Szpital
- Ario
- Posty: 2337
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Szpital
- Cześć Saori, już spakowana? - zapytała Arata, widząc kobietę, która stanęła w drzwiach. Sama poczyniała ostatnie przygotowania do ekspedycji, podczas gdy dwoje jej synów wstępnie obległo przyszłą Shirei-kan.
- Nizan, zachowuj się. - sprostowała odrazu jego zachowanie, jednak pojawienie się Saori w drzwiach sprawiło, że ta musiała przyśpieszyć przygotowania. Z jej palców wystrzelały nici chakry i przyrządy w kuchni odkładały się na miejsce, naczynia lądowały w zlewie, sprzęt sam się pakował. Głowa kobiety obracała się na boki, a w pokoju latały przedmioty, niczym w domu Weasleyów w znanej ekranizacji książki autorki z Anglii. - Konisaku miał być już godzinę temu, jestem trochę spóźniona, przepraszam. - powiedziała, delikatnie się uśmiechając, jednak próbując zapanować nad wszystkim naraz w jednym momencie. - Swoją drogą, powinnaś też już zainteresować się posiadaniem swoich dzieci, wtedy nie będziesz za każdym razem mnie pośpieszać. - przy tym komentarzu odwróciła głowę do kobiety i puściła jej oczko.
W międzyczasie, gdy sprzęt "sam się organizował" w mieszkaniu, Arata została zaczepiona przez młodszego z braci. Kobieta uklęknęła nad chłopakiem i spojrzała na jego rysunek.
- No no, rośnie nam mały artysta. - powiedziała, po czym wolną ręką pogłaskała go po głowie. Nagle zza pleców chłopaka wyskoczyła marionetka, która wyglądała jak Salamandra. Była mała i wylądowała na barku chłopaka. Ten zapiszczał i przestraszony zaczął krzyczeć i uciekać wokół stołu. Dowcip kobiety przerodził się z kolei w gonitwę krzycząco-piszczących chłopców wokół stołu, a sama zabawa przerodziła się w berka. Arata spojrzała pytająco na Saori otwierając usta i pytając szepcząco "przesadziłam?". Na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Tata będzie zaraz, mama musi iść do pracy. - powiedziała, wstając. - Nizan, jak wróci tata to powiedz, że kolacje macie w spiżarni. Wszystko przygotowane. Do mojego powrotu - codziennie po godzinie ćwiczenia nici chakry, na jedną rękę pół godziny i na drugą rękę pół godziny. Z Ario możecie spróbować zrobić szkice nowych marionetek. Jak zrobicie i będziecie się nudzić, możecie postrugać. Nie oddalać się od domu bez nadzoru. - przekazała informacje, jednak bracia ciągle ganiali się wokół stołu.
Arata wzięła rysunek młodszego z braci i złożyła go, wsadzając do jednej z kieszonek.
- Dobrze, mama wyrusza. Chodźcie się pożegnać. - powiedziała. Wtedy też bracia podeszli, a kobieta nachyliła się przytulając ich i całując jednego i drugiego w czoło. - Mama bardzo Was kocha, bądźcie grzeczni. - dodała, po czym cicho westchnęła i wstała, zarzucając torby i bagaże na siebie.
- Ruszajmy, szybciej pójdziemy, szybciej wrócimy.
- Nizan, zachowuj się. - sprostowała odrazu jego zachowanie, jednak pojawienie się Saori w drzwiach sprawiło, że ta musiała przyśpieszyć przygotowania. Z jej palców wystrzelały nici chakry i przyrządy w kuchni odkładały się na miejsce, naczynia lądowały w zlewie, sprzęt sam się pakował. Głowa kobiety obracała się na boki, a w pokoju latały przedmioty, niczym w domu Weasleyów w znanej ekranizacji książki autorki z Anglii. - Konisaku miał być już godzinę temu, jestem trochę spóźniona, przepraszam. - powiedziała, delikatnie się uśmiechając, jednak próbując zapanować nad wszystkim naraz w jednym momencie. - Swoją drogą, powinnaś też już zainteresować się posiadaniem swoich dzieci, wtedy nie będziesz za każdym razem mnie pośpieszać. - przy tym komentarzu odwróciła głowę do kobiety i puściła jej oczko.
W międzyczasie, gdy sprzęt "sam się organizował" w mieszkaniu, Arata została zaczepiona przez młodszego z braci. Kobieta uklęknęła nad chłopakiem i spojrzała na jego rysunek.
- No no, rośnie nam mały artysta. - powiedziała, po czym wolną ręką pogłaskała go po głowie. Nagle zza pleców chłopaka wyskoczyła marionetka, która wyglądała jak Salamandra. Była mała i wylądowała na barku chłopaka. Ten zapiszczał i przestraszony zaczął krzyczeć i uciekać wokół stołu. Dowcip kobiety przerodził się z kolei w gonitwę krzycząco-piszczących chłopców wokół stołu, a sama zabawa przerodziła się w berka. Arata spojrzała pytająco na Saori otwierając usta i pytając szepcząco "przesadziłam?". Na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Tata będzie zaraz, mama musi iść do pracy. - powiedziała, wstając. - Nizan, jak wróci tata to powiedz, że kolacje macie w spiżarni. Wszystko przygotowane. Do mojego powrotu - codziennie po godzinie ćwiczenia nici chakry, na jedną rękę pół godziny i na drugą rękę pół godziny. Z Ario możecie spróbować zrobić szkice nowych marionetek. Jak zrobicie i będziecie się nudzić, możecie postrugać. Nie oddalać się od domu bez nadzoru. - przekazała informacje, jednak bracia ciągle ganiali się wokół stołu.
Arata wzięła rysunek młodszego z braci i złożyła go, wsadzając do jednej z kieszonek.
- Dobrze, mama wyrusza. Chodźcie się pożegnać. - powiedziała. Wtedy też bracia podeszli, a kobieta nachyliła się przytulając ich i całując jednego i drugiego w czoło. - Mama bardzo Was kocha, bądźcie grzeczni. - dodała, po czym cicho westchnęła i wstała, zarzucając torby i bagaże na siebie.
- Ruszajmy, szybciej pójdziemy, szybciej wrócimy.
0 x
- Ario
- Posty: 2337
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Szpital
Kobiety ruszyły uliczką i to Saori pierwsza zaczęła temat, który w jakiś sposób mógł być drażliwy dla Araty.
- Wiesz...ja wiem, że on chodzi pić i zdradza mnie z losowymi panienkami, ale chyba...chyba sama sobie jestem winna. Na początku rzeczywiście, zdobył moje serce, ale nasze światy są tak bardzo różne, że to musiało się tak stać. - odpowiedziała w kierunku Saori. - Ale robię to dla dzieci. Nie wiesz jak to jest, wstawać rano i widzieć to uśmiechnięte buzie, krzyki "mamo to, mamo tamto"... dlatego ciągle Ci powtarzam, żebyś sobie kogoś znalazła. Wkońcu napewno też masz swoje potrzeby, jeśli wiesz co mam na myśli. - po tych słowach, Arata szturchnęła łokciem przyjaciółkę.
- Zresztą...ja chyba potrzebowałam atencji. Takiej czystej, męskiej atencji. Przynajmniej wtedy... a teraz? Teraz trochę odnalazłam w tym swoją drogę. W wolnych momentach robię szkice i projekty architektoniczne, które mu daję, by sprzedawał je poza pustynią. Bardzo dużo płacą nawet za śmieszny projekt studni z wodociągiem. Oczywiście, nie jestem głupia i wiem, że połowę bierze dla siebie, a z mojej części jeszcze większość przepija, ale nadal dużo odkładam w ten sposób. Chcę, by dzieciakom się żyło trochę łatwiej niż mnie. Żeby nie musiały...no...no wiesz... - Arata przez chwilę ucichła i spojrzała w ziemię. - ...ja nawet nie jestem w stanie zliczyć ile już osób zabiłam...
Arata z Saori minęły skrzyżowanie, na którym przejeżdzał powóz, a tuman kurzu podnosił się z spod jego kół. Arata złapała Saori za dłoń i zatrzymała ją.
- Posłuchaj... ja wiem jak to wygląda z Twojej perspektywy, ale uwierz mi, tak jest lepiej. Dzieci mają ojca, a przynajmniej w teorii. On na wyjazdach nie musi się nimi zajmować, one go nie muszą oglądać. Nie są wytykani na ulicy. A ja...a ja... - kobieta próbowała coś powiedzieć, lecz zaczęła się jąkać. - ...a ja sama nie jestem lepsza.
Tak, to był ten moment w którym Saori poruszyła temat kochanka Araty. Ayatsuri zrobiła wyraz twarzy, w którym widać było, że nie jest z tego dumna. Coś było na rzeczy.
- Ja też przecież jestem z Jou kiedy go nie ma. On też o tym doskonale wie. Nie dałby z nim rady, dlatego się nie wtrąca. On nawet nie jest shinobi, to jakby miał dać radę, prawda? I...i wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim? - kobieta opuściła ponownie głowę, a po jej poliku spłynęła pierwsza łza. - Że to chyba ja pierwsza go zdradziłam... - cicho chlipnęła, po czym odrazu rękawem wytarła łzę i nos. - Wiem, że nadejdzie moment konfrontacji. Wiem to. I boję się tego jak diabli.
Po tych słowach kobiety ponownie ruszyły, po czym gdy przeszły kawałek, okazało się, że i tym razem nie pozwolił jej odejść bez pożegnania. Na jego widok, na twarzy Araty pojawił się rumieniec, a sama Saori ponagliła ją, by do niego podeszła. Znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że ogniste uczucie gdyby nie ulica, mogłoby przerodzić się w akt. Chyba nie chciała tego oglądać.
Arata podeszła do Jou i rozejrzała się na boki, po czym oddała się z nim namiętnym pocałunkiem. Położyła dłoń na jego poliku i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Przyszedłeś ukochany, jak zawsze. - powiedziała, odsuwając się po tym na tyle, by jednak utrzymać pozory normalnej rozmowy. - Nie jestem przekonana, czy jestem dobrym wyborem na Shirei-kan...wiem, że robią to by mieć mnie na oku...ale ja...ja chyba wolałabym projektować, niż zajmować się całym klanem. - stwierdziła. Na słowo "dumny" na jej twarzy pojawił się rumieniec. Na hasło "dzieci", Arata wyprostowała się i spoważniała momentalnie. - Jest...jest coś o czym musisz wiedzieć. Kiedy...kiedy ostatnio Nizan bawił się sam, widziałam, jak... - kobieta opuściła wzrok. - ... jak wokół niego unosił się piasek...
Dla obojga musiało być to zaskoczenie. Niezwykle rzadko była możliwość przebudzenia obu umiejętności po rodzicach, a w tej sytuacji...
- Zmusiłam go, by ćwiczył tylko nici chakry. Może to był tylko incydentalny moment, ale ludzie nie mogą się dowiedzieć. Nie teraz, kiedy wstawiłam się za Tobą i za całym klanem Sabaku. Nie chcę...nie chcę... - Arata ponownie opuściła wzrok. - Nie mam siły dłużej tak żyć. Ciągle w strachu, w cieniu, że ktoś się dowie, że ktoś nas nakryje. Nie mam na to po prostu sił... - Arata uniosła głowę, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Obiecaj mi, że wszystko będzie dobrze. Że poradzimy sobie. Razem, z dziećmi. Obiecaj mi to, błagam. - powiedziała, po czym w oczekiwaniu na odpowiedź, dodała na sam koniec. - Wrócimy, idę z Saori. Nic nam nie będzie. A kiedy wrócimy, załatwimy to wszystko raz na zawsze. - w oczach Araty pojawiło się coś, czego kobieta wcześniej nie pokazywała. Oprócz kochającej matki, była też...bezwzględną kunoichi. Jej umiejętności, wybór na shirei-kan nie było przypadkiem. Nie z nią.
- A jak ktoś się nam przeciwstawi, to się go pozbędziemy. Jak przeciwstawi się nam klan, to się ich pozbędziemy. Teraz nie ma ode mnie silniejszego Ayatsuri, a z nową mocą...możliwe, że będę nie do zatrzymania. A wtedy, to Ty będziesz zasiadał obok mnie. - powiedziała to zupełnie poważnie. - Wadaea habibi.
Na sam koniec, pocałowała go, ponownie upewniając się, że ponownie nikt na nich nie patrzy. Odeszła go, zostawiając z tym, co mu powiedziała. Gdy podeszła do przyjaciółki, uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie wiem jak on to robi, ale po każdym spotkaniu z nim, mam mokro i miękną mi nogi. - pozwoliła sobie na ten komentarz. Wiedziała, że jest u siebie, z osobą, która nigdy jej nie zdradzi. - Normalnie uwiódł mnie jak jakąś...nastolatkę.
- Wiesz...ja wiem, że on chodzi pić i zdradza mnie z losowymi panienkami, ale chyba...chyba sama sobie jestem winna. Na początku rzeczywiście, zdobył moje serce, ale nasze światy są tak bardzo różne, że to musiało się tak stać. - odpowiedziała w kierunku Saori. - Ale robię to dla dzieci. Nie wiesz jak to jest, wstawać rano i widzieć to uśmiechnięte buzie, krzyki "mamo to, mamo tamto"... dlatego ciągle Ci powtarzam, żebyś sobie kogoś znalazła. Wkońcu napewno też masz swoje potrzeby, jeśli wiesz co mam na myśli. - po tych słowach, Arata szturchnęła łokciem przyjaciółkę.
- Zresztą...ja chyba potrzebowałam atencji. Takiej czystej, męskiej atencji. Przynajmniej wtedy... a teraz? Teraz trochę odnalazłam w tym swoją drogę. W wolnych momentach robię szkice i projekty architektoniczne, które mu daję, by sprzedawał je poza pustynią. Bardzo dużo płacą nawet za śmieszny projekt studni z wodociągiem. Oczywiście, nie jestem głupia i wiem, że połowę bierze dla siebie, a z mojej części jeszcze większość przepija, ale nadal dużo odkładam w ten sposób. Chcę, by dzieciakom się żyło trochę łatwiej niż mnie. Żeby nie musiały...no...no wiesz... - Arata przez chwilę ucichła i spojrzała w ziemię. - ...ja nawet nie jestem w stanie zliczyć ile już osób zabiłam...
Arata z Saori minęły skrzyżowanie, na którym przejeżdzał powóz, a tuman kurzu podnosił się z spod jego kół. Arata złapała Saori za dłoń i zatrzymała ją.
- Posłuchaj... ja wiem jak to wygląda z Twojej perspektywy, ale uwierz mi, tak jest lepiej. Dzieci mają ojca, a przynajmniej w teorii. On na wyjazdach nie musi się nimi zajmować, one go nie muszą oglądać. Nie są wytykani na ulicy. A ja...a ja... - kobieta próbowała coś powiedzieć, lecz zaczęła się jąkać. - ...a ja sama nie jestem lepsza.
Tak, to był ten moment w którym Saori poruszyła temat kochanka Araty. Ayatsuri zrobiła wyraz twarzy, w którym widać było, że nie jest z tego dumna. Coś było na rzeczy.
- Ja też przecież jestem z Jou kiedy go nie ma. On też o tym doskonale wie. Nie dałby z nim rady, dlatego się nie wtrąca. On nawet nie jest shinobi, to jakby miał dać radę, prawda? I...i wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim? - kobieta opuściła ponownie głowę, a po jej poliku spłynęła pierwsza łza. - Że to chyba ja pierwsza go zdradziłam... - cicho chlipnęła, po czym odrazu rękawem wytarła łzę i nos. - Wiem, że nadejdzie moment konfrontacji. Wiem to. I boję się tego jak diabli.
Po tych słowach kobiety ponownie ruszyły, po czym gdy przeszły kawałek, okazało się, że i tym razem nie pozwolił jej odejść bez pożegnania. Na jego widok, na twarzy Araty pojawił się rumieniec, a sama Saori ponagliła ją, by do niego podeszła. Znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że ogniste uczucie gdyby nie ulica, mogłoby przerodzić się w akt. Chyba nie chciała tego oglądać.
Arata podeszła do Jou i rozejrzała się na boki, po czym oddała się z nim namiętnym pocałunkiem. Położyła dłoń na jego poliku i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Przyszedłeś ukochany, jak zawsze. - powiedziała, odsuwając się po tym na tyle, by jednak utrzymać pozory normalnej rozmowy. - Nie jestem przekonana, czy jestem dobrym wyborem na Shirei-kan...wiem, że robią to by mieć mnie na oku...ale ja...ja chyba wolałabym projektować, niż zajmować się całym klanem. - stwierdziła. Na słowo "dumny" na jej twarzy pojawił się rumieniec. Na hasło "dzieci", Arata wyprostowała się i spoważniała momentalnie. - Jest...jest coś o czym musisz wiedzieć. Kiedy...kiedy ostatnio Nizan bawił się sam, widziałam, jak... - kobieta opuściła wzrok. - ... jak wokół niego unosił się piasek...
Dla obojga musiało być to zaskoczenie. Niezwykle rzadko była możliwość przebudzenia obu umiejętności po rodzicach, a w tej sytuacji...
- Zmusiłam go, by ćwiczył tylko nici chakry. Może to był tylko incydentalny moment, ale ludzie nie mogą się dowiedzieć. Nie teraz, kiedy wstawiłam się za Tobą i za całym klanem Sabaku. Nie chcę...nie chcę... - Arata ponownie opuściła wzrok. - Nie mam siły dłużej tak żyć. Ciągle w strachu, w cieniu, że ktoś się dowie, że ktoś nas nakryje. Nie mam na to po prostu sił... - Arata uniosła głowę, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Obiecaj mi, że wszystko będzie dobrze. Że poradzimy sobie. Razem, z dziećmi. Obiecaj mi to, błagam. - powiedziała, po czym w oczekiwaniu na odpowiedź, dodała na sam koniec. - Wrócimy, idę z Saori. Nic nam nie będzie. A kiedy wrócimy, załatwimy to wszystko raz na zawsze. - w oczach Araty pojawiło się coś, czego kobieta wcześniej nie pokazywała. Oprócz kochającej matki, była też...bezwzględną kunoichi. Jej umiejętności, wybór na shirei-kan nie było przypadkiem. Nie z nią.
- A jak ktoś się nam przeciwstawi, to się go pozbędziemy. Jak przeciwstawi się nam klan, to się ich pozbędziemy. Teraz nie ma ode mnie silniejszego Ayatsuri, a z nową mocą...możliwe, że będę nie do zatrzymania. A wtedy, to Ty będziesz zasiadał obok mnie. - powiedziała to zupełnie poważnie. - Wadaea habibi.
Na sam koniec, pocałowała go, ponownie upewniając się, że ponownie nikt na nich nie patrzy. Odeszła go, zostawiając z tym, co mu powiedziała. Gdy podeszła do przyjaciółki, uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie wiem jak on to robi, ale po każdym spotkaniu z nim, mam mokro i miękną mi nogi. - pozwoliła sobie na ten komentarz. Wiedziała, że jest u siebie, z osobą, która nigdy jej nie zdradzi. - Normalnie uwiódł mnie jak jakąś...nastolatkę.
0 x
- Ario
- Posty: 2337
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Szpital
Kobiety ruszyły w trasę, dalej przemierzając pustynne ulice. Było dość wcześnie, tak więc słońce atakowało z całą stanowczością odsłonięte skrawki skóry kobiet. Arata na słowa Saori cicho westchnęła. Rzeczywiście, Saori była kuzynką Araty, więc znały się praktycznie całe życie. Jako najstarsze, musiały zajmować się młodszym rodzeństwem...a ich rodzina była rzeczywiście liczna. Saori nigdy nie przejawiała aż takich zdolności do opieki nad dziećmi, więc traktowała to raczej przymus, niż pełna pasji Arata. To Arata szkoliła od najmłodszych lat wszystkich braci i siostry, ona dbała o to, by zdobywali dobre nawyki jak chodzenie w wypranych, świeżych ubraniach czy jedzenie o ustalonej porze. Zaś Saori była zdecydowanie bardziej ambitna aniżeli Arata jeżeli chodziło o cele klanowe czy rozwój samego siebie.
- Tak mówisz, ale ja wiem swoje. Za tą twardą skorupą kryje się moja młodsza kuzynka. Wiem, że lubisz ćwiczyć z Nizanem, a jak nie patrzę to pomagałaś mu nawet w niektórych rzeczach. Taka właśnie jesteś. - po tych słowach wyciągnęła dłoń i potargała czuprynę idącej obok niej kobiecie.
Słowa Jou ciągle odbijały się echem w jej głowie. To prawda, że nie powinna wyciągać pochopnych wniosków. Przez chwilę nawet zaczynała być coraz bardziej przekonana, że sytuacja z piachem jej się przywidziała. Och, jak bardzo chciała, żeby to były zwidy.
Ponownie, przy całym spotkaniu to on był tym stanowczym, z chłodnym spojrzeniem na sprawę mężczyzną. Ona zaś jak zawsze emocjonalna. Czy to ich do siebie pociągało? Nie wiedziała dokładnie. Nie znała siebie aż tak bardzo. Co innego zaś Saori.
Jou obiecał, że nawet w najgorszym wypadku, weźmie Nizana na ucznia, albo przekaże go Ichirou. Tak, to była bardzo informacja. Bezpieczna przystań, zabezpieczenie przyszłości. Coś, czego potrzebowała w tej chwili.
Znała Ichirou, był dobrze rokującym akolitą, który asystował Jou podczas pustynnego pogromu. Nawet kojarzyła go z turnieju. Chłopak zasłynął tym, że wygłupiał się i robił pokazy do tłumu. Arata była silna, ale lubiła taki typ poczucia humoru. Pamiętała, jak śmiała się, gdy tamten przegrał przez to. Jednakże podczas wydarzeń podczas pogromu, Ichirou wykazał się jak prawdziwy Shinobi. Chaos i walki na ulicach, Jou który odegrał tam najistotniejszą rolę, jeżeli chodziło o zapanowanie nad tym, co się tam działo. Ona sama nie walczyła w mieście. O nie, jej styl walki nie pozwalał na walkę przy cywilach. Musiała wyjść poza miasto i tam próbować wspierać walczących.
To wtedy Jou stracił rękę i oko. Ah, gdyby tylko przy nim była. Gdy tylko się o tym dowiedziała, to ona podjęła się zrobienia mu nowej protezy. Wtedy też prawie została nakryta przez Konisaku, który dopytywał czemu kobieta ślęczy wieczorami nad taką błachostką, jednak ona wiedziała, że musi to zrobić jak najszybciej. Czy wtedy Konisaku się domyślił? Nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć.
Jednak tak, Ichirou był bardzo dobrym kandydatem do opieki nad Nizanem, gdyby coś poszło nie tak, prawda? Gdyby tylko coś poszło...nie tak.
Arata szła w ciszy do momentu aż opuściły osadę.
- Posłuchaj... - Arata wiedziała. Ona po prostu to czuła. To nie była jakaś tam byle wyprawa. To nie była zwykła misja rangi S. To co miało nadejść, było niezbadanym gruntem, wykraczającym poza logicznymi zasadami. Tyle wiedziała. Rozstanie z Jou, rozstanie z dziećmi. Czy ona kiedykolwiek je jeszcze zobaczy?
- Ja wiem, że Ty wiesz, ale musimy odbyć tę rozmowę. - zaczęła delikatnie. - Wyzwanie, na które idziemy to jest zdecydowanie inny poziom niż dotychczas. Musisz mi obiecać, że jeżeli coś się stanie...jeżeli coś pójdzie nie po naszej myśli, jeżeli mi coś się stanie...obiecaj, że zadbasz o Nizana i Ario. - powiedziała. Mogła jej zaufać. Ufała jej bardziej niż Jou...czy to może Jou ufała bardziej niż Saori? Sercem była za Jou, lecz rozumem zawsze za Saori. Znały się całe życie. Nie mogłaby przekazać opieki nad chłopakami Jou, nawet gdyby wyszło najgorsze. Byli Ayatsuri i to Saori była jedyną osobą, która mogła o nich zadbać.
- Jeżeli coś pójdzie nie tak, wycofujemy się. Ja będę kupować czas, a Ty wrócisz do wioski i przygotujecie się bardziej. Będziecie bogatsi o informacje. Jednak nie pozwól, żeby stało się cokolwiek moim dzieciom. Są całym moim światem.
Ton głosu Araty się zmienił. Z emocjonującego, na drżący.
- Nizan wykazuje bardzo duże zdolności, jeżeli chodzi o umiejętności. Ma bardzo duży potencjał. W wieku 6 lat potrafił już kontrolować dwie lalki naraz, to prawie tak jak Ty. Wiadomo, że kolejne pokolenia są coraz słabsze, bo i czasy są łatwiejsze, ale nadal myślę, że Nizan osiągnie nasz poziom. Jednak Ario... - tutaj jej głos ucichł. Nie była pewna, jak zacząć. - ...widzisz Ario, on jest...inny. Nie wiem po kim to ma, ale on jest skryty, wycofany jakiś. A co najgorsze, nie wykazuje zupełnie żadnego potencjału, jeżeli chodzi o nici chakry. W jego wieku Ty już potrafiłaś bez problemu kontrolować cztery marionetki, a jemu problemy sprawia utrzymanie jednej nici. Nie mówię o kontroli lalki, tylko utrzymanie jednej nici. Jednej. - tutaj już głos Araty zmienił się w...pretensjonalny? Czy Ario był jej porażką jako kunoichi?
- Z plusów, ma bardzo duże zdolności dotyczące projektowania i inżynierii. Jakoś mu to dobrze idzie. Widziałaś, zrobił projekt marionetki i to kompletny. To duży sukces. Ninja z niego nie będzie żaden, ale chciałabym, żeby przynajmniej umiał się obronić. Oczywiście, będę jeszcze nad nim pracować i będziemy ćwiczyć, ale nawet jeśli nie jako Shinobi, to da sobie w życiu jako projektant. - brzmiało to trochę, jak tłumaczenie. Czy rzeczywiście tak było?
- Obiecaj mi, że jak coś pójdzie nie tak, zadbasz o bezpieczeństwo ich obu. Że sprawisz, żeby nic im nie było. Błagam, obiecaj mi to.
- Tak mówisz, ale ja wiem swoje. Za tą twardą skorupą kryje się moja młodsza kuzynka. Wiem, że lubisz ćwiczyć z Nizanem, a jak nie patrzę to pomagałaś mu nawet w niektórych rzeczach. Taka właśnie jesteś. - po tych słowach wyciągnęła dłoń i potargała czuprynę idącej obok niej kobiecie.
Słowa Jou ciągle odbijały się echem w jej głowie. To prawda, że nie powinna wyciągać pochopnych wniosków. Przez chwilę nawet zaczynała być coraz bardziej przekonana, że sytuacja z piachem jej się przywidziała. Och, jak bardzo chciała, żeby to były zwidy.
Ponownie, przy całym spotkaniu to on był tym stanowczym, z chłodnym spojrzeniem na sprawę mężczyzną. Ona zaś jak zawsze emocjonalna. Czy to ich do siebie pociągało? Nie wiedziała dokładnie. Nie znała siebie aż tak bardzo. Co innego zaś Saori.
Jou obiecał, że nawet w najgorszym wypadku, weźmie Nizana na ucznia, albo przekaże go Ichirou. Tak, to była bardzo informacja. Bezpieczna przystań, zabezpieczenie przyszłości. Coś, czego potrzebowała w tej chwili.
Znała Ichirou, był dobrze rokującym akolitą, który asystował Jou podczas pustynnego pogromu. Nawet kojarzyła go z turnieju. Chłopak zasłynął tym, że wygłupiał się i robił pokazy do tłumu. Arata była silna, ale lubiła taki typ poczucia humoru. Pamiętała, jak śmiała się, gdy tamten przegrał przez to. Jednakże podczas wydarzeń podczas pogromu, Ichirou wykazał się jak prawdziwy Shinobi. Chaos i walki na ulicach, Jou który odegrał tam najistotniejszą rolę, jeżeli chodziło o zapanowanie nad tym, co się tam działo. Ona sama nie walczyła w mieście. O nie, jej styl walki nie pozwalał na walkę przy cywilach. Musiała wyjść poza miasto i tam próbować wspierać walczących.
To wtedy Jou stracił rękę i oko. Ah, gdyby tylko przy nim była. Gdy tylko się o tym dowiedziała, to ona podjęła się zrobienia mu nowej protezy. Wtedy też prawie została nakryta przez Konisaku, który dopytywał czemu kobieta ślęczy wieczorami nad taką błachostką, jednak ona wiedziała, że musi to zrobić jak najszybciej. Czy wtedy Konisaku się domyślił? Nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć.
Jednak tak, Ichirou był bardzo dobrym kandydatem do opieki nad Nizanem, gdyby coś poszło nie tak, prawda? Gdyby tylko coś poszło...nie tak.
Arata szła w ciszy do momentu aż opuściły osadę.
- Posłuchaj... - Arata wiedziała. Ona po prostu to czuła. To nie była jakaś tam byle wyprawa. To nie była zwykła misja rangi S. To co miało nadejść, było niezbadanym gruntem, wykraczającym poza logicznymi zasadami. Tyle wiedziała. Rozstanie z Jou, rozstanie z dziećmi. Czy ona kiedykolwiek je jeszcze zobaczy?
- Ja wiem, że Ty wiesz, ale musimy odbyć tę rozmowę. - zaczęła delikatnie. - Wyzwanie, na które idziemy to jest zdecydowanie inny poziom niż dotychczas. Musisz mi obiecać, że jeżeli coś się stanie...jeżeli coś pójdzie nie po naszej myśli, jeżeli mi coś się stanie...obiecaj, że zadbasz o Nizana i Ario. - powiedziała. Mogła jej zaufać. Ufała jej bardziej niż Jou...czy to może Jou ufała bardziej niż Saori? Sercem była za Jou, lecz rozumem zawsze za Saori. Znały się całe życie. Nie mogłaby przekazać opieki nad chłopakami Jou, nawet gdyby wyszło najgorsze. Byli Ayatsuri i to Saori była jedyną osobą, która mogła o nich zadbać.
- Jeżeli coś pójdzie nie tak, wycofujemy się. Ja będę kupować czas, a Ty wrócisz do wioski i przygotujecie się bardziej. Będziecie bogatsi o informacje. Jednak nie pozwól, żeby stało się cokolwiek moim dzieciom. Są całym moim światem.
Ton głosu Araty się zmienił. Z emocjonującego, na drżący.
- Nizan wykazuje bardzo duże zdolności, jeżeli chodzi o umiejętności. Ma bardzo duży potencjał. W wieku 6 lat potrafił już kontrolować dwie lalki naraz, to prawie tak jak Ty. Wiadomo, że kolejne pokolenia są coraz słabsze, bo i czasy są łatwiejsze, ale nadal myślę, że Nizan osiągnie nasz poziom. Jednak Ario... - tutaj jej głos ucichł. Nie była pewna, jak zacząć. - ...widzisz Ario, on jest...inny. Nie wiem po kim to ma, ale on jest skryty, wycofany jakiś. A co najgorsze, nie wykazuje zupełnie żadnego potencjału, jeżeli chodzi o nici chakry. W jego wieku Ty już potrafiłaś bez problemu kontrolować cztery marionetki, a jemu problemy sprawia utrzymanie jednej nici. Nie mówię o kontroli lalki, tylko utrzymanie jednej nici. Jednej. - tutaj już głos Araty zmienił się w...pretensjonalny? Czy Ario był jej porażką jako kunoichi?
- Z plusów, ma bardzo duże zdolności dotyczące projektowania i inżynierii. Jakoś mu to dobrze idzie. Widziałaś, zrobił projekt marionetki i to kompletny. To duży sukces. Ninja z niego nie będzie żaden, ale chciałabym, żeby przynajmniej umiał się obronić. Oczywiście, będę jeszcze nad nim pracować i będziemy ćwiczyć, ale nawet jeśli nie jako Shinobi, to da sobie w życiu jako projektant. - brzmiało to trochę, jak tłumaczenie. Czy rzeczywiście tak było?
- Obiecaj mi, że jak coś pójdzie nie tak, zadbasz o bezpieczeństwo ich obu. Że sprawisz, żeby nic im nie było. Błagam, obiecaj mi to.
0 x
- Ario
- Posty: 2337
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Szpital
Wzrok Ario wydawał się...nieobecny. To co usłyszał do tej pory było dla niego szokiem. Niemalże w ostatniej złapał się na tym, że siedzi z otwartą buzią, a jak doskonale wiedział - nie miał języka. Cicho udawał, że przełknął ślinę.
- S...saori jest moją ciocią? - powiedział, jakby nie do końca w to wierzył. Spojrzał w kierunku matki, która... - Rozumiem, co do mnie mówisz Meduki-san. Ja po prostu... - patrzył się na nią. - Piętnaście lat...tyle lat, ja...ja robiłem wszystko co umiałem, by jej pomóc. Ja stawałem się silniejszy, by... - nie wiedział co powiedzieć. Nie był w stanie. - Nie interesuje mnie, czy te wspomnienia są zakłamane, czy przekształcone. Zrobiłaś więcej w dwa tygodnie, niż ja w tyle czasu. - podszedł do matki i wyciągnął dłoń, by pomachać jej przed oczami. - Meduki-san, czy...czy uważasz, że ona wyzdrowieje? Wydaje się być bardziej żywa niż wcześniej, ale jeszcze mnie chyba nie widzi. - jeszcze nie chciał powiedzieć, co uważa, bo...sam nie wiedział. - Nie rozumiem tego, bo sam nie pamiętam tych wydarzeń, jednak... - spojrzał na Salamandrę na swoim barku. Następnie skierował wzrok na Meduki. Nie skomentował tego. Stan się poprawiał, jednak Ario nie był naiwniakiem. Świat Shinobi jest brutalny, a osoby, które potrafią mącić w głowie, też mają swoje cele i nie tylko. Przypadkiem we wspomnieniach znajdywała się akurat Salamandra, którą Ario nosił na barku? No i czemu on sam...nie był pewny czy tak rzeczywiście było? Jak się skupił to pamiętał zabawy z Nizanem, ale żeby zapomnieć o Saori?
Sprawy z kochankiem matki nie rozstrzygał na ten moment w ogóle. Przyjął to do wiadomości.
- Jeszcze jedna sprawa...ta zapętlona scena, o której mówiłaś. Kłotnia z mężczyzną. Wtedy, co podobno moja matka rzucała talerzami...jak on wyglądał?
Podróż, która odbywały kobiety była najtrudniejsza jaką do tej pory odbywały. Początkowe emocje i nakręcenie związane z tym, że wiedziały w którą stronę iść stopniowo przeradzały się w zmęczenie, smutek, tęsknotę, a to podsycone było jeszcze trudnymi warunkami. Przygoda z obietnicą nagrody przerodziła się w depresję, która kąsała bardziej niż jakikolwiek przeciwnik. Samotne kobiety na szlaku oprócz bycia przystawką dla przeróżnych zwierząt czających się na nieświadome ofiary, musiały też bronić się przed bandytami, którzy liczą na łatwą zdobycz. Obie zmuszone do bycia w pełnej koncentracji od niewiadomo kiedy, nie mogły opuścić gardy ani na chwilę.
Zapasy skończyły się już dawno temu, więc chęć przeżycia zmuszała ich do zadbania o jedzenie, znalezienie źródła wody, a także finalnie odpoczynek. Poruszanie nie było już tak szybkie, a każde starcie kosztowało je coraz więcej. Jednakże coś pchało je ciągle do przodu. Wiedziały, że nie mogą teraz zawrócić. Drugi raz, wiedząc co je czeka, ani jedna ani druga nie zdecydowałaby sie na taki krok. Nie w momencie, gdy do obu seininek dotarło, że mogą już nie wrócić.
*** W jaskini jedynym źródłem światła było ognisko, które wydawało kojące dźwięki pękającego drewna. Arata siedziała na śpiworze, trzymając w ręku notes i zapisując coś w nim. Miała kolana podkulone pod brodą i wydawała się być skupiona. Siedziała w samej bieliźnie, zaś jej buty ułożone były idealnie pomiędzy nią a ogniskiem. Obok, jej ubrania umyte i z nowymi śladami po zacerowaniu suszyły się, co chwilę wypuszczając krople wody gdy te rozbijały się o kamienną posadzkę.
Saori klęczała trochę dalej. Była ubrana w pełni, a na jej twarzy widać było wyraźne ślady brudu. Nie wydawała się przejmować tym zupełnie, przynajmniej w tamtym momencie. Potargane włosy opadały jej na twarz i co jakiś czas słychać było dmuchnięcie, by włosy poszybowały na bok i nie zasłaniały jej widoku. Przykręcała właśnie uszkodzone ramię marionetki do korpusu. W pewnej chwili niosła marionetkę i podłączyła nić chakry. Próbowała wyprostować ramię, jednak ewidentnie było coś, co blokowało pełen wyprost. W pewnej chwili nastąpił trzask, a ręka lalki odpadła. Saori krzyknęła, po czym rzuciła śrubokrętem w ścianę i odrzuciła lalkę na bok. Złapała się za głowę.
- Cholera jasna no! - w jej głosie słychać było ewidentna rezygnację. - Kończą nam się części zamienne, jak nie złożę tej lalki to chyba muszę ją rozebrać i zacząć dostosowywać pod kolejne...nie mam pojęcia już. - skomentowała głośno, po czym wstała i podeszła do Araty. Starsza z kobiet nie komentowała zachowania Saori, samej będąc skupioną na tym co robi.
- Co robisz? - zapytała, siadając obok przyjaciółki i zaglądając.
- Próbuję rozszyfrować jak działała ta ludzka lalka. - odparła krótko, po czym wyrwała kartkę pełną zapisków, zgięła w kulkę i rzuciła w kierunku ogniska. Ogień delikatnie wzrósł podsycony dodatkowym paliwem z papieru, jednak szybko zgasł.
- Nie odpuszczasz, co? Próbowałyśmy wiele razy. - Saori położyła głowę na barku Araty, patrząc jak ta zabiera się od nowa.
- Szybciej skończę, szybciej wrócimy do domu. Muszę mieć plan B, gdyby nie udało nam się znaleźć tego bożka. Wiem, że to działa, więc muszę to rozpracować.
Saori nic nie powiedziała. W ciszy zamknęła oczy i zaczęła głośno oddychać.
- Co zrobisz pierwsze jako nowa Shirei-kan? - zapytała Saori. Arata jednak nie odrywała się od tego co robiła. Kreśliła jakieś wyliczenia i rysowała szkice ludzkiego serca i marionetki.
- Chyba będę musiała wkońcu zrobić porządek ze swoim życiem. - odparła, jednak w jej głosie nie było już dawno pasji, którą prezentowała przy wyruszeniu. Była cicha, zimna. Odpychająca.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi, w sensie no, to też, ale...co zrobisz dla klanu?
Arata obróciła głowę w kierunku Saori. Uniosła pytająco brew.
- A co Ty tak nagle o tym? - Saori popatrzyła jej w oczy, jednak nie odpowiedziała i ponownie ułożyła głowę obok, jednak Arata jeszcze chwilę patrzyła w jej kierunku. Dopiero potem przeniosła wzrok z powrotem na kartkę. Wiedziała, że nie popracuje już dalej. Po cichu zamknęła notes. - Mam takie marzenie... - zaczęła powoli, patrząc na ognisko. - ...że zjednoczą się wszyscy i nie będzie więcej wojen. Ayatsuri zamiast walczyć powinni budować i rozwijać kraje, żeby wszystkim żyło sie lepiej. Dostęp do jedzenia i ciepłej wody dla każdego, nikt nie powinien chodzić głodny. Zbyt dużo...widziałam śmierci, zbyt dużo zabijałam. Gdyby nie Konisaku i fakt, że urodził się Nizan i zaczęłam mieć dla kogo żyć, mogłam skręcić w bardzo złym kierunku. Było we mnie zbyt dużo nienawiści, zbyt dużo tego wszystkiego. Teraz, gdybym mogła to bym stworzyła azyl dla wszystkich, którzy nie chcą walczyć. Chciałabym, żeby ludzie żyli uczciwie i w zgodzie. Chora polityka sprawia, że ludzie walczą ze sobą, przeciwko sobie dla ideałów, których nawet nie znają. Nie dla swoich ideałów, dla kogoś. Nie powinno tak być. - powiedziała i w jej głosie znowu słychać było nutkę emocji, jednak te szybko ulotniły się.
Ayatsuri odłożyła notes na bok i wyciągnęła z kiszonki śpiworu obrazek. Rozwinęła go i popatrzyła jeszcze raz.
- Lamandla...będzie mamę pilnować. - powiedziała, po czym Saori podniosła głowę i przyjrzała się jeszcze raz obrazkowi. We dwie obserwowały projekt Ario. - Na początku tylko na to zerknęłam, ale tak przyglądam się i przyglądam i zaczęłam się zastanawiać, skąd on wpadł na pomysł, żeby ukryć miotacz w imitującej zwierzę marionetce. Jakby...wiesz o co mi chodzi? - zapytała, lecz Saori nie odpowiedziała. - Może zbyt pochopnie go oceniłam. W każdym razie, to dla Ciebie. - powiedziała, po czym zgięła kartkę papieru i dała go Saori. - Ja go już znam i tak na pamięć, a wydaje mi się, że powinnaś spróbować zbudować tą marionetkę. Nawet jak nie dla siebie, to będziesz miała kiedyś na prezent...ale chyba jest bardzo...w Twoim stylu.
Tej nocy Saori spała oparta o Aratę. Dopóki ta druga nie zasnęła, podjęła jeszcze kilka prób analizy ludzkiej lalki, lecz wszystkie skończyły na panewce.
*** Wkońcu udało im się zjeść normalnie i wyspać w osadzie. Było to tak odświeżające doświadczenie, że przez chwilę kobiety nabrały ponownie nadziei na to, że uda im się odnaleźć na ekspedycji to, czego szukały. Przy tak długiej wyprawie nie miało to już znaczenia, czy spędziły tu jeden dzień czy dwa, a skoro dowiedziały się, że prawdopodobnie cel jest tylko o pół drogi stąd, to muszą być przygotowane, tak jak nigdy nie były.
Dodatkowo Saori mogła poświęcić trochę czasu na wytworzenie części zapasowych do marionetek. Nie były one tak dokładne, jak sklepowe, ale nadal dziewczyna miała fach w ręku więc nadawały się do użytku bojowego.
Finalnie, wkońcu zebrały się i dotarły do osady. Stanęły kilkaset metrów przed wejściem, jak tylko zobaczyły, że to to. Arata złapała się za bark i poprawiła mechanizm, który przechowywał jej dodatkowe zwoje. Praktyczna zabawka, którą dostała od ojca na awans Akoraito.
- Cokolwiek tam się wydarzy, pamiętaj, że nie jesteśmy na swoim terenie. Chłodna głowa. Analiza. Dostosowanie się.
- Rozpoznanie, znalezienie słabych punktów, atak.
- Stopniowe osłabianie przeciwnika, atakowanie skoordynowanymi technikami.
- A jak to zawiedzie...
- To mu przypierdolę ze wszystkiego co mam.
I chociaż wydawać się mogło, że dziewczyny żartowały, to tak nie było. Były śmiertelnie poważne. Arata sięgnęła po zwój i rozłożyła go na ziemi. Złożyła pieczęci i przyłożyła dłoń, uwalniając to co było w środku. Obok niej pojawiła się kobieta ubrana w kimono i z kataną.
Arata podłączyła ją w lewą rękę, używając dwóch nici chakry na lalkę. Marionetka zaczęła wykonywać szybkie cięcia w powietrze, a stal zaśpiewała z powietrzem.
- Zaczynajmy.
- S...saori jest moją ciocią? - powiedział, jakby nie do końca w to wierzył. Spojrzał w kierunku matki, która... - Rozumiem, co do mnie mówisz Meduki-san. Ja po prostu... - patrzył się na nią. - Piętnaście lat...tyle lat, ja...ja robiłem wszystko co umiałem, by jej pomóc. Ja stawałem się silniejszy, by... - nie wiedział co powiedzieć. Nie był w stanie. - Nie interesuje mnie, czy te wspomnienia są zakłamane, czy przekształcone. Zrobiłaś więcej w dwa tygodnie, niż ja w tyle czasu. - podszedł do matki i wyciągnął dłoń, by pomachać jej przed oczami. - Meduki-san, czy...czy uważasz, że ona wyzdrowieje? Wydaje się być bardziej żywa niż wcześniej, ale jeszcze mnie chyba nie widzi. - jeszcze nie chciał powiedzieć, co uważa, bo...sam nie wiedział. - Nie rozumiem tego, bo sam nie pamiętam tych wydarzeń, jednak... - spojrzał na Salamandrę na swoim barku. Następnie skierował wzrok na Meduki. Nie skomentował tego. Stan się poprawiał, jednak Ario nie był naiwniakiem. Świat Shinobi jest brutalny, a osoby, które potrafią mącić w głowie, też mają swoje cele i nie tylko. Przypadkiem we wspomnieniach znajdywała się akurat Salamandra, którą Ario nosił na barku? No i czemu on sam...nie był pewny czy tak rzeczywiście było? Jak się skupił to pamiętał zabawy z Nizanem, ale żeby zapomnieć o Saori?
Sprawy z kochankiem matki nie rozstrzygał na ten moment w ogóle. Przyjął to do wiadomości.
- Jeszcze jedna sprawa...ta zapętlona scena, o której mówiłaś. Kłotnia z mężczyzną. Wtedy, co podobno moja matka rzucała talerzami...jak on wyglądał?
Podróż, która odbywały kobiety była najtrudniejsza jaką do tej pory odbywały. Początkowe emocje i nakręcenie związane z tym, że wiedziały w którą stronę iść stopniowo przeradzały się w zmęczenie, smutek, tęsknotę, a to podsycone było jeszcze trudnymi warunkami. Przygoda z obietnicą nagrody przerodziła się w depresję, która kąsała bardziej niż jakikolwiek przeciwnik. Samotne kobiety na szlaku oprócz bycia przystawką dla przeróżnych zwierząt czających się na nieświadome ofiary, musiały też bronić się przed bandytami, którzy liczą na łatwą zdobycz. Obie zmuszone do bycia w pełnej koncentracji od niewiadomo kiedy, nie mogły opuścić gardy ani na chwilę.
Zapasy skończyły się już dawno temu, więc chęć przeżycia zmuszała ich do zadbania o jedzenie, znalezienie źródła wody, a także finalnie odpoczynek. Poruszanie nie było już tak szybkie, a każde starcie kosztowało je coraz więcej. Jednakże coś pchało je ciągle do przodu. Wiedziały, że nie mogą teraz zawrócić. Drugi raz, wiedząc co je czeka, ani jedna ani druga nie zdecydowałaby sie na taki krok. Nie w momencie, gdy do obu seininek dotarło, że mogą już nie wrócić.
*** W jaskini jedynym źródłem światła było ognisko, które wydawało kojące dźwięki pękającego drewna. Arata siedziała na śpiworze, trzymając w ręku notes i zapisując coś w nim. Miała kolana podkulone pod brodą i wydawała się być skupiona. Siedziała w samej bieliźnie, zaś jej buty ułożone były idealnie pomiędzy nią a ogniskiem. Obok, jej ubrania umyte i z nowymi śladami po zacerowaniu suszyły się, co chwilę wypuszczając krople wody gdy te rozbijały się o kamienną posadzkę.
Saori klęczała trochę dalej. Była ubrana w pełni, a na jej twarzy widać było wyraźne ślady brudu. Nie wydawała się przejmować tym zupełnie, przynajmniej w tamtym momencie. Potargane włosy opadały jej na twarz i co jakiś czas słychać było dmuchnięcie, by włosy poszybowały na bok i nie zasłaniały jej widoku. Przykręcała właśnie uszkodzone ramię marionetki do korpusu. W pewnej chwili niosła marionetkę i podłączyła nić chakry. Próbowała wyprostować ramię, jednak ewidentnie było coś, co blokowało pełen wyprost. W pewnej chwili nastąpił trzask, a ręka lalki odpadła. Saori krzyknęła, po czym rzuciła śrubokrętem w ścianę i odrzuciła lalkę na bok. Złapała się za głowę.
- Cholera jasna no! - w jej głosie słychać było ewidentna rezygnację. - Kończą nam się części zamienne, jak nie złożę tej lalki to chyba muszę ją rozebrać i zacząć dostosowywać pod kolejne...nie mam pojęcia już. - skomentowała głośno, po czym wstała i podeszła do Araty. Starsza z kobiet nie komentowała zachowania Saori, samej będąc skupioną na tym co robi.
- Co robisz? - zapytała, siadając obok przyjaciółki i zaglądając.
- Próbuję rozszyfrować jak działała ta ludzka lalka. - odparła krótko, po czym wyrwała kartkę pełną zapisków, zgięła w kulkę i rzuciła w kierunku ogniska. Ogień delikatnie wzrósł podsycony dodatkowym paliwem z papieru, jednak szybko zgasł.
- Nie odpuszczasz, co? Próbowałyśmy wiele razy. - Saori położyła głowę na barku Araty, patrząc jak ta zabiera się od nowa.
- Szybciej skończę, szybciej wrócimy do domu. Muszę mieć plan B, gdyby nie udało nam się znaleźć tego bożka. Wiem, że to działa, więc muszę to rozpracować.
Saori nic nie powiedziała. W ciszy zamknęła oczy i zaczęła głośno oddychać.
- Co zrobisz pierwsze jako nowa Shirei-kan? - zapytała Saori. Arata jednak nie odrywała się od tego co robiła. Kreśliła jakieś wyliczenia i rysowała szkice ludzkiego serca i marionetki.
- Chyba będę musiała wkońcu zrobić porządek ze swoim życiem. - odparła, jednak w jej głosie nie było już dawno pasji, którą prezentowała przy wyruszeniu. Była cicha, zimna. Odpychająca.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi, w sensie no, to też, ale...co zrobisz dla klanu?
Arata obróciła głowę w kierunku Saori. Uniosła pytająco brew.
- A co Ty tak nagle o tym? - Saori popatrzyła jej w oczy, jednak nie odpowiedziała i ponownie ułożyła głowę obok, jednak Arata jeszcze chwilę patrzyła w jej kierunku. Dopiero potem przeniosła wzrok z powrotem na kartkę. Wiedziała, że nie popracuje już dalej. Po cichu zamknęła notes. - Mam takie marzenie... - zaczęła powoli, patrząc na ognisko. - ...że zjednoczą się wszyscy i nie będzie więcej wojen. Ayatsuri zamiast walczyć powinni budować i rozwijać kraje, żeby wszystkim żyło sie lepiej. Dostęp do jedzenia i ciepłej wody dla każdego, nikt nie powinien chodzić głodny. Zbyt dużo...widziałam śmierci, zbyt dużo zabijałam. Gdyby nie Konisaku i fakt, że urodził się Nizan i zaczęłam mieć dla kogo żyć, mogłam skręcić w bardzo złym kierunku. Było we mnie zbyt dużo nienawiści, zbyt dużo tego wszystkiego. Teraz, gdybym mogła to bym stworzyła azyl dla wszystkich, którzy nie chcą walczyć. Chciałabym, żeby ludzie żyli uczciwie i w zgodzie. Chora polityka sprawia, że ludzie walczą ze sobą, przeciwko sobie dla ideałów, których nawet nie znają. Nie dla swoich ideałów, dla kogoś. Nie powinno tak być. - powiedziała i w jej głosie znowu słychać było nutkę emocji, jednak te szybko ulotniły się.
Ayatsuri odłożyła notes na bok i wyciągnęła z kiszonki śpiworu obrazek. Rozwinęła go i popatrzyła jeszcze raz.
- Lamandla...będzie mamę pilnować. - powiedziała, po czym Saori podniosła głowę i przyjrzała się jeszcze raz obrazkowi. We dwie obserwowały projekt Ario. - Na początku tylko na to zerknęłam, ale tak przyglądam się i przyglądam i zaczęłam się zastanawiać, skąd on wpadł na pomysł, żeby ukryć miotacz w imitującej zwierzę marionetce. Jakby...wiesz o co mi chodzi? - zapytała, lecz Saori nie odpowiedziała. - Może zbyt pochopnie go oceniłam. W każdym razie, to dla Ciebie. - powiedziała, po czym zgięła kartkę papieru i dała go Saori. - Ja go już znam i tak na pamięć, a wydaje mi się, że powinnaś spróbować zbudować tą marionetkę. Nawet jak nie dla siebie, to będziesz miała kiedyś na prezent...ale chyba jest bardzo...w Twoim stylu.
Tej nocy Saori spała oparta o Aratę. Dopóki ta druga nie zasnęła, podjęła jeszcze kilka prób analizy ludzkiej lalki, lecz wszystkie skończyły na panewce.
*** Wkońcu udało im się zjeść normalnie i wyspać w osadzie. Było to tak odświeżające doświadczenie, że przez chwilę kobiety nabrały ponownie nadziei na to, że uda im się odnaleźć na ekspedycji to, czego szukały. Przy tak długiej wyprawie nie miało to już znaczenia, czy spędziły tu jeden dzień czy dwa, a skoro dowiedziały się, że prawdopodobnie cel jest tylko o pół drogi stąd, to muszą być przygotowane, tak jak nigdy nie były.
Dodatkowo Saori mogła poświęcić trochę czasu na wytworzenie części zapasowych do marionetek. Nie były one tak dokładne, jak sklepowe, ale nadal dziewczyna miała fach w ręku więc nadawały się do użytku bojowego.
Finalnie, wkońcu zebrały się i dotarły do osady. Stanęły kilkaset metrów przed wejściem, jak tylko zobaczyły, że to to. Arata złapała się za bark i poprawiła mechanizm, który przechowywał jej dodatkowe zwoje. Praktyczna zabawka, którą dostała od ojca na awans Akoraito.
- Cokolwiek tam się wydarzy, pamiętaj, że nie jesteśmy na swoim terenie. Chłodna głowa. Analiza. Dostosowanie się.
- Rozpoznanie, znalezienie słabych punktów, atak.
- Stopniowe osłabianie przeciwnika, atakowanie skoordynowanymi technikami.
- A jak to zawiedzie...
- To mu przypierdolę ze wszystkiego co mam.
I chociaż wydawać się mogło, że dziewczyny żartowały, to tak nie było. Były śmiertelnie poważne. Arata sięgnęła po zwój i rozłożyła go na ziemi. Złożyła pieczęci i przyłożyła dłoń, uwalniając to co było w środku. Obok niej pojawiła się kobieta ubrana w kimono i z kataną.
Arata podłączyła ją w lewą rękę, używając dwóch nici chakry na lalkę. Marionetka zaczęła wykonywać szybkie cięcia w powietrze, a stal zaśpiewała z powietrzem.
- Zaczynajmy.
0 x
- Ario
- Posty: 2337
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Szpital
Przysadzisty mężczyzna. Ario wyjrzał przez okno. Wolał się upewnić.
- Czyli to nie był ten Jou, o którym mi opowiadałaś, tylko inny mężczyzna? - powiedział.
Cała sytuacja zaprawiała o istną dramaturgię i element, który coraz mniej podobał się chłopakowi. Owszem, Meduki ostrzegała go, że opowieść może różnić się z prawdą, wszak nawet on był dowodem na to, że pamięć potrafi płatać figle. Nie mnie, robili postępy. Ario widział to gołym okiem. Jeszcze pół roku temu nie wiedział od czego zacząć. Teraz, mają tropy, poszlaki.
Ario przez cały swój okres życia, w którym dbał o matkę nigdy nie zaszedł do miejsca, w którym mógłby coś stwierdzić. Błąkał się po świecie, robiąc różne zlecenia, jednak...czy on naprawdę się nią zajmował?
Kunisaku podszedł do matki i uklęknął przy niej. Złapał ją za dłoń i patrzył w jej nadal nieobecną twarz.
Czy miał prawo kwestionować to, jak zachowała się Saori? Czy on sam nie był lepszy? Ile czasu stracił na wojnie, jednej - drugiej, na jakimś murze. Czy on sam potrzebował odskoczni od tego typu problemów? Czy założenie Kropli nie sprawiło, że znalazł sobie azyl od problemu? Nawet w siedzibie, to nie on zajmował się Aratą, a ktoś, kto po prostu był na miejscu...
Klęczał tak przy niej i w jego głowie pojawiały się setki myśli. Nie, to nie było tak. Przecież był chory. Szukał rozwiązania swojego problemu. Musiał przeżyć. Znowu...czy napewno? To co robił na wojnie? No jak to co, ratował ludzi.
Znowu...
...czy aby napewno?
- Meduki-san, w tej chwili nie ma dla mnie znaczenia nic. - dotykał jej dłoni i ciągle patrzył na jej twarz. - Chciałem szybko osądzać innych, ale chyba sam nie jestem taki, jak mi się wydawało, że jestem. - powiedział, po czym podniósł się i stanął przed Meduki. - Z perspektywy czasu zabawne, że najwieksza tajemnica klanu Ayatsuri właśnie wpadła w ręce klanu Yamanaka.
Ario patrzył swoim beznamiętnym wzrokiem na medyczkę. Musiała wiedzieć, że poradził sobie bez problemu z problemem Yokai na ich terenach. Nie był słaby. Miał ją na wyciągnięcie ręki. Czy klany nie zabijały za mniejsze przewinienia? Co, jeżeli sekret Ayatsuri wyjdzie na światło dzienne? On to rozumiał, nie był już dzieckiem. Miał 22 lata. Chciał, by i ona to rozumiała, jednak z tego co się przekonał, osoby z klanu Yamanaka były akurat dość sprytne.
- Tajemnica, za którą moja matka przypłaciła zdrowiem i stratą 15 lat, a ja sam nachodziłem się za tą wiedzą przynajmniej 7 lat. Jak przypominam sobie mój moment rozmowy z Saori, uznaję, że to dość...kuriozalna sytuacja. - po chwili jednak cofnął się o krok i zaczął chodzić po sali, jakby nad czymś się zastanawiał. - Wracając do samej wioski marionetek, o której opowiadasz. Coś mi w tej historii nie pasuje. Za marionetkami musi stać kuglarz, a one były zamknięte z jedną marionetką. To oznacza, że...
Ario zamarł.
O tym napisała mu Saori w liście.
Wiedziała, ale nie umiała tego odtworzyć.
Ario przez chwilę nic nie mówił, a dopiero po chwili odwrócił się i usiadł ponownie na krześle.
- Misae-san mówiła mi kiedyś, że Waszą zdolnością jest możliwość podróżowania po umyśle. Meduki-san, Ty zaś mówisz, że moja matka utknęła w pętli wspomnień. Jeżeli możesz wysłać mnie do środka, żebym Ci pomógł...gdyby były jakieś trudności, to pozostaję do dyspozycji. - ton chłopaka był śmiertelnie poważny. Nawet, jeżeli oznaczałoby to, że klan Yamanaka dowie się o istnieniu Rdzenia Sercowego.
Arata znalazła się wraz z Saori w zamkniętym pomieszczeniu wraz z dziwną lalką. Kobieta odruchowo trzymała przy nosie rękaw, zasłaniając nozdrza od smordu zgnilizny, która dochodziła gdzieś z...trudno było to określić. Wszystkie te rzeczy, które obserwowała w domku były istnie przerażające. Owszem, często spotykała się, że właśnie jej przeciwnicy bali się ich marionetek, lalek, kukieł, które nieraz pomalowane i ubrane były tak, by wywoływać jeszcze większą grozę, zaś tutaj...tutaj miała poczucie, jakby trafiła do prawdziwego domu strachów.
Wszechobecna mgła, porozrzucane marionetki. To nie było to, do czego była ona przyzwyczajona. Nawet nie zorientowała się kiedy, ona wraz z Saori przestała się do siebie odzywać. Były najeżone jak kocice, które wchodzą do nieznanego budynku.
Marionetki, lalki...ich malowania były niewinne. To było w tym najgorsze. Ktoś nie chciał ich celowo przestraszyć. Ktokolwiek to robił, robił to bo taki był. Tu nie było zamiaru i to chyba w tym wszystkim najbardziej przerażało Aratę.
Same pomieszczenie było jeszcze dziwniejsze. Gdy tylko weszły i zaczęły się rozglądać, Arata przeanalizowała strukturę pomieszczenia. Była architektem, wiedziała jak się projektuje.
- To...to jest dość stary styl. - niemalże szepnęła w kierunku Saori, wskazując w drzwiach na mocowania. - Za...stary...
Gdy jednak zobaczyła obraz dzieci bawiących się w polu podrapała się po brodzie.
- Patrz, bawiły się na polu...przecież na odnogach nigdy nie było takich pól. Tutaj zawsze teren był...cholera, jak stare jest to miejsce? - szepnęła, przyglądając się kolejnej rzeczy - a dokładnie ubiór tych dzieci na obrazku. Skupiła się by wyłapać jakieś szczegóły, ale to wszystko było tak...tak niepokojące, że nie wiedziała, czy to jej głowa zaczyna płatać jej figle, czy wpadły może w jakieś...
- Genjutsu? - odwróciła głowę i odruchowo skupiła się na swojej chakrze, używając Kai.
Wtedy też dostrzegła dopiero lalkę. Siedziała, ale była inna. Spojrzała na nią. Przyjrzała się. Odruchowo ustawiła swoją własną marionetkę obok siebie, z kataną gotową do zablokowania uderzenia.
Jednak marionetka się nie poruszyła. Były same, nie było kuglarza, to marionetka się nie ruszała. Arata zrobiła krok do przodu. Przyjrzała się. Szturchnęła łokciem w Saori i skinęła głową.
- Patrz na jej usta. Farba się tyle nie utrzyma, ona jest...świeża. - była o tym przekonana. Ktoś musiał poprawić malowanie na marionetce. Ktoś tu był.
Odwróciła się na chwilę i zobaczyła ruch.
Ponownie spojrzała na lalkę. Była tak jak była, ale...czy ona...przekręciła głowę? Nie, Arata nie wierzy w takie rzeczy. Ale zostawała czujna.
Saori cofając się stanęła na desce, która zaskrzypiała. Obie niemalże podskoczyły, po czym odwróciły się za siebie. Potem znowu. Lalka się ruszyła. Teraz napewno. Przecież widziała! Widziała?
Cicho przełknęła ślinę, chociaż w takiej ciszy nastąpiło gulnięcie, które odbiło się echem po ścianach. Obok była jeszcze półka z portretami, ale malowanymi. Tak też się już nie robi. Podeszła bliżej i zobaczyła niedokończone portrety. Co tu się do cholery wydarzyło?
Nagle coś trzasnęło, a Arata tym razem podskoczyła i przemieściła się w kierunku wyjścia, przesuwając lalkę na środek sali. Marionetka z wyprostowaną kataną stała i kierowała ją w kierunku lalki, która siedziała...o nie, nie siedziała.
Teraz stała. Patrzyła na nich.
Arata szybkim ruchem złapała Saori za fraki - za cokolwiek trafiła ręką i siłą zaczęła zaciągać ją za swoje plecy.
- P-poczekaj, ki-kimkolwiek j-jesteś! - Arata powiedziała dość głośno w kierunku lalki. Gdy upewniła się, że Saori jest za nią, uniosła wolną dłoń do góry w formie obronnym, a marionetka, którą sterowała opuściła katanę. - Nie przyszłyśmy tutaj walczyć. Jesteśmy Seininami Ayatsuri, którzy poszukują wiedzy i naszych korzeni. Nie chciałyśmy Cię niepokoić. Powiedz mi proszę, kim jesteś i co to za miejsce...dobrze? - jednocześnie Arata zaczęła bardzo powolnie, w obronnej postawie robić kroczek za kroczkiem do tyłu, jednocześnie napierając na Saori, by ta wycofywała się z budynku razem z nią.
- Czyli to nie był ten Jou, o którym mi opowiadałaś, tylko inny mężczyzna? - powiedział.
Cała sytuacja zaprawiała o istną dramaturgię i element, który coraz mniej podobał się chłopakowi. Owszem, Meduki ostrzegała go, że opowieść może różnić się z prawdą, wszak nawet on był dowodem na to, że pamięć potrafi płatać figle. Nie mnie, robili postępy. Ario widział to gołym okiem. Jeszcze pół roku temu nie wiedział od czego zacząć. Teraz, mają tropy, poszlaki.
Ario przez cały swój okres życia, w którym dbał o matkę nigdy nie zaszedł do miejsca, w którym mógłby coś stwierdzić. Błąkał się po świecie, robiąc różne zlecenia, jednak...czy on naprawdę się nią zajmował?
Kunisaku podszedł do matki i uklęknął przy niej. Złapał ją za dłoń i patrzył w jej nadal nieobecną twarz.
Czy miał prawo kwestionować to, jak zachowała się Saori? Czy on sam nie był lepszy? Ile czasu stracił na wojnie, jednej - drugiej, na jakimś murze. Czy on sam potrzebował odskoczni od tego typu problemów? Czy założenie Kropli nie sprawiło, że znalazł sobie azyl od problemu? Nawet w siedzibie, to nie on zajmował się Aratą, a ktoś, kto po prostu był na miejscu...
Klęczał tak przy niej i w jego głowie pojawiały się setki myśli. Nie, to nie było tak. Przecież był chory. Szukał rozwiązania swojego problemu. Musiał przeżyć. Znowu...czy napewno? To co robił na wojnie? No jak to co, ratował ludzi.
Znowu...
...czy aby napewno?
- Meduki-san, w tej chwili nie ma dla mnie znaczenia nic. - dotykał jej dłoni i ciągle patrzył na jej twarz. - Chciałem szybko osądzać innych, ale chyba sam nie jestem taki, jak mi się wydawało, że jestem. - powiedział, po czym podniósł się i stanął przed Meduki. - Z perspektywy czasu zabawne, że najwieksza tajemnica klanu Ayatsuri właśnie wpadła w ręce klanu Yamanaka.
Ario patrzył swoim beznamiętnym wzrokiem na medyczkę. Musiała wiedzieć, że poradził sobie bez problemu z problemem Yokai na ich terenach. Nie był słaby. Miał ją na wyciągnięcie ręki. Czy klany nie zabijały za mniejsze przewinienia? Co, jeżeli sekret Ayatsuri wyjdzie na światło dzienne? On to rozumiał, nie był już dzieckiem. Miał 22 lata. Chciał, by i ona to rozumiała, jednak z tego co się przekonał, osoby z klanu Yamanaka były akurat dość sprytne.
- Tajemnica, za którą moja matka przypłaciła zdrowiem i stratą 15 lat, a ja sam nachodziłem się za tą wiedzą przynajmniej 7 lat. Jak przypominam sobie mój moment rozmowy z Saori, uznaję, że to dość...kuriozalna sytuacja. - po chwili jednak cofnął się o krok i zaczął chodzić po sali, jakby nad czymś się zastanawiał. - Wracając do samej wioski marionetek, o której opowiadasz. Coś mi w tej historii nie pasuje. Za marionetkami musi stać kuglarz, a one były zamknięte z jedną marionetką. To oznacza, że...
Ario zamarł.
O tym napisała mu Saori w liście.
Wiedziała, ale nie umiała tego odtworzyć.
Ario przez chwilę nic nie mówił, a dopiero po chwili odwrócił się i usiadł ponownie na krześle.
- Misae-san mówiła mi kiedyś, że Waszą zdolnością jest możliwość podróżowania po umyśle. Meduki-san, Ty zaś mówisz, że moja matka utknęła w pętli wspomnień. Jeżeli możesz wysłać mnie do środka, żebym Ci pomógł...gdyby były jakieś trudności, to pozostaję do dyspozycji. - ton chłopaka był śmiertelnie poważny. Nawet, jeżeli oznaczałoby to, że klan Yamanaka dowie się o istnieniu Rdzenia Sercowego.
Arata znalazła się wraz z Saori w zamkniętym pomieszczeniu wraz z dziwną lalką. Kobieta odruchowo trzymała przy nosie rękaw, zasłaniając nozdrza od smordu zgnilizny, która dochodziła gdzieś z...trudno było to określić. Wszystkie te rzeczy, które obserwowała w domku były istnie przerażające. Owszem, często spotykała się, że właśnie jej przeciwnicy bali się ich marionetek, lalek, kukieł, które nieraz pomalowane i ubrane były tak, by wywoływać jeszcze większą grozę, zaś tutaj...tutaj miała poczucie, jakby trafiła do prawdziwego domu strachów.
Wszechobecna mgła, porozrzucane marionetki. To nie było to, do czego była ona przyzwyczajona. Nawet nie zorientowała się kiedy, ona wraz z Saori przestała się do siebie odzywać. Były najeżone jak kocice, które wchodzą do nieznanego budynku.
Marionetki, lalki...ich malowania były niewinne. To było w tym najgorsze. Ktoś nie chciał ich celowo przestraszyć. Ktokolwiek to robił, robił to bo taki był. Tu nie było zamiaru i to chyba w tym wszystkim najbardziej przerażało Aratę.
Same pomieszczenie było jeszcze dziwniejsze. Gdy tylko weszły i zaczęły się rozglądać, Arata przeanalizowała strukturę pomieszczenia. Była architektem, wiedziała jak się projektuje.
- To...to jest dość stary styl. - niemalże szepnęła w kierunku Saori, wskazując w drzwiach na mocowania. - Za...stary...
Gdy jednak zobaczyła obraz dzieci bawiących się w polu podrapała się po brodzie.
- Patrz, bawiły się na polu...przecież na odnogach nigdy nie było takich pól. Tutaj zawsze teren był...cholera, jak stare jest to miejsce? - szepnęła, przyglądając się kolejnej rzeczy - a dokładnie ubiór tych dzieci na obrazku. Skupiła się by wyłapać jakieś szczegóły, ale to wszystko było tak...tak niepokojące, że nie wiedziała, czy to jej głowa zaczyna płatać jej figle, czy wpadły może w jakieś...
- Genjutsu? - odwróciła głowę i odruchowo skupiła się na swojej chakrze, używając Kai.
Wtedy też dostrzegła dopiero lalkę. Siedziała, ale była inna. Spojrzała na nią. Przyjrzała się. Odruchowo ustawiła swoją własną marionetkę obok siebie, z kataną gotową do zablokowania uderzenia.
Jednak marionetka się nie poruszyła. Były same, nie było kuglarza, to marionetka się nie ruszała. Arata zrobiła krok do przodu. Przyjrzała się. Szturchnęła łokciem w Saori i skinęła głową.
- Patrz na jej usta. Farba się tyle nie utrzyma, ona jest...świeża. - była o tym przekonana. Ktoś musiał poprawić malowanie na marionetce. Ktoś tu był.
Odwróciła się na chwilę i zobaczyła ruch.
Ponownie spojrzała na lalkę. Była tak jak była, ale...czy ona...przekręciła głowę? Nie, Arata nie wierzy w takie rzeczy. Ale zostawała czujna.
Saori cofając się stanęła na desce, która zaskrzypiała. Obie niemalże podskoczyły, po czym odwróciły się za siebie. Potem znowu. Lalka się ruszyła. Teraz napewno. Przecież widziała! Widziała?
Cicho przełknęła ślinę, chociaż w takiej ciszy nastąpiło gulnięcie, które odbiło się echem po ścianach. Obok była jeszcze półka z portretami, ale malowanymi. Tak też się już nie robi. Podeszła bliżej i zobaczyła niedokończone portrety. Co tu się do cholery wydarzyło?
Nagle coś trzasnęło, a Arata tym razem podskoczyła i przemieściła się w kierunku wyjścia, przesuwając lalkę na środek sali. Marionetka z wyprostowaną kataną stała i kierowała ją w kierunku lalki, która siedziała...o nie, nie siedziała.
Teraz stała. Patrzyła na nich.
Arata szybkim ruchem złapała Saori za fraki - za cokolwiek trafiła ręką i siłą zaczęła zaciągać ją za swoje plecy.
- P-poczekaj, ki-kimkolwiek j-jesteś! - Arata powiedziała dość głośno w kierunku lalki. Gdy upewniła się, że Saori jest za nią, uniosła wolną dłoń do góry w formie obronnym, a marionetka, którą sterowała opuściła katanę. - Nie przyszłyśmy tutaj walczyć. Jesteśmy Seininami Ayatsuri, którzy poszukują wiedzy i naszych korzeni. Nie chciałyśmy Cię niepokoić. Powiedz mi proszę, kim jesteś i co to za miejsce...dobrze? - jednocześnie Arata zaczęła bardzo powolnie, w obronnej postawie robić kroczek za kroczkiem do tyłu, jednocześnie napierając na Saori, by ta wycofywała się z budynku razem z nią.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości