Chīsanaka (小さな家)

Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

- Boli? Mogę być twoim lekarstwem. - Yue uśmiechnął się rozbrajająco szczerze, spoglądając w odpowiedzi na Akiego przez moment. Cokolwiek by się nie działo, to jak było mówione - nadrabiał z alkoholem. I tak ten rozwiązywał już i jego język. Chociaż... kłamstwem byłoby powiedzenie, że takiego tekstu nie palnąłby na trzeźwo. Czego dowodem było powitanie z Isane, chociażby. Ale tutaj chodziło o podprogowy przekaz tego znaczenia - i to nie w kwestii "podrywu". Bo Yue mówił to żartobliwie. To był jego mały prywatny żarcik, który go tutaj rozbawił.
Kundel. Tak się nie mówi o ludziach. Tym bardziej nie mówi się tak o samym sobie. To złe. Świadczyło nie tylko o tym, jak samego siebie postrzegałeś, ale przede wszystkim jak uczyło cię postrzegać siebie samego społeczeństwo. Twoja rodzina. Twoi znajomi. Każdy element otaczającego świata składał się na obraz, jakim byłeś. A dłonie artysty bywały bardzo psotliwe. Myliły, mieszały, dodawały barwy, których wcale w sobie nie chciałeś mieć. Jeśli mówisz o tym lekko jest to oznaka, że na poprawę już dużo za późno. Nie dlatego, że nie da się tego nie zmienić, ale dlatego, że brakuje ci nawet świadomości, że tak nie powinno być. Są rzeczy, które można robić odsuwając się od emocji, ale są również takie, którym uczucia zawsze powinny towarzyszyć. Aki przyszedł pierwszy ze swoim zaprzeczeniem tego stanu rzeczy. Można brać pod uwagę, że blondynka była już na tyle mocno ogarnięta przez alkohol (bardziej niż jeszcze przed momentem ogarniali Munraito), że po prostu tego nie kontrolowała. Niektórzy twierdzą, że po alkoholu ludzie są bardziej szczerzy. Gówno prawda. Procenty wypaczały rzeczywistość, dlatego ludzie go tak kochali. Mogłeś nagle być kimś lepszym, ba! Byłeś kimś lepszym! Bardziej beztroskim i bardziej wolnym. Mogłeś mówić o wszystkim i znikały bariery - wystarczy spojrzeć na bruneta, który siedział tutaj i spinał się bardzo mocno jeszcze kilka godzin temu na widok nieznajomego, a teraz po paru głębszych już był twoim największym fumflem. I na pewno jeszcze były granice rzeczy, o których tutaj chciano mówić i te, o których nie chciano. Byłeś na to zazwyczaj uczulony - ten gość, który na imprezach ogarnia wszystkich innych i rzadko kiedy to on leży pod stołem. Raczej siedzi na krześle ze szklanką w ręku i zastanawia się, czy jakaś dorożka tak wcześnie podwiozłaby go do domu czy może musi jednak iść na piechotę. A to drugie - oj ciężko, ciężko... zwłaszcza, kiedy nawet na trzeźwo miało się taką kiepską percepcję jeśli chodzi o poruszanie się w terenie w trybie swawolnym. A Ryuzaku no Taki znał całkiem dobrze. Cóż, słowo się rzekło. Tak jak rzekło się o złodziejskim nasieniu - Yue prychnął śmiechem. No tak, tak, racja.
- Nie liczy się, na czym zaczynasz, tylko jak kończysz. - Ewentualnie to, czy twój tyłek ugryzła świnia czy może jednak usiadłeś na leszczynie. To na pewno też miało znaczenie. Jeśli więc zaczniesz kradzież od byle koszuli, ale skończysz na sercu, to naprawdę była całkiem dobra wymiana. Gdzieś w tym wszystkim całkowicie wsiąknęło jego zainteresowanie czerwonymi oczami. Albo pojawiła się na to odpowiedź, tylko on już ją pominął? Gdzieś mu ta myśl teraz przemknęła przez głowę, ale darował sobie zupełnie. Nie był aż taki dociekliwy. Mało to fascynujących limitów krwi pałętało się po tym świecie? Dla jednych było to przekleństwo, ponieważ byli wytykani palcami, dla innych było błogosławieństwem, ponieważ wznosili ich na piedestały. Tak, gdy nie dorastasz wśród "swoich" stajesz się egzotycznym zwierzęciem. Bardzo nietypowym, oryginalnym. Tkaim, który zwraca na siebie uwagę tylko tym, że jest. Co dopiero, kiedy użyjesz swoich umiejętności, oo..! Jak słusznie ujął Hiroyuki temat - jakie dziecko chciałoby się bawić z odmieńcem? No które? Te "niewinne" istotki, jak to je określano, były najbardziej okrutnymi tworami na świecie. Nie cedziły żadnych słów. Strzelały ci oszczerstwem prosto w twarz a wszyscy wokół jeszcze ich za to usprawiedliwiali. Bo przecież "to jeszcze tylko dziecko". A diabeł chowa się za nogami mamy i pokazuje jęzor. Dzieci były okrutne. I Yue nie znosił bachorów. - Cokolwiek by się tam nie plątało to dzisiaj jesteś tu! Zakochana po uszy i pijana - nie tylko miłością. - Co za różnica? Yue miał ochotę powiedzieć - wielka. Każda historia miała swoje znaczenie. Mówili o rodzicach, o rodzinie. Cofali się do tych okropnych wspomnień - och, proszę... niewiele było ninja na tym świecie, którzy nie zostali pokrzywdzeni przez Los. Była wyjątkowo ponurą suką, która dbała o równowagę w Kosmosie, ale nie obchodziła ją równowaga jednostki. Tym nie mniej - co było to było. Sprawiło, że jesteśmy tu i teraz - tacy, a nie inni. Więc tak - to ma znaczenie. To robi różnicę. Nie możesz cofnąć się do swojej historii, żeby przepisać ją na nowo. Masz tylko wpływ na jutro - obietnicę, która leży przed tobą. Podobało mu się to określenie "małej złodziejki". Taka właśnie... cicha woda. Pasowało mu do niej! Oczywiście nie w tym obraźliwym znaczeniu... bo nie myślał teraz o Isane w kategoriach tego, że musi poprawić sakwę, bo zaraz zniknie z niej parę monet. Chociaż pewnie powinien. W końcu to są obcy ludzie.
- Znalazłbym kilka bardziej obrzydliwych rzeczy. Kupa łajna krowiego jest dla mnie bardziej, na ten przykład, obrzydliwa od latającej muszki. Chociaż ta mucha mogła na tym gównie siedzieć. - Oo, taaak, żarty o kupie i rozmowy o gównie, co dalej? Żarty o penisach? Tak by to właśnie jakoś wychodziło. Kiedy już sięgasz dna to masz dwie możliwości - odbić się od niego i wynurzyć, alboo... lecieć dalej! A co! Na przypale albo wcale! Zwłaszcza, że hamulce Yue były bardzo słabe - praktycznie nie istniały. Tym bardziej, kiedy mówimy o stanie, w którym luzował je całkowicie alkohol.
- Ooo, światowcy-misjowcy! Będę pił za wasze zdrowie i wspierał was duchowo grzejąc pośladki przy kominku. - Podniósł w geście toastu szklankę, żeby przypieczętować te słowa. Cenił sobie wygodę i prawdę mówiąc nigdy nie był poza Ryuzaku no Taki. To miasto było wszystkim, co znał i do czego nawykł. Co kochał i czego nienawidził zarazem. Nie myślał nigdy o tym, że może kiedyś stąd wyjedzie i... co? Zrobi sobie wakacje? Pozwiedza - dla sportu? Wszystko pięknie fajnie, ale spanie pod namiotem na twardej ziemi mu się nijak nie uśmiechało. I obijanie dupska na końskim karku. Ała, a klejnoty rodowe? Brr... O nie trzeba dbać! A nie je obijać na siodle dla samej idei podróży! - Jest wojna, na szlakach to pewnie w ogóle... Wziuuu, sruu, trach! - Zaczał pokazywać rękoma, jakie to niestworzone rzeczy muszą się tam dziać - spokojnie, już bez szklanki w ręku. Która ciągle była pełna - bo na szczęście sprytne towarzystwo dbało o to, żeby Yue nadrobił. I żeby sami czasem przy okazji nie wytrzeźwieli. Chwała im za to! Nic tylko całować rączki. Ale te szlaki to... ostatnie, co by uznał za bezpieczne. Ale taka fucha - zawód ninja. Nie zostajesz nim po to, żeby przecież grzać pośladki przy kominku.
Odprowadził Isane spojrzeniem, kiedy ta, wyraźnie drżąc, zajęła się... domem. Jeśli tak można to nazwać. Czy też - własnym komfortem? Poruszała się z gracją, zgrabnie. Jej ruchy były łagodne i delikatne. Ciekawe, czy tak dobrze do siebie z Hiroyukim pasowali? Jak długo byli razem? Ona przyszła tu - czy może on był na pustyni? Chciał właściwie zapytać, czy jej nie pomóc, odruchowo nawet chciał jej zaoferować płaszcz, ale przecież to jej dom. Nie było problemem przebranie się... co właściwie uczyniła. To i oczy Yue przeniosły się na jedyną osobę tutaj przez ten krótki moment. I jego spojrzenie nie było intensywne, nie było zaczepne, nie miało wyzywającej natury. Szeroko otwarte, duże oczy, ten rozbrajający uśmiech - całość tworzyła wrażenie twarzy dziecka, które spogląda na ciebie przez niewinne okno na świat. Szczere do bólu. I prawdziwe - przede wszystkim przed samym sobą. Z tego też powodu nie było w nich żadnego speszenia. Nawet kiedy Aki na moment odpowiedział spojrzeniem.
- A dobry wieczór, dobry wieczór! - Hiroyuki wyglądał dokładnie tak, jak każda świeżynka, która zaliczyła swój pierwszy zjazd po alkoholu. Innymi słowy - tragicznie. Ale nie na tyle tragicznie, jak mogło być. Bo jak też Isane zauważyła - mogło się nie skończyć na samym projekcie kłoda. Mogło przejść na rzygańsko. Eugh. Wtedy to już w ogóle się robiło masakrycznie. Na szczęście Hiro utrzymał szyk i fason. - Nie ma mowy, wracam do domciu. Nawykłem do spacerków po świeżym, nocnym powietrzu tego wspaniałego miasta. - Świeżym wypowiedział z ewidentnym cynizmem, tak samo jak "wspaniałego". Chociaż akurat autentycznie uważał, że Ryuzaku no Taki robiło niezwykłe wrażenie. Bogate, wielkie, ciągle się rozwijające. Stwarzające możliwości ludziom młodym i nie zapominające o ludziach starszych. Rządzone mamoną. Jednocześnie więc było też miastem, które mogło przerażać i przytłaczać. Przez dłuższy moment zatrzymał spojrzenie na Isane, uśmiechając się w wilczy sposób, dając znać, że aluzja do niego dotarła. Ale, ach, musiałby chyba być o kilka butelek bardziej pijany, żeby myśleć o zostawaniu w salonie człowieka, którego znał przelotnie, z całkowicie obcym chłopakiem i... a nie, wróć, wcale nie musiałby być bardziej pijany. Bo chodziło tu raczej o coś innego. Na przykład o to, że nocowanie u kogoś wydawało się być dość intymne. Kiedy zaś myślał w kategoriach nocowania u kogoś z KIMŚ w tym samym pokoju - stawało się to jeszcze bardziej intymne. A gdy w ogóle myślisz kategoriami - zostać w pokoju w gościach z kimś, kogo na tej kanapie mógłbyś przelecieć... no. Nadążacie, że to składało się w kategorię: "bardzo zły pomysł". Więc tak, był na to za trzeźwy. I o jakieś dwie joty zbyt odpowiedzialny. Natomiast uniósł brwi, spoglądając na Akiego, kiedy ten palnął, że no tak, tak! Niebezpieczne miasto, to taki dobry pomysł! - Gdzie ja trafiłem? Moja niewinność legnie przez was w gruzach. - Oj tak, tak, anielska wręcz niewinność! Ale proszę bardzo, co jedna osoba to bardziej sprośna! Tak, zdecydowanie takiej kompanii do towarzystwa dawno nie miał. Zadziwiali go coraz bardziej. A może był na to jeszcze za trzeźwy..? - Daj spokój, nie masz za co przepraszać. - Machnął ręką. - Nigdy nie mów nigdy! Idąc tą filozofią - jak będziesz drugi raz pił to nie wszystko na raz hahaha! - Klepnął się w udo wybuchając znowu śmiechem. Ale to był ten rodzaj serdecznego śmiechu. Nie wytykał, nie wyśmiewał, raczej cieszyła go cała sytuacja no i... spotkanie w gronie dość odmiennym od tego, z którym zazwyczaj spędzał czas.
- KĄĄPIEEL! Zachęcasz, bo nie chcesz być jedynym golasem z tej imprezy! - Yue podniósł się natychmiastowo, kiedy tylko zostało to wspomniane. Ale kiedy już tak zareagował to się odrobinkę zachwiał. Tak, to jest właśnie to, kiedy alkohol mocno uderza w głowę w jednej chwili i uświadamiasz sobie, że jednak nie warto śpieszyć się z podnoszeniem. I uświadomił sobie, że to wcale nie jest taki dobry pomysł - takie obnażanie się. Ale chyba wszystkim było ono w smak. Świetnie, brawo, Yue. W takim tempie jednak nie wrócisz już do domu.
- Ej, ej, ej! Mnie też interesuje - kiedy ty się tego dorobiłeś! Byłeś latarnikiem! Latarnicy mieszkają, nooo... w latarni! To latarni nie przypomina. - Pół żartem, pół serio - bo zdecydowanie go Munraito zaszokował. Kiedy usłyszał, że ma teraz dom, że się tam przeprowadził - okeej. Ale... TAKI dom?
Potuptał za towarzystwem i sam ściągnął z siebie wszystkie ubrania, średnio dbając o ich ułożenie, poskładanie. Ot, złożyć w pół i w pół - dobra, jakoś będzie! Przez moment się zawahał przy materiale na nadgarstkach. Krótki moment. Zaraz i to powędrowało do reszty - i w drugiej chwili, rzecz jasna z butelką albo szklanką, bo nie zapomniałby o obu, wylądował w tej rozkosznej wannie - czy jakkolwiek by tego nie nazwać. Gorących źródłach właściwie. Yue był chudy - i mówiąc chudy mam na myśli dosłownie chudość. Widać było, że zdecydowanie za mało warzył, że jego kości trochę za mocno odznaczały się pod mleczną skórą poznaczoną w niektórych miejscach cienkimi bliznami, które dla postronnych mogłyby wyglądać jak jakieś nędzne próby zwrócenia na siebie uwagi podczas etapu dorastania samookaleczaniem. Jak już jednak to ujęłam - alkohol pozwalał na więcej. I pozwalał ci myśleć, że wszystko jest inaczej, niż było w rzeczywistości.
- Aaale faaajniee... - Wszystkie jego mięśnie tak się rozluźniiłyyyy... - Jak tak dalej pójdzie to naprawdę się już nie doczołgam do domu. Czy to jakiś rodzaj pułapki? Jak tak to mi dobrze, rób mi tak jeszcze. - Zamruczał i przeciągnął się z błogim uśmiechem i przymkniętymi na moment oczami.
3 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

- Tak proszę nie pytać - zagroziła Akiemu palcem z pokerową miną. Zdecydowanie nie zamierzała się nikomu spowiadać jaką staruchą była. Przynajmniej w tym otoczeniu. Jeszcze czego! Jak prawie każda kobieta miała bzika na punkcie starości, no hej. Potem oczywiście się roześmiała. Nie przypuszczała, że ten wieczór, a raczej już noc, okaże się taka zabawna. - Nienawidzę robaków - zgodziła się z Akim ku swojemu zdziwieniu. Od razu przypomniała jej się „kara” jaką zastosował na niej Mujin. Pełzające małe robaczki, których nie potrafiła pozbyć się ze swojego nagiego ciała. Hatred doesn’t even cover it. Robaki zniknęły, strach i poniżenie pozostało.
Co do bycia ziółkiem, well. Odwzajemniła uśmiech Akiego, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Jeśli rzeczywiście udało jej się ukraść serce Hiro tylko i wyłącznie dla siebie była po prostu szczęściarą. Nawet w najśmielszych marzeniach na niego nie zasługiwała. Doskonale o tym wiedziała i nawet się z tym nie kryla. Chyba każdy to wiedział. Hiro był złoty. Odkąd pamiętała uważała się za zepsutą. Nie wiedziała czy taka się już urodziła, czy była to dziedziczna wada czy po prostu tak wyszlifował ją los. Mówienie czegoś innego niż myślała przychodziło jej z łatwością. Znała swoje wady, a nie próbowała się ich wyzbyć. Mind game. Sprawiało jej przyjemność wprawianie innych w zakłopotanie. Chciała badać ich reakcje, sprawdzać granice, jak daleko mogła się posunąć bez konsekwencji. Dlatego wtedy, w blasku słońca tuż obok latarni, ukradła jego koszulkę. Spodoba mu się czy będzie zły? Zareaguje czy się speszy? Odbierze swoją własność, a może nie będzie potrafił? - Miała wówczas różne założenia. Hiro na szczęście nigdy nie zawodził. Był prawdziwy w swoich przekonaniach. Zaimponował jej wtedy, że pomimo stresu, strachu przed jej reakcją, jego ruch i gesty pozostały pewne siebie. Podobno miłość od pierwszego wejrzenia rządzi się własnymi prawami. Czy tak właśnie było w ich przypadku?
Yue chyba dobrze ją rozgryzł. Nie zajęło mu to dużo czasu. Z początku spodziewała się, że to Aki jako pierwszy zauważy jej paskudny charakter. A może i on już wiedział? Jedynie Hiro pozostawał nieświadomy. W końcu ktoś go uświadomi, prawda? Zwłaszcza teraz, kiedy dwie bliskie mu osoby już o tym wiedziały. Kwestia czasu. Uśmiechnęła się do Yue przytakując głową. Ważne, że była właśnie tutaj, a przeszłość lepiej było zostawić w przeszłości.
- Na szczęście nic z przeszłości nie pamiętam, więc nie ma się co przejmować - skłamała gładko dojadając resztki kurczaka w sosie Teriyaki. Czemu tak się działo, że po alko zawsze włączało się gastro? Kłamstwo nie było niczym specjalnym, po prostu wyszło naturalnie. Niestety istniała na świecie znacząca różnica między „nic” nie pamiętam, a „większości” nie pamietam. Szczerze? Powiedziała im tę wersję, którą chciała, żeby okazała się prawdziwa. Nie zamierzała użalać się przy innych i psuć wszystkim wieczoru. Buzzkill, nie było takiej opcji. Okey, nie ukrywała zdziwienia widząc jak Aki podłapał temat. No no, kto tutaj był ziółkiem? „To co ja czy Munraito?” - zaśmiała się cicho, nie potrafiła inaczej. Czyżby rzeczywiście Yue wpadł mu w oko? Albo zwyczajnie był próbował być po prostu gościnny? Interesujące! Odwzajemniła znaczące spojrzenie ze strony Yue i zatrzepotała rzęsami. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie ku górze. Aluzja? Jaka aluzja? Przecież nie miała nic takiego na myśli…
Wtedy właśnie pojawił się dawno zaginiony książę z bajki. Wrócił w jednym kawałku i chyba nie było z nim już aż tak źle - tylko średnio. Posłała mu lekki uśmiech. Na szczęście przetrwał. Widocznie szybko go wzięło, ale także szybko puściło. Jak się nad tym zastanowić, tak było zdecydowanie bardziej ekonomicznie. Zaśmiała się szczerze na słowo „osioł”.
- Osiołka jak już - skomentowała kąśliwie, jednak na jej pełnych ustach wciąż pozostał ten ładny uśmiech. Żartowała. Nie uważała jego zachowania za błąd. Każdy dowiadywał się w swoim czasie o limitach i potem dopiero mógł bazować na swoim doświadczeniu. Hiro miał to szczęście, że napierdolił się po raz pierwszy w bezpiecznym gronie i zwyczajnie nic się nie stało. Teraz już wiedział jak to wyglądało i czego mógł się spodziewać. Była niemal pewna, że przez to nigdy więcej nie tknie alkoholu chociażby kijem, a szkoda - wstawiony wydał jej się całkiem słodki i zabawny - hihihihi.
Czy Hiro zaproponował właśnie wspólną kąpiel dla w s z y s t k i c h? Może gdyby nie była tak zziębnięta, wstawiona i znowu zziębnięta to by się nad czymś zastanawiała. W tym momencie nic nie wydawało jej się ważniejsze niż odprężająca kąpiel w gorącej wodzie. Munraito Hiroyuki, you read my mind
- Pierwsza! - Pisnęła niczym nastolatka zrywając się z miejsca. Wyminęła wszystkie osoby przeszkody po drodze biegnąc w stronę łazienki. Już w przedpokoju odwiązała pas z kimona, który bezwładnie opadł na podłogę. Zaraz za nim powędrowało samo kimono. Tuż przed łazienką udało jej się zdjąć jedną zakolanówkę, potem następną. Pozostała jedynie czarna, koronkowa bielizna i burza blond włosów falująca w biegu do kąpieli. Takie haftowane, starannie wykonane części garderoby były specjalnością Atsui. Zdecydowanie łatwiej było tam znaleźć piękne materiały i modowe trendy. Ryuzaku, mimo że było przecież wielką wioska kupiecką, wypadało w sprawach modowych raczej blado. Przynajmniej jej zdaniem. Na szczęście miała ze sobą jeszcze trochę rzeczy, które udało jej się przytaszczyć z pustyni.
Szybko zanurzyła się cała w wodzie. Była przecież tak zmarznięta, gorąca woda idealnie ją ogrzewała. Kiedy, w końcu się wynurzyła, otarła wierzchem dłoni twarz i zarzuciła mokre włosy na plecy, żeby jej nie przeszkadzały. Przez temperaturę, parę wodną i za pewne alkohol, zarumieniła się na polikach jak soczysta truskawka. Znamiona, a może blizny? Na jej twarzy nabrały przez to mocniejszej barwy i były bardziej widoczne nadając jej dziwnego, kociego wyglądu. Sama nie zdawała sobie z tego sprawy, nie patrzyła przecież w lustro. Bardzo często zapominała, że istniały. Nie wiedziała skąd je miała, czy od urodzenia, czy może były wynikiem jakiegoś dziwnego eksperymentu. Ciężko powiedzieć. Jak dla niej zawsze tam były. Czasami wspominała sytuację, w której Mujin zaoferował ich usunięcie. Wtedy odmówiła, chyba traktowała je jak część siebie. Czy żałowała? Pierwszą osobę, która dołączyła do wspólnej kąpieli zachlapała prawie na śmierć, śmiejąc się przy tym wesoło. Jacyś chętni? Proszę się nie bać! Potem, kiedy wszyscy już znaleźli się w łazience, podpłynęła do Hiro. - Wspólna kąpiel? Skąd taki pomysł, łobuzie? - Zapytała posyłając mu zadziorny uśmiech. Same ciche wody!
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Z tych słów, które padły tego wieczora, Aki wielu by nie wypowiedział na trzeźwo. Nie był tym typem osoby i dla kogoś takiego jak on, samo odezwanie się do obcej osoby było czymś trudnym. A co dopiero otworzenie się przed obcymi ludźmi. Wtedy czuł się, jak gdyby ktoś kazał mu pokonywać daishiańskie góry. W dodatku boso, nago i zimą. Wielokrotnie paraliżował go strach, gdy cokolwiek nie toczyło się po jego myśli - przynajmniej jeżeli chodziło o relacje z innymi ludźmi. Dlatego tak rzadko się angażował. Unikał ludzi - nie lubił czuć na sobie ich wzroku. Nie lubił przeciskać się między tłumem, obcować z nim. Czuł się wtedy jak tropiona ofiara, bał się, że w końcu natrafi na sidła, z których bardzo trudno będzie się mu uwolnić. A zaszczute i przestraszone zwierzę było zdolne do wszystkiego. Wiedział o tym doskonale. Był jednym z tych gości którzy przechodząc obok lustra odwracali wzrok, by nie musieć na siebie patrzeć, a z drugiej strony nie mieli problemu z zabiciem drugiego człowieka. Ranmaru nigdy nie byli normalni. Nie mniej - najwyraźniej alkohol potrafił zdziałać cuda i skłonić do socjalizacji nawet takich antyspołeczników, jak młody łowca. I w tym jednym Yue miał rację - jak każdy narkotyk, alkohol wypaczał postrzeganie rzeczywistości. Ranmaru przestawał widzieć wszędzie niebezpieczeństwo. Z każdym kolejnym kieliszkiem stawał się coraz bardziej beztroski. Czy to dobrze? Był przecież shinobi. Shinobi nie powinni byli sobie pozwalać na takie rzeczy - oni byli od zabijania, a nie od bycia ładnymi na pokaz. A mimo to, Akiemu jakoś tak milej było, niż zazwyczaj. Gdy nie musiał się niczym przejmować. Gdy cały ten stres z niego uchodził wraz z kolejnymi procentami.
Mogłeś być najpiękniejszym człowiekiem i też musiałeś srać - taka była nie tylko ludzka, ale i zwierzęca natura. Tak już został ten świat stworzony i nic nikt nie mógł na to poradzić, że w pewnym aspekcie życia każdy człowiek był obrzydliwy. Nie mniej - robaki nadal, przynajmniej dla Akiego, były gorsze. Brzydził się ich. Nienawidził brudu i wszystkiego co było z nim związane. Wszelkie larwy, muchy i inne karaluchy były dla niego czymś okropnym i obrzydliwym. Będąc łowcą wielokrotnie widział szczątki zwierząt, ale to dopiero stara, rozkładająca się padlina robiła na nim wrażenie. Bo to nie było tak, że Aki był jakimś wyprawnym z emocji odludkiem. Widać to było przecież teraz, gdy wraz z innymi, po pijaku, zaczął śmiać się z żartów o kupie. Dojrzałość na poziomie dwunastolatków - a jednak. Siedzieli tutaj i cieszyli się jak głupi do sera.
- Przecież Ty też jesteś shinobi. Nie chodzisz na misje? - zapytał Aki, spoglądając w stronę chłopaka. Obaj przecież ćwiczyli z Munraito, bawili się w jakieś shinobijskie gierki - więc i on musiał umieć co nieco w tym temacie. Nie rozumiał tego tonu, którym mówił Yue - przecież misje polegające na przejściu z jednej prowincji do drugiej były czymś zupełnie normalnym, a on powiedział to z takim tonem, jakby co najmniej ruszali na podbój Głębokich Odnóg.
- Mhym, niewinność. - pokręcił głową Aki, śmiejąc się z Yue. - Z pewnością tak samo niewinny, jak my wszyscy tutaj. - każdy z nich miał swoje za uszami i nie chodziło tutaj już tylko o wylewanie za kołnierz. Każdy z nich z pewnością zrobił w życiu coś, z czego nie był dumnym. W końcu byli ninja - tacy jak oni nigdy nie byli i nie będą święci. No, Isane, ilu ludzi okradłaś?
Obserwował ich ciała dyskretnie. Nie w tym sensie. Skóra zdradzała o człowieku bardzo wiele - Isane już się o tym przekonała. Od razu było widać po niej, że nie jest stąd. Że jest obca i gdziekolwiek pójdzie - wszyscy będą wiedzieli, że jest po prostu kolejną wiedźmą z pustyni. Yue... ah, Yue. Jego blizny. Aki to zauważył - zawahał się, gdy odwijał materiał z rąk. Wstydził się ich? To dlatego nie chciał z nimi zostawać na noc? Bał się, że ktoś je zauważy? A z drugiej strony... teraz się przed nimi rozebrał - pokazując swoje chude ciało, odkrywając przed nimi swoją historię. A jaka była historia Akiego? Na pierwszy rzut oka trudno było powiedzieć. Na jego ciele nie było żadnych śladów po dawnych walkach, mogących wskazywać na bycie wojownikiem - nic dziwnego. Działał na dystans i nie pozwalał wrogowi zbliżyć się do siebie. Zdradzało go za to co innego - dłonie. Silne, z widocznymi żyłami, twardsze i bardziej widoczne niż u przeciętnego człowieka. Powód był prosty - będąc strzelcem z oczywistych względów miał do czynienia z cięciwami. Załadowanie kuszy, czy też naciągnięcie łuku wcale nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać. A przynajmniej nie w takiej częstotliwości, w jakiej robiłby to cywil. I gdyby ktoś wiedział czego szukać - z pewnością poznałby, że ta z pozoru dziecinna mordka miała w sobie więcej siły, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Słuchał więc dalej historii Munraito, wygodnie siedząc w baseniku. W tym momencie już nie pił - przynajmniej na razie - ciepła temperatura wpływała na przepływ krwi, co w przypadku dojenia alkoholu sprowadzało się do tego, że jeszcze szybciej się upijało. A mu naprawdę niewiele brakowało, żeby zrobić coś głupiego. I tak się musiał powstrzymywać. Na szczęście z pomocą przyszedł Hiryuki i jego zabójczo nudna historia o tym, jak zdobył ten swój pałacyk.
- Czyli można powiedzieć, że znalazłeś swojego cukiertatusia. - skąd on w ogóle wytrzasnął takie słowo? Sam nie wiedział. To pewnie była jakaś chujowo przetłumaczona kalka ze starszej mowy. - Hmm, też bym chciał takiego. Mógłby mi kupić jakąś fajną zbroję. Czarną. Pasowałaby mi do włosów. Albo jakąś włócznię, wykonaną całkowicie z metalu. Mhym, tak, to by było coś... - powiedział, z pełną powagą kiwając głową. Oj tak, Aki miał bardzo, bardzo dużo pomysłów na to, co zrobiłby z taką fortuną, za którą musieli postawić ten domek. On zdecydowanie postawiłby na coś innego, bardziej użytecznego. Nie lubił za długo zostawać w jednym miejscu. Zainwestowałby nie w nieruchomości, lecz w siebie - w swoją pracę. Z lepszym sprzętem mógłby zarobić jeszcze więcej!
- Trochę pochodziłem po górach. Zimno tam jak cholera, brakuje ciepełka. Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł na ciekawą technikę Dotonu. Taki własny domek. Z kominikiem w środku, koniecznie. Trochę by dupa bolała na kamiennych łóżkach, ale lepsze to, niż namiot. - podrapał się po brodzie, spoglądając na obściskujących się Isane i Hiroyukiego. Cóż. Ciekawe jak to będzie wyglądało na ich wspólnej misji. Może uda mu się nauczyć tej techniki jeszcze przed opuszczeniem Ryuzaku.
Następne pytania były skierowane już do amanta - cokolwiek to miało znaczyć. Czyżby ta dwójka kiedyś ze sobą kręciła? No no, tego się nie spodziewał. Po Yue może było trochę widać, ale Hiroyuki? Sądząc po obecnym położeniu jego dłoni... Hmm.

Zdecydowanie za dużo myślisz, Aki.
1 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

To prawda, ciało opowiadało zaskakujące historie. Czasem wszystkie te, o których mówić nie chciałeś. O których zapomniałeś. Było kilka takich bodźców i słów, które wyrywały cię z otępienia i sprawiały, że człowiek potrafił się zdradzić ze swoimi odruchami. Pokazać coś, o czym mówić nie chciał. Ale ciało? Ninja mieli sposoby - byli w stanie pozbywać się śladów i znamion, ale nawet iryojutsu było ograniczone w swoich możliwościach. Isane i Yue nie mieli pojęci, że ich również coś łączy, a raczej - ktoś. Kolejny ktoś, komu Isane coś ukradła. Biedny Mujin, jeśli kawałek jego serduszka też został porwany. Czy na pewno można powiedzieć, że skoro twój mózg nie pamięta historii, ale ciało a i owszem - pozostały mu wszystkie odruchy i pamięć mięśni - to jest lepiej? Że wtedy nie ma się czym przejmować? Brnęli naprawdę coraz dalej w jakąś breję, w której postawienie stopy teraz nie spodobało się nawet jemu. Lepiej zrobić krok do tyłu. Lepiej nie pchać się na tereny, które znasz i które jednocześnie są obce. Nie miał komentarza, żadnego dobrego, na to, co zostało powiedziane ze słów blondynki. Na szczęście w całej rzece słów, które padały mogło to wszystko zaginąć. I nie to, że nie mógł czymś pieprznąć - w końcu... słowa to tylko słowa, tak? Czym człowiek ma udowodnić swoją wartość? Z której strony się pokazywać? Przez słowa właśnie? Krasomówcy byli prawdziwie obdarzeni złotym darem w takim wypadku. Lecz nie. Każde słowo mogło być kłamstwem i każde zdanie mogło być ciągiem manipulacji. Rzecz jasna doszukiwania się takiego dna w każdej wypowiedzi to już paranoja - tak jak doszukiwanie się podszytych zamiarów, gdzie zastanawiasz się, czy zaraz ktoś nie wbije ci noża w plecy. I to wcale do ciebie nie pasowało. Hej, przecież byłeś bardzo wolnym skrzatkiem! W końcu nie ograniczonym żadną ze ścian. Gdziekolwiek byś nie poszedł byłoby dobrze..! I z kimkolwiek byś nie poszedł. Jak na przykład... z nimi na jakąś misję do Sogen, o jakiej opowiadali i która nie interesowała cię w najmniejszym stopniu. Jak chyba większość misji ninja. Ty się po prostu do tego... nie nadawałeś. O, ładne słowa - nie nadaję się. Skoro jesteśmy już w krytyce przy tym, że ze słowami cuda można czynić to dobry moment, żeby i je docenić. Wspaniały kontrast. Ale koniec końców - Isane przecież skłamała. W swoim "nie ma co się przejmować, bo nie pamiętam". Ale Yue nie miał o tym najmniejszego pojęcia.
- Ja? Shinobi? - Wybuchnął śmiechem i to tak nim wybuchnął, że aż lekko przekręcił się na bok, jakby Aki właśnie powiedział najzabawniejszy żart, jaki mógł usłyszeć. - No, hahaha... niby ta. - Przetarł palcem kącik oczu z łezki, która się w nim zebrała z rozbawienia. Prawda była taka, że rzeczywiście niby ninja był. Bardzo "niby". Bo kiedy postawić go przy każdym ninja... ach. Szkoda słów. Szkoda sensu. - Powiedzmy, że nie chwytam się żadnych szalonych zajęć. Prosty ze mnie facet z brakiem talentu do czegokolwiek, za co się złapię. To takie dłuższe powiedzenie, że jestem po prostu leniwy. - Obdarzył Akiego kolejnym z tych pięknych, szczerych i ciepłych uśmiechów, przymykając na moment oczy okolone bieluśką linią długich i gęstych rzęs. Dla niego to właściwie było jak podbój Głębokich Odnóg. Wielki świat, którego nie widział i który nawet specjalnie go nie ciekawił. No bo - po co, skoro tutaj było dobrze?
- No wiesz? Wątpisz? Ała, prosto w serduszko! - Zatrzepotał rzęskami i zrobił podkówkę z usteczek, a dłoń ułożył na poziomie klatki piersiowej, kiedy Aki podważył jego niewinność. Tak, tak! Diabełek!
- Muszę? - Słowa, słowa, słowa. Jedno mogło zmienić całkowicie ton wypowiedzi człowieka. A kiedy już jesteś rozluźniony procentami i zaczynasz być na jedne bodźce niewrażliwy całkowicie, a na drugie przewrażliwiony w pełni, to robi się z tego nie raz i nie dwa niezła draka. To jedno słowo teraz jego na moment pobudziło w tym bardziej złym kierunku. Ale tylko na momencik, bo na szczęście zaraz jego umysł został zajęty o wiele bardziej interesującą dla niego częścią tej wypowiedzi. Co człowiek musi a czego nie musi to całkiem ładna historia. Ale prawda była taka, że na pewno człek musiał spać, żeby jakkolwiek funkcjonować. A ty? Dobrze sypiasz? Nie śnisz koszmarów? Nie chodzą po twojej głowie wspomnienia przeszłości? Hiroyuki ze swoimi wspomnieniami, Isane z ich brakiem, chłopak, który brzydził się owadów i który od dziecka ćwiczył i ćwiczył... którego dłonie opowiadały historię tych ćwiczeń. Były zupełnym przeciwieństwem dłoni Yue. Dłoni, które wydawały się być nieskażone treningami ninja. Które były gładkie, o aksamitnej skórze i paznokciach, które zdradzały tyle, że miał nawyk ich obgryzania. Bardziej kupiec niż ninja. - Co to za frajda włazić do pustego łóżeczka. - Wyszczerzył ząbki w uśmiechu. - Nie, nie, gospodarze śpią u siebie, ja prześpię swoje szlachetne dupsko na ziemi... o ile rzeczywiście nie wstanę i nie pójdę do domu. - Dla niego nie była to sprawa przesądzona. - Aż tak się o mnie troszczysz? Mój Księżycowy Bohater! - A nie był bohaterem? No był! Proszę bardzo, jak dba o gości! Yue nie miał wybitnych zdolności jako ninja. Nie miał właściwie potencjału. Ale przypuszczał, że gdyby ktoś wyskoczył mu z ciemnej alejki zaczynając krzyczeć, że ma techniki rangi B i żeby się poddał i nie byłby to jakiś potężny ninja, który zapragnął kogoś ogołocić na 20 ryo to byłby się w stanie obronić.
Otrzymać taki dom... od dwójki nieznajomych... skojarzyć im się ze swoim synem. Łał. No... to naprawdę robiło wrażenie. Wrażenie na temat tego, jak bardzo musiał im pomóc? Co tam się stało? Chociaż co prawda to prawda - przy obecnym stanie ta opowieść była wyjątkowo leniwąą. I to wcale nie w negatywnym aspekcie. Munraito miał rację - w takiej wodzie człowiek się rozluźniał. A Yue nie był pewien, czy czasem to rozluźnienie powodowane procentami i teraz to ciepło... Trochę rozmywało mu rzeczywistość to połączenie. Czuł się teraz jak kot, który leżał na rozgrzanym piecu zbyt długo. Zamieniony w formę płynną. Mógłby chyba bezwiednie zjechać w dół, zanurzyć się w wodę. Ale jeszcze się trzymał. Jeszcze nigdzie nie zjeżdżał. I jeszcze nie odlatywał. Przekręcił się nieco na bok, podpierając głowę na dłoni, a łokieć na brzegu tego niewielkiego baseniku - ale i wystarczającego, żeby pomieścić ich wszystkich. Cukiertatuś. A może jednak odlatywał? Może jednak tracił kontakt z tą rzeczywistością i teraz był coraz bardziej oderwany? Huh, przydałoby się, żeby ktoś go złapał i przylepił z powrotem. Spoglądał tymi wielkimi oczami bez zażenowania na Hiroyukiego i Isane, na ich gesty, na ich czułości. Na słodki uśmiech, który Hiro nosił na swoich ustach, jakby nie było teraz lepszego miejsca, w którym mógł się znaleźć. Też bym chciał. Mógłby mi kupić... Przechylił głowę i spojrzał w bok, ewidentnie zamyślony. Tak - ewidentnie odlatując na kilka chwil myślami. O, własny domek z kominkiem byłby bardzo przyjemny. Własny domek...
- Hmm? - Oderwał głowę od dłoni i zamrugał, kierując wzrok na Munraito, kiedy został wywołany do tablicy. Gdy usłyszał swoje imię. A nie, wróć. To nie było moje imię, ale pasuje idealnie. Uśmiechnął się do tej świadomości, do myśli i do zwrotu, który użył wobec niego gospodarz. Jak miło. - Nic specjalnego. Jeszcze nie było takiej siły, która by mnie wygnała w góry. - Zachichotał. Podziwiał ninja, którzy wędrowali po świecie, którzy się spełniali, którzy chcieli się doskonalić. Aki miał ewidentnego bzika na tym punkcie - taką sobie już opinię wyrobił. Ładnie. Godne aprobaty - co nie znaczyło, że skoro godne aprobaty, to Yue zamierzał to aplikować do własnego życia. W końcu bezkarnego, w końcu... słodko leniwego. Każdy oddech był dla niego jak błogosławieństwo. Może za kilka lat przestanie się cieszyć każdym następnym, ale teraz..? Teraz rujnowanie swojego zdrowia alkoholem było fantastycznym zajęciem. - Byłem bardzo zajęty bałamuceniem pięknych dam i równie pięknych panów. - Uśmiechnął się szeroko. Bardzo szeroko. - To zajęcie na pełen etat. Nie mogłem pozwolić, żeby ktokolwiek nie zaznał tak wspaniałego towarzystwa, jakim jestem! - W końcu Yue bardzo dobrze wyglądał w garniturze. Ale jeszcze lepiej wyglądał bez niego. Żartował, bo nie miał aż tak rozbuchanego ego. Aż tak - więc pytanie - aż jak?
- Miaałem pić, ale... nie, wróć, miałem nie pić, ostatnio się tak zniszczyłem, że nie mogłem dupska podnieść - Prychnął. - Ale teraz miałem pić, tylko zrezygnuję. Zaraz się tu naprawdę rozpuszczę jak jeszcze chwilę posiedzę. - Przesunął palcami po białych włosach, zaczesując je do tyłu, żeby nie opadały mu na czoło. - Ta woda z miodem brzmi dobrze. - Poprosił, skoro gospodarz oferował. A zapach... zapach olejku był kolejnym elementem, który został dołożony do bodźców wpływających na niego otępiająco. Zapach był przyjemny, ale uderzał go w głowę tak, że przez moment naprawdę miał moment, że zrobiło mu się słabo i poczuł nieco niewyraźnie.
- Uff, dobra, kurczaki, gotujcie się w tym rosole same, idę zapalić. - Odezwał się po jakimś czasie i dźwignął rzeczywiście z wanny. I wcale nieprzypadkowo jego paluszki prześlizgnęły się po nóżce Akiego. Wcale nieprzypadkowo rzucił mu powłóczyste spojrzenie i przy okazji uśmiech ten najbardziej niewinny na świecie. Najlepsze w tym wszystkim było to, że to wcale nie były przerysowane uśmiechy czy sztuczne. Yue miał po prostu taką urodę, która sprawiała, że tak się to prezentowało. - HirooooOoOOo, a ręęęczniiik? - Złapał się biedny i nieporadny Yue za głowę, bo właśnie świat się skończył.
Tak czy inaczej teraz była jego pora na złapanie powietrza i trochę ogarnięcia głowy. Ubrał się z powrotem i skierował się z powrotem do salonu, który teraz lśnił jak prezent świąteczny - rozjaśniony blaskiem świec, które rozpaliła wcześniej Isane. Opadł na siedzisko, które przyjęło jego ciężar, jak chciał wierzyć - z wielką wdzięcznością, że w ogóle na nim siedzi. I rozciąągnął się na nim, czując to rześkie, jesienne powietrze wpadające przez otworzone okna. Z tym paleniem to miał tylko jedną przeszkodę.
Nie miał czego palić.
1 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Łiiiii - wleciała do wody szczęśliwa, roześmiana i tak beztroska jak nigdy. Zniknęły wszystkie problemy i ciężkie tematy. Noc stała się lżejsza. Mogła zwyczajnie się rozluźnić. I w końcu dotarła do gorącej wody. Jako typowy zmarzluch od razu zrobiło jej się lepiej. Przestała dygotać na całym ciele. Tego jej właśnie było trzeba. Od razu ruszyła w stronę Hiro i zajęła swoje standardowe miejsce u jego boku. Jej własne miejsce, które zawsze na nią czekało. Od razu przytuliła się do niego stęskniona dotyku. Objął ją ramieniem. Wpatrywała się w jego profil kilka dłuższych chwil. Jej własny, personalny Księżyc, który rozświetlał drogę nocą. Prowadził bezpieczną ścieżką przez życie. Nie miał już jej dość? A może to tylko kwestia czasu? Nie potrafiła przewidzieć. „Związek” był dla niej czymś totalnie nowym, abstrakcyjnym. Nigdy nie przypuszczała, że będzie w stanie się z kimkolwiek związać. Wręcz przeciwnie. Odkąd pamiętała ceniła sobie niezależność i własna autonomię. Przy Hiro jednak nie czuła się jak w potrzasku, wręcz przeciwnie. Czekało na nią nowe, lepsze życie. Pokazał jej jak cudownie mogła się czuć każdego dnia przy nim, jak słonecznie wyglądałaby jej przyszłość. Ich wspólna przyszłość. Pytaniem było, czy będzie w stanie pozwolić sobie na taką przyjemność, czy jak zawsze stwierdzi, że na nią nie zasłużyła i wszystko popsuje. Mała psuja, a nie cicha woda, jak zauważył Yue.
M u s i s z. Musieć coś robić nigdy nie było przyjemne. Słowa nie były skierowane do niej, jednak nie spodziewała się, że Yue odbierze je pozytywnie. Z drugiej strony była pewna, że Hiro zwyczajnie się o niego martwił i chciał jak najlepiej. Znali się już długo, więc może tylko ona doszukiwała się czegoś gdzie nie było takiej potrzeby? Spojrzała na Hiro, wyciągnęła dłoń z wody i przeciągnęła paznokciem po jego policzku. Nie mocno, delikatnie. Wpatrywała się kilka chwil w jasnoczerwoną pręgę, która znikała powoli. Zmusić. Ciekawe do czego mogłaby go zmusić. Do czego chciałaby być zmuszona .Przekrzywiła delikatnie głowę. Przez głowę przyszło jej tysiące nieprzyzwoitych myśli, o których na pewno nie wypadało mówić głośno w towarzystwie. Huh. Look what you made me do, Hiroyuki. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie ku górze i bez większego problemu można było odczytać, że tylko psoty jej w głowie. Ale czego można było się spodziewać, skoro ktoś, niby niespecjalnie, opierał swoją dłoń na jej udzie? Biedna, przecież to nie była jej wina…
Wszyscy znaleźli się w cudownej kąpieli i chyba nikt nie narzekał. Nikt też nie odmówił, ciekawe. Czyżby wszyscy uwielbiali taplać się w gorącej wodzie? Położyła głowę na ramieniu Hiro słuchając jego historyjki. Nie był to pierwszy raz, więc pozwoliła sobie na przymknięcie powiek i chwilowy odpoczynek. Była zmęczona. Dzień pełen treningów - ze strony Hiro - i wrażeń. Nawet nie wiedziała, w którym momencie odpłynęła. Historia nie była tak nudna, ale słyszała już ją wcześniej. Dopiero słowo „cukierotatuś” przywróciło ją na ziemię, obudziło. Chwilowego transu. Otworzyła oczy, przetarła je wierzchem dłoni i od razu spojrzała na Akiego. Roześmiała się szczerze.
- Cukierotatuś? - Podłapała unosząc jedną brew. Nie zamierzała dać mu o tym zapomnieć. Sam przecież wymyślił takie słowo, teraz powinien za to pocierpieć. Chociaż troszkę! Zachichotała pod nosem. No no. Gdzie podział się ten nieśmiały, spokojny i małomówny Aki, który przekroczył próg Chīsanaki dzisiaj wieczorem? Potem zaczął opowiadać o Dotonie. Wydawał jej się statecznym, przydatnym żywiołem. Chyba nigdy nie miała z nim nic wspólnego. Już zaczęła sobie wyobrażać różne, ciekawe zastosowania Dotonu. Może jakaś glina odmładzająca, gliniane kończyny po amputacji, kremy hmm. Ciekawe ile z tego potrafił Aki. Sama potrafiła posługiwać się tylko nieprzewidywalną błyskawicą i to też nie jakoś specjalnie dobrze. Nigdy nie przywiązywała do niej zbyt dużo wagi i nie poświęcała wystarczajaco dużo czasu na trening. Trochę jej się nie chciało, trochę miała inne rzeczy do zrobienia. Może kiedyś się to zmieni, może nie. - Doton rzeczywiście wydaje się przydatny. Co jeszcze ciekawego można z niego zrobić? - Zagadnęła wyobrażając sobie małą glinianą chatkę. Spanie na dworze czy w namiocie nie było niczym przyjemnym. Zresztą mały domek wydawał jej się również znacznie bezpieczniejszą opcją.
Hiro postanowił podpytać towarzystwo, żeby opowiedzieli coś o sobie. Co ostatnio u nich słychać? No tak, w końcu trochę się już nie widzieli. Amancie uuuu. A może coś ich łączyło? A może nie? Była co najmniej zainteresowana. Yue rzeczywiście był wyjątkowy. Nie tylko z wyglądu, ale także z obycia. Każdy z trzech chłopców miał coś w sobie. Wszyscy byli jednak tak różni, inni, na swój własny sposób. Zawsze jej się wydawało, że była pierwszą dziewczyną dla Hiro, ale czy pierwszą osobą? Ciekawość zżerała ją od środka i to w pozytywny sposób. Chciała wiedzieć o nim jak najwięcej. O jego pragnieniach, marzeniach czy obiektach pożądania. Chciała znać Hiro na wylot. Jego piękne serce, którego ewidentnie mu zazdrościła, ale nie robiła nic w kierunku, żeby polepszyć swoje. Może dlatego je skradła? Czyste, nieskazitelne i dobre serce. Coś czego nigdy nie posiadała.
- Udało Ci się zbałamucić kogoś ciekawego? - Zwróciła się do Yue z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Nie wątpiła w jego zdolności bałamucenia innych. Wręcz przeciwnie. Mimo, że mówił wszystko żartobliwym tonem, czy na pewno a ż tak żartował? Cóż, nie potrafiła stwierdzić. Jak to było? Cicha woda? Bez problemu potrafiła sobie wyobrazić wszystkie istoty, które przepadły w tych bezkresnych, turkusowych oczach otoczonych koroną jasnych rzęs. Ale co potem się z nimi stało? Nie miało to większego znaczenia. Zrobiło mu się za gorąco. Nic dziwnego. Nie każdy potrafił wytrzymywać wieki w takiej temperaturze. Zwłaszcza jeśli nie było się przyzwyczajonym. Spojrzała przelotnie na swoje długie, pomarszczone od wody, palce. Niczym stara babcia uh! Pomachała Yue na odchodne, ale zaraz potem stała się prawdziwa tragedia. Nie było ręcznika. O nie, biedactwo. Wstała w miarę sprawnie. - Już Cię poratuję - rzuciła wychodząc z wody. Jej długie włosy nieprzyjemnie przykleiły się do smukłych pleców. Podeszła do jednej z szafek, stanęła na palcach, i gotowe. Wyjęła cztery puchate, mięciutkie ręczniki. Podała jeden Yue, drugi położyła tuż obok głowy Akiego i ostatnie dwa zabrała dla siebie i Hiro. Jej ciało momentalnie pokryło się gęsią skórką. Zimno. Szybko wróciła do wody i odetchnęła z ulgą. Jak ona stąd wyjdzie? Chyba nigdy nie wyjdzie… Odprowadziła Yue wzrokiem. Wzięła głębszy wdech rozkoszując się przyjemnym zapachem olejków. - Jaki to zapach? - Zapytała Hiro zastanawiając się, czy była to ta ostatnia noc przed misją, czy może przyjdzie im przeżyć wspólnie kolejną.
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Ile czasu spędzili w tym basenie? Aki tego nie wiedział. Było to zdecydowanie zbyt odprężające przeżycie, żeby jeszcze liczył czas. A to było dla niego... zupełnie niepodobne. To było z jego strony nie tylko nieodpowiedzialne, ale i nierozsądne. Relaks był nierozsądny. W tym świecie trzeba było być zawsze gotowym na absolutnie wszystko - i nie jeden raz już tak się stało, że trzeba było spodziewać się niespodziewanego. Mieszkańcy Kami no Hikage pozwolili sobie na odrobinę wytchnienia - i jak to się skończyło? Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że powinni byli ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. By bronić swojego domu. By bronić tych, na których im zależało. Takie pluskanie się w basenie zdecydowanie w tym nie pomagało. Lecz jak inaczej człowiek miał budować relacje? Do tego potrzeba było kontaktu, zaciśniania więzi. Jak można było pogodzić jednocześnie życie i życie shinobi? Dla Akiego było to niepojęte i niezrozumiałe. Zawsze zastanawiał się, jakim cudem jego rodzice w ogóle założyli rodzinę - oboje byli prawowitymi ninja, z krwi i kości, zawsze wpajali mu, że trening i doskonale się jest najważniejsze. W jaki sposób miano to połączyć z posiadaniem rodziny? Dla niego - niewyobrażalne.
Nie rozumiał, co śmiesznego było w jego wypowiedzi. Nie rozumiał reakcji Yue. Aka zresztą już mało w ogóle rozumiał, ale mniejsza z tym. Skoro potrafił opanować chakrę, używać jej - to samo w sobie już znaczyło, że jest śmiertelnie niebezpiecznym człowiekiem. Cholera, zwykły wieśniak z widłami był niebezpiecznym człowiekiem, a co dopiero ktoś, kto potrafi pluć kulami ognia, albo robić inne cuda na kiju. Spojrzał więc Aki z wyraźnym zdziwieniem na białowłosego - bo najzwyczajniej w świecie gadał głupoty.
- Zdolny, ale leniwy. - znajdzie się tutaj ktoś, kto nie słyszał tego tekstu choć raz w życiu? - Nie przesadzaj. Pójście z jednej prowincji do drugiej to nie jest żadne szalone zajęcie. Szalone zajęcie to... nie wiem... wycieczka statkiem do Kami no Hikage, o. - rzekł błyskotliwie Ranmaru. W takich przypadkach faktycznie można było mówić o szaleństwie. Może i troszeczkę hiperbolizował, ale jakoś nie potrafił sobie wyobrazić tego, jak Yue spędzał czas. Całe życie przesiedział tutaj, w Ryuzaku no Taki? Niemożliwe. Dla Akiego niepojętym było, jak można było woleć siedzenie na dupie w domu, od jakiejś ciekawej, rozwijającej podróży. W pewien sposób ten chłopak go... interesował. Był jego przeciwieństwem - może to dlatego? Może faktycznie przeciwieństwa się przyciągały?
Czy w tej zbieraninie niespełnionych ninja był ktoś, kto nie był wyczulony na słowa? Aki oczywiście tego nie wiedział, ale wszyscy tutaj mieli jakąś fobię na punkcie tego, że mogliby cokolwiek musieć. Nie mniej - gdyby go o to zapytać, to łowca z pewnością by powiedział, że doskonale ich rozumie. Nikt nic nie musiał - tylko trzeba było liczyć się z konsekwencjami swoich czynów. Bo do szczekania mordą to wielu było chętnych, ale z przyjęciem na twarz następstw - tutaj już większość odpadała. Prawda była taka, że większość z nich była pewnego rodzaju buntownikami, którzy próbowali iść na przekór i robić to, co im się podoba. A jednak wszyscy kończyli tak samo - jako praworządni obywatele Ryuzaku no Taki. Nawet ta mała złodziejka, Isane, chciała mieć poczucie jakiejś przynależności. Ludzie byli zwierzętami stadnymi i lubili łączyć się w pary - nawet jeżeli usilnie próbowali sądzić, że jest inaczej.
Sny? Kto ma chęć na sny, gdy dzieją się takie ciekawe rzeczy na świecie. I nie jeden by się zdziwił, że to co dzieje się w rzeczywistości, potrafi być o wiele większym koszmarem, niż niejeden sen. A z drugiej strony - teraz wszyscy czuli się tutaj dobrze - zrelaksowani i mokrzy. Czy takie cos dało się osiągnąć we śnie? Aki sądził, że nie. Sen był tylko snem - był bardzo nieperfekcyjny. W tamtej krainie wszystko wydawało się takie rozmazane, nierzeczywiste. Brakowało tak wielu szczegółów, a to przecież szczegóły były tym, do czego każdy perfekcjonista przykładał uwagę.
Aki nie lubił olejków. A już na pewno nie w momencie, gdy był pod wpływem alkoholu. Tak mocne zapachy sprawiały, że kręciło mu się w głowie, a co dopiero gdyby połączyć to ze stanem upojenia alkoholowego. Ale tak, chciał tutaj zostać. Co złego by się stało? Najwyżej już do reszty by odpłynął i najzwyczajniej w świecie - zasnął. Nie było w tym nic złego, wszak nawet nie byłby pierwszy w tym towarzystwie, który zaliczyłby zgona. Rozsiadł się więc wygodnie i czekał.
- Wszystko co możesz zrobić z ziemi, kamieni oraz błota. Zbroje, kolce, domy, zgniatarki, błotne powodzie... i to tak na szybko, jakbym miał wymieniać. A też nie jestem jakimś ekspertem w tych sprawach, ale w przypadku takiego żywiołu to ogranicza cię chyba tylko wyobraźnia. - taka była prawda - Doton potrafił przyjąć przeróżne formy i był na tyle uniwersalnym żywiołem, że zastosowanie znalazł nawet w łucznictwie.
Nie skomentował słów Hiroyukiego o swoim statusie związku. Przecież... no na litość boską. Aki i związek? Kto by z nim wytrzymał. Tu trzeba było niebiańskich pokładów cierpliwości i jeszcze więcej chęci, na dotrzymanie mu tempa. Bo to, że Aki się komuś podobał, nie znaczyło jeszcze, że ten ktoś spodoba się Akiemu. A poza tym... jaki związek. Młody Ranmaru nigdy nikogo nawet w łóżku nie miał, a co dopiero kogoś, z kim mógł planować wspólną przyszłość. Do tego jeszcze bardzo dużo czasu, niektórzy znajdywali sobie drugą połówkę w okolicy trzydziestki.
- Kusza jak kusza. Użyję jej, jak będzie potrzeba. Strzelanie do tarczy to jednak co innego, niż zabicie człowieka. - był to truizm, ale chciał uświadomić nieco starszego od siebie strzelca, że to nie do końca jest zabawka. Że prawdziwa siła i umiejętności objawiają się w sytuacjach stresowych, a nie podczas sielankowego treningu w ogródku. - Jesteś pewien? Trawnik bym Ci przez przypadek popsuł. - oj tak, miał trochę do nauczenia się, a jakoś nie wyobrażał sobie siebie samego, zapierdzielającego z grabkami i próbującego przywrócić to wszystko do porządku.
Aki uśmiechnął się pod nosem, gdy usłyszał pytanie skierowane do Yue. No właśnie panie Yue, kogo tam ciekawego cimcirimcim rampampam? Czy w ogóle wypadało zadawać takie pytania? Oczywiście, że nie. Ale Isane była bardzo bezpośrednią osobą, żeby nie powiedzieć bezczelną. A czy to pytanie w ogóle interesowało Akiego? Z jakiegoś powodu tak. Jakakolwiek by nie była odpowiedź - Aki wysłuchał jej z niemałym zaciekawienim, wptarując się maślanymi oczkami w twarz białowłosego, szybko odwracając wzrok, gdyby tylko poczuł zagrożenie, że ich spojrzenia się spotkają.
Siedział wygodnie, przymykając oczy i słuchając rozmów. Było mu tak cholernie miło, że aż nie chciało mu się wychodzić z tego basenu. To był świetny pomysł i z pewnością stwierdził, że od dnia dzisiejszego będzie częściej chodził w takie miejsca. Gorąca woda, fajni ludzie, alkohol w główce. Żyć nie umierać. I już by chyba zasnął, gdyby nie słowa Yue, który oznajmił wszem i wobec, że idzie zajarać. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Aki przejrzał wcześniej jego rzeczy i nie było tam absolutnie niczego, co można byłoby zapalić. I już chciał coś powiedzieć, gdy poczuł coś... dziwnego. Coś, czego zupełnie się nie spodziewał. Aksamitnie delikatna dłoń przesunęła się się po jego nagiej nodze, wprawiając Ranmaru w niemałe otępienie. Nikt go wcześniej tam nie dotknął. To było... woah. Całe szczęście, że i tak miał zaczerwienione policzki od spożytego alkoholu, inaczej zapewne spaliłby buraka. I już przez chwilę myślał, że to przypadek, że Yue się potknął, albo po prostu podparł o niego, by wyleźć z basenu bez zaliczenia spotkania pierwszego stopnia z podłogą. Ale nie. Aki widział ten wzrok. Ten niewinny uśmieszek, który doskonale mówił, że to nie był żaden przypadek.
Aki odwrócił się, spoglądając się w górę. Zastanawiał się. Ktoś coś do niego mówił? Ah, ktoś przyniósł pyszny alkohol. Czy to miało jakieś znaczenie teraz?
- To ja z nim pójdę. - powiedział, z głębokim pluśnięciem wysuwając się z basenu. - Żeby się... nie zgubił. - ależ to była chujowa wymówka. Nie chciał nawet obracać się w stronę Hiroyukiego i Isane, żeby nie zobaczyć przypadkiem ich głupich lub zdziwionych min. Zresztą... kurwa, przecież Aki widział, że Isane i Hiro też chcą zostać sami. Chociaż na chwilę. Widział jego wzrok, widział jej gesty, słyszał, co do siebie mówią.Szybko wziął ręcznik, który kobieta zostawiła obok niego i wytarł się. Założył spodnie i zarzucił koszulkę na ramię, udając się w kierunku budynku.
Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Ale nie tak po prostu "zamykając". Wziął i po prostu, bez najmniejszego oporu, bez chwili zawahania, zasunął zasuwkę do drzwi, upewniając się, że nikt nie wejdzie do pokoju. Przynajmniej tym wejściem. Aki też potrafił być bezczelny - zrobił to z pełną świadomością i premedytacją. Ale hej, przecież po pijaku takie rzeczy mogą się zdarzyć, nieprawdaż?.
Yue, ah ten Yue. Siedział sobie wygodnie na kanapie, rozciągnięty jak żaba na liściu, z tym swoim słodkim, niewinnym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Zaczął iść powoli w jego kierunku, choć on bynajmniej się nie uśmiechał. Jego mina była zupełnie neutralna, choć z każdym kolejnym krokiem miał po prostu coraz większą ochotę się uśmiechnąć. Ale nie, nie. Nie teraz. Yue myślał, że zwabił go za sobą. Myślał, że to on tu rozdaje karty? Że to on rządzi i decyduje? Hah. Chyba młody Yue zapomniał, kto tutaj był łowcą.
Usiadł obok niego. Nie odzywał się - jeszcze nie. Spoglądał na niego swoimi smutnymi, niebieskimi oczami. Dlaczego był taki śliczny? Dlaczego wcześniej tak patrzył na niego, tymi swoimi niebieskimi ślepiami? Dlaczego tak perfidnie go prowokował... i dlaczego i skąd te dziwne uczucie w brzuchu? A może to wszystko mu się tylko wydawało?
Wyciągnął prawą rękę w jego kierunku. Powoli - bardzo powoli. Niemalże ślamazarnie. Jak gdyby samemu miał wątpliwości. Tak, że Yue mógł w każdym momencie to przerwać - łagodnie. Wystarczyło tylko, że odwróci wzrok - i przecież nic by się nigdy nie stało. Jeżeli jednak tego nie zrobił, to dłoń Akiego spoczęła na jego prawym policzku. Mógł poczuć, jak jego palce przesuwają się wzdłuż jego twarzy. Jak delikatnie zatacza kciukiem kółeczko na jego policzku. Ile to trwało? Trochę. Przez cały ten czas patrzył na chłopaka, milcząc. W końcu sięgnął w górę i gładkim, aczkolwiek powolnym ruchem ściągnął okulary z jego noska. Przechylił lekko głowę - jak mały szczeniaczek, zaciekawiony tym, co widzi. Słodki i niewinny. A potem chwycił jego dłoń, kładąc ją na swojej nodze w tym samym miejscu, po którym wcześniej Yue przejechał. Aki zachowywał się pewnie. Jak gdyby wiedział, czego chce. Ale w środku jego serce biło jak szalone - zgrywał pewnego siebie, choć sam nie wiedział, co do końca robi. Ale było mu tak cholernie dobrze, że nie chciał tego przerywać za żadne skarby świata
Zamknął okulary Yue, zawieszając je na wcięciu dekoltu jego koszulki. Patrzył mu przez chwilę w oczy, a potem przejechał palcem wskazującym po jego ciele - w górę, przez klatkę piersiową, szyję, kończąc na podbródku chłopaka, podtrzymując go tak, aby nie mógł odwrócić wzroku. I w końcu to zrobił - uśmiechnął się. Delikatnie, w kąciku ust - ale widocznie. Ale tylko na chwilkę.
- Podstępny... - wyciągnął w przód dłoń, chwytając go w pasie. Nachylił się tak, aby mieć usta na wysokości jego uszka - Prowokator... - wyszeptał bardzo powoli, zbliżając się do jego ust. Uśmiechnął się jeszcze na chwilkę przed tym, jak złożył pocałunek na jego ustach.
1 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

Mania kontroli, mania mówienia komuś "musisz", gdy ten nie chce nawet słowa ""potrzebujesz". Powiedz mi, co mogę, ale nie mów mi, co muszę robić. W tym życiu było bardzo niewiele rzeczy, które człowiek musiał robić. I Yue nie lubił tego słowa. On je kochał. Potrzebował i chciał, żeby ktoś mówił mu, czego potrzebujesz, co powinien i co musi. I zarazem tak samo mocno tego nienawidził. Chory, pokręcony i chemiczny romans, który przyciągał i chciałeś się go pozbyć, ale jednocześnie wcale nie mogłeś. Wiesz, w czym skrywał się sekret słowa musisz, drogi Hiroyuki? Jego ziarno zasadzono na ziemi, w której była oceniana jego wartości. Obserwowaliśmy, co z niego wyrośnie i na tej podstawie decydowaliśmy, czy chcieliśmy dać się oplątać jego korzeniami, usiąść pod szerokimi gałęziami i dać zapanować nad swoim życiem czy może jednak odejść - i poszukać zupełnie innego drzewa. Tego samego, którego korę jednocześnie podrapiesz paznokciami i zedrzesz jej strzępy z pnia jak i obdarzysz czułym dotykiem i spojrzeniem. Isane nie mogła znieść rozkazów. Cicha woda, wolny duch - ocean, którym były jej oczy, możesz przecież ująć między dłonie, ale woda i tak przecieknie i się ulotni. Jej chwilowy spokój nie oznaczał, że pod powierzchnią wody ciągle coś się nie działo. To, że była milcząca tak samo nie znaczyło, że nie miała niczego do powiedzenia. Wprost przeciwnie. Yue lubił ludzi milczących. Lubił ich, ponieważ słuchali i nie miałeś tego wrażenia, że każda literka, która opuści twoją gardziel rozbije się na nic nie znaczącej ścianie. Kto zresztą nie kochał swojej wolności? No powiedz - nie chciałeś oddać jej części siebie tylko po to, by porwała cię całego? Ramiona kobiety były słodkie, ale ramiona Wolności były jeszcze słodsze. I właśnie tu powstawał paradoks - że koniec końców każdy był do czegoś przywiązany i każdy coś musiał, nawet jeśli uparcie twierdził inaczej. Ale to nic, to nic. Lubiłeś ludzi milczących, ale lubiłeś też ludzi wygadanych - takich jak Hiroyuki. To, co tu tworzył było piękne i zdrowe, ale chyba już dobrze wiedziałeś, Hiro, że my się nie dzieli przez trzy. I gdybyś miał kłaść w czyjeś ręce zależność słowa "musisz" to nie były to ręce Hiroyukiego. One były już zajęte. A i ta wartość już w czyichś dłoniach leżała. Nawet jeśli tej osoby tutaj nie było. Nigdy nie miało być.
- Wiem, że towarzystwo jest już mocno wstawione kiedy zaczynają się pytania o seks. - Prychnął śmiechem, reagując tak na pytanie Isane. Tak, tak - bezczelne! Było zupełnie pozbawione taktu i bezczelne! Czyli idealnie dopasowane do białowłosego aniołka wygrzewającego swój tyłek w tej wannie. Nie zaskoczyła go ta bezpośredniość. Już bardziej zainteresowanie od strony Munraito. To ci dopiero - że też zarówno Aki jak i sama przybyszka z gorącej pustyni zaczynali chodzić swoimi myślami wokół tego, czy jego i Munraito kiedyś połączyło coś więcej! Jakaś przygoda - może jednonocna. Jakiś gest - może tylko jeden. Może to tylko było jedno spojrzenie, a może jeden dotyk dłoni. Błogo nieświadom! Dobrze jednak wiedział, co sobą prezentuje, jak się zachowuje i że po alkoholu stawał się tylko jeszcze bardziej otwarty i zapominał czasem, że jest coś takiego jak granica ludzkiego komfortu. Czasem wjeżdżał w nią, nieświadomie, z całą siłą. Potem, na kacu, pozostawało tylko przeprosić. Bo z przeprosinami nie miał najmniejszego problemu! Problem miał co najwyżej z tym, że szczerość czasem myliła mu się z bezczelnością, więc i tu niekiedy ciężko było zobaczyć punkt, w którym należałoby się poczuć winnym. A to towarzystwo... wszyscy byli tak samo zboczeni! - Ostatnio zagaiła mnie taka parka, która lubiła scenki rodzajowe. - Wyprostował się i pochylił nieco w kierunku rozmówców, uśmiechając wilczo. Ewidentnie z zadowoleniem i błyskiem w oku, że w ogóle można tę opowieść przekazać. - Byłem na tyle wstawiony że wszystko mi było obojętne. I było tak - ja miałem się zabawiać z jego dziewczyną, a on wpada do pokoju, że niby jest jej wujkiem, z tekstem: CAŁĄ POŚCIEL MI UPIERDOLILIŚCIE! Ona do niego na to: weź nie gadaj tylko się przyłącz. A on: Co ty mi tutaj pierdolisz, farmazony jakieś jebiesz?! Ty wiesz, ile ja mam lat?! Co ja twojej matce powiem?! Phahaha..! Ona mu na to: no weź, dobrze wyglądasz, przyłącz się, mama się nie dowie... On do niej: SŁUCHAJ..! OKEJ! - Yue wybuchnął śmiechem, absolutnie rozbawiony na to wspomnienie. - To była jedna z najdziwniejszych akcji w moim życiu! - Ale za to z całą pewnością warta zapamiętania. - Oni się w to naprawdę wkręcali! Kompletnie pojebane! - Ciężko przekazać coś tak dobrego w samych słowach, zwłaszcza kiedy jesteś pijany i może ci się coś tam... nie kleić. Ale towarzystwo chyba załapało temat. - Oj tak, kwiatuszka masz wyjątkowego... jakbyście się kiedyś nudzili w łóżku to dajcie znać. - Uśmiechnął się szeroko, spoglądając na te dwa zakochane wróbelki. To się naprawdę dobrze oglądało. Wielu ludzi to... przeszkadzało, drażniło, raziło. Wiedział, że w niektórych krajach to było wręcz niedopuszczalne, żeby tak publicznie okazywać sobie mocniejsze emocje. Ale jego to tylko cieszyło. Fizyczne zbliżenie, takie jak to, tworzyło przecież same dobre uczucia. Czemu kogokolwiek miałoby to razić? Absurd.
- Na stałe... Świat by za wiele stracił, gdybym związał się z kimś na stałe. Nie mogę przecież obrobić innych z tak wspaniałego prezentu, jakim jestem. - Ułożył dłoń na poziomie mostka, wyginając się w ten artystyczny sposób. Jak model, który właśnie ma coś zaprezentować na samym środku wybiegu. Na przykład... strój kąpielowy. - Ooo, więc nikogo nie ma... - A czy to, że ktoś kogoś miał w czymś przeszkadzało? Otóż nie. Zdrady były na porządku dziennym, ale na szczęście to ugrzęzło mu w gardle, że jemu tam to, że ktoś był w związku czy nie był nie robiło żadnej różnicy! A nie powiedział, bo jego uwagę skupił właśnie Aka, który szybciutko wzrok odwrócił. Słodziak. Jakoś w tej konkretnej scenie, w tym momencie, Yue nie potrafił zupełnie myśleć o tym, że ninja są niebezpieczni, że każdy tutaj ma talent - tamten władał Suitonem, ten władał Dotonem... każdy coś! Fajnie, fajnie! Dobrze się tego słuchało, ale jednocześnie trochę tak, że Yue czuł się w tym poza tematem. Co miał powiedzieć? Że naprawdę... nic nie umiał? Że nie miał żadnego talentu? Że... nawet nie umiał się w sumie jakoś szczególnie dobrze bić? Po prostu... sobie był. Od tego być miał - stać, ładnie wyglądać, ładnie się uśmiechać. Porcelanowa laleczka.
- Łaał, chłopaki, ale wy jesteście! Łuki, szczały, laseczki, szmery, lasery i bajery. - Zachichotał. Chociaż akurat nie wypowiedział tego tonem prześmiewczym czy cynicznym. W żadnym wypadku! Powiedział to z pełnym uznaniem dla ich umiejętności. Kiedy ktoś się stara chce być doceniony - przynajmniej Yue tak uważał. Każdy chciał mieć kogoś, kto pogłaska go chociaż po główce, kiedy się czegoś dorobi, kiedy coś osiągnie. No bo co - spędzić całe życie robiąc tylko dla samego siebie? Nuda. - Nie przesadzam, serio ninja ze mnie taki jak z koziej dupy trąbka. Taaa, przejście z prowincji do prowincji to rozumiem. Ale przejście do prowincji, gdzie wojna wrze? Łuh! Mocna rzecz. - Przeciwieństwa na pewno się przyciągały, bo były egzotyczne. Bo mówiły o rzeczach, które ci się w głowie nie mieściły i robiły rzeczy, które wyrywały się twoim schematom. I to było piękne w poznawaniu ludzi. Yue to uwielbiał. To, jak ludzie mogą cię zaskoczyć i jakie cuda wygadywać - z sensem czy bez sensu, bo akurat z tym to różnie bywało. Ale - właśnie - łączyć się z kimś? Oddawać komuś swoje życie? Miłość? Tak, ta fizyczna, ta unosząca, ta miłość na kilka chwil. Zauroczenie. Bo ktoś ci się podoba, bo cię ciekawi, bo pociąga - i przyciąga. Yue lubił być ćmą, która się opalała w płomieniach ognia. - Duzi chłopcy i dziewczynko bawią się łukami, mieczami i innymi dotonami, a ja wolę popatrzeć na zgrabne tyłki przy tej pracy. - Lenistwo. Tak to nazwał. Całe życie siedzieć na dupie, bawić się, wyrywać kolejne tyłki, poznawanie ludzi, pijaństwo - brzmiało jak życie-marzenie, co? Oczywiście - gdyby to naprawdę tak wyglądało...
- Pełna obsługa, ale milusio. - Przyjął z wdzięcznością ręczniczek, którym się okrył i potem szklaneczkę - wypił połowę właściwie na raz. Mniam. Pycha. Czemu wcześniej nie wpadł na to, żeby dodawać miód do wody..? - Dzięki.
Do salonu wrócił z tą szklaneczką. Położył ją na stole, który nie zdążył zostać w pełni uprzątnięty. Nadal pachniałoby tutaj pewnie tym kurczakiem - wspaniałym kurczakiem! - gdyby nie to, że Isane zapobiegliwie zostawiła otworzone okna. I te świeczki. Jak magicznie. Jak r o m a n t y c z n i e, jak to niektórzy mówili. Chociaż on za tym słowem nie przepadał. Dodawało niepotrzebnego patetyzmu najprostszemu na świecie seksowi. Chcesz kogoś przelecieć - tworzysz "romantyczną" atmosferę. No, to teraz Yue czuł się niemal romantycznie. Z okularkami z powrotem na nosie, wyłożony z zadowoleniem na kanapie, czekający na to, czy pewien ktosiek tutaj za nim przywędruje. Robił zakłady z samym sobą - a to był najlepszy typ zakładów! Bo zawsze wygrywasz. No i nie ma szans, że stracisz pieniądze. Czy śliczny, smutny chłopak jest na tyle odważny? Czy w ogóle dał się wkręcić w tę grę? W końcu - różnie bywało. I odruchy i gesty ludzkie można było zrozumieć na różne sposoby.
Ale na pewno nie przewidział w swoich zakładach tego, że nie tylko Aki tutaj przyjdzie, ale też zamknie GOSPODARZY w ich własnej łaźni. Dobrze, że miał oczy skryte za okularami, bo aż zamrugał, spoglądając na ten korytarz i zastanawiał się, czy może jednak już rozpijaczona głowa nie podpowiadała mu czegoś złego. Czy się nie przewidział. I nie przesłyszał. Za to rozbawił go na 102!
Uwielbiał ten moment. Był najlepszy. Kiedy mógł spoglądać w tych cieniach - jeszcze ciemniejszych przez okulary! - jak ledwo zarysowana sylwetka w blasku świec mężczyzny zbliżała się do niego. Człowiek, który nie wierzył w miłość i przywiązanie. Podchodzący powoli, ostrożnie, ale to nie był strach, na pewno nie. Napięcie było wyczuwalne od razu - a jego rozwiązania Yue się wprost nie mógł doczekać. Nie uśmiechał się - anioł uśmiechał się zaś bardzo szeroko, ciepło, ciekawie. Czy zapomniał, kto tutaj potrafił strzelać z kuszy i władać Dotonem? Nie, nie. Yue był owieczką, która stwarzała okazje. To, czy wilk złapał okazję i poszedł jej śladem, czy potrafił ją wykorzystać, to już był drugi rozdział tej książki. Yue lubił być ofiarą tych opowieści. Nagrodą.
- Co tam, wilku? - W pełni bezczelnie białowłosy wyciągnął sobie nóżki na uda Akiego, który sobie grzecznie usiadł obok, spoglądając na niego z rozbawieniem, ciekaw jego dalszych gestów i reakcji. Ułożył potylicę na splecionych palcach na wezgłowiu sofy - miał więc idealny pogląd na niebieskie oczy. Nie byli od siebie tak odmienni. W końcu Yue widział miłość. I choć wiedział, czym jest, sam w nią nie wierzył.
Nie drgnął nawet o jotę, kiedy powolnym ruchem Aki pochylił się w jego stronę. Kiedy zdjął mu okularki. Patrzył bardzo uważnie, lśniącymi oczyma przypominającymi bezkres nieba najpierw na jego twarz, potem na jego dłoń, która trzymała okulary, a potem znowu nawiązując kontakt wzrokowy. Spoglądał, jak przygląda mu się swoim wzrokiem - i zastanawiał się, co właściwie teraz łaziło po głowie tego człowieka? Człowieka, którego oczy potrafiły się stać lśniąco czerwone. Ranmaru. Kimkolwiek Ranmaru byli - zapewne jakiś klan... może coś na wzór Hyuga?
- Aż tak ci się podobam? - Zapytał niewinnym żarcikiem, kiedy Aki tak mu się przyglądał. Podobało mu się to spojrzenie. To było jedno z tych spojrzeń, które miałeś wrażenie, że pożerają cię w całości. Przed którymi nie chciało się uciekać i chciało się tylko przed nimi uginać. Ooch, to był ten moment, w którym już jego oddech stał się nieregularny, kiedy Aka złapał za jego rękę, wysunął spod jego głowy i położył na swojej nodze. Gesty to jedno - to było już zaproszenie do rozpakowania prezentu. Chyba też nie do końca spodziewał się takiej pewności siebie. Bo Aki sprawił na nim raczej inne wrażenie - wrażenie łagodnego człowieka, który nie do końca wysuwa się naprzód. Proszę bardzo - słodycz zadziwiania człowieka. Dreszcz przesunął się po całym jego ciele, które reagowało na każdy gest, dopasowując się jak od zawsze brakujący puzzel do ruchów Akiego i jego ułożenia. A te ruchy i gesty sprawiły, że w zupełnym przeciwieństwie do Akiego teraz to Yue na moment przestał się uśmiechać. I to wcale nie w negatywie. To w tym zapomnieniu, gdy każdy dotyk zostawiał płonący ślad na skórze, którego chciał i potrzebował. Prychnął za to cicho śmiechem na ten komplement o tym, że jest podstępnym prowokatorem.
- Skąd. Jestem aniołkiem. - Odszepnął. Wyciągnął drugą rękę spod głowy i zarzucił ją za kark Akiego z tęsknym westchnieniem. Dłoń na udzie Akiego zacisnęła się na moment mocniej, nim przesunął ją wyżej, na jego biodra i wsunął ją pod jego koszulkę, na rozgrzaną po kąpieli skórę.
2 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Wieczór powoli dobiegał końca i zaczynała się prawdziwa noc. Chyba nikomu to nie przeszkadzało, a robiło się zwyczajnie jeszcze bardziej ciekawie. Kto by się spodziewał, że tak wszystko się skończy? A może właśnie dopiero zacznie? Dla niektórych znajomości był to przecież dopiero początek. Dobry, przyjazny początek. Rozmowa kleiła się naprawdę znakomicie. I nie przez pomoc alkoholowych procentów czy dziwnie pachnących olejków, którymi Hiro przyprawił kąpiel. Swoją drogą ciekawe co tam wlał? Hiroyuki co masz na swoje usprawiedliwienie, że wszystkim po kolei kręci się w głowie, hm? Zwyczajnie pomimo różnić, jakie ich dzieliły, nadawali na tych samych falach. Całkiem inni, a jednak tak podobni. Chyba po prostu chcieli się lepiej poznać. Bo na co innego można to było zwalić, jeśli się na szczere chęci?
1, 2, 3 sekundy zajęło jej ogarnięcie, że Hiro bawił się w swatkę. No, no. Tego się po nim nie spodziewała, jednak nie zamierzała w żaden sposób mu tego utrudniać. Wręcz przeciwnie, chętnie dołączyła do gry pod tytułem Aki x Yue. Tak więc pokiwała z entuzjazmem głową niczym grzeczny szczeniak na zapewnienia i argumenty skierowane do Yue. Posłała mu jeszcze to długie spojrzenie, ale chyba nie było sensu. Sam doskonale wiedział co robić. Nie mogła uwierzyć, że zachowywał się tak nieumyślnie. Może i wyglądał jak aniołek, jednak jego zachowanie wskazywało na typowe wyrachowanie i perfidne dążenie do własnych celów. Znała je aż za dobrze, przecież sama tak postępowała. Im trudniejsza gra tym większa nagroda i tak to szło. Nie było tutaj miejsca na porażkę. Kto bawił się teraz w łowcę? Aki czy Yue? Spoglądając to na jednego to na drugiego traciła pewność. Widocznie trafił swój na swojego.
Słuchała opowieści Yue nie mogąc przestać się śmiać. Autentycznie łzy napłynęły jej do oczu, zgięła się w pół i prawie utopiła. Podtrzymała się ramienia Hiro, inaczej na pewno skończyłaby na dnie i w taki sposób zepsułaby wszystkim zabawę. Trzech chłopców i jeden trup. Prawie jak Murder on th Orient Express. Zamiast tego wyobrażała sobie historyjkę Yue zastanawiając się czy była prawdziwa, jak bardzo przerysowana, a może całkowicie autentyczna? - Musiałeś się chyba dobrze bawić - skwitowała próbując się uspokoić. Zajęło jej to trochę czasu. Wszelkie wyobrażenia po niewinnym aniołku legły w gruzach. Pozostał jedynie - Diabełek z piekła rodem - i był to zdecydowanie komplement wypowiedziany z ust Isane. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wypowiedziała to na głos, cóż to przecież wina alkoholu, nie jej. Duuh!
- No nie? - Zawtórowała Yue. Obranie ścieżki ninja nie było jej własnym pomysłem. Unia zawsze potrzebowała nowych żołnierzy, a kto nadawał się lepiej niż obca dziewczynka bez rodziny, której kontrola chakry szła doskonale? - Ja też nie mam kompletnie talentu do jakichkolwiek broni - wzruszyła ramionami. Nie, żeby kiedykolwiek próbowała. Zwyczajnie nie pociągały ją takie zabawki. Za to przyłożenie komuś z pięści wydało się znacznie ciekawszą formą walki. Adrenalina, brak dystansu i stanie oko w oko z wrogiem. Śmierć lub życie. Każdy inaczej wyobrażał sobie walkę. Chociaż zazwyczaj od niej stroniła, tak o niej myślała. Doskonale znała swoje umiejętności i limity. Nie była bojowa, wręcz przeciwnie. Gdyby nie jej umiejętności medyczne byłaby kompletnie bezużyteczna… coś czego bała się najbardziej. Bezużyteczne rzeczy się wyrzucało. Zwykłe śmieci. Nie mogła na to pozwolić. Nie chciała być zapomniana i odstawiona w kąt niczym stara, popsuta zabawka. Dlatego zdecydowała się nauczyć technik Iryo. Dzięki temu mogła pomagać innym - pewnie - przy okazji. Jej prawdziwym jednak pragnieniem było odnalezienie celu, bycie komuś potrzebną i tym samym zależną. Nie była łowczynią, tylko zwykłym pasożytem. Nawet teraz żerowała na miłości Hiro, nie mogła mu zaoferować swoją osobą nic w zamian. Nie zasługiwała na jego czyste serce i nieskazitelną miłość. Była jednak zbyt samolubna, żeby sobie odpuścić. A niby tak bardzo nie podobało jej się słowo „musisz” i tak bardzo ceniła sobie wolność. Podświadomie dążyła jednak do czegoś kompletnie odwrotnego.
„Egzotyczny okaz” - uniosła jedną brew ku górze spoglądając na Hiro. „Niegrzeczny” - dołączyła do niej druga brew, czyżby czytał jej myśli? Ale jak to? Dopiero jego następny komentarz sprawił, że uniosła kąciki ust ku górze. Była szczerze zaskoczona. I kto tutaj był niegrzeczny, hm? - Jestem ciekawa kto tu kogo wyszkoli, kochanie - powiedziała śmiejąc się słodko. Pytaniem tylko być czy to groźba czy obietnica? Chyba sama nie była do końca pewna. Przytuliła się do niego wbijając paznokcie odrobinę za mocno w jego bok. Należało mu się cierpienie i doskonale o tym wiedział. Kiedy wrócił na swoje miejsce i objął ją ramieniem przyczepiła obydwie dłonie do jego przedramienia. Opatuliła się nim szczelniej, wokół własnej szyi, niczym ciepłym szalikiem. Prawdziwy smak bezpieczeństwa i zależności.
Potem Yue poszedł zapalić. Tak przyjęła jego słowa, skąd mogła wiedzieć, że był to jedynie podstęp? Doskonale przemyślana zagrywka prawdziwego drapieżnika. Aki rzucił w ich stronę jakąś śmieszną wymówkę. Przygryzła dolną wargę. - Uważajcie na siebie - odparła o jeden ton wyżej niż normalnie walcząc z chichotem. Pomachała mu jeszcze niewinnie na pożegnanie. Dopiero kiedy Aki zamknął drzwi wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, a kiedy usłyszała zamykającą się klapę i zdała sobie sprawę, że zamknął ich we własnej łazience, myślała, że zwyczajnie wypluje własne płuca ze śmiechu. Kto by się spodziewał, że sprawy przyjął taki obrót. Taki wieczór, taka noc pełna wrażeń i przygód. Kiedy w końcu udało jej się uspokoić zdała sobie sprawę, że znajdowali się obecnie z Hiro sam na sam i nikt nie przyjdzie im przeszkadzać, a mieli przecież niedokończone sprawy. Bez żadnego uprzedzenia wpakowała mu się na konała okrakiem. Siedzieli teraz twarzą w twarz. Wpatrywała się w niego intensywnym spojrzeniem turkusowych tęczówek. Prowokował ją przecież cały wieczór. - Wspominałeś coś o szkoleniu - zaczęła oplatając mu obydwie dłonie wokół szyi. - O nauce? Dobrze pamiętam? - Nie zaciskała ich, jedynie trzymała w odpowiednim miejscu. Przekrzywiła delikatnie głowę nie odrywając od niego spojrzenia. Niczym modliszka wpatrująca się w swoją ofiarę. Chodziło tutaj chyba o kontrolę. Nad całą sytuacją, nad życiem, nad wszystkim. - Jak myślisz, kto tutaj rządzi, Hi-ro-yu-ki? - Zapytała ciszej powoli przybliżając twarz do jego twarzy. Ich usta prawie się zetknęły - dzieliły je zaledwie milimetry - na jej ustach pojawił się ten doskonale znany, zadziorny uśmiech. Nie pocałowała go, wręcz przeciwnie, trwała w bezruchu czekając na jego odpowiedź. Co miał na swoją obronę?
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Aki
Postać porzucona
Posty: 131
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Aki »

Oh, z tego Yue to było naprawdę niezłe ziółko. Taki niewinny, a taki niegrzeczny. To jeden z tych typów, przez których kapłanom jeżył się włos na głowach, a dewotki wyklinały ich i wołały o pomstę do niebios. Bawił się ludźmi, wykorzystywał ich dla własnej uciechy, wykorzystywał wszystkie rzeczy, którymi obdarzyła go matka natura. Te piękne, niebieskie oczy. Ten słodki uśmiech na jego twarzy, ten miły dla ucha głos, przez który można było rozpłynąć się w gorących wodach basenu. Ale żadna kąpiel nie była w stanie zmyć tej plamy na jego honorze. Yue, z tego co opowiadał, nie był dobrym człowiekiem. Ale kto w tych czasach był dobry? Ludzie żyli za krótko, by przejmować się jakimiś tam nakazami, zakazami i innymi pierdołami, o których mało kto słyszał poza murami świątyń. W życiu przecież chodziło o życie, a nie o przetrwanie - a przynajmniej tak sądziła znakomita część społeczeństwa. Bo ani Yue, ani Isane, nie byli wyjątkowi w tym zwariowanym świecie. Każdy chciał być wolny. Każdy chciał nie być przez nic, ani przez nikogo ograniczony. A jednocześnie każdy chciał czuć, że do kogoś lub czegoś należy. Taki paradoks, który mało kto zauważał. A może zauważali wszyscy, tylko nikt nie chciał się w tym szalonym biegu przyznać do swojej hipokryzji?
Nieobliczalność - słowo idealnie pasujące tutaj absolutnie do wszystkich, poza Hiroyukim. A wszystko to spowodowane przez kilka lampek wina, przez ten cholerny alkohol. Munraito naprawdę miał powód do radości, że nie pijał - mogł następnego dnia spojrzeć w lustro i nie wstydzić się za to, co odwalał poprzedniego dnia.
- Zobaczymy, jak to będzie. Może to Ty będzie mnie musiał wybawiać z opresji. - uśmiechnął się tajemniczo, spoglądając raz na Munraito, a raz na Yue. Do tej misji jeszcze mieli czas - ile dokładnie? Tego Aki nie wiedział. W tym całym natłoku informacji albo zapomnieli o tym powiedzieć, albo sami nie wiedzieli, albo Aki najzwyczajniej w świecie nie zarejestrował tego momentu. - W porządku. Poćwiczymy strzelanie. - nie odmówił. Ale czy można było szczerze powiedzieć, że Hiro znał Akiego? Cóż. Sam Aki nie pokusiłby się o takie stwierdzenie. Lubił Hiroyukiego i z całą pewnością by mu pomógł, ale Aki nawet nie wiedział, czy dożyje jutra. A co dopiero takie coś jak wspólny trening!
Aki nigdy nie rozumiał tej pruderyjności. Choć sam - w przeciwieństwie do Yue - nigdy nikogo nie bałamucił, ani tym bardziej nie był bałamuconym, nie rozumiał tego wstydu związanego z tematami seksualności. Temat jak każdy inny. W Ryuzaku pełno było burdeli, ulicznych dziwek - płci obu, a i nawet łatwo było znaleźć takich, co to w sceni rodzajowe lubili się bawić. Co w tym takiego było, że niektórym na samą myśl robiło się gorąco, jak gdyby ktoś zgorszenie w nich zasiewał? Na litość boską - przed chwilą gadali o robalach i gównie, a teraz ktoś tutaj sugerował, że towarzystwo musi być nieźle pijane. Seks był przyjemny. Ludzie lubili przyjemne rzeczy. Co więc złego było w odrobinie zabawy za zgodą obu stron? Gdyby ludzie pieprzyli się, zamiast napieprzać o głupotach, albo napieprzać się po twarzach, świat byłby zdecydowanie lepszym miejscem. A przynajmniej dla Akiego - bo on miał z reguły ciekawsze rzeczy do roboty. I z tym w stu procentach zgadzał się z Hiroyukim - wszędzie ta pierdolona polityka, momentami miał tego wszystkiego dość. Tym bardziej nie rozumiał, dlaczego w ogóle zgodzili się na taką formę misji. Przecież o skandal dyplomatyczny było tutaj cholernie łatwo. A czasami człowiek chciałby po prostu siąść na przysłowiowej dupie i ochraniać karawanę, ale nieee. Zawsze coś wymyślą.
Aki nie wytrzymał jednak, gdy Yue zaproponował Munraito trójkąt z Isane. Uśmiechnął się pod nosem, z ciekawością czekając na reakcję parki. I sam nie wiedział czemu, ale po prostu nie mógł sobie wyobrazić Munraito w jakiejkolwiek tego typu kombinacji, bez znaczenia z której strony by na to wszystko spoglądał.
Ale tak, Aki zgadzał się z tym jednym, co powiedział Yue. On również nie nadawał się, do wiązania się z kimś na stałe. Nie dlatego, że uważał się za wspaniały prezent - bo tak nie było. Aki po prostu doskonale wiedział, że z jego tempem życia, w tym ciągłym pośpiechu za doskonałością brakowało czasu na coś tak skomplikowanego, jak miłość. Przyjaciele z korzyściami? Może. Spotkania na jedną noc? Czemu nie. Ale związek... to było coś o wiele bardziej skomplikowanego, niż zwykłe, proste pożądanie. Bo poza atrykcjnością ciała, trzeba było mieć jeszcze (a może przede wszystkim) atrakcyjne wnętrzne. Aniołem trzeba było być nie tyle z twarzy, co z serca. No i najważniejsze - Aki w żadne zafajdane anioły nie wierzył.
Nie zarejestrował tego krótkiego "bawcie się dobrze". Jaka zabawa? Nieźle, panie Munraito. I komu co tutaj chodziło po głowie! Mówi to ten, który smyrał swoją dziewczynę po udzie, w ciasnym basenie! Taa, udawał takiego grzecznego, a o tym co działo się za drzwiami tego domu z pewnością można byłoby napisać książkę pt. "50 twarzy Munraito".
Kto był wilkiem, a kto ofiarą? Chociaż... czy wilk też nie mógł być ofiarą? Zwabiony przez żmiję do swojego gniazda. Oh, Aki popełniał błąd i doskonale o tym wiedział. Nie powinien tak, sam na sam, na dodatek u swojego znajomego w domu. Ale było mu tak cholernie dobrze, że już po prostu miał to gdzieś.
- Cokolwiek zechcesz. - odpowiedzial na proste co tam, wypowiedziane przez te słodkie, niewinne usteczka Yue. Mogło być miło, a mogło w ogóle niczego nie być. To w pełni od Yue zależało, co stanie się tego wieczoru, gdy już wszyscy będą szli spać. Aki nie naciskał. Niczego nie wymuszał. W każdym momencie można było powiedzieć "stop" - a wszystko mogło zniknąć tak sam szybko, jak się zaczęło. Ani Aki, ani Yue nie wierzyli w miłość. To, że się tutaj spotkali, było ślepym zrządzeniem losu.
Spoglądał na białowłosego, a w jego niebieskich oczach można było dostrzec pożądanie. Jak gdyby chłopak był jedynym, co teraz dostrzega. I pomimo, że Aki był od niego trochę niższy, tak teraz zdecydowanie nad nim górował. I co z tego, że był chłopakiem, który odwracał wzrok przechodząc obok lustra? Co z tego, że był cichym, grzecznym brunetem? Co z tego, skoro te oczy widziały jedynie białowłosego i teraz, w tym konkretnym momencie, pragnęły oglądać tylko jego. Przesunął dłonią po jego nodze, gdy ten wygodnie rozłożył swoje nogi na jego udach. Siedział więc tak cichutko, wpatrując się w bezklanowca, głaszcząc go, miziając - raz delikatniej, raz mocniej, co jakiś czas uśmiechając się pod nosem. Podobało mu się - ewidentnie.
- Tak. - nie potrzeba było tu dużo słów, bo czyny świadczyły za niego. Słowa... można było kłamać. Ale wszelkie gesty, wszelkie czyny, których teraz dopuścił się Aki, były szczere. Nawet, jeżeli wykonane zostały po spożyciu kilku kieliszków.
W końcu zbliżyli się do siebie. I wtedy Yue mógł dobrze usłyszeć, że oddech Akiego nie jest równiemierny, regularny. Drżał. A gdyby tylko Aki wypowiedział choć jedną, dłuższą frazę, zapewne złamałby się w połowie zdania. Było mu dobrze - zwłaszcza, gdy poczuł palce zaciskające się na jego udzie, a potem dłoń Yue, wędrującą w górę. Zrmrużył wtedy oczy, oddając się tej krótkiej chwili, gdy palce chłopaka znalazły się na jego brzuchu. I nawet jeżeli jego mięśnie były teraz spięte, to wyraz jego twarzy wskazywał na nic innego, jak rozkosz. Nie protestował, wręcz przeciwnie - nawet pozwolił sobie na ciche mruknięcie, gdy Yue zarzucił dłoń na jego kark. Uśmiechnął się i nie pozostawał dłużny, dłońmi nurkując pod jego koszulkę, obejmując go na samej górze pleców. Nachylił się nad nim, delikatnie popychając go do przodu, tak, jak gdyby miał opaść na kanapę, ale jednoczesnie trzymał go w swoich rączkach. W każdym momencie mógł go puścić.
- Upadły aniołek. - uśmiechnął się, zbliżając swoje usta do jego, delikatnie muskając je z każdym kolejnym słowem. - Zwiódł mnie na pokuszenie. Taki podstępny jesteś, hmm? To co zrobisz teraz...? Co, Y u e? - przygryzł jego wargę. Mocno, stanowczo, ale jednak na tyle delikatnie, by nie zrobić mu krzywdy. Wpił mocno paznokcie w skórę jego pleców i przejechał nimi w dół, z pewnością zostawiając ślady na jego skórze. Bawił się z nim. I bawił się nim.
2 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Yue »

Czy to była zabawa? Była. Dla własnej uciechy, dla czerpania emocji pełnymi garściami z tej gry, w której obaj się zanurzyliście? Była. Czy to egoizm? Tak jest. Bierzesz tylko dla siebie - innemu już nie dajesz? Tak? Co możesz zobaczyć w oczach drugiego człowieka, kiedy spoglądasz w nie wystarczająco głęboko? Że jest śmiertelnie niepoważnym śmieciem, który porzuci róże, kiedy ta przestanie dla niego pięknie pachnieć? Wyciągnął ją z wody, otulił w palcach - róża straciła kolor, płatki jej opadły w dół, zmięte, nawet jeśli trzymały się wciąż kwiatu. Ale to nie wykorzystanie! Jaki jest Yue - to przecież każdy widzi, każdy już powiedział, każdy wyrobił sobie opinię. Bawidamek z ciebie na zawołanie, tak się pisałeś, tak cię malowali. To nie obraza, to poemat, który wywołuje uśmiech na ustach. To w końcu coś, na co masz wpływ. Wystarczyłoby być bardziej wstrzemięźliwym. Bardziej szarmanckim. Zachowywać się lepiej i wszystko robić za zasłoniętymi firanami własnego pokoju. Wtedy nagle nie byłbyś tym złym. Pozostałoby wrażenie aniołka, który jest sympatyczny i z którym można wypić szklankę czy dwie. Tymczasem - wypijmy oddech z naszych ust. Na końcu będę cię mógł trzymać całego.
Nieme oooch odmalowało się na jego wygiętych usteczkach, na których położył nawet paluszek, kiedy usłyszał o tym, że tutaj stanie się wszystko - cokolwiek tylko zechce. To pobudzało wyobraźnię. To prowokowało. Do jakiego stopnia można sprowokować diabełka w przebraniu anioła? I jak wiele można sobie zażyczyć od wilka, który te słodkie słowa wypowiadał? Trzeba uważać, czego sobie życzyć, bo to życzenie może się spełnić. Musisz (znów to słowo, czy widzisz ironię?) uważać, o co prosisz, bo będziesz musiał zapłacić. Nie było takich transakcji, za których ktoś by czegoś nie chciał. Nie zechce dziś - upomni się za pięć miesięcy. Nie za pięć miesięcy? W porządku - będzie za rok. W końcu odbije się od ciebie piłeczka i spotkasz, oglądając się, to spojrzenie, które mówi: teraz płać. W tym momencie byłeś gotów płacić temu Wilkowi każdą cenę za jego żarłoczną i chłonną uwagę. Jakie to zabawne i jak słodkie, kiedy łączył tak odważne słowa z jednoczesną ostrożnością. Te jego czułe geściki, przyjemnie pobudzające, będące jak bodźce informujące o tym, że zaraz może zdarzyć się coś niezwykle wspaniałego, to powolne zbliżanie się. Silne ręce, silne ramiona - i silne ciało. Alkohol może i wszystko wyolbrzymiał, ale widział Akiego też na trzeźwo i och, bogowie - ten Wilk był wart każdego popełnionego grzechu. Zresztą - przecież ty nie grzeszyłeś. To wszystko było czystym rozgrzeszeniem. Spowiedzią, bo uniesiony i uwolniony człowiek był w stanie ci wyszeptać najdroższe tajemnice tego świata. A ty mogłeś je schować w skrzyneczce. To wykorzystywanie? To branie czy dawanie? Nigdy byś nie powiedział, że kogokolwiek wykorzystałeś. I nie znałeś osoby, która by tak o tobie powiedziała. Ale przecież na to można różnie spojrzeć. Zwłaszcza, kiedy cały ten czar dział się pod wpływem mikstury, którą był alkohol. Tak więc - jeśli mogę życzyć sobie wszystkiego, to czym było to wszystko? Czekam. Ten cennik nigdy nie miał zostać wypowiedziany, bo kiedy działasz w niewiedzy to drobina adrenaliny stawała się nagle bardzo ponętna. Co za to nie mogło się w tym czarze pojawić to jedno "stop". W głowie Yue było mnóstwo zachcianek, a żadna z nich nie przesuwała się nawet o myśl o tym, żeby to skończyć. Co najwyżej mogła pływać na granicy zdrowego rozsądku, że nie wypada uświnić gospodarzom kanapy... Co by Hiroyuki nie wpadł z krzykiem: całą pościel mi upierdoliliście!
Mogliśmy kłamać słowami, ale czasem krótkie tak było równie elektryzujące co dotyk palców na jego łydkach i udach. Potem na jego twarzy. Na jego... wszędzie.
Podobały mu się mięśnie jego ciała. Twarda struktura brzucha pod miękką skórą. Uwielbiał takich mężczyzn. Silnych, zdecydowanych, o pewnych ruchach. Nieśmiałość była słodka, ale i nużąca. Znudziła mu się tak samo, jak potrafi się nudzić człowiekowi ta sama książka, którą czyta w kółko. Nie, on wiedział czego chciał i czego potrzebował - i nie było w tych potrzebach tego, by samemu musiał prowadzić czyjąś dłoń do tego, by zrobiła pierwszy ruch. Potrafił kusić, potrafił stwarzać możliwości, ale jeśli nie potrafisz nawet takiej oczywistości chwycić za rogi to czy w ogóle jesteś warto zainteresowania? A Aki miał teraz całe skupienie tego świata od jego myśli i jego ciała. I serca, które zaczęło w końcu uderzać nieco mocniej, kiedy i bardziej zaczęła szumieć krew w żyłach. I ten, który skradł mu oddech, miał być chłopcem noszącym głowę nisko? Nie spoglądającym w lustro? Człowiek bał się bardziej od luster odbicia samego siebie w zwierciadłach duszy drugiego człowieka. Lecz nie Aki. On mógł siebie oglądać teraz jak Stwórcę, którego objawiono w migotliwym blasku świec i dodano czaru płynącej w żyłach sake. Zabarwiono go światłem wewnętrznym, które przecież posiadał naturalnie. Bosko. Nie wierzysz w świętości, nie - ale wierzysz we mnie? Nie wierzysz też w miłość. Ale powiedz - teraz myślisz przecież tylko o nas.
Paznokcie, które przesuwały się po karku Akiego, które zanurzyły się na skórę jego włosów, przestały błądzić - palce naprostował i zaraz zgiął je tak, by nimi ten mocny kark ujmować. Druga ręka powędrowała na plecy, by zyskać kolejne podparcie dla pozycji, w której się znaleźli. Równie silny, co silne były jego ramiona - mimo to, że wcale nie szerokie, że smukłe i teraz z całą pewnością napięte, kiedy zostałeś pochylony. Poddał się temu ruchowi bez mrugnięcia okiem. Czy to nie naiwne? Ufać tak komuś obcemu? Nie, kiedy nie miałeś nic do stracenia. Taak, w każdym momencie Łowca mógł puścić. Mógł też przyczynić się do krzywd wszelakich - w końcu - takiego chudzielca? Nic tylko złamać jak zapałkę. Będąc tak blisko, przy tym dotyku, jeszcze bardziej Aki mógł się przekonać, jak kruchą istotę trzymał w swoich rękach. I ta istota spoglądała głęboko w niebieskie oczy spod tych białych rzęs, lekko przymkniętych i nie było w nich strachu, nie było w nich zwątpienia, jeśli tylko Ranmaru ich szukał. Błyszczał w nich ten ogień potrzeb, by zanurzyć się w najbardziej sprośnych marzeniach, jakby miało nie być jutra. Może jeszcze miał szansę mu odpowiedzieć. Może tutaj jeszcze mogły potoczyć się rozmowy. Może wysnułby jakąś błyskotliwą odpowiedź, może pokusiłby się o jakiś żart. Może. Zamiast tego było przesunięcie się rąk po jego plecach, które sprawiło, że Yue wygiął je w łuk, nie bardzo chcąc stwarzać jakiekolwiek granice między ich ciałami. Sprawiał, że jego oczy zaszły mgłą przyjemności, a z warg wydobyło się kolejne westchnięcie. Jego myśli rozstały rozpryśnięte, jak pęka kryształowa zastawa zrzucona z blatu. Impakt nie był gwałtowny. Kawałki szkła roznosiły się w spowolnionym tempie, kiedy tylko ten jeden ruch się skończył.
- Mocniej. - Wyszeptał tym zgubionym od przyjemności głosem. Ten, który zwiódł na pokuszenie i przywiódł do przyjemności. Ach... łatwo było przecież zapomnieć, że diabły i demony też były kiedyś aniołami. Uniósł się wyżej, by przygryźć skórę Akiego na jego szyi, a potem równie szybko ucałować to miejsce - raz, drugi, przesunąć po nim językiem. O jakie to niemądre. Żebyś tylko jeszcze potrafił sobie tak powiedzieć! Aki szokująco sprawnie trafił w punkt, który rozbił kontrolę i rozpalił w błękicie na tę jedną noc bezdenną miłość, bezdenne oddanie. Mów mi, co muszę.
Są takie osoby, od których chcesz słyszeć, co musisz i czego nie możesz.
Na tę noc był to Aki.
1 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Zostali sami. W końcu. Mimo, że odpowiadało jej towarzystwo gości, cieszyła się każdą chwilą spędzoną tylko z Hiro. Brakowało jej wspólnego czasu. Ten okropny niepokój coraz częściej ogarniał jej serce. A co, jeśli kolejne dni przyniosą tylko cierpienie? Oddalą ich od siebie. Na zawsze? Tak wyglądało życie shinobi i nic nie dało się na to poradzić. Ścieżka, którą obrali, była niebezpieczna. Teraz było już jednak za późno na odwrót. Musieli iść dalej przed siebie, w nieznane. Czy misja w samo centrum wojny była dobrym pomysłem? Zwyczajna ochrona delegacji. Ciężko było jej uwierzyć, że nic się nie wydarzy. Czy sobie poradzą? Sprawdzian zbliżał się wielkimi krokami, czy tego chcieli czy nie.
Oczywiście poważną rozmowę zaczęła od perfidnego wpakowania mu się na kolana. Z takiej odległości rozmawiało się zdecydowanie łatwiej. Bez oporów, bez granic. Tylko ich splecione ciała i dwie pary oczu. Dzisiejsza noc płonęła złotem i turkusem. Ciężej było cokolwiek ukryć, pozostawić niepowiedziane. Wręcz przeciwnie, z tak bliska, mogła przecież wywąchać kłamstwo, zauważyć każdą reakcję. Nic nie dało się ukryć. Działało to jednak w obydwie strony. Nigdy nie kłamała Hiro i nie zamierzała od tego odchodzić. Stanowił ten jedyny, dobry płomyk nadziei w jej życiu, nigdy by go nie ugasiła. Nie umyślnie. Zachichotała słysząc jego odpowiedź. Usadowiła się wygodniej na swoim ulubionym miejscu, kiedy jego dłonie odnalazły jej biodra. I d e a l n i e. - Mhmmmm - wyrwało jej się i puściła jego szyję. Jej dłonie zjechały niżej, na te silne ramiona. Zaczęła je delikatnie masować okrężnymi ruchami, ugniatać przyczepy mięśni. Nie odsunęła się jednak od niego, bo po co? Jedyna odległość, jaka była dopuszczalna, to ta równa zero. Traciła nosem o jego nos i uśmiechnęła się słodko. Tak blisko, a tak daleko. Prowokował ją cały wieczór, specjalnie. Wykorzystywał jej własną broń do własnych celów i zachcianek. Uczeń przerósł mistrza? Oj. Chyba rzeczywiście chciał, żeby pokazała mu kto tutaj rządził. Kto miał prawdziwą władzę. Zastanawiała się przez chwilę w jaki sposób najlepiej byłoby mu udowodnić jak bardzo ją kręcił, jak bardzo na nią działał. Zwłaszcza, kiedy kusił ją specjalnie, a ona doskonale o tym wiedziała. - Rano? - Odparła cicho wyrwana ze swoich myśli. Rano? Uh. Co było rano? A co się stało z tu i teraz i my i razem? Przekrzywiła delikatnie głową. Sen. Ten niebezpieczny sen, którym chciał się z nią podzielić. Zaśmiała się pod nosem. - Co Ci się śniło? - Podjęła oczywiście zaciekawiona. Była ciekawska z natury, więc kiedy zarzucił wędkę od razu połknęła haczyk. Odkąd spała u jego boku bardzo rzadko coś jej się śniło. Noce stały się spokojne i sen służył jej tylko i wyłącznie do odpoczynku. Skończyła się passa koszmarów, które od zawsze nękały jej umysł i ciało. Przestały się pojawiać, kiedy odnalazła swojego rycerza i obrońcę. Już nie miała problemów z zasypianiem, bo nie bała się snu, nie była sama. On chyba jednak nie mówił o koszmarach - miała przynajmniej taką nadzieję. Wręcz przeciwnie. Znów traciła nosem o jego nos. No dalej, Hiro, opowiedz mi o twoich snach. Słysząc „pierwszą rzecz” nie kryła zaskoczenia. Nie spodziewała się takich snów po nim. Zdawała sobie sprawę, że miał swoją mroczną połówkę. Tą z czerwonymi oczami, którą nazywał potworem i którą próbował przed nią ukryć. Czy Yue i Aki też ją znali? Chłopak o złotym sercu, który nocami biegał sam po porcie, albo sam przeciął się nożem, żeby sprawdzić jej umiejętności medyczne - Hiro to są na pewno Twoje sny, a nie wyobrażenia o moich oczekiwaniach? - Zaczęła cicho - nie chciałabym, żebyś… - kontynuowała, ale szybko zamilkła, kiedy unieruchomił ją swoim ciałem. Huh. Jej myśli szybko wyparowały. O czym to ona mówiła? Przygryzła dolną wargę. Przepadła. Czy tylko jej zrobiło się tak gorąco, czy cały czas tak było? Mówił z takim przekonaniem, taką pewnością. Nie chciała Nie potrafiła mu przerwać. Ich twarze wciąż znajdowały się tak niebezpiecznie blisko. Nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Niczym zahipnotyzowana oglądała jego poczynania.
- Strach? - Szepnęła mrugając trzy razy, jak gdyby nie była pewna czy dobrze usłyszała. Cichutki alarm rozległ się w jej głowie, nim zdążyła jednak zareagować ogarnęła ją ciemność. Pisnęła cicho, a jej dłonie odruchowo powędrowały do zasłoniętych oczu i tam się zatrzymały. S t r a c h. Mogła zedrzeć z siebie ręcznik, jednak tego nie zrobiła. Zamiast tego wzięła głębszy oddech powietrza przepełnionego olejkiem, odrobinę zakręciło jej się w głowie. Na szczęście Hiro ją podtrzymywał. Brnęła dalej w tę grę, zbyt pochłonięta i zaciekawiona, żeby ją przerwać. Kontynuował a ona słuchała go w milczeniu. S t r a c h, na pewno wiedział co robił? Zabrał jej jedyną broń, którą walczyła przez całe swoje życie. Zabrał jej kontrolę. Pozostała sama z ciemnością, niemocą i posłuszeństwem? Tak to nazwał. Posłuszeństwo i zaufanie. Zawsze przy nim starała się kontrolować swoją panikę. Nie chciała, żeby widział jak bardzo była nienormalna. Teraz miał ją jednak całą w garści i nie potrafiła nic więcej przed nim ukrywać. Od razu zaczęły jej się trząść ręce. Odszukała nimi, po omacku, jego tors i ułożyła je na nim płasko. Mógł poczuć te brzydkie blizny w kształcie półksiężyca na ich wewnętrznych stronach. Odrobinę się uspokoiły. Niestety tylko odrobinę. Podświadomie wiedziała, że dążyła do tego momentu, kiedy była od niego całkowicie zależna. Nie miała nic do powiedzenia. Tak jak wtedy, kiedy jako mała dziewczynka, została zabrana wbrew własnej woli? Nikt nie pytał jej wtedy o zdanie. Brak kontroli, ale także brak odpowiedzialności. Największy strach i największe pragnienie. Doskonale ją przejrzał. Jej mocna strona była też jej słabością. Ciemność, nic więcej. Nic nie widziała, ale wszystko czuła. Jego palce wędrujące po jej plecach. Ich śladem od razu pojawiała się gęsia skórka. Bez jednego zmysłu, inne stawały się ostrzejsze, bardziej wyraźne i wrażliwsze. Rzeczywiście wszystkie uczucia były zniewalające. Lekko rozchylone pełne usta, przyspieszony oddech. Drżała na całym ciele ze strachu czy pożądania? Wszystko mieszało się w jedną całość, niczego nie była już pewna. Kiedy dmuchnął w jej usta wciągnęła szybko powietrze. Jej serce zabiło o raz za dużo, a ona poruszyła się niespokojnie. Nie było jednak ucieczki, miejsca gdzie mogłaby się schować. Zacisnęła mimowolnie dłonie, znajdujące się na jego klatce piersiowej, zahaczając paznokciami o jego nagą skórę. Zniknęła wyrachowana i perfidna żmija, jaką widzieli w niej Yue i Aki. Pozostała jedyne zagubiona dziewczynka, walcząca o przynależność i użyteczność, zmagająca się ze swoją mroczna przeszłością rzutującą na przyszłość.
Z a u f a n i e nie przychodziło łatwo. Niegdyś myślała, że nie była do niego zdolna. - Ufam tylko Tobie - udało jej się w końcu coś powiedzieć. Odchrząknęła, zaschło jej w gardle. Wciąż odrobinę drżącymi dłońmi błądziła po jego ciele. Uczyła się anatomii na nowo. W końcu go nie widziała. Smukłymi palcami wędrowała przez jego tors, na umięśnione ramiona, potem szyję i linię żuchwy. Idealny. Tak znajdował się tuż przed nią, tak blisko. No właśnie, kto tutaj rządził? Pytanie, które sama mu zadała. Zawsze była pewna odpowiedzi, była przecież oczywista, aż do tego momentu. Teraz wszystko się zmieniło. Rzeczywiście nie było między nimi miejsca na niedomówienia. - Proszę - jęknęła, ale nie wiedziała do końca o co prosiła. O to, żeby przestał? Albo żeby kontynuował? Zniewalający strach i zniewalająca miłość. Całkowity brak kontroli, całkowita bezbronność, ale także pełne zaufanie do drugiej osoby. Mógł z nią zrobić co zechciał, zaakceptowałaby każdą jego decyzję. Bawimy? Czy to aby na pewno była zabawa? Chyba tak. Zabawa. Przywarła do niego całym ciałem. Wciąż się trzęsła, nie potrafiła nad tym zapanować. Oparła czoło na jego ramieniu wdychając ten cudowny, kojący zapach. Tak dobrze znany, pachniał domem. - Proszę uratuj mnie - wyszeptała, tylko przed czym? Przed strachem? Przed pożądaniem? A może przed samą sobą? Tak długo trzymał ją w niepewności, w niewiedzy. Była jednym wielkim kłębkiem uczuć i emocji, które szarpały się, żeby wyjść na zewnątrz. Pozytywnych i negatywnych. Dosłownie w s z y s t k i c h.
- Ty tutaj rządzisz - nie było ku temu żadnych wątpliwości.
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości