Świątynia

Ayame

Świątynia

Post autor: Ayame »

0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

Po tym całym cyrku w centrum osady, Ayame wróciła do domu iście wkurzona jak osa. Gdy opowiedziała ojcu o wszystkim, co się wydarzyło, ten westchnął przeciągle i pokręcił głową z niedowierzaniem. Wspomniał coś o bandzie idiotów i lepszym patrolowaniu rynku, po czym poklepał pocieszająco córkę po ramieniu. Kunoichi przebrała się w czysty strój i wyszła jeszcze na trochę, aby móc jakoś odreagować swoją złość. Już dawno nikt tak jej nie wytrącił z równowagi, a to się zdarzało naprawdę bardzo rzadko. Nogi poniosły ją prosto do świątyni, która była idealnym miejscem do wyciszenia i medytacji. Mnicha i kapłanek nie było w budynku, więc Ayame usiadła sobie w seiza na brzegu jeziorka i zamknęła oczy, oddychając głęboki i starając się wyciszyć.
Medytacja była najlepszą metodą na skołatane nerwy, więc kunoichi z każdą chwilą coraz bardziej się wyciszała., odpoczywając psychicznie. Jej wyłączenie się z rzeczywistości nie trwało jednak w nieskończoność. W pewnym momencie przebiegł jej zimny dreszcz po kręgosłupie, a w umyśle zapaliła się czerwona lampka. Wyraźnie czuła się obserwowana, ale nie miała pewności, czy wpada w paranoję, czy rzeczywiście ktoś stoi z tyłu za nią. Mogła się przekonać tylko w jeden sposób. Otworzyła swoje białe oczy i momentalnie odpaliła Bykaugana, żeby spojrzeć wokół siebie, nie musząc wcale obracać głowy. Nie robiła żadnych gwałtownych ruchów, chcąc żeby tamten myślał, że niczego nie zauważyła. Gdy tylko zlokalizowała go swoim wzrokiem, przyjrzała się mu uważnie i stwierdziła, że facet wygląda na mnicha. Ale ten był jakiś młody i nietutejszy.
- Jak długo jeszcze będziesz mnie tak obserwować? - Zapytała niespodziewanie. - Czy mogę Ci jakoś pomóc, przybyszu?
Nadal się nie odwracała, ale cały czas miała go na widoku, dzięki Byakuganowi. Gdy tylko facet zrobi niewłaściwy ruch, Ayame odskoczy w bok i stanie w pozycji wyjściowej, przygotowując się na atak. Miała jednak nadzieję, że facet nie ma złych zamiarów. Nawet nie usłyszała, jak podszedł. Jeśli się okaże, że jest nie groźny, kunoichi dezaktywuje klanową zdolność i spojrzy już na mnicha normalnym wzrokiem, odwracając się.
0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

Widząc ten ciepły i serdeczny uśmiech, kunoichi przestała się spinać i rozluźniła mięśnie, gotowe w każdej chwili do szybkiej reakcji. Wyglądało na to, że przybysz nie był groźny, zresztą mnisi brzydzili się przemocą i unikali wszelkich konfliktów, więc o ile nie był to żaden podstęp, to wszystko było w najlepszym porządku. Coś w oczach tego mężczyzny powiedziało jej jednak, że chyba jednak nie wszystko. Przygaszone spojrzenie, ledwo tlące się blaskiem mogło sugerować na ciężkie przeżycia, lub przygnębienie, jednak gdy uważnie się przyjrzała temu, jak mnich patrzy na otoczenie, stwierdziła niepewnie, że może tracić wzrok. Tak więc wstała z trawy i obróciła się do tajemniczego przybysza, przyglądając się mu tym razem swoimi normalnymi oczami. O ile białe oczy można było uznać za normalne. W każdym razie nie były już wzmocnione Byakuganem.
- Nic się nie stało. - Odpowiedziała, spoglądając na żelazny kostur, brzęczący pierścieniami i zastanawiając się, dlaczego wcześniej go nie usłyszała. - Opiekunów obecnie nie ma w świątyni, ale jeśli to bardzo pilne, to mogę ich poszukać. Zazwyczaj zostawiają wiadomość, gdzie można ich zastać, gdyby coś poważnego się działo.
Jeśli mnich potrzebował pilnej opieki medycznej, to może lepszy byłby dla niego szpital? Medycy potrafili zdziałać cuda, chociaż o leczeniu ślepoty jeszcze nie słyszała. Tak więc od przybysza będzie zależeć, czy będzie musiała przebiec się do miasta w poszukiwaniu starego mnicha i kapłanek, czy może ostatecznie pozostanie jej dotrzymać mu towarzystwa, do czasu powrotu tamtych. Ostatecznie mogłaby go sama ugościć w głównej sali świątyni, która była zawsze dla wszystkich otwarta, na wypadek nagłego przypadku i potrzeby jakiegoś ziołowego specyfiku. Znajdowała się tam podstawowa apteczka, opatrzona etykietkami i instrukcjami, jak w razie czego postępować. Oczywiście w takich wypadkach szpital byłby lepszym rozwiązaniem, ale stąd do centrum był kawałek drogi i ranny, albo wymagający opieki czasami nie był w stanie iść dalej, więc zajmowano się nim tutaj, na miejscu i ewentualnie posyłano po medyka, jeśli było to konieczne.
0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

Okazało się, że sprawa nie była na tyle pilna, żeby Ayame musiała zasuwać do centrum, w poszukiwaniu mnicha i kapłanek. Po ostatnich wydarzeniach na targu, nie miała nawet ochoty tam wracać, bo już na samą myśl gotowało się w niej. Wyglądało na to, że medytacja słabo pomogła na jej skołatane nerwy, no ale w końcu jej przejdzie. Przekrzywiła lekko głowę, gdy mnich wyjawił jej cel swojego przybycia. Duchy? Ale że w sensie takie straszydła, którymi straszy się dzieci?
- Złych duchów? - Zapytała, niepewnie się rozglądając. - W sensie takich złych upiorów? To coś takiego istnieje?
O ile wierzyła w bóstwa, o tyle jakoś trudno było jej uwierzyć w potępieńcze dusze, które błąkały się po świecie i straszyły ludzi. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby kogoś zaatakował zły duch, a nawet jeśli istniały, to przecież jako niematerialne widma, które nie powinny mieć prawa ingerencji w to, co materialne. O rany, jak nie wróżbitki to teraz duchy. Oby to nie był jakiś kolejny głupi żart, bo wtedy już kompletnie nie wytrzyma. Mnich jednak nie wyglądał na takiego, który mógłby sobie żartować, zaś jego uśmiech był iście rozbrajający. Ayame może by go doceniła, gdyby nie fakt, że jej serce należało już do kogoś innego, więc nie przywiązywała zbytniej uwagi do innych facetów.
Widząc, jak ten chwyta za miotłę i zaczyna nieporadnie zmiatać liście, Ayame westchnęła i podeszła bliżej. Ostatecznie mnich dał za wygraną i zaczął zgarniać kolorowe liście własnymi rękami, na co bardziej pozwalał mu jego bardzo słaby wzrok. Kunoichi więc sama chwyciła za odstawioną miotłę.
- Proszę mi pozwolić się tym zająć. - Zaproponowała, zaczynając zmiatać liście. - Medytacja mi nie pomogła, to może chociaż praca mi się przysłuży.
0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

O tak, tego jej było trzeba. Stwierdzeń, że świat jest pełen tajemnic i tak dalej. Nie lubiła takiej gadaniny, dlatego właśnie unikała szerokim łukiem wróżbitów i wieszczy. Nie spodziewała się jednak, że mnisi też mają taką gadkę. Aż się chciało przewrócić oczami i westchnąć z rezygnacją, ale w porę się powstrzymała. Była ninja, żołnierzem, który przyjmował tylko twarde fakty i niezbite dowody, a nie jakieś zawiłości i niejasne pierdzielenie, nie wiadomo o czym. Mimo to nie pokazywała targających ją od wewnątrz emocji, wykazując się cierpliwością i taktem, wobec przybysza. Przynajmniej otwarcie powiedział, że nie było zagrożenia ze strony duchów.
- Przynajmniej tyle dobrego. - Odpowiedziała. - Nie potrafiłabym walczyć z czymś niematerialnym.
Po pięciu minutach zamiatania liści dowiedziała się, dlaczego opiekunowie wcześniej nie uporządkowali terenu, a kolory nadal zalegały na trawie. Przy takim wietrze było to totalnie bezcelowe, bo co zamiotło się wszystko na kupkę, to zaraz silny powiew wszystko rozdmuchiwał. Gdyby jeszcze było gdzie wywalać te liście, a tak nie było nic, a wiatr sobie hulał w najlepsze, burząc ich starania. Po dłuższej, bezowocnej pracy, Ayame westchnęła z rezygnacją i zaprzestała na chwilę zamiatania, przyglądając się krytycznie temu, co już zrobili, a raczej temu co zostało ponownie zniszczone. Najwyraźniej jakieś duchy dobrze się w tym momencie bawiły, dmuchając im tutaj i ciesząc się z takiego psikusa, zaś Ayame miała powoli już dość tego wszystkiego. Nie lubiła sytuacji, nad którymi nie mogła zapanować i których w pełni nie kontrolowała.
- Słucham? - Zdumiała się na pytanie mnicha, spoglądając na niego. - To znaczy kim?
Nie bardzie wiedziała, o co mu chodzi. Dopiero co rozmawiali o duchach, a teraz się pytał, czy jest jedną z nich? Oczywiście duchem nie była, a pytanie zapewne miało inne znaczenie, ale jakie? Czy pytał o to, czy jest shinobi? A może dostrzegł jej białe oczy i powiązał z rządzącym tu klanem?
0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

No dobra. Nie spodziewała się tego, co właśnie usłyszała od tajemniczego mnicha. Od zawsze marzyła o tym, aby zostać zawodową kunoichi. Chciała pomagać ludziom i bronić prowincji, w której mieszkała. To był wielki zaszczyt i cieszyła się, że była jedną z Hyūga, tym bardziej, że miała teraz niezwykle silną motywację, którą była prawdziwa miłość. A teraz dowiaduje się tego, że prości ludzie patrzą na nich w ten sposób. To zabolało i to cholernie mocno. Ayame odłożyła miotłę na bok, bo dalsze sprzątanie nie miało na razie sensu, jednak nie usiadła obok mężczyzny, który przycupnął sobie na schodach. Była ciekawa, jakie on ma zdanie o shinobich.
- Tak, jestem kunoichi i jestem z tego dumna. - Odpowiedziała z nutą gniewu w głosie. - A ci, o których mówisz, są zwykłymi niewdzięcznikami, albo niedoinformowanymi głupcami. To my rozprawiamy się z bandytami, którzy napadają na traktach kupców i grabią ich dobra. To my ganiamy po mieście za złodziejami, mordercami i innymi łotrami, którzy robią krzywdę prostym ludziom. To my leczymy z ran i chorób w szpitalu za pomocą tych naszych wstrętnych mocy. To my pilnujemy porządku w mieście i patrolujemy ulice. To my pomagamy każdemu, kto tego potrzebuje, nawet przy zwykłym tępieniu szczurów w domu, czym ostatnio się zajmowałam. To my stoimy na straży porządku, żeby tym zwykłym ludziom jak najlepiej się żyło.
Była naprawdę zła i wytrącona z równowagi. Dopiero co starała się uspokoić po ostatnim wydarzeniu na rynku, a teraz znowu się wkurza. Owszem, przejęła się tą opinią, bo była kompletnie nieprawdziwa i pozbawiona wszelkiego sensu. Owszem, byli bronią, ale nie przeciwko zwykłym ludziom, a do ochrony ich. Służyli im, do cholery jasnej, a oni tak się odpłacają.
- Jesteśmy żołnierzami. - Powiedziała już nieco spokojniej. - Naszym obowiązkiem jest pomagać i zapewniać bezpieczeństwo. Do tego właśnie służą nam nasze umiejętności. Nosiciele wojny i niesprawiedliwości. Też coś! Nasz Shirei-kan nie jest konfliktowym człowiekiem. Dzięki niemu, żyjemy w zgodzie z sąsiadami i nie musimy obawiać się z ich strony najazdów, nie grozi nam żadna wojna, a nawet jeśli kiedyś przyjdzie nam stanąć do walki, to będziemy ginąć w obronie naszej prowincji i tych cholernych niewdzięczników, którzy tak źle o nas myślą.
Było jej cholernie przykro. Tak bardzie, że w białych oczach zaszkliły się łzy. Była taka dumna z tego, że robiła coś dobrego, że pomagała tym, którzy tego potrzebowali, a tu spotyka się z tak ciężką krytyką. Czyżby przemawiał przez nich strach?
0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

Ayame była coraz bardziej zdenerwowana gadaniną mnicha. W każdej zwykłej rodzinie była jakaś czarna owca, która schodziła na złą drogę i to samo tyczyło się shinobich, którzy minęli się z powołaniem. Tylko że oni takich wyrzutków ścigali i tępili, a taka rodzina mogła tylko załamywać ręce i wydziedziczyć takiego delikwenta. Gdyby złamał prawo, to znowu oni by się takim zajmowali. I to oni są tymi złymi. Co za cholerna bzdura. Ludziom się już totalnie w głowie poprzewracało. Za dobrze im się żyje w Kyuzo i nie mają na co narzekać, to narzekają na ninja.
- A no właśnie, czym jesteśmy winni, że takie zgniłe odpadki powstają w naszych szeregach? - Zapytała zagniewana. - Lepiej sprowadzać wszystkich shinobi do jednego worka, bo łatwiej się zapamiętuje te złe rzeczy, niż te dobre. Ścigamy takich i wymierzamy sprawiedliwość, a mimo to jeszcze jest źle. Dawno nie mieli do czynienia z wojną lub kataklizmem, bo najwyraźniej zapomnieli, do czego nas wszystkich powołano. Mamy bronić i pomagać.
Chwyciła za miotłę i zabrała się za szybkie zmiatanie liści na kupki, korzystając z faktu, że wiatr się uspokoił. Aż się w niej gotowało. Szukała w świątyni spokoju, a ponownie została wytrącona z równowagi. Miała ochotę rzucić to w cholerę i zostawić mnicha samego sobie. To co mówił obrażało ją, obrażało jej ideały, którymi się kierowała. Nie jej wina, że nie wszyscy są tacy jak ona, ale nie życzyła sobie, być porównywana do innych. Prychnęła, gdy mnich napomknął o codziennej walce o to, żeby wykarmić rodziny. Kyuzo, dzięki Liderowi, było jedną z najbogatszych prowincji, która nie znała głodu i ubóstwa. Gdyby tylko usłyszeli i takich rodzinach, od razu zorganizowałoby się dla nich pomoc. Nie miała pojęcia, skąd ten mnich przylazł, ale widocznie nie miał zielonego pojęcia o tym, co się dzieje w tej prowincji. Ayame często sama zagląda na mniejsze wsie, żeby przyjrzeć się sytuacji i zdawać raporty. Dbali o swoich ludzi.
- Dość już tego. - Zakomunikowała stanowczo. - Nie chcę o tym więcej słyszeć. Nie tak zostałam wychowana. Nauczono mnie dbać o ludzi i pomagać im, wpajano bezinteresowność i życzliwość. To co mówisz, obraża wszystko to, czym od początku się kieruję, będąc kunoichi. Nie chcę być porównywana do innych.
Chciała jeszcze dodać, że wcale jej nie prosił teraz o pomoc, a mimo to sama ją zaproponowała i pomaga mu uporządkować świątynię, ale ostatecznie sobie odpuściła. Była zła i rozgoryczona, zaś do białych oczu cisnęły się łzy żalu. Będzie musiała porozmawiać o tym z ojcem. Czuła się naprawdę podle w tym momencie. Zawsze chciała być shinobim, a tu się okazuje, że ludziom lepiej by było bez nich. Ciekawe. Dopiero by się za nich łotry zabrały, gdyby nie miał kto ich bronić.
0 x
Maji Meguri

Re: Świątynia

Post autor: Maji Meguri »

0 x
Ayame

Re: Świątynia

Post autor: Ayame »

Najwyraźniej mnich pojął, że jeśli dalej będzie ciągnął ten temat, to Ayame rzuci miotłą w cholerę i sobie pójdzie, zostawiając go samego, bo zamilkł i skupił się na sprzątaniu, pozostawiając kunoichi ze swoimi ponurymi myślami. Dziewczyna zaś w milczeniu zamiatała rozrzucone liście, zgarniając je na kupki, aby łatwo było je potem wynosić. Całkowicie pogrążyła się w ponurych myślach, nie mogąc przeboleć tego, co usłyszała. Tak, bolało ją to i koniecznie będzie musiała porozmawiać na ten temat z ojcem. Może on doda jej otuchy i ponownie natchnie do bycia dobrym shinobi.
Kiedy liście zostały uprzątnięte z terenu świątyni, Ayame odstawiła miotłę na miejsce. Praktycznie chciała się już pożegnać i iść sobie stąd, bo co będzie dalej sterczeć jak głupia, kiedy mnich zawołał do niej, upewniając się, czy nadal tu jest, bardziej z grzeczności, niż z niewiedzy.
- Jestem. - Odpowiedziała, podchodząc bliżej. - W czym mogę pomóc?
Przyglądała się, jak mnich szuka czegoś po kieszeniach, a potem wyciąga gruby plik notek, na których widniały różne wzory. Najwyraźniej były to talizmany na te całe złe duchy, bo jak notki wybuchowe, ani oślepiające nie wyglądały. Wzięła więc od niego pliczek i kierując się symbolem, który sam nosił, zaczęła układać w wyznaczonym miejscu okrąg, a potem wpisany w niego trójkąt. Trochę jej to zajęło, żeby ułożyć idealny znak z takich notek, ale w końcu się udało, a przynajmniej miała taką nadzieję. Ostatecznie oceni to mnich, o ile będzie w stanie to zrobić.
- Skończyłam. - Zakomunikowała i odsunęła się.
Teraz pozostało jedynie poprawić to, co chciał przybysz, albo trzymać się z daleka i czekać, aż skończy to swoje wypędzanie złych duchów. W sumie to mogła już sobie iść, ale ciekawiło ją, jak taki rytuał wygląda i czy coś ciekawego będzie się działo.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości