- Bardzo wam dziękuję, dobrzy wędrowcy. Nazywam się Kakita Asagi, nie zapomnę wam tego. - rzekł niebieskooki, skłaniając się lekko. To... zabawne, jak wiele prawdy i jednocześnie kłamstwa było w jego postawie. Samuraj winien był przeciwnikowi zadeklarować swoją postawę i zamiary, a na pewno przedstawić się przed pojedynku. Z drugiej strony, wojna, czy też mała potyczka zdecydowanie różniła się od honorowego pojedynku, nawet jeśli miałby on być na śmierć i życie. To nie były zawody, to nie była obrona czyjejś urażonej dumy, to ostatecznie nie było spotkanie w ciemnym zaułku - oni ścigali morderców, a na pewno sprawców czyjejś strasznej śmierci, doskonale wyszkolonych w nieznanych mu sztukach ninja. Obnoszenie się z wątpliwym honorem, tylko po to, by stracić bezsensownie życie i narazić towarzyszkę byłoby totalnym zaprzeczeniem całej idei Bushido - przestrzeganie zasad było dla początkujących i prostych. Rozumienie zasad należało do domeny zaawansowanych. Oświeceni natomiast zasad nie potrzebowali. Kakita nie był oświeconym. Ale zdecydowanie nie był też początkującym na ścieżkach życia.
Słysząc kolejne informacje, niebieskooki skinął głową że rozumie, po czym zajął miejsce, uprzednio pomagając Ayame wejść na wóz, może i miał tylko "jedną" sprawną rękę, ale rolę musiał swoją do samego końca bezbłędnie odtwarzać, żaden błąd nie będzie wybaczony w sztuce walki.
- To się zdarzyło około dwóch godzin temu. Zaatakowali nas na trakcie. Podejrzewam, że byli to jacyś shinobi, pewnie renegaci z niedawnej wojny. Mieli na strojach znak koguta. Zapłacą mi za to... - zmyślił niebieskooki, przypominając sobie zdrajców swojej szkoły oraz gang z Daishi. Nie wiedział ile o lokalnych grupach przestępczych wiedzieli ich przeciwnicy, może nawet do jednej należeli, ale mógł spróbować zagrać tym, co spotkał już na swojej drodze. Znów nie do końca kłamał - "koguty" zdecydowanie mu zapłacą, w odpowiednim czasie. Na razie pomoże pannie Hyuuga...
Zająwszy miejsce z tyłu, niebieskooki oszacował przestrzeń. Było względnie ciasno, zdecydowanie nie polecanym było używać długiego ostrza, ale krótkie nadawało się do ataki wyśmienicie. Cios w plecy wroga... Zdecydowanie nie było to najbardziej honorowa metoda, w ogóle nie wpisywało się to w samurajski etos, chyba że... miałoby na celu zniszczenie zła. Wojownik musiał być posłuszny przede wszystkim swojemu panu. Komu jednak obecnie służył Kakita? Nie dostał od mistrza szkoły rozkazu by zabić tych tutaj, a nawet jeśli by to zrobił, to do niego by należało wybranie metody. Nie, na pewno nie zetnie im w tej chwili głowy, chociaż mógłby spróbować. Zadaniem ich było zatrzymać uciekinierów i dowiedzieć się, co planują oraz dlaczego. Żadnego zabijania.
Niebieskooki spojrzał na siedzącego tyłem do niego szermierza. Tamten miał zdecydowanie za daleko do broni, by jej teraz użyć, należało więc przejąc inicjatywę teraz - jeśli tamten wojownik nie jest wstanie zrozumieć, w jak niebezpiecznej sytuacji się znalazł, to przysługą i litością będzie go tego nauczyć. Wszystkie asy mieli po swojej stronie, fortel się udał, a on miał sprawność zachowaną, a przynajmniej w znacznej większości, poza tym, czyż podstawową zasadą bushido nie jest "Prawość jest siłą wejścia bez wahania na drogę, którą wskazuje rozum, która każe umrzeć, gdy trzeba umrzeć, uderzyć, gdy trzeba uderzyć" - w tym momencie, wszystko, co o strategii wiedział niebieskooki, wszystko co stało niemalże zmuszało do ataku. Poza tym, czymże byłoby teraz nie zaatakować, wobec innej ważne myśli :"Czyż jest coś równie czystego i wzniosłego, jak odrzucenie swego życia w imię spełnienia obowiązku? Jeśli ktoś w imię obowiązku odrzuca własne życie, to wszyscy bogowie niebios z pewnością go ochronią" - trzymanie się sztucznego etosu samego siebie, idealnego do bólu wizerunku niczym innym jak egoizmem by było - a nie taka jest droga wojownika. Tak, Kakita był zobligowany cnotami Bushido do przeprowadzenie ataku. Można by oczywiście rzec, a co z Prawdą i prawdomównością, czyż nie są celem nadrzędnym? Owszem są, ale przywdziewając maskę kłamstwa samuraj zrobił to, by odkryć prawdę - muszą odkryć prawdę stojąca za tragiczną śmiercią nieszczęsnego sługi. Pozostawienie jego krzywdy bez pomsty było niczym innym, jak godzenie się na zło.
Kakita poczeka, aż tamten znów będzie patrzył przed siebie, po czym momentalnie dobędzie swojego wakizashi za pomocą techniki Iaido by uderzyć szermierza w tył głowy tępą krawędzią ostrza, wkładając to sporo siły. Cel jest prosty, ogłuszyć go, ale to nie koniec. Zadając uderzenie, niebieskooki, poderwie się do przodu by jednocześnie wpaść na niego impetem i jak się uda, zrzucić z kozła, albo przycisnąć - zanim ten zda sobie sprawę z tego, co się dzieje. Niebieskooki stale mając w pamięci to, że nie wrogów jest dwóch, przejdzie do ataku na drugiego, wymierzając cięcie w kierunku jego szyi jednocześnie zapalając aurę chakry wokół swojego wakizashi - nie będzie mu ścinał głowy, o nie. Chce zupełnie zdominować sytuacje, otoczona czakra klinga pod szyją powinna powstrzymać go od robienia głupot. Drugim zrzuconym/przygwożdżonym za bardzo się teraz nie przejmuje - ma jeszcze Ayame, która na pewno nie będzie biernie obserwować sytuacji.
- Ani drgnij. - zagrozi przeciwnikowi, jeśli akcja potoczyła się zgodnie z jego zamierzeniem, a jak się potoczyła? Dowiemy się za moment...