Szlak transportowy

Druga co do wielkości prowincja Karmazynowych Szczytów od wieków znajduje się pod opieką słynnego Rodu Hyūga, który bardzo dokładnie dba o rozwój wewnątrz swego kraju, a także o bezpieczeństwo granic - zważając na sąsiedztwo z niezbadaną powierzchnią lądową (znaną pod nazwą Głębokich Odnóg) na południowym zachodzie. Podobnie jak w pozostałych prowincjach Karmazynowych Szczytów, dominuje tutaj krajobraz górzysty i roślinność wysokogórska, lecz Kyuzo może pochwalić się bogatszą fauną - wiele zwierząt chętnie poszukuje kryjówek w głębokich jaskiniach prowincji, chroniąc się przed dość kapryśną pogodą.
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jun'ichi »

Będąc na szlaku transportowym w towarzystwie trzech dorosłych członków klanu Hyuga, Jun odczuwał lekkie zawstydzenie. Rzadko zdarzały mu się takie spotkania, a te które pamiętał raczej zaszczycał w roli usługującego dlatego ciężko było mu odnaleźć się w tej sytuacji. Oczywiście ukłonił się na powitanie dwójce nieznajomych, których podobieństwo było niesamowite i zapewne niejednokrotnie przyczyniło się do zabawnych nieporozumień.
Oczywiście Garo-sama, czuję się znacznie lepiej. To zasługa panienki Riri, jej zdolności medyczne właściwie od razu mi pomogły, a sen jedynie dodał brakujących sił. I to śniadanie... nigdy nie jadłem nic lepszego. Dziękuję. - odpowiedział do Garo, jednak na koniec spojrzał w stronę panienki Riri i skłonił się nisko.
Teraz przyszła pora na poważne sprawy oraz wyjaśnienie celu spotkania. Jun przysłuchiwał się uważnie, nie chcąc pominąć żadnego słowa. Przytakiwał co chwilę głową, aż wreszcie odprowadził Garo-sama wzrokiem w kierunku bram wioski.
Enki-sama, Ruka-sama, jest mi bardzo miło, że mogę z wami pracować. Zrobię co w mojej mocy by zadanie zostało wykonane. - chłopak denerwował się coraz bardziej, nigdy nie spotykało go tak wiele nowych sytuacji w tak krótkim czasie, tak wielu wyższych rangą Hyuga, tak wiele odpowiedzialności.
Postaram się podzielić wszystkim co wiem w drodze, zapewne Garo-sama chciałby jak najszybciej załatwić ten problem, a ja nie chciałbym go zawieźć. - dodał kaleka wskazując drogę ciągnącą się w stronę horyzontu.
Przez głowę nawet nie przeszła mu myśl by wynająć wierzchowca jednak było to dość oczywiste - nigdy żadnego nie dosiadał. Nie widział ten sensu w zbędnym naciąganiu pracodawcy na koszty, w końcu każdy z nich był shinobi i tego typu podróże nie powinny stanowić problemu nawet jeśli trzeba było je pokonać pieszo.

Dokąd: Shihashi no Kibu
Czas podróży: 30 min
Środek transportu: -
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Mrużył lekko swoje oczy, kiedy szli ulicami miasta. Albo raczej tym, co do ulic miasta prowadziło. Już za bramą, gdzie zapominało się o wiernie stojących, ramię w ramię, budynkach i zaczynało widzieć pojedyncze budowle, co przylgnęły do murów. Następne były tylko chaty, które rozesłano po okolicznych polach jak rzucone za plecy bukiety, które miały łapać panny. Te, które rzucała panna młoda. Nie ta kultura, nie te czasy. Przeszkadzało mu słońce. Nie było teraz nic bardziej drażniącego od niego. Tych wścibskich, letnich promieni, które wdzierały mu się pod powieki. Uciskały go skronie. Każdy krok był cięższy. Mimo to, na jego obcej twarzy, przyozdobionej licem nikogo innego jak Toshiro, nie było tego widać aż tak bardzo. To już paranoja, to musiała być paranoja! Nikt normalny się tak nie zachowywał! A jednak. Gdyby tylko uznać go za normalnego - a jednak. Przecież to nie była już nawet szopka - to był cały spektakl, by zostać uznanym za osobę, która jest godna zaufania. Prezentowana tłumom i tym, których wstawiennictwo mogło być opłacalne. Wszystko po to, by uznali cię wielkim bohaterem! Żeby zaufali! Zupełnie jak zaufał tamten uroczy, niewinny, jak to Asaka w swoich myślach ujęła, chłopak. Niemal chciało się powiedzieć, że był po prostu lepszym człowiekiem od przerysowanego Ryutaro, kto wie. Żadnego z nich nie poznali na tyle, by móc w tak prosty sposób wydawać oskarżenia na prawo i lewo. Osądy - tyś taki, tyś z tych skazanych na banicję! Osądzać było łatwo. A przeprosić i przyznać się do błędu?
Właśnie - błędu. Czarnowłosy popełnił ich kilka dnia dzisiejszego - tego samego, który z wolna się kończył, a oni wlekli się do przodu po powoli pustoszejących drogach. Słońce nie trwało już tak długo nad horyzontem. Wielkimi krokami zbliżała się jesień, a wraz z nią - chłodniejsze dni.
- Kiedy wyruszaliśmy z Sogen również była jesień. To przywodzi wspomnienia. - Wymruczał bardzo cichym i bardzo spokojnym głosem. Nie aż tak cichym, by Asaka nie mogła go usłyszeć. Te słowa były w końcu kierowane do niej. Nigdy nie sądził, że przyjdzie mu odczuwać coś, co ludzie nazywali “nostalgią”. Ta miała całkiem przyjemny charakter i nawet jeśli był to tylko jej cień to nadal stanowiła ciekawe uczucie. Nowe. Teraz tylko czekać, aż świat zacznie się zmieniać na złoto-czerwony, wspominać złociste łany zboża, pomiędzy którymi wędrowali i karczmę, w której zjedli takie dobre jezioro. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem na te wspomnienia.
- Bogowie mnie tobą pobłogosławili. Cieszę się, że jesteśmy razem. - Spojrzał na jej sylwetkę. Piękną, niewysoką, ale wyraźnie wysportowaną treningami. Wcale nie była malutka pomimo drobnej postury. Była wielka. W jego oczach zawsze była. Mogłaby pluć na głowę każdemu… a jeśli by jej nóżki nie sięgnęły, to by ją podsadzał. Bo jej duch i serce na pewno były wielkie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Najwyższy czas było się zbierać. Niezależnie od tego, jak dobrze siedziało się w dojo i rozmawiało z Jun’ichim, który naprawdę wywoływał w dziewczynie pozytywne emocje i skojarzenia, trzeba było w końcu wstać, zabrać swoje graty i ruszyć przed siebie. Pilnie im było znaleźć jakąś karczmę za miastem, by zjeść porządnie przed pójściem spać i by wynająć sobie pokój i wyspać się sensownie, a nie w polu pilnując jedno drugie. Od czasu do czasu można było - ale o ileż wygodniej było móc wziąć porządną kąpiel i położyć się spać w czyściutkiej pościeli, a nie w szczerym polu. Zwłaszcza, gdy jedno z nich naprawdę tego potrzebowało - i nie była to ona. Shikarui mógł sobie milczeć i nie marudzić, nie skarżyć się, ale przecież miała oczy. Parę złotych, całkiem bystrych oczu, które już nauczyły się pewnych zachowań czarnowłosego młodzieńca. W tym wydaniu też był czarnowłosy i choć nadal przystojny - bo taki właśnie był Toshiro - to jednak zdeeecydowanie wolała go w jego prawdziwym wcieleniu. Ona sama też pewnie musiała wydawać się dziwna w odbiorze dla Shikiego, bo choć nadal miała jasne włosy, to były teraz koloru blondu. A jej oczy nie były już złote, a zielone. Dość charakterystyczne dla rodu żyjącego po drugiej stronie granicy, w Soso. Bo Asaka nie była już Asaką, a młodą Inoshi, która wlepiała spojrzenie w ziemię, by przypadkowi przechodnie nie dostrzegli tych dziwnych oczu. Dla każdego Hyuugi, który akurat korzystał ze swojego dojutsu było jasne, że jest w tym jakiś podstęp, ale oni nie zamierzali się ukrywać przed żadnym Hyuugą - a przed tymi ludźmi, którzy mogli ich tropić po tym, jak jeden z siatki Jashinistów ruszył dać znać swojemu panu o pewnej parze. A tak… Mogli choć częściowo wtopić się w tłum. Dla lepszego efektu Asaka poprosiła Shikiego, by zapieczętował w swoim zwoju jej wachlarz, by nie rzucał się w oczy i tak szli oboje, obok siebie, starając się nie rzucać przesadnie w oczy. Aż przekroczyli bramę miasta i podążyli drogą, mając nadzieję, na natknięcie się po drodze na karczmę.
Owszem, Shikarui popełnił dzisiaj kilka błędów. Popełnił je też znacznie wcześniej, jak to się dzisiaj okazało, a Asaka co jakiś czas wracała do tego myślami i zastanawiała się nad tym, na ile Shikarui faktycznie jej ufa, a na ile jest jeszcze rzeczy, o których jej nie powiedział, a które wyjdą kiedyś przez przypadek. Tak jak dzisiaj - przy głupiej rozmowie. Na razie jednak postanowiła ciągnąć tę farsę i pozwoliła rozmowie płynąć.
- Był koniec lata, ale tak, fakt… Przywołuje wspomnienia - bo oto zatoczyli pełny rok i dojdą do Sogen w momencie, gdy ostatnio stamtąd wyruszali. Pełny rok spędzony gdzieś indziej - w podróży, a znaczną część przesiedzieli w Daishi. Teraz co prawda szli przez Kyuzo, a nie przez Soso, ale przez część prowincji będą szli tak samo jak ostatnio. Przez Yusetsu, Sakai… Na pewno zatrzymają się na chwilę w tamtej karczmie, w której ostatnio trochę się posprzeczali i oboje zastanawiali się, czy tego wszystkiego nie rzucić w cholerę… Ale to był też tak naprawdę dla nich punkt zwrotny, po którym oboje okazali sobie zainteresowanie większe, niż zwykłych towarzyszy podróży. I pewnie wstąpią też do karczmy w Kotei, w której się w ogóle poznali. Nostalgia, tak…
Spojrzała na niego z ukosa, nadal zadzierając głowę, jako że Inoshi nie była wcale wyższa. Rany, co za dziwne wrażenie, patrzeć na Toshiro, i rozmawiać z Toshiro o błogosławieństwie bogów i cieszenia się z tego, że są razem. To był… niewłaściwy dysonans, który coś przewracał w jej żołądku, choć doskonale wiedziała, że rozmawia z Shikaruiem.
- Ja też się cieszę. Nigdy nie sądziłam, że spotkam kogoś kto mi tak podpasuje, że… - że co - nie było się co wstydzić, takie były przecież fakty - że się zakocham - zarumieniła się lekko, a raczej zarumieniła się Inoshi.
Temat, który ją męczył, poruszyła dopiero, gdy zostawili już bramę miasta daleko za sobą.
- Co to za Ranmaru? Przedstawiłeś się tak Odzie. Nie sądziłam, że usłyszę jeszcze od ciebie jakieś nazwisko, o którym nie miałabym pojęcia - nie zdziwiłaby się, gdyby robili coś pod przykrywką, ale tam, wtedy, ją samą przedstawił jako Koseki, więc… Jej ton brzmiał bardzo neutralnie, nie było słychać, by była jakoś zła, czy coś… Ale zmarszczenie brwi i wzrok mocno wlepiony w drogę przed nimi mógł zwiastować, że jednak coś jej bardzo, ale to bardzo nie leży.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Czas spędzony u Juna był czasem przyjemnym. Na tyle, żeby chcieć się z nim spotkać w przyszłości, chociaż w oczach Shikaruiego był to wciąż służący. Jeden z tych, którzy w służbie się urodzili… ale czy musieli w niej umrzeć? Nie było w nim tego ognia, który był w nim samym. Tej nienawiści, którą się karmił, co była pożywką dla czarnego wilka jego wnętrza. Tego wściekłego, o czerwonych ślepiach, z którego pyska lała się ślina. Wścieklizna rozpływająca się po żyłach. Posiadająca umysł na swoją wyłączność. Wypychająca wszystkie inne uczucia, które mogłyby zająć jej miejsce. Była wystarczająco gorąca, by wszystko inne neutralizować, oczyszczać. Wypalać. Tak, ogień podobno był czysty, bo wszystko w nim ginęło. Żaden brud nie miał szans przetrwać w pomarańczowych jęzorach. Czy to jeden z tych powodów, dla którego tak ukochał Asakę? Skoro tak, to on musiał być bardzo, bardzo brudny. Co gorsza - wcale mu to nie przeszkadzało. Ani tych dziesięć lat temu ani dziś, gdy jego wilk się ukoił, przestał się rwać do przodu. Nie usnął, choć mógł sprawiać takie wrażenie. Ciągle uważnie obserwował świat przez szklane szyby swojej bajki, czekając na odpowiedni moment i czas. Wystarczyła jedna myśl, by szklane mury runęły w dół. Jeden mały gniew, żeby znów dać się opętać. Nie on miał oceniać, czy Jun’ichi był więc bardziej ludzki, lepszy, doskonalszy. Nie jemu przypadła dola sędziego, więc i nie miały paść wielkie słowa dotyczące drobnego chłopaczka. Jak to było? Nikogo nie lekceważ. Nawet tego, którego traktują jak najpodlejszy wypierdek społeczeństwa. Młodość miała to do siebie, że bardzo szybko się zabliźniała.
Zapieczętował wachlarz i swój łuk. Wyciągnął ten stary, to był dobry pomysł, a nie wpadł na niego. Tak jak na to, żeby wyjść w przebraniu. Jego mózg powoli przestawał w ogóle milczeć, czuł tylko ciernie coraz mocniej wbijające się w jego ciało i przygniatającą potrzebę odpoczynku. Dobrze, że była tutaj Asaka, och jak dobrze..! O przepraszam. Przecież to była Inoshi. Ale nawet patrząc na tę dziewczyneczkę nie widział rzeczywistej blondyneczki, nawet jeśli nie było żadnej skazy w samym jutsu. Na szczęście pomysł przebrania się za Yamanakę okazał się być trafny. Żaden Hyuga nie zaczął ich gonić z pochodniami, nie było egzorcyzmów i nie było rzucania soli i spluwania przez ramię, więc chyba było dobrze. Te jej oczy, niesamowicie duże, te zielone, nie aż tak bolączkowo Yamanakowe… może to właśnie dlatego? Kiedy się jej teraz przyglądał, widząc ciągle Asakę, w końcu dostrzegł Inoshi. Dziewczynkę - tak ją zapamiętał. Hmm. Wyrosła. To już, to tak szybko? Gdyby tylko mógł spojrzeć w lusterko… Obejrzeć samego siebie w tafli wody, tego wydoroślałego. Chyba ciągle miał samego siebie za tego szesnastoletniego chłopca, którego niosła fala wolności. Zawiodła go aż tutaj, z muszelek i kamyczków układając całą historię. Wcale nie była delikatna, ale komu o tym wiedzieć? Od tych lat szesnastu wiele się zmieniło. Już nie był chłopakiem. Był mężczyzną z krwi i kości, takim odpowiedzialnym, takim mającym swoje cele, które kiedyś uważał za niepotrzebne i w końcu stał się tym w miarę normalnym. To było tak niewiele… a on czuł się na miejscu, spełniony. Jego pragnienie posiadania, obsesyjna potrzeba walczenia o wszystko, co jego, jakoś wyłagodniało. Z pewnością warto było walczyć o to wszystko, po prostu jak każda wojna tak i ta musiała mieć swój koniec. W ostatecznym rozliczeniu przegranych i wygranych bitew, chorągiew jego nazwiska zawisła na polu walki.
- Dobrze, że mnie wysłuchałaś po tej rozmowie po pijaku. Jaka by była szkoda… - Uśmiechnął się, słysząc słowa kobiety. O tym, że nie sądziła, że się zakocha. Spoglądał na te piękne rumieńce. Te jej, wcale nie Inoshi, lecz jakoś rzeczywiście niepoprawne wydawało mu się mówienie “kocham cię”, gdy wyglądała w tym momencie tak jak wyglądała. Bardzo ciekawa myśl. Postanowił się nad nią zastanowić w późniejszym akcie. Gdy już będzie na nią czas i miejsce. Gdy będą na nią siły. - Powiem ci “kocham Cię”, gdy zaczniesz krzyczeć moje imię późnym wieczorem. - Zapewnił ją, a raczej - dał jej obietnicę. Ha! Bo przecież nie groźbę.
- To klan, który posiada limit krwi Tsujiteigana. Han-dono mi o nich powiedział. Moja matka musiała do nich należeć. Wielka tragedia. Była ślepa. - W jego ustach nie brzmiało to wcale tragicznie, nie kiedy wypowiadał to tym głosem. - W dodatku zaczęła chorować jeszcze przed narodzinami. Znachorka, która się nią zajmowała, przepowiedziała, że jej pierwsze dziecko zniszczy całą rodzinę. Kiedy się urodziłem i objawiło się moje kekkei genkai, ojciec uznał to za potwierdzenie tych słów. Nikt niczego nie wiedział o Tsujiteiganie. Ranmaru. Kansho-in sama musiała być bękartem nie mającym niczego wspólnego z własnym szczepem. - Mówił powoli, z przerwami, w których był czas na wtrącenia, gdyby tylko białowłosa czuła potrzebę przerwać historyjkę. - Wydawało mi się, że mówiłem ci, że Kansho-in jest z Ranmaru podczas rozmowy po śmierci Saki. Nie pominąłem tego umyślnie. Byłem wtedy roztrzęsiony i musiało mi to umknąć.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Ogień. Asaka była cholernie temperamentną osobą o iście ognistym charakterku. Straszna złośnica, szybko wpadająca w gniew, niecierpliwa w ogóle, ale przy bliższym poznaniu zdecydowanie zyskiwała i można było poznać tę jej ciepłą naturę. Była bardzo obowiązkowa i bardzo opiekuńcza; troszczyła się o osoby, które polubiła, zawsze służyła pomocą, gdy się ją o to poprosiła. Miała spore serce, w którym było sporo miejsca, ale mało kto miał tam wstęp. Shikarui miał i zajmował centralne miejsce właśnie, mogło się wydawać, że się w nim rozpychał, ale wcale tak nie było. Zadziwiające było jednak to, że właśnie prócz tego ognistego charakteru - Asaka niewiele miała z ogniem wspólnego. Praktycznie nic nie miała. Władała ziemią, którą ogień mógł wypalać i władała wiatrem, który mógł ten ogień podsycać… A Shikarui władał wodą, która mogła ten ogień zgasić. Sprawiać, by łagodniała. Był właśnie takim balsamem dla jej duszy, praktycznie od samego początku. Ona się złościła, on był spokojny i tak… i tak stało się, że uzależniła się od jego obecności. Gdy zaś wyruszył do Nawabari i gdy nie widzieli się dobre trzy, bardzo długie, ciągnące się tygodnie… Asace trudno było przyznać samej przed sobą, jak bardzo za nim tęskni i jak bardzo brakuje jej jego obecności. Oczu, włosów, dłoni, zapachu…
Asaka sama widziała jak bardzo Shikarui zmienił się przez ten rok. I nie chodziło wcale o to, że włosy mu urosły - ale po prostu… Miała wrażenie, że zmienił się pod wpływem charakteru, że nieco zmieniło się jego podejście do niektórych rzeczy. Jasne, pieniążki nadal musiały się zgadzać, ale podejście ogólne… Takie życiowe. Może faktycznie wyciągał coś z rozmów, które prowadzili ze sobą? Nie chodziło o te błahe tematy, a o te poważne, które nie raz i nie da się między nimi przewinęły, gdy Shiki dopytywał i - jak sam mówił - chciał się nauczyć. Nauczyć jak to jest być człowiekiem. Białowłosa uważała, że całkiem nieźle mu to wychodziło. Ale ona… od początku widziała w nim tylko i wyłącznie człowieka. Żadnego zwierzęcia, a z krwi i kości człowieka.
- Był moment, w którym się zastanawiałam, czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę - przyznała cicho bez wstydu. Bo i nie było się czego wstydzić. Takie były fakty - wtedy, gdy Shiki poszedł spać, a ona została sama przy stoliku, sama z tymi wszystkimi kotłującymi się myślami, naprawdę zastanawiała się, czy tego wszystkiego nie olać. Czy jego nie olać. Ale nie olała. - A potem następnego ranka walczyłam ze sobą, żeby w ogóle wstać z łóżka. Gdybym nie wstała, to ta karczmarka nigdy by mi nie powiedziała, że poszedłeś trenować. I pewnie pomyślałbyś, że mam cię gdzieś - a nie miała. Teraz też nie miała, nawet jeśli wewnętrznie złościła się za tego Ryutaro, lizodupstwo, podejmowanie samotnych decyzji dotyczących ich ewentualnego kompana podróży, pozwalanie, by inny facet bił się o to by jej nie obrażano. Albo o tego Ranmaru, który był cholernym zaskoczeniem. Kochana żona. To jej powiem, a to nie, a to kiedy indziej, kiedy będzie to konieczne. - Mam krzyczeć, żeby ci ewentualni kultyści pokojarzyli imię i przyszli ci dopingować? - złośliwa, jak to ona. A Shikarui - jak to on - bezpośredni i pokazujący, że doskonale wie, czego chce. To jej się tak bardzo podobało. Że nie bał się sięgać po to, czego pragnął. Że nie był tym grzeczniutkim i uległym chłopaczkiem, który ucieknie w kąt po jednym złym spojrzeniu i błędnym błysku w oku, odbijającym światło migoczącego płomienia świecy. Ale było nie było - i tak zarumieniła się jeszcze bardziej. Nawet spąsowiała mocniej, co gdyby nie to, że była… w przebraniu nigdy normalnie nie miałoby miejsca. Tak właśnie na nią działał Shikarui. Tu jakieś niedopowiedzenie, tu jakieś sprośne czy bardzo bezpośrednie słówko i o, pannica niby się peszyła, a tak naprawdę wystarczyło tylko sięgnąć ręką i była cała jego. Tym niemniej - dobrze, że nie mówił tego teraz ustami Toshiro i do niej, wyglądającej jak Inoshi. To było naprawdę dziwne na wielu płaszczyznach.
Oho. Pierwszy zgrzyt. Han-dono. Z takim szacunkiem o niej mówił, że aż wszystko w niej oklapło. Reszta… brzmiała gładko w jego ustach. Tak tak, wydawało mu się, że mówił. Tak, był roztrzęsiony i była w stanie to zaakceptować, jakoś, i choć przyjęła to wszystko do wiadomości to i tak nie było jej to w smak. Raz, że znowu ten cholerny Han, a dwa, że no… fakt był taki, że musiała dowiedzieć się przypadkiem.
- Nigdy nie słyszałam o tym klanie - powiedziała w końcu, nie komentując bardzej całej historii. O ślepej matce, choć to zdaje się akurat wiedziała, wydawało jej się, że przebąknął o tym kiedyś. Wiedziała, że zmarła na jakąś chorobę, więc to, że chorowała też nie było aż taką nowością, choć nie wynikało jedno z drugiego. Reszta to były tylko domysły. - Zastanawiam się ile jest jeszcze takich rzeczy, o których myślałeś, że mówiłeś, ale ostatecznie nie powiedziałeś, a o których dowiem się przypadkiem. I wtedy też powiesz, że wydawało ci się, że mówiłeś.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Miała za dużo tolerancji. Za dużo zrozumienia dla kogoś, kto wcale dobry nie był. Choć może to po prostu miłość była ślepa i wodziła na manowce? Dla niej dobry był - i nie zamierzał tego zmieniać. Dzięki niej jemu było jeszcze lepiej. Ta transakcja była wiążąca, wygodna i wypełniona ciepłem uczuć, dla których warto było żyć i się starać. Szczegóły wychodziły gdzieś w trakcie. Wszystko w imię tych sławetnych słów, że nie istnieją ideały! A jednak idealizujesz. I widzisz te szczególiki za późno, zastanawiając się tylko, czy można negatywy zaakceptować. Jak się okazuje - można. Całkiem nieźle sobie z nimi radziła, ta złotooka.
- Bogowie przygotowali dla nas ciekawą ścieżkę. - Był religijny. Nawet bardziej, niż można by było przypuszczać. W końcu wierzył w przeznaczenie, którego nie da się uniknąć, a chwilowa walka z nim sprowadza i tak na konkretną ścieżkę… Nie. Bogowie nie grali roli w jego życiu, był zbyt przyziemny, choć nie podważał ich istnienia. Samemu sobie udowodnił, że swój los można zmienić. Było to pyszne, więc lepiej się tak nie wychylać. Jeszcze Los usłyszy i postanowi odebrać to, co przez tyle czasu sumiennie było budowane. - Jeśli zapragnę dozy szkarłatu, poproszę cię o kryształowy tron. - Wyciągnął na moment jeden kącik warg ku górze. Więcej trupów, huh? Lepiej nie, lepiej nie. Ten jeden dzisiaj był już wystarczająco problematyczny.
Kłamstwa miały to do siebie, że ich nogi były bardzo krótkie. Kiedy szły krok w krok ze wszystkimi - wszystko było w porządku. Kiedy jednak snułeś je za długo, okazywało się, że tracą swój rytm. Nie nadążały, więc musiałeś je przyśpieszyć. Nadajesz im rozpędu żeby w końcu się zorientować, że za bardzo nimi wyprzedziłeś. Potykają się. Upadają. Nie ma w nich lekkości lotu myszołowa, jest banał jednego z tych wątków w przedstawieniu, którego koniec został przewidziany już na początku. Nigdy nie okłamał jednak Asaki. Nie można było tego nazwać złotą zasad, bo nie było takich zasad, których nie mógł złamać. Nic w jego życiu nie było na tyle sztywne, żeby nie mogło zostać nagięte. W kłamstwa nie wliczały się niedomówienia. Zabawna sprawa, bo pojęcie “kłamstwa” nawet nie istniało w tych dawnych latach, na egzotycznym kontynencie. Wszystko było grą słów. Im bardziej zdolny byłeś krasomówczo, tym więcej rzeczy uchodziło ci na sucho. Karma wraca do wszystkich, więc skoro wracała do kłamców, to do tych, co cięli językiem prawdę, również musiała dotrzeć. Wiedział, że Asaka nie zaakceptowałaby jego wnętrza w czystej postaci, nikt by nie zaakceptował. Właśnie dlatego, że było tak czyste. Niesione na tej fali, której nie przeszkadzała żadna przeszkoda. Nie straszny był jej ogień, miasta, góry. Boska moc oceanu niosła wraz ze sobą przerażającą siłę, kryła największe sekrety i chowała najstarsze w istnieniu istoty. Każda z fal mogła być ukojeniem i orzeźwieniem. Mogła być też fałszywą, która podmywa nogi. Kiedy był pijany i zmęczony stawał się o wiele mniej uważny. Zresztą - przy Asace był ogólnie mniej uważny. Nie grał specjalnej roli, nie udawał dla niej, nie zabierała jego energii - ona mu ją wręcz dawała. Symbioza musiała być idealna. Miała nadmiar gorąca, więc go oddawała. Potrzebowała zimna, a on musiał swoje zimno oddać. Wtedy czuł się naprawdę dobrze - tak i czuła się ona.
- Nie sądzę, by było ich więcej. - Przecież był taki uważny w tym, co mówi. Właśnie nie do końca. Ta sytuacja świetnie to pokazywała i wprawiała w lekkie skonfundowanie nawet jego samego. Nawet jeśli jego głos był taki, jak zawsze - pozbawiony emocji, to tamten czas był naprawdę koszmarny. Te trzy tygodnie pełne nadziei, zawziętości… to chyba wtedy przekreślił przeszłość na tyle mocno, by pozbyć się złudzeń co do… czego w sumie? Co można przekreślić po tak głębokim zawodzie, który rozdarł całą przeszłość na drobne kawałeczki? Udekorowany gobelinami i starym jedwabiem świat, wypełniony książkami, wśród których przesiadywała dobra Śmierć o zielonych oczach, w dużych, okrągłych okularkach, które przysłaniały jej lekko wypukłe policzki, schodzące w dołeczki przy każdym z uśmiechów. Strzała na ciele białowłosej była drogowskazem, by zacząć budowę na nowo. Kupić działkę, zasadzić nowe rośliny. Nauczyć się człowieczeństwa, bo każde kolejne jutro miało nastąpić po dzisiaj. Kolejna oczywistość?
- Wiem, że pochodzą z Cesarstwa. Nie interesowałem się nimi. - Nigdy nie chciał szukać przodków swej szalonej matki i to się nie zmieniło. Samotność, którą przeżywał, była samotnością przyjemną. Z wyboru. Teraz wybrał życie z kobietą u boku, która nie odda śpiewania kołysanek Śmierci. - Przepraszam. To była jedyna rzecz. Wybacz mi poplątanie myśli.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Może i tak, może i miała za dużo tolerancji… Ale prawda też jest taka, że był dla niej dobry od samiuśkiego początku. Nie stał się taki gdzieś później, gdy nieco lepiej się poznali, ale już właśnie na początku - w tamtej karczmie w Kotei, którą tak sobie upodobała podczas pobytu w obcej prowincji. Może próbował tych swoich “sztuczek”, o których opowiadał w stosunku do Chise czy Inoshi, o tej wbijanej szpili, by poczuć emocje przez kogoś, kto je pokaże, te negatywne. Asaka jednak tego u niego w stosunku do niej nie zauważyła. Może próbował… Ale kompletnie nie dała się podejść. Tym niemniej nie potrafiła sobie przypomnieć o takim momencie, w którym byłby dla niej zły. Celowo złośliwy czy nieprzyjemny. Sprawiający przykrość i cieszący się z tego. Było właśnie na odwrót. Wiele razy, gdy było coś nie tak, on starał się sprawić, by w jakiś sposób było lepiej. I taka osoba miałaby być zła? Trudno byłoby jej to przyznać; może i miłość była ślepa i zamazywała pewne cechy, które się ignorowało, ale przecież nie było tak, że zobaczyła go w karczmie, a w jej głowie już pojawiła się myśl, że go kocha. Oj nie, nie nie. To pojawiło się znacznie później i wszystko było bardzo stopniowe. Z tym, że Asaka przynajmniej miała świadomość, że z każdym dniem bardziej wpada jak śliwka w kompot - a Shikarui… Cholera wie, czy zdawał sobie sprawę, czy to wszystko dotarło do niego w jednej chwili. Może wtedy, gdy pierwszy raz powiedział o małżeństwie i tak bardzo ją zaskoczył? Bo Asaka wierzyła mu i wierzyła w jego uczucia do niej. Nie miała podstaw by wierzyć, że mógłby ją oszukiwać. Zresztą nie czarujmy się - po co. Małżeństwo dla korzyści materialnych z kimś takim jak ona było kompletną bzdurą.
Bogowie… Tak, zdecydowanie przygotowali ciekawą ścieżkę. Chociaż Asaka w stosunku do bogów bardziej brała ich za byty, które po prostu obserwują, a tylko czasem, czasami zainterweniują. Sama wierzyła w bogów. Wierzyła, że są, nawet jeśli nie zanosiła do nich modłów jakoś bardzo gorliwie i często. To jednak czasami chciała udać się do kaplicy czy świątyni i oddać cześć akurat temu, któremu taki przybytek był poświęcony. W tym aspekcie na pewno była bardziej religijna od Shikiego, ale nie jakoś bardzo. A jeśli chodzi o przeznaczenie, los czy szczęście… W tej materii akurat bardzo się zgadzali.
- Czekaj, co? Po co ci kryształowy tron? - najpierw gadał jej o jednym, dość bezpośrednio zresztą, nie zostawiając wiele miejsca na domysły, a teraz jego myśl gładko prześlizgnęła się po jakichś dziwnych krainach i wylądowała na kryształowym tronie. Asaka nie za bardzo za tym nadążyła. Znaczy “nie za bardzo” to w sumie całkiem spore niedopowiedzenie, bo nie nadążyła w ogóle i jej myśli dość widocznie zatrzymały się jeszcze na obietnicy, którą złożył, by “móc jej powiedzieć kocham cię”. Nie żeby nie potrzebował do tego specjalnej otoczki i momentu, ale skoro tak właśnie chciał (a policzki Asako-Inoshi tylko trochę zatraciły kolor)...
Bardzo nie chciałaby, by dla niej grał jakąś rolę, którą wybrał w swojej głowie, bo tak było wygodniej. Prawdę mówiąc nigdy go o to nie podejrzewała, choć wiedziała, że jest do tego zdolny, gdy bardzo chce. Tak czy inaczej bardzo nie chciałaby, by tak było, bo to ciągnęłoby bardzo dalekosiężne konsekwencje. Być z kimś, kto nie jest sobą, a udaje kogoś, kim nie jest - to było życie w kłamstwie, a choć można było tak pociągnąć pewnie rok, dwa, trzy… To w pewnym momencie człowiek stawał się nieostrożny. Ogłupiony pewnością, zapomina o konsekwencjach. Jasne, w Karmazynowych Szczytach małżeństwo to żadna wielka sprawa. Wiele osób zostało ze sobą połączonych czy tego chcieli czy nie i jakoś egzystowali, to nie był koniec świata, ale właśnie - egzystowali. Asaka nie chciała egzystować. I nie chciałaby któregoś dnia się dowiedzieć, że jej życie u boku Shikiego i całe to małżeństwo to jedno wielkie kłamstwo. Znaczy małżeństwo kłamstwem nie było, świadków było aż nadto, ale chodzi o ideę, a nie sam fakt.
- Mam nadzieję - dziewczyna uniosła głowę i w końcu spojrzała tymi nie swoimi, zielonymi oczyma na twarz, która też nie należała do twarzy jej męża. Miała nadzieję, że za jakiś czas znowu coś nie wyjdzie. Że był taki ostrożny w tym co mówi? To mogło przynosić tylko smutek i rozczarowanie, bo dlaczego musiał być ostrożny w tym, co mówi do osoby, której mówił, że ją kocha? Sądził, że nie zaakceptuje tego, co zrobił swojej rodzinie - a ona zaskoczyła go i zrobiła właśnie na odwrót, niż myślał: bo zaakceptowała. Rodzina nie powinna się tak traktować. A jego ojciec nawet udawał, że nie istnieje. To jej się w głowie nie mieściło!
Chciałby wiedzieć, co dzieje się w głowie Shikiego; tak rzadko dzielił się tym, o czym aktualnie myślał. Praktycznie dzielił się tylko wtedy, kiedy wypił alkohol, a wtedy wychodziło pomieszanie z poplątaniem - takie zupełnie bez sensu.
- Dlaczego? To znaczy nie mówię, że powinieneś szukać swojej zaginionej rodziny, która pewnie nie ma zielonego pojęcia o twoim istnieniu… Ale nie chciałbyś się dowiedzieć czegoś o tych oczach? Może są sprawy, o których nie wiesz? - zapytała po chwili. Jego oczy… były niesamowite i Asaka powtarzała to Shikiemu wielokrotnie. Mógł mówić, że nie jest z nich dumny, że senninka to jedyne o czym zawsze marzył, ale jej jego oczy bardzo się podobały. Nie chodziło też tylko o to, że są piękne (choć były), ale o możliwości, jakie dawały… T O było niesamowite!
Gdy przeprosił - zamilkła. Za dużo było tych przeprosin jak na jeden dzień. Zresztą… W jej umysł wkradła się bardzo nieprzyjemna myśl - czy w ogóle jej ufa? Nonsens, musiał jej ufać, przecież przebywał z nią każdego dnia. Ale jakiś smutek miał odbicie na jej twarzy. A właściwie na nie-jej twarzy.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

- Mam parę pomysłów, co bym z tobą na nim zrobił. - Tak, Shikarui zawsze brał to, czego chciał. Obojętnie, z jakimi wiązało się to kosztami. Piął do swego nawet jeśli była to droga, na której zostawiał za sobą dywan z bezpańskich trupów. Zawsze starannie. Zawsze niebosiężnie cierpliwie. Niedoskonałości były zmywane już na samym początku, nim zaczynał się cały bieg. Meta zaś nieraz oddalona była o setki mil, ale to nic. W końcu i tak można było do niej dotrzeć. Tak jak dotarł do Asaki. Jego największej nagrody, jaką udało mu się uzyskać. Poza wolnością, którą wywalczył przemocą i krwią. Teraz drogi, które obierał, były spokojne. Kołyszące się trawy, drzewa, ciągle zmieniający się świat w zależności od pór roku. Nowe znajomości, nowi przyjaciele i nowe doświadczenia. Pozytywne emocje, które wpływały na ocieplenie wizerunku, nabraniu nowych nawyków i przystosowania do funkcjonowania w społeczeństwie.
Odpowiedział na spojrzenie zielonych oczu. Zatopił się w nich. Rozgarnął dłońmi zieloną trawę, szukając właścicielki wysokich traw i jeszcze wyższych myśli. Na jego wargach - a raczej na wargach Toshiro pojawił się blady, bardzo krótki uśmiech. Miała nadzieję, a on miał tą pewność. Miała wątpliwości, a on miał tę nadzieję. Zastanawiała się, czy mu ufa. On zastanowił się, czy ona ufa jemu. Myśli krótkie i gładkie - rzeczywiście, niewiele się nimi dzielił. Jeszcze oszczędniej niż to, jak wydawał pieniądze. Złotem mógł sypnąć w przód, by ją uszczęśliwić. Czy z myślami również mógł tak zrobić? Im dłużej z kimś przebywasz, tym więcej zaczynasz się zastanawiać nad tymi rzeczami. Dlatego zaczynał powoli dostrzegać to, że delikatna układanka może niedługo zacząć się trząść, jeśli się trochę bardziej nie postara. Nie sądził, żeby to było trzęsienie, które mogłoby zniszczyć to, co między nimi zostało zbudowane. Och, to było tak emocjonalne myślenie, że niemal go zadziwiło. Jedno z tych, przy których wyjątkowo się zatrzymał i pozwolił temu na przesiąknięcie komórek jego ciała. Rozpłynęło się wyjątkowo przyjemnie po jego żyłach - ta myśl, jak wiele ich łączy z rzeczy, które z logiką niewiele miały wspólnego. Jak logicznie rozparcelować uczucia? To drżenie przynosiło ze sobą negatywne zwątpienie i smutek, a on go nie chciał widzieć na twarzy Asaki. Kobieta powinna zbierać energię, kumulować ją w sobie. Rozkwitać i wypełniać pasją świat wokół siebie. Robić to, co kocha, by tą miłość mogła potem przekazać mężczyźnie. Tak uważał. To była jej rola. Jego rolą było to, by pomóc jej rozkwitać. Symbioza. Pasożytnicza?
- Masz rację. Skoro i tak będziemy w Cesarstwie nie zaszkodzi popytać. - Byle tylko nie zwracać na siebie jakiejś większej uwagi. Szczepy i rody potrafiły mieć świra na punkcie swojego kekkei genkai i czasami bardzo niechętnie wypuszczały swoich rodaków z łap. Nie trzeba od razu świrować, nie trzeba. Jego oczy i tak widziały już bardzo wiele. - Co ja bym bez ciebie zrobił? - Zagubiłby się. Błąkał wciąż bez celu. A może znalazłby jakiś w tej egzystencji? Może. Ona dała mu naprawdę silny powód istnienia.
Tak, zdecydowanie za dużo było tych przeprosin i on też tak uważał. Skoro jednak była zła - było za co poprosić o wybaczenie. Zdawał sobie sprawę, że popełnił dzisiaj kilka samolubnych błędów. To, że niektórych nie zamierzał zmieniać, było najlepszym dowodem na to, że nie było w tym żadnej gry. Czuł się przez Asakę akceptowany i było mu z tym bardzo dobrze. Przynajmniej tak długo, jak długo nie dostawała go podanego na tacy w pełni okazałości. Tej plugawej, która nie troszczy się o życia, nie przejmuje honorem, nie posiada moralnego kręgosłupa. To by jej się przecież nie spodobało. A on mógł próbować to zmienić do punktu, w którym było to dla niego wygodne. I wciąż nie było to żadne wielkie udawanie. Lecz niedopowiedzenia? Hoo…
Dotarli po dłuższej wędrówce do karczmy, przed którą mogli się odmienić. Czarnowłosy przeszukał za pomocą swoich oczu otoczenie i… ściągnął brwi, rozglądając się uważniej. Widać było skupienie na jego twarzy, wyraźnie wytężył wszystkie zmysły. Coś się zmieniło. Sporo się zmieniło. Zatrzymał czerwień oczu na Asace i przesunął po niej wzrokiem od dołu do góry, starając się zrozumieć zmianę, jaka zaszła. Pojąć wszystkie szczegóły, których właśnie doświadczał.
- Widzę… więcej. To… niesamowite. - Rozglądnął się raz jeszcze, badając drogę, niebo, ziemię. Smakując głosów, które do niego docierały, wyraźnych i głośnych. - Słyszę rozmowy ludzi. - Tak, bardzo wielu rzeczy nie wiedział o tym kekkei genkai. Nigdy nawet nie pomyślał, że mógłby go zaskoczyć. Asaka chyba wykrakała. Wywołała wilka z lasu.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Pąs z nową mocą wrócił na lico blondwłosej dziewczyny, wykwitł na jej policzkach i na nosie - tak bardzo różnym od nosa Asaki. Jej usta, tak różne od tych prawdziwych, zostały przygryzione, a brwi lekko zmarszczone, gdy kunoichi analizowała to, co właśnie zostało powiedziane. No i właśnie o to chodziło. Tak właśnie na nią działał. Właśnie przez to, jaki był - jaki bezpośredni i bezkompromisowy. On brał co chciał, był zdecydowany, pewny siebie, z tym drapieżnym wyrazem oczu i figlarnym uśmieszkiem błąkającym się po ustach - a jej wtedy robiło się gorąco, a nogi robiły się jak z waty. Co tam przystojny Reiko; lider rodu Hyuuga może i miał piękny uśmiech, przy którym mdlała połowa damskiej populacji Shiroi-iwy, ale Asaka prawie mdlała przy kimś innym.
- Och tak? - jej twarz rozpogodziła się nieco, by za chwilę i na jej ustach pojawił się popisowy krzywy uśmieszek, który przy aparycji Inoshi musiał wyglądać naprawdę zuchwale. - I nie zaśniesz przy stole, gdy tylko zamówimy coś na kolację? - tyle obietnic, ale czy mógł się z nich wywiązać? Nie było się co oszukiwać, dzień był długi i pełen wrażeń, nie obyło się też bez wyzwolenia mocy, o której oboje nadal wszystkiego nie wiedzieli.
To nie tak, że mu nie ufała. Właśnie ufała. Może nawet ufała za mocno i nie dostrzegała, jak kamień wpada do spokojnej tafli jeziora i mąci powierzchnię wody. Sądziła, że skoro przekroczyli najpierw jedną granicę, a potem kolejne, docierając do momentu, w którym nie ma już odwrotu, to przyjdzie taki moment, w którym po prostu wyznają sobie pewne rzeczy, których nie powiedzieliby byle komu. Może nawet których nie powiedzieliby nikomu innemu. Asaka nie miała przed Sanadą żadnych tajemnic, bo i wszystko mu opowiedziała, prawie jak na spowiedzi. Jasne, rozumiała, że wtedy, po śmierci Saki był roztrzęsiony, ale na bogów… Minęło pół roku. Wzięli ślub. I jakoś tak… Czuła pewien posmak goryczy na języku.
- Po prostu… Nie chciałabym się znowu o czymś tak istotnym dowiedzieć przypadkiem i musieć udawać, że wiem o co chodzi, gdy nie wiem nic. Wiesz… Chciałabym, żebyś wiedział, że nie masz się czego wstydzić, gdyby coś takiego było. Że możesz mi powiedzieć o wszystkim - liderowi jej klanu ani pół słówkiem nie pisnął o żadnym klanie Ranmaru, więc… A prawdopodobnie wystarczyłoby powiedzieć tyle, a Kazuo wiedziałby już wszystko, co powinien wiedzieć.
Dlatego coś czuła, że to coś grubszego niż tylko to, że posiada kekkei genkai jakiejś rodziny z Wysp, że mężczyzna nadal ma pewien problem z samoakceptacją i z tym, dlaczego w ogóle w pierwszej kolejności wybierał się do Daishi - by pochwalić się nad grobami, że ma w końcu swoją Senninkę. Dlatego powiedziała takie, a nie inne słowa. Asaka nie sądziła, by istniało w Shikaruiu coś, czego by nie zaakceptowała. Mogłoby się jej nie podobać, ale prędzej czy później by sobie jakoś z tym poradziła.
W tej chwili na jej twarzy gościł tak po części smutek, jak i konsternacja.
- Zgubiłbyś się na prostej drodze pomiędzy Seiyamą a Shiroi-iwą - odpowiedziała nieco bardziej pogodnie na pytanie, te z natury retorycznych, na które wprost uwielbiała odpowiadać w jakimś swoim, nieco złośliwym i kąśliwym wydaniu. Nie znaczyło to jednak, że jej zły nastrój uleciał - bo niestety nadal tutaj był i grał pierwsze skrzypce, choć Asaka bardzo starała się nie popaść w odwrotność tego, co przejawiała na co dzień.
Możliwość ściągnięcia tego małego przebrania była prawdziwą ulgą. To, że Shikarui nie musiał patrzeć na kogoś, kim nie jest, a o kogo przez pewne niedopowiedzenia była zazdrosna na ich własnym weselu. To, że i ona nie musiała patrzeć na twarz swojego przyjaciela, do którego nie czuła nic więcej poza przyjaźnią właśnie, a od którego słyszała przed chwilą bardzo niemoralne propozycje i obietnice. To było niewłaściwe. I naprawdę… O ileż lepiej było spojrzeć na p r a w d z i w ą twarz mężczyzny, któremu oddała swoje serce. Tą ukochaną twarz - o bogowie, nigdy nie sądziła, że pomyśli tak o kimkolwiek, a tutaj proszę… Wystarczył rok, nawet mniej i oto proszę byli po ślubie. Dlatego właśnie nie odmówiła sobie patrzenia na tę przystojną twarz - chyba nigdy mu tego nie powiedziała, chyba skończyło się na prostym “ty też mi się podobasz”, ale takie były fakty. Dlatego nie umknęło jej uwadze skonsternowanie i pełne skupienie, które się nań wyrysowało - emocje, które tak rzadko miały odzwierciedlenie w jego mimice, czy barwie głosu. W ogóle jakiekolwiek przejawy emocji były rzadkie - i dlatego tym bardziej cenne.
Zmartwienie, zmęczenie (raczej psychiczne), lekkie zrezygnowanie i smutek - oto co targało teraz Asaką. Ale czy któraś emocja wiodła prym? Chyba nie. Jednak na pewno nie była w swoim normalnym stanie. Ale co z tego mógł zobaczyć Shikarui? Fizycznie była prawie jakby dopiero wstała. Zregenerowana, nieprzeforsowana, zmęczona po prostu upływającym dniem. A, no i znowu była głodna. Aż jej w brzuszku zaburczało, co zostało przywitane zirytowanym złapaniem się rękami za tułów i złą miną.
- Więcej? To znaczy? - nie do końca zrozumiała co ma na myśli. To było… tak nagłe i niespodziewane. - Rozmowy? To znaczy gdzie? Ja tam nic nie słyszę - nie stali centralnie przed wejściem do karczmy, przecież dziwne by było, gdyby ktoś wyjrzał przez okno i zobaczył, jak zmieniają swój wygląd. Zwykli ludzie pewnie by się przypadkiem wystraszyli na śmierć, bo co to za czary. Byli już przy przydrożnym ryokanie, ale bardziej z boku, nie przy frontowej ścianie. A wokół nie było żadnych ludzi… więc?
A Asaka nawet nie zdawała sobie sprawy, jak dokładnie trafiła w sedno. Los jakby chciał tym postawić swoją kropkę na końcu zdania i dać wyraźny znak co do tego, gdzie powinni się udać i co zrobić.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Ciężko byłoby mu sobie wyobrazić sytuację, w której Asaka zamieniłaby się w owieczkę. Z pięknej wilczycy o białym futrze, której śladami tak dzielnie kroczył. Przez wszystkie te doliny, przez wszystkie lasy. Ha! Przez góry, które pragnął zobaczyć i po których jeszcze porządnie nie zdążyli się przejść przez cały ambaras związany ze ślubem. Było nie było - bardzo udanym ślubem. Wtedy, kiedy się z nią wiązał, przysięgał przed bogami, przyjmował ją do swojej rodziny - czuł się naprawdę wolny. Co za paradoks. Czuć wolnym w zniewoleniu. W związaniu się na tyle mocno, by już nie chcieć się rozwiązać. Syndrom Sztokholmski? Nie był jego ofiarą, był ochotnikiem z pierwszej ręki. Nie wątpił, że mogłaby sięgnąć po niego i wziąć go dokładnie w taki sposób, o jakim zamarzyła. Nie mówili nigdy zbyt otwarcie o emocjach, w ich krwi kultura Karmazynowych Szczytów była bardzo mocno zakorzeniona. Nie oznaczało to, że się nad tym nie zastanawiali. Nie mieli swoich przemyśleń, swoich potrzeb, fantazji, które chcieliby zrealizować. Czarnowłosy miał ich całkiem sporo. Tylko o czym w zasadzie marzyła Asaka? Bardzo mocno zaczęło go to teraz nurtować.
- Pozwolisz mi zasnąć? - Uśmiechnął się w ten tygrysi sposób. Odpowiedź za odpowiedź. Słodycz za słodycz. Zatrzymali się przed karczmą, a jemu chwilowo nie w głowie było wchodzenie do środka. Zbliżył się do białowłosej, naruszając jej przestrzeń osobistą - ale przecież ta przestrzeń była jego… - i wyciągnął rękę, by oprzeć ją nad jej ramieniem na drewnianej ścianie karczmy. Drzwi były zamknięte. Ochrona przed chłodnym, już niemal jesiennym powietrzem, które próbowało wyciągnąć jak najwięcej ciepła się dało. Pachniał krwią, a ona? Ona pachniała słońcem. Obie z woni były wystarczająco pobudzające i podniecające, żeby powierzchowne zmęczenie przygasło. - Twój gorący oddech na skórze jest lepszy od czarnej kawy. Nie wiedziałaś? - Jaki rozgadany się od razu zrobił, proszę bardzo! Przesunął dłonią po ścianie, potem już prosto do wstążki jej włosów… by ją pociągnąć, kiedy już obłok rozwiał się, dym rozstąpił, ukazując jego boginię. Włosy nie rozpadły się tak, jakby rozpadły się jego, gdyby pociągnąć za kraniec spinający jego kruczoczarne kosmyki. Te jej zebrane były przecież w warkocz. Uwielbiał jej rozpuszczone włosy. O..? Przecież uwielbiał jej wszystko. Lubił na nią spoglądać, sycić się jej kształtami, wspominać jej rozgrzane ciało i uda, które dla niego rozchylała. Lubił przypominać sobie jej mądrości, choć pamięć miał kiepską, i zastanawiać się nad jej filozofią życia.
- Jesteś bardzo inteligentna. O wiele bardziej niż próbujesz uchodzić. - Jej złość była maską wyniesioną z dzieciństwa. Jej maska prostoty była maską wyniesioną z urodzenia. Jej umysł był tylko jej - i cokolwiek go nakrywało to faktem było, że jest bardzo delikatną uczuciowo, głęboko przeżywającą świat kobietą. Miała silny charakter, potrafiła podejmować zdecydowane decyzje i zawsze kierowała się emocjami, ale nie zmieniało to faktu - była inteligentna. Przysunął wstążkę do swoich nozdrzy, spoglądając na nią płonącymi czerwienią oczami. Na nią - albo gdzieś do przodu. Widział przecież wszystko dokładnie. Wszystko teraz stało się nagle zadziwiające i ekscytujące. Jego zawsze spokojne myśli popędziły w przód. Zachwycił się i zachłysnął nią - i jak nigdy w swoim życiu zachwycił się tym, co widzi. - Wiem. Jesteś moim aniołem. Ufam ci jak nikomu innemu. - W całym swoim życiu. Wiedział i będzie wiedzieć, że może jej ufać, tylko co tak naprawdę oznaczała “wiedza”? Mógł przerobić ją na zastosowanie praktyczne, tylko czy chciał? Tkwiła w nim pewna obawa - bo nawet on miał rzeczy, których się bał. Nawet jeśli było ich niewiele. Utrata Asaki wydawała się wyrokiem śmierci. Czymś tak bolesnym, że nie potrafił się wczuć w taką sytuację i sobie ją wyobrazić.
Przesunął wzrok z twarzy kobiety, której tak długo się przyglądał. Jej i jej ciału, jakby widział ją po raz pierwszy w swoim życiu. Skierował je na karczmę.
- W karczmie dwójka podpitych mężczyzn. Właśnie rozmawiają o dziewczynie imieniem Aiko, którą znali w młodości. Poślubiła rybaka. Miała wypadek na łodzi. Poroniła. Jeden z nich ją kocha. - Spojrzał na białowłosa i cofnął się o pół kroku, obracając powoli głowę po drogach, choć robił to przed sekundą. - Niesamowite. - Powtórzył. Pięć. Sześć… Dziewięć kilometrów. Sięgnął na dystans 9 kilometrów! - Widzę prawie dwa razy dalej. Jakieś 9 kilometrów. - To był kompletnie absurdalny dystans. Tym bardziej absurdalne były wiadomości, które potrafił z niego wyciągnąć. Spojrzał znów na Asakę, przenosząc się na widok wokół siebie. Badał jej barwy. Nie potrafił ich dokładnie od siebie odróżnić, ale to były dość silne emocje, które ją ogarniały. Negatywne. Niedobrze. Nie chciał, by były negatywne.
- Posłuchaj mnie uważnie. - Oparł dłonie na jej ramionach, przytrzymując ją stanowczo, ale nie był to uścisk, który pozostawiłby siniaki. Chociaż wcale nie wzbraniał się przed takimi uściskami przy figlach w sypialni. - Słuchasz? Bo mam Ci tylko jedną rzecz do powiedzenia. - Obniżył głowę, schylił się, by znaleźć się wzrokiem na poziomie jej złotych oczu. W tych półcieniach wieczoru jego oczy lśniły jak płomienie. Przyciągnął ją mocno do siebie i objął równie stanowczo. Przygarnął jej głowę do swojego serca. Uderzało mocno. Zazwyczaj biło tak cichutko. Tak lekko. Milczał. Pozwalał jej słuchać dokładnie tego, co do powiedzenia jej miał. - Bije dla mnie, bo tam Cię noszę. Bije dla Ciebie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Asaka zamieniona w owieczkę? A w życiu! No chyba, że byłby to tylko strój owieczki nałożony na jej zwykłą skórę i naturę wilka - a pod którym mogłaby się skryć i wtopić w tłum. I tylko te jej złote, momentami drapieżne, oczy mogłyby zdradzić, że coś się tutaj nie zgadza. Bywała spokojna i łagodna tak na co dzień, ale tylko i wyłącznie dla wybranych jednostek. Wszystkich innych zaś albo ignorowała, albo w ogóle dla niej nie istnieli. Nie, nie była żadną owieczką i choć mogła sprawiać takie wrażenie, gdy już pozbyło się złudzeń co do jej złych wspomnień i wykrzywionej miny, ale wystarczyło zwykle jedno nadepnięcie na odcisk. Tylko jedno, a ogień w jej oczach się zapalał i wszelkie pozory pryskały i ulatywały na wietrze jak bańki mydlane. Ona również, tak jak Shikarui, była dość zdecydowaną i pewną siebie osobą. W tym wszystkim widziała też swoje mocne i słabe strony i nie porywała się z motyką na słońce, a pracowała nad sobą dalej. Miała dość dominujący charakter, ale była w tym pewna przekora, bo lubiła stawiać na swoim i lubiła mieć rację, lubiła też podejmować decyzje, ale były sytuacje, gdy nie kłóciła się z wydanym jej poleceniem czy rozkazem. Co zabawne, z takim charakterkiem, który lubił mieć ostatnie słowo, była wychowana w duchu i wartościach Karmazynowych Szczytów, że kobieta niejako podlega mężczyźnie - i to była mieszanka wybuchowa. Bo ktoś o tak mocnym charakterze i dość ukierunkowanym spojrzeniu na świat (i nieco giętkim kręgosłupie moralnym, mocno skierowanym na pracę dla rodziny i klanu, ale wszystko inne było bardzo… lotne), wychowany tak a nie inaczej, miałby problem znaleźć dla siebie partnera. Asaka potrzebowała kogoś, kto w niektórych momentach pozwoli jej kierować, a w niektórych zupełnie ją zdominuje - co wydawało się dość trudne do osiągnięcia, bo to znaczyło, że musiałaby trafić na kogoś dość podobnego. A nie na jakieś flaki z olejem, którym wybije zęby przy najbliższej nadarzającej się okazji. Wydawało się też, że bycie całkowicie zdominowanym w momencie, gdy samemu lubi się dominować, to sytuacja absolutnie niepożądana. Ale… Działało. I grało. I jednak znalazł się ktoś taki. Niby flegmatyczny i leniwy Shikarui, któremu wszystko jedno dla świętego spokoju, ale były momenty, w którym i on stawiał na swoim… A jej wtedy miękły nogi.
- Pozwolę, jeśli mnie ładnie poprosisz - dokładnie - odpowiedź za odpowiedź. Nie, nie pozwoliłaby mu zasnąć nad talerzem z jedzeniem. I nie pozwoliłaby mu zasnąć, gdy już naobiecywał jej tyle rzeczy. Brała jednak poprawkę na to, że Shiki może nie zawsze odpowiednio mierzyć siły na zamiary i zostawiała mu furtkę, w której musiał bardzo ładnie poprosić, żeby się zlitowała i utuliła go do snu.
A potem się zbliżył, niebezpiecznie blisko, opierając się o ścianę karczmy i patrząc na nią tak, jakby była największym trofeum do zdobycia, a ona ciągle mu umykała. Nie umykała. I trofeum dawno już zdobył, ale jemu wciąż było mało. I dobrze - bo jej też. Włosy splecione przy skroniach w warkocze łączące się w jeden większy i upięte w kok nie były trudne do rozpuszczenia. Wystarczyło pociągnąć za wstążkę, jak zrobił to Shiki, a ogon opadł na jej plecy - te same, które teraz opierały się o ścianę, tak jak jeszcze przed chwilą dłoń lawendowookiego. Wstążka już była w jego palcach, ale gruby warkocz wciąż trzymał się na miejscu, choć już zdążył się lekko poluzować na końcu i odrobinę rozplątać. Natomiast jej serce… O, to zabiło mocniej, gdy tak patrzyła w oczy Shikiego, który ewidentnie się nią teraz bawił. Nęcił. Podniecał. A jej się to podobało, jak zwykle.
- W takim razie radzę się pospieszyć, albo przegrasz z moim głodem - jeszcze niedawno się na niego złościła. Tak trochę. A teraz, no cóż… Teraz była bliska poddaniu się czarowi rzucanemu przez Sanadę i tylko ostatkiem rozumu trzymała się rzeczywistości. Tak jak wtedy nad jeziorem, gdzie balansowali po bardzo cienkiej granicy, a Asaka o mały włos poddała się chwili po tak krótkiej znajomości. Teraz też miejsce było co najmniej kiepskie. Dlatego fakt, że Shikarui został zaskoczony przez własne oczy, był prawdziwym darem bogów, który tylko troszeczkę odsunął nieuniknione w czasie. Ale o ileż przyjemniej i wygodniej będzie się zaszyć w pokoju ryokanu…
- Nie każdy musi wiedzieć, że myślę. Ileż bardziej zabawnie, gdy przeciwnik nagle orientuje się, że tylko udaję taką niedomyślną - no i to, że nie każdy traktował ją poważnie miało dwie strony. Wkurzało ją to, ale przy tym bardzo często rozmówca pozwalał sobie na błędy, których nie popełniłby w rozmowie z nieco bardziej rozgarniętą kobietą. A to dostarczało zwykle informacji.
Jednak pochlebiało jej, że Shikarui uważał ją za inteligentną. Że zauważał te drobne niuanse gdy rozmawiała z nim, a gdy rozmawiała z kimś innym. A Shikarui naprawdę miał na nią sposób. Potrafiła się zdenerwować, a jakoś zawsze wiedział co powiedzieć, by przestała się pieklić i się uspokoiła. Woda, jak zwykle, ugasiła ogień. Ale nie tak, by go zabić, by zniknął - nie. Po prostu nad nim panowała. I ona też nie chciała i nie potrafiła sobie wyobrazić co by było, gdyby Shikiego nagle zabrakło. To tak, jakby zabrakło nagle powietrza… Kiwnęła więc tylko głową, pozwalając, by jego uwaga skupiła się na badaniu otoczenia.
- Ile? Na Amaterasu, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ale nie do końca rozumiem tego słyszenia. Gdzie słyszysz? Co? I niby… jak? - nie do końca potrafiła zrozumieć jak to się dzieje. - A wokół siebie widzisz lepiej czy tak samo? - czy ta nagła poprawa czy tam… rozwinięcie - czy miało to coś wspólnego z dzisiejszym odpaleniem się Przeklętej Pieczęci? Czy jednak powodu należało szukać gdzieś indziej? Nie wiedziała i dlatego to teraz zmartwienie wzięło górę, spychając na bok resztę negatywnych emocji i te pozytywne też - choć nadal po jej ciele przesuwało się pożądanie wywołane przez zachowanie i słowa Tygrysa.
Uniosła głowę, gdy dotknął jej ramion. Dość stanowczo, ale nie boleśnie. Nigdy nie zrobił jej krzywdy. A to, co działo się w sypialni… Gdyby coś jej nie odpowiadało, to byłby pierwszą osobą, która by się o tym dowiedziała - tym niemniej, co było w sypialni, w niej zostawało.
- Ciebie zawsze słucham - choć kusiło, ach, kusiło powiedzieć “Tak… powtórz” - ale nie, bo wyraz twarzy czarnowłosego był na tyle poważny, że darowała sobie głupie żarty, których była pełna. Słuchała. Jak już powiedziała - akurat jego słuchała zawsze, nigdy jej nie nudził i przede wszystkim chciała go słuchać. Chciała wiedzieć o nim więcej i więcej. Nie spodziewała się, że zrówna się z jej wzrostem, ani, że przyciągnie ją do siebie, obejmując bardzo mocno i każąc słuchać swego bicia serca. Słyszała je nie raz i nie dwa, ale faktycznie - zwykle było dużo spokojniejsze. A później… Jego słowa były tak słodkie, tak rozczulające, że wnętrze Asaki stopiło się do konsystencji płynnego karmelu, a ona odsunęła się od niego na tyle, by móc wyprostować plecy i głowę. I by stanąć na palcach, dłonie kierując na jego twarz. Jej pocałunek też był słodki, tak jak słodki był teraz on. Zaś jej dotyk był raczej z rodzaju tych delikatnych. - Dziękuję - wyszeptała to wprost w jego usta, gdy odsunęła się znowu na chwilę - ale tylko na chwilę, bo zaraz znowu go całowała. Lekko.
I wcale nigdzie nie czuła zapachu krwi.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Deszcz. Biały, jedwabny - jak babie lato. Chcesz się w nim zaplątać. Szukasz na jego krańcu szczęścia, pocieszenia. Przylegasz do niego, dopatrując się sekretów przeznaczenia. Tym była ta biel rozsypanych włosów, która opuściła przed nim kurtynę życia. Dopiero od tego momentu rozpoczynał się czar odmierzany jej biciem serca. Różem barwiącym jej policzki. Wiedział już, jakie chwyty na Asakę działały. Nie brakowało mu pomysłów, by wyławiać na wierzch te jej reakcje, które chciał. Czasem wymagało to więcej pracy. Musiał sam tego bardziej zapragnąć. Tak jak i ona nie miała problemu, by owinąć go sobie wokół paluszka. Wystarczyło odpowiednio powabnie wystawić łydeczkę i już był cały jej. Jego palce poczuły miękkość jej włosów, musnęły szyję. Skóra gładka, muśnięta lekko słońcem. Zadziwiające, że jej karnacja się nie spalała żywcem. Pewnie na pustyni by tak się działo, dlatego akurat te tereny lepiej było omijać. Zresztą tam go nie ciągnęło i wątpliwe, żeby zaczęło ciągnąć w najbliższych czasie. Mieli tam zdecydowanie zbyt mało wody. A choć Asaka była jego wodą, którą żył i powietrzem, którym oddychał, to czasem potrzebował też tej najprawdziwszej wody. Jeśli nie do picia do obrony. Obrony? Hmph. Dobre żarty.
Były pewne rzeczy, z którymi nie mógł zadzierać. Nawet po zebraniu maksymalnej siły nie miałby jej wystarczająco, by stanąć w szranki z tymi przeciwnościami, by je pokonać, przekroczyć! Mowa tu, rzecz jasna, o głodzie Asaki. Na szczęście na tym polu również rozumieli się doskonale. Co prawda, jak to prawdziwy facet, jadł za dwóch. Nie opłacało się go ani żywić ani ubierać. Asakę to jeszcze chociaż żywić było można. Bo z tym ubieraniem to też różnie bywało. A to trening, zadarcia, obtarcia, zadarcia. Tak więc - dzięki wam bogowie! O dzięki wam za wspaniałą możliwość odlepienia się od lepkich myśli o miłości i tych głodnych napełnienia żołądków. Nie tak to było, że przez żołądek do serca? Oj tak, bardzo tak. Zwłaszcza, że kuchnia Asaki była świetna. Tylko… aj, aj, tym razem przyjdzie im zakosztować miejscowych specjałów.
- Słyszę tak wyraźnie, jakby stał obok nich. Kiedy rozmawiają normalnym głosem. - Jak to wyjaśnić? Nie miał pojęcia. Zmarszczył brwi, co było dobrą podstawą by sądzić, że nawet jego mistrzostwo zwięzłości, precyzyjności i oszczędności opowieści nie potrafiło tego dobrze wyjaśnić. Nie tak tu i teraz. Nie tak już. - Wejdźmy do środka. Zamówmy jedzenie. Muszę to zrozumieć. - Potrzebował chwilki czasu, żeby samemu sobie to w głowie poukładać. Widać było, że był poruszony w dość specyficzny sposób, jaki nie przynosiło ze sobą wiele treningów. A już na pewno nie przyniosło tego ze sobą jego kekkei genkai. Zresztą dostrzegał wyraźnie, że tym poruszeniem równie mocno zaraził swoją cudowną żonę. - Zepsułem nastrój. - Uśmiechnął się kącikiem ulotnie. - Naprawię go po kolacji. - Był tak głodny, że znów zjadłby konia z kopytami. Tylko konia szkoda.
Przytulił ją do siebie mocniej. Uniósł ją i obrócił się z nią dookoła własnej osi. Taka kruszynka! Więcej od niej ważył ten cholerny wachlarz! Dobrze było go czasami schować w zwoju. Jego skarb. Więc chciał jej powiedzieć, pokazać. Chciał, by poczuła, że bardzo dobrze ten skarb kryje. I że jego największy skarb jest już w jej rękach, więc nie ma się absolutnie czego obawiać. Jej pocałunek był karmelowy. Opływający mlekiem i miodem świat, idealne połączenie egzotycznego smaku w herbacie. Nie mógł się znudzić. Nie mógł przestać. Przyłożył czoło do jej czoła, przymrużając na moment oczy i objął ją w pasie.
- Muszę dozować słodycz. Nie chcę, żebyś za szybko rozpuściła się w moich rękach. Noc jeszcze długa. - A nocą, za tą kurtyną z białych włosów, działo się wszystko to, co w nocy już pozostawało. Księżyc krył wiele sekretów.
Weszli do karczmy i jak już się utarło - pozostawił Asace wybór jedzenia. Chociaż ostatnio się w te wybory angażował, to teraz zajął się śledzeniem wszystkiego wokół i to, co było o wiele dalej niż przy nich. Zapytał tylko, czy coś wybierze. Upewnił się co do tego. I zapewnił, że może być cokolwiek. Nie miał ochoty na nic konkretnego.
- Tak, 9 kilometrów to mój limit. - Przeliczenie tego, dokładniejsze, zajęło chwilkę. No i to nadal - mniej więcej. - Na te 9 kilometrów słyszę tak samo wyraźnie. - Obrócił się na krześle. - Wcześniej też słyszałem, ale tylko krzyki, bardzo głośne dźwięki. Nic specjalnego. - Nigdy tego nie miał okazji wykorzystać i jakoś za bardzo tego nawet nie doświadczył. - Nie wydaje mi się, że to wyostrzenie słuchu. Na każdej odległości słyszę tak samo, to nie może być to. - Pasjonujące. Naprawdę. - Dookoła siebie? Dookoła… również wyraźnej słyszę. Wyostrzają mi się zmysły. I widzę dalej. Nigdy jeszcze o czymś takim nie słyszałem. - Ha! Nie słyszał o słyszeniu, dobre sobie… O ile sam sensoryzm nie był tak tajemniczym zagadnieniem, wręcz był tak banalny, że można go było nazwać powszechnym, tak to… TO było coś. - Chciałbym ci to pokazać. - Skierował na nią swoje oczy z zastanowieniem. Czy dałoby się? Mógłby jej przekazać to, co widzi? Stworzyć świat, który miał w swojej głowie, tuż przed nią? Na pewno mógł spróbować stworzyć coś z wody. O zgrozo, nigdy by nie pomyślał, że kiedyś wpadnie na pragnienie stworzenia nowej techniki. - Widzę kolory. Czuję, silne emocje innych. Muszę znaleźć sposób, żeby ci to pokazać. - Malowanie odpadało. Pozostawało coś bardziej… na możliwości czarnowłosego.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Racja, dziwne, jak jej karnacja reagowała. Zwykle alabastrowa, jasna, ale z drugiej strony przez jej skórę nie przebijały żadne żyłki, a gdy oblewała się rumieńcem, to nie zamieniała się w ludzką piwonię o wściekle różowym odcieniu – bo jedynie jej policzki były lekkim znakiem, że coś jest na rzeczy. A słońce? Trochę ją łapało, zwłaszcza w cieplejsze miesiące, wtedy jej skóra zmieniała się z tej alabastrowej na lekko muśniętą miodem. Opalała się, ale zawsze delikatnie i trudno, w przeciwieństwie do Shikiego, po którym od razu było widać, że zasnął sobie leniuszek na słoneczku. Pustynia? O, to mogłoby być ciekawe. Na razie mieli inny cel, ale kto wie, gdzie kiedyś nogi ich zaprowadzą? Może i na pustynie… Może Asaka będzie musiała owinąć się szczelnie materiałem od góry do dołu, żeby nie skończyć jako dorodna skwarka… Na pewno było to warte spróbowania i zobaczenia. Kiedyś. Woda… Skoro na pustyni sobie jakoś radzą, to oni też dadzą radę. Woda w zwojach, może w jakimś większym naczyniu… Coś na pewno się wymyśli.
W brzuszku Asaki zaburczało drugi raz, zupełnie psując moment najpierw tamtego pożądania, a później absolutnego rozczulenia (chociaż nie, tego nie mogło zepsuć nic) – ale to był najwyższy znak, że trzeba coś zjeść. Owszem, tutaj się rozumieli, bo oboje lubili sobie dobrze zjeść, a Shikarui tylko na tym wszystkim korzystał, bo Asaka często oddawała mu swoje porcje, gdy już nie mogła więcej wcisnąć. Oszczędność jedzenia i pieniędzy – ktoś by powiedział. I trochę tak było. Przez ten rok Asaka nie miała aż tak dużo okazji, by dla nich gotować, ale i takie sytuacje się zdarzały, głównie w drodze gdy nie udało im się zajść na noc do żadnego ryokanu, a w rodzinnym domu też okazji ku temu nie było wiele, ale… były. Wtedy mogła mu też udowadniać, że nie kłamała mówiąc, że gotować potrafi – no a przynajmniej nie przymierali głodem, bo na zające czy inne tego typu zwierzęta też zapolować potrafiła. Tutaj profitowało to, że nie od razu szkolono ją na kunoichi. Jak widać… nie było tego złego i Los miał różne pomysły na ukształtowanie ludzi.
Asaka uniosła jedną brew wyżej, gdy mówił o tych wrażeniach słuchowych – zupełnie nie potrafiła tego zrozumieć. Znaczy… jasne, wyobrazić sobie umiała, coś tam, ale nie mieściło jej się to trochę w głowie. Tak nagle to wszystko… I czarnowłosy sam był zdziwiony…
- Niech będzie. O głodnym brzuszku źle się myśli i rozumie – no niestety… człowiek głodny to człowiek zły i zmęczony. Skupić się wtedy było trudno, a by zrozumieć tak zawiłe rzeczy… - Boś psuj. Ale dam ci odpokutować – taka właśnie wspaniałomyślna była ta Asaka. Nie była na niego zła, nie na to. I w ogóle to jej przeszło. Za miękka była, a Shikarui potrafił to wykorzystać na swoją korzyść. Zresztą… to nawet lepiej, że zepsuł ten nastrój. Mieli czas, a ten trzeba było na początku spożytkować nieco inaczej, bo… Asaka była bardzo wybredna, jeśli chodziło o pewne miejsca. Mogła spać byle gdzie (no prawie), ale do innych rzeczy musiała mieć święty spokój. Wygoda była dodatkowym plusem.
Podniesienie jej i okręcenie było kolejnym dość niespodziewanym wrażeniem, które skończyło się leciutkim zawrotem głowy, ale i uśmiechem kobiety, gdy już odstawił ją na ziemię a ona wzięła swoje dłonie z jego twarzy – ale to po chwili, gdy już ich czoła się rozłączyły. Czuła, przynajmniej częściowo, to, co chciał jej pokazać. Rozumiała – na swój sposób, ale chyba niewiele różniło się to od tego, co uważał Shikarui?
- Nie jestem z cukru, nic się nie bój – jeszcze tylko raz, szybko, musnęła dłonią policzek Shikiego, po czym złapała go za rękę i pociągnęła w kierunku wejścia do lokalu.
Tam usadowiła go przy jednym z wolnych stolików i by nie tracić czasu, po upewnieniu się, że naprawdę zje cokolwiek, podeszła do baru, by zamówić dla nich coś porządnego do jedzenia i picia, i by zapytać o wolne pokoje. Coś tam mieli, więc za chwilę już, po zapłaceniu właścicielowi za wynajęcie jednego na noc, wróciła do stolika i zajęła miejsce naprzeciwko.
- Mówiłam, że twoje oczy są niesamowite – skomentowała, gdy już Shiki podzielił się ze swoimi dokładniejszymi obliczeniami i… oględzinami. - I że powinieneś być z nich dumny – zapatrzyła się na niego i oparła głowę o dłoń, a tę oparła na łokciu na blacie stołu. Lubiła na niego patrzeć, gdy tak się zapalał. Gdy przejawiał emocje i tą ciekawość. Ale tak – mówiła mu to rok temu, chyba wtedy, gdy tak niefortunnie później się pokłócili po za dużej ilości alkoholu. Mógł nie pamiętać, ale ona pamiętała. Co tam Senninka, gdy miał w rękach… oczach… dużo większy skarb – przynajmniej w jej mniemaniu. - Może naprawdę niegłupie będzie poszukać kogoś z tego klanu i dowiedzieć się więcej… - nie znaczyło to, że musiał do nich przystawać od razu przecież. Miał zobowiązania gdzieś indziej. - Czujesz emocje? Wtedy kiedy… - kiwnęła głową na jego lekko świecące się, czerwone oczy. Chodziło jej o to, czy czuje te emocje wtedy, kiedy używał oczu. Naprawdę były niesamowite. Asaka uśmiechnęła się do niego – jak chciał jej to niby pokazać? Ale nie miałaby nic przeciwko większemu zrozumieniu tego, jak postrzega świat.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shikarui »

Piękny był świat, w którym istniały kolory. Człowiek łaknął dobrobytu, a gdy już go otrzymywał - zaczynał się do niego przyzwyczajać. Czas spędzony z Asaką pozwolił mu otworzyć swoje myśli, rozwinąć uczucia. Rozwinąć swoje myślenie, by nie ziało pustką i nie zatrzymywało się wyłącznie na akceptacji otoczenia bez żadnych refleksji. Dlatego bardzo szybko zauważył, że on sam zdążył się już przyzwyczaić. Do niej, do pieniędzy, do stabilności. Wszystkich rzeczy, o których nawet nie miał odwagi śnić, bo nie powinny być osiągalne dla takich jak on. Oglądając się przez ramię, na życie wstecz, odbierał teraz zupełnie inne wrażenie. Nawet to zrobił. Gdy już usiedli, oglądnął się przez ramię. W świecie, który wydawał się zwalniać w jego oczach. Gdzie łatwo było przewidzieć ruchy ludzi, którzy tutaj siedzieli. Czas nie reagował, ale jego umysł wiedział. Wydawało mu się, że czas zwalnia biegu tylko po to, żeby móc zobaczyć drogę, której nikt poza nim nigdy nie dojrzy. Niebędącą czuciem, obrazem, słowem. Stanowiące impuls świadomości o rzeczach dawnych. Była tam cała droga i wcale nie była szara. Teraz była wypełniona kolorami, doznaniami, myślami. Ach… Jak słodko perspektywa zmienia człowieka. Przerażające, jak wiele mogło umknąć i jak wiele można było samemu sobie dopowiedzieć. Uśmiechnął się pod nosem, do swojego własnego Znanego. Wszystkich rzeczy, które można było odpokutować. Wszystkich, które warto było pamiętać i niczego z nich nie żałować. To było naprawdę dobre życie. Bez żadnych żali.
Czym jest godność..?
- Już rozumiem. Rozumiem dokładnie, co miałaś na myśli przez godne życie. - Czerwień zgasła i pozostała tylko lawendowa tafla. To, że powinien być dumny. Że powinien samego siebie bardziej docenić. Zaakceptować. Przecież przechylenie się w drugą stronę nigdy nie miało mu zagrozić. To miało być jedynie wyprostowanie się. Choć niezbadane są wyroki boskie.
Nie, na pewno nie myślało się dobrze o pustym brzuchu, ale umysł Shikiego zadziwiająco się rozjaśnił. Jakby ktoś zsunął ciężki dym z jego oczu. W końcu ściągnął to, przez co jego zmysły były tak ograniczone. Dlatego teraz nie do końca nawet myślał o głodzie. Zaaobsorbowany nowym doświadczeniem chciał go badać i badać… Nic dziwnego, prawda? Ten złoczyńca, co nie pachniał krwią. I ta rebeliantka, co słynęła ze swojego piękna. Bękart, którego uważano za najwyższą ligę. Te niezbadane wyroki bogów czasem miały swoje poczucie humoru. Dostępne dla tych, którzy potrafili je docenić.
- Bardzo lubię to, jak we mnie wierzysz. To daje mi ogromne wsparcie. - Było zachęcające. Sprawiało, że chciało się działać, zmieniać, dalej poznawać. Bez żadnych skrępowań. Na jakikolwiek sposób tylko poznać ten świat chciałeś. Dotknąć go, posmakować. Zmierzyć. Każde doznanie przynosiło ze sobą nową informację, więc każdy z grzechów wart był zachodu. - Nie jesteś z cukru, ale jesteś moim ulubionym słodyczem. Na całe szczęście nie jesteś z cukru! - Uniósł brwi, wypowiadając ostatnie zdanie z szerszym uśmiechem. Rozbawiony wyraźnie myślą, że białowłosa mogła w ogóle zrobić taką uwagę. No bo - jak niby mogłaby być z cukru! Przecież była z krwi i kości! Inaczej nie byłaby tak ciepła, inaczej… nie miałaby takiej wartości. Miłość do słodyczy była ulotna. A Shikarui nigdy nie miał problemu z syndromem “mieć ciastko” czy “zjeść ciastko”. To było zawsze zjedzenie ciastka. Chwile poprzedzające ten moment były przyjemnością związaną z powodu tego wyboru.
- Nie dosłownie. Ocierają się o mnie. Jestem ich świadom. Nie przenikają w głąb mnie. - Opisał to najlepiej jak potrafił. - Zauważyłem, że przy posiłkach w drodze bardzo często rozmawiamy o ninpou. Porozmawiajmy o czymś innym. - Przechylił nieco głowę na ramię, opierając przedramiona na blacie i pochylając się do przodu, w kierunku Asaki. - Już chciałem pytać, czy potrafisz panować nad swoim kekkei genkai, kiedy go nie widzisz. O tym, że im mniej czasu używam klątwy tym mniej boli i jest bardziej znośnie. Zaczynam się do niej przyzwyczajać. - Tak, miał ją za inteligentną, bardzo inteligentną. W zasadzie był pewien, że większość z tego, czego jej nie mówił, wyciągnęła już sama. Wypowiedzenie tego byłoby ostatnim dobiciem gwoździa do trumny. Nie leżałby w środku. Asaka nie chciała go pogrzebać żywcem i zapomnieć o nim. Nie zamierzał pozwolić, by chciała zapomnieć. - Powinniśmy wrócić do przerwanej nauki wyliczanki?
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szlak transportowy

Post autor: Asaka »

Oczywiście, że świat w kolorach był piękniejszy. Szarości były nudne. Czerń i biel w kontraście do siebie może zaznaczały najważniejsze obiekty, ale szczegóły ginęły w półcieniach. Tam, gdzie nie było barw - panował smutek. Zawsze z tym kojarzyło mi się cmentarzysko słoni - czerń ziemi, biel kości i szarość w odczuciu. W czymś takim człowiek nie mógł być szczęśliwy. W czymś takim panowała pustka ziejąca w sercu i umyśle. W czymś takim chciało się tylko usiąść i zapłakać, a gdy nie było już sił na łzy, gdy one, słone, wysychały - nie było już niczego. Ni nadziei na lepsze jutro, ni pogodnego nieba. Bo mgła otoczyła gęstą, trudną do przeniknięcia chmurką wszelkie życie - tego jednego człowieka. Zasłoniła go przed złem świata, ale odgrodziła też przez jego dobrem. Jakież szczęście, że Asaka miała w zwyczaju pchać się tam, gdzie nie powinno jej być. Przypadkowo wpadła na tego smutnego człowieka, który może nawet nie wiedział jak bardzo jest od wszystkiego odcięty, złapała go za rękę i nie chcąc słyszeć słów sprzeciwu pociągnęła go w stronę, z której przyszła. Poza mgłę, poza szary całun lubujący się w opadaniu na ciało żywego człowieka - a w szczególności na jego twarz i oczy. Oczy, które były stworzone do widzenia świata w kolorach.
Przeznaczenia może i nie dało się zmienić, ale po części można było na nie wpłynąć. Los lubił pokazywać na drodze różne zakręty i rozwidlenia, zza których nie było widać co dalej. To były te nasze furtki do zmiany - bo droga, którą się obrało mogła mieć różny koniec, już dla nas przewidziany, ale wybór był nasz. Pewnie, drogi czasami się przecinały i nie ważne co by się zrobiło, na pewne punkty i tak by się trafiło, ale koniec… on mógł zależeć właśnie od nas. Od tego, które rozwidlenie wybraliśmy. I które było kolejne. I kolejne. I kolejne…
- Cieszę się. Chyba trochę trwało, nim zrozumiałeś? Wiem, że to nie jest łatwy temat - odpowiedziała, nadal opierając się na ręce i nadal gapiąc na Shikiego, ale się uśmiechnęła. Była dumna. Temat był trudny, zwłaszcza dla kogoś, kto nie do końca rozumiał dumę i godność - dla kogoś, kto tych wartości nie wyznawał i może nawet nie pochwalał. Dla niej były one tym, co przyświecało jej w życiu i oświetlało te drogi, przy których trzeba było się zatrzymać i wybrać tą odpowiednią. Odpowiednią na tę chwilę, rzecz jasna. I nie zamierzała rezygnować z towarzystwa tego przystojnego młodzieńca, który tak bardzo nie znosił blizn szpecących jego ciało - a które dla niej w pewnym sensie były piękne.
- Jak mogłabym nie wierzyć? - przekorny uśmieszek zagościł na jej ustach, ale nie w jej słowach. Nie było w tym żadnej pułapki, ale pytanie było proste - jak mogłaby nie wierzyć? Była z nim, widziała w nim same najlepsze rzeczy, chciała je widzieć, i chciała je wybijać w górę. Każdy miał swoją dobrą i złą stronę. Mocne i słabe cechy. Grunt to przyćmić te niekorzystne. Tak, wierzyła mu, dopingowała mu, a gdy gadał głupoty, to nie klepała go po główce, tylko mówiła wprost, co jej nie pasuje. Albo co robił źle. Czasami łagodnie, czasami brutalnie - ale przynajmniej nie udawała.
- Więc nie masz się o co bać. Nie zniknę nagle od nadmiaru czułości - wystraszyć też się nie wystraszy nagłymi deklaracjami, prawda? Na to było… troszeczkę za późno. A choć rumieniła się wtedy i serce biło jej jak szalone, to nie miała w zwyczaju uciekać przed takimi… okazjami. - Ale… Widzisz je? Czy co dokładnie? - może widział je jako jakieś kolory? Mistyczne aury, o których lubili opowiadać nawiedzeni kapłani, którzy… otworzyli swoje trzecie oko i widzą przyszłość czy coś tam. Zwykle ich nie słuchała, ale usłyszała dość, by wyrobić sobie opinię i by ich głupie tekściki zapadły jej w pamięć. Ale teraz… Może nie było to jednak aż tak głupie? - Dziwi cię to? To część naszego życia. Ale możemy porozmawiać o… nie wiem. O zwierzętach. O kotach, o. Lubisz koty? - palnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy. Asaka była mistrzynią improwizacji. Durnej, ale dość skutecznej. Jakoś. Gdzieś. - Więc mam odpowiedzieć na to pytanie czy nie? - wyszczerzyła się do niego. - Cieszę się. Że mniej boli. Zawsze cholernie się martwię, że stanie się przez nią coś nieprzewidzianego. Że padniesz mi gdzieś po drodze, albo coś… - chyba powinna się martwić, że ją zaatakuje, ale takie myśli nie przychodziły jej do głowy. Nie martwiła się i nie bała o siebie, a pierwsze miejsce zajmował On - jak zawsze. Gdy się jeszcze nie znali, pierwsze miejsce zajmowali inni jej bliscy, jej klan - który też był rodziną. Oczywiście, że część przemilczanych rzeczy domyśliła się sama, ale czekała, aż sam jej powie. Czekała na moment, w którym naprawdę, naprawdę jej zaufa i nie zamierzała go popędzać. - Jeśli chcesz. A pamiętasz z niej cokolwiek?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kyuzo”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość