Latarnia morska

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »

Tego się nie spodziewałem. W ułamku sekundy zostałem rzucony o ścianę przez tę istotę - tak, pchnęła mnie, przygwoździła i trzymała ręką opartą o mój nagi tors. Nawet nie wspomnę, co działo się w moim ciele, bo serce dawno gdzieś eksplodowało, a nogi nie pozwalały mi drgnąć. Pochwyciła mnie drugą ręką za szyję, przyciągając mnie w dół ku sobie. Widziałem, jak staje na palcach i stara się dorównać mi wzrostem. Mały szatan. Widać to było już na plaży przy jej zdecydowanych, agresywnych zachowaniach. Agresywnych? Może to złe słowo. Agresywny to jestem ja w nocy... wtedy... A Ona jest po prostu żywiołowa, bardzo... bezpośrednia. Dosłownie, bo to pierwszy raz dzisiaj, gdy znaleźliśmy się tak blisko siebie. Twarzą w twarz, do momentu, aż skierowała swoją w kierunku mojego ucha i ustami, które niemalże czułem na swojej skórze, wyszeptała to, czego wcześniej tak bardzo się obawiałem. Coś, czego żałowałem w momencie, gdy to wypowiedziałem - nie dlatego, że nie miałem tego na myśli. Wręcz przeciwnie, właśnie... tylko to miałem na myśli. I to akurat wyhaczyła. "DLA CIEBIE WSZYSTKO" - jak coś takiego mogło jej umknąć? Jak mogłem w ogóle tego oczekiwać? To właśnie najlepsze podsumowanie mojego zachowania dzisiejszego dnia. Bezmyślny. Jedno słowo, które tak wiele o mnie mówiło. Trudno, rzekłbym niedawno, ale teraz? Przy Niej? Nie, Isane wprowadziła nową jakość do mojego marnego, szarego, a właściwie mrocznego życia... Choć sama nie była "ziółkiem" - to wiedziałem od razu. Jednak, nie było w tym kiepskiej, taniej wulgarności. Nie, jej zachowanie było bardziej... wyrachowane? Tak mi się zdawało, choć zdecydowanie pojawiały się momenty, gdy sama nie wiedziała, co zrobić lub jak zareagować. Może to wszystko jednak nie jest gra pozorów, taniec masek, które na koniec dnia zostaną wyrzucone do kosza wraz ze wszystkim, co zostało powiedziane i zrobione w międzyczasie? Coraz częściej rysował mi się inny obraz tego szalonego dnia: to prawda. Niosło to za sobą niezwykle trudne dla mnie pytanie: co potem? Czy zakończy się to tu, dzisiaj, w tym łóżku? Czy może będzie to prekursor czegoś większego, czegoś... stałego? Zdecydowanie chciałem postawić na drugą opcję i jej tak naprawdę oczekiwałem... Od Niej, od siebie, od nas. Czy mogłem już mówić o Nas? Czy może to za szybko? Równie zawrotne tempo jak dzisiejszego dnia i tychże wydarzeń? Na to nie znam odpowiedzi, a Isane swoim zachowaniem w tej chwili nie pomagała zachować spokoju i rozwagi...
"Dla Ciebie wszystko, Hiro" - to echo moich słów, które skierowałem do Niej przed chwilą. Droczyła się? Czy była ciekawa, co miałem na myśli? Tyle razy mi dzisiaj pobłażała, to może w końcu postawiła sprawę jasno: albo w końcu powiesz, o co chodzi, albo przestaniesz rzucać myślami, które kończysz w połowie. To był ten moment, gdy musiałem w końcu się ogarnąć, zmężnieć, przestać dawać sobą miotać moim myślom, uczuciom. To Ja mam działać. Nikt inny, JA. W momencie, gdy trąciła mnie nosem w to delikatne miejsce za uchem, przeszedł mi po całym ciele ładunek dodatkowych emocji i wrażeń, których nie da się opisać jednym słowem. Nawet nie będę próbował. Po chwili jednak, cofnęła się, jakby nie chciała naruszać mojej przestrzeni i jej zachowanie było błędem. To, o czym pisałem powyżej - to nie mogło być wszystko wyrachowane. Ona też coś czuła, a to zachowanie to kolejny przykład. Muszę działać. Zmienić to, co ona zaczęła i przerwała... Uniosłem głowę, wyprostowałem się, po czym spotkałem z jej wzrokiem. Trwała bez ruchu, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Jakby milion myśli przechodziło jej teraz przez połączenia neuronowe, a same neurony eksplodowały formując kolejne miliony myśli i cały cykl się powtarzał. Czyżby w końcu czuła to, co ja? Czyżbym widział w Niej samego siebie z plaży i teraz z latarni? Tak to wyglądało. Nie mogłem patrzeć, jak Ona walczy z tym, co ja czułem. Wiem, jakie to uczucie jest obezwładniające, jak potrafi wyprowadzić z równowagi, gdy trzeba działać. Tak więc i zadziałałem. Patrząc swoimi złotymi ślepiami w jej turkusowe ogniki powiedziałem, jak na mnie, o dziwo zdecydowanym, nieco niskim głosem: - Uważam tak, bo tak czuję, Isane... Pierwszy raz w życiu tylko tyle mogę powiedzieć i tylko tyle zrobić. - W momencie, gdy kończyłem drugie zdanie pochyliłem się w jej kierunku, podchodząc na odległość dosłownie kilkunastu centymetrów między nami. Znowu górowałem nad nią, a ona - jeśli oczywiście tego chciała - spojrzała na mnie. Pochwyciłem jej twarz w swoje dłonie, pogładziłem równolegle palcami jej znamiona na obu policzkach, przystawiłem swoje czoło do jej czoła, zamknąłem oczy i z drżeniem w głosie wyszeptałem jej: - Czuję wszystko to, czego nie znałem. Przy Tobie. Pierwszy raz. I nie chcę tego zmieniać. - Czułem, jak serce pochodzi mi do gardła, wali coraz mocniej i szybciej, ale tym razem nie miałem zamiaru się poddawać: - Pytasz, czemu. Nie znam na to pytanie odpowiedzi. Wiem jedynie to, co czuję i to, czego nie czuję. To, co czuję ogarnia całe moje ciało. A to, czego nie czuję, nie zawraca mi głowy. Innej odpowiedzi nie potrafię Ci udzielić. Pozwól, proszę, że... - W tym momencie dłonie powędrowały w kierunku jej mokrych blond włosów, chciałem je poczuć, przeczesać rękami, po czym objąłem jej głowę i jeszcze mocniej przytuliłem do swojej. Dodałem, półszeptem, który można czasem dostrzec na niebie w postaci spadających gwiazd: tylko Ci najbardziej uważni i najbardziej marzący mogą dostrzec: - Dziękuję Ci za dzisiaj. Dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu... Isane... - Kończąc swoją wypowiedź, oderwałem od Niej głowę i znowu, delikatnie, przykleiłem swoje usta do jej ciała, tym razem padło na czoło. Po tym wszystkim pochwyciłem ją za rękę, którą wystawiła i podeszliśmy do łóżka. Razem, nasze dłonie znowu splecione w jedną całość.
Tutaj, wszystko było już inne, przynajmniej w moim odczuciu. Gdy tak kucałem przy Niej siedzącej na łóżku, poprosiła o coś, czego nie mogłem uszanować: - Skoro powiedziałaś, że mogę mieć od Ciebie wszystko... - Czułem, że może to zostać odebranie dwuznacznie, a tego bardzo nie chciałem, nie teraz, gdy w końcu mogłem przemówić swoim głosem...: - ... to prosze, nie proś mnie o coś, czego nie mogę spełnić: Nie mogę przestać się Tobą przejmować. Na to jest za późno. - Po tych słowach podniosłem jedną jej dłoń do swoich ust i delikatnie pocałowałem, a następnie wstałem i z tą dłonią zawędrowałem siadając obok niej. Jej sylwetka na tle okna, granatowego nieba, przepływających w oddali statków i światła latarni była dla mnie niczym najjaśniejsza gwiazda. Swoją mocą przyciągała mnie do siebie, nie pozwalała zgubić tej właściwej drogi. Siedząłem zwrócony wobec Niej, z prawą dłonią splecioną z jej dłonią, ułożoną na jej kolanach. Drugą, lewą dłoń skierowałem ku jej lewemu ramieniu. Wciąż siedziała w mojej koszulce. Chyba przypadła jej do gustu. Ciekawe, jak by wyglądała b... Nie potrafiłem przestać myśleć w tym momencie dosłownie o wszystkim. Do mojej głowy ponownie spłynęło multum myśli w postaci rzęsistego deszczu, od którego nie mogłem uciec. Patrząc na jej delikatnie unoszącą się i opadającą koszulkę pod jej szyją - jakże długą i smukłą - zatrzymałem dłoń, która szybowała ku jej ramieniu. Przyciągnąłem ją z powrotem do swojego ciała, drugą dłoń pozostawiając splecioną z jej na kolanach. Podniosłem wzrok i skierowałem go ponownie na jej pełne, duże niczym wa księżyce w pełni oczy, mieniące się pełnią ciepłych barw, a następnie rzekłem: - Nie chcę tego zepsuć, Isane. Nie wiem, jak się teraz zachować... Nie chcę Ciebie skrzywdzić. - To były słowa, w których chyba pierwszy raz byłem dumny. Tak samo ze swojego zachowania. To nie było w moim stylu. Ona natomiast cały dzień potrafiła prowadzić. Nie chciałem zaprzepaścić tego, co między nami dzisiaj się wytworzyło. I choć jej obecność sprawiała, że najważniejszy mięsień mojego ciała ożywał wraz z moją duszą nawet na najmniejsze jej skinienie, nie pozwolę sobie na błąd. Opuściłem więc wzrok i zdałem się na jej wyrok. Moje życie i mój los należały do Niej.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Every time you come around, you know I can't say no
Every time the sun goes down, I let you take control


Dystans między nimi był nie do zniesienia. Isane czuła się dziwnie, nienaturalnie. Patrzyli na siebie bez dotykania. Gdzie podziały się te splecione dłonie? Jeden dzielący ich krok okazał się wielką przepaścią. Wpatrywali się w siebie w milczeniu. Sekundy wydawały jej się takie długie. Zastanawiała się przez chwilę czy go zdenerwowała. Może się wystraszył? Na pewno przesadziła. Brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony trwał dla niej całą wieczność. Czuła narastającą panikę, przerażenie. Powoli zaczynały jej się trząść ręce. W ten typowy sposób. Zacisnęła pięści prawie przebijając sobie skórę paznokciami. Tak jak zwykle zresztą. Dobrze, że nie widział jeszcze jej blizn w kształcie półksiężyca na wewnętrznej stronie obydwu dłoni. Czuł ich zarys, kiedy trzymał jej dłoń? Stali tak, nikt nic nie mówił. Kurwa już teraz była pewna. Analizowała każdy błąd jaki mogła popełnić. Od przygwożdżenia go do ściany po własne słowa. Nie droczyła się z nim, nie powtarzała ich bezmyślnie. Rzeczywiście miała je na myśli. Uważała tak samo jak on. Chciała Mogła zrobić dla niego wszystko. Nie tylko pod względem fizycznym. Ich relacja była czymś więcej. Oczywiście, że ją pociągał. Jak by inaczej? Ze wszystkich sił walczyła z chęcią zlustrowania go od góry do dołu. Może nie ubrał się po kąpieli specjalnie? Nie podejrzewała go o takie zagranie, but you never know. Jeśli chciał ją uwieźć już dawno mu się udało. Nie było co nawet zaprzeczać. Mogła udawać inaczej, nie czuła jednak takiej potrzeby. Chciała, żeby wiedział jak na nią działał. Co z nią robił. Znów zachowywała się perfidnie i nic nie zamierzała z tym zrobić.
Patrzyła na niego w wyczekiwaniu. Potrzebowała potwierdzenia, czegokolwiek, chociażby kłamstwa. Było jej to obojętne. Baby don't lease me hanging. Wstrzymała oddech kiedy w końcu oderwał się od ściany. Jednym krokiem zniwelował cały dystans między nimi i odpędził wszystkie jej obawy. Musiała zadrzeć nosek w górę, żeby na niego spojrzeć.
- Czujemy - poprawiła go używając liczby mnogiej. Dla Ciebie wszystko. Jęknęła cicho zaskoczona, kiedy pochwycił jej twarz, oddychała płytko. Był tak blisko. Otulił dłońmi jej policzki. Odruchowo zakryła je swoimi. Oparł się czołem o jej czoło. Przymknęła swoje powieki napawając się jego dotykiem. Tak blisko. Nie chciała, żeby kiedykolwiek się odsuwał. - Jestem Twoim przekleństwem Hiro, nie powinieneś mi dziękować - wyszeptała wbrew sobie. Już wcześniej go ostrzegala. Nie chciał jej słuchać, a powinien. Była modliszką, dlaczego udawał, że tego nie widział? Obdarował jej czoło delikatnym pocałunkiem. Nie umiała się nie uśmiechnąć. Otworzyła powoli powieki odszukując jego wzrok. Te złote, ciepłe oczy. Znów chwycił jej dłoń w ten naturalny sposób i już wiedziała, ze ich dłonie były dla siebie stworzone. Dała się pociągnąć siadając na łóżku. J e g o łóżku. Wciąż trzymał jej dłoń. Na całe szczęście inaczej chyba rozpadłaby się na tysiące malutkich kawałków pod natłokiem myśli, jakie w niej zaszczepił swoimi słowami. Nie ułatwiał całej sytuacji. Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej ją do siebie przekonywał. Widocznie nie posiadał instynktu samozachowawczego.
Znów przyciągnął ją do siebie. Odruchowo wtuliła twarz w jego ciało. Uh, ten jego zapach. Zapomniała, że nie miał na sobie górnej części swojej garderoby. Jedynie miękkie, ciepłe ciało. Napawała się tą chwilą otoczona jego ramieniem. Prawie mogła słyszeć bicie jego serca. Biło tylko i wyłącznie dla niej. Była tego pewna. Niestety ta cudowna chwila nie trwała długo.
Skrzywdzić? Myślał, że mógł ją skrzywdzić. Przecież to ona ciągle go krzywdziła. Jej obecność była tutaj problemem. Jego problemem, przed którym nie próbował nawet się bronić. Poddał się bez walki. Jak mógł? Odsunęła się stanowczo. Szybkim ruchem wpakowała mu się na kolana, znowu. Usiadła na nich okrakiem, przodem do niego. Było to przecież jej nowe ulubione miejsce. Tym samym zmusiła go, żeby na nią spojrzał. Nie miał dokąd uciec.
- To ja krzywdzę Ciebie - powiedziała całkiem poważnie jak na siebie. - Nie jestem taka jak Ci się wydaje.
Własne słowa ją bolały. Wolała, żeby nie musiał tego słuchać, ale kogo chciała oszukać? W końcu dowie się jaką była osobą. Ze względu na jego czyste, piękne serca chciała mu tego oszczędzić. Zasługiwał na więcej, lepiej. Zasługiwał na cały świat. Piękny, beztroski, nie ten zepsuty, jaki mogła mu zaoferować. Jej słowa nie były jednak spójne z czynami. Chwyciła jego dłonie i usadowiła je na swoich biodrach. Tam gdzie najbardziej pasowały. Sama zarzuciła mu proste ręce w łokciach na ramiona. Nie mógł już odwrócić wzroku. Przekrzywiła lekko głowę ze słodkim uśmiechem. Zarzuciła na niego sidła. Mógł próbować się wyrwać. Powinien się wyrwać.
- Tego nie da się zepsuć - dodała już ciszej.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »


Koniec. W mojej głowie to słowo wyryło się w tej chwili tak mocno, że doświadczyłem niechcianej wizji tego, jak wyglądałby "teraz", gdyby Isane odeszła, niezadowlona z tego, co miało nadejść. Zostałbym sam, pogrążony w smutku. Nie przywykłem do łez. Seinaru wspominał wielokrotnie coś, co bardzo go zaskoczyło, gdy znalazł mnie tamtego dnia wyrzuconego obok plaży, przy latarni. Podobno płakałem, ale temu płaczu nie towarzyszył łzy. Było to bardziej wycie i na początku podobno skojarzył te odgłosy z jakąś dziwną zwierzyną i gdyby nie jego nieustępliwa ciekawość, nigdy pewnie by mnie nie znalazł, ja bym... umarł, sam, porzucony przez tych, którzy mieli mnie kochać, wychować i przedstawić światu. Jakże dziwny musiał być widok samotnego, bladego dziecka o kruczoczarnych włosach i świetlistych, szkarłatno-czerwonych oczach niczym przeraźliwie mocne i straszne światła latarni, obok której leżałem. Podziwiam go za odwagę. Sam nie jestem pewien, czy stać byłoby mnie na tek akt heroizmu - bo inaczej tego nie można nazwać - w jego wykonaniu. W tej mrocznej scenerii, grubo malowaną czarną farbą pojawiło się światełko na horyzoncie i, o ironio, nadeszło spod latarni.
Mrok począł zalewać moje myśli, gdy tak siedzieliśmy razem na łóżko, ja z myślami krążącymi wokół smutku i jednocześnie żądzy, której nie chciałem ulec. Bałem się tego, że mogę ją skrzywdzić: niechcianym gestem, niechcianymi słowami, nieproszonym posunięciem czy aktem. Najzwyczajniej w świecie bałem się tego, co mogło nastąpić, gdybym instynktownie przed chwilą zadziałał, gdy wyciągałem już ku Niej swe ramię, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Z drugiej strony, boję się tego, co będzie, gdy Isane odejdzie. Ani jedna, ani druga sytuacja nie napawały optymizmem. Ba, znowu byłbym tym mały dzieckiem porzuconym u brzegu morza. Sam, pośród wiatru, piasku, soli i skał. W krzakach, jak niechciany śmieć. Tak się czułem. I znowu nie mogłem się ruszyć. Te myśli przyspawały mnie do łóżka w takiej pozycji, w jakiej teraz zastygłem, tj. częściowo zwrócony w jej stronę. Jej sylwetka nadał promieniała na tle okna, nieba, statków i gwiazd. Jednak coś się zmieniło.

Obrazek
Nagle w pokoju zrobiło się ciemniej, mroczniej, bardziej złowrogo. Dotarło do mnie, że to pogoda na dworze ulegała zmianie. Niebo zgęstniało i zalało się... czarną, smolistą barwą... Morze zaś stało się bardziej rozjuszone, nieprzewidywalne i straszne. Zewsząd zebrało się huczne powietrze obijające się o siebie, a tafla wody wzburzyła się i rozpętał się sztorm. Dosłownie w momencie, gdy spojrzałem na jej oczy, by ujrzeć jej reakcję na całą sytuację, mignął mi pierwszy piorun gdzieś w oddali, na horyzoncie. Ona jednak dalej tu siedział, pośród wszystkiego. Przede mną, niewzruszona tym, co miało się stać. A ja nadal miałem przed sobą jej twarzą, wtuloną w moją, nim siedliśmy na łóżku. Wyszeptała, że także... "czuje"... i potem dodała, niespodziewanie, że jest "moim przekleństwem". Co to miało znaczyć? Czy ona też walczyła z czymś mrocznym w swojej duszy, jednocześnie jednak trafiło się jej coś nowego, coś niespodziewanego, coś... dotąd nieznajomego? Może to o to w tym wszystkim chodziło. Między moimi myślami i rozważaniami co chwilę widać były przebijające się z rzeczywistości błyski za oknem, po których następował - o, dziwo - przyjemny huk. Uwielbiałem burze. Dodawały mi spokoju. Może pamiętałem to, gdy znalazł mnie Seinaru? Wtedy też był na morzu sztorm, a świat Ryuzaku pogrążony był w czerni przeplatanej światłem błyskawic. Odparłem wtedy w jedyny sposób, jaki mogłem: - Nie, Isane, jesteś moim ratunkiem. Jesteś moją latarnią, gdy ja pogrążony topię się pośród niespokojnych wód i zabójczych fal tego rozwścieczonego świata. Dziękuję Ci za to, że zabrałaś moją koszulkę... A wraz z nią... moje... serce... - Kończyłem w ledwie słyszalny sposób. Mogła tego nie usłyszeć, może byłoby i tak lepiej? Nie chciałem jej przytłoczyć swoimi uczuciami, swoimi słowami, a na pewno nie swoimi czynami. Dotyk ust jej czoła był jednak dla mnie spełnieniem marzeń, swoistym ratunkiem. Teraz jednak, mrok był silniejszy od wszystkiego, a w dodatku stał się rzeczywistością, a nie tylko moim głupimi myślami. A może to one przywołały to, co działo się na zewnątrz? Nie, proszę...

Jednak to znowu Ona przybyła mi na ratunek i choć na początku zdawała się być... zła na to, co usłyszała... bo szybko się ode mnie odsunęła, w kolejnej sekundzie wylądowała na moich nogach, okrakiem, w silnym uścisku. Nie mogłem tego nie poczuć. Jej ciało owinęło się wokół mnie niczym nasze dłonie, które splątały się na cały dzień. Teraz jednak, czułem wokół siebie jej nogi. Zgrabne, umięśnione i jednocześnie smukłe. Koszulka, którą miała na sobie, w takie sytuacji, zapewne wiele z jej dolnej partii ciała nie zakrywała i nie pozostawiała wiele wyobraźni, ale nie zamierzałem ryzykować. Nie chciałem znowu jej zranić. Wymusiła na mnie spojrzenie w jej ogromne, turkusowe oczy, w których malowała się złość. Nie dziwię się, pewnie znowu coś durnego palnąłem... Szybko jednak odpowiedziała, że to Ona krzywdzi mnie i... że "nie jest taka, jak mi się wydaje"? Tzn. jaka? Nie jesteś pusta, nie jesteś jednowymiarowa? Myślisz, czujesz, zachowujesz się tak, gdy w rzeczywistości męczy Ciebie natłok myślisz? Masz swoją... mroczną część księżyca... jak Ja? To chcesz mi powiedzieć? Tyle... tyle chyba już mogłem z Jej zachowania dzisiaj wyczytać. I... o dziwo... cieszyło mnie to. Dziwnie to brzmi, ale tak - cieszyłem się, że dwie zagubione osoby odnalazły siebie w takim miejscu, o takiej porze, w końcu. Tak przynajmniej ja uważam. Ona może jednak mieć nadal coś innego na myśli. Tylko co? Wnet chwyciła mnie za dłonie, oparte o łóżko, i pociągnęła je w stronę swoich bioder. Jakże wygodne, miękkie, kobiece i ciepłe.


Znowu poczułem przypływ energii, pojawiać zaczęła się na nowo w moim sercu radość, wyłaniająca się nieśmiało przez te czarne chmury, w których się pogrążył przed chwilą świata. Kolejny piorun, który rozjaśnił pokój i w ułamku sekundy dostrzegłem jej piękno w całej okazałości, wszak do tej pory bazowałem tylko na odczuciach mojego ciała. Jej wzrok wlepiony był we mnie. Analizowała, badała mnie, rozmyślała i nadal towarzyszyła jej złość? Tak to odbierałem. Na jej szyi pojawiła się lekko zarysowana, silnie tętniąca tętnica szyjna. Co to oznaczało? Czy była na mnie wściekła? A może oznaczało to co innego? To, co też ja czułem. Napięcie, uniesienie. Tak na mnie działasz, Isane, zwłaszcza teraz. W kolejnej chwili jej ręce wylądowały na mych ramionach. Dosłownie - oplotła mnie całym swoim ciałem. Była blisko, czułem... wszystko. Tak, jak powinienem. Nie mogłem temu zaprzeczyć, nie mogłem uciec. Nie było gdzie, nie było jak. Było tu i teraz. Moja głowa zbliżyła się ku jej tak blisko, że nasze nosy niemalże się stykały. Jej wzrok mnie prowokował... a może prosił o coś więcej? Szczerość. Tym razem widziałem w jej wzroku szczerość. Nie dało się nic ukryć. I ja i Ona zdawaliśmy się nadawać na tych samych falach - od początku dnia do teraz, nieustannie. Czy chciałem czegoś więcej? Na pewno. Moje dłonie powędrowały z bioder w górę, powoli wzdłuż jej ciała, aż trafił na ramiona. Kolejny błysk, kolejne jasne spojrzenie. Moja koszulka na jej ciele. Przełknąłem nerwowo ślinę, ale echo grzmotów i światło piorunów dalej niosły się po pokoju i nic innego nie było słychać. Byłem bezpieczny. Ja i mój brak opanowania. Postanowiłem to zrobić. Przyciągnąłem jej twarz ku swojej i pocałowałem ją... delikatnie... w usta. Następnie, minimalne, te kilka centymetrów od jej ust, się odsunąłem tak, by dać nam złapać oddech. Tylko tyle, ale i aż tyle. Na pewno dla mnie. A Ona? Ciekawe, jak to odebrała... Dodałem cichym głosem, bo akurat świat dał nam ciszę, między kolejnymi rykami oszałamiającej natury na zewnątrz: - Mamy czas, Isane. Oby jak najwięcej. "Tego nie da się zepsuć". - Na koniec przytoczyłem jej własne słowa, których zapewne myślała, że nie usłyszę. Nie chciałem zepsuć tego wszystkie przez moment nieuwagi. Moje ramiona znowu powędrował w kierunku jej bioder, następnie złapałem ją pewnie, choć nie przesadzając z siłą, pod uda i ułożyłem się wraz z nią bokiem na łóżku tak, byśmy nadal mieli siebie jak najbliżej. Tyle chyba na dzisiaj wystarczy...

NIE WIERZĘ, NA SERIO? Odejdź, nie jesteś mi potrzebny. Wiem, co robię. Pierwszy raz. W KOŃCU! Wydarłem się w myślach na ten głos i miałem spokój. Z Nią. Znowu. Lewą rękę podciągnąłem pod swoją głowę i tak się oparłem, by móc ja widzieć w całej okazałości. Pioruny nieco stonowały, stały się cichsze, spokojniejsze. Błyski też zdecydowanie obniżyły częstotliwość. Nie mogłem przestać jej podziwiać. I nie chodziło tylko o jej ciało, o jej wygląd. Była przepiękna, idealna. Chodziło, chyba przede wszystkim, o jej osobę, które do końca jeszcze nie pojmowałem, ba, może to był dopiero czubek góry lodowej, a większość była jeszcze przede mną do odkrycia i choć zwrot ten ma często negatywne konotacje, to dla mnie stanowił jednak zachętę na to, by drążyć, poznawać i odkrywać jej kolejne karty. Mamy na to całe życie. Wiedziałem już, że nie chciałem jej ze swoich ramion wypuścić. Prawą dłonią zjechałem z nogi wzdłuż koszulki do momentu, aż tak kończyła zakrywać jej nogi w połowie uda. Tam się zatrzymałem. Następnie, poszukałem jej dłoni i znalazłem ją. Delikatnie ująłem i przyciągając do swej twarzy poczułem... Co to? Jakieś odbijające się na jej skórze ślady po wewnętrznej stronie dłoni. Nie chciałem jej jednak pokazać, że coś wyczułem. W końcu, gdy miałem jej dłoń przy swojej twarzy, ukradkiem spojrzałem: to były jakieś delikatne, ledwie zabliźnione ślady. Czy ktoś ją skrzywdził?! Poczułem przybierający znowu we mnie gniew. To podłe uczucie... Nie, nie mogę, nie, uspokój się! Szybko starałem się zapanować nad sytuacją i gdy tak trwałem chwilkę z jej dłonią przed swoją twarzą... Przyciągnąłem ją do ust i w miejscu blizn złożyłem swój pocałunek, który kontynuowałem delikatnie po całej powierzchni dłoni...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Nie wiedziała, w którym momencie pogoda się zmieniła. Pokój kąpał się w ciemności, ledwo dostrzegała Hiro, jego kształt. Znajdował się tuż przed nią, znowu siedziała mu na kolanach. Tym razem w inny sposób. Przeszkadzało mu to? Może wolał, żeby zeszła. Chciał zebrać myśli w samotności? W końcu tak wiele się działo. Tak szybko. Rozważała różne opcje jego reakcji. Zapomniała, że miał na sobie tylko ręcznik. Przyszło jej to do głowy odrobinę za późno. Często robiła coś zanim pomyślała, Impulsywna. Dobrze, że zrobiło się ciemno, bo pewnie bez problemu mógłby zauważyć jej palące, różowe poliki. Przełknęła jedynie ślinę, nic nie komentując. Tym razem jej się upiekło. Lubiła prowokować, ale tak naprawdę nie była aż tak odważna na jaką się kreowała. Udawała, tak było łatwiej, bezpieczniej. Przy Hiro nie musiała już więcej nikogo udawać, prawda? Mogła być sobą. A co jeśli nie spodoba mu się taka jaka była naprawdę? Co wtedy? Przetwarzała w głowie jego słowa.
Siedziała wygodnie, ręce zarzucone na jego ramiona. Pierwsza błyskawica przecięła pokój swoim blaskiem. Wstrzymała oddech zaledwie na sekundę. Lubiła burzę. Piorun był jej żywiołem, nic więc w tym dziwnego.
- Nie oddam go nikomu - powiedziała cicho w momencie kiedy jej nie widział. Jego. Serca. Jej. Własność. Przywłaszczyła je sobie już jakiś czas temu. Nie pytała o pozwolenie. Czy tego chciał czy nie. Było już za późno. Nie miał szans na ucieczkę. Nie zamierzała dać mu uciec, nawet gdyby błagał. Musiała upomnieć się w duchu. Nie mogła myśleć o nim tak przedmiotowo. Miał własną wolę, mógł odejść kiedy tylko zechciał. Nie chciała, żeby ją zostawił. Nie przetrwałaby kolejnego porzucenia. Walczyła ze sobą, z własnymi myślami. Z jednej strony nie mogła się przy nim hamować. Chciała pokazać mu całą siebie. C a ł ą, dosłownie. Z drugiej bała się go odstraszyć. Musiała się pilnować. Nie wiedziała co wybrać. Biła się z myślami.
Jego złote oczy zaświeciły rozjaśnione przez kolejną błyskawicę. Był piękny. Idealny. Stworzony tylko dla niej. Pomimo tego, że jej dłonie swobodnie spoczęły na jego karku, krążyła myślami wokół jego silnych ramion, torsu. Mogła go dostrzec jedynie przez ułamek sekundy, kiedy słyszała grzmot i blade światło błyskawicy. Potem znowu znikał z jej pola widzenia. Nagle rozpoczął wędrówkę swoimi dłońmi po jej ciele. Poczuła lekki dreszcz, a w miejscach przez niego dotkniętych pojawiała się delikatna gęsia skórka. Niczym pamiątka po jego dotyku. Trwała w wyczekiwaniu. Bała się poruszyć chociażby o milimetr, żeby przypadkiem nie przestawał. Przyciągnął ją szybkim ruchem. Oczywiście, że ją zaskoczył. Nie spodziewała się po nim przejęcia inicjatywy. Zwłaszcza t a k i e j! Musiała przestać go lekceważyć. Nie był jej zabawką, potrafił brać to co chciał. W sekundę później ich usta się spotkały. Czuła jak topnieje pod gorącym naciskiem jego warg. Kiedy nieznacznie się odsunął wyrwał jej się cichutki, ledwie słyszalny jęk. Czemu odchodził? Wciąż czuła smak jego ust, ich ciężar i przyjemne ciepło. Uśmiechnęła się pod nosem. Kusił ją? Udało mu się. Przygryza dolną wargę. Trąciła nosem o jego nos. Jego usta wciąż znajdowały się tak blisko. Mogła po nie sięgnąć w każdej chwili. Walczyła z tą ogarniająca pokusą. Czuła i słyszała jego oddech. Był tak samo płytki jak jej?
Secrets and games in the form of true love.
Czy tym właśnie były jej nowe uczucia, których nigdy jeszcze przedtem nie doświadczyła? Magiczne, niespotykane i wyjątkowe. Te, o których pisano poematy. Te, o które ludzie się wzajemnie zabijali? Nie wiedziała, ale miała cichą nadzieję, że Hiro znał odpowiedź.
Nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo już chwycił ją pewniej za biodra. Pisnęła jak mała dziewczynka i zaczęła się śmiać. Wylądowała na miękkim łóżku bokiem, wciąż blisko. Nawet mała odległość była jednak dla niej niepokojąca. Przybliżyła się jeszcze odrobinę. Oparła obydwie dłonie na jego klatce piersiowej. Błądziła po niej palcami. Był doskonały. Leżała swobodnie. Włosy rozwiane niczym złota korona, jego koszulka ledwie zakrywającą jej dolną część garderoby. Wciąż nim pachniała. Jego dotyk palił. Kiedy sunął palcem po jej nodze wstrzymała oddech, nieświadomie. Zdawał sobie sprawę jak na nią działał? Wzbudzał w niej prawdziwą burzę, taką jak szalała na zewnątrz. Robił to świadomie?
Chwycił jej dłoń. Przez sekundę wydawało jej się, że zesztywniał. Coś go zdenerwowało? Nie zdążyła jednak zareagować, kiedy zaczął składać delikatne pocałunki na jej dłoni. Jej myśli wyparowały szybciej niż zdała sobie z tego sprawę. Trzymał jej obawy w ryzach. Nie pozwalał jej otoczyć się swoim mrokiem. Pilnował, żeby ten nigdy nie wypełznął na powierzchnię, Uśmiechnęła się lekko. Zabrała wolną dłoń z jego umięśnionego ciała i przybliżyła do twarzy. Kciukiem przejechała po jego dolnej wardze. Delikatnie. Wciąż pamiętała smak jego ust.
Czy rzeczywiście mieli czas? Czas był pojęciem względnym. W tym okrutnym świecie nigdy nie było go zbyt wiele. Doskonale o tym wiedziała. Czyżby Hiro uważał inaczej? A może naiwnie wierzył, że ta chwila miała trwać wiecznie. Ból. Poczuła to okropne ukłucie bólu. Czas był ich wrogiem, jednak nie chciała mu tego tłumaczyć. Nie w tym momencie, kiedy wpatrywała się w jego pełne nadziei, złote oczy.
- Twój tatuaż. Co oznacza? - Wyszeptała ponawiając pytanie.. Już raz je usłyszał. Obiecał jej historię. Zapytała, żeby zająć swoje myśli czymś innym niż smakiem jego ust. Nieskutecznie.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »

Czy dobrze postąpiłem, całując ją? Czy... nie przekroczyłem jakiejś niewidzialnej granicy? I choć długo mógłbym się nad tym zastanawiać, odpowiedź dostałem od Niej natychmiastowo: odwzajemniła pocałunek. Miękkość i soczystość jej pełnych ust sprawiały, że doznałem lekkiego szoku: raz, że znowu poczułem ten ładunek przenoszący się po całym ciele niczym jej piękny zapach; dwa, jej bliskość, jej dotyk... nie było dla mnie ratunku. W pewnym momencie, po TYM pocałunku... pierwszym, choć niezwykle lekkim, ledwie powierzchownym, ta zaczepiła mnie nosem, jakby była... zła, że przestaję? Że na tym kończę? To było dziwne, ale znowu potrafiła wywołać we mnie niepokój i dezorientację. Czy powinienem zrobić... coś więcej? Bałem się, nie chciałem posunąć się za daleko i jej stracić. Z drugiej strony, czy nie zawiodłem jej byle zetknięciem ust? Czy to w ogóle był prawdziwy pocałunek? Znowu te myśli, a w międzyczasie delikatne już błyski z zewnątrz i ciche trzaski grzmotów. Pomiędzy nimi coraz lepiej było słychać rosnące napięcie między nami, przyprawianie płytkimi, niebezpiecznie słyszalnymi oddechami.
W kolejnej chwili, leżeliśmy dosłownie centymetry od siebie, na boku, zwróceniu twarzą w twarz. Ona położyła dłonie na mym torsie - robiła to o dziwo często dzisiejszego dnia. Nie zamierzałem protestować. Jej dotyk koił rany mej duszy, zmieniał mój strach, niepokój i uczucie porzucenia w popiół, z którego następnie formował nowe życie. Życie pełne szczęścia... z Nią. Taki dotyk mógł mi towarzyszyć bez przerwy i w życiu jej go nie zabronię. W kolejnych sekundach i minutach zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, a ona gładziła moją twarz, moje wargi swoim kciukiem, ja zaś sunąłem dłonią po jej nodze, aż do momentu, gdy poczułem, iż koszulka przestaje je zakrywać. Czy chciałem więcej? Czy Ona chce więcej? Na pierwsze pytanie znałem odpowiedź, ale wątpliwości co do drugiej, w tej chwili, paraliżowały mój dalszy ruch, kolejny krok... Gdy tak leżeliśmy, a czas sprawiał, iż cisza była dla naszej dwójki coraz bardziej wymowna - ZRÓB TO, HIRO, NIE POZWÓL JEJ CZEKAĆ. Postanowiłem zignorować ten głos. W kolejne chwili zaś usłyszałem puszysty ton jej głosy pytający... o mój tatuaż. Ten szept prowokował mnie do dalszego działania. Przed chwilą siedziała na moich kolanach, położyła moje dłonie na swoich kobiecych biodrach, jakże miękkich, mocno zarysowanych, albowiem kości były bardzo wyczuwalne, pocałowaliśmy się... Tak, chcę więcej, jestem tego pewien. Ale teraz? Teraz Ona chce wiedzieć o mnie jeszcze więcej. Mogłem się tego spodziewać, ale nie zamierzałem protestować. Tak musi być. Im lepiej będziemy się znać, tym mnie bolesnych tajemnic, o które każde z nas musiałoby się na każdym krok martwić. Nie mogłem sobie pozwolić z Nią... na jakiekolwiek niedopowiedzenia. Wpadłem na genialny pomysł. W końcu.
W momencie, gdy skończyła szeptać, wyciągnąłem prawą dłoń w kierunku jej twarzy. Oparłem o jej delikatną, smukłą szyję, a palcem gładziłem policzek i znamiona. Nie wiem, dlaczego... ale było to dla mnie na wskroś piorunujące uczucie, od którego nie mogłem się uwolnić. Głowę natomiast nieco uniosłem, podparłem lewą dłonią, lekko się unosząc. Patrzyłem na Nią uważnie, podziwiając ją, choć nadal panował tutaj półmrok, przez który przebijały się coraz rzadziej i rzadziej błyski piorunów. Wymsknęło mi się: - Pokażę Ci... - Czy naprawdę chciałem jej to pokazać? Co, jeśli nie przypadnie jej to do gustu, to, co zobaczy? Albo gorzej, jeśli ją to wystraszy, jak... Nie, nie chcę jej wystraszyć, ale z drugiej strony, tak też będzie mi... najłatwiej. Pokażę jej... prawdziwego siebie. Pokażę jej wszystko. No nic, tak ma być. Delikatnie zdjąłem jej dłonie z mojego ciała, samemu podnosząc się - byle niezbyt gwałtownie, nadal mam przecież na sobie tylko ręcznik owinięty wokół pasa. Siadłem na krawędzi łóżka, podnosząc nogi Isane i kładąc je na swoich kolanach. Zacząłem ją gładzić i głaskać. Delikatna, aksamitna skóra. Idealna. Wstałem z łóżka, odwróciłem się w jej kierunku, złapałem za dłoń i poprosiłem gestem o to, by do mnie dołączyła. Jeśli się na to zgodziła, to odparłem: - Mam nadzieję, że Ciebie nie wystraszę... Dlatego zaczniemy od czegoś... Z dala od siebie. - Te słowa dość cierpko smakowały. Nie chciałem jej opuszczać już nigdy. Pewnie usłyszała to w moim głosie. Oby wszystko było okej. Dodałem, kierując się powoli w stronę drzwi: - Wynagrodzę Ci to potem, obiecuję. - Był aż nazbyt pewny siebie, znowu. Nie wiem, skąd się to wzięło, ale posłałem jej delikatne oczko mówiąc o "nagrodzie". Tak, nagroda... Takie niejednoznaczne... Gdy dotarłem już do wyjścia z pokoju, dałem następujące instrukcje: - Gdy już wyjdę z pokoju i stanę przy kominku, zawołam do Ciebie "już" a Ty w tym momencie staniesz przy lampionie nad biurkiem tak, byś stała w widocznym miejscu. Następnie, wykonasz jakiś gest, lub zrobisz cokolwiek zechcesz. Obiecuję, że nadal będę w salonie. Gdy już to będzie po wszystkim i to zakończysz, przyjdziesz do mnie, dobrze? - Mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko temu wszystkiemu... Proszę...: - Co Ty na to, Isane? Potem wszystko Ci wytłumaczę. - Kończąc i wychodząc z pokoju, jeszcze na chwilę odwróciłem się w jej kierunku - stała tam, piękna, jedyna w swoim rodzaju... Moja... Isane. Koch...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Zapytała o jego tatuaż. Była to jedna z prób odciągnięcia swojej uwagi od jego dłoni błądzącej w okolicy jej biodra i uda. Miała na niego straszną ochotę, ale nie chciała go odstraszyć. Bała się odrzucenia. Kokietowała innych w przeszłości. Nie miał oporów używać swoich atutów do własnych celów. Samotna młoda dziewczyna musiała sobie jakoś radzić. Zawsze jednak umywała ręce w porę i odchodziła. Najczęściej nie kończyło się to dobrze, rzadko kiedy ktoś lubił być prowokowany a potem zostawiony w połowie wszystkiego. Niedosyt i niezadowolenie. Adrenalina była jednak uzależniająca. Ten zastrzyk emocji, kiedy ktoś ją pożądał, a ona miała nad tym pełną kontrolę. A potem? Potem w tył zwrot i ucieczka. Nie towarzyszyły temu przecież żadne uczucia, a Isane była zbyt zraniona swoją przeszłością, żeby oddawać się byle komu. Teraz wszystko jednak uległo zmianie. Między nią a Hiro były same uczucia. Było ich po prostu pełno. Od strachu, rozpaczy po pragnienie i coś jeszcze. Co to było? Nie umiała dokładnie określić. Nigdy jeszcze tak się nie czuła. Miała mu za złe, że wzbudzał w niej tyle emocji. Dlaczego? Zaczęło się tak niewinnie. A teraz? Teraz jedynym czego była naprawdę pewna był Hiro. Ledwo się poznali. Co by sobie o niej pomyślał? Oczywiście obydwoje zdawali sobie sprawę, że to nie była normalna znajomość. Nie dało się tego do niczego innego porównać. Tak jej się wydawało. On myślał tak samo, prawda? Błagała go w myślach, żeby myślał tak samo.
Już tęskniła za dotykiem jego ust. Wciąż czuła lekkie mrowienie na wargach. Jego bliskość była porażająca. Jego zapach, oddech. Starała się zapamiętywać każdą, chociażby najmniejszą, część Hiro. Nie widziała wszystkiego w półmroku. Oczywiście, że chciała więcej. Miała wrażenie, że nigdy nie będzie jej za dużo. Wzbierał w niej podziw jak bardzo na nią działał. Jak bardzo zawładnął jej światem w dosłownie kilka chwil sprawił, że była tylko i wyłącznie jego. Dostał ją na własność, jednak czy tego chciał?
Jej życie było utkane z tajemnic. Mimo wszystko nie powstrzymała się i zapytała o te, które skrywał w swoim sercu. Wiedziała, ze mogła się przy nim otworzyć, jednak chciała tego uniknąć jak ognia. Za bardzo jej na nim zależało, żeby pokazywać mu swoją zepsutą dziką część. Póki co skupiła swoją całą uwagę na nim. Chciała wiedzieć o nim wszystko. Był dla niej prawdziwą zagadką odkąd dowiedziała się, że również skrywał swoje demony. Miała tylko nadzieję, że pytanie było na miejscu. Musiała jakoś złagodzić swoje myśli krążące wokół jego p r a w i e nagiego ciała.
Nie była urażona, ale absolutnie nie podobało się jej, że Hiro się odsunął. Zdjął jej dłonie ze swojego ciała. Why? Wolałaby, żeby został w łóżku z nią na zawsze. Mógł tam umrzeć z głodu i tak byłoby lepiej niż to, że postanowił wstać. Nie wydała z siebie żadnego odgłosu, jednak jej mina zdradzała dosłownie wszystko. Żałowała swojego głupiego pytania. Gdyby mogła od razu by je cofnęła. Niepokój. Wielki niepokój. Dlaczego odchodził? Uraziły go jej słowa?
Nie chcesz o tym mówić? Nie musisz! Tylko proszę nie odchodź…
To, że zabrał jej nogi i zaczął je gładzić nie złagodziło jej niepokoju w żaden sposób. Czuła pustkę w sercu kiedy wstał. Oczywiście ujęła jego dłoń i zaraz do niego dołączyła. Chciał jej coś pokazać. Jasne, zrozumiała za pierwszym razem. Wciąż nie była zadowolona z dystansu jaki ich dzielił. Kiedy puścił jej dłoń skrzyżowała ręce na piersi w obronnym geście.
- Nie podoba mi się z dala od siebie - powiedziała marszcząc zgrabny nosek. Wiedziała, że zachowywała się absurdalnie i dziecinnie. Była uparta i kapryśna. Nie chciała, żeby tak o niej myślał. Nie umiała tego jednak zmienić. Na szczęście Hiro znalazł na to sposób. Wiedział jak ją podejść. Przekrzywiła delikatnie głowę tak, że kilka blond pukli opadło na jej policzek. Obietnica nagrody była kusząca. Kurwa oczywiście, że tak. Westchnęła zrezygnowana. Cieszył ją fakt, że chciał jej pokazać siebie. Otworzyć się przed nią. Czuła się zaszczycona. Miała cichą nadzieję, że o tym wiedział. Przeciągnęła się jak zmęczona kotka. Kiedy puścił do niej oko nie mogła powstrzymać krótkiego śmiechu. - Trzymam Cię za słowo - powiedziała z zadziornym uśmiechem, kiedy kierował się w stronę drzwi. Niepokój wciąż gościł w jej sercu, chociaż jego słowa odrobinę ją uspokoiły. Czy zamierzał zostać tam już na zawsze? Wiedziała, że będzie musiała nauczyć się z nim żyć. Niepokój będzie się nasilał za każdym razem, kiedy Hiro postanowi ją opuścić. Dlaczego dawała sobie przywilej nadziei, że nie było to ich pierwsze i ostatnie spotkanie? Głupiutka.
Wysłuchała jego instrukcji przytakują głową. Whatever you wish. Stanęła tam gdzie jej kazał, poczekała aż wyszedł i wpatrywała się kilka chwil w lamiopn. Nie wiedziała co mogłaby zrobić. Jakiś gest? Kiedy wszystko było już tak jak sobie zażyczył, nakreśliła palcem w powietrzu cztery osobne litery. T I M E. Ich największy wróg. Jej największa obawa. Wciąż doskonale słyszała w głowie jego słowa, że posiadali czas. Nie Hiro, niestety nie. Potem grzecznie udała się w stronę dużego pokoju z kominkiem. Przeszła przez otwarte drzwi idąc w jego stronę. Czuła spokój. Nie wiedziała o co mu chodziło, co zamierzał. Ufała mu bezgranicznie. Zaufanie było słabością, Isane dobrze o tym wiesz. Chciała, żeby Hiro był jej słabością.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »


C z a s. No tak. Największa obawa - co z czasem, jedyną ulotną rzeczą, której jesteśmy poddani? Czy Isane bała się, że na coś jej go nie starczy, albo czy... my mamy czas? Skąd te obawy? Poczułem lekkie ukłucie w serce na samą myśl "straty" jakiegokolwiek czasu z Nią. Ależ to niedojrzałe, pomyślałem przez chwilę: no bo jak to tak, spotkać kogoś obcego, który całkowicie wywraca nasze życie do góry nogami i okazuje się, że nasze dotychczasowe egzystowanie bez tej osoby był... nic nie warte? Tak się czułem od pierwszych chwil z Nią, a zwłaszcza od momentu, gdy pierwszy raz nad Nią stanąłem na plaży i zdałem sobie sprawę, że ten ktoś mną... szarpnął, zawładnął, czego najlepszym znakiem był moja koszulka, którą sobie po prosu przywłaszczyła. W momencie, gdy zdałem sobie z tego sprawę, było po mnie: a jej prezencja, jej obecność, jej charakter - to wszystko sprawiło, że było już "po mnie". Dosłownie. Straciłem siebie nieodwracalnie, a Ona stała się nowym i jedynym "właścicielem" mojej duszy i mojego serca. Grzeszne myśli czy może jednak wybawienie, które doprowadzi nas do wiecznego życia razem? "Czas" - to zaprzątało jej głowę. Od tego momentu, także i ja nie mogłem się uwolnić od myśli, co z nami będzie, i czy zawsze i wszędzie będziemy razem? Przecząca odpowiedź nie wchodziła w rachubę, ale to Ją musiałem o tym najwyraźniej przekonać.
Jeszcze przed wyjściem z salonu, dało się zaobserwować, jak bardzo nie spodobał jej się mój plan opowiedzenia jej o znaczeniu tatuażu, co nierozerwalnie związane jest ze mną i moją historią, którą znam tylko ze swojej... Kekkei Genkai. Tak, właśnie za pomocą tej "krwi" chciałem jej pokazać, co to wszystko znaczy, z kim ma do czynienia... i czy kogoś takiego będzie w ogóle chciała. Wiem, tzn. czułem, że z takim podejście rzucałem się i wypływałem na głęboką wodę... Ale czy nie powinienem z Nią być szczery od samego początku? Tutaj już nie miałem żadnych wątpliwości - jeśli chcemy, żeby doszło do czegoś... więcej... to najpierw czas na pokazanie siebie nago, w przenośni, czyli takim, jakim jesteśmy. Dopiero potem, po zaakceptowanie siebie, naszych "ja", możemy przejść do innej... nagości. To wszystko sprawi, że będziemy w pełni szczęśliwy. Tak przynajmniej uważałem i tyle wyniosłem z nauczania Seinaru. Jasne, pewnie nie pochwalałby tego, co tutaj się wyczyniało między nami, tak... szybko... ale na pewno sam czułem, że chcę, by doskonale zrozumiała i zaakceptowała mnie, nim dostanie... mnie. Chcę, by była w pełni usatysfakcjonowana. Ja też tego... pragnąłem... pożądałem... I znowu moje instynkty zwierzęce odezwały się, gdy zobaczyłem, jak założyła ręce na swoich... piersiach... które niebezpiecznie długo zaprzątały mi myśli... choć przecież nic jeszcze nie miałem prawa zobaczyć. Ale tym razem nie była to prowokacja z jej strony, wyczułem szczerą... złość, niezadowolenie? Może nie powinienem jej zostawiać w takim momencie? W takiej... sytuacji, gdzie wszystko prowadziło nieubłaganie do jednego? Zwłaszcza po pocałunku, który jej sprezentowałem. Moja wina, znowu... No ale nie było już dla mnie odwrotu - chciałem jej dać wszystko, włącznie z odpowiedzią na nurtujące ją pytanie. Zadał je dzisiaj dwa razy. I trafiła bezbłędnie, w sam środek tarczy. Spryciara - wiedziała, jak mnie rozgryźć...
Gdy stanąłem przy kominku i poczułem jego ogrzewającą "moc" na swoich nagich plecach i wbiłem swoje place u stóp w miękki dywanik z futra niedźwiedzia - zdecydowanie ciemniejszy niż ten koc, który ogrzewała się tutaj wcześniej Isane - nabrałem pewności siebie. Ta pewność siebie, która zawsze mnie cechowała. Pewnie stanąłem na nogach, ściągnąłem ramiona wzdłuż swojego ciała, zacisnąłem nieco pięści, zamknąłem oczy i nabrałem głębokiego oddechu. No dobra, Hiroyuki, najwyższy czas działać. W tym momencie użyłem swojej umiejętności klanowej, Tsūjitegan. Otworzyłem powieki oczu, a czerwony blask spowił moje oczy, które zatraciły swój dawny, złoty kolor. Teraz była tylko szkarłatna czerwień i takaż poświata. Swój wzrok skierowałem teleskopowo w kierunku pokoju, przed siebie, jednocześnie patrząc przez ścianę, zgodnie z życzeniem. Tam ujrzałem lampion nad biurkiem oraz stojącą obok... niebiańsko piękną Isane. Czekała. Widziałem wyraźnie. Zależało jej na mnie. Znowu byłem tego pewien. Czy tak naprawdę kiedykolwiek przestałem? Nie. Krzyknąłem więc: - Już jestem gotowy, Isane! - Po chwili, zrobiła, o co prosiłem. W powietrzu, przed sobą, wyciągniętym palcem wyrywał napis "T I M E", oznaczający "C Z A S". To uczucie, której wcześniej opisałem, lekko mnie sparaliżowała, ale równie szybko minęło. Byłem bowiem pewien, że mamy wszystko, by ten "czas" spędzić razem. To wszystko było w NASZYCH rękach i nikt nam tego czasu razem nie odbierze. I teraz właściwie zrozumiałem, dlaczego Isane była zła. Bała się, że nawet moje odejście na chwilę od niej... zabieram nam czas razem. Sprawia może, że czuje się... porzucana, bo chyba przecież i to ją trapiło. Zrobiło mi się szalenie głupio. Teraz jednak, najważniejsze przede mną. To, czego tak diabelsko się bałem. Odwróciłem się w stronę kominka i przełączyłem tryb swojej umiejętności na widzenie sferyczne. Było wystarczająco widno w pokoju, dzięki kominkowi, bym z odległości kilku metrów, tuż po wyjściu z pokoju, ją dostrzegł. Z pokazaniem jej swoich... czerwonych, palących się niczym malutkie lampiony tęczówek czekałem do ostatniej chwili. Dodałem pośpiesznie, nie chcąc trzymać jej dalej w niepewności. Wiedziałem już, jak bardzo tego nienawidzi: - Isane, możesz przyjść? Tylko powoli, proszę... - wyjąknąłem nieco błagalnym tonem.


Szalenie bałem się tego, co nastąpi. Ciekawe, co Ona teraz czuła? Wiem, że w przyszłości, gdy lepiej nauczę się kontrolować swoją... umiejętność... to takie pytania będą zbędne. Seinaru opowiadał mi, że wraz z rozwojem swojej Kekkei Genkai stanie się ona potężnym, niezwykłym narzędziem, niemalże o nieograniczonych zastosowaniach. Jednym z takich "cudów" ma być możliwość odczytywania emocji obserwowanych przeze mnie tą umiejętnością osób. Na to, w moim przypadku, było jeszcze za wcześnie. Stałem więc i czekałem, aż opuści pokój. I tak, w końcu moje widzenie sferyczne pozwoliło mi zauważyć, jak opuszcza pokój i kieruje się w moją stronę. Nadszedł ten moment. Test, objawienie całego, nagiego siebie - o, ironio, zaledwie w ręczniku zakrywającym to, co cielesne - by mogła ocenić, czy taki "Hiro" jej pasuje. Czy zaakceptuje mnie i moją... umiejętność? Czy może przerazi się jak zbójcy, z którymi rozprawiałem się nocami w porcie? Liczyłem na to, by po prostu pokoc... chciała mnie. Żeby nie odrzuciła i nie odeszła. Była w tym momencie zaledwie kilka kroków ode mnie, gdy postanowiłem, powoli, zacząć odwracać się przez prawe ramię z lekko opuszczoną głową. W momencie, gdy była dosłownie z dwa metry ode mnie, co dostrzegłem, powiedziałem delikatnie, cichym, nieco łamiącym się głosem: - Tyle wystarczy. Stój, proszę. - Moje słowa były jednak na tyle głośne, by je usłyszała. Jeśli się zatrzymała, to w tym momencie, nim mogła dostrzec moją twarz, zamknąłem powieki oczu i gdy czułem, że stoję naprzeciw Niej, począłem powoli unosić swoją głową. To był ten moment prawdy, co z Nami będzie. Czy "czas", jaki do tej pory spędziliśmy razem, to wszystko, co między nami zaszło, pozwolą jej zaakceptować to, co miała ujrzeć? Otwarłem oczy i znowu blask mych tęczówek nieco rozświetlił najbliższe otoczenie na czerwono, co w połączeniu z bijącym od ognia kominkowego światłem tworzyło zapewne dosyć osobliwą atmosferę. Na pewno współgrało to z tym, co czułem wobec Niej - piekący żar, który, jeśli mnie zaakceptuje, wykorzystam na Niej. Dosłownie. Teraz do Niej należy kolejny ruch. Stała przede mną, a ja czekałem na Jej wyrok: jesteś mój, Hiro, czy może to koniec naszej... "znajomości"? Czas pokaże, a zdawał się sprowadzić do krótkiego odliczania: 3..., 2... Nim zdążyła cokolwiek dodać lub jakkolwiek zareagować, wyszeptałem przez łzy, spływające delikatnie po moich policzkach i napływające mi do ust: - T... to... j... ja. To... ja... - Starałem się, jak mogłem, i walczyłem ze sobą i swoimi emocjami, aż w końcu przez zagryzione ze złości zęby wypowiedziałem nieco głośniej: - To ja. - 1.
Od tego, co teraz nastąpi, zależało dla Nas tak naprawdę wszystko. W moich głowie tliła się skromna nadzieja na to, że Isane zaakceptuje mnie takim, jaki jestem. Ten dzień, powoli zbliżający się ku końcowi mógł zakończyć się w dwojaki sposób: z jednej strony, Isane mogła zaakceptować mnie wraz z moją historią i pamiątką krwi. Krwi, której nigdy nie poznałem, bo byłem "porzucony". Nie odpowiadałem za to, co otrzymałem po swoich rodzicach. Była to wyjątkowa umiejętność, której przed nikim do tej pory nie odkryłem, ale byle zbójcy w Ryuzaku nękający mieszkańców i przyjezdnych po nocach nigdy nie ujrzeli, z kim mają do czynienia. Albo uciekali na widok czerwonych ślepi w mroku, albo kończyło się na... starciu i utracie przyjemności. Nigdy jeszcze nikogo nie zabiłem, choć zdarzyły się pojedyncze, groźniejsze starcia... dla nich. Z drugiej strony, czego się obawiałem i co sprawiło, że tak nerwowo oczekiwałem jej "wyroku", to... ponowne odrzucenie: tym razem przez kogoś, kogo poznałem i stał się moją drugą połówką, co już świadomie mogłem stwierdzić po całym tym dniu. Czuję, że jest to najwspanialszy dzień w moim życiu, jakkolwiek infantylnie to brzmi. Nigdy nie spotkałem się z takimi uczuciami, przez co miałem klarowny obraz tego, jak bardzo moje życie uległo zmianie. Nie było powrotu do tego, co czasu "przed-Isane." Było to dla mnie równoznaczne ze śmiercią. Stąd te nerwy, te zagryzione zęby, te łzy łamiące mój głos. Nagle stały się tak ciężkie, paraliżujące. Zatem, to tylko od Ciebie zależy, co się z Nami stanie. Masz wybór. Zawsze go miałaś. Nie ulega jednak wątpliwości to, że w momencie, gdy zjawiłaś się dzisiaj na plaży koło mojej latarni zmieniło się dla mnie, i mam nadzieję, że także dla Ciebie, wszystko. Nasze marzenia mogły i nadal mogą przeoblec się w rzeczywistość. To nie była gra pozorów, to prawda. Co wybierzesz? Te myśli nie dawały mi spokoju. Dusiłem się, dławiłem się, ale odpowiedź, jeśli wszystko szło tak, jak planowałem, w końcu nadeszła. Czas minął.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Nie podobała jej się wizja rozłąki. Oczywiście wychodził tylko do pokoju obok. Nic wielkiego. Po co odstawiała taką szopkę? Typowa histeryczka. Znowu robiła z igły widły. Drama queen. Wiedziała jednak, że kiedyś wyjdzie przez drzwi i już nigdy nie wróci, albo odwrotnie. N i g d y więcej go już nie zobaczy. Koniec przyjdzie szybko, nagle, niespodziewanie. Problemem były jednak jego konsekwencje, które będą się za nimi ciągać całą wieczność. Tak to widziała. Nie bała się tego, że Hiro ją opuści. Uszanowałaby każdą jego decyzję. Bała się wszystkiego co zdarzy się potem. Co przyniesie ze sobą rozłąka.
Jesteś gotowy Hiro, na to co przyjdzie "po-Isane"?
Strach był paraliżujący. Uważała się za odważną. W rzeczywistości była jedynie zwykłym tchórzem jak każdy inna. W żadnym stopniu nie była lepsza od reszty, chociaż dobrze się maskowała. Czas. Wszystko kręciło się wokół niego. Nie wiedziała, dlaczego podchodził do ich znajomości z taką pewnością. I nie chodziło tutaj o uczucia, bo ich sama była pewna, raczej o trwałość. Tak szybko się zaczęło, może tak szybko się skończy? Noc pełna namiętności, zbliżenia i miłości. Jutro obudzą się rano. Będą dla siebie kimś obcym?
Stała wyczekując jego dalszych poleceń. Przychodziło jej to bardzo łatwo. Z reguły zachowywała się nieobliczalnie. Uwielbiała robić innym na przekór, za złość. Z Hiro nie czuła tej potrzeby. Nie musiała mu nic udowadniać. Pokazywać swojej wartości. Dawał jej to do zrozumienia na każdym kroku. Była wyjątkowa. Tak się przy nim czuła. Nie musiała nikogo udawać, mogła być sobą. Dobrze o tym wiedziała, jednak nie było jej łatwo. Nagle przestać bawić się w kogoś innego i pokazać się komuś z tej prawdziwej strony. Był to dla niej pierwszy raz. Nie wiedziała czy potrafiła. Może przez te wszystkie lata stała się taka, jaką udawała.
W końcu ją zawołał. Ruszyła w stronę drugiego pomieszczenia wychodząc z sypialni. Szła powoli, nie wiedziała czego się spodziewać. Zdawała sobie doskonale sprawę, że było to dla niego szalenie ważne. Widocznie czegoś się bał. Kolejne demony niczym blizny na jego duszy? Chciała zwalczyć je wszystkie.
Stał tyłem do niej. Wpatrywał się w ogień? Wydawał się jej taki zagubiony. Chciała natychmiast do niego podejść i objąć, uspokoić, odgonić wszystko co mogło go trapić. Stanęła jednak w pół kroku tak jak sobie tego życzył. Potrzebował przestrzeni, rozumiała. Walczyła ze sobą, żeby od razu nie ruszyć w jego stronę. Napięła mięśnie całego ciała wyczekując tego co miało nadejść. Wypuściła szybko powietrze widząc jego łzy, wszystkie te emocje. Nie mogła dłużej tak stać. Ogarniała ją złość, nie chciała go takiego widzieć. Jego smutek ranił jej serce. Stanowczo ruszyła w jego stronę, obojętnie czy tego chciał czy nie. Stanęła blisko, tuż przed nim. Zadarła nosek w górę spoglądając w jego wyjątkowe oczy. Zmieniły kolor. Były szkarłatne, magiczne, piękne i tak bardzo wyjątkowe. Miała pokerowy wyraz twarzy, kiedy położyła dłoń na jego prawym policzku. Czuła jak zaciskał zęby ze złości. To całe napięcie. Tak bardzo się denerwował. Otarła mokre łzy, które w ogóle jej tam nie pasowały. Nie odrywała wzroku od jego czerwonych tęczówek. Delikatnym ruchem dłoni odwróciła jego twarz o kilka stopni w bok. Przyglądała mu się z każdej strony. W końcu zarzuciła swoją drugą rękę na jego szyję i przyciągnęła go odrobinę bardziej do siebie. Powoli, jak gdyby nie chciała go spłoszyć, przyłożyła swoje usta, nos do jego szyi. Wzięła jeden, pojedynczy, głęboki wdech delektując się jego zapachem. Pachniał jak dom. Poczuła ukłucie żalu rodzące się w jej sercu. Tak kurewsko będzie za nim tęsknić.
- Są piękne - powiedziała cicho uspokajająco gładząc jego kark pazurkami. Odsunęła się nieznacznie. Jej druga dłoń również powędrowała na jego policzek. Trzymała jego twarz w dłoniach jak najdroższy skarb. Palcami gładziła jego skórę, pozbywając się mokrych stróżek. Spojrzała w te tajemnicze, elektryzujące szkarłatne ślepia przekrzywiając delikatnie głowę. Był jej prawdziwą zagadką. Zamknęła swoje oczy, przybliżając się do niego powolutku. Z każdym milimetrem coraz bardziej czuła jego oddech, ciepło, zapach. Pocałowała go najdelikatniej jak potrafiła. Jej wargi ledwo musnęły jego. Poczuła przyjemny dreszcz schodzący w dół jej kręgosłupa. - Dziękuję - wyszeptała. Dostała to co chciała. Jego, całego, z całym balastem jaki nosił na swoich barkach. Była wdzięczna z jego zaufania, jakim ją obdarzył. Był ucieleśnieniem delikatności i siły. Wszystkim tym czego potrzebowała.
- Niebezpieczne i tajemnicze - kontynuowała odsuwając się od niego. Sekundę później już się nie dotykali. Stała przed nim z lekkim uśmiechem. Uśmiechem akceptacji, ale chyba nie spodziewał się niczego innego, prawda? Mówiła mu już wcześniej, że nie odda jego serca nikomu innemu. - Takie jak ty.
Był jej bohaterem i oprawcą. Zabrał jej serce bez ostrzeżenia. Since falling for you. Is all I could do. Dała swoim dłonią opaść luźno po bokach jej ciała. Chciała dać mu trochę przestrzeni. Nie wiedziała jak zareaguje. Nie chciała spłoszyć go w żaden sposób.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »

Horror. To miało miejsce. Istny dramat z przerażającym potworem w roli głównej - MNĄ. W momencie, gdy Isane do mnie podeszła i zobaczyła moje oczy, na na jej twarz padł blady strach, niechęć... zawód. Odwróciła się z głośnym rykiem czy wrzaskiem, co i tak miało ten sam wydźwięk: NIE CHCĘ CIEBIE, ODEJDŹ, ZOSTAW MNIE. W tej samej chwili ruszyła w kierunku drzwi, szarpnęła nimi, rzuciła o ścianę, po czym w strugach rzęsistego deszczu zobaczyłem jej zanikającą sylwetkę. To był koniec. Nie pozostało mi nic innego, jak zakończyć swoje marne... chujowe życie. Ktoś taki jak ja nie zasługuje na szczęście!
Prawda i rzeczywistość były jednak inne, a moje obawy i wykreowany przez nie fałsz szybko odeszły w zapomnienie. SZCZĘŚCIE - to słowo od teraz, a właściwie od dzisiaj, bo teraz dostałem jej kolejny dowód, na zawsze kojarzyć mi się będzie z Isane. Pokazałem jej swoje drugie... inne oblicze, które zawsze wydawało mi się przerażające. Sam się go bałem i wstydziłem... a nawet brzydziłem. Jedyna "pamiątka" pozostawiona mi przez moich rodziców. Czy w ogóle powinienem o nich tak mówić, skoro swojego syna, malutkiego "bobasa" porzucili w obcym kraju, pozostawili na pastwę losu? Na śmierć? Nie chciałem o tym myśleć. Teraz liczyła się tylko Isane. Powoli zakochiwałem się w dźwięku jej imienia. Kroczyło za mną niczym jasny cień. Cóż za paradoks. I jej ciepło, jej obecność, jej dotyk. Zdaje się, że wybrała: akceptację. Nie przestraszyła się, nie opuściła mnie. Podeszła jeszcze bliżej i założyła mi dłonie na twarz, delikatnie ją gładząc. Tego potrzebował w morzu łez, jakie pokrywało moją twarz. Gniew powoli ustępował, złość i bezsilność także. Dlaczego ja się tak zachowuję? Nie mogę być przy Niej słaby, nie chcę, żeby myślała, że jestem jakiś chodzącym workiem tkliwej masy mięśniowej. Jej wyraz twarzy wiele mi nie mówił, zachowywała spokój. Natomiast, jej zachowanie znaczyło dla mnie wszystko - głębokie, prawdziwe uczucie, które od dzisiaj zagościło w moim sercu względem niej... Ona także najwyraźniej coś do mnie czuła. Może nawet tak samo, tak samo mocno.
Z całą pewnością tak zinterpretowałem jej zachowanie. Gdy już była przy mnie, przetarła delikatnie moje łzy, przytuliła twarz swoimi szczupłymi dłoniami, niebezpiecznie blisko przywarła twarzą, ustami i nosem do mojej szyi, jakby... rozkoszując się moich zapachem. No proszę, robi dokładnie to, co ja. Uwielbiam jej woń, jest dla mnie ważniejsza niż tlen. Następnie, odsunęła się i złożyła niezwykle wrażliwy, ledwie odczuwalny pocałunek na mych ustach, wcześniej szepcząc "dziękuję". Według niej, moje oczy "były piękne". Kamień spadł mi z serca, łzy szybko ustąpiły, a zdenerwowanie - jakby opadło, gdzie ukryło się pod ziemią. Znowu stałem spokojny, opanowany. A wszystko dzięki Niej. Jej słowom i obecności. To była moja towarzyszka już po wieki - jakkolwiek absurdalnie to brzmiało po zaledwie jednym dniu spędzonym razem. Nie wstydziłem się tego, co odczuwałem. Nie miałem czego. Ona pozbawiała mnie wszelkich leków, niepewności, a jej obecność, jej dotyk, jej głos - dodawały mi sił. Gdy dodała, że [me oczy] są "niebezpieczne i tajemnicze, tak jak ja" - wiedziałem o Niej niemalże wszystko. Była, albo wydawała się być nieustraszona. A może pchała się w objęcia niebezpieczeństwa? Była szalona? Lekkomyślna? Zdesperowana? Albo po prostu uciekała przed światem... czy może samą sobą, nie bacząc na to, co na nią czyha po drugiej stronie? Tyle pytań, znowu, ale żadnych wątpliwości co do Niej samej. Tak, to z Nią chciałem spędzić tę noc. Zaakceptowała mnie takim w całości i jakikolwiek powód się za tym krył... to nadszedł czas, by wynagrodzić jej to wszystko. Nie chciałem być dłużny... Hiroyuki zawsze spłacał swoje długi i tutaj nie będzie wyjątku.
Gdy jej dłonie spoczęły po chwili przy jej nogach, wyłączyłem swoją umiejętność, a kolor mych oczu powrócił do normy. Koniec. Sam uniosłem jedną dłoń i przetarłem jeszcze raz swoją twarz z resztek łez, które umknęły jej dłoniom, a następnie głęboko westchnąłem: - Dziękuję Ci za wszystko, Isane. - Następnie, skróciłem ten niezbyt duży dystans między nami i złapałem ją za jej dłonie, delikatnie szukając tych blizn. Gdy już je znalazłem, mocniej ścisnąłem jej dłoni jakby w geście podziękowania, po czym lekko pochyliłem się, dotykając nosem włosów za jej prawym uchem, a ustami wyszeptałem powoli: - Wiem, czego się obawiasz. "C Z A S". Widziałem... - Ostatnie słowo, które jeszcze niedawno nakreśliła palcem na powietrzu w mojej sypialni powiedziałem niemalże w zwolnionym tempie, po czym pocałowałem dolną, miękką część jej ucha i nie przestawałem, aż doszedłem do ust, gdzie tym razem z przekonaniem naparłem na nie, całując ją tak, jak należy. Pierwszy raz w swoim życiu, a strach o dziwo mi nie towarzyszył, choć serce w momencie tego aktu wyrywało mi się z klatki piersiowej. Dreszczyk emocji przeszedł po całym moim ciele, zrobiło mi się ciepło. Następnie, namiętnie ją całując, moje dłonie powędrowały w rejon, gdzie koszulka się kończyła i przestawała zakrywać jej nogi. Jej smukłe, umięśnione uda. Wzbierała we mnie siła i żądza, którą coraz trudniej było kontrolować. Skromnie i nieśmiale dłonie powędrowały pod koszulkę i opadły na jej biodrach, gdzie wyczułem aksamitną skórę... i bieliznę. Przystanąłem, przerywając pocałunek. Spojrzałem w jej piękne, turkusowe oczy, po czym wypowiedziałem uprzejmie: - Nie chcę Ciebie skrzywdzić... - Zależało mi na Niej, jak niczym innym. Ciepło kominka dalej ogrzewało nas swoimi mackami, a na dworze po burzy nie było już śladu. Znowu zapanował spokój. Słychać było nasze płytkie oddechy, które tańczyły ze sobą do rytmu namiętnej melodii...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Nie widziała w nim słabości. Raczej szczerość. Był czymś najbardziej prawdziwym co ją w życiu spotkało. Nigdy przedtem nie była nikogo tak bardzo pewna. Wszystko inne nie miało znaczenia. Jej demony, głęboko zakorzenione w sercu, milczały od momentu, w którym się do nie zbliżył. Zwykły gest. Podszedł o krok kiedy położyła dłoń na jego torsie. Kilka godzin temu na plaży. Niby nic takiego, a jakie wielkie niosło za sobą konsekwencje? Powoli do niej docierało jakie łatwe mogło być życie u jego boku. Nie potrzebowała do szczęścia nic więcej. Był jej powietrzem. Mogłaby zostać z nim na zawsze, tutaj ukryta w murach starej latarni. Rozkoszując się każdą chwilą. Mimo wszystko nie mogła uwierzyć, że przyszłość byłaby taka piękna. Niczym sobie nie zasłużyła na tyle szczęścia. Wiedziała, że gdzieś był jakiś haczyk. Czekała na niego, ale na razie nie nadchodził. Im więcej czasu spędzała z Hiro tym bardziej się bała, że wkrótce nadejdzie ten spektakularny koniec. Z każdą minutą przywiązywała się do niego jeszcze bardziej. Czy czuł to samo? Niesamowite jak dwie obce osoby mogą do siebie pasować. Jak zwykle zachowywała się dziecinnie wierząc, że ktoś mógł być tak idealny. Przecież nie była aż taka głupia, żeby wierzyć w złudne nadzieje, jakie nieustannie zaprzątały jej myśli. Nie umiała dopatrzeć się w nim żadnej wady. Przyrzekła sobie w duchu, że tego nie spierdoli. Nie tym razem. Miała talent do psucia wszystkiego, zwłaszcza gdy w grę wchodziły uczucia. Instynkt samozachowawczy kazał jej uciekać. Niszczyć i uciekać. Tym razem jednak wizja rozłąki trzymała ją twardo w miejscu. Nie mogła sobie pozwolić na jego stratę. Wiedziała, że byłby to jej koniec. Myślał podobnie?
Rozkoszowanie się jego zapachem było czymś naturalnym. Z nosem wtulonym w jego szyję napawała się każdym pojedynczym oddechem, jak gdyby miał być jej ostatnim. Przez kilka długich chwil nie liczyło się nic innego. Tylko Hiro, jego miękka skóra i jej oddech. Isane uciekała przed wszystkim tym co mogło przyjść mu do głowy, kiedy zobaczył jej akceptację. Zdecydowała się zostawić wszystko a sobą. Całą przeszłość, balast i samą siebie. Chciała być kimś innym, lepszym. Wiedziała, że przy nim miała szansę. Był jej jedyną drogą ucieczki, którą obrała bez chociażby najmniejszego cienia wątpliwości czy zastanowienia. Nie było nad czym myśleć. Liczył się tylko on i jego kuszące usta, które pocałowała delikatnie przypieczętowując swoje przeznaczenie. Gesty mówiły więcej niż słowa. Nie była najlepsza w tłumaczeniu co chodziło jej po głowie. Miała nadzieję, że ją zrozumie, że będzie wiedział jak bardzo jej zależało.
Kiedy nieznacznie się odsunęła znów spojrzała w jego oczy. Wróciły do poprzedniego złotego koloru. Hiro przetarł jeszcze swoją buzię, a Isane odpowiedziała na to ciepłym uśmiechem. Tak bardzo bał się odrzucenia? Hiro, przecież jestem pewna Ciebie bardziej niż siebie - chciała powiedzieć, jednak nic więcej nie przeszło jej przez gardło. Nie zdążyła zareagować. Podziękował jej. Tak bardzo uwielbiała kiedy wymawiał jej imię. Znów zmniejszył ich dystans praktycznie do zera chwytając jej dłonie. Jego bliskość działała na nią tak kojąco. Była mu wdzięczna za całą uwagę jaką jej poświęcał. Nie chciała, żeby przestawał n i g d y. Zadrżała lekko, kiedy jego twarz znalazła się tuż przy jej uchu. Nie ruszyła się ani o milimetry, zbyt przestraszona, że przestanie. Widział. Widział co ją trapiło. Widział jej obawy. Widział ten cały c z a s. Przełknęła ślinę rozchylając delikatnie usta. Nie wiedziała co powiedzieć. Chciała zacząć się tłumaczyć, jednak nic nie napływało do jej głowy. Zaczął całować jej skórę i momentalnie odgonił wszystkie problemy na dalszy plan. Przymknęła delikatnie powieki delektując się jego dotykiem. Odwzajemniła uścisk jego dłoni, które przecież tak idealnie do siebie pasowały. W końcu odnalazł jej usta napierając na nie swoimi. Całował ją tak jak nikt nigdy przedtem. Tak jak zawsze chciała być całowana. Nie pozostała mu dłużna od razu odwzajemniając jego pocałunek. Jego bliskość była upajająca. Działała niczym narkotyk. Już dawno się od niego uzależniła, a nie posiadała silnej woli. Nigdy się od niego nie uwolni. Nigdy nie będzie chciała.
Kiedy puścił jej dłonie od razu odnalazła nimi jego szyję. Nie przerywała pocałunku. Oplotła go szczelniej, przywierając do niego c a ł y m swoim ciałem. Teraz już nic ich nie dzieliło. Poza jego koszulką, którą tak dumnie nosiła. Jego dotyk był elektryzujący. Kiedy wędrował dłońmi po jej nogach w górę czuła jak robiły się jak z waty. Działał na nią w tak charakterystyczny sposób. Spłycony oddech, przyspieszone bicie serca. Jej ciało reagowało mimowolnie na każdy jego gest. 1, 2, 3 uderzenia serca odsunął się nieznacznie. Znowu ich rozdzielił. Gwałtownie otworzyła turkusowe oczy spoglądając na niego z idealnie czytelnym pytaniem na twarzy. W h y! Słysząc jego uprzejmy ton i słowa zaśmiała się zalotnie. Na jej ustach zagościł jeden z tych łobuzerskich uśmiechów, które pojawiały się kiedy jakieś kłopoty chodziły jej po głowie. Przyciągnęła go do siebie zaczepnie trącając nosem o jego nos. - Nie jestem aż taka delikatna jak Ci się wydaje - zapewniła go cicho, zadziornie wbijając mu paznokcie w kark. Nie za mocno, nie za słabo. Przeniosła na niego ciężar swojego ciała, rozpłaszczając się na jego torsie. Dosłownie. Jedną ręką przytrzymała jego szyję, drugą zaczęła wędrówkę po jego ciele. Delikatnie sunąc dłonią po mięśniach jego brzucha. Zeszła ustami niżej, całując jego żuchwę, szyję i zagłębienie nad obojczykiem. Poznawała go od nowa. W końcu zdecydowała się znaleźć na to c z a s.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »


Każdy mój ruch, gest, skinięcie głową, wypowiedziane słowa czy wahanie - spotykały się z niemalże natychmiastową odpowiedzią Isane. Ona, tak jak i ja, najwyraźniej nie lubiła pozostawać dłużna. A w dodatku, jej reakcje zawsze dodawały mi otuchy, przynosił ukojenie, okazywał się być pełnie zrozumienia i... stawały się kolejną oznaką głębszego uczucia do mojej osoby. Tak, teraz nie miałem już wątpliwości - te wszystkie chwile, jakie były nam dane, prowadziły ku jednemu: wspólnej przygodzie, która na pewno nie zakończy się dzisiaj. Czymże jest bowiem życie, jak nie jedną, wielką, nieoczekiwaną przygodą? Natomiast, prawdziwą przygodą jest egzystencja z ukochaną osobą u Twojego boku. Czy Isane również w ten sposób zapatrywała się na to, co dzisiaj się stało, albo... zaczęło? Czy to wielka, nieoczekiwana przygoda, w której będę jej towarzyszył i nie opuszczą ani na krok? Tego pragnę. Tak samo, jak teraz pragnąłem jej.
Jej oddech na mojej szyi, jej zaczepne muśnięcia nosem o nos, jej pazury wbijane w mój kark, czy też pocałunki. Jej namiętne spojrzenia w kolorze głębokie turkusu obijające się o moje oczy niczym fale morza Ryuzaku o wybrzeża latarni, w której teraz się znajdowaliśmy. Trudno w takich chwilach myśleć o czymkolwiek innym. Ja, natomiast, myślałem nieustannie - taki już byłem. Analizowałem jej zachowania, swoje błędny i pomyłki, których dzisiaj nie dało się nawet zliczyć, wszak było ich więcej niż momentów przyprawiających o dumę. Czas płynął nieubłaganie, a czasu najwyraźniej obawiała się Isane. Nie bez powodu wyryła to swoim palcem w niewidzialnej ścianie mojego pokoju. Czas - jedyna rzecz, nad którą nie mamy kontroli. Ale... czy na pewno? Nikt nie mówi tutaj o zatrzymywaniu czasu, bo jest to najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Co jednak z pielęgnowaniem czasu, dbaniem o każdy sekundę, minutę i godzinę tak, by każda z nich miała znaczenie dla reszty życia? O to mogliśmy z Isane zawalczyć. Ja na pewno się nie poddam i to obiecałem jej i sobie. Mam nadzieję, że Ona również nabierze odwagi i spojrzy na Nas z odrobiną pocieszenia - a ta odrobina będzie zalążkiem tejże przygody. Przygody, która zdefiniuje nas samych. W tym momencie, nie pozwalałem sobie na wątpliwości co czegokolwiek. Trzymałem ja pewnie swoimi dłoniami, delikatnie poznając nowe rejony jej ciała pod moją koszulką, którą do tej pory na sobie miała - a ja nie zamierzałem jej odbierać. Niech będzie dla Niej moim podarunkiem, który bierze jako dowód prawdziwości mego uczucia. Drżenie moich rąk zapewne było dla Niej wyczuwalne, tak samo jak jej usta napierające na moje coraz pewniej. Jak to się wszystko skończy? Miliard ładunków wybuchających w siatce moich neuronów. Na czym się skupić? Jej płytki oddech, który stawał się bardziej gwałtowny, tak jak nasze ruchy. Staliśmy naprzeciw siebie, a nasze ciała stykały się ze sobą coraz bardziej świadomie i stanowczo, nie pozostawiająca zbyt wielkiego pola manewru. Nie przeszkadzało mi to wcale, a jej słowa - "nie jestem aż tak delikatna, jak Ci się wydaje" - dodały mi ponownie otuchy i pewności siebie. Tym razem nie zamierzałem poddać się, odpuścić, czy też dać jej powodu do zawodu. Nie, skoro Ona jasno stawiała sprawę - ja mogłem to jedynie zaakceptować. Od początku byłem "niewolnikiem" - od pierwszej chwili, gdy przywłaszczyła sobie moją koszulkę, kradnąc w ten sposób i moje serce.
  Ukryty tekst
Gdy w pewnym momencie mogliśmy już odpocząć - ona wtulona swoimi plecami w mój tors - leżąc na kanapie, rozświetleni iskierkami trzaskającymi z ognia niczym spadające gwiazdy, skierowałem do niej kilka nieśmiałych słów, jednocześnie składając jej delikatny pocałunek na karku: - Isane, nigdy Ciebie nie opuszczę. Mógłbym Ci to obiecać, ale czy od samych słów ważniejsze nie będą moje czyny? Trwaj ze mną, a ja będę trwać z Tobą. - Po tych słowach wtuliłem się w jej rozlane po całych plecach blond włosy. Jej zapach sprawiał, że czułem się bezpieczny. Spokojny. W końcu nie czułem się... porzucony. Objąłem ją prawym ramieniem, szukając jej dłoni. Pochwyciłem, splotły się tak, jak robiły to cały dzień. Byłem... jestem spełniony. Tak bardzo jej potrzebuję. Nie chcę jej stracić. Nigdy mnie nie puszcza, Isane. Proszę Cię. Gdy leżeliśmy tak do siebie przytuleni, moje oczy stawał się coraz bardziej senne, a powieki coraz cięższe. W taki sposób może zakończyć się moje stare życie. Od jutra będę nowonarodzony i zacznie się nasze wspólne życie. Ostatnimi słowami, jakie miałem wypowiedzieć tego dnia do Niej, były: - ... na zawsze... - "razem", dokończyłem resztkami sił w myślach.
Te odgłosy, ten szum morza i fal, delikatny powiew morskiej bryzy, zapach palonego węgla... Światło przebija mi się przez powieki, po czym powoli, nieco nieśmiało je otwieram. Jestem przerażony, nerwowo i szybko podnoszę swoją głowę... Ale, ufff, ciągle tu jest. Śpi. Spokojnie, w takiej samej pozycji jak jeszcze przed kilkoma godzinami, gdy zasypialiśmy. Serce powraca do swojego normalnego rytmu, nerwy opadają. Całe szczęście, ciągle tu jest. To nie był sen, HIROYUKI. Ona jest prawdziwa! W KOŃCU, KURWA, W KOŃCU COŚ W TYM ŻYCIU CI SIĘ UKŁADA!!! Tak, ten spokój duchy był dla mnie czymś nowym - czymś, co poznałem wczoraj, trwało nadal i nie chciałem, by się kończyło. Powoli wstałem, przykrywając ją puszystym kocem z futra dzikiego zwierza. Pasował do Niej. Niby na pierwszy rzut oka taka niepozorna, ale jej charakter skrywał w sobie coś... mrocznego, niebezpiecznego, niezwykle podniecającego i ujmującego. Było dla mnie magnesem. Gdy już wstałem, znalazłem na ziemi swój ręcznik, zwinnym, niemalże bezszelestnym ruchem go zgarnąłem i ruszyłem do łazienki się umyć. Świeża, chłodna woda była niezwykle orzeźwiająca. Przeczesałem swoje włosy dłonią, założyłem na siebie swoje lekkie, srebrne kimono i podszedłem do kuchni, by przygotować Jej lekkie śniadanie z bananów i jabłek wraz z sokiem z pomarańczy. Uwielbiałem takie jedzenie, zwłaszcza z rana. Dawało dużo energii. Oby jej smakowało... Podszedłem z talerzem w dłoni do stołu obok kanapy, postawiłem naczynie wraz z kubkiem ze świeżo wyciśniętych owoców, a następnie przystanąłem wpatrując się w Nią. Leżała tam tak niewinnie, spokojnie. Jej blond włosy, na których przy porannym świetle zauważyłem delikatne, różowawe przebicia, opadały jej na policzki. Jej malutki, zgrabny nosek, jej pełne usta i skryte za powiekami turkusowe oczy. Taki widok... Chcę, żeby taki widok towarzyszył mi już zawsze. Wyszeptałem pod nosem, widząc, że nadal spoczywa bez wyraźnego ruchu świadczącego o przebudzeniu: - Kocham Cię, Isane. Zaufaj mi... - Po tych słowach, poczułem ledwie odczuwalne ukłucie w okolicach serca. Złapałem się zań dłonią, ale ból szybko minął: - Nawet teraz, gdy śpisz, potrafisz się odezwać! - Zaśmiałem się z własnych, durnych słów. Ależ ja jestem durnym romantykiem... Oj, Hiro, tylko nie powracaj do tych debilnych słów, gdy już się obudzi. Ta jednak dalej zdawał się słodko spać, a ja stałem czekając na jej przebudzenie. Dla Niej będę tutaj stał w nieskończoność...
W tej latarni, na totalnym uboczu świata, osady Ryuzaku no Taki, byliśmy niczym samotna wyspa na oceanie. Pośród morskich fal, dzikich okrzyków przyrody, nuty opalającego nas letniego słońca, kroczyliśmy razem ku czemuś nowemu. Na tę wyspę zabraliśmy jedynie nasze serca. Żadnych przyborów, dzięki którym byłoby nam tutaj łatwiej przeżyć. Jednak, mimo wszystko, nie poddaliśmy się. Nasze dłonie wykrzesały z siebie ogień, dzięki któremu udało się nam przeżyć. Światło to wyznaczyło nam zaś drogę w ciemności. Wokół czaiło się wiele niebezpieczeństw, te jednak w obliczu tego nowego, tej siły dwóch złączonych ze sobą serc w jedną całość zdawały się być niczym innym jak mirażem - złudną, czyhającą na najdrobniejszą chwilę słabości sztuczką. W pojedynkę, może i byśmy udali się im zwieść. Razem, jednakowoż, byliśmy silniejsi. Ten nowy organizm nie poddawał się byle sztormowi. Był nań odporny. Pozostawało jedno pytanie: jaki jest cel tej podróży? Dokąd zaprowadzi nas to światło? I choć wielu zadawałoby sobie takie pytanie, całkowicie zapominając o tu i teraz, my i z tej drogi, podróży, będziemy czerpać radość i przyjemność, albowiem ta podróż sama w sobie jest wyznacznikiem sukcesu. Przeżyjemy ten damy nam razem czas jak najlepiej, Isane. Tak, byś nigdy nie musiała się już o niego obawiać. I choć czas jest ograniczony, to to, jak go wykorzystamy, zależy tylko od Nas. Przeznaczenie jest w naszych rękach. Zaufaj mi, Isane - pomyślałem, dalej wpatrując się w Nią niczym w odbicie swojej duszy.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Jej uczucia kwitły z każdym gestem jakim ją obdarowywał. W ten jeden wieczór poświęcił jej więcej uwagi niż ktokolwiek inny przez całe życie. Była mu niezmiernie wdzięczna, że akceptował ją w całości. Taką jaka była. Oczywiście nie wiedział o niej wszystkiego. Na pewno by się zraził widząc jej mroczną stronę charakteru. Dlatego samolubnie zdecydowała się mu jej nie pokazać. Tak było przecież bezpieczniej. Dzięki temu nie musiał się przejmować. Chciała mu zaoszczędzić trosk, tak sobie wmawiała. Pewnie się domyślał. Miała na czole wypisane kłopoty, a był spostrzegawczy. Tak naprawdę bala się odrzucenia, Byli do siebie tak podobni, że aż ją bolało na samą myśl. Czy przeżywał takie same katusze pokazując jej swoje czerwone oczy? Wzbierał w niej gniew na sam pomysłl, że Hiro mógł w jakikolwiek sposób cierpieć. Nie mogła na to pozwolić. Na pewno na to nie pozwoli. Zbliżali się do siebie coraz bardziej. Z każdą sekundą, z każdym płytkim oddechem nic już nie miało znaczenia. Tylko tu i teraz. Ich dotyk, pocałunki i odwaga, jakiej im dzisiaj nie zabrakło. Wszystkie zmartwienia odeszły na drugi plan. Liczył się tylko Hiro i jego gorące usta przywierające do jej ciała. Elektryzujący dotyk rąk, który zostawiał po sobie gęsią skórkę. Reagowała na wszystko o robił ze zdwojoną siłą.
  Ukryty tekst
Z przyjemnością leżała na kanapie na boku. Wtulała się w Hiro nagimi plecami czując ciepło jego skóry. Chyba gdzieś po drodze zgubiła jego koszulkę. Będzie musiała ją potem odnaleźć. Nigdy przedtem nie była taka szczęśliwa. Dawał jej poczucie spełnienia i bezpieczeństwa. Był jej ostatnią deską ratunku, która hamowała ją przed upadkiem w mrok i ciemność spowijające jej zepsute serce. Dawał jej nadzieję, że wszystko dało się jeszcze naprawić.
Proszę Hiro napraw mnie. Jeśli Ty nie potrafisz, nikt inny sobie nie poradzi.
Nie wiedziała dokładnie, w którym momencie zamknęła powieki rozkoszując się każdą sekundą w jego ramionach. Senność ogarnęła ją nagle i przyszła niespodziewanie. Prawie już spała, kiedy postanowił się odezwać. Delikatnie ją przebudził, chociaż nie miała mu tego za złe. Jego słowa były tego warte. Odruchowo szczelniej okryła się jego ramieniem, którym ją objął. Splotła ich palce. Tak, teraz było idealnie.
- Jesteś na zawsze mój, Hiro - odpowiedziała cicho, jednak jej głos był pewny. Wtuliła swoją twarz w jego ramię wdychając jego zapach. Tego jej było potrzeba. W końcu pozwoliła sobie na nadzieję. Dopuściła ją do siebie, chociaż broniła się przecież tak długo. C z a s przestał być problemem. Nie zamierzała wątpić w Hiro. Uwierzyła w jego słowa, uwierzyła, że na zawsze
- Razem - dokończyła szeptem obietnicę zasypiając w jego ramionach.
Nic jej się nie śniło. Absolutnie nic. Błoga cisza i spokój jej myśli były kojące. To wszystko dzięki Tobie. Odkąd trzymał ja w swoich ramionach koszmary zniknęły. Nie śniło jej się laboratorium, czasy kiedy była jeszcze dzieckiem czy sam brak wspomnień, luki w pamięci, które tak często budziły w niej niepokój. Była bezpieczna po raz pierwszy. Ratował ją przed samą sobą. Dzięki niemu znalazła swoją oazę, swoje miejsce, samą siebie? Jednak czy kolejne dni okażą się tak samo łaskawe? Co będzie dalej?
Nastał poranek. Światło świeciło w jej twarz, jednak nie chciała jeszcze wstawać. Blogi spokój. Ta pewność. Hiro u jej boku. Hiro? Otworzyła szeroko oczy momentalnie siadając. Nie było go obok. Jęknęła cicho zagubiona, rozglądając się po pokoju jeszcze całkiem zaspana. W końcu jej wzrok go odnalazł i szczerze odetchnęła z ulgą.
- Ohayo - przywitała go przecierając zaspane oczy trochę zawstydzona swoją reakcją. Jednak okazał się prawdziwy. Wbrew jej wszystkim obawom wciąż tam był. Czekał na nią. Tak jak sobie wymarzyła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że okrył ją futerkiem. Miło z jego strony. Myślał o wszystkim. Zerknęła przelotnie na śniadanie, jakie jej przygotował. Myślał o niej. Sięgnęła po wymiętą koszulkę, jej nową ulubioną i narzuciła ją na siebie. Nie chciała przecież, żeby Oroshi zobaczył ją w takim stanie.
plose:
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »


Noc, która się przed chwilą zakończyła zdecydowanie nie należała do tych, które nie pozostawiają po sobie śladu. Wręcz przeciwnie, dzisiejszy dzień miał być początkiem czegoś nowego. Początkowa fascynacja, zainteresowanie, pobudzenie serc przerodziło się w coś bardziej odważnego, namiętnego, fizycznego. Rozkosz natomiast była wynikiem czegoś nienamacalnego, niewidocznego, choć w naszym przypadku - i tak było zapewne z Oroshim, który przygotował się należycie do tej nowej sytuacji, jak zresztą zawsze, widząc to wszystko - zapewne fale, na których razem nadawaliśmy były niemalże tak widoczne, jak sztorm zeszłej nocy. Nie można było przejść wokół tego wszystkiego obojętnie. Od pierwszej chwili, gdy się przebudziłem, zastanawiałem się nad tym wszystkim. Nie trwało to zbyt długo, bo moje uczucia były dla mnie ten pierwszy raz w życiu bardzo oczywiste. To, co do Niej poczułem już od pierwszych chwil, gdy spotkałem ją na plaży z moją koszulką i zamieniliśmy pierwsze słowa... Wszystko zostało zweryfikowane, przeanalizowane. Nie było tutaj niewiadomych. Nawet mój wewnętrzny niepokój, głos, obawy - przestały się liczyć po pewnym czasie, jaki razem spędziliśmy. W jej przypadku, zdaje się, że jakichkolwiek obaw też nie powinno już być, choć był momenty, gdy wyraźnie o czymś rozmyślała, hamowała się, by potem znowu przejść do ofensywy i w końcu oddać się tej chwili.
Stojąc naprzeciwko Niej, śpiącej na kanapie przed moim kominkiem, nadal czułem smak jej ust, dotyk jej ciała, rozkosz naszych uniesień. To wszystko nadal się we mnie delikatnie tliło, choć minęło już od tego casu kilka godzin. Ten pierwszy raz, gdy przytrafiło mi się to wszystko. To było... i nadal jest wyjątkowe. W życiu się tak nie czułem, do jasnej cholery! Stałem tak i nie mogłem przestać się w Nią wpatrywać. Jej odsłonięte, zgrabne nogi, reszta ciała zaś pod kocem, którym ją rano przykryłem. Taka piękna. Ale to tylko pozory, bo jej charaktery potrafił przyprawić mnie o mrowie. Tylko Ona to potrafiła. Nie znaczy to, że jej się boję. Nie zrozumcie mnie źle. Jej charakter, tak jak i jej zachowanie, potrafiły być zabójcze. Dzięki Niej wzbierały we mnie niepojęte dotychczas emocje, których istnienia nie byłem świadomy. Ten strach, który we mnie się przy niej budzi, był jak najbardziej pozytywny, jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało. Bałem się jej kolejnych słów, gestów, dotyku, pocałunku - przerażało mnie to, że może się to kiedyś... skończyć. Coś takie niebywałego, niepowtarzalnego. Dlatego też i Ona najwyraźniej obawiało się "czasu". Jednak, gdybyś nawet nie spróbowali wykorzystać tego, co dał nam los, to kim byśmy byli, jak nie kolejnymi przeciętnymi ludźmi, obojętnymi na podszepty losu. Nie, nie umknie mi to. Ona mi nie umknie. Mam ją w garści, a Ona ma mnie. To jedyny kompromis, na jaki przystanę.
Ona najwyraźniej też nie chciała się mnie pozbywać. Dla Niej też było to wyjątkowe, też było to ten pierwszy raz. Dosłownie i w przenośni. Byliśmy niczym swoje lustrzane odbicia pod tak wieloma względami, że ten strach, o którym mówiłem, był tak bardzo spotęgowany, że wielokrotnie wczoraj zamierałem, nie wiedząc jak się zachować. Onieśmielała mnie, choć po tym spodziewałem się raczej jakiegoś rozluźnienia. Gdy zasypialiśmy, w odpowiedzi na moje ciche słowa, również usłyszałem jej akceptację: "Jesteś na zawsze mój, Hiro". Tak, Isane, nawet nie wiesz, jak bardzo... Razem można więcej niż w pojedynkę i choć całe dotychczasowe życie pokazywało mi same czarno-białe kolory, Ty wprowadziłaś doń całą paletę barw. Gdyby nie to, że zjawiłaś się wczoraj na plaży, zabrałaś moją koszulkę, a potem skradałaś moje serce i duszę, to dalej byłbym jednym, wielkim porzutkiem na drodze do nicości i marności. Teraz czułem się inaczej. Stojąc nad Tobą i wcinając kawałki owoc, które przecież przyniosłem dla Ciebie, znowu się zapomniałem. Tak na mnie właśnie działasz! Okej, jest tego jeszcze dużo, ale wystarczy. Przełknąłem ostatni kęs. Powinno Ci smakować...
I nagle - obudziła się tak gwałtownym ruchem, że aż delikatnie podskoczyłem słysząc jej jęknięcie. Zły sen? Czy może... brak mnie obok? Nie wiem, na pewno wyglądała na zdenerwowaną, ale w momencie, gdy mnie ujrzała swoimi turkusowymi ślepiami, napięcie w jej krwi opadło. Moje oczy wciąż były w Nią wlepione, a teraz postanowiłem należycie się przywitać, odpowiadając: - Dzień dobry, Piękna. Jak się spało? - Teraz nawet nie będę się hamował z takimi określeniami. Jest na to za późno. Mam tylko nadzieję, że Jej odpowiadają. Ale tak właśnie jest: "Piękna" pod każdym względem... Jej ciało, jej wdzięk, jej zabójczy charakter i tak nietuzinkowa osobowość, która wpływała na mnie w ten cholerny sposób. Nie kłamałem. Po prostu, mówiłem, co czuję, co myślę. Nie było tutaj żadnego udawania. Do tych słów dodałem lekki uśmiech, po czym powoli do Niej podszedłem. Gdy siedziała tak i szybko założyła na sobie moją zmiętą, nieco już wysłużoną koszulkę, wyciągnąłem zza swoich pleców kolejny podarunek: - To dla Ciebie. Mam nadzieję, że Ci odpowiada. Na pewno jest świeża, całkiem nowa. - Wyciągnąłem i wręczyłem jej swoją cienką, krótką yukatę o mleczno-białym kolorze, w której chodziłem niekiedy po latarni w upalne dni. Dawno jej właściwie nie nosiłem, ale powinna być w porządku, bez żadnych dziur. Gdy już przy nie przykucnąłem, oparłem swoją dłoń nieśmiało na jej kolanie, gładząc je delikatnie: - Oroshiego chyba nie ma, przynajmniej go nie widziałem. Nasza warta w latarni kończy się z rana, gdy warunki pogodowe są już odpowiednie do samodzielnej nawigacji. Co więc powiesz na to, byśmy... się gdzieś przeszli? Oczywiście, jeśli tego chcesz i masz dla mnie czas... - Ostatnie słowa dodałem z lekkim zdenerwowaniem, bojąc się ewentualnej odmowy. Tak bardzo tego nie chciałem. Strach coraz bardziej ogarniał moje serce. Nie chcę, by już mnie zostawiała. Nie chce, by kiedykolwiek mnie opuszczała... Nie chcę, by to był jedynie sen, po którym pozostanie tylko wspomnienie. Drugą dłonią gładziłem jej lewą nogę, od kolana przez umięśnione łydki, aż po nieduże stopy, osadzając ostatecznie rękę na ścięgnie Achillesa. Dotyk jej ciała był dla mnie od wczoraj nieodzownym elementem mojej egzystencji. Swoją głowę skierowałem w kierunku jej kolan, po czym złożyłem na nich delikatny pocałunek - tak, by oba kolana były usatysfakcjonowane, bez podstaw do zazdrości. Następnie, odwróciłem się w kierunku talerza, wziąłem kawałek zielonego jabłka i skierowałem w stronę jej pełnych, różowych ust, które - jeśli tego chciała - delikatnie otwarła, rozkoszując się owocem. Była wspaniała.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Latarnia morska

Post autor: Isane »

Poranek nadszedł szybciej niż się spodziewała. Spała tak dobrze, że nawet nie zwróciła uwagi, w którym momencie wzeszło słońce. Zdecydowanie za szybko, błogi sen był dla niej ukojeniem. Prawdziwa rzadkość. Czyżby bezsenne noce dobiegły końca i zostały w jej dawnym życiu „przed-Hiro”? Dziękuję, kochanie. Mogła być mu wdzięczna za wiele rzeczy. Za jego dobroć, pomoc, akceptację. Nie musiała być przy nim niepewna samej siebie. Wręcz przeciwnie. Nie musiała więcej udawać, starać zadowolić kogoś na siłę. Mogła zwyczajnie zatracić się w normalności. Czy był w stanie tak samo zaakceptować jej mroczną stronę? Nie miał za bardzo wyjścia. Isane nie zamierzała mu odpuścić. Już go sobie przywłaszczyła. Jego serce, duszę i ciało. Tak jak wcześniej tę pamiętną koszulkę. Cały należał do niej i zdecydowanie chciała, żeby o tym wiedział. Wiedziała, że nie powinna być aż tak zaborcza. Nie zamierzała go przecież spłoszyć. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby i on zdecydował się ją zostawić. Samą, odrzuconą, znowu zagubioną. Na samą myśl o rozłące wzbierał w niej bezgraniczny niepokój. Czy już zawsze będzie musiała się bać, że go straci? Czy na tym polegała prawdziwa miłość? W końcu udało się jej poznać to przepiękne uczucie, o którym tak wiele słyszała. I w końcu mogła je nazwać. Nie wzbudzało w niej przerażenia, tak jak się uprzednio spodziewała. Wręcz przeciwnie. Już nie czuła dziwnego wyczekiwania, czy kiedykolwiek ono nadejdzie. W końcu była spełniona, tak jak by czekała na nie całe swoje życie. Czekała na Hiro.
Pobudka na pustej kanapie była niczym prawdziwy koszmar. Strach wezbrał w niej jak wzburzone morze. Był doskonale widoczny w jej ruchach, wstrzymanym oddechu i nawet idealnie wymalowany na jej twarzy. Na szczęście jej rycerz w lśniącej zbroi był tuż obok. Czekał na nią. Do tego ze śniadaniem. Nagle poczuła zdziwienie, że nie posiadał innej kobiety w swoim życiu. Był przecież idealny. No a co jeśli posiadał? Walczyła z głupimi pomysłami, które jak zwykle wkradły się do jej umysłu niczym nieproszeni goście. Znowu utrudniała sobie życie niepotrzebnie się zamartwiając. Jak zwykle nic nie mogła na to poradzić. Kiedy już w końcu poczuła się pewniej dzięki jego obecności padła z powrotem na plecy. Przeciągnęła się jak zaspana kotka i zaśmiała cicho. Szczęście, prawdziwe szczęście. Usiadła z powrotem kiedy usłyszała jak zebrał się w jej stronę. Chciała ubrać koszulkę, ale miał dla niej przygotowane coś innego.
- Idealnie dopóki byłeś obok - odpowiedziała szczerze śledząc go wzrokiem kiedy do niej podchodził. Z wdzięcznością przyjęła kimono. Piękne kolory, idealnie pasowały do jej delikatnej skóry. Ubrała je na siebie zawiązując niedbale. Nie zakrywało niczego dokładnie. Po Oroshim ani śladu, znów byli sami. Nie wstydziła się swojego ciała, nie miała czego. W końcu uważał ją za piękną, sam tak powtarzał. A wierzyła w każde jego słowo. - Dziękuje. A Tobie jak się spało? - Zapytała z ciepłym uśmiechem. Wyglądał uroczo. Szkoda tylko, że był już ubrany. Chętnie pooglądałby sobie jego idealne ciało odrobine dłużej. Taki widok nigdy się jej nie znudzi. Czy będzie mogła go podziwiać już na zawsze?
Czując jego dłoń na swoim kolanie spojrzała na niego wymownie. Przed oczami stanęły jej wszystkie wspomnienia poprzedniej nocy. Jego dotyk, ich złączone ciała, pożądanie i ten cały wir emocji. Tak bardzo żywe i barwne. Na zawsze wyryły się w jej pamięci. Przygryzła delikatnie dolną wargę. Jego dotyk był elektryzujący. Czuła ciepło napływające do swoich policzków. Jej ciało od razu reagowało na jego dotyk. Naturalnie, tak jak oddychanie.
- Mhmmmm - odparła rozkojarzona nie bardzo wiedząc na co się zgadzała. Było jej to tak bardzo obojętne. Zgodziłaby się na absolutnie wszystko, o co by ją poprosił. Gdzie się podziała ta pewna siebie, zaczepna prowokatorka? Topniała pod jego dotykiem. W końcu kilka płytkich oddechów później odrobine się uspokoiła. Weź się kobieto w garść!
- Mam dla ciebie cały mój c z a s, Hiro. Nie wiem ile mi go pozostało, ale jest przeznaczony tylko i wyłącznie dla ciebie - odparła cicho odrobinę onieśmielona. Fascynacja i oddanie z jakimi traktował jej ciało były oszałamiające. Czuła się tak wyjątkowo, drżała lekko, przymknęła powieki rozkoszując się jego dotykiem, potem pocałunkami. Nie chciała pozostać mu dłużna. Wyciągnęła dłoń w jego stronę. Położyła mu ją na szyi i delikatnie zmusiła, żeby się podniósł. Pochyliła się odnajdując jego usta. Wpiła się w nie z natarczywym pragnieniem jego bliskości. W tym samym momencie wzięła głębszy wdech rozkoszując się tak dobrze jej znanym zapachem. Nic więcej nie było jej potrzeba. Oczywiście po chwili pozwoliła mu się odsunąć, tak jak uprzednio planował. Rzeczywiście zgłodniała i nie zamierzała odmawiać pysznego śniadanka jakie dla niej przygotował. Świeże, pyszne owoce przypominały jej Atsui. Na szczęście tutaj, w Ryuzuku, można było wszystko znaleźć. Otworzyła delikatnie usta przyjmując kawałek jabłka z wdzięcznością. Jej pełne usta zetknęły się z jego palcami odrobinę za długo, żeby można było to nazwać przyzwoitym. Nie odrywała od niego wzroku. Jej turkusowe tęczówki delikatnie pociemniały. Uh-oh lovin past the point of no return.
Ześlizgnęła się z kanapy zrównując się z jego poziomem. Klęczała. Wzięła w rączkę następny kawałek jabłka kierując go w stronę Hiro. Przecież też powinien coś zjeść, prawda? Aaammm.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Latarnia morska

Post autor: Mūnraito »

Jabłko.
Kolejne minuty w jej obecności nie pozostawiały mi złudzeń - to się dzisiaj nie zakończy. Obawiałem się tego tak długo, że przestałem odbierać jasne sygnały - a te niosły odpowiedź na wszystkie moje bolączki. Nie - Ona Ciebie nie zostawi. Dlaczego miałby odejść? Jej słowa jasno wskazywały, jak bardzo nie spodobało jej się chociażby opuszczenie jej nad ranem, by przygotować śniadanie! Ha, nigdy! Ależ cieszyłem się jak małe dziecko, które dostało ukochanego misia, który miał zostać z nim na całe życie. Seinaru takiego misia kiedyś mi podarował - była to zabawka, która towarzyszyła mi aż do czasu, gdy nie uległa w końcu zniszczeniu. Czas - właśnie ten nieszczęsny czas wszystko koniec końców niszczy. Czy rzeczywiście powinienem się obawiać tego czasu, o którym wspominała Isane? Nie. Na to pytanie też znałem odpowiedź. Jesteśmy ludźmi, nie zabawki, mamy swoje myśli, uczucia - żyjemy raz i każdy z nas na początku dostaje tyle samo. Jedną szansę. A ja nie miałem okazji jej zmarnować. Nie w przypadku Isane...

Jabłko.
Chciałem, by każdy moment w jej życiu, od tej pory - ze mną - zawsze był idealny. Już to zepsułem, opuszczając ją tak wcześnie nad ranem. Nigdy więcej, choć widzę, że śniadanie jej smakuje. Cieszy mnie to. Bardzo. Pochłonęła kawałek owocu bez najmniejszego zawahania. Dotyk jej ust potrafił uśmierzyć ból, odwrócić myśli, zniwelować dzielący nas dystans. Wpatrywałem się, jak zajada się kolejnymi owocami, jednocześnie odwzajemniając się tym samym - a ja również nie odmówiłem. Kolejne kęsy, kolejne namiętne spojrzenia. Coraz częściej towarzyszył nam uśmiech, prawdziwe szczęście. W pewnym momencie osunęła się na ziemię, klęcząc tak jak ja do tej pory, przed Nią. W ten oto sposób na talerzu nie pozostało prawie nic. Ostatnie kawałeczki, które nawzajem przekazywaliśmy sobie do ust. Czy to sen? Ja, z kimś takim, o romantycznym poranku, któremu towarzyszyły śpiew ptaków hulający ponad u wybrzeży niczym delikatna bryza świstająca między klifami portu Ryuzaku. Nie, to prawda. Jej dotyk, jej spojrzenie, jej ciało ledwie zakryte kimonem, które przyjęła ode mnie bez jakiegokolwiek hamletyzmu. Nie, mogłem robić, co zechciałem - Ona ze mną także. Czy to głupota? Czy po prostu pełna świadomość uczucia. jakie zdawało się nas łączyć coraz mocniej i mocniej?

Jabłko. Patrzyłem na Nią, wręczający przedostatni kawałek śniadania. Nadal wpatrywałem się w Nią niczym zahipnotyzowany, niezdolny do kontynuowania z czym innym. Wzajemne karmienie było dla nas w tym momencie swoistą celebracją wzajemnych myśli na swój temat. Rozmyślałem nad tym, co kryje to kimono - a przecież jeszcze niedawno spaliśmy razem, obok siebie, bez jakiegokolwiek zakrycia. Jej kobiece kształty odbijały się w miękkiej tkaninie, gdzieniegdzie odsłaniając więcej, aniżeli do wczoraj mógłbym zamarzyć. Jej pełne, kobiece kształty klatki piersiowej ozdobione były smukła, tętniącą szyją, a szczęka powoli rozgryzała w tym czasie ostatni kawałek jabłka, który właśnie jej wręczyłem. Twoja kolej, wszystko dla Ciebie. Ja z głodu nie umrę, Ty nie możesz. Nigdy. Uśmiechałem się, widząc, jak smakuje jej przygotowane przeze mnie śniadanie. Odłożyłem powoli talerz na stół znajdujący się za nami. Nie wiem, ile czasu tkwiliśmy tak opierając kolanami o ziemię, naprzeciw siebie. Czułem narastającą tęsknotę jej ciała, dotyku, szybkiego oddechu. Jej zapach teraz zaś zmieszany był z wonią świeżych jabłek. Od tego nie można się uwolnić, to aż nazbyt grzeszne...

Jabłko.
  Ukryty tekst
Jabłko. Gdy pomogłem już zawiązać pas wokół jej kimona - w którym zdecydowanie wyglądała lepiej niż ja - wręczyłem jej kubek z sokiem stojący na stole obok. Staliśmy obok siebie. Czy już na zawsze będę na Nią tak patrzył? TAK! - wykrzyknąłem w myślach. Czy nasze poranki już na zawsze pozostaną tak szczęśliwe? Ponownie - tak. Chwyciłem ją po chwili za dłoń i pokierowałem w kierunku łazienki, dodając: - Poczekam na Ciebie, Isa. - pierwszy raz zdarzyło mi się zdrobnić jej imię. Dlaczego? Przecież nie był ono długie, nie sprawiało problemów w wymowie. Czyżby kolejna oznaka... zbliżenia? Akceptacji tego, co między nami się... dokonało? Chyba tak... Do tego stopnia, że nie chciałem jej nawet opuszczać w momencie, gdy wpuszczałem ją szarmanckim gestem przez drzwi łazienki. Ech... Ale nie przesadzaj, Hiro. Powoli... Choć o jakim "powoli" można tutaj mówić... po tym wszystkim? Wieczorem i teraz, przed chwilą? Powoli, Hiro... - zdawał się mówić głos w mojej głowie. No dobrze. Posłałem jej delikatny uśmiech zakończony wyraźnie w jednym kąciku ust, tak jakbym tkwił w błogości, wpatrując się na Nią bez oznak zmęczenia, gdy w rzeczywistości ostatnie... wydarzenia... de facto mnie trochę zmęczyły. Był to jednak zmęczenie, która mogło mi towarzyszyć już po wsze czasy. Jeśli się zgodziła i znikła za drzwiami, odwróciłem się i powędrowałem w kierunku drzwi wyjściowych, nieco je rozchylając. Na dworze panował przyjemny gorąc, przeplatany kojącym wiatrem. Nie było tak upalnie, jak wczoraj, gdy się poznaliśmy. Idealna pogoda na spacer po mieście. Mam nadzieję, że o tym nie zapomniała... Chciałem ją zabrać w miejsce, gdzie serwowali najlepszego kurczaka teriyaki. Oby lubiła kurczaka! Hiro, Ty to jednak jesteś idiota. Spędziła z Tobą - nowopoznaną osobą - cały dzień, cała noc, teraz poranek, a Ty martwisz się o to, czy przypadnie jej do gustu coś do zjedzenia... - tak, moje myśli potrafiły mnie ośmieszać. Sam potrafiłem się ośmieszać. Jej najwyraźniej to nie przeszkadzało. Jak na razie...
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości