęła dłonie, oceniając efekt swojego leczenia. Tak powinno być łatwiej, bo ból głowy przy takich wędrówkach zdecydowanie nie był wskazany. Po wszystkim uśmiechnęła się jeszcze do staruszka. Uznała, że rany nie trzeba dezynfekować, bo nie była świeża. Gdyby coś tam się paskudziło, to już byłoby to wiadome.
Przyjęła na siebie mocne, oceniające spojrzenie męża. Zimne mogłoby się wydawać, ale znali się już dobrych kilka lat – pięć, by być dokładnym – i musiałaby nie poświęcać uwagi Sanadzie, by nie potrafić rozpoznać jego intencji w różnych sytuacjach. Tym bardziej, że bardzo często robiła za tłumacza-pośrednika pomiędzy innymi ludźmi, a Shikim, który nie zawsze potrafił dobrze nazwać swoje myśli tak, by zostać przez wszystkich zrozumianym zgodnie z intencjami. Puściła do niego oczko, że przecież nic się nie dzieje i nie działo, że jest tutaj pusto – tylko ich trójka i szum wiatru pośród listowia drzew.
- To jakaś wielka baba – dodała jeszcze po chwili, żeby Shikarui wiedział kogo szukać, bo pewnie jeśli nie ona ma skradziony artefakt, to wie, gdzie jest. No i też informacja kogo się ewentualnie wystrzegać.
Ruszyła się za Shikaruiem, rozglądając się co jakiś czas na boki, by mieć pewność, że coś ich nagle nie zaskoczy. Sama od czasu do czasu się odzywała, zagajając rozmowę pomiędzy sobą a Shibusawą. Była gadułą, co tu dużo ukrywać. Idealny balans w małżeństwie – potrafiła nadawać jak najęta, zaś Shikarui był raczej oszczędny w słowach. Zresztą jak było widać na załączonym obrazku.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość