Sprawianie mu przyjemności stało się jej nowym priorytetem. Fizycznej czy psychicznej - każdej. Chciała widzieć jego szczęście w każdym momencie ich wspólnego życia. Po wszystkim pomógł jej się podnieść. Posadził na swoich kolanach. Od razu usiadła na nich okrakiem, przodem do jego twarzy, chciała widzieć co o tym wszystkim myślał. Wpatrzona w jego złote oczy, zadziornie oblizała dolną wargę.
- Wiem - odparła pewniej niż zwykle. Uśmiechnęła się ciepło, niemal z wdzięcznością. - Czuję to samo - bicie jej serca było tak głośne, że pewnie sam je słyszał. - Kocham CIę do bólu - dodała odwzajemniając jego namiętny pocałunek. Siedzieli tak jeszcze kilka dłuższych chwil. Blade światło i dwójka zakochanych. Nic więcej nie było potrzeba. Kiedy gładził i łaskotał jej uda zachichotała odruchowo, pisnęła łapiąc go za ręce. Z jednej strony niby walczyła z jego dłońmi, chcąc żeby przestał. Z drugiej pragnęła, żeby nigdy nie przestawał. Tak piękne, radosne chwile, będą im towarzyszyć już na zawsze?
- Bardzo - odparła znów się śmiejąc, miała nadzieję, że nie usłyszał burczenia w jej brzuchu. Wstali i zebrali się w stronę kuchni. W końcu posiłek był bardzo ważny. Zbyt zajęta Hiro zapominała o podstawowych potrzebach, a przecież takie umięśnione ciało potrzebowało dużo energii. Skarciła się w duchu, miała o niego dbać. Będzie się musiała znacznie bardziej postarać. Nie chciała, żeby głodował, tracił siłę. Postanowiła przywiązywać więcej uwagi do jego stanu i jego potrzeb. Najwyższy czas. Musiał być przecież zdrowy, żeby móc dotrzymać jej towarzystwa do końca swoich dni, prawda? Rozkładała zastawę na stoliczku w salonie, kiedy postanowił doprawić ich posiłek. Nie była w tym najlepsza i w ogóle się z tym nie kryła. Zawsze dawała wszystkiego za mało, zbyt wystraszona, że coś przedobrzy, przesoli. Była mu wdzięczna, że postanowił sam się tym zająć. Tak było zdecydowanie lepiej dla obydwu! Usiadła wygodnie na ziemi, a jej oczy bezwiednie błyszczały na widok pysznego jedzonka. - Smacznego! - Rzuciła do niego zabierając się za swoją porcję. Jadła dosyć szybko, była rzeczywiście głodna. A jedzenie było przepyszne o czym oczywiście zaraz na wstępie go poinformowała. Chciała, żeby czuł się doceniony. Odwalił naprawdę kawał dobrej roboty, nie zamierzała szczędzić mu komplementów. Zdawała sobie sprawę, że gotowanie nie było najłatwiejszym zajęciem. Sama potrafiła przyrządzić niektóre potrawy, ale nie każdy był w stanie w ogóle poradzić sobie w kuchni. Hiro, pełen niespodzianek. - Ryby ble - odpowiedziała z pełną buzią posyłając mu przepraszający uśmiech. -Przepyszne. Skąd znasz ten przepis? - Dodała kiedy już udało jej się przełknąć następny kęs smacznego kurczaka. Idealnie doprawiony, jak on to robił? Według przepisu czy na oko? Nie musiała pytać. Wiedziała, ze na oko.
Nagle coś mu się przypomniało i wystrzelił w stronę kuchni jak oparzony. Nie zdążyła zareagować, a już zniknął za drzwiami. Zaśmiała się pod nosem unosząc jedną brew ku górze. Po chwili wrócił z butelką wina. No tak. Czy tak wyglądały romantyczne kolacje? Takie przynajmniej miała o nich wyobrażenie. Tak naprawdę cała oprawa, jedzenie czy picie, nie miały znaczenia. Ważne, że wspólnie. Kiedy nalał jej trunku przystawiła go do swojego małego noska wąchając zawartość. Mogła udawać eksperta i wymyślać czy czuła kwiaty, owoce, cytrusy, przyprawy. Pachniało jak wino. Ładnie. Często coś sobie popijała. Była to jedna z dróg do zapomnienia o przeszłości, koszmarach, strachu. Alkohol i gniew. Teraz jednak nie było jej już potrzebne ani jedno ani drugie. Hiro stal przecież na straży, była bezpieczna. - Chętnie. Napijesz się ze mną? - Zapytała i w zależności co zdecydował wzięła pierwszy łyk sama lub wspólnie. Nie zamierzała naciskać. Szanowała jego decyzję. Cieszyła się tym, że o niej pomyślał - Dziękuję - dodała po chwili upijając jeszcze dwa następne łyki.
Potem temat zmienił się na ich zaplanowaną wizytę w latarni. Oczywiście musieli w końcu się tam udać. Nie wiadomo, czy biedny Oroshi znalazł sobie kogoś na zastępstwo czy nie. Był ważny dla Hiro, więc też stał się ważny dla niej. Zresztą wciąż chciała odebrać kilka swoich rzeczy. Jej czarny kombinezon, którego używała na misje. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie im na jakąś wyruszyć. W końcu niczym zaraza, rozprzestrzeniała się wojna. Kto wie, może dotrze i tutaj? Musieli być przygotowani na każdy scenariusz. Uśmiechnęła się wsłuchując w jego słowa. Była gotowa, zjadła pół porcji, którą jej nałożył. Mało, ale często. Nie potrafiła wcisnąć w siebie już więcej. - Dobrze, pójdziemy rano. Może po drodze wstąpimy do siedziby władzy? Wtedy oficjalnie będziemy tutaj razem - zagadnęła przesuwając miskę w jego stronę. Może wciąż był głodny? Oczywiście nie chciała go zmuszać, spojrzała na niego pytająco. Mógł zrobić co zechciał.
Niebezpieczne. Lubiła niebezpieczeństwo. Nie bała się, zwłaszcza u jego boku. Nie chciała go jednak narażać. Doskonale rozumiała jego obawy, które odwzajemniała. Nie pozwoliłaby, żeby cokolwiek mu się stało. Nie na jej warcie. N i g d y. - Pokażę Ci coś - powiedziała w końcu wstając zwinnie. Przeszła do kuchni na kilka chwil wracając z nożem w ręce. Jego ostrze zalśniło niebezpiecznie skąpane w świetle księżyca, kiedy przechodziła przez salon. Uklęknęła tuż przed nim. Odszukała jego spojrzenia posyłając mu delikatny uśmiech. Nagle zaczęła się stresować. Pięknie. - Ufasz mi? - Zapytała nie odrywając od niego wzroku, kiedy wolną ręką chwyciła za jego dłoń. Odwróciła ją wewnętrzną stroną ku górze. Jeśli odpowiedział twierdząco spojrzała w dół. Przyłożyła nóż do jego miękkiej skóry, przejeżdżając po nim delikatnie. Zaraz za ostrzem pojawiła się cienka, czerwona linia. Rana nie była głęboka, ledwo dotarła do skóry właściwej. Nie przecięła żadnych ścięgien, jedynie wierzchnią warstwę. Spojrzała na niego przelotnie, jak gdyby badając sytuację; szukając jego reakcji. Odłożyła nóż na stolik i położyła swoją dłoń na jego krwawiącej dłoni. Wokół jej palców pojawiła się jasnozielona aura, którą kontrolowała. Nie minęło kilka chwil, a rana całkowicie się zasklepiła. Nie została po niej żadna pamiątka, z wyjątkiem powoli zastygającej krwi. Znów odszukała jego spojrzenie. Wystraszyła go? - Zawsze Cię uratuję. Widzisz?
Niewinny uśmiech zagościł na jej pełnych ustach. Bała się jego reakcji. Pewnie odrobinę przesadziła. Dramatyzowała, jak zwykle. Mogła zwyczajnie wyjaśnić mu co potrafiła, ale nie jak zawsze musiała zrobić z tego przedstawienie. Jego bliskość; jego miękka, silna dłoń i te piękne oczy, w których tonęła za każdym razem kiedy na nią patrzył. Czuła jak czerwienią jej się policzki, z czym nie miała jak walczyć. Mógł zrobić z nią dosłownie wszystko…