Szlak transportowy

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Czy Shibusawa pomyślał chociaż przez chwilę, że mógł trafić na zwykłych oszustów? Że teraz, kiedy znaleźli się już w dziczy, nie wróci z niej? Shikaruiego kusiło, żeby rzeczywiście nie dopuścić do powrotu dziadka do codzienności. Artefakt, czymkolwiek dokładnie był, przyciągał i mamił. Powiedz więc, proszę, który ze smoków oparłby się takiemu błyskowi? Magnetycznemu przyciąganiu piękna, które poniewiera myślami i prowadzi je do jednej potrzeby - posiadania. Tworzyło swoje własne prawa i usprawiedliwiało już te istniejące, żeby tylko zacisnąć ręce na tym, czego naprawdę chce. Nie wiercił i nie męczył, tak jak męczyłby każdego normalnego człowieka. Pragniesz tego, ale nie możesz tego dostać - irytujesz się więc. Chcesz. CHCESZ! Mijało to jego jedynego z prostego powodu. Dla niego chcieć oznaczało móc. Skoro zaś mógł, to co miałoby być powodem tej irytacji? Na tym świecie nie było wystarczająco wielu przeszkód i wystarczająco silnych, żeby całkowicie powstrzymać go przed obiektem jego pożądań. Możesz pilnować swoich skarbów bardzo dokładnie i z wielką troską, ale nie ma człowieka, któremu nie zdarzyłby się błąd. Chociaż jeden. Ten jeden, który akurat zostanie wykorzystany przeciwko tobie. Shibusawa wydawał się być łatwym celem - ta noga, te rany. Ciągle bolało? Asaka okazała względem dziadka troskę. Wydawał się też trudnym celem przez opowieść, jaką niósł na plecach. Jakkolwiek mogła być przekoloryzowana, pamiątki wyryte w naturze po niedawnej walce mówiły same za siebie. Przeciwnikiem łatwym nie był nawet dla znacznej przewagi liczebnej. Czy jest sens pozbywać się potencjalnego sojusznika na samym początku? Nie. Czy jest sens pozbywać się sojusznika na samym końcu? A, to, widzicie... zależy. Chociażby od tego, czy cena jest satysfakcjonująca. I od tego, czy to takie proste - naprawić taki artefakt. Shibusawa chyba wiedział, jak to zrobić. A może już w ogóle się go naprawić nie da? Może to tylko życzenia słane do nieba, by duchy poniosły je do matki Amaterasu? Idąc przez gęsty las prosto do obozu bandytów można myśleć o wielu rzeczach, a Shikarui kalkulował. Kalkulował tez to, jak bardzo Asaka byłaby zła, gdyby wbił strzałę w plecy tego człowieka i jak długa ta złość by się przeplatała i przewlekała w czasie. Czy niepewny artefakt osławiony złą sławą był wart wydłużającego się kiepskiego nastroju żony i przez to też jego własnego? Zawsze miał kiepski nastrój, kiedy Asaka chodziła nachmurzona na niego. Tak to chyba już musiało działać, nawet jeśli mało to miało wspólnego z jakąkolwiek empatią. Tak samo zły i nachmurzony chodził, kiedy zabrudził się jego skarb, choć jego schowanie było najlepszą opcją, jaką można było wykonać. Kalkulował. Zyski i straty. Chwilowo polowanie zostało oddalone z jego myśli. Droga do celu i tak była daleka i jak teren wykazywał - bezpieczna.
W końcu się zatrzymali. W dość malowniczym terenie, którego dzikość i pierwotność pewnie wielu by zachwyciła. Z tym, że z niego żaden poeta i artysta, a Asaka większą wagę niż drzewom i rzekom poświęcała budynkom. I z tym, że czarnowłosy wpatrywał się bezwiednie w przestrzeń przed sobą. Czerwonym, świecącym okiem. W bezruchu. Po prostu się gapiąc. Pewnie całkiem irytująca rzecz, zwłaszcza dla osób bez cierpliwości, zwłaszcza, że Shikarui nie miał w zwyczaju dzielić się wrażeniami i planami, a tym bardziej zwierzać z tego, co robi aktualnie. Na szczęście Asaka potrafiła wręcz czytać mu z myśli, by przekładać, co w nich miał, dla grona ludzi wokół. Choć nawet i ona potrafiła się w tym gubić, kiedy te zbyt niespokojnie wirowały pod czarną kopułą włosów. Nieczęsto, na szczęście. Kochana kobieta. Niezastąpiona - przynajmniej dla niego.
Złożył dłonie w pieczęć Tygrysa, potem Smoka i przytrzymał. Powietrze przed nim uformowało się w płaszczyznę - nierówną, bo wiernie oddającą teren, który obserwował. Formowało się całkiem sprawnie, szybko. Pojawiające się krople wody rozciągały się i łączyły ze sobą. Z niej wyrastały budynki, a nawet ludzkie sylwetki. Wszystko, co było niezbędne, żeby oddać to, co widział i obserwował w jak najbardziej dokładny sposób.
- Teren działania. - Skwitował i pozwolił części obrazu się rozlać, żeby przybliżyć jeden konkretny punkt - kamienną odnogę, gdzie znajdował się pokraczny idol. Ale dopiero po chwili, dłuższej, kiedy miał pewność, że zarówno Asaka jak i Pan Karwasz się przyjrzeli. - Potencjalne miejsce artefaktu. - Poproszony wrócił do poprzedniego obrazu albo do konkretnych miejsc tej prowizorycznej mapy. Chociaż nie, nie prowizorycznej - bardzo wiernego odtworzenia całego terenu. Nawet jeśli ludziki na niej były całkowicie symboliczne. - Sugeruję poczekać do nocy. Zabić we śnie kobietę. Zabrać Shikiego. Odejść. - Jeśli nie było potrzeby dalszej, to puścił pieczęć, bo jednak wymagała od niego stałego pobierania chakry. Jednak jeśli nadal Asaka jak i Shibusawa się przyglądali, nadal ją podtrzymywał.
Trochę to co powiedział zazgrzytało w jego głowie. Minimalnie. To był jego sposób działania od zawsze - tak przeżył. Najprostszy. Nie ma bardziej bezbronnego człowieka niż człowiek siedzący właśnie na kiblu albo z głową na poduszce, a że Shikarui mijał się szeroko z pojęciem słowa honor, chociaż potrafił głośno i pięknie o nim mówić, nie posiadał przed tym żadnych barykad. Tak było najłatwiej. Inna sprawa, że chciał zobaczyć, jak to miejsce płonie. A jego mieszkańcy razem z nim. W panice. W smrodzie strachu i juchy. Zarazem... wcale nie miał ochoty ryzykować. I to właściwie zwyciężyło po raz kolejny. Tam nie było dwóch czy trzech bandziorów. Tam było całkiem sporo mieszkańców, z których pewnie każdy był w stanie złapać za miecz. Shikarui zamierzał zliczyć osoby posługujące się chakrą w tej wiosce.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Rany może i nie były jakoś groźne, jednak była taka rzecz, która się bogom nie udała: a była to starość. Im człowiek starszy, tym rany znosił gorzej, dłużej się wszystko goiło – o ile w ogóle, kości stawały się kruchsze, mięśnie nie aż tak silne… Kontrola chakry wiele rzeczy wzmacniała, ale pana Shibusawa można było nazwać w większości cywilem, a nie wyszkolonym do walki shinobim. Wolała więc nie ryzykować i nieco mu ulżyć.
Uśmiechnęła się zaczepnie w odpowiedzi, kiedy dziadek zażartował z tym podnoszeniem rąk do góry, że on to się poddaje. Nie było się czemu poddawać – no chyba że ze spokojem przyjmować to, co obca shinobi robi z zielonkawą chakrą. I to majstrowała przy jego twarzy! Rzeczywiście ona i SHikarui mogli być oszustami, ale chyba to, jak stali pod tablicą ogłoszeń i szukali czegoś dla siebie sprawiało, że mogli się wydawać profesjonalistami – i to doświadczonymi. Możliwe, że Shibusawa mógł lepiej trafić, ale nie trafił też wcale najgorzej. Asaka i Shiki byli do siebie dopasowani jak yin i yang, dysponowali też naprawdę szerokimi umiejętnościami, uzupełniając się tam, gdzie drugiemu coś brakowało. Tak i dziadek mógł na własnej skórze poczuć, jak przydatną sprawą jest iryoninja – zwłaszcza, gdy ma się do niego dostęp gdzieś niedaleko pola walki, w warunkach polowych. Nie byli teraz w trakcie walki co prawda, ale nie dało się tego porównywać do grzecznego siedzenia w szpitalu i poleganiu na ziółkach i opatrunkach.
- Jak odzyskamy Shiki, to w mieście mogę się zająć tym kolanem – to była propozycja trudna do odrzucenia i jednocześnie kusząca dla kogoś, kto musiał utykać i wzmacniać nogę.
Droga, którą zaczął prowadzić ich Shikarui była… bardzo nieoczywista. Przez pewien czas Asaka marszczyła brwi, zdając sobie sprawę, że zupełnie nie idą w kierunku obozu-wioski bandytów, ale swojego męża znała już tyle lat, że wiedziała, że musi mieć ku temu powód. A ten zapewne brzmiał: skryć się przed wścibskimi oczami. Lubił działać z zaskoczenia, a to Asace nijak nie przeszkadzało, bo zyskiwało się wtedy moment przewagi. A ten potrafił zmienić oblicze walki – albo wcale do niej nie dopuścić.
Zatrzymali się w krzaczorach, po dwóch godzinach marszu przez niekoniecznie łatwy teren i cały ten czas Asaka zastanawiała się czy Takaya da sobie radę. Zerkała na niego co jakiś czas, by ocenić jego siły i kondycję, gotowa nawet zaproponować mu swoje ramię, jeśli potrzebowałby się oprzeć o coś stabilnego. A białowłosa była bardzo stabilna – i fizycznie i psychicznie. Zresztą – dwie godziny drogi nie wchodziły w grę i bez znaku Shikaruiego, że ma być cicho, musiała co jakiś czas zagajać jakiś temat, albo po prostu gadała o czymś co jej się przypomniało. Lubiła gadać, a że człowiek musi, inaczej się udusi… Tutaj jednak zamilkła, rozglądając się. Rzeka, głazy, no i całkiem-już-nie-tak-daleko palisada „osady”. Tylko jakoś ludzi nie było. I pewnie to był powód, dla którego Shikarui szedł taką dziwaczną trasą.
Nie podziwiała tego cudu natury długo, bo niezbyt ją to interesowało. Zanotowała punkty charakterystyczne, a w końcu odwróciła się do czarnowłosego, który z wody stworzył… mapę terenu, który widział swoim jednym okiem. Białowłosa przyjrzała się uważnie.
- Niezłe gniazdko sobie uwili – wymruczała pod nosem, obserwując śmieszne wodne domki na pomniejszonej mapie terenu, jaką zaprezentował im nomen omen… Shiki. - Potencjalne… - mamrotała dalej, pochylając się nawet by lepiej zobaczyć to miejsce, o którym mówił Sanada. Figura trójrogiego kozła – kobieta aż pokręciła głową zdegustowana tym, że tym ludziom to chyba do reszty odbiło i ewidentnie brakowało im piątej klepki, skoro… czcili taką abominację. - Wiadomo ile mniej-więcej jest tam ludzi? – czekanie do nocy było pewnie najrozsądniejsze, ale możliwe, że nie było wcale konieczne. Wszystko zależało od liczebności tamtej bandy. No i… czekanie do nocy miało też minus – widoczność. Nie widzieli w ciemności, chociaż Sanada jakoś tam sobie radził, kiedy mógł dostrzegać chakrę. Ale Asaka? Ślepa w ciemności jak kret. Rzeczywiście łatwiej wtedy zrobić robotę skrytobójczą. - I zlokalizowałeś tego wielkiego babiszona?
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Staruszek radził sobie zadziwiająco dobrze. Chociaż dziwić to przecież nie powinno. Skoro dał radę bandzie, nawet jeśli ledwo, nawet jeśli to cud (och, proszę, na nie nigdy się nie liczy), to coś sobą już prezentował. Czarnowłosy był na tyle miły, że w trakcie drogi nawet zaproponował mu ramię. Trzymaj wrogów blisko a potencjalnych ludzi do ograbienia jeszcze bliżej. Jeśli, rzecz jasna, była taka potrzeba. Bo jeśli staruszek szedł hardo i odmówił, to nie pojawiła się po raz drugi takowa propozycja. Szczególną potrzebę mógł mieć podczas trudniejszego terenu do pokonywania - a tego trochę było. Na czarnowłosym ten spacerek nie robił żadnego wrażenia. W razie potrzeby posiłkował się chakrą przesłaną w nogi, żeby się nie poślizgnąć, czy jeśli teren był na tyle nierówny. Zbroja i ubranie chroniły go całego, a tego typu wędrówka... właśnie - spacerek. Tego nawet nie można było nazwać treningiem. Gdyby nie Asaka i jej opowieści to byłby to nudny i monotonny spacer w ciszy. Przecinany tylko urozmaiceniami w postaci przeszkód naturalnych.
Asaka chyba polubiła tego mężczyznę. Łatwo jej było polubić kogoś, ale równie łatwo było ją do siebie zrazić. Wybaczała sporo i rozumiała bardzo wiele. Nigdy nie oceniała ludzi tak, jak on - nie wrzucała ich od razu do worków. Shikarui zazwyczaj nie miał się nad czym zastanawiać. Był worek "lubię" i "nie lubię", a do tych dwóch trafiało się niemal od razu po tym, jak się podrzuciło obcą osobistość pod jego nogi. Istniała możliwość bycia przerzuconym z jednego do drugiego, ale była to rzadka przypadłość. Pośrodku w nich w sumie był jeszcze kosz "neutralne", ale tam raczej wędrowali tylko ci, którzy nie robili żadnego wrażenia - i za drugim spojrzeniem nie było szansy na żadną poprawę. Innymi słowy - po prostu przewinęli się, jak duchy, przez życie Sanady. A było ich mało, bo raczej wszystkich po równo wrzucał do wora "nie lubię". Największą tragedią było to, że wór "lubię" wcale przed niczym nie chronił. Tak się składało, że on również polubił tego dziadka. Bardziej jednak polubił to, co ze sobą nosił. Zaś Asaka? Asaka, Saki - one były poza implementacją. Ponieważ oprócz worka "lubię" przede wszystkim należały do prywatnej kolekcji. Stały, jak piękne, kryształowe figurki z kamieni szlachetnych, we wspaniałej, drewnianej gablocie. Tam była jego kolekcja specjalna. Ilość figurek pewnie pomieściłaby się na palcach jednej dłoni, jakie się tam znajdowały.
Sanada puścił pieczęci, nie przytrzymując dalej mapowania obrazu.
- Wielkiego babiszona tron przed figurą. - Odpowiedział na pytanie Asaki o to, czy zlokalizował brzydką babę. Absolutnie automatycznie wykorzystał ten dziwny kryptonim, jaki został tutaj nadany, a że jego mózg jakoś nie załapał prawidłowo, to poszło bez odmiany. Załapał za to z opóźnieniem i lekko uniósł tylko brew. Nawet nie spojrzał na białowłosą, bo jeszcze przez moment spoglądał na obóz. Oprócz tej reakcji mimiki nie było z jego strony jednak innego komentarza na ten temat. - Około setki cywilów w obozie. Wielki babiszon włada chakrą. Prócz niej chakrą władają - tarczownik, dziewczyna z kusagiramą i dwóch mieczników. - Tę uniesioną brew zmarszczył i zaraz po tym pojawił się w czerwonym oku błysk. Jego sylwetka o milimetry dosłownie pochyliła się do ziemi, a mięśnie niby rozluźniły, ale była to pozycja taka, jakby zaraz miał skoczyć do przodu. Ale nie z niepokoju. Raczej z podekscytowania. Takiego malutkiego. Malusieńkiego... jak kot, który zobaczył właśnie ptaka, który przefrunął na ułamek sekundy przed jego oczami. Ale to wystarczyło, żeby kupić kocią uwagę. Ale zaraz to zniknęło. Zniknął ptak. Zainteresowanie minęło. Tak i sylwetka Shikaruiego wróciła do normy. - Dziewczyna i miecznik znajdują się w budynku przy statule i tronie. Tarczownik patroluje. Drugi miecznik siedzi z trójką strażników przy wrotach przy rzece. - Zameldował, żeby dwie osoby miały pełny wgląd na sytuację. Po czym jego oko zgasło i spojrzał na Chodzący Karwasz. Przekazać wiadomość? Nigdy nie preferował takiego sposobu działania. To głupota. Zwykła potrzeba zapełnienia swojego ego, wyzłośliwienia się, naprawienia poczucia własnej wartości. Sycenie się strachem było bardzo pożywne - to prawda. Ale Shikarui nie potrafił się nim nasycić, kiedy sam odczuwał presję. A takiego działanie do tego prowadziło. Owszem, sprawiało, że przeciwnik też się bał, więc mógł popełnić błędy. Ale nie wiedzieli, czym operują. Może mają sensora? Może również mają Hyuge? Czarnowłosy zawsze zakładał, że przeciwnik, jeśli nie jest jemu równy, to jest lepszy. To oszczędzało mu bardzo wielu zmartwień i zaskoczeń. Samuraj z jednej misji pokazał dobitnie, że jeśli masz się za zbyt dobrego, możesz za to zapłacić. Nawet jeśli czarnowłosy dorobił się wtedy tylko siniaka. Ale, ale! Jego wargi rozciągnęły się w tygrysim uśmiechu. Ten uśmiech, w którym tygrysy chowały kły, gdy kłaniały się królom sawann. To dało mu całkiem inspirujący pomysł!
- Odpoczniemy chwilę. - Jemu przyda się lekka regeneracja energii, dziadkowi tym bardziej. Był przyzwyczajony do myślenia pozbywania się istot po cichu i nie zwracając uwagi. Ale skoro chodziło o przekaz... Shikarui przypomniał sobie, że właściwie przyszli się tutaj wyszumieć, jak ładnie Asaka powiedziała. - Jeśli potrzebujesz przekazu, zniszczę połowę ich obozu. Zatrzymam wodę przed figurą, żeby nie uszkodzić Shikiego. - Zaplótł ręce na klatce piersiowej. Właściwie teraz wyceniał odległości i jak wiele obozu uda mu się utopić falą do 50 metrów. - Wejście za dnia bez ryzyka przestanie być problemem. - Ale cywile, olaboga, no tacy biedni i bezbronni! A Shikarui już drżał niemal z podekscytowania na myśl o dywanie trupów rozłożonych na skałach. Zdecydowanie zbyt długo znów postował.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Nie wchodziło w ogóle w grę to, że staruszkowi miałby się coś stać. Był ich zleceniodawcą, a tak się składało, że Sanada nie brali zleceń za darmo – choć cena nie zawsze była materialna. A i dziadek obiecał, że coś będzie dla nich mieć, ceny nie chciał jednak ustalać przed dowiedzeniem się jak trudna będzie to misja. Martwi nie płacą, zresztą… Asaka wyobrażała to sobie tak, że ona i Shikarui pójdą załatwić sprawę, a Shibusawa sobie po prostu poczeka w ten czy inny sposób. Tak czy siak – jej zadaniem było chronić tego, który zleca robotę, była to sprawa klarowna jak woda w jeziorze, obok którego wybudowali dom.
- Nie jestem początkujących medykiem i lubię wyzwania – skwitowała jeszcze prosto w odpowiedzi na zgodę Takayi. Bo dla niej to też była świetna okazja, by podszkolić umiejętności medyczne – każdy przypadek był warty doświadczenia. No… prawie każdy.
Jeśli Shibusawa potrzebował przerw w marszu, albo gdy skorzystał z ramienia podsuniętego przez Shikiego, to Asaka chętnie z tych przerw korzystała, by na moment usiąść gdzieś w trawce czy na innym kamieniu, albo rozejrzeć się po okolicy. Niby znała Daishi jak własną kieszeń, wychowała się tutaj w końcu i często zapuszczała na różne wędrówki po okolicy, ale to nie znaczyło, że znała dosłownie każdy kamień i każdą dróżkę – zwłaszcza tak dziwnie ukrytą i pokrętną jak ta, którą prowadził ich Shiki.
To prawda – teraz łatwo jej było kogoś polubić. Byli ludzie, którzy łatwo do niej trafiali, ale to też dlatego, że kunoichi z góry nie zakładała, że ktoś jest zły. Niektórzy byli po prostu… Pogubieni. Jak ten chłopak bez ręki, którego eskortowali z Watarimono aż do Ryuzaku no Taki. Albo jak… no cóż… jak jej własny, prywatny mąż, który przez te lata znajomości zmienił się nie do poznania. Nie powiedziałaby, że zmężniał, czy wydoroślał, ale po prostu… nauczył się i zrozumiał pewne rzeczy, a Asaka nieskromnie twierdziła, że wiele w tym było jej zasług i cierpliwości do Shikaruiego, który właściwie chętnie poznawał świat, tyle, że wcześniej zapoznano go z nim od bardzo złej strony.
- Że co? – spojrzała na czarnowłosego z powątpiewaniem, kiedy powiedział swoje zdanie, totalnie nieprzepuszczone przez jakikolwiek filtr – ot, co mu przyszło do głowy to wypluł, zupełnie nie tak, jak się powinno mówić. Najzabawniejsze było to, że chyba sam się zdziwił tym co powiedział, i o ile na Asakę nie spojrzał, to ona popatrzyła na niego i w końcowej fazie tego nawet nie zdanio-pytania, po prostu parsknęła. - A więc jednak… Tak myślałam – mruknęła pod nosem. Więc to babsko nieprzypadkowo było przywódcą tego dziwacznego zgrupowania czczącego jakiegoś równie dziwacznego kozła. - Czyli pięć osób włada chakrą… - myślała szybko i w tym zamyśleniu spojrzała się w niebo, ale na nic konkretnego. Po prostu się zastanawiała. - I setka cywili… Wpadnięcie tam i rozwalenie wszystkiego jak leci nie wchodzi w takim razie w grę – byli w Daishi a ci ludzie byli daishynczykami. Kogo jak kogo, ale swoich rodaków mordować za nic nie zamierzała. - Shiki, nie ależ ją drażniło że ten artefakt i imię jej męża brzmiały właściwie tak samo.- Czekanie do nocy też jest problemem. Ja po ciemku nie widzę zupełnie nic. Trzeba ich wywabić, żeby się w piątkę nami zajęli, a cywili zostawić. Jak przywódca padnie, to i morale padną, wtedy można powiedzieć, że przejmujemy to miejsce i zabrać ten kryształ – to ona miała się wyszumieć, ale nie zamierzała tego robić bezmyślnie. Bo i nie zamierzała swojego dziecka zostawiać bez rodziców. - Może trzeba im posłać strzałę z wiadomością, taką dobitną, żeby ich wypłoszyć, albo żeby się cywile pochowali przynajmniej?
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Ludzie czy nieludzie - mieli przed sobą obóz bandytów. Żyli tutaj ludzie pod ich jarzmem. I jasne - staną się bohaterami, jeśli okazałoby się, że żyją pod nimi - zastraszeni i przerażeni. Zmuszeni do swojej codzienności. Mogli też żyć pod nimi jak ciemna tusza. Bez swojego zdania. Puści i pozbawieni polotu. Wyłapani gdzieś z odzysku - bo nie mogli sobie poradzić wśród normalnych ludzi. W tę czy inną stronę byli wyrzutkami, skoro pracowali dla bandytów, nie dla Kousekich. Nie zaliczało się to do zmartwień o to, czy z ich zamordowania będą jakiekolwiek problemy u Kazuo. Kazuo, chociaż dbał o swoich jak o rodzinę, wiedział, że czasami niektóre rzeczy trzeba zrobić. Już na pewno nie było mowy o jakimkolwiek pierdlu za wymordowanie... tego czegoś. Tych pasożytów i robaczków. To nawet nie byli mieszkańcy Karmazynowych Szczytów. Jak to Chodzący Karwasz powiedział... neo... barbarzyńcy? Czy jakoś tak. A tutaj mieli pasożyty, które pewnie mocno naruszały gospodarkę miasta, skoro byli tak blisko. Nie, stop. Chyba nie za bardzo, skoro byli tak blisko miasta i jednocześnie nie było żadnych misji na ich przegonienie. Albo były, tylko nie wywieszone, a w samej placówce władzy. Cały błyskawiczny rachunek zysków i strat przeleciał przez głowę czarnowłosego. Ile na tym zyskiwali a ile tracili? Nuda. Jeśli zresztą ci cywile okażą się równie powiązani z całą tą grupką to czarnowłosy nawet nie będzie pytał. Niech ten, który bez winy, pierwszy rzuci kamieniem. Shikarui nie potrzebował szukać pretekstów dla samego siebie. Za to społeczeństwo pretekstów zazwyczaj potrzebowało. Jakiegoś uniewinnienia barbarzyńskich czynów.
Shikarui miał swoje sposoby działania na sprawy, które wymagały działania po cichu i sprawnie. Sęk w tym, że o ile Asakę mógł ze sobą zabrać i ją prowadzić, tak dziadka już nie do końca. Przesunął językiem po wardze. Jak kot. Głodny, duży kocur. Korciło go, żeby coś wysadzić. Na przykład - człowieka. Albo kilku ludzi. Albo kilka(naście) budynków. Plany. Mógł układać swoje własne, ale żaden z nich nie uwzględniał balastu, jakim stawał się ich pracodawca. W takich chwilach wypadałoby powiedzieć jedno - spadaj, staruszku. Albo jednak postarać się go wkomponować w ułożenie. Zwabianie w pułapki... nigdy temu nie ufał - zastawianiu sideł. Nie wiedzieli przecież, czy wróg nie będzie dysponował czymś, co te pułapki pozwoli mu odkryć. Czarnowłosy nie potrafił działać w grupie i tym bardziej nie potrafił planować grupowo. Zawsze dodatkowa osoba mu tylko przeszkadzała. Asaka była prawdziwym wyjątkiem w tym wszystkim. Była jego idealnym uzupełnieniem - po prostu. Najwyraźniej wszystko aktualnie ograniczało się do tego, żeby zaalarmować obóz. Przecież samym pragnieniem przesłania wiadomości, jak to ładnie zostało określone, Shibusawa dał do zrozumienia, że korci go zrobienia rzeczy z hukiem i pierdolnięciem. Przekazał krótko odległości, jakie mają, żeby towarzystwo miało pojęcie, jaką skalą była wcześniej przedstawiona mapa.
- Przejdźmy tunelem. Zorientujesz się we wnętrzu obozu. Tunel jest najlepszym miejscem na zastawienie pułapki. Puszczę strzałę w jednego z nich z notką. Zobaczymy, jak zareagują w panice. - Innymi słowy - plan jest. Zwabić ich. Wywołać panikę wśród cywili. Najwyżej sami się pozabijają. Stratują - dziki tłum. Shikarui zakładał, że przeciwnicy nie są idiotami i nie wpadną w tunel od tak. Natomiast gdyby Asaka ich zamknęła w krysztale i potem kryształ zrobił... boom. Albo nawet nie zrobił - z uwagi na cywili. - Jeśli złapiesz ich w pułapkę z kryształu, będziemy na wygranej pozycji. - O ile nie mieli dotonu, żeby uciec. Albo czegoś, co by było w stanie zniszczyć ten kryształ.
Fakt, nie lubił tego typu rozwiązań... ale tym razem... można było zrobić wyjątek. Wizja biegających ludzi bez ładu i składu też była bardzo kusząca. Zupełnie jak w Kami no Hikage.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Czy byli pod jarzmem, czy tylko bezsensu wykonywali rozkazy kogoś charyzmatycznego, kto ich pociągnął – nie miało to znaczenia. Byli w Daishi, na terenie prowincji, w której i Asaka i Shikarui się urodzili, i tu też mieszkali. Byli ninja spod znaku Kosekich i to były ich ziemie. Gdyby ci cywile ich zaatakowali, to zupełnie co innego. Ale nie o tym była mowa, bo to ONI mieli wywabić piątkę użytkowników chakry, a cywili zostawić w spokoju. Jasne, nawet motłoch mógł stanowić dla shinobiego zagrożenie, Asaka czytała kiedyś o wielkim wojowniku, którego zabił chłop z widłami, ale to trzeba było mieć naprawdę wyjątkowego pecha. No i nie posiadać zdolności białowłosej, która – mogło tak się wydawać – niby chowała się za plecami męża, a tak naprawdę to z takiego miejsca sterowała sytuacją, by nikomu (komu nie chciała) krzywda się nie stała. Tak i bez wyraźnego powodu cywili ruszać nie chciała, nie od tego tutaj byli. Wręcz ich obowiązkiem było chronić tych, którzy nie potrafili sami się obronić. Zresztą już wyraziła się na ten temat dość jasno i to, w jej mniemaniu, nie podlegało żadnej dyskusji.
Sama nie była do końca pewna jak ugryźć temat. Żeby się we dwójkę zająć sprawą, a Shibusawa był bezpieczny. Bo nie chciała nawet słuchać o tym, że będzie walczył ramię w ramię z nimi. Niby mógł, Asaka miała już doświadczenie w osłanianiu zleceniodawców, ale ten raz nie chciała się bawić w niańkę. Ostatnio, gdy była coś porobić to było rok wcześniej, w Oniniwie. Bity r o k siedziała na dupie w domu, bo dziecko pod sercem wiele utrudniało, a przede wszystkim nie chciała go narażać. A później… Później musiała dojść do siebie i zresztą małej poczwarki nie chciała spuścić z oka. Shikarui… Shikarui miał okazje sobie pobiegać. Udać się do Ryuzaku, czy na inne misje, kiedy ona zajmowała się maleńkim dzieckiem i teraz… TERAZ nie zamierzała przepuścić okazji. To ona miała się wyszumieć.
- Chyba musisz być bardziej konkretny – no dobrze, przejście tunelem było prostą częścią tego planu. To było akurat jasne. Ale co dalej? JAKA pułapka w tunelu? Jak Shikarui to sobie wyobrażał? Jak szeroki był tunel? Co chciał tam robić? Bić się pod ziemią? Ona by sobie poradziła w razie kłopotów, ale Shikarui…? - Chcesz zastawić pułapkę *W* tunelu? Jaką i w jaki sposób? Co to ma na celu? Czy może wolisz, żebyśmy *MY* zastawili pułapkę będąc w tunelu, ale pułapka miałaby być na zewnątrz? - zastanawiała się na głos, żeby Shikarui miał okazję uczepić się jej słów i powiedzieć dokładnie o co mu chodziło i co miał na myśli. Mogło się wydawać, że na co dzień czyta mu w myślach, ale wcale tak nie było. Nie czytała w myślach. Po prostu bardzo dobrze go znała i bardzo dobrze się rozumieli. Ale czasami, kiedy Shiki stosował takie astronomiczne skróty myślowe, nawet ona miała problem. - Mogę ich zamknąć, ale musieliby być przez chwilę czymś zajęci. No i… to też jak sobie wyobrażasz? Mogę zamknąć wejście do tunelu jak do niego wbiegną, mogę próbować ich odgrodzić, ale my też będziemy wtedy narażeni, Shikarui – Na te krótkie zdania Shikaruiego ona miała kilka pomysłów, a to były tylko te, które przyszły jej do głowy ot tak, teraz, na szybko. Ile by wymyśliła, gdyby się chwillę zastanowiła? Nie chodzi o to, że była jakimś geniuszem, bo nie była, tylko o to, że pomysł Shikiego był… niedokładny. I, co się rzadko zdarzało, nie do końca wiedziała co miał teraz na myśli mówiąc o pułapce. - Mogę zrobić wiele rzeczy. Możemy się nawet przejść dookoła całego obozu i mogę ich wszystkich uwięzić, tylko po co?
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

To było dla niego trudne, co nie oznaczało, że niewykonalne i że nie mógł tego zrobić. Dostosować plan tak, żeby każdy miał w nim swoje miejsce. Lubił przecież, kiedy wszystko szło od linijki, tak jak przewidział, tak jak miało iść. Nie zawsze się to udawało. W tym wypadku nawet nie wiedział, jak linijkę ułożyć. Irytowało go to i przeszkadzało. Napotykanie ściany za każdym razem, kiedy myślał, jak dobrze ustawić rękę i że to by się nawet sprawdziło... I nagle jego mózg dochodził do wniosku, żeby zostawić to dziełu przypadku. A raczej ręce boskiej - przeznaczeniu. I tak... gdzieś pomiędzy decyzjom ich wrogów, ale to już taka tam mała, nieważna sprawa. Kto by się przejmował tym, co myśli twój przeciwnik. Kiedy wrogów było zbyt wielu, najlepiej było ich eliminować po kolei. Ciężko powiedzieć, jak bardzo byli zgrani. Jak dobrze pracowali jako grupa. Czy ich umiejętności się doskonale uzupełniały, czy może rozumieli się bez problemu, albo każdy z nich nawykł do działania samodzielnie? Jak zresztą większość ninja. Walka wymagała zazwyczaj lat wyszkolenia, żeby nie wchodzić sobie w drogę i nie stanowić wzajemnego zagrożenia, ale były też takie osoby, które rozumiały się bez problemu od razu. Czarnowłosy poczuł presję czasu z myślą, że za godzinę miało zacząć mglić, sądząc po obecnym stanie pogody. Wtedy już zupełnie będą mieli ograniczone pole działania - tak jak ich przeciwnicy, co prawda, ale to oni będą na swoim terenie. Shikarui nigdy nie czuł się pewnie wchodząc do legowiska innego lwa. Dlatego też nie lubił robić fanfar i widowiska na wejściu, bo traciło się najważniejsze - element zaskoczenia. Tym nie mniej gdyby przeciwnicy uwierzyli, że napastnik jest tylko jeden... i pozostali się w międzyczasie zdążyli przygotować...
- Nie "w" tunelu. To będzie niebezpieczne. Przy wyjściu z tunelu. Jeśli uwierzą, że jest jeden napastnik, wy możecie zaatakować z ukrycia. Idzie mgła, trzeba rozważyć, czy chcemy śpieszyć przed nią, podczas niej, czy przeczekać ją. - Przeszło mu przez myśl zabezpieczenie tunelu kryształem, ale, o zgrozo, za dużo chakry by to zżarło. Odpadało innymi słowy. Znaczy - nie żeby Shikarui nie był gotów tu pracować dzień i noc tylko po to, żeby mieć idealnie przygotowaną scenę. To było całkowicie w jego stylu. Ale to było raczej zbędne. Należało tylko zaplanować wszystko tak, żeby wszyscy nie skończyli we własnej pułapce. A tym właśnie był tunel... tunel... TUNEL... - Wędrówka tunelem to zły pomysł, przejdę górą. - Powiedział z niemal niebywałym dla siebie entuzjazmem. Wszystko pięknie fajnie, ale nie uwzględnił jednego w zastanowieniu się nad BEZPIECZNYM przejściem. I teraz to do niego dotarło. Że NIE BYŁO TAKIEJ OPCJI, żeby kogokolwiek go wcisnął do tego tunelu. A niechby i miał zdechnąć, ale on tam NIE WEJDZIE. Koniec. Kropka. Tam Szatan mieszkał, całkiem niebezpiecznie było. Aleee jego towarzysze mogli nim przejść!
- Tak. - Kiwnął w kierunku Shibusawy. Myślał o czymś podobnym... podobnym. Bo chciał przede wszystkim, zgodnie z życzeniem Asaki, oddzielić potencjalnych przeciwników od tłumu. Kiedy tak o tym myślał, zastanawiając się nad "za" i "przeciw" temu, co jeszcze planem nie było, a ledwo jego rozrysowaniem, zastanawiał się nad tym, że tam, matki i ojcowie... dziecko pozbawione rodziców. Huh. To było bardzo dziwne uczucie. Zadziwiająco ostudzające. Choć, spokojnie, nie na tyle, żeby zabrakło mu apetytu na wojnę!
Shikarui dał się zaskoczyć, że nie byli przy samym tunelu. Jak to się stało - ja nie wiem.
Kiwnął tylko głową, żeby podejść bliżej. Przecież taki był ich cel. Co prawda Sanada chciał odpocząć chwilę, ale przy wizji świata tonącego we mgle jakoś to odpadało.
- Myślałem o rozdzieleniu przeciwników. Nie znamy ich umiejętności i nie wiemy, czy nie współpracują dobrze. Zamknąć. Zająłbym ich. Tunel ma [tu wstaw ile ma jak Natsu powie ile]. - Kto jak kto, ale Asaka i Shikarui wiedzieli doskonale, że nie ma nic bardziej zabójczego niż zgrani ze sobą shinobi. - Jeśli wchodzimy z hukiem to bez przekradania się grupą. Nie damy im czasu na przegrupowanie. Ich lider opanuje chaos. Wybijemy przeciwników i zdobędziemy twoją zgubę. - Przede wszystkim nie było takiej możliwości, żeby Shikarui wypuścił ofiarę ze swoich łap. Tutaj miał każdy zginąć, kto był chętny do walki. Ocalony przeciwnik to potencjalna zemsta - więc problemy. Sanadzie dobrze się żyło, bo nie miał wrogów. Nie miał ich, bo każdy został zabity. Wyjątkiem był Seinaru... ale, ach, on był innym tematem. Klepsydra była innym tematem. Mimo wszystko nie zapomniał, kto się za nim wstawił. - Ze względu na działanie na terenie wroga i ich dużą ilość tworzenie precyzyjnego planu będzie mylące. - Wyjaśnił. - Musimy dopasować się do ruchów wroga. Wejdę pod Henge no Jutsu za jednego z ich ninja do strażników przy bramie, zabiję ich. Będziemy mieli czysty teren za plecami. Potem można namierzyć jednego z nich, żeby wysadzić go notką. Cokolwiek, co zrobi hałas i zamieszanie. Shibusawa może stanowić wabik, kiedy rozpocznę przedstawienie. Uwierzą, że to twoja strzała, jesteś łucznikiem. Gdybyś ich zatrzymał rozmową, Asaka miałaby chwilę na stworzenie kryształu. Na tym kończy się moje wyobrażenie tej sytuacji. - I dalej nie potrafił jej nawet układać, bo... wszystko było niewiadomą. A pewnie i tak się nadenerwuje, że wszystko poszło inaczej! Jego wzrok skupił się na Asace. Czekał na jej poprawki w planie, albo uwagi, albo że jej się to nie podoba. Znaczy - co tu jest do podobania się. Mimo wszystko szli na dość trudną przeprawę. Shikarui jednak nie potrafił w sobie odnaleźć strachu. Szukał go i szukał... ale go tam nie było. Jego wiernego, ciągle mu towarzyszącego strachu przed śmiercią. Była tylko gotowość. Nawet jeśli jego mózg krzyczał, że każdy tam może być lepszym ninja niż on... nie potrafił tego odczuć. Kolejne dziwne uczucie do kolekcji. Tylko... czemu się dziwisz, kiedy walczyłeś już z dwoma bijuu, zmutowanymi Juugo i... ach. Mieli naprawdę szalone życie z Asaką, nawet jak na ninja.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Wcale nie chodziło o to, by już teraz ułożyć cały plan – tak się nie dało i kto jak kto, ale Asaka doskonale o tym wiedziała. Zresztą rzadko kiedy planowała tak dużo, bo raczej byłą przyzwyczajona do dopasowywania się do sytuacji w biegu. Teraz jednak, kiedy mieli element zaskoczenia, mogli przynajmniej obmyślić początek, tak żeby rozdać pierwsze karty i to ktoś inny miał się dostosowywać do tego, jak zagrają. Chciała znać pomysł Shikiego tylko dlatego, że jakiś miał i przedstawił go – tyle, że bardzo skrótowo i bardzo bez większego pomyślunku. Zresztą dobrze, że poprosiła o doprecyzowanie, bo zaraz, gdy Shiki zaczął mówić, to zorientował się, że… Ach.
Asaka tylko się uśmiechnęła słodko do męża. Przypomniał sobie, że nie lubił być zamknięty. Czy raczej – zorientował się, z czym wiąże się przejście tunelem. Nieistotne… Ona mogła przejść pod spodem.
- Załatwmy to zanim przyjdzie mgła, bo potem będziemy czekać nie wiadomo ile czasu – skoro szła mgła, to naprawdę nie było na co czekać.
Skinęła głową, by przejść na drugą stronę rzeki i skryć się za skałami. Z tym też nie było na co czekać. Zresztą… w głowie już jej się klarował plan.
- Słuchajcie, załatwmy tę czwórkę przy tylnej bramie. Szybko i skutecznie. To będzie jednego chakrowca mniej. Ja mogę przejść tunelem do środka, poradzę sobie w razie czego. Wy możecie wejść bramą… Shiki, możesz się wspiąć na skały i przejść dachami, będziesz mieć na wszystko widok, a Shibusawa-san może zrobić za wabik. Wtedy mogą dostać twoją strzałą. Po drodze można też wyeliminować tarczownika. A ja sobie spokojnie przejdę dołem i mogę spokojniej przejść na tamten plac z tronem, jeśli uwaga się skupi na waszym zamieszaniu... Potem do mnie dołączycie przy tym dziwacznym koźle – jeśli ktoś miał być w stanie wziąć na klatę trójkę chakrowców, to zdecydowanie była to Asaka, nikt inny z jej towarzyszy. - Albo nie, bez sensu. Teren jest zbyt duży, żeby wywabić ich na zewnątrz całego obozu, nie mówiąc już w ogóle o tym, żeby wywabić ich do samego tunelu i ich zamknąć… Musielibyśmy ich poganiać od dupy strony. Więc ściągnijmy ich po kolei. Jak będzie trzeba, to użyjemy mojego klona, trochę się nad nim namęczą – Asaka mogła też odgrodzić pole walki od cywili, żeby nikt się bez sensu nie plątał, gdyby zaszła taka potrzeba… ale nie było co wybiegać za bardzo w przód. To, co sama wymyśliła, nieco bardziej szczegółowo, i tak pokrywało się w dużej mierze z tym, o czym mówił Shikarui. Czy to było dokładnie to, o co jemu chodziło? Całkiem możliwe. Raczej nie wyobrażała sobie dlaczego ktokolwiek miał wbiegać do tego tunelu. Znaczy… Mogła go zamknąć z jednej strony na wszelki wypadek, gdyby z jakiegoś powodu ktoś do niego później wbiegł, może ratując się ucieczką, ale sam pomysł na uwięzienie ich w tunelu był raczej… no. Raczej mało prawdopodobny, tak jak zresztą mówiła. - Ten tunel nic nie zmieni, jego wyjście jest zbyt daleko od miejsca, które nas interesuje. Ale no, mogę go zablokować, jakby ktoś chciał nim uciekać. No to wtedy zostanie zamknięty w środku – wzruszyła ramionami. - Chyba, że ty chcesz nim iść, Shibusawa-san. Na pewno łatwiej się nim poruszać niż włazić na górę. – zwłaszcza z tym kolanem. - Tak czy siak, załatwmy tę czwórkę i najwyżej się rozdzielimy i spotkamy przy wylocie z tunelu już w obozie.
Tak czy siak i tak na dobry początek mieli do wyeliminowania czwórkę strażników przy tylnej bramie, którą mieli prawie że pod nosem, w tym jednego użytkownika chakry, mogący się okazać problemem później. Asaka była gotowa. Shiki mógł do nich strzelić notką, albo cokolwiek innego, albo mogli się tam zakraść te sto metrów – jej było to bez różnicy. I tak zamierzała swoich sojuszników osłaniać kryształem w razie potrzeby.
Czy czuła strach? Nie do końca. To był raczej dreszczyk emocji, bo nie wyobrażała sobie, że mieliby stąd nie wrócić. Widzieli już tak wiele… tak okropnych rzeczy. A teraz naprawdę oboje mieli ogromną motywację, żeby żyć. Nie mogło być inaczej.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Natsume Yuki »

PS Przez okres podróży Asace wróciła połowa chakry wydana na leczenie Shibusawy przy szlaku.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Nie, plany idealne nie istniały, ale Shikarui wolał powiedzieć tutaj wprost, że nie zamierza dokładnie wszystkiego układać nie ze względu na to, że spodziewał się, że białowłosa tego oczekuje, a bardziej ze względu na to... w sumie tak, poniekąd właśnie na to. Tylko z troszkę innej perspektywy patrząc - a konkretnie swojej własnej. Tego czubeczka nosa, co mu wystawał niżej, pomiędzy oczami. Lubił zawsze planować i brać kontrolę nad sytuacją, a nad tą tutaj zapanować się nie dało. I nie można było tworzyć złożonych planów, bo na nie zawsze mogła być szansa pojawienia się cudacznej odpowiedzi ze strony przeciwników, na którą nie dało się być gotowym. Z tego powodu wolał to uściślić. Że ten enigmatyczny i niepewny plan, polegający w wielkiej części na pomyślnym ustawieniu przeciwników i ich niekoniecznie szybkim zebraniu się z informacji, który w sumie na tę niepewność mu się nie podobał, jest jedynym, co jest w stanie stworzyć. Jemu nigdy nie podobały się plany, które nie malowały konkretnej przyszłości, zwłaszcza kiedy chłonął i przestał się nakręcać do działania. A teraz tak było. Co ciekawe nie miało to niczego wspólnego z zimną wodą rzeki, która pryskała na wszystkie strony, nawet jeśli przechodziło się po niej Suimen Hoko no Waza.
- Przejdę górą i otworzę bramę. - Mruknął. Stawanie tuż przed bramą i robienie ambarasu już na starcie? Wyobrażał sobie, że takiej bramy nie dało się otworzyć cichutko. A i krzyki sprzed niej mogły zwrócić czyjąś uwagę. Nieee. Zresztą prędzej by już wysadził tę bramę w pizdu niż stał przed nią i... robił za żywy cel. Nawet jeśli w przebraniu. Brrr. - Jeśli nie chcesz iść tunelem musisz poczekać. - Wskazał ruchem głowy na wejście do kraty prowadzącej w głąb całego obozowiska, zwracając się tutaj do Shibusawy rzecz jasna, skoro zostało ustalone, że razem z Asaką wejdą od strony bramy. Poza tym skinął głową. Tak było najlepiej, najbardziej efektywnie. No, przynajmniej jemu takie działanie pasowało na ten moment najbardziej. Z tym, że on mógł mieć kontrolę nad całym terenem bitwy, ale to też była ich wspólna przewaga. Wspólne odnalezienie się nie stanowiło tutaj żadnego problemu. - Shibusawa, ponieważ słyszę i widzę na dalekie odległości, gdybyś potrzebował wsparcia powtarzaj moje imię. Zjawię się, jak tylko będę mógł. - Albo nie wytrzymam napięcia i w końcu sprzedam ci kosę w plecy z daleka, żeby dostać część Shikiego. Niby cała ta operacja miała ręce i nogi, ale aaach! Shikarui był tak nieufny z natury... i teraz tym bardziej czuł się tak, jakby miał obok siebie zdrajcę prowadzącego człowieka w pułapkę. Cóż. Przeciwnicy nie mogli być inteligentni, jak już zdaje się zostało powiedziane, skoro zabrali sobie strzałeczkę i zostawili staruszka samemu sobie mimo tego, jak zażarcie walczył. Aaach, wszystko to wydawało mu się tak grubymi nićmi szyte..! To, co powiedział do Shibusawy, z tym nawoływaniem go, zaliczało się też do Asaki, a może nawet - tym bardziej do Asaki, ale ze oni pracowali razem tyle lat... musiał przede wszystkim poinformować o tym nowego członka ich drużyny. To znaczy - nie musiał. Ale chciał. Znów - wcale nie z dobrego serca. Raczej jako przestrogę, jeśli dziadek miał coś na sumieniu, żeby nie próbował robić niczego dziwnego i podejrzanego, bo Shikarui zamierzał mieć na niego oko. Całkiem dosłownie - oko. Jedno jedyne.
Kiedy wszystko zostało wyjaśnione i ustalone nie pozostawało nic innego jak działać. Spojrzał na Asakę kontrolnie, jak zazwyczaj w takich momentach. W jego głowie chyba musiał być zapisany ten obraz, że wszystko z nią - i w niej - jest w jak najlepszym porządku. Że mogą to zrobić - lekko i bezproblemowo. Że mogą wszystko. A to był przecież bardzo dobry dzień na zabijanie.
Czarnowłosy zamierzał jak najciszej i jak najsprawniej dostać się rzeczywiście do bramy - za nią, do niej? Przede wszystkim w zależności od tego, jak aktualnie wyglądało ich ułożenie w tamtym miejscu. Nie planował wychodzić na nich cały na biało, tylko komu chciałoby się wierzyć, że czwórka strażników będzie w pełni spięta i gotowa do działania..? W tak leniwe popołudnie jak to? I to w dodatku - na takim zadupiu, na którym, jak wskazywał spokój otoczenia, naprawdę najciekawszą rzeczą była wiewiórka przebiegająca po drzewie. Tak czy siak - zamierzał przejść górą. Spokojnie dawkując chakrę i mając to swoje oko na teren i okolicę. Przeskanował jeszcze obóz, wyszukując te charakterystyczne jednostki, które bez wątpienia władały chakrą, by też mieć pewność, że się tutaj nie zbliżają i nie będzie dla nich żadnego wielkiego zaskoczenia. Nawet na moment spojrzał na Shibusawę, żeby zobaczyć, co ten kombinuje, albo czego NIE kombinuje. Jednak kiedy już się zbliżał to zadbał o to, żeby skupić już wzrok na wizji sferycznej i ich celach, pierwszych i najważniejszych. Bo od początku występu zależało, jak pójdzie im w dalszym ciągu tego przedstawienia. Rzeczywiście zamierzał zejść tak, żeby zamienić się - jeśli siedzieli razem to w jednego z tych, którzy władali chakrą, a jeśli nie to nawet w jednego z nich. Jeśli się jakkolwiek rozeszli.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Właściwie, to nie było już co planować i o czym dyskutować, bo wszystko zostało już powiedziane. Przedostali się na drugą stronę rzeki i teraz był czas, aby działać. Ale jeszcze zanim to, to Shibusawa miał swoje do powiedzenia. Asaka wysłuchała tego spokojnie, po czym się uśmiechnęła.
- Dosłownie mogę się wkopać. Dawno tego nie robiłam – i już miała pomysł jak zaskoczyć tych gnojków. - Co dalej i co z tunelem zastanowimy się jak już pozbędziemy się tej czwórki – dopowiedziała jeszcze, słuchając krótkiego… „podsumowania” swojego męża. Miał talent do skracania, to mu trzeba było oddać, bo nie znała drugiej takiej osoby jak on, mistrza opowieści. Całą długą wyprawę potrafi opowiedzieć w jednym, prostym zdaniu. Ba, nawet czasami w pięciu słowach. Nie musiał jej mówić o swoich zdolnościach, nie musiał mówić, żeby go zawołała jeśli zajdzie potrzeba – wiedziała, że na kogo jak na kogo, ale na Shikiego mogła liczyć. W końcu… znali się nie od dzisiaj, byli prawie nierozłączni od pięciu już lat; byli kimś więcej niż tylko towarzyszami podróży. Wiedziała więc jaki ma styl, a on wiedział, jaki ma ona.
Odpowiedziała spojrzeniem na spojrzenie Shikiego, posłała mu nawet lekki uśmiech. Mówił: nic się nie martw! I na jego oczach sięgnęła do swojej torby, by wyciągnąć z niej jedną rękawiczkę zakończoną… pazurami. Zaraz sprawnie założyła ją na lewą dłoń i poruszała palcami, upewniając się, że wszystko jest na swoim miejscu.
- To który z nich włada chakrą? Opisz mi gdzie się dokładnie znajduje, w jakiej odległości, wszystko – poprosiła męża. - Shibusawa-san, proszę zostać z tyłu – dodała jeszcze, ale kiwnęła na niego głową, żeby ruszył razem z nimi.
W końcu byli gdzieś w odległości około stu metrów od tej ukrytej bramy, Asaka zamierzała więc dojść jak najbliżej się dało, by nie zostać zauważonym – tutaj liczyła na znak Shikiego, który pokaże (bo nie było sensu mówić, żeby nie zdradzić pozycji), że dalej nie można iść bo będzie już wszystko widać. Starała się więc mieć na oku Shikiego i kiedy on zatrzymał się, by zmienić się w jednego z ich ludzi, ona też się zatrzymała – i zatrzymała Takayę. Obróciła się do staruszka i uniosła prawą dłoń, przykładając sobie palec do ust, to był znak – by był cicho. I jednocześnie… Zaczęła zapadać się pod ziemię. W ziemię. Na niewtajemniczonych musiało to robić spore wrażenie.
I w dokładnie ten sposób, pod powierzchnią ziemi, chciała się dostać do czwórki strażników. Liczyła kroki i metry, a więc odległość do strażników i gdy była już w odpowiednim miejscu, chciała za pomocą drgań gruntu wyłapać, gdzie mogą się dokładnie znajdować i na tej podstawie, oraz dzięki informacjom od męża, znaleźć się dokładnie pod chakrowcem. Mogli stać, spacerować, a nawet siedzieć na krześle – nieistotne. Nieistotne, bo była w stanie wyczuć wibracje od cięższych obiektów, a człowiek zdecydowanie takim był. Zaś człowiek siedzący na krześle, a tym bardziej grający w jakieś kości, będzie się na nim poruszał. To się odchyli, to porusza nogami… To swoje dawało. Asaka celowała w skupisko takich wibracji, by ominąć Sanadę.
Wtedy, gdy już dostała się tam gdzie chciała (liczyła, że Shikarui poczeka chwilę ze swoim przedstawieniem, jako że on mógł wiedzieć dokładnie, gdzie się znajduje), miała nadzieję na to, że strażnicy nie zamienili się miejscami i nadal każdy był tam, gdzie był. Zresztą, nie mogła na nic innego liczyć. Ustawiwszy się pod (oby) odpowiednim źródłem wibracji zamierzała po prostu… skumulować chakrę, a następnie szybko wyciągnąć ręce na powierzchnię i wciągnąć jednego gagatka od ziemię, samej wyskakując na powierzchnię. Co dalej… no to już zależało od tego, co zastała wokół siebie.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość