Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Siedziba władzy

Post autor: Asaka »

Przecież wiedziała doskonale, że nie jest to żadne dzieło sztuki i choć być może do tego aspirowało, t jednak brakowało sporo. Hyuga Reiko poprosił o nakreślenie jak wygląda Ryutaro, a Asaka zrobiła dokładnie to, o co ją proszono. Cóż, rysunek zdecydowanie przedstawiał człowieka, potężnego mężczyznę, którym Ryutaro był, i nie zabrakło szczegółów kolorystycznych, których ołówkiem nie była w stanie inaczej zaznaczyć, jak po prostu napisać. Na pewno było to lepsze niż nic, bo już zawężało krąg poszukiwanych, a oczami wyobraźni dziewczyna już widziała jak strażnicy przyglądają się Ryutaro, potem jej rysunkowi, potem znowu Ryutaro… Znajdą go, wierzyła w to.
Mogła się tylko uśmiechać pod nosem, gdy Shikarui chwalił jej „talent” artystyczny, albo wtedy, gdy widziała kompletnego poker face’a u lidera rodu panującego w prowincji, w której się aktualnie znajdowali. Ale cóż – lider mówił hop, a ona pytała jak wysoko, nie? To działało mniej-więcej na tej zasadzie, a już zwłaszcza, że byli na terenach rodu zaprzyjaźnionego z jej własnym i przy okazji Reiko faktycznie uratował im skórę swoim przybyciem i zainteresowaniem tym małym zamieszaniem i przedstawieniem przed Siedzibą Władzy. Teraz to dopiero było przedstawienie… I ciekawe co na to ci wszyscy gapie…
Też zacisnęła mocnej palce na palcach dłoni czarnowłosego mężczyzny, dostosowując do niego swój krok – a ten z kolei dostosowany był do tempa poruszania się Shirei-kana, za którym dreptali po Siedzibie Władzy. W końcu zatrzymali się przed drzwiami, przy których znajdowało się dwóch strażników z włóczniami, którym Asaka skinęła głową na przywitanie, gdy ich mijali. To… Musiał być gabinet Hyugi – wszystko na to wskazywało. Zupełnie różnił się od tego, w którym urzędował Koseki Kazuo, który utrzymany był bardziej surowo, z wielką mapą poznaczoną dziurkami od senbonów. I z drzwiami z odpryskami po rzutach kunaiami w chwilach zdenerwowania. Tutaj natomiast było… schludnie. Przytulnie. Półki były udekorowane a ten wielki wachlarz rozwieszony na ścianie za biurkiem – widowiskowy. Zdecydowanie przykuwał uwagę. Asaka poświęciła mu więc kilka chwil swojego spojrzenia nim puściła w końcu dłoń Shikiego i ściągnęła z pleców swój wachlarz, zdecydowanie mniej kunsztownie zdobiony, by oprzeć go o ziemię i trzymać jedną ręką, nim zajęła jedno ze wskazanych im miejsc.
Nie przerywała mężczyźnie, gdy ten zaczął mówić, dzieląc się z nimi swoimi krótkimi przypuszczeniami i tym, co dalej będzie z całą sprawą. Nie musiał ego robić, to prawda, ale był to zdecydowanie gest dobrej woli z jego strony i Asaka to doceniła.
- Zrobiłam co mogłam. Nie jestem najlepszym rysownikiem na świecie. Może następnym razem powinnam stworzyć popiersie z kryształu, może byłoby bardziej dokładne... – to był mały żarcik, przy którym krótko się zaśmiała. - Mam nadzieję, że jednak mimo wszystko Ryutaro się znajdzie i będzie możliwe mu pomóc. Jedyne co wiemy to to, że podobno w mieście miało znajdować się czterech popleczników tamtego Jashinisty. Razem ze schwytanym Odą to piątka. A więc tamta prostytutka, którą… przynieśliśmy. Strażnik. Pomoc karczmarza, jakaś rudowłosa i chuda kelnerka, która otruła Ryutaro i o ile dobrze pamiętam ostatni był krótko ostrzyżony, zielonooki mężczyzna z blizną na czole, pomoc i sprzątacz w którejś z łaźni. To zdaje się ten ostatni miał udać się do swojego przywódcy by donieść mu, że ma ogon, więc raczej nie ma go już w mieście – Asaka zamilkła na chwilę, starając się sobie przypomnieć jeszcze inne informacje, które mogłyby pomóc. - Ci wyznawcy mają mieć podobno wytatuowany znak Jashina gdzieś na ciele. Tamta kobieta miała, na jednej z łydek. Oda też zapewne gdzieś ma – to chyba było już wszystko, co mieli. Może Shikarui jeszcze coś zapamiętał…? Bo na ten moment nic więcej nie przychodziło Asace do głowy. - Bardzo dziękuję za rozwiązanie tej sprawy w jakiś sposób, Hyuga-dono. Zdecydowanie tacy ludzie powinni zostać schwytani, jeśli to, co o nich mówią, to prawda.
Pozostawała tylko jedna kwestia… Hyuga mają zająć się teraz tą sprawą, tyle, że to rysopis Asaki i Shikiego najpewniej zostanie dostarczony wielkiemu złemu wyznawcy Jashina. Nie tak? Kunoichi… trochę się tego obawiała.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shikarui »

W pierwszym momencie, kiedy padło hasło "tę dwójkę też zabierzcie", Shikarui był przekonany, że zostali wskazani. Napiętnowani, zdrada, zdrada! Tu nikt niewinny nie unosił kamieni, sami winni kamieniowali winnych. Łatwo było uwierzyć w to, że jesteś tym następnym, gdy każda komórka ciała podpowiadała o niebezpieczeństwie. Dziwnie, to nie tak człowiek powinien się czuć przed strażnikami i najwyższym przedstawicielstwem władz. Zwłaszcza ten, co przyszedł z dobrą wiarą (że niby z czym?) i z sercem wyciągniętym na ręku (och, dlatego tak ciążyła ta ręka. Kamienie przecież swoje ważą), a co najważniejsze - z dwójką zbrodniarzy i kilkoma dowodami na ich zbrodnie. Między innymi tym tatuażem na odciętych nogach. Kiwnął dłonią na strażnika, który już miał zabierać Odę i podszedł do nich na krok, żeby jednym pociągnięciem wyrwać notkę ze strzałą z jego nogi. Hyuga się nie przyda, a on zamierzał zrobić zeń użytek. Spojrzał na zakrwawiony grot, oceniając jego stan. Nada się jeszcze. Otarł stal na zakrawionym już i tak kawałku ubrania i wsunął strzałę na jej miejsce. W drugim momencie już splótł swoją dłoń z dłonią białowłosej, strażnicy się rozsunęli, zaczęli sprzątać cały bałaganik, który sie tutaj narobił. Tak oto dobro (hę?) zatriumfowało po raz kolejny! W końcu gdyby byli jacyś więksi świadkowie dobroci Sanady, każdy by poświadczył, że w głębi duszy bardzo wrażliwy i cnotliwy z niego chłopak! Z Asaki zaś panienka z dobrego domu (pff, poplułam się herbatą), której dusza bohaterki (chyba mącicielki) pchała ją do przodu do bezinteresownej pomocy! Takie właśnie było z nich małżeństwo! Zasługiwali na lepsze traktowanie niż grożenie im bronią. Pewnie dlatego wszyscy, co bałaganili zostali posprzątani, a oni zadziwiająco godnie przyjęci. Ciągle nie przyzwyczaił się do końca do takich rzeczy, do takiego traktowania, nawet jeśli zachowywał fason, nauczony doświadczeniem - przed osobami takimi jak liderzy należało się prezentować godnie, aby nie otrzymać tuzina pobłażliwych spojrzeń. Nie chciałeś przecież zbierać ze stołu resztek pańskich - to miała być soczysta pieczeń podana na tacy. W większości przy tym fasonie trzymała go tak naprawdę Asaka. Jego część dopasowywała się do stawiania wymagania: być godnym. Druga część chciała uzyskać jak najwięcej, jak zwykle - po prostu kalkulując, a kiedy grałeś psa? Dostawałeś tylko te wspomniane resztki i pożałowanie. Trzecia - o, ta trzecia nie odpowiadała na wymagania. Ta trzecia ciągle była pochłonięta myślą - żyć tak, by niczego nie żałować. Więc odważyć się. Próbować. Ośmielić się, złapać. Zgarnąć coś dla siebie.
Gabinet robił bardzo przyjemne wrażenie. Zwłaszcza ten wachlarz. Przez myśl czarnowłosego przeszło, że kiedyś musi sprawić taki Asace. Co z tego, że go w sumie nie używała? Ciągle go nosiła (z jakiegoś powodu), więc może miło by jej było, gdyby dostała taki piękny..? Na razie jednak mieli inne wydatki na głowie, zwłaszcza po tym, jak wykupił cały sklep z notek wybuchowych. Na szczęście żona na niego nie krzyczała, że to mogło zostać przeznaczone na nowe pantofelki czy sukieneczki. Nawet sobie wzięła kilka dla siebie! Sparkle sparkle!
- Uważam, że rysunek był dobry. - Raczył dopowiedzieć swojej żonie. Ale! O rzeczywiście, nie pomyślał o popiersiu. Znów spojrzał na Asakę z uznaniem dla jej pomysłowości i kreatywności. Woah! Toż to ona miała łeb jak sklep normalnie! Ciągle go zadziwiała! Dlatego to ona musiała być tą odpowiedzialną za projekt ich nowego domu i udekorowanie go.
Przyjął przeprosiny lidera gestem schylenia głowy w znaku, że przeprosiny zostały przyjęte, a zatargi i winy zostały zatarte. Potem już słuchał streszczenie misji jednym uchem - słuchał, żeby nie było - ale rozległ się dźwięk kasy fiskalnej i dolarówki zalśniły w oczach, kiedy zobaczył te piękne cyferki wypisywane na papierkach. O bogowie, niemal go w gardle zaczęło suszyć, jeszcze moment i zacznie przebierać nóżkami! Ile tam było wypisywane, no ile? No przecież się tak postarał, nawet żadnego budynku nie rozwalił, a mógł! Szybko, sprawnie, jejku, jejku..! Tak naprawdę to nie. Nie miał aż tak rozgorączkowanych reakcji, ale akurat kwestia pieniędzy zawsze przykuwała jego większą uwagę.
- To my dziękujemy za wstawiennictwo, Hyuga-dono. Mam nadzieję, że sąsiedzka pomoc wejdzie w prozę codzienności. - Uśmiechnął się do Reiko, bardzo rozważnie i delikatnie dobierając słowa. Wplatając sugestię w rytm sympatii. Ciekaw był bardzo, jakie kroki podejmie lider Kosekich. Był BARDZO ciekawy, co zastaną, kiedy wrócą do prowincji ze swojej długiej podróży. Pokłonił się głęboko przed liderem, by dopełnić formalnej grzeczności. Nie przesadzając z tym klękaniem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Murai

Re: Siedziba władzy

Post autor: Murai »

0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Siedziba władzy

Post autor: Jun'ichi »

Życie kogoś takiego jak Jun'ichi zawsze toczyło się swoim własnym, powolnym tempem. Było ono mało przyjemne, przepełnione pogardliwymi spojrzeniami, docinkami odnośnie jego wyglądu lub tego jak niegodny jest posiadania Byakugana, ale było też zwyczajnie nudne zwłaszcza kiedy kręciło się tylko wokół dbania o klanowe Dojo. Ostanie miesiące stawały się jednak dla chłopca coraz bardziej obfite w różne, ciekawe i zupełnie nowe doświadczenia, a takim było chociażby napotkanie przed budynkiem władz tajemniczej dwójki nieznajomych. Jun pierwszy raz napotkał małżeństwo trudniące się ciężkim "zawodem" jakim było pełnienie roli shinobi, oczywiście spoza klanu Hyuga gdzie takie przypadki widywał kilkukrotnie.
Widząc że dwójka nieznajomych ma jakiś zatarg ze strażnikami, chłopak obszedł swoich krewnych od tyłu, wyminął i stanął kilka metrów dalej by obserwować całe zajście z boku i wysłuchać o co też mogło chodzić. Kobieta i jej mąż schwytali jakiegoś przestępcę, Jashinistę cokolwiek to znaczyło ale brzmiało dość złowieszczo i wzbudziło na tyle duże zainteresowanie w młodym kalece, że na moment zapomniał o tym co przed chwilą czuł wychodząc z gabinetu Reiko-samy. Ku jego zdziwieniu sam lider pojawił się po chwili również przed budynkiem i to był dla kaleki już pewny znak, że natrafił na coś znacznie bardziej ważnego niż początkowo przypuszczał. Odprowadził wzrokiem małżonków, kiedy Ci poszli za liderem do jego gabinetu, jednak nie używał swojego Dojutsu, byłoby to nietaktowne, podłe wręcz aby podglądać Reiko-samę na prywatnym spotkaniu. Postanowił więc poczekać, bo przecież za jakiś czas będą oni musieli budynek opuścić tym jedynym (zapewne) wyjściem.
Paskudek w masce rozsiadł się pod ścianą sąsiedniego budynku, skąd doskonale widział wejście i pilnujących go strażników. Nie podszedł do nich z oczywistych względów - nie darzyli go sympatią ujmując to bardzo delikatnie. Wiele razy jakiś strażnik spluwał mu pod nogi, podcinał lub szturchał i obrażał. Jun niestety nie mógł nic z tym zrobić, dlatego zwyczajnie starał się omijać ich nieco szerszym łukiem.
Wreszcie kiedy po jakimś czasie dwójka nieznajomych pojawiła się w drzwiach budynku, Jun podniósł się na nogi i poczekał aż odejdą nieco od straży. Obawiał się tego, że będąc blisko nich narazi się na kolejne "ataki", a tego wolał w tej chwili, na oczach nieznajomych uniknąć.
Prze... przepraszam! - zaczął nieśmiało stając mniej więcej 3 metry od pary i kłaniając się z szacunkiem w ich stronę.
Nazywam się Jun'ichi i jestem... - tu zawahał się na moment co było spowodowane niedawną rozmową z liderem. Nie wiedział czy winien nazywać siebie Doko czy już tylko opiekunem Dojo. Ba! Nie był nawet pewien czy Reiko-sama nie postanowi wydalić go z osady za to, że jako mierny kaleka ośmielił się przeciwstawić jego woli!
... Doko rodu Hyuga. Niechcący byłem świadkiem państwa przybycia i słyszałem o niejakich Jashinistach. Nie potrafię przejść obojętnie wobec jakiegokolwiek zagrożenia dla mojego klanu, dlatego chciałbym żebyście powiedzieli mi kim oni są, proszę! Zrobię wszystko by bronić ród Hyuga i chciałbym być gotów na każde niebezpieczeństwo! - mówiąc to, chłopak nieświadomie podniósł głos i wystawił przed siebie zaciśniętą piąstkę.
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Siedziba władzy

Post autor: Asaka »

Jakoś w ogóle do dziewczyny nie dotarło, że opuścili Daishi po spotkaniu z liderem, który notabene dał im przyzwolenie, a nawet nakaz, by po powrocie się u niego stawili, nawet bez większej zapowiedzi – co było szpanem samym w sobie – a teraz po przybyciu do Kyuzo nie minęło wiele czasu i… też wylądowali u lidera. Zupełnie nie patrzyła na to przez pryzmat swojej zajebistości, bo też Asaka doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak dalekie jest to do rzeczywistości. Wiedziała też, że ma przed sobą jeszcze długą drogę samodoskonalenia się, nim będzie mogła spocząć na laurach… Chociaż wątpliwe, by ten moment w ogóle kiedykolwiek nastąpił. Akurat Asaka była dla siebie największym krytykiem i tam, gdzie inni by ją chwalili, ona widziałaby skazy i miejsca, które można by było zmienić. Poprawić. Więc nie, absolutnie nie łudziła się, że coś znaczy. Shikarui, choć wciąż z rangą Doko, przewyższał ją w umiejętnościach znacznie – i… też niewiele znaczył. Ale też te wszystkie rangi bardzo często nie odzwierciedlały rzeczywistych umiejętności użytkownika. Z drugiej strony bez nich nikt nie brał cię na poważnie. I koło trochę się zamykało.
Asaka nie miała pojęcia, dlaczego Jashiniści wybrali akurat Kyuzo. Może uznali, że najciemniej pod latarnią? Że Hyuga nie zadadzą sobie trudu przeszukiwać wszystkiego i wszystkich, bo obrośli w piórka? Można było tak wnioskować. I może tak było – gdyby tylko nie ostatnia wojna, która chyba wszystkich w Karmazynowych Szczytach zaalarmowała i postawiła do pionu. Kunoichi sięgnęła dłonią do jednej z karteczek, które przysunął im Reiko, z tą skomplikowaną pieczęcią i podpisem, i skłoniła głowę ponownie – w podzięce.
- Dziękujemy, Hyuga-dono. Teraz na pewno będziemy musieli odpocząć, nim opuścimy Shiroi-iwę – ona nie, ale Shikarui jak najbardziej. Trochę czasu więc minie, nim ruszą ponownie na szlak – najwcześniej zrobią to jutro, a znając ich, a zwłaszcza Asakę, minie nawet więcej czasu, bo tym razem chciała jednak pozwiedzać okolicę. Aż tak bardzo nie spieszyło im się do tego Sogen. - Nie potrzeba nam ochrony, ale dziękujemy za propozycję – źle by się czuła, mając w świadomości, że ktoś ciągle czai się za ich plecami. Co prawda by im pomóc, ale jednak. I wiedziała, że Shikarui dostałby wręcz szału i paranoi z tego właśnie powodu. Nie chciała mu dokładać zmartwień. Wierzyła, że w razie czego, będzie w stanie ich obronić – bo przygotowana mogła wcześniej rozstawić swój kryształ, który był niemalże niezniszczalną zaporą przed ewentualnym przeciwnikiem.
Uśmiech Reiko rzeczywiście był nieco… zniewalający. I o ile drobny rumieniec pojawił się na policzkach Asaki, to nie był to absolutnie żaden pąs, ani tym bardziej znak ku temu, że ktoś tu zaraz omdleje. Tak się jednak składało, że tuż obok niej siedział ktoś, kto dużo mocniej na nią działał, choć nie mogła zaprzeczyć niewątpliwej urodzie i urokowi lidera Hyuga - któremu nawet ona nie mogła się do końca oprzeć.
Po tym wstała, ukłoniła się raz jeszcze i pożegnała grzecznie, po czym, gdy Shirei-kan dał im pozwolenie na odejście, wzięła swój wachlarz, ponownie zawiesiła go na plecach na pasku przecinającym jej klatkę piersiową na skos i udała się do wyjścia z gabinetu. Niedługo później spokojnie mogli wymienić karteczki, które Reiko im wręczył w recepcji na ryo i… już byli wolni. I Asaka nie zamierzała spędzić w Siedzibie Władzy ani chwili dłużej.
Tak jak wcześniej, służyła Shikiemu ramieniem bądź dłonią, gotowa go przytrzymać i złapać, w razie, gdyby jednak miało mu się pogorszyć, a z jego stanem to… To nigdy nie wiadomo i dziewczyna po prostu wolała dmuchać na zimne. Mogli więc wyjść…
- Chcesz odpocząć? Możemy poszukać jakiegoś ryokanu i zostać tam do jutra – zaproponowała, powoli oddalając się od strażników, którzy stali przed wejściem do budynku. Przechodnie, którzy wcześniej przyglądali się całej akcji, już się rozpierzchli i nie mieli dodatkowej widowni.
…a przynajmniej tak jej się wydawało. Ale to był fakt – w y d a w a ł o, bo z rzeczywistością niewiele miało to wspólnego. Chłopaczek… mężczyzna? Nie była pewna – ale na pewno osobnik płci męskiej niewiele wyższy od niej samej zaczepił ich, krótkim, urywanym „przepraszam”, po czym zatrzymał się w dość sporej odległości od nich i pokłonił się – na co Asaka zrobiła dość zaskoczoną minę, a trzeba nadmienić, że w większości z jej mimiki można było czytać jak z otwartej księgi. Nie była zła – po prostu zaskoczona, że ktoś tak rzecznie ich zaczepia i jeszcze kłania się – na co i ona lekko skłoniła głowę. Osobnik zwracał na siebie uwagę, to na pewno – jeśli nie w kwestii ubioru, to na pewno poprzez maskę, którą miał na twarzy. Dziewczyna z lekkim zainteresowaniem przechyliła głowę w stronę prawego ramienia i nie przerwała mu, gdy ten ewidentnie zbierał myśli, bądź siły, by wyrzucić z siebie potok słów. Doko, którego zainteresowali Jashiniści – ech. W sumie… co w tym było złego? Co było złego w chęci chronienia własnego klanu? Nic. Absolutnie nic. Bo to samo przyświecało właśnie jej – szanowała więc podejście nieznajomego, jako, że niechcący poruszył i jej struny.
- Myślę, że wiele osób było tutaj świadkiem naszego przybycia – parsknęła pod nosem i uśmiechnęła się lekko. Jej słowa nie były w żaden sposób opryskliwe czy burkliwe; ot po prostu finał tej całej sytuacji znacznie poprawił humor Asaki. - Szczytny cel – dodała jeszcze po czym zamyśliła się, jakby ważąc słowa Jun’ichiego. - Co myślisz? Chłopak ma prawo wiedzieć… - tutaj zwróciła się już do Shikaruiego, na którego odwróciła na chwilę wzrok, nim ponownie spojrzała na kalekę, którego wygląd niezbyt poruszał wyobraźnię dziewczyny. - Wiesz co… Musimy odpocząć… Może znasz tutaj jakiś okoliczny ryokan, albo miejsce, gdzie moglibyśmy się zatrzymać? I przy okazji coś zjeść – bo Asaka zgłodniała przez te wszystkie nerwy i akcje. - Tam możemy ci powiedzieć co i jak.
A że się nie przedstawiła… Asaka czasami sprawiała wrażenie absolutnie roztrzepanej. I chyba momentami tak było.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shikarui »

Spotkania z tak ważnymi osobistościami mogły podnosić ego, to prawda. Zapraszają cię do swoich gabinetów, rozmawiają z tobą na ważne tematy, gratulują. Uścisk dłoni prezesa, taki umowny, na dobre "do widzenia". Spisałeś się świetnie - obrastaj więc w piórka! Jedno malutkie, puszek tuż przy skórze, drugie długie, dumna lotka. Przetrącony kręgosłup rozciąga się w pusty szkielet, który obrośnie ścięgnami i mięśniami, by praca skrzydeł była możliwa. Żeby te lotki miały gdzie rosnąć. Unosisz się za pomocą lotu. Coraz wyżej. Wyżej. Stajesz się lekkim puchem, który miał obrastać twój nowy nabytek. Łatwo się zatracić w uczuciu, które sprawiało tyle przyjemności. To tylko kolejna (jedna z wielu) przyjemności, na które skazuje cię ten świat. Całe szczęście, że nigdy nie miałeś jej ulegać. Nie widzisz w tym dumy, nie dostrzegasz i zguby. Wzrok nie zamgli się tam, gdzie dostrzega klarowność sytuacji. Shikarui nigdy nie pomyślałby, że jest kimś wielkim, bo liderzy okazali mu swoją dobrą wolę. Znał swoje miejsce - i dlatego bardzo wyraźnie też widział, na jakim miejscu na końcu chciał zasiadać. Ambicja jest trucizną, ale łykasz ją w dozowanych dawkach. Jak wszystko. Kolejny element, który mógł wiązać opaskę na oczach, przysłaniać czysty świat. Odbierać promienie, by oferować w zamian cienie. Świat był na tyle widoczny, na ile rankiem odsłoniłeś okna w swojej sypialni, w której ścieliłeś łóżko. Kuchni, w której paliłeś porannego papierosa. W salonie, w którym dopijałeś poranną kawę. Świat czarnowłosego był światem ze szkła. Każda pęknięta szybka była wymieniana, dramat tłuczonego szkła był możliwością poszerzenia horyzontów, nie powodem do załamania się. Momentem na wpuszczenie świeżego powietrza do pomieszczenia, które od dłuższej chwili wydawało się duszne.
Czemu zdecydowali się na pobyt tutaj? Wydawało się, że nie mają po prostu wyjścia. Jak przeganiane przez złego wilka owce, błąkające się z kąta w kąt. Wędrujący szczep, dla którego nie było innego miejsca. Nikt ich nie chciał. Kiedy twoje sumienie jest jak ten dom - klarownie przejrzyste, nie bojące się zranień, bo ran nie odczuwasz - nie spoglądasz już tak samo na tych biednych. Ci biedni, jak cała reszta rzeczywistości, podlegała prawu dżungli. Najlepiej było ich więc pożreć, by na żer wychodziły już tylko najsilniejsze jednostki. Taka selekcja naturalna. Ta sama, którą te biedne istotki, kultyści przeklętego bożka, mieli doświadczyć na własnej skórze. Wcześniej to miała być ucieczka z Sogen, gdzie ponoć byli ścigani. To miał być przystanek w drodze do Daishi. Właśnie. Daishi...
- Pojawiło się napomknięcie, że uciekali z Sogen przez Kyuzo do Daishi. Tutaj mieli się zatrzymać na dłuższą chwilę. - Zauważył miękko, przyjmując od Reiko papierek. Nie zerknął nawet na jego treść. Nie wypadało. Jego oczy przykute były do białych oczu Reiko, starając się utrzymać źrenice w jednym punkcie. Nie zatapiać się w tej mlecznej bieli pozbawionej czarnej wysepki. Nie błądzić i nie sunąć po oceanie, do którego nie miało się prawa wstępu. - Dziękujemy. Poradzimy sobie bez ochrony. - Powiedział w zasadzie w tym samym czasie, co białowłosa, przez co ich głosy naszły się na siebie. Nawet one dobrze się dopełniały. Jej - pewny i wyraźny i jego - stonowany. Asaka miała rację, dostałby szału. Tak jak jego cierpliwość była niezniszczalna, tak były takie rzeczy, wyliczalne na palcach jednej dłoni, które doprowadzały go do szału bardzo szybko. Między innymi - gapienie się. Bardziej go zmęczyła ta pokazówka na rynku niż cokolwiek innego.
Przed shirei-kanem nie musiała stać teraz żadna kobieta, cała jego aparycja sprawiała, że stanowił najpiękniejszy z obrazów, jaki Shikarui widział od dawna. Rzecz jasna - poza Asaką. Ona była jego diamentem, który wyniósł do rangi Cesarzowej, a Niebo, jak wiadomo... och, czymże jest Niebo dla zwykłego śmiertelnika? Kolana niemal czarnowłosemu zmiękły, gdy uśmiech pobłogosławił ich ciepłem i miękkością pędzla, z jakim ten sunie po płótnie. Niemal - bo do takiego stanu mogła go doprowadzić tylko Asaka. Bardzo miłym była możliwość dalszego trwania w ciszy i słuchania, jak dwa piękne głosy przenikają się wzajem. Jak zgrywają się w rozmowie, którą mężczyzna prowadził z kobietą. Shikarui nie usiadł - stał nieco za plecami żony z przeświadczeniem, że jeśli już usiądzie, to nie będzie miał ochoty wstawać. Przymrużył na moment oczy, przymknął je. I tak w dalszej drodze, prawda została objawiona - niechaj tylko będzie lepiej.
Dźwięk monet w sakiewce był najpiękniejszą melodią dla ucha. Och..? Znów - zaraz za głosem Asaki, oczywiście! Kobieta akceptowała tą paskudną wadę materializmu - wadę jak wadę, dzięki tej "wadzie" dorobili się w przeciągu niewielkiego czasu pokaźnej sumki. I tu stonowanie prześwitywało przez szklane ściany. Nie można było dać się zwariować na punkcie żadnej z rzeczy. On dał się zwariować na punkcie Asaki. To już przekraczało licznik możliwości. Przyciągały go mocne, ogniste osobowości. Ten ogień kochał mocno, intensywnie i nie pozwalał sobie na zgaśnięcie. Był zbyt trwały. Zbyt uparty, by dać się zabić.
Raz jeszcze odprawił ceremoniał pożegnalny, pozdrowił lidera i zszedł z żoną na dół, by wymienić świstki na pieniądze. Choć... przez myśli czarnowłosego przebiegły możliwości sprzedania takiego kolekcjonerowi. Na pewno by się taki czub znalazł, nawet pewnie wiele czubów... i byłyby kobiecej płci. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni by być świadomym tego, jak kobiety musiały się za tym mężczyznom uganiać.
- Dziękujemy i życzymy miłego dnia. - Uśmiechnął się do kobiety w recepcji dokładnie tak samo, jak przed chwilą uśmiechnął się Reiko. Spodobał mu się ten uśmiech. Tak jak spodobał się samej Asace, sądząc po jej rumieńcu. - Spodobał Ci się lider. - Wsunął sakiewkę za pas i obrócił się w kierunku wyjścia z całego przybytku, wyciągając dłoń w kierunku białowłosej, by przesunąć nią pieszczotliwie po jej skroni i włosach. Na jego twarzy pojawił się ten figlarny, wilczy uśmiech. Już miał mówić, żeby opuścili miasto jak najszybciej, pozwolili Hyuga działać, a oni spokojnie zajdą do jakiegoś zajazdu za jego granicami, żeby jednak nie zostawali tutaj, tak jak powiedziała to ona w ostatnich słowach do Reiko, kiedy...
Czarnowłosy zatrzymał się, kierując wzrok na dziwaczną, ułomną sylwetkę przed swoimi oczyma. Pokorną i usłużą.
Czy to jeszcze Ja czy już ktoś obcy?
Poczuł się tak, jakby spojrzał w lustro. To lustro zabrało go pięć lat wstecz - tam, gdzie maskę na twarzy zbierały cienie, a ubrania były tylko szmatami. Wrażenie minęło tak szybko, jak się pojawiło - było mgłą, która na drobny moment odebrała mu klarowność myśli, osądu i szybkości reakcji. Nie na tyle mocno, by jego dłoń nie wyciągnęła się w stronę Asaki, na poziomie jej brzucha, by ją zatrzymać. Choć bardziej wyglądało to tak, jakby chciał ją ochronić. Tylko co mogło być tak straszne, że nawet bełty strażników nie były tak samo groźne w jego opinii?
Do klarownego, lawendowego jeziora wpadła kropla krwi. Krew, jak wir, pochłonęła tęczówkę. Pożarła wszystko, lśniąc jak ślepia yokai, co czeka na zapadnięcie nocy. Dziwne. Tam, gdzie wyobraźnia Asaki milczała - jego powędrowała w dzicz. Napięcie jego sylwetki niemal strzelało iskrami, a intensywność spojrzenia było jak spojrzenie tygrysa, który właśnie wpatrywał się we wroga. Stał na krawędzi poczucia bezpieczeństwa, ale nie przekroczył magicznej granicy, za którą robiło się prawdziwie nieprzyjemnie. Ten tygrys jeszcze nie wycenił, czy wróg, którego miał przed sobą, wart był takiej uwagi, której nie poświęcił nawet Odzie. Ale tu nie chodziło o realne zagrożenie. Chodziło o to, że czarnowłosy przyłapał się na spuszczeniu gardy. Bardzo nie lubił, kiedy ktoś go zaskakiwał. Nawet jeśli już nie rzucał ludźmi o ziemię, kiedy przypadkowo go dotknęli, bo wyleczył się z tej traumy.
Wszystko trwało zaledwie parę sekund. Nie było żadnego zagrożenia. Nie było czego się bać.
- Zbyt wiele. - Dodał krótko. - Nie zostaniemy tu na noc. Krótki odpoczynek to dobry pomysł. - Oparł od niechcenia łokieć na rękojeści wakizashi. Z powodzeniem można go było nazwać chodzącą zbrojownią. Łuk, dwa miecze, wielki zwój, mniejszy zwój. Dwie kabury na bronie. Stalowy karwasz na jednej z rąk. - Byle do innej niż ta na rynku. Będzie się tam roić od strażników. - Zastrzegł sobie. - Sanada Shikarui, a to moja żona, Sanada Asaka. - Przedstawił ich za białowłosą, w której chyba obudziły się macierzyńskie instynkt. Mimo wszystko uśmiechnął się lekko pod nosem na tę myśl i przymknął na moment powieki. Gdy je otworzył, znów był ametystowe. Lubił szczeniaki. A Junior wydawał się właśnie takim szczeniakiem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Siedziba władzy

Post autor: Jun'ichi »

Chłopak wbił spojrzenie w dwójkę małżonków, którzy zapewne wciąż jeszcze mieli mieszane odczucia po wszystkim do czego doszło w okolicy budynku władzy. Utarczka ze strażą, później spokojne wyjście z biura lidera - to musiało oznaczać uspokojenie sytuacji i pokojowe rozwiązanie problemu. Mężczyzna towarzyszący pani Asace był jednak jednym z tych podejrzliwych co widać było w jego wyrazie twarzy oraz...
Czerwone oczy? - przemknęło przez głowę chłopca, jednak nie odważył się skomentować tego głośno, zwłaszcza że czerwień zniknęła równie szybko jak się ukazała.
Opiekun Dojo musiał się zgodzić z faktem, że kręcenie się blisko straży było pomysłem nietrafionym nawet tylko przez wzgląd na jego samego. Szybko zdecydował się więc wyjść z alternatywną propozycją, która miała pozwolić im w spokoju porozmawiać i poczuć się w miarę komfortowo.
Może klanowe Dojo nada się na krótki odpoczynek? Na szczęście mam jeszcze zapasy jedzenia, a herbatę parzę podobno bardzo dobrą. Nie będzie tam nikogo poza nami... z pewnych względów. - odpowiedział kaleka grzecznym tonem, bardzo licząc na to że dowie się kim są Ci cholerni Jashiniści.
Gestem ręki od razu wskazał kierunek w którym powinni zmierzać, a na szczęście nie było to bardzo oddalone miejsce, w końcu dostęp do klanowego Dojo powinien być równy dla każdego tak samo jak odległość do niego.
Jeśli państwo Sanada zgodzili się podążyć we wskazanym kierunku, Jun pozwolił sobie iść równo z nimi by nie urazić dumy żadnego pokazując swoje plecy i jednocześnie móc kierować w odpowiednią stronę. Chciał iść w ciszy jednak ciekawość kolejny raz zaczynała przejmować kontrolę nad jego słabym umysłem, aż wreszcie usta spod maski ponownie wydały dźwięk.
Pan coś ukrywa w swoich oczach, prawda? - rzucił po cichu, nawet nie odwracając spojrzenia w jego stronę. Najprostszym było wyjaśnienie, że zwyczajnie obawiał się ponownie ujrzeć tą samą czerwień, którą widział wcześniej.
Spacer w stronę Dojo nie trwał długo, dlatego państwo Sanada już po niedługim czasie mogli podziwiać owoc ciężkiej pracy rąk Jun'ichiego jakim był piękny, jeszcze zielony i zadbany ogród okalający klanowe Dojo.
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Siedziba władzy

Post autor: Asaka »

Lider rodu był przystojny, to fakt, ale nie był „najpiękniejszym obrazem”, a przynajmniej nie dla Asaki, która choć, jak już wspomniałam, nie była całkowicie odporna na jego urok, to jednak ktoś inny zdecydowanie bardziej poruszał jej struny i tym mocniej trafiał w gust. Może dlatego, że był pierwszy? Bo zdążył na tyle zawrócić jej w głowie, że gdy zupełnym przypadkiem przyszła rozmowa o ślubie, to ona… nie miała nic przeciwko…? To była ta magiczna granica, której do tamtej pory żadne z nich nie przekraczało, nie mówiąc tej drugiej stronie co myśli i czuje, a później świat dla nich niemalże wywrócił się do góry nogami i pewne gesty czy słowa nabrały rozpędu. A teraz byli tutaj. I Shikarui odpłacał się pięknym za nadobne, złośliwie czarując panią w recepcji, która wymieniała im karteczki na swoje ważące monety – i niech mnie ktoś kopnie, ale kobieta chyba też się zarumieniła, pewnie ku uciesze Shikiego i lekkiej irytacji Asaki, która aż zmrużyła oczy i milczała do czasu, aż fiołkowooki dał znać, że i jego uwadze nie uszła jej reakcja w gabinecie.
- Trochę. Dużo mu jednak jeszcze brakuje – trochę z przekory kusiło ją, by mu powiedzieć, że oo taaak baaardzo, ale nie była to prawda, choć była nieco ciekawa co by wtedy Sanada zrobił. Bo trochę ją zirytował tym swoim zachowaniem w stosunku do kobiety w recepcji i czuła w kościach, że zrobił to jej na złość.
Jednak gest jaki wykonał, ten pieszczotliwy, trochę ją udobruchał. Asaka chyba nie potrafiła się długo na niego gniewać, albo to po prostu dzisiaj miała taki dzień, że ją wszyscy denerwowali – najpierw Ryutaro i Shiki, który robił co chciał, potem Oda, który okazał się robaczywym jabłkiem i teraz znowu Shiki, bo usiłował złośliwie zawrócić w głowie jakiejś pani. Zresztą Shikarui mógł robić groźne miny i być bezwzględnym przeciwnikiem, ale od dawna wiedziała, że ma też dość łagodną i czułą stronę, z której być może sam do końca nie zdawał sobie sprawy. A teraz, gdy tak spojrzał na nią z błyskiem w oku, pokazując gotowość do psot i patrząc na nią tak, to aż jej się w głowie zakręciło i musiała lekko speszona odwrócić głowę. Co tam Reiko! Już zresztą zdążyła zapomnieć o jego uśmiechu.
Nie czas to był i miejsce.
Nie do końca spodziewała się reakcji Shikiego – to znaczy czerwień oczu zupełnie jej nie zaskoczyła, jako, że dość często korzystał ze swojej zdolności, ale wyciągnięta dłoń by ją zatrzymać już tak. Zatrzymała się, oczywiście, a już chwilę później Tygrys się uspokoił i… rozmowa popłynęła.
- Na pewno? – to pytanie skierowane było do męża bo to z jego powodu chciała się gdzieś zatrzymać. Ostatnim razem, gdy na wierzch wyszło to, co skrywał bardzo głęboko, a co uwidaczniało się czarnymi, ciernistymi wzorami, przespał resztę dnia. A teraz ciągle musiał trzymać się na nogach, bo tego wymagała cała sytuacja. Asaka z kolei podczas tamtej walki fizycznie nie zmęczyła się ani trochę. Psychicznie trochę tak, ale obecnie tryskała energią.
- Dojo? A czemu nie – odparła, jednak reszta słów Jun’ichiego ją zastanowiła. - Opiekujesz się nim? – zapytała zresztą za chwilę, gdy i jej ciekawość nie wytrzymała, bo wyglądało na to, że musiał ten budynek bardzo dobrze. - Z jakich względów? – tyle pytań, a tak mało odpowiedzi…
Więc o ile i Shikiemu ten pomysł odpowiadał, to pozwoliła, by młodzieniec – tyle zdołała ustalić – stał się ich przewodnikiem po ulicach Shiroi-iwy. Nie miała nic przeciwko by szedł obok i Asaka nie mogła się powstrzymać, by chwilami nie zerkać dość dyskretnie – a przynajmniej tak jej się wydawało – na Jun’ichiego. Ten w końcu się odezwał, kierując pytanie do Sanady i… Cóż, ciekawe czy dostanie swoją odpowiedź? Asaka nie chciała się w to wtrącać.
Zaś ogród, gdy już dotarli do Dojo, nie uszedł uwadze Asaki, która przeczulona była na tym punkcie. Jej macocha miała fioła na punkcie ogrodu w ich rodzinnym domu, dziewczyna mogła więc spokojnie ocenić i docenić ciężką pracę, gdyby tylko wiedziała, kto tak o to miejsce zadbał.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shikarui »

Shikarui uważał, że Reiko był dużo przystojniejszy od niego. Zresztą nigdy nie uważał się za żadne bożyszcze, było mu do tego daleko. Uwierzył w to, że nie wygląda jak potwór dopiero, kiedy usłyszał to po raz pierwszy z ust Akiego. Teraz przeszedł do codzienności, w swojej naturze wyciągając logiczne wnioski co do własnego wyglądu, a w tej drugiej połowie dając sobie rozkwitnąć u boku szlachetnego cytrynu, który w swojej głębi chował płomienie rubinu. A wszystko to w otoczce mrozu Pani Zimy, co tak lubiła malować na szkle przepiękne wzory. Nie odczuł zazdrości, która rozpaliłaby go od środka i pozwoliła zaznać spokoju przez resztę dnia. Przecież widzą gały, co przed nimi stoi, przecież reakcja Asaki była naturalnym następstwem uroku, co jak magiczny pyłek został rozprószony w powietrzu. A pfe! Teraz trzeba było wziąć ten wachlarz i przewietrzyć porządnie pokój, przecież zaraz się tu wszyscy poduszą! Nawet jeśli było to naturalne następstwo, to czarnowłosy bardzo nie lubił się dzielić tym, co jego. Więc kolejną następstw był i jego uśmiech. Konieczne było przećwiczenie go, a przyszło mu to zaskakująco łatwo i sprawnie. Całe życie przecież obserwował tylko po to, by móc naśladować. By wtopić się w otoczenie i nie zwracać na siebie większej uwagi. I tak, zrobił to specjalnie, ale tylko troszkę. Nie konkretnie po to, by oczarować recepcjonistkę, bo ona, jak większość ludzi - robak, która nie miała żadnej wartości w jego oczach i nie warto było tracić na nią energii, a po to, by sprawdzić reakcję białowłosej. Ha! Spodobała mu się ta reakcja! Nie mógł pozwolić na to, by nawet sam lider mieszał w głowie jego prywatnego diamentu. Za bardzo nie chciał jej wypuścić ze swoich dłoni, jak tego motylka, co łapiesz go w sieć, ale jest zbyt wspaniały, zbyt doskonały, żeby go wypuścić. Więc się nim opiekujesz. To ta łagodna strona, która chciała dla niej jak najlepiej, chciała o nią zadbać, zadowolić ją. Bogowie wiedzą, do jakiego szaleństwa potrafiło doprowadzić tak silne przywiązanie.
Przez myśl Shikaruiego przemknęła myśl, której pozwolił osiąść w malutkim ogrodzie. Zapuściła korzonki i rozwinęła nieśmiało swój pierwszy kwiatek. Kolorowe płatki jak kolorowe myśli - potrafiły przyciągnąć spojrzenie i skupić je na sobie na dłuższą chwilę. Myśl: czy on nas śledził? Jak spora ilość osób dzisiejszego dnia, jak to słusznie zauważyła białowłosa. Z tym, że większość tych osób była zaledwie listkami, które teraz setkami opadały z drzew i nie robiły najmniejszej różnicy czy nadepniesz go teraz czy za pół kroku. Nie potrzebował Boga do tego, by chronił jego plecy - wystarczyło mu, że miał Asakę. Poza tym mógł chronić się sam, a w tym celu musiał być zapobiegliwy, bo lepiej zapobiegać niż leczyć - zawsze uznawał tę zasadę. Sęk w tym, że ten cały Jun'ichi, jak się przedstawił, mógł również należeć do Jashinistów. Jakichś rekrutów, co dopiero mieli dołączyć albo niewiele było o nich wiadomo - jak ten mężczyzna ze straży, który próbował ich wrobić. Instynkt go wtedy nie zawiódł. Teraz ten instynkt podpowiadał mu, żeby być bardzo, bardzo uważnym. Tylko czy to na pewno ten szósty zmysł, na którym polegał, czy już paranoja tego pokręconego dnia, zmieszana ze zmęczeniem, które zamiast się zmniejszać to rozciągało coraz bardziej?
- Nie zmrużę tu oka. Wróg może być wszędzie. - Miał na myśli tych z kultu, którzy jeszcze nie zostali ujęci. Widać było, jak dwójka strażników wybiegła z siedziby władzy, zapewne nieśli raport do straży. Albo właśnie poszli szukać kompetentnych osób do rozprawienia się z Jashinistami. Tak czy siak - nie wiadomo, ile czasu im to zajmie. - Cholerna dziwka ubrudziła mi kimono. - Strzepnął paroma ruchami plamę krwi na kimonie, które bryznęło na niego kiedy rozorał szyję kadłubka. Wydawało się, że w jego głosie przebrnął cień poirytowania. W całej tej sprawie właśnie to było jego największą tragedią.
Uniósł zimne, zmęczone, ale jednocześnie uważne oczy na chłopaczka. Dziwnie ubranego. Coś ukrywał. Pewnie blizny, których się wstydził. Być może swoją twarz, która była po prostu szpetna. Jego słowa zwróciły jego uwagę. Dojo. Gdzie będą całkiem sami. Zdawał sobie sprawę najlepiej, że nie był teraz w najlepszej kondycji, a to nie dawało pełnego poczucia komfortu, bo nie dawało pełnej kontroli nad sytuacją. Osobiście wcale nie podobało mu się to, że nie widział jego pleców. Plecy zawsze były martwym punktem zwykłych ludzi. Na szczęście nie był aż takim paranoikiem, żeby wszystkie te uwagi, które powoli zliczał w swoim rachunku, nakazywały mu stać na krańcach paluszków i tańczyć w rytmie paranoi.
- Jakich względów. - Tajemnice i sekrety. Każdy ninja je posiadał - nawet ci najbardziej prawi. Musieli je mieć, by te plecy, co były martwym punktem, nie były na widoku cały czas. I te słowa wypowiedział znów na równi z Asaką, aż zmarszczył brwi i spojrzał na nią z rozbawieniem. Odezwał się po chwili, widząc, jak wzrok kobiety krąży po otoczeniu. - Znowu badasz architekturę? Może chcesz wprowadzić tutejsze elementy do naszego domostwa? - Niby żartował, ale w sumie bardzo to lubił. Ogólnie - lubił obserwować Asakę, nie była to żadna nowość. Jej ciekawość bardzo mu odpowiadała, chociaż ciągle nie potrafił pojąć jej chęci oddychania obcymi kulturami. Uczenia się o tych, którzy nie należeli do jej klanu, na innej płaszczyźnie niż ta należąca do nauk ninja.
- Jeśli ktoś kiedyś spróbuje mi wmówić, że są osoby, które nie ukrywają czegoś w swoich oczach, nazwę go głupcem. - Doskonale wiedział, że nie o to Jun'ichi pytał. Chyba jednak chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że spotykając żałosnego kalekę na swojej drodze, nie oddaje mu się całej dłoni, gdy już zaoferowało mu się kraniec palca. Paznokieć chociażby. Te lawendowe tafle spoglądały na Juna co rusz całkiem uważnie. Nie nachalnie, ale kiedy się odzywał - jak najbardziej. Nie należał do tego typu osób, które na miejscu przerabiały cały profil psychologiczny drugiej strony. W jego mniemaniu - to za bardzo myliło i pozostawiało bardzo małe pole na margines błędu. - Jestem Jugo. Słyszałeś kiedyś o nas? - To też zrobił z premedytacją. Był ciekaw, czy chłopaczek się wystraszy. Poczuł te przyjemne ciągutki, by wbijać szpileczki w nowego szczeniaczka i sprawdzać, przy której szpileczce wyda jaki pisk. I czy wyda w ogóle. Choć akurat teraz była to ledwo niewinna zabawa.
- Tyle tu pięknych kwiatów, a żaden nie jest piękniejszy od mojej kobiety. - Ściągnął z pleców łuk z kołczanem, łapiąc je w dłonie, by złożyć je, gdy już przekroczą próg dojo. Rzecz jasna - odłożyć przy sobie. - Podoba Ci się tutaj? - Zwrócił się do Asaki.

[z/t Asaka, Jun'ichi i Shikarui]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Ayame

Re: Siedziba władzy

Post autor: Ayame »

Pomimo wyczerpania pogonią i walką, Ayame nie czekała, chcąc jak najszybciej poinformować o wszystkim Lidera. Na odpoczynek przyjdzie czas później, a teraz Reiko powinien się dowiedzieć o kilku istotnych rzeczach, które zapewne go zainteresują. Tak więc gdy tylko upewniła się, że więźniowie przebywają bezpiecznie w swoich celach, kunoichi skierowała swoje kroki prosto do Siedziby Władzy. Nie musiała składać raportu z misji, bo przejął całą sprawę inny Hyūga, jednak informacje, która miała dla Shirei-kana, mogą rzucić nowe światło na wiedzę ich klanu.
Przekraczając próg najważniejszego budynku w Shiroi-iwie, Ayame ruszyła prosto ku schodom, które prowadziły na wyższe piętra, w tym na sam szczyt, gdzie zmieścił się gabinet Lidera. Nikt po drodze jej nie zaczepił, widząc białe oczy i styraną trudami twarz. Była jedną z nich, więc na razie drogę przed sobą miała wolną, dopóki nie stanie bezpośrednio przed gabinetem Reiko. Ten, był zawsze strzeżony przez dwóch gwardzistów, którzy nie wpuszczą nikogo bez pozwolenia, o które będzie musiała poprosić samego Lidera, oznajmiając, że ma dla niego informacje.
Informacje. Cenne źródło wiedzy, które pomagało poznać mocne i słabe strony przeciwników, aby móc potem skutecznie z nimi walczyć. W tym przypadku Ayame miała do czynienia z czymś zupełnie nowym i była pewna, że Reiko może to zainteresować. Tym bardziej, że kunoichi nie miała samej swojej relacji, którą mogła opisać, ale też samego użytkownika tych dziwnych technik, z którego będzie można wyciągnąć wszystko, jeśli odpowiednio się do tego zabierze. Pozostała też kwestia Gangu Koguta, o którym mówił Asagi i o tym też musi wspomnieć, aby Szkoła Taka miała w razie czego dostęp do otwartego dialogu nie tylko z Daishi, ale też z Kyuzo.
W końcu, po wielu bolesnych krokach po schodach, Ayame dotarła przed drzwi gabinetu Shirei-kana i stanęła twarzą w twarz z dwoma uzbrojonymi gwardzistami. Ukłoniła się lekko na powitanie, po czym spojrzała na nich wyraźnie zmęczonymi, białymi oczami.
- Hyūga Ayame. - Przedstawiła się. - Mam dla Shirei-kana istotne informacje, które mogą go zainteresować. Czy zechce mnie przyjąć?
Nie, nie wciskała się na chama, tylko grzecznie czekała, aż jeden z gwardzistów zapyta, czy Reiko ją przyjmie. Dopiero wtedy przekroczy próg jego gabinetu. Miała gdzieś, że wyglądała obecnie tak, jakby zaraz miała się przewrócić. Przekazanie informacji było tutaj priorytetem, a ona zdąży jeszcze solidnie wypocząć. Sił dodawał jej fakt, że zaraz może ponownie ujrzeć twarz osoby, którą od wielu lat darzyła szczerą miłością i której usilnie starała się zaimponować, żeby wreszcie zwrócił na nią swoją uwagę. Tylko czy w ogóle miała jakieś szanse?
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3659
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Ayame

Re: Siedziba władzy

Post autor: Ayame »

Gwardziści zmierzyli ją tylko wzrokiem, gdy się odezwała, po czym wymienili spojrzenia między sobą, by na sam koniec odsunąć się na boki, tym samym dając znak, że może przejść. Nawet nie pytali o zdanie Shirei-kana, więc chyba nie robił nic na tyle ważnego, żeby nie przyjąć jej w tym momencie. Ayame więc skinęła głową w podziękowaniu, by następnie zapukać do drzwi i wejść, gdy dostanie na to zgodę ze środka. Wchodząc do gabinetu, zamknęła za sobą drzwi, po czym ukłoniła się z szacunkiem Liderowi, siedzącemu za biurkiem. Gdy się wyprostowała i spojrzała na twarz Reiko, momentalnie wychwyciła na jego licu zmęczenie. Był wykończony, a ona jeszcze zawracała mu głowę. W tym momencie miała spore wyrzuty sumienia, co mimowolnie odmalowało się na jej twarzy w postaci smutku.
- Shirei-kan. - Odezwała się z szacunkiem w głosie. - Powiedz słowo, a wrócę jutro. Wyglądasz na zmęczonego...
Przez jej słowa przemawiała wyraźna troska i w żaden sposób nie chciała się w tym momencie narzucać, tym bardziej, że wcale nie wyglądała lepiej od niego. Miała tylko nadzieję, że jej słowa nie zostaną źle odebrane, jakby wypominała mu słabość, bo to zupełnie nie tak było. Zwyczajnie się o niego martwiła, co było widać. Zapewne Lider już słyszał o tym incydencie na głównym placu, gdzie zrzucono z nieba człowieka, a ona ruszyła w pogoń, jednak szczegóły co dalej z tą sprawą, zapewne jeszcze do niego nie dotarły. Ona sama miała mu je przekazać. Czekała tylko na pozwolenie, czy może mówić, czy jednak zostanie odesłana, aby wrócić następnego dnia. Każdy miał prawo być zmęczony, zwłaszcza Lider, na którym ciążyło tak wiele obowiązków, a który trochę słabo o siebie dbał. Ayame dziwiła się, że do tej pory nie wziął sobie nikogo do pomocy, choćby w ogarnianiu zwykłych raportów. Zawsze to byłoby mu lżej i odeszło kilka obowiązków.
Kiedy Reiko da jej znak, żeby mówiła, z czym przyszła, Ayame podejdzie bliżej biurka. Jej wzrok na chwilę zatrzyma się na plamie po atramencie, by następnie spocząć na twarzy Lidera. Nie miała problemu z patrzeniem mu prosto w oczy, wręcz przeciwnie, taki kontakt wzrokowy sprawiał, że serce mocniej jej biło, a dusza śpiewała.
- Z pomocą samuraja ze szkoły Taka, Kakita Asagiego, udało mi się pojmać odpowiedzialnych za dzisiejsze zabójstwo na Głównym Placu. - Poinformowała Lidera. - Obaj napastnicy przebywają w więzieniu Kwatery Głównej Straży, jednak jeden z nich może Cię zainteresować.
To tak na początek. Chciała się rozeznać, czy Reiko jest w temacie, czy jednak ten incydent go ominął, bo jeśli tak, to będzie musiała opowiadać wszystko od początku. Liczyła jednak na to, że wieści już do niego dotarły, bo sama wysłała ludzi z prośbą o posiłki do Siedziby Władzy, a kto mógł jej wysłać drugiego Akoraito z rodu na pomoc, jak nie Lider?
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3659
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Ayame

Re: Siedziba władzy

Post autor: Ayame »

Zapewnienie Reiko co do faktu, że nie męczy go ani trochę jej obecność, wyraźnie dodało Ayame skrzydeł, która w odpowiedzi uśmiechnęła się najpiękniej, jak tylko potrafiła. Tak, w tym momencie poczuła się naprawdę wyróżniona, bo Lider odłożył raport, który właśnie czytał i skupił na niej całą swoją uwagę, popijając tylko ze swojego kubka. Sądząc po zapachu, ratował się kawą. Ośmielona tym wszystkim, zrobiła jeszcze kilka kroków w stronę biurka i rozpoczęła sprawozdanie, które miała do przekazania. Widocznie Reiko wiedział już o incydencie, bo o nic nie zapytał, a jedynie kiwnął głową, żeby kontynuowała swoją dalszą wypowiedź.
- Długowłosy mężczyzna posiada umiejętności, których nigdy wcześniej nie widziałam, a i wiedza naszego klanu nic o nich nie wspomina. - Uściśliła to, co chciała przekazać. - Jest jakby malarzem, jednak potrafi ożywiać swoje rysunki. Maluje na zwoju różne stwory i za pomocą specjalnej pieczęci sprawia, że te wychodzą z papieru i są całkowicie pod jego kontrolą. Właśnie tak zrzucili tego nieszczęśnika z nieba. Lecieli na rysunkowym orle malarza, którego udało mi się dostrzec Byakuganem, co umożliwiło nam pogoń za nimi. W walce z nim, rzucił przeciwko nam rysunkowe lwy i dziesięciometrowe olbrzymy, jednak jego twory mają słaby punkt. Są mało wytrzymałe. W starciu z naszą klanową siecią Shugohakke Rokujūyon Shō, rozpadały się, tak jak pod silnym cięciem samurajskiego miecza.
Tutaj zrobiła przerwę, żeby Lider mógł sobie to wszystko przemyśleć. Czy będzie pod wrażeniem, że jej Byakugan był na tyle silny, że była w stanie stworzyć sieć chakry wyższej rangi, która powaliła dziesięciometrowego wojownika? Przez te lata starała się zrobić jak największe postępy, co było widać u niej właśnie po sile jej białych oczu. Czy zaimponuje wreszcie człowiekowi, którego od tylu lat darzyła szczerym uczuciem? Czy ma szansę dotrzeć do jego serca? Czas, który dał jej ojciec, kończył się i jeśli nie uda jej się zdobyć względów Reiko, będzie musiała poślubić kogoś zupełnie innego. Kazuma już wystarczająco długo czekał. W jej wieku kobiety już dawno były mężatkami i matkami, a ona z każdym kolejnym rokiem stawała się obiektem coraz częstszych plotek w klanie.
- Myślę, że od samego malarza będzie można dowiedzieć się więcej, jeśli trochę się go przyciśnie. - Zasugerowała. - Dlatego właśnie starałam się pojmać go żywcem. Na koniec próbował uciekać na swoim ptaku, ale posłałam w rysunkowe skrzydło notkę wybuchową i strąciłam go.
Wiedza na temat umiejętności innych shinobi była dość cennym nabytkiem, ponieważ dzięki niej można było znaleźć słabe punkty, którymi dało się pokonać takiego ninja, gdyby kiedykolwiek znowu zagroził klanowi. Ayame bardzo doceniała wiedzę i spodziewała się, że i Reiko będzie miał tu takie same stanowisko, co ona. Jakby nie patrzeć, ich klan zyska nowe informacje, które będzie mógł w przyszłości wykorzystywać na swoją własną korzyść.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3659
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Siedziba władzy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości