Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki . Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo .
Yami
Posty: 2835 Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Multikonta: Reigen
Post
autor: Yami » 24 lip 2023, o 12:35
Kiedy dziewczyna do mnie podeszła i dotknęła mojej piersi odsunąłem się odruchowo. Nie bardzo wiedziałem co nią kierowało czyniąc to. Choć zapewne ona sama nie była w stanie tego wszystkiego pojąć. Nie jest to łatwy temat do rozmowy a tym bardziej do tego aby się w ogóle z niego zwierzać. Gdybym jej nie potrzebował, z całą pewnością pozostałaby z niewiedzą a ja posiadając szczątkowe zdolności tropicielskie znalazłbym sposób aby uniknąć wytropienia np. z wykorzystaniem wachlarza i zdolności lotu. Nie można Ciebie wytropić jeśli nie pozostawiasz żadnych śladów.
Nieznacznie uśmiechnąłem się słysząc o tym jak Jinchuriki wyrwał się spod kontroli. Kyoushi zdawał się być osobą ulegającą natłokowi emocji. Nie kryje się z tym, że jest energiczną osobą i niczego nie ściska w sobie na dłuższy czas. Prawdziwe przeciwieństwo mnie.
- Od razu napomknę, że To nie byłem ja. - odparłem na pierwszą część odpowiedzi, z drugą musiałem się odrobinę zastanowić - Nie wiem jaka jest Twoja definicja szlachetności ale z całą pewnością taki nie jestem. Miałem dwa powody aby pomóc mieszkańcom. Pierwszym było to, że istniała szansa, że uznasz mnie właśnie za "szlachetnego" i pozwolisz mi odejść. Drugim było to, że jeśli bym im nie pomógł z całą pewnością ruszyłabyś za mną, a gdy tylko byśmy się spotkali wycelowałabyś we mnie swoją kataną. Zakładałem, że walka z bandytami zakończy się bez większych trudności. Walka przeciwko Tobie... wolałbym nie wiedzieć jaki byłby jej wynik.
Podniosłem się aby stanąć naprzeciw dziewczyny i wyciągnąłem prawą rękę do przodu. Było to niejako zawarcie umowy między nami.
- Nie jestem osobą z której warto brać przykład. Niemniej jednak dziękuję, że zachcesz mi pomóc zwłaszcza jeśli nie wiem z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Zrozumiem jeśli w dowolnej chwili odstąpisz. Nie warto tracić życia na coś co nie przyniesie Tobie żadnej korzyści.
Następnie odpowiedziałem jej na pytania jakie zadawała z wyłączeniem informacji o tym, że sama Kokuou zechce pokazać mi jak lepiej kontrolować jej chakrę. Nie wiem czy nie spóźniony moment ale postanowiłem zwrócić się do pięcioogoniastej.
- Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Im mniej osób wie tym lepiej... choć jeśli chcę dowiedzieć się co stało się tamtego dnia jej zdolności mogą okazać się kluczowe . - uśmiechnąłem się spoglądając w niebo - a po wszystkim udamy się do najgorętszych źródeł jakie znam w ramach podziękowań.
Przed wyruszeniem w dalszą przygodę należy zebrać drużynę mówili. Tym razem stanowić ją mogła jedna samurajka, niepewny wszystkiego syn kupca i lubiący ciszę i spokój demon. Ekwipunek zapieczętowałem, bandaże zdjąłem, ciężarki odpieczętowałem. Ogólnie powróciłem do stanu sprzed przybycia do obozu i tak mogłem rozpocząć podróż w kierunku świątyni gdzie odbędzie się wyczekiwany trening.
Ukryty tekst
0 x
Yuki Hoshi
Posty: 490 Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Post
autor: Yuki Hoshi » 24 lip 2023, o 20:35
~ 31/... ~ ~ Yami ~
~ Wyprawa Rangi B ~
~ W poszukiwaniu siebie ~
Suzumebachi posłuchała cię i twoich słów, ale za bardzo nie odpowiedziała. Niby miałeś odpowiedź na wszystko, ale kobieta albo nie chciała słuchać tego, jak się oceniasz, albo oceniała cię zupełnie inaczej i przyjmowała twoje słowa jako bardziej zbyt dużą analizę sytuacji albo próbę bycia skromniejszym niż byłeś. W każdym razie na pewno nie chciała się na ten temat z tobą sprzeczać.
Przyjęła to, że jesteś jinchurikim i, chociaż przez jakiś czas milczała w czasie ich drogi, ostatecznie jednak zrobiło się w miarę normalnie. Obserwowała cię jednak uważniej, ale jej ręka ani razu nie przesunęła się do miecza na cokolwiek, co zrobiłeś. Po jakimś czasie nawet wróciliście do rutyny - co więcej, patrząc na to, jak długo podróżowaliście, wasza rutyna była coraz bardziej rutyną i z dnia na dzień coraz bardziej się do siebie przyzwyczailiście.
Namiot nadal był tylko i wyłącznie twój. Suzumebachi radziła sobie.
Możliwe było, że coraz częściej się do ciebie uśmiechała. Na pewno obserwowała cię częściej.
Kokuou była zaskakująco spokojna po tym, kiedy się wygadałeś Suzumebachi.
- Potrzebujemy sojuszników i zaufanych ludzi. Ona wydaje ci się ufać. I przez to, że zaufałeś jej, nie próbuje zrobić krzywdy ani tobie ani mnie nie traktuje źle. Nie wiem, co tak naprawdę sobie myśli, ale nie mam nic przeciwko temu, żebyś miał wokół siebie przyjaciół. Ja tęsknię za częścią mojego rodzeństwa. Nie ma powodu jednak, żebyś ty cierpiał moją samotność.
To był już kolejny dzień, kiedy podróżowaliście górskimi ścieżkami. Jakiś czas temu szczyty pokazały się na waszym horyzoncie, potem do nich doszliście i zaczęliście wchodzić coraz wyżej i wyżej. Robiło się powoli coraz chłodniej, powietrze wydawało się czystsze, a pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie.
Górskie ścieżki były kręte, czasami strome, czasami wygodne. Musieliście dbać o swoje buty, o wypoczynek. Szliście przez wysokie lasy sosnowe i mniejsze laski o bardziej wygiętych, traktowanych przez wiatry pniach i gałęziach. Trzymały się skał mocno, ale też co rusz widzieliście jakieś powalone drzewa. Mijaliście górskie wioski i miasta.
Aż w końcu dotarliście do miejsca, gdzie Kokuou kazała ci zejść ze ścieżki.
- Kiedyś, dawno temu była tutaj droga, ale przez lata zarosła i nikt z niej nie korzystał. Kiedy przejdziecie przez ten szczyt, zobaczysz, gdzie kiedyś mieszkałam.
Podróż przez ową górę zajęła kilkanaście godzin, bo droga przez las, zasypana przez kamienie, powalone drzewa i inne nieszczęścia. Droga musiała być bardzo porządnie zniszczona przez ten czas. Gdzieniegdzie były rozpadliny, gdzieniegdzie trzeba było się wspinać. Jednak ostatecznie minęliście szczyt i o zachodzie słońca ukazał wam się widok na kotlinę górską.
Widok był… niesamowity.
Z/T
0 x
KP | Pieniążki | PH
Kopiuj [quote][center][size=150][color=#739fee][b]Yuki Hoshi[/b][/color][/size]
Wiosna, Rok 391[/center][hr]-[/hr]
[justify][/justify]
[/quote]
Yami
Posty: 2835 Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Multikonta: Reigen
Post
autor: Yami » 31 lip 2023, o 20:57
Wyruszyliśmy z samego rana w kierunku muru. Podróż w zasadzie nie różniła się niczym szczególnym za wyjątkiem częstszych rozmów niż wrażeniu, że ktoś Ciebie śledzi. Postój również odbywał się w zupełnie inny sposób. Każdy z nas czuwał po tyle samo. Była to też dla mnie idealna pora aby kontynuować treningi. Kilka nocy mi zeszło nim udało mi się to opanować ale może po kolei.
Pierwszego dnia siedziałem koło ogniska. Suzumebachi jeszcze bez namiotu spała owinięta w koc. Ja trzymałem w dłoniach wypełniony chakrą. Jej sama ilość sprawiała, że odczuwałem wibracje kunaia w dłoni. Efekt ścierania się chakry i siłą nacisku sprawiały, że nie byłem w stanie utrzymać pożądanej ilości chakry na broni. Za każdym razem kończyło się tak samo. Gęstość chakry powoli zaczynała wracać do żądanego poziomu. Każda kolejna próba wydłużała ten czasem jednak w nieznacznym tylko stopniu. Jeśli tak będzie się to ciągnąć nigdy nie uda mi się wykorzystać tego w walce. Podczas niej powinienem nie myśleć o technice i jak ją podtrzymywać proces powinien być dla mnie naturalny a wyraźnie taki nie był...
Drugiego dnia postanowiłem zmienić strategię. Zamiast korzystać od razu z większych ilości chakry najpierw skupię się na jej większej kompresji. To pozwalało wywrzeć większy nacisk na samą chakrę co powinno doprowadzić do zwiększenia się ostrości broni. Nie przewidziałem jednak tego, że zwiększenie naciskających na siebie dwóch warstw chakry doprowadzi do tworzenia się wyżłobień w samym kunaiu. Chakry dosłownie zgniatały stal a ta zgodnie z prawami rządzącymi światem stawała się gorąca. Za trzecim podejściem puściłem broń kiedy poczułem ból w dłoni, którą trzymałem. Ślady o oparzeniu westchnąłem. Nie było to aż tak problematyczne, wystarczyło jedynie założyć rękawiczki i kontynuować jednak ilość potrzebnej chakry i tak skutecznie ograniczała moje treningi. Musiałem też zachować odpowiednie siły na podróż i na wypadek gdyby coś się stało. Wiedziałem, że Suzumebachi jest świadoma mojego treningu jednak udawała, że nie wie albo przynajmniej nic nie mówiła. Do zmiany warty pozostała jeszcze godzina a ja już czułem znaczne zmęczenie. Jeśli jednak taka pierdoła ma mnie pokonać wówczas musiałbym cofać dane słowo. Sięgnąłem po kunai pomimo pieczenia ręki i ponowiłem trening.
Trzeciego dnia pracowałem nad ścieraniem się obu połówek chakr zwiększając ich ostrość. Powróciły wibracje, które po ćwiczeniach odczuwalne były przez dłoń dobrą godzinę. Jednak teraz nie o tym co czułem po treningu ale jak on w zasadzie przebiegał. W skrócie nie różniło się to zbyt wiele od tego co można doświadczyć w technikach tego typu. Skupiłem się aby tym razem wykorzystać doświadczenie dnia wczorajszego. Drżąca i piekąca dłoń nie odstępowały mnie na krok. Z każdą jednak próbą, która doprowadzała do pojawienia się kropel potu na czole odczuwałem te efekty znacznie mniej. Przypomniało mi to jedną kwestię zarządzania pracą którą kiedyś mi wkładało. Zamiast myśleć o zbudowaniu domu podziel pracę na mniejsze etapy. Najpierw wylewka, potem konstrukcja budynku, ściany, dach, ocieplenie i wystrój. Nie tworzy się od razu wszystkiego. Nawet jeśli miałem podstawy nie były one przystosowane do większego tempa i ciężaru. Podwaliny musiałem wypracować sobie od zera.
Czwarty, Piąty i Szósty dzień warty wyglądał w sumie bardzo podobnie dlatego nie będę się zbytnio nad nim rozwodził. Próbowałem połączyć aspekty dnia drugiego oraz trzeciego ze sobą. Połączenie tych dwóch części układanki nie było jednak tak proste jak można sobie wyobrazić. Ból i rany cięte, które pojawiały się na dłoni w ciągu ułamku chwili kiedy tylko straciłem koncentrację. Był również jeden incydent, który zakończył się gwałtownym poderwaniem samurajki, kiedy Kunai dosłownie wybuchł mi w ręku. Poharatana dłoń oraz kawałki metalu porozsypywane dookoła czy powbijane głęboko w pobliskiej ziemi i drzewach sprawiły, że Suzumebachi nie pozwoliła "odmówić" pomocy bandażując mi rękę. Podziękowałem jej, zapewniłem, że to kwestia wadliwego sprzętu i powiedziałem aby się nie martwiła tylko poszła dalej spać. Przeprosiłem również za tego typu pobudkę. Od tamtego momentu nie zmrużyła już oka.
Siódmego dnia przestałem odczuwać negatywne efekty działania techniki. Lepsza kontrola pozwoliła uniknąć efektów ubocznych. Wciąż musiałem się skupiać ale byłem na dobrej drodze do ukończenia treningu. Od tego momentu spędzałem tylko 1 godzinę na doskonaleniu techniki każdej warty aby nie wypaść z wprawy.
Ukryty tekst
z/t -> Szlak Transportowy Sogen
Dokąd: Sogen
Przez: Soso -> Yusetsu -> Sakai
Środek transportu: Pieszo
0 x
Izuro
Posty: 109 Rejestracja: 22 wrz 2023, o 20:50
Wiek postaci: 29
Ranga: Dōkō
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11314&p=212828#p212828
GG/Discord: izuro94
Post
autor: Izuro » 21 kwie 2024, o 15:47
/Przybycie z Sakai do Daishi
Cała jego droga z Sakai do Daishi trochę trwała, ale nie było to dla niego większym zmartwieniem gdyż miał czas na przemyślenie swojej ostatniej misji w której to przy użyciu swej techniki klanowej pozbawił życia trójkę osób w tym córkę Regisa. Tym akurat się nie przejmował jakoś bardzo. Zwłaszcza, że to ona najbardziej kierowała wiewiórkami tylko dlaczego kupiec uratował mu życie po zabiciu jego dziecka? Fakt był taki, że powstrzymał to złe ugrupowanie, może czegoś się nauczyli oni sami. On? Napewno być pewniejszym siebie, zginąć można zawsze, ale czasem ma się to szczęście, że się przeżyje. Całą drogę tak zamulał aż w końcu dostrzegł zbliżające się domostwa, większą osadę. Zapewne było to Daishi, czy tu właśnie zmierzał? Może tak? Było tu całkiem ładnie, chwilka odpoczynku dobrze mu zrobi, uzupełni zapasy i kto wie może tu dłużej zostanie? Uśmiechnął się, wszedł do osady, ściągnął swój sakkat i zaczął swoją kolejną przygodę tym razem w Karmazynowych Szczytach.
Z.T - Daishi
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości