Chīsanaka (小さな家)

Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Rozlała wino do kieliszków i podała jeden Akiemu. Drugi zatrzymała w swojej łapce wygodniej rozsiadając się na kanapie. Nie była wielkim koneserem win czy innych alkoholi. Kiedyś bardzo często ich nadużywała. Po procentach zdecydowanie łatwiej jej się spało, a koszmary , wspomnienia z dzieciństwa, nie pojawiały się aż tak często. Teraz jednak nie było ku temu potrzeby. Odkąd w jej życiu pojawił się Hiro stanął na straży jej spokojnego snu. Przy nim w końcu mogła się wysypiać. Czy taki stan pozostanie już na zawsze? Wreszcie szła spać ze spokojną głową, nie bała się mar sennych i nie potrzebowała tępić swojego umysłu alkoholem. Teraz jednak upiła jeden łyk czerwonego wina, potem kolejny, bo po prostu była ku temu okazja. Nie miała problemu z piciem w pojedynkę, jednak we dwójkę dużo lepiej smakowało. Zaśmiała się na słowa Akiego, a jej przyjemny dla ucha śmiech odbił się echem po pomieszczeniu. Nic dziwnego, że jej się nie spodziewał. W końcu była w życiu Hiro całkowicie nowym dodatkiem, nie było co ukrywać. Zamierzała jednak pozostać tutaj na dłużej. Nigdzie się nie wybierała, jeśli Mun zechce zatrzymać ją przy sobie. Niestety czy była to dla niego ta lepsza opcja?
- Niespodzianka - wzruszyła ramionami posyłając Akiemu ładny uśmiech. - Jeśli chcielibyście porozmawiać na osobności to żaden problem - dodała pospiesznie, bo nagle ją olśniło. Może Aki miał jakąś sprawę do Hiro i panowie woleli omówić ją w cztery oczy? Wolała zapytać. Nie chciała siedzieć jak kura na grzędzie i robić za trzecie koło u wozu. Nie na wszystkie tematy dało się rozmawiać w większym obcym towarzystwie, więc nie było dla niej żadnym problemem, jeśli zażyczyliby sobie kilka chwil bez jej obecności. Tak czy tak rozmowa ciągnęła się dalej. Pokiwała głową. Oczywiście nie sposób było się tutaj nie zgodzić.
- Traktuję tę misję jako dobry początek - wyjaśniła zastanawiając się na chwilę. - Szczerze wątpię, żeby zaufanie przyszło kiedykolwiek. Sama bym chyba sobie nie ufała - zaśmiała się pod nosem biorąc kolejny łyk wina. Skoro potrafiła zdradzić Atsui, pewnie potrafiłaby też zdradzić Ryuzaku. Na pewno Pan Tsyuo brał taki scenariusz pod uwagę. Zdawał sobie sprawę, że będzie wierna osadzie tak długo jak będzie trwała przy Hiro. Pewnie rozważył wszystkie możliwości. Widocznie okazała się wystarczajaco przydatna, żeby dać jej szansę i zatrzymać przy sobie. Chodziło o informacje? Za pewne, bo o co innego? Nie była aż tak głupia, żeby wierzyć w coś innego. Wiedziała, że będzie ją dokładnie obserwował, a pełnoprawnym obywatelem zostanie tylko na papierze. Nie przeszkadzało jej to ani trochę, jeśli dzięki temu mogła pozostać u boku Hiro. Przywykła do bycia pomiataną, chociaż nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Opuszczając Unię godziła się na konsekwencje swojego wyboru. Niestety rykoszetem oberwało się także Hiro. Miała na to wpływ? Jasne, że tak. Oczywiście dla jego bezpieczeństwa wolałaby, żeby pozostał tutaj, w Ryuzaku, zamiast gonić po granicy z Sogen, ale z drugiej strony samolubnie chciała go mieć przy sobie i radowała się za każdym razem, kiedy odmawiał pozostania w domu. Zasłaniała się troską jak tarczą przed własnymi pragnieniami. W oczach Hiro musiała wyglądać jak prawdziwa księżniczka. Jednak tak naprawdę daleko było jej do ideału. Nie potrafił jeszcze dostrzec zepsutej żmiji w jej zachowaniu. Aki był jednak inny. Jego smutne spojrzenie na pewno prędzej czy później ją rozszyfruje. Chyba trochę na to liczyła. Może pomoże Hiro przejrzeć na oczy? Znienawidziłaby go za to, ale także byłaby mu dozgonnie wdzięczna.
Pełna sprzeczności kontynuowała rozmowę z przylepionym uśmiechem, chociaż czuła się całkiem swobodnie. O dziwo obecność Hiro i Akiego okazała się miłym urozmaiceniem wieczoru. Rozmowa łanie się kleiła i wszyscy wydawali się nadawać na tej samej fali. Potem Hiro wpadł na pomysł zapytania przyjaciela o dołączenie do ich wyprawy. Spojrzała na niego ukradkiem. Widziała w jego oczach nadzieję, w gestach zdenerwowanie. Bardzo mu zależało, aż ścisnęło ją serce. Hiro. Spojrzała na Akiego wygodnie usadowionego przed nią niczym mały drapieżnik. Założył nogę na nogę, a potem oczywiście się zgodził. Poczuła ogromną ulgę. Widocznie tak zachowywali się prawdziwi przyjaciele, pomagali sobie wzajemnie. Na całe szczęście Aki nie otrącił propozycji Hiroyukiego, bo Isane już układała sobie w głowie scenariusz dolewania gościowi trucizny paraliżującej do wina. Nie mogła przecież pozwolić Hiro na zawód, prawda? Najwyżej zabrałaby go siłą, a co! Sama się ucieszyła. Wiedziała, że Hiroyuki na pewno sam by sobie poradził, ale we dwójkę ich szanse znacznie wzrosły. Dwóch prawdziwych strzelców, członków klanu Ranmaru. Kto lepiej nadawałby się jako ochrona poselstwa?
Potem zeszli na temat jedzenia. Słysząc słowa Hiro na temat kurczaka zaśmiała się mimowolnie. - Mistrzem Teriyaki to akurat jesteś Ty - szturchnęła go zaczepnie łokciem posyłając mu słodki uśmiech, Mówiła jak najbardziej poważenie. Nie omieszkała zauważyć jak spojrzał w jej oczy, potem niżej. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie ku górze. No tak. Na szczęście gładził jej udo, odrobinę ją odprężając. - Hmm mogłabym przygotować na przykład… - zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, bo rozległo się dosyć głośne pukanie do drzwi. Mimowolnie uniosła brwi ku górze, wstając. Niby broniła się przed zostanie kurą domową, a już jako pierwsza biegła je otworzyć. Wkurwiła się sama na siebie, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Więcej gości? - Zaśmiała się puszczając Hiro oko i opuściła salon kierując się do głównego wejścia. Poprawiła krótkie, czarne kimono i blond pukle związane w koka. Czarne zakolanówki zdawały się idealnie trzymać na swoim miejscu. Otworzyła drzwi - ponownie - na oścież, żeby sprawdzić kto darł się jak zażynany wieprz na zewnątrz. Jej oczom ukazał się wrzeszczący aniołek. Jej brwi po raz kolejny powędrowały w górę, nawet nie próbowała ukryć zaskoczenia. Ponownie oparła się biodrem o framugę drzwi - takie deja vu - spoglądając na chłopaka przed sobą. Mogła go opisać jednym wyrażeniem. Był po prostu ślicznym chłopcem. - Jestem Isane - przedstawiła się nauczona zdarzeniami sprzed kilkunastu minut, kiedy w taki sam sposób zjawił się Aki. - Hiroyuki jest w salonie. Zapraszam - dodała spoglądając o kilka chwil za długo na jego butelkę sake, potem w jego oczy. Przekrzywiła delikatnie głowę. Piękny kolor turkusu kontra piękny kolor turkusu. Kto by pomyślał? Zrobiła mu miejsce, jeśli zdecydował się wejść do środka i zamknęła za nim drzwi, prowadząc go do salonu, gdzie znajdowała się reszta IMPREZY. Jeśli w taki sposób wpuściła seryjnego mordercę, którego nie znał ani Hiro, ani Aki, to na pewno byłoby zabawnie - pomyślała z dziwnym uśmiechem na ustach. Ups
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Nie - Aki nie rozszyfrował Isane. Jeszcze nie, a to z bardzo prostego powodu - nigdy nikogo nie oceniał pochopnie, a póki co dziewczyna zrobiła nam nim dobre wrażenie. Nie mniej - nie ufał jej. Tak jak nie ufał Munraito. A mimo to siedział tutaj i pił alkohol, choć nie wiedział, czy żmija go nie zatruła. Życie miało to do siebie, że tworzyli je ludzie. A człowiek był zwierzęciem stadnym. I choć Aka był typem samotnika, to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że samemu nie da się przeżyć. Nawet jego rodzice - bardzo podobni do niego - stworzyli parę. Bo we dwójkę było łatwiej. Bo dało się ujrzeć choćby promyk światła w tym smutnym jak pizda świecie. Nie mniej - alkohol uważał za bardzo... niedobrą rzecz. Nie chodziło już o smak - bo mu smakował - lecz o to, co robił z ludźmi. Potrafił wyzwolić z ludzi to, co było w nich najgorsze. Potrafił sprawić, że puszczały wszelkie hamulce, a człowiek przestawał odczuwać strach, stawał się bardziej agresywny i co najważniejsze, bardziej impulsywny. A pochopne działania nigdy nie były czymś pożądanym. Dlatego właśnie młody Ranmaru nie wyrabiał sobie żadnego zdania o Isane. Bo wiedział, że pod tą piękną twarzyczką, pod tymi ślicznymi złotymi włosami, może czaić się sukkub, który owinął sobie biednego Munraito dookoła paluszków. A Hiroyuki zawsze wydawał się Akiemu bardzo podatny na wpływy i bardzo łatwy do manipulowania. I wcale mu się nie dziwił - zwłaszcza teraz. Kobiety potrafiły wywrócić życie mężczyzny do góry nogami.
- Chyba nie chcemy. - zaśmiał się pod nosem. Przybył do Hiroyukiego w zwykłych odwiedzinach, porozmawiać o pierdołach. Nie mieli żadnych tajemnic ani paktów, z którymi musieliby ukrywać się przed ludzkością. No tak było. Nie zmyślam. Większym problemem było to, że o pewnych sprawach nie wypada rozmawiać przy kobietach, ale to już była kwestia tego, jaki młoda blondynka miała charakter. Tego zaś Aki nie zdążył jeszcze poznać. Domyślał się jednak, że skoro była z Munraito, to zapewne byli do siebie podobni. Bo nie wierzył w te bzdury, że przeciwieństwa się przyciągają. Nie żeby jakkolwiek Aki się na tym wszystkim znał. Nigdy nikogo nie miał. Nie umiał w związki, a zobowiązania były dla niego czymś strasznym. I strasznym nie było bynajmniej nadużyciem. Aki gardził ludzkim życiem - swoim i obcych. Ale tych, na których mu zależało? Nigdy. Bał się nawiązywania głębszych relacji, bo uważał, że ciągle był za słaby na takie zaangażowanie. Nawet jeżeli był o lepszym wojownikiem, niż Hiroyuki, to nadal nie uważał się za kogoś silnego. W pewnym sensie podziwiał tego Ranmaru, że odważył się tak szybko na związek z tą dziewczyną... Ale cóż. Kiedyś ktoś mądry powiedział, że każdy Ranmaru jest pierdolnięty na swój sposób - i było w tym ziarnko prawdy...
Akiego bawiło to, jak Munraito się zestresował. Oczywiście w takim dość pozytywnym znaczeniu tego słowa - bo nie śmiałby śmiać się ze swojego kolegi. Nie mniej widział, jak zależało mu na Isane, jak drżał na samą myśl, że coś mogłoby się jej stać. Chyba naprawdę ją kochał.
- A Ty, Hiro? - odwrócił nagle wzrok na mężczyznę, wpatrując się w niego swoimi smutnymi, niebieskimi oczami. - Ufasz jej? - oczywiście, że Aki znał odpowiedź na te pytanie. Ale chciał to po prostu usłyszeć. I zapewne Isane też chciała i to nawet pomimo, że pewnie słyszała już to z ust chłopaka nie raz i nie dwa. Ale doskonale wiedział, że chciała to słyszeć, a on to chciał mówić. I to niezależenie od tego, czy którekolwiek z nich mówiło prawdę. Widział to - nie po ich słowach, lecz po mowie ich ciał. Tych mniej lub bardziej subtelnych gestach. W takich krótkich momentach aż głupio mu się robiło, że nigdy nikogo nie miał.
O tak, naleję sobie jeszcze jedną lampkę. Z pewnością pomoże.
Uśmiechnął się smutno, odkładając butelkę na stół. I w pewnym momencie drgnął, a jego mięśnie momentalnie się napięły. Cofnął się, odruchowo sięgając ręką do kieszeni płaszcza, zaciskając dłoń na rękojeści sztyletu. Spojrzał się na parę - lecz i oni wydawali się być równie zdziwieni, co on sam. Jego oczy zaświeciły się czerwienią - nie kłamał - Ranmaru. Pomknął wzrokiem - a daleko nie miał - przed drzwi. Wysoki chłopak, białowłosy.
- Białowłosy, niebieskie oczy... - śliczny... - Ma broń w torbie. - krótka komenda, rzucona trudno powiedzieć do kogo - do Isane, która siedziała jeszcze obok niego? Do Hiroyukiego, który był kawałek dalej - w kuchni? Czy może bardziej do siebie, chcąc powiedzieć samemu sobie, co ma zrobić?
Wstał w końcu z wygodnego siedziska, ciągle trzymając dłoń w kieszeni. Drugą zacisnął na oparciu - by w razie czego móc je błyskawicznie przewrócić i zrobić z niego ochronę. Aki był - co tu dużo mówić - paranoikiem. Każdego traktował z nieufnością, a zwłaszcza obcych. Szybko zaczął skanować oczami okolicę, szukając innych shinobi w pobliżu. - Chyba jest sam. - nie byli na misji, ale w takich sytuacjach Aki reagował nerwowo.
Mimo wszystko... blondynka wydawała się być spokojna. Zgrabnie i zwiewnie podskoczyła w górę, poprawiła włosy i jak gdyby nigdy nic poszła otworzyć drzwi. Nie bała się? Dziwne. Naprawdę dziwne. Nie rozumiał jej zachowania. Przecież ten człowiek mógł być z Atsui, mógł ją wyśledzić, a teraz po nią przyszedł! Oddychaj, oddychaj, spokojnie.
- Co. - wypuścił w końcu z siebie powietrze, z pełną powagą spoglądając na Hiroyukiego, który właśnie wyszedł z kuchni - i to bynajmniej nie z (jakby oczekiwał Aki) nożem, lecz ze zwyczajnym zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Oczy Akiego znowu wróciły do normalności - wściekła czerwień zamieniła się w spokojny ocean. Aki czuł, jak sercu zabiło mu mocniej, jak lekko się zdenerwował, ale hej - przecież zupełnie nie było czym. Znali się. To nie był żaden asasyn z pustyni, mający zamordować księżniczkę Majich, tylko zwykły, stary kompan Munraito z dawnych lat. A to dopiero był początek tej karuzeli! - To ci dopiero zbieg okoliczności. - i może gdyby nie okoliczności, to młody Łowca uwierzyłby w końcu w jakąś siłę wyższą, że ich tu wszystkich sprowadziła.
Wyluzował się. Stres puścił. Usiadł znowu wygodnie na kanapie, zakładając nogę na nogę i uśmiechnął się ciepło w kierunku Yue. Bardzo przystojnego Yue... Trochę dziwnie się czuł, gdy na ten krótki moment zostali sami w salonie - gdy Isane została zawołana przez Hiroyukiego do kuchni. To przez alkohol. Z całą pewnością przez alkohol.
- A więc Yue. Bardzo ciekawe imię. - bo przecież z reguły nadawane kobietom - nieprawdaż? A jednak oto siedziała przed nim osoba, z wyglądu raczej trudna do pomylenia z kobietą. - Ja jestem Aki, miło mi. - przedstawił się w końcu po dłuższej chwili ciszy. Na szczęście z tej niezręcznej sytuacji uratował go Munraito - bo mało brakowało, a Aki zaraz by dostał ataku fobii społecznej. Dziwnie się czuł, zostając sam na sam z obcym. Musiał się napić, oj tak. Zdecydowanie musiał - jeszcze jedna lampka. Co złego może się stać?
- Oh, Hiroyuki. Już tak mi nie słodź, bo Isane będzie o mnie zadrosna. - zaśmiał się. - Pewnie, że spróbuję. - nie wypadało przecież odmówić. - Zaraz zobaczymy, czy się postarałeś! - rzekł chłopak, spoglądając na jedzenie przyniesione przez parę. Prawdę mówiąc, Aki wcale nie był jakiś głodny - zjadł obiad przed wyjściem z domu. W końcu totalnie się nie spodziewał, że zostanie tutaj dłużej niż pół godziny, nie mówiąc już o jedzeniu, spaniu czy jakimkolwiek wyruszeniu na wspólną misję. Nie chciał jednak robić przykrości swojemu znajomemu i postanowił chociażby spróbowac tego, co przygotował. I choć jego język już lekko ścierpnął przez alkohol, tak ciągle jednak potrafił odróżnić dobre jedzenie od złego. - Smaczne. Naprawdę smaczne. - wydał w końcu werdykt, spoglądając na cieszącego się od ucha do ucha Munraito. Wzniósł więc kieliszek w górę, zgodnie z wolą gospodarza - i machnął sobie kielona. Hej, ta impreza nie jest taka zła. Może nawet zostanę do końca?
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

Jego palce powędrowały do oprawek okularów, kiedy z domu nie wyłonił się Hiroyuki. Nie. Mógłby jeszcze pomylić ten krok - i to nie z powodu tego, że były latarnik był w jakikolwiek sposób kobiecy, oj niee... Dziwiło, że Los tak długo trzymała tego tygryska w latarni z jednym starym dziadem, że nie porwała go w tango, że nie zażyczyła sobie, żeby tańczył, grał i śpiewał jednocześnie. Czasem miałeś wrażenie, że od ludzi pięknych wymaga się po prostu o wiele więcej, niż będziesz wymagać od zniszczonego życiem żebraka, który pustym wzrokiem wpatruje się w przestrzeń i swoje odruchy ogranicza do tych najbardziej pierwotnych. Munraito miał ten sposób chodzenia człowieka, który wie, czym są spięte mięśnie w ciemnej alejce nocą. Który wie, że jeden fałszywy szelest liści może wszystko popsuć. Taki krok sprawiał, że chodziło się lekko. I ta osóbka miała też całkiem lekki krok. Bo i była... lekka. Takim sposobem blade, długie palce oparte na okularach prawie zostały zsunięte w dół. Prawie. Żeby się przyjrzeć, żeby zebrać szczękę z ziemi... ale czego nie powstrzymał to gwizdnięcia, kiedy ta boginka zwana dalej Isane objawiła mu się swoją bytnością w drzwiach. Jednak okularki zostały na nosie, a on, z sake pod pachą, wyciągnął jeden kącik ust jeszcze bardziej w górę, a oczy bardziej mu rozbłysnęły - chociaż teraz nie było tego nawet widać. Szeroko otworzone drzwi, w nich panienka (albo i już nie panienka?) tak gościnna, że nawet gdyby pomylił domy to by teraz się do tego nie przyznał i nie szukał już sensu w niczym. Odwiedziny u Munraito uleciały mu z głowy i teraz już był tutaj w odwiedzinach tej ślicznotki. I mógłby jej wręczyć pełną butelkę sakę, mógłby jej złożyć dziesiątki pocałunków na dłoniach i mógłby nawet być szarmancki. Mógłby - mimo wychowania w wysokich kręgach mały był jednak z niego dżentelmen. Raczej mały dzikusek - jak można było wnioskować po bardzo mało eleganckim darciu się w poszukiwaniu znajomego, o którym myśl naszła go podczas kaca-mordercy dnia wczorajszego. Oto i właśnie on - wierny jak pies i totalnie nieprzekupny! Ale dla ładnych ludzi po prostu dałby się na moment namówić na zmianę drogi, którą podążał. Ot - dla czystej przyjemności. A tutaj trzeba się było jeszcze dowiedzieć, że nie dla psa kiełbasa! Cała jej pozycja mówiła o tym, że to ona jest tutaj panią domu! Pani sytuacji! Albo o tym, że była podchmielona, jak to niektórzy (na pewno kłamliwie) zarzucali, ale już czynnika alkoholowego nie brałeś pod uwagę. Dobrze, że zza okularów nie było widać, jak niecnie Yue obczaił pannicę z góry na dół.
- Jestem Yue. - Mam styl i klasę, mogę zostać twoim przydupasem! - tego już nie powiedział na głos, a jedynie keknął w swoich myślach. Tak na pozytywne wspomnienie dawnych czasów. Przedrzeźnił ją trochę, rozbawiony powitaniem z samego progu, jakie otrzymał. Odpowiadał na jej spojrzenie zza czarnych okularów - tego turkusu przypominającego krystaliczne wybrzeża oceanu Ryuzaku no Taki. Bezkres wody, jej szlachetność, życie, jakie dawała. Z włosami, które jak młode zboża wyrosłe od upojenia tą wodą, okalały ją całą - ale to nie był bezład. Były idealnym zwieńczeniem jej osoby. Gdybyś tylko był bardziej światowy może rzeczywiście skojarzyłbyś ją z Yamanaka... lecz nie. Zamiast tego była prywatną boginką tego terenu. - Jak to dobrze, bo już myślałem, że spadłaś mi tu z nieba. - Zachichotał pod nosem i bez żadnego skrępowania skierował się w jej stronę. Czyli w stronę też drzwi, jakie gotowa była chyba bronić, dzielna lwica, własnym ciałem i piersią! Spodobało ci się to porównanie. Lwica. Czy do niej pasowało czy nie - było zabawne, kiedy pomyśleć, że wtedy Munraito byłby lwem. A lwy to leniwce pospolitusy, które dobrze wyglądają na kanapie, ale kiedy przychodzi co do czego to lwica się za wszystko bierze! W tym wypadku to było tylko wyobrażenie prześmiewcze - bo nie miało żadnego przełożenia na rzeczywistość, jaka panowała w tym domu.
Oto więc on - podstępny morderca, co nie ma serca, wślizgujący się do tej jaskini lwa. Aaa było na co patrzeć! Tak na zewnątrz, jak i tutaj, w środku. Nie było żadnego wstydu, kiedy z tym szerokim uśmiechem na ustach Yue rozglądał się wszem i wobec prawie tak, jakby Isane zabrała go właśnie na wycieczkę krajoznawczą. Albo jakby znalazł się w jakimś muzeum, w którym warto zwrócić na wszystko uwagę, no bo w końcu na coś wydałeś te pieniądze i kupiłeś ten bilet. A tym razem wkupne było całkiem wysokie, bo ta butelka sake trochę kosztowała! I co z tego, że dobrowolne. No dobrowolne! Ale i ta wycieczka prywatna długo nie trwała, bo ukazała się osóbka, dla której w ogóle się pofatygował. W całej swojej krasie i całej swej klasie! I gdyby miał powiedzieć, że Munraito się nie zmienił to byłoby to bardzo paskudne i wierutne kłamstwo. Zmienił. Na lepsze. Jego oczy jakoś bardziej błyszczały, był jakiś taki bardziej wyprostowany i jednocześnie bardziej rozluźniony. Chociaż może to tylko wyobraźnia? W końcu nie widzieli się... naprawdę bardzo długo. Takie to już chyba są drogi samotników. Ludzi, którzy nie mają w zwyczaju się jakoś szczególnie przywiązywać, a przynajmniej w przypadku Yue - bo on sam dbał o to, żeby to przywiązanie nie nastąpiło. By nie nastąpiło oswojenie, po którym trzeba będzie wziąć odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
- Tak, to jestem właśnie ja, to ja jestem właśnie. - Odpowiedział z szerokim uśmiechem na to powitanie - ciepłe tak naprawdę. Pełne zaskoczenia, oczywiście! Trzeba było przyznać, że i on był nie mniej zaskoczony widokiem tego domu, tego, że Munraito swoje życie zmienił, że... cholera, no przecież witała go prawdziwa piękność na wejście do tego domu! I jeszcze sprowadził sobie kolejnego przystojniaczka, którego czerwony błysk oka mignął mu bardziej aktualnie w percepcji postrzegania - jeszcze nie skupił na nim uwagi. Najpierw, mimo wszystko, trzeba było uhonorować gospodarza! - Łooo, no i bardzo dobrze! - Wyszczerzył kły w uśmiechu, ale zaraz, niemal natychmiastowo, mina mu zrzedła. - Nie, niedobrze! Bardzo niedobrze, przyniosłem tylko jedną butelkę sake! Właśnie, to dla ciebie. - I po chwilowym przejęciu, które było samorealizacją popełnionego błędu i przestawienia z "im więcej nas do picia tym lepiej" na "o bogowie, przecież ja się zgubię jak będę znów musiał po sake iść!" przeszedł do porządku dziennego - i się pochylił, żeby butelkę, na szczęście wcale nie małą, wcisnąć w ręce Hiroyukiego. - Ty patrz, ale zdziwionych jest nas dwóch - ja się nie spodziewałem TEGO. - Rozłożył ręce, pokazują jakby... no na dom po prostu. - Pachnie pysznie. - Bo i pachniało! I co prawda nie spodziewał się, że przypadkowo trafi nie tylko na obiad, ale i na... och, no na to wszystko po prostu!
Zgodnie z zaleceniem gospodarza Yue bardzo grzeczniutko usiadł sobie przy stoliku... i wtedy dopiero jego palce zsunęły okulary z nosa. Błogo nieświadom małego ataku serca, na który skazał biednego (pierdolniętego) Ranmaru, który został teraz z nim na ten moment sam na sam przy stoliku spojrzał na niego wielkimi oczami, w których refleksy świetlne wyglądały, jakby przesuwały biel chmur po niebie. Heterochromia iridis nie była takim niepopularnym zjawiskiem w społeczeństwie. Często się jej nawet nie zauważało - ponieważ kolory współgrały ze sobą, były równomiernie rozłożone. Ale nie oczy Yue. Przebarwienia jego tęczówek sprawiały, że wyglądały jak bezkresne niebo. Nieskończoność. I w komplecie z jego szczerym, szerokim uśmiechem wydawały się oczami, które nie mogły opowiedzieć żadnego kłamstwa. Lecz tak, zdecydowanie nie dało się go pomylić z kobietą. Chyba że po paru takich głębokich, że już nawet własnej matki byś nie rozpoznał. Śmieszna sprawa, bo w momencie spojrzenia na ciemnowłosego przystojniaka miał wrażenie, że powietrze nieco zgęstniało. Jakby coś niebezpiecznego zaczaiło się w kącie pokoju, na co nie chcesz się oglądać. Ale może nie czaiło się wcale w kącie pokoju. Może na to niebezpieczeństwo właśnie przyszło mu spoglądać. Prosto w te smutne, niebieskie oczy.
- Niezłych towarzyszy sobie Hiro dobiera, chyba ma fetysz niebieskich oczu. - Zachichotał - bo podczas gdy Aka odczuł niezręczność, dla Yue była ona na ten moment zupełnie obca. Zupełnie, jakby przychodził tu codziennie i znał się ze wszystkimi od lat. - Potraktuję to jako komplement. To o imieniu. - Wsunął między wargi ucho okularów, przypatrując się jeszcze przez moment swojemu obecnemu rozmówcy z nieskrywaną ciekawością. Ten moment, nim wróciła cała reszta ferajny do salonu. Złożył wtedy okularki i zawiesił je na koszuli zacierając rąsie i dziękując wszystkim bogom (w których nawet nadmiernie nie wierzył), że tak szczęśliwie trafił do tego domostwa.
- Czyli to twoja dziewczyna, a to twój chłopak, dla którego gotujesz kurczaka? - Wskazał najpierw pałeczkami na Isane, a potem na Akiego, chociaż tak nie wypadało! Wypowiedział to takim tonem, że nie było wątpliwości, że robi sobie żarty. Ale gdyby ktokolwiek je miał zaraz szybko dodał. Z nowymi ludźmi w sumie różnie bywa. - Żartuję, żartuję! Bardzo miło mi wszystkich poznać, jestem Yue, nie piję od dwudziestu czterech. Chyba. - Na moment uśmiechnął się jeeeszcze szerzej. Tak, Isane. Spojrzał to na Hiroyukiego, to na nią. Zakochał się w magii słów, w tym, w jaki sposób go dotykała i co mówiła, kiedy go dotykała. Pociągnął ją za sobą jak wiatr pociąga nasiona dmuchawca. Ona - bez woli... On jak żywioł. To właśnie miłość? Siła tajemna? Och, Yue bardzo dobrze wiedział, czym miłość jest. Zarówno ta psychiczna jak i ta fizyczna. A potem zajął się jedzonkiem z pełnym zaangażowaniem. Chciałabym powiedzieć, że w pełnej ciszy, ale co chwila było jakieś "MMM", "ale dobłe", "omnomnom". Nie, nie, spokojnie, mlaskania nie było. Nazwijmy to - dźwiękami pełnej satysfakcji.
- Jeszcze mnie nie zatrudnili w żadnej windykacji ani w świątyni, więc nie ściągnęły mnie tu ani podatki ani wciskanie ciasteczek w ramach rozmowy o Pani Naszej Amaterasu. - Wyszczerzył się. - Jak mi latarnik sprzedał info, żeś się na własne włości sprowadził to musiałem zajrzeć! Mam nadzieję, że ta sake będzie warta swojej ceny, bo mnie kupczyk obdarł jak za zboże. Stare, dobre Ryuzaku, eech. - Doceniał włączenie go do towarzystwa, chociaż Yue sprawiał wrażenie osoby, którą trudno było zignorować przez jego ekspresyjną naturę. Świetnie się to wpisywało w jego ocenę świata, tak notabene. Ocenę pod tytułem - ludzie ze szklankami do połowy pustymi i do połowy pełnymi. Na świecie istnieją podobno dwa rodzaje ludzi. Jedni kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną mówią: "Ta szklanka jest w połowie pełna". Ci drudzy mówią: "Ta szklanka jest w połowie pusta". Jednakże świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią: "Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo... No przepraszam... To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!". A na drugim końcu baru świat pełen jest innego rodzaju osób, które mają szklanki pęknięte albo szklanki przewrócone (zwykle przez kogoś z tych, którzy żądali większych szklanek), albo całkiem nie mają szklanek, bo stały z tyłu i barman ich nie zauważył. I chyba nawet w tym małym gronie, w jakim się tutaj znajdowali można było z powodzeniem wyłonić te typy osobowości.
- Nieźle się urządziłeś. Sąsiadom już laćki spadają z zazdrości i straszą cię swoim wielkim, złym psem?
2 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Czy Hiroyuki jej ufał? Była tego pewna. Wierzył w nią zdecydowanie bardziej niż ona w samą siebie. Tak chyba działała miłość, bo czuła dokładnie to samo. Ze wszystkich ludzi na świecie Hiro okazał się tą jedyną, której chciała ufać. Był to jej dobrowolny wybór i nigdy go nie żałowała. Od ich pierwszego spotkania, aż do tego momentu ich wspólna więź pozostawała jedyną stałą w jej życiu. Misje, przeprowadzka, wyprawy nic nie robiło na niej większego wrażenia, dopóki byli razem. Co stanie się kiedy znowu pozostanie sama? Jak zwykle wyjdzie szydło z worka i zacznie jej odwalać. Na szczęście Hiro nie będzie tego świadkiem. Na dobrej opinii reszty świata w ogóle jej nie zależało. Często łapała się na tym, że brakowało jej manier, jednak starała się łapać „nawyki” od Hiro. Brała z niego przykład na bardziej oficjalnych spotkaniach. To nie tak, że nikt jej nigdy nic nie nauczył. Kiedy trafiła jako dziecko do Atsui, mała dziewczynka bez jakiejkolwiek rodziny, oczywiście odstawiono ją pod ponure drzwi jednego z domów dziecka, gdzie za pewne otrzymała jakieś podstawowe wychowanie. Oczywiście nie zagościła tam na długo. Z natury po prostu lubiła robić wszystkim na przekór, bała się ograniczenia jakie dawały jej reguły i zasady. Posiadanie rodziny w świecie Shinobi było przecież przywilejem. Obojętnie czy przybranej, tak jak Oroshi dla Hiro, czy prawdziwej jak Aki i jego mama. Nie zazdrościła im, nie miała czego. Nie pamiętała swojego dzieciństwa sprzed Atsui. Nie wiedziała jakie to uczucie, więc nie miała za czym tęsknić. Kiedy myślała o przeszłości czuła jedynie panikę i ból. Ptsd i dissociative amnesia, nikt nie był idealny.
- Poradzę sobie z nim - rzuciła w stronę Akiego i posłała mu wdzięczny uśmiech na odchodne. Może to procenty dodawały jej głupiej odwagi, a może zawsze już taka była. Nawet informacja, że ktoś mógł mieć broń nie robiła na niej wielkiego wrażenia. A kto jej przy sobie nie miał? Mimo wszystko informacje były bardzo przydatne. Ah Ci Ranmaru, nic im nie umknęło. Szła do drwi jak zawsze pewna siebie pod warunkiem, że akurat nie miewała jednego z tych okropnych ataków paniki, kiedy zaczynały jej się trząść ręce.
Aniołek nie zaatakował jej na wstępie. Progres! Wręcz przeciwnie, nawet obdarował ją własnym imieniem. Czy prawdziwym? Obojętnie. Było już za późno na zdrowy rozsądek. Miał na sobie ciemne okulary, nie potrafią go do końca rozszyfrować. Ktoś o tak łagodnym wyglądzie chyba nie mógł aż tak narozrabiać, prawda? - Pomyślała Isane i zdała sobie sprawę, jakie to głupie. Zaśmiała się sama z siebie. Biedny Yue pewnie nawet nie wiedział o co chodzi. To jej brakowało tutaj chyba stylu i klasy.
- Witamy Yue-san - powiedziała z delikatnym uśmiechem na pełnych ustach, ustępując mu miejsca w przejściu. Zamknęła za nim drzwi i ruszyła pewnym krokiem do salonu. Gdzieś ktoś kiedyś powiedział, żeby nie odwracać się plecami do nieznajomych? Cóż za późno, już prowadziła Aniołka do reszty. Dopiero po pierwszych dwóch krokach zdała sobie sprawę, że wciąż trzymała kieliszek z czerwonym winem w łapce. Upiła z niego jednego łyka i drugiego - kończącego, potem odstawiła pusty gdzieś po drodze. Kiedy już dotarli do celu okazało się, że i tym razem był to ktoś znajomy dla Hiro. Więcej ich mama nie miała? I czy w ogóle był to już koniec? Cicha woda brzegi rwie. Pan Munraito miał bardzo przyjazny i otwarty charakter. Nic dziwnego, że ciągnęło do niego innych. Isane była tego przecież przykładem. Yue przyniósł prezent, a raczej plan na dalszą część tego wieczoru. Sake. Hiro nie pił, o tym zdążyła się już przekonać, ale Aki, Yue i Isane - inna bajka. Wino a potem sake? Masakra! Nie mogła przesadzać, bo kto wie kiedy przyjdzie im wyruszyć na tą całą misję? Może jutro, może nie. Tak powinna zachowywać się dorosła i odpowiedzialna osoba, zrezygnować z przyjemności na rzecz obowiązków. Isane na całe szczęście nią nie była. Ignorance is your new best friend .
Hiro zabrał się za gotowanie swoich specjałów, a ona odszukała czarki i poukładała na stole. Przeniosła też miseczkę z orzeszkami, wino i całą resztę na większy stół z krzesłami. Jedzenie na kanapie nie należał do zbyt wygodnych. Potem zabrała się za przygotowanie zastawy. W między czasie zostawiła Yue i Akiego sam na sam. Wieczór zapoznawczy, może akurat przypadną sobie do gustu? Sama jeszcze nie do końca wiedziała co o nich sądzić. Na pierwszy rzut oka wydawali się mili. Mimo wszystko skoro byli bliscy dla Hiro zamierzała traktować ich z należytym szacunkiem. Potrzebowała czasu, żeby wyrobić sobie własną opinię. Nie spieszyła się. Kto wie, może po tym wieczorze i po tej misji Hiro nie będzie jedyną osobą z Ryuzaku, jaka zagości w jej życiu? Mujin ofc się tutaj nie liczył. Wiedziała jednak, że Hiro miał tendencję do idealizowania innych. Tak przynajmniej robił w przypadku jej samej. Musiała mieć na wszystkich oko, tak na wszelki wypadek. Pozostawała pozytywna i zadowolona z nowego towarzystwa.
- Przepraszam na chwilę - rzuciła do dwójki panów, kiedy Hiro ją zawołał. Weszła do kuchni, luźny kok już dawno zdążył się rozplątać i teraz jej długie blond włosy opadały bezwładnie na jej ramiona i plecy. Przerzuciła je sobie przez ramię i dała za ucho, żeby nie przeszkadzały przy noszeniu jedzenia. Zatrzymała się kilka kroków przed Hiro unosząc jedną brew. Krótka chwila, w której znowu byli sami. Na tyle daleko od reszty, żeby ich nie usłyszeli. Przynajmniej tak jej się wydawało. - Wołałeś mnie, panie? - Zapytała cicho wpatrując się w niego mocą turkusowych tęczówek. 1, 2 sekundy stała w bezruchu, potem oczywiście zaśmiała się słodko - żartowała? - I ruszyła z pomocą. Nie zabrała od niego talerzy przez blat kuchenny. Przeszła dookoła, specjalnie wcisnęła się między Hiro a blat, zmniejszając dzielący ich dystans do równego zera i zabrała dwa dania w dwie dłonie. Ups. Myślał, że tylko on mógł perfidnie kusić ją cały wieczór? Jak gdyby nigdy nic wróciła do salonu kładąc talerze na stole. Zajęła jedno z wolnych miejsc. Jedzenie pachniało znakomicie, jak zawsze zresztą. Wiedziała, że kurczak Teriyaki był specjalnością Hiro. Na pewno wszystkim zasmakuje. Słysząc żart Akiego zaśmiała się wesoło. Należała do tych samolubnych bab, które niczym nie lubiły się dzielić, ale czy miałaby coś przeciwko, jeśli Hiro zechciałby zaprosić do nich kogoś jeszcze? Nigdy o tym nie myślała, ale gdyby takie było jego pragnienie hmmm - szeptały jej do ucha procenty, które chętnie przyjęła wraz ze sporą ilością wina. Całe szczęście, że zabrali się za posiłek, bo picie na pusty żołądek zawsze kończyło się marnie. Jadła swoją pyszną, małą porcję spoglądając na gości. Czy była to forma parapetówki?
2 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

1 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Aki nie miał problemy z dołączeniem do Isane i Hiroyukiego. W żadnym wypadku. Sam nie wiedział, czy bardziej lubił pieniądze, czy może przygody, a więc nie trzeba go było długo przekonywać. W zasadzie - to nie trzeba go było przekonywać w ogóle. Ale czy młody Munraito mógł faktycznie liczyć na jeszcze młodszego od siebie Akiego? To było bardzo dobre pytanie, na które nawet sam niebieskooki nie potrafił odpowiedzieć. A może po prostu odpowiadać nie chciał. Pewne rzeczy należało przemilczeć, uśmiechnąć się nic nieznaczącym uśmieszkiem i pokiwać głową na znak, że słowa dotarły do uszu. Tym bardziej, jeżeli było się gościem w czyimś domu.
A do tej posesji naprawdę przybywało coraz więcej osób. Choć spodziewał się z początku zastać tutaj tylko Munraito, tak los najwyraźniej postanowił być małym zgrywusem i porobić sobie żart z Akiego, sprowadzając tutaj coraz nowsze osoby, stawiając przy tym niebieskookiego w dość niekomfortowej sytuacji. Nie, żeby nie lubił nowych osób, po prostu czuł się wśród nich... dziwnie. Trudno w jednoznaczny sposób określić, co miał na myśli - bo sam dokładnie tego nie rozumiał. Im więcej ludzi znajdowało się wokół niego, tym stawał się coraz mocniej poddenerwowany. Miał wrażenie, że każdy mu się przygląda, że każdy chce go wybadać. Czuł się, jakgdyby z minuty na minuty w pomieszczeniu robiło się coraz ciaśniej i ciaśniej, i ciaśniej. Jak gdyby ściany powoli, niemal niezauważalnie zbliżały się do niego. Jak gdyby w pokoju było coraz mniej powietrza, którym przecież musiał oddychać. Jakby to powietrze, którym już oddychał było ciężkie. Czuł, że zaczynają mu się pocić dłonie. Położył je wzdłuż ud, ściągając nogę z nogi. Nie trząsł się jednak - to w tej swojej fobii społecznej potrafił opanować. Ale nie dlatego, że pracował z ludźmi. Dlatego, że pracował z taką, a nie inną bronią. Strzelec nie mógł sobie pozwolić na niekontrolowane ruchy.
Siedział więc w tej norze, otoczony żmijami, samemu prawdopodobnie będąc największą żmiją z nich wszystkich. Munraito i isane nie zareagowali tak jak Aki - nic dziwnego. W końcu tylko on był na tyle pieprznięty na głowę, by podejrzewać wszystkich o spisek przeciwko światu. I nawet jeżeli doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to wszystko działo się tylko w jego głowie, że i tak był bardzo zestresowany całą tą sytuacją. I wcale nie ułatwiło tego zostanie sam-na-sam z Yue, gdy ich oczy natrafły na siebie. Niebo i ocean. Patrzył tak na jego oczy. I patrzył. I patrzył. I patrzył. W końcu sięgnął po kieliszek.
- He... - wymamrotał, gdy Yue coś do niego powiedział. - Co. Jakie fetysze. Co? Nie. Munraito woli kobiety. - odpowiedział całkiem poważnie. Chyba. Tak mu się wydawało. W końcu to Isane spędzała z nim ostatnie noce. Aki przymrużył oczy, spoglądając na białowłosego. Zresztą - po Akim było już widać, że jest nieco zmulony. Nigdy nie miał głowy, a teraz, po ciężkiej, dwumiesięcznej podróży i absytenncji, tym bardziej łatwo było go upić. Który to już kieliszek? Cholera, zaraz się skończy...
Zrobił ogromne oczy. Niemalże go zamurowało, gdy został nazwany chłopakiem Munraito. Nie, w życiu, przenigdy! Na litość boską - to był jego kuzyn! Może daleki, może piąta woda po kisielu, ale nadal łączyły ich więzy krwi. Na samą myśl nim wzdrygnęło. Wolałby polizać klamkę od wychodka, niż w taki sposób spojrzeć na Hiroyukiego. Brr!
- Hee, masz dwadzieścia cztery lata? Wyglądasz na... dwadzieścia? - zastanawiał się głośno. Już mu trochę obraz uciekał sprzed oczu, ale bez przesady, nie był aż tak nadudkany. - Co prawda masz siwe włosy, ale do starości to ci jeszcze trochę brakuje! - to nie był żaden komplement, wcale a w cale. Po prostu słusznie zauważył niezaprzeczalny fakt. Tak.
Nie wiedział nawet, kiedy to wszystko się zaczęło. Za dużo ludzi wokół. Każdy coś mówił, każdy się kręcił. Gadał z Yue, czy może już byli tutaj Munraito i Isane? Tak, byli. Aki podrapał się po nosie, odwracając swoją główkę od białowłosego i w końcu skupiając całą swoją uwage na Munraito.
- Przecież Ty nie pijesz. - rzekł zaskoczony chłopak, spoglądając na starszego od siebie Ranmaru z niemałym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Cholera, w ogóle nie kontroluję swoich emocji... I niebieskooki nawet nie zdążył zareagować, a już po chwili Munraito pierdolnął sobie szklaneczkę. Całą. Na jeden łyk. Głupi uśmieszek wymalował się na twarzy Akiego - ta sytuacja ewidentnie go rozbaiwła. Munraito zaczął pieprzyć od rzeczy, jak gdyby wypił co najmniej jedną flaszkę. - Ja? No ba, że ja dumny z Ciebie jestem. Taa! - zachichotał pod nosem, widząc chwiejącego się łucznika. - Czekaj, co, ja Ci się podobam? Co ty... - powiedział to bardzo cicho, pod nosem. Ewidentnie chciał to powiedzieć w myślach, ale trochę język mu się już plątał. - A, że w ten sposób... - podrapał się po głowie, dopiero po chwili ogarniając, o co chodziło gospodarzowi. Chociaż... patrząc po tym, co zaczął po chwili odpieprzać, to trudno już było powiedzieć, co tutaj się działo. Jakieś teksty o zwinnych rączkach, co do...
- O bogowie, Hiro... - błagam cię, nie rozbieraj się, bo się zaraz porzygam. Nie - Aki nie był religijny, ale w takiej sytuacji już naprawdę nie miał do kogo się odwołać. Zakrył jedynie twarz dłonią i przejechał po niej, od góry do dołu, ostatecznie zatrzymując się na czole i strzelając facepalma. Ale Hiroyukiemu wcale nie było do śmiechu, a przynajmniej temat, na który to wszystko zaczęło zmierzać nie był taki fajny. Coś o rodzicach, o płodzeniu i zostawianiu w cholerę. Jak to dobrze, że Seinaru tego nie widzi... oj tak, Munraito napierdolił się jedną, malutką szklaneczką alkoholu.
- Poskładał się szybciej, niż Uchiha na wojnie z Kaminari. - stwierdzil bystro Aki, biorąc butelkę w dłoń i polewając sobie, isane oraz Yue. No bo co innego miał zrobić? Miało się zmarnować?
2 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

Zgadza się, nie wiedział, o co chodzi, ale miał pewien dar, chyba całkiem rzadki i jeden z jakże wielu talentów jego ogromnego zasobu - kiedy przychodziło do nowych sytuacji, to pomimo zaskoczenia, jakie łatwo mu się wdawało, nie zatrzymywał się. To nie był człowiek z rodzaju tych, którzy spotykali się z jakąś sytuacją i musieli przystopować, dać sobie czas, poukładać wszystko w głowie. Po prostu robił krok do przodu. Przecież nie mogło być tak źle, żeby ten nowy grunt chciał go pochłonąć, prawda? Cokolwiek na niego czekało w nowym świecie, w jego odmianie, w wymiarze, którego dotąd nie poznał i przyszło mu się dopasować do zagięć rzeczywistości, na jakie się natknął, nie mogło być tak fatalne, żeby sobie z tym nie poradzić. Jakoś. Jakkolwiek. Chyba tak mają ludzie, którzy spotkali się ze Śmiercią chociaż jeden raz. Dlatego, droga, podchmielona Isane, mogłaś być całkowicie spokojna - gość nie był tu biedny! A kiedy dostrzegł na domiar tego słodki uśmiech w połączeniu z lampką winą w dłoni to historia już dopisywała się sama. Wczoraj to wspomnienie, dziś to chwila obecna, a jutro? Jutro to obietnica. Taką obietnicą był właśnie ten trunek, który niemal prowadził go w kierunku salonu. Kobietami można było się upijać jeszcze mocniej niż dobrym winem. Potrafiły zamieszać w głowie na całe życie. Łapały cię w swoje palce i stawałeś się niewolnikiem ich pragnień i westchnień, a wszystko to po to, żeby dostać chociaż jedno, jeszcze jedno spojrzenie spod jej długich rzęs. Nie wspominając o dotyku. Nie marząc o pocałunku. Ale jak dla Yue - to samo potrafili robić mężczyźni. Jeśli tylko się na nich spoglądało w taki sposób, rzecz jasna. W końcu - żeby życie miało smaczek...
- Isane ma niebieskie oczy i jest kobietą, zgadza się. - I też miała niebieskie oczy. Turkusowe w zasadzie. Właściwie to... - Skąd ta pewność, może po prostu lubi ładnych ludzi. - Powiedział to całkowicie zaczepnie, mając wrażenie, że jego rozmówca gotów jest ulecieć myślami i zrobiłby to chętniej niż siedząc tu i teraz. Yue zadbał o to, żeby dzieliła ich odległość. Żeby się do niego nie nachylić. Wyglądał jak... jak zaszczuty pies, który bardzo chciałby zobaczyć właśnie światło księżyca, ale nie tylko jest zamknięty w budzie - na zewnątrz nawet nie było księżyca. Niebo osnuły ciężkie chmury. To nie był dobry widok. Nie było to dobre wrażenie. - Hahaha-co? Jakie dwadzieścia? Mam osiemnaście lat, jeśli cię to interere. - Oj tak, tak, mamy tutaj ofiarę alkoholu! Zaraz przyjdzie ci się przekonać zresztą, że to nie pierwsza przy tym stoliku i że nie będzie też ostatnią! Strzeżcie się narody, Amano Yue dopiero dotarł do tego stolika i już wszyscy mieli być nabombieni!
- Żadne może! Obowiązkowo! - Zachęcił błogo nieświadom tego, co też czyni. Jak już wspomniałam - nie znali się w końcu wybitnie. Na pewno nie na tyle, żeby Yue zdążył się dowiedzieć, że Horoyuki skąpi sobie kropelek alkoholu, że nawet swoich usteczek w nim nie macza! Jakoś... po prostu nie było sposobności, żeby się o tym przekonać. Bo i wbrew pozorom Yue nie był znowu takim pijakiem, żeby dzień w dzień chodzić z butelką alkoholu. Tylko co dwa dni. Takim oto sposobem niszczyło się ludziom dobrą zabawę i było się prawdziwą kotwicą dla ich wesołych spotkań po latach. Czy też - miesiącach. Z zadowoleniem więc sięgnął po butelkę sake, żeby ją otworzyć i nalać - do pełna! Co prawda sake powinno się pić z czarek, ale... kto jak kto - Yue się takimi animozjami nie przejmował. Szklanka lepsza - więcej się zmieści! Nalał wszystkim - tylko przed Isane się zawahał i pytająco na nią spojrzał, unosząc jedną brew. Miała wino - no, a właśnie - MAMA MÓWIŁA... nie, to babka. Babka mówiła - nie mieszaj, bo będziesz rzygał tęczą! Ale to już na własną odpowiedzialność ślicznej blondyneczki. Wyszczerzył zęby i uniósł własną szklankę w powietrze. - Do dna! - Poparł ochoczo. I słowo ciałem się stało. - Aaaa! Hahaha! Jakie okropieństwo! - Skrzywienie się Munraito było absolutnie bezcenne.- TO jeden z najłagodniejszych alkoholi! Przecież jest słodki! - Można to było uznać za oburzenie, ale to był ton oburzenia pełen śmiechu i żartu, bez żadnych przyjętych uraz i bez żadnego realnego obruszenia się tym, że mu nie smakowało. No takie było prawo! Niby szkoda, w końcu to miał być prezent! Ale skoro spróbował, a sądząc po reakcji Isane oraz Akiego to wcale nie było takie normalne, to nie zamierzał nawet chwili żalu poświęcić temu, że na jednym się skończyło.
Więc gdyby nie ona, nigdy nie poszedłbyś Z NIM na misję, co? Notatka odnotowana w dzienniczku myśli. I brwi uniesione i uśmiech na twarzy, niegasnący, tylko zmieniający co najwyżej swoją formę z szerszego na mniejszy, z lekkiego i ledwo widocznego na pełen wyszczerz. Tak, wdarł się tutaj właściwie niespodziewanie, a wyglądało i na to, że przeszkodził im w jakiejś rozmowie. I to rozmowie na temat misji. Rozmowie poważnej dotyczącej zaufania i tego, kim tak naprawdę Isane dla niego była. Ta cichsza część połowy. Podobno te, no... przeciwieństwa się przyciągały. Może. Chyba. Isane to był pewnie ten najgorszy typ - typ, którym niby zapominano dolać do szklaneczki w karczmie, ale to nic. Bo ona widziała i wiedziała. Ponieważ kiedy przyjdzie co do czego to w końcu odezwie się i pewnie zakłuje. Lwica. Dobrze się tak pracowało, kiedy miałeś przy sobie taką Cichą Wodę, która po prostu miała baczenie na otoczenie. Chociaż teraz... teraz to miała równie rozbłyszczane oczy co cała reszta towarzystwa. Od alkoholu. Munraito bardzo szybko złapał czill, Aki obok to chyba już trochę przygasał i zaczynał nieco memłać pod nosem, starając się jeszcze pozbierać myśli, a ona... no cóż. Pięknie się uśmiechała i wydawała się po prostu zadowolona z tego, że jest. Nie zdziwiłby się, gdyby lewitowała myślą w innym świecie!
- Oooj tak, byczku, mi też się bardzo podobają. - Odparł z szerokim wyszczerzem. Całkowicie szczerze. Całkowicie rozbawiony tym, gdzie trafił i co się tutaj działo. - Samotność to suka, gaśmy ją w zarodku. - Nie bardzo wiedział, czy towarzystwo właściwie chce pić tutaj dalej, ale on zdecydowanie napić się dalej musiał - bo chociaż jeszcze rytmu nie zgubił, to jak nie nadgoni teraz - to już chyba nigdy! Przyjdzie mu zamienić parę słów z gospodarzem i jego wybranką serca oraz dopiero co poznanym Smutnym Chłopcem i od razu zbierać ich z podłogi! Nie żeby to było dla niego jakieś szczególne ustępstwo od dni codziennych. W końcu NA COŚ trzeba wypłatę przewalać. Jedni by to zrobili na broń, drudzy na rozwój, trzeci - no, kupiliby sobie na przykład... DOM. Albo odłożyli dla potomnych. Ale to mijało się z problemami pana Amano. Jego aktualnym problemem było co najwyżej to, że był o wiele za trzeźwy w towarzystwie coraz bardziej nachlanych. A i tego nie uważał za tragedię - bo świetnie się bawił! - Za wasze zdrowie, żyjcie szczęśliwie, tylko niezbyt długo, żeby wypełnić powinność każdego mieszkańca Ryuzaku no Taki i zginąć przed emeryturą. - Tak, to też był żarcik - z tą końcówką. Bo życzył im wszystkiego najlepszego - cholera, czemu miałby nie? Wzniósł za nich kolejną szklaneczkę, ale tej już nie wyzerował do dna. Wliczał się do tych osób, które z alkoholem miały do czynienia regularnie to i z piciem nie było problemu, ale jak to się mawiało... pić trzeba umieć. Upijać się również. Bo projekt kłoda był najprostszy do wdrożenia - i niekoniecznie pożądany. Yue planował wrócić tego dnia do domu. - Na jaką ty mnie misję chcesz wyciągać? I to w takiej grupie? - Zapytał z rozbawieniem. W takiej - czyli że dużej. Raczej ninja pracowali solo. Coś co wymagało ich większej ilości... oh, cóż. Niby można było powiedzieć, że Yue nie miał wielkiego szacunku do własnego życia, ale z drugiej strony nie był samobójcą. Nie miał pojęcia, na co stać było tych tutaj. Za to wiedział, na co było stać jego samego. A to... nie był wcale imponujący przekrój umiejętności. Prychnął śmiechem. - Ale, ale, żeby od razu o zwinnych rąsiach mi mówić? To chyba może ocenić Isane. - Wyszczerzył się z pałeczkami jeszcze między zębami. - Szefu, to jest W Y B O R N E. Wyyborne!
No a potem zaczęło się TO. Tooo... Toooooo... No wiecie, co?
- No co tam świeci tak mocno? - Podkusił go jeszcze bezczelnie. Aki właśnie obok zakrywał sobie oczka, a oczka Yue się błyszczały od dobrej zabawy. I gapił się bezwstydnie i zupełnie bezczelnie. Uniósł rękę w górę, prawie jak w szkole. - Taaak! Ja poproszę podpowiedź! - Diabeł. Diabeł, nie żaden aniołek! Wygląd jedno - charakterek drugie! Proszę bardzo, jak pierwsze wrażenia potrafiły być złudne! Ale oj, oj! Pomimo tego, że prychnął znowu śmiechem, kiedy Munraito sięgnął do pasa, to podniósł się, widząc, do czego to zmierza. Już niejednego takiego widział, co z gołym dupskiem po Ryuzaku latał. I z czystej sympatii do Munraito (bo zgadzał się z Isane - to był po prostu dobry człowiek, którego w życiu spotkało coś niedobrego) nie chciał, żeby i on to robił. A aktualnie był z nich wszystkich najbardziej trzeźwy. To i podszedł do Munraito, żeby podnieść jego szatę i założyć mu ją z powrotem na ramiona. Nawet jeśli jego ciało... zdecydowanie było na co popatrzeć. - Tak, tak, jesteś pięknym, Księżycowym Światłem. Dlatego świeć nam jasno i rozjaśniaj ciemną noc. - Uśmiechnął się do Ranmaru i pochylił się, żeby jeszcze podnieść jego pas. I już się właściwie obrócił do Isane, wyciągnął do niej ten pas, chciał powiedzieć, żeby może Isane zabrała Munraito do sypialni, albo do łazienki, żeby się trochę ogarnął, kiedy... ŁUP. - O cholibka, prawdziwy projekt kłoda... - Wymsknęło mu się, kiedy ze zdziwieniem obrócił się w kierunku Hiroyukiego. I zaraz się do niego pochylił, żeby dłońmi otrzeć łzy z jego policzków. - Dobrze sobie czasem popłakać, co? Płacz, płacz! Od tego ma się ładniejsze oczy. - A przynajmniej taką bajkę słyszał. Ale ta bajka miała sporo prawy. Po płaczu człowiek stawał się... czystszy. Jego dusza stawała się czystsza. I to było widać - w tych zwierciadłach duszy. W nich wszystko się odbijało. Wszystko się pokazywało. Stawały się jak prawdziwe tarcze, które nagle widziały świat czystym i nieskalanym.
- Może ci pomogę go zabrać do sypialni, co? - Zwrócił się tutaj w kierunku Isane. I zrobił jej miejsce - bo zapewne chciała się teraz obok Munraito znaleźć. Ale to nie był dobry pomysł, żeby tutaj odstawiali swoje sceny. - Lepiej tam, niż tu, bo jeszcze Horoyuki się nabawi kaca moralnego. - A ten był jeszcze większym mordercą od kaca zwykłego. Jeśli więc Isane chciała to pomógł zawlec Munraito do sypialni, ale jeśli nie - no to ich zostawił. I wrócił na swoje miejsce. Gdzie JESZCZE siedział Aki. Oby ten się tak szybko nie przewrócił.
- Oo, doskonale, akurat doleweczka. - Yue aż zatarł łapki. - Hehe, dobre. Nie spodziewałem się tego. - Po Yue nie było widać nawet minimalnego poczucia winy. Raczej sprawiał wrażenie człowieka, który był z siebie całkiem zadowolony. - Jak będziesz chciał się przewracać to mam cię łapać, czy chcesz sprawdzić, jak twardy jest stolik? - Spojrzał na Akiego z błyszczącymi oczyma.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

- Przecież Ty nie pijesz - stwierdziła w tym samym momencie co Aki i spojrzała na niego lekko zaskoczona. Posłała mu delikatny uśmiech i na powrót skupiła całą swoją uwagę na Hiro, który chyba rzeczywiście nie żartował. Była w niemym szoku, z którego wydostał ją dopiero Yue. Widząc jego wahanie nad swoją szklanką posłała mu znaczące spojrzenie turkusowych oczu. Uniosła delikatnie brwi ku górze, spojrzała na swoją pustą szklankę, potem znowu na Aniołka z butelką sake w rączce i uśmiechnęła się zadziornie. Podsunęła w jego stronę swoją pustą szklankę. Była zdecydowanie na tak, jeśli chodziło o dalszą część zabawy i zdecydowanie na nie, w sprawie robienia za trzeźwą przyzwoitkę. Wzniosła toast z resztą towarzystwa, a potem zaczęło się prawdziwe przedstawienie.
Kochanie przynieś to, kochanie możesz się przebrać, kochanie zrób tamto. No kurwa chyba nie. Czemu z facetami tak było, że w towarzystwie swoich ‚kolegów’ zamieniali się w kogoś innego? Gdzie podział się słodziutki Hiroyuki, który przynosił jej do łóżka śniadanko i masował stópki? Miała na końcu języka jakąś kąśliwą uwagę. Była kreatywna, przychodziło jej wiele pomysłów do głowy. Od „chyba sobie żartujesz” po "jesteś dorosłym chłopcem”, zamiast tego oczywiście zdecydowała się przemilczeć jego słowa, I bite my tongue so you don't hear me ale nie ruszyła się z miejsca. Isane was many things, but usłużna gospodyni, nie było jedną z nich. Nie próbowała tego nawet ukrywać, nie było sensu. Przez swoje dzieciństwo, którego w większości na szczęście nie pamiętała, miała okropną tendencję do dawania sobą pomiatać. Niby znała swoją wartość i była pewna siebie - na pierwszy rzut oka - chociaż w rzeczywistości bardzo łatwo dawała się wykorzystywać. Jednak! Nie tym razem! Wiedziała, że zrobiłaby dla niego wszystko w poważnych sprawach. Pod warunkiem, że sytuacja tego wymagała. Teraz? Teraz jednak dopiła ostatnie łyki wina, opróżniają kieliszek do końca. Jeśli sake mu nie smakowało musiał poradzić sobie sam. Zdała sobie sprawę, że będzie musiała go tego oduczyć. Westchnęła. No cóż jej umiejętności dydaktycznie nie były takie całkiem tragiczne. Hiro na pewno był mądrym uczniem, szybko pójdzie. Wystarczy odpowiednia ilość perswazji i odpowiednie metody. Kąciki jej ust powędrowały ku górze, już miała kilka pomysłów na przyspieszony kurs pod tytułem: jak traktować Isane w towarzystwie. Na pewno mu się spodoba. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Miała na sobie nawet zakolanówki, świetnie się składało. Potem w końcu przestała bujać w obłokach i wróciła do salonu, gdzie przecież przyjmowali gości. Spojrzała po zebranych i chyba jedynie Yue zdążył zauważyć jej nieobecną minkę. Uśmiechnęła się do niego ukazując białe ząbki. Jej wzrok powędrował na chichoczącego Akiego. Ojeju, ale słodziuchny dźwięk! Hiro był w świetnym humorze, chociaż widać, że alkohol nie do końca mu chyba służył. Każdy tutaj był trochę wstawiony, jednak widocznie Munraito miał zdecydowanie najsłabszą głowę. Pewnie dlatego nigdy nie pił, albo pewnie dlatego, ż e nigdy nie pił. Tak czy tak był całkiem zabawny, przynajmniej na początku. Zapierał się, że była tylko j e g o. Muzyka dla jej uszu, musiała przyznać. Specjalnie zaznaczał swoje terytorium czy po prostu był aż tak szczęśliwy? Znając dobrego duszka, jakim było Hiro, to to drugie. Nigdy nie podejrzewałaby go o jakikolwiek podstęp, to była jej specjalność. Rzeczywiście przeciwieństwa się przyciągały. Nie było co ukrywać.
Kiedy wspomniał o „zwinnych dłoniach” wzięła wdech, potem komentarz Yue i od razu zakrztusiła się kęsem kurczaka. Zaczęła kaszleć przeokropnie, jak gdyby miała wypluć swoje płuca - uh - szybko jednak się pozbierała zapijając go dużym łykiem sake, niestety wino się skończyło. Skrzywiła się lekko uśmiechając przepraszająco, chociaż wcale nie było jej przykro. - Pyszne, Hiro - powiedziała cicho odchrząkując i wycierając załzawione oczka. Prawie się udusiła! Munraito Hiroyuki! Yue! Wy nicponie!
- W jaki sposób? - Podłapała zakłopotanie Akiego trzepocząc rzęsami. Chyba żartowała, może nie do końca. Badała teren, chociaż była szczerze zaciekawiona. Widocznie podzielała zdanie Yue na ten temat, wszyscy ludzie byli piękni na swój sposób i mogli się podobać. Zaśmiała się, robiło się zdecydowanie zabawnie. Sama była ciekawa w jaki sposób traktował Akiego i odwrotnie. W końcu wszyscy tutaj zebrani znali się dużo lepiej, ona była jedynie kimś nowym. Zdawała sobie sprawę, że ominęło ją wiele rzeczy. Znała Hiro doskonale i zarazem bardzo słabo. Często rozmawiali, chociaż głównie robili inne ciekawsze rzeczy, jak każda nowa para. Nic specjalnego, ale wszystko tak bardzo specjalne.
Dopiero powiew zimnego powietrza sprawił, że zdała sobie sprawę gdzie znajdował się Hiro. Świeże powietrze było świetny pomysłem, chociaż mimowolnie się wzdrygnęła. Była przyzwyczajona do gorącego klimatu panującego w Atsui, nic nie mogła na to poradzić. Zadrżała, ale i to dało się naprawić odpowiednią ilością sake, prawda? Rozsiadła się wygodniej na krześle patrząc na małe przedstawienie Hiro. Aki schował twarz w dłonie, Yue go zachęcał, a ona? Chyba powinna była zrobić scenę? Podejść do swojego chłopaka, poprosić, żeby przestał; może jakoś go udobruchać; przepraszać; skakać i go uspokajać? Albo robić mu wyrzuty, krzyczeć i tupać nogami? Nie była pewna jak zachowywały się w takich sytuacjach drugie połówki. Nieznany grunt, brakowało jej w tej kwestii doświadczenia, więc postawiła na bycie sobą. Założyła nogę na nogę, uniosła jedną brew. Hiro bez koszulki świetny widok, a miała przecież miejsce w pierwszym rzędzie. Przekrzywiła delikatnie głowę na jedną stronę jak gdyby się nad czymś zastanawiała i w sumie tyle. Gdyby nie Yue, za pewne w ogóle by się nie podniosła. Z początku przedstawienie było zabawne i nie mogła przestać chichotać. Potem zaczęło robić się mniej ciekawie, pojawiły się łzy. Hiro przechodził błyskawicznie przez wszystkie stadia bycia napierdolonym i powoli docierał do końca. Przyszedł smutek. W końcu niechętnie zebrała się z miejsca. Koniec przedstawienia. Yue chyba potrzebował jej pomocy, pewnie jej oczekiwał. Podeszła do dwójki, przyjęła pas, zarzuciła sobie jego ramię Hiro na barki, drugie pewnie otrzymał Yue, jeśli zdecydował się jej pomóc.
- Nie odmówię pomocy, jeśli to dla Ciebie nie problem - rzuciła idąc w stronę schodów. - Czasami kac moralny się przydaje - dodała śmiejąc się pod nosem. Nie była ani zła ani zadowolona. Miał całkiem dobry humor. Pamiętała swoje początki „picia”. Sama miewała słaba głowę. Teraz również nie była w stanie wypić za dużo, ale znała swoje limity. Hiro dopiero się ich uczył, nie było to nic dziwnego. Normalna rzecz. Mimo wszystko gdyby jako nastolatka wylądowała twarzą na podłodze, zajebana w trzy dupy, gdzieś w centrum Atsui, pewnie dziś nie byłoby jej tutaj z nimi. - O tam jest sypialnia - poinstruowała Yue i wspólnie odstawili Hiro do łóżka. Ułożyła go na boku, gdyby przypadkiem zebrało mu się na wymioty. Nie chciała przecież, żeby udusił się rzygowinami, prawda? Narzuciła na niego kimono, żeby nie zmarzł i tyle. Wrócili na dół, przecież nie powinno się zostawiać gości samych. Aki wciąż siedział przy stole. - Dziękuję - uśmiechnęła się do białowłosego Diabełka i zajęła miejsce obok Akiego. Wzięła w łapkę dolewkę, którą im zafundował.
- Do dna - wypiła zawartość. Była to jej ostatnia kolejka. Szumiało jej w uszach, miała zaróżowione policzki, a świat był wolniejszy. Mimo wszystko przyjęła ostatnią dawkę alkoholu, żeby nie poddać się zmęczeniu. Ktoś musiał zabawiać gości, skoro gospodarz był niedysponowany. Kto by pomyślał, że tak skończy się ten wieczór. - Opowiecie mi o was, o Hiro więcej? - Zagadnęła spoglądając to na jednego to na drugiego spod wachlarza długich rzęs. Oparła brodę na dłoni i zamieniła się w słuch. Oczywiście nie użyła swojego stanowczego tonu nie znającego sprzeciwu. Była to zwyczajna prośba. Po prostu chciała poznać ich wszystkich lepiej, była zwyczajnie ciekawa.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Aki nie lubił planować. Nie lubił też chodzić na żywioł. Aki nie był ani porywczy, ani nie był ślamazarny. Aki po prostu był. Prawdziwy oportunista, który starał się podejmować decyzje takie, które w danym momencie przyniosłyby mu najwięcej zysków lub - jeżeli nie dało się inaczej - najmniej strat. Robił to, co było w jego mniemaniu najlepsze. Dla niego miłość była bardzo abstrakcyjna - zarówno fizyczna jak i psychiczna. Traktował to jako uzależnienie - od bliskości, czułości, czy choćby zykłego, fizycznego pociągu do drugiej osoby. I według niego było to bardzo niebezpieczne uzależnienie, bo o ile kolejną działkę mogłeś kupić gdziekolwiek, tak ludzie nie byli przedmiotami. I jakkolwiek patetycznie to zabrzmi - każdy człowiek był inny. Każda miłość była inna. I każda zapisywała się w twoim serduszku na inny sposób. Dlatego tak często potrafiliśmy wracać do tego, co było kiedyś. Porównywać do byłych. Zakochanie się było... bardzo problematyczne. Przynajmniej według Akiego i tego, jak wydawało mu się, że odczuwałby miłość - jak narkotyk. I cholera... mimo, że nie tykał takiego syfu, tak czasami cholernie kusiło go, żeby spróbować.
- Faktycznie... - zauważył dopiero teraz Aki, spoglądając w oczy blondynki. Gdzieś tam z tyłu Hiryuki już odlatywał, ale chłopak zdawał się totalnie nie zdawać sobie z tego sprawy. - Zabawne, jak wiele odcieni może mieć kolor niebieski. - szafirowe, błękitne i turkusowe. Wszystkie trzy pary oczu wpatrywały się w pijanego Hiroyukiego. Nie wypadało się z takich rzeczy śmiać, ale uśmiech sam cisnął się na usta, gdy widziało się kogoś, kto potrafił się upić szklaneczką jednego z słabszych alkoholi. Już nie mówiąc o tym, że zarówno sake jak i wino miały jedynie lekko wyczuwalną nutkę alkoholu. Aż strach pomyśleć jak Munraito zareagowałby na spirytus, albo jakąś nalewkę. Chyba potrzebowaliby pomocy Iryoninja!
Aki podrapał się po głowie, próbując pozbierać rozbiegające się na wszystkie strony mysli. Czy on właśnie powiedział, że wszyscy tutaj jesteśmy...?
- Może, może. W końcu tutaj są sami ładni ludzie. - zachichotał lekko pod nosem, zasłaniając przy tym usta ręką. Oho, alkohol zaczynał pokazywać swoje prawdziwe oblicze. - Zdaje się, że jestem z was wszystkich najmłodszy w takim razie. Ja mam siedemnaście, chociaż zaraz nowy rok i osiemnastka z przodu wskoczy. - czekaj, osiemnastka z przodu wskoczy? Po 18 jest 19, a nie 180. No co? Po kilku kieliszkach miał prawo pierdolnąć czasem jakąś głupotę. No i to była odpowiedź na niezadane pytanie Yue - Aki musiał się jeszcze napić. Bo choć dla postronnych mogło się wydawać, że jest jakiś taki dziwny, to po alkoholu - co w sumie normalne - stawał się jeszcze bardziej otwarty. Jak często w końcu widziało się szczęśliwego Ranmaru? Raczej rzadko. A tutaj proszę - poimo strachu, niepewności i jakichś nieco antyspołecznych zachowań Aki i tak był bardziej rozmowny niż zwykle. To, że gorzej przy tym kontaktował - cóż. Tak to już działał alkohol. Zawsze lepsze to, niż zwalić się na ziemię po jednym kielonie.
- Zdrowie. - skinął w końcu głową, wznosząc kolejny już tutaj toast. Jedna czarka to wstęp do trzech. Trzy to wstęp do dziewięciu. Do zmierzchu wszyscy w tym tempie zajebią się do nieprzytomności.. Ale hej, zaraz, moment! Przecież nie było w tym nic złego, każdy musiał się kiedyś wyluzować. Czemu nie teraz? W końcu nie jest u siebie, więc jak coś rozpieprzą, to gospodarz będzie się z tym bawił. A w ogóle to jakoś tak fajnie mu było, miło, ciepło. To z pewnością przez tych wszystkich ładnych ludzi wokół. Aki aż musiał z tego wszystkiego wstać i rozprostować się. Nie żeby gdzieś się wybierał, wręcz przeciwnie. Odpiął guziki i rozwiązał sznurki swojego płaszcza, ściągając go z siebie i w końcu zostając w koszulce. Ah, ten alkohol naprawdę potrafił podgrzać atmosferę, a to dopiero początek!
Yue walił karniaki, więc jego tempo było doprawdy imponujące. Musiał mieć w tym wprawę i doświadczenie. Aki zaś - mimo szczerych chęci - nie odważył się pić tak szybko jak jego prawie-rówieśnik.
- Mrrr, zwinne rąsie. - wymsknęło mu się, gdy zarechotał. Szybko wyprostował się, spoglądając po towarzystwie. Od kiedy ja rozmawiam o takich tematach? - Yyy, znaczy się... - w sumie co znaczy się. Mowa była o pieszczotach, czy o misji? A może o misji w której chodziło o pieszczoty? Damn. Za szybko to wszystko się działo. - A chuj tam, pijemy. - zadecydował w końcu, totalnie zapominając w sumie o czym teraz była rozmowa. Zresztą... Isane się zadławiła, a tak być nie mogło. Trzeba było to zapić.
- Co w jaki sposób? - zamrugał, gubiąc wątek. - A, że to. No to ten, koleżeński rzecz jasna! - odpowiedział jak gdyby nigdy nic, gdy dwójka jego towarzyszy wynosiła z salonu poległego w boju. I został Akiś na chwilę sam, wpatrując się w niedojedzonego kurczaka oraz na wpół wypite flaszeczki. Jasna cholera, jak ten czas pędził! Nim się obejrzał, już wrócili. A gdzie jego stary przyjaciel? Dlaczego krzyczy coś o jakiś ptaszkach i to na dodatek z sypialni? Ładnie się tam musiał bawić. Ale dlaczego zostawił go tutaj z obcymi osobami? Oddychaj, oddychaj. Nic złego się nie dzieje, Aki. Dalej, dalej!
Tematy zeszły na nieco bardziej personalne. Z reguły Aki o takich rzeczach nie rozmawiał, ale teraz? A co tam. Rozsiadł się wygodnie, poprawił koszulkę, żeby lepiej leżała, rozłożył nogi i wziął kieliszek do ręki, racząc się kolejnym łykiem boskiego nektaru.
- No ja się z Hiro znam od... dawna. Nie wiem. Z dziesięć lat będzie? Jestem od niego młodszy, wiesz, też nie znamy się tak jakoś dogłębnie, raczej po koleżeńsku. Czasem razem spotykaliśmy się postrzelać do tarcz. A w sumie to wy jak się poznaliście? - spojrzał tutaj najpierw na Yue, a po chwili na Isane. - W sensie wy i Hiroyuki. Bo Ty jesteś z pustynii, to wiem. A Ty, Yue? Jesteś stąd? - nie miał pojęcia, z kim ma do czynienia. I nie wiedział, czy nie pyta o zbyt intymne szczegóły. Ale teraz... chyba nie miał żadnych oporów przed zrobieniem czegokolwiek. Było widać po nim że jest uhahany, radosny i w ogóle jakiś taki niepodobny do siebie.
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

- Łoo, to korzystaj z młodości, bo w naaszym wieku to już tylko bolące stawy i kręgosłup. - Dla potwierdzenia tych słów złapał się nieco powyżej bioder za plecy. Cokolwiek tam było. I jeśli w ogóle mogło boleć. Ale babuleńki w Ryuzaku często chodziły właśnie tak - i w dodatku przygarbione, to i trochę je po prostu ponaśladował w tym momencie. - Łooh, koleego. Jak 18 z przodu ci wyskoczy to raczej zaliczasz się do najstarszych. - Ale spokojnie, spokoojnie! Zaraz nadrobi, dołączy do tych, którym się języki plączą! Przynajmniej taki miał wielki plan! Nie przyszedł tutaj w końcu się upi... a no tak. Nie przyszedł tu przecież się upijać, właściwie to sądził, że co najwyżej poczęstowany zostanie czarką czy dwiema i ot sobie pogadają zupełnie niezobowiązująco. Tymczasem jego mały odwyk w dupę wziął i nawet nie było mu z tym źle czy przykro! Jak mówiło przemądre porzekadło - jedyny sposób, żeby zwalczyć pokusę to jej ulec! Trzeba się było zastosować do mądrości ludowych, ot co! Ignorowanie ich na pewno mogło szkodzić zdrowi. I powodować choroby serca. Czy coś.
Oj tak, zdecydowanie wiesz, że towarzystwo jest już nachlane, kiedy nikt się nie rusza z miejsca, żeby zatrzymać swojego towarzysza przed dziwnymi gestami. I słowami, których na trzeźwo pewnie nie chciałby wypowiadać. Smutnymi słowami. Takie, które trafiały głęboko w serce i być może nawet nigdy nie powinny zostać wypowiedziane. Nie w kierunku wszystkich wokół. Człowiek chciał, żeby ludzie zwracali na niego uwagę. Chciał, żeby go wysłuchano i żeby dowiedziano się, co ma sobą do przekazania. Ale były takie rzeczy, o których wspominać nie chciałeś przed byle kim. Te słowa powinny trafić do konkretnych uszu. Na przykład do tych... Isane. Kobieta nie wydawała się być zdziwiona, właściwie to białowłosy odebrał wrażenie, że by się nie ruszyła, gdyby jej o to nie poprosił. Tak jak nie ruszyła się, kiedy Munraito poprosił ją o przyniesienie wody z miodem. Tak? To była woda z miodem? Pycha. Hiroyuki zdecydowanie wiedział, co dobre. Ci ludzie po alkoholu... pokręcił głową do samego siebie - ale to było upomnienie pozbawione negatywów. Niektórzy myśleli, że po paru głębszych są prawdziwymi lwami. Nie wiedzieli, że w rzeczywistości zamieniali się w stado dzikich psów. Ale alkohol rozumiał, alkohol wybaczał i to, co działo się podczas popijaw na popijawach zostawało. Nawet kiedy trafiały się takie rodzynki jak Yue, które miały mocną głowę i po prostu - potrafili pić. Otarł więc tą zapłakaną twarz Horoyukiego, który sam już nie wiedział, czy płacze ze szczęścia czy może jednak ze smutku. Nawet jego wypowiedzi się ze sobą mieszały - z jednej strony przykre poczucie odrzucenia przez rodziców, z drugiej strony radość, że już nie jest sam. Jakie to było złudne uczucie... I Yue nawet zakłuło w serce. Ten rodzaj empatii, kiedy w zasadzie nawet czujesz się winny, kiedy ktoś inny cię przecenia w tym, co robisz i w tym, kim jesteś. Nawet jeśli to były procentowe majaki.
- Dokądkolwiek! Siły nam nie zabraknie! - Zapewnił go i lekko poklepał po ramieniu. Tak, z jednej strony on, z drugiej Isane - takim sposobem wprowadzili w życie misję-sypialnię. No, czasami kac moralny się przydawał... właściwie to były mądre słowa. Przydawał. Uczył i sprawiał, że człowiek walił się potem dłonią w łeb i mówił: jaki ja byłem głupi..! Zrobił to raz - i potem drugi raz tego nie zrobi. Ale też i głównie dlatego Yue chciał teraz uchronić tego biednego Munraito, którego sam spisał na taki los, żeby się nie zraził. Żeby nie wspominał tego wieczoru mówiąc takie słowa i właśnie pukając się w głowę. Pewnie i tak pomyśli, że nigdy więcej alkoholu! Bo po alkoholu traci się nad sobą kontrolę! Większość ninja tak myślała. Ta większa połowa, jego zdaniem. Ta mniejsza połowa chciała tylko przebombić wypłatę na kilka butelek i pocieszyć się życiem. A z tego jeszcze wyodrębniało się właśnie tych, co to najwyżej umoczyli dzioba dla przyjemności i tyle. W końcu ninja - jak to dumnie brzmi! Żołnierz powinien być gotowy na każdą okoliczność. Gdy jest inaczej to zawodzisz - siebie czy też innych. Co innego czasem napić się w gronie znajomych i w zaciszu domu, co innego zachlewać mordę na umór w karczmie. - Turkusowy się mówi. - Wyręczył pijanego. Kiedy jesteś podpity jakoś ciało wtedy waży o wiele więcej. Za dużo! O wiele za dużo! Szczęście w nieszczęściu, że mimo tego, jak chudy Yue był to wcale nie taki słabiutki, jak mogłoby się wydawać w pierwszej chwili. Isane również sobie radziła wzorowo - więc nie można powiedzieć, żeby targali go po tej ziemi i ciągnęli. Operacja dostarczenia do łóżka odbyła się w miarę gładko i bezproblemowo. Tak, ptaszek wylądował. - Nawet gniazdko masz uwite. - Zażartował, widząc, jaki Munraito, pomimo wylanych łez, jest szczęśliwy, jaki rozanielony. Iii... kolejne zaskoczenie - bo tego cmoku to się zupełnie nie spodziewał. - Uważaj, bo się jeszcze w tobie zakocham, podrywaczu! - Zaśmiał się, spoglądając ze szczerym rozbawieniem na byłego latarnika. Podszedł do okna i zapytał jeszcze Isane, czy okno można otworzyć, czy może jednak Hiroyukiemu to nie sprzyja. Nie wiem - może łatwo się przeziębiał czy coś? Albo głowa go bolała? Ale na pewno wiedział, że świeże, nocne powietrze bardzo dobrze robiło osobom, które tak sobie golnęły. I zazwyczaj sprawiało, że człowiek dość zgrabnie i szybko wracał do siebie. Tacy świeży tym bardziej, których organizm był na tyle nowy i świeży, że zazwyczaj nawet zapominał, że powinien mieć kaca!
- Zdróweczko. - Za nich wszystkich i do przodu! Yue spojrzał w kierunku sypialni Hiroyukiego, zastanawiając się, czy ten jeszcze dzisiaj w ogóle wstanie. Isane wydawała się, w przeciwieństwie do niego, bardziej wytrawną graczką. Ale może tylko wydawała. O nieznanych osobach to tak można właśnie mówić - domyślać się, wymyślać, podejrzewać. Oceniać na podstawie szerokości oczu czy wróżyć w fusach. Każdy sposób dobry, bo i w interakcjach towarzyskich każdy sposób dozwolony. - Gdzie macie miód i przegotowaną wodę? - Zapytał w końcu blondynki. Jeśli Horoyuki nie zamierzał do nich wracać to chociaż niech ma pod ręką cokolwiek, gdyby go suszyło. No i pewnie przeszkadzał mu ten smak w gardzieli, sądząc po początkowej reakcji. Teraz pewnie było mu wszystko jedno, ale nie będzie, jak cokolwiek odzyska przytomność. To i zaniósł Munraito do tej sypialni szklankę z łyżeczką miodu. Łyżeczką? A już chuj, no jak będzie mu za mało to trudno! Jakkolwiek Yue mógłby raczej zalewać miód wodą, nie na odwrót. Przegapił ten sposób, koleżeński się znaczy się jak zostało zaraz pociągnięte. Cóż za pruderyjność! Ryuzaku no Taki wydawało się Yue miastem dla ludzi, którzy nie lubili się ograniczać. I którzy lubili się gubić. Mogli się tutaj odnaleźć zarówno ci, którzy kochali kontrolę jak i ci, którzy lubi po prostu puścić lejce. Horoyuki, na ten przykład, sobie pofolgował. Dość nagle i gwałtownie, zadziwiając tutaj wszystkich po kolei - a Yue się dziwił, że oni się dziwili, bo nie zdążył się nadziwić, że Hiro wcześniej nie pił. Nadążacie?
- Szybki wywiadzik? Żeby może zdążyć zawinąć kiecę i wrócić do siebie? - Podpytał, kiedy padło wielkie pytanie o to, kto, jak z kim i dlaczego. I jak długo. Ulubiona taktyka wielu - zadawaj pytanie to będą do ciebie gadać, bo zgodnie z tym co zostało powiedziane i z czego Yue zdawał sobie doskonale sprawę - ludzie gadać lubili, bo lubili, kiedy ktoś ich wysłuchiwał. To była najlepsza taktyka dla tych ludzi, co sami o sobie gadać nie chcieli. Skieruj światło na innych to sam będziesz tańczył w ciemnościach. Yue to nijak nie przeszkadzało. Sam stosował taktykę całkowicie inną. Kierował światło na siebie samego i gadał jak najwięcej. Wtedy ludzie zupełnie zapominali, że mieli zapytać jeszcze o..! W natłoku informacji szczegóły łatwo się gubiły. Ale i rzadko kiedy się wysilał do tego stopnia. - A te czerwona oczka, którymi świeciłeś to były moje omamy? Czy efekty uboczne jakiegoś magicznego kociołka Ichirou, którym się nie podzieliliście? - Tak, właśnie, bo to widział całkiem wyraźnie, mimo wszystko. Ta czerwień była bardzo specyficzna... zwłaszcza, gdy kontrastowała do tego stopnia z niebieską barwą jego oczu. Podobał mu się ten kolor. Był... spokojny. - Ooo tak, z dumą przedstawiam siebie jako wychowanka tego miasta rozpusty i rozpustników. - Uśmiechnął się szerooko w rozbawieniu. Chociaż akurat to nie była prawda - to, że był z tego dumny. - Jego dziadzio nas chwilę uczył razem, potem spotkaliśmy się w latarni. Nuuuda, nie ma żadnej porwanej piękności i złamanych serc wielkiej miłości. - Wyszczerzył kiełki. Co można było powiedzieć o Munraito..? Że był samotny? Pracowity? Kiedy myślał o tym człowieku te dwie rzeczy jako pierwsze przychodziły mu do głowy. Potem myślał o tym, że miał dobre serce - szczerze. Że przyciągał do siebie ludzi - i paradoksalnie wcale nie przeczyło to samotności. Czasem najbardziej samotnym było się właśnie wśród ludzi. Kiedy byli tu, obok ciebie, na wyciągnięcie ręki, ale tak naprawdę nikt cię nie znał. A ty nawet nie byłeś pewny, czy chcą cię poznać. Ale to były bardzo pesymistyczne przemyślenia. Właściwie Yue za wiele o nim powiedzieć nie mógł. Bo... nie znał go. - 10 lat to szmata czasu. To skoro teraz ci wybija 18 na początku, to wtedy miałeś na początku siedem... - Przedrzeźnił bruneta, prychając pod nosem z tej zabawnej wpadki słownej. - W tym wieku to się przecież jeszcze na gówno mówi kaku! Co wyście robili, odrywali muchom skrzydła i sprawdzali, czy będą latać?
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Hiro zasnął, taką miała przynajmniej nadzieję. Nie chciała go zostawiać. Zdecydowanie bardziej podobała jej się opcja dołączenia do niego i odespania dzisiejszego dnia. Impreza jednak nie dobiegła jeszcze końca, a ani jej się śniło zostawiać gości samych. W końcu wrócili z Yue na dół i dołączyli do Akiego. Chyba się aż tak nie stęsknił? Nim zdążyła się obejrzeć siedzieli już wspólnie przy stole znów wracając do głównego zajęcia tego wieczoru - sake. - Przyniosę w takim razie - powiedziała w końcu udając się jeszcze na jednej nodze do kuchni. Wrzuciła do dzbanka trochę cytryny, miodu i zalała wszystko wodą. Dziwne połączenie, słodko-kwaśne, wydało jej się idealne na kaca. Potem dołączyła do chłopców przy stole przynosząc ze sobą napój. Zdecydowała się ich zagadać bez konkretnego powodu. Zwyczajnie była ciekawa. Nie miała okazji poznać ani Oroshiego ani Seinaru. Wiele o nich słyszała, ale nigdy nie widziała. Aki i Yue byli pierwszymi osobami z życia Hiro, które przyszło jej spotkać, nic dziwnego, że była co najmniej zainteresowana. Nie chodziło tutaj o obgadywanie Hiroyukiego, wręcz przeciwnie. Jej pytanie mogło jednak zostać dwuznacznie odebrane i chyba tak właśnie się stało.
- W moim wypadku „do siebie” nie istnieje - odparła wzruszając ramionami. - Wychowałam się na pustyni, jak Aki wspomniał, ale jestem zwykłym kundlem. Nie wiem skąd pochodzę. Nie, żeby miało to jakieś większe znaczenie - Dodała neutralnym tonem ja gdyby opowiadała im o swoim czwartkowym popołudniu. Nie było to dla niej ważne. Im mniej wspomnień tym mniej bólu. Rodzina? Kto wie. Nie szukali jej, więc nie było jej z tego powodu przykro. Przeszłość nie miała najmniejszego znaczenia, nie na tym etapie. Nie zdawała sobie sprawy, że to właśnie ona ją uformowała w tę osobę, którą teraz była. No właśnie, kim była? Mimo wszystko zdecydowanie wolała rozmawiać o dwójce chłopców niż o samej sobie. Nic nie ukrywała, zapytana odpowiadała szczerze, ale nie uważała się za interesującą osobę. Zdecydowanie łatwiej ciekawiej było słuchać historii tej dwójki, dlatego postanowiła kontynuować rozmowę. Czyli koleżeństwo z dzieciństwa? Tak to można było nazwać? - Wywnioskowała na podstawie tego co usłyszała.
Słysząc pytanie Akiego zamyśliła się na chwilę. Położyła lewą rękę na stole, oparła na niej swój policzek i westchnęła. Drugą ręką przysunęła do siebie pustą szklankę po sake. Przejechała po jej krawędzi opuszkiem palca. Jak się poznali? Niespodziewanie, wyjątkowo i przede wszystkim nieplanowanie. - Ukradłam mu koszulkę - stwierdziła fakt chichocząc. Musiała wydać się całkiem zadowolona z siebie. Tak to było. Prosta, krótka historia. Bez zbędnych wstępów, randek czy spotkań. Czy ich związek zaczął się od końca? Zależy jak na to spojrzeć. Tak naprawdę nie miało to już żadnego znaczenia. Obojętnie jak się poznali, ważne kim dla siebie zostali. W końcu podniosła się niechętnie ze stołu, przeciągnęła niczym niewyspana kotka i wstała z krzesła. Momentalnie zakręciło jej się w głowie, szybkim ruchem podtrzymała się krawędzi stołu. Oj? Za dużo wypiła Za szybko wstała. Podeszła do otwartych na oścież drzwi do ogrodu, które chyba tak pozostawił Hiro i zamknęła je w końcu. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że drżała. Było jej zdecydowanie za zimno, ale odpowiednia ilość procentów uśmierzała ból i zmniejszała intensywność negatywnych odczuć. Było już ciemno, więc odszukała zapałki w komodzie i zapaliła kilka świeczek. Ile czasu minęło odkąd siedzieli w salonie? Pozwoliła chłopcom rozmawiać między sobą. Nie chciała się ciągle wpierdalać. W końcu obydwoje byli stąd. Mieli inne tematy, może innych wspólnych znajomych? Jakieś miejsca do obgadania? Kto wie. Ryuzaku, chociaż z pozorów wielkie, było całkiem małe - pod warunkiem, że mieszkało się tutaj całe życie. Może kiedyś na siebie wpadli, a nawet o tym nie wiedzieli? Who knows. W końcu do nich wróciła usadawiając swoje cztery litery na krześle.
- Co do misji, Aki - spojrzała na chłopaka - nie musisz czuć się zobowiązany. Zrozumiemy, jeśli zmienisz zdanie, chociaż Hiro zdecydowanie na tym zależało. I mnie też - powiedziała trochę wbrew sobie. Nie miała problemu z wykorzystywaniem innych, tym razem jednak starała się myśleć nie tylko o sobie. Kto wie? Może AKi zwyczajnie przypadł jej do gustu. Potem przeniosła spojrzenie turkusowych oczu na Yue. - Wyruszamy na wspólną misję do Sogen. Ochrona delegacji - wyjaśniła, zdając sobie sprawę, że chyba nie był w temacie. W sumie nie była już taka pewna. Cały wieczór zlewał się powoli w jedną całość i ciężko było jej odróżnić co rzeczywiście się wydarzyło, a co tylko sobie dopowiedziała.
- Możesz oczywiście tutaj przenocować, jeśli Aki nie będzie miał nic przeciwko dzielić z Tobą salon - dodała spoglądając na Akiego i unosząc jedną brew ku górze. Kąciki jej ust lekko drgnęły, a potem na jej ustach zagościł uprzejmy uśmieszek. O k r o p n a baba, ale była wstawiona, więc proszę jej tym razem wybaczyć! No ale czy to właśnie nie on, jeszcze kilka chwil temu mówili, że wszyscy tutaj byli ładni i mogli się sobie podobać? Yue wcale nie musiał skorzystać z propozycji. Jeden czy dwóch gości śpiących w salonie nie robiło większej różnicy. Nie wiedziała jak daleko stąd mieszkali. W ogóle średnio orientowała się co do rozkładu Ryuzaku, chociaż mieszkała tutaj już sporo czasu. Ile minęło odkąd opuściła Atsui? Kilka, kilkanaście miesięcy? Ciężko zliczyć. Pory roku zmieniały się tak szybko. - No chyba, że wolisz spać u boku słodkich prawie-zwłok Hiro - zażartowała śmiejąc się dźwięcznie. Tym razem był to jedynie niewinny żarcik.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

- Mnie to wszystko boli, odkąd tylko zacząłem ćwiczyć. - wzruszył ramionami. Treningi ninja nigdy nie należały do najprostszych, już nie mówiąc o tym, że najczęściej sprowadzały się do okładania się po ryju - a to i tak te mniej zabójcze sztuki. Podczas misji całkiem prawdopodobnym było, że oberwie się jakąś techniką. - Może ukąszenie świni boli, lecz to rany po leszczynie goją się dłużej. - rzekł mądrze Aki. O czym w ogóle mówił? Nie pamiętal, coś chyba było o jakimś bólu, a takie świnie miały naprawdę silne szczęki. Chyba nikt by nie chciał być dziabnięty przez taką maciorę. Wpadł ktoś może na pomysł paktu ze świniami?
- Nie no, ty masz przecież osiemnaście. Ja mam siedemnaście. Znaczy zaraz mam osiemnaście. Więc jesteś starszy. A Munraito to już w ogóle dziadek. Isane o wiek nie pytam, bo podobno nie wolno kobiet. - ktokolwiek wymyślił taką zasadę, musiał być strasznym idiotą, ale cóż. Pewnych tradycji ze społeczeństwa nie dało się wyplenić - niezależnie od tego, jak głupie by one nie były. Aki zresztą zawsze był nonkonformistą - przynajmniej do momentu, kiedy widział jakieś potencjalne szanse na zwyicęstwo w rewolucji. Ale niektóre rzeczy, niestety, pozostawały niezmienne. Tak jak chociażby to, że niektórzy ludzie nie nadawali się do rodzicielstwa - jak chociażby prawdziwi rodzice Hiroyukiego, którzy najwyraźniej nie dorośli do posiadania dzieciaka, co teraz zresztą w pewnym sensie odbijało się na zachowaniu młodego Ranmaru. Widac było, że się upił i pierdzieli głupoty, do tego zaczyna robić najgorszą rzecz, jaką robi się na imprezach - walić smęty o tym, jak to jego przeszłość była zła i posępna. Aki jednak tego nie komentował. Faktycznie, było mu szkoda chłopaka, ale to chyba nie był najlepszy moment na takie wspominki - nigdy nic dobrego z tego nie wynikało. Po alkoholu mówi się albo o dobrych rzeczach, albo wcale. Bo inaczej z parapetówki robi się stypa. No ale cóż - to nie on był gospodarzem i to nie on decydował o panujących tu zasadach.
- Nie. - odpowiedział na zdanie o omamach, rozumiejąc całkowitą semantykę pytania, lecz kompletnie ignorując jego przesłanie. - Niee, żadnego wiadra nie waliliśmy, to nie Pustynia. Chociaż takiego Ichirou to bym... chętnie tutaj zobaczył. - zachichotał, zasłaniając usta rękawem, żeby przypadkiem nie roześmiać się jeszcze bardziej z własnego "żarciku". Oj tak, alkohol powoli zaczynał mu szumieć w głowie. Powoli przełamywałe się kolejne bariery, a on odsłaniał coraz więcej i więcej, i więcej. To chyba nie mogło się skończyć dobrze, prawda? Aki nigdy nie miał dobrej głowy, a te dwie bestie jest bardziej go rozpijały. Zupełnie, jakby nic na nie nie działało. Pewnie polewali mu więcej, a sobie tylko do połowy - to dlatego byli trzeźwi!
- Muchy są oooobrzydliwe. Brr. - aż go gęsia skórka przeszła. - Nie ma nic bardziej obrzydliwego, niż robale. Ja to nie wiem... strzelałem z łuku już wtedy. Od zawsze byłem szkolony na shinobiego. - wyjasnił przystojnemu białowłosemu, spoglądając się w jego niebieskie oczy. Szybko jednak przerzucił spojrzenie na Isane. Był szczerze zaskoczony tym, że nazwała samą siebie kundlem. - Dlaczego tak mówisz? No właśnie - przecież to nie ma znaczenia, skąd pochodzisz. - trochę nie rozumiał, albo nie nadążał za jej tokiem rozumowania. - Ah, taka mała z Ciebie złodziejka. Najpierw ukradłaś mu koszulkę, a potem skradłaś serce. Rozumiem. - Aki uśmiechnął się. Chyba powoli zaczynał rozgryzać Isane - co z niej za ziółko. Ale skoro się kochali - to chuj z nimi. Wszystkiego dobrego i jeszcze jedna kolejeczka - za zdrowie pary.
Isane zapaliła świeczki, zamknęła drzwi od ogrodu. W środku zrobiło się cieplej - nawet za ciepło. Alkohol rozgrzewał, ale cóż. A może to przez te piękne towarzystwo? Jakoś musiał to przeżyć.
- Nie, nie. Spokojna twoja głowa. Jak się zobowiązałem to... się zobowiązałem. Pójdę na misję z wami, spokojnie. Zresztą... Co złego może się stać? To zwykła delegacja. Jeszcze chyba nie jest tak źle, żeby ludzie się zabijali na szlakach? - oj doskonale wiedział, jaki ten świat jest chujowy. Jak brudny, mroczny i obryzgany krwią potrafi być gościniec. Wiedział o tym doskonale, ale teraz, po alkoholu, próbował sobie wmówić, że jest inaczej. To nie był wieczór, podczas którego chciał kogoś zwodzić lub zawodzić. Teraz był czas na zabawę!
- W tym stanie... podróż po Ryuzaku, wieczorem... niezbyt ten no... rozsądne by było. Możemy zostać tutaj! - rzekł wreszcie Aki, totalnie nie wyczuwając tego delikatnego podtekstu ze strony Isane. Albo wręcz przeciwnie - doskonale go wyczuwając i wykorzystując okazję tak, aby nikt się nie zorientował. Nie tylko baby były tutaj o k r o p n e. - To co, ja czy Munraito? - smirk, smirk.
Chwila minęła i po chwili wrócił on - pan na włościach. Odjebał się jak szczur na otwarcie kanałów! Oni wszyscy podchmieleni, czerwoni na twarzy, wyglądający jak pan spod budki z sake, a ten o.
- Ooo! A kto to powrócił do żywych, pan Munraito! - Aki zaśmiał się, machając do niego ręką, na znak, żeby do nich podszedł. - Wiedziałem, że nigdy nie piłeś, ale że aż tak? - nie krył swojego zaskoczenia. - Przynajmniej tyle, że szybko się ogarnąłeś. - powiedział Aki, ogladając jak Munraito zaczyna całować swoją wybrankę po szyi, a potem spoglądając się na niego i Yue. To coś miało znaczyć, czy to jakiś przypadek? - Ile cię nie było... Pół godziny? Godzinę? Coś takiego. - odpowiedział Ranmaru. - Zaraz, moment. Chwileczkę! Ty masz basen w domu? - zapytał Aki, totalnie nie kojarząc wcześniej tego miejsca. - Kiedy ty na to wszystko kasę zarobiłeś? - trochę tego nie rozumiał, jak ktoś, kto ma taką pierdoloną willę może mieć jednocześnie problem z zakupem jakiegoś porządnego łuku, tylko biega z taką śmieszną pukawką.
Akiemu już wszystko było jedno - jeżeli inni chcieli iść, to on oczywiście również nie oponował. Strach? Fobia społeczna? Paranoja? A co to takiego? Nie wiem, nie znam. Za to winko, mniam. Pychota. Nie żałował tego, że tutaj przyszedł, że się schlał i robił wszystko, co zupełnie przeczyło jego zasadom moralnym. Przynajmniej nie żałował tego dzisiaj - bo tylko bogowie wiedzieli, co będzie jutro. Teraz Ranmaru poszedł za resztą, mając niesłychaną ochotę na kąpiel w gorącej wodzie.
Rozebrał się, zrzucając z siebie ciuchy i odkładając je w bezpieczne miejsce - tak, aby potem przypadkiem nie miał problemu z ich znalezieniem. Nie żeby wstydził się chodzić bez ubrań - bo zdecydowanie nie miał czego się wstydzić. Był dobrze zbudowany i pomimo młodego wieku było po nim widać, że nie opuszczał się w treningach. Po prostu nie lubił potem biegać i szukać ubrań po całym domu. Mając wszystko w jednym miejscu, o wiele łatwiej było ogarnąć cały ten burdel. W końcu zajął miejsce w baseniku, wygodnie rozsiadając się i czekając na resztę.
1 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości