Wioska Akatori
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Wioska Akatori
Oczywiście, dzięki temu że miał maskę na twarzy, Keira nie miała możliwości upewnienia się tego, co Yuki odzwierciedlał na swoim obliczu. A dzięki wieloletniemu doświadzczeniu w perswazji i czytaniu ludzkich emocji, zwracał uwagę na mikromimikę i najmniejsze szczegóły zachowania kobiety. W efekcie? Nie umknął mu fakt że po przedstawieniu się dziewczyna potrzebowała chwili żeby ocenić jego wygląd i wyposażenie. Wyglądało na to, że nie tylko nie słyszała ani o nim samym, ani o jego stylu walki. Cóż, by być zupełnie szczerym, taki stan rzeczy zupełnie mu nie przeszkadzał. Przez kilka lat znajdował się w absolutnym centrum uwagi, był rozpoznawany przez każdego i nie mógł nawet w spokoju przejść przez ulicę. A teraz, kilka lat po jego zniknięciu, zmianie wyglądu i imienia? Był kolejną bezimienną jednostką w trybikach świata.
Oj tak, to była bardzo miła odmiana.
-Wzajemnie - odpowiedział uprzejmie. - W Kaigan, powiadasz? Mój kompan i towarzysz w drodze miecza, Kakita Asagi-dono, jest tam nauczycielem. Może jest ziarno prawdy w tym stwierdzeniu, że świat jest zaskakująco mały.
Westchnął.
-Miecz często bywa znacznie bardziej użyteczny niż chakra. Opanowanie tej sztuki, choć czasochłonne, może w przyszłości okazać się lepszym rozwiązaniem. - Parsknął śmiechem. - No, ale to zależy tylko od Ciebie i od Twoich preferencji, Kouseki-san.
Przyłożył splecione dłonie do podbródka, widocznie zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią na twierdzenia białowłosej. Cóż, z pewnością coś w tym było: wbrew pozorom, w otwartej walce na pewno mieliby większe szanse na zwycięstwo w przypadku walki z żołnierzami Hana lub nawet jego Jeźdźcami. Gdyby jednak doszło do starcia z samym Antykreatorem, przypuszczalnie byłby w stanie sam jeden rozsmarować wszystkich po ścianach. Tym bardziej patrząc na to, co był w stanie osiągnąć w Kami no Hikage, i biorąc pod uwagę jego niezwykły spryt i intelekt (bo przecież tak długie ukrywanie swojej tożsamości jako ktoś inny wymagało niezmiernej przebiegłości)...
-Dlatego właśnie musimy się nastawić na ostrożność. Być może nawet przez większość wyprawy będziemy się skupiać na obserwowaniu i unikaniu kontaktu, kto wie. Trzeba będzie brać pod uwagę wszystkie możliwości.
Cały czas poruszał się tylko minimalnie, żeby pokazać że sam nie stresuje się ani odrobinę - również jego głos był zupełnie spokojny i na swój sposób ciepły, bez żadnych oznak niepokoju lub niecierpliwości. W końcu co się stanie, to się stanie.
Kiedy dziewczyna widocznie zmarkotniała i skupiła spojrzenie na swoich dłoniach, jak gdyby próbując w ten sposób pogodzić się z jego słowami, Natsume zmienił sposób siedzenia na agura (po turecku), oparł łokieć na udzie, zaś dłoń tej samej ręki zwinął w pięść, aby oprzeć na niej szczękę.
-Strach wciąż jest strachem - stwierdził. - Może teraz działa jako motywator, ale często w stresie niepokój może przekształcić się albo w niepowodzenie, albo w irracjonalne zachowania. Tylko spokój i balans może dać Ci pewność, że kiedy nadejdzie czas, nie popełnisz błędu.
Przyłapał się na tym, że znowu zaczął mówić tonem którym przekazywał "mądrości" swoim niedawnym uczennicom, Haru i Natsu. Dlatego też zrehabilitował się cichym parsknięciem śmiechem.
-Jeżeli tym sekretem Hana Sozo jest sama ta wioska, to nie ma wpływu na to że znajduje się ona akurat w Daishi. Wątpię, żeby za tę prowokację planował się mścić na całej prowincji tylko dlatego, że Oniniwa miała niefart być tu, a nie gdzie indziej.
Ostatnim komentarzem kobiety było ocenienie jego umiejętności na podstawie wyposażenia, które walało się tu i ówdzie. Cóż, te informacje akurat były dość oczywiste, zważając na to że miał ze sobą zarówno spory wachlarz, jak i kilka różnych mieczy. No, ale co poradzić - z tymi ostrzami było jak z nożami u kucharza. Każdy z nich nadawał się do czegoś innego, i choć dało się ich używać na zmianę, to nie miało to większego sensu. Zresztą - po tylu latach zdążył się już przyzwyczaić do tego całego żelastwa, i czuł się nieswojo gdy nie miał go ze sobą.
-Wachlarz bywa użyteczny do niespodziewanych ataków i przemieszczania się - stwierdził, wzruszając ramionami, po czym pozwolił sobie na krótki, wesoły śmiech. - No, i złamanie komuś szczęki obudową bywa satysfakcjonujące. Każdy przedmiot można użyć na różne sposoby, wystarczy się pobawić wyobraźnią.
Oj tak, to była bardzo miła odmiana.
-Wzajemnie - odpowiedział uprzejmie. - W Kaigan, powiadasz? Mój kompan i towarzysz w drodze miecza, Kakita Asagi-dono, jest tam nauczycielem. Może jest ziarno prawdy w tym stwierdzeniu, że świat jest zaskakująco mały.
Westchnął.
-Miecz często bywa znacznie bardziej użyteczny niż chakra. Opanowanie tej sztuki, choć czasochłonne, może w przyszłości okazać się lepszym rozwiązaniem. - Parsknął śmiechem. - No, ale to zależy tylko od Ciebie i od Twoich preferencji, Kouseki-san.
Przyłożył splecione dłonie do podbródka, widocznie zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią na twierdzenia białowłosej. Cóż, z pewnością coś w tym było: wbrew pozorom, w otwartej walce na pewno mieliby większe szanse na zwycięstwo w przypadku walki z żołnierzami Hana lub nawet jego Jeźdźcami. Gdyby jednak doszło do starcia z samym Antykreatorem, przypuszczalnie byłby w stanie sam jeden rozsmarować wszystkich po ścianach. Tym bardziej patrząc na to, co był w stanie osiągnąć w Kami no Hikage, i biorąc pod uwagę jego niezwykły spryt i intelekt (bo przecież tak długie ukrywanie swojej tożsamości jako ktoś inny wymagało niezmiernej przebiegłości)...
-Dlatego właśnie musimy się nastawić na ostrożność. Być może nawet przez większość wyprawy będziemy się skupiać na obserwowaniu i unikaniu kontaktu, kto wie. Trzeba będzie brać pod uwagę wszystkie możliwości.
Cały czas poruszał się tylko minimalnie, żeby pokazać że sam nie stresuje się ani odrobinę - również jego głos był zupełnie spokojny i na swój sposób ciepły, bez żadnych oznak niepokoju lub niecierpliwości. W końcu co się stanie, to się stanie.
Kiedy dziewczyna widocznie zmarkotniała i skupiła spojrzenie na swoich dłoniach, jak gdyby próbując w ten sposób pogodzić się z jego słowami, Natsume zmienił sposób siedzenia na agura (po turecku), oparł łokieć na udzie, zaś dłoń tej samej ręki zwinął w pięść, aby oprzeć na niej szczękę.
-Strach wciąż jest strachem - stwierdził. - Może teraz działa jako motywator, ale często w stresie niepokój może przekształcić się albo w niepowodzenie, albo w irracjonalne zachowania. Tylko spokój i balans może dać Ci pewność, że kiedy nadejdzie czas, nie popełnisz błędu.
Przyłapał się na tym, że znowu zaczął mówić tonem którym przekazywał "mądrości" swoim niedawnym uczennicom, Haru i Natsu. Dlatego też zrehabilitował się cichym parsknięciem śmiechem.
-Jeżeli tym sekretem Hana Sozo jest sama ta wioska, to nie ma wpływu na to że znajduje się ona akurat w Daishi. Wątpię, żeby za tę prowokację planował się mścić na całej prowincji tylko dlatego, że Oniniwa miała niefart być tu, a nie gdzie indziej.
Ostatnim komentarzem kobiety było ocenienie jego umiejętności na podstawie wyposażenia, które walało się tu i ówdzie. Cóż, te informacje akurat były dość oczywiste, zważając na to że miał ze sobą zarówno spory wachlarz, jak i kilka różnych mieczy. No, ale co poradzić - z tymi ostrzami było jak z nożami u kucharza. Każdy z nich nadawał się do czegoś innego, i choć dało się ich używać na zmianę, to nie miało to większego sensu. Zresztą - po tylu latach zdążył się już przyzwyczaić do tego całego żelastwa, i czuł się nieswojo gdy nie miał go ze sobą.
-Wachlarz bywa użyteczny do niespodziewanych ataków i przemieszczania się - stwierdził, wzruszając ramionami, po czym pozwolił sobie na krótki, wesoły śmiech. - No, i złamanie komuś szczęki obudową bywa satysfakcjonujące. Każdy przedmiot można użyć na różne sposoby, wystarczy się pobawić wyobraźnią.
0 x
- Keira
- Martwa postać
- Posty: 113
- Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
- Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=137899#p137899
- Multikonta: Seiren
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Wioska Akatori
Natsume powoli kiwnął głową, kiedy Keira wspomniała że znała Asagiego, ale nie miała jeszcze z nim kontaktu. Cóż, wygląda na to że sława Kakity zaczyna powoli się roznosić nawet wśród ninja, huh. Co do tego, że był człowiekiem honorowym, nie było żadnych wątpliwości: utrzymywał wszystkie obietnice, wliczając w to oczekiwanie na pojedynek z Yukim, oraz kiedy coś obiecał, choćby niebo się waliło na głowę, obietnicę utrzymywał. Między innymi to, że Asagi znał prawdziwy tytuł Natsumego, a i tak - zgodnie z obietnicą - nie powiedział o tym nikomu; nawet własnej małżonce przedstawił zamaskowanego jako Akahoshiego Kenseia.
-O umiejętnościach szermierczych nie wspomnę - stwierdził spokojnie. - Kiedy raz zdecydowaliśmy się na sparing na poważnie, poruszał się tak szybko że byłby w stanie przecinać krople deszczu w powietrzu. Walka zakończyła się remisem, i to tylko dlatego że po kilkunastu sekundach walki nasze bokkeny pękły od zużycia.
Natsume ponownie skinął lekko głową, zaś na jego twarzy powoli pojawił się uśmiech - chociaż tego szczegółu Keira raczej nie miała szans zobaczyć. Czyli mówiła, że zamierza ponownie zająć się treningami szermierczymi na poważnie? Może więc warto zapamiętać jej osobę i sprawdzić jej umiejętności, czy warto rozważyć przedstawienie jej idei organizacji Kenseikai. Oczywiście, w tym momencie nie było na to czasu ani możliwości, zwłaszcza że dałoby jej to tylko jeszcze więcej do myślenia w trakcie misji - a wtedy należy zachować pełne skupienie. Dlatego też na razie planował tylko obserwować i oceniać, a co do całości zwróci się już po samym wydarzeniu.
Ewentualnie będzie tylko podsuwał wskazówki.
-Dobrze. Sam z chęcią zobaczę Twoje umiejętności, i może byłbym w stanie nawet naprostować co większe błędy. Ale, to nie w tym momencie. Najpierw mamy misję do przetrwania.
Wtedy też kobieta skomentowała swoje podejście do życia, i brak okazywania emocji - być może nawet ich odczuwania. Cóż, to uczucie znał aż za dobrze, i z własnego doświadczenia mógł poradzić, że o ile jest to użyteczne dla shinobi, o tyle dla istoty ludzkiej - niekoniecznie. W końcu umiejętność reagowania emocjonalnie na wydarzenia wokół są czymś dla ludzi naturalnym, odróżniającym ich od zwierząt. Bez tego... było się tylko chodzącą łupiną. Narzędziem bez sensu istnienia.
Poczuł lekkie ukłucie. Przecież on sam traktował swoją personę Akahoshiego jako "narzędzie", zwłaszcza kiedy wykonywał misje. Miał być swoistą personifikacją Shiranui, nie dając mu przy tym kontroli nad samym sobą. Udawał w ten sposób, że zachowuje czyste sumienie. Być może rzeczywiście był hipokrytą, kiedy to tłumaczył Sanadom. Może po prostu po tylu latach służby jako zwykły golem do zabijania, nawet po odzyskaniu emocji i duszy, sumienie nigdy do niego nie powróciło?
Dlatego też ostatecznie tylko potwierdził kolejnym kiwnięciem głowy, że przyjmuje podziękowania. Cokolwiek by teraz nie powiedział, i tak czułby w głębi duszy że tylko okłamuje zarówno siebie, jak i ją.
Na komentarz o atakach obszarowych, Yuki ponownie najpierw westchnął, po czym ostatecznie pozwolił sobie na ciche parsknięcie śmiechem. Rzeczywiście, ataki obszarowe potrafiły zrobić niemałe zamieszanie na polu walki - lecz żadna ze znajomych mu technik nie potrafiła spowodować tak wielkich obrażeń, żeby zniszczyć cele odległe od siebie o znaczące odległości. Wioski były od siebie oddalone o kilka kilometrów, nie było szans żeby jakiekolwiek jutsu zdołało dolecieć aż tak daleko... musiałby to wykonać chyba sam Mędrzec Sześciu Ścieżek, albo jedna z legendarnych Ogoniastych Bestii, a i to wydawało się jakieś takie... naciągane.
-Natura, może - w trakcie otwartych walk shinobi zniszczeń nie da się uniknąć. Ale jeśli wioska będzie opuszczona, to nie sądzę by inne wioski były zagrożone. Nie mam pojęcia co musiałoby wybuchnąć, żeby trafić cel odległy o kilometry.
Wzruszył ramionami.
-Cóż, tym bardziej będzie zachęta żeby unikać kontaktu i po prostu się trzymać poza widokiem, czyż nie?
A to, że wachlarz był nieporęczny? Cóż, zależy dla kogo. Jeśli ktoś miał odpowiednio dużo siły i przywykł już do korzystania z tego narzędzia, to używanie go w walce było znacznie wygodniejsze niż niektórzy by podejrzewali. Zresztą, czasami wystarczy rozłożenie tegoż wachlarza i pokazanie go w całej okazałości, by przeciwnicy wiedzieli że shinobi nie zamierza się patyczkować - i w ten sposób, poprzez ich poddanie się lub ucieczkę, zakończyć walkę zanim ta się nawet zacznie. No, ale nie zamierzał nikogo namawiać na siłę, więc stwierdzenie tylko zbył ponownym wzruszeniem ramionami.
-Nigdy nie wiadomo, co się może przydać.
-O umiejętnościach szermierczych nie wspomnę - stwierdził spokojnie. - Kiedy raz zdecydowaliśmy się na sparing na poważnie, poruszał się tak szybko że byłby w stanie przecinać krople deszczu w powietrzu. Walka zakończyła się remisem, i to tylko dlatego że po kilkunastu sekundach walki nasze bokkeny pękły od zużycia.
Natsume ponownie skinął lekko głową, zaś na jego twarzy powoli pojawił się uśmiech - chociaż tego szczegółu Keira raczej nie miała szans zobaczyć. Czyli mówiła, że zamierza ponownie zająć się treningami szermierczymi na poważnie? Może więc warto zapamiętać jej osobę i sprawdzić jej umiejętności, czy warto rozważyć przedstawienie jej idei organizacji Kenseikai. Oczywiście, w tym momencie nie było na to czasu ani możliwości, zwłaszcza że dałoby jej to tylko jeszcze więcej do myślenia w trakcie misji - a wtedy należy zachować pełne skupienie. Dlatego też na razie planował tylko obserwować i oceniać, a co do całości zwróci się już po samym wydarzeniu.
Ewentualnie będzie tylko podsuwał wskazówki.
-Dobrze. Sam z chęcią zobaczę Twoje umiejętności, i może byłbym w stanie nawet naprostować co większe błędy. Ale, to nie w tym momencie. Najpierw mamy misję do przetrwania.
Wtedy też kobieta skomentowała swoje podejście do życia, i brak okazywania emocji - być może nawet ich odczuwania. Cóż, to uczucie znał aż za dobrze, i z własnego doświadczenia mógł poradzić, że o ile jest to użyteczne dla shinobi, o tyle dla istoty ludzkiej - niekoniecznie. W końcu umiejętność reagowania emocjonalnie na wydarzenia wokół są czymś dla ludzi naturalnym, odróżniającym ich od zwierząt. Bez tego... było się tylko chodzącą łupiną. Narzędziem bez sensu istnienia.
Poczuł lekkie ukłucie. Przecież on sam traktował swoją personę Akahoshiego jako "narzędzie", zwłaszcza kiedy wykonywał misje. Miał być swoistą personifikacją Shiranui, nie dając mu przy tym kontroli nad samym sobą. Udawał w ten sposób, że zachowuje czyste sumienie. Być może rzeczywiście był hipokrytą, kiedy to tłumaczył Sanadom. Może po prostu po tylu latach służby jako zwykły golem do zabijania, nawet po odzyskaniu emocji i duszy, sumienie nigdy do niego nie powróciło?
Dlatego też ostatecznie tylko potwierdził kolejnym kiwnięciem głowy, że przyjmuje podziękowania. Cokolwiek by teraz nie powiedział, i tak czułby w głębi duszy że tylko okłamuje zarówno siebie, jak i ją.
Na komentarz o atakach obszarowych, Yuki ponownie najpierw westchnął, po czym ostatecznie pozwolił sobie na ciche parsknięcie śmiechem. Rzeczywiście, ataki obszarowe potrafiły zrobić niemałe zamieszanie na polu walki - lecz żadna ze znajomych mu technik nie potrafiła spowodować tak wielkich obrażeń, żeby zniszczyć cele odległe od siebie o znaczące odległości. Wioski były od siebie oddalone o kilka kilometrów, nie było szans żeby jakiekolwiek jutsu zdołało dolecieć aż tak daleko... musiałby to wykonać chyba sam Mędrzec Sześciu Ścieżek, albo jedna z legendarnych Ogoniastych Bestii, a i to wydawało się jakieś takie... naciągane.
-Natura, może - w trakcie otwartych walk shinobi zniszczeń nie da się uniknąć. Ale jeśli wioska będzie opuszczona, to nie sądzę by inne wioski były zagrożone. Nie mam pojęcia co musiałoby wybuchnąć, żeby trafić cel odległy o kilometry.
Wzruszył ramionami.
-Cóż, tym bardziej będzie zachęta żeby unikać kontaktu i po prostu się trzymać poza widokiem, czyż nie?
A to, że wachlarz był nieporęczny? Cóż, zależy dla kogo. Jeśli ktoś miał odpowiednio dużo siły i przywykł już do korzystania z tego narzędzia, to używanie go w walce było znacznie wygodniejsze niż niektórzy by podejrzewali. Zresztą, czasami wystarczy rozłożenie tegoż wachlarza i pokazanie go w całej okazałości, by przeciwnicy wiedzieli że shinobi nie zamierza się patyczkować - i w ten sposób, poprzez ich poddanie się lub ucieczkę, zakończyć walkę zanim ta się nawet zacznie. No, ale nie zamierzał nikogo namawiać na siłę, więc stwierdzenie tylko zbył ponownym wzruszeniem ramionami.
-Nigdy nie wiadomo, co się może przydać.
0 x
- Keira
- Martwa postać
- Posty: 113
- Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
- Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=137899#p137899
- Multikonta: Seiren
- Sasha
- Martwa postać
- Posty: 109
- Rejestracja: 31 lip 2020, o 22:48
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Wyrzutek [D]
- Krótki wygląd: Białe chaotycznie ułożone włosy. Bandaże na krzyż zakrywające oczy i na przedramionach. Minimalistyczne bordowe tatuaże na zewnętrznych częściach dłoni przedstawiające oko. Szara postrzępiona szata do kolan. Czarna pelerynka. Brak spodni i butów.
- Widoczny ekwipunek: Parasolka, kabura na udzie pod szatą.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8766
Re: Wioska Akatori
Ziemie te nieczęsto mają do czynienia z obcymi przybyszami; zwykle jedyni nieznajomi, którzy przybywają na te tereny to albo poborcy podatkowi Rodu Kouseki, albo mnisi.
…Albo ślepi podróżnicy, którzy idą przed siebie pierwszym lepszym traktem, chcąc obejść cały świat i poznać wszystkie kultury. Lubił pomagać ludziom w ich problemach, gdy mógł za to otrzymać nocleg i usłyszeć ciekawą historię oraz napełnić brzuch. Takiego układu trzymał się od początku swoich podróży, dzięki czemu nie musiał często spać w dziczy.
Trafił na końcu ścieżki chyba do jakiejś mniejszej wioski. Nie żeby mógł przeczytać wbitej w ziemie tabliczki, nie znał więc nawet nazwy osady. Było tu dość cicho, gwar był często dobrym wyznacznikiem tego, gdzie trafił. Ludzkie problemy będą tu prostsze, ale za to mieszkańcy bardziej gościnni.
Sasha był ubrany w poszarpaną szatę do kolan, a na szyi miał przewieszoną czarną szmatę. Bez butów i spodni, wyglądał jak przybłęda, zwłaszcza biorąc pod uwagę plamy na jego szarym odzieniu. Poza typowym brudem znajdywały się tam jednak kolorowe ciapki, dając mu chociaż trochę tajemniczości, no bo skąd to, od tarzania się po kwiecistej łące? Jego oczy zasłaniały bandaże, więc znalezienie odpowiedniej polany nie było banalnym zadaniem, jak się mogło wydawać. Na plecach nosił wiklinowy kosz oraz plecak. W rękach dzierżył coś bardzo nietypowego, była to albowiem Pysia, jego wierna kompanka, młoda kura. A, była jeszcze ta parasolka… Na co ślepemu parasolka?
Spacerując po mieście, trafił na budynek, z którego dochodziło sporo odgłosów. Były dość radosne i żywiołowe, co nakierowało go na myśl, że musi to być prawdopodobnie karczma. Wszedł do środka. Przez chwile chłonął atmosferę pomieszczenia. Mocne dojrzałe zapachy… Jedzenie, alkohol, pot. Tylko gdzie jest jakieś wolne miejsce. Pokręcił głową, starając się coś wybadać słuchem, nie był jednak jeszcze w tym tak dobry, żeby wiedzieć, gdzie usiąść. Zazwyczaj znajdywał się ktoś miły, kto litował się nad nim i wskazywał mu, gdzie może klapnąć.
- Przepraszam mości wielcy Panowie... lub Panie! Podróżuje z daleka, jestem wędrownym ślepym malarzem, czy mógłby mi któryś z jegomościów wskazać wolne miejsce? Chciałbym spocząć i coś zjeść ciepłego! – starał się brzmieć żałośnie jak dama w opałach. Nawet miło, że ktoś może poczuje się lepiej, gdy mu pomoże. Jego siostra uczyła go zawsze kultury, zwłaszcza w stosunku do starszych i lepszych. Jedyne, co mógł zrobić to się pokłonić przed nimi i liczyć, że docenią jego słowa. Miał co prawda kilka ryo, którymi mógł zapłacić za jedzenie. Kaleka czy nie, zazwyczaj karczmarze nie gardzili pieniądzem.
Czekał na znak od kogokolwiek, choć miło by było, usiąść z kimś, kto chętnie dzielił się i słuchał historii. Sasha nie miał pojęcia, co w tym miejscu ma się właściwie wydarzyć, sam nigdy na żadne ogłoszenie nie trafił.
…Albo ślepi podróżnicy, którzy idą przed siebie pierwszym lepszym traktem, chcąc obejść cały świat i poznać wszystkie kultury. Lubił pomagać ludziom w ich problemach, gdy mógł za to otrzymać nocleg i usłyszeć ciekawą historię oraz napełnić brzuch. Takiego układu trzymał się od początku swoich podróży, dzięki czemu nie musiał często spać w dziczy.
Trafił na końcu ścieżki chyba do jakiejś mniejszej wioski. Nie żeby mógł przeczytać wbitej w ziemie tabliczki, nie znał więc nawet nazwy osady. Było tu dość cicho, gwar był często dobrym wyznacznikiem tego, gdzie trafił. Ludzkie problemy będą tu prostsze, ale za to mieszkańcy bardziej gościnni.
Sasha był ubrany w poszarpaną szatę do kolan, a na szyi miał przewieszoną czarną szmatę. Bez butów i spodni, wyglądał jak przybłęda, zwłaszcza biorąc pod uwagę plamy na jego szarym odzieniu. Poza typowym brudem znajdywały się tam jednak kolorowe ciapki, dając mu chociaż trochę tajemniczości, no bo skąd to, od tarzania się po kwiecistej łące? Jego oczy zasłaniały bandaże, więc znalezienie odpowiedniej polany nie było banalnym zadaniem, jak się mogło wydawać. Na plecach nosił wiklinowy kosz oraz plecak. W rękach dzierżył coś bardzo nietypowego, była to albowiem Pysia, jego wierna kompanka, młoda kura. A, była jeszcze ta parasolka… Na co ślepemu parasolka?
Spacerując po mieście, trafił na budynek, z którego dochodziło sporo odgłosów. Były dość radosne i żywiołowe, co nakierowało go na myśl, że musi to być prawdopodobnie karczma. Wszedł do środka. Przez chwile chłonął atmosferę pomieszczenia. Mocne dojrzałe zapachy… Jedzenie, alkohol, pot. Tylko gdzie jest jakieś wolne miejsce. Pokręcił głową, starając się coś wybadać słuchem, nie był jednak jeszcze w tym tak dobry, żeby wiedzieć, gdzie usiąść. Zazwyczaj znajdywał się ktoś miły, kto litował się nad nim i wskazywał mu, gdzie może klapnąć.
- Przepraszam mości wielcy Panowie... lub Panie! Podróżuje z daleka, jestem wędrownym ślepym malarzem, czy mógłby mi któryś z jegomościów wskazać wolne miejsce? Chciałbym spocząć i coś zjeść ciepłego! – starał się brzmieć żałośnie jak dama w opałach. Nawet miło, że ktoś może poczuje się lepiej, gdy mu pomoże. Jego siostra uczyła go zawsze kultury, zwłaszcza w stosunku do starszych i lepszych. Jedyne, co mógł zrobić to się pokłonić przed nimi i liczyć, że docenią jego słowa. Miał co prawda kilka ryo, którymi mógł zapłacić za jedzenie. Kaleka czy nie, zazwyczaj karczmarze nie gardzili pieniądzem.
Czekał na znak od kogokolwiek, choć miło by było, usiąść z kimś, kto chętnie dzielił się i słuchał historii. Sasha nie miał pojęcia, co w tym miejscu ma się właściwie wydarzyć, sam nigdy na żadne ogłoszenie nie trafił.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Wioska Akatori
Seinaru był nieco zaskoczony tym, że panienka Koseki tak szybko zdecydowała się opuścić jego towarzystwo. Cóż, może za bardzo przeszkadzał jej w siedzeniu ten kijek w tyłku i musiała regularnie odbywać spacery, aby nic się jej nie stało?
- Tak tak, bardzo było miło, do zobaczenia. - Wzruszył ramionami i machnął na nią ręką ale dopiero wtedy, gdy Keira odwróciła się do wyjścia i nie mogła już tego zobaczyć. Samuraj nie przepadał za rozmowami, które przypominają grę strategiczną. Jeśli nie możesz się wyluzować podczas rozmowy w karczmie przy herbacie, to kiedy znajdziesz na to lepszy moment? Wątpił w to, że onieśmieliła ją jego sława, bo była bardzo grzeczna, ale na pewno nie zakłopotana. A może to dlatego, że Kei wszedł do karczmy prosto z drogi, jeszcze przed kąpielą?
Pasterzowi udało się przynajmniej zabić trochę czasu, może nawet z dziesięć minut. Niestety wyglądało na to, że ma do zabicia jeszcze trochę, a niestety na uśmiercenie tej reszty kompletnie nie miał pomysłu. Zostało więc nic innego, jak sączyć resztę herbaty, potem zamówić kolejną, a po niej kolejną. Po wszystkim wysikać pierwszy kubek i operację powtarzać, dopóki wszyscy uczestnicy eskapady się nie zbiorą i nie pojawi się autor wezwania, które cały czas chodziło samurajowi po głowie. Nie zamierzał nad nim główkować, ale też nie umiał na razie wyrzucić go z głowy, więc jedyne co robił, to bezproduktywnie kartkował sobie opcje i scenariusze, włączając w to zaginione miasto w sercu góry. Meh, to byłaby dopiero bzdura.
Zadziwił się po raz kolejny, gdy zobaczył kim był następny klient karczmy. Wyglądał on jak skrzyżowanie Shigi i Chise, więc naturalnym było, że spowodował u Seinaru odruch wymiotny (oczywiście tylko metaforycznie). Wędrowny ślepy malarz nie brzmiał szczególnie zachęcająco, ale na pewno oryginalnie. Kei spróbował nawet szybko zgadnąć co w ogóle może oznaczać taka prezentacja, ale nie było chyba na to jednej prawidłowej odpowiedzi. Samuraj czekał na to, aż ktoś odezwie się, wstanie i podprowadzi kalekę do szynkwasu albo stolika, jednak mało było tutaj ludzi skorych do pomocy od pierwszego wezwania.
- Cały czas prosto i trafisz. - Podpowiedział mu Pasterz, choć ta droga nie prowadziła do jego stolika, lecz właśnie do kontuaru, za którym stał karczmarz. Tam na pewno już nikt go nie zignoruje i chłopaczek już sobie poradzi.
- Tak tak, bardzo było miło, do zobaczenia. - Wzruszył ramionami i machnął na nią ręką ale dopiero wtedy, gdy Keira odwróciła się do wyjścia i nie mogła już tego zobaczyć. Samuraj nie przepadał za rozmowami, które przypominają grę strategiczną. Jeśli nie możesz się wyluzować podczas rozmowy w karczmie przy herbacie, to kiedy znajdziesz na to lepszy moment? Wątpił w to, że onieśmieliła ją jego sława, bo była bardzo grzeczna, ale na pewno nie zakłopotana. A może to dlatego, że Kei wszedł do karczmy prosto z drogi, jeszcze przed kąpielą?
Pasterzowi udało się przynajmniej zabić trochę czasu, może nawet z dziesięć minut. Niestety wyglądało na to, że ma do zabicia jeszcze trochę, a niestety na uśmiercenie tej reszty kompletnie nie miał pomysłu. Zostało więc nic innego, jak sączyć resztę herbaty, potem zamówić kolejną, a po niej kolejną. Po wszystkim wysikać pierwszy kubek i operację powtarzać, dopóki wszyscy uczestnicy eskapady się nie zbiorą i nie pojawi się autor wezwania, które cały czas chodziło samurajowi po głowie. Nie zamierzał nad nim główkować, ale też nie umiał na razie wyrzucić go z głowy, więc jedyne co robił, to bezproduktywnie kartkował sobie opcje i scenariusze, włączając w to zaginione miasto w sercu góry. Meh, to byłaby dopiero bzdura.
Zadziwił się po raz kolejny, gdy zobaczył kim był następny klient karczmy. Wyglądał on jak skrzyżowanie Shigi i Chise, więc naturalnym było, że spowodował u Seinaru odruch wymiotny (oczywiście tylko metaforycznie). Wędrowny ślepy malarz nie brzmiał szczególnie zachęcająco, ale na pewno oryginalnie. Kei spróbował nawet szybko zgadnąć co w ogóle może oznaczać taka prezentacja, ale nie było chyba na to jednej prawidłowej odpowiedzi. Samuraj czekał na to, aż ktoś odezwie się, wstanie i podprowadzi kalekę do szynkwasu albo stolika, jednak mało było tutaj ludzi skorych do pomocy od pierwszego wezwania.
- Cały czas prosto i trafisz. - Podpowiedział mu Pasterz, choć ta droga nie prowadziła do jego stolika, lecz właśnie do kontuaru, za którym stał karczmarz. Tam na pewno już nikt go nie zignoruje i chłopaczek już sobie poradzi.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Sasha
- Martwa postać
- Posty: 109
- Rejestracja: 31 lip 2020, o 22:48
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Wyrzutek [D]
- Krótki wygląd: Białe chaotycznie ułożone włosy. Bandaże na krzyż zakrywające oczy i na przedramionach. Minimalistyczne bordowe tatuaże na zewnętrznych częściach dłoni przedstawiające oko. Szara postrzępiona szata do kolan. Czarna pelerynka. Brak spodni i butów.
- Widoczny ekwipunek: Parasolka, kabura na udzie pod szatą.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8766
Re: Wioska Akatori
Wszedł i cisza. Czuł spojrzenia na sobie, mimo że przed chwilą był gwar. Ktoś się zaśmiał, ktoś wrócił do rozmowy i za chwile stara wrzawa wróciła, jak gdyby nigdy nic. Nie było nikogo skorego do pomocy, karczmarz był zajęty i pewnie nawet nie słyszał, tylko jeden niebiański jegomość. W jego głosie można było wyczuć doświadczenie i przeżycia, nieporównywalne do takiego kmiotka jak białowłosy. Pewnie już okrążył świat ze trzy razy i zabił dwa smoki. Gdyby tylko Ślepiec wiedział, że odezwał się do niego nie byle kto, albowiem jego imię to Seinaru, co oznacza wielkiego wojownika z turniejów w Yinzin i Cesarstwie Morskich Klifów. Nawet do jego zapadłego lasu doszły legendy, zanim jeszcze zdążył wyruszyć w świat. Wyobrażał sobie wtedy wojów takich, co wyciągnięcia ich miecza nie było widać, a przeciwnik przesieczony na pół. Raczej sam z siebie by się nie domyślił, że miał takie szczęście, trafić na kogoś takiego w zapadłej karczmie.
Sasha przycisnął mocniej kurę do siebie, aż ta zagdakała, by dodać sobie otuchy. Podszedł trochę do przodu, by być bliżej i zwrócił się w stronę mężczyzny.
- Dziękuje drogi Wielki Panie. Jeśli jesteście wolni, to chętnie postawiłbym wam piwo i posłuchał mądrości. Jestem ślepcem, ale widzę dużo oczami serca i potrafię uszanować doświadczonego życiem, albowiem widzę prawdziwy obraz człowieka, a nie jego powłokę. – mówił zafascynowanym głosem, wdzięczny, że znalazł się choć jeden, kto odpowiedział na jego prośbę. Liczył na większą gościnność…
- Ale portrecik zawsze mogę zrobić! – zaparł się, żeby nie było, że tylko ryo może zaoferować, a powłoka taka bez znaczenia jest. Takiej usługi nie można było kupić często, zwłaszcza od kogoś z jego ułomnością. Jak mógł przedstawić wizerunek na obrazie bez używania wzroku? Czy naprawdę sercem mógł ujrzeć kwintesencję osoby i przedstawić ją na płótnie?
Kura patrzyła się na Seinaru, swoimi wielkimi ślepiami z szacunkiem. Też chyba wyczuwała jego wielkość!
- Oczywiście zrozumiem… - jeśli nie. Gdyby mężczyzna nie wyraził chęci nawiązania kontaktu, to Sasha po prostu idzie według wskazania do lady i zamawia jakiś gorący napój u karczmarza, czekając na kogoś nowego, kogo mógłby zaciągnąć do rozmowy. Szansa, że ktoś przypadkowo tutaj wejdzie, była raczej nikła, czemu mieliby się znaleźć w jakiejś zapadłej wiosze.
Sasha przycisnął mocniej kurę do siebie, aż ta zagdakała, by dodać sobie otuchy. Podszedł trochę do przodu, by być bliżej i zwrócił się w stronę mężczyzny.
- Dziękuje drogi Wielki Panie. Jeśli jesteście wolni, to chętnie postawiłbym wam piwo i posłuchał mądrości. Jestem ślepcem, ale widzę dużo oczami serca i potrafię uszanować doświadczonego życiem, albowiem widzę prawdziwy obraz człowieka, a nie jego powłokę. – mówił zafascynowanym głosem, wdzięczny, że znalazł się choć jeden, kto odpowiedział na jego prośbę. Liczył na większą gościnność…
- Ale portrecik zawsze mogę zrobić! – zaparł się, żeby nie było, że tylko ryo może zaoferować, a powłoka taka bez znaczenia jest. Takiej usługi nie można było kupić często, zwłaszcza od kogoś z jego ułomnością. Jak mógł przedstawić wizerunek na obrazie bez używania wzroku? Czy naprawdę sercem mógł ujrzeć kwintesencję osoby i przedstawić ją na płótnie?
Kura patrzyła się na Seinaru, swoimi wielkimi ślepiami z szacunkiem. Też chyba wyczuwała jego wielkość!
- Oczywiście zrozumiem… - jeśli nie. Gdyby mężczyzna nie wyraził chęci nawiązania kontaktu, to Sasha po prostu idzie według wskazania do lady i zamawia jakiś gorący napój u karczmarza, czekając na kogoś nowego, kogo mógłby zaciągnąć do rozmowy. Szansa, że ktoś przypadkowo tutaj wejdzie, była raczej nikła, czemu mieliby się znaleźć w jakiejś zapadłej wiosze.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Wioska Akatori
Keira najwidoczniej wcześniej nie miała do czynienia z szermierzami o takich umiejętnościach jak Kakita lub on - a przynajmniej tak można było argumentować jej komplement na temat siły Akahoshiego, nawet jeśli nie widziała ich w akcji. Cóż, wnioskowanie na podstawie czyichś wspomnień lub opisów nie zawsze miało sens, jako że przecież równie dobrze Kensei mógł przekoloryzowywać rzeczywistość, albo zwyczajnie kłamać. W tym przypadku akurat tak nie było, ale... cóż, wobec świeżo poznanych osób zawsze lepiej zachować chociaż częściowy dystans. No ale nic, komplement był komplementem, więc przyjął go powolnym skinieniem głowy. Tym samym gestem potwierdził również drugie stwierdzenie ze strony kobiety - jakoby specjalnie unikał rozgłosu i ukrywał się za maską.
-Sława jest tym co zabija dobrego shinobiego. Jeżeli na samo brzmienie Twego imienia ktoś może rozpoznać co potrafisz, nie masz możliwości zaskoczenia, a sławnym osobom trudniej zachować ciszę i anonimowość potrzebną do niektórych zadań. - Parsknął cichym śmiechem. - Cytując pewną złodziejkę, "lepiej być najlepszym, nie najsłynniejszym".
Powoli opuścił się z powrotem do pozycji leżącej, przy okazji zakładając ręce za kark żeby móc wygodniej się ułożyć pomiędzy średnio wygodnymi korzeniami drzewa. Po tylu latach wędrówek i odpoczywania w taki sposób, zdążył się już przyzwyczaić i nauczyć najlepszego ułożenia ciała aby drewno nie uwierało w plecy ani nie przeszkadzało w odpoczynku. Jakkolwiek to nie brzmi.
-Zobaczymy. Nie przewiduję cudów, ale może parę znanych twarzy się przewinie. Generalnie lepiej by było, gdyby pojawiły się mniejsze liczby, a silniejsze jednostki - tak będzie najłatwiej zachować bezpieczeństwo.
Westchnął lekko, kiedy Keira zaczęła kombinować na temat ryzyka wywołanego pożarami. Akurat to, o ile początkowo destrukcyjne, można względnie łatwo ominąć i ugasić, a ryzyko dla samego punktu walki było niewielkie. Poza tym, wystarczył jeden krzywo uderzający piorun żeby taki pożar wywołać, więc panikowanie od razu że stworzony przez shinobi ogień zniszczy pół prowincji było teoretyzowaniem tak dalekosiężnym, że nawet żurawie by były zaskoczone że tak się da. No ale, nie zamierzał jej wytrącać ze swojego panicznego kombinowania, więc ostatecznie tylko wzruszył ramionami. Sam szanował naturę i znał jej prawdziwą destrukcyjną moc - jak również moc odnowienia się po krótkim czasie. Tak jak wyspy wytrzymywały niejedno tsunami, jak równiny dawały radę z trzęsieniami ziemi, tak Daishi również sobie jakoś poradzi gdyby wybuchł ogień.
-Jeżeli shinobi jest tak bezmyślny, że jest gotów stworzyć niekontrolowany pożar, to jest kozią dupą, a nie shinobi. A kontrolowane pożary bywają niekiedy użyteczne, więc wykorzystywanie żywiołów i mocy natury do własnych potrzeb to podstawowa wiedza ninja.
Bo i dokładnie w to wierzył. Burzę można było użyć do maskowania swojego poruszania się. Pożary dało się wykorzystać do odstraszania przeciwników, lub wręcz przeciwnie - do zbierania ich w jedno miejsce. Mgłę można było użyć zarówno do ucieczki, jak i manipulowania odbierania rzeczywistości przez przeciwnika. Gorące dni były tymi, w których strażnicy byli najbardziej rozkojarzeni. Mnóstwo możliwości - jeśli się wie jak ich użyć.
Na kolejne pytanie, Natsume niespiesznie pokręcił głową.
-Kiedy podróżuję, staram się nie trzymać ubitych szlaków, więc nie przyglądałem się podróżnym.
-Sława jest tym co zabija dobrego shinobiego. Jeżeli na samo brzmienie Twego imienia ktoś może rozpoznać co potrafisz, nie masz możliwości zaskoczenia, a sławnym osobom trudniej zachować ciszę i anonimowość potrzebną do niektórych zadań. - Parsknął cichym śmiechem. - Cytując pewną złodziejkę, "lepiej być najlepszym, nie najsłynniejszym".
Powoli opuścił się z powrotem do pozycji leżącej, przy okazji zakładając ręce za kark żeby móc wygodniej się ułożyć pomiędzy średnio wygodnymi korzeniami drzewa. Po tylu latach wędrówek i odpoczywania w taki sposób, zdążył się już przyzwyczaić i nauczyć najlepszego ułożenia ciała aby drewno nie uwierało w plecy ani nie przeszkadzało w odpoczynku. Jakkolwiek to nie brzmi.
-Zobaczymy. Nie przewiduję cudów, ale może parę znanych twarzy się przewinie. Generalnie lepiej by było, gdyby pojawiły się mniejsze liczby, a silniejsze jednostki - tak będzie najłatwiej zachować bezpieczeństwo.
Westchnął lekko, kiedy Keira zaczęła kombinować na temat ryzyka wywołanego pożarami. Akurat to, o ile początkowo destrukcyjne, można względnie łatwo ominąć i ugasić, a ryzyko dla samego punktu walki było niewielkie. Poza tym, wystarczył jeden krzywo uderzający piorun żeby taki pożar wywołać, więc panikowanie od razu że stworzony przez shinobi ogień zniszczy pół prowincji było teoretyzowaniem tak dalekosiężnym, że nawet żurawie by były zaskoczone że tak się da. No ale, nie zamierzał jej wytrącać ze swojego panicznego kombinowania, więc ostatecznie tylko wzruszył ramionami. Sam szanował naturę i znał jej prawdziwą destrukcyjną moc - jak również moc odnowienia się po krótkim czasie. Tak jak wyspy wytrzymywały niejedno tsunami, jak równiny dawały radę z trzęsieniami ziemi, tak Daishi również sobie jakoś poradzi gdyby wybuchł ogień.
-Jeżeli shinobi jest tak bezmyślny, że jest gotów stworzyć niekontrolowany pożar, to jest kozią dupą, a nie shinobi. A kontrolowane pożary bywają niekiedy użyteczne, więc wykorzystywanie żywiołów i mocy natury do własnych potrzeb to podstawowa wiedza ninja.
Bo i dokładnie w to wierzył. Burzę można było użyć do maskowania swojego poruszania się. Pożary dało się wykorzystać do odstraszania przeciwników, lub wręcz przeciwnie - do zbierania ich w jedno miejsce. Mgłę można było użyć zarówno do ucieczki, jak i manipulowania odbierania rzeczywistości przez przeciwnika. Gorące dni były tymi, w których strażnicy byli najbardziej rozkojarzeni. Mnóstwo możliwości - jeśli się wie jak ich użyć.
Na kolejne pytanie, Natsume niespiesznie pokręcił głową.
-Kiedy podróżuję, staram się nie trzymać ubitych szlaków, więc nie przyglądałem się podróżnym.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Wioska Akatori
- Hah, jak żyję jeszcze nikt nie nazwał mnie wolnym ale siadajcie, drogi Wielki Panie, siadajcie. - Gdy spostrzegł, że ślepy całkiem dobrze radzi sobie w nawigowaniu między stolikami, Kei tylko odsunął mu nogą krzesło, aby mebel przejechał się po podłodze i dał znać o sobie uszom nieznajomego. Nie wierzył za bardzo w te metafizyczne oczy duszy i powłoki, o których mówił tamten, ale za to kurczak wydawał się dość sympatyczny, więc ostatecznie samuraj nie miał problemu z tym, żeby się przysiedli.
Posłuchał go i po chwili zorientował się o co w tym wszystkim chodzi.
- Niestety nie mam drobnych, więc tym razem się chyba nie załapię na portrecik. - Oznajmił spokojnie i z uśmiechem, bo już niejednego ulicznego artystę widział. Najpierw Cię namaluje, a potem ci da obrazek ale za pięć ryo. Nie, sztuka nie była aż tyle warta. Kei przyglądał się malarzowi nie wiedząc, czy ta ślepota była prawdziwa, czy to może jakiś artystyczny performance. Z takimi to nigdy nie wiadomo, a ten tutaj był przykładem jednego z tych wielkich, których docenia się dopiero po śmierci. Gdyby ktoś docenił go za życia, to na pewno nie chodziłby w takich łachmanach. A może po prostu nikt mu jeszcze nigdy nie powiedział jak paskudnie wygląda?
- Paskudnie wyglądasz. Gdybyś się ubrał jakoś normalnie to może miałbyś większy posłuch. - Skonfrontował go z rzeczywistością. Seinaru nie do końca wiedział z kim konkretnie ma do czynienia. Przedstawił się jako malarz, lecz w godzinie gdzie mają się tutaj zebrać shinobi i inni wojownicy, to spotkanie wcale nie musiało być przypadkowe.
- Jaka słodziutka. Jak się wabi? - Zapytał o kurczątko kurczowo ściskane przez chłopaka. Może po przedstawieniu swojej towarzyszki on również się ośmieli i przedstawi?
Posłuchał go i po chwili zorientował się o co w tym wszystkim chodzi.
- Niestety nie mam drobnych, więc tym razem się chyba nie załapię na portrecik. - Oznajmił spokojnie i z uśmiechem, bo już niejednego ulicznego artystę widział. Najpierw Cię namaluje, a potem ci da obrazek ale za pięć ryo. Nie, sztuka nie była aż tyle warta. Kei przyglądał się malarzowi nie wiedząc, czy ta ślepota była prawdziwa, czy to może jakiś artystyczny performance. Z takimi to nigdy nie wiadomo, a ten tutaj był przykładem jednego z tych wielkich, których docenia się dopiero po śmierci. Gdyby ktoś docenił go za życia, to na pewno nie chodziłby w takich łachmanach. A może po prostu nikt mu jeszcze nigdy nie powiedział jak paskudnie wygląda?
- Paskudnie wyglądasz. Gdybyś się ubrał jakoś normalnie to może miałbyś większy posłuch. - Skonfrontował go z rzeczywistością. Seinaru nie do końca wiedział z kim konkretnie ma do czynienia. Przedstawił się jako malarz, lecz w godzinie gdzie mają się tutaj zebrać shinobi i inni wojownicy, to spotkanie wcale nie musiało być przypadkowe.
- Jaka słodziutka. Jak się wabi? - Zapytał o kurczątko kurczowo ściskane przez chłopaka. Może po przedstawieniu swojej towarzyszki on również się ośmieli i przedstawi?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Sasha
- Martwa postać
- Posty: 109
- Rejestracja: 31 lip 2020, o 22:48
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Wyrzutek [D]
- Krótki wygląd: Białe chaotycznie ułożone włosy. Bandaże na krzyż zakrywające oczy i na przedramionach. Minimalistyczne bordowe tatuaże na zewnętrznych częściach dłoni przedstawiające oko. Szara postrzępiona szata do kolan. Czarna pelerynka. Brak spodni i butów.
- Widoczny ekwipunek: Parasolka, kabura na udzie pod szatą.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8766
Re: Wioska Akatori
Ojej, czy popełnił faux pas w swojej wypowiedzi, tak szybko? Starał się wyjść na takiego kulturalnego, a chyba popełnił solidny błąd. Nauki jego siostry były dobre, ale bez doświadczenia nadal był prostakiem. Jego blada twarz się mocno zarumieniła.
- Yyy… - zająknął się, kłaniając lekko. – Przepraszam! Nie miałem na myśli, że jest Pan powolny, bo na pewno przebiega dwie staje mniej niż w modlitwę, ani też status, bo panienek Pan ma na pewno na pęczki. – zaczął się zawstydzony tłumaczyć. Chodziło mu oczywiście o wolność stolika, ale jak zwykle szedł na skróty w słowach i myślach.
Wydawało się jednak, że zrobił to na wyrost. Mężczyzna nie wydawał się oburzony, a wręcz rozbawiony. Nawet odwzajemnił tytuł. Usłyszał odsuwające się blisko krzesło i odetchnął z widoczną ulgą. To był naprawdę ktoś! Ciężkie życie nie odebrało mu kultury i kaleki traktował z szacunkiem. Jak to dobrze, że Sasha nie będzie tu siedział sam jak palec.
Postawił kurę na podłodze niedaleko stołu, a z pleców ściągnął wiklinową klatkę i plecak. Kosz ustawił otwarty tak, by zwierzę mogło w każdej chwili tam wejść, gdyby potrzebowało poczuć się bezpieczniej.
Zajął miejsce obok Seinaru i okazało się, że wprowadził kolejne nieporozumienie.
- O nie, nie, nie. Nie oczekuje żadnych pieniędzy. To będzie prezent ode mnie za miłe towarzystwo. Gdy dłuższą chwilę z kimś rozmawiam i go poznaje, to tworzy mi się w głowie jego idealny obraz, szkoda byłoby go po prostu nie umieścić na płótnie. – zawsze mu się wydawało, że im dłużej kogoś poznaje, tym wizerunek jest bardziej prawdziwy, dogłębny i obiektywny. Niektórzy też po prostu woleli nie widzieć swojego „prawdziwego” obrazu, jakby ze strachu przed tym, kim naprawdę są, więc nie zawsze miał ku temu okazję.
- Zarabiam pomagając ludziom po wioskach. Gdy podróżuje, często potrzebuje gdzieś się przespać i coś zjeść i to głównie z tego się utrzymuje… A i tak nie trzeba mi dużo. Ze sztuki jeszcze nie udało mi się szczególnie zarobić, bo jestem mało znany i krótko spędzam w jednym miejscu. Może kiedyś ten obraz będzie dużo warty, to i lepiej dla Pana. – opowiedział, by podkreślić swoją czystą intencję. Nie chciał wyjść na jakiegoś wyłudzacza, chciał komfortowej rozmowy, a nie trzymać kogoś w napięciu i niepewności, czy jego słowa są w ogóle szczere.
- Ma na imię Pysia. - wskazał w jej stronę palcem. Gdy o niej wspomniał, to się rozpromienił, jakby mówił o najbliższym skarbie. Szeroki uśmiech wstąpił na twarz, a policzki zmarszczyły. Szkoda, że nie było widać śmiechu w oczach, przez ich zasłonięcie.
- Z daleka Pan pochodzi? Jestem ciekaw odległych kultur, sam podróżuje z Prastarego Lasu. Żyje minimalistycznie i ascetycznie – może jak rzuci kilka mądrych słów, to poprawi swój wizerunek? Chciał wyjaśnić swój wygląd. – W zgodzie z naturą i rytmem życia i takie tam pierdy. – zagalopował się chyba… - Po prostu lubię czuć ziemię pod stopami i powiew wiatru. Naprawdę niewiele mi trzeba do szczęścia. Byleby gdzie spać, co zjeść, być wdzięcznym za życie i móc czegoś ciekawego się dowiedzieć lub nauczyć każdego dnia. – mimo nauk na ninja, to nigdy się takowym nie uznawał. Był bardziej podróżującym pustelnikiem, jeśli coś tak sprzecznego ze sobą w ogóle istnieje.
Tak, właśnie zdał sobie sprawę z tego, że chciał posłuchać historii od Jegomościa, a gada cały czas o sobie. Na dodatek się nie przedstawił. Ale wtopa...
- Przepraszam, mam na imie Sasha Bihaku, a jak Panu na imię, przejazdem tutaj? – wyciągnął rękę na formalne przywitanie.
- Piwa Karczmarzu! – zawołał, machając drugą ręką w stronę lady.
- Yyy… - zająknął się, kłaniając lekko. – Przepraszam! Nie miałem na myśli, że jest Pan powolny, bo na pewno przebiega dwie staje mniej niż w modlitwę, ani też status, bo panienek Pan ma na pewno na pęczki. – zaczął się zawstydzony tłumaczyć. Chodziło mu oczywiście o wolność stolika, ale jak zwykle szedł na skróty w słowach i myślach.
Wydawało się jednak, że zrobił to na wyrost. Mężczyzna nie wydawał się oburzony, a wręcz rozbawiony. Nawet odwzajemnił tytuł. Usłyszał odsuwające się blisko krzesło i odetchnął z widoczną ulgą. To był naprawdę ktoś! Ciężkie życie nie odebrało mu kultury i kaleki traktował z szacunkiem. Jak to dobrze, że Sasha nie będzie tu siedział sam jak palec.
Postawił kurę na podłodze niedaleko stołu, a z pleców ściągnął wiklinową klatkę i plecak. Kosz ustawił otwarty tak, by zwierzę mogło w każdej chwili tam wejść, gdyby potrzebowało poczuć się bezpieczniej.
Zajął miejsce obok Seinaru i okazało się, że wprowadził kolejne nieporozumienie.
- O nie, nie, nie. Nie oczekuje żadnych pieniędzy. To będzie prezent ode mnie za miłe towarzystwo. Gdy dłuższą chwilę z kimś rozmawiam i go poznaje, to tworzy mi się w głowie jego idealny obraz, szkoda byłoby go po prostu nie umieścić na płótnie. – zawsze mu się wydawało, że im dłużej kogoś poznaje, tym wizerunek jest bardziej prawdziwy, dogłębny i obiektywny. Niektórzy też po prostu woleli nie widzieć swojego „prawdziwego” obrazu, jakby ze strachu przed tym, kim naprawdę są, więc nie zawsze miał ku temu okazję.
- Zarabiam pomagając ludziom po wioskach. Gdy podróżuje, często potrzebuje gdzieś się przespać i coś zjeść i to głównie z tego się utrzymuje… A i tak nie trzeba mi dużo. Ze sztuki jeszcze nie udało mi się szczególnie zarobić, bo jestem mało znany i krótko spędzam w jednym miejscu. Może kiedyś ten obraz będzie dużo warty, to i lepiej dla Pana. – opowiedział, by podkreślić swoją czystą intencję. Nie chciał wyjść na jakiegoś wyłudzacza, chciał komfortowej rozmowy, a nie trzymać kogoś w napięciu i niepewności, czy jego słowa są w ogóle szczere.
- Ma na imię Pysia. - wskazał w jej stronę palcem. Gdy o niej wspomniał, to się rozpromienił, jakby mówił o najbliższym skarbie. Szeroki uśmiech wstąpił na twarz, a policzki zmarszczyły. Szkoda, że nie było widać śmiechu w oczach, przez ich zasłonięcie.
- Z daleka Pan pochodzi? Jestem ciekaw odległych kultur, sam podróżuje z Prastarego Lasu. Żyje minimalistycznie i ascetycznie – może jak rzuci kilka mądrych słów, to poprawi swój wizerunek? Chciał wyjaśnić swój wygląd. – W zgodzie z naturą i rytmem życia i takie tam pierdy. – zagalopował się chyba… - Po prostu lubię czuć ziemię pod stopami i powiew wiatru. Naprawdę niewiele mi trzeba do szczęścia. Byleby gdzie spać, co zjeść, być wdzięcznym za życie i móc czegoś ciekawego się dowiedzieć lub nauczyć każdego dnia. – mimo nauk na ninja, to nigdy się takowym nie uznawał. Był bardziej podróżującym pustelnikiem, jeśli coś tak sprzecznego ze sobą w ogóle istnieje.
Tak, właśnie zdał sobie sprawę z tego, że chciał posłuchać historii od Jegomościa, a gada cały czas o sobie. Na dodatek się nie przedstawił. Ale wtopa...
- Przepraszam, mam na imie Sasha Bihaku, a jak Panu na imię, przejazdem tutaj? – wyciągnął rękę na formalne przywitanie.
- Piwa Karczmarzu! – zawołał, machając drugą ręką w stronę lady.
0 x
- Keira
- Martwa postać
- Posty: 113
- Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
- Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=137899#p137899
- Multikonta: Seiren
- Shins
- Martwa postać
- Posty: 1682
- Rejestracja: 7 kwie 2018, o 16:44
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Dōkō, Pazur
- Krótki wygląd: Nijaki. Zazwyczaj skryty w czarnym stroju ninja - do misji się przebiera. Brak cech szczególnych poza ustami na rękach i piersi.
- Widoczny ekwipunek: Torba na glinę u pasa, dwie torby z tyłu. Maska na twarzy, rękawiczki na dłoniach. Miecz zawieszony na plecach. Płaszcz.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=80043#p80043
Re: Wioska Akatori
Ukryty tekst
Edit tylko do wykasowania fragmentu dotyczącego podróży do Daishi - artefakt z poprzedniego posta, co zapomniałem wcześniej wykasować.
0 x
Karta Postaci <> Mechanika technik rodu Dōhito <> WT <> Kuźnia <> Dziennik młodego zabójcy
Twarda spacja:
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Wioska Akatori
- No cześć Pysia. Ti kurciaku ti ti ti... - Wyciągnął rączkę w kierunku kury, żeby ta sobie ją powąchała i podała swoją. Skoro była oswojona to może znała takie proste komendy jak podaj szponka? Na więcej samuraj nie liczył, ale zawsze starał się mieć dobry kontakt ze zwierzętami, nawet z kurczakami.
- W sumie to chyba wolę nie wiedzieć jak widzą mnie niewidomi. - Wrócił szybko do chłopaka, który przedstawił się jako Sasha.
- A więc Sasha Bihaku. A jak na nazwisko? Nie pochodzisz z żadnego znanego rodu shinobi, prawda? - Ah, pewnie gdyby pochodził, to nie pozwolili by mu się tak włóczyć po świecie bez celu. Jakby nie patrzeć, większość znanych i szanowanych rodzin dbała jednak o swój wizerunek i o to, jak postrzega ich reszta politycznego świata. Do tego dochodzi ten paniczny strach o to, aby przypadkiem nikt nie zdobył klanowych tajemnic i oto mamy odpowiedź. Seinaru jednak chciał ją usłyszeć bez żadnych wcześniejszych sugestii, więc powściągnął się w dalszych zgadywankach.
- Ja jestem Seinaru Kei, pasterz z Teiz. Można powiedzieć, że przejazdem. Nie zamierzam zabawić długo, niech tylko skończy się ta cała ekspedycja i nic więcej mnie tu nie trzyma. - Bo istotnie, cała Akatori nie miała do zaoferowania nic poza herbatą, nad kubkiem której ślęczał od jakiegoś czasu.
Bardzo piękną ideą Sasha Bihaku kierował się w życiu. Carpe diem, pantha rei i w ogóle utopia dla kogoś, komu chyba jeszcze nigdy nic złego w życiu się nie przytrafiło. Oczywiście w naiwności nigdy nie było niczego złego. Zło czaiło się zawsze w tych, którzy tą naiwność wykorzystywali, a w ich świecie było takich przypadków aż za dużo. Niemniej jednak, szlachetna to była idea, gdyby każdy żył tylko dla siebie, to na pewno byłoby na świecie nie tylko mniej dzieci, ale również mniej wojen.
- Ah, dziękuje, ja nie mogę alkoholu. - Odmówił uprzejmie, jeśli entuzjazm do picia Sashy skierowany był również w jego stronę.
- W sumie to chyba wolę nie wiedzieć jak widzą mnie niewidomi. - Wrócił szybko do chłopaka, który przedstawił się jako Sasha.
- A więc Sasha Bihaku. A jak na nazwisko? Nie pochodzisz z żadnego znanego rodu shinobi, prawda? - Ah, pewnie gdyby pochodził, to nie pozwolili by mu się tak włóczyć po świecie bez celu. Jakby nie patrzeć, większość znanych i szanowanych rodzin dbała jednak o swój wizerunek i o to, jak postrzega ich reszta politycznego świata. Do tego dochodzi ten paniczny strach o to, aby przypadkiem nikt nie zdobył klanowych tajemnic i oto mamy odpowiedź. Seinaru jednak chciał ją usłyszeć bez żadnych wcześniejszych sugestii, więc powściągnął się w dalszych zgadywankach.
- Ja jestem Seinaru Kei, pasterz z Teiz. Można powiedzieć, że przejazdem. Nie zamierzam zabawić długo, niech tylko skończy się ta cała ekspedycja i nic więcej mnie tu nie trzyma. - Bo istotnie, cała Akatori nie miała do zaoferowania nic poza herbatą, nad kubkiem której ślęczał od jakiegoś czasu.
Bardzo piękną ideą Sasha Bihaku kierował się w życiu. Carpe diem, pantha rei i w ogóle utopia dla kogoś, komu chyba jeszcze nigdy nic złego w życiu się nie przytrafiło. Oczywiście w naiwności nigdy nie było niczego złego. Zło czaiło się zawsze w tych, którzy tą naiwność wykorzystywali, a w ich świecie było takich przypadków aż za dużo. Niemniej jednak, szlachetna to była idea, gdyby każdy żył tylko dla siebie, to na pewno byłoby na świecie nie tylko mniej dzieci, ale również mniej wojen.
- Ah, dziękuje, ja nie mogę alkoholu. - Odmówił uprzejmie, jeśli entuzjazm do picia Sashy skierowany był również w jego stronę.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Wioska Akatori
Jak już zrobił kilkukrotnie, na kolejne słowa Keiry Natsume rozłożył ręce, przy okazji lekko unosząc ramiona, na znak że na ten moment nic raczej nie poradzi - a zresztą, wątpił żeby to było w tej chwili konieczne. Kakita wiedział, że jego umiejętności coraz bardziej są rozpoznawalne pomiędzy ludźmi, zarówno zwykłymi mieszkańcami, jak i shinobi, więc na pewno jakieś środki ostrożności zamierza zachować. Chociaż, w tym przypadku sprawa była taka, że samurajowie rządzili się innymi prawami i inną mentalnością niż shinobi, zaś im bardziej ich sława się roznosiła, tym łatwiej było im znaleźć silniejszych oponentów. Na tym też mogło mu zależeć - tego Yuki już wiedzieć nie mógł.
-Kim jestem, żeby ostrzegać lub narzucać jakieś środki ostrożności? Kakita jest inteligentnym człowiekiem i sprawnym szermierzem, kroczy własną ścieżką - przypuszczam że zna swoją wartość i wie, kiedy zachować ostrożność, a kiedy być dumnym samurajem.
Po części, czy to nie tego uczył się przez ostatni miesiąc? Nauka wypowiedziana przez Hyogamiego na dachu domostwa sióstr Tanuki zakołotały mu echem w głowie. "Każdy wyciąga wiedzę z nauk, i wysnuwa własne wnioski". Podpowiedzi były dobrą rzeczą, ale przy okazji momentami mogły być traktowane niczym wskazywanie komuś drogi, którą uważa się za poprawną, i prowadzenie kogoś za rękę. A przecież nie o to chodzi w życiu shinobi, tudzież samuraja. Każdy musi iść własną drogą i uczyć się na własnych zwycięstwach i porażkach. Asagi, jako doświadczony już szermierz, miał już wystarczająco doświadczenia, żeby samemu ocenić co będzie dla niego najlepsze.
No nic, najwyżej mu tylko o tym napomknie.
-Często dzieje się tak, że popularność idzie na równi z siłą. Nie zawsze, ale jednak. A skoro mówisz że jest tutaj już Seinaru Kei, no to pewnie zakręci się w okolicy jeszcze ktoś. Może i nagroda nie jest obiecana w ogłoszeniu, ale sam udział w tym wydarzeniu może trochę sławy przysporzyć tym którzy wyjdą z niej cało. - Westchnął. - Wielu goni tylko i wyłącznie za tym, więc zobaczymy jaką... kompanię... nam przyniesie wiatr.
Zwrócił głowę w kierunku Keiry, kiedy ta zakrztusiła się wodą po dość bezpośrednim stwierdzeniu o umiejętnościach bezmyślnego ninja. Przez chwilę tylko jej się przyglądał w milczeniu, kiedy próbowała się znów zebrać do pionu. Wysłuchał wtedy jej słów - i zareagował na nie kolejnym, cichym parsknięciem śmiechem.
-Czy teraz przypadkiem dokładnie tego nie robisz? - Przeciągnął się. - Przez cały ten czas właśnie zakładałaś najgorsze, wierząc jak gdyby "na pewno miała się wydarzyć jakaś katastrofa". Nie da się też przygotować do wszystkiego, wystarczy stworzyć sobie kilka "opcji", reszta pójdzie już z górki.
Dziewczyna zajęła się obserwacją kwiatków, które wyrastały tu i ówdzie spomiędzy trawy. Yuki zaś, słysząc że chwilowo rozmowa ucichła, powrócił do pozycji leżącej i półprzytomnie zaczął obserwować przemykające nad ich głowami chmury. Niektóre z nich nie wyglądały najlepiej - oby tylko nie musieli całej tej wyprawy przebyć przez deszcz...
-Kim jestem, żeby ostrzegać lub narzucać jakieś środki ostrożności? Kakita jest inteligentnym człowiekiem i sprawnym szermierzem, kroczy własną ścieżką - przypuszczam że zna swoją wartość i wie, kiedy zachować ostrożność, a kiedy być dumnym samurajem.
Po części, czy to nie tego uczył się przez ostatni miesiąc? Nauka wypowiedziana przez Hyogamiego na dachu domostwa sióstr Tanuki zakołotały mu echem w głowie. "Każdy wyciąga wiedzę z nauk, i wysnuwa własne wnioski". Podpowiedzi były dobrą rzeczą, ale przy okazji momentami mogły być traktowane niczym wskazywanie komuś drogi, którą uważa się za poprawną, i prowadzenie kogoś za rękę. A przecież nie o to chodzi w życiu shinobi, tudzież samuraja. Każdy musi iść własną drogą i uczyć się na własnych zwycięstwach i porażkach. Asagi, jako doświadczony już szermierz, miał już wystarczająco doświadczenia, żeby samemu ocenić co będzie dla niego najlepsze.
No nic, najwyżej mu tylko o tym napomknie.
-Często dzieje się tak, że popularność idzie na równi z siłą. Nie zawsze, ale jednak. A skoro mówisz że jest tutaj już Seinaru Kei, no to pewnie zakręci się w okolicy jeszcze ktoś. Może i nagroda nie jest obiecana w ogłoszeniu, ale sam udział w tym wydarzeniu może trochę sławy przysporzyć tym którzy wyjdą z niej cało. - Westchnął. - Wielu goni tylko i wyłącznie za tym, więc zobaczymy jaką... kompanię... nam przyniesie wiatr.
Zwrócił głowę w kierunku Keiry, kiedy ta zakrztusiła się wodą po dość bezpośrednim stwierdzeniu o umiejętnościach bezmyślnego ninja. Przez chwilę tylko jej się przyglądał w milczeniu, kiedy próbowała się znów zebrać do pionu. Wysłuchał wtedy jej słów - i zareagował na nie kolejnym, cichym parsknięciem śmiechem.
-Czy teraz przypadkiem dokładnie tego nie robisz? - Przeciągnął się. - Przez cały ten czas właśnie zakładałaś najgorsze, wierząc jak gdyby "na pewno miała się wydarzyć jakaś katastrofa". Nie da się też przygotować do wszystkiego, wystarczy stworzyć sobie kilka "opcji", reszta pójdzie już z górki.
Dziewczyna zajęła się obserwacją kwiatków, które wyrastały tu i ówdzie spomiędzy trawy. Yuki zaś, słysząc że chwilowo rozmowa ucichła, powrócił do pozycji leżącej i półprzytomnie zaczął obserwować przemykające nad ich głowami chmury. Niektóre z nich nie wyglądały najlepiej - oby tylko nie musieli całej tej wyprawy przebyć przez deszcz...
0 x
- Sasha
- Martwa postać
- Posty: 109
- Rejestracja: 31 lip 2020, o 22:48
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Wyrzutek [D]
- Krótki wygląd: Białe chaotycznie ułożone włosy. Bandaże na krzyż zakrywające oczy i na przedramionach. Minimalistyczne bordowe tatuaże na zewnętrznych częściach dłoni przedstawiające oko. Szara postrzępiona szata do kolan. Czarna pelerynka. Brak spodni i butów.
- Widoczny ekwipunek: Parasolka, kabura na udzie pod szatą.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8766
Re: Wioska Akatori
Kura popatrzała na niego, powąchała palec, i delikatnie dzióbnęła go kilka razy przyjaźnie. Była dość ufna, a mężczyzna nie wzbudzał podejrzeń ani nie pawał mroczną aurą. Wręcz przeciwnie, biło od niego ciepło i miłość. Zwierzę było młode, dopiero na początku swojego rozwoju i drogi ninja. Nie miało jeszcze tresury sztuczek za sobą, niedawno się urodziła, nie miała też pojęcia o bardziej zaawansowanych arkanach jak wyzwalanie i manipulacja chakrą… ale kiedyś… może i zostanie Imperatorem. Miała duży potencjał.
- Na pewno szczerzej niż widomi, bo bez uprzedzeń. – podrapał się po głowie. Wzrok w pewnych kwestiach ograniczał, zwłaszcza w ocenie ludzi. Tak miał szansę zupełnie innego poznania.
- Nazwisko właśnie Bihaku, że tak powiem kundlowskie, z żadnego klanu. Rodzice to krawcowa i cieśla, więc nie ma mowy o rodzie shinobi. – zaśmiał się. Nie wstydził się w żaden sposób tego, nie czuł potrzeby wywyższania się. Choć czy naprawdę wyglądał na ninja, że mogło w ogóle zachodzić takie podejrzenie? Kabura na udzie powinna być zakrytą szatą. Parasolka nic nadzwyczajnego. Co prawda miał ogólnie nietypowy wizerunek, co czasem ciężko przypisać czy zwykły żebrak, czy czasem geniusz, może stąd dylemat. Zdecydowanie zwykły żebrak w tym przypadku. Kiedyś marzył o zostaniu shinobi, tak jak chciała jego siostra. Bez niej wydawało się to jednak bezcelowe.
Słyszał coś kiedyś o jakimś Seinaru, choć nie kojarzył teraz dobrze nazwiska. Tylko tamten na pewno nie był pasterzem. Pasterzem? Czy ktoś, kto zajmuje się owcami, nie powinien siedzieć w jednym miejscu?
- Też kocham zwierzęta. – co raczej było oczywiste – Jak Pana stado, jakie jest liczne? Niech pan coś o nich opowie. I nie czują się samotne bez Pana? Rozumiem, że podróżujecie w sprawach handlowych? – jedynie to miało jakiś logiczny sens.
Sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął kawałek złożonego płótna, które trzymał między deseczkami.
- Mój region był bardzo blisko Tajemniczego Lasu. Słyszał Pan o tym miejscu? Wiele razy się tam udawałem i są tam naprawdę niesamowite cuda. Rośliny i zwierzęta nie z tej ziemi. – obrócił kawałek materiału i pokazał obrazek. Przedstawiał on kreaturę, która przypominała połączenie kota i jelenia.
- Kotojeleń. Niesamowite stworzenie, bardzo łagodne. Jestem pewien, że tak wyglądało, bo nawet dało się pogłaskać. – nigdy nie zapuszczał się w głąb, ale ze swoją siostrą wielokrotnie zbliżali się do granicy, a nawet ją delikatnie przekraczali. Dużo takich okazów skatalogował, miał nadzieje, że zainteresuje tym Seinaru, jeśli też lubił faune.
- A tu drugi z nieco inną paletą. Mogą trochę odbiegać od rzeczywistości, jeśli chodzi o barwy, ale kształt jest dobry! - wyciągnął drugi obrazek.
- Czy to popularne imię w Teiz? Opowiadano u mnie w wiosce o takim jednym szermierzu, który zdominował kilka wielkich turniejów, nawet jedna rodzina u nas nazwała po nim dziecko, licząc, że będzie tak waleczne. – oczywiście ten mężczyzna był za stary, by zostać nazwany na część tamtego samuraja, ale może po prostu wiele osób się tak nazywało i wcześniej.
- Ekspedycja? Coś tutaj się ciekawego dzieje? Trafiłem tu właściwie przypadkiem, idąc przed siebie traktem. Jak się nazywa to miejsce tak właściwie, jeśli ma jakąś nazwę? Nawet tabliczki dla niewidomego nie zrobią. – zaśmiał się znów. Oczywiście, nie oczekiwał takich udogodnień, to był raczej zwykły żart. Choć jasne, że nie pogardziłby wyrytymi w kamieniu lub drewnie napisami zamiast malowanych farbą. Takie mógł przynajmniej palcami odkodować. Rozumiał jednak, że świat jest tworzony z myślą o większości, i nie miał tego za złe.
- Oh, przepraszam. – oczywiście chciał również zamówić dla towarzysza rozmowy, więc znowu niepoprawnie się zachował. Szybko wstał i machając ręką, anulował zamówienie. – Jednak po prostu gorący napar proszę! – głupio było samemu pić, a i tak nie był specjalnie fanem alkoholu, pił tylko dla towarzystwa. Siostra mu mówiła, że w karczmach to wszyscy to piją, więc źle założył z góry.
- Na pewno szczerzej niż widomi, bo bez uprzedzeń. – podrapał się po głowie. Wzrok w pewnych kwestiach ograniczał, zwłaszcza w ocenie ludzi. Tak miał szansę zupełnie innego poznania.
- Nazwisko właśnie Bihaku, że tak powiem kundlowskie, z żadnego klanu. Rodzice to krawcowa i cieśla, więc nie ma mowy o rodzie shinobi. – zaśmiał się. Nie wstydził się w żaden sposób tego, nie czuł potrzeby wywyższania się. Choć czy naprawdę wyglądał na ninja, że mogło w ogóle zachodzić takie podejrzenie? Kabura na udzie powinna być zakrytą szatą. Parasolka nic nadzwyczajnego. Co prawda miał ogólnie nietypowy wizerunek, co czasem ciężko przypisać czy zwykły żebrak, czy czasem geniusz, może stąd dylemat. Zdecydowanie zwykły żebrak w tym przypadku. Kiedyś marzył o zostaniu shinobi, tak jak chciała jego siostra. Bez niej wydawało się to jednak bezcelowe.
Słyszał coś kiedyś o jakimś Seinaru, choć nie kojarzył teraz dobrze nazwiska. Tylko tamten na pewno nie był pasterzem. Pasterzem? Czy ktoś, kto zajmuje się owcami, nie powinien siedzieć w jednym miejscu?
- Też kocham zwierzęta. – co raczej było oczywiste – Jak Pana stado, jakie jest liczne? Niech pan coś o nich opowie. I nie czują się samotne bez Pana? Rozumiem, że podróżujecie w sprawach handlowych? – jedynie to miało jakiś logiczny sens.
Sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął kawałek złożonego płótna, które trzymał między deseczkami.
- Mój region był bardzo blisko Tajemniczego Lasu. Słyszał Pan o tym miejscu? Wiele razy się tam udawałem i są tam naprawdę niesamowite cuda. Rośliny i zwierzęta nie z tej ziemi. – obrócił kawałek materiału i pokazał obrazek. Przedstawiał on kreaturę, która przypominała połączenie kota i jelenia.
- Kotojeleń. Niesamowite stworzenie, bardzo łagodne. Jestem pewien, że tak wyglądało, bo nawet dało się pogłaskać. – nigdy nie zapuszczał się w głąb, ale ze swoją siostrą wielokrotnie zbliżali się do granicy, a nawet ją delikatnie przekraczali. Dużo takich okazów skatalogował, miał nadzieje, że zainteresuje tym Seinaru, jeśli też lubił faune.
- A tu drugi z nieco inną paletą. Mogą trochę odbiegać od rzeczywistości, jeśli chodzi o barwy, ale kształt jest dobry! - wyciągnął drugi obrazek.
- Czy to popularne imię w Teiz? Opowiadano u mnie w wiosce o takim jednym szermierzu, który zdominował kilka wielkich turniejów, nawet jedna rodzina u nas nazwała po nim dziecko, licząc, że będzie tak waleczne. – oczywiście ten mężczyzna był za stary, by zostać nazwany na część tamtego samuraja, ale może po prostu wiele osób się tak nazywało i wcześniej.
- Ekspedycja? Coś tutaj się ciekawego dzieje? Trafiłem tu właściwie przypadkiem, idąc przed siebie traktem. Jak się nazywa to miejsce tak właściwie, jeśli ma jakąś nazwę? Nawet tabliczki dla niewidomego nie zrobią. – zaśmiał się znów. Oczywiście, nie oczekiwał takich udogodnień, to był raczej zwykły żart. Choć jasne, że nie pogardziłby wyrytymi w kamieniu lub drewnie napisami zamiast malowanych farbą. Takie mógł przynajmniej palcami odkodować. Rozumiał jednak, że świat jest tworzony z myślą o większości, i nie miał tego za złe.
- Oh, przepraszam. – oczywiście chciał również zamówić dla towarzysza rozmowy, więc znowu niepoprawnie się zachował. Szybko wstał i machając ręką, anulował zamówienie. – Jednak po prostu gorący napar proszę! – głupio było samemu pić, a i tak nie był specjalnie fanem alkoholu, pił tylko dla towarzystwa. Siostra mu mówiła, że w karczmach to wszyscy to piją, więc źle założył z góry.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości