Chīsanaka (小さな家)

Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Mūnraito Hiroyuki stał się jej nową rzeczywistością. Zawsze uważała się za odporną na wdzięki innych ludzi. Lubiła się nimi bawić, jednak nie żywiła do nich żadnych uczuć. Teraz te wspomnienia wydawały jej się takie śmieszne, dziecinne. Wówczas nie miała pojęcia czym tak naprawdę było życie. W jeden dzień wszystko się zmieniło. Przewróciło do góry nogami. Rozmyślała stojąc pod drzewem w pobliżu latarni. Hiro wrócił do środka. Kiedy obwieścił, że powinien zostawić list dla Oroshiego, przytaknęła. Rzeczywiście, pewnie by się martwił? Zgadywała. Nie znała ich relacji. Z tego co wywnioskowała ze słów Hiro wydawali się zżyci. Spędzali ze sobą sporo czasu, za pewne tak było. Prawie jak ona z Mujinem. Czy była z nim zżyta? Niewystarczająco widocznie. „Nie będę na Ciebie czekała” i nie zamierzała. Odprowadziła Hiro wzrokiem, kiedy odchodził. Dwie czerwone gwiazdy i księżyc na jego plecach, teraz zasłonięte, jednak dobrze wiedziała gdzie się znajdowały. Czerwone jak jego oczy. Tatuaż był dla niego formą przypomnienia? A może przekleństwem? Nie miała odwagi go zapytać. Sam dał jej dużą swobodę, nie naciskał, nie zdobywał informacji po trupach. Postanowiła wziąć z niego przykład, chociaż nie przychodziło jej to z łatwością. Od zawsze była ciekawska z natury, a stare nawyki ciężko było wyplenić. Kilka dłuższych chwil wpatrywała się w szkielet latarni. To miejsce znalazło specjalne miejsce w jej sercu. Nigdy nie zapomni tego co tutaj się wydarzyło. Gorącej nocy i magicznego poranka. Pokazał jej tyle nowych doznań. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym czego doświadczyła wczoraj. Zamknęła powieki przywołując piękne wspomnienia, za które mogła dziękować tylko i wyłącznie Hiro. Stworzył dla niej nowe życie. Życie, w którym zamierzała kroczyć u jego boku. Nie rozmawiali na ten temat za wiele. Na temat przyszłości. Tak naprawdę mało o sobie wiedzieli. W końcu znali się zaledwie kilka chwil. Wiedziała, że na wszystko przyjdzie c z a s. Nie chciała się przesadnie spieszyć. Żadne z nich nigdzie się nie wybierało, więc nie widziała żadnych problemów na horyzoncie.
Podeszła do drzewa opierając się o nie plecami. Widziała sylwetkę Hiro wyłaniającą się z wnętrza latarni. Szybko mu poszło. Nie chciała go poganiać. Rozumiała jego poczucie obowiązku, chociaż sama była typowym lekkoduchem. Wyszła z kliniki zatrzaskując drzwi i nigdy nie obejrzała się za siebie. Była to najlepsza decyzja jaką kiedykolwiek podjęła. Dzięki niej zawędrowała na plażę przy latarni. Kilka chwil później Hiro znalazł swoją drogę do jej serca niej. Uśmiechnęła się do niego pogodnie, kiedy podchodził. Nie zatrzymał się jednak od razu biorąc ją w swoje ramiona. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego z utęsknieniem. Ich ciała idealnie się do siebie wpasowały. Poczuła przyjemny dreszcz biegnący w dół pleców, kiedy jego usta dotknęły jej szyi. Nogi jak z waty, tysiąc pomysłów co mogłaby teraz z nim zrobić. Co. Tylko. Zechciała. Przez moment prawie zapomniała, że znajdowali się na świeżym powietrzu. Ogarnij się, kurwa!. Uspokoiła się dopiero, kiedy pochwycił jej dłoń a ich ciała przestały się stykać. Głębszy oddech. Była gotowa do drogi.
- Prowadź - rozkazała pogodnym tonem, posyłając mu ciepły uśmiech. Jeśli był zdenerwowany, dobrze się ukrywał. Albo te jego pocałunki stępiły jej możliwości logicznego myślenia i zimnej oceny sytuacji. Ruszyli przed siebie oddalając się od latarni. Nie znała drogi, nie wiedziała dokąd zmierzali. Z ulgą jednak trzymała się dłoni Hiro. Był jej przewodnikiem. Po drodze mijali wiele różnych miejsc. Spacer nie trwał przesadnie długo. Okolice zmieniały się z bardziej zatłoczonych, na spokojniejsze. Co chciał jej pokazać? Rzeczywiście mówił o „ich latarni” tak po prostu? Z początku myślała, że takie przedsięwzięcie wymagało dużej ilości organizacji. Teraz nie była już taka pewna. Nie pytała jednak o żadne szczegóły. W końcu sama zażyczyła sobie niespodzianki.
- Nie za bardzo orientuję się co gdzie znajduje się w wiosce - opowiadała mu po drodze - rzadko kiedy wychodziłam sama.
W końcu dotarli w północne rejony Ryuzuku. Śliczne miejsce. Pełne przyrody i uroku. Całkiem odmienne od tego, jakim było samo centrum. Zapach lasu, szum wody ze strumyka nieopodal. Prawie udało jej się zapomnieć, że znajdowali się w wiosce, której jeszcze do niedawna tak bardzo nienawidziła. Była dla niej brudnym, głośnym i zatłoczonym miejscem. Jeśli Hiro postanowił poprawić jej opinię na temat Ryuzuku, zdeydowanie mu się udało. W końcu dotarli w okolice małego domku. - Masz tutaj w okolicy kogoś znajomego, tak? - Zagadnęła rozglądając się po okolicy. Nie bardzo rozumiała to co widziała przed sobą.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »




Przez całą podróż z latarni do tego miejsca trzymaliśmy się za dłonie. Moja prawa dłoń z jej lewą tworzyły jedność, łączyły się doskonale niczym dwa pasujące do siebie kawałki puzzli. Towarzyszyły nam rozmowy, wzroki i gesty ludzi wszelakiej maści, począwszy od kupców, przez mieszkańców i kończywszy na zwykłych przechodniach miasta. Razem spacerowaliśmy podziwiając tę ogromną aglomeracją, która zdawała się być jednym z dwóch największych miast na świecie. Drugim jest Shigashi, które jednak nie posiada tak strategicznego położenia jak Ryuzaku, przez co tu, gdzie się teraz znajdujemy, prowadzą wszystkie drogi kontynentu i nie tylko. Prowadziłem ją, tak jak mnie poprosiła przed wyruszeniem, pełen nadziei i szczęścia, jednocześnie targany niepokojem odnośnie naszej destynacji. Gdy opuszczaliśmy latarnię, odpowiedziałem na jej obawy, licząc na jeszcze odrobinę szczęścia: - Złap mnie za rękę, a ja zaprowadzę Ciebie w pewne miejsce. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - Czy jej się spodoba? Co w ogóle z nami będzie? Zostanie ze mną w tym miejscu, czy może wróci sobie tak, skąd przybyła, a ja znowu pozostanę sam... porzucony? Prawda jest taka, że niezależnie od jej wyboru, przystałbym na wszystko. Jej szczęście, bezkresny uśmiech na twarzy czy ukochany pocałunek na pożegnanie byłby dla mnie idealnym zwieńczeniem tego, co mieliśmy choć przez ten dzień i noc. I tak było to dla mnie więcej, aniżeli otrzymałem przez całe życie. Miałem Seinaru, mojego najdroższego opiekuna, miałem Oroshiego, który równie często sprawował nade mną pieczę w pracy i nie tylko, ale dopiero Isane sprawiła, że moje życie nabrało sensu. Jej dotyk, jej skinienie, jej zawołanie - to wszystko było niczym zawołanie z innego świata, na które Ja odpowiedziałem - i oto jesteśmy, razem. Dlatego uważałem, że takiej szansy i znaku nie możemy zmarnować. Dla mnie jest to coś niezwykłego. Mam nadzieję, że i dla Niej. Chciałbym móc spędzić z Nią jak najwięcej c z a s u. Całe życie. Móc go z Nią skosztować w pełni. Byłem zaskoczony, że osoba, która przybyła tu z Atsui i pracowała u kogoś w klinice, nie miała czasu poznać tego gigantycznego miasta. Jasne, sam nie przepadałem za tłokiem, niekończącymi się uliczkami, strganami, domami kupców, bogatych, biednych, setkami przypływających tu i wypływających stąd statków. Przeliczne zapachy, ich mieszanina egzotycznych i lokalnych kuchni, niejednego mogły przyprawić o zawrót głowy. Istny kociołek, w którym my wszyscy mieszaliśmy się w jedną, wielką potrawę. Ryuzaku przytłaczało swoim ogromme pod każdym względem. A na pewno musiało być czymś niezwykłym dla osoby z Atsui. Tak mało o Niej wiem. Wierzę, że jeszcze siebie lepiej poznamy. Że tego zechce. Gdy usłyszałem, jak niewiele tu poznała, odparłem: - Isane, jeśli zechcesz, jeśli... Pokażę Ci wszystko, jeśli tylko zechcesz. Niebawem sama zadecydujesz. To miasto kryje w sobie wiele, ale prawdziwe piękno tej osady i całej prowincji leży w tych mniej znanych okolicach, przepełnionych historią, której nie zna każdy. Do takiego miejsca właśnie Ciebie teraz prowadzę. - Tyle jej oferuję i nie oczekuję nic w zamian. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jej reakcja jest dla mnie najważniejsza - a do miejsca, w które ją prowadziłem, pozostało niewiele ponad kilometr. Serce powoli przyśpieszało, tak jak i nasz krok, jakby w niecierpliwym oczekiwaniu na to, co ma nastąpić.
Byliśmy już poza Ryuzaku, przynajmniej tą gęstą zaludnioną częścią aglomeracji. Budynki powoli zastępowane był pagórkami, drzewami, polami, przeróżnymi zwierzętami, które gdzieniegdzie przebijały się na linii horyzontu. Słońce dzisiaj znowu wyraźnie dawało o sobie znać i co chwilę spoglądałem na to, czy Isane nie jest za ciepło, czy nie pojawiają się jakieś zaczerwienienia. Na razie jednak jest chyba okej. Kurczowo trzymałem ją przy sobie, choć ludzi tutaj było również coraz mniej, natomiast ptaki coraz częściej śpiewały swoje barwne melodie, jakby chcąc zwabić nas w swoje objęcia. Nie zamierzaliśmy odmówić. Uwielbiam naturę, być z dala od ludzi, mieć spokój. Nie miałem wielu przyjaciół, jedynymi była para starzejących się mężczyzn, Seinaru i Oroshi. Całymi dniami zajmowałem się pracą, chcąc odłożyć dla nich jak najwięcej pieniędzy. Na swoje podróże czy własny dom miałem wystarczająco, choć pewnie i oni o tym nie wiedzieli. To miejsce nigdy nie było dla mnie domem - wiązała się z nim aż nazbyt bolesna historia o rodzicach, którzy dla swojego dziecka, nigdy nienarodzonego, zrobiliby wszystko. Zrozumiałem, jak bardzo oddziaływało to na mnie - kogoś, kto nigdy nie poznał swoich rodziców a Ci najwyraźniej nigdy nie kochali go, skoro postanowili porzucić u wybrzeża morza, w nieznanym kraju. Na samą myśl o tym wszystkim napłynęły mi do oczu łzy, które szybko przetarłem wolną dłonią tak, by Isane nie zwróciła na nie uwagi. Nie chciałem wprowadzać w takim momencie między nas złych emocji. To moje cierpienie. Ona ma być szczęśliwa. Poradzisz sobie, Hiro. Ogarnij się. Spojrzałem na Nią i zdawało mi się, że malował się na jej twarzy delikatny uśmiech, tak jakby wyraz odprężenia. Może ona też nie przepadała za tłumami ludzi? Lekko podekscytowałem się na taką myśl i to, że wszystko jeszcze się dobrze ułoży. Kręta droga, coraz więcej drzew, delikatne las. Tak, widziałem go już za drzewami. Mijaliśmy duże, bogate domy zamożnych ludzi. Na szczęście, nie było ich tutaj wiele i każdy z dala od siebie tak, by wszyscy mogli cieszyć się spokojem. Jeszcze kilkadziesiąt metrów. Kolejne kroki stawialiśmy równo, bez zmęczenia, noga za nogą. Spojrzałem na Nią. Wyglądała naprawdę wyjątkowo w tym jasnym kimonie, które ode mnie dostała. Jej smukłe, zgrabne nogi wyłaniały się raz po raz, przez co znowu naszły mnie przyjemne wspomnienia tego poranka i zeszłej nocy. Powędrowałem wzrokiem nieco wyżej. Jej ramiona, wyraźnie zarysowane w odzieniu piersi, długa, łabędzia szyja, na której jeszcze niedawno złożyłem pocałunek, no i jej twarz. Szczęśliwa, przepiękna, z tymi urzekającymi znamionami, które dodawały jej urodzie nieco dzikości, zadziorności. No i te jasne blond włosy z różowymi pasemkami, spięty w kok u góry głowy. Czyż nie jest idealna, pomyślałem znowu nieśmiało, a słowo "idealna" chyba wypowiedziałem szeptem na głos. Nawet nie żałowałem, bo powinna to słyszeć na każdym kroku. A co mi tam: - Jesteś... piękna... Isane... - Mój głos był zapewne ledwie słyszalny, bo nadal towarzyszyły mi uczucia strachu przed tym, co niebawem nastąpi. Trudno, ale to był naturalny odruch na jej widok. Dla mnie jest idealna. Nic w Niej bym nie zmienił. Nigdy.
W końcu przybyliśmy. Staliśmy przed drewnianym ogrodzeniem niedużej posiadłości, a na pierwszym planie ukazał się nam nieduży, choć zadbany domek o drewnianych okiennicach i jasnych ścianach kolor... kości słoniowej. Rzadka, ale bardzo oryginalna barwa. Pasowała do Niej i tego, jak teraz wyglądała. Przez chwilę staliśmy tak, przed furtką, gdy zadała mi pytanie. Jeszcze nie rozumiała, więc odparłem: - Mam tutaj tylko Ciebie. Chodźmy, dobrze? - A wraz za słowami pokierowałem ją, delikatnie stawiając przed siebie i łapiąc za jej biodra. Poruszaliśmy się przed siebie, mijając furtkę i stawiając kroki zdecydowanie aż dotarliśmy do drzwi wejściowych. Domek był pusty. Był mój, choć nigdy - do dzisiaj! - nie planowałem w nim być na dłużej. W życiu wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Moje życie zmieniło się od momentu pojawienia się w nim Isane. Może i Ona zechce zmienić swoje życie ze mną. Przełknąłem nerwowo ślinę, aż w końcu odważyłem się i powiedziałem: - Ten domek należy... do mnie. Nigdy nikogo tu nie przyprowadziłem. Nigdy tu nie mieszkałem. Związana jest z nim pewna historia, którą, jeśli chcesz, kiedyś Ci opowiem. - Gdy tak mówiłem, przeprowadziłem ją przez próg, zamknąłem za drzwiami drzwi. Zawsze było tutaj pięknie i przytulnie. Dom niemalże nowy, nietknięty. Tak, jak powstał, wygląd i teraz. Puściłem jej biodra i stanąłem przed nią, idąc w głąb salonu, gdzie mieścił się stół z jadalnią, kominek, kanapa. Rozłożyłem ręce, obróciłem się wokół osi przedstawiając wymownie całość. Nadszedł ten czas, by wyjaśnić, co tu robimy: - A więc... Wybacz, ale denerwuję się, jak nigdy. Ten domek dostałem kiedyś od obcych mi ludzi, którzy w podziękowaniu za uratowanie im życia na morzu, przekazali mi go w ramach podziękowania. - Znowu przełknąłem ślinę, uważnie patrząc na jej turkusowe ślepia, które zdawały się badać mnie i to, co jej pokazuję i o czym teraz mówię. Kontynuowałem: - Wiem, że znamy się krótko, Isane, ale pomyślałem... Wiem, że zabrzmi to głupio... - nerwy rosły, a serce w gardle, wysokie tętno i powoli spływający mi pot po czole nie pomagały - ... ale zastanawiałem się, czy nie zechciałabyś spędzić ze mną więcej czasu? To miejsce może należeć do Ciebie, jak długo zechcesz... Tzn... do nas. Możesz się tu ze mną zatrzymać. Wiem, że to niewiele, ale jeśli nie masz gdzie się podziać, to chciałbym z Tobą... Może Ci to wystarczy, może dasz mi szansę... Nie chcę, żebyśmy się rozstawali... Ech, przepraszam... Jest mi strasznie głupio. Znam Ciebie krótko, ale chyba wiesz, co do Ciebie czuję. Może nawet czujesz to samo. Chcę, żebyśmy dali sobie szansę na coś więcej... To czuję, to wiem i tego pragnę... - Mówiłem zajebiście nieskładnie i było mi zajebiście wstyd. Znowu nerwy z pierwszej nocy z Nią powrócił, tym razem ze zdwojoną siłą. Było mi tak źle i tak tym wszystkim się przejmowałem, że zrobiło mi się słabo, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Dobra, trzeba się ogarnąć, bo zaraz tutaj padnę jak długi. Podszedłem więc do kanapy, usiadłem na niej i rozłożyłem, łapiąc swoją twarz w dłonie. Kilka głębszych oddechu. Pewnie teraz na mnie patrzy i nabija się z tego wszystkiego. Ktoś taki oferuje jej wspólne mieszkanie po dniu razem? Żałosne. Kurwa, ja jebie. Może to był jebany błąd. Po co to wszystko? Kurwa mać. Moje myśli coraz bardziej mnie pogrążały. Czułem, jak łzy spływają mi między palcami po całej twarzy. Nie wiem, ile to trwało, ale nadal czułem rzęsiste promienie słoneczne przebijające się przez szerokie drzwi prowadzące na taras, do ogrodu. Jakże podle się czułem, marnotrawiąc takie szczęście z tak wyjątkową osobą. Na pewno ma mnie za niespełnionego, beznadziejnego marzyciela, który na pierwszą lepszą kobietę rzucił się jak dzika świnia. A to nie jest kurwa wcale prawda. Nigdy z nikim nie byłem. Całe życie czekał na jakiś delikatny uśmiech losu i kiedy w końcu pojawił się dla mnie sens życia w postaci Isane, swoim mazgajstwem, swoją słabością i jebanymi nerwami wszystko wyglądało tak, jakby to spartolił. Umrzyj już i daj sobie i jej spokój - głos powrócił i chyba znowu miał rację. Wszystko mi jedno...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Miejsce, do którego ją prowadził, było dla niego naprawdę ważne. Od razu mogła to odczytać, jeszcze zanim sam jej o tym powiedział. Nie wiedziała jaka historia się z nim wiązała, o co dokładnie chodziło, nie zamierzała jednak pytać. Dała się ponieść, zaprowadzić. Była ciekawa wszystkiego co wiązało się z Hiro. Cieszyła ją sama myśl o poznaniu chociażby najmniejszego skrawka jego serca, duszy czy umysłu. Wiedziała, że się nie zawiedzie. Wszystko z nim związane było wyjątkowe, tak jak on sam. Wiedziała, że nie było w nim nic co mogłoby ją od niego odwieźć. Już dawno wyrobiła sobie swoje zdanie. Nie było odwrotu. Szli przed siebie, swobodnie, szczęśliwie. Pewnie dla postronnych osób musieli wyglądać jak zakochana para, którą przecież byli. Byli parą? Czy tak wyglądają związki? Nie wiedziała. Nie miała w tych sferach żadnego doświadczenia, ale Hiro pewnie też nie miał. Uspokoiła się na myśl, że odkrywali nowe aspekty życia razem. Były dla niego również nowe, prawda? Skąd się wzięła znów ta niepewność. Mocniej ścisnęła jego dłoń. Jej ciepło działało kojąco. Pomagało na jej zszargane nerwy. Chyba oddziaływała na nią jego aura zdenerwowania. Co chodziło mu po głowie? Znów się stresował. Chciała mu ulżyć. Bała się jednak poruszyć ten temat, pewnie jeszcze bardziej by się speszył. Kiedy przyspieszył kroku od razu zaczęła iść szybciej, żeby nie zostać w tyle. Krajobraz zmieniał się z każdą chwilą. Wyszli poza gęstą zabudowę Ryuzuku. Robiło się coraz bardziej dziewiczo, naturalnie i pięknie. Zdecydowanie lepiej czuła się z dala od zgiełku i tłumów, które były normalnością w wiosce. Wdychała świeże powietrze, cieszyła się idealnym dniem i towarzystwem.
Ledwie usłyszała jego słowa. Nie zwalniała kroku. Uniosła głowę odrobinę do góry, żeby odszukać jego spojrzenie. Zaśmiała się radośnie. - Jestem. Twoja. Przystojniaku - odpowiedziała puszczając mu oko. Znów zachichotała. Chyba nie potrafiła przestać w jego towarzystwie. Rozbawiał ją na każdym kroku, jak gdyby wziął sobie za punkt honoru, żeby zawsze się uśmiechała. A może rzeczywiście tak było? Nawet gdyby się nie starał sprawiał, że była najszczęśliwszą osobą na świecie. Miała nadzieję, że o tym wiedział. Postanowiła częściej mu o tym przypominać. Sama chciała jego szczęścia z całego swojego serca. Oddałaby mu wszystko, gdyby tylko zechciał.
W końcu znaleźli się tuż przed małym domkiem, idealnie ukrytym wśród pięknych drzew. Śliczne miejsce. Bardzo jej się tutaj spodobało. Nie rozumiała jednak o co dokładnie chodziło. Może mieszkał w nim ktoś ważny dla Hiro i dlatego tak bardzo chciał ją tutaj przyprowadzić? Taka opcja wydała jej się najbardziej prawdopodobna. Zadane pytanie zawisło w powietrzu. Przez chwilę nic się nie działo. Gdzie jej odpowiedź? Odszukała jego wzroku lekko zdziwiona. W końcu ją dostała, jednak odpowiedzi też nie rozumiała. Pokiwała jednak twierdząco głową analizując „mam tutaj tylko Ciebie” tysiąc razy na minutę. Jego dłonie na jej biodrach szybko zaradziły na wszelkie próby logicznego myślenia. Wiedział jak ją uspokoić. Była bezpieczna. Kilka kroków później znaleźli się tuż przed drzwiami wejściowymi. Wciąż wpatrywała się w niego swoimi turkusowymi tęczówkami nie kryjąc wyczekiwania. W końcu postanowił przemówić. Nie wiedziała, w którym momencie przeszła przez próg zbyt skupiona na tym co powiedział. Dopiero dźwięk zatrzaskujących się drzwi, tuż za jej plecami, przywołał ją z powrotem na ziemię. Od początku zakładała, że latarnia była jego jedynym domem, że mieszkał z Oroshim na stałe. Nie przypuszczała, że posiadał też inną opcję. Skarciła się w duchu. Z drugiej strony pochopnie wszystko oceniła, przecież nie wiedziała o nim aż tak wiele. Rozglądała się ciekawskim spojrzeniem po wnętrzach przytulnego domku. Kiedy ją wyminął od razu ruszyła za nim do salonu. Wciąż błądziła wzrokiem rejestrując każdy szczegół. Potem postanowił jej wszystko wyjaśnić. Skupiła na nim całą swoją uwagę. Słuchała każdego słowa, a jej oczy stawały się coraz większe. Oh mój Hiro. Stała jak wryta, sparaliżowana sensem tego co mówił. Naprawdę chciał się nią zaopiekować? Oferował jej więcej niż zasługiwała. Uwiodła go, rozkochała, a on oddawał jej wszystko co miał. Podszedł do kanapy, usiadł, zakrył dłońmi twarz. Już to gdzieś widziała. Znów otwierał przed nią swoje serce. Była mu za to tak bardzo wdzięczna. Za cale zaufanie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że czekał na jej odpowiedź. Musiała się ruszyć, przezwyciężyć szok i ściśnięte ze szczęścia serce.
1, 2, 3 długie sekundy później ruszyła w jego stronę. Szybkim ruchem wpakowała mu się na kolana siadając na nich okrakiem, przodem do niego. Była to jedyna pozycja, jedyny dystans, z jakiego mogła z nim w tym momencie rozmawiać. Naparła dłońmi na przód jego ramion, tym samym zmuszając go, żeby się wyprostował. Odszukała jego spojrzenia swoimi szklanymi, turkusowymi oczami. Jej mina nie przedstawiała absolutnie nic. Nachyliła się, objęła jego szyję ramionami, przyciągając do siebie. Wtuliła twarz w jego szyję.
- Tak pachnie miłość - wyszeptała biorąc głębszy oddech. Jego zapach od razu dodał jej otuchy. - Zostanę z Tobą na zawsze, jeśli mnie zechcesz - dodała pewniej tuląc go do siebie. Nie chciała widzieć więcej jego łez. N i g d y kurwa więcej. Zasługiwał na wszytko i więcej. Nie mogła mu za wiele zaoferować, mimo wszystko zamierzała spróbować. - Czuję, jak gdybym znała Cię całe życie.
Obcy ludzie się tak nie zachowują, Isane już zapomniałaś? My nie jesteśmy sobie obcy.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Jak to jest, że Isane, pomimo moich kolejnych emocjonalnych rozterek, nadal tu ze mną jest? Czy to właśnie ta mityczna "miłość", o której tyle czytałem i słyszałem od Seinaru i Oroshiego? W przeciwnym razie, kto normalny spędzałby świadomie czas z kimś takim? Zresztą, nie ma co się nad sobą użalać jeszcze teraz, gdy Ona znowu mnie uratowała przed samym sobą. Jej czuł dotyk i ciepłe słówka znowu wystarczył, by zdziałać cuda. I było tak odkąd ją poznałem... Jeszcze przed dotarciem tutaj, w momencie, gdy napawałem się jej widokiem - tym wręcz idealnym dla mnie ciałem - w odpowiedzi na bezczelne podziwianie jej ponownie skwitowała to słowami, że "jest moja". I jak tu jej... nie kochać? Chyba nadszedł czas, by powoli oswajać się z myślą, że to coś to właśnie... miłość. W życiu bym się tego nie spodziewał. Nie tutaj, nie z kimś tak wyjątkowym. Czyżby to nagroda za to, jak wyglądało całe moje życie... jak się zaczęło? Przecierpiałem wiele, ale koniec. Nie chcę znowu bawić się w użalanie nad sobą. KONIEC, KURWA. Przestań, carpe diem! Tak mawiano w starych językach z książek. Tak, muszę korzystać, bo nie wiem, co będzie jutro i niezależne, jak bardzo będę się starać, żeby mieć ją na zawsze, do końca mych dni, to kto wie, ile tych dni razem jest nam dane? Nie chciałem i o tym myśleć. NIE TERAZ, gdy siedziała mi znowu na kolanach, wtulona, kojąc moje nerwy i ból.
Isane, mówiąca do mnie, że "tak pachnie miłość", wtulona w moje ciało, zadziałała jak lekarstwo. Nic dziwnego, że spędzała czas w klinice. Jest jej to przeznaczone, czułem to po tym, jak potrafiła się mną zająć. Czy tylko wobec mnie potrafiła taka być? Zazdrość zapewne gdzieś tkwiła w moich myślach i kiełkowała, ale dopóki jest ze mną szczera, będę ją tłumić. Nie chcę jej ranić, bo wiem, że zazdrość potrafi przysporzyć wiele krzywdy i cierpienia, i choć na pewno i ona ją odczuwała, jakiekolwiek jej przejawy pozostawmy na później, gdy będziemy "trwalsi", aniżeli ten jeden i teraz drugi dzień. Chociaż, z drugiej strony, pomimo krótkiego "stażu" nas? Naszego związku? Czy mogłem już o nas tak mówić? Chciałbym. Chcę. Pragnę. To tak, czuję, jakbyśmy po prostu odnaleźli się gdzieś, w końcu, po latach rozłąki. Czułem ją całym sobą. Znałem ją całym sobą, jakby od zawsze. Gdy w końcu jej dotyk i słowa ponownie mnie uspokoiły, nabrałem oddechu, powoli się uspokajając, prostując i w końcu patrząc na Nią i jej idealne oblicze, odparłem: - Przepraszam za to, jak się zachowuję, Isane. - Nie przerywałem, znowu przecierając pozostałości moich niedawnych łez: - To wszystko jest dla mnie... takie nowe, niezwykłe. Pierwszy raz coś takiego czuję z kimkolwiek i wiem, że tak ma być. Po prostu wiem i nie chcę nigdy tego stracić. Dlatego... wziąłem Ciebie tutaj, by móc zaproponować Ci c z a s. Dla nas. Razem. Póki Ci się nie znudzę... - Jak widać, do najpewniejszych i najbardziej zdecydowanych facetów nie należałem, bo końcówka znowu dała znać o moich nerwach, strachu i braku pewności siebie. Moja niska samoocena, którą do tej pory zawsze zdolnie ukrywałem. Teraz jednak, przy Niej, cały ja, cały prawdziwy ja, obnażam się: dosłownie i w przenośni. Jest mi z tym dobrze bo wierzę i otrzymuję kolejne dowody na to, że nieważne, jak zjebię, nieważne, jak się zachowam - będę zazdrosny, niezdecydowany, będę ryczał jak dziecko i tak dalej - to Ona przyjdzie ze zrozumieniem, ratunkiem, wyrozumiałość i razem to we mnie z czasem naprawimy, zmienimy. Wierzę, że charakter można zmieniać. Gdybym w to nie wierzył, gdyby nikt w to nie wierzył, to jak funkcjonowałyby społeczeństwa? A jednak, wszystko tutaj w Ryuzaku rozwijało się tak, jak należy. Bogactwo, luksus, jakość życia. Nawet taki Ja dostałem "za darmo" domek w świetnej lokacji, wykończony w najwyższym standardzie, choć nadal nieduży, dlatego że kiedyś uratowałem życie dwójce bogatych kupców. Jak widać, wszystko w życiu może mieć szczęśliwe zakończenie i teraz to widziałem wyraźnie. Życie potrafi nas zaskoczyć, potrafi przynieść lepsze jutro, dzięki któremu powraca nam chęć do życia. Tym dla mnie była Isane. Powróciłem trzymamy przez Nią za rękę do życia. Objąłem ją mocno, gdy ta nadal tkwiła wtulona we mnie na moich kolanach, szeptając jej do ucha: - Chcę Ciebie już na zawsze... kochanie. - Gdy serce znowu poczęło grać z moim ciałem, hucząc i waląc naokoło, dodałem nieco głośniej: - Jesteś moim lekarstwem. - Po czym w końcu się ogarnąłem, trzymając zdecydowanie w swoich ramionach wstałem z Nią, unosząc delikatnie, a następnie odstawiając na kanapę ponownie przemówiłem: - Przygotować Ci gorącą kąpiel i coś do jedzenia? Myślę, że Ci się tu spodoba. Mam taką nadzieję. - Po tych słowa ogarnąłem się, zdejmując swoje kimono i pozostając tylko w spodniach. Było tutaj aż nazbyt ciepło, jak dla mnie. Przerzuciłem garderobę przez ramię i poszedłem w stronę łazienki, która znajdowała się w prawym skrzydle literki "L" tego domu. Gdy odchodziłem, odwróciłem się w jej kierunku i podziwiałem tę personifikację szczęścia, jaka mi się przytrafiła. Dla Ciebie wszystko, Isa. "Isa" - bardzo podobało mi się to określenie. Już kiedyś tak ją nazwałem i nie protestowała. Będę tak do Niej mówił, co od razu przetestowałem przed zniknięciem z salonu: - Tylko nie uciekaj, proszę, Isa! - Posyłając jej namiętny wzrok i gest pocałunku wykonany dłonią. Czułem błogość, jakbym wypił cały kubeł napoju czekoladowego. Sama słodycz.
Gdy trafiłem już do łazienki, nalałem świeżej, czystej wody z beczek stojących na zewnątrz, w ogrodzie, jednocześnie wkładając rozgrzane do czerwoności gorące kamienie w odpowiednie miejsce tak, by ogrzać cały basenik, który spokojnie pomieściłby z kilka osób. Poza tym, było tutaj także miejsce, dzięki któremu dało wytworzyć się swoistą parę, znacznie podnosząc temperaturę w całym pomieszczeniu. Uwielbiałem to, choć jeszcze nigdy tutaj z niczego w tym domku nie korzystałem. Był dziewiczym miejsce, niczym przyroda wokół. Wspaniały, choć nieduży, nadal jednak niezwykle przytuly i wykończony z gustem i dbałością o szczegóły. Musi się jej tu spodobać. Były tutaj też w kamiennych półkach schowane olejki, nadające przyjemny zapach wodzie. "Matsu" (jap. 松), czyli inaczej sosna. Tak, to piękny zapach, który zawsze kojarzył mi się z dziewiczą naturą i błogimi spacerami pośród wszędobylskiej zieleni i śpiewu ptaków. Będzie idealnie. Wlałem cały zbiorniczek. Atmosfera zdecydowanie gęstniała, para unosiła się już, przez co widać było może wszystko na odległość nie dalszą niż dwa kroki. Przykucnąłem i włożyłem rękę do wody. Tak, jest już ciepła. Okej, wszystko gotowe, pomyślałem. Mogę po Nią iść. Zebrałem się więc z powrotem do salonu i jeśli nadal tam była, zawołałem nieco melodyjnym głosem: - Wszystko gotowe. Zaprowadzić Ciebie do "oazy"? - Lekko zaśmiałem się, nazywając łazienkę "oazą", ale właściwie tym była. Wspaniałe miejsce, gdzie można skąpać się dosłownie w relaksie. Odpocząć, nabrać sił. A całą tą podróżą i porankiem mogła być nadal zmęczona.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Wtulona, w jego ramionach, czuła ogarniający ją spokój. Jej rozszalałe od emocji serce powoli zwalniało. Jego rytm idealnie zgrał się z pulsem Hiro. Byli jednością, połączeni niewidzialnymi więzami głębokiego uczucia, które chyba zaskoczyło ich obydwoje. To właśnie takie piękne, ulotne chwile łączyły ich ze sobą. Rozumieli się doskonale bez zbędnych słów. Obezwładniające ciepło w sercu, ucisk, czy tak właśnie wyglądała prawdziwa miłość? Nigdy przedtem nie czuła niczego podobnego. Nie do końca rozumiało co się z nią działo, jednak podążała z nurtem rzeki dając się Hiro prowadzić. Mimo, że mogła wydawać się władcza, pewna siebie i czasami mu rozkazywała, to on miał tutaj kontrolę. Podążała za nim grzecznie urzeczona jego dobrocią, wrażliwością i szczerością. Był jej pragnieniem, wszystkim co mogła sobie zamarzyć. Nigdy przedtem nie myślała, że się w kimś zakocha. W ogóle nie brała takiej możliwości pod uwagę. Uważała się za osobę pozbawioną uczuć. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Wystarczyło jedno spojrzenie jego złotych oczu, żeby przewrócić jej świat do góry nogami. Był wszystkim tym czego się zawsze obawiała. Wszystkim czego potrzebowała. 
W końcu zrobiło mu się lepiej. Czyżby nabrał sił? Odkleiła się od niego wciąż siedząc na jego kolanach. Uśmiechnęła się delikatnie odwzajemniając jego spojrzenie. Słysząc jego przeprosiny pokręciła przecząco głową. Nie miał za co jej przepraszać. N i g d y. Przyłożyła palec wskazujący do jego ust.
- Ciii - uciszyła go przeciągając palcem po jego wargach. Przypominała sobie ich idealną miękkość i smak. Jej uśmiech się pogłębił na wspomnienie tego poranka. - Nigdy mnie nie przepraszaj. Jesteś najbardziej prawdziwą osobą w moim świecie. Ty i Twoje zachowanie - wytłumaczyła mu cierpliwie, kiedy przecierał pozostałości swoich łez. Słodziak, a nawet się nie starał. Słuchała go dalej i doskonale rozumiała co miał na myśli. Dla niej też wszystko było bardzo nowe. Jej serce rosło z każdym jego słowem. Szczęście, czyste szczęście. Cieszyło ją, że czuli się tak samo. Nie była w tym samotna. Mogła dzielić z nim radość i obawy. Brakowało im doświadczenia, ale r a z e m byli w stanie przezwyciężyć wszystko. Tak jej się przynajmniej wydawało. Do momentu, w którym wypowiedział ostatnie zdanie.
1, 2, 3 długie sekundy zajęło jej przyswojenie jego słów. „Póki Ci się nie znudzę” dźwięczało jej w uszach. Sugerował, że mógłby jej się znudzić? - Tak o mnie myślisz? - Zapytała lodowatym tonem zaciskając pełne usta w wąską linię. Wyraz jej twarzy nie wyrażał absolutnie nic. - Że się Tobą pobawię i zostawię? Że jesteś dla mnie tylko zachcianką? - Kontynuowała beznamiętnie wstając pospiesznie. Ból w jej oczach był doskonale widoczny, kiedy z takim zapałem próbowała zebrać się z jego kolan. Nie było to jednak łatwe, kiedy trzęsły jej się nogi. Oczywiście źle go zrozumiała. Może i miał coś innego na myśli. Pokazywał jej swoją niepewność, ona jednak odebrała to jako jego niepewność względem niej samej. Jej uczuć, jej słów. Była zmienna, już zdążył to zauważyć? Zmienna, jednak Hiro był dla niej jedyną stałą w życiu, jaką poznała. Tak bardzo pragnęła, żeby to wiedział. Nie ufał jej? Bał się, że uwiodła go tylko for fun? Tak bardzo zabolały ją jego słowa, że nawet nie próbowała tego ukryć. Zdawała sobie sprawę, że reagowała zbyt pochopnie. Oczywiście przesadzała. Typowa drama queen. Jeśli pozwolił jej wstać, znalazła swoje miejsce stając kilka kroków dalej. Wciąż nie spuszczała z niego wzroku, krzyżując ręce na piersi w obronnym geście. Jeśli nie? Cóż trwała na jego kolanach czekając na wyjaśnienia, zaprzeczenie, cokolwiek z jego strony.
Kiedy już udało im się wyjaśnić całą sytuację oczywiście przystała na relaksującą kąpiel. Tego właśnie było jej trzeba. Wypoczywanie u boku Hiro było największą formą prezentu, o jakiej mogła sobie zamarzyć. Ich uczucie było zdecydowanie silniejsze niż zwykłe nieporozumienia, dlatego dojście do konsensusu było jedynie kwestią czasu. Gdy Hiro zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienki, Isane zajęła się podziwianiem domu. Był po prostu uroczy. Prosty, ale zarazem magiczny. I d e a l n y. Miał w sobie coś wyjątkowego, zwłaszcza dlatego, że przyszło jej go dzielić z Hiro. Czy zostaną tutaj na zawsze? Będzie to ich przystań, do której będą mogli zawsze wracać? W końcu dotarła do schodów. Wspięła się na piętro przemierzając korytarz. Dotarła do sypialni, od razu podeszła do jednej z drewnianych okiennic. Wszystko ślicznie ze sobą współgrało. Prostota i piękno. Miała naprawdę wielkie szczęście. Czy Hiro pozwoli jej tutaj zostać na zawsze? A może to on się nią znudzi. Wyjrzała przez okno spoglądając na mały, zadbany ogródek i rzeczkę w tle. Stała tak kilka chwil w milczeniu podziwiając to co miała przed sobą, czyli szansę na nowe, lepsze życie. W końcu zdecydowała się zejść na dół. Nie chciała, żeby musiał jej szukać. Spotkała go akurat w przejść do salonu. Jej serce podskoczyło na jego widok. Czy to się kiedykolwiek zmieni? Posłała mu ciepły uśmiech wyciągając do niego dłoń.
- Chodźmy razem - powiedziała prowadząc ich w stronę łazienki. Przecież on też powinien odpocząć po tym całym poranku, prawda? Nie zamierzała go puszczać. Nie chciała, żeby przeleciał jej przez palce i zniknął. Zachowywała się dziecinnie i zaborczo, ale miała to gdzieś.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Który to już raz swoim głupim zachowaniem i głupimi tekstami narażam się na zepsucie całej sytuacji między nami? Nie wiem, ale było tego sporo. Co ja mogę? Tyle uczuć, emocji, przemyśleń z jej powodu. Isane. Moja Isane. Jak pięknie i niebezpiecznie to dla mnie brzmiało. Z jednej strony, była najlepszym, co spotkało mnie w życiu. Zakochałem się w niej po uszy - teraz to już wiedziałem i potrafiłem nazwać. Z drugiej strony, właśnie z tego powodu - całej nowości sytuacji, w jakiej się znalazłem... znaleźliśmy - nie potrafiłem jeszcze się odpowiedni zachować. Przy niej czułem się najlepiej, ale jednocześnie - obawa przed jej utratą momentami mnie paraliżowała i sprawiała, że plotłem głupoty. Jak teraz, gdy siedząc na kanapie poddałem wątpliwości jej uczucia mówiąc o "znudzeniu się" moją osobą. Jestem idiotą. A ona tego nie mogła inaczej odebrać. Lodowate spojrzenie, zmiana tonu, wyraźnie niezadowolenie, może nawet obudzenie. Zasłużyłem. Należały się jej przeprosiny, bo zdecydowanie zawiniłem. Na szczęście, trochę się już uspokoiłem, więc nadszedł czas odpowiedzieć i uratować sytuację, znowu: - Przepraszam, nie chodziło mi o Ciebie i Twoje uczucia. - Czułem, jak starała się zejść z moich kolan, ale tym razem to ja postanowiłem być tym zdecydowanym. Wziąć wszystko na klatę i przeprosić, jak należy. Złapałem ją więc szybko za biodra tak, by nie mogła dalej się zsunąć i zejść z moich kolan, jednocześnie pośpiesznie dodając: - Nie odchodź, proszę. Przepraszam. Chodziło tylko o to, że to wszystko jest dla mnie tak... wyjątkowe... Ty dla mnie jesteś tak wyjątkowa, że trudno mi uwierzyć, że z całego świata akurat na moją plażę spadłaś niczym meteoryt. - Nie były to zbyt poetyckie słowa, ale przecież chodziło teraz o przekaz, a nie zabawę w epitety. Kontynuowałem, dalej trzymając swoje dłonie na jej biodrach jeśli nie zdążyła zejść, masując palcami jej ciało i posyłając palce raz po raz wzdłuż wyczuwalnych tam kości: - Nie wiem, jak to powiedzieć... Moje słowa najwyraźniej pierwszy raz w życiu, pod naciskiem uczucia, jakie do Ciebie czuję, mnie zawodzą. Kocham Cię, Isane. - Zaakcentowałem te słowa wyraźnym załamaniem się mojego głosu. Znowu uczucie walącego jak głaz o ziemię serca, które aż rwało się do Niej, przez mojego gardło, zapierając mi dech w piersiach. Jej lodowate spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Bałem się, że wszystko stracone, ale nie mogło się to tak skończyć. Wierzyłem, że wybacz. Wiedziałem to. Moje dłonie powędrowały z jej bioder w kierunku jej ud, które oplotły moje nogi, gdy tak na mnie siedziała. Miękkie, delikatne, idealne. Gładziłem je dłoniami, napawając się uczuciem ich ciepła. Liczyłem, że chłód bijący z jej oczu w końcu przeminie, a spojrzenie powróci do swojego magicznego turkusu. Schyliłem swoją głowę w kierunku jej piersi, skrytych za mleczno-białym kimonem, przyciskając tam czoło, po czym wyszeptałem: - Wybacz mi, Isane. Postaram się bardziej. - Po tych słowach zająłem się przygotowaniem jej kąpieli.
Po całej tej sytuacji, która mam nadzieję, że przeszła już do historii, i gdy wróciłem z łazienki, gdzie szykowałem dla Niej relaksującą kąpiel, stanąłem ponownie przed tą przepiękną istotą. Czekała na mnie. Tak, na mnie. Byłem znowu najszczęśliwszym facetem na ziemi. Co do tego nie miałem wątpliwości. Przez tę krótką chwilę, gdy zniknąłem za drzwiami prywatnej łaźni, myślałem tylko o Niej. O jej uśmiechu, przebaczeniu, miłości, jej ciele. Słowach, dotyku. Miłości. Wszystko było dla mnie nowe. Wyjątkowe. Ona, stała tam, wyraźnie badając dom. Isane, to dla Ciebie. Zawołałem, a ona odpowiedziała tak, jak mogłem się tego spodziewać - zaproponowała wspólną kąpiel. Czy warto, bym w ogóle udawał? Krył się z tymi wszystkimi myślami? Nie. Podszedłem do Niej, pochwyciłem za rękę, uśmiechnąłem się w odpowiedzi na jej słowa i zaprowadziłem do łazienki. Para zgęstniała i ledwo było cokolwiek tam widać. Prowadziłem ją przede siebie aż dotarliśmy do baseniku. Ależ zrobiło się tutaj ciepło. Woń sosny w wodzie łagodnie gładziła nozdrza. Podeszliśmy do krawędzi zbiornika, po czym pierwszy postawiłem kroki na kamiennych stopniach. Miałem gdzieś, że zmoczyłem spodnie. Zszedłem, aż woda sięgała do poziomu moich kolan. Przyjemnie tutaj. Trzymając ją za rękę, jeśli się zgodziła, sprowadziłem ją do siebie, aż stała naprzeciwko mnie. Spytałem się jej nieśmiało i nieco nerwowo, jak gdyby wszystko nadal było dla mnie nowością, jak gdybym nigdy nie widział jej nago: - Mogę? - Po tych słowach, jeśli się zgodziła, poluźniłem zawiązanie jej pasa na kimonie, następnie go odwiązując, po czym stanąłem za Nią i zdjąłem z niej kimono, składając je na drewnianej półce ponad krawędzią baseniku. Następnie, siadłem w wodzie, opierając się plecami o ścianę zbiornika, rozkładając ręce wzdłuż krawędzi. Idealne miejsce z idealną osobą. Nic innego w życiu mi nie potrzeba. Stałem tak i patrzyłem się na nią i jej nagie, olśniewające swoim pięknem ciało. Padały na nią ostatnie, pożegnalne promienie słońca tego dnia, wyraźnie zarysowując krawędzi jej ciała. Była niezwykle szczupła i jednocześnie kobieca dzięki swoim krągłością w odpowiednich miejscach. W dodatku te wyjątkowe, turkusowe oczy i blond włosy. Zaiste, idealna. Zamknąłem oczy, rozkoszując się tym wszystkim, po czym ponownie spytałem: - Siądziesz obok mnie? - Lepszego zakończenia dnia nie mogłem sobie wymarzyć. Ja, Ona, w tym wyjątkowym miejscu, które czekało na zbawienie. Byliśmy tu razem, może już na zawsze. Na pewno zaś było to doskonałe miejsce, by wspólnie siebie poznać. Z dala od innych, w zgodzie ze sobą, w otoczeniu dziewiczej przyrody. Z dala od konfliktu, który szalał w odległych zakątkach kontynentu. Czy mogło mnie spotkać dzisiaj coś lepszego?
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Ich relacja była prosta, ale skomplikowana. Ich uczucia były stałe, jednak niepewność nie pozwalała im się całkowicie zaakceptować. Tak naprawdę Isane tylko czekała na ten moment, kiedy w nią zwątpi. Zareagowała zdecydowanie zbyt pochopnie, nie dając mu szansy na wyjaśnienie, dokończenie. Z łatwością przyjęła jego słowa jako opinię na jej temat, bo przecież ciagle się bała, że tak o niej właśnie myślał. Nie potrafiła całkowicie wyzbyć się wątpliwości. Czemu miałby jej ufać? Pewnie myślał, że go wykorzystywała. Znalazła kogoś kto się nią zaopiekuje. Dom, swoje miejsce. Nie mógł brać jej na poważnie. Może to on bawił się nią? Niekończąca się ilość negatywnych myśli przeszła przez jej głowę, kiedy tak usilnie próbowała zebrać się z jego kolan. Trzęsące ręce, nogi jak z waty. Ponownie stała się zagubiona i nie umiała się odnaleźć. Ledwo usłyszała jego „przepraszam”. Oczywiście, że nie chodziło o nią, więc czemu zachowywała się tak dziecinnie? Zwątpiła w jego zdanie na jej temat przy pierwszej lepszej okazji. Znowu szła na łatwiznę, odpychając wszystko i wszystkich od siebie. Wystarczył jeden pretekst. Była skazana na samotność. Nie zasłużyła na nic innego.
Wtedy chwycił ją pewnie za biodra, tym samym uniemożliwiając jej wstanie. Zamarła, przestała się szamotać. Jego dotyk jak zawsze sprowadził ją na ziemię. Hiro. Mój Hiro. Zaczął delikatnie masować jej biodra, nie protestowała. Wzięła głębszy oddech próbując się uspokoić. Jego dłonie działały kojąco, dodawały jej otuchy. Od razu wiedziała, że wszystko będzie dobrze i nic się nie stało. Byli razem, teraz i na cały c z a s, jaki im pozostał. Oparła drżące dłonie płasko na jego torsie. Ratował ją przed samą sobą. Dzięki niemu nie wpadła do otchłani mroku, która szpeciła jej serce. Jego słowa sprawiły, że jej serce zabiło o jeden raz za dużo. Oczy naszły łzami. Teraz to ona zaczęła się rozklejać. Wypowiedział na głos to co sama myślała. Kiedy pochylił się w jej stronę od razu oplotła rękami jego głowę, tuląc ją do siebie.
- Ja kocham Ciebie, Mūnraito Hiroyuki. I tylko Ciebie - powiedziała gładząc go po włosach, tak jak on gładził jej uda. Nachyliła się przykładając policzek do czubka jego głowy. Przymknęła powieki. Nikt nie mógł zepsuć tego co było między nimi. Nawet okropna natura Isane. - Przepraszam. To moja wina. Ja... boję się, że mnie zostawisz - dodała cicho wiedząc, że wszystko było już dobrze. Miała nadzieję, że się na nią nie gniewał. Wyglądał na smutnego. Nie chciała, żeby był smutny. Czuła okropny napływ gniewu.
Popatrz co zrobiłaś. To Twoja wina. Ranisz go. Kurwa. Przestań.
Był dla niej stanowczo za dobry. Nawet we własnych marzeniach na niego nie zasłużyła. Ze wszystkich ludzi na świecie zakochała się w kimś tak wartościowym, że nie dorastała mu do pięt. Mimo to postanowiła dać z siebie wszystko. Chciała stać się dla niego kimś lepszym. Dla Hiro. Nie wiedziała czy było to możliwe, nie zniechęcała się.
Konflikt szybko został zażegnany. Hiro zabrał się za przygotowywanie kąpieli, Isane zwiedzała domek. Kiedy spotkali się w drzwiach prowadzących do salonu znów byli sobą. Szczęśliwą, radosną parą zakochanych. Wybaczył jej. Była mu za to wdzięczna. Od razu wyrwało jej się, że powinien do niej dołączyć. Było to dla niej tak bardzo oczywiste, naturalne. Nie chciała się z nim rozdzielać, nawet na chwilę. Nie po tym co stało się w salonie. Ich złączone dłonie dodały jej pewności. Ruszyli razem w stronę łazienki. Na wejściu od razu uderzył ją zapach lasu. Wzięła głębszy oddech uśmiechając się lekko. Para i ciężkie powietrze, idealne na relaks. - Dziękuję - powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu. Robiło na niej duże wrażenie. Zwłaszcza, że Hiro sam wszystko przygotował. Dla n i e j. Nikogo innego. Nim zorientowała się co się działo już wchodził do wody w spodniach. Znowu. Tak jak wczoraj do morza. Otworzyła usta, jednak nie zdążyła nic powiedzieć. Zaśmiała się jedynie widząc całe zajście.
- Znów będziesz mokry - zażartowała dołączając do niego. Woda była gorąca, idealna. Westchnęła zadowolona stając mu na przeciw. Słysząc jego nieśmiałe pytanie odwzajemniła jego spojrzenie. Piękne, złote oczy, które należały tylko i wyłącznie do niej. - Zrobisz ze mną co zechcesz, Hiro - odpowiedziała cicho nie odrywając od niego palącego spojrzenia turkusowych tęczówek. Kiedy poluźnił jej pas z kimona pozwoliła sobie na ześlizgnięcie wzroku po jego idealnym torsie. Zapierał dech w piersiach. Szybko pozbawił ją ubrania, nie pozostawiając nic więcej swojej wyobraźni. Nie była skrępowana. Widział ją przecież już wcześniej. Powtarzał jej, że była piękna. Wierzyła mu. Nie wstydziła się swojego ciała, zwłaszcza w jego towarzystwie. W końcu należało do niego. Przy Hiro wszystko było tak łatwe jak oddychanie. Nie ruszyła się kiedy usiadł w wodzie eksponując swoje idealne ciało. Jednym ruchem rozwiązała wstążkę rozpuszczając swoje długie blond włosy, ściągnęła też dół bielizny rzucając go gdzieś w kąt łazienki. W porównaniu z nim nie chciała moczyć swoich rzeczy. Weszła powoli do wody zanurzając się do brody. Jej jasne włosy pływały dookoła jej głowy niczym złota korona. Woda okazała się taka przyjemna. Nie musiał nic mówić dwa razy. Od razu do niego podeszła. Usiadła tuż obok tak, że stykali się udami. Oparła głowę na jego wyciągniętym ramieniu, odchylając szyję do tyłu. Przymknęła powieki biorąc głęboki oddech.
- Sosna? - Zagadnęła szczelniej się do niego przysuwając.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Siedzieliśmy tak obok siebie, przytuleni, korzystając w końcu z chwili wytchnienia, odprężenia i pięknego zapachu unoszącego się w łaźni. Spojrzałem na Nią i widziałem w końcu szczęście, jakie rysowało się na jej twarzy. Taki widok wystarczyłby mi do końca życia i mógłbym powiedzieć, że przeżyłem je należycie. Woń drzewnych olejków, ciepła woda, para, dotyk jej ciała. Było idealnie i nie chciałem by się kończyło. Zanurzyłem się w ciszy wraz z Nią. Korzystaliśmy z tego c z a s u razem, jak należy. W ogóle, dzisiejszy dzień, jak i wczorajszy, zapisze się na zawsze mojej pamięci. "Kocham Cię, Hiroyuki" - takie słowa, gdy myślałem, że znowu ją załamałem. Wybaczyła mi moją głupotę, zły dobór słów, czy po prostu brak doświadczenia w tych kwestiach - a w dodatku potwierdziła to, co tak bardzo chciałem usłyszeć. To nie była zwykła, przelotna znajomość czy jednonocna przygoda, którymi tak gardziłem. Tu i teraz potwierdzało, że to "coś" więcej. Zdecydowanie. Dotyk jej rąk, głos, przebaczenie i w końcu wyznanie... miłości. Chyba najwyższy czas, bym przestał bać się tego słowa. Miłość. Jej odpowiedzią na moją słabość było to właśnie słowo. Z ust Isane wszystko brzmiało dla mnie jak zbawienie. Nawet, gdy jeszcze przed kilkoma minuta, na kanapie, jej lodowaty wzrok, złość, oburzenie na moje zachowanie. Nawet wtedy czułem, gdzieś w głębi ducha, że mi wybaczy. I nie myliłem się. A najgorsze jest to, że uważała się za winną całej sytuacji. To bolało najbardziej i dlatego właśnie nie zamierzałem więcej popełniać tego samego błędu. Ważenie słów zawsze wychodziło mi lepiej niż ważenie owoców czy warzyw w sklepie, więc czas i przy niej się tego nauczyć. Odpowiedziałem jej wtedy uspokajającym tonie: - Niepotrzebnie, bo nigdzie się nie wybieram. Na pewno nie bez Ciebie. I nie przepraszaj. Wystarczy Twoje szczęście i uśmiech, okej? - Pamiętam, jak po tych słowach nasze obawy, a na pewno moje, znikły. Obdarowałem ją w końcu spokojem i odpoczynkiem, na jaki zasługiwała.
Rozkoszowałem się każdy sekundą spędzoną w wodzie, obok Niej. Kąpanie się w ubraniach było jednak głupotą. Tak bardzo przejąłem się całą sytuacją i jej nastrojem, że zapomniałem się rozebrać. Przypomniałem sobie o jej słowach: "Będziesz mokry". Tak, ewidentnie przemoczone ubrania zaczęły mi ciążyć. Szybko więc zsunąłem się w dół, wyciągnąłem jak długi, zniknąłem pod wodą i ściągnąłem ubranie, nurkując. Od razu lepiej. Zaledwie chwila w tym miejscu, a już je uwielbiałem. I była tu ze mną. Znowu zamarłem pod wodą, myśląc o wszystkim. O tych dwóch szalonych dniach, o nas, o niej, o tym domku, o Seinaru, Oroshim, latarni. Wszystko było tak dynamiczne i zmieniło się w mgnieniu oka. Na lepsze, na pewno. Czas odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, tym nowym życiu. Powoli brakowało mi powietrza, więc wynurzyłem się i odwróciłem w jej stron. Cudowna. Podpłynąłem powoli, zbliżyłem się do Niej i jeśli nie miała nic przeciwko, oparłem głowę na jej ramieniu, tuląc się do Niej. Mógłbym teraz zasnąć. Chciałem trwać w tej chwili, w tym momencie. Siedzieliśmy razem obok siebie. Przysunęła się bliżej i zapytała o woń. Uśmiechnąłem się, całując jej mokre, słodkie ramię: - Tak, sosna. Podoba Ci się? - Spojrzałem w jej turkusowe oczy, otoczone złotą koroną opartą na wodzie - jej włosy też były przepiękne. Uwielbiam taki kolor. Swoją drogą, ten zapach sosny rzeczywiście był bardzo przyjemny, a wraz z zapachem tej kobiety tworzył dla mnie mieszankę uzależniającą. Mijały kolejne minuty, słońce powoli zachodziło i zapadał tutaj zmrok. Odzywały się ciche, nieco nieśmiały odgłosy nocnej natury zza okien. Nadszedł czas, by wyjść z wody. Spojrzałem na Nią i zapytałem: - Chcesz jeszcze zostać? Ja bym coś zjadł, bo umieram z głodu. Nie wiem, czy cokolwiek tu jest, ale mógłbym skoczyć szybko do straganików nieopodal. Powinny być jeszcze czynne. Chciałabyś coś konkretnego? - Nie chciałem jej męczyć. Kupienie kilku rzeczy w sklepikach gdzieś 10 min stąd to żaden problem, a dosłownie nic tutaj nie ma. Ten domek stał cały czas pusty. Na szczęście, kurzu nie było tu wiele, bo regularnie przychodziłem sprzątać. Chociaż tyle dobrego. Jeśli w międzyczasie nic się nie stało, zacząłem wychodzić ze zbiornika. Powoli stawiałem kroki po kamiennych stopniach, podszedłem po ręcznik. Przetarłem się i zawiązałem go wokół pasa. Powiedziałem do Niej z troską w głosie: - Tylko uważaj na siebie, dobrze? - Bałem się o Nią. Cały drżałem, spoglądając na Nią przez ramię. Nie chciałem jej zostawiać, ale jednocześnie wiedziałem, że pewnie pada ze zmęczenia i jest jej tu po prostu dobrze. Zasługuje na wszystko, co najlepsze. Posłałem jej myślami całusa, odwróciłem się i wyszedłem w kierunku sypialni na piętrze.
Po drodze, zaświeciłem we wszystkich lampionach, począwszy od łaźni, przez kominek, salon i schody prowadzące na piętro. Byłem już na górze. Ależ mi tu dobrze. Rzuciłem się w pełni wolny i szczęśliwy plecami na duże łózko. Miękko, przyjemnie. Szeroko rozłożone ramiona, nogi zwisające na ziemię. Żyć, nie umierać. Musiałem wyglądać jak idiota leżąc tak i śmiejąc się samemu do siebie. Mam to gdzieś. Uwielbiałem swo... nasze nowe życie! Moje życi jeszcze wczoraj było niczym w porównaniu do tego, co miałem teraz. Leżałem tak z kilka długich minut, jeśli Isane w międzyczasie się tu nie zjawiła. Potem dopiero wstałem, podszedłem do wyjścia na spory taras, otwarłem drzwi i stanąłem, opierając się o drewnianą balustradę. Pięknie tutaj. Ostatnie podrygi słońca na horyzoncie muskały moją twarzy, a delikatny, przyjemny, lekki wiatr niósł ze sobą odgłosy przyrody. Wspaniałe miejsce. Dziękuję Wam za Nie - spojrzałem w górę, ku niebu, pozdrawiając małżeństwo kupców, którzy kilka lat temu podarowali mi ten domek. Wnet poczułem zapach grillowanych ryb. I choć nienawidziłem tego jedzenia, to nos mój najwyraźniej rozkoszował się tą nową sensacją. Isane chyba lubi ryby! To muszą być rybacy, którzy nad rzeką po dniu połowów w rzece smażą sobie mięsko. A może by tak od nich coś dla Niej przynieść? To doskonały pomysł. O dziwo, Hiro! Głos w mojej głowie najwyraźniej się zgadzał. Podszedłem do szafy w pokoju, wyjąłem jakąś jasną, prostą koszulkę na krótki rękaw, znalazłem lniane, długie spodnie w kolorze oliwkowym, nałożyłem kapcie i ruszyłem na dół.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

C z a s mógł dla niej nie istnieć, kiedy trwali tak przytuleni do siebie. W zaciszu małego domku na uboczu. Z daleka od zgiełku i problemów Ryuzuku, latarni czy kliniki. Woda miała idealną temperaturę, para pachniała cudownie. Mogła zostać tutaj na zawsze. U jego boku. Spojrzała na niego ukradkiem. Wciąż siedział obok niej. Nie zniknął. Czyżby świadczyło to o tym, że był prawdziwy? Tylko jak ktoś tak idealny, mógł być prawdziwy. Pewnie był jedynie wymysłem jej chorego umysłu. Zmyśliła go sobie, żeby poradzić sobie z własną samotnością. Nawet jeśli tak było, zamierzała się go trzymać. Obojętnie czy był prawdziwy czy nie.
Zdała sobie sprawę, że Hiro lubił nurkować. Uradowała ją sama myśl, że poznała go chociażby odrobinę lepiej. Nie był to przecież pierwszy raz kiedy widziała go z głową pod wodą. Może w taki sposób łatwiej mu było zebrać myśli? Wpatrywała się kilka chwil we wzburzoną taflę wody, w miejscu gdzie się pod nią znajdował. Uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Czekała na niego. W końcu wynurzył się na powierzchnię płynąć w jej stronę. Przytaknęła głową. - Bardzo - zapewniła go. Była przeszczęśliwa, bo w jego towarzystwie. Od razu, kiedy się zbliżył, przytuliła go do siebie. Jej. Własny. Hiro. Nie zamierzała z nikim się nim dzielić. Chyba już sobie wcześniej tłumaczyła, że zaborczość nie była rozwiązaniem. Prowadziła do kłótni i nieporozumień. Tak myślała? Cóż całkiem zapomniała. Hiro należał tylko i wyłącznie do niej. Głaskała jego policzek rozmyślając na jego temat. Czy pozwoliłaby mu odejść, gdyby sobie tego zażyczył? Walczyłaby o niego? Zmusiłaby go do zostania? Oddychała miarowo, nie dała nic po sobie poznać. Nie zamierzała psuć, po raz kolejny, tego idealnego momentu. Ostatnie promyki słońca odbijały się na wodzie. I tak spędzili cały dzień. Dzień, który minął najszybciej ze wszystkich jakie dotąd przeżyła. Czy u jego boku c z a s już zawsze będzie tak pędził? Czy im go wystarczy?
Od razu pochwyciła jego spojrzenie. Wysłuchała go tłumiąc w sobie protest. Był głodny. Oczywiście, że tak. Skarciła się w duchu, że w ogóle o tym nie pomyślała. Od śniadania minęło już sporo czasu, zbyt zajęci sobą zapomnieli o jedzeniu. Powinna przecież o niego dbać. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco - Chętnie Ci coś przygotuję, jeśli znajdziesz składniki, które lubisz - odparła odprowadzając go wzrokiem, kiedy wychodził z kąpieli. Już za nim tęskniła. Była całkiem niezłą kucharką. Gotowanie dla niego byłoby samą przyjemnością. Pozwoliła sobie na podziwianie jego pięknego ciała i nawet się z tym nie kryła. Łobuzerski uśmieszek zawitał na jej ustach. Taka szkoda, że musiał już iść. Podszedł do sprawy odpowiedzialnie. Nie spodziewała się po nim niczego innego. Zdawała sobie sprawę, że pomieszkiwał w latarni, czyżby zostawił ten domek na specjalną okazję? A może zapraszał tutaj tylko swoje koleżanki? Słysząc jego słowa zaśmiała się wesoło.
- Nic mi nie będzie. Ty uważaj na siebie i wróć do mnie - odpowiedziała zanurzając się w wodzie. Tak bardzo nie chciała, żeby wychodził. Kiedy ponownie się wynurzyła była już sama. Przez chwilę tkwiła w bezruchu zanurzona w wodzie po sam nos. Wiedziała, że ich rozłąka była jedynie kwestią c z a s u, nawet jeśli na zaledwie kilka chwil. Nie mogli wiecznie być razem. Niestety w tym świecie było to niewykonalne. Musieli sobie jakoś radzić i mniejsze lub większe przerwy we własnym towarzystwie były nieuniknione. Jak ona sobie bez niego poradzi? Czy już zawsze będzie czuła taką pustkę widząc jak odchodzi? Nie mogła dłużej siedzieć w wodzie. Od pary i gorącej kąpieli zaczynało jej się kręcić w głowie. Musiała wstać, chociaż czuła jak opuszczając ją siły. Brakowało jej samozaparcia do zrobienia czegokolwiek. Dla Hiro. W końcu się zebrała, wyszła z wody i odnalazła ręcznik. Wycisnęła mokre włosy, wytarła się niedokładnie i obwiązała rącznikiem. Wyszła z łazienki zostawiajac za sobą mokre ślady na podłodze. Jej uwadze nie uszły zaświecone lampiony. Niepewnie ruszyła ich szlakiem kierując się na piętro. Ze ściśniętym serem wpatrywała się w jego plecy. Chyba podziwiał widoki, oparty o balustradę na tarasie. Od razu podeszła do niego bezszelestnie. Objęła go w pasie przywierając do jego pleców swoim, wciąż wilgotnym, ciałem.
- Kiedy wrócisz - zaczęła muskając nosem jego ciepłą skórę. - Powinniśmy porozmawiać. Jestem Ci winna wyjaśnienia - dodała ciszej. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jej słowa nie brzmiały najlepiej. Cofnęłaby je gdyby mogła. Niestety nie było takiej opcji. Winna mu była wyjaśnienia, zresztą nie mogli zamknąć się w tym domku i nigdy z niego nie wychodzić - chociaż uważała to za najlepszy plan ze wszystkich możliwych. Życie toczyło się jednak dalej, ale wspólnie.
How long is forever? Sometimes, just one second.
Nie przeszkadzała mu, kiedy postanowił się ubrać. Zajęła jego miejsce opierając się o balustradę. Zadrżała delikatnie na wietrze, wciąż przecież była trochę mokra. Wróciła do środka i wdrapała się na łóżko. Położyła się bokiem, opierając policzek na pościeli. Wszystko pachniało jak Hiro. Wyczekiwała jego powrotu. Leżała dosyć długo w bezruchu. Nie chciała wstawać. W końcu się zebrała, przeszła z powrotem do łazienki i zarzuciła na siebie piękną yukatę, jaką jej podarował. Związała ją niedbale pasem i ruszyła do kuchni. Zajęła się nakryciem do stołu. Chciała w jakikolwiek sposób być przydatna.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Całą drogę po strawę dla nas spędziłem na rozmyślaniu, co Isane miała na myślić mówić, iż "winna mi jest wyjaśnienia". Staliśmy tak na tasie, ona wtulona w moje plecy, a te słowa zaczęło burzyć tę sielankową scenerię wokół nas. Nie dałem jednak po sobie poznać, że coś mnie ruszyło. Nie. Wyszedłem z domku, odpowiadając jej czule: - Zdaje się, Skarbie, że mamy tyle czasu, ile zechcemy. Chętnie posłucham tych... wyjaśnień. - Wyraźnie dałem jej do zrozumienia, że mnie zaintrygowała. Dałem jej buzi w te pełne, słodkie usta, lekko przygryzając i zaczepiając jej dolną wargę. Coraz więcej rzeczy i zachowań przychodziło mi przy Niej z łatwością. Jak na żółtodzioba, chyba całkiem nieźle sobie radziłem i odnajdywałem się w tej nowej dla mnie sytuacji. Ona najwyraźniej też miała ochotę mi o czymś powiedzieć. No właśnie, ale o czym? Inny mężczyzna? Sytuacja w rodzinie? A może ma to związek z tą kliniką, do której tak niechętnie nawiązywała? Zdaje się, że rozmowa będzie ciekawa. Nie ma to znaczenia: cokolwiek powiesz, Isane, moje uczucia względem Ciebie się nie zmienią. Wrócę, bezpiecznie - o to się nie musisz martwić - i będziemy rozmawiać, jak długo zechcesz. Mijając próg sypialnia, przed schodami, odwróciłem się do Niej i rzuciłem na krótką rozłąkę: - Kocham Cię, pamiętaj o tym! - posyłając oczko, a następnie zbiegając po schodach i wychodząc na zewnątrz.
Gdy byłem na zewnątrz, towarzyszyły mi dalej myśli na temat jej słów. Wyjaśnienia. No dobrze, jestem ciekaw, co masz mi do powiedzenia. Głód natomiast coraz bardziej mi dokuczał. Kierowałem się za ciągnącym się w powietrzu zapachem, ale - o dziwo! - nie prowadził on w stronę rzeki. Myliłem się, zresztą, nie pierwszy raz. W wielu kwestiach byłem żółtodziobem, zwłaszcza ryb, a skoro ich nienawidziłem, wiele uwagi nigdy nie chciałem im poświęcać. Bo po co? Ohyda. Szedłem ścieżką poza furtkę, w kierunku zabudowań miasta, aż przy drodze natrafiłem na straganik, przy którym znajdowało się kilka rzędów siedzeń z ławami. Wszystko kulturalnie zadaszone tak, by nawet zła pogoda nie przeszkodziła w spożywaniu tego, co tutaj mają. A mieli coś wspaniałego i pewnie dlatego zapach, który poczułem na tarasie, mnie nie odrzucał, a wręcz przeciwnie - wodził niczym posłusznego pieska na smyczce. Dwa stoliki były zajęte, zapewne przez lokalnych mieszkańców. Ładne ubrania, starsi ludzie. Wszyscy spożywali jakieś mięso i rozmawiali ze soba, posyłając sobie uśmiechy. Uwielbiałem ten północny rejon Ryuzaku. Pagórki, gdzieniegdzie laski, rzeczki. Natura grała i śpiewała, jak tego chcieliśmy. Rozkosznie i przytulnie, z dala od wielkomiejskiego zgiełku i przepychu centrum aglomeracji. Inny świat. Nowy świat. Lepszy świat. Isane czekała, więc nie zamierzałem tutaj marnować czasu na gapienie się na innych. Podszedłem do okienka, w którym stał nieco grubszy jegomość o kręconych, ciemnych włosach. Obok niego, gdzieś tam w tle, zauważyłem zapewne jego małżonkę, która stała przy kuchni i kręciła dużą chochlą w przeogromnym garze. Już wszystko jasne: to jakiś gulasz. Zdaje się, że było to mięso wieprzowe z dodatkami przeróżnych warzyw. Czułem woń smażonej cebulki. Uwielbiam cebulkę i wszystko, co z nią podawane. Dobra, bez zastanowienia poprosiłem o dwie duże miski tej potrawy oraz dwie małe buteleczki z napojem z jagód, zapłaciłem i wziąłem na wynos, dziękując szerokim uśmiechem - od ucha do ucha - właścicielom tej knajpki. Sam zapach sprawiał, że obiecałem sobie i im, iż tutaj powrócę. To będzie przepyszne. Śpieszyłem się na powrót, a brzuch przemawiał do mnie coraz głośniej i głośniej. Było już ciemno, ale po kilku minutach widziałem oświetlenie mojego... naszego domku. Tak, to było nasze gniazdko. Nie mogę się doczekać, aż Seinaru i Oroshi poznają Isane. Jutro się do nich przejdę, opowiem o wszystkim. Może nawet zechcą ją poznać? Chociaż, znając ich, nie będę chcieli się w nic wtrącać. Oroshi już w latarni pokazał, jak bardzo szanuje naszą prywatność. Gdyby mu się nie spodobała, gdyby widział, że to nie to, szybko by ją pogonił, jak swego czasu jakąś ulicznicę, która nagabywała mnie w porcie. Oj, tak. Ten Oroshi. Śmieszek, jakich mało. To samo zresztą Seinaru. Kocham ich całym sercem. I dziękuję losowi, że to oni mnie wychowali tak, że i teraz Isane najwyraźniej mnie... lubi. Kocha? Tak mówi. Wierzę, że nic się nie zmieni w momencie, gdy będzie mi coś wyjaśniała. Ja na pewno dalej będę ją kochać. Wiem to. Znam siebie. Czy aby na pewno siebie znam? NIE, KURWA, NIE ZNASZ SIEBIE. WCALE Z NIĄ NIE SPAŁEM, WCALE SIĘ W NIEJ NIE ZAKOCHAŁEŚ, A ONA WCALE NIE POWIEDZIAŁA, ŻE KOCHA CIEBIE. Dobra, zamknij się! Głosik jak zawsze w humorze, albo nie w sosie? No właśnie, mięsko w sosie, które niosłem, pachniało tak zajebiście cudnie... Podchodziłem już pod drzwi domku. Otwarłem je wolnym kolanem, potem przymknąłem zwinnym pchnięciem tyłka i rozejrzałem się wokół.
Zakomunikowałem swoje przybycie: - Isane, jestem! Zobacz, co mam! - Oby jej smakowało, oby jej smakował, oby jej smakowało, powtarzałem sobie w myślach. Jeśli podeszła, przekazałem jej pakunki z jedzonkiem, a dwie butelki z napojami postawiłem przy pięknie i schludnie przygotowanym stole. Ach, ta Isane... Kocham ją tak bardzo. Znowu się rozmarzyłem, spoglądając na Nią. Jest cudowna pod każdym względem. Będzie dobrze. Wierzę w to. Przemówiłem dalej, widząc ją przy sobie: - Myślałem, że to będą ryby, ale na szczęście... dla mnie, było to mięso w sosie. Nie wiem, czy będziesz zadowolona. Oby. No, ale, przygotuję się i możemy siadać do jedzonka. Chciałaś ze mną o czymś porozmawiać. - Zdjąłem buty, odstawiłem je w kącie przy drzwiach wejściowych i wróciłem do stołu. Czekałem, aż przemówi. Powoli docierały do mnie ledwie wyczuwalne nerwy i piski wewnętrznego strachu. Przełknąłem głośno ślinę, nabrałem kilka oddechów. Jestem gotowy.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Sama się wkopała. Dlaczego postanowiła mu „wszystko wyjaśnić”. Jak zawsze powiedziała coś pod wpływem chwili i już powoli zaczynała żałować. Jej przeszłość była przecież nieważna. Stała się taka odkąd Hiro pojawił się w jej życiu. Bała się, że go tym odtrąci. Mimo wszystko there was no coming back. Zdecydowała się z nim porozmawiać, nie mogła cofnąć swoich słów. Kiedy wyszedł, leżała jeszcze kilka długich chwil. Czuła się taka ociężała. Jak gdyby jej prawie nagie ciało ważyło całą tonę. Wiedziała, że moczyła swoimi wilgotnym włosami świeżą pościel, jednak w ogóle nie miała ochoty wstawać. Zdała sobie sprawę, że gdyby mogła, czekałby na niego w takiej pozycji za każdym razem, kiedy wychodził. Nie było to jednak żadne rozwiązanie. Rozmowa, którą mu obiecała, zbliżała się nieubłaganie. Poszedł po jedzenie. Jej żołądek skurczył się do rozmiarów 1 ryo, straciła cały apetyt. Sama to na siebie sprowadziłaś, teraz weź się w garść! Wstała, poszła do łazienki i narzuciła na siebie śliczną yukatę, którą od niego dostała. Kolejny dowód tego, że był dla niej za dobry i w ogóle na niego nie zasługiwała. Pospiesznie udała się do kuchni, żeby zacząć przygotowywać zastawę na stół. Zbyt dużo czasu straciła na leżenie jak zwłoki na łóżku, Hiro mógł pojawić się lada moment w drzwiach wejściowych. Nie chciała wyjść na niewdzięcznego lenia. Wolała się na coś przydać. Chociaż tyle mogła zrobić. Uwinęła się w miarę szybko. Nie była pewna co uda mu się zdobyć, więc wyciągnęła talerze i miski. Siedziała kilka dłuższych chwil w samotności przy stole. Położyła czoło płasko na blacie. Weź. Się. W. Garść. Nie było czasu na użalanie się nad sobą. Zacisnęła z całej siły powieki. Tak bardzo nie chciała o tym mówić. Tak bardzo chciała, żeby o tym wiedział. O niej wiedział. Może wtedy zrozumie jej dziwne zachowania i tym samym przestanie go ciagle ranić. Nie potrafiła stwierdzić jak długo siedziała nieruchomo z głową na stole. Dopiero dźwięk otwieranych drzwi wejściowych wyrwał ją z osłupienia. Szybko się ogarnęła, przykleiła na usta lekki uśmiech i poprawiła wciąż wilgotne włosy. Słysząc swoje imię wstała szybko. Za szybko. Zachwiała się delikatnie, chwytając blatu. Wzięła głębszy oddech odczekując kilka sekund, aż czarne plamy przed oczami ustąpiły. Rzeczywiście była głodne. Od razu ruszyła w stronę Hiro. Wrócił. Wrócił do niej. Nie zostawił jej. Byłoby dla niego lepiej, gdyby nie wracał. Przyjęła od niego pakunki wdychając cudowny zapach świeżego jedzonka.
- Ślicznie pachnie - odparła przelewając gulasz do porcelanowych misek, które szybciej naszykowała. Cebulka, mięsko, same pyszności. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo burczało jej już w brzuchu. Widocznie jej organizm tłumił uczucie głodu walcząc ze stresem. - Na szczęście dla mnie też. Sama nie przepadam za rybami. Skąd udało Ci się zdobyć takie pyszności? - Zagadnęła mając nadzieję, że zapomniał jej poprzednią deklarację rozmowy. Gestem ręki zaprosiła go do stołu. Jeśli do niej dołączył, siedzieli naprzeciwko siebie. Bardzo się myliła. Jego następne słowa tylko utwierdziły ją w obawach, że nie zapomniał. Denerwował się tak jak ona? Starła się zachowywać jak najbardziej neutralne pozory. Posłała mu delikatny uśmiech biorąc w łapkę pałeczki. - Smacznego - powiedziała biorąc kawałek mięsa do buzi. Był przecież głodny, nie chciała opóźniać jego posiłku. Milczała jeszcze kilka chwil jedząc pyszną obiadokolację. Wiedziała, że nie mogła tego jednak dłużej przeciągać.
- Wiem, że czasami zachowuje się niezrozumiale. Jestem taka chyba od zawsze - zaczęła w końcu między jednym kęsem a drugim. Jej twarz nie wyrażała absolutnie nic. Używała tego swobodnego tonu, jak gdyby rozmawiali o pogodzie. - W większości nie pamietam swoich wspomnień z dzieciństwa. Nie znam swojej rodziny. Pierwsze wspomnienie jakie posiadam to jak ktoś obcy prowadzi mnie za rączkę. Musiałam być wtedy całkiem mała - kontynuowała uśmiechając się nieznaczne na tamto wspomnienie. Czasy były ciężkie. Najprawdopodobniej ją sprzedali, a może ktoś ją uprowadził? Nie wiedziała. - W powozie było dużo innych dzieci. W podobnym wieku. Próbowali na nas różnych rzeczy. Na szczęście tamten okres to w większość jedna wielka dziura w pamięci - zażartowała śmiejąc się sztucznie. Wspomnienia przychodziły nocą, nawiedzały ją w postaci koszmarów. Na szczęście już nie musiała się ich bać. Hiro odganiał je wszystkie swoją bliskością. Był jej bezpieczeństwem. Spojrzała na niego badawczym wzrokiem. Mogła kontynuować? Jeśli nie miał nic do dodania zdecydowała się dokończyć historię. Chciała mieć już to po prostu z głowy. - Nie wiem jak się wydostałam. Znalazł mnie młody medyk z Ryuzuku. Uratował i powierzył kupcom podróżującym do Atsui. Całkiem niedawno udało mi się go odszukać. Dlatego znalazłam się tutaj - zamilkła na chwilę. Chciała jakoś go przedstawić. Yokage Mujin nie przeszło jej jednak przez gardło. - Potem wyjechał i mnie zostawił - odchrząknęła - zostawił klinikę pod moją opieką - sprostowała cichutko, całkowicie bez przekonania. - To cała ja.
2, 3, 4 długie sekundy siedzieli w ciszy. Zlustrowała wzrokiem swój w pół zjedzony gulasz. Była już pełna. Spojrzała na Hiro nie patrząc mu w oczy. Wiedziała, że moc jego złotych oczu obaliłaby wszystkie mury jakimi oddzielała się od swoich emocji i na pewno by się teraz rozkleiła.
- Masz może ochotę na więcej? - Zaoferowała popychając miskę w jego stronę. Żałosne. Na pewno myślał, że była żałosna. Tak się zachowywała. Po co mu to wszystko opowiadała? Może go to w ogóle nie obchodziło. Nie miałaby mu za złe, gdyby zwyczajnie machnął na jej głupią historyjkę lekceważąco ręką. Dużo ludzi miało gorzej w życiu. Nie była przyzwyczajona do użalania się nad sobą. Czuła się swobodnie przy Hiro, więc słowa płynęły same. Nie chciała go jednak nimi zamęczać. Skończyła. Miała tylko nadzieję, że nie ucieknie z krzykiem. Albo jej nie wyrzuci, w końcu była gościem w jego domu. Gdyby sobie tego zażyczył, wyszłaby jeszcze w tej samej minucie.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

W końcu ulga. W końcu spokój serca. Gdy usłyszałem, że Isane też nie przepada za rybami. Sam już ich odór jest odpychający, a co dopiero całowanie osoby, która jadłaby ryby? Ha, zebrało mi się na żarciki. No, ale to dobry znak. Wszystko dzięki niej. Gdy wszedłem z jedzeniem do domku widziałem, że zapach ją przekonał. Smaczne jedzenie, na które i ona ma ochotę! Ulga. Jedno słowo, a tak ogromny ciężar potrafi przerzucić na bok. Gdy zabierała mi jedzenie z rąk, zabierała też kamień z mojego serca. Odparłem bez zastanowienia, z uśmiechem na twarzy: - Tak bałem się o to, żeby Ci to pasowało. Widzę, na szczęście, że chyba i Ty nie możesz doczekać się tych pyszności! - Podszedłem do Niej i złożyłem czuły pocałunek na jej ustach, przyciągając ją do siebie ręką przyłożoną do jej biodra. Chcę, by każdy dzień z nią taki był. Opowiedziałem też po krótce, skąd to wszystko mam: - A więc... okazało się, że jakieś 5-10 min od naszego domku, idąc w stronę jedną z odnóg drogi głównej do centrum Ryuzaku znajduje się nieduża knajpka, gdzie gotuje chyba starsze małżeństwo. Było tam kilka innych osób. Cudownie pachniało i wyglądało, więc nie mogłem się oprzeć. - Zaledwie drugi dzień z Isane dobiegał końca, a ja już wszędzie widziałem "Nas", "Razem", "nasz domek". Wszystko. E tam, nie narzekam. Prawda jest taka, że w tym momencie - i już zawsze! - nie wyobrażam sobie życia bez Niej. "Przed-Isane" odchodzi w zapomnienie. Teraz jest nowa rzeczywistość, która mi pasuje. Jej chyba też. Podziwiałem ją, jak porusza się między talerzami, sztućcami, stołem, mną. Pasowała tutaj jak ulał. Przy mnie. Podszedłem do Niej, nim zasiedliśmy do stołu, i nie mogąc oprzeć się swoim uczuciom, przytuliłem ją, stając za Nią, złapałem jej dłonie, szukając jej blizn, które stały się dla mnie również nową rzeczywistością, i pieściłem je swoimi palcami. Nie wiem, jak długo z Nią tak stałem, ale mógłbym w ten sposób odejść w zapomnienie. Zapach na jej szyi, ta delikatna skóra. Nie uwolnię się od Niej już nigdy. Wiedziałem to, czułem to. Takie rzeczy się wie, zwłaszcza wtedy, gdy nigdy ich się wcześniej nie doznało. Przepadłem, stałem się niewolnikiem jej serca. Dla. Niej. Wszystlo. Jeszcze raz, jak dosłownie przed sekundą, przyłożyłem swoją twarz do jej szyi, nieśmiało składając pocałunek na jej uchu, po czym wyszeptałem: - Kochaj mnie. - Sam nie poznawałem siebie i swoich zachowań, ale tak właśnie wyglądało to "coś", miłość, o której tyle czytałem i słyszałem od mojej... rodziny: Seinaru i Oroshiego. Przypomniałem sobie słowa z dawnej mowy: "Wybacz mnie usta, albowiem znajdują uciechę w nieodpowiednich miejscach". Znaczenie tych słów, banalnych, ale jakże mocno nacechowanych czułością i pozytywnymi emocjami, mówi o mnie i moim stosunku do Niej wszystko. Pożądałem jej, ale nie było to dzikie, zwierzęce pożądanie: moje uczucie wynikało z tego, co między nami zaistniało - miłości. Od tego nie było ucieczki, a Ona uwolni się ode mnie tylko w jeden sposób - jeśli zechce odejść. Jeśli miałaby być szczęśliwsza beze mnie, to ja kierowany swoim uczuciem nigdy jej tego nie odmówię. Dla jeszcze szczęścia, radości, miłości zrobię wszystko. Moje myśli pewnie przypominają jakiegoś romantycznego świra, ale miałem to gdzieś. Niezależnie od tego, co mi przekaże. Właśnie, chciała ze mną rozmawiać. Pamiętałem o tym, bałem się tego. Wierzę jednak, że szczerość to podstawa związku. Wysłucham, zaakceptuję, cokolwiek powie. I zaczęła mówić. Też pamiętała.
Nie spodziewałem się usłyszeć takich rzeczy, chociaż gdzieś po drodze wczoraj i dzisiaj wyczułem, że ktoś ją kiedyś skrzywdził. Mówiła dokładnie, ale też nie przesadzając ze szczegółami. Rozumiem. Patrzyłem na Nią uważnie, balansując między chęcią utrzymania swojego gniewu i nerwów na wodzy, a ciekawością, jaka zżerała mnie od środka i chęci poznania jej jeszcze bardziej, nawet jeśli miałoby to być coś, co wzbudzi u mnie zazdrość. Poradzę sobie. Ona sobie poradziła z tym okropieństwami, jakie przeżyła. Handel ludźmi? Porwanie? Badania? Czy jakieś popierdolone eksperyment?! Moje nerwy były z całą pewnością zauważalne, bo tłumienie ich sprawiało, że przestawałem jeść, zaciskałem palce na sztućcach i pałeczkach tak mocno, że krew przestawała tam dopływać. Bledły, siniały. Patrzyłem jednak dalej uważnie i tak samo słuchałem. Nie chciałem jej przerywać, póki nie skończy. Ta historia i opowiadanie o Niej musiały sprawiać jej ból, choć ewidentnie sama go ukrywała. Beznamiętnie parła dalej pośród tych nieprzyjemnych słów. "Medyk z Ryuzaku" jej pomógł. To ta klinka, o której mówiła? U niego pracowała? Jego odnalazła? Wszystko składało się w jedną całość, jak gdybym układał puzzle w myślach. Miało to sens. Przyjechała tutaj z Atsui, gdzie kiedyś trafiła, żeby odnaleźć osobę, która ją... uratowała. Pośród wszystkich tych słów, te o ratunku i zrozumiałej wdzięczności dla tegoż medyka mnie odrobinę uspokoiły. Byłem mu wdzięczny, choć sam go nie poznałem. Gdyby nie on, to w życiu bym jej pewnie nie spotkał. Dziękuję Ci, kimkolwiek jesteś. To u Ciebie Isane pracuje i pewnie bardzo chce powrócić do Ciebie i Twojej kliniki. Kurwa, jak ja siebie nienawidzę. Zaczęła się u mnie pojawiać zazdrość. Kontroluj się. Jest z Tobą, a nie z nim. Ale może kurwa z nim ją coś łączy, a ja jak jakiś niewychowany dureń odbieram mu ukochaną osobę? Nienawidziłem się w tym momencie aż za bardzo. Kurwa. Dlaczego?! Odłożyłem sztućce na stół, przetarłem usta chusteczką, która leżała przy talerzu i położyłem palce na skroniach, opierając się o stół łokciami. Tyle informacji. Tyle nowości. Czy to ja jestem tutaj tym złym? Nie chciałem być tym złym. Pokochałem ją, czuję to, ale jest tutaj ktoś inny. Ktoś, kto ją uratował. Ile ma lat? Czy kochają się jak zakochani, czy może jak ojciec i córka? Tak, jak ja i Oroshi? Nie wiem... Zapadła niezręczna cisza, aż w końcu - jak to Isane, myśląca najwyraźniej o wszystkich, tylko nie o sobie - zaoferowała mi resztę swojej porcji. Pewnie się najadła. Spojrzałem na Nią, ponownie opuszczając ręce na stół. Wyciągnąłem prawą dłoń po talerz, ale w tym samym momencie, jeśli jej dłoń była w zasięgu mojej, chwyciłem ją i splotłem nasze palce w jedno ciało. Szukałem jej cudownych, dużych turkusowych oczu. Postanowiłem w końcu się odezwać:
- Nie wiem, co powiedzieć, Isane. Jedyne, co przychodzi mi na myśl... a właściwie, co ciśnie się na usta przez serce to... Przykro mi, że coś takiego Ciebie spotkało, ale jednocześnie cieszę się, że na Ciebie trafiłem. - Nerwy nadal się gdzieś tliły, tak jak i lekka zazdrość czy złość na siebie samego. Kontynuowałem, patrząc na Nią nieśmiało: - Takie... krzywdy... nigdy nikomu nie powinny się przytrafić. Ten świat potrafi być podły. Sam opowiadałem Ci, jak trafiłem do Ryuzaku. Zostałem wyrzucony na brzeg przez moich pseudo-rodzciów jak jakiś niechciany śmieć. Na pastwę losu. Wilkom na pożarcie. - Złość znowu nabierała na sile. Zagryzłem mocno szczękę, aż sam zacząłem odczuwać ból. Mówiłem przez zęby: - Tak traktować małe dzieci. Jak przedmioty, które nam wadzą, kopać je, rzucać nimi. Wyrzucać. Kurwa... - To był chyba pierwszy raz, jak przy Niej przekląłem. Było mi zajebiście wstyd. Od razu przeprosiłem: - Przepraszam, nie chciałem. Po prostu... Nie wiem, co powiedzieć i co zrobić, żeby Ci ulżyć, bo sam nigdy nie doznałem takiej ulgi. - Ale nie była to prawda, więc od razu kontynuowałem: - Do momentu, aż nie spotkałem Ciebie. Ty zmieniłaś wszystko w moim podłym świecie. Z Tobą jest tak, jak powinno być. Wiem to, ale... - No właśnie, ale jest ten medyk - ... ale nie chcę być tym, który zniszczy Twoje relacje z tym medykiem, który Ciebie uratował. W życiu nie chciałbym być takim "niszczycielem" jak Ci, którzy zrobili z nami to, o czym przed chwilą mówiłaś, Isane. Jeśli chcesz z nim być, wrócić do jego klinki, to nie mogę Ciebie tutaj trzymać, niezależnie od tego, jak Ciebie kocha... - Na samą myśl o rozłące z Isane, jej odejściu do Innego, poczułem ukłucie w sercu. Bola. Kurewsko mocno. Poczułem, jak spływa mi łza po lewym policzku. Kurwa, znowu się rozklejasz, debilu. Przestań być kimś takim. WEŹ SIĘ W GARŚĆ, skwitował słusznie, choć raz, głos w mojej głowie. Nie wiem, co się stało, ale podniosłem się powoli, jak gdybym miał z 60 lat, spojrzałem na Nią sponad stołu. Łamiącym się głosem odrzekłem w jej kierunku: - Dziękuję Ci za jedzenie, Isane. Przepraszam za swoje zachowanie... - Po tych słowach począłem ledwie kroczyć, nim doszedłem do kanapy przed kominkiem. Opadłem na Niej załamany, zrezygnowany. Nie chodziło o Nią. Chodziło o mnie. Nie chcę kurwa być znowu tym Złym sobą. Niszczycielem. Nienawidzę siebie. Ona zasługuje na prawdziwe szczęście. Ona wybawiła mnie, ale ją wybawił ktoś inny i wygląda na to, że odciągnąłem ją od tej osoby. Nie mogę, chociaż tak kurwa bardzo jej pragnę... Złapałem się za głowę, oparłem łokcie o kolana, skuliłem do tego stopnia, że nagle stałem się znowu małym chłopczykiem w kącie. Zacząłem płakać. Na głoś. Najgorzej. Wszystko słyszy, wszystko widzi. Nie potrafiłem kontrolować swoich emocji. Targało mną tyle myśli i tyle uczuć, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Może powinienem ze sobą skończyć? Tak byłoby dla tego pojebanego świata lepiej. Opuszczały mnie siły. Ktoś skrzywdził ją. Ktoś ją uratował. Pojawiłem się ja. Znowu ją ktoś krzywdzi? Odbiera? Opuszczały mnie siły.
Wtedy przypomniałem sobie o Niej. Jej cieple, cieple jej ciała, duszy, serca. Wszystko, co mi dała przez dwa dni było lepsze niż cokolwiek innego. Ja jej również starałem się dać wszystko, co najlepsze. Wielokrotnie plotłem głupoty, zachowywałem się dziwacznie, ale jednak nadal tu była. Powiedziałem, ze mnie kocha. Powiedziała, że mogę z nią zrobić wszystko. Czy chcę ją puścić do Innego? Czy ona w ogóle chce tam iść, skoro jest tutaj ze mną? Pojawił się jakiś cień nadziei, światełko w tym jebitnie ciemny tunelu, które prowadziło mnie do wizji nas razem. Znowu. Przestawałem płakać, moje łzy, choć nadal przeciskały się między palcami, były coraz rzadsze. Odchyliłem się i oparłem o oparcie kanapy. Położyłem dłonie na kolanach. Patrzyłem się tępo przed siebie, na ogień. Było już ciemno i mrok roztapiało jedynie światło kominka. Rozejrzałem się wokół. Paliły się lampiony prowadzące na piętro. Nadal czułem zapach tego smacznego gulaszu z mięsem, cebulką i innymi warzywami. Czułem smak potrawy. Nieco pikantna, niezwykle aromatyczna i soczysta. Dużo sosu. Uwielbiam sos. Począłem szukać go językiem w swoich ustach. Lewo, prawo, góra, dół, wzdłuż zębów i z powrotem. Powiedziałem cicho, ale na głos: - Przepraszam, Isane. - Chociaż nie miałem bladego pojęcia, gdzie jest. Możliwe, że była przy mnie. Mogła też być dalej przy stole. Mogła też również dobrze uciec stąd widząc moje załamanie, nerwy, samookaleczanie się w myślach. Wszystko to było aż nazbyt widoczne. Nawet ślepy widziałby to, jak kurwa użalam się nad sobą. Jak ja siebie nienawidzę w takich chwilach. Potrawa. Znowu sobie o Niej przypomniałem. Teraz jednak myślami powędrowałem do smaku Isane, który nie miał sobie równych: smak jej ust, jej dotyku. smak jej myśli, jej słów, smak jej serca. Taki namacalny smak, którego nie pozbędę się, nie wiem co bym zrobił ja lub ktokolwiek Inny. Nie ma odwrotu i wiem to od wczoraj. Ten smak trafia w moje gusta i wszystkie kubełki smakowe jednocześnie. Nikt i nic innego tak nie potrafi. To był znak, którego nawet ja nie przegapię. Musiało stać się coś, że Isane jest ze mną, a nie z Nim. To jej świadomy wybór. Ja jej nie skrzywdziłem, mam nadzieję. Tak. Tego byłem pewien. Nie zrobiłem niczego, czego musiałbym żałować. Ogarniał mnie spokój. Ten sam spokój, który zabrał mi koszulkę na plaży i przyciągnął do Niej niczym magnes. Nie mogłem się oderwać. Nie chciałem. Ale czy Ona chciała tego samego? Wszystko zależy od Niej, jak wtedy, na plaży.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Mówiła w miarę szybko. Chciała już mu wszystko o sobie opowiedzieć, wyjaśnić. Chciała, żeby wiedział na co się pisał. Cały pakiet. Nie tylko wesołą i uśmiechniętą, ale także zepsutą i nieszczęśliwą. Inaczej jego uczucie nie byłoby szczere, a przecież tak bardzo jej na tym zależało. Żeby mógł ją kochać całym, szczerym sercem bez obaw czy wątpliwości. Teraz, kiedy już wszystko wiedział, mógł świadomie zdecydować, czy chciał ją taką czy jednak nie. Nie miałaby mu za złe, gdyby zmienił zdanie. Pewnie tak byłoby dla niego łatwiej, lepiej. Był młody, przystojny o wielkim sercu. Mógł mieć każdą inną. Na pewno bez większych problemów znalazłby sobie bardziej wartościową dziewczynę. Nie taką z bagażem, który pozostanie jej do końca życia. Nie miała wpływu na swoją przeszłość, mogła jedynie wyciągnąć z niej wnioski i postarać się o lepsze jutro. Wiedziała, że było to dziecinnie łatwe, jeśli Hiro trwałby przy jej boku. Nie mogła jednak tego od niego wymagać. Siedziała tak wpatrując się w pływające kawałki mięsa w pysznym sosie czując narastający ucisk w żołądku. Wiedział już kim była, skąd się wzięła i mógł świadomie zdecydować, czy taką ją chciał. Spojrzała ukradkiem na jego zaciśnięte dłonie na pałeczkach. Nie powiedziała jednak absolutnie nic. Nie wiedziała co mogło sprawić, żeby przestał się przejmować. Ucisk w żołądku tylko się nasilał, a powoli narastające mdłości nie świadczyły o niczym dobrym. Musiała natychmiast odsunąć od siebie miskę. Zapach jedzenia drażnił jej nos pomimo, że tak bardzo jej wcześniej smakowało. Kiedy przesuwała miskę w jego stronę pochwycił jej dłoń. Jej twarz wyrażała czyste zaskoczenie i ulgę. Nie wstał, nie odszedł. Dziękuję Trzymał jej dłoń, ich splecione palce dodały jej otuchy. Żołądek dał jej spokój czuła łzy napływające do oczu, jednak stłumiła je z całych sił. Od razu podniosła na niego wzrok. Znalazła spokój w jego złotych tęczówkach. Swój własny spokój. Na szczęście w końcu postanowił się odezwać, bo cisza tylko potęgowała jej niepokój. Znów się odezwał, wrócił. N i e p o k ó j. Wiedziała, że mieszkał głęboko w jej sercu i pokazywał się za każdym razem, kiedy była niepewna tego co czuł Hiro. Patrzyła na niego słuchając wszystkiego co miał jej do powiedzenia. W końcu ścisnęła jego palce odrobinę mocniej.
- Porzuceni, razem - skwitowała nie chcąc puszczać jego dłoni. On również został porzucony. Nie znali swoich rodziców, może to i lepiej? Przeszli swoje, niestety. Jego słowa na nowo dawały jej nadzieję. Do momentu aż nie padło to sławetne „ale”. Czy zawsze musiało być jakieś ale? Hiro nie, proszę nie! U nas nie ma żadnych ale! - Chciała krzyczeć. Zamiast tego pozwoliła mu dokończyć. Poczuła dziwny chłód. Ze wszystkich rzeczy jakie mu dzisiaj powiedziała, podjął temat Mujina. Mogła się tego domyślić. Porównywał się? Nie miał przecież sobie równych. Czyżby jej zapewnienia nie wystarczały? Znowu miała ochotę krzyczeć, ale nic się nie stało. Z bólem patrzyła jak wstał i odszedł w stronę kanapy. Nie mogła się ruszyć, siedząc jak sparaliżowana. Znowu go skrzywdziła. Cierpiał, a ona na to pozwalała. Widziała jak bardzo się przejmował. Jak bardzo chciał być kimś o czystym sercu. Przy niej nie miał jednak szans. Ona nie posiadała dobrego serca, wręcz przeciwnie. Teraz płaciła tego cenę. Patrząc na ból ukochanej osoby, który sama spowodowała. Podciągnęła kolana pod brodę opierając bose stopy na kancie krzesła. Oparła na nich czoło, z całej siły zamykając powieki. Liczyła każdy pojedynczy oddech próbując się uspokoić. Nie pomagało. Czuła się coraz cięższa. Każdy wdech był dławiący. Wilgoć na jej policzkach pojawiła się nagle, niespodziewanie, jak gdyby jej organizm odpowiadał na łzy Hiro. I w takim momencie przyszła jej z pomocą z ł o ś ć. Odwiedzała ją w chwilach największych słabości, kiedy nie potrafiła sama sobie już poradzić. Wstała szybkim ruchem. Podeszła do Hiro siedzącego na kanapie. Położyła kolano na kanapie między jego nogami, opierając się na nim. Dłonią naparła na jego tors. Zmuszała go, żeby się wyprostował. Pokazał jej swoją piękną, zapłakaną twarz. Chciała widzieć krzywdę, jaką sama mu wyrządziła. Zasługiwała na ten cholerny b ó l. Łzy spływały jej po policzkach w ciszy. Drugą ręką złapała jego podbródek, nie była delikatna. Uniosła go ku górze szukając jego spojrzenia.
- Kocham. Tylko. Ciebie - powiedziała tonem nieznającym sprzeciwu. Uwolniła jego podbródek, szybko chwyciła go za dłoń, którą płasko położyła na swojej klatce piersiowej. W miejscu gdzie mógł wyczuć bicie jej serca. Pracowało w zawrotnym tempie, jak gdyby w każdej chwili mogło wyrwać się z jej ciała. - Jestem cała Twoja. Nikogo innego - syknęła biorąc jego twarz w swoje dłonie. Nie czekała na pozwolenie, wpiła się w jego usta tak bardzo pragnąc ich ciepła i dotyku. Czuła jego mokrą od płaczu skórę na swoich dłoniach. Płakali obydwoje. Nie odrywała się od jego ust jeszcze kilka chwil, całowała go namiętnie przelewając na niego wszystkie swoje rozszalałe emocje. Ból, rozpacz, pożądanie i miłość. W końcu odsunęła się nieznacznie biorąc wdech. Jęknęła cicho, jak gdyby każda rozłąka z nim zadawała jej ogromny ból. Jego twarz wciąż znajdowała się zaledwie kilka milimetrów dalej. Przygryzła dolną wargę starając się uspokoić i wyrzucić z głowy wszystkie nieprzyzwoite rzeczy jakie chciałaby z nim teraz zrobić. W końcu zmusiła się do tego, żeby go puścić. Nie planowała go nastraszyć, co pewnie już i tak się stało. Kochała go TAK. KURWA. MOCNO, aż brakowało jej tchu. Pękało jej serce na myśl o tym, że mogła go stracić. Zrobiłaby dla niego wszystko. Bez niego była nikim. Życie bez niego nie miałoby najmniejszego sensu. Wolałaby po prostu nie istnieć. Był najlepszym co ją w życiu spotkało i doskonale o tym wiedziała.
- Mujin dał mi cel i pokazał jak go osiągnąć. Był moim nauczycielem. Nikim więcej- dodała już ciszej tłumacząc mu sytuację, którą opacznie zrozumiał. - A potem odszedł.
Mówienie tych słów na głos przychodziło jej coraz łatwiej z każdą próbą. - Opuściłam klinikę z własnej woli i dzięki temu poznałam Ciebie. Najlepsza decyzja w moim życiu. Nie jesteś niczemu winny! Wręcz przeciwnie ja... tak bardzo przepraszam. Ciągle Cię ranię - wyszeptała wycierając wierzchem dłoni swoją mokrą twarz. Stała przed nim w bezruchu drżąc delikatnie. Czekając na jego reakcję, przyzwolenie. Tak bardzo pragnęła dotyku jego miękkiej, ciepłej skóry. Jego dłoni, jego ciała i jego serca.
Kochaj mnie - Kocham - odpowiedziała mu wcześniej, kiedy przyszedł z jedzeniem. Znajdował się wówczas tak blisko. Dzieliła ich cienka granica, kiedy stali przed sobą. Przyłożył twarz do jej szyi po raz kolejny zapierając jej dech w piersiach. Całkowicie uniemożliwił jej jakiekolwiek logiczne myślenie. Jego usta zostawiały gęsią skórkę na jej łabędziej szyi. Własne ciało odmawiało jej posłuszeństwa poddając się pieszczotom Hiro. Uwielbiała jego dotyk. Na same wspomnienia tamtej chwili chciała wziąć go w objęcia i nigdy z nich nie wypuścić. You mean the world to me. Teraz jednak znajdował się tuż przed nią. Smutny, zraniony, zapłakany. Wszystko przez jej głupią przeszłość, która przecież nie miała najmniejszego znaczenia. Nic nie miało. Tylko on.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Kim ja kurwa jestem? Los się w końcu do mnie uśmiecha, staje przede mną Isane na plaży, zwala mnie z nóg, zawłada moim światem, sama mówi, że mnie kocha i mogę z Nią wszystko, a ja... Na byle wspomnienie o jej nauczycielu, który ją kiedyś uratował zastanawiam się, czy jestem jej godzien? Czy czasem nie jestem tym złym, który rozdziela taką bliską relację jak mistrz-uczeń swoimi zachciankami serca? Zachciankami, kurwa?! Prawdziwe uczucie nazywasz jebaną zachcianką? Pierwszy raz w życiu czujesz coś takiego i tym kimś, do kogo to czujesz, jest Isane, siedząca obok, obdarowująca Ciebie całą sobą, a Ty kurwa tutaj siedzisz i ryczysz jak jakiś jebany mazgaj? Nie jest Ci kurwa wstyd za to, jak się przy Niej zachowujesz? Po takich odpałach naprawdę zacznie wątpić, czy jest we właściwym miejscu i zacznie tęsknić za tym kimś Innym. A najlepsze jest to, że Ona wyraźnie dała do zrozumienia, że ten Ktoś był dla Niej pomocą, a nie miłością, jak Ty. Kurwa, chłopie. Może choć raz w życiu wsłuchałbyś się w to, co mówią do Ciebie inni, zwłaszcza Isane, a nie Twój łeb? Za dużo myśli, za dużo analizowania, a za mało zaufania sobie i innym. To podstawa, jeśli chcesz w pełni korzystać z życia. Pamiętaj kurwa o tym. Łatwo powiedzieć... Gdy Twoje życia polega z dnia na dzień na duszeniu każdego grosza, nie z powodu Twojego nędznego charakteru, ale sytuacji, w jakiej się znajdujesz. Jesteś "porzutkiem", trafiasz pod opiekę starszego kapłana, następnie trafiasz do latarni, gdzie spędzasz całe wieczory i noce. W międzyczasie, w ciągu dnia, parasz się każdą dostępna robotą w porcie i okolicach. Tak mijają Ci całe dni i noce. A przypomnę, masz zaledwie 20 lat. Inni Twoi rówieśnicy, zwłaszcza w Ryuzaku - najbogatszym jebanym miejscu na tej ziemi - mają pracę, rodzinę, dom. A Ty? No właśnie. W tym wieku powinieneś korzystać z życia, jak każdy inny, normalny człowiek. Ba, ludzie młodsi od Ciebie ruszają na wojny, jak chociażby teraz ten bezsensowny konflikt między Inuzuka i Kaminari a Uchiha. Burdel na kółkach. No, ale, nieważne. Wszyscy inni robią coś, co ma mniejszy lub większy sens, ale nie jest byle marnowaniem całych dni na dorabianie. Fajnie, że chcesz spłacić swój dług, jak to pięknie nazywasz, wobec ukochanego Seinaru, przyjacielskiego Oroshiego, a jednocześnie bawisz się w sędziego, ławę przysięgłych i kata wszystkich zwyrodnialców, rabusi, rzezimieszków w porcie po nocach. Naprawdę, nobliwe i cnotliwe z Twojej strony, Hiroyuki, że potrafisz ocenić, kto zasługuje na Twoją miłość, a kto zasługuje na potępienie. To umiejętność nieoceniona, ale czy czasem nie jest ona zarezerwowana dla kogoś tam, powyżej nas wszystkich? Moralność, etyka, walka dobra ze złem. Ale czy każdy z nas czasem nie rodzi się zły i dopiero w swoim życiu ma zasłużyć na miano dobrego? Od zawsze obstawałem przy tym poglądzie. Jakiś filozof o tym pisał, gdzieś tam z nieznanych krain. No i właśnie: czy miałem prawo kogokolwiek oceniać, w tym i siebie? Czy nie lepiej zostawić to na później, gdy będę u schyłku życia? Teraz jedynie mogę postąpić źle lub dobrze, słusznie lub niesłusznie, krocząc ścieżką usłaną różami i sprawiedliwością, prowadzącą ku szczęściu, czyli najwyższemu dobru, lub po prostu wybrać cierniste krzewy i kaleczyć się na każdym kroku, popadając w mrok coraz głębiej i głębiej… Zawsze jednak w życiu jest "ale". Co jeśli to wszystko jest próba, jakimś odgórnym testem, który ma sprawdzić, jak zachowamy się w przeróżnych sytuacjach? Co, jeśli takim testem dla mnie jest teraz Isane? Jest pięknie, "ale"... No i powstaje pytanie: zaakceptuję ją ze wszystkim, co oferuje, zaufam jej i zdam test, czy może pogrążę się w odmęcie niepotrzebnych myśli i rozważań... i przegram, odpychając jedyne, co ten świat ma mi pozytywnego do zaoferowania - Isane? To ona zmieniła moje życie w momencie, w którym w nim zagościła. Miałbym ją odpychać, uważając się za niegodnego? Nie mnie to osądzać, a fakt, że jest ze mną tu i teraz świadczy o czymś. Kocha mnie, tak jak mówiła. Nie mogę się poddawać, muszę jej posłuchać. Głos serca w tym momencie musi wygrać z głosem rozsądku - ale czy to aby na pewno rozsądek, a nie głupota? Zatem, tym bardziej powinienem jej i sobie zaufać. Tak, tak będzie, Hiroyuki, walcz i nie poddawaj się. Zaakceptuj to, co otrzymałeś, nie pogrążaj siebie i jej. Razem przez czas.
Wszystko to idealnie zagrało z tym, co zrobiła Isane. Znowu podeszła, wyciągnęła rękę i uniosła mnie, ratując przed upadkiem. Moja Isane. Tak, moja, Dla mnie. Ze mną. "Porzuceni razem", jak powiedziała wcześniej, a po moim wybuchu stanęła przede mną, łapiąc mnie za twarz, tak jakby chcą mi wbić do mojej pustej głowy jedną myśl: "Kocham Cię, Hiroyuki. Tylko Ciebie. Zaufaj mi". Najwyższy czas raz, a dobrze zaufać przede wszystkim sobie. Jej ufałem, co do tego nie miałem wątpliwości - problem leżał we mnie, ale od dzisiaj koniec. Ona jasno się określiła, że Mujin był tylko nauczycielem, który wskazał jej drogę. Nikim więcej. A ja? Poznała mnie dzięki temu - że przybyła do Ryuzaku w celu odszukania medyka, który dał jej cel, potem zostawił klinikę, którą z kolei opuściła i tak, dzięki temu wszystkiemu, poznała MNIE. Mnie "kochała" i była "cała moja, nikogo innego". Kurwa, ile raz ma mi to powtarzać, bym przestał w siebie wątpić i winić za wszystko?! Nie krzywdzę jej, nie krzywdzę tego Mujina, nie krzywdzę ich relacji - jak najbardziej, dalej mogą być dla siebie bliscy, bo ona uczy się od niego, a chcę dla Niej wszystkiego, co najlepsze. Ma się spełniać w tym, co kocha, ma robić to, co kocha. A ja? Będę zawsze przy Niej. Zawsze będę ją w tym wspierał. Tak, znałem w końcu odpowiedź i moje wątpliwości nie miały tu racji było. Koniec, kurwa koniec! Gdy była przede mną i mnie znowu ratowała, całowała, tuliła, a potem odsunęła i przepraszała za swojego zachowanie! To wszystko przeze mnie. Nie mogę jej pozwolić myśleć, że to Ona jest tutaj czemukolwiek winna. W życiu! Nie pozwolę jej tak tkwić w bezruchu, strachu i obwinianiu się za moją głupotę. W końcu się ruszyłem, łapiąc za jej kolano i przyciągając do siebie pewnym ruchem. W końcu przemówiłem, nie jak tchórz, tylko prawdziwy mężczyzna, którym muszę dla Niej być: - Nic tu nie jest i nigdy nie będzie Twoją winą, Isane. To ja... Przepraszam... Ale dla Ciebie będę jeszcze lepszy, bo Ty jako jedyna na tym świecie dajesz mi powód do życia. Dajesz mi szczęście. Dlatego tak wszystkiego się boję i wątpię w to, czy na Ciebie zasługuję. Ty jednak dalej przy mnie stoisz i dodajesz mi sił, ratujesz mnie, gdy ja spadam z urwiska. Dziękuję Ci. Postaram nigdy już w siebie nie wątpić. Obiecuję, Isane! - Powiedziałem to mocnym, pewnym siebie tonem, jednocześnie przyciągając ją jeszcze bliżej do siebie. Pochwyciłem ją pewnie, obejmując ją prawą dłonią wokół talii, a lewą biorąc pod nogi tak, żeby było jej wygodnie. Przytuliłem ją mocno do swojego ciała, rozkoszując się jej ustami, jeśli nie miała nic przeciwko. Następnie, po tym namiętnym pocałunku pogrążonym w resztkach łez, poszedłem na górę, do sypialni. Tam, pośród mroku, położyłem ją na łóżku niczym najcenniejszą rzecz, niczym skarb, własną gwiazdę, która spadła mi z nieba. Taki gwiezdny pył, mój własny, wyjątkowy. Gdy tak leżała, począłem się rozbierać z ubrań. Powiedziałem to cichym, ale nadal pewnym tonem: - Nie dbam o innych. Cały jestem Twój. Na zawsze. - Po tych słowach powoli pochyliłem się nad Nią, najpierw całując w czoło, potem usta, a następnie wędrując niżej i niżej. Tej nocy nie było zahamowań. Najwyższy czas.


  Ukryty tekst


Czy jest coś piękniejszego na tym świecie od prawdziwej miłości? Takiej, gdzie akceptuje się nawzajem wszystko, jednocześnie nie prosząc o nic w zamian? Najpiękniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że i tak otrzymuje odpowiedź, ale bezinteresownie. To jest kwintesencja prawdziwej miłości. I to czułem z Isane. Leżeliśmy razem, napawając się nocą, odgłosami przyrody za otwartym tarasem, które dobiegały z ogrodu, lasu i rzeki nieopodal. Było to piękne. W tej ciemności widziałem swoją latarnię, JĄ, powoli witającą się ze snem. Wstałem, złożyłem pocałunek na jej policzku i wyszedłem na taras. Siadłem na kanapie. Nikt inny mnie tu nie dostrzeże: nie dość, że ten domek był cudowny, przytulny, to w dodatku tak ułożony, że nigdy nie mógł zaglądać na jego tyły, gdzie gościła jedynie polana, lasek, a za nim rzeczka. Czułem, że Isane nie śpi. Jest taka, jak ja. Odwróciłem się przez ramię i zawołałem do Niej: - Przynieść Ci coś, Kochanie? - Czekałem na jej reakcję, jednocześnie dalej wtulając się w błogość tej chwili, która czułem, że towarzyszyć mi będzie już całe życie. Na dobre i na złe, z Nią. Moją Najdroższą Isane. Wiem jednak, że prędzej czy później muszę jej przypomnieć o tym medyku, Mujine. Isane ma wyjątkowy talent do podtrzymywania ludzkich serc. To talent i pasja, której wielu medyków w dzisiejszych czasach nie ma, bo po prostu gonią za pieniądze. Zresztą, czego się dziwić, skoro tak wygląda nasza szara rzeczywistości. Wszystkim rządzi pieniądz. I politycy. Ona jednak ma dar, który musi pielęgnować, a ja w tym jej pomogę. Chcę, by była z siebie dumna. Chcę, by realizowała swoje pasje. Ja nie mam zamiaru absorbować całego jej czasu. To kolejna ważna rzecz w prawdziwym... związku? Tak, chyba już oficjalnie byliśmy parą. Nie mogę się bać tego określenia. Hiroyuki i Isane. Isane i Hiroyuki, tak lepiej. Ona zawsze będzie na pierwszym miejscu. Właśnie dlatego muszę jej pomóc w tym, aby nigdy nie żałowała czegokolwiek. Wstałem, spojrzałem jeszcze raz na niebo i gwiazdy, ale wracając do pokoju widziałem moją jedyną, własną gwiazdę. Spadła mi wczoraj, z nieba, i nie zamierzałem jej wypuścić. Położyłem się znowu, razem z Nią. Gładziłem jej piękne, delikatne, lekko drżące nagie ciało. Była idealna. Palcem wędrowałem po jej uwypukleniach i dolinach, niczym palcem po mapie. Wyszeptałem, patrząc jej prosto w oczy: - Dziękuję Ci, że ze mną jesteś, Isane. Chyba wystarczy nam łez na najbliższe dni, co nie? - Po czym lekko się zaśmiałem, trącając swoim nosem o jej malutki, charakterny nosek. Oj, tak, miała charakter. To w Niej urzeka chyba najbardziej. Jej siła, którą skrywa za maską niepewności siebie. Liczę, ze przy mnie, rozkwitnie i ta maską pójdzie w odstawkę. Zasługuje na to, by być prawdziwą sobą. A tej prawdziwej Isane bałbym się nawet ja: jej siły, jej nieustępliwości, jej wdzięku. To cechy, które świadczą o Tobie. Ona je posiada, skryte gdzieś głęboko pod płaszczem tej nocy, małej dziewczynki, którą kiedyś skrzywdzono. Ale nigdy więcej. Nie przy mnie. Nie pozwolę na to nikomu. Położyłem teraz palec na jej ustach, delikatnie nimi się zabawiając. Zwróciłem się do Niej: - Czy jest coś, co byś jeszcze ode mnie dzisiaj chciała, Skarbie? - W moim pytaniu nie było podchwytliwości. Dla Niej byłem gotów zrobić wszystko, ponownie. Mogłem też iść do Ryuzaku, przynieść jej cokolwiek zechce. Mogłem popłynąć wpław ku księżycowi odbijającym się w wodzie wiedząc, że nigdy tam nie dopłynę i w końcu opadnę z sił. Nie miało to najmniejszego znaczenia. Dodałem na koniec: - Bo dla Ciebie zrobię wszystko. - I nie było w tym ani odrobinę nieprawdy, półprawdy czy półkłamstwa. "Gdybym miał niebios wyszywaną szatę..." - i choć niewiele posiadam, to wszystko, dopóki tego chcesz, jest dla Ciebie, Isane. Zawsze. Wszędzie. Do śmierci.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość