Zabawa w kotka i myszkę szła jej całkiem nieźle. Udało jej się uniknąć uderzenia techniką raitonu. To już pierwszy sukces z którego była wyjątkowo dumna. Była tak pewna siebie, że kiedy znalazła się za jednym unieruchomionych mężczyzn była pewna, że wygrała tą potyczkę i jest w idealnej sytuacji aby mimo swojego zmęczenia wyprowadzić kontratak. Nic bardziej mylnego. Uderzył swojego kolegę, a wiązka elektryczności przeleciała po jego ciele porażając również białowłosą. Szlag. Nie spodziewała się tego
Jakim chorym człowiekiem trzeba być aby traktować swojego partnera jak żywą tarczę?! Od razu przed oczami miała tamtych kultystów, którzy nie krępowali się wysadzić siebie nawzajem. Aż brakowało słów na to by jakoś sensownie opisać takie zachowanie. Gdyby ona walczyła a ktoś wykorzystał jej przyjaciela jako tarczę to wolałaby się poddać, albo samej poświęcić aniżeli ryzykować chociażby drobne obrażenia.
Szczęśliwie do pomieszczenia wreszcie wparował Yamato. Ile można było na niego czekać! Jeszcze chwila i by zginęła tutaj! Nie żeby to była jego wina, ale jak już miał jej pomóc miło by było aby zrobił to od razu, a nie tylko krzyczał na łotra.
Napastniki choć na chwilę stracił uwagę. Jedyne co zamierzała zrobić to dobyć nóż z kabury o ile nie wyjęła go w czasie biegu jak zamierzała i doskoczyć do niego by go nim ugodzić. Im czulsze miejsce tym lepiej. Był blisko. To tylko jeden sus. Nie będzie miała obiekcji by po wyjęciu ostrza jeszcze powtórzyć kilkukrotnie pchnięcie. Śmieć, który traktuje swoich przyjaciół w ten sposób nie zasługiwał na życie. Nie chciała ryzykować, że przeżyje albo będzie w na tyle dobrym stanie aby jej oddać. Był zmęczony. Chciała to zakończyć raz a dobrze.