Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki . Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo .
Yasuo
Posty: 1515 Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi
Post
autor: Yasuo » 21 cze 2024, o 23:45
Rok 394
Nie odbierałem propozycji Minoru jako żartu. Trening wytrzymałościowy był rzeczywiście bardzo przydatny i z pewnością warto było taki trening odbyć.
- Jestem bardzo ciekawy jakimi metodami osiągnąłeś taki poziom - odpowiedziałem prosto. - Chętnie je poznam i dam się przetrenować.
Z pewnością było to bolesne, ale byłem gotowy. Przecież dobre żelazo wymagało długotrwałego procesu okładania młotem, by w końcu powstał ostry i wytrzymały miecz. Bylem więc gotowy, by tego doświadczyć i wzmocnić swoje ciało.
Chciał znać moje mocniejsze techniki. Czułem, że nasza więź zaczyna dojrzewać i przeistaczać się w coś co śmiało mógłbym nazwać przyjaźnią, bo nie widziałem przeszkód, by trzymać to w sekrecie.
- Moje najsilniejsze techniki są po prostu najszybsze. Niekoniecznie najsilniejsze. - Wzruszyłem ramionami. Co prawda posiadałem w swoim arsenale jedno potężne uderzenie, ale nie miałem pewności czy dałoby radę temu człowiekowi.
W walce z bandytami szybkość była bardzo przydatna. Można było pozbawić ich głów zanim zdążyli połapać się w jak wielkim zagrożeniu się znajdują. Natomiast w walce z wojownikami pokroju Minoru była znacznie mniej przydatna. Nie była całkowicie nieprzydatna. Wystarczyło zadać mnóstwo ciosów, by takiego położyć. Było to co prawda uciążliwe, ale mogło działać. Inną opcją było zadanie jednego, ale potężnego ciosu i była to opcja skuteczniejsza.
Kolejnym tematem był pojedynek na śmierć i życie i ballada o nim. W sumie nie brałem pod uwagę tego, że osoba opisująca całe starcia mogłaby go nie widzieć. Podobnie jak Minoru nie brał pod uwagę, że podczas walki na śmierć i życie raczej nie używało się bokkenów, a dużo bardziej niebezpiecznych dla zdrowia i życia narzędzi.
Znał jednak pewnego człowieka, który podobno był wybitnym filozofem i muzykiem. Mogłem sobie wyobrazić, że te dwie dziedziny - muzyka i filozofia - szły w parze. I jedna dziedzina i druga wymagały kreatywności i myślenia. Filozofia tworzyła słowa, a muzyka - melodię. Było to nad wyraz dobre połączenie. Nie wiedziałem jednak - i pewnie Minoru też o tym nie wiedział - że ten ów filozofujący muzyk jest mi znany. Nie byliśmy świadomi, że znamy tą samą osobę. Nie wiedziałem, że mowa o Kuro, którego kiedyś również uczyłem technik samurajskich. Świat był mały, a Tsukune sławny.
- Dobrze. Mniejsza o to - rzuciłem tylko. - Wolałbym nie walczyć z... przyjacielem.
Ostatnie słowo wypowiedziałem po chwili namysłu, bowiem nie wiedziałem czy już mogę go tak nazywać czy jeszcze nie. Postanowiłem nie drążyć tematu naszego śmiertelnego pojedynku. Zgadzałem się z Minoru. Gdyby do tego pojedynku doszło, to z pewnością nazywanie nas głupcami miałoby sens. Bo niby dlaczego osoby o podobnych poglądach chciałyby się pozabijać?
Minoru opowiedział mi o tym co robił ten łucznik na murze. Rzeczywiście w takiej sytuacji nie mógł się zbytnio skupić na nacierających na mur ludziach i musiał odpierać głazowe ataki. Zaskoczył mnie lekko rozmach tej bitwy. Nigdy nie brałem udziału w żadnej większej bitwie, ale mogłem sobie takową wyobrazić. Okazało się jednak, że moje wyobrażenia nie były nawet bliskie opisom Minoru.
- Ciekawe... - powiedziałem i również nie drążyłem tego tematu. Na bitwy bowiem przyjdzie czas w przyszłości, chociaż wolałem, żeby jednak nie przyszedł.
Samurajowie byli mistrzami broni. Problem był taki, że nie znałem żadnego samuraja, który używałby łuku. Dodatkowo broń ta wydawała mi się niehonorowa. Niemniej jednak zaakceptowałem opinię swojego nowego znajomego i potwierdzająco skinąłem głową.
W powieściach... a więc nacja samurajów była opisywana w powieściach. Tak jakby była jakąś legendarną społecznością, o której nic nikt nie wiedział. Czyżby to przez izolację tak nas postrzegano?
- Czy są jakieś opowieści o Uchiha albo o innym klanie? - zapytałem. Byłem ciekaw. Może o wszystkich klanach pisano jakieś opowieści?
Minoru mnie podsumował. Doskonale opisał mój styl walki. Nigdy wcześniej nie znałem określenia "szklane działo" , ale może warto było zapamiętać.
- Doskonale podsumowałeś mój styl. Ja tak walczę. Albo jestem silniejszy i szybszy. Albo słabszy.
Nie miałem pomysłu na to co mógłbym poprawić w swoim stylu walki. Nie chciałem też, by był dokładnie taki sam jak styl Minoru. Mimo wszystko on miał rację. Nie było to optymalne rozwiązanie. Nie chciałem jednak go o to pytać.
Przeszliśmy do treningu. Obserwując cięcie, które wykonał Minoru nasunęła mi się na myśl jedna rzecz. Nie wiedział po co dokładnie to robi, a przez to nie mógł osiągnąć pełnego potencjału tej techniki.
- Dobrze. Najpierw trochę teorii. By wykonać cięcie, musisz dobyć broń, tak? Jeśli chcesz wykonać szybkie cięcie, a miecz masz w saya, to jedyne co musisz zrobić, to szybciej go wyciągnąć. Jeśli wyciągasz miecz po w zwykły sposób, to jest to dość powolne. Jeśli jednocześnie wyciągasz miecz i ściągasz saya, wtedy dobywasz broni znacznie szybciej. Rozumiesz?
Starałem się to wytłumaczyć jak najdokładniej potrafiłem i zademonstrowałem wykonanie tej techniki raz jeszcze.
tutaj referencja na której się wzorowałem xD
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Kopiuj [quote][center][i]Nick gracza[/i]
[b]Misja rangi Y
1/X
<Pora roku>, <Rok> roku[/b][/center]
[akap]Tu wstaw tekst...[/akap][/quote]
Kopiuj [center][i]Misja wykonana pomyślnie![/i]
[b]X PH, Y Ryo(, dodatkowe wynagrodzenie lub informacje - opcjonalnie)![/b][/center]
Wzór Nowej Lokacji:
Kopiuj [quote][fieldset=Opis][center][img]Obrazek/Obrazki[/img][/center]
[akap]Opis lokacji[/akap][/fieldset]
[fieldset=Ważni NPC][list][*][url=LinkDoNPC][b]NPC[/b][/url] - NPC
[code][b][color=KolorekNPC]- Mowa NPC[/color][/b]
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki [/quote][/code]
Minoru
Posty: 1069 Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie - 2 x Katana wisząca u lewego boku - Kamizelka shinobi
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Post
autor: Minoru » 25 cze 2024, o 22:21
Rok 394
Yasuo o dziwo przystał na jego propozycję wspólnego treningu wytrzymałości. Miał to być żart, lecz samuraj tak tego nie przyjął. Minoru nie zamierzał mu odmówić, choć miał ochotę parsknąć śmiechem na myśl, że będzie go okładał wierzbowymi witkami, albo kazał biegać po kilkadziesiąt kilometrów z obciążeniem równym jego wadze.
– Dobrze. Zatem gdy spotkamy się kolejny raz, to ja będę trenował ciebie, a nie odwrotnie. - Zgodził się, uśmiechając i wyciągając rękę w kierunku Yasuo, by przypieczętować obietnicę. Czy było w tym coś dziwnego, że spotkali się oboje zaledwie kilka godzin temu, a już zapałali do siebie taką przyjaźnią? Oczywiście, lecz czasem tak w życiu bywa, że wystarczy wymienić z kimś kilka zdań by zrozumieć, że nadaje się na tych samych falach. Tak było właśnie z nimi. Samuraj i pseudo samuraj rzucający piorunami. Iście katastroficzne duo. I Yasuo chyba podzielał jego zdanie, gdyż nazwał go wprost, przyjacielem. Minoru znieruchomiał w pierwszym odruchu. Po chwili jednak na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
– Będę zaszczycony móc nazywać ciebie swym przyjacielem. - Nagle olśniło go. Yasuo przypominał mu jego brata. Sokiro był bardzo do niego podobny. No może trochę bardziej nierozważny, lecz młodszy z braci Rakurai też lubił filozofować i przywalić z piąchy. Aż śmiać się zachciało, Minoru, na myśl, że to on był uznawany za słabszego z ich dwójki.
– Opowieści o innych klanach? Są powieści o shinobich i zwykle autorzy wymyślają w nich bohaterów pochodzących z nieistniejących klanów. Lecz jeżeli chciałbyś zgłębić historię Uchiha lub innych klanów, to polecam księgę „Wielkich Rodów”. Jest trochę nieaktualna zważywszy, że ostatni tom wyszedł w roku upadku Kami no Hikage. Uprzedzam jednak, że jest to ogromne i bardzo nużące tomiszcze. - Odpowiedział samurajowi, który dopytywał się o historie o innych klanach. Minoru starł się z przytoczoną księgą raz. Spędził nad nią wiele tygodni, przebrnąwszy przez zaledwie część jej zawartości, nim odpuścił sobie. Wiele rzeczy, które były tam zapisane, już dawno wypadły mu z głowy. Choć były takie wydarzenia, które wryły mu się w pamięć do takiego stopnia, że będzie o nich pamiętał do końca swego żywota.
No ale trzeba było wracać do treningu. Zrobił swoje, choć nie czuł się dumny ze swojej pierwszej próby. Oczekiwał od swego trenera, konstruktywnej krytyki i rzeczywiście taką otrzymał. Yasuo dwoił się i troił starając się wytłumaczyć Rakuraiowi, co robi nie tak, lecz z jakiegoś powodu słowa samuraja nie dochodziły do niego. Na stwierdzenie, że miał wyciągnąć miecz szybciej, przewrócił jedynie oczami. No bo przecież to nie tak, że Minoru się nie starał. Starał ze wszystkich sił, tylko, że używał do tego ruchów, które trenował całe życie. A w całej tej sztuczce na pewno było jakieś drugie dno, którego nie potrafił dostrzec. Na całe szczęście, Yasuo zademonstrował co miał na myśli i Minoru wpatrywał się w każdy jego ruch bardzo uważnie.
– Więc to miałeś na myśli mówiąc, że mam ściągnąć saya. - Olśniło go nagle. Gdy samuraj zobrazował mu ruch jaki powinien wykonać, cała teoria stała się oczywista. Minoru przyjął odpowiednią pozę, z kataną schowaną w saya. Prawą dłoń ułożył na rękojeści ostrza, jak najbliżej tsuby. Lewą położył na saya, również jak najbliżej tsuby, tak by miał jak największe pole manewru do ściągania jej w tył. Gdy poczuł, że jest gotowy, wykonał gwałtowny ruch prawą dłonią, wysuwając katanę do przodu, jednocześnie, lewą ręką odciągając saya do tyłu, tak by skrócić czas przebywania ostrza w saya. Niestety znowu coś poszło nie tak i Minoru za szybko zmienił trajektorię katany na cięcie, jeszcze nim opuściła ona pochwę miecza.
– Cholera. - zaklął pod nosem, unosząc ostrą krawędź katany do oczu. Chciał upewnić się, że nie uszczerbił tym ruchem swej broni. Na całe szczęście nie dostrzegł żadnych śladów zużycia.
– Poradzę sobie, daj mi tylko chwilę. - Pozwolił sobie na zatrzymanie Yasuo przed ewentualnym udzielaniem mu kolejnych rad. W Minoru zapłonął płomień dumy. Wiedział co ma robić, po prostu popełnił błąd. Błąd który mógł sam poprawić. Schował więc ponownie ostrze do saya i zajął tą samą pozycję. Zaczął wysuwać ostrze z pochwy, tym jednak razem robiąc to powoli, tak by móc wyczuć moment, gdy szpic ostrza znajduje się u wyjścia saya. Robił tak kilka razy, to wysuwając ostrze, to chowając je ponownie, skupiając się na drodze ostrza. Dopiero gdy poczuł się pewniej, dodał do tego wymach, lecz wciąż robił to bardzo powoli, skupiając się na poprawności wykonywanego ruchu.
Zajęło mu to około godziny nim poczuł się na tyle pewnie by zacząć przyspieszać. Zaczął robić to z prędkością z jaką zapewne wykonałby ten ruch, zwykły człowiek. Po około kolejnej pół godziny pozwolił sobie na kolejne przyspieszenie. A potem jeszcze raz i jeszcze. Całość trwała kilka dobrych godzin, pod czujnym spojrzeniem Yasuo.
– I jak? - Zapytał w końcu, gdy czuł, że poziom jego techniki wzrósł na tyle, by móc czuć dumę. Ostatnie słowo należało jednak do samuraja, który to widział więcej, obserwując Rakuraia z boku. Miał jednak nadzieję, że Yasuo pochwali go, ponieważ rana na brzuchu pomimo tego, że przestała broczyć krwią, to spuchła i bolała go. Miał poczucie, że nadwyrężył swą ranę i powinien odpocząć. Jednakże, jego uparta natura nie chciała dać za wygraną.
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Arii - Zadanie specjalne C Kress
Yasuo
Posty: 1515 Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi
Post
autor: Yasuo » 28 cze 2024, o 14:35
Rok 394
Nie wiedziałem na co się piszę, bowiem bieganie po kilkadziesiąt kilometrów z obciążeniem równym wadze ciała z pewnością do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie nie należało. Jeśli jednak miało mnie to wzmocnić, to zamierzałem się tego podjąć. Wierzbowe witki nie były wcale aż takie złe.
- Świetnie. To mamy umowę. - Uścisnąłem jego dłoń.
Czy nazywanie się moim przyjacielem było powodem do zaszczytu? Wątpiłem w to. Gdybym był jeszcze kimś ważnym, to może miałoby to sens, ale ja po po prostu byłem samurajem i to o najniższej możliwej randze.
- Oh, daj spokój. Mógłbyś tak powiedzieć gdybym chociaż miał rangę Shoguna, ale... ja stoję znacznie niżej w hierarchii.
Wzruszyłem ramionami. Do tej pory hierarchia niespecjalnie mnie obchodziła.
Poza tym powodów do dumy było znacznie więcej niż nawet posiadanie przyjaciela Shoguna. Można by - na ten przykład - samemu być Shogunem i to byłby prawdziwy powód do dumy.
"Księga Wielkich Rodów" była dziełem, o którym do tej pory nie słyszałem. Potrafiłem czytać i pisać, ale czytanie i literatura niespecjalnie mnie interesowały. Minoru widać było pod tym względem był inny.
Na tą chwilę jednak nie chciało mi się zmieniać mojego dotychczasowego życia i czytać wielkich i mądrych ksiąg. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko samurajowie opisywani byli w dziełach literackich. Z pewnością niejeden by się ucieszył, słysząc, że ktoś napisał balladę na temat jego rodziny. Gdyby to tylko była ballada, opisująca czyny, których ta rodzina dokonała... Bycie wrzuconym do jednej szuflady razem "z bohaterami z nieistniejących klanów" było przykre. Miałem wrażenie, że naród samurajów właśnie do tej szuflady został wrzucony.
- Może kiedyś przeczytam - odpowiedziałem, ucinając ten temat.
Trening Minoru trwał. Wystarczyło przekazać mu teorię i zademonstrować kolejny raz, by poją ideę tej techniki. Oczywiście nie udało mu się dobrze wykonać ruchu za drugim podejściem i nie spodziewałem się, że się uda. Nie wyciągnął katany do końca i próbował wyprowadzić cięcie. To nie miało prawa się udać.
Już miałem coś powiedzieć, gdy powiedział, że poradzi sobie sam. Odpuściłem więc i obserwowałem dalej. Obrał dobrą taktykę treningu, ale niczego innego nie mogłem się spodziewać po kimś pokroju Minoru. Najpierw robił to dokładnie, lecz wolno, starając się wyczuć dobry moment na wysunięcie miecza. Starał się, by dobrze wykonać ten ruch. Później zaczął przyspieszać i wykonywać technikę szybciej i szybciej.
Był uparty i trenował przez kilka godzin. Nic nie mówiłem, tylko obserwowałem, siedząc. Jakiś czas stałem, ale w końcu poczułem lekkie zmęczenie, więc postanowiłem usiąść.
- To chyba najgorsza rola, w którą się wcieliłem w życiu - odpowiedziałem na pytanie "I jak?" , lekko ziewając. - Nawet sobie nie wyobrażasz jak nudno jest być nauczycielem ucznia, który trenuje przez kilka godzin, nie popełniając błędów lub nie potrzebując pomocy.
Z pewnością nie trenował pod moim czujnym okiem, bo nuda zabijała czujność bardzo szybko. Widziałem jednak ostatnie próby Minoru i nic nie mogłem im zarzucić. Technikę wykonywał prawidłowo.
- Idzie ci lepiej niż mi szło, gdy to trenowałem - odpowiedziałem. - Ale może na dzisiaj koniec? Myślę, że powinniśmy udać się do szpitala, by zajęto się naszymi ranami i wrócić tutaj jak nas wypuszczą, jeśli chcesz dalej trenować. Znam jeszcze dwie techniki, których mógłbym cię nauczyć.
Wymagało to niezwykłego zaparcia i wytrzymałości, by pomimo rany trenować tak dokładnie i zacięcie. Jednakże zdawałem sobie sprawę, że to może być niebezpieczne na dłuższą metę.
Jeśli Minoru przystał na moją propozycję, udaliśmy się razem do szpitala. Nasze rany nie były poważne i wystarczyły niezaawansowane techniki medyczne, by je wyleczyć. Przespaliśmy się w szpitalu i na następny dzień znowu pojawiliśmy się w tym miejscu, by wznowić trening.
- Shōten to technika bazująca na Iaidō, ale znacznie trudniejsza w wykonaniu, więc nie tak uniwersalna podczas walki - Zacząłem od teorii. - Są dwie dodatkowe czynności, które należy wykonać. Po pierwsze kciuk ręki, którą trzymasz saya musisz oprzeć na tsubie i w chwili wykonywania cięcia i zdejmowania pochwy kciuk ten musi wypchnąć miecz, nadając mu dodatkowego rozpędu. Po drugie, prawidłowe wykonanie techniki wymaga kilkusekundowego skupienia na celu i wyciszenia oddechu. Niektórzy potrafią tą technikę wykonać szybciej, inni wolniej. Trajektorię cięcia wybierasz w chwili skupienia.
Zademonstrowałem i po trzech sekundach wykonałem naprawdę szybkie i płynne cięcie. Nie byłem zbyt zaawansowanym użytkownikiem tej techniki, ale miałem nadzieję, że uda mi się nauczyć Minoru jej podstaw.
Ukryty tekst
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Kopiuj [quote][center][i]Nick gracza[/i]
[b]Misja rangi Y
1/X
<Pora roku>, <Rok> roku[/b][/center]
[akap]Tu wstaw tekst...[/akap][/quote]
Kopiuj [center][i]Misja wykonana pomyślnie![/i]
[b]X PH, Y Ryo(, dodatkowe wynagrodzenie lub informacje - opcjonalnie)![/b][/center]
Wzór Nowej Lokacji:
Kopiuj [quote][fieldset=Opis][center][img]Obrazek/Obrazki[/img][/center]
[akap]Opis lokacji[/akap][/fieldset]
[fieldset=Ważni NPC][list][*][url=LinkDoNPC][b]NPC[/b][/url] - NPC
[code][b][color=KolorekNPC]- Mowa NPC[/color][/b]
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki [/quote][/code]
Minoru
Posty: 1069 Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie - 2 x Katana wisząca u lewego boku - Kamizelka shinobi
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Post
autor: Minoru » 3 lip 2024, o 00:21
Rok 394
Minoru nie wiedział, czy wspólny trening dojdzie kiedykolwiek do skutku. Ale uścisnęli sobie dłonie, więc ich umowa była przypieczętowana. Yasuo miał udać się do Sogen. Być może tam właśnie mieli się spotkać? Przyszłość na pewno zna na to odpowiedź.
– Cała przyszłość przed nami. Kto wie, może sposobem na naprawę świata jest to, byś został w przyszłości Shogunem. - Minoru zaśmiał się, słysząc słowa Yasuo, jakoby nie był nikim ważnym. Być może i Yasuo nie był nikim ważnym, lecz chłopak dowiódł przed Minoru swej siły. Był młodszy od niego, a gdyby Rakurai miał porównać go do siebie, stwierdziłby że jest na równi z nim, a może nawet odrobinę lepszy. Tak więc, nawet jeśli nie był nikim ważnym, to miał w sobie potencjał by stać się taką osobą.
Wracając jednak do samego treningu, który trwał godzinami i wyraźnie nużył się Yasuo. Najwidoczniej mężczyzna nie był skrojony do bycia nauczycielem, skoro tak bardzo go to nudziło. A może wina leżała również i po stronie samego Minoru, który tak bardzo zaparł się w swoim dążeniu do nauczenia się tej techniki, że nie pozwalał sobie pomóc i biedny samuraj nie miał nic więcej do roboty, jak tylko stać i patrzeć. W końcu jednak, Minoru, odważył się zadać pytanie swemu mistrzowi. Odpowiedź jaką uzyskał bardzo połechtała jego dumę i choć starał się za wszelką cenę, by nie pokazać tego po sobie, czuł jak rozpiera go duma. A dalej było jeszcze lepiej. Fakt, że nauczył się iaido szybciej niż Yasuo gdy sam ją trenował było niczym miód na jego serce. Nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy Rakuraia, pojawiła się myśl, że był wtedy również dużo mniej wytrenowany w swoim fechtunku.
– Wciąż jesteś doskonałym nauczycielem. Pomyśl tylko, wystarczyło byś mi wytłumaczył kilka razy co mam robić, a potem zademonstrował i to wystarczyło. Jeśli to nie zasługa twojego daru, to sam nie wiem co to było. - Starał się przekierować odrobinę glorii na Yasuo. Chłopak na pewno zbyje jego komplement swoją nieśmiałością, lecz jemu również należało się trochę ciepłych słów. Normalnie, prawie że spijali sobie z dziubków. Yasuo zauważył jednak, że być może czas było zakończyć dzisiejsze zmagania. I była to słuszna uwaga, zwłaszcza z powodu bólu, który wydawał się nasilać w jego ranie. Musiał niezwłocznie zająć się nią. Być może znaleźć nawet jakiegoś lekarza, by przyspieszyć gojenie.
– Zgoda, na dzisiaj koniec. Jednak do najbliższego szpitala mamy wiele godzin, jeżeli nie dni drogi. Wystarczy, że wezmę gorącą kąpiel i wyśpię się porządnie. Możemy kontynuować jutro, po solidnym śniadaniu i odpoczynku. - Szpital na pewno brzmiał dobrze. Tylko, że oboje znajdowali się przy granicy między dwoma krainami. Dotracie do stolicy Daishi zajęłoby zbyt wiele czasu. Zapewne jego rana byłaby zaledwie wspomnieniem do tego czasu. Nie chciał więc iść tą drogą.
Uprał się więc, by pozostać tu gdzie są teraz. Z pomocą swego nowego przyjaciela wrócił do karczmy, gdzie zamówił lepszy pokój niż zamierzał i gorącą kąpiel w swym pokoju. W końcu jak odpoczywać to z klasą. W pomieszczeniu zaczął od odwieszenia całego swego dobytku na wieszaki, stojące niedaleko drzwi. Następnie zsunął z siebie swe brudne kimono i rzucił je na podłogę. Później zajmie się umyciem go. Jednym z luksusów w lepszej jakości pokoju, było lustro, w którym mógł się przejrzeć. Jego poparzona twarz wciąż się goiła, choć iryonini powiedzieli, że nie powinno zostać zbyt wiele blizn, to gołym okiem mógł dostrzec, że nie wszędzie odrastały mu włosy. Miał teraz jednak większe zmartwienia. Bandaż, który obwiązał sobie wokół pasa, zmienił kolor z białego na mieszankę brunatno krwistego i niezdrowej zieleni. Minoru ostrożnie rozplątał opatrunek i przyjrzał się z czym miał do czynienia. Rana nie była głęboka, lecz cięcie szło prostopadle przez większość jego brzucha. Na całe szczęście krwawienie ustało i rana pokryła się strupem. Nie wyglądało też by wdało się zakażenie. Tu jednak plusy kończyły się. Rana była wyraźnie opuchnięta i bolała jak cholera
– Dobrze, że nie przepołowił mnie na pół. - Mruknął pod nosem i wszedł do bali znajdującej się w sąsiednim pokoju. Bo tak, pokój który wynajął miał nie jedno, nie dwa, a aż trzy pomieszczenia. Jednym z nich była prywatna łaźnia, z wychodkiem! Wracając jednak do kąpieli. Woda była ciepła, wręcz gorąca i Rakurai potrzebował chwili by przywyknąć do wody. Jednak gdy już się to wydarzyło, poczuł błogość. Czuł jak jego ciało powoli nasiąka wodą, a mięśnie rozluźniają się pod wpływem ciepła. Mógłby siedzieć tak godzinami. Mógłby, gdyby nie rana. Ryzyko ponownego otwarcia było zbyt długie. Ah gdyby tylko miał dostęp do cudownego leku Hyuga, jutro byłby zdrów jak ryba. Lecz w Daishi nie był on dostępny. Wygramolił się więc ze swej kąpieli i odpieczętował z jednego ze zwojów zapasowe, czyste ubranie, które ostrożnie nałożył na swe ciało. Następnie wrzucił brudne kimono do bali z wodą i pozwolił się mu odmoczyć. Resztę dnia i wieczoru spędził na odpoczynku.
– Ohayo. - Powitał Yasuo następnego dnia. Czuł się o wiele lepiej, choć rana wciąż istniała i przy gwałtowniejszych ruchach odczuwał ją, to nie stanowiła ona tak ogromnego problemu jak wczoraj. Po szybkiej wymianie uprzejmości z samurajem, oboje ponownie oddali się treningowi. Tym razem, Yasuo nauczony doświadczeniem dnia poprzedniego, zaimplementował teorię i praktykę w jedno. Shoten, wyglądało bardzo epicko i widowiskowo. Prawie jak w książkach o samurajach, które Minoru tak uwielbiał za młodu. Po wstępie wydawało się, że różnica między tą techniką a Iaido jest niewielka. Ot dodano wypchniecie kciukiem i tyle.
– Nie bardzo rozumiem, po co mam przygotowywać się te kilka sekund. Brzmi jak poważna wada. - Oznajmił przyjmując pozycję na lekko ugiętych nogach. Ustawił swe ciało przodem do Yasuo, choć jedną nogę miał cofnięta o pół kroku do tyłu, co powodowało, że jego ciało było odrobinę pod kątem. Lewą dłoń ułożył na saya, jak najbliżej tsuby i ułożył swój kciuk na tsubie. Tu pojawił się pierwszy problem który dostrzegł. Nie był pewien w którym miejscu tsuby, powinien znajdować się palec. O ile miało to jakiekolwiek znaczenie. Następnie położył prawą dłoń na rękojeści katany, jak najbliżej ostrza, tak by ręka miała jak najdalszy zasięg, podczas wyciągania broni. Zrobił tak jak Yasuo, przez trzy sekundy wpatrywał się w samuraja, by po chwili wykonać cięcie. Zaczął wysuwać katanę z saya, dorzucając do tego, po chwili, pchnięcie kciukiem i cofanie saya do tyłu.
– Coś robię nie tak… - Skomentował swój własny występ gdy po pierwszej próbie, miał wrażenie jakby zrobił Iaido tylko z długą przerwą przed atakiem. Jego pytający wzrok spoczął na Yasuo.
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Arii - Zadanie specjalne C Kress
Yasuo
Posty: 1515 Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi
Post
autor: Yasuo » 6 lip 2024, o 20:03
Rok 394
Słowa Minoru trochę mnie zawstydziły, chociaż niewątpliwie miał rację. Jeśli zostałbym szogunem, to miałbym dużo większe możliwości wpływu na wydarzenia, które nie tylko działy się wokół mnie, ale także kształtowania wydarzeń światowych. Była to bardzo kusząca myśl.
- Przebywanie w Sogen nie przybliży mnie do zostania szogunem. Może powinienem wrócić na Yinzin i pokazać się trochę władzy? - Nie goniłem za sławą, ale by nadano mi to zaszczytne stanowisko musiałem udowodnić swoją wartość. Mogłem ją udowadniać w kraju Uchiha, ale to nie przysporzyłoby mi sławy w ojczyźnie samurajów.
W żadnym wypadku nie uważałem się za jego mistrza. Co prawda w tej chwili odgrywałem tą rolę, ale to było tylko przejściowe. Dużo bardziej wolałbym, by nazywał mnie przyjacielem niż mistrzem.
Spijanie sobie z dzióbków mnie wybitnie nie obchodziło. Gdyby jeszcze mój towarzysz był kobietą, to może, ale nie był. Mimo wszystko przyjąłem jego komplement, chociaż sam miałem co do tego inne zdanie.
- Tak to wystarczyło - powiedziałem mu, uśmiechając się. - Myślę, że to jednak zasługa tego, że jesteś odpowiednio wytrenowany, by tak proste rzeczy łapać bez problemu.
Na tym słodzenie sobie nawzajem się skończyło. Nie zamierzałem tego ciągnąć. Po prostu stwierdziłem fakt. Minoru był naprawdę dobrym wojownikiem i szczerze mówiąc bardzo bym się zdziwił, jeśli by potrzebował więcej czasu, by opanować tak prostą technikę.
Jakiż ja byłem głupi. Oczywiście, że do najbliższego szpitala mieliśmy kupę drogi i z pewnością nie było sensu wracać do Daishi. Z drugiej jednak strony. Czy nie powinny istnieć jakieś polowe szpitale? Ludzie ustawiali karczmy przy drodze między prowincjami w nadziej, że strudzeni podróżni do nich wstąpią, by się najeść, napić, wykąpać i przespać.
- Masz całkowitą rację - odpowiedziałem. - Droga do szpitala zajęłaby cholernie dużo czasu. Ale z drugiej strony. nie wydaje ci się, że podobnie jak karczmarze stawiają karczmy przy drodze, tak szpitale polowe również powinny powstać? Przecież żyjemy w niebezpiecznych czasach, a z pewnością znaleźliby się ludzie, którzy za opłatą uratowaliby Twoje życie.
Jeśli do najbliższego szpitala droga była tak daleka, to nie chciałbym walczyć na śmierć i życie w takim miejscu, bo nawet jeślibym przeżył ten pojedynek, to z pewnością zmarłbym wskutek odniesionych ran, nie mogąc dotrzeć do lecznicy na czas. A byłaby to śmierć w męczarniach. Mój przeciwnik miałby szybszą i mniej bolesną śmierć.
Nie byłem świadomy jak poważną ranę zadałem swojemu towarzyszowi i w sumie podzielałem jego zdanie. Dobrze, że nie przepołowiłem go na pół, bo bym nigdy sobie tego nie wybaczył.
Gdy Minoru zniknął w swoim pokoju, ja udałem się do swojego. Nie potrzebowałem luksusów, ale poprosiłem o pokój z balią ciepłej wody, by wziąć kąpiel. Wszedłem do wody, rozkoszując się. Taka woda potrafiła uleczyć obrażenia zadane techniką Minoru i moje mięśnie zaczęły odczuwać coraz mniejszy ból.
Po kąpieli zasnąłem, budząc się rano. Ubrałem na siebie to samo ubranie co dnia poprzedniego. Byłem podróżnikiem i nie miałem ze sobą zbyt dużo zapasowych ubrań. Oczywiście coś tam miałem, ale co jakiś czas trzeba było robić pranie. Dlatego chodziłem zazwyczaj w jednym komplecie przez kilka dni, nie przejmując się tym co myślą o tym inni.
Wznowić trening mieliśmy po śniadaniu, więc najpierw zjadłem posiłek, a następnie udałem się na na umówione miejsce, by po chwili spotkać się z Minoru.
- Ohayo. Dobrze się spało? Śniadanie smakowało? - To tyle jeśli chodziło o uprzejmości.
Najwyższa pora, by wrócić do treningu. Minoru niezbyt rozumiał o co chodziło w tej technice. Kluczem do opanowania technik samurajskich było zrozumienie. Ktoś kto nie potrafił pojąć ich natury, nie był w stanie ich wykonać.
- Nie potrafisz tego dobrze wykonać, bo nie rozumiesz. Pozwól, że wytłumaczę. By wykonać perfekcyjne cięcie potrzebne są jedynie trzy rzeczy. Ty, ostrze i przeciwnik. Nic innego nie powinno istnieć i zaprzątać Twojej głowy. Dlatego te trzy sekundy są potrzebne. Wycisz się, uspokój oddech, skup się na swoim celu i tylko na nim. Niech przez te trzy sekundy nic innego nie ma dla Ciebie znaczenia. I tak, masz rację. To poważna wada. Jednak w pojedynku jeden na jednego możesz bardzo zaskoczyć swojego rywala, zwłaszcza, jeśli to on szarżuje.
Wyciągnąłem miecz z pochwy i zacząłem nim machać w powietrzu, chcąc pokazać coś swojemu towarzyszowi. Następnie wyjaśniłem:
- Każdy idiota potrafi machać mieczem na oślep. Czy to znaczy, że jest szermierzem? A teraz popatrz...
Schowałem ostrze do pochwy, a następnie wykonałem Shōten, skupiając się przez 3 sekundy, a następnie wyprowadzając płynne i znacznie szybsze niż w przypadku zwykłego machania cięcie. Szybsze niż Iaidō.
- Zacznij od wypchnięcia miecza kciukiem, a nie ciągnięcia za saya. Taka drobna rada.
Po tych słowach schowałem miecz do pochwy i wykonałem technikę raz jeszcze, ale w zwolnionym tempie, by Minoru mógł dokładnie się temu przyjrzeć.
Shōten było bardziej zaawansowaną techniką niż Iaidō, lecz wiedziałem, że Minoru wkrótce załapie o co chodziło w tej technice. Miałem o nim bardzo dobrą opinię. Był naprawdę dobrym wojownikiem, będącym w stanie bardzo szybko opanować skomplikowane techniki. Oczywiście w razie potrzeby służyłem mu pomocą i radą.
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Kopiuj [quote][center][i]Nick gracza[/i]
[b]Misja rangi Y
1/X
<Pora roku>, <Rok> roku[/b][/center]
[akap]Tu wstaw tekst...[/akap][/quote]
Kopiuj [center][i]Misja wykonana pomyślnie![/i]
[b]X PH, Y Ryo(, dodatkowe wynagrodzenie lub informacje - opcjonalnie)![/b][/center]
Wzór Nowej Lokacji:
Kopiuj [quote][fieldset=Opis][center][img]Obrazek/Obrazki[/img][/center]
[akap]Opis lokacji[/akap][/fieldset]
[fieldset=Ważni NPC][list][*][url=LinkDoNPC][b]NPC[/b][/url] - NPC
[code][b][color=KolorekNPC]- Mowa NPC[/color][/b]
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki [/quote][/code]
Minoru
Posty: 1069 Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie - 2 x Katana wisząca u lewego boku - Kamizelka shinobi
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Post
autor: Minoru » 8 lip 2024, o 00:55
Rok 394
Yasuo bacznie przypatrywał się jego technice. I gdy Minoru miał przeczucie, że coś robił źle, tak Yasuo miał tego pewność i śpieszył z wytłumaczeniem. Rakurai całkowicie oddał się słuchaniu wyjaśnień samuraja. Co jakiś czas kiwał potakująco głową, na znak, że wciąż go słucha i rozumie co mówi do niego. Jego umysł w tym czasie przetrawiał w ekspresowym tempie informacje, które otrzymał.
– Czyli, należy poświęcić całą swoją uwagę do takiego stopnia, że cały świat wokół ciebie przestaje istnieć... - Powtórzył za Yasuo niemalże cytując jego słowa. Nagle stało się jasnym dla Minoru, dlaczego potrzebne było aż tyle czasu. Sam zwykł skupiać się na swoim wrogu podczas walki, była to jedna z podstaw jakiej uczono w każdej sztuce walki. Obserwować przeciwnika i wyciągać wnioski. Uczono, jednak, również że należy zwracać uwagę na otoczenie, bo to stamtąd może nadchodzić skrytobójczy atak. Tu jednak należało poświęcić całą uwagę tylko na swoim celu. Osiągnięcie takiego skupienia przypominało coś Minoru.
– Brzmi niemalże jak medytacja. - Podzielił się swoim spostrzeżeniem z Yasuo. Schował więc jeszcze raz swą katanę do saya i ponownie skupił się na Yasuo który właśnie wymachiwał swą bronią niczym chłop, który dostał kawał stali w swe dłonie. Rakurai doskonale rozumiał co chciał mu przez to przekazać.
– Dlatego potrzebuję kogoś kto zna te techniki i wszelkie ich niuanse, by pomóc mi zwrócić na nie uwagę. Żebym przez kolejne dziesiątki lat nie musiał dochodzić do nich samemu. - Odpowiedział na uwagę o idiotach machających mieczem na oślep. Szybko jednak zamilkł, widząc jak ostrze Yasuo wróciło do pochwy, a on sam przyjął pozycję do wykonania Shoten. Minoru natychmiast przyjął pozycję podobną do niego i obserwował co będzie dalej. Yasuo z niesamowitą szybkością, wykonał cięcie.
– Czy mógłbyś powtórzyć? - Poprosił, a jego przyjaciel ponownie schował ostrze do saya i wykonał całą technikę jeszcze raz. Tym jednak razem dużo wolniej, tak by Minoru miał więcej niż trzy sekundy na przypatrzenie się. Rakurai jednak nie skupiał się na wykonaniu cięcia, a na początkowej pozycji. Zwracał uwagę jak ułożone były nogi i stopy Yasuo. Gdzie położył dłonie. W którym miejscu powinna spoczywać dłoń na rękojeści, a gdzie na saya.
– Jeszcze raz. - Poprosił nie wykonując nawet wyprowadzenia ostrza z pochwy. Gdy samuraj spełniał jego prośbę, ponownie przypatrywał się jego postawie. Czy miał wyprostowane plecy, a może był lekko uchylony. Czy stopy stały luźno na ziemi, a może zapierały się o nią, by nadać dodatkowego pędu. Minoru wykonał kilka poprawek do swej pozycji. Z chęcią przyjmował również wszelkie uwagi od Yasuo, bezzwłocznie wprowadzając wszelkie poprawki do swej postawy.
– Zaczynam powoli łapać. Potrzebuję jednak byś wykonał tą technikę jeszcze kilka razy. - Tym razem skupiał się na pracy rąk. Czy cięcie zaczynało się od ruchu dłoni na rękojeści ostrza, czy od wypchnięcia katany kciukiem. Było to trudniejsze niż jednak można było się spodziewać. Wyglądało to tak, jakby obie czynności były wykonywane niemalże w tym samym momencie. Lecz ostatecznie Minoru zdecydował, że to pchnięcie kciukiem, było pierwszym co należało wykonać, a ułamki sekundy później należało użyć dłoni leżącej na rękojeści by wykorzystać dodatkowy pęd, jaki nadano za pomocą kciuka dłoni leżącej na saya. Wykonał pierwsze cięcie w tej długiej sesji treningowej.
– By wykonać tą technikę trzeba naprawdę się napocić. Tak jak mówiłeś, nie jest to zwykłe machanie mieczem, a wręcz wyniesienie sztuki walki kataną na nowe wyżyny. - Po tych wyczynach zrobił sobie krótką, kilkunastominutową przerwę. Z zaskoczeniem zauważył, że minęło już ładnych kilka godzin, a on dopiero co wykonał jedno koślawe cięcie. Trzeba będzie niedługo ruszyć coś zjeść i napić się. Chciał jednak spróbować jeszcze raz.
Przyjął ponownie postawę, oczekując uwag ze strony Yasuo. Następnie chwycił w odpowiedni sposób rękojeść katany jedną dłonią, a saya drugą, nie zapominając o zgiętym kciuku, który wylądował na Tsubie. Nie skupiał się teraz na oddechu, czy na swoim nieistniejącym przeciwniku. Na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz najważniejszym dla niego było wyuczyć się ruchów jakie musiał wykonać i by jego ciało samo zapamiętało jakie mięśnie powinny działać w którym momencie. I tak minęły mu kolejne dwie godzinki. Po tym czasie czuł jak pot spływa mu po plecach i między pośladkami. Zupełnie jakby wykonywał jakieś bardzo intensywne ćwiczenia, a nie powolne niczym feng shui ruchy kataną. Chciało mu się pić i burczało mu już w brzuchu. Również rana na brzuchu wciąż jeszcze dawała mu się we znaki, choć nie tak okropnie jak w dniu wczorajszym. Dlatego też zaproponował Yasuo by udać się do karczmy posilić się i odpocząć odrobinę.
Gdy wrócili, niebo zaczynało zmieniać już kolor z niebieskiego na bardziej pomarańczowy. Minoru nie chcąc by spotkała ich noc, natychmiast przyjął postawę. Z radością przyjął mniejszą ilość uwag od Yasuo odnośnie jego postawy, choć bał się odrobinę, że może to być spowodowane znużeniem samuraja. Po kolejnym poprawieniu swej postawy, skupił się na tym co widzi przed sobą. Wziął głęboki wdech i powoli zaczął wypuszczać powietrze z klatki piersiowej, wizualizując sobie, swego przeciwnika. Tak jak opisywał Yasuo, cały świat przestawał mieć dla Minoru znaczenie, liczył się tylko jego wymyślony przeciwnik, stojący przed nim. Rakurai czuł jak jego serce uspokaja się i wyrównuje rytm. Choć zajęło mu to dobre sześć sekund, by doprowadzić się do takiego stanu. Gdy czuł się gotowy, wykonał cięcie. Niemalże natychmiast poczuł różnicę. Ostrze w jego Saya zdawało się poruszać, jakby w środku znajdowała się duża ilość oleju, niwelującego tarcie. Mięśnie na jego ramionach i plecach były napięte jak jeszcze nigdy wcześniej, nadając dodatkowej szybkości ostrzu.
– Widziałeś?! - Wykrzyknął uradowany. Wciąż jeszcze pozostało mu wiele do ulepszenia. Choćby czas jaki potrzebował do wykonania techniki był zbyt długi. Yasuo wykonywał swoje cięcie w trzy sekundy. Minoru potrzebował do tego aż sześciu. Dlatego też natychmiast zabrał się do wykonywania kolejnych prób. Mijały kolejne godziny, a Rakurai sukcesywnie skracał czas jakiego potrzebował do wykonania cięcia. Ogromnym szokiem było dla niego to, że w pewnym momencie zaczął robić to szybciej od samuraja.
– Sądzę, że skończyłem. - Oznajmił gdy, dostrzegł, że pomarańczowe niebo zbledło już i powoli zaczęło ciemnieć, oznajmiając że zbliża się noc. Zszedł grubo poniżej trzech sekund, zbliżając się do dwóch. Nie wiedział co miał o tym myśleć, ani też co uważał o tym Yasuo. Nie chciał urazić swego nowego przyjaciela. Ale Minoru po prostu chciał wiedzieć, na jak wiele może sobie pozwolić. Był to tez dla niego sygnał, że mógł stać się jeszcze szybszym.
– Zjedzmy coś i napijmy się. Ja stawiam. - Oznajmił, czując się z jakiegoś powodu winnym. Miał tylko nadzieję, że Yasuo nie obrazi się na niego z tego powodu.
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Arii - Zadanie specjalne C Kress
Yasuo
Posty: 1515 Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi
Post
autor: Yasuo » 15 lip 2024, o 23:32
Rok 394
Skupienie było ważnym czynnikiem tej techniki. Bez niego nie miała prawa zadziałać poprawnie. Medytacja była bardzo dobrym porównaniem.
- Dokładnie jak medytacja - potwierdziłem. - Z tym, że bardzo krótka. Im krótsza tym lepiej.
Z tego powodu nie uważałem tej techniki za specjalnie użyteczną. Nadawała się jedynie do otwarcia walki i zazwyczaj tylko wtedy kiedy nieświadomy przeciwnik szarżował. Można było wykorzystać te kilka sekund kiedy biegł w naszą stronę, by przygotować zaskakująco szybkie uderzenie. Niemniej jednak podczas szybkiej wymiany ciosów i kiedy uniki były bardzo istotne ciężko było zrobić z niej użytek. Wyjątkowo sytuacyjna technika.
Potrzebował kogoś kto zna techniki i ich niuanse, żeby przez dziesiątki lat nie musiał dochodzić do nich samemu. Ja to widziałem trochę inaczej.
- Rozumiem. Obawiam się jednak, że nieumiejętne wykonanie tych technik podczas walki mogłoby spowodować, że miałbyś dziesiątek lat na naukę wszystkich niuansów. - Uśmiechnąłem się głupio. Taka niestety była prawda i dotyczyła nie tylko technik samurajskich, ale też jakiejkolwiek innej techniki. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nieumiejętne wykonanie technik mogło prowadzić do niespodziewanych i niepożądanych rezultatów.
Minoru kilkukrotnie poprosił mnie, bym zademonstrował wykonanie tej techniki raz jeszcze. Za każdym razem gdy o to prosił, bez najmniejszego problemu pokazywałem. Dla mnie to też był swoistego rodzaju trening. Nie używałem tej techniki zbyt często, a taki trening odświeżał pamięć.
Mój towarzysz mógł zauważyć, że nie używałem żadnej konkretnej postawy. Noga w tył albo stojąc prosto, liczyło się tylko to jak działały ręce i to czy skupiło się odpowiednio przed wykonaniem ciosu. Nic innego nie miało znaczenia. Nie trzeba było nadawać dodatkowego pędu.
Skupienie się na pracy rąk było więc dobrym wyborem. Należało zacząć od wypchnięcia katany kciukiem. Następnie należało wykonać ruchy jak w przypadku zwyczajnego Iaidō. I oto była cała filozofia techniki. Skupienie i ruch kciukiem nadawały mieczowi niesamowitego wręcz pędu. Jak prosił Minoru zademostrowałem to kilka razy.
- Ja bym tego tak nie określał - machnąłem ręką. - To technika czysto sytuacyjna. Nie należy zbytnio na niej polegać. Ale masz rację. Trzeba się napocić, lecz w niektórych sytuacjach technika ta może przechylić szalę zwycięstwa na twoją korzyść. Po czasie nauczysz się wykonywać ją bez pocenia się. Jesteś dobry. Bardzo dobry.
Gdy zrobił sobie przerwę, ja również. Gdy trenował, ja nadzorowałem trening i również wykonywałem tą technikę. Minoru miał niespożyte zasoby energii. Była to pewnie zasługa jego nadludzkiej wytrzymałości. Gdybym musiał dotrzymać mu kroku podczas treningu, to już dawno bym odpadł. Na szczęście nie musiałem. Mogłem trenować własnym tempem albo nie trenować w ogóle.
Trenował dalej. Nie skupiał się, ale wiedziałem, że najpierw pragnął wypracować odpowiednie ruchy, a na samym końcu dołożyć wymagane skupienie. Była to dobra metoda treningowa. Nie liczyłem czasu. Nie było takiej potrzeby, chociaż w pewnym momencie - prawdopodobnie szybciej niż mój towarzysz - odczułem głód i pragnienie..Co nam było po potężnych - lub niezbyt potężnych - technikach, skoro mogliśmy najzwyczajniej w świecie umrzeć z głodu i pragnienia? Oczywiście oboje byliśmy zawodowcami i jeden dzień bez wody i żarcia raczej nie robił nam różnicy, ale lepiej po prostu człowiek działał jak był syty i odpowiednio nawodniony.
- A więc powrót do karczmy - zgodziłem się bez wachania.
Posililiśmy się i wróciliśmy na to samo miejsce, by wznowić trening. Mogło to się wydawać dziwne. Poznałem go niedawno i bardzo szybko się zaprzyjaźniłem i nawet zacząłem uczyć go technik znanych samurajom. Dlaczego aż tak bardzo się zaangażowałem? Może dlatego, że mieliśmy podobny światopogląd lub może dlatego, że chciałem, by tradycje i sztuki samurajów rozprzestrzeniły się po świecie.
Nie przeszkadzała mi pora dnia. A była to dość późna pora, kiedy słońce zmierzało za horyzont, by udać się na spoczynek i ustąpić miejsca księżycowi. Minoru trenował dalej. Tyl razem dołożył skupienie. Z początku zajmowało mu to dużo czasu, ale szybkość była zadowalająca.
- Wybacz. Nie widziałem. Mrugnąłem - odpowiedziałem na pytanie o to czy widziałem, dając swojemu towarzyszowi jasno do zrozumienia, że dokładnie o to chodziło w tej technice. W odpowiednich rękach była szybsza niż mrugnięcie oka.
Po pewnym czasie potrzebował go coraz mniej i mniej czasu i w końcu wykonywał tą technikę szybciej niż ja. Ściemniało się.
- Brawo - odpowiedziałem. - I uprzedzając pytanie, ostatniego razu nie widziałem, bo zbyt ciemno jest.
Oczywiście gdybym się skupił, byłem w stanie dostrzec te ruchy. Nie zmieniało to natomiast faktu, że były wyjątkowo szybkie. Kiwnąłem więc głową potwierdzająco.
Skinąłem porozumiewawczo głową, w ogóle nie będąc złym z tego powodu. W ogóle nie byłem zły.
- Dobra. Chętnie skorzystam - odpowiedziałem, potwierdzając. - Chodźmy.
Gdy jedliśmy i piliśmy postanowiłem opowiedzieć swojemu towarzyszowi o kolejnej technice, której planowałem go nauczyć.
- Iaigiri to potężna technika, jedna z dwóch najpotężniejszych, chociaż tak na prawdę to niezwykle potężne uderzenie. Można je bez żadnego przygotowania, ale dobrze działa podczas szybkiej wymiany ciosów. Można zamarkować zwyczajne uderzenie i poświęcić swoją szybkość na rzecz siły. Przeciwnik instynktownie podniesie blok, jednak siła tego uderzenia powinna być wystarczająca, by ten blok przebić i nawet przepołowić na pół.
Oczywiście opowiedziałem też o teorii dotyczącej tej techniki i o tym jak ja się jej uczyłem:
- Gdy ja się uczyłem tej techniki, to musiałem wyobrazić sobie, że nienawidzę swojego celu, włożyć w to uderzenie całą swoją złość, a także wyobrazić sobie, że przecinam wroga na pół. Ta technika nie wykorzystuje chakry, ale odpowiednia wizualizacja pomaga.
Jeśli Minoru chciał trenować Iaigiri, to następnego dnia byłem gotowy. Z tym, że poprosiłem o znalezienie dużego kamienia. Najłatwiej bowiem było trenować ja jakimś materialnym i rzeczywistym celu.
Ukryty tekst
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Kopiuj [quote][center][i]Nick gracza[/i]
[b]Misja rangi Y
1/X
<Pora roku>, <Rok> roku[/b][/center]
[akap]Tu wstaw tekst...[/akap][/quote]
Kopiuj [center][i]Misja wykonana pomyślnie![/i]
[b]X PH, Y Ryo(, dodatkowe wynagrodzenie lub informacje - opcjonalnie)![/b][/center]
Wzór Nowej Lokacji:
Kopiuj [quote][fieldset=Opis][center][img]Obrazek/Obrazki[/img][/center]
[akap]Opis lokacji[/akap][/fieldset]
[fieldset=Ważni NPC][list][*][url=LinkDoNPC][b]NPC[/b][/url] - NPC
[code][b][color=KolorekNPC]- Mowa NPC[/color][/b]
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki [/quote][/code]
Minoru
Posty: 1069 Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie - 2 x Katana wisząca u lewego boku - Kamizelka shinobi
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Post
autor: Minoru » 18 lip 2024, o 14:03
Rok 394
Minoru w pierwszej chwili nie krył swego oburzenia, gdy zadowolony z efektów swego treningu, usłyszał że Yasuo nie dostrzegł niczego ponieważ właśnie mrugał. Dopiero po kilku sekundach doszło do niego, że był to żart i komplement w jednym.
– Patrzcie go, żartowniś się znalazł. - Skomentował przyjaciela, sprzedając mu lekkiego kuksańca w ramię. Ostatni raz spoufalał się tak chyba jedynie ze swym bratem. A i od tego minęło trochę czasu. Później nastąpiło jeszcze kilka prób, gdzie ostatnia została skomentowana przez Yasuo, że samuraj nie mógł niczego dostrzec ponieważ było już za ciemno. I rzeczywiście, ściemniało się już poważnie. Dlatego też udali się do karczmy, by spędzić kolejny wieczór na jedzeniu i piciu. Z radością odkrył również to, że jego rana z dnia poprzedniego nie otworzyła się i opuchlizna zdawała się być mniejszą.
W karczmie zamówił jakieś kluski i dużą porcję mięsa, którą zamierzał zalać tutejszym winem. Oczywiście oddając się rozmowie ze swym przyjacielem. Tematy na jakie przeszli szybko jednak, przeniosły się na dzień jutrzejszy i kolejny trening jaki przygotował mu Yasuo. Wsłuchiwał się w jego słowa uważnie, tak jak za każdym razem gdy samuraj opisywał mu kolejną technikę. No może nie aż tak uważnie, ponieważ był już zmęczony, lecz starał się wyłapać każdy szczegół i dopytać o wszelakie niedomówienia jeśli takie się znajdą.
– Przepołowić wroga na pół?! - Powtórzył z niedowierzaniem. Taka technika wydawała się wręcz niewiarygodna. Co prawda dysponował w swoim arsenale techniką, która pozwalała mu na dokładnie taki sam manewr, ale tu mówili o zwykłym uderzeniu ostrzem o ciało przeciwnika. Takie osiągnięcie nie mieściło się w głowie Minoru. Zwłaszcza, że sam nie był raczej zbyt silny fizycznie.
– Czy przydarzyło ci się wcześniej coś takiego? - Zapytał żywo zainteresowany. Miał tylko nadzieję, że nie dokonał tego na jakimś chłopie co chwycił za widły i postanowił napadać na karawany. Jego młodzieńcza dusza bardzo się rozochociła takimi opowieściami i miał nadzieję, usłyszeć przynajmniej o jakimś watażce co to skończył przepołowiony na pół.
– Rozumiem. - Rzucił jedynie na słowa Yasuo o wizualizacji i złości. Tak naprawdę nie zrozumiał z tego nic a nic. Ciężko było mu uwierzyć, że wizualizacja przecinania czegoś miała pomóc. Czyżby chodziło tu o jakąś autosugestię? Czy naprawdę siła samurajów brała się z czegoś tak banalnego? Złość rozumiał. Złość otumaniała człowieka, zmniejszając odczuwalny ból, więc ciało było bardziej skore do wykorzystywania siły która mogłaby zranić użytkownika. Tylko, że wywołanie w sobie złości na zawołanie, nie było takim prostym zadaniem
– Dobrze. Sądzę, że możemy się udać do swoich pokoi. Jutro czeka nas kolejny żmudny dzień. Już dawno nikt nie dawał mi takiego wycisku jak ty mi. - Wysilił się na uśmiech, dopijając resztki swego wina. Podniósł swój ciężki zad z ławy i poczłapał do swego pokoju, po drodze zgarniając dzban wody. Po kolejnym dniu picia alkoholu, dobrze by było przerzucić się na coś co mogło nawodnić organizm.
Następnego dnia zjawił się na miejscu treningowym razem z Yasuo. Jego pierwszym zadaniem było odnalezienie dużego kamienia. Zaskoczyło to Minoru, lecz skoro takie było polecenie jego senseia, to Minoru poszedł go szukać. Na całe szczęście nie było to trudne. Daishi jak i całe Karmazynowe Szczyty były pełne kamieni, skał i gór. Jednakże dalsza część polecenia zmroziła Minoru krew w żyłach.
– Czy to nie jest niebezpieczne dla mojego ostrza? - Zapytał, wyciągając pierwszą ze swoich katan. Ta nosiła wprawiony w rękojeść kamon rodziny Rakurai. Minoru szybko zdecydował, że nie odważy się zniszczyć rodzinnego ostrza. Dlatego też sięgnął po drugie i ponownie zaczął się zastanawiać. Drugie ostrze bowiem wykonane było ze stali kataiskiej i o ile była dzięki temu dużo wytrzymalsza, tak jeżeli zniszczył by ją tutaj, to zapewne nie odnalazłby nigdzie w okolicy kowala potrafiącego naprawić takie ostrze.
– Nie podoba mi się ten plan. - Oznajmił, ostatecznie decydując się na stal kantaiską. Zgodnie z instrukcjami przyjął pozycje jak do Iaido. I bazując na swoim doświadczeniu oraz instrukcjach pozyskanych od Yasuo wykonał szybkie cięcie. Zamiast jednak ciąć w poprzek, czy poziomo, dokonał cięcia pionowego. Jednakże nie było to czyste cięcie, ponieważ już w jego połowie zaczął odwracać ostrze, tak by pod koniec ruchu, znajdowało się nad jego głową, a on sam chwytał za rękojeść oboma rękoma. Następnie wykonał prawdziwe cięcie, opadające prosto w dół, na materialnego przeciwnika, jakim był wybrany do treningu kamień. Oczywiście nie zapomniał o wizualizacji przecinania skały jak i wywoływania złości. Niestety jego ostrze uderzyło o skałę i odbiło się od niej odskakując odrobinę w kierunku głowy Minoru. Rakurai wykonał szybki unik i gdy był bezpieczny obejrzał ostrze katany. Na całe szczęście nie było nawet uszczerbione. Problem polegał na tym, że Minoru nie potrafił w tym momencie rozzłościć się. Jak zwykle poprosił więc Yasuo by ten pokazał mu kilka razy jak wykonuje swoją technikę. Samemu rozsiadając się wygodnie na ziemi.
Przyglądał się uważnie każdemu ruchowi jaki wykonywał Yasuo i w pierwszej chwili nie dostrzegł niczego innego niż to co robił samemu. Dlatego też po kilku powtórzeniach zmienił taktykę. Wstał ze swego miejsca i stanął przy swoim nauczycielu.
– Różnica poziomów jest diametralna. Lecz nie potrafię dostrzec swoich błędów. Chciałbym więc byś patrzył uważnie na każdy mój ruch i wypominał mi każdą drobnostkę. - Poprosił go, by chwilę później przyjąć pozycję do wykonania Iaido. Wykonał ponownie ten sam ruch co poprzednio, nie zmieniając niczego, skoro i tak nie potrafił powiedzieć co robi źle. Więc nie dziwnym było, że osiągnął ten sam efekt. Choć tym razem, miecz nie odbił się w jego kierunku. Z pomocą przyszedł mu szybko Yasuo, który wyjaśnił mu, że gdy jego ostrze znajduje się nad jego głową, musi wyprowadzić uderzenie z wykorzystaniem siły swoich ramion i pleców, nie tylko bicepsów. Minoru powtórzył więc swoje uderzenie, lecz efekt był podobny. Chociaż nie, udało mu się uszczerbić kawałek kamienia. Lecz to wciąż nie było to. I tak oto nadeszła kolejna uwaga od jego nauczyciela. Opisał on mu co powinien czuć, jak powinien napinać mięśnie na swoich plecach i za ich pomocą ściągać ostrze w dół. Minoru wykonał więc kolejne uderzenie, napinając swoje mięśnie tuż przed zadaniem uderzenia. Efekt był wyraźny, lecz do przecięcia skały było mu jeszcze bardzo daleko. Dlatego też przeszli do kolejnego etapu. Minoru ściągnął górną część swego stroju, by samuraj mógł wyraźniej obserwować pracę jego mięśni. Potem poszło już dużo łatwiej. Uderzał godzinami, z każdym poczynionym uderzeniem osiągając coraz więcej. Do momentu gdy Yasuo oznajmił mu, że jego uderzenie było perfekcyjne. Lecz skała wciąż stała. Uszczerbiona i nie przypominająca tego czym była na samym początku, lecz nawet z tą techniką, Minoru, nie potrafił przepołowić jej na pół. Nie był jednak tak silnym jak mu się wydawało.
– Chyba nawet z pomocą tak niesamowitych technik nie jestem zdolny osiągnąć nic więcej. - Opadł na pośladki po którymś z kolei uderzeniu. Cała jego skóra zdawała się parować od pracy jaką włożył w swe mięśnie. Był zmęczony, choć do zmierzchu zostało jeszcze jakieś dwie, może trzy godziny. Tylko czy był sens zaczynać dzisiaj coś więcej?
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Arii - Zadanie specjalne C Kress
Yasuo
Posty: 1515 Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi
Post
autor: Yasuo » 22 lip 2024, o 11:53
Rok 394
Kuksaniec był ledwie odczuwalny. Dobry żart nie był zły, a mnie bawiło, gdy z początku widziałem jego oburzoną minę. Z pewnością to właśnie oznaczało mieć przyjaciela. Ja zbytnio przyjaciół nie miałem. Byłem samotnym wilkiem, chociaż nawet taki samotny wilk czasem potrzebował towarzystwa. Czasem potrzebował zapolować w watasze.
- To nie jest dobra rada w walce mieczem - odparłem, nie kryjąc zadowolenia. - Ale czasem do wszystkiego trzeba zachować dystans.
Miał to być kolejny z moich dowcipów. Nie byłem pewny czy wyszedł.
W karczmie postanowiłem zamówić to co zamówił mój towarzysz. Wybór odpowiedniego posiłku był bardzo trudną rzeczą, bowiem wszystko wyglądało lub brzmiało smakowicie. Dlatego postanowiłem trochę wykorzystać swojego znajomego, by pomógł mi podjąć tą arcytrudną decyzję.
- Dla mnie to samo - powiedziałem i po chwili delektowałem się kluskami, mięsem i winem. Kluski i mięso jak to kluski i mięso. Po ciężkim dniu wszystko smakowało. Żołądek po prostu domagał się jedzenia. Za to wino było rewelacyjne. Smak tego napitku rozluźniał mięśnie i pomagał się zrelaksować i nie myśleć o niczym, pierdzielić głupoty.
Z tym, że ja o głupotach nie zamierzałem gadać. Opowiedziałem towarzyszowi o innej technice. Dla niego początkowo mogły to być głupoty, ale ta technika naprawdę istniała. Czy przydarzyło mi się kiedyś coś takiego? Nie mogłem sobie przypomnieć.
- Wydaje mi się, że nie. Nie przydarzyło mi się coś takiego - wzruszyłem ramionami. Technika ta oczywiście wymagała siły. Im więcej jej się miało, tym dawała lepsze rezultaty. Wychodziło na to, że ja sam nie byłem zbyt silny, by poprawnie ją wykonać, przepoławiając wroga na pół.
Uczta została zakończona. Była najwyższa pora, by udać się na spoczynek. Minoru zaproponował to, a ja tylko skinąłem głową. Dawałem mu wycisk? Nie. To nie tak. On sam sobie ten wycisk fundował. To on chciał trenować ciężkie technicy dzień i noc i nauczyć się ich jak najszybciej. Ja tylko mu asystowałem. Nie powinien przypisywać mi całych swoich zasług.
- Nie. Ja jestem tylko pomocnikiem. Wycisk dajesz sobie sam. - Taka po prostu była prawda. Do niczego go nie zmuszałem.
Nie ważne co o tym sądził, po tej krótkiej rozmowie wróciłem do swojego pokoju, by zażyć trochę snu. Oczywiście znowu podpatrzyłem co zrobił Minoru i również wziąłem dzban z wodą. Chłodny napój bardzo kontrastował ze smakiem wina, które jeszcze czułem na języku i orzeźwiał. Może dzięki temu rano nie będę miał zawrotów głowy.
Znalezienie dużego kamienia może nie było najlepszym wyborem. Minoru zaczął się bać o swoją katanę i w sumie mu się nie dziwiłem. Ta technika rzeczywiście mogła spowodować uszkodzenie miecza. Ja sam wątpiłem w to czy obecnie udałoby mi się przepołowić tak duży kamień jak ten, który znaleźliśmy.
Wyszukałem w okolicy kamienia o podobnej wielkości.
- Nie wiem - odparłem, odpowiadając na pytanie o to czy to bezpieczne. - Przekonajmy się.
Po tych słowach wykonałem Iaido, a następnie bardzo płynnie przeszłem do wykonania właściwej techniki. Złość była bardzo ważna, bowiem zwiększała tymczasowo siłę. WIzualizacja może nie była aż tak istotna, ale mi pomagała. Być może wyobrażając sobie przeciętego na pół wroga bardziej się złościliśmy... albo dłużej. Moje ostrze wbiło się w kamień na głębokość około metra. Może trochę płyciej. Nie udało mi się przepołowić tego kamienia. Mimo wszystko gdyby to był człowiek, to z pewnością byłby martwy i to kilkukrotnie.
- No cóż. Wydaje mi się, że sam niezbyt dobrze władam tą techniką - wzruszyłem ramionami, wyciągnąłem ostrze i oglądnąłem. - Dobrze. Ostrze wydaje się być nienaruszone.
Do cięcia użyłem swojej Rusałki. Było to wakizashi ze stali kantańskiej. Może wakizashi było zbyt krótkie, by rozbić ten kamień?
Minoru spróbował i za pierwszym razem o mało co się nie zabił rykoszetem własnej broni. Na szczęście zrobił unik. Z boku - a ja byłem z boku - wyglądało to komicznie.
- Na ogól samuraj nie atakuje sam siebie - powiedziałem. - No chyba, że chce popełnić seppuku.
To miał być mój kolejny dowcip.
Na kolejną prośbę swojego towarzysza, pokazałem mu kilka razy jak wykonuję tą technikę. Oczywiście rezultat moich prób był taki sam jak poprzednio. Maksymalnie metr. Mimo wszystko różnica między nami była dość spora. Ja przynajmniej nie próbowałem się zabić.
- Dobrze. Będę wypominał ci każdą drobnostkę - potwierdziłem. - A, i tak sobie myślę. Mi wizualizacja pomogła, ale może tobie nie jest potrzebna. Skupmy się na mięśniach.
Dawałem mu wskazówki i mogłem stwierdzić, że nauka kogoś innego była dość wymagającym procesem. Musiałem skupić się na każdym szczególe, na każdym mięśniu i stwierdzić czy pracował poprawnie czy może nie. W pewnym momencie mój towarzysz ściągnął nawet górną część stroju, bym mógł dokonać dokładnej obserwacji. Nie było to nagie ciało, które pragnąłem oglądać, ale dalem z siebie wszystko.
Po pewnym czasie nasze wspólne wysiłki się opłaciły. Minoru był w stanie zadać naprawdę głębokie cięcie.
- Ja też nie jestem w stanie przeciąć tak dużych głazów, więc nie ma problemu. Ważne, żeby wróg był martwy - podsumowałem. - Jak sądzisz? Jesteśmy w stanie przebić tą techniką wrogi blok?
Byłem ciekawy jego opinii. Mi się wydawało, że było to możliwe, chociaż przebicie się przez stal mogło być bardzo problematyczne.
- A tak właściwie jest jeszcze jedna technika. Niestety przegrałem przez nią podczas walki turniejowej. Chcesz posłuchać? - zapytałem i jeśli się zgodził, to opisałem działanie ostatniej techniki. - Nie trafiłem tą techniką i zanim wyhamowałem, to przeciwnik zdążył mnie trafić. - dodałem na koniec.
Ukryty tekst
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Kopiuj [quote][center][i]Nick gracza[/i]
[b]Misja rangi Y
1/X
<Pora roku>, <Rok> roku[/b][/center]
[akap]Tu wstaw tekst...[/akap][/quote]
Kopiuj [center][i]Misja wykonana pomyślnie![/i]
[b]X PH, Y Ryo(, dodatkowe wynagrodzenie lub informacje - opcjonalnie)![/b][/center]
Wzór Nowej Lokacji:
Kopiuj [quote][fieldset=Opis][center][img]Obrazek/Obrazki[/img][/center]
[akap]Opis lokacji[/akap][/fieldset]
[fieldset=Ważni NPC][list][*][url=LinkDoNPC][b]NPC[/b][/url] - NPC
[code][b][color=KolorekNPC]- Mowa NPC[/color][/b]
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki [/quote][/code]
Minoru
Posty: 1069 Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie - 2 x Katana wisząca u lewego boku - Kamizelka shinobi
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Post
autor: Minoru » 23 lip 2024, o 20:54
Rok 394
Yasuo był świetnym nauczycielem. A na pewno niezwykle cierpliwym. Minoru wystawiał go, już trzeci dzień, na wielogodzinne treningi i to z tej nudniejszej strony. Musiał go obserwować, poprawiać, przekazywać wiedzę. Dlatego też, Rakurai, zdawał się dostrzegać postępującą w samuraju nudę. Dlatego też, miał nadzieję, że ich wspólne treningi skończą się niedługo i samuraj będzie mógł wrócić do tego co sobie zaplanował. Albo też wyruszą razem na wspólną podróż. Dzisiejszy trening był jednak skończony. A przynajmniej tak mu się wydawało.
– Na pewno jestem dużo silniejszy z ta techniką niż bez niej. Moje chakra flow wydaje się jednak wciąż lepsze, ale miło mieć w swoim arsenale coś czego mogę używać bez utraty chakry. - Odpowiedział na pytanie o to, czy byłby w stanie przebić się przez wrogi blok z ta techniką. Minoru zdawał sobie sprawę, jak wielkie ma braki w sile swych mięśni, lecz wcale nie był pewien, czy powinien coś z tym zrobić. I tak rozdrabniał się w swoim stylu walki na tyle przeróżnych taktyk, że dorzucenie do tego jeszcze treningu siłowego jeszcze bardziej rozproszyło jego uwagę. Był po trzydziestce, a wciąż spotykał młodsze od siebie osoby, które potrafiły więcej. Musiał skupić się na tym co miał i doszlifować to do perfekcji.
Yasuo jednak nie chciał kończyć jeszcze tego dnia. Ucieszyło to Rakuraia. Miał serdecznie dość, ale jednocześnie nie chciał przepuścić żadnej okazji do opanowania nowych technik. Dlatego też, gdy tylko jego towarzysz wspomniał coś o jeszcze jednej technice i zapytał czy Minoru chce o niej posłuchać, pokiwał natychmiast potakująco głową.
– Technika przez którą przegrałeś podczas turnieju? Szczerze mówiąc, nie pamiętam tego aż tak dobrze. - Jak już ustalono, Minoru pamiętał Yasuo z tamtego turnieju samurajskiego. Pamiętał również, że przegrał. Ale zupełnie pomylił jego przeciwnika i to jak walka się zakończyła. Potem nastąpiła kolejna opowieść ze strony towarzysza Minoru. O technice, która przypominała Iaido, lecz różniła się ona tym, że należało wykonać doskok do przeciwnika. Minoru wręcz poczuł jak sam rwie się do tego by zacząć ponownie trenować.
– I zostawiłeś tego typu technikę na sam koniec? - Zapytał udając oburzenie. Powstał ze swego miejsca przyjmując pozycję do Iaido. Przez chwilę zastanawiał się jak powinien wykonać ów technikę, lecz ostatecznie zrezygnował z samodzielnego jej wykonania.
– Zaprezentujesz? - Zwrócił się do Yasuo nie potrafiąc odpuścić sobie tak potężnej techniki. Jednocześnie odsunął się by nie przeszkadzać samurajowi w jego ataku. Z uwagą obserwował jak mężczyzna wykonuje atak. Technika wydawała się prosta w swoim zamyśle. Od Yasuo wybił się przed siebie i w odpowiednim momencie wykonał iaido.
– Gdybyś użył tej techniki na początku naszego pojedynku, to zakończyłby się on szybciej niż zaczął. - Skomentował to co właśnie zobaczył. Minoru dostrzegał w tej technice niesamowity potencjał do kończenia pojedynków ze swoimi wrogami w jednym ruchu, zwłaszcza w połączeniu z jego raitonem. Gdyby miał tą technikę podczas walk z dzikimi, to inni mogliby oszczędzić swą chakrę i walczyć dłużej. Kitashi nie musiałby iść do szpitala i nie zniknąłby Minoru z pola widzenia. Niestety, jak to zwykle bywało, człowiek przygotowywał się do wojen które minęły.
– Pokaż mi, w jaki sposób powinienem się wybijać, by zrobić to dobrze. - Poprosił, starając się jednocześnie ocenić ile jeszcze mają czasu nim zapadnie zmierzch. Następnie stanął obok Yasuo i przyjął pozycję podobną do samuraja. Musiał rozbić całą technikę na osobne stopnie. Iaido już znał, więc wykonanie cięcia nie będzie stanowiło problemu, tylko musiał wiedzieć kiedy to zrobić i jak dojść do tego punktu. Przyjął więc pozycję trochę pochyloną do przodu, z prawą nogą mocną ugiętą, to ona miała posłużyć do nadania prędkości. Lewą wysunął daleko do tyłu, niemalże prostując ją całkowicie. To z niej miał wyjść wstępny impuls, który miała wzmocnić prawa noga. Nim jednak ruszył, odczekał chwilę by Yasuo mógł skomentować jego pozę i wprowadzić ewentualne poprawki. A kilka się z nich znalazło. Tu noga za bardzo wygięta, tu plecy zbyt spięte, tu stopa źle oparta o podłoże. W końcu jednak dostał zielone światło.
– No to ruszam. - Oznajmił, nabierając głębokiego oddechu, by uspokoić swój umysł. Skoczył, zgodnie z instrukcjami Yasuo wybił się do przodu, by wykonać doskok. I… poślizgnął się. Wykonanie ruchu z tej pozycji było o wiele trudniejsze, dlatego też jego nogi, dodatkowo zmęczone dzisiejszym treningiem, nie wytrzymały i wręcz ugięły się pod nim. Minoru wylądował twarzą na ziemi. Leżał tak przez chwilę myśląc o tym co się właśnie wydarzyło, nim wybuchł gromkim śmiechem. Był zmęczony, nie pozostawiało to żadnych wątpliwości. Lecz nie zamierzał odpuścić.
Wstał ze swego miejsca i ponownie przyjął tą samą pozycję co ostatnio. Ponownie odczekał chwilę by Yasuo wprowadził ewentualne poprawki i ruszył. I tak jeszcze wiele, wiele razy. Gdy wreszcie udało mu się opanować ten ruch, słońce zaczynało chować się za horyzontem. Oznaczało to, że mają jeszcze trochę ponad godzinę nim zapadnie zmrok. Poziom jego zmęczenia dorównywał teraz jedynie jego determinacji.
– Opanuję to dzisiaj, choćbym przez następny tydzień miał przeleżeć w łóżku. - Rzucił w próżnię, nie będąc pewnym czy bardziej starał przekonać siebie, czy Yasuo. Przyjął więc tą samą pozycję, jaką męczył już od ponad godziny. Tym jednak razem złapał za ostrze, ustawiając je jak do wykonania Iaido. Wykonał doskok do przodu, wykonując cięcie tuż przy końcu skoku. Iaido wyszło mu perfekcyjnie, lecz Minoru nie był zadowolony. Doskonale wiedział, że jego cięcie było spóźnione i w prawdziwej walce właśnie by stracił swoją głowę. Wykonał więc cięcie jeszcze raz, a potem kolejny i kolejny. Z każdą chwilą poprawiając swoją technikę. W pewnym momencie, gdy pomarańczowe niebo przybrało szarawy odcień zbliżającej się nocy, zaczął wykonywać tą technikę bardziej jak shoten. Przed wykonaniem skoku nabierał powietrze w płuca, by uspokoić oddech i serce i dopiero wtedy wykonywał skok. Poprawiło to jego wyczucie czasu, lecz wciąż dostrzegał tam pole do poprawy. Musiało to jednak poczekać na inną sesję treningową, ponieważ słońce właśnie zaszło.
– Przepraszam, że ponownie zmusiłem cię do całodziennego treningu. - Przeprosił Yasuo, chowając jednocześnie swoje ostrze do saya. Podał on swoją dłoń samurajowi i uścisnął jego, w geście respektu i podziękowania. Nie wiedział jak odpłaci się Yasuo za to co dla niego zrobił. Wiedział jednak, że honor nie pozwoli mu spocząć, póki samuraj nie otrzyma czegoś od niego. Oboje udali się w kierunku karczmy. Minoru musiał coś zjeść i porządnie odpocząć, a także zastanowić się co dalej. Chyba, że Yasuo znajdzie w swoim repertuarze jeszcze coś, czego mógłby go nauczyć.
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Arii - Zadanie specjalne C Kress
Yasuo
Posty: 1515 Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi
Post
autor: Yasuo » 30 lip 2024, o 11:09
Rok 394
Nuda, z którą przyszło mi się mierzyć była czasami czymś naprawdę uciążliwym, jednak dawałem z siebie wszystko. Minoru był osobą, która podzielała moją wizję świata, borykała się z podobnymi pytaniami egzystencjalnymi. Był dobrym przyjacielem, chociaż nie znaliśmy się długo. Dlatego przekazanie mu swojej wiedzy w żadnym wypadku nie uważałem za czas stracony. Wręcz przeciwnie, cieszyłem się mogąc to robić.
Żadnych konkretnych planów nie miałem. Nie przed poznaniem Minoru. On mnie inspirował i to dwukrotnie. Najpierw zamierzałem udać się do Sogen, by zbadać sprawę Dzikich, ale teraz uważałem, że znacznie lepszą opcją będzie powrót na Yinzin.
- Wiesz... chyba wrócę w rodzinne strony i postaram się zostać szogunem - wypaliłem w pewnym momencie, oznajmiając Minoru swoje plany. Chciałem go też poinformować co zamierzam, by w razie potrzeby na mnie nie czekał.
Ja do niedawna skupiałem całą swoją uwagę na treningach fizycznych i doskonaleniu swojego ciała. Ostatnio zacząłem trenować techniki wykorzystujące chakrę. Mimo moich treningów nie uważałem się za osobę wyjątkowo silną, a technika, której nauczyłem Minoru rzeczywiście pomagała w sytuacjach, w których brutalna siła była jedynym rozwiązaniem.
- Rozumiem - odparłem. Chakra była potężną bronią zdolną do wielu wyjątkowych rzeczy. Siła zwykłych ludzkich mięśni mogła nie być wystarczająca. Mimo wszystko istniało jeszcze jedno wyjście. - A co jeśli byś połączył obie te techniki?
To wydawało się najrozsądniejszym i najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Chakra wzmacniająca ostrze i technika wzmacniająca siłę uderzenia. To z pewnością nie mogło nie działać. Chyba, że twoim przeciwnikiem był gruby mur. Jeszcze pamiętałem sytuację, w której zniszczyłem swój miecz tasak.
Minoru ochoczo zgodził się posłuchać o kolejnej technice. Zupełnie nie spodziewałem się, że będzie chciał jeszcze dzisiaj trenować. Jego wytrzymałość i chęć poszerzania wachlarza umiejętności były niesamowite. Ciężko było nawet określić co było większe.
Mimo wszystko musiałem trochę ostudzić zapał swojego towarzysza. Oburzył się, że zostawiłem tą technikę na sam koniec. Może tylko udawał. Nie wiedziałem, ale machnąłem na to przysłowiową ręką.
- Wybacz, Minoru - odpowiedziałem. - Najlepsze powinno się zostawiać na sam koniec. Poza tym by to wykonać musi znać podstawy. Inaczej się nie da. Poza tym musisz wiedzieć, że ta technika ma dwie wady. Po pierwsze, jest tak szybka, że pojawia się wizja tunelowa. Widzisz tylko swój cel i jesteś narażony na atak z boku. Po drugie, po wykonaniu techniku musisz wyhamować, co naraża cię na atak, jeśli nie trafisz. Tak właśnie przegrałem w turnieju.
Poprosił, bym zaprezentował, co ochoczo zrobiłem. Z jego perspektywy mogło to wyglądać jak wykonanie Iaida z doskokiem i w rzeczywistości tak było. Mój ruch był jednak znacznie szybszy. Zarówno doskok jak i Iaido. Obie te czynności wykonywane były znacznie szybciej niż podczas normalnego Iaido. Dlatego technika ta wymagała treningu i dużego skupienia. Należało te czynności wykonać błyskawicznie i z niesamowitą precyzją i synchronizacją, co było dość trudną sztuką.
- Gdybym wykorzystał tą technikę - dodałem, słysząc słowa towarzysza. - To raczej bym od razu przegrał. To szybki atak, ale nie silniejszy od zwykłego machania mieczem. Nie dałbym rady cię zranić, a ty mógłbyś wyprowadzić kontrę.
Znałem tą technikę i wiedziałem o wielu jej słabościach. Z perspektywy trzeciej osoby mogła wydawać się niesamowicie potężna, ale nie była pozbawiona wad. Dlatego oprócz nauki i prezentacji niesamowitości tej techniki, jako dobry nauczyciel musiałem też ostrzec swojego "ucznia" przed wadami wynikającymi z jej użytkowania. Wizja tunelowa, konieczność wyhamowania i słabość uderzenia. To były trzy dość duże wady, a użytkownik tej techniki musiał o nich wiedzieć. W przeciwnym razie mógł bardzo łatwo umrzeć. Nawet trafiając wroga, mógł przegrać, jeśli przeciwnik nie zginął na miejscu. Dlatego wbrew pozorom wymagana była odpowiednia siła.
- Może powinienem udoskonalić tą technikę jakoś... - powiedziałem do siebie, ale Minoru mógł to usłyszeć. Nie byłby to wcale taki zły pomysł.
Dawałem mu wskazówki odnośnie tego jak powinien się wybić i jak się ustawić, żeby zrobić to dobrze. Jednak wiedziałem też, że nie wszyscy wykonywali tą technikę tak samo i każdy po jakimś czasie miał własne przyzwyczajenia i własne startowe pozycje. Pozycja, którą przyjął Minoru była dobrą pozycją. Zapewniała dostatecznie dużą początkową prędkość i była idealna, by trenować Yōjinbō.
- Podczas prawdziwej walki przyjęcie tej pozycji może trwać zbyt długo - powiedziałem. - A może się mylę. Na początku musisz myśleć nad tym jak się ustawić, ale z czasem nauczysz się robić to automatycznie. Instynktownie.
To były podstawy sztuki samurajskiej. Co z tego, że technika była silna i szybka, skoro człowiek musiał przygotowywać się pół godziny do jej wykonania? Dlatego instynkt i doświadczenie bardzo pomagały.
Skoczył. Minoru wywinął orła i zarył twarzą ziemię. Nie wiedziałem jak mam to skomentować. Z jednej strony chciało mi się śmiać. A z drugiej nie wypadało. Podeszłem do niego i wyciągnąłem dłoń. Wtedy usłyszałem jego śmiech.
- A więc to tak... przyjemnie się leżało? - zażartowałem i cofnąłem dłoń.
Trenowaliśmy dalej. Bardzo, bardzo, bardzo długo. A może tylko mi się tak zdawało. Minoru coś tam mówił o przesypianiu całego dnia.
- Po tych wszystkich treningach to ja bym przespał cały tydzień - oznajmiłem. Naprawdę Minoru dawał z siebie wszystko czym mi bardzo imponował. Uspakajał oddech, z każdą kolejną próbą wykonywał technikę coraz lepiej. W końcu słońce zaszło.
Machnąłem ręką.
- Nie musisz przepraszać - odpowiedziałem. Również uścisnąłem jego dłoń. - Wierzę w naszą wspólną sprawę. Ćwicz te techniki, opanuj do perfekcji i wykorzystaj mądrze. I nie umieraj.
Po tych słowach udałem się do karczmy wraz ze swoim towarzyszem. Tam zjadłem coś, napiłem się, przespałem się.... Następnego ranka, o ile nie zdarzyło się coś nieoczekiwanego, pożegnałem się z Minoru:
- Pora mi ruszać w dalszą drogę. Yinzin. - oznajmiłem, kłaniając się. - Miło cię było poznać i obyśmy się kiedyś jeszcze spotkali.
Po tych słowach udałem się w dalszą podróż.
z/t?
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Kopiuj [quote][center][i]Nick gracza[/i]
[b]Misja rangi Y
1/X
<Pora roku>, <Rok> roku[/b][/center]
[akap]Tu wstaw tekst...[/akap][/quote]
Kopiuj [center][i]Misja wykonana pomyślnie![/i]
[b]X PH, Y Ryo(, dodatkowe wynagrodzenie lub informacje - opcjonalnie)![/b][/center]
Wzór Nowej Lokacji:
Kopiuj [quote][fieldset=Opis][center][img]Obrazek/Obrazki[/img][/center]
[akap]Opis lokacji[/akap][/fieldset]
[fieldset=Ważni NPC][list][*][url=LinkDoNPC][b]NPC[/b][/url] - NPC
[code][b][color=KolorekNPC]- Mowa NPC[/color][/b]
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki [/quote][/code]
Minoru
Posty: 1069 Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie - 2 x Katana wisząca u lewego boku - Kamizelka shinobi
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Post
autor: Minoru » 19 sie 2024, o 15:35
Rok 394
Yasuo zdecydował się na powrót w rodzinne strony. Ba, postanowił awansować i zostać szogunem! Minoru nie wyznawał się w rangach samurajów. Nie wiedział więc, jak wysoko zasiadali szoguni. Lecz Rakurai zdawał sobie sprawę z tego, że podczas tych kilku dni spędzonych razem, w Yasuo zaszła jakaś zmiana. Ten samotny wilk bez ambicji, zdawał się wziąć większa odpowiedzialność na swoje barki, aniżeli tylko obrona wieśniaków przed bandytami. Czy był to wpływ Minoru na jego decyzję?
– HO!? Szogunem? Zatem przy naszym kolejnym spotkaniu będziesz miał całą świtę wokół siebie. - Zażartował, lekko kpiąc z decyzji samuraja. Była to jednak kpina, jaką zwykle obdarza się najlepszego przyjaciela. Jak to bywało jednak podczas ich wspólnego bytowania, obaj mężczyźni dość często zmieniali tematy, tak więc i tym razem przeszli dalej. Minoru wytłumaczył Yasuo jakie są jego najpotężniejsze techniki, a ten zaproponował połączenie nowo nabytych umiejętności z chakra flow. Rakurai odruchowo potarł swój podbródek zastanawiając się nad taką możliwością. Szybko jednak odrzucił taką opcję.
– Wydaje mi się, że nie zmieni to za wiele. Używając tej techniki pozwala mi ona przebić się przez większość najtwardszych defensyw. Jeśli istnieje defensywa zdolna powstrzymać mój atak, to wątpię by zwiększenie siły zmieniło cokolwiek. - Wyjaśnił co miał na myśli. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się, by ktokolwiek oparł się jego raitonowemu ostrzu. Choć zdarzało się, że jego cięcia były zbyt płytkie. Większa siła, raczej niczego by tu nie zmieniła.
A dalej? Dalej był kolejny trening. Długi, żmudny, podczas którego wymieniali się ogromną ilością uwag. Minoru nawet zażartował, o tym, że powinien zostać nauczony tej techniki jako pierwszej. Na co Yasuo odpowiedział mu, że to właśnie po użyciu tej techniki przegrał turniej. Nagle, Rakurai przypomniał sobie część tamtej walki i rzeczywiście, Yasuo użył w tamtym momencie dokładnie tego ruchu. Wspomniał również o czymś co nazwał wizją tunelową. Minoru słyszał już taki termin, lecz nigdy w życiu go nie doświadczył. Kiwnął jednak głową na znak, że zrozumiał.
Yasuo był bardzo cierpliwym nauczycielem. Gdy Minoru prosił o zaprezentowanie techniki, ten powtarzał ją, raz za razem, bez słowa sprzeciwu. Gdy widział, że Rakurai ma problemy, zawsze dorzucał jakieś instrukcje. Były również jednak przerwy na wymianę uwag między oboma. Jak wtedy gdy, Rakurai stwierdził, że gdyby samuraj użył tej techniki jako rozpoczynającej to ich walka zakończyłaby się natychmiast. Yasuo odpowiedział mu wtedy, że gdyby użył tej techniki to nie dałby rady zranić Minoru, zamiast tego odsłonił by się na ewentualną kontrę.
– Nie jeżeli pokryłbyś swoje ostrze tą niebieską poświatą. - Zauważył rezolutnie. A Yasuo w odpowiedzi rzucił propozycją ulepszenia tej techniki.
– Hmm. Jeśli masz pomysł jak ulepszyć coś tak dobrego, to nie wahałbym się nawet chwili. - Starał się zachęcić przyjaciela do spełnienia swej propozycji. Kryła się za tym nie tylko chęć wspierania rozwoju Yasuo, ale i również egoistyczna myśl, że sam chętnie opanowałby jeszcze lepszy ruch, pozbawiony tych wszystkich wad, o których wspominał samuraj.
W końcu jednak nadszedł ten upragniony moment. Minoru opanował ostatnią technikę i mógł odpocząć. Klapnął więc tyłkiem na ziemię, zadowolony z siebie, wspominając o tym, że teraz może przespać kolejny dzień, by dojść do siebie. Czuł jednak również i żal, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że nadchodził nieunikniony moment gdy oboje z Yasuo wrócą do swego dawnego życia, jako samotne wilki.
– Dziękuję ci za wszystko, Yasuo. - uścisnęli sobie oboje dłonie. Po męsku, mocnym uściskiem, nie za długim, bez rzucania wyzwania jeden drugiemu.
– Nie wiem jeszcze jak, ale obiecuję ci, że odwdzięczę ci się w jakiś sposób za to wszystko co dla mnie zrobiłeś. - Zapewnił go, choć jeszcze nie wiedział jak miałby to zrobić. Czuł jednak potworny dług wdzięczności. Zdawał sobie sprawę, jak wiele Yasuo poświęcił swego czasu i jak wiele przekazał swojej wiedzy komuś, kogo dopiero co poznał.
– Żegnaj zatem Yasuo z Yinzin. Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebował wsparcia, odnajdź mnie w Sogen, a przybędę z pomocą. - Pożegnał samuraja, czując w sercu pustkę. Znów był sam. I chyba nigdy w życiu ta samotność nie doskwierała mu tak bardzo jak teraz. Czy oznaczało to, że odnalazł bratnią duszę? Nie wiedział. Jednak, jeśli tak było, to los na pewno skrzyżuje ponownie ich drogi. Minoru sam również ruszył w swoją drogę. Wpierw do karczmy, odpocząć. Później w kierunku stolicy Daishi. Przypomniał sobie o czymś, co zamierzał wykorzystać.
Z/T
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Arii - Zadanie specjalne C Kress
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość