Karczma na pograniczu Daishi i Kyuzo

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Siedziała i właściwie....nic się nie działo. Położyła się na plecach i gapiła się głupio w sufit. Miała nadzieję, że Yoshi nie zrobi jakiejś burdy, nie byłoby w tym nic dziwnego i nadzwyczajnego. Westchnęła ciężko. Czemu nie mogła się przejść na dół? Podenerwowałaby tych wieśniaków, byłoby chociaż wesoło. A tak musi ślęczeć w czterech ścianach bo nie ma żadnego ubioru. Przynajmniej się wykąpie. Może coś znajdzie w tym pokoju? To była myśl! Podniosła się gwałtownie. Właściwie to zbyt gwałtownie. Pojawiły się denerwujące mroczki przed oczami, lecz po chwili ustąpiły. Pora przejrzeć wszystkie szafy. W tej łazienkowej były ręczniki. Co się kryło w innych? Podeszła do największej. Otworzyła. Były w niej prowizoryczne wieszaki. Zapewne na ubrania, których ruda na razie nie posiadała. Ależ wstyd. Otworzyła jakąś półkę wyżej. Pusto. Pierwszy mebel sprawdzony. Podeszła do drugiej szafy. Otworzyła ją. Znalazła....jakieś gry! Uśmiechnęła się i wyciągnęła pudełka. Położyła je wszystkie na łóżku po czym usiadła na nim i zaczęła wertować wszystkie rzeczy. Co my tu mamy? Jakieś karty. Standardowa talia. Chińczyk. Pudełko z szachami i pionkami w środku. W ostatnim było chyba domino. Nuuuudy. Nagle usłyszała jakiś hałas. Był to chyba chóralny śmiech wszystkich na dole. Intuicja mówiła jej, że to Yoshi odwala jakieś dziwne numery. Zastanowiła się, czy chce jej się tam iść. Nie, w tym stroju nie pójdzie, lecz ciekawość kazała jej rzucić okiem na całą sprawę. Nie było szans aby cokolwiek przegapić! Podniosłą się, owinęła się szczelnie ręcznikiem by zasłonić jak najwięcej po czym potruchtała do drzwi. Lekko je otworzyła, rozejrzała się czy na korytarzu nikogo nie było. Super, ani żywej duszy. Nagle śmiech zamienił się w czyiś głos. Cholera, coś się musiało dziać. Podbiegła do schodów, przycupnęła by zajrzeć co jest na dole. Zajrzała przez szczelinę, jednym okiem widziała co to się dzieje. Jakiś mięśniak stał przed Czerwonym, chyba był uradowany że zaraz skopie komuś dupsko. Ruda przewróciła oczami. Amatorzy. Jak można tak nie doceniać przeciwnika? Mężczyzna chciał coś powiedzieć, lecz nie dokończył zdania. Inu nie zdążyła mu się nawet przyglądnąć kiedy Yoshi zrobił błyskawiczny ruch, którym uciszył całą bandę. Rzucił on nożem, wszyscy rozdziawili gębę. Ruda zachichotała cichutko pod nosem. Doigrał się ten grubas. Teraz wszyscy będą grzeczni. Na szczęście również Czerwony zdołał się szybko uspokoić. Wow, czyżby pracował nad swoją cierpliwością? Niecodzienne. Nikomu nie zrobił krzywdy, choć to może być kwestią czasu, jeśli ktoś będzie na tyle uparty i nadal będzie podskakiwał. Patrząc jednak po minach tych wieśniaków, nikt nawet nie myślał o tym by coś powiedzieć. Po tym małym pokazie, Yoshi złożył zamówienie. Zapamiętał jej zamówienie! Ależ on był kochany. Trzeba było się powoli ulotnić, widziała co chciała, nic fajnego się tutaj już nie wydarzy. Potruchtała do pokoju, weszła do niego i usiadła grzecznie na łóżku. Uśmiechała się do siebie. Czerwony potrafił zrobić niezły pokaz swojej siły i zatkać wszystkich ludzi wokoło. To było takie ekscytujące.
Niedługo po tym zdarzeniu drzwi się otwarły. Spojrzała na przybyłego z szerokim uśmiechem. Oznajmił iż jedzenie oraz woda niedługo będą. Super. Będzie mogła poleniuchować w wannie. Zaraz potem sięgnęła po pudełka i pomachała nimi przed sobą. - Patrz jakie cudeńka znalazłam! Możemy w coś zagrać. I odpocząć. Szykuj się na porażkę. Mam nadzieję jednak, że każą nam długo czekać na żarełko. W co chcesz bym cię rozwaliła? Karty albo szachy będą dobre do ukazania ci mojej mądrości hueheuue - Oznajmiła wesoło.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Najwidoczniej zaczepka nie poszła po jego myśli, ale to nic, do zaczepiania jej i zabawy w irytację będzie jeszcze wiele okazji. Podszedł do łóżka, położył się tuż za Inu i zgiął rękę w łokciu kładąc na dłoni głowę, spoglądając co też ta trzyma w rękach. Było to nic innego jak pudełko z różnymi grami, szachy, warcaby, szogi czy nawet karty. Mogliby zagrać w karty na rozbieranego, gdyby nie to, że Rudowłosa siedziała już w samym ręczniku, pomyślał więc o czymś innym i niezbyt miał na cokolwiek ochotę.
-Hmm... Nie mam pojęcia w co byśmy mogli zagrać. Mamy widzę sporo do wyboru, ale jakoś do niczego mnie nie ciągnie. Szachy, warcaby, szogi, karty i inne rzeczy w tym pudle... Rozwalę Cie jak zwykle i będziesz marudzić, że przegrywasz, wściekać się i w ogóle. Później rozwalisz ten budynek i nie będziemy mieli gdzie spać, hah. Tak to zawsze się z Tobą kończy głupku. -uśmiechnął się szyderczo, przekręcając się do leżenia na plecach. Założył ręce za głowę i rzucił wzrokiem na sufit. Nie było na nim niczego ciekawego, poza tym, że był zadbany. Nie było żadnych pajęczyn, a to wyczyn w takich rejonach. W głowie miał aktualnie pustkę, którą szanował. Nie potrzebował żadnej myśli, która sprawiłaby jego umysł w zbędne zawirowanie, doprowadzając do przemyśleń, a następnie tworząc wątpliwości i nawet przeróżne obrazy, jak to było jeszcze chwilę temu. Inu siedziała bezpieczna obok niego, mieli zapewniony nocleg i jedzenie, dodatkowo kąpiel, która miała zaraz nadejść. Oddając się w zupełności temu co aktualnie ma czyli niczemu, poza oczywiście samą Rudowłosą, przymknął na moment oczy.
-Siedzenie w miejscu to nie jest dla mnie chyba, jakoś tak już się trochę nudzę... Heh. Może to kwestia przyzwyczajenia. -w końcu kilka lat poza spokojnymi chwilami robi swoje. Tyle czasu spędził już bóg wie gdzie, wraz z nią, że chwilę kiedy spokojnie mógł zasnąć, bez zbędnego czatowania, mógł wyliczyć na palcach jednej dłoni. Otworzył zaraz leniwie powieki i spojrzał tymi swoimi czerwonymi ślepiami na nią. -Wybieraj w co gramy, rozwalę Cie we wszystko co chcesz. -uniósł swoje ciało do siadu i skrzyżował nogi sięgnął rękoma na szyję Inu i skrzyżował na niej ręce, delikatnie ciągnąc ją do siebie by ta się na niego wywróciła. Ot tak... Nie miał w tym żadnego motywu, może poza przyśpieszeniem jej myślenia w co to chce zagrać.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Cały czas na jej twarzyczce widniał wesoły uśmieszek. Yoshi zaś jakby nigdy nic położył się tuż za jej plecami i zaczął głupio komentować. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała z wyrzutem. - Po pierwsze. Nie rozwalisz mnie. To jak z tobą wygram. I to bez żadnych problemów. Po drugie. Jak się wścieknę, to przecież możesz mnie uspokoić. Chyba. No chyba, że jesteś na to za słaby - Uśmiechnęła się szeroko spoglądając na niego wrednym wzrokiem. - Właściwie to chyba mówiłeś o sobie. To ty przegrywasz słabiaku. I to ty będziesz się wkurzać oraz rozwalać tą cholerną karczmę. No ale spokojnie. Nie dam ci niczego zniszczyć - Powiedziała z zachwytem głaszcząc te czerwone kłaki, robiąc jeszcze większy burdel na jego głowie. Ten przewrócił się na plecy gapiąc się bez większego sensu w sufit. Inu oparła dłoń o jego brzuszek by się wygodniej usadowić, a przy okazji być bliżej niego, oraz by zmacać trochę tłuszczyku. Nagle Yoshi powiedział coś dziwnego. Przechyliła głowę na bok spoglądając na niego jak na idiotę, co nie było zbyt dziwne. Popukała go drugą dłonią po głowie. - Ależ ty marudny. Wykorzystaj to, że odpoczywamy. Napaleńcu jeden - Zachichotała. Zaraz to podniósł się i pozwolił jej wybierać grę. Dodatkowo usiadł i zarzucił jej ramiona na szyję czule przytulając. Uśmiechnęła się zachwycona, oparła się o niego, nawet nie musiał jej specjalnie wywracać. Tak mogła ślęczeć godzinami. Zamruczała zadowolona, równocześnie myślała nad odpowiednią grą. W czym mogła go bez problemu rozwalić. Szachy? Zbyt długie. Chińczyk? Zbyt losowe. Domino? Też wydawało jej się losowe. Karty? Czy istniała gra na dwie osoby? - Znasz jakąś odpowiednią grę w karty? Na dwie osoby? - Spytała nie potrafiąc niczego konkretnego wymyślić. Właściwie ciężko było grać w takiej pozycji, a nie chciała zaś tak szybko się odkleić od Czerwonego. Wzięła pudełko z kartami, wyjęła je i zaczęła przeglądać sprawdzając ich liczbę. Wydawało się, że niczego tutaj nie brakowało. Talia nie była nowa, ale była w całkiem dobrym stanie. Ułożyła wszystkie w ręku, przeleciała po nich wzrokiem. Wszystko się zgadzało. Złożyła karty i zaczęła niespiesznie tasować spoglądając znacząco na Yoshiego. - Może makao? Hm? Co ty na to?
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

I tak leżeli, myśląc o niczym, a przynajmniej ten Czerwonowłosy człek, który ot tak powierzył kilka minut jego przyszłości w ręce kobiety. Życie jeszcze go nie nauczyło, że w ręce tej płci nic się nie powierza, no prawie... Miała wybrać grę, przez myśli przeleciały mu najpierw szachy, ale tam trzeba było zbyt dużo myśleć do przodu, opracować strategie i starać się tworzyć pułapki, Rudowłosa nie była w tym specjalnie dobra i raczej z tego zrezygnuje. Szogi były identyczne, lecz troszkę bardziej skomplikowane, tutaj ta nie miała już w ogóle nic do powiedzenia. Warcaby były o wiele łatwiejsze i wystarczyło delikatnie myśleć, a także obserwować. Chińczyk był losowym wypadkiem, a ta nie miała szczęścia do czegoś takiego, w sumie tak samo w kartach... Ale jakoś padło tak, że wybrała właśnie tę rozrywkę. Karty, dokładnie makao, uśmiechnął się, z racji, że już widzi przebieg tej gry, dokładnie wszystko wiedział, nie trzeba było bawić się w szczęście i tego typu rzeczy w tej grze, wystarczyło znać parę sztuczek.
-No dobra, to tasuj. -skrzywił się na widok, kiedy ta zaczęła liczyć karty, a następnie niezbyt precyzyjnie jest przetasowywać. Robiła to niczym dziecko, przekładając kilka kart nad drugą kupką. Westchnął głośno i wyciągnął dłoń, przesunął ją tuż nad Rudy łeb. Zwinął w pięść i puknął ją w czubek, kręcąc na boki głową.
-Jak można tak tasować, noo... Czemu się nie nauczysz normalnie tego robić. Daj, pokaże Ci... -sięgnął po talię kart i i ułożył sobie w dłoni. Troszkę miękkie i ciężko rzeczywiście może się nimi tasować jeśli ktoś gra tylko odświętnie. Oddzielił mniej więcej połowę kart, by to zaraz położyć je tuż obok niej. Trzy środkowe palce położone na dłuższych krawędziach, serdeczny i kciuk na krótszych. Karty blisko siebie, zaraz kciuk zgiął się i te uniosły się trochę do góry wyginając się w pół. Od razu zaczął delikatnie przesuwać tym palcem i karta za kartą spadały w dół, mieszając się równo i na przemian. Trwało to może sekundę, by po niej unieść kapkę w powietrze niezbyt wyrównaną talię, ale teraz przysunął palec serdeczny, karty najpierw zgięły się znów w pół, lecz tym razem z drugiej strony, by wtasować się do środka, równo i idealnie, robiąc dokładnie to co wcześniej, jednak jakby z drugiej strony. Ot, to cały jeden trik na szybkie i idealne przemieszanie.
Wyciągnął kciuka i wystawił język, oblizał go, złapał za pierwszą kartę i położył między nim. Była to dwójka kier...
-Kurwa... Teraz do przejdą wszystkie wojenne karty, jebana magiczna magia. -masło maślane, dla podkreślenia jego niechęci i wielokrotnego podobnego wydarzenia. Wcisnął ów dwójkę gdzieś w połowę reszty i sięgnął po następną. Tym razem jednak udało się wydobyć dobrą. Była to szóstka trefl, można było grać. Rozdał sobie i jej siedem kart i resztę położył spodem do dołu, tak by nie można było widzieć co się dobiera.
Nagle w pokoju pojawił się cichy nieśmiały szum, a tuż po nim do uszu docierały stukające krople, które zmieniły się w cieknący cienki strumień. Woda do wanny już się nalewała, teraz tylko poczekać na jedzenie.
-Kto przegra idzie po jedzenie! -szyderczo się uśmiechnął, z wiedzą jaką posiadał będzie to dziecinnie proste by wygrać z nią w takim pojedynku. Sięgnął po swoje karty, a w nich było...
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Yoshi zgodził się na jej propozycję. Z resztą czy miał wybór? Dodatkowo, on z reguły dopasowywał się do jej pomysłów, nie miał wyjścia i chyba już przywykł. Uśmiechnęła się zwycięsko, ułożyła się wygodnie opierając się o Czerwonego swoim cielskiem. Teraz trzeba było przemieszać karty. Zabrała się do tego z entuzjazmem. Nie znała jakiś specjalnych technik tasowania, lecz nie były jej one potrzebne. Zaczęła po prostu przekładać jedną kupkę między drugą, lub zmieniać położenie kilkunastu kart i tyle. Ewentualnie jeszcze przekładała po jednej karcie swoim swobodnym tempem. Nie spieszyło jej się do niczego, po prostu koncentrowała się na dobrej zabawie. Niestety Yoshi chyba nie podzielał jej zdania. Kiedy beztrosko bawiła się talią, poczuła ból. Została uderzona w łepek. Położyła na niej jedną dłoń by pomasować bolące miejsce. Spojrzała z krzywa na swojego sadystę nadymając lekko wargę. - - No kurde, co ty chcesz? - Burknęła z wyrzutem. Ten zaś miał jakieś obiekcje do jej tasowania. Kurde, gdyby chciała, to by to szybciej zrobiła, jednakże wolała się nie spieszyć. Oczywiście musiał zgrywać najfajniejszego gościa, zaś ją sprowadzić do podrzędnej roli. Oddała mu karty i odwróciła się do niego tyłem krzyżując ręce. Spoglądała na jego poczynania łaskawie kątem oka. Ten zaczął się jak zwykle popisywać. Przewróciła teatralnie oczami pokazując co o nim w tej chwili sądzi. Całe tasowanie zajęło mu kilka sekund. Chyba był zadowolony ze swojego wyniku. Majestatycznie oblizał zapewne brudnego palucha i wyjął pierwszą kartę z brzegu. Jaka się ukazała? Bitewna. Inu rozdziawiła usta i zaczęła się głośno śmiać. - I co? Nici z twojej zajebistości! Jesteś cienki - Prawie złączyła kciuka z palcem wskazującym ukazując jego kiepski poziom. W końcu udało mu się wyciągnąć prawidłową szóstkę. Po chwili Yoshi rozdał karty i ułożył kupkę obok nich. Dziewczyna wzięła karty w dłonie uważając na to, by nie pokazywać żadnej z nich swojemu wrogowi. Patrzyła na niego nieufnym wzrokiem, pilnowała aby ten nie podglądał. Po chwili miała już wszystko w dłoni, rozłożyła wygodnie karty formując je w wachlarzyk. Lekko się skrzywiła, nie miała cudownych kart lecz nie było również tak źle. Z nimi mogła dać mu solidny wycisk. W międzyczasie usłyszała szum wody. Dochodził on z łazienki. Wpierw pojawiły się krople by równomiernie zamienić się w spory strumień. Uśmiechnęła się pod nosem. Wykąpie się! Miała tylko nadzieję, że będzie to ciepła woda. Nieważne. Na tę chwilę miała wojnę do wygrania. Spojrzała groźnie w stronę Yoshiego. - Spoko. Szykuj się na kelnerowanie. Będziesz kicać kilka razy przynosząc to żarcie wprost do wanny, w której będę się wygrzewać. Zaczynam. - Odparowała zgryźliwie akcentując groźnie każdą sylabę. Musiała się teraz postarać i tyle. Był on do pokonania. Jak każdy. Przyjrzała się dokładnie swoim kartom by obrać jakąś logiczną drogę do zwycięstwa. Przygryzła lekko wargę. Wyciągnęła zwykłą kartę pasującą do koloru - 10tkę trefl. Na luźny początek. Na rozwalenie go przyjdzie jeszcze pora. Poprawiła swoje karty i zaczęła czekać na jego ruch. Zastanawiała się w jaki sposób mogłaby mu jeszcze utrudnić grę. Spoglądała na niego znad kart wymyślając przeróżne pomysły. Wpadł jej do głowy tylko jeden. Dość wredny ale skuteczny. Możliwe, że z niego skorzysta kiedy szale zwycięstwa przechylą się na nieodpowiednią stronę.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Inu jak zwykle musiała udawać, że jest o wiele silniejsza, lepsza i w ogóle we wszystkim przewyższa Yoshiego, zawsze tak było. Czy to mieli grać tak jak teraz w karty czy trenować razem, a nawet podczas seksualnej zabawy dochodziło do rozkosznej rywalizacji o dominację. Czerwonego Króla niezbyt to ruszało kto gdzie wygrywał, dla niego mogła i cały czas ona, po prostu uwielbiał ją zadowalać pod każdym względem, a nie ma nic bardziej uroczego i słodszego, niż ciesząca się z triumfu Rudowłosa. Gdyby trzeba było ją opisać czy do czegoś porównać, od razu na myśl przychodzi dziecko, które pierwszy raz odnosi sukcesy w czymś, wygrywa z rodzicami w karty, czy z ojcem w jakimś sporcie... Choć w przyszłości domyśla się z własnych możliwości fizycznych i intelektualnych, że z łatwością mogło by wygrać, to robi się mu ciepło na sercu ze wspomnień o tym. Co prawda on starał się robić tak, żeby ta nigdy nie poznała prawdy i tym podbudowywał jej stan psychiczny. Cóż, niezrównoważona psychicznie z niej bestia jest czasem, zawsze może coś rozwalić czy użalać się nad sobą jaka jest słaba... Mimo, że jest to kłamstwo, to nie mógł wymyślić nigdy innego sposobu. A przy tym wszystkim i on sam się przecież cieszył, bo przecież jej szczęście to jego szczęście.
-Tak, tak... -skwitował jej zaczepkę, pierwszą i drugą, sprawdzając co też trzyma w ręce. W tym momencie chciałby się uśmiechnąć i powiedzieć, że gra się skończyła nim się zaczęła, jednak przecież nie mógł. Spojrzał co też ta rzuciła na stół i sam również wyrzucił jedną kartę. Był to As, z tego samego koloru, wszyscy wiemy co w Makao robi as, czyli zmienia kolor.
-To ja zmieniam kolor na czerwo, serce, jakkolwiek to się nazywa, ha! Co teraz leszczu!? -spoglądał na jej wyraz twarzy chcąc odczytać co też może zaraz się stać, czego się spodziewać i na co się przygotować. Nie był kimś kto ma z tym problemu, z racji ich długiej znajomości po prostu było to banalnie proste. Wbrew wszystkiemu, on potrafił kryć to i owo, jednak ona przed nim nie potrafiła ukryć nic. Każde jedno zawahanie czy niezbyt potrzebna myśl była wyłapywana, jak zwyczajna pływająca rybka w postaci kłębka myśli, płynącego przez niekończący się ocean wyobraźni. Wiedział po prostu wszystko...
Tak więc czas im mijał, aż doszli do momentu kiedy jest tura Yoshiego, obydwoje mają po jednej karcie, tuż przed nimi jest dama dzwonek, istnieją dwie możliwości. Rzucić do koloru lub figury czy też zagrać czymś co ma specjalne właściwości. Spoglądał na jedną swoją kartę i na Inu. Tak zmieniając odbijający się obraz w oczach raz za razem, aż w końcu powiedział.
-I chuj... Ciągnę. Tylko nie mów mi, że masz to co myślę, że masz! -wszystko to było zwyczajną grą w greka, dobrze wiedział co trzyma na ręce, bo przecież widział jakie karty schodzą z wolnej tali i ich rąk. Wystarczyło pamiętać wszystko i można było wiedzieć kto jakie posiada karty. Inu nigdy tego nie używała, uważała że jest to trudne i niepotrzebne bo liczy się coś innego w tym wszystkim, a jak się okazuje ten mały trik to połowa sukcesu. Dobrał kartę, przyszła kolej na jej turę. Jej ruch, który miał zakończyć wszystko, a on mentalnie już widział jej uśmiechnięty wyraz twarzy i wyobrażał sobie co powie kiedy wygra "Ha, lesz! Mówiłam, że wygram, śmigaj po jedzonko!"... Było tego sporo, ale na bank powie coś o czym pomyślał.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Zupełnie ją zignorował. Nie przejął się jej słowami ani trochę. Zmierzyła go jeszcze groźniejszym wzrokiem. Powinien ją brać na poważnie. Z drugiej strony, dobrze że ją tak traktuje, miała większą szansę na wygraną. Będzie mogła go bez problemu zwodzić, w razie co ma również sekretną broń. To nie mogło się nie udać. Wpatrywała się zawzięcie to w Yoshiego, to w swoje karty chcąc obrać jak najlepszą strategię. Nie pozwoli mu wygrać, od tego zależała jej wyniosła duma.
Przyszła pora na pierwszy ruch ze strony Czerwonego. Nie bawił się, od początku działał. Położył asa i zmienił kolor na serduszka. Nawet nie znał fachowej nazwy. I on uważał się za dobrego gracza? Bo niby umiał tasować? Nawet podstaw nie znał. Pokręciła głową z lekkim westchnięciem. - No po prostu z tobą jest masakra. To jest kier. Prosta krótka nazwa. Nawet jej nie potrafisz zapamiętać. Głuuuupol - Rzekła i uśmiechnęła się wrednie. Miała nadzieję, że tymi słowami go nieco zirytuje. Ale zapewne puścił to wszystko mimo uszów, jak to on. Rzadko kiedy łapał jej haczyka, nie potrafiła go wciągnąć w swoją głupią grę. Z drugiej jednak strony w stosunku do innych ludzi, zachowywał się zupełnie inaczej. Im nie dawał za wygraną, nie był tak pobłażliwy, dążył do ich zagłady nawet po trupach. Jak tu go nie uwielbiać? Miał dwa zupełnie przeciwne oblicza, jedna z nich była zarezerwowana wyłącznie dla niej. Zapewne reszta świata ma inne zdanie na ten temat. Ich sprawa. Inu czuła się przy nim zupełnie swobodnie i jej to pasowało.
Grali już chwilę czasu, walka była zażarta, żadna ze stron nie chciała odpuścić. Choć może to Yoshi przeciągał to wszystko i ustawiał jak mu się żywnie podobało? Kto wie? Ruda jednak wytężała swój umysł do granic możliwości, uparcie dążyła do zwycięstwa chcąc przechytrzyć swojego groźnego przeciwnika. Aż przyszedł moment ostatnich kart. Była jego kolej. Przełknęła ślinę i wyczekiwała jego ruchu. Czy to już koniec? Nie mógł być! Przygryzła wargę i czekała spoglądając na niego uparcie. W końcu chyba się poddał, oznajmił że bierze kartę. Inu ledwo co powstrzymała się od triumfalnego uśmiechu. Zagryzła szczękę by nic po sobie nie pokazywać. Minęła chwila, przyszła jej kolej. Nie mogła się powstrzymać, niemal skakała z radości. Położyła z dużą siłą swoją ostatnią kartę i niemal wrzasnęła. - Po makale! - Spoglądała prosto w oczy Czerwonemu by ukazać jego porażkę. Zaraz po tym skrzyżowała ręce na piersi nie kryjąc swojego zachwytu na twarzy. - Jesteś cienki. Mówiłam, że wygram, ha! Co za słabiak! Jedzonko! Kicaj po jedzonko mój sługo. Hihihi - Zachichotała złośliwie i podniosła się. Pora na zwycięską kąpiel!
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Bum! Inu uderzyła ręką o znajdujące się na środku karty. Część która nie znajdowała się w złożonej kupce talii podskoczyła do góry, upadły w momencie kiedy ta zabrała dłoń i już zaczęła krzyczeć ze zwycięstwa. Przez pewien moment dało się zauważyć figury znajdujące się na latających kartach, ale to tylko taka malutka epicka wzmianka do zakończenia karcianego pojedynku. Tak jak się spodziewał, tak jak liczył wszystkie karty, tak też było. Wygrała Rudowłosa, a on został pokonany, mając w ręce jokera i pociągniętą wcześniej kartę, którą była piątka. Mógł wygrać, ale dał jej to czego chciała i to czego on chciał. Czyli wywołać na jej twarzy uśmiech i spojrzeć na ten triumfalny wyraz, uśmiech wygranej i jej tekst na zakończenie wszystkiego czy przypieczętowanie. Yoshi westchnął i spuścił na moment głowę w dół by ją później znów podnieść. Ot taki znak przegranego.
-To zbieraj wszystko, a ja idę po jedzenie. Złóż i weź do łazienki, może podczas kąpieli w coś zagramy, o! I się wtedy zrewanżuje. -wstał, zakręcił ramionami i położył parę kart w miejscu gdzie siedział. Ruszył pod drzwi, by zaraz udać się w dół po schodach i odebrać jedzenie od tutejszego kucharza? Kucharki? Kto właściwie dla nich gotował? Nie miał pojęcia, ale to nic. Kiedy tylko postawił krok za zakrętem, a wszyscy usłyszeli skrzypiące schody, spojrzeli w tym kierunku wiedząc, że nadchodzi Czerwony Król. Z rękoma w kieszeni, lekko przygarbiony podszedł pod ladę do wolnego miejsca.
-To gdzie te dania? -wtem właścicielka machnęła ręką, a z drzwi, które prowadziły na zaplecze czy też do kuchni wyszedł kelner kładąc wszystko tuż obok niego. Wielka taca, na której były naprawdę różnego rodzaju posiłki. Zaczynając od tych, które zamówił, kończąc na tych, które widział w wykwintnych restauracjach. Oczywiście nie będzie to smakowało zapewne jak w nich, gdyż produkt nie jest pewnie takiej klasy i osoba przyrządzająca to nie ma takich umiejętności, to kto wie... Może jednak się mile zaskoczy. Delikatnie kąciki ust uniosły się do góry.
-Widzicie i po co to grożenie było? Można się dogadać, tak? Proszę zapisać to na rachunek, jak będziemy opuszczać pokój to zapłacimy. -sięgnął na dwa krańce tacki, musiał prawie maksymalnie rozchylić ramiona by mieć możliwość zabrania tego za jednym razem tak jak mu podano. Był głodny, Rudowłosa zapewne też, więc tym razem troszkę szybciej ruszył na górę, prosto do pokoju, i jak wcześniej było, kiedy minął zakręt, znów rozmowy powróciły, lecz tym razem jakby nie słyszał żadnego słowa, po prostu był skupiony na nadciągającej wyżerce, a nie na zbędnym otoczeniu. Wszedł do pokoju i następnie spojrzał na Inu mówiąc.
-Huh, Ty pewnie byś nie umiała tak ugotować co? -musiał jej jakoś dokuczyć, bo przecież dał jej wygrać, a kolorowo nie może być we wszystkim. Zbyt duże rozpieszczanie byłoby złe. Pozostało mu teraz usadowić w odpowiednim miejscu tacę w łazience i rozebrać się do kąpania. Czuł już ten ciepły miły powiew ze strony wanny. Czyżby woda była z jakiegoś gorącego źródła? Trzeba będzie spytać właścicielki.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Była zachwycona przebiegiem tegoż pojedynku. Wygrała, to się liczyło. Podniosła się i zaczęła wręcz podskakiwać na łóżku akcentując swoje zwycięstwo. Wszak nie powinna się nazbyt przeciążać, ale przecież nic większego nie robiła. Powoli odzyskiwała swoją energię i wigor, nie czuła się jeszcze w pełni sił lecz nie było też tak tragicznie jak po walce. W końcu przestała skakać i spojrzała na Yoshiego z góry niczym władczyni uśmiechając się przy tym szeroko. Ten wstał każąc jej zebrać karty. Ruda prychnęła. Zwyciężczyni nie powinna robić niczego, o! Lecz nie pisnęła ani słowem, chciała coś porobić, choćby zbieranie kart było już czymś. Zeskoczyła żwawo z łóżka i przycupnęła przy nim wykonując swoje zadanie. Zaczęła się zastanawiać, czy by nie pójść z nim? W samym ręczniku? Oj niektórzy by mieli niezłe widoki. Może ktoś by się na nią bezczelnie gapił? Co za tym idzie, Czerwony byłby piekielnie wkurzony. Ależ ona lubiła się z nim drażnić. Podjęła jednak decyzję by nie iść za nim. Jeszcze rozwaliłby przez to pół karczmy i by mu żyłka pękła. Na dodatek - nie chciało jej się schodzić po schodach. Zebrała wszystkie karty do kupy nucąc sobie pod nosem. Poukładała je jak najstaranniej i włożyła do opakowania. Zaraz po tym poszła do toalety, w której czekała rozkoszna kąpiel. Wlano tutaj idealnie gorącą wodę. Inu aż pisnęła z zachwytu ciesząc się najbliższą kąpielą. Położyła karty obok wanny, ręcznik również powiesiła w jej pobliżu. Nachyliła się nad wodą, czuła jej ciepło. Wieki temu kąpała się w tak świetnych warunkach. Złapała się za brzeg by się przypadkiem nie wyrąbać, zanurzyła wpierw nogi. Było to tak cudowne uczucie! Ugięła kończyny i powolutku zniżała resztę ciała. Odczuwała przyjemne ciepło, centymetr po centymetrze. W końcu usiadła, woda sięgała jej aż do brody, lecz nie siedziała prosto, oparła się plecami o jedną ze ścianek wanny. Wydała z siebie pomruk zadowolenia, przymknęła oczy. Było tutaj cudownie! Wpadła również na fajny pomysł. Będzie musiała w najbliższym czasie odwiedzić gorące źródła. Tam to dopiero jest relaks! A tego właśnie potrzebowała, choć w tym momencie niczego jej nie brakowało. Jej włosy zanurzyły się w wodzie, przyjemnie łaskotały jej ramiona. Miała nadzieję, że kąpiel nie straci zbyt szybko na temperaturze.
Usłyszała dźwięk drzwi. Zawiesiła się dłońmi na krawędzi wanny i spoglądała wyczekująco na pojawienie się Yoshiego. Jednakże jego komentarz ostudził jej radość. - Ty to w ogóle niczego byś nie umiał ugotować - Burknęła w odpowiedzi na jej głupią zaczepkę. Mimo wszystko jednak czekała na jedzonko, była głodna, żołądek zaś nieprzyjemnie ssał w jej brzuchu. Czerwony wpadł do łazienki, postawił tace bliziutko wanny na pobliskiej szafce. Inu poczuła jak w jej ustach zaczynała wzbierać się ślina. Ależ ona chciała jeść! Zagryzła jednak wargę, chciała poczekać na Yoshiego, nie rzuci się na żarcie jak jakieś zwierzę. Zaczęła go ponaglać wzrokiem by już w końcu usiadł obok niej, żeby zająć się już jedzeniem. - No, no. Siadaj już. Powinieneś nauczyć się gotować. Księżniczki w końcu dostają same frykasy - Mruknęła nadal czekając. To było prawdziwym poświęceniem z jej strony! - No i czekam, aż ci drugi raz wpierniczę w karty - Dodała chcąc się na kimś wyżyć. Ileż można jeszcze czekać!?
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

Kiedy Yoshi zajrzał po wejściu do pokoju, to znaczy po prostu wszystko widział po otworzeniu drzwi, zauważył od razu, że Inu zebrała karty z łóżka, choć nie wyrównała pościeli. Prawdziwa z niej księżniczka, nawet nie sprząta po sobie jak zwyczajna wiejska kobieta, arystokracje ma we krwi, choć musi ją pochwalić za zebranie kart, mogła to przecież zwalić na przegranego, taką miała własnie minęli kiedy o to ją wcześniej poprosił. Był prawie pewien, że będzie musiał to robić po powrocie, więc miło się zaskoczył, nawet. Rudowłosa już grzała swoje dupsko w ciepłej wodzie pośpieszając wzrokiem, a później słowami Czerwonego Króla. Ten delikatnie robiąc jej na złość spokojnie powoli położył wszystko starannie, następnie zaczął się rozbierać, również powoli. Nie było mu, aż tak śpieszno, a przecież wyraz twarzy jego ukochanej, która naburmusza policzki i marszczy czoło z lekkiej irytacji. Wyglądała wtedy jak to określał często w myślach... Niczym młoda sarenka, która stara się przestraszyć lwa, wierzgając swymi chudymi delikatnymi kopytkami na wszystkie strony świata. Do tego oczywiście ten krwiożerczy, a wręcz słodki wykrzyw na twarzy.
Tak długo też nie mógł zwlekać, sam by coś zjadł, więc kiedy tylko zdjął z siebie wszystko od razu postawił stopę w stronę wody, najchętniej to by do niej skoczył, ale w tym miejscu mogło by się to skończyć zniszczeniem podłogi i wyleceniem piętro niżej, prosto do baru, świecąc wszędzie swoją bronią, przed którą klękają wszystkie kobiety... Choć te słowa są trafne, to dziwnie dobrane. Woda była cudowna, widać to było od razu po Inu, której wystawał w zasadzie tylko czubek głowy, tyle ile musiało by nie utonęła w wannie. Również i on usiadł jak i ona.
-Dobra dzieciaku, już podajemy do stołu. -przekręcił się i sięgnął ręką po całą tacę z jedzeniem, by położyć tuż za nimi. Musieli położyć się na brzuchu, wyciągnąć ręce przed siebie i następnie wybrać co pierwsze wyląduje w ich ustach. Ruszył ręką by Rudowłosa pierwsza wybrała swoje jedzenie, był prawie pewien, że był to chciany przez nią kurczak. Kiedy ta sięgnie już po swoje, ten również. Łapiąc za miskę pełną ryżu przemieszanego z owocami morza, gdzie całość by nie była zbyt sucha, choć tłuszcz wszystkich tych stworzeń sama dodawała znakomitej konsystencji, to polane było dziwnym sosem, którego nie mógł odgadnąć. Kojarzył smak, ale jakoś mu do głowy nie przychodziło co to też mogło być. Z prawie pełną buzią, ledwo mówiąc i prawie się nie dławiąc wydusił z siebie w stronę Inu.
-Zzzostafie Ci trofe tegow, pfowies mmmmi co to zzza szosz... -wpychał do buzi jakby nie jadł przez dobre kilka dni. Ale tak przecież było, ostatnio porządny posiłek jadł w mieście kupieckim przed wyruszeniem na ratunek Inoue, więc minęło dobre kilka dni. Nasycające go myśli i zmartwienia, jakich nie doznał chyba jeszcze nigdy, zbliżone do wydarzeń na turnieju, nie dawały mu możliwości na tracenie czasu na coś tak zbędnego jak jedzenie.
-Tfobie sznakuje? -można było go zrozumieć z malutkim wysiłkiem umysłowym, ale paplał jakby miał zdrętwiały język lub po prostu pełną jedzenia buzie.
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Czekała przygryzając wargę, ten najwyraźniej chciał jej zrobić na złość, zupełnie mu się nie spieszyło. Właściwie to nawet przedłużał czas, niespiesznie zdejmował ubrania jakby robił jakiś pokaz, podczas gdy ona była głodna. To niewybaczalne! Nie odzywała się jednak, jedynie popędzała go wzrokiem. Jak on śmiał być tak wredny? Widocznie nie miał z tym problemów. Spięła się cała w sobie, wytężyła swoje wszystkie pokłady cierpliwości by nie pisnąć ani słowem. Domyśliła się, że sprowokowałaby go tym do jeszcze wolniejszego tempa. Kusiło ją by po prostu zjeść bez niego, jednak jej potężna duma na to nie pozwalała. Nie będzie słaba! Nie podda się jego głupim gierkom, wytrzyma!
W końcu wszedł do wody, był zachwycony jej temperaturą. Uśmiechnęła się triumfalnie, a jej mina mówiła tylko jedno - "trzeba było jeszcze bardziej się guzdrać". Wypowiedział magiczne słowa, które oznaczały wyżerkę. Nieco się wynurzyła nie mogąc powstrzymać wybuchu radości. - Sam jesteś dzieckiem. Może jednak mam cię nakarmić, hę? Niedorajdo! - Odpaliła mu, nie miała zamiaru być dłużna takim odzywkom. Yoshi wykonał gest pokazując jej, że ma pierwszeństwo w wyborze jedzenia. Uśmiechnęła się szeroko. Sięgnęła po miskę, wsypała do niej nieco kaszy. Zaraz również dołożyła kurczaka. Był to filet przyprawiony sporą ilością dodatków, gdyż jego barwa była zmieniona, na dodatek był obtoczony ziołami. Po tym wrzuciła tam dużą ilość przeróżnych surówek i sałatek. Były one wykonane tradycyjnie z wielu rodzajów sałat oraz warzyw. Były także małe kawałki białego sera. Całe danie polała jeszcze jakimś pomidorowym sosem. Skomponowane jedzonko szybko wzięła w łapki, wzięła również sztućce i niemal od razu wykonała kilka kęsów. Jej twarzyczka została momentalnie rozpromieniona. Ileż radości mogło dać zwykłe jedzenie, które przecież spożywało się codziennie? Wydała z siebie dźwięki zadowolenia cichutko mlaskając by wyczuć pełnię smaku. Yoshi wziął swoje jedzenie, o wiele bardziej wykwintne. Jednakże ją to nie interesowało, nie miała tak wysublimowanych kubków smakowych. Kiwnęła mu głową nie bardzo go rozumiejąc i nawet nie starając się go zrozumieć. Zupełnie zagłębiła się w świecie smaków.
Czerwony żarł z zawrotną prędkością, pochłaniał ogromne ilości jedzenia na raz. Ruda była bardziej roztropna, napawała się aromatem, nie śpieszyło jej się nigdzie, choć głód popędzał jej gryzienie i przełykanie. Na pytanie Yoshiego kiwnęła głową z wielkim entuzjazmem. - TAK - Oznajmiła mając wypchane policzki niczym chomik. Szybko to wszystko przełknęła i wzięła kolejny kęs.
Minęła chwila, pierwszy głód został zaspokojony. Jadła już wolniej, oparła się wygodniej o ścianę wanny i przymknęła oczy rozkoszując się lenistwem. - Jakie to dobre! Ile bym dała, żebyś ty tak gotował dla mnie - Oznajmiła z lekkim rozmarzeniem w ślepiach. Niestety, Yoshi stał w kolejce po jedyny talent - umiejętność zabijania i rozkoszowania się swoimi zbrodniami. Czy istniało coś jeszcze, co potrafił? Chyba nie był w niczym innym uzdolniony. Westchnęła. Trafiła na prawdziwe beztalencie. Skończywszy swoje danie podniosła się lekko i sięgnęła po resztę jedzenia. Posmakowała tym razem owoce morze. Czy kiedykolwiek to jadła? Nie przypominała sobie. W smak był intrygujący jednak wszystko było przygotowane bardzo dobrze i starannie. Objadała się więc drugim daniem zapełniając sobie żołądek aż do jego granic.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

I tak czas im mijał na jedzeniu i rozmowie o różnych bezsensownych rzeczach... Po całej tej uczcie pozostały jedynie brudne naczynia i jakieś drobniutkie resztki, choć nawet i te były usuwane z talerzy przez sprawny język Yoshiego, który najadł się po tym wszystkim jak nigdy. Nawet nie pamiętał kiedy ostatnimi czasy wepchał w siebie tyle pożywienia by bolał go brzuch. Tym samym rozwalił się w rogu wanny, nogi szeroko rozłożony, ręce usadowione na krawędziach tuż nad taflą wody. Przymknął ślepia, a głowa opadła mu bezwładnie za plecy.
-Wooo... Dobre było, chyba nic więcej nie będę jadł przez następne kilka dni. Tak się nażarłem, że aż kurwa brak mi słów... -westchnął głęboko oddając się dalszym chwilą spokoju. Mieli przecież spokój, byli najedzeni, mogli dalej beztrosko oddawać się chwili. Nie musieli nic specjalnego robić, a raczej pragnęli tylko siebie i niczego więcej. Zwyczajnej, nadzwyczajnej otaczającej ich umysły ciszy. Siedząc tak otworzył szeroko usta ziewając. Chyba pasowałoby oddać się w objęcia nieubłaganie nadciągającego zmęczenia, który zwiastuje nadciągający sen. A Czerwony Król oddali się do swojego królestwa, gdzie jest iście prawdziwym bogiem, a tuż obok niego będzie stała Rudowłosa, a wszystko będzie na ich skinienie palca...
W pewnym momencie uśmiechnął się szeroko, ot tak. Do łba przyleciał mu oczywiście typowy dla psucia przez niego chwili tekst.
-Brakuje mi jeszcze loda i będę cały spełniony... -iście drażniący tekst dla Inu, której reakcji się spodziewał. Pewnie zaraz się naburmuszy, uderzy go z pięści w ramię czy ochlapie wodą. Te słowa były przepełnione istną swobodą i spokojem, gdzie nie spodziewał się wrogów, a miał tuż obok siebie jedyną istotę, którą kocha...
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Jedzenie było wyborne, odpoczynek w gorącej wodzie również. Czegóż chcieć więcej od życia? Brakowało jej tego relaksu, szczególnie po poprzednich wydarzeniach. Rozciągnęła się, poklepała się po pełnym brzuszku i oparła się o drugą ścianę wanny kładąc swoje nóżki na miednicy Yoshiego. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się słysząc zadowolonego Czerwonego grubasa. - Super. Dieta dobrze ci zrobi - Mruknęła niezbyt głośno, nawet nie chciało jej się wysilać na rozmowę. Relaks był tak cudowny, że niemalże zasypiała. Nie było to jednak zbyt łatwe, jeszcze jakieś 2 godziny temu się wybudziła z długiego snu, do którego zaprowadził ją ten grubas siedzący obok. A propo jego osoby. Odważył się na wypowiedzenie głupich słów. Westchnęła znacząco, łypnęła na niego kątem oka, jej wzrok wyraźnie pokazywał że jest wściekła i niezadowolona. Warknęła i wierzgnęła nogą tak by ochlapać zuchwałego Czerwonego. - Może jeszcze frytki do tego? - Skrzywiła się, z chęcią by zrobiła coś więcej jednakże nie chciało jej się ruszać z miejsca. Nawet zasięg jej rąk był zbyt krótki. Mogła jedynie zjechać nóżkami tak żeby dotknąć jego przyrodzenie stopami, co tak też uczyniła. - Kiedyś ci go zgniotę, przysięgam - Uśmiechnęła się nonszalancko unosząc brwi. Niech nie myśli sobie, że może sobie z nią pogrywać. - Właściwie to miałeś ze mną poszukać jakiś seksownych ubrań. Nie będę latać z gołym tyłkiem, znudziło mnie to już - Skrzywiła się. Wszystkie ubrania zostawiła w tamtej karczmie.
0 x
Yoshimitsu

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Yoshimitsu »

I tak też wypoczywali, rozkładając w lenistwie nie tylko swoje ciała, lecz także i umysł, wypychając z siebie wszystkiego rodzaju niechciane myśli, pochłaniając natomiast spokój i cisze. Ich głucha rozmowa przez pewien czas zdawała się im przypodobać, choć tym razem Yoshiemu ciężko było siedzieć w takim stanie, gdzieś dalej pałętały mu się zagubione tragiczne w skutkach obrazy. Toteż przerywając drapiącym tekstem zahaczył o jej uwagę, którą natychmiast wykorzystał... Łeb uniósł się do góry, by ślepia mogły spojrzeć na Rudowłosą, uśmiech rozdarł mu twarz, a jego wargi zostały muśnięte przez kołujący po nich język. Z ust po chwili wymruczane zostały słowa...
-A kto powiedział, że Ci je szybko przyniosę... -powoli zerwał ciało do góry, by przesunąć się tuż pod ciało Inu. Jego łeb zbliżał się do jej, w pewnej chwili delikatnie skręcił, a jego oddech zetknął się z jej policzkiem, natomiast szept wdarł się do jej prawego uszka, mówiąc coś iście sprośnego, akcentując to gwałtownym wbiciem się w jej szyję. Złapał ją zębami, pociągnął mocniej by ta poczuła znikomy ból, który zaraz miał złagodzić jego delikatny język, który przejechał od szyi prosto na jej usta. By bez zaproszenia zacząć ją namiętnie całować, naciskając na nią całym ciałem...
0 x
Inoue

Re: Karczma na szlaku

Post autor: Inoue »

Nieustannie się z nim przekomarzała nawet jeśli była w stanie półsnu. Właściwie to powoli odpływała, mimo to nie poddała się i odpyskowała Czerwonemu nie dając mu za wygraną. Nawet nie chciało jej się oczów otwierać, nie był warty aktualnie jej wzroku. Oparła łebek o skraj wanny i relaksowała się w zupełności. Nie spodziewała się, że wywoła tym złego wilka z lasu. Poczuła ruch ciała Yoshiego oraz usłyszała jego podejrzane słowa. Otworzyła oczy, choć nie do końca, spojrzała w jego kierunku zastanawiając się nad jego podejrzanymi planami. Zobaczyła go tuż przy sobie, jej policzek został muśnięty przez jego oddech. Zamarła na chwilę, otworzyła szerzej oczy kiedy usłyszała coś pikantnego. Zaraz po tym nastąpił atak. Czerwony uszczypnął ją w szyję swoimi zębami, by po tym ruchu wyznaczyć szlak językiem wprost do jej ust. Pocałował. Namiętnie, bez żadnych oporów, wręcz z tęsknotą. Oddała pocałunek przymykając oczy by chłonąc te uczucia wszystkimi zmysłami. Uniosła dłonie, złapała w nie jego policzki by nie pozwolić mu uciec. Ich wargi złączyły się, całowali się namiętnie, wręcz wygłodniało. Ruda musiała się jeszcze trochę ocucić ze swojej senności, to był dobry sposób na to. Przylgnęła do jego ciała, jej rączki powędrowały w niektóre zakazane rejony. Robiło się gorąco.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości