Karczma na pograniczu Daishi i Kyuzo

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Karczma na pograniczu Daishi i Kyuzo

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3920
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Ichirou »

Wreszcie sprawa rozwiązała się tak jak powinna. Napotkany osobnik okazał się być tym, którego Ichirou miał odnaleźć. I bardzo dobrze, bo byłby niezły problem, gdyby się okazało, że wyeliminował tych co nie trzeba. Właściwie to i tak już miał dość niehonorowy plan na taki splot wydarzeń. Ot, nabrudziłby trochę w korytarzu, by zatrzeć ślady i obarczyłby śmiercią kogoś innego. Oczywiście, musiałby wtedy przekonać dziewczynę do utrzymania wspólnej wersji wydarzeń, ale to chyba nie byłoby takie trudne, skoro ta praktycznie jadła mu z ręki. Tak czy inaczej, mimo początkowych spięć wyszło całkiem dobrze. Brązowowłosy w milczeniu wysłuchał jegomościa, później zaś dokonał wymiany wiadomości. Oddał list, za który otrzymał dość dziwne hasło. Czy był to jakiś kod, czy faktycznie była mowa o bestii? Jeśli tak, to jakiej? Zagadka pozostawała nieodgadniona, no ale trudno. Ważniejsze były informacje, które miał otrzymać od Asashiego. Dlatego też ruszył w drogę powrotną wraz ze swoją uroczą towarzyszką.
- Ależ oczywiście. Teraz już nam się nie spieszy, prawda? - odparł na jej propozycję, szczypiąc ją przy tym w tyłek. Był przecież dżentelmenem i nie mógł odmówić damie, szczególnie kiedy ta sama pchała mu się do łóżka. Podróż minęła im całkiem szybko i przyjemnie. Teraz, z praktycznie już wykonanym zadaniem, młody Sabaku mógł wreszcie się rozluźnić.
Szczęśliwe dotarli do gospody, którą już przedtem mijali. Brązowowłosy podszedł na moment do lady, by położyć na blacie odpowiednią kwotę pieniędzy i poinformować właściciela, że wynajmuje miejsce na górze. Następnie poprowadził swoją piękną kompankę po schodkach aż wolnego pokoju. Tam zamknął za nimi drzwi, a potem stanął za jej plecami, by ją objąć i przycisnąć do siebie.
- Oprócz jednego wyskoku byłaś dzisiaj grzeczną dziewczynką. Zasługujesz na nagrodę... - szepnął jej do ucha, a następnie zaczął składać pocałunki na jej szyi, zjeżdżając powolutku coraz niżej.
Był młodym, zdrowym mężczyzną i tak jak każdy inny samiec, skorzystałby z nadarzającej się okazji. Dziewczyna była atrakcyjna, więc nie było trzeba jakichkolwiek innych powodów ku temu. Ichirou miał jednak w tym wszystkim ukryte cele. Ta istotka o kasztanowych oczach była kluczem do jej przybranego brata, który dysponował niesamowitą ilością wartościowych informacji. Im lepsze stosunki (słowo zupełnie nieprzypadkowe) miał z jego siostrą, tym większe szanse na dotarcie do jegomościa i nawiązanie z nim owocnej współpracy. Zresztą, nie bez powodu wspominał o nagrodzie. Akolita schodził bowiem do dość prostych manipulacji, żeby jeszcze bardziej owinąć sobie wokół palca dziewczynę. Ta i tak była już w niego wpatrzona, więc zadanie było dziecinnie łatwe. Można byłoby więc zarzucić młodzieńcowi brak szczerych z intencji, ale z drugiej strony, czy którejś ze stron nie odpowiadał taki układ? No właśnie.
Zamierzał więc się nią dobrze zająć. Tak, żeby czuła się odpowiednio nagrodzona i żeby zbyt prędko tego nie zapomniała. I tak już miał ochotę ją schrupać na samym początku ich poznania, a skoro oboje byli chętni, to nie było sensu bawić się w podchody i niepotrzebnie odkładać tego w czasie. Tym razem już nie musiał się spieszyć, myśleć o innych sprawach. Mógł w pełni skupić się na uroczej dziewczynie i na przyjemności, którą wspólnie mieli czerpać.
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3920
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Ichirou »

Dziś w karczmie będzie bang.
Powoli, krok po kroczku, sytuacja rozwijała się we właściwym kierunku. Zaczęło się od delikatnych pocałunków, które z czasem nabierały na namiętności. Wodząc dłońmi po biodrach dziewczyny, pieścił pocałunkami jej szyję oraz usta. Niedługo później obrócił ją, by teraz stali naprzeciw sobie. Szepnął jaj kilka czułych słów do uszka, a potem kontynuował zabawę.
Gdy atmosfera między nimi robiła się coraz bardziej gorąca i intymna, ubrania zaczynały wadzić. Stąd też wraz z następnymi chwilami drobnych, miłosnych igraszek pozbywali się kolejnych części garderoby. Ichirou mógł wreszcie docenić ponętne kształty istotki o kasztanowych oczach, które wkrótce również stały się obiektem pieszczot.
Ale same pocałunki, objęcia czy dotyk przestały im wystarczać, więc brązowowłosy uczynił krok dalej. Z figlarnym uśmiechem na ustach zaprowadził uroczą dziewczynę do jedynego istotnego elementu pomieszczenia w tym momencie - łóżka. Zamierzał zapewnić pięknej towarzyszce pełne spektrum przyjemność, a i samemu również zaczerpnąć jak najwięcej. Z początku był jednak ostrożny i łagodny, szczególnie że dla dziewczyny były to pierwsze doświadczenia tego rodzaju. Na jej twarzy gościł więc początkowo grymas bólu, ale po pewnym czasie przerodził się on w uśmiech rozkoszy. I wtedy Ichirou mógł zaprezentować wszystko, czego do tej pory się nauczył, a trzeba przyznać, że już kilka partnerek miał.
Czas i wszystko inne przestało się liczyć. Brązowowłosy mógł wreszcie o sprawach dręczących jego umysł. Odreagował, rozładował stres kumulowany przez ostatnie burzliwe dni. A ona? Chyba zapragnęła go jeszcze bardziej.
Zwiedzieli Daishi oraz Kyuzo, a także wiele innych, ciekawych miejsc...
Leżeli już po wszystkim wtuleni w siebie. Ona miała położona głowę na jego torsie, on głaskał jej plecy i spoglądał z zadumą w okno. Szara rzeczywistość bez pardonu i z buciorami wracała do życia młodzieńca i znowu pochłaniał część myśli, które jeszcze parę tygodni temu były zupełnie beztroskie.
- Pora wracać, twój braciszek pewnie na nas czeka - mruknął. Zbierał się w sobie przez następne chwile, aż wreszcie niechętnie podniósł się z łóżka. Ubrał się, a potem wraz z uroczą towarzyszką ruszył w dalszą drogę, by domknąć swoje zadanie i w końcu zdobyć informacje, który miały przysłużyć się do odzyskania świetności przez Sabaku.
  • [zt]
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

I tak minęło dobre kilka godzin, na rękach trzymał jedyną istotę, która utrzymuje go przy zdrowym rozsądku, utrzymuje jego życie i trzyma bestię w klatce, gdyż wystarczyło tylko jedno jej słowo by zaprzestał siać ziarno piekieł na wszystkie strony świata. Potrafiła go uspokoić i sprawić, że niczego nie potrzebuje poza nią. Spoglądając na nią co jakiś czas, cały czas nie mógł odgonić od siebie myśli, co by się stało gdyby przypadkiem przybył zbyt późno. Co by było gdyby... Gdybał, a wszystko to dlatego, że ona spała i nie musiał się martwić jej stanem psychicznym i fizycznym. Spokojnie odpoczywała w jego ramionach, oddając się we własne sny. Zapewne spyta ją, o czym to tak cudownie śniła, jednak to dopiero kiedy się obudzi. Albo raczej kiedy on ją obudzi, a to już niedługo. Pozostało im może trzydzieści minut piechotą do karczmy, w której to chwilę się zatrzymają. Zregenerują troszkę i rusza do centrum, do głównej osady, gdzie mieli zamiar oddać się w cudowną beztroską rutynę zwyczajnych ludzi. Gdzie na pewien czas postarają się być może zapomnieć, o tym co szykuje dla nich jeszcze to gówno nazywane życiem.
Było południe, chyba nawet sam środek, gdyż słońce świeciło w centralnym punkcie, tuż nad ich głowami. Nie było zbytnio gorąco, bo przecież tutejszy klimat był idealny jak dla samego Czerwonego Króla, delikatny powiew chłodniejszego wiatru był niezwykle kojący dla jego zszarganych myśli. Z każdym kolejnym podmuchem zdawał się coraz to bardziej odpoczywać. Mimo, iż czuł zmęczenie wywołane ciągłym marszem i trzymaniem jej przez całą tą drogę, to i tak szedł, niezachwianym krokiem, prosto do celu. Kilka chmur, które zwiastowały dziś cudowną pogodę były nieopodal słońca, a tak przynajmniej się zdawało. To przedzierało się promykami przez tutejsze lasy, gdzie na koronach drzew siedziały grupki ptactwa, coś do siebie ćwierkając, opowiadając historię, które napotkały ich podczas lotów lub te widziane z góry, czy też chwaliły się swoim pięknym delikatnym głosem.
Zostało więc im jeszcze kawałek drogi, ale przyszła pora, żeby po kilkugodzinnej drzemce ją obudzić. Nachylił głowę i pocałował ją w czoło, jednocześnie dezaktywując swoją technikę by ta wróciła do niego z niezbadanej nikomu krainy. Kiedy tylko zobaczy, iż ta otwiera ślepia z uśmiechem wymalowanym szeroko na twarzy... Był po prosto szczęśliwy, różnił się on zupełnie od tego, który towarzyszył mu podczas boju.
-Jak się spało? -dalej ją trzymał i dalej szedł, wyprostowany i dumny.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Uśmiechała się nieprzerwanie będąc w jego pobliżu. Mimo łez była szczęśliwa. Co by było, gdyby spóźnił się o kilkanaście sekund? Zapewne jej by tutaj już nie było. Te myśli były przerażające, jednakże zostały usunięte w głąb umysłu na dalszy plan. Czuła go, jego ciepło, nie liczyło się nic więcej, jej ciało rozluźniło się, mogła odetchnąć z ulgą i poczuć się bezpiecznie. Poczuła jego troskliwą dłoń na swojej głowie, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Uspokoił ją swoimi słowami, przyjemne uczucia zamrowiły jej w piersi. Jej oczy zaszkliły się ponownie. Wpatrywała się w jarzącą się w ciemnościach czerwień jego ślepi. Mimo że widziały już niejedną śmierć, potrafiły również zabić mnóstwo istnień - czuła się bezpieczna. Sama nie była święta. Była potworem. Być może dlatego tak się doskonale dogadywali? Dwie bestie czuły się doskonale w swojej obecności, żadna drugiemu nie zagrażała, jednakże świat wokoło musiał się ich bać. I dobrze. Nie potrzebowali niczego więcej.
Yoshi zrzucił swoją bluzę po czym zarzucił ją na jej ramionach nie zapominając o kapturze, który opatulił jej łebek. Zaczęła się powoli zastanawiać w jaki sposób będzie w stanie się wydostać z tego cholernego lasu. Będzie musiała tutaj odpocząć albo użyć podpory w postaci Czerwonego. Nie miała śmiałości go o cokolwiek prosić. Wystarczająco narobiła mu zmartwień. Powinna być silniejsza, powinna niszczyć takich przeciwników. Musiała nabrać mocy by nigdy coś takiego się nie powtórzyło. Mimo wszystko on traktował ją delikatnie, z dużą dozą czułości, którą nie ukazał nikomu innemu prócz niej. W takim mordercy potrafiła kryć się wspaniała strona. Był zbyt dobry dla niej. Oznajmił iż zajmie się wszystkim. Nieco się skrzywiła. Chciała dać sobie radę sama, choć w tej sytuacji było to niemożliwe. Nie chciała jednak wszystkiego zrzucać na barki Yoshiego. Zmarszczyła nieco brwi, chciała coś powiedzieć lecz dostrzegła zawirowanie sharingana. Za chwilę po tym zrobiła się piekielnie śpiąca. - No...nie...- Zdołała wybełkotać niewyraźnie przed tym jak zapadła w głęboki sen.
Przez większość czasu nic jej się nie śniło. Panowała błoga ciemność. Jej ciało regenerowało się, korzystała z czasu spokoju. Lecz nadszedł krótki moment kiedy nawiedziły ją dziwne obrazy. Śniła jej się łowczyni. I Yoshi. Właściwie to walczyli ze sobą. Nie widziała dokładnie ataków gdyż to był zwykły sen, widziany trochę jak za mgłą, w niewyraźnych barwach. Jednakże z jakiegoś powodu ta walka nie była wyrównana. Łowczyni była wszechpotężna w jej umyśle, tym razem to Czerwony był w beznadziejnej sytuacji. Ona sama zaś zajęła jego miejsce - była obserwatorem. Starała się biec z całych sił, lecz jej nogi wydawały się być zbudowane z kamienia. Ważyły z tonę, była wolniejsza od ślimaka. Całość jednak trwała krótko, zakończenia nie było gdyż zostało rozwiane tajemnicą. Inu nie dobiegła, walka zniknęła.
Dalej panowała ciemność. Spała bardzo głęboko. Czy to przez zmęczenie? A może przez technikę? Zapewne przez te obydwie rzeczy. Technika jednak została zdezaktywowana podczas czułego pocałunku w czoło. Wróciła z krainy snów lecz nie otworzyła oczów. Powieki były ciężkie na dodatek było jej wygodnie. Nie chciała się budzić. Skrzywiła się, otworzyła z niechęcią jedno ślepię. Napotkała szerokie uśmiech Czerwonego. Odwzajemniła to swoim uśmiechem, choć był on nieco przytłumiony przez senność. - Superowo. Masz takie ciepłe ramiona....- Wymruczała niemrawo i przetarła dłońmi oczy po czym rozejrzała się wokoło. - Gdzie jesteśmy...? - Spytała dość rozsądnie. Zastanawiała się nad tym jak zareagują ludzie na ich widok. Jej ubrania były w kiepskiej kondycji. Rękawy yukaty były porozrywane, w miejscu barków była wielka dziura, dodatkowo notka spaliła kawałki materiały na jej torsie oraz udach. Oplotła się szczelniej bluzą by zakryć chociaż widok na zniszczenia górnej części ubioru, gdyż niektóre części jej klatki mogły być mocno widoczne. Włosy były potargane, pojedyncze pasma plątały się gdzieś przy twarzy dziewczyny. Przyjrzała się Yoshiemu uważniej. - Hej, masz tyle siły? Nie odpadły ci jeszcze ręce? - Przechyliła pytająco głowę. Musieli iść już spory kawał czasu, a swoje dziewczyna ważyła. Skrzywiła się. Nie była pewna czy mogłaby iść w tej chwili o własnych siłach. Czuła zmęczenie, lecz było to nieporównywalne od stanu przed zaśnięciem. - Przepraszam - Wybełkotała spoglądając w dół. Na pewno przysporzyła mnóstwa zmartwień. Nie powinna była do tego dopuścić.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Potrzepała niemrawo powiekami, aż wreszcie zaczęła kontaktować, chyba nawet nie wiedziała co się stało. W zasadzie to Yoshi zrobił to lekko niespodziewanie, to mogło tłumaczyć jej zakłopotanie, nawet nie wiedziała gdzie się znajdują, choć to jej ponoć rodzinne strony. Sam zaczął się rozglądać, po czym kiwnął głową i z uśmiechem spojrzał na nią.
-Jak to gdzie? Mówiłem przecież, że wracamy do domu. A dokładniej, do Twojego domu. Jesteśmy w Daishi. -uniósł głowę do góry, spojrzał na otaczające ich niebo. Pogoda miała być dzisiaj idealna dla takiej osoby jak on, więc mógł spokojnie z niej korzystać. Wietrzyk przywiał delikatnie z lewej strony, przeczesując jego czerwone włosy jednym poprawnym ruchem. Myśli, które to towarzyszyły mu podczas podróżowania, kiedy to Rudowłosa spała były wyciszone. Oddaliły się gdzieś w cień szczęścia jakie dominowało w jego głowie. Nie powstrzymywał się przed nim, wręcz przeciwnie, pchał go do przodu, jakby chcąc być nim cały wypełniony. Jakże też inaczej mógłby postąpić, Inu może nie miała takich zdolności jak Czerwony Król, jednak dobrze wiedziała co mu po głowie chodzi, toteż musiał po prostu zostawić to gdzieś na inny moment, teraz musiał myśleć o niej. Toteż zaraz dziewczę rzuciło kolejnym swoim jakże rozpoznawalnym tekstem, czepiając się słabego aspektu Uchihy.
-Niezbyt, chyba schudłaś od ostatniego czasu, hah! No ale Tobie chyba już lepiej, skoro tak głupio pytasz. -nastała dosłownie chwila ciszy, którą miał zamiar się cieszyć, jednak ta po prostu rzuciła słowem "przepraszam", co delikatnie ruszyło nim... Spojrzał na nią groźnie i mruknął.
-Przepraszam? Ty... Mała... -wtedy na moment się zatrzymał by jakby to delikatniej, lecz odczuwalnie uderzyć ją z główki. Miał być to okaz kary, a także zakazu mówienia takich rzeczy.
-Ruda kulko... -wyprostował się i ruszył dalej.
-Myślisz, że tak łatwo umrzesz? Pff... Następnym razem jak będziesz chciała mi wywinąć taki numer, to upewnij się, że to ja pierwszy zginę. Inaczej zawsze się pojawię, kiedy tylko będziesz miała kłopoty... Co nie zmienia faktu, że ostatni raz poszłaś gdzieś sama. -po tym westchnął głęboko raz i drugi. Choć oddech był cięższy, gdyż cały czas ją niósł, to jeszcze jednak dawał rade. Lekko doskwierał mu brak papierosów, no ale paczka skończyła się kiedy to był podczas zlecenia, więc już dobre trzy dni nie miał w ustach papierosa, a to wszystko wywołane przez ten pośpiech. Będzie musiał nadrobić i kupić kilka paczek podczas pobytu w barze.
-Mam nadzieję, że masz trochę kasy, bo niedługo będziemy w karczmie. Z tego co pamiętam, powinna być gdzieś tutaj... -jakoś trzeba było zmienić temat. A to byłą najlepsza okazja, nie wspomniał jeszcze o papierosach, jednak powinna to wyczuć sama. Cały smród po prostu z niego uleciał. Tyle czasu bez kontaktu, ze swoim przyszłym i jedynym mordercą, a także tyle biegania i podróżowania musiało wyciągnąć z niego wszystko.
-No i jestem kurwa głodny... Boże... Ostatnio jadłem trzy dni temu. Wyobrażasz sobie? I to jeszcze była kiełbasa z jakimiś ćpunami przy ognisku... -miał trochę rzeczy do opowiedzenia, bo przecież on chwilę odpoczywał, ale również też miał swoje potyczki i nowe doświadczenia.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Szybko dowiedziała się w jakim miejscu się znajdują. Były to rodzinne rejony Inu, tutaj zamieszkuje duża ilość osób ze szczepu Juugo. Miała nadzieję, że nie rozpoznają Yoshiego, chyba nie przepadają za klanem Uchiha. Póki jednak się nie wyda, nie będzie problemów. - Masz rację. Teraz kojarzę te strony - Mruknęła nadal się budząc. Rozejrzała się niespiesznie. Mimo wszystko to miejsce się zmieniło. Dawno tutaj nie zaglądała. Właściwie to nie tęskniła za tym miejscem. Wychowała się w małej wiosce, w której chcieli ją zabić za to kim była. Zachmurzyła się nieco na samo wspomnienie. Wszyscy byli wrogami, widzieli w niej bestię. Naturalnie poza Yoshim. No i poza tym dziwnym samurajem, który pomógł jej w ucieczce przed łowczynią. Właściwie, co z nim się stało? Tego chyba nigdy się nie dowie, jednak był inny niż reszta. Był zafascynowany jej przemianą, nie bał się jej i nie pragnął jej śmieci.
Uśmiechnęła się z ulgą. Na szczęście mu nazbyt nie wadziła. Dawał radę mimo tak długiej podróży. Starał się dla niej z całych sił. Był taki kochany! Lecz po chwili stał się z powrotem okropnym Yoshim. Przeprosiła za cały bałagan. Ten zatrzymał się i bez wahania uderzył ją z główki. Burknęła niezadowolona, spojrzała z wielkim wyrzutem w oczach. - Ruda kulko? - Spytała nieco zdziwiona, lecz nie zaprzątała sobie dłużej tym głowy. Wysłuchała jego kazania jakby była dzieckiem, w dodatku miała zakaz chodzenia samemu. Skandal. Skrzywiła się i zmarszczyła groźnie brwi. - No ale...bez przesady. Mogę sobie gdzieś wyjść...chyba. No i nie traktuj mnie jak dziecko. Jestem dorosła! No i ja też potrafię cię uratować, wiesz? - Zmarszczyła nosek. Nie mogła mu pozwolić na taką samowolkę, szczególnie że chciała czuć się silniejsza od niego. To ona powinna go poprawiać i stawiać mu żądania.
Czerwony nagle zmienił temat. Pytał oczywiście o kasę, biedak jeden. Inu westchnęła ciężko. - Mam biedaku. Najesz się do syta. Za ten ratunek będziesz mógł zeżreć i wypić wszystko, co tylko zechcesz. Nie dość że bez pieniędzy to jeszcze wygłodzony i bez fajek. No i wybrudzony. Nawet nie zadbasz o siebie, kiedy nie ma mnie w pobliżu. Tsh - Prychnęła dając mu reprymendę. Niech nie uważa się za pana i władcę! Musiała pokazać gdzie jego miejsce. Zaraz jednak przypomniała sobie o swoim wyglądzie. Skrzywiła się. - Właściwie. Przydałyby mi się ubrania. Gdyby nie twoja bluza, moje cycki mogłyby ujrzeć światło dzienne. Eh. Swoje zostawiłam w tamtej przeklętej karczmie. Przeklęte yukaty. Kto to wymyślił. Takie ubrania łatwo rozerwać - Marudziła. Wątpiła w to, że w karczmie znajdzie jakieś nowe ciuchy. Będzie musiała się zastanowić. Chyba że znów będzie biegała nago....
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Lekkie zamglenie jej umysłu powoli znikało i zaczynała rozpoznawać tutejsze tereny, bo przecież był to jej niby dom, do którego mieli wrócić. Choć prawdą jest, iż nie ma cudownych wspomnień z tego miejsca, to jednak mogła się tutaj czuć bezpieczna. Miała dobre kontakty z liderem jej klanu, bo przecież podczas turnieju z nim rozmawiała i z tego co wie wszystko jest w jak najlepszym porządku, mimo że nie należy jakby do swojego klanu, to nie ma z tym żadnych problemów. Własnie dlatego Czerwony Król wybrał ten kraj na miejsce ich przyszłego odpoczynku. Chciał tutaj zostać dość długo, aż nie przyjdzie mu z pomocą śmiertelna nuda i znów będzie musiał iść zabrać komuś życie, by jakby samemu mieć możliwość dalszego życia.
-Widzisz, rozpoznałaś. Heh... A myślałem, że zapomniałaś jak tutaj jest. -skomentował jej wypowiedź krocząc cały czas przed siebie. Tuż, tuż miał znajdować się cel ich aktualnej podróży, pierwszy przystanek, gdzie odetchną by nabrać sił i ruszyć jeszcze dalej. Ale... Czerwonego Króla zaczynało niepokoić to, ileż będzie mógł wytrzymać bez tej nutki adrenaliny, bez zapachu krwi i krzyków jego ofiar. Bez przepełnionego strachem oczyma, jak długo uda mu się utrzymać jego drugie ja samemu. A nie mógł zrzucać teraz tego na Rudowłosą, kiedy ta dalej jest zmęczona ostatnimi wydarzeniami.
-Ta, jesteś rudą kulką, jak tak spałaś to tak właśnie wyglądałaś, haha! -wyśmiał jej słodki wygląd podczas podróży do krainy Morfeusza. Mówił prawdę, nic nie było kłamstwem.
Krok, kolejny, a piach i kurz dalej kotliły się pod jego stopami, tworząc malutkie chmurki. Nikt nie stawał im na drodze, mogło być to spowodowane tym, że mieli szczęście lub emanującą od Yoshiego aurą, która mimo iż delikatna, spokojna i czuła w stosunku do Inu, to okrutna, brutalna i mroczka ukierunkowana naprzeciw całemu światu. Nikt nie śmiał mu przeciąć drogi i zakłócić spokojnej podróży. Słysząc kolejne słowa, odnośnie zakazu bycia samemu, uśmiechnął się zadziornie, drwiąc z niej po raz kolejny, powinno jej to dać do zrozumienia, że nie ma na to szans. Pozostanie przy niej cały czas.
Zaraz przyszła pora na wyrzucenie słów odnośnie jego aktualnego stanu, na który lekko się skrzywił. Bo przecież prawie zawsze tak wygląda. Je kiedy jest głodny i jest gdzieś tam ubrudzony zaschniętą krwią swych ofiar. To było wręcz naturalne w jego wyglądzie i stylu bycia. Choć miała rację co do jednego, czyli braku papierosów.
-Musiałem Ci ratować dupę, pfff... Fajek mi brało w połowie zlecenia, a kasę mam. Ale i tak Ty stawiasz. -tym samym przeszedł po kilku sekundach do kolejnego zdania.
-Hmm... O ile dobrze pamiętam, to przy tej karczmie były też inne domy, przejdę się po nich później jak dotrzemy i załatwimy pokój, może ktoś będzie coś miał niepotrzebnego i mi sprzeda. Jeśli nie to użyję... Swoich męskich narządów do przekonania jakiejś kobiety by oddała mi swoje ciuchy, hah! - był ciekaw czy zrozumie żart, a także da się na niego nabrać. Została im dosłownie chwila podróży, zapewne zaraz dotrą na miejsce i trzeba będzie wynająć jakiś pokój.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Rozglądała się wokoło. Mimo że niezbyt lubiła rodzinne rejony, mogła się czuć tutaj najbezpieczniej. Nie wierzyła jednak w cuda, nie mogła spocząć na laurach. Łowczyni dalej była gdzieś na wolności. Zapewne nie spocznie, póki jej nie dorwie. Może więc się zrobić z tego niezłe bagno. Oby jednak Yoshi na tym nie ucierpiał. To była jej walka, którą przegrała, nikt inny nie powinien za to płacić. Westchnęła i spojrzała w niebo. Jak długo jeszcze będzie miała tak pesymistyczne myśli? To było irytujące. Miała nadzieję że wkrótce wróci do swojego porąbanego stanu psychicznego sprzed pościgu.
Została nazwana jakąś kulką. Naburmuszyła się i nadęła policzki. Poniekąd było to urocze, jednakże takie określenia sprowadzały ją do roli jakiegoś pluszaka. Ona nie była czymś takim, była nieobliczalną bestią do której nie można było się zbliżyć. Choć ostatnia sytuacja pokazała coś zupełnie innego. Przeklęła w myślach. Ileż to razy będzie o tym wspominać? - Ty lepiej nie próbuj fikać, jak tylko wyzdrowieję, odwdzięczę się - Burknęła. Na tę chwilę mało co mogła zrobić. Choć może mogła? Tyle godzin snu potrafiło zdziałać cuda. Dużo chakry już powróciło do jej ciała, rany zostały wyleczone zaś wyczerpanie zostało ograniczone do lekkiego zmęczenia. Była niemalże zdrowa! Niech tylko dotrą do karczmy i skombinują jakieś ciuchy. Wtedy pokaże na co ją stać.
Jej komentarze odnośnie stanu Czerwonego chyba jemu się nie spodobały. Uśmiechnęła się wrednie widząc jego minę. W końcu mężczyzna czasem musi zadbać o swój wygląd, jeśli chce liczyć na coś....fajnego. - Więc za uratowanie stawiam? Mogę co innego postawić buehehe - Zarechotała złośliwie pokazując jego tok myślenia. Gdzie tu był romantyzm? Ten drań chciał ją wykorzystać co nie było niczym nowym. Oczekiwał zapłaty za jego ratunek. Heroicznym bohaterem to on zdecydowanie nie był. Domyśliła się, że ta sielanka bardzo szybko się skończy. A było tak słodko i uroczo. Pula jego miłych słów została zapewne wyczerpana. I tak dużo ich wypowiedział jak na siebie. Chyba nie był tak romantyczny od wieków!
Zaraz to Yoshi skomentował jej pomysł o nowych ciuszkach. Zaskoczyła ją jego wiedza na temat tych terenów. Sama nie była ekspertem w dziedzinie zwiedzania, łatwo gubiła orientację w terenie. To nie było jednak najważniejsze. Końcówka wypowiedzianych słów Czerwonego były naprawdę podejrzane. - Coooooooo? Jakich narządów!? Parę dni jestem niedysponowana, a tobie już skacze libido!? Jesteś bez serca - Skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła głowę w kierunku podróży, na horyzoncie widniała już ich cel podróży. Karczma była oddalona o zaledwie parę minut drogi jak nie mniej. W końcu będzie mogła coś zjeść. Nie przyznawała się, lecz również była głodna. Tylko tego brakowało jej do szczęścia.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Wszystko było chyba z nią już dobrze, zaczynała te swoje cwaniakowanie myśląc, iż będzie wyglądała na bardzo fajną personę. Yoshiego niezbyt to ruszało i nawet lubił jej nieudane docinki czy zaczepki. Tak to już właśnie było, że po prostu kochał w niej wszystko, nie chciał jej nigdy zmienić, mając na myśli jakiś jej aspekt. Wtedy całość była by zupełnie inna. Prawie jakby do zielonej barwy dodać kroplę czerwieni, wtedy powstanie już coś zupełnie nowego i nieznanego. Coś czego nie będzie chciał młody Uchiha.
Słysząc jej irytację i zdenerwowanie kiedy ten zarzucił na nią haczyk w postaci dość dwuznacznego słowa. Musiał się nawet zatrzymać, bo nie mógł wytrzymać ze śmiechu, chwila minęła, a on ze zaszklonymi oczyma powiedział do niej.
-Chodziło mi o męski mózg, hah! Kobiety myślą inaczej, hah! -tak to się przecież mówiło, iż dziewczę nigdy nie zrozumie mężczyzny, a chłopak zawsze umie wpływać na kobietę i odwrotnie. Wspominano też na świecie inne domysły życiowe w różnicy między płciowej, ale kto tam by wszystko spamiętał.
-Po prostu przekonał jakoś napotkaną kobietę, by jakoś sprzedała mi lub oddała zbędne ubranie. Coś wymyślę, heh... Właśnie dotarliśmy.-zrobili w ten czas znów kilka kroków, aż to wreszcie przed nimi malował się budynek, na którym napisane było, iż jest to karczma. Delikatnie przyśpieszył, można powiedzieć, że o pół kroku. Ludzie siedzieli na dworze, pod drzewami czy przy ławkach, spoglądając dziwnie na nadchodzącą parę. Cóż, Czerwony Król trzymał cały czas na rękach swoją ukochaną. Wzrok był po prostu pytający, ciekawski i nawet trafił się jakiś piętnujący. Niewzruszony Yoshi po prostu wszedł do środka.
Pomieszczenie malowało się jak to w tego typu miejscach. Przy jednej ścianie rozciągnięty bar, przed którym stoi lada, przy niej drewniane krzesła. Część z nich była zajęta, a część oczywiście wolna. W dalszej części stoliki i krzesła, gdzie również siedziało kilka osób. Choć większość i tak była przed karczmą podziwiając dzisiejszą pogodę.
Kelner i kelnerka, a także chyba właścicielka za barem, która nalewał aktualnie jakiś trunek dla klienta. Skąd wiedział, że jest to Pani tego miejsca? Otóż, była ubranie zupełnie inaczej niż obsługujący na sali, a także swobodnie rozmawiała z klientami przy ladzie, jakby znając wszystkich. Tutaj wzrok zawisnął na nich dłużej, delikatny hałas wywołany przez rozmowy i stawiane szklanki czy tam kufle nagle zamilkł. Wszyscy skupili się na nich.
Czerwony Król po prostu przeszedł przez próg, podchodząc do baru wraz z Inu. -Poproszę kluczę do pokoju dwuosobowego. Najlepszy jaki macie. Zapłacę, jak tylko się odświeżymy. -niepewnie z chwilą zawahania, przerwaną przez dźwięk ściąganych kluczy i również słowa.
-Pokój nr 10, na samej górze. Tylko mi tutaj za chwilę złazić i płacić, bo jak nie to Ci Panowie się Wami zajmą. -kiwnęła głową wskazując na wszystkich mężczyzn znajdujących się w najciemniejszym kącie. Tam gdzie światło słońca padało tylko na połowę ciała, ale dobrze odbijała dzierżone przy ich pasie ostrza i inne bronie. Także ich uśmiech pozostawiłby niejednemu w głowię nutkę strachu. Jednak nie jemu... Czerwony Król, po prostu kiwnął głową w stronę Rudowłosej by ta sięgnęła po klucz jedną ręką, gdyż o nie ma jak i zaraz dodał.
-Taa... Się rozumie. -kiedy tylko Inu zabrała klucze, od razu ruszył wraz z nią na rękach do pokoju...
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Yoshi wybuchł takim gromkim śmiechem, że aż musiał się zatrzymać by złapać tchu i jej nie upuścić. Spojrzała na niego z wyraźnym wyrzutem unosząc jedną brew, zachowała stoicki spokój starając się nie wybuchnąć. Obserwowała z morderczym błyskiem jego poczynania, jej nosek zmarszczył się. Usłyszała jego powód do śmiechu. Zacisnęła szczękę i rąbnęła go z pięści w ramię. - Idź się lecz! - Odparła tylko mając nadzieję że odczuje jej cios i zapamięta, że z niej się nie drwi. Zgniotłaby każdego, kto tylko próbowałby z niej się nabijać. Niestety, Czerwony miał specjalne uprawnienia, przez co nie mogła go udusić. Jednak nikt nie powiedział, że nie mogła go potłuc! Zaraz to Yoshi zreflektował się i wyjaśnił swoje prawdziwe zamiaru. Inu odetchnęła ciężko kręcąc głową. Mimo to fajnie by było jakby jego plan się powiódł. Nie chciała zwracać na siebie zbytniej uwagi w porozrywanych ubraniach. Jeszcze zaczęliby oskarżać Czerwonego o jakieś gwałty. W sumie nie miałaby im za złe, przynajmniej byłoby zabawnie.
Karczma się zbliżała. Widać już było chłopów siedzących przed karczmą. Jaka to była pora dnia? Na pewno nie późna. Ci goście szybko zaczynali libacje. Typowi wieśniacy. Niektórzy jednak nie byli tutaj by wypić, większość z takich zaczęło dziwnie spoglądać na zbliżającą się dwójkę. Ruda miała nadzieję, że powstrzymają się od jakiś denerwujących komentarzy w jej kierunku. Lepiej jednak że była noszona. Gdyby szła w takich łachach, nie uszłoby to uwadze nikomu. Ale to byłoby żenujące.
Weszli do karczmy. Zwykła, standardowa, niewyróżniająca się za bardzo od innych. Ot zwykłe miejsce z barem, ladą i klasycznym umeblowaniem. Przy stolikach siedziało kilku koleżków. Na szczęście chyba nie zwracali zbytniej uwagi na dwójkę nowych ludzi. Podeszli bliżej do baru, a wtedy właśnie całe otoczenie zamilkło. Inu rozejrzała się nieufnie. Miała nadzieję, że nie zostaną wykurzeni z tego miejsca jak ostatnio, choć była na to w pełni przygotowana. Yoshi ozwał się do kobiety, która wyróżniała się z całego personelu za ladą. Była zapewne szefową, wyglądała na wygadaną i pewną siebie kobitkę. Na szczęście nie zwróciła uwagę na stan rudej, interesowały ją tylko pieniądze. Zagroziła im swoją bandą łotrzyków. Bursztynowe ślepia padły na owe osoby. Uśmiechali się oni jakby byli zachwyceni na samą myśl o walce. Uśmiechnęła się bezczelnie w ich kierunku nie odzywając się ani słowem. Ich reakcja była nienaturalna, zwykły człowiek by miał pełne gacie, lecz ta dwójka była niewzruszona groźbą. Inu sięgnęła po klucze i kulturalnie podziękowała by nikogo więcej nie denerwować. Zaraz to ruszyli po schodach w poszukiwaniu odpowiednich drzwi.
Nie było z tym problemu, numeracja była standardowa i w odpowiedniej kolejności. Otworzyła drzwi i je pchnęła. Weszli do pokoju, choć niewielkiego to przewiewnego i czystego. Nie miał on zbyt wielu mebli jak to standardowe pokoje. Był wyposażony w dwa spore łoża okryte kocem, między nimi pod ścianą znajdował się mały stoliczek. W jednym z rogu pokoju stała drewniana szafa. I tyle. Podłoga była zwykła, drewniana, podobnież jak ściany. W jednej z nich umieszczone było niewielkie okno.
- No dobra, już chyba możesz mnie wypuścić - Ruda pomachała nogami chcąc już na nich stanąć. Ileż to można znajdować się w jednej pozycji. Chciała się rozciągnąć no i zobaczyć w jakim jest dokładnie stanie. Czuła się znacznie lepiej. No i musiała zrobić porządek ze swoim ubiorem. Może jakoś go sensownie zmieni, żeby móc wyjść do ludzi? - Zbyt dużo czasu raczej nie mamy, inaczej przyjdzie ta szajka dziwaków. Choć z drugiej strony jest to kuszące. Wyżyłabym się na kimś - Zastanowiła się nad całą sytuacją. Z drugiej jednak strony była głodna. - Dobra, zapomnij. Wolałabym coś jednak zjeść. Później ewentualnie można się z kimś podroczyć
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Udali się do pokoju, droga prowadziła na wyższe piętro, by oddzielić hałas klientów z baru, od tych, którzy odpoczywać mogli w ciszy we wynajętych pokojach. Kilka stopni i zakręt, dotarli na następne piętro, rozpoczęli szukanie pomieszczenia z numerem dziesięć. Dotarli po kilku krokach do niego, drzwi jak to drzwi, miejsce na klucz i klamka, Rudowłosa sięgnęła dłonią i otwarła, ich ślepia ujrzały pokój, który miał dwa łóżka, połączone w jedno. Jedna pościel, dwie poduszki i oczywiście dwie kołdry. Szafki, po każdej stronie, tak by można było coś tam na nich położyć, książkę plecak czy cokolwiek sobie gość zażyczy. Dodatkowo znajdowała się tam jeszcze świeczka, stojąca lekko wypalona już, na specjalnej podstawce by wosk nie kapał na drewniany mebel. Yoshi spojrzał z przymrużeniem oka na to wszystkim komentując.
-Jak to jest kurwa najlepszy pokój, to ja nie wiem jaki jest najgorszy... -wszedł z nią do środka, a jakby tego było mało rozpierała ją chyba energia i zaczęła się delikatnie rzucać. Podszedł pod ich łóżko i położył ją na nim. Zaczął się rozglądać co jeszcze tutaj się znajdowało. Stół z dość ładnymi nogami, wzrokami niczym w ciernie ozdobiony, na nim jakiś wyhaftowany obrus, z białej tkaniny. Tam też była świeczka, troszkę grubsza, większa, wraz z srebrną podstawką. Nie mogło też zabraknąć krzeseł, które w jednej parze wsunięte pod cień stołu spokojnie czekały, aż ktoś ich wreszcie użyje. Rzucił okiem przez okno, które pokazywało obraz drogi, którą przybyli, mogli też spoglądać daleko przed siebie, podziwiając zachodzące powoli słońce, pozostało jeszcze kilka godzin dnia, nim nastanie noc. Widać było też różnych ludzi, obok których wcześniej też przechodzili, Ci jakby już zapomnieli o przybyłej do karczmy parze i oddali się swym rozmową czy śmiechom i zabawą.
Zaraz to młody Uchiha spojrzał na drzwi, były tam jakieś drzwi, które nie były tymi wyjściowymi. Podszedł do przeciwnej i jedynej wolnej od mebli ściany. Złapał za klamkę i otworzył, ciche skrzypnięcie i nutka tajemnicy została odkryta. Była tam łaźnia, wszystko zrobione z drewna. Miejsce jakby jako wanna, tylko troszkę większe, ale nie było tam wody. Choć znajdowało się coś co przypominało bambusową rurkę, nawet taka była, wydrążona i pusta w środku, skierowana prosto do tego miejsca. Uśmiechnął się szeroko mówiąc w stronę Inu.
-Chyba mamy wannę, tylko nie wiem jak tutaj wodę przynieść, chyba nie umiałaś korzystać z Suitonu no nie? -wzruszył ramionami, przekroczył próg, zobaczył też szafeczkę, otworzył, a w niej para ręczników. Wszystko było przygotowane. To miejsce robiło o wiele większe wrażenie niż ten skromny pokoik. A nawet chyba było większe lub porównywalne.
-To teraz mogę zwrócić im honor. -zostawił otwarte drzwi i wrócił do Rudowłosej, spojrzał na jej wyraz twarzy, no i musiał jej odpowiedzieć wreszcie, gdyż ta była głodna.
-Dobra, to ja mam iść po jedzenie i zapłacić tak? Zapytam się o wodę z do tej wanny jeszcze i tyle tak? Możesz tam wejść i też doglądnąć, bardzo ładnie to wygląda, mam nadzieje, że będzie też wygodnie się tam siedziało. -czekał co odpowie i jeśli będzie mógł iść to idzie.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Inu rozejrzała się po pokoju. Nie miała absolutnie żadnych wymagań co do pokoju. Grunt że było w nim ciepło i czysto. No i były również wygodne wyrka. Czegóż chcieć więcej? No ale różniła się znacznie od Yoshiego, ten miał wymagania co do życia. Mimo, że był on osobnikiem, który na wszystko zlewał, potrafił obrać konkretne cele i do nich dążyć. Ruda zbyt łatwo się zniechęcała, jej wymagania zmieniały się z każdą chwilą, nie umiała za bardzo ich określić. Mimo wszystko, przeciwieństwa się przyciągają. Czerwony tymczasem sobie pomarudził, jak to on. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się ukradkiem ciesząc się z jego podirytowania. Dobrze mu tak, za te dręczenie jej ma karę.
Yoshi nie postawił jej na ziemi. Doczłapał z nią do łóżka i ją na nim położył. Rozciągnęła całe swoje ciałko, w kilku miejscach czuła delikatny ból przez jedną pozycję. Oczywiście nie narzekała, ręce ukochanego były ciepłe i kochane, uwielbiała ich dotyk oraz czułość. Na dodatek noszona na nich, czuła się jak ukochana księżniczka, skarb, którego nie można upuścić i zgubić. Mogłaby tak spędzać czas godzinami. Jednak niestety, ręce Czerwonego miały swój limit, wiecznie jej trzymać nie mógł. Z resztą, ruda była powsinogą, nie usiedziałaby długo na miejscu. Podniosła się do pół siadu, chciała już zrobić coś ciekawego. Yoshi zaś zwiedzał pokój, otworzył również drugie sekretne drzwi. Co w nich było? Łazienka. Będzie musiała się jej przyjrzeć, gdyż jemu najwyraźniej się bardzo spodobała. Przyszła pora na konkrety, czyli....jedzenie. Ruda uśmiechnęła się wielce zachwycona i uradowana. - Weź dużo jedzenia! Najlepiej coś z kurczakiem. Mniam! I jakąś surówką! Jakbyś chciał to dam ci pieniążki! - Zawołała radośnie. Po tym Yoshi poszedł. Nastała denerwująca cisza. Rozejrzała się wokoło zastanawiając się, co by tu sknocić. Nie było tutaj niczego zabawnego, musiała więc cierpliwie poczekać. Przysunęła się do brzegu łóżka, opuściła stopy na ziemię. Przez chwilę siedziała w takiej pozycji oceniając swoje własne siły i możliwości. Chyba się nie zabije jak stanie na nogi? Sprawdzimy. Wzięła większego haustu powietrza i uniosła się. Wstała, zachwiała się. Poczuła, że jest inaczej niż zwykle, że jej kończyny były bardziej wiotkie i niepewne. Jednakże nie były niczym jakaś galareta i nie gibnęła się na ziemię. Teraz można sprawdzić jak się chodzi. Zrobiła krok, drugi. Było całkiem znośnie. Możliwe, że bieganie byłoby cięższe, jednakże z chodzeniem sobie radziła doskonale. Po chwili skrzywiła się klnąc na swoją głupotę. Przecież nie była jakąś kobietą po złamaniu kręgosłupa, żeby nie mogła chodzić. Skierowała swoje kroki do łazienki by jej się przyjrzeć. Była całkiem spora, zrobiona ze standardowego budulca czyli drewna. Była też spora wanna, nad nią znajdował się bambusowy dopływ wody. Może był tutaj jakiś sznureczek żeby to zaczęło działać? Sprawdzi za chwilę. Zajrzała od szafy, w niej były dwa ręczniki. Super. Będzie mogła się wykąpać. Posiedzieć w ciepłej wodzie. Znalazła również lustro, które wisiało nieopodal wanny. Spojrzała na siebie i zmarszczyła brwi. Wyglądała jak jakiś zombie. To pewnie z braku jedzenia. Zdjęła strzępki swojej yukaty wraz z bluzą Yoshiego. Wpierw odpięła również pasek, do którego były przyczepione jej dwa maskotki z bronią i portfelem. Odłożyła rzeczy na swoje łóżko, strzępki zaś zwinęła i walnęła w róg. Teraz przydałoby się poczekać na informację odnośnie wody. Może zejdzie i się popyta? Nie chciała zrzucać wszystkiego na Czerwonego. Zamyśliła się, sięgnęła po jeden z ręczników i przyłożyła go zasłaniając przód ciała. Może jednak nie będzie paradować w samym ręczniku? Ostatnio skończyło się to naprawdę fatalnie. Właściwie to przydałyby się jej bandaże by zrobić coś z tym balastem zwanym piersiami. Miała ich już dość, szczególnie że były chwilami irytujące podczas potyczki. Przyjdzie Yoshi i go o to spyta. Na razie usiadła na skraju łóżka z ręcznikiem przy piersiach i czekała nucąc coś pod nosem.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Czerwony Król udał się spokojnym krokiem do recepcji, baru... Czy cokolwiek tam to było, można powiedzieć, że nawet jedno i drugie. Zszedł po skrzypiących schodach, mając już widok na wszystkich znajdujących się w środku zauważył, że Ci dziwnie się dalej na niego patrzą. Niespecjalnie wzruszony dalej kroczył, prosto do starszej kobiety, właścicielki, której miał zapłacić. Usiadł przy wolnym miejscu i sięgnął do kieszeni po pieniądze, rzucając na ladę 100 ryo. Kobieta podeszłą widząc jego czyn i z uśmiechem zadowolenia z transakcji powiedziała.
-Masz więcej pieniędzy niż na to wygląda chłopcze, to dobrze, bo Ci chłopcy... -ruszyła wymownie głową w stronę bandy pijących dalej rzezimieszków. -Naprawdę szukają kogoś na kim mogliby się wyżyć, a jak to Wy chłopy, niewiele trzeba by pod wpływem alkoholu rozjuszyć Was do boju. A jestem pewna, że mieliby niezłą uciechę, dodatkowo przyprowadziłeś taką ładną dziewczynę ze sobą, heh... Z nią by się zaba... -w tym momencie jego pięść uderzyła o blat wywołując ciszę w otoczeniu, nikt nic nie powiedział, wszyscy spoglądali. Nawet niektórzy słyszący cios zza okna spoglądali co też tam w środku się dzieje. Twarz Czerwonego Króla oblała się cieniem ze spuszczonej głowy.
-Lepiej nie kończ... Mam dużo cierpliwości, ale powiedz cokolwiek o NIEJ, wtedy nie tylko Ty stracisz głowę, ale wszyscy w tym barze, a także w tej małej wioseczce. Rozumiesz? -właścicielka spoglądała na niego jakby był chory na głowę, nikt nie mógłby zabić ich wszystkich, gdyż musiałby być cholernie potężny, a i tak najważniejszym brakiem był brak brutalności. Nie ma człowieka, zdolnego do czegoś takiego. Cisza została przerwana przez wstającego z krzesła jednego członka tejże szemranej bandy. Zaśmiał się jako pierwszy, a później wszystkich ogarnęło to samo. Mieli z niego nie lada radochę. Ten sam człek wydobył z siebie głos by przebić się przez falę śmiechu i powiedzieć do Czerwonego Króla.
-Zabawny jesteś chłopczę... -był to dorosły mężczyzna w średnim wieku, mający kilka blizn na twarzy, czarne długie po ramiona włosy i tygodniowy zarost na twarzy, piwne ślepia i dzierżył katanę na plecach. -Tą Twoją su... [/b][/color]-słowa zostały przerwane przez świst, głuchość znów rozpostarła swe skrzydła, a kilka włosów spadło mu z głowy. Yoshi miał wyprostowaną rękę, uniesioną odchyloną do tyłu głowę i odbijający się wściekły Sharingan w ślepiach. Ci co mogli zobaczyli wbity w ścianę kuchenny nóż, który leżał wcześniej na barmańskim blacie. Zwyczajny, niezbyt ostry i nie wyważony. Precyzyjnie rzucony w odpowiednie miejsce, przycinając troszkę włosy pyskatego mężczyzny.
-Czy kurwa jeszcze jest głuchy? -wtem nikt nic nie odpowiedział. A Yoshi dezaktywował boskie ślepia i westchnął głęboko, starając się doprowadzić do spokoju. Spojrzał zaraz na właścicielkę, kładąc dłonie w kieszeniach spodni i mówiąc w jej stronę.
-Proszę przynieść nam jedzenie, dużo jedzenia. Najlepiej coś z kurczakiem i sałatki. Niech będzie różnorakie, ale ma być kurczak i surówka. Tak byśmy nasycili się ponad możliwości żołądka. -sięgnął za ladę po butelkę z piwem, wybrał to znane mu i smakujące, gdyż najwidoczniej nawet tutaj docierały jego cudowne smaki.
-To wezmę na koszt firmy. -uniósł się i zaczął kierować w stronę schodów. Kiedy postawił na nich pierwszy krok, a cisza dalej była głucha, dodał na sam koniec. -A i jeszcze chcę mieć wodę w tej ładnej wannie. -i kiedy minął próg, znikając za rogiem rozmowy wróciły, toczyły się na jego temat, on tymczasem wszedł do pokoju, przymykając za sobą drzwi. Spoglądając na nagą Rudowłosą.
-Ładnie tak z gołym dupskiem paradować? Zaraz przyniosą nam jedzenie i woda w tym czymś też powinna niedługo być, heh. I jak myślisz co byśmy porobili jeszcze dziś? -uśmiechnął się szeroko i czule w jej stronę. W niczym nie przypominając wyrazu twarzy z dołu, kiedy to Ci starali się wyprowadzić go z równowagi i prawie im się to udało.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości