Chīsanaka (小さな家)

Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Podeszła do niego, zmusiła, żeby na nią spojrzał. Działała zdecydowanie, z wyrachowaniem wymuszając na nim to co chciała. Nie miał za dużo do powiedzenia w tej kwestii, nie dawała mu żadnego wyboru. Świadomie podejmowała decyzje za ich obydwoje. Odebrała mu swobodę trzymając jego twarz w swoich dłoniach. Namiętny pocałunek, jaki odcisnęła na jego ustach, nie zaspokoił jednak jej pragnienia. Chciała więcej, zdecydowanie więcej. Mimo wszystko, wbrew sobie, odsunęła się niechętnie. Bała się go zranić, stracić, zniechęcić. Jej zaborczość mogła przecież zostać różnie odebrana. Nigdy w życiu nie chciałaby robić niczego wbrew jego woli. N i g d y by sobie na to nie pozwoliła. Dlatego trwała w bezruchu licząc płytkie oddechy, jakie ją od niego dzieliły. Nie pozwolił jej jednak całkowicie się odsunąć. Szybkim ruchem chwycił jej kolano i przyciągnął ją do siebie. Wpadła w jego ramiona z wielką ulgą na sercu. Od razu zrobiło jej się znacznie lżej. Po raz kolejny wpiła się w jego słone od łez usta. Przerwała pocałunek dosłownie na kilka chwil, kiedy zechciał coś powiedzieć. Ich twarze znajdowały się tak blisko, nie mogła sobie pozwolić na jakąkolwiek rozłąkę. Każdy milimetr miał tutaj znaczenie. Mówił pewnie, dodawał jej otuchy. Znowu poczuła, że wszystko będzie dobrze, a ich miłość przezwycięży dosłownie wszystko na swojej drodze. Przeszłość przestała mieć znaczenie. Liczył się tylko On. Nikt inny.
- Tylko ty i ja - odparła cicho dając się przyciągnąć. Objął ją pewniej, trzymał mocno w swoim uścisku. Wtuliła się w jego tors rozkoszując każdą sekundą w jego silnych ramionach. Odnalazła z powrotem jego usta przyciskając do nich swoje. Nie było już miejsca, ani c z a s u na smutek i łzy. Zastąpiło je czyste pragnienie bliskości. Nie mogła myśleć o niczym innym. Liczył się tylko Hiro i ich namiętny pocałunek. Była zbyt zajęta wpijaniem się w jego usta, żeby zdać sobie sprawę, że wstali. Kilka następnych kroków musiał pewnie wykonać po omacku, bo nie zamierzała przerywać pocałunku z tak błahego powodu. Zachichotała, kiedy niósł ją na piętro. Jej ciężar nie robił na nim najmniejszego wrażenia, jak gdyby nic nie ważyła. Szedł pewnie trzymając ją w ramionach. Wiedział czego chciał, co jeszcze bardziej ją nakręcało. Kilka chwil później położył ją na łóżku, tym samym pieczętując ich wspólny los. Rzeczywiście kochanie, najwyższy czas.
  Ukryty tekst
Leżała nieruchomo starając się uspokoić swój rozszalały puls. Nie spala, jednak była zbyt zmęczona, żeby się ruszyć. Szczęśliwa, spełniona i spokojna. Zwinięta pośród pomiętej pościeli rozkoszowała się każdą chwilą u boku Hiro. Zachichotała cicho, kiedy pocałował je policzek. Po chwili poczuła chłód, kiedy się podniósł. Wyszedł na taras, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Odwróciła się do niego twarzą wpatrując się w jego idealnie umięśnione plecy, kiedy odchodził. Uśmiechnęła się sama do siebie. Perfekcyjny widok. Była taką szczęściarą, dobrze o tym wiedziała.
- Tak Ciebie - odpowiedziała raczej cicho, jednak na pewno nie miał problemów, żeby ją usłyszeć. Byli tutaj całkiem sami. Tylko oni i odgłosy natury, nocy na zewnątrz. Z dala od innych ludzi, problemów. Mogli cieszyć się swoim towarzystwem. Napawać każdą chwilą spędzoną razem. Oczywiście, że byli parą. Przynajmniej tak sobie to wszystko wymyśliła. Nie widziała innej możliwości. Przy takich uczuciach nie było mowy o pomyłce. Posiadała Hiro na wyłączność i nie zamierzała się z tym kryć.
W końcu do niej wrócił. Leżała z przymkniętymi powiekami. Zdała sobie sprawę, że był blisko dopiero, kiedy łóżko ugięło się lekko pod jego ciężarem. Spojrzała na niego turkusowymi oczami pełna nadziei, jaką w niej zaszczepił. Drżącą dłonią dotknęła jego policzka. - Od teraz tylko łzy szczęścia, dobrze? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, posyłając mu szczęśliwy uśmiech. Kiedy trącił jej nos swoim zachichotała wesoło. Od razu odwzajemniła gest trącając go swoim nosem. Nie odrywała od niego spojrzenia, kiedy przyłożył palec do jej pełnych ust. W tym momencie pozwoliłaby mu na absolutnie wszystko. Teraz, potem i na zawsze. Mógł z nią robić co zechciał, dobrze o tym wiedział. Nie było już odwrotu. Należeli tylko i wyłącznie do siebie. W którymś momencie chwyciła zębami jego palec. Delikatnie, nie chciała go zranić. Zaraz puściła śmiejąc się pod nosem. - Musisz uważać - powiedziała zaczepnie z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Jednym ruchem odwróciła się do niego plecami. Wtuliła tył swojego ciała w jego ciepły tors. Pasowali do siebie idealnie. Złączeni w każdej części. Pochwyciła jego dłoń przekładając ją sobie pod ramieniem. Otuliła się szczelnie jego ręką, trzymając jego dłoń blisko swojego serca. Odwróciła lekko swoją głowę, żeby oprzeć policzek na jego ustach.
- Zostań ze mną. Jutro zapewne będziesz musiał wrócić do latarni. Dzisiaj chcę Cię mieć tylko dla siebie - rozkazała tonem nieznającym sprzeciwu. Nie zamierzała go tak łatwo wypuścić. Będzie pilnować swojej własności. Zaśmiała się pod nosem na samą myśl. Przymknęła delikatnie powieki. Była zmęczona, jednak sen nie nadchodził. Rozkoszowała się jego bliskością.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »



W tym miejscu, w tej chwili, z Nią - było tak, jak powinno być całe życie: idealnie. Wiedziałem, że czeka nas wiele dobrego, złego, ale zdaje się, że mieliśmy tego coraz większą świadomość i byliśmy na to gotowi. Co przyniesie jutro? Tego nie wiadomo. Obecnie, jednak, było idealnie. Przed chwilą kochaliśmy się, jak gdyby jutra nie miało być. Teraz, leżeliśmy razem wtuleni w siebie, na boku, jej plecy wtulone w mój tors, obejmowałem ją lewą ręką, łącząc swoją dłoń z jej dłonią na jej piersiach. Czułem, jak coraz delikatniej i spokojniej biło jej serce. Czy od teraz będzie biło już tylko dla mnie? Znałem odpowiedź. Ona jasno się w tej kwestii wypowiedziała: tak słownie, jak i niewerbalnie. W sypialni było ciepło, a grzani dodatkowo ciepłem własnych ciał mogliśmy tutaj leżeć tak, jak się urodziliśmy. Było lato, na zewnątrz ciemność zakrapiana księżycowym światłem, które wpadało również do pokoju. Widziałem jej smukłej, jakby idealnie wyrzeźbione plecy. Jej łabędzia szyja i jasne blond włosy, które rozlewały się na łóżku. Wtuliłem swój nos w jej głowę i włosy, rozkoszując się zapachem kobiety. Mojej. Byłem pierwszy raz w życiu spełniony. Chciała łez szczęścia, chciała mnie, prosiła, bym został tu z Nią całą noc. Chciała mnie na własność. Jest zadziorna i pewna siebie, choć tak jak w moim przypadku, często jest to przysłaniane jakąś przyłbicą, maską, która nie pozwala nam wyrazić prawdziwych "ja". Teraz te maski, jak i resztę garderoby, zdjęliśmy i mieliśmy siebie nagich, prawdziwych, bez tajemnic i sekretów. Gdy mijały kolejne chwile w ciszy, w końcu odezwałem się do Niej: - To wszystko dla mnie nowość. Mam nadzieję, że jest dobrze. - Niestety, ale byłem idealistą w każdym tego słowa znaczeniu. Perfekcjonista to mało powiedziane. Zawsze starałem się dawać z siebie wszystko tak, by nikt nigdy nie mógł się do niczego przyczepić. Mało to, zawsze szukałem czegoś więcej, bo wiecznie było mi mało. Jedni mogliby nazwać to ogromną ambicją, inni pychą, ja natomiast zwykłem sobie powtarzać: skoro żyje się raz, to liczę na to, po czym będę mógł sobie powiedzieć: "Jestem spełniony, niczego nie żałuję". W przypadku Isane właśnie tak było: była idealna, nie chciałem nikogo innego. Sama jej obecność sprawiała, że mój świat stawał się lepszy. Samo to mówiło już więcej niźli 1000 słów. Onegdaj mówiono, że bez miłości nie ma szczęścia. I są to słowa prawdziwe, o czym mogłem się przekonywać od wczoraj. Do tej pory wiodłem życie beznadziejne, wręcz tragiczne, a odkąd na plaży pamiętnego dnia zawitała Ona, moje życie odrodziło się na nowo niczym feniks z popiołów. Odmienione, świeże, majestatyczne. W jej obecności czułem się niczym król na tronie, choć nim nie byłem. Wywyższała wszystko, co miałem i czego nie miałem ponad piedestał. Wędrując swoją dłonią po jej klatce piersiowej razem z jej dłonią, wyszeptałem jej do ucha, jakby w odpowiedzi na jej wcześniejsze słowa, bo chyba sen dzisiaj nie chciał do nas zawitać: - Nigdzie się nie wybieram. Teraz już chyba wiesz, że nie dasz rady się mnie pozbyć, co? - Zaśmiałem się cicho, całując jej szyję i ucho, do której posłałem swoje słowa. Moja Isane. Mój własny kawałek nieba na ziemi, który przyniósł ze sobą to, co najważniejsze: miłość i szczęście.
Trzeba jednak o to wszystko dbać, pielęgnować. Przykryłem nas grubym, puchatym kocem, a swoje prawe ramię wsunąłem pod jej głowę, szukając jej dłoni leżącej gdzieś przed Nią. To zdecydowanie nie był koniec dnia oraz naszego tańca. Wyjrzałem głowę ponad jej szyję, szukając jej lewego policzka. Te znamiona. Fascynowały mnie. Wyglądała dzięki nim nieco dziko, niczym zwierzę, co właściwie pasowało do jej charakteru. Choć jej wygląd mógł kogoś na pierwszy rzut oka zmylić, albowiem była bardzo szczupłą, całkiem wysoką jak na kobiece standardy osobą, o długich, smukłych, zgrabnych nogach i pełnych piersiach, bardzo jasnych blond włosach z różowymi pasemkami, mleczno-białej cerze, to właśnie te znamiona były takim namacalnym połyskiem jej prawdziwego charakteru. Nieustępliwego, zadziornego, twardego, pewnego siebie. Jej słowa, które przed chwilą do mnie kierowała, potrafiły brzmieć niczym rozkaz kwitowany śmiechem, co całość miało wydźwięk następujący: "Słuchaj, albo się podporządkujesz, albo pożałujesz..." Tak, jej znamiona pasowały mi do Niej idealnie. Ciekawe, co Ona o nich myśli? Wg mnie, są idealne, tak jak jej reszta. Dopełniają ją. Musiało mi się wyrwać na samą myśl o Niej: - Kocham w Tobie wszystko. Dosłownie. Nigdy się nie zmieniaj. Chcę mieć Ciebie całą: ze wszystkimi Twoimi sekretami, wątpliwościami, pragnieniami, obawami. Kocham je wszystkie. - Zapewne brzmiało to niedorzecznie, może nawet infantylnie, ale jednak idealnie oddawało to, co do Niej czułem. Nie przeszkadzało mi w Niej nic, jak i nie chciałem, by przy mnie pozbywała się lub ukrywała cokolwiek. Chciałem mieć wszystko, poznawać wszystko, bo i tak to zaakceptuję. Wtuliłem się w Nią jeszcze mocniej po tych słowach. Nie drżała już, nie było jej też na pewno zimno. Trudno było zasnąć, choć byłem na pewno zmęczony. Tak, jakby nie chciał kończyć z Nią dnia, bojąc się, że wszystko gdzieś mi umknie. Żyć chwilą, jednocześnie planując jutro. Jakże piękne i trudne, ale warto o to walczyć. Nie chciałem jej nigdy zawieść, a gdy prosiła o cokolwiek, gotów byłem to zaakceptować. W pokoju było coraz ciemniej i moje wszystkie inne zmysły, poza wzorkiem, ulegały wyostrzeniu. Dotyk jej ciała - takie aksamitne, zapach jej włosów - taki zniewalający, odgłos jej oddechu - taki absorbujący. Powoli nadchodził koniec tego dnia:

  Ukryty tekst

Za oknem przyjemnie grały zwierzęta, a sowy tuliły nas do snu. Księżyc również zamykał swoje oczy, powoli gasząc światło w sypialni. Wszystko zmierzało ku końcowi, w tym i nasze spojrzenia. Powieki opadły mi bezpowrotnie, oddech ustatkował się. Moje dłonie splecione z jej dłoniami. Przytuleni. Razem w sypialni naszego domku. Tak, było to nasze miejsce. Isane z Atsui, która przybyła do Ryuzaku, by odnaleźć swoją przeszłość, znalazła swoją przyszłość w osobie porzuconego tutaj latarnika. Jakże nieprawdopodobne. W tym świecie nie ma miejsca na bajki o księżniczce i jej rycerzu. Takie historie moja znaleźć tylko w książkach. Tutaj mamy styczność z czymś, co początek ma bardziej dramatyczny, ale podróż? Może być równie udana, jak w tych wszystkich opowiadaniach. Tak się teraz czułem: jak gdyby moje życie w końcu odnalazło się na właściwej stronie książki. Stąd natomiast, w dalszą przygodę mój bohater uda się już z ukochaną. Wszystkie te myśli przyjemnie tuliły mnie do snu, ja natomiast tuliłem Ją. Już na zawsze. Nie mogłem doczekać się jutra: "Watashi wa ima yori mo anata o aisuru koto ga dekinai to chikaimasu. Mō mirai no koto ga wakatte imasu." (jap. "私は今よりもあなたを愛することができないと誓います. もう、未来のことがわかっています.", pol. "Przysięgam, że nie mógłbym kochać Ciebie bardziej niż teraz. Wiem jednak, ze jutro tak własnie będzie.")
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

W końcu mogła przestać się bać. Jego wielokrotne zapewnienia miłości, niezliczone gesty zostały przyswojone. Wiedziała, że należał tylko do niej. Mogła być tego pewna bardziej niż samej siebie. Jego uczucia były prawdziwe, nie było w nich nic udawanego. Kochał ją, odwzajemniał jej uczucie. Nie była już sama. Z pewnością przyszło i bezpieczeństwo. Mogła być przy nim sobą. Zaakceptował ją w całości. Z całym balastem, jaki ze sobą przyniosła. Bez pytania wtargnęła do jego życia przewracając je do góry nogami. Urzekła ją jego szczerość i apetyt na posiadanie czegoś więcej. Jak gdyby zwykłe życie nie było wystarczające. Doskonale widziała, że był stworzony do wielkich rzeczy. Nie był zwykłym człowiekiem, w jej oczach nikt inny nie dorastał mu do pięt. Nie było sensu porównywać go z nikim innym. Przekraczał progi, wystawał ponad miarę. Nieopisany. Był niepewny, tak jak ona, chociaż wiedział doskonale czego chciał. Bał się, że ją straci i dlatego się hamował. Teraz już to wiedziała. Dla niej. Potrafił wziąć to na co miał ochotę, zademonstrował jej to wielokrotnie. Jego skryta pewność siebie, o której może sam nie wiedział, dodawała jej otuchy. Przy nim wiedziała, że nie miała się czego bać, dopóki trwała u jego boku, była bezpieczna. Mimo wszystko zawsze na nią uważał, chciał dla niej jak najlepiej. Była mu za to niezmiernie wdzięczna. Rozumiał ją doskonale. Jego akceptacja dodała jej skrzydeł. Teraz mogła się wznosić wysoko, ponad horyzont, jeśli tylko trzymał jej dłoń. Ich splecione palce idealnie do siebie pasowały. Czy tak wyglądało przeznaczenie? Jeden moment, jedna chwila i wszystko stało się inne, lepsze. Jak gdyby była uśpiona przez tyle lat i teraz w końcu udało jej się obudzić. Przejrzała na oczy, widziała tylko jego. Wszystkie poprzednie problemy poszły w niepamięć. Nic innego nie miało już znaczenia. Chciała z nim dzielić swoją miłość, życie i marzenia. Nie było miejsca na sekrety i niedomówienia. Podzieliła się z nim całą sobą. Teraz pozostało już tylko szczęście. Może jednak na nie zasłużyła? Tlącą się iskierka nadziei, którą zaszczepił w jej sercu, paliła się malutkim płomieniem. Była spełniona, dopóki mogła dzielić z nim jego szczęście. Miała przed sobą wszystko czego pragnęła. Jej życie stało się wyjątkowe, miało na imię Hiroyuki.
Tulił ją do siebie. Znowu byli jednością. Czuła jego ciało tak idealnie wtopione w jej własne. Przyłożyła jego dłoń do swoich ust, składając na nich delikatny pocałunek. Kochała każdą jej część. Potem znowu odłożyła ją na swoje serce. Uśmiechnęła się do siebie słysząc jego słowa. Znał odpowiedź. Chciał usłyszeć jej potwierdzenie. Zakodowała sobie, żeby częściej utwierdzać go w tym co robił. Bo wszystko robił perfekcyjnie. Doceniała każde jego staranie. Nie potrafiła zasnąć, nawet kiedy próbowała. Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele myśli, nowości.
- Idealnie - poprawiła go bawiąc się jego palcami, które trzymała w swojej dłoni. Sama posiadała jeszcze mniej doświadczenia w miłości niż on. Tak przynajmniej jej się wydawało. Miał przecież jeszcze Seinaru i Oroshiego. Przynajmniej wiedział jak to jest, kiedy komuś na nim zależało. Oczywiście pozostawała też kwestia tej miłości, którą doświadczyli razem po raz pierwszy. Zachichotała cicho, reagując na napływające wspomnienia ich cudownych doznań. Zaczął wędrówkę dłonią po przodzie jej ciała, nie puszczał przy tym jej dłoni. Poczuła przyjemne ciepło w podbrzuszu. Jego dotyk był elektryzujący. Lekki dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa, kiedy jego oddech znalazł się tuż przy jej uchu. Posłała mu rozmarzony uśmiech, którego pewnie nie był w stanie zobaczyć w całości. - Nie pozwolę Ci odejść - skwitowała zaborczo wydymając pełne usta, jak gdyby była niezadowolona. Oczywiście sobie żartowała. Miał wolną wolę, zawsze mógł robić to co zechciał. Chyba? Topniała pod jego pocałunkami, które zostawiały po sobie gęsią skórkę na jej szyi. Przymknęła powieki, rozchyliła delikatnie usta rozkoszując się wszystkimi jego pieszczotami, jakie jej prezentował. Mocno trzymała jego dłoń w swojej łapce i ani je się śniło go puścić. Uniosła nieznacznie głowę, żeby położyć ją na jego ramieniu, które jej zaoferował. Najmilsza podusia, jaką mogła sobie zażyczyć. Od razu odszukała jego dłoń i splotła ich palce tuż przed sobą. Miała na nie idealny widok. Tak bardzo do siebie pasowały tworząc jedną całość. Od samego początku, kiedy po raz pierwszy chwycił jej dłoń i poprowadził w stronę cienia. Już wtedy był taki opiekuńczy, wobec obcej mu osoby. Miał czyste, dobre serce. I należało tylko i wyłącznie do niej. Zamierzała samolubnie go bronić i nigdy nikomu nie oddać. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że się jej przyglądał. Posłała mu delikatny uśmiech unosząc lekko jedną brew ku górze. Podobał mu się widok? A może chciał o czymś konkretnych porozmawiać, ale nie wiedział jak zacząć? Już miała go wyręczyć, kiedy w końcu się odezwał, jak zwykle zapierając jej dech w piersiach.
- Dziękuję kochanie. To wiele dla mnie znaczy - odparła cicho wciąż pod wrażeniem jego słów. Wierzyła, ufała mu, nie miała już żadnych niszczących wątpliwości, jednak wciąż była w szoku jego szczerości, jego uczuć i jego bezgranicznej miłości. - Kocham Cię całym sercem, Hiroyuki - dodała wpatrując się w ciemność przed sobą. Wtulił się w nią jeszcze mocniej, szczelnie przylgnęła do niego plecami czując ciepło jego ciała. Jej Hiro, tak blisko. Ledwo uspokojony oddech znowu zaczął przyspieszać. Zdawał sobie sprawę jak bardzo na nią oddziaływał? Każdy jego gest, ruch, czy słowo? Cwany, robił to na pewno specjalnie!
  Ukryty tekst
- Mój Hiro - wyszeptała odwzajemniając jego uśmiech, który doskonale czuła na swoim policzku. Ich dłonie odnalazły siebie nawzajem. Błogi sen przyszedł niemal natychmiast. Zmęczona, szczęśliwa spała w jego ramionach. Znowu nie śniło jej się nic. Hiro stał na straży i nie dopuszczał do niej żadnych koszmarów. Jej bohater.
Obudziły ją promienie słońca. Leżała tak jeszcze kilka chwil, rozkoszując się jego bliskością. Nie chciała go obudzić, jednak w końcu zdecydowała się wstać. Zwinnie wyplątała się z jego objęcia, starając się go nie obudzić. Cichutko zeszła z łóżka porywając jego koszulkę, jaką miał wczoraj na sobie. Wciąż leżała na ziemi. Patrząc na nią widziała wczorajszą scenę, kiedy się przed nią rozbierał. Jego i d e a l n i e zarysowane mięśnie. Błogi uśmiech rozświetlił jej twarzyczkę, kiedy w podskokach skierowała się do kuchni. Narzuciła ją na siebie. Niestety nie znalazła nic do jedzenia. Zdecydowała się wyjść na ogród, boso krocząc po trawie. Szukała posadzonych lub dziko rosnących krzewów owocowych. Może jakieś maliny? Truskawki? Na pewno będzie głodny, kiedy się obudzi. Na pewno nieźle się wczoraj namęczył. Zachichotała.
Hiro? Pamiętasz...

"Pierwszą noc przegadaną do rana
I pierwszą noc kiedy nie chcieliśmy mówić nic
Pamiętasz pierwszy poranek który wstawał tylko dla nas
Jakby tylko jedna para mogła widzieć wtedy świt"
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »



Wczesny poranek nastał szybciej, aniżeli mógłbym się tego spodziewać. Wcale mnie to nie dziwiło: z Nią u mego boku zatraciłem poczucie czasu. Ona wszystko wokół mnie zdominowała. Bez dwóch zdań. Teraz jednak, gdy się przebudziłem po tej nocy... A była to noc pełna wrażeń: tak fizycznych, jak i tych sercowych, gdzie w końcu nie było obaw, żadnych niedopowiedzeń. Wszystko przed sobą odkryliśmy - i nie chodziło tylko o nasze nagie ciała. Jej serce należało do mnie, a moje - do Niej... Tak więc, gdy się obudziłem, jej obok mnie nie było. Moja dłoń po omacku szukała jej ciała. Nadal czułem lekkie zmęczenie po wczorajszych... wydarzeniach. Dwa razy to nowy standard, który trzeba pobić? Zaśmiałem się głupkowato w swoich myślach, wstydząc się za nie. Po wczoraj humor zdecydowanie dopisywał. Ale... gdzie podziała się Isane? Czyżby uciekła? Nie, nie ma szans. Słowa, które wypowiadała zeszłej nocy, rzeczy, które robiła. Zostawić mnie po takim czymś byłoby po prostu nieludzkie i choć każdy z nas ma tam jakieś swoje demony, o coś takiego w życiu bym jej nie posądził. Powoli zgramoliłem się z łóżka. Cały nagi, lekko chwiejny. Gdzie są moje rzeczy? Nie wiem, nieważne. Przeciągnąłem się, nastawiając kręgi, kilka przysiadów. Wdech, wydech. Jazda, od razu lepiej. Ćwierkanie ptaszków na zewnątrz, szum lekkiego, letniego wiatru. Ciepło, przyjemnie. A może by tak dzisiaj skorzystać z rzeczki obok i jakiejś kąpieli? Ciekawe, co na to Isane. Właśnie, gdzie Ona się podziała? Taras otwarty, najpierw sprawdzę tam. Wyszedłem szybki krokiem, rozkoszując się jednocześnie tą pogodą. Lewo, prawo, ach - jest. Ujrzałem ją, jak schylała się gdzieś na polance w ogrodzie pomiędzy pojedynczymi drzewami. Moja Isane. Taka piękna. Pasowała do tego miejsca. Było dla Niej stworzone. Jej blond włosy błyszczały w świetle mocnego słońca, opierając się o jej smukłe plecy. Moja koszulka, a jakże by inaczej. A niech korzysta. Ładnie jej w moich rzeczach. Właściwie, ładnie jej we wszystkim, także i bez ubrań. Powróciłem na chwilę wspomnienia do wczorajszego spaceru, nawet dwukrotnego, przypominając sobie ją, jej smak, jej odgłosy. Lubiłem ją w każdym wydaniu, a to przed mymi oczami, na dole, w ogrodzie, prezentowało się równie cudnie. Postanowiłem do Niej zawołać: - Dzień dobry, Isa! - Uwielbiałem jej imię. Wymawianie go przychodziło mi z łatwością i nie różniło się wiele od prostego wydechu. Uśmiechnąłem się do Niej i pomachałem. Stałem jeszcze przez chwilę, wpatrując się Nią niczym w obrazek. Myślałem o wszystkim i o niczym konkretnym jednocześnie. Rozkoszowałem się chwilą, w tym miejscu i czasie, licząc na to, że dzisiejszy dzień będzie równie udany. No właśnie, śniadanie, potem kąpiel? Mam nadzieję, że przypadnie jej to do gustu. Ale... co by tutaj zjeść? Wczorajsze jedzenie się skończyło. Ale... A, może po to poszła do ogrodu? Ziółka, grzybki, jakieś warzywa? Trochę tam pewnie tego było. Zielarstwo to nieodzowny element sztuki medyka, więc pewnie i na ten temat miała ogromną wiedzę. Wcale by mnie to nie zdziwiło. Ach, ta Isane... Tyle niespodzianek. Kocham ją i za to.
Podbiegłem do szafy w sypialni, wyciągnąłem jakieś starsze, ciemnozielone krótkie spodnie z cienkiego, zwiewnego materiału. Koszulki nie chciało mi się szukać, skoro może niebawem i tak udamy się nad rzekę. Z uśmiechem na twarzy i ochotą na kolejną przygodę, tym razem nie sam, a z Isane, zbiegłem po schodach na dół i wybiegłem przez taras, aż znowu ją ujrzałem. Nadal klęczała, gdzieś tam przemieszczała się, ewidentnie zbierając jakieś rośliny. Powoli zacząłem się do Niej zakradać. Bose stopy, więc i odgłosu brak. Świeża, nieco przydługa trawa łaskotała i jednocześnie kłuła w stopy. Było już niedaleko, jakieś 20 metrów od Niej. Jeszcze chwilka, jeszcze kawałek. Jest! Złapałem ją w swoje objęcia w pasie, uniosłem do góry i zrobiłem z Nią powolny piruet, następnie z powrotem odstawiając na ziemię, wołając radośnie: - Mam Cię, nie wypuszczę. Nigdy! - Po czym zaśmiałem się głośno, szczerząc do Niej swoje jasne zęby, po czym przyciągnąłem ją do siebie za dłonie i pocałowałem w pełne, słodkie usta. Zapytałem: - Co tam porabiasz? I dlaczego mnie nie obudziłaś? Chętnie bym Ci pomógł! - Spojrzałem w te cholernie piękne oczy, a następnie na ziemię wokół Niej. Czego tutaj szukamy? Dodałem: - No to co, czego konkretnie szukamy? Rozumiem, że gdzieś zapodziały się tutaj ryby? - Suchy żart z rana jak śmietana, tak? Chyba niezbyt, ale mnie to rozbawiło. Doskonale wiedziałem, że nie przepada za rybami. Tak jak ja. Gdy już nacieszyliśmy się sobą, pomogłem jej w zajęciu. Gdy kucaliśmy, spytałem się jej: - Co powiesz na kąpiel w rzece, tuż za laskiem, jak już coś zjemy? Właściwie, nigdy w niej nie pływałem, a podobno jest bardzo czysta i przyjemna. - Moje pytanie skierowane było z nadzieją, że i takie zajęcie przypadnie jej do gustu. Uwielbiałem kąpiele. Nawet bardziej w słodkiej, aniżeli w słonej wodzie. Sól była z czasem męcząca, a tak, w jeziorach czy właśnie rzekach można było się bawić w nurkowanie bez końca. Okazało się, że szukamy jakiś malinek, truskawek czy innych jadalnych roślinek i owoców. W sam raz na przyjemne, lekkie śniadanie po upojnej nocy pełnej wszelakich wrażeń. Isane myśli o wszystkim. Gdy już zebraliśmy tego trochę, wróciliśmy z powrotem, trzymając się za dłonie - co stawało się już powoli zwyczajem... pary zakochany w sobie ludzi - do domku. Od razu chłodniej. Powiedziałem do Niej, chcąc skorzystać z czasu, jaki poświęci na przygotowywanie jedzonka: - Chcesz, żebym Ci pomógł? Skoczę szybko się wykąpać i zaraz wracam. - Nie wątpiłem, że się zgodzi. Nie zajmie mi to dużo czasu. Pożegnałem ją buziakiem w policzek, po czym udałem się w kierunku łaźni. Tam oblałem się banią z zimną, orzeźwiającą wodą, lekko się przy tym, mimo wszystko, wzdrygując i wydając z siebie dość donośny odgłos. Mam nadzieję, że jej nie przestraszyłem, chociaż może tego nie było słychać. Aaach, jak przyjemnie. Dobra, szybko obmyłem się i opłukałem z olejków, które pośpiesznie wtarłem w swoje ciało, a następnie ponownie założyłem swoje spodenki. Spłukałem wodę do ujścia. Niedługo potem było z powrotem u Isane. Piękne zapachy unosiły się po salonie, a źródło ich było w części kuchennej. Podszedłem do Niej i spytałem: - No i co my tutaj mamy, poza moim daniem głównym? - Wymowne słowa i wymowne spojrzenie, jakie posłałem w jej kierunku z podstępnym, nieco łobuzowatym uśmiechem, z pewnością nie umknęło jej uwadze. Zapowiadał się kolejny, doskonały dzień. Zresztą, jaki dzień z Isane mógłby być nieudany? Nie zakładałem takiej opcji.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Stała kilka chwil w bezruchu. Skąpana w promieniach słonecznych. Twarz skierowana w stronę nieba, ręce luźno po bokach ciała. Wiedziała, że nie mogła spędzić w takiej pozycji dużo czasu. Niestety jej delikatna skóra nie przetrwałaby takiej ilości słońca. Powoli liczyła sekundy ciesząc się ciepłem na swoim ciele. Wzięła głębszy oddech. Wdychała cudowny zapach świeżej trawy, ziół i czystego powietrza. Idealny poranek w idealnym miejscu. Przed oczami stanął jej śpiący Hiro. Wyglądał tak spokojnie, niewinnie. Nie miała serca go budzić. Zresztą po co? Powinien odpocząć. Tym razem to ona chciała zająć się nim, nie odwrotnie. Nie mogła jedynie brać i nie dawać niczego w zamian. Nie chciała być wobec niego samolubna i zachłanna. Zależało jej na nim, na jego szczęściu. Znacznie bardziej niż na swoim własnym. Po raz pierwszy w życiu żyła dla kogoś, nie dla siebie. Byli jednością, z każdą chwilą spędzoną z Hiro była tego coraz bardziej pewna. Niepokój odszedł w niepamięć. Przebywanie z nim było łatwe i naturalne niczym oddychanie. Nigdy nie posądziłaby siebie o bycie typową romantyczką. Teraz uśmiechała się na samą myśl o nim. Słyszała kiedyś, że miłość zmieniała ludzi. Była tego świetnym przykładem. Znalazła własny cel, żeby stać się kimś lepszym. Czy z c z a s e m wrócą jej stare nawyki? Dopóki Hiro stał na straży, będzie grzeczna. Nie mogła sobie pozwolić na wypuszczenie na powierzchnię ciemności, jaką skrywała w swoim sercu. Nie w jego towarzystwie. Nigdy przy nim. Była bezpieczna dopóki był w pobliżu. Wiedziała jednak, że prędzej czy później czekała ich rozłąka. Mniejsza lub większa. Chociaż udawali, że już na zawsze zostaną w tym ślicznym domku było to fizycznie niemożliwe. Wiedziała, że Hiro wróci do latarni i będzie pomagał Oroshiemu. Zresztą czy daliby radę żyć tutaj samodzielnie bez jakiegokolwiek zarobku? Wątpiła. Sama będzie musiała znaleźć coś dorywczo. Może zgłosi się do siedziby władzy w Ryuzuku, tym samym opuści Unię i dołączy do osady kupieckiej. Otwierało to na pewno więcej możliwości. Tak naprawdę wiedziała, że już nigdy nie wróci do Atsui. Zostanie tutaj, gdzie jej serce. Była w domu. W końcu go odnalazła. Swoje miejsce na ziemi. Wyjątkowe, jedyne i tak piękne. Hiro jej je wskazał. Czuła ogarniająca wdzięczność. Stworzyła dla niej wszystko o czym pomyślała. Każdą jej prośbę, zachciankę czy kaprys. Jak gdyby wiedział lepiej niż ona, czego w życiu potrzebowała. W końcu zabrała się do roboty. Ukucnęła szukając odpowiednich roślin. Niektóre zioła kojarzyła z zielnika z jakiego korzystała w klinice. Mujin sam go skomponował. Inne pamiętała z z kuchni, w końcu czasami lubiła coś upichcić. Skupiała się na swoim zadaniu. Dopiero głos Hiro wyrwał ją z zamyślenia. Wstała na równe nogi szybkim ruchem. Odwróciła się z promiennym uśmiechem. Stał tam, na tarasie. Bez niczego. Był piękny, szczęśliwy, skąpany w pierwszych promieniach słońca. Wyglądał idealnie, naprawdę ktoś taki należał do niej? Wpatrywala się w niego jak urzeczona, o kilka chwil za długo. Jej pełne usta ułożyły się w literę „o”. Naprawdę. Nie. Miał. Nic. Na. Sobie. Zamrugała kilka razy, żeby obudzić się z otępienia. W końcu odzyskała rezon, odmachała mu śmiejąc się radośnie. Przecież widziała go już w taki sposób więcej niż raz i nigdy wcześniej nie było to dla niej w żaden sposób krępujące. Jej serce zabiło o raz za wiele. Wow.
- Ohayo! - Odkrzyknęła wesoło. Odwróciła się tyłem, żeby wrócić do swojego zadania. Najpierw jednak wystrzeliła swoje ręce ku górze, przeciągając się leniwie. Jego koszulka, którą miała na sobie, niebezpieczne podciągnęła się ku górze ledwie zakrywając jej tyłek. No tak, była to jej jedyna część garderoby, jaką obecnie miała ubraną. Oczywiście nie zrobiła tego specjalnie! Zwłaszcza w tym momencie, kiedy akurat się jej przyglądał. Wykonała kilka kroków w przód przyglądając się kolejnym roślinkom. W końcu znalazła poziomki. Przyklęknęła przy małym krzaczku zaczynając zbierać dojrzałe owoce. Po kilku chwilach skupiła się całkowicie na tym czym się zajmowała. Kiedy już coś robiła starała się wykonywać wszystko jak najlepiej. Dokładnie oglądała plony i zbierała te odpowiednie. Sprawdzała przy okazji stan, w jakim znajdowały się roślinki oraz identyfikowała przeróżne zioła, żeby zorientować się co mogła z nich przyrządzić w przyszłości. Była zbyt pochłonięta dotykaniem przeróżnych listków, żeby w ogóle zwrócić uwagę na zbliżającego się Hiro.
1, 2, 3 sekundy później pochwycił ją w swoje silne ramiona, a jej serce prawie stanęło. Wzięła szybki wdech wyraźnie zaskoczona. Wystraszył ją! Miała okropną ochotę szturchnąć go łokciem w żebra, jednak uroczy piruet odwiódł ją od pierwotnego planu zemsty. Wyglądał tak chłopięco ze szczęściem wypisanym na jego twarzy. Nie potrafiła się zdobyć na popsucie tego radosnego momentu. Odruchowo odwzajemniła pocałunek, jaki odcisnął na jej ustach, smakując jego cudownych ust. Tęskniła za nim.
- Chciałam coś dla Ciebie przygotować. Niestety brakowało składników - odpowiedziała wzruszając delikatnie ramionami. Jej kolana były brudne od ziemi. Kilka pukli blond włosów opadło jej na policzek. Zebrała je dłonią rozcierając trochę ziemi na swoje twarzy. Widocznie dłonie również umorusała podczas zbiorów. Potem walnął sucharem. Zawtórowała mu wybuchając śmiechem. Ah te ryby. Fujka. - Przemycę Ci je kiedyś do jedzenia, jak nie będziesz patrzył - droczyła się pokazując mu język. Tak bardzo dojrzale Isane, brawo. Potem zdecydował się jej pomóc, jak by inaczej? Zawsze stał w pogotowiu, żeby ruszyć jej na pomoc. Prawdziwy rycerz na białym rumaku. Jej własny, którego posiadała na wyłączność. - Z Tobą z przyjemnością - zaczęła zbierając ostatnie kilka soczystych truskawek. - Ale chyba już znałeś moją odpowiedź, hm? - Zapytała wpatrując się w jego ciepłe, złote oczy. Po wszystkim przeszli do środka. Znowu prowadził ją za rękę, tak jak lubiła najbardziej. W kuchni od razu zabrała się za umycie rąk i tego co udało im się zebrać. Potem znalazła jakiś nóż i zaczęła przygotowywać śniadanko. Słysząc jego słowa pokręciła przecząco głową. I pomachała mu nożem na pożegnanie.
- Uważaj na siebie - zawołała za nim, kiedy ruszył w stronę łazienki. Same owoce nie były niczym specjalnym. Dla niej stanowiło to więcej niż potrzebowała, jednak zdawała sobie sprawę, że Hiro potrzebował więcej. Gdzie białko? Gdzie tłuszcze? Same węgle nie były wystarczająco pożywne dla prawdziwego mężczyzny, jakiego przyszło jej teraz karmić w domu. Zaśmiała się pod nosem. Potem wybierze się do Ryuzuku na zakupy. I tak planowała kupić kilka nasion i zasadzić bardziej potrzebne zioła, których nie udało jej się odnaleźć w ogródku. Mogła dzięki temu wytworzyć jakieś ciekawe medykamenty i w końcu spróbować przyrządzić własną truciznę. Nigdy nie próbowała takich mikstur przy Mujinie. Pewnie bał się, że dolałaby mu jakiejś do herbaty, którą tak uwielbiał, żeby sprawdzić jej właściwości. Zjadła jedną truskawkę. Nie mylił się. Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl.
W końcu w drzwiach pojawił się Hiro. Skwitowała jego słowa cichym westchnieniem. Ciekawe kto tutaj jest daniem głównym, kochanie. Najpierw popatrzyła mu zadziornie w oczy, potem jej wzrok prześlizgnął się po jego nagim torsie w dół. Zlustrowała go dokładnie od stóp do głów, powoli, niespiesznie. Kiedy znów powróciła turkusowymi tęczówkami na jego oczy oblizała swoje dwa palce, ubrudzone truskawką, którą zjadła wcześniej. Uniosła jedną brew w końcu kierując swoje spojrzenie na zbiór owoców - Niestety będziesz po tym głodny - dodała akcentując ostatnie słowo. Przysunęła talerzyk z owocami w jego stronę - Po wizycie nad rzeczką pójdę na zakupy do wioski - oświadczyła opierając swoje dłonie na blacie kuchennym. Przeniosła ciężar ciała na swoje ręce czyhając na jeszcze jedną truskawkę. Nie zamierzał się przebierać. Nie potrzebowała nic więcej, żeby dojść do wody znajdującej się nieopodal. Nawet stąd słyszała jej szum. Każda przygoda z Hiro wydawała jej się znakomitym pomysłem. Zwłaszcza skoro tak bardzo uwielbiał kąpiele. I nurkowanie! Kiedy już skończyli ze śniadaniem, a raczej jego namiastką ruszyli w stronę strumyka, o którym wspominał Hiro. Już zaczynała się zastanawiać czy woda była zimna czy w miarę...
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Isane była kusicielką. Najlepsze w tym wszystkim było to, że na pewno nie robiła tego nieświadomie. Pytnaie: czy zachowywała się tak wobec wszystkich, czy tylko mnie? Podejrzewam się, że takie prowokacyjnie zachowanie miało już miejsce wcześniej. Było to logiczne. Taka cecha nie pojawia się u nas nagle. Kolejne pytanie: czy mi to przeszkadzało? Zdecydowanie nie, dopóki jest ze mną, czyli... na zawsze. Zresztą, co jest złego w byciu kimś takim? Masz wygląd, masz inteligencję, potrafisz tego użyć w odpowiedni sposób, znając swoją wartość. Bo Isane chyba zdawała sobie sprawę z tego, jak wyjątkową osobą jest. A przynajmniej mam taką nadzieję. Gdy była zajęta zbieraniem roślinek zdatnych na śniadanie dla nas, patrzyłem na Nią zastanawiając się, jak to się stało, że ktoś taki wyjątkowy trafił tutaj, do mnie. Nie był to pierwszy i ostatni raz, gdy o tym myślałem. Ta myśl była niebezpieczna, bo burzyła porządek w mojej głowie, który trudno było utrzymać w ryzach. Ja miałem problem ze sobą i ocenieniem własnej wartości. Niewątpliwie ma to związek z byciem potraktowanym jak śmieć i wyrzuconym przez rodziców u wybrzeży Ryuzaku, gdzie odnalazł mnie w krzakach Seinaru. Takie zdarzenia, nawet jeśli jest się malutkim, nie do końca świadomym dzieckiem, mają ogromny wpływ na późniejsze dorastanie i jakiś rozwój psychologiczny. Nie chodzi o to, że mam problemy natury psychicznej. Po prostu, jakieś zwichnięcie charakteru, brak świadomości własnej wartości, przez co często nie do końca wiem, jak się zachować, jak zareagować na czyjeś słowa czy uczynki, czy po prostu jak podejść do siebie i własnego życia. Niestety, ale gdy dorastałem, będąc szykanowanym przez rówieśników w szkołach - "To Ranmaru!", "To porzutek!", "To dziwak, ma czerwone oczy jak diabeł!", "Brzydal!" - to wszystko potęgowało to wszystko, co mi się przytrafiło na początku. Dorastanie tutaj nie było dla mnie najłatwiejsze. No, ale chyba wystarczy o mnie. Tutaj chodziło o Nią. O jej zachowanie i charakter. Kusicielka. Świadoma czy nie? Oto jest prawdziwe pytanie. Może też ma problem z samooceną? I może dlatego właściwie "przygarnęła" kogoś takiego, jak ja? Tyle pytań... Gdy dzisiejszego ranka patrzyłem na Nią z tarasu, widziałem cały świat i nieskończoność. Ona Nią była w tym świecie. W pewnym momencie, ubrana tylko w moją koszulę, wstała i przeciągnęła się - a doskonale wiedziała już, że jej się przyglądam, wszak przed chwilą się z Nią przywitałem! - przez co odsłoniła swoje nagie nogi, ledwie zakrywając swój tyłek. Ach, ta Isane. KUSICIELKA. Doskonale musiała zdawać sobie sprawę z tego, że jej się przygląda. Niegrzeczna, a jednocześnie taka nieśmiała i kochana. Całe piękno kobiet, a właściwiej... tej jednej, jedynej kobiety, z jaką kiedykolwiek byłem... i będę. Jej osoba działa na mnie elektryzującą, choć w momencie, gdy się odzywała, jednocześnie dawała mi dziwne, niepowtarzalne i uzależniające uczucie spokoju i błogości. Wiem, że to pewnie początki, taka faza zauroczenia, ale dzięki temu wiem, że z Nią połączyło mnie coś wyjątkowego. Po co być z kimś, z kim nie czujesz takiego nadawania na tych samych falach, szybszego bicia serca w jej obecności, lub uczucia pragnienia bycia z tą osoba, bo wydaje Ci się, że znasz ją od dawien dawna? Otóż to. A gdy do tego dojdzie jeszcze coś, co potem nas urzeka, przyciąga i trzyma przy tej osobie... jak chociażby to, że nas ciągle kusi! Stałem tam na tarasie, nagi, więc może była to jej taka odpowiedź na moje zachowanie, całkowicie nieświadomie, bo dopiero co się przebudziłem. Z drugiej strony, wcale nie wstydziłem się siebie przy Niej. Kolejny znak, że jest tak, jak powinno być. Nie obawiałem się swoich wad, niedoskonałości, bo czułem, że akceptuje mnie i kocha takim, jakim jestem. Jej widok, w tak prowokacyjnym zachowaniu sprawił, że zahaczyłem o balustradę i szybko się ocknąłem z tego snu na jawie. Moja rzeczywistość, taka piękna. Ha! Długie nogi, zgrabny tyłek, pełne, kobiece kształty pomimo bardzo chudej sylwetki. Ideał. Mój ideał. Może mnie kusić do woli, bo ja odpowiem. I nie będę tego żałował.
Potem, gdy zbieraliśmy razem roślinki, czułem spełnienie. Uczucie, który między nami się tliło, dodawało otuchy i sprawiało, że zapominałem o wielu innych rzeczach. Seinaru i Oroshi. Tak, będę musiał się w końcu do nich udać. Zostawiłem liścik na drzwiach dla starszego latarnika, więc na pewno przekazał Seinaru, co się dzieje. O to byłem spokojny. Z drugiej strony, lubiliśmy ze sobą pisać, ćwiczyliśmy w ten sposób mój język i szlifowaliśmy go taką regularną wymianą zdań na papierze od najmłodszych lat. Potem, wpoił we mnie nawyk czytania i dzięki temu wszystkiemu teraz nie miałem najmniejszych problemów z zachowywaniem się jak cywilizowany człowiek. Oczywiście, do czasu, gdy poznałem Isane, bo przy Niej już wielokrotnie odebrało mi mowę i rozum, gdy miałem jakoś odpowiedzieć czy zareagować. Na szczęście, powoli się z tym oswajałem i zmysł mowy i elokwentnego wysławiania się powracał. Samo jej imię - Isane - kojarzyło mi się z czymś dobrym. Nie wiem, dlaczego, ale wmówiłem sobie, że oznaczało to "gwiezdny pył", co już wcześniej skojarzyło mi się z jej wpływem na mnie, pierwszego dnia naszej znajomości. Dlaczego? Zawsze, gdy w nocy spoglądałem z Seinaru na gwiazdy, będąc małym brzdącem, opowiadał mi o tym, jak malutka jest ziemia, na której żyjemy i którą znamy na co dzień w porównaniu do tego, co tam, na górze - nieznane. I rzeczywiście, im dłużej człowiek zastanawia się nad swoim życiem i tym, jak ono tutaj wygląda, coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jak ogromne musi to wszystko być. Może te gwiazdki na niebie to takie inne ziemie, jak nasza? Ludzie też tworzą swoje cywilizacje, struktury społeczne, ale nie prowadzą wojen, nie przelewają krwi, tylko kochają się i to uczucie cenią najbardziej? Jak ja i Isane? To piękne marzenie, którym żyję na co dzień. I kto wie, czy tej nocy przed poznaniem Jej, ktoś nie posypał mnie takim "gwiezdnym pyłem", dzięki którem spadła do mnie taka gwiazdka z nieba, moja własna Isane, która wstrząsnęła moim światem i zmieniła go na lepsze? Lubiłem tę myśl, dodawał mi sił. Tak samo jej imię ciągle przypominało mi o tym, jakim szczęściarzem w końcu jestem. Muszę jednakowoż pamiętać o tym, by to, co mamy, pielęgnować i nie być biernym. Nic nie trwa wiecznie, zwłaszcza wtedy, gdy się o to nie dba. A jeśli chcę, byśmy mieli c z a s razem na zawsze, to muszę się bardzo postarać. Isane jasno się wobec mnie określiła, ale ciągle boję się, pomimo wczorajszej nocy, że... Ech, nie chce o tym myśleć. Będę się starał, jak tylko potrafię, a nawet jeszcze bardziej. Tymczasem, to Ona wstała skoro świt i zabrała się za przygotowywanie mi jedzenia, szukając tutaj składników. Myślała o mnie i wszystkim, co sprawi mi przyjemność. Była najcieplejszą osobą, jaką znałem. Jej serce zdawało się nie mieć granic możliwości. Takie serce będę pielęgnować, choćbym miał przy tym zginąć. Nikt nigdy już jej nie skrzywdzi, a na pewno nie będę tą osobą ja. Pomagałem jej zrywać kolejne jagódki, które miały być dla mnie, choć najchętniej oddałbym jej je wszystkie. Ja nie muszę jeść, Ty natomiast musisz mieć siły, Najdroższa. To była męcząco noc, dzisiaj czeka Ciebie relaks. Obiecuję! Gdy zakomunikowała, że pomysł z wypadem nad rzeczkę wydaje jej się dobry, mogłem się jedynie uśmiechnąć i skwitować to słowa: - Oczywiście, ale jednak wolałem się upewnić. Myślę, że woda będzie idealna po ostatnich upalnych dniach. - Po czym zebraliśmy ostatnie sztuki i udaliśmy się do domku.
Gdy już powróciłem z łazienki i mogłem cieszyć się czasem z Nią, poświęconym przygotowywaniu jedzonka, Isane jak zawsze kusiła. Oblizała swoje palce pokryte sokiem z truskawek, które przed chwilką zjadła. Pochłonęła tymi pełnymi, czerwonymi ustami. IDEALNA. Wiem, głupiutki głosiku, wiem. Choć raz gadał z sensem. Zresztą, jej wzrok i uwodzicielskie spojrzenie, badające moje ciało, które przecież znała już doskonale, też wiele mówiły o jej niegrzecznym zachowaniu. Haha, zaśmiałem się sam do siebie, po czym puściłem w jej stronę oczko, oblizując powolnie swoją górną wargę językiem w oczywisty sposób, następnie, podchodząc do Niej, odparłem: - Pozwól... - po czym sam chwyciłem wcześniej wspomniane palce u jej dłoni, wkładając je powoli do swoich ust i ponownie oblizując je ze słodyczy truskawek. Uwielbiałem ten smak połączony ze smakiem jej ciała. Zabójczo słodki, zniewalający, jak Ona sama. Gdy już skończyłem rozkoszować się tym doznaniem, spytałem: - Lepiej? - po czym ponownie się do Niej uśmiechnąłem opierając się o blat, nieco przybijając ją w ten sposób do oparcia. Dwie dłonie po dwóch stronach jej boków. Była moim więźniem. Pocałowałem ją w jej słodkie usta, odnajdując ten sam smak, co przed chwila na jej palcach i gdy już przestałem, odparłem: - Dobrze wiesz, że to śniadanko jest idealne. I chętnie przejdę się z Tobą do miasta, jeśli będziesz miała ochotę mnie zabrać. - Najpierw jednak kąpiel. Gdy kończyliśmy jedzenie, spytałem się jej: - Chcesz się przebrać? Mogą tam być jacyś ludzie, to znaczy rybacy, przepływający nieopodal naszego prywatnego zejścia i pomostu. - Przypomniałem sobie o jej delikatnej skórze, bo znowu zapowiadało się na bardzo słoneczny dzień: - Może weźmiemy ręczniki, żeby zadbać o Twoją delikatną skórę, co? Chyba, że wystarczy Ci moja koszulka, w której wyglądasz... Cudownie. - Patrzyłem na Nią, całą, podziwiając jej nienaganną figurę i ponętne kształty odciskające się w mojej własności. A właściwie, już i jej. Zabrała jedną koszulkę, może zabrać i wszystkie. I tak wszystko, co moje, należy też do Isane. W końcu, postanowiłem pójść, mimo wszystko, po dwa ręczniki do łazienki, by nie czekać, aż słońce wysuszy nasze ciała. Nie chciałem też, żeby czuła się niekomfortowy przy ewentualnych gapiach, chociaż o tej godzinie nie spodziewam się ich wielu. Z drugiej strony, czego się tutaj wstydzić? Jej wygląd obiektywnie mógłbym zawstydzić wszystkich ludzi dookoła. Tu nie chodziło tylko o moje preferencje, ale prawdę: była osobą niezwykle urodziwą, jakby wywodziła się z jakiejś królewskiej linii rodem z książek i opowiadań. Jej znamiona na policzkach, natomiast, dodawały jej oryginalności, której nikt nie mógł skopiować. Była niepowtarzalnie piękna. Może kiedyś poznam historię ich pochodzenia. Chciałem wiedzieć o Niej wszystko. Wszystko jednak z czasem, bez pośpiechu, bez ponaglania. Przyniosłem ze sobą ręczniki i spytałem się jej, czy jest gotowa: - Coś chcesz ze sobą jeszcze zabrać, czy lecimy popływać? - Po czym, jeśli nie musiała nic w międzyczasie zrobić lub zabrać, chwyciłem ją za moją ukochaną dłoń, splatając je w jedność, a następnie przeszliśmy przez salon, do ogródka. Tam spacerowaliśmy po delikatnej, nieco długiej trawie, która w końcu będzie trzeba się zająć. Powoli dochodziliśmy do granicy działki, gdzie drzewa ścieliły się gęściej, tworząc mały lasek. Przez lasek prowadziła wąska, kamienna ścieżka. Słychać było śpiew ptaków, gdzieniegdzie można było zobaczyć zajączka i daniela. Skąd one tutaj? Nie mam pojęcia, pewnie kiedyś ktoś je sprowadził do Ryuzaku, bo na pewno były chociażby w Kaigan.
Ścieżka przez las nie miała więcej niż 100 metrów długości. Już z ogrodu bowiem widać było skrawek pomostu i rzeczkę. Teraz w końcu się do niej zbliżaliśmy. Bajeczne miejsce. Malutka, prywatna plaża, nieduży, całkiem szeroki pomostek wkraczający na rzekę. Woda tutaj była jasnobłękitna, momentami turkusowa. Gdzieś dalej - a jeszcze nigdy tam nie byłem - miała swoje źródło w jakiejś większej górce na północ od Ryuzaku i ciągnęła się tutaj, u skraju granic aglomeracji, po czym dalej ja wschód wpływa do morza, nieopodal portu. Cała drogę podziwiałem przyrodę, trzymając Isane pewnie za dłoń, by nigdzie się nie potknęła. Szliśmy na boso, więc trzeba było zachować dodatkową uwagę. Na szczęście, zdaje się, że nic się po drodze nie stało. Staliśmy u brzegu rzeki, przy pomoście. Spojrzałem na Nią, lekko odwracają swoją głowę w prawo i w dół, by spojrzeć na jej cudowne, turkusowe oczy i mieniące się w słońcu blond włosy: - I jak Ci się tu podoba? Wciąż nie mogę uwierzyć, że takie miejsce ktoś mi ofiarował w podziękowaniu za pomoc... Nigdy tu nie mieszkałem, odkładałem pieniądze na swoje podróże i ewentualnie własne lokum. A to miejsce, ten domek, stał, czekał na właściwy moment. Jak się okazało, to Ty jesteś tą właściwą osobą, której ofiaruję wszystko. Najlepszy możliwy wybór. - Po tych słowach przyciągnąłem ją do siebie, pociągając za dłoń, a następnie objąłem prawym ramieniem i przytuliłem do jej głowy. Staliśmy tak chwilkę w tym miejscu, podziwiając to, co widziały nasze oczy, czuły nasze nosy, dotykały nasze stopy i słyszały nasze uszy. Niezwykłe, niemalże książkowe miejsce, w którym mogliśmy być razem, ciesząc się sobą i całym światem oraz tym, co oferuje poza wszechogarniającym burdelem. Taka mała, prywatna "oaza". Może i Isane się tu spodoba? Pochodziła bowiem ze zgoła odmiennych rejonów świata. Ciekawe, co myśli o tym miejscu. Podoba jej się? Czuję, że tak. Łączyła nas niechęć do ryb, więc na pewno i to miejsce doceni! Zaśmiałem się w duchu. Tyle szczęścia. W końcu puściłem ją, choć przyszło mi to z ogromny trudem, bo uwielbiałem ją mieć w swoich objęciach, zrzuciłem swoje spodenki, odkopnąłem zwinnym ruchem stopy na lewo i wbiegłem na pomostek, a następnie z nieopisanym, niezrozumiałym krzykiem szczęścia rzuciłem się do wody, rozciągając na boki dłonie i wykonując w powietrzu obrót tak, by spać na tyłek i plecy, jednocześnie podziwiając Isane. Następnie, wpadłem do wody. Ach, ależ przyjemna! Otworzyłem pod wodą oczy, wszystko było widać, niemalże tak dokładnie, jak na zewnątrz. Krystalicznie czysta woda. Już uwielbiałem to miejsce. Chociaż, uwielbiałem je już wcześniej, dzięki Isane. Teraz jednak dostałem kolejny argument. Było to niebo na ziemi. Skrawek raju, który mieliśmy z Isane na wyłączność. Nie było tutaj też specjalnie głęboko, może z 1.5 metra do dna. W sam raz, by móc korzystać z pływania, jednocześnie nie obawiając się o tragedię, nawet po alkoholu. Wynurzyłem się z wody, opierając się o dno, i patrzyłem na Nią. Stała tam, mój cały, nowy świat, pośród tej sielanki i błogości, jak przyszło mi otrzymać od losu. Spojrzałem potem w górę, na niebo. Błękitne, niemalże bezchmurne, z przejasnym słońcem. Ponownie wróciłem do Niej, dalej ją podziwiając. Jedyna gwiazda, jaką widziałem za dnia, to ona... Isane. Zawołałem, pożądając jej przy mnie: - Jest idealnie! Spodoba Ci się! Chodź do mnie, Isa! - w tym momencie i na zawsze. Blondwłosa piękność z Atsui - Isane - która przybyła do Ryuzaku no Taki i odnalazła tutaj swojego... czerwonookiego potwora. Czy ktoś taki, jak ja, naprawdę był stworzony dla kogoś takiego, jak ona? Wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazywało na to, że to był dla Nas początek czegoś wspaniałego. Stałem tak i stałem w tej wodzie, która koiła moje ciało swoimi ciepłymi atomami, a ja jedyne, o czym mogłem myśleć, to Ona. Niech już tu w końcu będzie, obok mnie. Pokaże jej, że nie tylko Ona potrafi kusić. Jest to idealne miejsce na wiele rzeczy, a pływanie było tylko jedną z nich. Nie mogłem doczekać się, aż w końcu pozbędzie się tej koszulki, zaprezentuje swoje idealne ciało, a następie wskoczy do wody. Może nauczę ją nurkować? Ciekawe, czy kiedykolwiek to robiła... to i coś jeszcze, co niebezpiecznie zaczęło mi krążyć po głowie, a im dłużej się w Nią wpatrywałem, tym bardziej obrazowe stawały się te dzikie fantazje... Przestań. Tak, przestań. Skup się, chłopie. Żeby tylko nic sobie nie zrobiła. Może podpłynę trochę do pomostku, by w razie czego ją asekurować. Ruszyłem więc przed siebie...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Uniosła brwi ku górze, kiedy puścił do niej oko. Oczywiście nigdy nie pozostawał bierny. Odwzajemniał każdą jej zaczepkę, perfidną aluzję czy próby wyprowadzenia go z równowagi. Może też lubił się droczyć? Wciąż jednak nie umiała się przyzwyczaić do tego, że ktoś próbował ją uwieść i … doskonale mu wychodziło. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego warg, kiedy perwersyjnie je oblizał. Kiedy znalazł się tuż przy niej? Wstrzymała oddech, gdy chwycił jej dłoń i zaczął kosztować pozostałości truskawki na jej palcach. Kiedy skończył pozostawił ją chcącą więcej. Z n a c z n i e więcej. Dopiero po kilku długich sekundach zdała sobie sprawę, że zadał jej pytanie. Odchrząknęła, zaschło jej w gardle. Wydała z siebie ciche - Mhmm - bo tylko na tyle było ją w tym momencie stać. Zamknął ją w małej przestrzeni między swoimi silnym ramionami a blatem. Idealnie, nie potrzebowała więcej miejsca. Chciała, żeby ją więził już na zawsze. Przyciągnęła go do siebie całując zachłannie w usta. Potem w końcu zabrali się za jedzenie, chociaż nie przyszło to z łatwością. Wiadomo, po głowie chodziły im też inne smaki. Ciężko było jej się skupić w jego towarzystwie. Zwłaszcza, kiedy tak silnie na nią działał i, teraz już wiedziała, specjalnie kusił ją swoim zachowaniem. Czy wiedział jak świetnie mu wychodziło? Zapewne tak, miała to wypisane na twarzy.
- Z przyjemnością. Może wstąpimy do latarni? Mogłabym przenieść tutaj swoje rzeczy - odpowiedziała szczęśliwa, że postanowił pójść z nią. Każda chwila spędzona osobno wydawała jej się niewartościowa, dlatego ucieszyła się, kiedy zaproponował wspólnie spędzony c z a s. Nie spieszyło mu się nigdzie? Nikt na niego nie czekał? Wciąż zaskakiwała ją myśl, że odłożył wszystko tylko i wyłącznie dla niej. Czy kiedyś będzie tej decyzji żałował „Za darmo możesz mnie zachować lub zapomnieć”- proszę nie żałuj.
No dobrze, oczywiście, że go posłuchała. Ciężko było się z nim nie zgodzić. Zawsze podchodził do wszystkiego tak odpowiedzialnie. Myślał dosłownie o wszystkim. Całkowicie odwrotnie niż ona. Na szczęście miała go przy sobie. Z nim nigdy się już nie zgubi. Przytaknęła biorąc do ust ostatni owoc na talerzyku. Ruszyła w stronę schodów, żeby wejść na piętro. Rzeczywiście była w miarę świadoma tego, jak potrafiła oddziaływać na innych. Gesty, mowa ciała, słowa. Nie bała się używać ich niczym broni, do własnych celów. Nie miała się czego bać i często zwyczajnie wykorzystywała to na swoją korzyść. Mimo wszystko jej nagie ciało było zarezerwowane dla Hiro, tylko i wyłącznie. Nie zamierzała rozbierać się przed nieproszonymi gośćmi, którzy mogli łowić ryby nieopodal. Zatrzymała się we framudze drzwi na kilka sekund. - Wolę jak patrzysz na mnie bez koszulki - rzuciła przez ramię kierując się do sypialni. Otworzyła przestronną szafę. Nie miała tutaj swoich rzeczy, jednak i tak wolała ubierać jego ubrania. Wzięła jedną z koszul zapinanych na guziki. Tą, która wydawała jej się najdłuższa. Narzuciła ją na siebie niczym sukienkę. Sięgała jej połowy ud - nada się. Koszulka, którą wcześniej miała na sobie, ledwie zakrywała jej pośladki. Trochę zbyt odważnie, żeby paradować tak wśród innych ludzi. Podwinęła przydługie rękawy i przeszła do łazienki na parterze. Znalazła dół swojej bielizny, który wczoraj uprała po długiej, romantycznej kąpieli jaką rozkoszowali się razem. Kiedy była już gotowa odnalazła Hiro w kuchni. Przerzuciła długie włosy prze ramię, żeby jej nie przeszkadzały - Chodźmy - powiedziała wesoło, a ich dłonie instynktownie odnalazły siebie wzajemnie. Byli gotowi do drogi. Kroczyli przed siebie boso po trawie. Ramię w ramię. Spacer był naprawdę krótki, ale każda chwila u jego boku była wyjątkowa. Domek znajdował się bardzo blisko rzeczki. Kilka drzew, mały lasek i praktycznie dotarli na miejsce, które od razu ją urzekło. Było po prostu magiczne i należało właściwie tylko i wyłącznie do nich.
- A ja tak - odpowiedziała wtulają się w niego - jesteś wyjątkowy. Nic dziwnego, że ktoś to zauważył. Nie potrzebuję wszystkiego - odpowiedziała z nosem wtulonym w jego szyję. - Chcę Ciebie i Twojej miłości. Cała reszta nie jest dla mnie ważna. Jest tutaj pięknie. Dziękuję.
Potem w końcu odsunęli się od siebie niechętnie i ruszyli w stronę wody. Nie było czasu do stracenia. Oczywiście słońce nie zwiastowało jeszcze południa, ale każdy dzień spędzony z Hiro miał swoje specjalne miejsce w jej sercu. Chciała przeżyć go w pełni, w jego towarzystwie. Kiedy dotarli na mały pomost od razu zrzucił z siebie odzienie i ruszył do wody. Zachichotała w ogóle nie spodziewając się po nim niczego innego. Zdążyła już zauważyć jak bardzo kochał się kąpać i nurkować. Wszystko co z wiązane z wodą. Może jego naturą chakry był suiton? Kiedy wskoczył ochlapał ją trochę. Pisnęła odsuwając się dwa kroki w tył. Znowu wybuchnęła śmiechem. Woda nie była bardzo zimna. Nic w porównaniu z tą, jaką doświadczyła podczas kąpieli koło latarni. Wtedy chciała mu trochę zaimponować. Zrobić dobre wrażenie ciągnąć go do wody. Bawiła się w ganianego, uciekając przed nim pod wpływem chwili. Teraz jednak było inaczej. Wpatrywała się w krystalicznie czystą wodę z podejrzeniem. Podeszła do końca pomostu spuszczając w dół lewą stopę. Ta dotknęła wody. Sprawdzała temperaturę. Skrzywiła się lekko znów śmiejąc ze swojego zachowania. O dziwo nie było aż tak źle. Rozejrzała się jeszcze raz na prawo i lewo. Byli sami. Jak cudownie. Przed oczami stanęły jej wspomnienia tych wszystkich rzeczy, jakie robili kiedy byli sami. Szybkim ruchem ściągnęła z siebie majtki i rzuciła je gdzieś w pobliżu spodenek Hiro. Planowała kąpiel w nich, ale nie było sensu moczyć swojej bielizny, skoro w okolicy nie znajdowali się żadni rybacy. Potem zwinnie rozpięła guziki jego koszuli. Posłała Hiro zadziorny uśmiech, kiedy ta wisiała tylko na jej ramionach. Zrzuciła ją z siebie i dwa kroki później wskoczyła do wody. Wpadła znikając pod jej taflą na kilka chwil. Wynurzyła się, znów pisnęła i zaraz potem wybuchnęła śmiechem przez własne zachowanie. Odgarnęła mokre włosy z twarzy od razu szukając Hiro wokół siebie. Natychmiast do niego podpłynęła przywierając do niego całym ciałem. Samolubnie zabierała jego ciepło.
- Szczęśliwy? - Zagadnęła badając dłońmi jego umięśnione plecy. Hmm. - A więc zbierasz na podróże? Dokąd chciałbyś się wybrać? - Zapytała neutralnym tonem rozkoszując się chłodem wody i ciepłem jego ciała. Idealne miejsce z idealną osobą. Czego więcej mogła sobie zażyczyć? Czy jego chęć opuszczenia Ryuzuku oznaczała rozłąkę? A może pozwoli jej za sobą podążyć? Nic więcej nie oczekiwała. Prosiła w myślach, żeby zabrał ją ze sobą. Wszystko inne nie miało znaczenia.
Proszę Hiro, "nie chcę umierać a samotność jest mordercą."
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »


Ten kwiat pustyni, który znalazł się daleko od swojego domu w Atsui, w końcu zanurzył się w wodzie, gdzie nań czekałem. Nie zawiodłem się - jej rozbieranie, powolne zdejmowanie bielizny, a potem rozpinanie mojej koszulki było niczym akt przestawienia, pięknie napisany i zagrany. Dostojnie, romantycznie, pełne pasji. Ta scena mnie urzekła. W końcu pozwoliła, by odzież osunęła jej się z ramion, odsłaniając idealnie wyrzeźbione ciało. Serce biło mi jak szalone. Co z tego, że widziałem ją już bez odzienia, skoro za każdym razem wprawiała mnie w trans oferując dla mnie całą siebie. Potem, z impetem i uśmiechem na twarzy rzuciła się przed siebie i zanurkowała. Gdy wynurzyła się, jej mokre blond włosy, zaczesane do tyłu sprawiały, że wyglądała teraz prawdziwie zabójczo, niczym syrena wyłaniająca się z morskiej wody na pożarcie swojej ofiary. Byłem gotowy. Moje serce na widok jej nagiego ciała oplecionego krystalicznie czystą wodą niemalże zamarło z wrażenia. Stałem i czekałem na Nią jak wryty. Znowu straciłem nad sobą kontrolę - zaczarowała mnie, zahipnotyzowała swoim wdziękiem i urodą. Nie miała sobie równych. Jej ruchy w wodzie przypominały jakiś egzotyczny taniec, dzięki któremu dynamicznie zmniejszała dzielący nas dystans. Czekałem na pożarcie. 3, 2, 1... Była coraz bliżej, aż oplotła się swoim nagim ciałem wokół mnie niczym żmija. Miała swoją ofiarę i nie zamierzała jej wypuścić. Kąsała mnie, a jej jad rozchodził się po cały moim ciele paraliżując mnie. Byłem jej. Nie miałem jak się uwolnić. Chciałem tego. W końcu zadała mi pytanie, jasno sugerując swoim zachowaniem odpowiedź. Nie miałem wyjścia, ale też go nie szukałem. Odparłem więc w jedyny możliwy sposób: - Najszczęśliwszy. - Po tych słowach odwdzięczyłem się i przystawiłem swoje usta do jej, całując jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Zasługiwało na to każdego razu, każdego dnia, do końca. Jej dłonie mocno badały moje plecy i ramiona, ja zaś podtrzymywałem ją za spód jej ud. Unosiła się, przytwierdzona do mnie całym ciałem, ja zaś pewnie stałem na gruncie. Dobrze, że w tym momencie nie zanosiło się, by ktokolwiek miał nam tutaj przeszkadzać. Rybaków nie było na horyzoncie - ani z jednej strony rzeki, ani z drugiej. Sytuacja ta bowiem mogła wyglądać dwuznacznie, choć naprawdę była jedynie namiętnym tuleniem się w cudownej wodzie dwójki zakochanych. Dokąd zamierzam się udać w podróże? To dobre pytanie, Isane, choć Twoja obecność w moim życiu wszystko zmienia. Gdziekolwiek się udam, będę tam z Tobą, chyba że przytrafi się tak sytuacja, że będziemy musieli się rozdzielić, to logiczne. Niemniej, nie teraz. Za wcześnie. Jesteśmy tu i teraz. Odpowiedziałem jej: - Miałem wiele planów, zanim pojawiła się w moim życiu, Isane. Plany te jednak były podyktowane, przede wszystkim, chęcią wyrwania się z mojego beznadziejnego życia... - opuściłem lekko wzrok, rozmyślać przez chwilę nad swoim życie przed-Nią, ale szybko powróciłem do rzeczywistości, czując napór jej turkusowego wzroku i idealnego, nagiego ciała odciskającego się w moim torsie - ... Teraz jednak, liczę, że to z Tobą, jeśli oczywiście zechcesz, udamy się w wiele miejsc. Ten tutaj domek, latarnia, to dopiero początek prawdziwego życia, które chciałbym spędzić... z Tobą. Myślę, że wiesz... - Odpowiedziałem jej swoim wzrokiem, który powędrował z jej krągłości z powrotem na jej wyjątkowe oczy. Patrzyłem na Nią z ufnością i liczyłem, że zechce spędzić ze mną resztę swojego życia, tak tutaj, jak i odkrywając to, co ten świat ma nam do zaoferowania. Przytuliłem ją mocniej, czując ją całym sobą. Nie było ucieczki: ani dla mnie, ani dla Niej.
Po krótkiej chwili, która trwała pewnie z kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt minut, wyszliśmy razem na brzeg, siadając na pomoście. Położyłem się na plecach na pomoście, korzystając z uroków promieni słonecznych efektywnie osuszających moje ciało. Mam nadzieję, że była obok mnie. Jeśli tak, to chwyciłem ją za dłoń, tuląc palcami jej blizny na dłoni. Blizny, które od teraz są i moje. Przyroda tutaj miała mocą leczniczą i uspokajającą: leżałem tak, zapominając o wszelakich doczesnych problemach. Prawda jednak taka, że musimy się stąd w końcu ruszyć. Isane prosiła o podróż do osady, po jakieś produkty na jedzenie. Tak, zdecydowanie nam tego brakowało. Ponadto, przed wyjściem nad rzeczkę, jeszcze w domku, pytała o wyjście do latarni po jej rzeczy. Racja - przecież ona wszystko zostawiła tam, na miejscu. Jak mogłem o tym zapomnieć? Widocznie zatraciłem się w tym wszystkim, co się pojawiło od tamtego momentu. Miała jednak rację: trzeba się tam udać. Może nawet spotkamy Oroshiego czy Seinaru. Byłoby miło móc ją już teraz im przedstawić, oficjalnie. Ciekawe, czy tego w ogóle chce? Zdaje się być osobą, mimo wszystko, towarzyską. W końcu wtedy przyszła ze mną do latarni i zapewne liczyła się z tym, że pozna tam drugiego latarnika. Akurat, Oroshi wtedy okazał się wprawną swatką. Spryciarz! No ale tak, wypadałoby też w końcu im o wszystkim na żywo opowiedzieć. Od czego jednak zaczniemy? Może osada? Tam też można jej coś znaleźć do ubrania, jeśli na razie nie chciałaby ich poznawać. Nie winiłbym jej za to. Dużo się w naszym życiu zmieniło, na wszystko potrzeba czasu. Wolałem się upewnić: - Isane, pamiętam, jak mówiłaś o osadzie i zakupach. No i o swoich rzeczach w latarni. Gdzie chciałabyś udać się najpierw? Pamiętaj, latarnia może poczekać. Nie wiem, czy wspominałem, ale zostawiłem tam list dla Oroshiego, któremu wszystko wyjaśniłem i dałem znać, że z czasem się zjawimy i opowiemy, na żywo: jemu i Seinaru, mojemu opiekunowi. - Nie chciałem, by czuła, iż musimy im wszystko wyjaśnić natychmiast: - Oni to zrozumieją. To wszystko dla nas... nowość. Jeśli potrzebujesz czas, by przygotować się na ewentualne spotkanie z nimi, z pewnością to zrozumieją. Ja to rozumiem. Wierz mi. - Odwróciłem się, kładąc się na boku i opierając głowę o dłoń, a łokieć o pomost. Wpatrywałem się w Nia, starając dodatkowo zapewnić, że wszystko może stać się powoli, tak, by czuła się swobodnie. Pamiętam, jak nie chciałem wypytywać ją o jej blizny i znamiona, co ewidentnie miało dla Niej ogromne znaczenie. Wtedy dałem jej czas, teraz też go jej dam. Wszystko, by czuła się z tym jak najlepiej: - To co, może wioska i sklepy? Jedzonko jest chyba ważniejsze. Potem, po posiłku, przed wieczorem, możemy udać się do latarni. Zgoda? - Tak chyba będzie najlepiej. Uśmiechnąłem się do Niej, wczesując swoją wolną dłoń w jej miękkie, lśniące włosy, delikatnie gładząc skórę jej głowy. Byliśmy na tyle blisko siebie, bym mógł ją trącić swoim nosem o jej malutki nosek, po czym się roześmiałem. Ciekawe, czy jej się tu podoba: - A jak podobała Ci się kąpiel? Lepiej, aniżeli w morzu, co? - Nie przepadałem za słoną wodą, a ona? Z drugiej strony, zastanawiało mnie, jak to było w Atsui, skąd pochodzi. Czy tam miała takie miejsca, w których mogła się zatracić? To są chyba rejony bardzo ciepłe, pustynne. Nie wyobrażam sobie życia w takim miejscu. Pewnie jest to dla Niej swoisty szok spędzać czas w takim miejscu, pośród drzew, lasu, polanek, rzeczek, na pomoście, skąd rzutem beretem do zdaje się największego miasta na świecie.
Moja ciekawość zwyciężyła, więc spytałem się: - Opowiesz mi coś o Atsui? Jeśli jesteś gotowa, oczywiście. Ciekawi mnie, czy diametralnie różni się od Ryuzaku i tego, jak i gdzie spędzasz ze mną swój czas. - Nigdy nie podróżowałem poza granice prowincji. Reszta świata była dla mnie kompletną nieznaną poza tym, co mogłem przeczytać w swoich książkach. Właśnie dlatego chciałem udać się w przyszłości na jakieś misje, polowania czy inne przygody. Nawet praca dla władz Ryuzaku byłaby przygodą... No, ale, Isane przecież nie jest stąd. Co, jeśli chciałaby popracować tutaj ze mną? Jak to w ogóle wygląda? Po dłuższej chwili, gdy tak słuchałem jej i rozmyślałem, w końcu odważyłem zadać się jej to pytanie, choć już wcześniej deklarowała, że chce ze mną tutaj zostać. Jednak, musiałem znać odpowiedź wypowiedzianą na trzeźwo, bez uniesień i innych szczytów: - Tak sobie myślałem... Może naprawdę chciałabyś ze mną tutaj zostać? Tak... na poważnie, w Ryuzaku no Taki? Myślę, że i tutejsze władze chętnie widziałyby kogoś takiego w swoich szeregach. Jesteś wyjątkowa, naprawdę. - I nie chodziło mi o denne komplementy. Naprawdę uważałem, że ktoś taki może przysłużyć się tej osadzie. To byłby początek naszych wspólnych eskapad, w dodatku o pewnym zarobku. To, co odłożyłem, nie starczy na długo dla dwóch osób. Moje serce niemalże podchodziło mi do gardła, gdy tak leżałem i oczekiwałem jej odpowiedzi. Proszę, Isane, zgódź się... Wiesz, że moje życie tutaj bez Ciebie nie będzie miało sensu. Nie wyobrażałem sobie tego, że może mnie naprawdę opuścić, że jutro to wszystko okaże się pięknym snem, który skończył się przedwcześnie: - Wiesz, że to wszystko jest z mojej strony prawdziwe, tak? Nie... wyobrażam sobie... życia... bez Ciebie, Isane. - Znowu stres, znowu nerwy. To poważne deklaracje, których dokonywałem pierwszy raz w życiu. I mam szczerą nadzieję, że ostatni - że Ona się zgodzi. Przestałem ją gładzić po głowie i włosach, lekko ją do siebie przysuwając, samemu trafiając swoimi ustami w jej usta. Znowu przypieczętowałem swoje słowa i swój los tym gestem. Wszystko, co robiłem i mówiłem do Niej zaiste pokryte było płaszczem prawdy. Nie zamierzałem jej nigdy okłamywać, choćbym miał zostać potem przez Nią otruty za karę. Gdy tak czekałem na jej odpowiedź, kończąc namiętny pocałunek, powędrowałem myślami po tych wspomnieniach, szukając jej słów, ruchów, westchnień, uniesień i krzyków. To wszystko, jeśli by się miało teraz skończyć, straciłoby na znaczeniu. Nie chciałem tego w taki pusty sposób. To był podarunek dla Ukochanej osoby, a nie chwilowe zachcianki. Dałem jej siebie, a ona się zrewanżowała. Chciałem, by to wszystko miało znaczenie dla nas, na zawsze. Te pytania zajmowały mi teraz czas: Co jednak z nami będzie na dłuższą metę? Czy pozostanie tutaj ze mną i będziemy mogli kontynuować swój taniec razem przez życie? Czy może to była jakaś durna przygoda, durny sen, który nagle się skończy, gdy ona zechce wrócić do Atsui? Naprawdę przerażała mnie taka perspektywa. Z drugiej strony, jej słowa, jej czyny zdawały się mówić co innego. Wierzyłem, że to wszystko było początkiem wspólnego życia, a nie byle jego przystankiem. Nie chciałem jej tracić i te sekundy po moim pytaniu w oczekiwaniu na jej decyzję zdawały się ciążyć mi coraz bardziej. Tak, jak jeszcze niedawno zniewoliła mnie w wodzie, tak i teraz - znowu Ona - miała zadecydować o naszym losie.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Specjalnie chciała, żeby na nią patrzył, kiedy stała na pomoście. Odstawiała prawdziwe przedstawienie przed jednym widzem. Wszystko tylko i wyłącznie dla niego. Chciała, żeby na nią patrzył, podziwiał i oglądał. Każdy jej gest i ruch był wyrachowany, przemyślany w taki sposób, żeby mógł myśleć tylko i wyłącznie o niej. Widziała jego złote tęczówki śledzące jej ciało, jeszcze bardziej ją to nakręcało. Nie umiała sobie odpuścić brnąć w cały teatrzyk, jaki dla niego przygotowała. Perfidnie ściągała z siebie ubrania, żeby uniemożliwić mu odwrócenie wzroku. Kontynuowała doskonale zdając sobie sprawę jak na nią patrzył. Uwielbiała jego spojrzenie. Odbijało się w nim wszystko to, co chciał z nią zrobić. Kusiła go specjalnie i wcale się z tym nie kryła. Chciała widzieć jego reakcję. Tak szczerą i oczywistą. W końcu jednak wylądowała w chłodnej wodzie, co odrobinę ostudziło jej zapał. Od razu odnalazła Hiro korzystając z jego ciepła. Prędko odnalazła jego usta, jak gdyby nie chciała tracić ani chwili bez ich miękkości i smaku. Był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. A Isane? Tak obłędnie zakochana, nie mogła temu nawet zaprzeczyć. Gdyby ktoś teraz tutaj przechodził brzegiem rzeki i ich wypatrzył miałaby to głęboko w poważaniu. Nie interesowało ją absolutnie nic poza Hiro. Było jej obojętne co by sobie ktoś obcy o nich pomyślał. Liczył się tylko i wyłącznie jej ukochany, jego idealne ciało i piękne wnętrze, które pokochała od pierwszego momentu, kiedy na nią spojrzał. Wtedy na plaży skradł jej serce. Teraz już wiedziała, że jej uczucie zostało odwzajemnione. Najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek mógł jej dać.
W końcu zdecydował się odpowiedzieć na jej pytanie. Kiedy opuścił wzrok szybko podtrzymała jego podbródek swoją dłonią. Nie chciała, żeby się smucił. Nie mogła pozwolić, żeby się krępował. Przeszłość nie miała już znaczenia. Doskonale rozumiała, jak ciężka mogła być i zapomnienie o niej nie było łatwym zadaniem, jeśli nie niemożliwym. Mimo to zamierzała zostać jego strażniczką i z całą swoją mocą odganiać od niego złe, smutne myśli, które czasami go nawiedzały. Tak jak i tym razem. Pocałowała jego ramię. Był z nią bezpieczny. Chciała, żeby to wiedział. Wysłuchała go jednak do końca, nie zamierzała mu przerywać. Dodawał otuchy swoimi gestami, jednak mógł mówić swobodnie.
- Pójdę wszędzie gdzie mnie zabierzesz - zaczęła szukając jego złotych tęczówek. - Jestem najszczęśliwsza u Twojego boku. Będę za Tobą podążać, jeśli mi pozwolisz - dodała z delikatnym uśmiechem gładząc jego ciepłą skórę. Był wszystkim tym czego pragnęła. Obojętnie gdzie, ważne, że z nim. Tak właśnie czuła i była pewna swojego uczucia. Nie było tutaj miejsca na żadne wątpliwości. Widziała w jego oczach ufność. Nie krył przed nią niczego. Chciał, żeby mogła być go pewna. Nie miała co do tego wątpliwości. Była mu za to tak bardzo wdzięczna. Pomógł jej poukładać sobie życie, co więcej mogła od niego oczekiwać?
Sporo czasu później, bo nie dało się dokładnie określić ile minut spędzili w wodzie, siedziała spokojnie na pomoście. Szczelnie owinęła się ręcznikiem, a jej blond włosy schły powoli w ciepłych promieniach słonecznych. Hiro leżał tuż obok, zerkała na niego ukradkiem. Wyglądał tak i d e a l n i e. Zapierał jej dech. Znów spojrzała na gładką taflę wody. Każdy dzień okazywał się piękniejszy niż poprzedni. Czy kiedykolwiek to się skończy? Miała wrażenie, że w jego towarzystwie już zawsze każda spędzona chwila razem będzie wyjątkowa. Odmienił jej światopogląd nawet się nie starając. Wystarczyła sama jego obecność, żeby widziała wszystko w innych, piękniejszych kolorach.
- Dobrze - odparła swobodnie machając nogami luźno zwisającymi z pomostu. - Najpierw osada, potem latarnia - powtórzyła za nim posyłając mu lekki uśmiech. Położyła się obok niego na boku, wpatrywała się w jego idealny profil do momentu, aż sam nie odwrócił się w jej stronę. Posłała mu ciepły uśmiech. Gładził jej włosy, przymknęła delikatnie powieki napawając się tym cudownym momentem. Kiedy trącił jej nosek, odwzajemniła ten gest chichocząc. - Oczywiście, że chciałabym poznać osoby, które Cię wychowały. Dzięki nim mam teraz Ciebie tutaj - stwierdziła wesoło tykając go palcem w brzuch, który wcześniej opalał na słońcu. Jego skóra wciąż była gorąca. Jej dłoń pozostała w tym miejscu odrobinę dłużej błądząc po jego idealnie zarysowanych mięśniach. - Zdecydowanie lepiej. Nasze własne miejsce. Jest wyjątkowe - odparła ze wdzięcznością widoczną na jej twarzyczce. Dziękuję Hiro, że podarowałeś mi możliwość doświadczenia czegoś tak pięknego. Słysząc jego następne pytanie zamyśliła się na chwile. Oczywiście, że był ciekawy gdzie spędziła większość swojego życia, Nie mogła mu mieć tego za złe i nie miała. Sama należała do najbardziej ciekawskich istot na świecie.
- Atsui przypomina trochę plażę bez morza - zaczęła wędrując dłonią od jego brzucha w górę po jego torsie - W ciagu dnia jest bardzo gorąco, chociaż noce bywają zimne. Flora jest tam bardzo uboga przez wysokie skoki temperatur i mały dostęp do wody. Typowa pustynia - kontynuowała docierając do jego idealnie zarysowanej żuchwy, którą pogładziła kciukiem. - Nie pasowałam tam. Mujin znalazł mnie w okolicach Prastarego Lasu, Kaigan. Nie wiem czy pochodzę stamtąd czy nie. Pewnie nigdy się już nie dowiem. Nie zamierzam tam wracać, nic tam na mnie nie czeka. Chyba, że będziesz chciał je odwiedzić - skończyła zaczynając wędrówkę dłonią z powrotem w dół jego ciała. Tym razem nie zatrzymała się na jego brzuchu. Kontynuowała mijając linię jego kości biodrowych. Taki idealny. Badała każdy zakamarek jego ciała, jak gdyby chciała się nauczyć się ich na pamięć.
Słysząc jego propozycję westchnęła cicho. Szybkim ruchem uniosła się nieznacznie z drewnianych desek. Przyszpiliła go dłońmi, dosyć mocno naciskając na jego tors. To teraz on był jej więźniem. Nie miał gdzie uciec. Leżał płasko, plecami na pomoście. Nie dawała mu szansy na wyrwanie się. Przynajmniej tak jej się wydawało. Nachyliła się nad nim ledwie dotykając wargami jego warg. Nie musiała o niczym decydować, ich los został już dawno temu przesądzony. - Zostanę. Jeśli dzięki temu będziemy mogli spędzić więcej c z a s u razem - wyszeptała nie odsuwając się ani na milimetr. Rzeczywiście miał świetny pomysł. Jako pełnoprawna obywatelka Ryuzuku mogła wykonywać misje zarobkowe dla wioski. Może będą mogli wybierać się na nie razem? - To świetny pomysł, Hiro - dodała całując go namiętnie, z całą wdzięcznością jaka ożyła w jej sercu. Wciąż szokowało ją jak bardzo potrafił wszystko planować. Myślał o ich wspólnej przyszłości. Pragnął, żeby została u jego boku. Nie mogła mu odmówić. Był to spełnienie jej marzeń. - Tak. Najprawdziwsze. Hiroyuki i Isane - zaśmiała się w jego usta. Dobrze wiedziała, że ich uczucie było prawdziwe. Bardziej niż wszystko inne. Teraz i na zawsze. W końcu odsunęła się, z powrotem siadając na pomoście. - Myślisz, że naprawdę będą mnie chcieli? - Wyrwało jej się cicho. Ta cała pewność siebie, jaką go obdarowywała, wyparowała w przeciągu kilku sekund. Znów pojawiła się zagubiona Isane, której tak bardzo nie lubiła. Nie kontrolowała jednak tej przemiany. Przychodziła naturalnie, czy sobie tego życzyła czy nie. Przyciągnął ją do siebie, nie opierała się. Opadła tuż koło niego wtulając się w jego bok. Ich usta odruchowo się odnalazły, w tak bardzo naturalny sposób.
W końcu przyszedł moment na zakończenie tej cudownej chwili nad rzeczką, która na zawsze wyryła się w jej pamięci. Zabrali swoje rzeczy i ruszyli w stronę ukochanego domku. Ich domku, tego jedynego miejsca na ziemi, które należało tylko i wyłącznie do nich. Obydwoje miali kilka chwil na przygotowanie się do drogi. W końcu już wcześniej ustalili, że chodzenie nago po osadzie nie wchodziło w grę. Nie potrzebowała dużej ilości czasu. Opłukała się, umyła. Ubrała bieliznę i śliczną yukatę, jaką jej podarował. Na szczęście ta zdążyła już wyschnąć po praniu. Związała rozwiane blond włosy w wysokiego koka, odszukała swoje buty i tyle. Przeszła do kuchni, gotowa. Jeszcze raz kodował sobie w głowie, czego mniej więcej potrzebowali. Jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Żadne z nich nie miało przecież stabilnej sytuacji finansowej. Wiedziała, jednak że to tylko kwestia czasu. Przecież byli stworzeni do wielkich rzeczy. Tego mogłaby absolutnie pewna. Przynajmniej Hiro. Ambitny, opiekuńczy, o wielkim sercu i duszy romantyka. Może jeszcze tego nie dostrzegał. Była z niego dumna za wszystkie te cechy, jakimi uraczył się z nią podzielić.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Atsui brzmiało jak miejsce, które jest zgoła inne od Ryuzaku. Nie chodziło nawet o sam klimat, ale też to, co można było tam robić. Słuchałem uważnie i z nieudawanym zaciekawieniem, jak je pełne usta otwierały się, zamykały, nabierały powietrza i je wydychały między kolejnymi słowami. Mógłbym tak tu leżeć, wtulony w Nią i słuchać jej opowiadania cały dzień. Słońce przyjemnie nam tutaj towarzyszyło, a szum rzeki i liści na wietrze urozmaicał nam czas. Gdy już skończyła opowiadać o Atsui i pustynnych terenach, jej dłoń zawędrowała niebezpiecznie daleko na południe mojego ciała. Ach, ta Isane. Mała kusicielka. Gdy trafiła w okolice bioder i niżej, zbliżyłem swoją twarzy w kierunku jej ust i przygryzłem lekko jej dolną wargę, delikatnie pociągając i puszczając, po czym złośliwie się uśmiechnąłem. Odpowiedziałem też: - Z Tobą chętnie się tam kiedyś udam. Chętnie poznam miejscem, w którym dorastałaś. - Cokolwiek pozwoli lepiej mi ją poznać. Kontynuowałem: - Kaigan natomiast jest całkiem niedaleko i na pewno brzmi jak piękne miejsce, do którego moglibyśmy się kiedyś razem udać. Z Tobą mogę popłynąc nawet do Cesarstwa... - Cesarstwo, w którym mieści się klan Ranmaru. Możliwe, że stamtąd przybyli moi rodzice i porzucili mnie w Ryuzaku. Sama myśl o tym miejscu mnie odpychała, czułem wobec tego miejsca wstręt, ale jeśli Isane będzie się tam chciała kiedyś udać, to dlaczego nie? Razem na pewno będzie znośnie nawet w takim miejscu! Ważniejsze jedna teraz było to, że Isane przypadł do gustu mój pomysł przejścia na stronę Ryuzaku. To, że mnie kochała i jej uczucia względem mnie były prawdziwe wiedziałem od dawna - jakkolwiek "dawno" to kilka dni - ale przy jej przynależności do tej prowincji byłoby nam zdecydowanie łatwiej planować wspólną... przyszłość? Na samą tę myśl i jej słowa radosnej zgody poczułem przyjemne ciepło w podbrzuszu. Wszystko zapowiadała się tak, jak bym pragnął. To dopiero dla nas początek i wierzę, że będzie dobrze. Im dłużej byliśmy ze sobą, obok siebie, te szaleńcze uczucie, które nas połączyło, coraz bardziej zapowiadało coś jeszcze wspanialszego, długoterminowego. To jest "to" - wiem to. I mam "to" z Isane. W końcu czuję spełnienie. W końcu, kurwa! Mojej radości nie było końca, aż zaśmiałem się ze szczęścia na głos, co pewnie nie umknęło jej uwadze: - Bardzo cieszy mnie to, że... Ech... Że to dla Ciebie też nie tylko jednodniowa zabawa. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotkam kogoś, kto tak diametralnie zmieni moje życie, obróci je o 180 stopni. Kilka dni temu się poznaliśmy, a teraz myślimy o sobie jak o partnerach, bratnich duszach, które muszą pozostać już razem - nierozerwalne. Może jestem durnym romantykiem, za co Ciebie przepraszam, ale czekałem na kogoś takiego. Nigdy nie interesowały mnie jakieś przelotne zabawy. Bardzo... Nie... Najbardziej na świecie cieszy mnie w tym momencie to, że również chcesz ze mną być, dołączyć do Ryuzaku i podróżować ze mną. Będzie wspaniale, zobaczysz! - Nie kryłem swojego entuzjazmu małego dziecka, ale nie zamierzałem się tego wstydzić. Isane doskonale zdawała sobie sprawę co do Niej czuję i jak ważne dla mnie jest to, byśmy... byli razem. Już na zawsze. C z a s miał działać dla nas, nie my dla niego. Gdzieś w tle szalała wojna między niektórymi klanami. Na to musieliśmy uważać: żeby nie wplątać się w jakiś konflikt, który by nam zagroził. To był dopiero dla nas początek, wciąż byliśmy młodzi i potrzebowaliśmy szkolenia, doświadczenia i wielu misji, by móc równać z tymi bardziej doświadczonymi. Na pierwszy ogień pewnie pójdą jakieś proste misje dla osady. No, ale zanim to, to Isane musi oficjalnie do nas dołączyć. Nie mogłem się tego doczekać i postanowiłem od razu uspokoić ją, bo wyraźnie była zaniepokojona: - Byliby głupcami, gdyby nie przyjęli w swoje szeregi kogoś takiego. Medyk jest ceniony wszędzie, a Ty masz do tego prawdziwy talent. Zaufaj mi, Isa. - po czym zbliżyłem się do Niej i wtuliłem w jej szyję i włosy, szukając nosem jej niepowtarzalnego zapachu.
Zapach kobiety. Mówi się, że każdy z nas ma swój niepowtarzalny, wyjątkowy zapach. W dodatku, każdy z nas inaczej poznaje i czuje te same zapachy. Brzmi jak kompletne szaleństwo, bo oznaczałoby to, że nigdy nie jesteśmy w stanie poczuć tego samego, co drugi człowiek - na pewno nie tak samo. W przypadku Isane, jej zapach był dla mnie uzależniający niczym jakaś nielegalna substancja, której ktoś zabronił, bo jest zbyt silna i odwodzi od zdrowych zmysłów. Ja w ten sposób właśnie uzależniłem się od Niej i jej zapachu. Wtulony w jej włosy, szyję, czułem to, co stało się dla mnie niejako tlenem, bez którego nie mógłbym żyć i nabrać kolejnego łyku powietrza. Gdybyś ktoś mi ją teraz zabrał... Nie chciałem dopuścić do siebie takiej myśli. Zapach kobiety... Zapach Isane był dla mnie niczym wschód i zachód Słońca, przed którym nie mogłem i nie chciałem się uwolnić. Sprawiał, że mój dzień był kompletny. Ach, znowu ten jebany romantyk. Dobra, Hiro. Obudź się, bredzisz! I rzeczywiście, gdy otworzyłem oczy, błądziłem nosem po jej włosach, ramionach, ustach. Musiała mieć niezły ubaw, gdy się tak rozmarzyłem. No, ale w końcu nadszedł czas, by zacząć zbierać się do wyjścia, żeby zdążyć wszystko ogarnąć tego dnia. Powoli wstałem, pomagając jej również podnieść się z pomostku, podciągając ją za dłonie. Zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy z powrotem przez lasek, polankę i do domku. Ach, nasz domek. Wciąż nie mogę uwierzyć, że Isane zgodziła się ze mną zostać. Jeszcze niedawno byłem samotnym latarnikiem z dwoma starszymi Panami-opiekunami, a teraz powoli miałem się usamodzielnić i ustatkować... z Nią u mojego boku - Istotą Idealną. Gdy byliśmy już w środku, pozwoliłem jej pierwszej skorzystać z łazienki, samemu idąc na górę po jakieś ubrania, które mogły się tutaj jeszcze znajdować. Kiedyś przychodziłem do tego domku, regularnie, doglądając, czy wszystko jest tutaj okej, lub czy nikt po prostu się nie włamał. Zazwyczaj był spokój. Właśnie a propos takich okazji znosiłem doń rzeczy. No i rzeczywiście: w szafie znajdowało się jakieś metaliczno-czarne kimono. Na długi rękaw. Trudno, nie ma niczego innego. Do niego dołączone były spodnie w tym samym kolorze. Buty miałem na dole. Zestaw całkiem ładny, schludny, chociaż z moimi czarnym włosami i złotymi oczami mogę w tym wyglądać nieco... podejrzanie. Nieważne, trudno. Nie ma nic innego. Zszedłem na dół i gdy łazienka była już wolna, a Isane szykowała się do wyjścia, zbierając włosy w kok, który tak bardzo mi się na Niej podobał, na ten widok zawołałem, wchodząc do pomieszczenia: - Uwielbiam Ciebie w takiej fryzurze. Właściwie... to w każdej, no, ale taka bardzo Ci pasuje. - po czym udałem się umyć, żegnając ją łobuzerskim uśmiechem. Nie wiem, dlaczego, ale to, że taka proste, bardziej efektywne, aniżeli efektowne uczesanie na Niej ładnie wyglądało tylko dodatkowo utwierdzało mnie w przekonaniu, jak wyjątkowo piękną osobą była. Szczęściarz ze mnie, nie ma co. Mycie trwało zaledwie chwilkę, w końcu wcześniej kąpaliśmy się w krystalicznie czystej rzeczce, więc nie kazałem jej długo na siebie czekać. Wyszedłem, ubrany cały na czarno z włosami zaczesanymi do tyłu. Lubiłem siebie w takim wydaniu. Roztargane włosy nigdy mi chyba nie pasowały, więc trzymałem się tego. Spojrzałem na swoją towarzyszkę przed wyruszeniem na miasto. Spektakularna, moja własna gwiazda z nieba. Byliśmy gotowi do wyjścia w drogę. Złapałem ją za dłoń, przyciągnąłem do siebie zwinnym ruchem, obróciłem wokół jej własnej osi, a następnie posłałem pocałunek na jej usta. Z kimś takim podróż do zatłoczonego Ryuzaku nie będzie udręką. Taką miałem przynajmniej nadzieję. Odwróciłem się do Niej, patrząc w jej oczy, po czym powiedziałem spokojnym, lekko podekscytowanym tonem: - No to co, pierwsze zakupy razem w Twoim nowym domu... Kochanie? - serce zabiło mocniej, a stopy ruszyły przed siebie. Z Nią obok mnie. Szliśmy powoli polną drogą, mijając pojedyncze drzewa, bogate domy oraz tę knajpkę, z której zgarnąłem dla nas wczoraj jedzenie: - Tutaj serwują to dobre jedzonko. Wiesz, ten gulasz z wczoraj. Blisko! - skinąłem głową w kierunku stolików i budyneczku, w którym znowu stała starsza para, tworząc swoje przesmaczne potrawy w kuchni. Słońce nadal mocno świeciło, chociaż zdecydowanie było już po południu. Zabudowa była coraz gęstsza, widać było wysokie budynki stolicy. Ludzi również coraz więcej. Przyciągnąłem Isane bliżej siebie, tak jakby bojąc się, że zaraz gdzieś ją zgubię, lub ktoś mi ją odbierze. Nigdy, Isa, nigdy. Ze mną jesteś bezpieczna. Patrzyłem na Nią uważnie, starając się znaleźć jakieś oznaki stresu czy obaw przed ludźmi. Jak ona pięknie wyglądała... Za każdym jebanym razem. Nigdy mi nie przestanie imponować jej uroda, a gdy myślę potem o jej zadziornym charakterze, przechodzą mi po plecach ciarki. Tak właśnie na mnie działać. Wyszeptałem do Niej, przychylając swoje usta do jej prawego ucha: - Dziękuję Ci za wszystko, szanowna Pani. - po czym zaśmiałem się i ukłoniłem, jakby dostąpił zaszczytu widzenia królewskiej mości. Kroczyliśmy dalej. No dobrze, najpierw drobne zakupy, potem z powrotem domek, jedzenie, a potem latarnia. Dobrze, że Isane nie bała się spotkania z nim. To, że Oroshi ją polubi, wiedziałem bez zająknięcia. Co do Seinaru - jego tam pewnie nie będzie, ale i jego odwiedzimy w najbliższym czasie. Mój opiekun, który przygarnął biednego, porzuconego chłopca i stworzył mnie - ukochanego najwspanialszej kobiety na tej ziemi. Największego szczęściarza na świecie. Porzutek, który poznał Królewnę i zakochał się w Niej z wzajemnością. Cóż za ironia losu! Zaśmiałem się w duchu, a przed nami jawiły się pierwsze uliczki ze sklepami Ryuzaku. Jesteśmy prawie na miejscu.


0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Jak na pierwszy wspólny wypad do miasta na zakupy, było wręcz idealnie. Ani ja, ani Ona nie forsowaliśmy niczego, szanowaliśmy c z a s i gusta, oraz nie bawiliśmy się w narzucanie sobie woli. Ja zdobyłem się na mały prezent dla Niej i przez całą drogę powrotną do domku rozmyślałem, czy spodoba się jej, czy będzie trafiony, czy może jednak nie powinienem był bawić się w takie wyjście przed Nią, nie słysząc jej opinii na ten temat. Starałem się jakoś to w głowie uporządkować, ale szła obok mnie, trzymałem ją za dłoń i rozmyślałem o naszych wspólnych zakupach. O jej zachowaniu względem mnie. Czuła, nawet w takich miejscach, przy innych. Podobało mi się to i bardzo imponowało, a również podniecało. Kolejny powód, by być dumny z możliwości bycia z kimś takim. Na każdym kroku imponowała mi coraz bardziej. Popatrzyłem na Nią, na nasze splecione dłonie - co stało się jakimś zwyczajem, na który nie zamierzałem narzekać - potem na jej długie, zgrabne nogi, które prowadziły do domku. Byliśmy całkiem niedaleko. Ach, ta sukienka. Ciągle o niej myślałem. Te kolory będą do Niej pasować. Na pewno... Raczej... Chyba? Ech, kurna. Nawet w moim kimonie wygląda olśniewająco, więc i w typowo damskim ubraniu będzie jej do twarzy. Pięknemu we wszystkim do twarzy! Pocieszałem się, rozmyślając o tym wszystkim. Powoli słońce traciło na swej mocy, gdzieniegdzie chmury zakrywały je na dłuższy czas, a księżyc stawał się coraz jaśniejszy. Uwielbiałem Księżyc - bardziej niż Słońce. Nie wiem, dlaczego, ale zawsze wolałem noc. Ciszej, spokojniej, mniej ludzi, więcej odgłosów natury. Gwiazdy na niebie. Księżyc i jego dwa oblicza. Od razu pomyślałem o sobie: swoich złotych i czerwonych oczach. Które wolała? Czy na pewno nie bała się tych świecących w ciemności? A może by tak...? Może. Zobaczymy. Tyle przeróżnych myśli trapiło mnie w drodze powrotnej. W końcu postanowiłem się odezwać, gdy do domku zostało nie więcej niż pięćset metrów: - I jak Ci się podobało na naszym pierwszym wypadzie po zakupy? Zadowolona? - Starałem się ukrywać swoje tysiące myśli krążących w mojej głowie. Uśmiechnąłem się, dalej się na Nią patrząc. Mijaliśmy coraz gęściej pościelone drzewa, pojedyncze, bogate domy i posiadłości. Na horyzoncie widać było już nasz domek. Głupkowaty humor jako kolejna maska? Dodałem, żartując: - Jeśli tak, to chyba to kolejny udany pierwszy raz... - Ale się zrobiłem kurwa sprośny. Czy to za jej sprawką, czy po prostu uwolniła ze mnie parę i rozwiązała usta? Chyba to drugie, bo przy Isane czułem się prawdziwie wolny, swobodny, czułem się sobą. Kochanym sobą. Ech... Teraz nie mogłem przestać myśleć o tym, co zadziało się przy straganikach. Podgryzanie, gładzenie bioder... "Obietnice", jak wspomniała. Pamiętam, jak odpowiedziałem jej: - A nawet coś więcej. - To było ciekawe, jak w momencie poznania tej osoby wielu nowych rzeczy dowiadujesz się o sobie, właśnie dzięki niej. Pamiętam jej namiętny wzrok, zaciekawienie. Nie zamierzałem jej zawieść, ale to wszystko zależało od tego, czy spodoba jej się mój podarunek. Byliśmy już niemal u progu domku i jego furtki wejściowej. Serce dawało o sobie znać. Chyba zacząłem się pocić, po jeszcze bardziej rozsunąłem swoje kimono na boki, dotleniając klatkę piersiową, choć słońce niemalże zaszło. Tyle czasu tam spędziliśmy? Przy Niej traciłem rachubę. Poza tym, jeszcze mieliśmy zając się gotowaniem jedzenia. Tak, czułem głód. Śniadanie było smaczne, pożywne, lekkie, ale potrzebowałem czegoś bardziej sytego, np. kurczaka teriyaki. Mniam. Na samą myśl oblizałem się po ustach. Pech chciał, że w tym czasie na Nią spojrzałem. Znowu sobie pomyśli, że ja tylko o jednym odkąd ją poznałem. Ty głupku. Speszyłem się i ponownie spojrzałem na wprost, gdzie nie więcej niż pięćdziesiąt metrów dzieliło nas od wejścia na teren naszej działki. Kręta dróżka, lasek w tle, ostatni domek przed rzeką. Pięknie tutaj, tak sielankowo i spokojnie. Było słychać już pohukiwanie sówek, które musiały mieszkać gdzieś w naszym ogrodzie. Spojrzałem w górę i widziałem już mocniejszy Księżyc i jego promienie spadające na mą twarz. "Mūnraito" - brzmi znajomo, co nie? Tak, pewnie dlatego tak bardzo uwielbiałem noc przyścieloną światłem księżyca. Wtedy czułem się na lepiej, ożywałem. Doszliśmy w tym momencie do furtki, którą minęliśmy i stanęliśmy u progu drzwi wejściowych. Otworzyłem je i puściłem ją przodem, kłaniając się nisko: - Panie przodem. - Ach, jaki nagle szarmancki. Przed chwilą zaś oblizywał się na myśl o...
Byliśmy w środku. Poszliśmy do kuchni położyć rzeczy. Gdy odłożyłem paczkę z zakupami w kuchni, poszedłem się wykąpać: - Pozwolisz, że pójdę się szybko wykąpać? Cały się spociłem. A do jedzenia nie wypada... - I znowu posłałem głupkowaty uśmiech, odchodząc od Niej w kierunku łazienki, jednocześnie zdejmując swoją yukatę, którą rzuciłem na kanapie w salonie, po drodze. Ochlapałem się szybko wodą, przemyłem usta, umyłem zęby. Okej, jestem gotowy. Założyłem świeże, wyprane spodenki, te krótkie. Góry nie zakładałem. Byłem w końcu w domku, a Isane nie będzie mieć nic przeciwko. Przeczesałem palcami włosy, lekko zaczesując je do tyłu. Wróciłem do Niej, a całość nie zajęła mi więcej niż dziesięć minut. Stałem znowu przy Niej, napawając swoje oczy widokiem Isane działającej w kuchni. Podszedłem do Niej, po czym stanąłem za Nią, jeśli akurat stała przy blacie. Spytałem się: - Pomóc Ci w czymś? Zająć się... piersiami? - Po czym zbliżyłem się do jej twarzy, niemalże składając jej swoje usta na jej, ale nie - miast tego - znowu przygryzłem zaczepnie jej dolną wargę, lekko ją przytrzymując, a następnie puściłem i wymownie spojrzałem na jej dekolt. Uśmiechnąłem się jak diabeł wcielony. Potem odsunąłem się i podszedłem bliżej blatu, chwyciłem za nóż i zacząłem kroić pierś z kurczaka w kostkę. Nie zajęło to długo. Chwilę później, cebulka i inne warzywka. Było tego trochę. Gdy już skończyłem, przemyłem nóż w wodzie, oparłem się o blat wysepki kuchennej plecami. Jedną rękę trzymałem wzdłuż klatki piersiowej, a drugą o nią oparłem łokciem, prezentując jej wymownie ostrzę noża, posyłając uśmiech i słowa: - Jestem gotowy. A Ty? Gotowa na danie główne? - Liczyłem na to, że nie wystraszę jej swoim zachowaniem. Może zbyt bardzo poczułem pewność siebie. Nie wiem, zobaczymy. Zdaje się, że Ona również skończyła przygotowywać swoje rzeczy, by móc je teraz ugotować. Ach! Przypomniałem sobie o prezencie. Dobra, szybko otrząsnąłem się i dodałem: - Ach, prawie zapomniałem. Poczekaj tu chwilkę. - po czym oddaliłem się od kuchni i poszedłem podnieść drugą paczkę zapakowaną na prezent dla Niej. Nadeszła chwila prawdy. Wziąłem ją i trzymając za plecami udałem się z powrotem do kuchni, jeśli nadal tam była. W końcu wyjąłem paczkę zza pleców i wręczyłem ją, dodając: - To drobny prezent ode mnie. Spokojnie, nie był drogi, choć kupiony dla Najdroższej mi osoby. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu i przyda się do czasu, aż nie odzyskasz swoich rzeczy. - Serce coraz wyżej, niemalże w gardle, pot na karku, nerwowe podrygiwanie nogą. Ciekawe, co pomyśli... i ciekawe, jak będzie w tym wyglądać. W środku czekała jeszcze jedna niespodzianka, o której wcześniej nie wspominałem. Do zestawu kupiłem jej komplet bielizny i rajstopy. Na pewno potrzebowała kompletu świeżych ubrań. Ciekawe, co na to powie. 3, 2, 1... Księżyc. Znowu o nim myślałem w oczekiwaniu na jej wyrok. Patrzyłem przez okno salonu, gdzie światło księżyca gęsto wlewało się niczym woda na piasek plaży przy latarni, gdzie się spotkaliśmy. Przypomniałem sobie o tamtym dniu. Zabrała mi koszulkę i dzięki temu ją poznałem. Teraz zaś dostała ode mnie prezent i miała zadecydować, czy przypadnie jej do gustu coś, co sam jej wręczyłem - a czego sama sobie nie wzięła. Zobaczymy, czy i ja potrafię ją zadowolić swoimi samodzielnymi pomysłami. Mijały kolejne sekundy, a pohukiwanie naszych sówek w naszym ogrodzie było coraz donośniejsze. Powoli zapadał wieczór. Kurczę, dzisiaj chyba nie damy rady już pójść do latarni po jej rzeczy. Może jutro? Wolę nie ryzykować podróżowania po porcie z Isane o tej godzinie. Sam dałbym radę, ale Ona? Nie chcę na nic jej narażać. Swoją drogą, co z resztą jej rzeczy? Czyżby zostawiła je w tej klinice? Pewnie też chciałaby się tam udać i je zabrać. Nie wiem, wolę nie naciskach, skoro to taki tkliwy temat. Może kiedyś, przy okazji. Teraz miałem ważniejsze rzeczy do ustalenia. Co z moim prezentem? Tik, tok, tik, tok... Zegar w moim umyśle tykał. Spojrzałem z powrotem na Nią. Czy stała tam? Co się działo? Zapadł zmrok przed moimi oczami - pewnie od patrzenia w zbyt jasne światło Księżyca. Wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemniejszej sypialni i kuchni. Była tam, ja też. I ta niezręczna cisza. Moje serce waliło jak opętane. Zdawało się, że była to jedyna słyszalna rzecz w tym momencie. A więc?
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »



Szli spokojnie w stronę domku. Powoli odchodzili od centrum, opuścili targowisko i kierowali się na obrzeża miasta. Każdy krok zbliżał ich ku ich własnemu miejscu, za którym tak bardzo tęskniła. Chciała być już z nim sam na sam. Szli ramię w ramię, a każda sekunda wydawała się trwać latami. Zbyt długo, tak cholernie d ł u g o. Nie wiedziała czy na nim również ich rozmowa na targowisku zrobiła tak wielkie wrażenie. Podekscytowanie, oczekiwanie zawładnęły jej ciałem i umysłem. Szła spokojnie, wbrew sobie, bo tak naprawdę chciała już biec przed siebie ciągnąć go za sobą. Musiała z całej siły się hamować, chociaż jej myśli nieustannie krążyły wokół jego słów i gestów. Przygryzła delikatnie dolną wargę wspominając "a nawet coś więcej", które od niego dostała w odpowiedzi. Zerknęła w jego stronę ukradkiem. Te cudowne usta, idealnie zarysowana linia żuchwy, umięśnione ramiona. Odwróciła wzrok wpatrując się uparcie przed siebie. Musiała skupić się na każdym kroku, jaki stawiała na nierównym podłożu. Miała wrażenie, jak gdyby szła w zwolnionym tempie. Walczyła. Miała okropną ochotę rzucić się w jego ramiona tu i teraz. Przy tych wszystkich ludziach, nie przejmując się ich dezaprobatą i ciekawskimi spojrzeniami. I było jej absolutnie obojętnie co by sobie pomyśleli. Wszystko po to, żeby znowu móc poczuć jego dłonie na swoim ciele, żeby doświadczyć jego cudownego zapachu, który był dla niej ważniejszy od tlenu. Idealne ciało, idealny umysł. Czy czuł to samo napięcie? Miała wrażenie, że powietrze między nimi ważyło całą tonę. Było ciężkie, pełne pożądania, aż brakowało jej tchu. Trzymała się jego dłoni, niczym ostatniej deski ratunku. Był jej bohaterem i oprawcą. Był wszystkim czego pragnęła. W każdym tego słowa znaczeniu. Skradł jej serce, zawładnął jej ciałem. He left nothing behind. W końcu zobaczyła mały domek, a jej puls przyspieszył. Tak blisko, ale tak daleko. Jego słowa wyrwały ją z zamyślenia. - Bardzo - odpowiedziała radośnie mając nadzieję, że nie zauważy wszystkich tych emocji namalowanych na jej twarzy. Nałożyła na siebie ciepły uśmiech nie chcąc, żeby widział wszystkie te myśli, jakie krążyły po jej głowie. Nie wstydziła się tego jak na nią działał. Nie wstydziła się swoich uczuć wobec niego. Nie chciała po prostu, żeby myślał, że jedyne co chodziło jej po głowie to..
- Same pierwsze razy - skomentowała zanim zdążyła ugryźć się w język. Zamilkła, tak samo jak i on. Szli w ciszy, a powietrze jedynie gęstniało. Z każdym krokiem bliżej ku przeznaczeniu, które na nich czekało. Spokojna atmosfera panująca na dworze tak bardzo nie pasowała do burzy myśli, jaka toczyła się w jej głowie. Cisza i spokój, tajemnicze światło księżyca nie pomagały na jej krzyczący umysł. Bała się, że i Hiro go usłyszy. W końcu znaleźli się tuż przed drzwiami. Zachichotała kiedy ukłonił się nisko. Skinęła głową wymijająco go i wchodząc do środka. - Dziękuję, proszę Pana - odpowiedziała brnąc w stronę kuchni. Działała machinalnie, głosy w jej głowie nie ucichły ani na moment. Tym razem nawet splecione dłonie nie były w stanie ich odgonić. Na jego prośbę pokiwała jedynie głową machając mu na pożegnanie. Od razu zajęła się układaniem wszystkich produktów na odpowiednie miejsca. Wolała zająć się czymś pożytecznym, przestać myśleć i odgrodzić się od wszystkich rzeczy, jakie krążyły jej po głowie. N i e u s t a n n i e wracając do Hiro. Została sama. Starała się zebrać do kupy, dosłownie. Podeszła do misy z zimną wodą i umyła w niej twarz. Poklepała się po policzkach, które od razu się zaróżowimy. Wzięła głęboki oddech. Była gotowa. Czas na gotowanie, w końcu pan domu był głodny. Poukładała na blacie potrzebne produkty, resztę pochowała. Umyła dokładnie warzywa, mięso i resztę. Potem zabrała się za obieranie poszczególnych składników. Zbyt pochłonięta swoim zadaniem nie zwróciła uwagi kiedy wrócił. Dopiero jego słowa wyrwały ją z zamyślenia. Akurat w momencie, kiedy kroiła jedno z warzyw. Nóż niebezpiecznie zadrżał w jej ręce, omal nie ukroiła sobie palca. Puściła go, gdy zbliżył się do niej. Spojrzała na niego. Mokre włosy zaczesane w tył. Kiedy stał się takim bad boyem? Zadziorny, niebezpieczny. Było mu z tym potwarzy. Nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymała oddech kiedy ich usta prawie się zetknęły. Zamknęła powieki czekając na pocałunek, który nie nadszedł. Za to znów chwycił jej wargę zębami, zaczepnie. Jednym gestem przywrócił cały mętlik w głowie, jaki ledwo udało jej się odgonić. Kiedy w końcu puścił jej wargę naparła odrobinę do przodu, całując go namiętnie. Niestety pocałunek trwał bardzo krótko. Zdecydowanie za krótko! Hiro odsunął się, zerknął na jej dekolt i zabrał się za przygotowywanie jedzenia. Zaskoczenie malujące się na jej twarzy idealnie współgrało z walką w jej głowie. Zostawił ja roztrzęsioną, chcącą więcej. Znacznie więcej. Kusił i przestawał. Przyciągał i odpychał. Budował napięcie? Wzmagał jej porządnie. Doskonale znała te sztuczki, jednak nigdy ich nie doświadczyła na sobie. Dotychczas zawsze stała po drugiej stronie. Nigdy jako ofiara, zawsze jako drapieżnik. Teraz to Hiro nadawał im rytm, a ona jedynie tańczyła jak jej zagrał. Oparła się pośladkami o blat, odetchnęła ciężko spoglądając na jego nagie plecy, kiedy kroił kurczaka. Księżyc i dwie gwiazdy. Niechętnie wróciła do przygotowywania kolacji. Zajęła się paleniskiem, żeby mogli ugotować wszystkie składniki. Nie była pewna przepisu, nigdy przedtem go nie wykonywała. Kurczak Teriyaki brzmiał jednak bardzo smacznie, więc zdała się na kubki smakowe Hiro.
Spojrzała na niego, na ostrze noża, z powrotem na niego. Przyswajała jego słowa. Przepadła, znów nie umiała się powstrzymać. Huh. Słowa płynęły same. - Tak. Jestem taka głodna - odparła prześlizgując wzrok po jego idealnym ciele w dół. Taksowała spojrzeniem każdy mięsień na jego brzuchu, po kości biodrowe i dalej. Bezwstydnie, bez granic. Potem wróciła spojrzeniem górę, odszukując jego oczu. - Już wybrała swoje danie główne - wyszeptała na jednym tchu. Wciąż miała w sobie energię. Wciąż była zadziorna, ale jego pewność siebie odebrała je berło i koronę. Teraz on tutaj rządził. Kusił ja. Chciała więcej i więcej. Już miała zamiar podejść do niego, kiedy znów jej przerwał. No tak. Chciał jej coś kupić na targu. Pokiwała jedynie głową, że zrozumiała o co chodziło. Czekała, a nie należała do cierpliwych kobiet. Zamierzała wziąć sobie to co do niej należało, jeśli Hiro zdecyduje się zwlekać za długo. Mógł być o tym pewny. Przyjęła paczkę słuchając jego słów.
- Dziękuję - odparła wpatrując się w nią kilka chwil, nagle onieśmielona. Jego zapewnienia, że nie była droga, w ogóle nie pomogły. Mimo wszystko zdecydowała się tym razem odpuścić mu kazanie. Nie chciała psuć tego pięknego momentu. Zanim jednak zaczęła rozpakowywać prezent, wyciągnęła zza pasa od yukaty małe, czarne zawiniątko z karteczką w środku, przewiązane czerwoną wstążką. Wręczyła mu je szybkim ruchem. - To talizman - zaczęła spoglądając w jego złote oczy, - Otwórz go, kiedy będziesz czuł się niepewny - wyjaśniła. Potem od razu przeszła do rozrywanie papieru odpakowując swój prezent i po kilku chwilach była już gotowa. Jej oczkom ukazały się gustowne ubranka, które najwyraźniej wybrał właśnie dla niej. Uśmiechnęła się mimowolnie, musiała wyglądać na zachwyconą. Mój Hiro. - Są przepiękne … - zaczęła i urwała po chwili. Dopiero teraz zauważyła dalszą część prezentu. Wpatrywała się w nią kilka dłuższych chwil. W końcu podniosła na niego intensywne spojrzenie turkusowych tęczówek - Pomożesz mi się przebrać? - Zapytała spoglądając na niego niewinnie, jednak zdradzał ją odrobinę zadziorny uśmiech. Nie mówiła tutaj tylko o ubraniach, które bardzo jej się podobały. Miała na myśli resztę, ale za pewne mógł się tego domyślić. Powoli podeszła do niego krok bliżej. Jedną dłonią chwyciła za koniec paska od yukaty. Naciągnęła go na moment, jednak nie odwiązała. Teraz to on mógł rozpakować swój prezent.
Come to me in the night hours
I will wait for you and I can't sleep
'Cause thoughts devour
Thoughts of you consume
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Danie główne. Na tym teraz miałem się skupić. Brzuch nie dawał mi spokoju. Cały dzień na owocach z rana. Brakowało mi prawdziwej, mięsistej potrawy, która dałaby mi wystarczająco kalorii na wszystko, co ostatnio robiłem - tak fizycznie, jak i intelektualnie, z naciskiem na to pierwsze. To oczywiste. Emocje też, podrygi serca, wszystko to też męczyło. Właśnie dlatego myśl o jedzeniu, piersiach z kurczaka w sosie teriyaki, jak i innych rzeczach teraz zajmowała moją głowę. Zdaje się, że wszystkie składniki były już gotowe do przyrządzenia potrawy. Niemniej, jak to z nami, najwyraźniej, doszło do pewnej... "obsuwy". A czym spowodowanej? Daniem głównym. Tak naprawdę, właśnie to danie teraz sprawiało, że na samą myśl o nim ślinka ciekła mi po wardze. Oczywiście, w przenośni, bo aż tak debilny nie jestem, by ślinić się na samą myśl o Niej... przy Niej. Czy aby na pewno? Co więcej, jak się okazało, nie tylko ja wpadłem na kupienie jej upominku na zakupach. Dostałem od Niej talizman. Piękny, szykownie zawinięty. Miałem go jeszcze nie otwierać i czekać na moment, gdy braknie mi pewności siebie. Właściwie, czy nie jest tak cały czas od chwili, gdy ją poznałem? Nie chodzi o brak pewności względem swoich czy jej uczuć. Nie, wręcz przeciwnie. To była najpewniejsza rzecz w moim dotychczasowym życiu. Chodziło o zgoła co innego: o brak pewności tego, czy jestem dla Niej tym, na kogo zasługuje. Była i jest istotą wspaniała, dla mnie - idealną - ale ja? Porzucony Ranmaru w Ryuzaku no Taki, który do niedawna trudnił się jeszcze pracą w latarni i... sprzątaniem śmieci w porcie? Nie byłem pozytywną osobą, na pewno nie do czasu, gdy spotkałem właśnie ją. I to Ona mnie zmieniła, nadała sens życiu, pokazała, że można inaczej, lepiej, najlepiej. Znowu, a może w końcu, po raz pierwszy, chciało mi się żyć? U jej boku, w naszym domku, razem - jako obywatele Ryuzaku - wypełniać nasze obowiązki, będąc do tego stworzonymi? Mam nadzieję, że uda jej się jak najszybciej tutaj oficjalnie wejść w szeregi, byśmy nie zwlekali i zaczęli zarabiać na własne życie tak, by móc w pełni z niego korzystać. Z Nią u mego boku naszła mnie ochota na wielkie rzeczy, o których do tej pory nawet nie śniłem. Nowy ja, Mūnraito Hiroyuki i Ona, Sakai Isane. Pasowaliśmy do siebie jak dwie rozłączone onegdaj części kamienia: bez siebie, byliśmy tylko tępymi, wybrakowanymi głazami. Razem, zaś, stanowiliśmy gładką, nierozbijalną całość. I teraz stałem przed Nią, w kuchni, z prezentem, jaki miałem zachować na chwilę słabości, niepewności. Podziękowałem jej, a łzy same napłynęło mi do oczu, co zauważyłem dopiero po czasie: - Bardzo Ci dziękuję, Isane... Nawet nie wiesz, jak wiele to dla mnie znaczy. - po czym schyliłem głowę, a łzy poczęły mi pojedynczo kapać na dłonie z prezentem od Niej. Przetarłem szybko oczy jedną ręką, a drugą dłoń wytarłem o swoje spodenki. Na pewno zauważyła, znowu, jak się mazgaję... Uniosłem głowę, uspokoiłem się trochę i po szybki oddechu dodałem: - Pomożesz mi to zawiesić na rzemyczku, na szyi? Będę to trzymał przy sobie, zawsze. - Znalazłem czarny, mocny rzemyk pośród swoich rzeczy, na górze już nieco wcześniej. Kiedyś nosiłem go wokół szyi, ale był samotny, bez medalika, więc postanowiłem go zdjąć. Nadszedł jednak moment, gdy znowu stał się użyteczny. Wróciłem do Niej i odwróciłem się plecami, przykucając tak, by miała jak mi go zawiesić. Jeśli już to zrobiła, odwróciłem się i po prostu mocno ją do siebie przytuliłem. Obejmowałem ją jak najdroższy skarb, którego nigdy nikomu nie oddam. I tak właśnie czuję: nigdy już się mnie pozbędziesz, Isane. Zrobię wszystko, żebyś i Ty nigdy nie poczuła się niepewnie.
Przyszedł teraz czas na mój prezent. Z nerwami, niemalże roztrzęsiony wręczyłem jej pudełko z moim podarunkiem. Nie był chyba tak przemyślany, jak jej, jednak w jakimś sensie był praktyczny: brakowało jej ubrań i chciałem jej dać coś do czasu, aż przyniesiemy jej inne rzeczy do naszego domku, albo po prostu kupimy jej nowe. Bałem się, czy jej się spodoba, czy będzie pasować. Dodałem tam jeszcze nową bieliznę, by miała na przebranie, jak i rajstopy, ciemne, które zdawało się, że będą pasować do całości, a na jej smukłych, zgrabnych, długich nogach wyglądać będą zniewalająco. Otwarła, zobaczyła, podziękowała mówiąc, że ubrania są "przepiękne". Ufff, ale... nagle przerwała. Kurwa, może zbyt zaszalałem z tak prywatną rzeczą, jak... bielizna czy rajstopy? Szybko jednak zrozumiałem, o co chodzi. Jej wymowne, przeszywające spojrzenie turkusowych ślepi wlepione namiętnie w moje oczy mówiło aż nazbyt wiele: danie główne. No tak, całkowicie o tym zapomniałem. Przecież jeszcze niedawno, jak szykowaliśmy składniki do dania, zanosiło się na jeszcze jeden, inny posiłek. Jak mogłem być tak głupi i o tym zapomnieć? Pamiętam, jak mówiła, że jest głodna. Okej, prawda jest taka, że ja też. Odkąd zaczepiła mnie na targowisku. Myślałem ciągle o jednym. Ona zapewne też. A teraz, mój prezent, choć z zamysłu tak niewinny, praktyczny, przypomniał i jej o czymś innym. Ale, czy na pewno było aż tak niewinny, nieplanowany? Trudno powiedzieć. Nie będę nad tym rozmyślał. Teraz jej wzrok palił mnie na wylot, wprawiając mnie w niepokój, ale te... pożądany niepokój, którego uwielbiałem z Nią doświadczać. To nie jest ten niepokój, o który zapewne chodziło w przypadku jej podarunku. Jej zadziorny uśmiech też zdradzał to, co w tym momencie zapewne najchętniej by spożyła. No dobrze... Nim jednak zdążyłem zareagować, poprosiła mnie o pomoc w przebraniu się. Zrobiła to w taki sposób, jednocześnie podchodząc do mnie i prowokując rzekomym rozebraniem się, że nie miałem wątpliwości, do czego zmierzało to wszystko. Nie protestowałem, bo sam tego teraz pragnąłem. Jeszcze bardziej, aniżeli przed chwilą, w kuchni, gdy się z Nią droczyłem.
  Ukryty tekst
Co działo się potem? To zależało od Niej. A była już wieczór, gdy pohukiwanie sów mogło zapierać dech w piersiach swoją bliskością, niemalże namacalną. W ogrodzie panował mrok, gdzieniegdzie przeszywany srebrzystymi nićmi księżycowej tkaniny. Uwielbiałem to miejsce, choć nigdy tu nie spędzałem czasu. Uwielbiałem Isane, choć do niedawna nie myślałem o jej istnieniu. Uwielbiałem moje życie, choć do niedawna nie traktowałem do na poważnie. Wszystko w tym momencie nabierało kształtu i sensu. Mūnraito Hiroyuki i Sakai Isane. Dwójka rozbitków samotnej wyspie w przeogromnym świecie. Los tak chciał, że niemożliwe stało się faktem: osiedli na tej samej, samotnej wyspie. Kto by pomyślał, że coś takiego może mieć ręce i nogi? Czy takie rzeczy nie działy się tylko w bajkach pisanych dla dzieci, które czytałem za młodu i którymi sam żyłem aż do niedawna? Czy miało cokolwiek znaczenie, co pomyślą na ten temat inni? Dojrzałe, niedojrzałe? Ważne, że kolejne dni pokazywały, że uczucie było prawdziwe, jakkolwiek absurdalnie brzmiały jego początki dla innych. Nie zamierzałem odpuszczać czy poddawać się, choć cały świat zdawał się przeczyć naszemu uczuciu: kto w czasie wojny między potężnymi klanami mógł w ogóle pozwolić sobie na takie coś? Miłość w czasie zarazy, jaką jest wojna? Znałem odpowiedź na to pytanie i każdy dzień spędzony z Isane mi o niej przypominał. Tak, w takich chwilach należy cieszyć się tym, co ofiaruje los, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. A gdy minie jutro, a to uczucie pozostanie właśnie dlatego, że było dotychczas pielęgnowane? Będę zwycięzcą, szczęściarzem, który w końcu żył. I teraz, w tym małym domku na granicy osady Ryuzaku no Taki, gdzie skrywaliśmy się nieśmiało przed światem, kiełkowało to, co najważniejsze. Kiedyś świat usłyszy o parze zakochanych pod Księżycem, którym połączyła tak banalna rzecz, jak skrawek materiału. Będą wiedzieć, że niepewność nie może sprawić, że zapomnisz o swoim życiu, że przejdziesz obok takiego podarunku losu obojętnie. Trzeba być uważnym na każdym kroku, bo w najmniej odpowiednim momencie ktoś się do Ciebie odezwie, a tylko od Twojej reakcji zależeć będzie wieczność.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Isane »

Czy były to łzy szczęścia? Czy go zasmuciła? Nie była pewna. Może znowu coś zepsuła, nie wykluczała takiej możliwości. Widziała doskonale jego szklane oczy. Jego słowa, zapewnienia. Spodobał mu się prezent? Czy właśnie tak wyglądają te sławetne łzy szczęścia? Miała taką nadzieję. Ukłucie niepewności niczym trucizna rozlało się po jej sercu. Przełknęła ślinę, nagle zaschło jej w gardle. Pewnie znów go skrzywdziła. Kurwa jak zawsze. Może nie wierzył w przeznaczenie? Los? Może nie interesowały go jakieś głupie talizmany. Nie wiedziała skąd w ogóle wpadła na taki pomysł. Mogła go wcześniej podpytać. A jeśli kojarzyło mu się to z czymś z dzieciństwa, o czym chciał zapomnieć. Panika. Czuła narastającą panikę, że go zawiodła. Jego słowa końcu do niej dotarły. Użył słowa wiele. 1, 2, 3 długie sekundy stała w bezruchu mrugając o kilka razy za dużo. Chciała ocucić się z otępienia, jakie ją ogarnęło. Odetchnęła głośno, śmiejąc się nerwowo ze swojej głupoty. Jak zawsze przesadzała, doszukiwała się problemów tam gdzie ich nie było. Dłonią pomogła mu zetrzeć pojedyncze łzy z jego policzka. Taka cudowna, miękka skóra. Obiecali sobie dni bez łez, oprócz tych ze szczęścia. Uśmiechnęła się. Ogarnęła ją tak wielka ulga i wdzięczność. - Dziękuję - odpowiedziała cicho. Za to, że mnie zaakceptowałeś. Zdecydował się go założyć, od razu zrobiło jej się lżej na sercu. Wiedziała, że talizman będzie miał gol opiece, w momentach kiedy nie będzie jej przy nim. Skinęła głową na jego prośbę - Z przyjemnością - odparła stając na palcach, kiedy chylił się przed nią. Wzięła w łapki talizman i zawiązała rzemyk na mały węzeł na samym końcu. Dosyć mocno, żeby się nie rozpłątał sam od siebie, ale na tyle słabo, żeby można go rozwiązać, jeśli Hiro sobie tego kiedyś zażyczy. Nagle odwrócił się do niej przodem i od razu pochwycił w swoje ramiona. Wtuliła się w niego z zadowoleniem wdychając jego zapach. - Ale bez podglądania! - Pogroziła mu palcem kiedy się odsunął i zaśmiała cicho. Niby żartowała, chociaż jej wzrok pozostał w miarę poważny. Nie wątpiła, że będzie go ze sobą zawsze trzymał. Na jego miejscu zrobiłaby tak samo. Chociaż pewnie nie wytrzymałaby i zobaczyła co było w środku przy pierwszej, lepszej okazji. Lekcje z samokontroli widocznie przespała. Ciekawość na pewno wzięłaby nad nią górę i tyle. Nawet nie próbowałaby jej powstrzymać. Niestety nie było sensu walczyć ze swoim instynktem, jeśli i tak zakładało się porażkę. Na szczęście mogła odpakować prezent, jaki dla nie kupił, od razu. Rozerwała opakowanie nie czekając ani chwili dłużej. Nie była delikatna, nie można tego było nazwać „rozpakowywaniem”, raczej szybką szarpaniną. Już po chwili widziała co znajdowało się w środku. Z radosnym uśmiechem. Ubrania bardzo przypadły jej do gustu. Zresztą i tak założyłaby wszystko co podobałoby się Hiro. Cieszyła się, że posiadali podobne zdanie nawet w tak błahych tematach jak moda i ubrania. Chciała zgadzać się z nim na każdej płaszczyźnie.
Praktycznie każda jego forma droczenia się kojarzyła jej się z jednym. Aż głupio było się przyznać, że chciała go po prostu mieć. Znowu i cały c z a s. Chwile bez dotyku jego ciała wydawały jej się zmarnowane. Nie potrafiła kryć przy nim swoich uczuć. Dotychczas nie miała problemu, żeby założyć na siebie maskę obojętności. Odgrodzić się od innych szczelnym murem. Teraz jednak wszystko się zmieniło. On wszystko zmienił. Była przy nim kimś innym, lepszym, chciała w to wierzyć z całego serca, że potrafił ją zmienić i utrzymać. Bez problemu mógł odczytać jej intencje, chęć wymalowaną na twarzy, płonące turkusowe tęczówki. Każda część jej ciała krzyczała: Hiro! I tym razem się nie powstrzymała. Nie zdążyła ugryźć w język. „Pomożesz mi się przebrać?” Zawisło między nimi niczym ostateczny, niepodważalny wyrok, którym przypieczętowała ich los, nie pytając go nawet o zdanie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej nie odmówi. Zapomniała nawet, że był rzeczywiście głodny. W tym momencie liczyły się tylko jego złote oczy. Prowokowała go swoimi czynami. Czerpała chorą przyjemność oglądając jego reakcję.
  Ukryty tekst
Kiedy była już gotowa, ubrana w swoje nowe ciuszki, zrobiła jeden pełny piruet, chichocząc przy tym niczym nastolatka. Potem wykonała kilka ponętnych póz, żeby mógł sam ocenić czy wszystko pasowało. - Podoba Ci się? - Zapytała jeszcze raz się obracając. Jej oczywiście podobało się bardzo. Zwłaszcza sam proces bycia ubieraną. Komplet oczywiście też. Nie krępował jej ruchów. Był idealny na wczesną jesień, która przecież była już tuż za rogiem. Z drugiej strony sama sukienka nadawała się również na lato. Piękny, miękki, czarny materiał. Po kilku chwilach odszukała go wzrokiem. Hiro. Siedział rozłożony na kanapie, tuż przed nią. Dzieliło ich zaledwie kilka kroków. Zatrzymała się w półkroku, niczym drapieżnik, który zauważył swoją ofiarę. Przekrzywiła lekko głowę, chyba się nad czymś zastanawiała. Łobuzerski uśmiech wypełzł na jej usta. Ruszyła w jego kierunku szybkim krokiem. Mógł uciekać, ale czy miał jakiekolwiek szanse?
  Ukryty tekst
Było jej obojętne co myśleli o nich inni. Nie liczyła się niczyja opinia. Jedynie ich wiecznie splecione palce, połączone dłonie. Może i była lekkoduchem, żyła chwilą. Nie przeszkadzało jej to w żaden sposób. Pokochała latarnika, którego wypatrzyła pośród morskich fal na odległej plaży. W życiu nie wstydziłaby się uczuć, jakimi go darzyła. N i g d y.
  Ukryty tekst
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Chīsanaka (小さな家)

Post autor: Mūnraito »

Kolejny dzień przyniósł w naszym... pożyciu wiele nowości, z którymi również miałeś styczność po raz pierwszy. Przede wszystkim, wspólne zakupy. Zaliczone, czas spędzony wręcz idealnie. Nie brakowało tam też czułości, który stały się dla nas codziennością. Czego jednak oczekiwać od dwójki młodych, zakochany w sobie ludzi, którzy nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżywali? Już powoli przestawałem się winić za wszelkie głupoty i dziwaczne zachowania, których byłem autorem pierwszego dnia z Isane. Każdy z nas zetknął się z czymś do tej pory nieznanym, więc i każdy z nas reagował na to inaczej. Ona była tą bardziej pewną, zdecydowanie. Ja - tym bardziej durnym. Niemniej, odnaleźliśmy wspólny język w tym wszystkim, idealnie się dopasowując - a może tak było od początku, tylko ta "nowość" nie pozwalała nam tego zauważyć? Nasze dłonie miały w zwyczaju splatać się bezwładnie w jedność, tak jak i nasze serca i dusze. Czułem się przy niej wręcz wspaniale, jak gdybyśmy nadawali na tych samych falach i rozumieli się bez słów. W ten sposób, do tej pory, mogłem rozumieć się z Seinaru czy Oroshim, choć z nim to nadal co innego - byliśmy dla siebie rodziną. Z Isane dochodził do tego inne uczucia, te romantyczne, no i całość była przez to potęgowana. Nadal trafiały mi się chwile słabości, gdy nie wiedziałem, jak się przy Niej zachować, ale z upływem kolejnych godzin i dni stanowiły one coraz częściej rzadkość. Teraz, w oczekiwaniu na jedzenie, zajęliśmy się czymś, co z kolei było coraz częstsze, ale i to mnie nie dziwiło - pewnie z czasem, jak to wyczytałem w książkach, wszystko się zmienia, uspokaja, dając zupełnie inne odczucia. W tym momencie, jednakowoż, nadal targały nami emocje, hormony z goła inne od tych późniejszych. Wszystko było między nami niezwykle dynamiczne, pełne pasji, pożądania. Nawet te wspomniane zakupy zakrapiane były miłosnym rumem. Spragnione bliskości spojrzenia, pozbawione drugiej połówki ciała, przeraźliwie kołatające za sobą serca. To wypełniało naszą codzienność nawet w tak prozaicznych czynnościach jak wspólne zakupy. A po powrocie? To już zupełnie co innego. Wspólny posiłek, a właściwie jego przygotowywanie iskrzyło bardziej, aniżeli ogień w palenisku. Otuleni księżycowym światłem podarowaliśmy sobie upominki: ja dostałem talizman, który miałem otworzyć w ostateczności. Korciło mnie niemiłosiernie, by podejrzeć, co tam się znajduje, ale obiecałem Isane, że będę cierpliwy. Dotrzymam słowa, jakkolwiek bardzo chciałbym tam zarzucić okiem. Ona natomiast otrzymała ode mnie nowe ubranie, by wypełnić lukę w garderobie, której tutaj ze sobą nie wzięła. Reszta rzeczy została w latarni. Może coś jeszcze ma w tej klinice... u Mujina? Nie wiem, nic o tym nie mówiła, a nasz jedyny plan na później to udanie się do domu u wybrzeża, ewentualnie jeszcze zapoznanie jej z Oroshim, a przy odległej okazji - z moim mentorem i opiekunem, Seinaru. Ale to w zupełnie innym kierunku, nie teraz. W tym momencie, liczyło się tu i teraz.
  Ukryty tekst
Gdy tak siedzieliśmy razem na kanapie, ona na mych kolanach, wpatrzeni w siebie w towarzystwie księżycowego światła, które ukazywała mi ją w całości, pomyślałem o tym, jak pięknie wygląda w moim podarunku. Niby prosta odzież, ale jej uroda i wdzięk sprawiały, że prezentowała się w całości olśniewająco. Bynajmniej nie chodziło tutaj o srebrzyste promienie wlatujące przez taras do salonu - to jej osobowość i urok osobisty dodawały kolorytu temu ubraniu. Czerwień i pomarańcza, z przytłumionych odcieni przeszły nagle w promieniujące, niemalże błyszczące tony. Moje dłonie teraz pojawiły się na jej udach, spowitych w rajstopach, gładząc je i nieco łaskocząc, oczekując jej cudownego śmiechu. Przetarłem jej palcem usta, jak gdybym sprawdzając, co o wszystkim myśli. Po chwili, patrząc na jej turkusowe spojrzenie, jednocześnie wsłuchując się w nowomowę mojego głodzonego brzucha odparłem: - To co, chyba czas na inne danie? Umieram z głodu, a Ty? - po czym, jeśli nie miała nic przeciwko, ruszyliśmy razem z kanapy w stronę kuchni, gdzie wystarczyło już tylko wrzucić wszystkie składniki do paleniska i oczekiwać na smakowitego kurczaka w sosie teriyaki. Mam nadzieję, że przypadnie jej do gustu. Choć nie byłem dobrym kucharzem, dodałem szczyptę soli, pieprzu, sosu sojowego i odpowiednich warzyw, zamieszałem, a gdy mięso kurczaka było już wyraziście złociste i soczyste, zmieszałem całość w jednym naczyniu. Gotowe! Następnie, podzieliłem nam porce tak, by były w miarę równe, a następnie zaniosłem do salonu, kładąc na stół i siadając przy nim, na ziemi. To był czas pierwszego, wspólnie przygotowanego obiadu, choć na dworze gościł już od dłuższego czasu Księżyc, grający swoje srebrzyste melodie w akompaniamencie pohukujących sówek: - Ależ tutaj pięknie... - Powiedziałem chyba na głos, patrząc jednocześnie na Nią, na tle gwiazd i nocnego nieba. Szybko dodałem: - No to smacznego, Skarbie. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować! W latarni jadłem to niemalże codziennie z Oroshim, bo ryby, jak już wiesz, nie wchodziły w rachubę... - Zaśmiałem się lekko. Ryby, oczywiście. Ble. Ale to? Smakowało wybornie. Nieco pikantne, ale ja lubię takie dania. Co na to ona? Chciałem wiedzieć, patrząc na Nią i szukając odpowiedzi na jej twarzy: - Smakuje Ci? - Teraz jednak oprzytomniałem i przypomniałem sobie o czymś innym. WINO! Tak, widziałem gdzieś schowane w jednej z szaf w kuchni, w ciemnym, głębokim miejscu. Pewnie swego czasu włożyli je tutaj dawni właściciele. Na pewno jest dobre. Ja nie przepadam za alkoholem, właściwie, nigdy nie piłem. Ale można ona by chciała? Postanowiłem sprawdzić, zbierając się od stołu: - Poczekaj chwilkę, przypomniałem sobie o czymś! Zaraz wracam! - po czym żwawo udałem się z powrotem do kuchni, otworzyłem jedną szafę przy oknie i wsadziłem głęboko dłoń, szukając odpowiedzi. Jest, mam! Szczęśliwy, wyciągnąłem butelkę o ciemnozielonym szkle, z nieczytelną etykietą i brązowo-czarnymi bazgrołami. Korek - wyciągnięty szybki ruchem zębów. Wyplułem go do kosza, po czym wróciłem do Niej. Szklanki były puste, bo oczywiście dopiero po jedzeniu przypomniałem sobie o piciu. Idiota... Spytałem: - Co powiesz na wino? Było tutaj, schowane. Pachnie ładnie, choć kompletnie nie znam się na alkoholu. - Lekko zarumieniłem się ze wstydu. Ogarniał mnie strachu na samą oczywistą myśl, jak mało wiedziałem o życiu. Podałem jej szklankę do połowy wypełnioną trunkiem. Czekałem na reakcję. Siadłem przy stole, dalej rozkoszując się potrawą. Mniam! Zadałem jej pytanie, patrząc na pogodę za oknami: - Chcesz tam iść dzisiaj? Do latarni? Czy jeszcze wytrzymasz w tych rzeczach jeden dzień? Wolałbym nie ryzykować podróży przez Ryuzaku o tej porze. Nie chcę, by cokolwiek się stało... Nie wyba... - Ugryzłem się w język w połowie słowa. Czy ja muszę być taki protekcjonalny? Normalnie, jakby Isane była mały dzieckiem, które wiecznie trzeba trzymać za rękę i doglądać, czy nic jej nie jest. Z drugiej strony, tak, nie mam nic przeciwko wiecznemu trzymaniu jej za rękę. Hah! No, ale, pewnie zauważyła moje zmieszanie całą sytuacją. Najwyraźniej, jeszcze trochę minie, niż przestanę być przy Niej takim osłem. Otworzyłem ponownie usta, starając się ogarnąć sytuację: - Chodzi o to, ze port i w ogóle miasto o tej porze może być niebezpieczne. Możemy pójść do Oroshiego z rana, jeśli chcesz. Decyzję pozostawiam Tobie, Isa. - Czy mówiłem już, bardzo podobało mi się jej imię? Takie proste, dźwięczne, syczące niczym jadowity wąż. Pasowało do Niej. Jej obecność rozchodziła się po mnie niczym jad żmii - nie była jednak trucizną, tylko nektarem, który utrzymywał mnie przy życiu. Ponownie spojrzałem na Nią tym kąsającym wzrokiem, który zdawał się mówić jedno. Ogarnij się, Hiro. Głos miał rację, choć ja nadal wyobrażałem sobie wszystko, co mogę z Nią zrobić...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości