Szpital
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " List... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=qpkjEaJ3-W8[/youtube] - Co powinnam do niej napisać, hmm - Zaczęła się zastanawiać wtykając końcówkę ołówka w usta podczas gdy rozmyślała nad tym jak zacząć swój list do zielonowłosej z pustyni. Zagryzła końcówkę ołówka całkiem mocno stukając palcem w zwój delikatnie i rytmicznie.
- Jak powinnam zacząć... - To było w końcu najważniejsze. Rozpoczęcie, to co Suzu zobaczy jako pierwsze po otwarciu listu. Nikt przecież nie zaczyna czytać ich od końca jak jakichś postów na jakimś forum. Chwila główkowania i już coś przyszło jej do głowy. Wiadomo, że musiała wpierw zacząć od wpisania adresu, wciąż miała w swoich rzeczach zapisaną lokalizacje do której powinna wiadomość zostać doniesiona więc nie było to większym problemem. Zapisała ją wraz z datą obecną na zewnętrznej stronie zwoju. Po kilku chwilach zaczęła pisanie tego co przyszło jej na myśl. Nie omieszkała jednak wpierw chociaż trochę tego uporządkować by cała wiadomość nie była jedynie zbiorem luźnych myśli. Pozwoliła się jednak nieco ponieść podczas pisania.
Blondynka przetarła oczy w których kącikach zgromadziły się drobne łzy, wiele ze słów które zawarła w wiadomości przypominało jej o wielu wydarzeniach o których nie chciałaby już pamiętać, będą jednak potrzebne jej do raportu który i tak i tak będzie musiała wypełnić ze swojego zadania w Utsukushi. Inoshi spojrzała na zapisany zwój i zwinęła go odkładając na bok. Zakryła lekko oczy dłońmi pociągając zarazem parokrotnie nosem. Musiała się odrobinkę uspokoić poprzez wzięcie kilkunastu głębszych oddechów po których mogła już poczuć się dużo spokojniej i bezpieczniej. Wyrównała oddech. Złapała za szklankę wody stojącą na stoliku obok łóżka, napiła się i wsunęła odrobinę pod kołdrę łóżka. Nie spała, leżała, odbiegając myślami w świat marzeń i niezrealizowanych jeszcze celów.Suzu-chan! Nie jestem pewna czy dotrze do ciebie ten list. Prawdopodobnie zagubi się gdzieś w stosach niedostarczonych wiadomości albo zobaczysz go dużo za późno. Pozostanę jednak dobrej myśli, zakładam, że uda ci się go odebrać. Od czasu gdy rozstaliśmy się tamtego dnia w Yusetsu sporo się wydarzyło. Wojna w górach okazała się prawdą. Wiele osób poniosło śmierć i praktycznie każdy w jakiś sposób musi się przysłużyć klanowi. Ja też, na mnie też przyszła pora bym zrobiła coś dla nich wszystkich. W tym czasie wszyscy wydają się bardzo zajęci, trudno znaleźć czas dla innych, raczej innym dla mnie jeśli sama nie jestem zajęta. Na szczęście moim rodzicom nic się nie stało. Dla nich nie było to drugie Kami no Hikage, radzą sobie dobrze.
Trudno jest mi jednak oglądać od jakiegoś czasu jak matki płaczą za swoimi synami lub córkami którzy wracają do nas do Saimin pozbawieni życia. Ta wojna prawdopodobnie niesie za sobą takie same żniwa po drugiej stronie w Kyuozo, bardzo chciałabym móc zrobić coś by ją zakończyć. Jestem jednak z tym sama, poza tym... Przecież nic nie mogłabym zrobić... Doświadczyłam już tego jak ludzie w czasie wojny potrafią zmieniać strony oraz krzywdzić innych, mam nadzieję, że twój lud jest w tym wypadku inny i zwykli ludzie nie starają się krzywdzić tych którzy ich bronią. Tak, dobrze słyszysz, mnie też przydzielili misję w osadzie która znajdowała się bardzo blisko granicy z ziemiami klanu Hyuga. Wydawało mi się, że będzie to rutynowe zadanie, na tyle rutynowe ile można dla zwykłych shinobi, dla mnie to i tak było coś więcej. Wszystko jednak skomplikowało się na miejscu ale o tym później...
Mówiłam ci o tym, że już wiem jaką kunoichi chcę się stać? Chciałam podążyć drogą jaką dostrzegłam u Hanzo-sama, nie wiedziałam jednak, że okaże się ona tak trudna. Nie wiem czy zdołam temu sprostać i czy zostanę taką kunoichi jaką chciałabym zostać. Hanzo-sama powiedział, że powinniśmy pomagać ludziom kiedy mamy okazję. Też chcę tak patrzeć na świat. Próbuję, podążać wytyczoną przez niego drogą. Czasami zastanawiam się czy nie taki powinien być prawdziwy shinobi. Powinniśmy przecież bronić innych, przynajmniej ja powinnam jeśli chcę sama zostać iryoninja, nie ma dla mnie innej drogi. Nie chcę podążać inną. Udało ci się już odkryć swoją drogę, Suzette-chan?
Muszę ci się trochę poskarżyć. Nie przeczuwałam, że misje potrafią być tak trudne i mogą wymagać od nas bardzo dużo improwizacji bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, powinnam była przewidzieć pewne rzeczy, nie udało mi się to. Nie spodziewałam się, że będę musiała sama dowiedzieć się dosłownie wszystkiego odnośnie mojego zadania. Może to śmieszne jednak nigdy wcześniej nie otrzymałam tak nie jasnych instrukcji. Wyobraź sobie, że kazano mi gdzieś iść i zająć się złodziejami zboża. Nie wiedziałam jednak gdzie się ta wioska znajduje, więc musiałam wpierw odnaleźć to miejsce. Szczerze przyznam, że bałam się tam iść sama, udało mi się jednak odnaleźć tą osadę. Szkoda, że nie wiedziałam co powinnam zrobić dalej. Założyłam chyba najbardziej oczywiste. Musiałam odwiedzić zarządcę... Później czekało mnie śledztwo z którego zbyt wiele się nie dowiedziałam, czasami czuję, że nie ja rozwiązałam tą sprawę a rozwiązała się sama.
Dostałam nawet rekomendację od Ikaru-sama, dla czcigodnej Arisu-dono, jednak ja uważam, że na nią nie zasłużyłam. Nie po tym co tam się stało, był tam ze mnąmój...Mój przyjaciel, Orito-san który stacjonował w osadzie. Rozmowa o nim nie jest materiałem na list. Nie chcę tutaj o nim pisać... Stoczyliśmy swoją pierwszą walkę z członkiem klanu Hyuga a ja... Nie wiem jak powinnam o tym mówić...W każdym...Zwyczajnie został zabity przez Orito, żałuję, że nie udało nam się z nim porozmawiać, nie wiem co sobie myślałam, że nie uprzedziłam go, że nadchodzimy porozmawiać.
Przechadzając się dzisiaj po szpitalu widziałam wielu cierpiących, nie tylko na ciele ale i na duszy i to sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać jak ty sobie radzisz. Suzu-chan, jesteś tam bezpieczna? Udało ci się uniknąć krzywdy Haretsu? Uratowałaś jakieś osoby? Mam taka wiele pytań bo nie dochodzi do nas zbyt dużo informacji z tamtego regionu. Bardzo bym chciała jeszcze z tobą porozmawiać. Chciałabym by to było możliwe.
Inoshi
Inoshima
HarumiUkryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
1/15?
Dni w szpitalu mijały powoli, gdy Inoshi dochodziła do siebie po doświadczeniach na ostatniej misji. Jakkolwiek jednak obrażenie fizyczne potrafią się szybko zagoić z pomocą odpowiednich lekarzy, to jednak umysł nie dochodził do siebie tak łatwo, a wybrakowane rodziny odciskały swój niemy krzyk na duszach tych, którzy byli bardziej świadomi tego, co się dzieje na drugiej linii tego konfliktu. Szpital. To miejsce, w którym właśnie to echo wojny odbijało się najbardziej w postaci chorych i rannych. To tu przewijały się wszystkie dramaty, nieudane próby leczenia, zgony po walce z obrażeniami, ale też szczęśliwe powroty do zdrowia. Inoshi się udało, bo odzyskała zdrowie, choć jeszcze trzeba było obserwować ją na bieżąco, czy nie pominęli jakiś obrażeń wewnętrznych. Właśnie w celu tej obserwacji, do sali wszedł znany już z widzenia i poprzednich zabiegów lekarz.
- Dzień dobry. Jak się dziś czujesz? - uśmiechnął się witając, coś notując bez patrzenia na aktach, które trzymał na podkładce. Musiał trzymać uśmiech, bo często to jedyne, co zostało tu przybywającym. Szczególnie w tym czasie. Ale z drugiej strony widząc zdrowiejąca pacjentkę, od razu było lepiej na duchu kogoś, kto poświęcił życie staraniom przywracania zdrowia innym - Jeszcze chwila i nie będziemy musieli marnować na ciebie miejsca i czasu. Niedługo będziesz mogła rozwinąć znowu skrzydła. - suche i gorzkie żarty. Mieszało się podnoszenie na duchu i powaga sytuacji. Podszedł, żeby obejrzeć z bliska to, co od samych drzwi wziął za dobry stan...
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " Szpitalne dni " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=qpkjEaJ3-W8[/youtube] Inoshi spędzała czas w szpitalu robiąc różne rzeczy. Głównie się nudziła, bo nie miała za bardzo co robić, nie mniej jednak od czasu do czasu musiała przećwiczyć swoje techniki na placu przed szpitalem jak czuła się lepiej. Szczególnie jej własne techniki które zdecydowanie uratowały jej życie. Każdy dzień przynosił odrobinę więcej ukojenia. Rodzice ją odwiedzali, jednak wciąż nie rozmawiali o tym co dokładnie zaszło w Utsukushi...
Tego dnia Inoshi znajdowała się w swoim pokoju i zajmowała się czytaniem wciąż nie wysłanego Listu do Hideki Suzu, zastanawiała się czy powinna go wysłać w takim stanie w jakim jest, lub napisać go od nowa.
- Nie jestem pewna czy wszystko jest na miejscu... - Westchnęła zwijając zwój przed sobą. Oparła gwałtownie głowę o poduszkę wypuszczając z siebie powietrze, nieco zirytowana. Dopiero po chwili do pomieszczenia wkroczył lekarz który prowadził jej kartę oraz zajmował tymi paskudnymi poparzeniami. Przyszedł i od razu coś notował, nie brakowało na jego twarzy uśmiechu, co dosyć kontrastowało z ogólnym nastrojem tego miejsca.
- Ciekawe co tam zanotował... - Zastanawiała się przez chwilę po jego wejściu, nie mniej jednak musiała odpowiedzieć na jego pytanie, nie mogła trzymać go w niepewności zbyt długo, dlatego też odłożyła zwój na bok i nieco podniosła się na łóżku poprawiając jednocześnie poduszkę za plecami, przysiadła tak by jednak się nie odkrywać ale usiąść nieco wyżej.
- Um.... Całkiem? Na pewno już boli coraz mniej... Czasami mam wrażenie, że tylko wydaje mi się, że wciąż mnie bolą... - Wysunęła lekko przed siebie wciąż zabandażowane ręce. Nie zamierzała bandaży ściągać, bo dobrze zdawała sobie sprawę, że mimo, że rany zostały zaleczone to wciąż jej ręce nie wyglądają tak jak dawniej i nie będą wyglądały. Tutaj nikt nie mógł nic na to poradzić, nie mniej było widać postępy odkąd przyprowadzili ją tutaj.
- Skrzydła? - Skrzywiła się delikatnie, niezbyt lubiła tego typu żarty. Częściowo była w stanie zrozumieć postawę lekarza, nie widziała go tutaj w końcu po raz pierwszy.
- Mogę w każdej chwili, jak otworzę okna i zobaczę przelatującego sokoła - Jej usta przyozdobił delikatny uśmiech, przymknęła jednocześnie oczy. Wyglądało to mniej więcej tak jakby na początku nie zrozumiała żartu i po chwili próbowała się zreflektować. Tak, wewnętrzny żart Yamanaków o przejmowaniu ptaków. Ich zdolności prawie nigdy ich nie ograniczały. Zawsze gdy tylko byli w stanie złożyć pieczęcie mogli się uwolnić ze swojego ciała i poznać coś innego. Blondynka miała już okazje buszować po drzewach między innymi jako wiewiórka.
- Ugh... Czasem czuje smak tego orzecha do tej pory - Wróciła myślami do dawnej sytuacji w której poczuła się źle, że zabrała wiewiórce czas który zwierzak mógł wykorzystać lepiej, stąd też nie chciała wtedy by wiewiórka czuła się głodna po tym jak już ją uwolni, zadbała o to.Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
3/15?
Gdyby nie to, że był to szpital w Saimin, to lekarz mógłby odebrać przelatującego sokoła, jakby pacjentka chciała wyskoczyć i się go złapać. Ale dzięki temu, gdzie się znajdowali i temu, jak dużo przedstawicieli klanu Yamanaka leczył i widywał ich rehabilitacje, to nieobce mu były ich zdolności. Chociaż nie można ukryć, że chwilę się zamyślił, po czym krótko zaśmiał. Ten dziwny moment gdy ktoś musi zrozumieć żart, zanim się zaśmieje, a już jest za późno na wylewną radość, więc zostało tylko kilka przypadkowych szczęknięć śmiechu.
- Spokojnie, wrażenie bólu przejdzie. Powiem ci, że niektórzy po stracie kończyny dalej ją czują i mają wrażenie, jakby nią dotykali czegoś innego. - chciał jakby pocieszyć, ale wyszło na to, że przyrównał do bezrękich kalek. Ale może to pomoże mimo wszystko?
Zbliżył się i skupił na obserwacji rąk , delikatnie dotykał, pytał czy boli pod naciskiem, prosta, rutynowa kontrola. Chciał też sprawdzić czy na pewno ból jest tylko urojony, czy jednak faktycznie ma związek z bólem realnym. Robił to oczywiście bardzo ostrożnie, z latami praktyki na swoim koncie. Czasami dotyk był jak muśnięcie, czasami po uprzedzeniu palce się wbijały tak, że mogłyby spowodować ból u zdrowego człowieka. Później wstał i rezultaty spisał ponownie na arkuszu, który wcześniej odłożył niedaleko łóżka, a następnie usiadł na jego skraju czymś zmartwiony.
- Może zanim odlecisz na sokolich skrzydłach, to będziesz siedzieć tu na tyle zdrowa, że będziemy mogli cię jeszcze wykorzystać. Ponoć znasz się co nieco na leczeniu... Chociaż nie, jednak nie. Twoje ręce mogłyby przerazić pacjentów. - mrugnął. Czy on właśnie gorzką prawdę przerobił w słaby żart? - Słyszałem, że już łagodnieje konflikt, więc jak dobrze pójdzie, to nawet nie będziemy musieli szukać nowych kadr... - chyba mówił bardziej do siebie niż do dziewczyny w chwili zadumy. Mimo żartów i łagodnego podejścia można było zauważyć zmęczenie w jego oczach. Teraz, z bliska, jak już siedział, widać było zmęczenie lub smutek tego człowieka, który dnie i noce spędza poświęcając się dla innych, nawet jeśli sam nie naraża życia na pierwszej linii frontu...
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " Szpitalne dni " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=tI55p41 ... dex=5&t=0s[/youtube] - To niezbyt mnie pociesza... - Powiedziała wyciągając delikatnie dłoń za głowę by podrapać się po karku. Fakty o utraconych kończynach? Co to to nie, nie chciała nawet o tym myśleć, nie w tej chwili, nic jej takiego nie grozi, prawda? W końcu znachorka mówiła, jeszcze w Utsukushi, że nie jest aż tak źle. Nie mniej jednak zobaczyła, że potrzebował chwili na zrozumienie żartu. Mogło się to wydawać dziwne, zważywszy na miejsce w którym się znajdują, Saimin, gdzie mimo wszystko za aż tak dziwne i niespotykane to nie uchodzi. Faktem jednak jest to, że nie każdy tutejszy jest Yamanaką a w dużej większości są to shinobi którzy nie posiadają tych umiejętności.
- Długo to zajmie? - Zapytała gdy lekarz sprawdzał jak wygląda stan jej rąk już po częściowym leczeniu, między innymi sprawdzał czy faktycznie wciąż odczuwała ból. Mimo wszystko zasyczała jedynie kilka razy i tylko w chwili gdy nie odwracała wzroku i patrzyła na to co robił i jak. W chwilach gdy mężczyzna robił to tak, że byłby w stanie doprowadzić do bólu u osoby całkowicie zdrowej to również zasyczała i kilka razy niemal cofnęła rękę tak jakby w tej chwili była bardziej wyczulona na wszelkie tego typu doznania.
- To boli... - Na jej twarzy pojawił się najzwyczajniejszy w świecie grymas zmieszany wraz z przez chwilę napełnionymi ustami powietrzem. Skrzyżowała ręce spoglądając na lekarza który przysiadł na łóżku a właściwie to na jego skraju.
- Trochę to upierdliwe jak ciągle przychodzi i sprawdza czy boli czy nie boli... Ugh, jakby nie miał nic lepszego do zrobienia - Musiała trochę pomarudzić, czasami wręcz marudziła tylko po to by to robić, zwłaszcza gdy czasami wolała posiedzieć sama lub brakowało jej towarzystwa. Z drugiej jednak strony też o nie jakoś szczególnie nie zabiegała. Ograniczała się raczej do swojego pokoju a przy tym co najwyżej do recepcji, jeśli musiała.
- Trochę tęsknię za swoim łóżkiem... To fakt, to dopiero kilka dni ale właściwie to lubię być w domu... - Spuściła lekko głowę dalej wsłuchując się w słowa które były kierowane bezpośrednio do niej przez lekarza. Może i zbliżał się czas w którym już będzie mogła wrócić do domu, zdrowa, chociaż nie do końca bo rany całkowicie nie znikną i wiedziała dobrze, że bandaż albo długie rękawiczki pozostaną jej towarzyszem kto wie na jak długo. Los bywa zwodniczy a czasami potrafi się jednak uśmiechnąć.
- Hai... Trochę potrafię. Chociaż na niewiele mi się to zdało gdy potrzebowałam tego najbardziej... - Pomyślała teraz o tym jak próbowała doprowadzić siebie do stanu w którym mogłaby być tą różnicą która mogłaby jednak coś tamtego dnia zmienić, mimo, tego, że potrafiła skupić chakrę w taki sposób by przy jej pomocy wyleczyć komórki to dalej pod wpływem tak skomplikowanej sytuacji w jakiej wtedy była, nie mogła być tą zmianą, była wręcz bezużyteczna.
- Eh... Raczej nie zamierzam rozstawać się z bandażami, raczej nikogo nie przestraszę, naprawdę. - To szpital, nie jedna osoba nosi tutaj bandaże, zazwyczaj są to osoby przebywające na oddziałach i ranni a tak naprawdę nie będą one w żaden sposób przeszkadzać w przypadku przelewania leczniczej chakry.
- Łagodnieje? - Zastanawiała się przez chwilę, może i tak było. Byłoby dobrze gdyby się zakończył i nikt nie musiał ponosić konsekwencji, tak naprawdę czego? Wojny która rozpętana została właśnie przez klan Hyuga i dlaczego? Dalej nie wiedziała z jakich powodów białoocy przepuścili atak na ich posterunek wypowiadając im zwyczajnie wojnę.
- Ja... Chciałam zapytać... Zastanawiał się pan nad tym jaką drogę pan wybrał? - Mogło to nie brzmieć zbyt rzeczowo jednak czy da się zadać takie pytanie bardziej otwarcie? O przekonania czy to co naprawdę myśli widząc to wszystko na co dzień w szpitalu takim jak ten oraz słysząc wieści z frontu odnośnie innych którzy zostaną tutaj przysłani, albo widok tych którzy cierpią, jednak nie fizycznie a na duchu z powodu wielu innych, którzy stracili swoje życie, lub odnieśli rany. Nie pozostawało w tym wypadku chyba nic innego jak pozostawanie pozytywnym, bo jeden uśmiech skierowany w czyjąś stronę na pewno kiedyś wróci. Zadając to pytanie nie miała smętnej miny, raczej odrobinę zmieszaną która niezbyt wiedziała jaką powinna być.Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
5/15?
- Czasem tak się właśnie zdarza, że przygotowujemy się do wielkich rzeczy, ale gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że przygotowania idą na nic. Też się uczyłem tyle czasu, nie tylko technik medycznych, ale i ręcznego operowania, a gdy przyszedł czas na pierwszą operację, to nie wiedziałem co robić. A miałem zdrowe obie ręce. Od lat nie wyszedłem w teren, ale nawet ktoś taki nieobeznany jak ja wie, że w takim stanie jak Ty jesteś, wiele osób by się poddało. Twarda z ciebie sztuka, oby tylko takich więcej było. - starał się pocieszyć Inoshi jak najmocniej, ale kiepsko mu to wychodziło. Może i był dobrym lekarzem, ale dusza towarzystwa to z niego zerowa.
Po poprawieniu bandaży po sprawdzeniu czucia faktycznie, mogły się prezentować dobrze, ale to i tak nie zmienia faktu tego, że uszkodzeni ludzie są zazwyczaj przerażeni i potrzebują czegokolwiek, do nabrania większej ufności do leczących do kadr, a gdy sam leczący jest pod wpływem urazu, to już może trochę niepokoić i utrudnić kontakt z pacjentem. Wiedział to lekarz, ale musiał to przedstawić w łagodny sposób, tak, żeby dziewczyna nie poczuła się kaleką, co mógł zasugerować wcześniejszy żart o straszeniu.
- Możesz się nawet owinąć cała, ale i tak pacjenci są pacjentami. Patrzą na ręce przy każdym ruchu, a gdy nie widzą tego, czego się spodziewają, niepokoją się. A potem zdarzają się próby ucieczki czy szarpaniny, bo komuś z naszych skapnęła herbata na fartuch, a zostało to wzięte za zaschniętą krew. Bandaże tutaj kojarzą się z urazami, a wyobraźnia pójdzie daleko. Mamy tu nawet podobne przypadki, obszerniejsze też. Mogą wziąć zobaczenie twoich bandaży zarówno z lękiem, co z nadzieją, ale lepiej nie ryzykować. - odpowiedź miała być jak najbardziej zgodna z prawdą, co lekko wymijająca i zwalająca całą winę na pacjentów. Ale spójrzmy na to z tej strony - jeśli lekarze muszą ukrywać ręce w bandażach, to jak to świadczy o ich zdolnościach?
Na pytanie o jego drogę westchnął, ale uśmiechnął się. Przypomniały mu się stare czasy, jak to zaczynał z tym wszystkim. Nie był młody, nie miał dwudziestu czy trzydziestu lat, a jednak był w jakimś stopniu shinobi. Musiał być albo bardzo silny, albo bardzo ostrożny, albo tak jak mówił wcześniej - nie ruszał w teren. To więc pewnie było dobrym wstępem do opowieści o jego drodze i tym, jak na nią trafił.
- Na początku zostałem shinobi. Wiesz, Doko, pomaganie w wiosce, dużo treningów. A potem jak wykonywałem kolejne misje, to zacząłem się specjalizować w technikach medycznych. Moją drogą miało być zabijanie wrogów osady i bronienie jej mieszkańców. Podobnie jak każdego, kto tu ostatnio trafił. - widać było dziwny wyraz twarzy, gdy zdał sobie sprawę z tego, że gdyby był młodszy, a wojna się zadziała, to byłby jednym z tych, którzy walczą na śmierć i życie. Choć nie był członkiem klanu Yamanaka, to służył im od samego początku - W pewnym momencie zaczęli mnie delegować głównie do misji polegających na wydobyciu naszych z terenu. Później więcej czasu spędzałem tutaj, pomagałem przy produkcji leków, nauczyłem się operować bez użycia chakry. I miałem poczucie, że dużo więcej robię tutaj dla ludzi, niż na misjach, w których znaczenie celu znane było właściwie tylko władzom... - miało to dużo sensu, bo tak łatwo się z bycia shinobi nie rezygnuje, ale skoro był dobry w leczeniu, to udało mu się wymksnąć do drogi, w której sam jest bezpieczniejszy - Z każdą osobą, która wychodzi stąd o własnych siłach utwierdzam się w przekonaniu, że to była dobra seria wyborów. Nauczyłem się też, że nie zawsze trzeba pomagać bezpośrednio w kontakcie z potrzebującymi. Mamy tu mnóstwo obowiązków i wszędzie braki kadrowe. Trzeba zadbać o czystość sprzętu, niektórzy shinobi z klanu pomagają w szybkiej wymianie informacji, produkujemy leki. Ja jestem na pierwszej linii leczenia, jak ty byłaś na pierwszej linii frontu. - rozłożył odrobinę ręce - Ale tak jak ja pomagam w potrzebie takim jak ty, to inni pomagają w potrzebie mi. Choć niezupełnie nasze potrzeby są tak ciężkie. - wskazał na zabandażowane ręce dziewczyny - To zawsze potrzebujemy kogoś do drobnych prac. Może, żeby nie marnować twoich zdolności, to chciałabyś trochę nam pomóc z lekami? Proste receptury, nie będą wymagać precyzji, o którą może być jeszcze ciężko z... No wiesz... - spojrzał wymownie na jej górne kończyny. No cóż, chirurgicznej precyzji nie ma co po niej oczekiwać, nawet jeśli stan jest już stosunkowo dobry. To nie znaczy jednak, że nie da rady z prostymi, a nawet średnimi zadaniami manualnymi - Ale się rozgadałem... Chyba będę musiał się już zbierać. - wstał poprawiając strój w pośpiechu, widać było nerwowość, ale jeszcze nie szykował się do wyjścia bezpośrednio.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " Szpitalne dni " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=tI55p41 ... dex=5&t=0s[/youtube] Poddać się? Niby w jakim przypadku, jej rany to jedynie efekt nieuwagi, przypadku który nie powinien się wydarzyć. Jak wielu ludzi, tak wiele opinii i zachowań odnośnie ran które odniosła. Mogłoby się to skończyć dla każdego inaczej, część by nawet nie zwróciła na to uwagi i nosiła te rany dumnie bo powstały w sytuacji obrony klanu lub innych bliskich. Słuchała tego co mówił, mimo to, wydawało się jej, że trochę przesadza, a nawet bardzo. Sama też nie była jakąś wielką duszą towarzystwa i zaczynała się męczyć bo wszystko sugerowało nastanie tej sławnej, dziwnej ciszy o których można czasem posłuchać w opowieściach, tej niezręcznej.
Częściowo zastanawiała się czy rzeczywiście byłoby to takim problemem gdyby paradowała tutaj w bandażach, bardzo często bywają one zwyczajnie częścią ekwipunku shinobi, inni korzystają z nich w przeróżnych celach. Nie wydawało się jej zasadne twierdzenie lekarza o straszeniu pacjentów, mogła przyznać temu racje, mimo to, wydawało się jej, że to zwyczajne dmuchanie na zimne. Sytuacja ta zdawała się ją powoli nudzić, jak każde inne sprawdzanie jej stanu codziennie, miała już trochę tego dość. Pewnie, że mieli tutaj najróżniejsze przypadku, nawet nie zamierzała z tym dyskutować, słuchała, widocznie lekarz też musiał się wygadać.
Pytała o to jaką drogę objął, niby proste pytanie a zarazem takie trudne do udzielenia odpowiedzi, nie była zdziwiona tym, że od samego początku był taki " prosty " Może się wydawać, że zmienił swój cel, lecz wciąż, prostoty pewnych ludzi się nie zmieni, nie znaczyło to wcale o nim źle, bynajmniej, kierowały nim prostsze motywacje i w wyniku doświadczeń nieco się zmieniły. Miał prosty poglądąd, może i w życiu Iryonina taki pogląd powinno się posiadać? Blondynka nie omieszkała i nad tym się zastanowić. Trudno jednak porzucić myśli które faktycznie przypominają o tym jak skomplikowane bywają pewne sytuacje czy relacje o czym świadczy sytuacja w jakiej znalazła się w Utsukushi.
Słuchała opowieści lekarza starając się sama wynieść z niej jakąś naukę, kilka fragmentów było budujących, trudno się nie zgodzić, że człowiek czuje się lepiej jak komuś pomoże i widzi tego efekty. Na słowa o pierwszej linii frontu przewróciła tylko oczami, bo przecież to nie było zupełnie tak, tak naprawdę to było całkiem inaczej. Linia frontu to miejsce w którym dzieją się dużo straszniejsze rzeczy niż była sobie w stanie wyobrazić, chociaż część tej emocji może sobie odnieść do Kami no Hikage i ataku Hana który tam wystąpił. Raczej wyglądało dosyć podobnie do linii frontu z tym, że walka tam byłą bardziej jednostronna niż mogliby się spodziewać.
- Tak naprawdę... Powiedziałabym, że raczej byłam w linii zaopatrzeniowej. Chociaż blisko granicy... - Poprawiła delikatnie włosy, niezbyt oscentacyjnie, odruchowo, słysząc dalej na linii dialogu jego propozycję wzruszyła lekko ramionami. Będąc odrobinę zamyśloną. W końcu jej zadanie w tamtej wiosce polegało na znalezieniu tego kto niszczył uprawy które potem trafiały do Saimin i kto wie gdzie jeszcze.
- Chyba tak? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Które w praktyce nie powinno nawet być pytaniem, wydawało się jej, że mogłaby pomóc, nie musiała ale mogłaby, w końcu jej to nie zaszkodzi a pokój, mimo, że przyjemnie w nim przebywać, to stał się dosyć nudny.Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
7/15?
- I co z tego, że linie zaopatrzeniowe? Dla mnie to podstawowy cel, bo odcina oddziały frontowe. - powiedział z głosem, jakby uraziła kogoś tą "wymówką", bo nie spodobało mu się, że zaniżała swoją rolę. Ale czy nie miał racji? Na front wysyła się szeregowe jednostki. Doprowadza się do nich zaopatrzenie słabszymi jednostkami, a za linią wroga operują najlepsi, którzy są. Tak oto najlepsi ścierają się z najsłabszymi, więc nagle ta rola staje się najtrudniejsza - A teraz chodź, ruszysz się, to zmartwienia ci z głowy uciekną. - zaprosił ją ręką, znowu w lepszym humorze. Może po prostu drażliwy temat. Kto wie, jakie konflikty on stoczył? Może sam był kiedyś w napadniętym konwoju zaopatrzeniowym, albo co gorsza sam taki zaatakował?
Podszedł do drzwi, zaprosił jeszcze głową do wyjścia. Następnie wyszedł i zostawił za sobą niewielką szczelinę, przez którą Inoshi mogła zobaczyć, że stoi za drzwiami i czeka, ale nie zagląda. Czyżby jakaś chwila prywatności, żeby coś wziąć albo się przebrać? Paradowanie tutaj w szpitalnej piżamie i bandażach na pewno było wygodne, ale czy estetyczne? Chociaż w gruncie rzeczy nikt za bardzo nie zwróci na kolejną osobę tak odzianą. Z drugiej strony też zawsze się człowiek lepiej poczuje we własnym. W każdym razie widocznie czekał na dziewczynę, aż do niego dołączy, rozumiejąc pewnie, że czasem trzeba poczekać. Nie czekał na odpowiedź czy idzie czy nie, bo powiedział to tak, jakby zupełnie powinna pójść za nim dla własnego zdrowia, więc podążenie było dość oczywiste.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " Szpitalne dni " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=tI55p41 ... dex=5&t=0s[/youtube] Trudno czasem przewidzieć czyjeś reakcje. Ludzie bywają różni, jedni przytakną na każde słowo jakie z siebie wydasz a inni? Zakwestionują wszystko co powiesz, czasami jednak zdarza się ktoś kto również zakwestionuje twoje słowa, nie będzie mieć on jednak na myśli nic negatywnego a zrobi to, tylko i wyłącznie w celu poprawienia ci nastroju. Inoshi uśmiechnęła się delikatnie slysząc to co powiedział do niej lekarz. Przez chwilę analizowała sytuacje w jakiej się wtedy znalazła i być może miał on racje? Faktycznie, przypomniał jej o strategicznej wadze miejsca w które została wysłana. Nie mniej jednak opiewało to o drobny brak powagi pośród wyższych rangą shinobich, wysłać w takie miejsce kogoś tak niedoświadczonego? Wydawałoby się, że musiał to być przypadek i prawdopodobnie był, zważywszy na wszystkie te komplikacje i fałszywe doniesienia jakie do Saimin o Utsukushi dotarły, nie był to w końcu byle jaki złodziej zboża a faktyczny zbłąkany Hyuga.
- Prawdopodobnie nigdy nie dowiem się czego faktycznie szukał tam ten Hyuga... - Wzruszyła ramionami delikatnie, nie w jakiś smutny sposób, a sposób sugerujący częściową zgodę z tym co się na miejscu wydarzyło. Chwilę później zasłyszała kolejną wypowiedź lekarza który to sugerował by jednak się ruszyła.
- Hę? Czy powinnam? - Złapała za kołdrę, zastanawiając się przez chwilę czy rzeczywiście wypadałoby się ruszyć, zagryzła lekko wargę, przyglądając się jego ruchom. Zeszłą więc z łóżka kładąc kołdrę prosto, nie chciała zostawić na miejscu bałaganu. Wtedy obróciła głowę widząc, że czeka za drzwiami, zostawił je lekko uchylone, zmrużyła nieznacznie oczy spoglądając na szafkę stojącą obok. Tak naprawdę kogo obchodziła estetyczność? Pewnie i tak miałaby dostać od nich jakiś fartuch, nie mniej jednak dziwnie by wyglądało jeśli pacjentka znalazłaby się w dziwnym miejscu, znacznie dziwniejsza byłaby to sytuacja niżeli ktoś ubrany po cywilnemu w fartuchu. Zrozumiała sugestię, chociaż bardzo nie jasną jak dla niej. Zbliżyła się więc do drzwi i przymknęła je.
- Zaraz będę gotowa... - Powiedziała nim docisnęła je do framugi. Miała krótką chwilę dla siebie bo wiedziała, że w nieskończoność czekał to on nie będzie więc, otworzyła szafę wyciągając z niej strój, przez chwilę przyglądała się ciemno fioletowej sukience, dosyć krótkiej bo przed kolana. Ostatni strój który lubiła nosić spłonął podczas wypadku, teraz i tak nie mogłaby go nosić bez rękawów a ten, przynajmniej je ma. Nie był on ani za ciasny ani za luźny. Założyła buty i dopięła na nogach element z delikatnego materiału które mogłyby służyć za coś w rodzaju długich dodatków do butów, długich bo sięgały za kolana. Po wciągnięciu na siebie stroju, zapięciu go i poprawieniu butów opuściła rękawy jak najniżej. W tej chwili wystawał jedynie kawałek za nadgarstek jej dłoni które i tak były zabandażowane, przynajmniej nie straszyła. Otworzyła drzwi zerkając w kierunku lekarza.
- To gdzie idziemy? - Zapytała go swobodnie poprawiając delikatnie włosy, nie były jakoś strasznie długie, sięgały może odrobinę przed ramiona, mogła je co najwyżej delikatnie spiąć, teraz jednak, nie zrobiła tego.Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
9/15?
Tak oto Inoshi w końcu się ubrała i miała chociaż namiastkę tego, że nie jest przegraną życiową zamkniętą w sterylnym opakowaniu szpitalnych sal. Lekarz zaczekał na nią cierpliwie, bo specjalnie przecież dał jej czas na ogarnięcie się do wyjścia do ludzi. Drzwi zostawił uchylone tylko po to, żeby miała leki powód do pospieszenia się, ale zamykając je nikogo nie obraziła, bo w końcu jest kobietą, a ta odrobina prywatności w miejscu publicznym zawsze się przydaje.
- Pójdziemy do naszego działu badawczego. Zazwyczaj jest tam spokojnie, teraz wszystko skupiliśmy na produkcji leków. Czasami potrzebne są antidota, ale na szczęście nie zdarzyło się wiele przypadków podczas konfliktu. - szedł mówiąc, jakby prowadził wycieczkę. Prywatna, jednoosobowa wycieczka po szpitalu. Czy on nie miał przypadkiem czego innego do roboty?
Jednak miał. Ledwo wyszli zza pierwszego zakrętu, a wyskoczył jakiś młodziak, w zupełnie innym stroju, ale też widać było po nim, że jest ze szpitalnego personelu.
- Doktorze Nakamura! Tu pan jest! - widać wsiąknął na za długo, a on miał za wysoką pozycję na zwykłe obchody - Jest doktor potrzebny przy operacji. - ten młodziak nie wyglądał na starszego od Inoshi. Był podobnego wzrostu, jeszcze z dość dziecięcą twarzą, a spod czepka wystawały mu miejscami brązowawe włosy.
- Dobrze, już dobrze Mort. Idę. A tu poznaj Inoshi, prowadziłem ją właśnie do was, żeby wam jakoś pomogła, więc pokażesz jej, czym się zajmujesz. - spokojnie odpowiedział, jak gdyby jemu się nie spieszyło, a potem zwrócił się do dziewczyny - Pozwolisz, że zostawię cię z tym młodzieńcem na trochę, a później wrócę zobaczyć, jak sobie radzisz.
Rzut oka na Morta. Piskliwy głos, wyraźna ekscytacja, poczucie misji na twarzy. Ah, ten człowiek wydawał się taki irytujący, wzbudzał wręcz politowanie, bo wydawać by się mogło po twarzy, że ma jakieś 8 lat, ale skoro tu pomaga i ma pokazać, co robi, to pewnie coś musi wiedzieć. Chociaż zaraz, jeśli pokaże komuś kompletnie zielonemu w temacie, to w sumie pewnie jest najniżej w hierarchii i robi bardziej za chłopca na posyłki...
- Tak jest panie doktorze! Zapraszam za mną! - chyba chciał być szarmancki w tym zaproszeniu zwróconym do dziewczyny, ale tylko pogarszało wrażenie o chłopaku.
Gdy zaś brakło pytań w stronę doktora Nakamury, ten mógł się spokojnie oddalić, w kierunku, z którego przybyli, podczas gdy Mort prowadził w stronę, z której on przybył za zakrętem. Podbiegł wręcz do niedalekich sporych drzwi i otworzył je, zapraszając dziewczynę do środka...
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " Szpitalne dni " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=tI55p41 ... dex=5&t=0s[/youtube] Mimo dostępu doktora i innych ludzi do jej pokoju, mogłaby go nazwać chociaż częściowo miejscem prywatnym, przynajmniej odrobinę. Skierowała się razem z doktorem w kierunku ich oddziału badawczego jak to określił. Brzmiało to bardzo poważnie, dużo poważniej niż sobie wyobrażała.
- Myślałam, że nazwą to bardziej laboratorium albo jakimś magazynem albo... Albo... Sama nie wiem - Nie było nic złego w zajęciu się przez chwilę własnymi myślami. Spoglądała co kilkanaście metrów, odruchowo w kierunku jakiś niezamkniętych drzwi czy korytarza. Trudno spodziewać się by to miejsce miało niezbyt dużo pracy, dział badawczy musiał przecież działać nie tylko z nowymi truciznami i próbować zapobiegać ich efektom a później, je leczyć. Mimo to, słowa Nakamury brzmiały przekonująco na tyle, że Inoshi, przestała nad tym rozmyślać, wzięła to za pewnik. Szybko jednak okazało się, że i doktor ma swoje własne rzeczy do roboty, blondynka dostrzegła jak doskakuje do niego pewien młodzik, pewnie nie za ani pewnie też starszy od niej.
Początkowo zastanawiała się po co komu aż taki pośpiech. Szybko jednak okazało się, że chłopak miał powody by odnaleźć Nakamurę jak najszybciej. Nawet mu się nie przyglądała bo liczyła, że to jedynie chwilowa przeszkoda, dalsze słowa lekarza, jednak utwierdziły ją w przekonaniu, że niestety tak nie jest.
- Chyba nie mam wyboru - Podrapała się z tyłu głowy posyłając Nakamurze taki dosyć niewygodny uśmiech. Słysząc ekscytacje Morta skrzywiła się, to przecież nie może być tak, że ktoś taki jak on dostał jakieś strasznie ważne zadanie, prawda?
Czy chciał być szarmancki? Kto go tam wie, wydawał się tylko zbyt pewny siebie? Może trochę przeświadczony o własnym talencie.
Szła za Mortem nie wiedząc czego się spodziewać. Jego ruch przy drzwiach wydawał się miły chociaż z drugiej strony dodając do tego jego wcześniejsze zaangażowanie o oddanie sprawie, brzmiało to dziwnie i dosyć niekomfortowo.
- Ugh, chyba gorzej być nie mogło, dlaczego ja się na to zgodziłam? -Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
11/15?
Tak oto Inoshi trafiła do jaskini Morta, którego powrót do pomieszczenia raczej nie wiązał się z radością współpracowników. Co jednak do samego pomieszczenia, to było dość duże, wyposażone w szerokie blaty, zastawione zestawami alchemicznymi, zaś pod jedną ścianą było ustawione dużo różnych rzeczy w kartonach i skrzyniach. Najwyraźniej trzeba było zwolnić miejsce. Łącznie z tym zastawionym gratami było 5 długich stanowisk w poprzek sali, plus dodatkowe blaty wzdłuż każdej ze ścian. Pod oknami był ustawione szklane pojemniki do hodowli roślin, a same rośliny były zasadzone tam bardzo gęto, gdyż nie było za bardzo miejsca gdzie indziej. Wszyscy choć byli zapracowani, to nie było tutaj nerwów, a wszyscy znali swoje miejsce i nawet dyskutowali między sobą na różne tematy, nie odrywając nawet wzroku od swoich ziół i aparatury.
Było w tym miejscu coś pięknego, ludzie młodzi i starzy działający wręcz mechanicznie, żeby wytworzyć wszystko, na co było zapotrzebowanie. Ciekawe też ilu z nich tworzyło lekarstwa, a ilu śmiertelne trucizny. Na każde dwa stanowiska były pomiędzy nimi palniki z wbudowanych w stoły małych piecyków co pewien czas, nad palnikami były też konstrukcje stanowiące wyciąg dla wydzielających się gazów.
Młody Mort prowadził do swojego stanowiska, które było przy tej samej ścianie co drzwi, jednak na drugim jej końcu. cały długi blat pod ścianą był trochę jakby to powiedzieć - nieprzystosowany do zaawansowanej alchemii. Sprzęt już nawet okiem nieznającego się wyglądał na gorszy i bardziej wybrakowany. Więc tu chyba byli początkujący. A ten dzieciaczek jeszcze miał miejsce w szarym rogu, gdzie walały się skrzynie z niepotrzebnym sprzętem. No, komfortowo to tam nie było. Stojąc tam można było się wręcz oprzeć o zalegający badziew, nie mówiąc już o bliskości do piskliwogłosikowego chłopca. Trochę starszy chłopak zajmujący miejsce obok trochę zagarnął swój sprzęt i przywitał uśmiechem nową osobę. Jego usta też poruszały się wypowiadając bezgłośne "powodzenia".
- Tutaj wszystko robię! Oczywiście nie wszystko, ale wszystko co robię tutaj. - czekaj co -Tu są receptury, które robię. O. - można było zobaczyć dwie karteczki przyczepione do drewnianej półki, która jeszcze ograniczała jego przestrzeń życiową. Fuj? Czy on się przypadkiem otarł? Niby wiadomo, że ciasno, ale jest okropny. I ten piskliwy głos. Jak można z takim głosem wychodzić z domu? Dobrze, że nie jest w terenie, bo po pierwszej wykrzyczanej nazwie techniki zdradziłby swoją pozycję na pół kilometra. Chociaż może szkoda, bo byłoby irytującego osobnika mniej. Można było się przyjrzeć drobnym recepturom. I on był dumny ze swojej pracy? Zalać dwie łyżki rozmarynu gorącą wodą na piętnaście minut? Napar z rozdrobnionego korzenia Arcydzięgiela? Skąd on się tu w ogóle urwał, przecież to wygląda na dziecinną zabawę. Jakby ktoś miał zaparzyć herbatę... - Tu sobie rozłożyłem już starannie składniki... - serio? Miał półmisek z kawałkami korzeni czekających na rozdrobnienie w moździerzu. To jest to jak spędzasz czas w pracy? Jeszcze obok pęk nierozdzielonych innych roślin, na pewno więcej niż potrzebne do naparu. Chyba nadaje się tylko na chłopca na posyłki, bo przecież w tym czasie, co Inoshi rozmawiała z lekarzem, a ten go szukał, mógłby zrobić pewnie z dwie partie... - Tylko po wrzątek trzeba iść gdzieś indziej. - fakt, blaty pod ścianami nie miały piecyków jak te rozbudowane stoły na środku sali. Ponieważ Mort wszedł głębiej w zagłębie swojego zakamarka, teraz próbował się wycisnąć, niewątpliwie zbliżając się do dziewczyny, bo miejsce nie pozwalało na manewry, jeśli ona nie ucieknie na jakiś metr, nawet mniej, ale byle dalej od niego...
Zgodnie z ustaleniem, Inoshi uczy się receptur swoich prostych medykamentów. Dostaje sprzęt, dostaje zioła, nie dostaje produktu, bo robi go dla szpitala.Jeśli nie wrzucałeś w swoje uhajdziki linków do tworów z kuźni, to może je wrzuć w poście, żeby było wiadomo czego się uczysz.[/ghide]
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Szpital
- Rok 385 - Zima -
[/color][/b] " Wspaniały Alchemik... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=AZeyNVm ... 01&index=6[/youtube] Jaskinia Morta? Brzmi jak jaskinia jakiegoś kuglarza na pajęczych nogach... Od razu spostrzegła twarze jego współpracowników, nie wydawali się zbyt zadowoleni, nie jeden z nich właśnie się skrzywił widząc wchodzącego małego królewicza. Inoshi przywitała się ze wszystkimi drobnym gestem.
- Ohayo... - Uniosła lekko dłoń do góry, nie chciała nikomu przerywać pracy, ani zwracać na siebie zbyt dużo uwagi. Nie lubiła być w takim centrum uwagi. Pobierze przewróciła wzrokiem po całym pomieszczeniu widząc jednocześnie wszystkich tutaj zgromadzonych, którzy pracowali przy swoich stoiskach. Nie miała zbytnio pojęcia na temat tego co może być potrzebne przy wytwarzaniu bardziej skomplikowanych tworów alchemicznych. Widziała to co jej pokazano. Do tej pory panowała tutaj całkiem znośna atmosfera, trudno jednak powiedzieć by blondynka nie była zaskoczona tak młodą kadrą w tym miejscu. Nie myślała nawet nad tym jakie specyfiki mogą niektórzy tutaj, na miejscu przygotowywać.
Rozejrzała się, już wiedziała, gdzie ją prowadzi, nie wydawała się zbyt pocieszona faktem, że idą w ścisk, co mogła jednak w tej chwili zrobić?
- Tylko nie tam... Czy jestem aż tak beznadziejnym przypadkiem by rzucać mnie tutaj? - Jej twarz wykrzywiła się odrobinę zaraz jak zdała sobie sprawę, że to najgorsze ze wszystkich stoisko należy do Morta. Wszystko na nim było nie tak, gdzie te piękne naczynia, kolby i zlewki które stoją przy innych stołach? Co on z nimi zrobił? No o i jeszcze w rogu stały skrzynie które jeszcze bardziej ograniczały miejsce. Inoshi oparła się o ten stojący w rogu badziew, starając zaraz odsunąć od Morta. Przypatrywała się temu co robi i jego koledze który odsunął swój sprzęt. Mentalnie spuściła głowę i upadła pod całym tym ciężarem beznadziei jaki się tutaj zamierzał zaraz wyrysować.
Słuchała, nie miała wyjścia. Przyjrzała się dwóm karteczkom których treść nie była nawet częściowo bardziej skomplikowana od zrobienia kanapki, jeśli miało się wszystkie potrzebne składniki.
- Dlaczego muszę tutaj siedzieć z nim... - Nawet nie miała możliwości pomyśleć co by było gdyby ten cały Mort znalazł się poza osadą, albo szpitalem. Częściowo cieszyła się, że nigdy go więcej nie spotkała albo więcej nie spotka. Przyjrzała się obu recepturom i nie wydały się jej skomplikowane.
- Um... Mort-san... Nie sądzisz, że odrobinę przeceniasz swój wkład w to wszystko? Te mikstury... Wyglądają tak samo skomplikowanie jak parzenie kawy przez moją matkę... - Wydusiła z siebie te dwa zdania. Stanęła jakoś w wolniejszym miejscu i przyjrzała się tym wszystkim trudnym schematom tworzenia mikstur, niczym dla dzieci. Wzięła moździerz i zaczęła się bawić w tłuczenie roślin które zaraz do niego dorzuciła. Nie trwało to długo, mimo poparzonych rąk miała troszkę siły, a jak jej potrzebowała więcej mogła się wspomóc chakrą, to był tylko efekt chwili by rozdrobnić to wszystko a potem wrzucić do... No właśnie, czego? Mort nie miał wrzątku i właśnie miał się po niego udać. Wtedy zostawiła ubijanie i zaczęła rozdzielać pozostałe rośliny które potrafiła rozpoznać. Ostatecznie nie zamierzała się cofać, piskliwy głosik zaczynał powoli działać jej na nerwy. Jeśli Mort spróbowałby czegoś nie fajnego, lub zbytnio się zbliżył, tak sobie przypadkiem. To zarobiłby cios łokciem w brzuch. Nawet jeśli miałby upaść. Jeśli byłaby do tego zmuszona to od razu złapałaby się jedną ręką za twarz, wydawał z siebie odgłos zaskoczenia i powiedziała:
- Oj... Przepraszam, nie chciałam, czasem jeszcze nad nimi nie panuje po tym... Wypadku - Nie chciała robić zadymy, nie mogła spędzić ani chwili dłużej w pobliżu tego osobnika, jego receptury nie były na tyle trudne by sobie z nim inie poradziła sama, no i poza tym. Wszyscy lepiej się po tym poczują, prócz Morta...
Ukryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Szpital
"Nauka rzemiosła"
Misja rangi D dla Yamanaka Inoshi
13/15?
Mort się wyraźnie obruszył na wzmiankę o prostocie swoich zadań, ale poszedł po wodę, więc był spokój na kilka minut, bo czekał cierpliwie przy gotującej wodzie.
- Ej, ale wiesz, że on stracił rodziców jakieś dwa miesiące temu i jest tutaj, bo przygarnęła go siostra Nakamury, a teraz nie mają co z nim zrobić? - powiedział po chwili sąsiad, ale długo by było z analizowaniem, kto to był, gdyż nawet nie odwrócił się w jej kierunku. Cicho, jak gdyby nigdy nic, takie oczywiste pracowe ploteczki. Nie wiedział też, że Inoshi jest pacjentką, a nie nową pracowniczką ich działu - Oho, wraca. - te wyczulone uszy. Był jak automat, cichy obserwator tego co tu się dzieje. Wśród tylu imbryczków, on wiedział dokładnie, który jest chłopczyka, jak chwyta go i zaczyna kilkumetrowy powrót. Sam zaś był ledwie słyszalny w gwarze panującym w laboratorium, więc był bezpieczny. Można by żartować, że miał zmysły Daredevila i refleks naszprycowanego tygrysa, ale po co? Po prostu znał to miejsce pracy.
I miał zupełną rację, bo niecałą minutę później przybył Mort. Ta irytująca dziecięca mordka, te dziwnie energiczne ruchy. Aż jak bardzo można było go znienawidzić za to, jak tylko istniał, nawet jeśli robił złe rzeczy przypadkiem. Ale zaszła zmiana, gdyż miał jakąś taką mordkę zbitego psa, chyba się wstydził za swoje wcześniejsze pomyłki. Wskazał ceramiczne naczynia, żeby to w nich umieścić rośliny, a potem zalał to wodą i już chciał iść odstawić imbryczek, zostawiając ponownie swoją "podopieczną", nie wiadomo tylko, czy na czas odstawienia, czy na cały czas parzenia...
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość