Centrum Osady
Re: Centrum Osady
Bada idiotów. Tak można było określić w skrócie całą trójkę, która stała teraz przed Ayame. Starucha na starość zaczęła się nudzić i kompletnie jej odwaliło, zaś nie przewidziała faktu, że jeśli te przepowiednie zaczną się sprawdzać, to ludzie zaczną naprawdę wierzyć w te brednie. Jej wnuczka nie dorównywała jej inteligencją, mieląc językiem na prawo i lewo, tym samym dając do ręki broń, którą można było wykorzystać. Ma szczęście, że zainteresowały się tym dzieciaki, a nie jakieś łotrzyki, którzy chętnie w taki sposób zaczęliby wyłudzać spore pieniądze. Co do młodzieńca i jego kolegi z dachu, to Ayame nie miała nawet słowa, żeby idealnie określić ich poziom inteligencji. Westchnęła i pokręciła głową. Tak, była naprawdę wściekła w tym momencie. Dobrze, że nikomu nic się nie stało, bo wtedy chyba by ich rozniosła za ich ''zabawy''.
Wszystko się wyjaśniło, ale to wcale nie poprawiło jej nastroju. Przynajmniej stara kobieta zapewniła, że dłużej już tego nie będzie ciągnąć, więc problem zostaje rozwiązany i ludzie na targu znowu są bezpieczni. Oby ta trójka dostała wystarczającą nauczkę, aby odechciało im się w przyszłości podobnych rozrywek. Słysząc o wynagrodzeniu dla niej i przeniesieniu wzroku na mieszek który chłopak właśnie wyjął, momentalnie się najeżyła i rzuciła mu ostre spojrzenie.
- Nie chcę pieniędzy. - Odpowiedziała. - Zamiast tego, ma do spłacenia skrzynkę bananów, którą rozwalił przez cały ten cyrk. Matka nie będzie zadowolona.
Po tych słowach pożegnała się i opuściła budynek stanowczym krokiem. Już dawno tak się nie zdenerwowała, więc potrzebowała teraz spokoju i wyciszenia. Najpierw jednak wypada wrócić do domu i się przebrać po tym, jak wyłożyła się przez tego głupiego banana. Dobrze, że było już po wszystkim, bo to wcale nie było zabawne. Niech tylko się dowie, że jakieś szczeniaki dalej robią sobie tego typu kawały z ludzi, to złoi skórę na dupie, aż będzie równo puchło. Czując się teraz znacznie bezpieczniej, idąc przez tłumny targ, kunoichi skierowała się prosto w stronę dzielnicy mieszkalnej, aby opowiedzieć ojcu o całym zdarzeniu, a potem znaleźć jakieś ustronne miejsce, żeby się wyciszyć i pomedytować.
[zt]
Wszystko się wyjaśniło, ale to wcale nie poprawiło jej nastroju. Przynajmniej stara kobieta zapewniła, że dłużej już tego nie będzie ciągnąć, więc problem zostaje rozwiązany i ludzie na targu znowu są bezpieczni. Oby ta trójka dostała wystarczającą nauczkę, aby odechciało im się w przyszłości podobnych rozrywek. Słysząc o wynagrodzeniu dla niej i przeniesieniu wzroku na mieszek który chłopak właśnie wyjął, momentalnie się najeżyła i rzuciła mu ostre spojrzenie.
- Nie chcę pieniędzy. - Odpowiedziała. - Zamiast tego, ma do spłacenia skrzynkę bananów, którą rozwalił przez cały ten cyrk. Matka nie będzie zadowolona.
Po tych słowach pożegnała się i opuściła budynek stanowczym krokiem. Już dawno tak się nie zdenerwowała, więc potrzebowała teraz spokoju i wyciszenia. Najpierw jednak wypada wrócić do domu i się przebrać po tym, jak wyłożyła się przez tego głupiego banana. Dobrze, że było już po wszystkim, bo to wcale nie było zabawne. Niech tylko się dowie, że jakieś szczeniaki dalej robią sobie tego typu kawały z ludzi, to złoi skórę na dupie, aż będzie równo puchło. Czując się teraz znacznie bezpieczniej, idąc przez tłumny targ, kunoichi skierowała się prosto w stronę dzielnicy mieszkalnej, aby opowiedzieć ojcu o całym zdarzeniu, a potem znaleźć jakieś ustronne miejsce, żeby się wyciszyć i pomedytować.
[zt]
0 x
Re: Centrum Osady
Mijały kolejne miesiące, a nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Yamanaka nie wrócił i oby tak zostało, ponieważ Ayame powoli odzyskiwała spokój. Pomagała też świadomość, że w razie czego, miała do pomocy tajemniczego shinobi, który sprawował nad nią opiekę. Dzień w dzień, kunoichi wytrwale trenowała, chcąc poprawić swoje umiejętności na tyle, żeby choć trochę się wzmocnić. Nie przeszkadzało jej, że nie mogła opuszczać prowincji, bo nie miała czego szukać poza nią, ale nie chciała, żeby jej ochroniarz długo musiał zajmować się pilnowaniem jej osoby. Starała się jak mogła, wykonywała misje, ale to nadal było za mało. Musiała koniecznie wziąć się w garść, jeśli chce osiągnąć cel, który przed sobą postawiła. Musi stać się silna.
Jesień była w pełni, ale pogoda w tym dniu nawet dopisywała, dlatego w centrum Shiroi-iwy było sporo ludzi. Ayame również wybrała się na przechadzkę, aby przy okazji poszukać dla siebie jakiegoś zajęcia. Niestety, jak na razie nie miała za wiele szczęścia. Możne na obrzeżach miasta ktoś będzie potrzebował pomocy do grabienia liści, albo porządkowania ogrodu. Warto będzie się tam potem przejść, ale na razie kunoichi postanowiła wstąpić do pobliskiej gospody, aby zjeść jakiś ciepły obiad. Co prawda mogła wrócić do domu na posiłek, ale tam nie posłucha lokalnych plotek, a gospody były idealnym miejscem do tego, żeby się czegoś dowiedzieć. Weszła więc do lokalu pełnego ludzi i usiadła na jednym z wolnych krzeseł przy samym barze. Zamówiła dla siebie Tonkatsu i dzbanek zielonej herbaty, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu swoimi białymi oczami, przyglądając się innym gościom karczmy. Na swoje zamówienie trzeba było troszkę poczekać, więc miała czas na obserwowanie i przysłuchiwanie się. Może dowie się czegoś ciekawego, o czym jeszcze nie słyszała.
Jesień była w pełni, ale pogoda w tym dniu nawet dopisywała, dlatego w centrum Shiroi-iwy było sporo ludzi. Ayame również wybrała się na przechadzkę, aby przy okazji poszukać dla siebie jakiegoś zajęcia. Niestety, jak na razie nie miała za wiele szczęścia. Możne na obrzeżach miasta ktoś będzie potrzebował pomocy do grabienia liści, albo porządkowania ogrodu. Warto będzie się tam potem przejść, ale na razie kunoichi postanowiła wstąpić do pobliskiej gospody, aby zjeść jakiś ciepły obiad. Co prawda mogła wrócić do domu na posiłek, ale tam nie posłucha lokalnych plotek, a gospody były idealnym miejscem do tego, żeby się czegoś dowiedzieć. Weszła więc do lokalu pełnego ludzi i usiadła na jednym z wolnych krzeseł przy samym barze. Zamówiła dla siebie Tonkatsu i dzbanek zielonej herbaty, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu swoimi białymi oczami, przyglądając się innym gościom karczmy. Na swoje zamówienie trzeba było troszkę poczekać, więc miała czas na obserwowanie i przysłuchiwanie się. Może dowie się czegoś ciekawego, o czym jeszcze nie słyszała.
0 x
Re: Centrum Osady
Wraz z przekroczeniem bram osady uderzyła mnie myśl, że podróż ma się ku końcowi. Zasmuciło mnie to. Miałem jeszcze tyle do nauczenia się od mojego tymczasowego senseia, że nie mogłem tak łatwo się poddać. Zacząłem prowadzić w swojej głowie monolog. Dzięki niemu rozwinąłem swoje umiejętności. Nie mogę tak łatwo odpuścić, muszę go jakoś przekonać żebyśmy kontynuowali trening. Te kilka prostych zdań zmotywowało mnie żeby spróbować, już zaczynałem otwierać usta, już miałem wydać z siebie dźwięk kiedy mój towarzysz spokojnym acz zdecydowanym tonem powiedział. Nie jesteś jeszcze gotowy żeby nauczyć się moich dwóch najlepszych technik, przykro mi. Musisz się rozwijać, a kiedy będziesz gotowy, odnajdę cię i dokończymy naszą podróż, a teraz bywaj.
Momentalnie stanąłem jak wryty. Nie byłem gotowy? Dlaczego mi tego od razu nie powiedział? Dlaczego musiał marnować mój czas na to wszystko? Zaczynało się we mnie gotować i naprawdę niewiele brakowało do "temperatury wrzenia". Musiałem znaleźć sobie coś do roboty.
Zirytowany ruszyłem w stronę jakiejś restauracji, zajazdu, kij wie czego, chciałem się tam napić czegoś orzeźwiającego i zjeść coś nowego. Otworzyłem drzwi i ruszyłem w stronę pierwszego wolnego miejsca jakie zauważyłem, a znajdowało się ono przy barze. Kiedy byłem już prawie na swoim miejscu przypadkiem zahaczyłem, a może kopnąłem, krzesełko obok, na moje nieszczęście zajęte i to jeszcze przez jakąś kobietę. Trochę się speszyłem i powiedziałem.
-Yyym... Przepraszam bardzo. Nie chciałem, to był przypadek. Najchętniej poszedłbym wtedy w inne miejsce, ale wolnych siedzeń było jak na lekarstwo i musiałem zająć krzesło obok osoby której siedzenie przed chwilą stratowałem.
Po chwili ciszy powiedziałem, z uśmiechem, do dziewczyny.
-Mam nadzieję, że to miejsce nie było zajęte.
Momentalnie stanąłem jak wryty. Nie byłem gotowy? Dlaczego mi tego od razu nie powiedział? Dlaczego musiał marnować mój czas na to wszystko? Zaczynało się we mnie gotować i naprawdę niewiele brakowało do "temperatury wrzenia". Musiałem znaleźć sobie coś do roboty.
Zirytowany ruszyłem w stronę jakiejś restauracji, zajazdu, kij wie czego, chciałem się tam napić czegoś orzeźwiającego i zjeść coś nowego. Otworzyłem drzwi i ruszyłem w stronę pierwszego wolnego miejsca jakie zauważyłem, a znajdowało się ono przy barze. Kiedy byłem już prawie na swoim miejscu przypadkiem zahaczyłem, a może kopnąłem, krzesełko obok, na moje nieszczęście zajęte i to jeszcze przez jakąś kobietę. Trochę się speszyłem i powiedziałem.
-Yyym... Przepraszam bardzo. Nie chciałem, to był przypadek. Najchętniej poszedłbym wtedy w inne miejsce, ale wolnych siedzeń było jak na lekarstwo i musiałem zająć krzesło obok osoby której siedzenie przed chwilą stratowałem.
Po chwili ciszy powiedziałem, z uśmiechem, do dziewczyny.
-Mam nadzieję, że to miejsce nie było zajęte.
0 x
Re: Centrum Osady
Rozglądając się i nasłuchując, Ayame wyłapała kilka ciekawych informacji, jakie krążyły wśród prostego ludu. Jedni mówili o nawiedzonej tamie, gdzie zaginął kolejny śmiałek, pragnący sprawdzić swoje możliwości, inni o bandytach na szlaku, którym niestety nie było końca. Ilekroć shinobi rozbijali bandy, pojawiały się nowe, żeby rabować dobra podróżujących kupców.
Zasłuchana kunoichi na chwilę straciła orientację, co się wokół niej dzieje, dlatego zaskoczyło ją kopnięcie w jej krzesło na tyle, że aż podskoczyła. Jej białe oczy ślepca spojrzały na młodego chłopaka, który okazał się być sprawcą tego czynu, z czego najwyraźniej szybko zdał sobie sprawę, bo przeprosił. Ayame uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco.
- W porządku. - Odpowiedziała. - Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć, gdy są tu takie tłumy. Chociaż to nie zdarza się tu często. Najwyraźniej to dzień plotek.
Rzeczywiście, dzisiaj było dość tłoczno i ciężko było się przeciskać między stolikami, żeby bezpiecznie przejść i nikogo nie potrącić. Poza tym, Ayame zdecydowanie nie była z tych, którzy dają po gębie za takie drobnostki. Chłopak wyglądał na młodego i roztargnionego, jakby to nie był jego szczęśliwy dzień. Z niewyraźną miną zajął krzesło obok kunoichi, jednak po chwili zwrócił się do niej z uśmiechem na ustach. Ayame pokręciła głową.
- Nie, nie było. - Potwierdziła. - Rozgość się. Widzę, że masz ciężki dzień.
Zabawne. Wiele osób, nie wiedząc nic o klanie Hyūga, często brali ich za ślepców, z powodu całkiem białych oczu, a tu kunoichi stwierdziła od razu, że widzi. A jak już mowa o oczach, to nieznajomy również miał ciekawe ślepia. Były zielone, ale tak jasne i intensywne, że aż niespotykane w codziennym życiu. Niesamowite.
Zasłuchana kunoichi na chwilę straciła orientację, co się wokół niej dzieje, dlatego zaskoczyło ją kopnięcie w jej krzesło na tyle, że aż podskoczyła. Jej białe oczy ślepca spojrzały na młodego chłopaka, który okazał się być sprawcą tego czynu, z czego najwyraźniej szybko zdał sobie sprawę, bo przeprosił. Ayame uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco.
- W porządku. - Odpowiedziała. - Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć, gdy są tu takie tłumy. Chociaż to nie zdarza się tu często. Najwyraźniej to dzień plotek.
Rzeczywiście, dzisiaj było dość tłoczno i ciężko było się przeciskać między stolikami, żeby bezpiecznie przejść i nikogo nie potrącić. Poza tym, Ayame zdecydowanie nie była z tych, którzy dają po gębie za takie drobnostki. Chłopak wyglądał na młodego i roztargnionego, jakby to nie był jego szczęśliwy dzień. Z niewyraźną miną zajął krzesło obok kunoichi, jednak po chwili zwrócił się do niej z uśmiechem na ustach. Ayame pokręciła głową.
- Nie, nie było. - Potwierdziła. - Rozgość się. Widzę, że masz ciężki dzień.
Zabawne. Wiele osób, nie wiedząc nic o klanie Hyūga, często brali ich za ślepców, z powodu całkiem białych oczu, a tu kunoichi stwierdziła od razu, że widzi. A jak już mowa o oczach, to nieznajomy również miał ciekawe ślepia. Były zielone, ale tak jasne i intensywne, że aż niespotykane w codziennym życiu. Niesamowite.
0 x
Re: Centrum Osady
Krzesło było całe, kobieta chyba też, chociaż co do tego nie miałem pewności. Zachowywała się miło, ale czy to nie jest zwykła zasłona dymna? Co jeśli nagle po chwili rzuci się na moje krzesło i zacznie je kopać? Może jest jakąś wariatką? A jeśli kopanie w krzesło coś tu znaczy? Powinienem się jakoś zabezpieczyć, nie chcę jeszcze spaść z tego stołka, muszę się jeszcze przecież napić wody, zawsze piję wodę. Biłem się z myślami nie wiedząc co mam zrobić. Byłem gotowy siedzieć w milczeniu i zastanawiać się dlaczego nie mogę kontynuować treningu, ale, na szczęście, dziewczę pociągnęło rozmowę. Zbawienie.
-Niestety nie wiem jak to tutaj bywa. Jestem w tym rejonie pierwszy raz, moja wiedza o tym terenie była praktycznie zerowa. Cieszy mnie, że chociaż język jest ten sam, ale akcent mają tutaj troszkę inny. Zrobiłem przerwę. Musiałem się zastanowić co powiedzieć dalej? Zdradzać od razu powody gorszego humoru czy zatrzymywać je dla siebie? Eh te interakcje z innymi ludźmi były czasami problematyczne, w końcu jednak znalazłem słowa.
-Miałem kiepski dzień, to prawda. Dotarłem do Kyuzo trenując, tutaj miałem poznać dwie potężne techniki, czułem się gotowy, ale chwilę temu usłyszałem, że to nie ten czas. Powiedziałem do kobiety delikatnie się uśmiechając i jednocześnie spoglądając na jej twarz. Wyglądała prawie normalnie, prawie. Jej oczy były całe... białe. Ślepa od urodzenia? Może to jakiś klan? Trochę głupio pytać. Ale z drugiej strony... Moja wewnętrzna ciekawość zwyciężyła.
-Ma pani szokująco białe oczy, pierwszy raz widzę coś takiego.
-Niestety nie wiem jak to tutaj bywa. Jestem w tym rejonie pierwszy raz, moja wiedza o tym terenie była praktycznie zerowa. Cieszy mnie, że chociaż język jest ten sam, ale akcent mają tutaj troszkę inny. Zrobiłem przerwę. Musiałem się zastanowić co powiedzieć dalej? Zdradzać od razu powody gorszego humoru czy zatrzymywać je dla siebie? Eh te interakcje z innymi ludźmi były czasami problematyczne, w końcu jednak znalazłem słowa.
-Miałem kiepski dzień, to prawda. Dotarłem do Kyuzo trenując, tutaj miałem poznać dwie potężne techniki, czułem się gotowy, ale chwilę temu usłyszałem, że to nie ten czas. Powiedziałem do kobiety delikatnie się uśmiechając i jednocześnie spoglądając na jej twarz. Wyglądała prawie normalnie, prawie. Jej oczy były całe... białe. Ślepa od urodzenia? Może to jakiś klan? Trochę głupio pytać. Ale z drugiej strony... Moja wewnętrzna ciekawość zwyciężyła.
-Ma pani szokująco białe oczy, pierwszy raz widzę coś takiego.
0 x
Re: Centrum Osady
Ayame przekrzywiła głowę na bok z wyraźnym zaciekawieniem, gdy młodzieniec przyznał, że nie jest z tych okolic, a jkego wiedza na temat Kyuzo jest praktycznie zerowa. Wygląda na to, że ma do czynienia z podróżnikiem, do tego zapewne shinobimi, bo normalnie nastolatki w takim wieku nie pałętają się po świecie, chyba że to jakaś skrajna patologia, ucieczki z domu, bunt i te sprawy.
- A więc podróżny. - Uśmiechnęła się. - Witaj zatem w Shiroi-iwie, stolicy prowincji Kyuzo. Zazwyczaj nie ma tu takich tłumów, ale ostatnio znowu doszło do tajemniczego zniknięcia i ludzie muszą się wyszumieć na ten temat, a gdzie najlepiej można poplotkować, jak nie w gospodzie?
Posłała uśmiech gospodarzowi lokalu, który właśnie postawił przed nią dzbanek z parującą, zieloną herbatą. Napełniła swoją czarkę napitkiem, po czym spojrzała pytająco w kierunku swojego rozmówcy. Jeśli będzie miał ochotę na coś ciepłego, to domówi drugą czarkę i chętnie podzieli się z nim herbatą. Chociaż nią, bo obiadem nie miała zamiaru.
- Cóż, teraz wiesz, że to tereny typowo górzyste. - Stwierdziła z uśmiechem. - No i troszkę chłodniejsze, niż równiny. Nie mam pojęcia, skąd przybyłeś, ale zapewne zauważyłeś tą subtelną różnicę, że u nas jesień i zima przychodzą szybciej, oraz są bardziej surowe niż na innych terenach.
Tak jak się spodziewała, chłopak miał ciężki dzień i nawet postanowił się do tego przyznać. Może wygadanie się, nieco poprawi mu nastrój. Słysząc, co konkretnie zepsuło mu humor, Ayame zmarszczyła brwi, zastanawiając się. Raz, tak jak sądziła, chłopak był shinobim, dwa, miał swojego senseia, który odmówił mu dalszych nauk, tłumacząc to faktem braku gotowości.
- Czujesz rozczarowanie. - To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. - Nic dziwnego, jednak kto, jak nie Twój nauczyciel najlepiej wie, co dla Ciebie dobre?
Gdy chłopak zwrócił uwagę na jej białe oczy, Ayame uśmiechnęła się lekko, jakby z wyrozumiałością. Zapewne bardziej chodziło o tą ''panią'' nią o samą ciekawość, ale o tym shonobi miał się za chwilę dowiedzieć. Rzeczywiście, jej oczy były niecodziennym widokiem i dla podróżnego mogły się wydawać nawet przerażające, sugerujące całkowitą ślepotę.
- Mów mi Ayame. - Poprosiła, przy okazji się przedstawiając. - Jeśli pobędziesz tu trochę dłużej, zobaczysz więcej takich oczu. To znak rozpoznawczy klanu, który włada tą prowincją. Klanu Hyūga. I nie, nie jesteśmy niewidomi.
Więcej nie zamierzała mu już zdradzać. Samej nazwy dowiedziałby się od miejscowych, gdyby tylko popytał, ale nie każdy był świadomy, co tak naprawdę potrafi Byakugan i lepiej, żeby tak zostało.
- A więc podróżny. - Uśmiechnęła się. - Witaj zatem w Shiroi-iwie, stolicy prowincji Kyuzo. Zazwyczaj nie ma tu takich tłumów, ale ostatnio znowu doszło do tajemniczego zniknięcia i ludzie muszą się wyszumieć na ten temat, a gdzie najlepiej można poplotkować, jak nie w gospodzie?
Posłała uśmiech gospodarzowi lokalu, który właśnie postawił przed nią dzbanek z parującą, zieloną herbatą. Napełniła swoją czarkę napitkiem, po czym spojrzała pytająco w kierunku swojego rozmówcy. Jeśli będzie miał ochotę na coś ciepłego, to domówi drugą czarkę i chętnie podzieli się z nim herbatą. Chociaż nią, bo obiadem nie miała zamiaru.
- Cóż, teraz wiesz, że to tereny typowo górzyste. - Stwierdziła z uśmiechem. - No i troszkę chłodniejsze, niż równiny. Nie mam pojęcia, skąd przybyłeś, ale zapewne zauważyłeś tą subtelną różnicę, że u nas jesień i zima przychodzą szybciej, oraz są bardziej surowe niż na innych terenach.
Tak jak się spodziewała, chłopak miał ciężki dzień i nawet postanowił się do tego przyznać. Może wygadanie się, nieco poprawi mu nastrój. Słysząc, co konkretnie zepsuło mu humor, Ayame zmarszczyła brwi, zastanawiając się. Raz, tak jak sądziła, chłopak był shinobim, dwa, miał swojego senseia, który odmówił mu dalszych nauk, tłumacząc to faktem braku gotowości.
- Czujesz rozczarowanie. - To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. - Nic dziwnego, jednak kto, jak nie Twój nauczyciel najlepiej wie, co dla Ciebie dobre?
Gdy chłopak zwrócił uwagę na jej białe oczy, Ayame uśmiechnęła się lekko, jakby z wyrozumiałością. Zapewne bardziej chodziło o tą ''panią'' nią o samą ciekawość, ale o tym shonobi miał się za chwilę dowiedzieć. Rzeczywiście, jej oczy były niecodziennym widokiem i dla podróżnego mogły się wydawać nawet przerażające, sugerujące całkowitą ślepotę.
- Mów mi Ayame. - Poprosiła, przy okazji się przedstawiając. - Jeśli pobędziesz tu trochę dłużej, zobaczysz więcej takich oczu. To znak rozpoznawczy klanu, który włada tą prowincją. Klanu Hyūga. I nie, nie jesteśmy niewidomi.
Więcej nie zamierzała mu już zdradzać. Samej nazwy dowiedziałby się od miejscowych, gdyby tylko popytał, ale nie każdy był świadomy, co tak naprawdę potrafi Byakugan i lepiej, żeby tak zostało.
0 x
Re: Centrum Osady
Nie przerywałem Ayame kiedy mówiła, starałem się słuchać z uwagą, w końcu kobieta najprawdopodobniej jest miejscową, powinna wszystko wiedzieć najlepiej, a kto wie, może poda jakieś informacje, które kiedyś uratują mi skórę. Przyjąłem więc herbacianą propozycję i poczekałem aż kobieta zakończy swoje kwestie, moim zamiarem było odpowiedzieć na wszystko za jednym razem.
Już pierwsza rzecz jaką usłyszałem troszkę mnie zszokowała. Tajemnicze zniknięcie? Powiedziałem do siebie w myślach z zamiarem zapamiętania tej sprawy, może będą potrzebowali kogoś z zewnątrz do rozwiązania tego problemu. Dziewczyna jednak nie zatrzymała się na tym temacie i płynnie zmieniła wątek na klimat, pewnie myślała, że nie jestem gotowy na takie temperatury, będę musiał wyprowadzić ją z błędu, wyspiarze, tacy jak ja, są o wiele bardziej odporni na chłód niż ludzie z kontynentu. No a do tego jesteśmy też lepszymi żeglarzami! O kwestiach nieukończonej nauki chciałem jak najszybciej zapomnieć, ale wiedziałem, że jak trochę się jeszcze poużalam, to w końcu odejdzie to w niepamięć. Potem było o oczach, jakiś klan Hyuga, który pewnie był tym samym co ci cali Ranmaru, tylko ci drudzy mieli przecież czerwone oczy. Tak czy siak czułem, że Ayame, mimo tego, że pochodzi z drugiego końca świata, jest normalnym człowiekiem z którym można porozmawiać.
Nadszedł czas na mnie.
-Tajemnicze zniknięcie brzmi intrygująco, jest to jakiś głębszy problem? Wystawiono jakieś zlecenie? Potrzebna jest pomoc? Bo widzisz ja jestem schinobi z Kantai i jeśli potrzebne jest spojrzenie kogoś z zewnątrz to chętnie pomogę.
Tutaj zrobiłem chwilę przerwy i wziąłem łyk herbaty, musiałem nawilżyć gardło przed dalszą rozmową.
-Kantai jest miejscem gdzie chłód, śnieg czy mgła prawie nigdy cię nie opuszczają, tutejszy klimat jest zapewne troszkę łagodniejszy, więc nie jest mi tutaj źle. Z mojej prowincji wyruszyłem tutaj ponieważ zaproponował mi to pewien starawy już mężczyzna, w zamian za ochronę i rozmowę zaoferował mi, że będzie mnie uczył, nie jest więc on kimś kto opiekuje się mną od lat, nie zna mnie zbyt dobrze. Pewnie nigdy się już nie zobaczymy, w końcu dotarł w to miejsce, w które chciał... Zrobiłem przerwę, nie chciałem już kontynuować tego tematu, był dla mnie bolesny. Liczyłem, że może jednak ten człowiek mnie nie oszuka i w końcu nauczy tego co obiecał, z tego co opowiadał były to naprawdę przydatne rzeczy. Znowu zacząłem mieć czarne myśli, musiałem wrócić do rozmowy, ona skutecznie poprawiała mi nastrój.
-Ja jestem Shinjo, nazwiska nie mam, ale wybacz mój brak manier, dawno nie rozmawiałem z nikim obcym i po prostu zapomniałem się przedstawić... Co do twoich białych oczu, to spokojnie, nie uznałem was za ślepców, świat jest pełen niesamowitych rzeczy, no i w miejscu z którego pochodzę dużo słyszało się o ludziach podobnych do ciebie, z tą różnicą, że oni mieli czerwone oczy, nazywamy ich Ranmaru, słyszałaś może o czymś takim? Całą swoją wypowiedź skwitowałem delikatnym uśmiechem, a potem skierowałem i oczy, i usta w stronę swojego napoju, przestygnął już troszkę i był w idealnej do picia temperaturze.
Już pierwsza rzecz jaką usłyszałem troszkę mnie zszokowała. Tajemnicze zniknięcie? Powiedziałem do siebie w myślach z zamiarem zapamiętania tej sprawy, może będą potrzebowali kogoś z zewnątrz do rozwiązania tego problemu. Dziewczyna jednak nie zatrzymała się na tym temacie i płynnie zmieniła wątek na klimat, pewnie myślała, że nie jestem gotowy na takie temperatury, będę musiał wyprowadzić ją z błędu, wyspiarze, tacy jak ja, są o wiele bardziej odporni na chłód niż ludzie z kontynentu. No a do tego jesteśmy też lepszymi żeglarzami! O kwestiach nieukończonej nauki chciałem jak najszybciej zapomnieć, ale wiedziałem, że jak trochę się jeszcze poużalam, to w końcu odejdzie to w niepamięć. Potem było o oczach, jakiś klan Hyuga, który pewnie był tym samym co ci cali Ranmaru, tylko ci drudzy mieli przecież czerwone oczy. Tak czy siak czułem, że Ayame, mimo tego, że pochodzi z drugiego końca świata, jest normalnym człowiekiem z którym można porozmawiać.
Nadszedł czas na mnie.
-Tajemnicze zniknięcie brzmi intrygująco, jest to jakiś głębszy problem? Wystawiono jakieś zlecenie? Potrzebna jest pomoc? Bo widzisz ja jestem schinobi z Kantai i jeśli potrzebne jest spojrzenie kogoś z zewnątrz to chętnie pomogę.
Tutaj zrobiłem chwilę przerwy i wziąłem łyk herbaty, musiałem nawilżyć gardło przed dalszą rozmową.
-Kantai jest miejscem gdzie chłód, śnieg czy mgła prawie nigdy cię nie opuszczają, tutejszy klimat jest zapewne troszkę łagodniejszy, więc nie jest mi tutaj źle. Z mojej prowincji wyruszyłem tutaj ponieważ zaproponował mi to pewien starawy już mężczyzna, w zamian za ochronę i rozmowę zaoferował mi, że będzie mnie uczył, nie jest więc on kimś kto opiekuje się mną od lat, nie zna mnie zbyt dobrze. Pewnie nigdy się już nie zobaczymy, w końcu dotarł w to miejsce, w które chciał... Zrobiłem przerwę, nie chciałem już kontynuować tego tematu, był dla mnie bolesny. Liczyłem, że może jednak ten człowiek mnie nie oszuka i w końcu nauczy tego co obiecał, z tego co opowiadał były to naprawdę przydatne rzeczy. Znowu zacząłem mieć czarne myśli, musiałem wrócić do rozmowy, ona skutecznie poprawiała mi nastrój.
-Ja jestem Shinjo, nazwiska nie mam, ale wybacz mój brak manier, dawno nie rozmawiałem z nikim obcym i po prostu zapomniałem się przedstawić... Co do twoich białych oczu, to spokojnie, nie uznałem was za ślepców, świat jest pełen niesamowitych rzeczy, no i w miejscu z którego pochodzę dużo słyszało się o ludziach podobnych do ciebie, z tą różnicą, że oni mieli czerwone oczy, nazywamy ich Ranmaru, słyszałaś może o czymś takim? Całą swoją wypowiedź skwitowałem delikatnym uśmiechem, a potem skierowałem i oczy, i usta w stronę swojego napoju, przestygnął już troszkę i był w idealnej do picia temperaturze.
0 x
Re: Centrum Osady
Kiedy młodzieniec zgodził się na proponowaną herbatę, Ayame poprosiła gospodarza karczmy o drugą czarkę i nalała gorącego naparu swojemu rozmówcy. Na swój obiad musiała jeszcze chwilkę poczekać, ze względu na sporą listę oczkujących, ale nie przeszkadzało jej to. Tym bardziej, że miała możliwość porozmawiania z młodym podróżnikiem, który okazało się, aż się palił do roboty, gdy tylko usłyszał o tajemniczych zniknięciach.
- Mamy w górach ruiny tamy, która kiedyś zatrzymywała wodę jednego z górskich wodospadów. - Wyjaśniła o co chodzi. - Z zasobów tej wody korzystała pobliska wioska. Niestety, wiele lat temu zapora niewytrzymała pod wezbraną roztopami wodą i została przerwana, zatapiając wioskę i zabijając jej mieszkańców. Miejscowi twierdzą, że to miejsce jest nawiedzane przez zjawy owych ludzi i boją się tam zapuszczać. Co jakiś czas znajdują się jednak śmiałkowie, którzy chcieliby zbadać ten fakt, ale nikt z nich nie wrócił, a to nakręca jeszcze bardziej te plotki. Przypuszczam, że niedługo Shirei-kan wystawi zlecenie na tą sprawę, wątpię jednak, czy dałbyś sobie radę. Zaginęło wystarczająco dużo ludzi, żeby Lider posyłał shinobich niższych rang. To będzie zapewne robota dla Sentokich.
Spojrzała na swojego rozmówcę uważniej, jakby rozważając fakt, czy w tak młodym wieku mógłby być już na poziomie Sentokiego, ale chyba nie, więc lepiej będzie, jak zostawi tą sprawę w spokoju i cieszy się pobytem w Kyuzo. Słysząc, że rozmówca pochodzi z Kantai, Ayame uniosła brwi w szczerym zdumieniu. Znała geografię z mapy, która wisiała w bibliotece ojca, jednak nie fakt, że chłopak był wyspiarzem, tak ją zdumiała, ale to, jakie ostatnio wieści z nich napłynęły.
- Człowiek nie musi Cię znać od lat, żeby poznać Twoje możliwości, tym bardziej że przez cały czas długiej podróży Cię uczył. Może obserwując jak trenujesz, doszedł do wniosku, że czegoś Ci brakuje? - Ayame wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że to tylko przypuszczenia. - Podobno na wyspach wybuchła wojna. Wiesz coś więcej na ten temat?
Gdy chłopak się przedstawił, kuonichi uśmiechnęła się do niego, ale zdumiało ją lekko, że nie posiada nazwiska. Jak można nie mieć nazwiska? Nie rozumiała tego, niemniej nie dopytywała się o to, bo nie była to jej sprawa. Zdecydowanie.
- Miło Cię poznać, Shinjo. - Skinęła mu głową, po czym dodała z rozbawieniem. - Jesteś pierwszym podróżnikiem, który nie wziąć nas za ślepców. Zazwyczaj widok białych oczu mimowolnie nasuwa stwierdzenie, że osoba jest niewidoma. Co do Ranmaru, to nie, nie słyszałam o nich, ale nic dziwnego, bo to spory kawał drogi. Niemniej chyba wolałabym już mieć białe oczy, niż czerwone. Czerwone ślepia jakoś źle mi się kojarzą.
- Mamy w górach ruiny tamy, która kiedyś zatrzymywała wodę jednego z górskich wodospadów. - Wyjaśniła o co chodzi. - Z zasobów tej wody korzystała pobliska wioska. Niestety, wiele lat temu zapora niewytrzymała pod wezbraną roztopami wodą i została przerwana, zatapiając wioskę i zabijając jej mieszkańców. Miejscowi twierdzą, że to miejsce jest nawiedzane przez zjawy owych ludzi i boją się tam zapuszczać. Co jakiś czas znajdują się jednak śmiałkowie, którzy chcieliby zbadać ten fakt, ale nikt z nich nie wrócił, a to nakręca jeszcze bardziej te plotki. Przypuszczam, że niedługo Shirei-kan wystawi zlecenie na tą sprawę, wątpię jednak, czy dałbyś sobie radę. Zaginęło wystarczająco dużo ludzi, żeby Lider posyłał shinobich niższych rang. To będzie zapewne robota dla Sentokich.
Spojrzała na swojego rozmówcę uważniej, jakby rozważając fakt, czy w tak młodym wieku mógłby być już na poziomie Sentokiego, ale chyba nie, więc lepiej będzie, jak zostawi tą sprawę w spokoju i cieszy się pobytem w Kyuzo. Słysząc, że rozmówca pochodzi z Kantai, Ayame uniosła brwi w szczerym zdumieniu. Znała geografię z mapy, która wisiała w bibliotece ojca, jednak nie fakt, że chłopak był wyspiarzem, tak ją zdumiała, ale to, jakie ostatnio wieści z nich napłynęły.
- Człowiek nie musi Cię znać od lat, żeby poznać Twoje możliwości, tym bardziej że przez cały czas długiej podróży Cię uczył. Może obserwując jak trenujesz, doszedł do wniosku, że czegoś Ci brakuje? - Ayame wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że to tylko przypuszczenia. - Podobno na wyspach wybuchła wojna. Wiesz coś więcej na ten temat?
Gdy chłopak się przedstawił, kuonichi uśmiechnęła się do niego, ale zdumiało ją lekko, że nie posiada nazwiska. Jak można nie mieć nazwiska? Nie rozumiała tego, niemniej nie dopytywała się o to, bo nie była to jej sprawa. Zdecydowanie.
- Miło Cię poznać, Shinjo. - Skinęła mu głową, po czym dodała z rozbawieniem. - Jesteś pierwszym podróżnikiem, który nie wziąć nas za ślepców. Zazwyczaj widok białych oczu mimowolnie nasuwa stwierdzenie, że osoba jest niewidoma. Co do Ranmaru, to nie, nie słyszałam o nich, ale nic dziwnego, bo to spory kawał drogi. Niemniej chyba wolałabym już mieć białe oczy, niż czerwone. Czerwone ślepia jakoś źle mi się kojarzą.
0 x
Re: Centrum Osady
-Sentoki? A kto to? Spytałem niepewnie, bałem się, że to jakaś ważna osoba w regionie którą każdy powinien znać. Nie mogłem wtedy jeszcze wiedzieć, że to nazwa rangi, nigdy mi nikt o tym nie mówił. Chcąc zakryć ewentualne faux-pas uśmiechnąłem się do dziewczyny i szybko dodałem. -Pewnie jakaś grupa rabusiów tam sobie buszuje, chyba nie ma sensu się tym przejmować. Tutaj zrobiłem dłuższą przerwę i przejechałem placami po czole, nie wiedziałem czy jest sens kontynuowania tematu siły i treningów, rozmowy nic nie zmienią, ja wiedziałem, że jestem gotowy i byłbym w stanie to nawet udowodnić, tylko komu...?
-Zobaczysz, opanuję te techniki, wzmocnię siebie, ale najpierw muszę znaleźć cel w życiu, może jakieś miejsce z którym mógłbym się identyfikować albo dołączenie do jakiegoś szczepu czy klanu, może by mnie przyjęli. Nie pochodziłem z żadnego ważnego rodu, nie posiadałem żadnej wyjątkowej umiejętności, byłem najzwyklejszym shinobim, który nie posiadał żadnych więzi, byłem pusty.
-Kiedyś dużo rozmawiałem z podróżującymi kupcami, dzięki nim nie osądzam ludzi na pierwszy rzut oka, słyszałem za dużo fantastycznych opowiadań, a teraz wszystko to mogę potwierdzać. Pod względem różnorodności świat jest wspaniały.
-Zobaczysz, opanuję te techniki, wzmocnię siebie, ale najpierw muszę znaleźć cel w życiu, może jakieś miejsce z którym mógłbym się identyfikować albo dołączenie do jakiegoś szczepu czy klanu, może by mnie przyjęli. Nie pochodziłem z żadnego ważnego rodu, nie posiadałem żadnej wyjątkowej umiejętności, byłem najzwyklejszym shinobim, który nie posiadał żadnych więzi, byłem pusty.
-Kiedyś dużo rozmawiałem z podróżującymi kupcami, dzięki nim nie osądzam ludzi na pierwszy rzut oka, słyszałem za dużo fantastycznych opowiadań, a teraz wszystko to mogę potwierdzać. Pod względem różnorodności świat jest wspaniały.
0 x
Re: Centrum Osady
Pytanie o Sentokiego wyraźnie zdumiało Ayame, którą spojrzała na swojego rozmówcę ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Po chwili jednak dotarło do niej, że mógł to być jeden z tak zwanych shinobich niezrzeszonych, o których mówił jej kiedyś ojciec. Nie należeli do żadnego z klanów i nie przestrzegali ustalonych w nich hierarchii.
- W każdym klanie, shinobi są klasyfikowani pod względem siły i mają odpowiednią rangę. - Wyjaśniła ze spokojem. - Najniższa ranga to uczniowie – Dōkō, potem są akolici – Akoraito, a później bojownicy – Sentoki. Dalej to weterani – Kogō i najsilniejsi – Seinini. Na samym szczycie jest Lider Klanu – Shirei-kan.
Teraz Shinjo powinno trochę rozjaśnić się w głowie pod tym kątem. Może też dojść do wniosku, że Sentoki to już całkiem silni shinobi, z którymi ciężko się porównywać, a misje, na które są wysyłani, nie należą do najłatwiejszych. Niemniej, Ayame uśmiechnęła się, gdy wspomniał o buszujących rabusiach. Ruiny tamy idealnie nadawałyby się na kryjówkę.
- Ja też podejrzewam bandytów. - Przyznała. - Wcześniej stawiałam na górskiego niedźwiedzia, jednak nie było żadnych śladów, które by na to wskazywały. Dzikie zwierzęta nie sprzątają po sobie tak dokładnie.
Kunoichi uśmiechnęła się, gdy Shinjo stwierdził, że opanuje te techniki, których nauki odmówił mu starszy mężczyzna. Jakby sam próbował siebie przekonać. To dobrze. Upór i determinacja są bardzo potrzebne, jednak nie należy też z nimi za bardzo przesadzać. Sama się o tym przekonała na własnej skórze, lądując kilka razy w szpitalu z powodu wycieńczenia organizmu. Z dołączeniem do klanu lub szczepu, może być już trudniej, chyba że shinobi jakoś się wykaże i udowodni swoją wartość. Nie zamierzała jednak zniechęcać młodzieńca. Niech próbuje, niech się stara. Dobrze na tym wyjdzie i stanie się silniejszy nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
- W takim razie pozostaje mi życzyć Ci powodzenia. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Jestem pewna, że dasz sobie radę i osiągniesz swój cel.
Słysząc, że Shinjo całkiem sporo się nasłuchał od kupców podróżnych, Ayame skinęła głową z potwierdzeniem. Owszem, od takich ludzi można było dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy. Niesamowitych i nieprawdziwych również. Fakt własnego odkrywania świata i potwierdzania takich opowieści, musiał być naprawdę ciekawy dla takiego młodego wędrowca.
- W każdym klanie, shinobi są klasyfikowani pod względem siły i mają odpowiednią rangę. - Wyjaśniła ze spokojem. - Najniższa ranga to uczniowie – Dōkō, potem są akolici – Akoraito, a później bojownicy – Sentoki. Dalej to weterani – Kogō i najsilniejsi – Seinini. Na samym szczycie jest Lider Klanu – Shirei-kan.
Teraz Shinjo powinno trochę rozjaśnić się w głowie pod tym kątem. Może też dojść do wniosku, że Sentoki to już całkiem silni shinobi, z którymi ciężko się porównywać, a misje, na które są wysyłani, nie należą do najłatwiejszych. Niemniej, Ayame uśmiechnęła się, gdy wspomniał o buszujących rabusiach. Ruiny tamy idealnie nadawałyby się na kryjówkę.
- Ja też podejrzewam bandytów. - Przyznała. - Wcześniej stawiałam na górskiego niedźwiedzia, jednak nie było żadnych śladów, które by na to wskazywały. Dzikie zwierzęta nie sprzątają po sobie tak dokładnie.
Kunoichi uśmiechnęła się, gdy Shinjo stwierdził, że opanuje te techniki, których nauki odmówił mu starszy mężczyzna. Jakby sam próbował siebie przekonać. To dobrze. Upór i determinacja są bardzo potrzebne, jednak nie należy też z nimi za bardzo przesadzać. Sama się o tym przekonała na własnej skórze, lądując kilka razy w szpitalu z powodu wycieńczenia organizmu. Z dołączeniem do klanu lub szczepu, może być już trudniej, chyba że shinobi jakoś się wykaże i udowodni swoją wartość. Nie zamierzała jednak zniechęcać młodzieńca. Niech próbuje, niech się stara. Dobrze na tym wyjdzie i stanie się silniejszy nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
- W takim razie pozostaje mi życzyć Ci powodzenia. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Jestem pewna, że dasz sobie radę i osiągniesz swój cel.
Słysząc, że Shinjo całkiem sporo się nasłuchał od kupców podróżnych, Ayame skinęła głową z potwierdzeniem. Owszem, od takich ludzi można było dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy. Niesamowitych i nieprawdziwych również. Fakt własnego odkrywania świata i potwierdzania takich opowieści, musiał być naprawdę ciekawy dla takiego młodego wędrowca.
0 x
Re: Centrum Osady
-A więc tak to wygląda... Odpowiedziałem zdumiony, nigdy wcześniej nie miałem okazji dowiedzenia się czegoś więcej o klanowych rangach. Zastanawiała mnie jednak jedna rzecz, Shirei-kanowie i ich pozycja, musiałem o to zapytać.
-Czy twój Shirei-kan może wszystko? Może rozkazać komuś pójść na śmierć? Czy decyduje on o losach każdej osoby w klanie? Czy w klanach istnieje coś takiego jak dobro jednostki? Idea kogoś ponad wszystkimi była dla mnie dziwna, rozumiałem potrzebę istnienia hierarchii, ale nie wiedziałem czy członkowie rodów mieli cokolwiek do powiedzenia jeśli ich lider czegoś chciał. Po chwili zastanowienia dodałem. -Pewnie te pytania wydają się głupie, ale zaufaj mi, są to dla mnie nowe rzeczy, nie miałem okazji wychowywać się w żadnym z klanów, praktycznie nie mam żadnej podstawowej wiedzy teoretycznej z dziedzin rang, hierarchii i temu podobnych. Tak, usprawiedliwiałem swoją niewiedzę, ale tylko dlatego żeby moja rozmówczyni nie uznała mnie za skończonego idiotę.
Wypiłem ostatni łyk herbaty.
-Skoro uważasz, że są tak potężni ci bandyci żeby wysyłać sentekich? Sentakich? Zawahałem się, musiałem sobie szybko przypomnieć jak się oni nazywali.
-Mam, sentokich! Krzyknąłem uradowany i szybko dodałem. -Skoro sentoki muszą się tym zająć to pewnie ci bandyci są kimś więcej niż uzbrojonymi w pałki chłopami.
-Czy twój Shirei-kan może wszystko? Może rozkazać komuś pójść na śmierć? Czy decyduje on o losach każdej osoby w klanie? Czy w klanach istnieje coś takiego jak dobro jednostki? Idea kogoś ponad wszystkimi była dla mnie dziwna, rozumiałem potrzebę istnienia hierarchii, ale nie wiedziałem czy członkowie rodów mieli cokolwiek do powiedzenia jeśli ich lider czegoś chciał. Po chwili zastanowienia dodałem. -Pewnie te pytania wydają się głupie, ale zaufaj mi, są to dla mnie nowe rzeczy, nie miałem okazji wychowywać się w żadnym z klanów, praktycznie nie mam żadnej podstawowej wiedzy teoretycznej z dziedzin rang, hierarchii i temu podobnych. Tak, usprawiedliwiałem swoją niewiedzę, ale tylko dlatego żeby moja rozmówczyni nie uznała mnie za skończonego idiotę.
Wypiłem ostatni łyk herbaty.
-Skoro uważasz, że są tak potężni ci bandyci żeby wysyłać sentekich? Sentakich? Zawahałem się, musiałem sobie szybko przypomnieć jak się oni nazywali.
-Mam, sentokich! Krzyknąłem uradowany i szybko dodałem. -Skoro sentoki muszą się tym zająć to pewnie ci bandyci są kimś więcej niż uzbrojonymi w pałki chłopami.
0 x
Re: Centrum Osady
Dla młodego shinobi najwyraźniej to wszystko było nowością, więc uważnie słuchał i co więcej, zadawał kolejne pytania, tym razem o władzę Shirei-kana. Ayame spojrzała na Shinjo uważnie, gdyż jedno pytanie można było trochę źle zrozumieć, a mianowicie posłanie kogoś na pewną śmierć. Co jak co, ale Reiko nigdy by czegoś takiego umyślnie nie zrobił. Dbał o swoich ludzi. Jednak nie wszyscy Liderzy tacy byli i nie dbali jako to Shinjo określił, o dobro jednostki.
- Każdy Lider może wszystko. Jest przywódcą klanu i panem prowincji, którą włada. Decyduje o losach nie tylko członków klanu, ale też mieszkańców prowincji. - Odpowiedziała kunoichi. - I owszem, może wysłać kogoś na śmierć, jednak to zależy od samego Lidera i jego sumienia. Nasz Shirei-kan nie zrobiłby tego świadomie, chyba że byłoby to absolutnie konieczne, a i wtedy wybrałby tylko ochotnika, który zdecydowałby się poświęcić dla sprawy. Dba o swoich ludzi i interesuje się każdym z osobna, słucha też tego, co mają do powiedzenia. Nie wiem, jak to wgląda w innych klanach, ale u nas dbamy o siebie nawzajem i o ludzi, którzy nam podlegają.
Tak, była dumna z tego, że urodziła się jako Hyūga i cieszyła się, że mają takiego Lidera. Reiko słynął ze swojej inteligencji i dobrze przemyślanych decyzji, dlatego był takim dobrym przywódcą, cieszącym się szacunkiem swoich ludzi, o czym miała okazję przekonać się osobiście.
- Nie przejmuj się. - Stwierdziła z uśmiechem. - Nie uważam Twoich pytań za głupie. Skoro nie przynależysz do żadnego z klanów, to nic dziwnego, że nie masz pojęcia o tym, jak wewnętrznie one funkcjonują. Nie jest to żadną tajemnicą, więc mogłam odpowiedzieć na Twoje pytania.
Dolała im herbaty z dzbanka, bo w obu kubeczkach zaczynało świecić pustkami. W sumie to całkiem dobrze jej się rozmawiało z tym młodzieńcem i cieszyła się, że mogła nieco poszerzyć jego wiedzę na temat klanów. Jeśli rzeczywiście będzie próbował dołączyć do któregoś z nich, to będzie znał już pewne podstawy, jakie tam obowiązują, chociaż wiadomo, że klan klanowi nie równy. Uśmiechnęła się, gdy Shinjo próbował sobie przypomnieć nazwę jednej z rang i pociągnął temat bandytów. Doskonała dedukcja z jego strony. Skoro była mowa o zwykłych bandytach, to dlaczego Sentoki? Najwyraźniej wyczuł, że gdzieś musi być jakiś haczyk.
- Wśród zaginionych, było też dwóch shinobi. - Wyjaśniła. - Co jak co, ale zwykli bandyci nie daliby rady ninja, więc albo jest ich tam spora, całkiem dobrze uzbrojona gromada, albo sami mają w szeregach shinobiego. Lepiej więc będzie wysłać silniejsze jednostki, niż żeby doszło do kolejnego nieszczęścia.
- Każdy Lider może wszystko. Jest przywódcą klanu i panem prowincji, którą włada. Decyduje o losach nie tylko członków klanu, ale też mieszkańców prowincji. - Odpowiedziała kunoichi. - I owszem, może wysłać kogoś na śmierć, jednak to zależy od samego Lidera i jego sumienia. Nasz Shirei-kan nie zrobiłby tego świadomie, chyba że byłoby to absolutnie konieczne, a i wtedy wybrałby tylko ochotnika, który zdecydowałby się poświęcić dla sprawy. Dba o swoich ludzi i interesuje się każdym z osobna, słucha też tego, co mają do powiedzenia. Nie wiem, jak to wgląda w innych klanach, ale u nas dbamy o siebie nawzajem i o ludzi, którzy nam podlegają.
Tak, była dumna z tego, że urodziła się jako Hyūga i cieszyła się, że mają takiego Lidera. Reiko słynął ze swojej inteligencji i dobrze przemyślanych decyzji, dlatego był takim dobrym przywódcą, cieszącym się szacunkiem swoich ludzi, o czym miała okazję przekonać się osobiście.
- Nie przejmuj się. - Stwierdziła z uśmiechem. - Nie uważam Twoich pytań za głupie. Skoro nie przynależysz do żadnego z klanów, to nic dziwnego, że nie masz pojęcia o tym, jak wewnętrznie one funkcjonują. Nie jest to żadną tajemnicą, więc mogłam odpowiedzieć na Twoje pytania.
Dolała im herbaty z dzbanka, bo w obu kubeczkach zaczynało świecić pustkami. W sumie to całkiem dobrze jej się rozmawiało z tym młodzieńcem i cieszyła się, że mogła nieco poszerzyć jego wiedzę na temat klanów. Jeśli rzeczywiście będzie próbował dołączyć do któregoś z nich, to będzie znał już pewne podstawy, jakie tam obowiązują, chociaż wiadomo, że klan klanowi nie równy. Uśmiechnęła się, gdy Shinjo próbował sobie przypomnieć nazwę jednej z rang i pociągnął temat bandytów. Doskonała dedukcja z jego strony. Skoro była mowa o zwykłych bandytach, to dlaczego Sentoki? Najwyraźniej wyczuł, że gdzieś musi być jakiś haczyk.
- Wśród zaginionych, było też dwóch shinobi. - Wyjaśniła. - Co jak co, ale zwykli bandyci nie daliby rady ninja, więc albo jest ich tam spora, całkiem dobrze uzbrojona gromada, albo sami mają w szeregach shinobiego. Lepiej więc będzie wysłać silniejsze jednostki, niż żeby doszło do kolejnego nieszczęścia.
0 x
Re: Centrum Osady
Siedziałem i powoli dopijałem ostatnią już szklankę herbaty, czułem, że uspokoiłem swojego ducha oraz dałem odpocząć ciału, króciutka rozmowa, a jak potrafiła zrelaksować. Oczywiście spokój jaki zaczął mnie ogarniać nie wpływał na stopień mojej uwagi, dalej bardzo pilnie słuchałem tego co moja rozmówczyni ma do powiedzenia, szczególnie, że jej słowa brzmiały sensownie i nie były najzwyklejszą mową-trawą. Już miałem jej odpowiadać kiedy kobieta poruszyła temat zaginionych shinobi i jak grom z jasnego nieba uderzyła mnie jedna myśl. Dziewczyna. Wyprostowałem się i spoważniałem, przypomniałem sobie o niej, o osobie którą jeszcze niedawno pomagałem, musiałem ją znaleźć, tylko to siedziało w mojej głowie. Słowa przestały do mnie trafiać, wiedziałem, że muszę rozpocząć poszukiwania. Spojrzałem na Ayame i zmieszałem się troszkę.
-P..prze..przepraszam... Wydukałem z siebie i zaniemówiłem, musiałem dobrać odpowiednie słowa. -Przypomniałem sobie o czymś...kimś, ja... ja muszę ją znaleźć. Przepraszam cię. Zobaczymy się jeszcze, obiecuję ci to. Będę wtedy potężniejszy. Jeśli będziesz mnie szukać to znajdziesz mnie na wyspach. Bywaj Ayame Hyuga, miło było mi z tobą porozmawiać. Po tych słowach uśmiechnąłem się, ubrałem sakkat, wstałem i szybkim krokiem opuściłem lokal. Musiałem znaleźć nie tylko tę dziewczynę, ale i mojego mistrza, zmuszę go do nauki tej techniki, będzie mi potrzebna.
z/t
-P..prze..przepraszam... Wydukałem z siebie i zaniemówiłem, musiałem dobrać odpowiednie słowa. -Przypomniałem sobie o czymś...kimś, ja... ja muszę ją znaleźć. Przepraszam cię. Zobaczymy się jeszcze, obiecuję ci to. Będę wtedy potężniejszy. Jeśli będziesz mnie szukać to znajdziesz mnie na wyspach. Bywaj Ayame Hyuga, miło było mi z tobą porozmawiać. Po tych słowach uśmiechnąłem się, ubrałem sakkat, wstałem i szybkim krokiem opuściłem lokal. Musiałem znaleźć nie tylko tę dziewczynę, ale i mojego mistrza, zmuszę go do nauki tej techniki, będzie mi potrzebna.
z/t
0 x
Re: Centrum Osady
Wydawało się, że Shinjo dosłownie chłonął wiedzę, którą mu przekazała, do czas aż nie wspomniała o zaginionych shinobi. Z lekkim niepokojem patrzyła, jak jego wyraz twarzy się zmienia, zupełnie jakby przypomniał sobie nagle coś ważnego. Gdy się odezwał, wyjaśniając o co mu chodzi, Ayame lekko się zaniepokoiła, jednak nie całą sprawą, ale stanem młodzieńca. To było tak dziwne i niespodziewane, że aż lekko przerażające.
- W porządku. - Odpowiedziała Ayame, nie bardzo wiedząc, jak się w takiej sytuacji zachować. - Powodzenia i do zobaczenia następnym razem.
Sprawa była naprawdę dziwna. Jak można było tak nagle przypomnieć sobie o kimś, kogo trzeba było odnaleźć? Czyżby chłopak stracił pamięć i zaginieni shinobi ruszyli jego wspomnienia? Bardzo możliwe. Może powinna za nim pójść i przekonać się, czy wszystko z nim w porządku? Nie, to zły pomysł. Był podróżnikiem, a jej nie można było opuszczać Kyuzo. Powinien sobie poradzić, więc chyba lepiej zostawić tą sprawę. Nadal jednak nie dawała jej spokoju ta nagła zmiana. Nie, to zdecydowanie nie było normalne. Z dalszych rozmyślań na ten temat wyrwał ją jednak gospodarza, który wreszcie przyniósł jej posiłek i przeprosił, że musiała tak długo czekać.
- Nic się nie stało. - Zapewniła wyrozumiale. - Macie dzisiaj całkiem niezły ruch.
Zjadła więc swoje Tonkatsu w milczeniu i dopiła herbatę, nadal przysłuchując się temu, co mogła wyłapać wśród takiego zgiełku. Gdy już miała dosyć, zapłaciła za swoje zamówienie i opuściła karczmę, kierując się w stronę tablicy z ogłoszeniami. Może znajdzie dla siebie jakieś normalne zajęcie, które pozwoli jej zapomnieć o tych wszystkich sprawach, które nieprzyjemnie kłębiły się jej w głowie. Praca fizyczna powinna dobrze jej zrobić, a miała jeszcze sporo czasu do zmroku, więc może wykorzysta to na pomoc mieszkańcom. Jeśli chce zapracować na awans, będzie musiała koniecznie się postarać, tym bardziej, bo pilnujący jej shinobi na pewno składa Shirei-kanowi raporty z jej poczynań. Nie może zawieść Lidera.
- W porządku. - Odpowiedziała Ayame, nie bardzo wiedząc, jak się w takiej sytuacji zachować. - Powodzenia i do zobaczenia następnym razem.
Sprawa była naprawdę dziwna. Jak można było tak nagle przypomnieć sobie o kimś, kogo trzeba było odnaleźć? Czyżby chłopak stracił pamięć i zaginieni shinobi ruszyli jego wspomnienia? Bardzo możliwe. Może powinna za nim pójść i przekonać się, czy wszystko z nim w porządku? Nie, to zły pomysł. Był podróżnikiem, a jej nie można było opuszczać Kyuzo. Powinien sobie poradzić, więc chyba lepiej zostawić tą sprawę. Nadal jednak nie dawała jej spokoju ta nagła zmiana. Nie, to zdecydowanie nie było normalne. Z dalszych rozmyślań na ten temat wyrwał ją jednak gospodarza, który wreszcie przyniósł jej posiłek i przeprosił, że musiała tak długo czekać.
- Nic się nie stało. - Zapewniła wyrozumiale. - Macie dzisiaj całkiem niezły ruch.
Zjadła więc swoje Tonkatsu w milczeniu i dopiła herbatę, nadal przysłuchując się temu, co mogła wyłapać wśród takiego zgiełku. Gdy już miała dosyć, zapłaciła za swoje zamówienie i opuściła karczmę, kierując się w stronę tablicy z ogłoszeniami. Może znajdzie dla siebie jakieś normalne zajęcie, które pozwoli jej zapomnieć o tych wszystkich sprawach, które nieprzyjemnie kłębiły się jej w głowie. Praca fizyczna powinna dobrze jej zrobić, a miała jeszcze sporo czasu do zmroku, więc może wykorzysta to na pomoc mieszkańcom. Jeśli chce zapracować na awans, będzie musiała koniecznie się postarać, tym bardziej, bo pilnujący jej shinobi na pewno składa Shirei-kanowi raporty z jej poczynań. Nie może zawieść Lidera.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości