Chīsanaka (小さな家)

Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Ludziom w Ryuzaku było wygodnie. Bogate, kupieckie miasto w lato rozpieszczało ludzi przyjemnym słoneczkiem, a zimą zapewniało bezpieczne schronienie. Choć niedoskonałe - jak wszystko zresztą na tym świecie - to dla niektórych było prawdziwym rajem na ziemi. Neutralne, pozbawione wrogów i relatywnnie dobre do osiedlenia się - zarówno dla cywili, jak i dla ninja. Każdy mógł tu znaleźć swoje miejsce, o ile tylko tego chciał. Jak było więc z Isane? To, że kochała Munraito to jedno, ale czy była gotowa na poświęcenie się dla Rady? Prawdę mówiąc... Akiego mało to obchodziło. Robił to dlatego, że mógł. Nie obchodziło go ani to, że to Munraito, ani to, że robi to dla dobra wioski. Mało co go obchodziło, poza czubkiem własnego nosa. Ranmaru był najgorszym rodzajem łajdaka - oportunistą. Zasady moralne dla niego nie istniały. Miał swój własny kodeks, którego i tak rzadko kiedy się trzymał. Był na tyle elastyczny, by zmienić zdanie w ciągu kilku sekund, jeżeli tylko lepiej by na tym wyszedł. Nie był dobrym człowiekiem i nawet nie próbował takiego zgrywać - przynajmniej przed ludźmi, przed którymi nie musiał tego robić. Lecz czy można było powiedzieć o niebieskookim, że był złym człowiekiem? Bezwzględnym - owszem. Ale zło nie było tak proste do opisania, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Zabijanie nie było złe - nie w tym świecie. Tutaj niektórych spraw inaczej nie dało się rozwiązać, niżeli poprzez pozbawienie kogoś życia. Shinobi i kunoichi byli zbyt niebezpieczni, by trzymać ich w więzieniach. Z drugiej strony - obcinanie im kończyn, by przypadkiem nie zdołali złożyć jakichś pieczęci, było zdecydowaniej mniej humanitarne, niżeli prosta strzała między oczy. A brunet... on był od rozwiązywania problemów. Lubił wyzwania, a że trafił na taki, a nie inny zawód - to już była wina jego rodziców. Co złego to nie on.
Lecz mimo wszystko był właśnie tutaj - w Ryuzaku. Był oficjalnym obywatelem tej prowincji. Zdecydowanie nic go tutaj nie trzymało - a jednak wracał, za każdym razem. I po kilku dniach już miał dosyć, czuł się stłamszony i przytłoczony ilością ludzi. Zwłaszcza za dnia, gdy ulice wypełniały się handlarzami, turystami i zwykłymi obywatelami, pędzącymi za codziennymi obowiązkami. Mimo to - trwał. Wracał już wcześniej - wróci i teraz. A gdy to wszystko się zakończony, ta cała wojna, być można znowu spotkają się w domu Hiroyukiego. I mimo, że znowu będzie czuł się nieswojo, to będą rozmawiali o tym, co ciekawego im się przydarzyło. We czwórkę.
- To niedobrze. - skomentował odpowiedź chłopaka. Jeżeli jeszcze nie zabił żadnego człowieka, to oczywistym było, że będzie miał problemy ze zrobieniem tego na misji - o ile oczywiście taka sytuacja hipotetycznie by się zdarzyła. - Powinieneś był zabić tego zająca. - mruknął Aki, spoglądając jeszcze na swojego dalekiego kuzyna. - Teraz wróci do lasu, czy tam w zarośla i umrze w ciągu kilku godzin ze stresu. - Munraito tylko przedłużył jego agonię. Słowa młodego Ranmaru nie były żadnym kłamstwem, ani żadną propagandą szerzoną przez dziwaków niejedzących mięsa. Z dzikimi zwierzętami tak już było, że obcowanie z człowiekiem, zwłaszcza takie uwzględniające spotkania pierwszego stopnia, bardzo szkodziły na ich serduszka. Już nie wspominając o możliwości odtrącenia, ze względu na pozostawiony zapach. Munraito mógł tego nie wiedzieć - nie był łowcą, w przeciwieństwie do Akiego. Choć Aki zdecydowanie wolał bardziej rozumną zwierzynę. I dla niego nie było żadnej różnicy, między wilkiem, człowiekiem, a małym, słodkim, puchatym króliczkiem. Wszystko krwawiło tak samo pięknie.
- Dzięki, Isane. - to był jeszcze ogród, czy już salon? Czas tak szybko płynął, gdy było się wśród innych ludzi. Nie lubił tego - czuł, że nie ma kontroli nad własnymi poczynaniami. Ah, ta przeklęta fobia społeczna. Nim się obejrzał, a już go gdzieś zaciągali, jak nie do łóżka, to chociaż do salonu. A on, biedny i skrępowany nie śmiał odmówić. Które pytanie padło pierwsze i kto je zadał - nawet nie zarejestrował. Szkoda było zaśmiecać sobie mózg takimi bzdurami. Gdyby to był chociaz ktoś przystojny, a tutaj jak nie nudziarze, to kuzyni, albo - o zgrozo - kobiety. Momentami żałował, że Yue tak szybko sie od nich zmył, tak to by chociaż mógł poobserować sobie kogoś, z kim nie straciłby zainteresowania po pięciu minutach. No ale cóż - życie jakie było, takie było i trzeba było iść dalej.
- Dzień dobry. - skłamał. Jakby był dobry, to byłby na polowaniu. Aki przywitał się bardzo krótko, ale przerwa i cisza między tymi wszystkimi zdaniami była bardzo, bardzo długa. Wzrokiem zlustrował młodego posłańca, świdrując go spojrzeniem na wylot. Czekał na jakąś podpowiedź, może jakieś pytanie po tym, jak Hiroyuki przedstawił go nieznajomemu. Ale nie miał absolutnie pojęcia o czym miał mówić. - Umiem zabijać. - dziwne słowa na pierwszym spotkaniu - nigdy nie był dobry w rozmawianie, bo i po chuj? Zresztą... czy w ogóle wysłannika władzy obchodziło cokolwiek innego? Misja zakładała eskortę, a podczas eskorty różne rzeczy potrafiły się dziać - a to kogoś wilk wpierdolił, a to jacyś bandyci napadli na konwój... Trudno o lepszą rekomendację w tym świecie, niż pochwalenie się tym, że umie się kogoś zamordować. Prawda?
1 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Kutaro »

Zające były bardzo płochliwymi zwierzętami, choć jednocześnie zaskakująco brutalnymi jak na swoją puchatą aparycję. Prości ludzie najczęściej je spotykali w lesie lub gdzieś na łąkach nie zwracając na nie większej uwagi. Były podobnie interesujące jak wrony, czy sarenki. Myśliwi najczęściej je znajdowali na czubku swojej strzały. Jednak niewiele osób było świadomych jak irracjonalne potrafią być to stworzenia. Otóż taki zajączek, gdy z jakiegoś powodu jest przerażony, jest w stanie bezwzględnie w reakcji stresowej zjeść swoje młode. Gdyby się jednak dużej nad tym zastanowić była to zaskakująco logiczna reakcja. Dzięki temu wartości odżywcze nie trafiały do drapieżnika, a do matki. Przy zaskakująco częstym cyklu rozrodczym kilka miesięcy później mieliśmy kolejne pokolenie długouchych kicajców.
- Bardzo chętnie, dziękuję. - Odparł Kanteo na propozycję herbaty lekko skłaniając się. Ton jego głosu był niemal niezmienny przez całą dyskusję. Był jedwabisty, matowy wręcz i lekko przeciągły, obrzydliwie dworski. Zapewne w porcie byłby w stanie dostać w mordę za sam ten ton. - Bardzo mi miło. Aki, Aki… - Zamyślił się słysząc wyjaśnienie Munraito. - Pan krewny tych sprzedawców dzbanów z dzielnicy garncarzy? No nie ważne. Panie Munratio, proszę mi wybaczyć, ale nie mam kompetencji, żeby decydować o takich kwestiach. Skoro jednak macie zaufanie do Pana Aki, to przekażę wiadomość. Pan Tsuyo poleca byście się jutro z rana stawili przed południową bramą. Tam też spotkacie panią Eriko, kierowniczkę poselstwa oraz szanownego posła. - Zakończył wiadomość ponownym delikatnym ukłonem. - Zabijać… mamy nadzieję, że nie będzie to konieczne, ale fantastycznie. - Następnie odebrał herbatę od Isane i pociągnął delikatny łyk przez niemal zaciśnięte usta, a następnie skwitował grzecznie. - Wyborna. Mają państwo jakieś pytania? Jeśli nie to wróciłbym do swoich innych obowiązków. - Zapytał swoim miękkim tonem i ponownie zamoczył usta w herbacie bo piciem tego się nie dało nazwać.
Tak więc posłaniec stał w swoim czarno złotym kaftanie, z jedną ręką za plecami. Drugą sącząc herbatę z kubka. Starał się być uprzejmy, delikatnie popatrując po trójce rozmówców, ale jedna z jego stóp delikatnie wibrowała przygotowując się od odejścia w stronę zapewne niesłychanie istotnych spraw. Od czasu do czasu pozwolił sobie rzucić okiem na ogród, lecz później odwracał wzrok z wyrazem nie wyrażającym absolutnie niczego.

Kaneto

Jak sobie pogadacie i zdecydujecie, że opuszczacie lokację to wam zrobię z/t.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Pan Kanteo zdecydował się na herbatkę, tak więc skierowali się do salonu. Zostawiła całą trójkę samopas, kiedy udała się do kuchni, żeby przygotować gorący napar, kubki i ewentualnie cukier. Sama nie była fanką słodkich napojów. Słyszała ich rozmowę dochodzącą z salonu. Hiro wziął na siebie zadanie przedstawienia Akiego i wplątania go jakoś w całą wyprawę. Szczerze miała nadzieję, że nie przysporzy to Akiemu większych kłopotów. Był przecież obywatelem Ryuzaku i postanowił pomóc w ochronie ważnej delegacji do Sogen. Taką postawę chyba się chwaliło. Zechciał pomóc przyjacielowi i tym samym wykazać się w imię własnej wioski. Z drugiej strony może pan Tsuyo miał dla niego inne zadanie. Kto wie? Pewnie wkrótce przyjdzie im się dowiedzieć. Wracając z herbatą do salonu akurat usłyszała odpowiedź ich nowego gościa. Nic dziwnego, że nie chciał brać na siebie żadnej odpowiedzialności za podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Samowolka rzadko kiedy się opłacała w świecie hierarchii i papierkowej roboty. Mimo wszystkie nie odmówił, a to był przecież dobry znak. Polecił im stawić się jutro z samego rana przed południową bramą. W końcu.
W międzyczasie zdążyła dotrzeć do stolika, rozłożyła kubki i nalała wszystkim herbaty. Czy tego chcieli czy nie, jak prawdziwa mamusia. W końcu ciepełko było ważne w taki chłodny dzień. Posłała panu K. uprzejmy uśmiech słysząc komplement na temat przygotowanej herbaty. Za pewne, jak przystało na dobrze wychowanego oficjela, była to jedynie zwyczajna, wypracowana uprzejmość. Mimo wszystko zrobiło jej się miło. Słysząc komentarz Akiego prawie zakrztusiła się gorącą herbatą. Musiała z całych sił powstrzymać szeroki uśmiech, który okropnie cisnął jej się na usta. Aaaaw, ten Aki jak już coś powiedział to zwalał z nóg całe towarzystwo! Oczywiście bawiła ją cała sytuacja, jednak nie dała tego po sobie poznać. Z drugiej strony słowa Akiego były jak najbardziej na miejscu. W dzisiejszych czasach zabijanie było przecież w modzie i każdy shinobi pracujący dla swojej wioski powinien posiadać taką umiejętność. Takie nauki nabyła w Unii. Żołnierze. Byli zwykłymi żołnierzami. Najniższą rangą, narzędziami do wykonywania swoich obowiązków. A ona była dwusieczną bronią, która zdradziła własną wioskę i własny kraj. Kiedy przyjdzie jej stawić czoła konsekwencją? Ryuzaku może i zdecyduje przyjąć ją pod swoje skrzydła, jednak nie zapewni to jej ochrony w żadnej sposób. Jeśli kiedyś Atsui obudzi się i zdecyduje zlikwidować swoich zdrajców, a wtedy na pewno zostanie wpisana na ich czarną listę. Doskonale o tym wiedziała, mimo wszystko nawet nie przeszło jej przez myśl, żeby się teraz wycofać. Żyła przecież dla przyszłości. Ich wspólnej przyszłości. Hiroyuki i Isane. Always and forever. Nawet jeśli ich „na zawsze” miało trwać jedynie kilka chwil.
- Dziękujemy za wiadomość. W takim razie stawimy się wszyscy w wyznaczonym miejscu - skwitowała spoglądając na Akiego i Hiro. Skoro nie uzyskali przeczącej odpowiedzi chyba najrozsądniej było zwyczajnie iść we trójkę tak jak wcześniej postanowili. Potem pewnie przyszła pora na pożegnania i pan K. mógł wrócić do siedziby władzy, gdzie czekała na niego ważniejsza robota, jak poranna kawa z mleczkiem i ciasteczko czekoladowe. Nie wątpiła, że miał dużo na głowie. Nienaganna uprzejmość i bezuczuciowy, sztuczny wyraz twarzy. Czyżby każdy szanowany pracownik siedziby władzy posiadał takie kwalifikacje? Przypominał jej obcowanie z panem Tsuyo. Tak samo sztuczne i uprzejme. Sama nie była jednak lepsza. Przylepiła na usta uśmiech i udawała milusią panią domu. Okropna szopka, na szczęście gość szybko się ulotnił pozostawiając ich samych. Kiedy już wyszedł zabrała się za posprzątanie naczyń po herbatce. Nie było na co czekać. Czas na ostatnie przygotowania, pakowanie i mogli ruszać w drogę, prawda?
- Wszyscy w Ryuzaku są tacy „uprzejmi”? - Zażartowała spoglądając na Hiro i Akiego z uniesioną jedną brwią. Potem rzuciła się w wir przygotowań. Od kąpieli, po przygotowanie przekąsek. W końcu przyszedł też czas na sen. Przed misją warto było się wyspać, prawda? Rano po wczesnym śniadaniu odszukała i założyła swój stary, bojowy strój wykonany z czarnej skóry. Wysokie kozaki, kombinezon, kurtka. Przynajmniej w końcu nie będzie musiała narzekać na niską temperaturę. Związała niesforne włosy w kitkę wysoko na głowie, spakowała torbę i była gotowa. Pewnie niedługo po tym wyruszyli w drogę.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Ale to zupełnie nie tak, że Aki miał na wszystko wyjebane. W żadnym wypadku - był bardzo dokładny i bezpośredni, a przecież tego oczekiwało się od ninja. A przynajmniej tak wydawało się młodemu Ranmaru. Co, miał może się tłumaczyć się z tego wszystkiego, co powiedział Hiryuki? I pewnie jeszcze dodać coś od siebie? Dobre sobie. Brunet zdecydowanie nie był tym typem człowieka - szkoda mu było strzępić ryja, bo i tak absolutnie nikogo w tym pomieszczeniu nie obchodziło, kim był. Liczyło się tylko to, co potrafił - i przecież właśnie z tego powodu jego starszy kuzyn chciał jego obecności na tej misji. Nie dlatego, że go lubił, nie dlatego, że w trójkę raźniej, tylko dlatego, że Aki umiał w bycie shinobi. Umiał zabijać. I to właśnie dlatego potrzebował kogoś takiego jak on - kogoś, kto pociągnie za spust, gdy będzie trzeba. I przede wszystkim - kogoś, kto trafi w cel.
Isane zaproponowała herbatki - jakże miło z jej strony. Chyba. Aki by się nie dał mu napić, a już na pewno nie żadnej dobrej herbaty - posłaniec musiałby zadowolić się u niego zwykłą wodą ze studni, co najwyżej przegotowaną. I to wszystko oczywiście pod warunkiem, że chłopak w ogóle wpuściłby go do domu. Na litość boską - to był zwykły kurier, a nie poselstwo z Antai. Nie rozumiał dlaczego Munraito spiął się, jakby przyjmował co najmniej Shirei-kana. Ale... cóż. Niebieskooki nigdy nie był mistrzem kurtuazji, był wręcz upośledzony jeżeli chodziło o sprawy socjalne. Nie zauważył nawet, gdy Isane prawie zakrztusiła się herbatą, cudem powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Zakrztusiła się. Bywa. Na szczęście chłopak w żadnym wypadku nawet nie pomyślał o tym, że powiedział coś nieodpowiedniego, toteż rozmowa mogła trwać dalej.
- Nie. - odpowiedział na pytanie mężczyzny o to, czy od tych garncarzy. Tak jakby facet nie zauważył, to chłopak miał na plecach ogromną kuszę i zdecydowanie ostatnie o czym można było pomyśleć, to że zajmuje się lepieniem garnków. Ale cóż, głupich nie brakowało nawet w urzędzie - wiec można było mu wybaczyć. Przecież to nie jego wina, że się taki urodził. Przynajmniej znalazł pracę w miejscu, gdzie więcej było takich jak on.
W końcu jednak i przyszła pora na kuriera, z którym oczywiście najmocniej i najbardziej intensywnie pożegnał się - a jakże - Munraito. Ta kurtuazja, ta gracja, te zbędne słowa - tak bardzo nie pasowały do Ranmaru. Gdyby nie to, że już kilka razy widział jego czerwone ślepia, to pomyślałby, że jest jakimś podrzutkiem. Ranmaru byli z tych cichych, skrytych i nieprzewidywalnych, a Hiroyuki zupełnie się tak nie zachowywał - i Akiego za każdym razem dziwiło to tak samo. Nie zareagował jednak, gdy Munraito odprowadzał gościa do drzwi.
- Nie. - odpowiedział krótko Isane, nawet nie próbując elaborować swoich mysli. Starszy z Ranmaru i tak miał zamiar zrobić to za niego - więc szkoda mu było produkować więcej sliny, niż było potrzeba. No i z pewnością nasz kochaś potrafił to wszystko lepiej ubrać w słowa. Ten wywód mógł być i tak o wiele, wiele dłuższy, niżeli Munraito powiedział. Ludzie w Ryuzaku byli nieprzewidywalni - i to jedyne, co w nich można było przewidzieć. Handel rządził się swoimi prawami i trzeba było mieć się na baczności. Każdy, kto miał w tym interes, mógł zrobić cię w chuja - uśmiechać się i podawać rękę, drugą trzymając na ostrzu noża, schowanego w kieszeni. I jeden zły ruch, jedno złe słowo mogło skończyć się tragicznie. Pieniądze nie miały przyjaciół, a prawdziwych przyjaciół nie poznawało się w biedzie, lecz poza granicami Ryuzaku. Tutaj naprawdę trudno było o kogoś, kto nie zostawi cię na lodzie.
- Podziękujesz mi, jak wrócimy do miasta. Nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. - słowa Akiego mogły być szorstkie, jednak z całą pewnością były prawdziwe. W tym świecie opuszcając mury miasta musiałeś liczyć się z tym, że każdy dzień może być twoim ostatnim. Aki nie wiedział, czy spotkają wilków, bandytów, czy może tylko starą babuszkę sprzedającą podgrzybki. Na podziękowania przyjdzie czas, gdy uratuje im ich skóry. Wtedy będzie można mówić coś o jakimś długu - teraz była to po prostu kolejna misja, na którą Aki się wybrał z braku lepszych planów.
Noc była... normalna. Choć dziwna - tak samotnie spędzona w łóżku. Zupełnie jakby zapomniał, że ostatnie siedemnaście lat spał praktycznie tylko w ten sposób. Może zdążył się już przyzwyczaić i zatęstknić? Huh. W każdym razie - szybko zebrał swoje ciuchy, ubrał się i był gotowy, by wyruszyć wraz z resztą swojej drużyny w umówione miejsce.
1 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

I takim sposobem ich spotkanie z panem Takasu Tsuyo dobiegło końca. Jeszcze kilka krótkich dialogów na niezwiązane z ich sprawą tematy i koniec. Wymiany uprzejmości, pożegnań i podziekowań. Trzy, dwa, jeden i byli wolni. Wolni i tak bardzo uwiązani. Wszystko miało swoją cenę i tym razem musieli ją zapłacić. Hiroyuki przynajmniej należał do tej wioski całe swoje życie. Isane była nowa i pewnie na zawsze „nową” pozostanie. Nie, żeby jakoś spcjalnie jej to przeszkadzało. Nigdy nie potrafiła w stu procentach wpasować się w pustynię i jej klimat. Pogodowy, ale także ludzki. Była obca na zawsze, obojętnie ile lat tam spędziła. Kiedy odchodziła była to decyzja podjęta z minuty na minutę. Zabrała swoje rzeczy, wyszła nie zamykając drzwi i nigdy więcej nie obejrzała się za siebie. Praktycznie w taki sam sposób opuściła klinikę Mujina. Czyżby odchodzenie od czegoś przychodziło jej z wyrachowaną łatwością? Możliwe, że czasami za bardzo żyła chwilą. Pchana przez burzę swoich emocji. Teraz ta burza ciągnęła ją w stronę Hiro i kiedy wychodzili z gabinetu od razu odszukała i złapała go za dłoń. Machinalnie uszyli w stronę domu, chociaż wcześniej tego nie uzgadniali. Każde z nich wiedziało, czego potrzebowało w tym momencie najbardziej. Odpoczynku, jedzenia czy czegoś innego
Kilkanaście minut później, które zdawały się trwać całą wieczność, znaleźli się w końcu przed drzwiami do ich małego, ślicznego domku przy brzegu rzeki. Ich własny, wspólny kąt na tym chłodnym, zimowym świecie. Odwzajemniła jego uśmiech w końcu decydując się puścić jego dłoń. Weszła do środka, zaproszona. I zachichotała na jego słowa. Wróciła ta beztroska, szczęśliwa dziewczyna, przynajmniej na ten jeden wieczór. Nie trzeba było zamartwiać się poselstwem, misją, obywatelstwem czy kliniką, do której musiała przecież w końcu zajrzeć. Wręcz przeciwnie. Mogła cieszyć się wspaniałym towarzystwem i świętować nową przyszłość, jaka została dla nich utkana przez nici losu. Otwarły się przed nimi nowe ścieżki, nowe możliwości.
W środku panował zaduch i półmrok. Widać, że dawno nikt tutaj nie zaglądał. Nic dziwnego, nie było ich sporo czasu. Tygodnie. Zaraz po powrocie nie mieli przecież czasu praktycznie na nic. Wizyta w siedzibie głównej, spotkanie z panem Tsuyo należało do priorytetów, które zwyczajnie chcieli już mieć za sobą. Była to jedna z tych rzeczy, które przeokropnie zaprzątały głowę i ciagle krążyły wokół innych myśli. Nie dało się ich pozbyć, dopóki sprawa nie została rozwiązana. Teraz mogli odłożyć przynależność do Ryuzaku no Taki i konsekwencje z tym związane na dalszy plan. Mogli skupić się na tym co ważniejsze. Na sobie. I chociaż zdawała sobie sprawę, że Hiro był pewnie zmęczony, padnięty i głodny - nie specjalnie się tym przejęła. Chwilę później usłyszała za sobą trzask zamykających drzwi. W przedpokoju zrobiło się cicho. Byli sami. S a. m i. W końcu. Wreszcie. Ile czasu minęło, odkąd mogli pobyć tylko i wyłącznie we dwójkę? Stanęła na środku pokoju, trzy kroki od niego. Odwróciła się i spojrzała na Hiro wymownie. Nie powiedziała absolutnie nic, bo słowa były tutaj zbędne. Przygryzła jednak dolną wargę. Nie potrafiła się po prostu powstrzymać. Jęknęła niemal niedosłyszalnie i zrobiła te magiczne trzy kroki w jego stronę. Szybko, zdecydowanie i pospiesznie. Zniwelowała dzielący ich dystans do zera. Chwyciła go za ubranie i przyciągnęła do siebie. Stanęła na palcach wbijając się zachłannie w jego usta, jak gdyby były jej jedynym powietrzem.
Sekundę później przyszpiliła go do ściany całując jego żuchwę. Schodziła palącymi pocałunkami niżej i niżej. Szarpnęła za górę jego ubrania odrobinę za mocno, rwąc kawałek podatnego materiały. Zachichotała, ups. Chciała jedynie odsłonić coraz to nowsze, ciekawsze miejsca jego ciała, które nieszczęśnie były zakryte. Czemu wciąż były zakryte?
- Hiro… - jęknęła bardziej niż powiedziała ponownie odszukując jego ust swoimi. Tak cholernie jej go brakowało mimo, że znajdował się tuż obok niej. Cały ten stres, odpowiedzialność i zmęczenie. Miała wrażenie, że oszaleje z natłoku myśli i negatywnych wrażeń. Przelewała na niego wszystkie emocje szukając w nim wytchnienia. Czy przypadkiem nie było to...
Is it wrong to use someone, Hiroyuki?
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Każdy inaczej radził sobie ze stresem i swoimi emocjami. Jedni dużo jedli, inni nie jedli wcale. Jedni trenowali, inni odpoczywali. Wszystko po to, żeby sobie ulżyć. Pozbyć się tego napięcia w organizmie, które samo nie chciało odpuścić. Im dłużej się utrzymywało, tym gorzej. Trzymanie wszystkich emocji w środku potrafiło być bolesne. Od bólu brzucha po kołatanie serca. Przede wszystkim niezdrowe. Isane przelewała na niego całe swoje napięcie. Z każdym gorącym pocałunkiem, każdym dotykiem szukała upustu. Wykorzystywała go. Wiedziała o tym doskonale. Jednak była za bardzo pochłonięta tym co się działo, żeby się zatrzymać i zastanowić nad wszystkim. Wręcz przeciwnie, nie śniło jej się przestawać. Potrzebowała jego ciała, jego duszy i jego bezgranicznej miłości. Nie wiedziała dokładnie, w którym momencie przedpokój zamienił się na salon. Ściana na dywan. Nim się obejrzała leżała zmęczona na plecach z głową Hiro wtuloną do swojej piersi. Uśmiechnęła się sama do siebie. Był pieszczochem, lubił czułości, a ona z przyjemnością mu je dawała. Objęła jego głowę jedną ręką, drugą spokojnie gładziła jego włosy. Wpatrywała się pustym wzrokiem w sufit. Jeszcze niedawno byli tutaj wspólnie z Akim, przygotowując się do misji. Teraz, tygodnie później, leżeli wtuleni w siebie po ciężkim, zimowym dniu. C z a s ich gonił, płynął nieubłaganie. Tak jak w jej koszmarach, nigdy się nie zatrzymywał. Chociażby na moment. Nie wiedziała jak długo leżeli w ciszy, rozkoszując się sobą wzajemnie. W końcu słowa Hiro wyrwały ją z otępienia.
- Za dobry - poprawiła go odruchowo nie dając sobie ani sekundy na zastanowienie. Szczera odpowiedź, bez żadnych podtekstów czy przekomarzań. Nie zasługiwała na niego, ale to już kiedyś ustalili. Znał jej zdanie na ten temat. Ściągnęła jednak brwi i na jej czole pojawiał się pojedyncza zmarszczka. Skąd takie pytanie? Nie naciskała, jednak czekała na wyjaśnienia. Czuła jak zesztywniał. Co dokładnie chodziło mu po głowie? Zaczęła się odrobinę martwić, jednak wciąż grzecznie - jak na nią - czekała. Dała mu chwilę na walkę z własnymi myślami. Kiedy w końcu zdecydował się ponownie podjąć temat, wysłuchała go do końca. I już po chwili odetchnęła z ulgą. O to chodziło. O walkę, o spotkanie przeciwników i próbę rozmowy. Martwił się, że ją naraził. Niesłusznie. Potrząsnęła głową, chociaż pewnie tego nie widział.
- Zakochałam się w Tobie, Hiro - mówiła cicho, jednak stanowczo. Tak, żeby do niego dotarło i nie pozostawiała mu miejsca na własne interpretacje. Wciąż delikatnie gładziła jego włosy, uspokajającym ruchem. - Szczerym, wrażliwym i pełnym uczuć. Jesteś jak iskierka nadziei na tym mrocznym, okrutnym świecie - wyjaśniła śmiejąc się cicho. Nie z niego, ze swojego głupkowatego porównania. Nigdy nie była dobrą poetką. Chociaż nie wstydziła się nowych osób, nie była też przesadną gadułą. - Jesteśmy całkiem różni. Dlatego tak bardzo do siebie pasujemy. Nie chciałabym, żeby ten świat Cię zmieniał - skończyła cichutko. Miała nadzieję, że zrozumiał i, że wziął jej słowa do siebie. Na poważnie. Nie mogła go inaczej przekonać. Niektóre demony, we własnej głowie, musiał zwalczyć sam. Poczucie winy, niechęć do siebie czy - jej zdaniem - niesłuszne obietnice zmiany. Jej Munraito Hiroyuki był osobą dobrą do szpiku kości. Nie chciała innego, nowego. Wybrała właśnie tego. Nie mogła jednak zrobić więcej, niż zwyczajnie go zapewnić i trwać przy nim w chwilach niepewności.
Kiedy położył się na plecach od razu przeszła do pozycji: czas na spanko. Wtuliła się w jego bok pożyczając całe jego ciepło. Otuliła ich szczelniej kocykiem i kilka płytkach oddechów później już smacznie spała na swojej ulubionej, żywej poduszce. Nim się spostrzegła pierwsze promienie słońca przeokropnie raziły ją w oczy. Wszystko również ją parzyło, bo Hiro grzał ją całą noc niczym włączony na fulla grzejnik. Wstała ostrożnie, nie chcąc go budzić. Umyła się szybko, przygotowała na nowy dzień. Na szczęście wczoraj, po drodze z siedziby głównej, zrobili jakieś niewielkie zakupy spożywcze. Inaczej byliby obecnie bez śniadania, za które zabrała się zaraz po tym, jak ubrała na siebie swoje ulubione kimono w odcieniu kości słoniowej z wysokimi podkolanówkami - w końcu nastała już zima, a ona średnio znosiła niskie temperatury. Była raczej zmarzluchem i wiecznie było jej zimno. Jeśli Hiro wstał, może obudził go zapach jajecznicy z samego rana? - Przywitała go promiennym uśmiechem.
- Tęskniłam - rzuciła na przywitanie zaparzając także herbatę. Nałożyła mu jego porcję przysuwając ją do niego. - Mam kilka nowych pomysłów na specyfiki. Odwiedzę dziś klinikę. A ty?
Wrócili do zwykłej, monotonnej rzeczywistości. Bez wyzwań, narażania życia i walk. Czy tego właśnie chcieli?
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Z rana nie potrzebowała dużo czasu dla siebie. Wręcz przeciwnie. Szybko zajęła się sobą, żeby potem w pełni oddać się przygotowywaniu śniadanka. W końcu mało jedli przez ostatnie dni. Nie było czasu, dużo stresu, wiecznie w podróży. Odpoczynki były krótkie i nikt nie zaprzątał sobie głowy czymś tak przyziemnym jak gotowanie. Teraz, kiedy w końcu wrócili do domu. D o m, rzeczywiście był to ich wspólny dom. To specjalne i wyjątkowe miejsce na ziemi. Mogła zrobić oś tak zwykłego jak jajecznica. Nie musiała przejmować się, że ktoś zaatakuje ich we śnie lub stanie się coś złego. Oczywiście nigdy nie wiadomo jak potoczą się sprawy. Może któregoś dnia Atsui upomni się o tą jedną, nic nie znaczącą, zgubę? Przyjdą posprzątać nieposłuszne śmieci, które porozsiewały się po świecie. Nigdy nie wiadomo, jaką przyszłość szykował dla nich los. Dlatego tak ważnym było świętować każdą chwilę spędzoną razem, kiedy mogły to być ich ostatnie. Chwilę później Hiro wyrwał ją z zamyślenia. Posłała mu zadowolony uśmiech mieszając jajka. Znalazła też szczypiorek, którym posypała gotowe danie. Chleb niestety był wczorajszy. Nie zdążyła jeszcze wyjść z domu, więc musieli zadowolić się tym co było. Zdała sobie sprawę, że nie byąo perfekcyjną panią domu, jednak nigdy nie aspirowała na takie stanowisko. Oczywiście mogła sobie wyobrazić życie tylko i wyłącznie w zaciszu własnego domu. Zajmowałaby się porządkami, gotowałaby pyszne obiadki i wychowywała… nie było takiej opcji. N i g d y.
Pomachała mu na powitanie i zaśmiała się słysząc jego słowa. Jej wystarczyła jego obecność, dotyk, nic więcej nie było jej potrzebne. Kiedy ruszył od razu w stronę łazienki pobiegła za nim zatrzymując go w połowie drogi. Przytuliła się do niego na kilka chwil i wróciła do kuchni pozostawiając go samego. Zwyczajnie potrzebowała zastrzyku energii, jego bliskości. Nic nie dawało jej więcej radości niż po prostu Hiro. Obojętnie czy jego słowa, czy zwyczajne patrzenie na niego. Wszystko razem dawało jej poczucie spełnienia. Było to dla niej coś nowego. Zaakceptowanie kogoś takim jakim był i docenianie każdej jego cechy. Obojętnie czy pozytywnej czy negatywnej. Wszystkie razem przecież tworzyły właśnie jej własny księżyc. Munraito.
- Jak dla mnie w obydwu wyglądasz strasznie pociągająco - tłumaczyła gestykulując pałeczkami, które wciąż trzymała w łapce. Ciężką decyzja. Nie była niestety pomocna. Tak naprawdę zawsze wyglądał sexy hot i jego włosy - krótkie czy długie - nigdy by tego nie zmieniły. Wystarczył jedno spojrzenie na idealnie zarysowane ehm. I właśnie wokół jego ciała krążyły jej myśli. Jedno wymowne spojrzenie, jakie wysłał w jej stronę wystarczyło, żeby zmiękły jej nogi. Potem oczywiście przyszedł czas na nagrodę.
Kochanie, smakowało Ci śniadanie? Świetnie, bo zamierzam zjeść właśnie Ciebie.
Co do jednego Hiro miał absolutną rację. Misja była ciężka i wymagająca, ale także strasznie uzależniająca. Ten dreszczyk emocji, branie własnego życia pełnymi garściami i możliwość walki na śmierć i życie. Adrenalina. Pomimo zmęczenia już zaczynała za tym tęsknić. Kto by się spodziewał? Uważała się za istotę wygodną, ceniącą sobie święty spokój. Teraz jednak wychodziła z niej ta ukryta cecha. Poszukiwaczka przygód? Zwłaszcza w tak wspaniałym towarzystwie jak Hiro i Aki. Dream team, ciekawe tylko czy ich zaginiony chłopak z kuszą też tak uważał? Ciekawe co u niego? Chyba za nim również odrobinę się stęskniła. Za jego stoickim spokojem i wiecznie chłodną minką. Wrócił do domu. Zdecydowała, że kiedyś znów go zaproszą. Może i Yue postanowi dołączyć. Wspólnie mogli przecież osiągnąć więcej. Znacznie więcej.
- Mam nadzieję, że go nie zastanę - rzuciła w jego stronę, kiedy wychodził. Czy długo go nie będzie? Nie zamierzała jednak marnować czasu.
  Ukryty tekst
Potem w końcu wyszła. Była już sporo spóźniona.

Zt
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość