Górski Las
Re: Górski Las
Klimatyczny soundtrack
-----------------------------------------------------------------------
- Nie powinniśmy zostawiać go samego, Shi... - mruknął chłopak, krocząc spokojnie leśną ścieżką i spoglądając na rówieśnika, który szedł obok niego. Rzeczywiście, Tsuki wymagał ciągłej opieki. Emocje w nim narastające często przeradzały się w agresję i brutalność, jednak dopóki któryś z ich dwójki był w pobliżu, chłopak potrafił się kontrolować. Tym razem oboje zdecydowali się opuścić Tsukiego na krótką chwilę. Potrzebowali jedzenia, a polowanie wychodziło im znacznie lepiej, kiedy działali po cichu. W towarzystwie trzeciego kompana niestety nie było to możliwe...
Oczywiście nie odchodzili zbyt daleko od ich improwizowanego obozowiska. Las był pełen najróżniejszej zwierzyny, więc obiad można było znaleźć dosłownie na każdym kroku. Kyoraku nie zapuszczał się zbyt daleko, by nie stracić z radaru chakry Tsukiego. Szczęście w nieszczęściu - niestabilność psychiczna jego przyjaciela sprawiała, że nie kontrolował również odruchowych zachowań własnej energii. Wszelkie większe zmiany i gwałtowne przypływy emocji były wyczuwalne w organizmie młodzieńca, a Kyo znał już je na pamięć. Wiedział, jak zachowuje się chakra Tsukiego, gdy ten jest spokojny. Wiedział również, co dzieje się w środku kiedy wpada w szał. I choć rzeczywiście ataki pojawiały się dość często, to młody Senkuro wciąż miał nadzieję, że nadejdzie dzień, gdy znikną.
Razem z Shi Hou zdołali upolować trzy dorodne króliki, więc szykował się naprawdę okazały obiadek. Oczywiście Tsuki znalazł własny bufet, niekoniecznie tak smaczny, jak ten, który zafundowali mu przyjaciele.
- Tsuki, zostaw to. Nie wiem jakim cudem jeszcze nie złapałeś jakiegoś syfu od tej padliny... - powiedział Kyo, wyłaniając się zza drzewa i widząc jak jego przyjaciel wrzuca surowe, gnijące mięso do gęby. Młodzieniec wydawał się być przyzwyczajony. Zatkał po prostu nos i ominął Tsukiego, kładąc króliki obok stosu nazbieranych wcześniej suchych gałęzi.
- Shi, umyj go. Ja rozpalę ogień i zajmę się obiadem - rzucił przez ramię, siadając po turecku na ziemi.
-----------------------------------------------------------------------
- Nie powinniśmy zostawiać go samego, Shi... - mruknął chłopak, krocząc spokojnie leśną ścieżką i spoglądając na rówieśnika, który szedł obok niego. Rzeczywiście, Tsuki wymagał ciągłej opieki. Emocje w nim narastające często przeradzały się w agresję i brutalność, jednak dopóki któryś z ich dwójki był w pobliżu, chłopak potrafił się kontrolować. Tym razem oboje zdecydowali się opuścić Tsukiego na krótką chwilę. Potrzebowali jedzenia, a polowanie wychodziło im znacznie lepiej, kiedy działali po cichu. W towarzystwie trzeciego kompana niestety nie było to możliwe...
Oczywiście nie odchodzili zbyt daleko od ich improwizowanego obozowiska. Las był pełen najróżniejszej zwierzyny, więc obiad można było znaleźć dosłownie na każdym kroku. Kyoraku nie zapuszczał się zbyt daleko, by nie stracić z radaru chakry Tsukiego. Szczęście w nieszczęściu - niestabilność psychiczna jego przyjaciela sprawiała, że nie kontrolował również odruchowych zachowań własnej energii. Wszelkie większe zmiany i gwałtowne przypływy emocji były wyczuwalne w organizmie młodzieńca, a Kyo znał już je na pamięć. Wiedział, jak zachowuje się chakra Tsukiego, gdy ten jest spokojny. Wiedział również, co dzieje się w środku kiedy wpada w szał. I choć rzeczywiście ataki pojawiały się dość często, to młody Senkuro wciąż miał nadzieję, że nadejdzie dzień, gdy znikną.
Razem z Shi Hou zdołali upolować trzy dorodne króliki, więc szykował się naprawdę okazały obiadek. Oczywiście Tsuki znalazł własny bufet, niekoniecznie tak smaczny, jak ten, który zafundowali mu przyjaciele.
- Tsuki, zostaw to. Nie wiem jakim cudem jeszcze nie złapałeś jakiegoś syfu od tej padliny... - powiedział Kyo, wyłaniając się zza drzewa i widząc jak jego przyjaciel wrzuca surowe, gnijące mięso do gęby. Młodzieniec wydawał się być przyzwyczajony. Zatkał po prostu nos i ominął Tsukiego, kładąc króliki obok stosu nazbieranych wcześniej suchych gałęzi.
- Shi, umyj go. Ja rozpalę ogień i zajmę się obiadem - rzucił przez ramię, siadając po turecku na ziemi.
0 x
Re: Górski Las
Spacer leśnym kobiercem zaiste miał swój urok - robale spadające z drzew, któż tego nie kocha? Dzień pełen ciszy i spokoju wydawać by się mógł czymś pożądanym przez każdego. Niestety dla nas oznaczał on kłopoty, ponieważ chwila wytchnienia równała się z brakiem Tsuki'ego w zasięgu wzroku, jak i słuchu. A to wymagało szybkiej reakcji, aby zminimalizować ewentualne szkody wyrządzone przez naszą bestyjkę. - Jakby on się tym jakkolwiek przejmował, bracie... - wysapał, mrużąc jeszcze bardziej oczy, w nadziei na wypatrzenie trzeciego muszkietera, który w tym czasie mógł robić Bóg wie co i komu. - Pewnie nie usiedział z głodu i goni za jakimiś sarnami po krzakach z gaciami na wysokości kolan. - dodał, poszerzając swój uśmiech, gdyż wizualizacja tejże sytuacji go rozbawiła. Uśmiech jednak przybrał złowrogi rys, kiedy idący ramię w ramię z Kyoraku wyrzutek spostrzegł zgarbioną sylwetkę nad szaro-czerwoną kupą mięsa. W przeciwieństwie do niego, Shutara jedynie przystanął na bezpieczną odległość, tak aby nie musieć wdychać tego odoru. Przecież swój swego nie zarazi - ta brutalna i nieprzyzwoita myśl przeleciała mu przez myśl z szybkością błyskawicy, słysząc słowa kompana o padlinie. Chwilę później jednak Shutara zreflektował się nad swoim pomyślunkiem. Przecież wszyscy są dla siebie jak bracia, nie można tak myśleć o Tsuki!
- Jak zwykle, najlepsza robota przypada mi...umawialiśmy się przecież, że myjemy go na zmianę. - Rzekł w zadumie, starając się wpaść na pomysł, jak zmyć z Tsuki'ego zastygłą już krew wymieszaną z wnętrznościami, gdyż od pasa w górę był już tym upaprany.
- A może by tak nauczyć go myć się samemu, co? - Dodał po chwili, nieznacznie pogłębiając swój uśmiech i wygładzając rysy twarzy. Ten pomysł wydał mu się tak dobry, że wręcz zapomniał na krótką chwilę, jak bardzo surrealistycznie on brzmi. Tsuki przecież nie jest stworzony do sprzątania, zwłaszcza po sobie.
Chcąc nie chcąc, musiał doprowadzić kompana do jakiegoś tam porządku, więc wyciągając nieznacznie lewą dłoń, zebrał z wiszącej nad nim korony drzewa wodę ciążącą na liściach po porannej ulewie i skierował jej strumień wprost na Tsuki'ego, który zaskoczony i zdezorientowany runął na ziemię, parskając i próbując wstać. - Nieładnie się tak szwędać samemu, wiesz o tym. - Dodał na powitanie. Powoli zaczynał powątpiewać, iż dzień skończy się równie przyjemnie, co się zaczął.
- Jak zwykle, najlepsza robota przypada mi...umawialiśmy się przecież, że myjemy go na zmianę. - Rzekł w zadumie, starając się wpaść na pomysł, jak zmyć z Tsuki'ego zastygłą już krew wymieszaną z wnętrznościami, gdyż od pasa w górę był już tym upaprany.
- A może by tak nauczyć go myć się samemu, co? - Dodał po chwili, nieznacznie pogłębiając swój uśmiech i wygładzając rysy twarzy. Ten pomysł wydał mu się tak dobry, że wręcz zapomniał na krótką chwilę, jak bardzo surrealistycznie on brzmi. Tsuki przecież nie jest stworzony do sprzątania, zwłaszcza po sobie.
Chcąc nie chcąc, musiał doprowadzić kompana do jakiegoś tam porządku, więc wyciągając nieznacznie lewą dłoń, zebrał z wiszącej nad nim korony drzewa wodę ciążącą na liściach po porannej ulewie i skierował jej strumień wprost na Tsuki'ego, który zaskoczony i zdezorientowany runął na ziemię, parskając i próbując wstać. - Nieładnie się tak szwędać samemu, wiesz o tym. - Dodał na powitanie. Powoli zaczynał powątpiewać, iż dzień skończy się równie przyjemnie, co się zaczął.
0 x
Re: Górski Las
Kamraci nie przybywali. Co się z nimi stało? Tsuki zaczynał się już powoli niepokoić. Obiad praktycznie wykończony. Lada moment, a zabraknie chociaż jednego dobrego kawałka. A przecież nie może tak postąpić. Musi co nieco zostawić dla rodziny. Oni też pewnie są głodni. Głupi świr, który myśli tylko o sobie! Co taki sobą zaprezentuje, gdy wyjdą wspólnie do ludności? Co pokaże mieszkańcom, gdy ujrzą jego spaczoną twarz? Zobaczą chaos i czarne ślepie, którym spenetruje każdego, jak tylko się napatoczy. Odraza zagości w ich umysłach. Zaczną wyśmiewać i wyklinać jego rodzinę. Oj nie, nie. Na to Tsuki nie pozwoli. Każdy kto tylko spróbuje żartować z bliskich mu osób wyląduje z flakami na wierzchu.
-... Flakami...? He... He... - Burknął, jakby sam do siebie, zatrzymując swoje rozmysły i kierując wzrok na rozmemłane wnętrzności zwierzęcia, które dopiero co odrzucił na bok. Zdążyły się już one dobrze wymieszać z tutejszą trawą i czymkolwiek innym, występującym w tym padole. Ponownie nieregularny oddech się pojawił, a wzrok zawisł na tych częściach. "Chce zjeść... Chce..." - Myśli napłynęły do spaczonego mózgu. Klatka intensywnie pracowała. Łapał powietrze ustami, coraz to bardziej generując parę wokół ust. Nie może się już dłużej powstrzymywać. Lada chwila pożre całego tego trupa, nie zostawiając nikomu nawet kawałka. Już ręka wyciągnięta. Już dłoń sięgała po kawał. Już zębiska zbliżały się do urwanej części. -... MMMMMMM.......... Zimne.... Mokre.... Co się...? - Zatrzymał czynność, gdy poczuł, jak lodowata woda spłynęła mu na twarz. Kretyn tak bardzo zafascynował się trupem, że oddychał z otwartymi ustami. Nie trzeba dodawać, co się później stało, jak woda trafiła do płuc. Tsuki padł na ziemię, kręcąc i wiercąc się, jak opętany oraz wypluwając wszystko, co tylko się tam dostało. Dłonie na gardle, jakby miały mu tutaj w czymś pomóc. W końcu jednak doprowadził się do porządku, przenosząc się na pozycje siedzącą i wzrok kierując na towarzyszy.
- Pff... Nie myślałem, że będziesz aż tak się gniewał na to, że zacząłem bez was. Wybaczcie, kochani! Ale to przez to, że byłem bardzo głodny, a was nie było.. - Odparł, chwilę później podnosząc się z ziemi i strzelając paluchem u prawej ręki. Wzrok zawisł na trupie. - Skusiło mnie tyle apetycznego mięska. Nie mogłem się powstrzymać. Ta krew... Krew... - U chłopaka zaczęły pojawiać się widoczne skoki ciśnienia. Kyoraku od razu musiał to przyuważyć. - Ona działa, jak wspomagacz... Pf.... Haa... ALE NIE! Nie martwcie się o mnie. Musze sobie wbić do łba parę spraw. Drzewko mi pomoże... - Pomyślał ten chory łeb, ukazując towarzyszom dobrze im znany grymas i chwile później lądując w rozbiegu głową na pniu. Uderzenie było na tyle solidne, że zrobiło tam nie lada szramę i wywołało zanik u Tsukiego, przez co ten padł na plecy. - Bra...cia... Gnie...wacie się na mnie...? - Wymamrotał, jakoś odsuwając łeb do tyłu i do góry nogami obserwując kamratów.(Oczywiście czoło zakrwawione)
-... Flakami...? He... He... - Burknął, jakby sam do siebie, zatrzymując swoje rozmysły i kierując wzrok na rozmemłane wnętrzności zwierzęcia, które dopiero co odrzucił na bok. Zdążyły się już one dobrze wymieszać z tutejszą trawą i czymkolwiek innym, występującym w tym padole. Ponownie nieregularny oddech się pojawił, a wzrok zawisł na tych częściach. "Chce zjeść... Chce..." - Myśli napłynęły do spaczonego mózgu. Klatka intensywnie pracowała. Łapał powietrze ustami, coraz to bardziej generując parę wokół ust. Nie może się już dłużej powstrzymywać. Lada chwila pożre całego tego trupa, nie zostawiając nikomu nawet kawałka. Już ręka wyciągnięta. Już dłoń sięgała po kawał. Już zębiska zbliżały się do urwanej części. -... MMMMMMM.......... Zimne.... Mokre.... Co się...? - Zatrzymał czynność, gdy poczuł, jak lodowata woda spłynęła mu na twarz. Kretyn tak bardzo zafascynował się trupem, że oddychał z otwartymi ustami. Nie trzeba dodawać, co się później stało, jak woda trafiła do płuc. Tsuki padł na ziemię, kręcąc i wiercąc się, jak opętany oraz wypluwając wszystko, co tylko się tam dostało. Dłonie na gardle, jakby miały mu tutaj w czymś pomóc. W końcu jednak doprowadził się do porządku, przenosząc się na pozycje siedzącą i wzrok kierując na towarzyszy.
- Pff... Nie myślałem, że będziesz aż tak się gniewał na to, że zacząłem bez was. Wybaczcie, kochani! Ale to przez to, że byłem bardzo głodny, a was nie było.. - Odparł, chwilę później podnosząc się z ziemi i strzelając paluchem u prawej ręki. Wzrok zawisł na trupie. - Skusiło mnie tyle apetycznego mięska. Nie mogłem się powstrzymać. Ta krew... Krew... - U chłopaka zaczęły pojawiać się widoczne skoki ciśnienia. Kyoraku od razu musiał to przyuważyć. - Ona działa, jak wspomagacz... Pf.... Haa... ALE NIE! Nie martwcie się o mnie. Musze sobie wbić do łba parę spraw. Drzewko mi pomoże... - Pomyślał ten chory łeb, ukazując towarzyszom dobrze im znany grymas i chwile później lądując w rozbiegu głową na pniu. Uderzenie było na tyle solidne, że zrobiło tam nie lada szramę i wywołało zanik u Tsukiego, przez co ten padł na plecy. - Bra...cia... Gnie...wacie się na mnie...? - Wymamrotał, jakoś odsuwając łeb do tyłu i do góry nogami obserwując kamratów.(Oczywiście czoło zakrwawione)
0 x
Re: Górski Las
Kyo siedział odwrócony tyłem do swoich przyjaciół, więc nieco podniósł ton, tak by Ci dobrze go słyszeli.
- Wiem wiem Shi...ale zdecydowanie lepiej sobie radzisz z wodą niż ja. Zresztą jakby mi podczas mycia chuchnął w twarz tym przeżutym jelitem to ja też potrzebowałbym czyszczenia... - wytłumaczył, wyciągając z torby kunai. Zakręcił nim kilka razy na palcu po czym ujął go pewnie w dłoni. Ot taki mały rytuał przed użyciem noża. Przyzwyczaił się do tego dawno temu, kiedy trenował miotanie do celów i jakimś cudem ubzdurał sobie, że przynosi mu on szczęście. Wprawdzie chłopak nie był przesądny, ale nie przeszkadzał mu ten zwyczaj. Poza tym kilka zręcznych obrotów bronią wygląda całkiem kozacko.
Od razu potem przeszedł do skórowania królika. Po wielu latach przyrządzania tych słodkich, bezbronnych (no ale cholernie smacznych, trudno) zwierzątek miał już w tym wielką wprawę. Kilkoma pociągnięciami ostrza pozbył się futerka ze wszystkich trzech sztuk. Następnie umieścił mięso w stosie ziół, które przygotował jeszcze przed pójściem na polowanie. Kyo lubił gotować, czuł się wtedy bardzo zrelaksowany. Co więcej jego przyjaciele nigdy nie narzekali na obiadki, które im serwował. Ba, nawet często prosili o dokładkę! Kiedy króliki nasiąkały aromatem przypraw, chłopak rozpalił ognisko. Z tym również nie miał już żadnych problemów. Starą, tradycyjną metodą pocierania drewna wykrzesał iskrę, którą podpalił kupkę chrustu. Chwilę potem usłyszał huk tuż za sobą.
- Tsuki, usiądź proszę i nie maltretuj drzewa. I tak zbyt dużo już przeżyło - powiedział Kyo, nawet nie odwracając się przez ramię. Co właściwie miał na myśli? Otóż chłopcy przebywali w tej części lasu już od dłuższego czasu. Trio wyrzutków rzadko zmienia miejsce pobytu, a jeśli już to zawsze są to lokalizacje oddalone od szlaków turystycznych i ogólnej obecności drugiego człowieka. W końcu Kyoraku i Shi Hou muszą dbać o to, by Tsuki wyżywał się wyłącznie na drzewach lub zwierzętach... I faktycznie, kora na pniu była zdezelowana przez niezwykle twardą głowę Tsukiego, któremu zdarzało się wywinąć baranka nawet dwa razy dziennie.
- Wiem wiem Shi...ale zdecydowanie lepiej sobie radzisz z wodą niż ja. Zresztą jakby mi podczas mycia chuchnął w twarz tym przeżutym jelitem to ja też potrzebowałbym czyszczenia... - wytłumaczył, wyciągając z torby kunai. Zakręcił nim kilka razy na palcu po czym ujął go pewnie w dłoni. Ot taki mały rytuał przed użyciem noża. Przyzwyczaił się do tego dawno temu, kiedy trenował miotanie do celów i jakimś cudem ubzdurał sobie, że przynosi mu on szczęście. Wprawdzie chłopak nie był przesądny, ale nie przeszkadzał mu ten zwyczaj. Poza tym kilka zręcznych obrotów bronią wygląda całkiem kozacko.
Od razu potem przeszedł do skórowania królika. Po wielu latach przyrządzania tych słodkich, bezbronnych (no ale cholernie smacznych, trudno) zwierzątek miał już w tym wielką wprawę. Kilkoma pociągnięciami ostrza pozbył się futerka ze wszystkich trzech sztuk. Następnie umieścił mięso w stosie ziół, które przygotował jeszcze przed pójściem na polowanie. Kyo lubił gotować, czuł się wtedy bardzo zrelaksowany. Co więcej jego przyjaciele nigdy nie narzekali na obiadki, które im serwował. Ba, nawet często prosili o dokładkę! Kiedy króliki nasiąkały aromatem przypraw, chłopak rozpalił ognisko. Z tym również nie miał już żadnych problemów. Starą, tradycyjną metodą pocierania drewna wykrzesał iskrę, którą podpalił kupkę chrustu. Chwilę potem usłyszał huk tuż za sobą.
- Tsuki, usiądź proszę i nie maltretuj drzewa. I tak zbyt dużo już przeżyło - powiedział Kyo, nawet nie odwracając się przez ramię. Co właściwie miał na myśli? Otóż chłopcy przebywali w tej części lasu już od dłuższego czasu. Trio wyrzutków rzadko zmienia miejsce pobytu, a jeśli już to zawsze są to lokalizacje oddalone od szlaków turystycznych i ogólnej obecności drugiego człowieka. W końcu Kyoraku i Shi Hou muszą dbać o to, by Tsuki wyżywał się wyłącznie na drzewach lub zwierzętach... I faktycznie, kora na pniu była zdezelowana przez niezwykle twardą głowę Tsukiego, któremu zdarzało się wywinąć baranka nawet dwa razy dziennie.
0 x
Re: Górski Las
- Nie odmówię Ci tu racji, Kyo. - Krótko podsumował wywód przyjaciela, a zarazem przybranego brata srebrnowłosego Shi. Młodzieniec wtem zaczął chełpić się swoimi umiejętnościami manipulacji żywiołem, wyginając fikuśnie strumień wody, tak, aby Tsuki był czysty do cna w mgnieniu oka. Dał mu jednak spokój, widząc jak ten męczy się z przymusową kąpielą i łapie wodę w usta, charcząc niczym próba włączenia nieużywanej od dziesięcioleci maszyny rolniczej. Nie chciał bowiem sprawić bólu chłopakowi. Zbyt wiele wycierpiał przez te lata, aby teraz go dodatkowo karcić za wszystko. Gdyby jeszcze nie sprawiał tylu kłopotów, to może obyło by się bez takich konieczności...
- Nic Ci nie jest, Tsuki? - Zapytał, podchodząc do prowizorycznego obozu. Odór padliny na szczęście zdążył w większości wyparować, dlatego Shi Hou mógł w spokoju przycupnąć w promieniu paru metrów od "środka" tego czegoś, co od kilku dni nazywali swym domem i w spokoju obserwować pejzaż wokół nich. Kątem oka złapał sprawne ruchy Kyo przy patroszeniu naszego posiłku oraz krzesaniu ognia, po czym jego uszy zarejestrowały głuche walnięcie, a oko dostrzegło spadające z drzewa liście, z kierunku gdzie znajdował się Tsuki. - Wszyscy zbyt wiele już przeżyliśmy, nie uważasz? - Odpowiedział naszemu kucharzykowi, po czym przeniósł wzrok na leżącego w dziwacznej pozie towarzysza.
- Krwawisz. Znowu. - Rzucił z uśmiechem. To był jego naturalny wyraz twarzy i nie schodził z niej nawet w takich sytuacjach.
- Nie podnoś się przez chwilę. - Dodał, po czym wstał i podszedł do Tsuki'ego. Wystawił dłoń nad jego twarzą i zebrał cieknącą po niej krew, a źródło rany osuszył. Cała czynność leżała na szczęście w jego kompetencjach i umiejętnościach, w końcu krew to też płyn, a z nimi od urodzenia dobrze sobie radził. kappa
Wrócił na swoje miejsce, a jego oczom ukazały się mile skwierczące na ogniu króliczki. Wtem z brzucha doszedł go ledwie słyszalny pomruk niosący wieść, jaka następuje:
- Co mamy w planie, jak już uporamy się z tymi kąskami? - Spytał bezosobowo, gapiąc się na zezującego w stronę królików Tsuki'ego. Nawet o tym nie myśl, żarłoku. Swoje już miałeś.
- Nic Ci nie jest, Tsuki? - Zapytał, podchodząc do prowizorycznego obozu. Odór padliny na szczęście zdążył w większości wyparować, dlatego Shi Hou mógł w spokoju przycupnąć w promieniu paru metrów od "środka" tego czegoś, co od kilku dni nazywali swym domem i w spokoju obserwować pejzaż wokół nich. Kątem oka złapał sprawne ruchy Kyo przy patroszeniu naszego posiłku oraz krzesaniu ognia, po czym jego uszy zarejestrowały głuche walnięcie, a oko dostrzegło spadające z drzewa liście, z kierunku gdzie znajdował się Tsuki. - Wszyscy zbyt wiele już przeżyliśmy, nie uważasz? - Odpowiedział naszemu kucharzykowi, po czym przeniósł wzrok na leżącego w dziwacznej pozie towarzysza.
- Krwawisz. Znowu. - Rzucił z uśmiechem. To był jego naturalny wyraz twarzy i nie schodził z niej nawet w takich sytuacjach.
- Nie podnoś się przez chwilę. - Dodał, po czym wstał i podszedł do Tsuki'ego. Wystawił dłoń nad jego twarzą i zebrał cieknącą po niej krew, a źródło rany osuszył. Cała czynność leżała na szczęście w jego kompetencjach i umiejętnościach, w końcu krew to też płyn, a z nimi od urodzenia dobrze sobie radził. kappa
Wrócił na swoje miejsce, a jego oczom ukazały się mile skwierczące na ogniu króliczki. Wtem z brzucha doszedł go ledwie słyszalny pomruk niosący wieść, jaka następuje:
Jesteś głodny, frajerze.
Sadowiąc się po drugiej stronie ogniska, wpatrzył się w to, co robi jego kompan. Cieszył go fakt, że jest w jego towarzystwie ktoś, kto z takim zapałem i oddaniem mu gotuje. Może kiedyś przyjaciela zastąpi jakaś kobieta, która spocznie u boku srebrnowłosego wyrzutka...? Szybko odegnał tę myśl; przecież to jest ostatnie, czego w tej chwili mu trzeba. Najpierw musiał zatroszczyć się o braci, nim mógł wybiegać marzeniami w przyszłość.- Co mamy w planie, jak już uporamy się z tymi kąskami? - Spytał bezosobowo, gapiąc się na zezującego w stronę królików Tsuki'ego. Nawet o tym nie myśl, żarłoku. Swoje już miałeś.
0 x
Re: Górski Las
Pieprznięcie łbem w pień musiało mieć nie lada kopa, bo chłopak przez dłuższy czas nie wykazywał jakichkolwiek oznak, by podnieść to leniwe dupsko z ziemi. Widać było mu tak wygodnie. W takiej pozycji mógł sobie pomyśleć nieco nad życiem. Może myśli w stylu - "OGARNIJ W KOŃCU TEN CHORY ŁEB I ZACZNIJ KONTAKTOWAĆ?" - A gdzie tam. Tsukiego nie było stać na podobne rozmyślenia. W jego głowie kłębiły się tylko jedne obrazy. I nie miały one nic wspólnego z doprowadzaniem się do porządku. Jemu już do końca żywota przypisana będzie notka idioty i tego trzeba się trzymać. No i cóż dalej? Kamraci pichcą, a dzieciak leży i leży. W sumie nażarł się wystarczająco. Nie musi jeść... HA! Nie musi? Dobre, dobre. On, totalnie chory łeb jest najedzony. Śmiechu warte. Czym prędzej się podniósł, nie pamiętając nawet, że chwile wcześniej Shi Hou mu zreperował ranę. Stał na równych nogach, wzrok kierując na skwierczące mięsko. "Oj, jak ładnie pachnie... Mmm..." - Myśl napłynęła do łba. Kyoraku potrafił pichcić. Wiedział, jak pokierować ten chory łeb, by na chwilę otrzeźwiał. Tsuki nie mógł już dłużej wytrzymać. Przetoczył się do ogniska, siadając z kamratami i wzrokiem wertując żarcie. Już by chwycił. Już byłoby jego. Czemu zatem się wstrzymuje? Co go blokuje? Co? A może kto? Brat, eh. Spojrzenie Shi Hou nie zwiastuje nic dobrego. Tsuki spróbował swojego, by jakoś wyrównać szansę. Szkoda tylko, że z jego mimiki można było tylko odczytać, jakby się gadało z jakimś downem. Kamraci pewnie przyzwyczajeni, bo jakże inaczej. Przestał w końcu konkurować i jakoś zahamował popęd do wzięcia jedzenia.
- Ha... Ha... A może po obiadku zapolowalibyśmy na jakichś osadników? Bardzo, ale to bardzo bym powyrywał parę paluszków... To uczucie, jak kości się łamią i widok krwi z otwartych ran... Ha... Haa... - Zaczął, a chłopaki mogli przyuważyć, jak Tsuki zaczyna niestabilnie się poruszać. - Tylko ten jeden raz, prawda...? Jedno przekłucie... Chcę zabić... AH! - - Zatrzymał nagle, gdy zobaczył z lekka niespokojne miny towarzyszy. Chyba ich mimika wystarczyła, by nieco ogarnął swój łeb i rozluźnił nieco postawę. Odsunął głowę nieco do tyłu i podpierając się rękami ziemi, przeniósł wzrok na chmury. Z takiej pozycji przemówił. - Ah... Ta miejscówka nie jest interesująca. Wyjaśnijcie mi bracia, dlaczego nie poznajemy żadnych ludzi? Czyżbym zrobił coś źle? Czyżby moja osoba nie była towarzyska? Przecież zawsze daje z siebie wszystko. Czasem pomogę... - Tu przerwał, parskając przez dłuższą chwilę. - No dobra! Przesadziłem z tą pomocą, ale bym coś zdziałał. Kyoraku wyruszmy do jakiejś osady, proszę? - Skończył, pochylając łeb do przodu i koncentrując wzrok na drugim bracie. Stworzył teraz taki błagalny wyraz.
- Ha... Ha... A może po obiadku zapolowalibyśmy na jakichś osadników? Bardzo, ale to bardzo bym powyrywał parę paluszków... To uczucie, jak kości się łamią i widok krwi z otwartych ran... Ha... Haa... - Zaczął, a chłopaki mogli przyuważyć, jak Tsuki zaczyna niestabilnie się poruszać. - Tylko ten jeden raz, prawda...? Jedno przekłucie... Chcę zabić... AH! - - Zatrzymał nagle, gdy zobaczył z lekka niespokojne miny towarzyszy. Chyba ich mimika wystarczyła, by nieco ogarnął swój łeb i rozluźnił nieco postawę. Odsunął głowę nieco do tyłu i podpierając się rękami ziemi, przeniósł wzrok na chmury. Z takiej pozycji przemówił. - Ah... Ta miejscówka nie jest interesująca. Wyjaśnijcie mi bracia, dlaczego nie poznajemy żadnych ludzi? Czyżbym zrobił coś źle? Czyżby moja osoba nie była towarzyska? Przecież zawsze daje z siebie wszystko. Czasem pomogę... - Tu przerwał, parskając przez dłuższą chwilę. - No dobra! Przesadziłem z tą pomocą, ale bym coś zdziałał. Kyoraku wyruszmy do jakiejś osady, proszę? - Skończył, pochylając łeb do przodu i koncentrując wzrok na drugim bracie. Stworzył teraz taki błagalny wyraz.
0 x
Re: Górski Las
Talent kulinarny młodego ninja rozwijał się bardzo szybko, toteż nic dziwnego, że jego towarzysze ślinili się na widok każdej kolejnej potrawy. Tym razem Kyo przeszedł jednak sam siebie. Króliczki wyszły idealne - mięciutkie, soczyste i aromatyczne. Chłopak nie trzymał ich nad ogniem zbyt długo i cały czas obracał, żeby nie przypaliły się w jednym miejscu. Wygłodniałe ślepia kompanów nieco mu przeszkadzały, jednak głodny człowiek często zapomina o dobrych manierach, a srebrnowłosy ninja zdawał sobie z tego sprawę. Zresztą niech pierwszy rzuci kamieniem ktoś, kto nigdy nie ślinił się nad garnkiem z zupką mamy. Oczywiście przykrytym garnkiem.
Jeśli już mówimy o garnkach to Kyo w końcu zainteresował się stanem głowy Tsukiego. To ostatnie uderzenie wydawało się być mocniejsze niż jakiekolwiek do tej pory i mimo wysokiej odporności na ból, Tsuki wciąż mógł doznać jakiegoś poważniejszego uszkodzenia. Kiedy jednak świrus podniósł się z ziemi i zaczął bombardować braci swoimi propozycjami zamordowania okolicznych wieśniaków, kamień spadł z serca Kyo.
- Nie. Nikogo nie będziemy mordować. A teraz wcinajcie! Itadakimasu! - chłopak uciął rozmowę jeszcze zanim Tsuki dotarł do fragmentu o wyrywaniu palców. Jego brutalność zawsze przytłaczała niezwykle bujną wyobraźnię Kyoraku, więc wolał on unikać słuchania szczegółowych fantazji Tsukiego. Młodzieńcy zjedli swoje porcje i zgasili ognisko przy pomocy szybkiego szczocha. W tej sytuacji kontrola strumienia wody była całkiem łatwa. Hehe. Zaraz po tym Kyo przeciągnął się z błogim uśmiechem na twarzy i powiedział.
- Dobra chłopaki, czas na trening!
Drużyna trenowała na dwa sposoby. Czas robili to razem, przeprowadzając sparingi, które najczęściej przybierały formę dwóch na jednego i kończyły się stanowczą pacyfikacją zapędów Tsukiego. Czasem jednak ćwiczyli osobno i właśnie taki rodzaj samodoskonalenia postanowili uskutecznić po dzisiejszym obiadku.
Kyoraku oddalił się od pozostałych na odległość około stu metrów i schował się za drzewami. Chłopak lubił trenować w spokoju, szczególnie, gdy próbował opanować nową technikę. Tak jak teraz.
Jeśli już mówimy o garnkach to Kyo w końcu zainteresował się stanem głowy Tsukiego. To ostatnie uderzenie wydawało się być mocniejsze niż jakiekolwiek do tej pory i mimo wysokiej odporności na ból, Tsuki wciąż mógł doznać jakiegoś poważniejszego uszkodzenia. Kiedy jednak świrus podniósł się z ziemi i zaczął bombardować braci swoimi propozycjami zamordowania okolicznych wieśniaków, kamień spadł z serca Kyo.
- Nie. Nikogo nie będziemy mordować. A teraz wcinajcie! Itadakimasu! - chłopak uciął rozmowę jeszcze zanim Tsuki dotarł do fragmentu o wyrywaniu palców. Jego brutalność zawsze przytłaczała niezwykle bujną wyobraźnię Kyoraku, więc wolał on unikać słuchania szczegółowych fantazji Tsukiego. Młodzieńcy zjedli swoje porcje i zgasili ognisko przy pomocy szybkiego szczocha. W tej sytuacji kontrola strumienia wody była całkiem łatwa. Hehe. Zaraz po tym Kyo przeciągnął się z błogim uśmiechem na twarzy i powiedział.
- Dobra chłopaki, czas na trening!
Drużyna trenowała na dwa sposoby. Czas robili to razem, przeprowadzając sparingi, które najczęściej przybierały formę dwóch na jednego i kończyły się stanowczą pacyfikacją zapędów Tsukiego. Czasem jednak ćwiczyli osobno i właśnie taki rodzaj samodoskonalenia postanowili uskutecznić po dzisiejszym obiadku.
Kyoraku oddalił się od pozostałych na odległość około stu metrów i schował się za drzewami. Chłopak lubił trenować w spokoju, szczególnie, gdy próbował opanować nową technikę. Tak jak teraz.
Trening techniki Fūton: Kaiten Shuriken (C)
Głęboki wdech i wydech. Uspokojenie myśli i cyrkulacji chakry. Wyciszenie się. Koncentracja na otoczeniu, na pojedynczych dźwiękach. Wyostrzenie zmysłów. Ta krótka procedura bardzo pomagała chłopakowi przygotować się efektywnego treningu. Kyo stanął naprzeciw dużego drzewa o bardzo szerokim pniu i wielu grubych, powykręcanych gałęziach. Do nowego jutsu potrzebne mu są shuriken, które wyciągnął z małej kabury. Miał ich przy sobie pięć. Mało, ale trudno, musi wystarczyć. Kyo ujął w dłoń jeden z nich i skoncentrował na nim swoją uwagę. Przekierował chakrę do lewej dłoni, czyli tej, w której dzierżył broń. Czego oczekiwał? Wibrującego powietrza, aury wiatru, która powinna otoczyć shuriken i zwiększyć jego moc oraz prędkość. Nie osiągnął tego od razu. Za kilkoma pierwszymi podejściami jego ręka została sparaliżowana potężnymi skurczami. Kontrola chakry przy jednoczesnym przesyłaniu jej do trzymanego obiektu wcale nie była prostą rzeczą. Co więcej musiałabyć to gotowa, uformowana chakra wiatru. Za czwartym razem shuriken zaczął wibrować, a Kyo od razu rzucił go w kierunku drzewa, jednak nie osiągnął zbyt wiele. Jego siła nie zwiększyła się, a tor lotu nie różnił się wcale od zwykłego rzutu. Dopiero po blisko 40 minutach Kyo zdołał ubrać broń w chakrę Fuuton. Wykonał szybki rzut i przy pomocy techniki zmienił trajektorię jego lotu, sterując nim tak, by uderzył w jedną z bardziej schowanych gałęzi. Dumny z siebie chłopak powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy, zapamiętując przy tym sposób w jaki manipulował chakrą. Technika została wstępnie opanowana, pozostało tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!
Głęboki wdech i wydech. Uspokojenie myśli i cyrkulacji chakry. Wyciszenie się. Koncentracja na otoczeniu, na pojedynczych dźwiękach. Wyostrzenie zmysłów. Ta krótka procedura bardzo pomagała chłopakowi przygotować się efektywnego treningu. Kyo stanął naprzeciw dużego drzewa o bardzo szerokim pniu i wielu grubych, powykręcanych gałęziach. Do nowego jutsu potrzebne mu są shuriken, które wyciągnął z małej kabury. Miał ich przy sobie pięć. Mało, ale trudno, musi wystarczyć. Kyo ujął w dłoń jeden z nich i skoncentrował na nim swoją uwagę. Przekierował chakrę do lewej dłoni, czyli tej, w której dzierżył broń. Czego oczekiwał? Wibrującego powietrza, aury wiatru, która powinna otoczyć shuriken i zwiększyć jego moc oraz prędkość. Nie osiągnął tego od razu. Za kilkoma pierwszymi podejściami jego ręka została sparaliżowana potężnymi skurczami. Kontrola chakry przy jednoczesnym przesyłaniu jej do trzymanego obiektu wcale nie była prostą rzeczą. Co więcej musiałabyć to gotowa, uformowana chakra wiatru. Za czwartym razem shuriken zaczął wibrować, a Kyo od razu rzucił go w kierunku drzewa, jednak nie osiągnął zbyt wiele. Jego siła nie zwiększyła się, a tor lotu nie różnił się wcale od zwykłego rzutu. Dopiero po blisko 40 minutach Kyo zdołał ubrać broń w chakrę Fuuton. Wykonał szybki rzut i przy pomocy techniki zmienił trajektorię jego lotu, sterując nim tak, by uderzył w jedną z bardziej schowanych gałęzi. Dumny z siebie chłopak powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy, zapamiętując przy tym sposób w jaki manipulował chakrą. Technika została wstępnie opanowana, pozostało tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!
0 x
Re: Górski Las
- A co byś powiedział Tsuki, gdyby tak... - urwał w pół zdania, gryząc się w język w odpowiednim momencie. Niestety w głowie myśl automatycznie dokończyła zdanie - "...dla odmiany ktoś zapolował na Ciebie." - wymówienie tego na głos nikomu nie poprawiłoby nastroju, a przecież chodziło tylko o zobrazowanie tego, że nikt nie lubi, jak się na niego poluje. My też tego nie polubiliśmy 9 lat temu, a niektóre rany będą się zapewne goić jeszcze przez długie lata. -...gdyby tak dla odmiany nawiązać z kimś kontakt, nie grożąc mu uprzednio męczeńską śmiercią i wyrywaniem kończyn? - dodał, widząc pytające spojrzenia towarzyszy. Zapomniał bowiem na moment, iż urwał zdanie w połowie i przez kilka sekund nikt nic nie mówił.
Swoją porcję królika przyjął z uśmiechem i skinieniem głowy, a samą porcją rozkoszował się nieco dłużej, niż pozostali. Srebrnowłosy miał z jedzeniem więź jedyną w swoim rodzaju, a delektowanie się posiłkiem należało do jednej z niewielu przyjemności, na jakie w obecnych warunkach można było sobie pozwolić. Kunszt kucharski Kyo wprawiał go w zadziwienie za każdym razem, kiedy mieli okazję wspólnie biesiadować, dlatego też odkładając ogryzione kości zwierzęcia, postanowił wyrazić uznanie i podziękować za dobrą strawę.
- Nawet zjadliwe te króliki. - Specjalnie przedłużył pierwszą samogłoskę na początku zdania, jednocześnie patrząc się wprost na ich kucharza i bezczelnie szczerząc się do niego. Wiedział, że nieco go to zbije z pantałyku, ale z drugiej strony wszyscy trzej znali się, niczym łyse konie i Kyoraku doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż to tylko gra słowna dla zabicia czasu i próba naprawy posępnego nastroju, jaki zaczynał się zakradać pośród nich. Głównie wywołany troską o Tsuki'ego, który po raz kolejny robił sobie krzywdę i zaczynał gadać głupoty.
- Trening, powiadasz? Powodzenia, ja zamierzam wybrać się na spacer. Może po drodze na czymś poćwiczę. - Odparł młodzieniec, czując lekkie ukłucie zazdrości wobec nader aktywnego ostatnimi czasy brata. Sam Shi Hou stwierdził niedawno, że na chwilę obecną nie jest w stanie nauczyć się niczego nowego, toteż jedyne, co może teraz robić to szukać okazji do wykorzystania swoich technik na niegroźnych, być może żywych manekinach. Zresztą obecne miejsce nie sprzyjało; brak większego źródła wody tylko przeszkadzał wykorzystać cały swój potencjał. - Tylko co z nim? Idzie z Tobą, czy jak? - Dodał, wskazując ruchem głowy Tsuki'ego, który przyglądał się im z zaciekawieniem. Widząc jednak, iż kucharz woli pobyć sam, wstał i zaczął iść w przeciwną stronę.
- Jeśli chcesz, to chodź ze mną Tsuki. Tylko nie rób scen. Jeśli zostajesz, to módl się, żeby Kyo mógł Cię odnaleźć, zanim zrobisz coś głupiego. - Rzucił na odchodne, po czym wolnym krokiem ruszył przed siebie. Jeśli zechce, to mnie dogoni.
Swoją porcję królika przyjął z uśmiechem i skinieniem głowy, a samą porcją rozkoszował się nieco dłużej, niż pozostali. Srebrnowłosy miał z jedzeniem więź jedyną w swoim rodzaju, a delektowanie się posiłkiem należało do jednej z niewielu przyjemności, na jakie w obecnych warunkach można było sobie pozwolić. Kunszt kucharski Kyo wprawiał go w zadziwienie za każdym razem, kiedy mieli okazję wspólnie biesiadować, dlatego też odkładając ogryzione kości zwierzęcia, postanowił wyrazić uznanie i podziękować za dobrą strawę.
- Nawet zjadliwe te króliki. - Specjalnie przedłużył pierwszą samogłoskę na początku zdania, jednocześnie patrząc się wprost na ich kucharza i bezczelnie szczerząc się do niego. Wiedział, że nieco go to zbije z pantałyku, ale z drugiej strony wszyscy trzej znali się, niczym łyse konie i Kyoraku doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż to tylko gra słowna dla zabicia czasu i próba naprawy posępnego nastroju, jaki zaczynał się zakradać pośród nich. Głównie wywołany troską o Tsuki'ego, który po raz kolejny robił sobie krzywdę i zaczynał gadać głupoty.
- Trening, powiadasz? Powodzenia, ja zamierzam wybrać się na spacer. Może po drodze na czymś poćwiczę. - Odparł młodzieniec, czując lekkie ukłucie zazdrości wobec nader aktywnego ostatnimi czasy brata. Sam Shi Hou stwierdził niedawno, że na chwilę obecną nie jest w stanie nauczyć się niczego nowego, toteż jedyne, co może teraz robić to szukać okazji do wykorzystania swoich technik na niegroźnych, być może żywych manekinach. Zresztą obecne miejsce nie sprzyjało; brak większego źródła wody tylko przeszkadzał wykorzystać cały swój potencjał. - Tylko co z nim? Idzie z Tobą, czy jak? - Dodał, wskazując ruchem głowy Tsuki'ego, który przyglądał się im z zaciekawieniem. Widząc jednak, iż kucharz woli pobyć sam, wstał i zaczął iść w przeciwną stronę.
- Jeśli chcesz, to chodź ze mną Tsuki. Tylko nie rób scen. Jeśli zostajesz, to módl się, żeby Kyo mógł Cię odnaleźć, zanim zrobisz coś głupiego. - Rzucił na odchodne, po czym wolnym krokiem ruszył przed siebie. Jeśli zechce, to mnie dogoni.
0 x
Re: Górski Las
Tsuki obserwował towarzyszy, jakby z lekka nie wiedząc, co teraz ma począć. Jego pomysł kompletnie zlany, a propozycja przedstawiona przez Shi Hou wręcz nie do przyjęcia. No bo przecież, jakby to miało wyglądać? Miałby sobie podać rękę z obcym, nie łamiąc mu przy tym jednego, czy dwóch paluchów? A co z tym nad wyraz przyjemnym dźwiękiem, gdy kość przesuwa się to w jedną, to w drugą komorę? Ma zrezygnować z tego przyjemnego uczucia? Niemożliwe.
- Wtedy bym odpowiedział, że byłby to nie lada nudny pomysł... - Odburknął cicho, zmieniając grymas na nieco bardziej poważny i znacznie przybliżając czarne oko przed twarz Shi Hou. Nie ma jednak wobec braci złych zamiarów, to też ta czynność długo nie trwała i stopniowo wracała mu jego porąbana mimika. Teraz tylko koncentrował się na tym, co każdy z nich sobie nawymyślał. Kyoraku mówi trening... Shi hou wybiera przechadzkę. A ten trzeci co zamierza? No właśnie? Co zrobi ten zniszczony przez los dzieciak? A zrobi sobie jedno. Gdy towarzysze podejmowali decyzję, wzrok Tsukiego skierował się na ognisko, które dopiero co wspólnie gasili we trójkę. Coś tam przyuważył... Coś, co przez chwilę jeszcze połyskiwało. Czyżby iskra?! Jeszcze się pali! A on nie może dopuścić do tego, by któregoś z braci dosięgnął pożar, to też dwójka nagle przyuważyła, jak Tsuki ponownie zaczął zdejmować spodenki, wyciągając małego na wierzch i lejąc gdzie popadnie.
- Pali się, pali!!! Dogasimy, dogasimy!!! IIIIIIIIHAAAAAAAAAAA! - Zadarł się głośno, wywijając małym na lewo i prawo oraz posyłając strumień wszędzie, tylko nie w ogień. - No co jest?! Dlaczego nie gaśniesz! Zabije Cię! - Darł się, jak opętany. Ewidentnie było widać, że sytuacja zaczęła go zdrowo denerwować. "Że niby zwykły płomyk ma mu się przeciwstawiać? Zaraz go wykończy." - Myśli napływały, lecz pechowo arsenał małego się wykańczał, a efektów nici. - Bracie! Pomóż, bo nie daje już rady... A nie!!! Dobra, wykończyłem go! - Odparł, podlatując do brata, lecz zapominając wcześniej założyć spodenki. Z małym na wierzchu przystanął przy nim i rzekł z szyderczym uśmiechem na twarzy. - Wybieramy się w podróż, Shi Hou?! A wyprujemy flaki jakiemuś dzikowi...?! Ej dokąd idziesz?! Jeszcze nie skończyłem pytać!!! Matko... - Darł się, jak opętany, ruszając za odchodzącym towarzyszem i w końcu go doganiając, rzekł na koniec. - Czy Kyoraku nie będzie smutno, że go zostawiamy? Znajdzie nas? Tak? Tak? - Pytał i pytał, wcześniej jeszcze zakładając portki na tyłek i czekając na odzew.
- Wtedy bym odpowiedział, że byłby to nie lada nudny pomysł... - Odburknął cicho, zmieniając grymas na nieco bardziej poważny i znacznie przybliżając czarne oko przed twarz Shi Hou. Nie ma jednak wobec braci złych zamiarów, to też ta czynność długo nie trwała i stopniowo wracała mu jego porąbana mimika. Teraz tylko koncentrował się na tym, co każdy z nich sobie nawymyślał. Kyoraku mówi trening... Shi hou wybiera przechadzkę. A ten trzeci co zamierza? No właśnie? Co zrobi ten zniszczony przez los dzieciak? A zrobi sobie jedno. Gdy towarzysze podejmowali decyzję, wzrok Tsukiego skierował się na ognisko, które dopiero co wspólnie gasili we trójkę. Coś tam przyuważył... Coś, co przez chwilę jeszcze połyskiwało. Czyżby iskra?! Jeszcze się pali! A on nie może dopuścić do tego, by któregoś z braci dosięgnął pożar, to też dwójka nagle przyuważyła, jak Tsuki ponownie zaczął zdejmować spodenki, wyciągając małego na wierzch i lejąc gdzie popadnie.
- Pali się, pali!!! Dogasimy, dogasimy!!! IIIIIIIIHAAAAAAAAAAA! - Zadarł się głośno, wywijając małym na lewo i prawo oraz posyłając strumień wszędzie, tylko nie w ogień. - No co jest?! Dlaczego nie gaśniesz! Zabije Cię! - Darł się, jak opętany. Ewidentnie było widać, że sytuacja zaczęła go zdrowo denerwować. "Że niby zwykły płomyk ma mu się przeciwstawiać? Zaraz go wykończy." - Myśli napływały, lecz pechowo arsenał małego się wykańczał, a efektów nici. - Bracie! Pomóż, bo nie daje już rady... A nie!!! Dobra, wykończyłem go! - Odparł, podlatując do brata, lecz zapominając wcześniej założyć spodenki. Z małym na wierzchu przystanął przy nim i rzekł z szyderczym uśmiechem na twarzy. - Wybieramy się w podróż, Shi Hou?! A wyprujemy flaki jakiemuś dzikowi...?! Ej dokąd idziesz?! Jeszcze nie skończyłem pytać!!! Matko... - Darł się, jak opętany, ruszając za odchodzącym towarzyszem i w końcu go doganiając, rzekł na koniec. - Czy Kyoraku nie będzie smutno, że go zostawiamy? Znajdzie nas? Tak? Tak? - Pytał i pytał, wcześniej jeszcze zakładając portki na tyłek i czekając na odzew.
0 x
Re: Górski Las
*Jak dobrze, że Tsuki poszedł z Shi...przynajmniej nic nie nawywija*
Kyoraku odpoczywał po blisko godzinnym treningu, siedząc oparty o pień drzewa, które jeszcze chwilę temu służyło mu za tarczę do rzutek. Napawał się błogim spokojem i ciszą. Ukradkiem kontrolował położenie braci, ale z czasem stwierdził, że skoro razem to nie ma już dłużej potrzeby. Nareszcie mógł się odrobinę rozluźnić i postanowił skorzystać z tej okazji. Przymknął oczy i przez moment poczuł, że odpływa. W jego głowie zaczęły formować się mgliste obrazy rodziców, wizualizacja wspomnień z dzieciństwa. Przez chwilę odtworzył w głowie zapach zupy, którą mama mu zawsze gotowała. Ciepło pokoju, w którym spał. Radość z prymitywnych zabawek, nad którymi mógł ślęczeć całe dnie. Nostalgia zjadła młodzieńca na dobre pięć minut, jednak w końcu otrząsnął się i szybko wstał z ziemi.
*Nie czas na to...* pomyślał, jakby rzeczywistość nagle uderzyła go w twarz.
- No to jazda - szepnął, rozpoczynając kolejny trening.
Kyoraku odpoczywał po blisko godzinnym treningu, siedząc oparty o pień drzewa, które jeszcze chwilę temu służyło mu za tarczę do rzutek. Napawał się błogim spokojem i ciszą. Ukradkiem kontrolował położenie braci, ale z czasem stwierdził, że skoro razem to nie ma już dłużej potrzeby. Nareszcie mógł się odrobinę rozluźnić i postanowił skorzystać z tej okazji. Przymknął oczy i przez moment poczuł, że odpływa. W jego głowie zaczęły formować się mgliste obrazy rodziców, wizualizacja wspomnień z dzieciństwa. Przez chwilę odtworzył w głowie zapach zupy, którą mama mu zawsze gotowała. Ciepło pokoju, w którym spał. Radość z prymitywnych zabawek, nad którymi mógł ślęczeć całe dnie. Nostalgia zjadła młodzieńca na dobre pięć minut, jednak w końcu otrząsnął się i szybko wstał z ziemi.
*Nie czas na to...* pomyślał, jakby rzeczywistość nagle uderzyła go w twarz.
- No to jazda - szepnął, rozpoczynając kolejny trening.
Nauka techniki Fūton: Reppūshō (C)
Do nauki następnego jutsu Kyo postanowił wykorzystać ten sam pojedynczy shuriken. Tym razem przybrał inną strategię. Zresztą nic dziwnego - inna technika więc również inny schemat nauki. Nowe jutsu w teorii wydawało się proste. Klaśnięcie dłońmi i wytworzenie szybkiej strugi powietrza. Can't be so hard. Chłopak miał szczęście, że techniki typu Fuuton mają podobną charakterystykę. Sposób w jaki należy kumulować chakrę jest w większości przypadków podobny, więc pewną bazę pod naukę nowych ataków chłopak już miał. Stwierdził więc, że nie ma na co czekać. Wyrzucił przed siebie shuriken - celnie, ale dość lekko. Specjalnie po to, by spróbować nowej sztuczki. Od razu po tym klasnął mocno, uwalniając chakrę dokładnie w tym momencie, w którym jego dłonie się zetknęły. Powietrze dookoła niego poruszyło się, jednak na tyle słabo, by poderwać w górę jedynie suche liście leżące na ziemi. Shuriken doleciał w tym samym tempie i wbił się po raz n'ty w korę drzewa. Trudno, nie wyszło, ale już wiadomo o co chodzi. Teraz wystarczy włożyć w to więcej energii. Jak pomyślał, tak zrobił i w efekcie przy szóstej czy siódmej próbie udało mu się wytworzyć podmuch o idealnej sile. Shuriken gwałtownie przyspieszył i wbił się w drzewo na tyle głęboko, że Kyo musiał włożyć sporo siły by go potem wydobyć. Nauka tej technika poszła mu dużo łatwiej niż poprzednia. Ostatnie jutsu miało zupełnie inną charakterystykę i polegało na interakcji z bronią. Technika Reppusho to nic innego jak jeden z podmuchów, które Doko już potrafił, tylko nieco bardziej ukierunkowana. Pół godziny i po sprawie. Dwie nowe techniki w tak krótkim czasie? Chłopak powoli zaczynał obrastać w piórka!
Do nauki następnego jutsu Kyo postanowił wykorzystać ten sam pojedynczy shuriken. Tym razem przybrał inną strategię. Zresztą nic dziwnego - inna technika więc również inny schemat nauki. Nowe jutsu w teorii wydawało się proste. Klaśnięcie dłońmi i wytworzenie szybkiej strugi powietrza. Can't be so hard. Chłopak miał szczęście, że techniki typu Fuuton mają podobną charakterystykę. Sposób w jaki należy kumulować chakrę jest w większości przypadków podobny, więc pewną bazę pod naukę nowych ataków chłopak już miał. Stwierdził więc, że nie ma na co czekać. Wyrzucił przed siebie shuriken - celnie, ale dość lekko. Specjalnie po to, by spróbować nowej sztuczki. Od razu po tym klasnął mocno, uwalniając chakrę dokładnie w tym momencie, w którym jego dłonie się zetknęły. Powietrze dookoła niego poruszyło się, jednak na tyle słabo, by poderwać w górę jedynie suche liście leżące na ziemi. Shuriken doleciał w tym samym tempie i wbił się po raz n'ty w korę drzewa. Trudno, nie wyszło, ale już wiadomo o co chodzi. Teraz wystarczy włożyć w to więcej energii. Jak pomyślał, tak zrobił i w efekcie przy szóstej czy siódmej próbie udało mu się wytworzyć podmuch o idealnej sile. Shuriken gwałtownie przyspieszył i wbił się w drzewo na tyle głęboko, że Kyo musiał włożyć sporo siły by go potem wydobyć. Nauka tej technika poszła mu dużo łatwiej niż poprzednia. Ostatnie jutsu miało zupełnie inną charakterystykę i polegało na interakcji z bronią. Technika Reppusho to nic innego jak jeden z podmuchów, które Doko już potrafił, tylko nieco bardziej ukierunkowana. Pół godziny i po sprawie. Dwie nowe techniki w tak krótkim czasie? Chłopak powoli zaczynał obrastać w piórka!
0 x
Re: Górski Las
Tsuki powinien domyślić się faktu, że nieudolna próba dogaszenia ognia była czyjąś sprawką. Może nie był to szczyt jego ambicji, ale zabawa z bratem, nawet w formie kontrolowania jego sików była lepsza, niż nic. Czasami próbował zobaczyć całą ich trójkę z perspektywy kogoś stojącego z boku. "Nic dziwnego, że żyjemy sami, z dala od ludzi..." pomyślał, odwracając wzrok z nieskrywaną odrazą od nadchodzącego ku niemu półnagiego gagatka.
- Tak, zbieraj się...ubieraj się* i chodź. Jeśli chodzi o flaki, to tylko dziki lub mniejsze stworzenia. I pamiętaj, żeby zostawić coś na kolację, a nie tak jak z poprzednim truchłem, nad którym Cię znaleźliśmy - Rzekł do idącego za nim brata. Nie chciał kolejnej sceny, a przecież dużo wygodniej i przyjemniej zabite zwierze przynieść w zacisze "obozowiska" i rozprawić się z nim...po ludzku. Ostatnie słowa tej myśli nieco go ostudziły; nie było nic przyjemnego w uzmysławianiu sobie tego, że z takich a nie innych względów zmuszeni są żyć jak nieludzie. - Smutno? Nie, na pewno cieszy się, że przez chwilę chociaż ktoś inny się Tobą opiekuje. - Dodał, po czym spróbował w myślach przywołać sobie ich wspólny obraz, kiedy to jeszcze za życia ich rodziców przychodzili do siebie w odwiedziny i spędzali razem całe popołudnia, bawiąc się i udając shinobi. Raz nawet Kyo...
- Tak, on zawsze wie, gdzie jesteśmy. Nie martw się, w końcu to nasz braciszek Kyo. - zakończył swój wywód, wracając myślami do otaczającego go świata. Szli już dobre kilka minut, toteż wypadało gdzieś przystanąć i zacząć ćwiczyć. Na szczęście przed nimi drzewa zaczęły się przerzedzać, a zza nich, jasnym odbiciem promieni słonecznych łypała do młodzieńców tafla wody małego jeziorka. Idealnie. Nie chciał być przecież gorszy od swojego rówieśnika, a lepszej okazji musiałby długo szukać.
- To tutaj. Zajmij się proszę sobą, albo patrz i podziwiaj. - Rzucił przez ramię do Tsuki'ego, wychodząc naprzód. Nie chciał stracić go z zasięgu wzroku, toteż lekko się obrócił, aby w razie czego móc obserwować poczynania braciszka, jednocześnie nie dekoncentrując się zbytnio. W końcu jego nowa sztuczka wymagała nie lada uwagi, żeby się udać.
Zerwał się do biegu, po czym z rozpędu wbiegł na taflę jeziora ku uciesze brata. Lubił chwalić się tym przed nim; wiedział bowiem że Tsuki miewał problemy z kontrolą nawet tego. *Kiedyś się nauczy...lub ja go nauczę*, pomyślał, uśmiechając się do siebie pod nosem. Chciał dla niego jak najlepiej, ale teraz czas na show...
*Chyba pora wracać*, pomyślał patrząc w niebo, które powoli zaczynało zmieniać swoją barwę na ciemniejszą.
- Tak, zbieraj się...ubieraj się* i chodź. Jeśli chodzi o flaki, to tylko dziki lub mniejsze stworzenia. I pamiętaj, żeby zostawić coś na kolację, a nie tak jak z poprzednim truchłem, nad którym Cię znaleźliśmy - Rzekł do idącego za nim brata. Nie chciał kolejnej sceny, a przecież dużo wygodniej i przyjemniej zabite zwierze przynieść w zacisze "obozowiska" i rozprawić się z nim...po ludzku. Ostatnie słowa tej myśli nieco go ostudziły; nie było nic przyjemnego w uzmysławianiu sobie tego, że z takich a nie innych względów zmuszeni są żyć jak nieludzie. - Smutno? Nie, na pewno cieszy się, że przez chwilę chociaż ktoś inny się Tobą opiekuje. - Dodał, po czym spróbował w myślach przywołać sobie ich wspólny obraz, kiedy to jeszcze za życia ich rodziców przychodzili do siebie w odwiedziny i spędzali razem całe popołudnia, bawiąc się i udając shinobi. Raz nawet Kyo...
- Tak, on zawsze wie, gdzie jesteśmy. Nie martw się, w końcu to nasz braciszek Kyo. - zakończył swój wywód, wracając myślami do otaczającego go świata. Szli już dobre kilka minut, toteż wypadało gdzieś przystanąć i zacząć ćwiczyć. Na szczęście przed nimi drzewa zaczęły się przerzedzać, a zza nich, jasnym odbiciem promieni słonecznych łypała do młodzieńców tafla wody małego jeziorka. Idealnie. Nie chciał być przecież gorszy od swojego rówieśnika, a lepszej okazji musiałby długo szukać.
- To tutaj. Zajmij się proszę sobą, albo patrz i podziwiaj. - Rzucił przez ramię do Tsuki'ego, wychodząc naprzód. Nie chciał stracić go z zasięgu wzroku, toteż lekko się obrócił, aby w razie czego móc obserwować poczynania braciszka, jednocześnie nie dekoncentrując się zbytnio. W końcu jego nowa sztuczka wymagała nie lada uwagi, żeby się udać.
Zerwał się do biegu, po czym z rozpędu wbiegł na taflę jeziora ku uciesze brata. Lubił chwalić się tym przed nim; wiedział bowiem że Tsuki miewał problemy z kontrolą nawet tego. *Kiedyś się nauczy...lub ja go nauczę*, pomyślał, uśmiechając się do siebie pod nosem. Chciał dla niego jak najlepiej, ale teraz czas na show...
Utrzymując się na tafli wody za pomocą chakry, wyciągnął z torby dwa kunaie i trzymał je w jednej ręce. Drugą zaczęły obiegać ledwo zauważalne jaśniejące kształty, przypominające błyskawice. Stojąc tak, nagle Shi Hou uderzył wolną pięścią w taflę wody, co spowodowało głośny syk i skwierczenie od wyładowania elektrycznego. Wtem wokół niego kilka ryb wyskoczyło ponad powierzchnię wody, szukając ucieczki z tej elektrycznej pułapki. Tylko na to czekał, a ręka dzierżąca kunai'e zrobiła minimalny ruch, przerzucając jeden z nich do wolnej ręki. *Mam was*, powiedział w myślach, po czym w ułamku sekundy zlokalizował wzrokiem majaczące nad wodą przyszłe posiłki i posłał w dwa z nich swoje noże.
- Czy masz ochotę zjeść na kolację coś fit, Tsuki? - Zapytał brata, krocząc w jego stronę z dwoma okazami tutejszej ryby w ręce. Były bardziej, jak przekąska, no ale lepszy rydz, niż nic.*Chyba pora wracać*, pomyślał patrząc w niebo, które powoli zaczynało zmieniać swoją barwę na ciemniejszą.
0 x
Re: Górski Las
Chłopak, jak ten prosty dzieciak, uwielbiał obserwować popisy prezentowane przez swoich braci. Toteż nie szczędził braw, gdy widział, jak Shi Hou tak dobrze sobie radzi na wodzie. Czy jednak wytrzymał w ciszy i jak to grzeczne dziecko doczekał na rezultat prób brata? Ha! Niemożliwe. Nie Tsuki, któremu różnorakie myśli napływały do łba. Stracił szybko zainteresowanie bratem i w którymś momencie odsunął się nieco na bok. W tym czasie, gdy Shi Hou działał z obiadem, jego wzrok pokierował się na ziemię, przy której przykucnął. "Hehe... Pewnie braciak nie lada się zaskoczy, gdy to zobaczy." - Oj zdecydowanie, gdy Kyo się zorientuje, jak jedno z jego ostrzy zostało skradzione przez świra w czasie obiadu, a który teraz ładnie sobie nim teraz będzie operował. Nie panikujcie! Jeszcze za wcześnie by kogoś skórować. Teraz mało myślącego wzięło na odrobinę malunków. Wbił ostrze prosto w ziemię, kreśląc na nim czyjąś podobiznę. Nie zdarnie, bo nie zdarnie, jednak wyszła z tego facjata choć odrobinę podobna do jego. "Hmm...." Zastanowił się przez chwilę. Chyba jakiegoś szczegółu mu bardzo brakowało. - He.... He... Czerwone... Czerwone... - Dukał i dukał, a podwyższone tętno oraz gwałtownie unosząca się klatka piersiowa nie zwiastowały niczego dobrego. I racja, bowiem chłopak wyciągnął ostrze z ziemi, niespodziewanie nacinając lewą dłoń od wewnątrz i rozpryskując krew na prawe ślepie. Teraz można powiedzieć, że podobiznę tutaj widać. Tylko czy to wystarczy? No nie, to za mało. Samo oko jest bez celu, więc pokolorował jeszcze całą twarz. Mordka skąpana we krwi o wiele przyjemniej wygląda, niż ta czysta i schludna. - He... He... Bracie... A co, jakby dodał tutaj wielkie zębiska...? O takie? - Zapytał, choć nie spoglądał za siebie, więc nie wiedział, czy Shi Hou go obserwuje. Namalował jednak na twarzy ogromne zębiska, jakby przedstawiał jakiegoś upiora. - He... He... Oko odkryte... Bracie... A co, jakby zakrył mi to oko i zostawił to czerwone...? Spójrz, spójrz! - Ponownie odrzekł, kreśląc linię po narysowanej mordzie i zakrywając zdrowe oko czymś podobnym do taśmy. - Spójrz, spójrz! Maska... Maska upiora.... Chce taką... Chce! Wtedy na pewno będziemy mogli wyjść do ludzi! Kupisz mi taką...? Kupisz...? - Dudał i dukał, a ciśnienie jeszcze bardziej zaczynało skakać. Coś nie mógł go dzisiaj pohamować. Widać zabawa z tym trupem uruchomiła jakieś bodźce, bo stał się nad wyraz aktywny. Patrzył na rysunek i wbijał ostrze w ziemię. I tak powtarzał, powtarzał, aż w końcu głos brata nieco go ostudził. Zatrzymał chore schizy i spojrzał na przyniesioną nagrodę. - A pozwolisz mi ją przeciąć...? Proszę, proszę? - Zapytał błagalnym wzrokiem, penetrując wręcz środek ryby, jakby to właśnie w nim siedziały najlepsze kąski.
Rysunek na ziemi.
Rysunek na ziemi.
0 x
Re: Górski Las
Dwa udane treningi sprawiły, że Kyoraku postanowił nieco odpocząć. Stwierdził jednak, że rozsądniej będzie wrócić do obozowiska niż zasnąć tutaj, wśród krzaków i gałęzi. Tam przynajmniej mieli zrobione bardzo wygodne posłania, które spełniały rolę łóżka lepiej niż rzeczywiste łóżko. Chakra w organizmie Kyo powolutku się regenerowała. Chłopak spokojnym krokiem opuścił miejsce ćwiczeń i udał się w kierunku, z którego przyszedł. Shinobi zastanawiał się co robią jego przyjaciele. Znając Shi Hou pewnie udali się nad jezioro by nieco potrenować. Jego przywiązanie do żywiołu wody zawsze kierowało go na brzeg jakiegoś zbiornika. Musiał się trochę pochlapać. Tsuki natomiast rzadko trenował, bo posiadał wrodzoną siłę, którą i tak już zbyt ciężko było opanować. Szczerze mówiąc Kyo chyba nie był w stanie przypomnieć sobie sytuacji, w której widział skoncentrowanego, ćwiczącego nowe techniki Tsukiego. Ta myśl była bardzo abstrakcyjna. On po prostu umiał walczyć. Nie wiadomo skąd i dlaczego, ale nadludzka siła po prostu w nim tkwiła. Doko troszkę zazdrościł rówieśnikowi - sam zawsze poświęcał sporo czasu na samodoskonalenie, a widoczne efekty często przychodziły dopiero po długim czasie. Nie można było nazwać go geniuszem, aczkolwiek określenie "tytan pracy" było już mu znacznie bliższe. No trudno, nie każdy ma predyspozycje do bycia ninja, ale każdy może sobie takowe predyspozycje stworzyć i wytrenować samemu. Czas jest w tym wypadku najlepszym sojusznikiem.
Po kilku minutkach chłopak dotarł na miejsce i usiadł na ziemi, opierając się plecami o drzewo. Ziemia pod jego pośladami była miękka, głównie za sprawą starannie ułożonych liści i trawy. Kyo spojrzał przed siebie i czekając na przyjaciół zaczął powolutku odpływać. Minęło niewiele więcej niż pięć minut, kiedy Kyoraku zaczął smacznie chrapać.
Po kilku minutkach chłopak dotarł na miejsce i usiadł na ziemi, opierając się plecami o drzewo. Ziemia pod jego pośladami była miękka, głównie za sprawą starannie ułożonych liści i trawy. Kyo spojrzał przed siebie i czekając na przyjaciół zaczął powolutku odpływać. Minęło niewiele więcej niż pięć minut, kiedy Kyoraku zaczął smacznie chrapać.
0 x
Re: Górski Las
- ...Tsuki? - ostatnie wypowiedziane słowo niemal nie przeszło mu przez gardło. Chwila, w której wypuszczona z ręki ryba pokonała drogę do ziemi wydawała się trwać w nieskończoność. Shi Hou stał jak wryty i wpatrywał się przez ramię swojego brata na to, co pojawiło się na ziemi pod jego nieobecność. Nieco karykaturalna, aczkolwiek równie upiorna podobizna Tsuki'ego wyryta w ziemi i ozdobiona krwią. Przez ułamek sekundy w głowie srebrnowłosego zamigotał niewyraźny obraz, coś jak odległe wspomnienie z dzieciństwa. Skąpane w morzu krwi podwórko i przesycone czerwienią niebo, ciała leżące...
- Co Ty robisz? Czemu krwawisz? Kyo znowu pomyśli, że nie umiem Cię upilnować... - Dodał, błyskawicznie wracając świadomością do rzeczywistości i otwierając przymknięte oczy nieco szerzej, aby upewnić się że zły obraz znikł na dobre. Zresztą miał rację, nie potrafił go najwidoczniej upilnować. Był zbyt zajęty swoim pokazem, na który jak widać nikt po chwili nie zwracał już uwagi. Zresztą w swojej głowie zawsze wyglądało to o niebo efektowniej, niż w rzeczywistości, nie mówiąc już o porównywaniu siebie do owianych legendą shinobi, których w swoich najskrytszych marzeniach miał zamiar prześcignąć w kunszcie walki.
- Dobrze, ale jak już wrócimy. Jeśli poprosisz ładnie, to Kyo nam je przyrządzi i będzie smaczniejsza. Co do maski...może to nie najgłupszy pomysł? - Kontynuował wywód, aczkolwiek ostatnie zdanie wypowiedział już bardziej do siebie samego, wkraczając nieśmiało w świat rozważań, w którym rzeczywistość i ich wspólna droga powrotna do obozowiska stanowiła jedynie niewyraźne. Nie był w stanie zdecydować, czy bardziej cieszyłby się, gdyby Kyo wyczuł nagłą zmianę w zachowaniu ich brata, czy gdyby nie musiał się przejmować nim nawet na odległość. Z jednej strony zazdrościł mu tej zdolności, chociaż w tym konkretnym przypadku bywała ona przekleństwem.
Po kilkuminutowym marszu dostrzegł go leżącego pod obozowym drzewkiem. Mógłby przysiąc, że tego ranka Tsuki załatwiał tam swoją potrzebę...no cóż.
- Bracie, może damy mu jeszcze chwilę pospać, a w międzyczasie do czegoś się przydamy? - Spytał, przystając i unosząc nieznacznie lewą rękę, sugerując aby Tsuki poczynił to samo. Wskazał na śpiącą sylwetkę, po czym przyłożył palec do ust w porozumiewawczym geście. - Ja zajmę się świeża wodą, a Ty przynieś proszę nieco gałęzi do ogniska. Tylko nie zaczynaj pogoni, jeśli wpadnie Ci w oko jakiś zwierz. Grzyby nie uciekają, ich możesz trochę zebrać, jeśli na jakieś natrafisz. - Kończąc wydawać polecenie, spojrzał na dłuższą chwilę bratu w oczy, po czym mając pewność że został w pełni zrozumiany, ruszył w kierunku z którego wyczuwał przepływ wody. *Po powrocie samemu będę musiał się zdrzemnąć. Wcześniejsza zabawa kosztowała nie nieco chakry...*
- Co Ty robisz? Czemu krwawisz? Kyo znowu pomyśli, że nie umiem Cię upilnować... - Dodał, błyskawicznie wracając świadomością do rzeczywistości i otwierając przymknięte oczy nieco szerzej, aby upewnić się że zły obraz znikł na dobre. Zresztą miał rację, nie potrafił go najwidoczniej upilnować. Był zbyt zajęty swoim pokazem, na który jak widać nikt po chwili nie zwracał już uwagi. Zresztą w swojej głowie zawsze wyglądało to o niebo efektowniej, niż w rzeczywistości, nie mówiąc już o porównywaniu siebie do owianych legendą shinobi, których w swoich najskrytszych marzeniach miał zamiar prześcignąć w kunszcie walki.
- Dobrze, ale jak już wrócimy. Jeśli poprosisz ładnie, to Kyo nam je przyrządzi i będzie smaczniejsza. Co do maski...może to nie najgłupszy pomysł? - Kontynuował wywód, aczkolwiek ostatnie zdanie wypowiedział już bardziej do siebie samego, wkraczając nieśmiało w świat rozważań, w którym rzeczywistość i ich wspólna droga powrotna do obozowiska stanowiła jedynie niewyraźne. Nie był w stanie zdecydować, czy bardziej cieszyłby się, gdyby Kyo wyczuł nagłą zmianę w zachowaniu ich brata, czy gdyby nie musiał się przejmować nim nawet na odległość. Z jednej strony zazdrościł mu tej zdolności, chociaż w tym konkretnym przypadku bywała ona przekleństwem.
Po kilkuminutowym marszu dostrzegł go leżącego pod obozowym drzewkiem. Mógłby przysiąc, że tego ranka Tsuki załatwiał tam swoją potrzebę...no cóż.
- Bracie, może damy mu jeszcze chwilę pospać, a w międzyczasie do czegoś się przydamy? - Spytał, przystając i unosząc nieznacznie lewą rękę, sugerując aby Tsuki poczynił to samo. Wskazał na śpiącą sylwetkę, po czym przyłożył palec do ust w porozumiewawczym geście. - Ja zajmę się świeża wodą, a Ty przynieś proszę nieco gałęzi do ogniska. Tylko nie zaczynaj pogoni, jeśli wpadnie Ci w oko jakiś zwierz. Grzyby nie uciekają, ich możesz trochę zebrać, jeśli na jakieś natrafisz. - Kończąc wydawać polecenie, spojrzał na dłuższą chwilę bratu w oczy, po czym mając pewność że został w pełni zrozumiany, ruszył w kierunku z którego wyczuwał przepływ wody. *Po powrocie samemu będę musiał się zdrzemnąć. Wcześniejsza zabawa kosztowała nie nieco chakry...*
0 x
Re: Górski Las
Tsuki zaniemówił. Dosłownie! Stracił przez krótką chwilę kontakt z rzeczywistością, gdy dotarły do niego słowa brata. Mimo iż chory na łeb, z dużą nutą szaleństwa, wręcz wymieszaną w chaosem wszelakiej maści, potrafił przy odrobinie skupienia przetworzyć informacje. I co się dowiedział? A tego, że odpowiedź, która z reguły(zawsze!) była przecząca, tym razem miała brzmienie minimalnie podobne do akceptacji. Oh, jak to pięknie zabrzmiało. Serce Tsukiego nie lada się cieszy. Mózg pracuje, a chłopak wstaje, jak ten wolny ptak i skacze wokół brata, radując się z tego, że zachcianka może być spełniona. Maska na wyciągnięcie ręki! Teraz tylko zmaltretować drugiego i doczeka się prezentu.
- Maska x5... - Śpiewał w tańcu, w którymś momencie w końcu zatrzymując schizę i spoglądając na Shi Hou. Mina, jaką ten go uraczył mówiła sama za siebie. Pora wracać.
Droga do obozowiska była wyjątkowo znośna. Tsuki nie prezentował więcej dziwnych zachowań. Wyjątkowo spokojnie przemaszerował, choć momentami można było przyuważyć, jak jego zainteresowanie przyrodą - w tym przypadku robalami, które ptaszyska wydziobywały z pniaków i rozpruwały w swoich pyszczkach, jest wyjątkowe. Gdy w końcu dotarli, wzrok, zapewne podobnie, jak drugiego brata, powędrował na śpiącego Kyo. Pierwsza myśl! POBIEC, JAK JAKIŚ IDIOTA I GO WYBUDZIĆ! PRETEKST, ŻE NIBY ODDA MU SKRADZIONY NÓŻ CZY COŚ? Czy jednak pobiegł? Widać nie, bowiem ktoś w porę go ostudził. Tsuki nie ruszył do Kyo, obserwując gesty brata i mrużąc oczy. Chyba ten chory łeb nie bardzo zrozumiał, ale skoro miał powtarzać, to również uniósł rękę i wykonał to, co Shi mu pokazał. Już miał to ripostować na swój sposób, lecz wyjaśnienie wszystko rozjaśniło. Wyjątkowo akceptując pomysł, chłopak skinął parę razy głową na wznak, że w końcu ogarnął, po czym przystąpił do realizacji zadania. Tak! Brat zlecił mu coś ważnego. Nie zawiedzie. Nigdy. A jeśli to się kiedyś wydarzy... Myśl gwałtownie napłynęła do łba. Ciśnienie skoczyło. Pojawił się nieregularny oddech. Co go tak rozjuszyło? Myśl, że mógłby zawieść braci. Odegnać... Usunąć, czym prędzej. Odwrócił się, by brat nie musiał tego widzieć, po czym zadał sobie ból, wbijając palucha w dopiero co naciętą dłoń i telepiąc się, jak osika.
- Nie zawiedzie... Tsuki nie zawiedzie... Tak, tak... Wykonam zadanie, bracie. Niedługo wrócę. - Mamrotał i mamrotał, a ton jego głosu powoli zanikał, gdy ten przetoczył się przez pobliskie gęstwiny.
- Ha... Ha... Grzyby... Grzyby... O tu jest jakiś... - Zatrzymał, gdy ujrzał coś, co mogło przypominać grzyba. Czy jednak to niebiesko-zielone coś można było do niego porównać? Bracia już kiedyś opowiadali nieco o zjadliwych odmianach. Tylko, czy Tsuki słuchał? Ha! Chory łeb niby miał złapać kiedyś jakieś zainteresowanie czymkolwiek? Bujanie w obłokach i myśli, jak tu nie oskórować jakiegoś ciałka. Tylko to mogło wtedy zaprzątać jego głowę. Zatem też wiedza na temat odmian grzybów była dalece od tej poprawnej. - Grzyb... Grzyb... - Dukał, w którymś momencie kierując wzrok na jeszcze jedną odmianę. Ta już o wiele bardziej go poruszyła. Ha! Wręcz niebywale, bowiem mimika na jego twarzy przyjęła postawę o wiele groźniejszą od tej, którą mógł prezentować wcześniej. Zagościł tam chory wyraz, jakby w tym grzybie ujrzał krew, bądź flaki, albo rozprute ciała. Czyli jednym słowem śmierć. - Czerwone... Czerwone... - Nachylił się nad odmianą, a wzrok ponownie powędrował. Tym razem skupił się na kropli krwi, która kapnęła na kapelusz, z nowo otwartej rany. Jej widok znacznie podkręcił libido. Tsuki już nie mógł wytrzymać. Zaczął zrywać wszystkie czerwone chwasty, jakie tylko mu się napatoczyły. I to niekoniecznie wszystko grzyby. Kwiaty, chaszcze, jakieś robale czy nawet zdechła wiewiórka(niby brązowa, ale flaki od ugryzień bardzo czerwone) i z taką artylerią powrócił w końcu do obozu, podchodząc do Shi Hou i wywalając to wszystko pod jego nogi. - Grzyby, grzyby! Przyniosłem dużo, dużo! Kyo je przyrządzi? Zrobi z nich przysmaki? A co z rybkami? Ha... Ha... Już gotowe? Można je w końcu przebić? - Zalał brata falą pytań, lecz pewnie wszystkich odpowiedzi się już dziś nie doczeka.
- Maska x5... - Śpiewał w tańcu, w którymś momencie w końcu zatrzymując schizę i spoglądając na Shi Hou. Mina, jaką ten go uraczył mówiła sama za siebie. Pora wracać.
Droga do obozowiska była wyjątkowo znośna. Tsuki nie prezentował więcej dziwnych zachowań. Wyjątkowo spokojnie przemaszerował, choć momentami można było przyuważyć, jak jego zainteresowanie przyrodą - w tym przypadku robalami, które ptaszyska wydziobywały z pniaków i rozpruwały w swoich pyszczkach, jest wyjątkowe. Gdy w końcu dotarli, wzrok, zapewne podobnie, jak drugiego brata, powędrował na śpiącego Kyo. Pierwsza myśl! POBIEC, JAK JAKIŚ IDIOTA I GO WYBUDZIĆ! PRETEKST, ŻE NIBY ODDA MU SKRADZIONY NÓŻ CZY COŚ? Czy jednak pobiegł? Widać nie, bowiem ktoś w porę go ostudził. Tsuki nie ruszył do Kyo, obserwując gesty brata i mrużąc oczy. Chyba ten chory łeb nie bardzo zrozumiał, ale skoro miał powtarzać, to również uniósł rękę i wykonał to, co Shi mu pokazał. Już miał to ripostować na swój sposób, lecz wyjaśnienie wszystko rozjaśniło. Wyjątkowo akceptując pomysł, chłopak skinął parę razy głową na wznak, że w końcu ogarnął, po czym przystąpił do realizacji zadania. Tak! Brat zlecił mu coś ważnego. Nie zawiedzie. Nigdy. A jeśli to się kiedyś wydarzy... Myśl gwałtownie napłynęła do łba. Ciśnienie skoczyło. Pojawił się nieregularny oddech. Co go tak rozjuszyło? Myśl, że mógłby zawieść braci. Odegnać... Usunąć, czym prędzej. Odwrócił się, by brat nie musiał tego widzieć, po czym zadał sobie ból, wbijając palucha w dopiero co naciętą dłoń i telepiąc się, jak osika.
- Nie zawiedzie... Tsuki nie zawiedzie... Tak, tak... Wykonam zadanie, bracie. Niedługo wrócę. - Mamrotał i mamrotał, a ton jego głosu powoli zanikał, gdy ten przetoczył się przez pobliskie gęstwiny.
- Ha... Ha... Grzyby... Grzyby... O tu jest jakiś... - Zatrzymał, gdy ujrzał coś, co mogło przypominać grzyba. Czy jednak to niebiesko-zielone coś można było do niego porównać? Bracia już kiedyś opowiadali nieco o zjadliwych odmianach. Tylko, czy Tsuki słuchał? Ha! Chory łeb niby miał złapać kiedyś jakieś zainteresowanie czymkolwiek? Bujanie w obłokach i myśli, jak tu nie oskórować jakiegoś ciałka. Tylko to mogło wtedy zaprzątać jego głowę. Zatem też wiedza na temat odmian grzybów była dalece od tej poprawnej. - Grzyb... Grzyb... - Dukał, w którymś momencie kierując wzrok na jeszcze jedną odmianę. Ta już o wiele bardziej go poruszyła. Ha! Wręcz niebywale, bowiem mimika na jego twarzy przyjęła postawę o wiele groźniejszą od tej, którą mógł prezentować wcześniej. Zagościł tam chory wyraz, jakby w tym grzybie ujrzał krew, bądź flaki, albo rozprute ciała. Czyli jednym słowem śmierć. - Czerwone... Czerwone... - Nachylił się nad odmianą, a wzrok ponownie powędrował. Tym razem skupił się na kropli krwi, która kapnęła na kapelusz, z nowo otwartej rany. Jej widok znacznie podkręcił libido. Tsuki już nie mógł wytrzymać. Zaczął zrywać wszystkie czerwone chwasty, jakie tylko mu się napatoczyły. I to niekoniecznie wszystko grzyby. Kwiaty, chaszcze, jakieś robale czy nawet zdechła wiewiórka(niby brązowa, ale flaki od ugryzień bardzo czerwone) i z taką artylerią powrócił w końcu do obozu, podchodząc do Shi Hou i wywalając to wszystko pod jego nogi. - Grzyby, grzyby! Przyniosłem dużo, dużo! Kyo je przyrządzi? Zrobi z nich przysmaki? A co z rybkami? Ha... Ha... Już gotowe? Można je w końcu przebić? - Zalał brata falą pytań, lecz pewnie wszystkich odpowiedzi się już dziś nie doczeka.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości