TABLICA INFORMACYJNA

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Shijima

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shijima »

Nie wiedział, jak by to się potoczyło, gdyby pojawił się któryś ze scenariuszy, które miał w głowie. Nie było sensu gdybać. Jest tak - doceń! - mogło być o wiele gorzej. Mogła... polać się krew? No na przykład. Wylał z siebie słowa, chociaż nie wiedział, które z nich ma rację i czy tak naprawdę któreś z nich nie jest pokręcone na tyle, że zwyczajnie pragnie, by polała się krew. Gdyby byli pewnie już by wyciągnęli bronie. Nawet jeśli nie? Wystarczająco wiele świrów chodzi po tym świecie, a gdyby kłócili się dalej to Ranmaru machnąłby na to ręką i sobie poszedł. Niech sami sobie radzą. To, co miało oderwać i przynieść chwile uwolnienie, co miało rozbawić, zakończyło się jakimś marnym fiaskiem i znużeniem. Nie tak to miało wyglądać. W ogóle nie powinien się w to angażować. Bo, no właśnie, kim byli dla niego? Jeden, którego nawet polubił, druga, której już na starcie miał dość, dwójka jazgocących na siebie ludzi na samym środku ulicy w ruchliwym mieście. Przydałoby im się pierdolnąć w te głupie głowy i niech więcej nie robią cyrków. Mówisz tak, jakbyś sam nie robił cyrku. Och, zamknij się już. Oni jednak nie mówili dalej. Umilkli, słuchając jego głosu, jakby był zaklinaczem. Może dotarło do nich, jaki koszt przyszłoby im zapłacić, gdyby przyjął ofertę od któregoś z nich? Śmieszne. Za te mediacje też mu ktoś zapłaci? Co za porażka... Miałeś się zamknąć! Tylko w takim razie gdzie się podziała ta zasrana nienawiść? Ta chęć przelania na nich ognia, by spojrzeć, jak płoną? Nie było w tym niczego przyjemnego na tyle, by wsłuchiwać się w skwierczące mięso i wąchać paloną skórę. To w ogóle nie było fair. I robił to za każdym razem. Zawsze, kiedy odsuwał się, by ktoś upadł, zawsze, gdy w jego głowie rodziła się zła myśl - zawsze potem wyciągał dłoń do leżącego, żeby go podnieść. Nie potrafił się przemóc, by odpuścić. Nie potrafił do końca znienawidzić i spoglądać, jak człowiek zabija człowieka i robi krzywdę sobie i wszystkim wokół. Może to dlatego, że za dużo widzisz? Och, wreszcie gadasz z sensem. Ból tutaj pomógł. Upuścił trochę krwi, która uderzała do głowy. Znów było chłodno i znów świat był tak samo szary, irytujący i chujowy najzwyczajniej w świecie. Tak, dziękuję za piękne uzupełnienie. Szarość przeciął przebłysk ognistej komety, która chciałaś rozdzielić dwie skruszone dusze, które zbyt wiele krzywdy sobie wyrządziły.
Brunet działał instynktownie. Jego ciało samo się poruszyło, kiedy był gotów stanąć na drodze tego ojca, na drodze jego katany - i to nim trochę wstrząsnęło. Obudziło na krótką chwilę. Adrenalina automatycznie uderzyła do głowy - i tak - nie zdążył. Mężczyzna wpadł rozpędzony z dzikim szałem na jego niedoszłego zleceniodawcę, w szale unosząc swoją katanę. Co to w ogóle miało być? Brunet początkowo w zdziwieniu po prostu przypatrywał się tej akcji i... i powinien był się odwrócić plecami do tego wszystkiego. Po raz drugi.
Przecież to było jakieś popierdolone wariatkowo.
- PRZESTAŃCIE NATYCHMIAST. - Czy ich do reszty popierdoliło? Ranmaru zamknął oczy i rzucił bombkę świetlną, po czym je otworzył i podszedł do tatuśka, zabierając mu katanę, by przywalić mu rękojeścią w skroń - nie jakoś szczególnie mocno, zresztą akurat pary w łapach to Shijima za wiele nie miał. - Tak się troszczysz o córeczkę, że chcesz zabić osobę, którą kocha i wylądować w więzieniu za morderstwo? No gratulacje! Gdzie tego uczą, w szkole idiotów? Leczcie się wszyscy! - Chore pojeby. Co z nimi nie tak? Co z tym światem było nie tak?
0 x
Shinji

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shinji »

0 x
Shijima

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shijima »

Krzyk.
Ludzie wokół wykrzykiwali imiona, czy naprędce nadane pseudonimy, obstawiali, który z nich wykrwawi się pierwszy i uklęknie, oddając swojego ducha w walce. Igrzysk i chleba, oto czego pragnęła gawiedź. Krwi zraszającej ulicę pod ich nogami, opadającej deszczem na ich twarze, ciepłej, pachnącej, szczęku stali, która nadałaby temu wszystkiemu rytmu i sensu - to przemawiało do nich o wiele bardziej niż jakakolwiek sprawiedliwość. I to właśnie o ten świat chciał walczyć Kei, co..? Niee, chyba nie. Samuraj chciał walczyć o swój skrawek ziemi, o swoje zielone pole, może i nie miał serca z kamienia, ale nie kierowały nim wielkie ideały, nie był świętym bohaterem, który gotów był umysłem objąć miliony i powiedzieć: tak, za to warto walczyć. Chyba jednak było warto... chyba... Musiało być coś dobrego w tym życiu, w tych ludziach, musiała być chociaż jedna osoba, jedna jedyna, która nie będzie zepsuta, która obdarzy innych czymś lepszym, jakimś milszym uczuciem. Samooszukiwanie? Nie, Shijima nieszczególnie w to wierzył, bo nie koniecznie się nad tym zastanawiał. Nie szukał. Do egzystowania nie był potrzebny żaden powód, po prostu się było. Gdzieś między "kocham życie" a "jak się łatwiej zabić". Zdaje się, że on był właśnie tym "a" niebezpiecznie zbliżonym do "j".
Zatrzymał się gwałtownie, kiedy katana świsnęła w powietrzu. Mężczyzna był szybki. Przerażająco szybki. Wszystkie włoski na karku Ranmaru stanęły dęba, naprawdę poczuł chłód ostrej stali na swojej skórze, chociaż ta go nawet nie musnęła, długie pasma miękkich włosów poleciały do przodu w skutek tego nagłego zatrzymania i zaraz cofnęły za bezpieczną linię, opadając na plecy. Tak blisko jeszcze nigdy nie był nikt. Huh, więc to już..? Jasne, że czuł całkowicie ludzki strach, ale wcale nie zamierzał uciekać. Stał tak, czekając nie na karę. Czekał na swoje wybawienie.
Wszystko mi już obojętne...
Ta jednak nigdy nie miała nadejść.
Bronie znów zderzyły się ze sobą i Shijima w końcu zrobił krok w tył, by nie plątać się pod nogami walczących.
Długi... nigdy ich nie lubił. Wiązały z drugą osobą, sprawiały, że ktoś od ciebie oczekiwał rzeczy. On miałby być im cokolwiek winny..? Wyczerpywało go to wszystko i nie miało to nic wspólnego z wyczerpaniem fizycznym. A oni? Pochłonięci walką. I o co..? O jakąś dumę, jakiś honor..? A ona? Pochłonięta własną zgrozą. I o co..? Wszyscy już zapomnieli. Nigdy nie wiedzieli. Głosząc piękne, wielkie słowa. Słowa... Doprawdy, zawsze wolał ciszę. Ta przynajmniej nigdy nie kłamała. Nie męczyła. Kołysała w ramionach i nie nakazywała żyć, nie porażała elektryzującą rzeczywistością, wyciągając z zapadni bytowania. Może rzeczywiście był pechowy. Może dlatego nie lubił swojego odbicia w oczach Shinjiego, bo bez swojego słońca był właśnie tym - wyrzuconym niedopałkiem w cieniu pięknych budynków. Gasnącą, wypaloną świecą.
Złożył dłonie wolno w dwie pieczęci, chociaż robił to ociężale, niemal wbrew sobie. Zamierzał unieruchomić oczywiście tatuśka zwariowanej dziewczyny, która przez pocałunek wołała o gwałtach. To było po prostu takie kuszące. Spoglądał na swoje palce i dłonie, kiedy składały się w pierwszą pieczęć. Tak bardzo kuszące... czuł odtrętwienie, czuł flegmatyczność własnego ciała. Dokończył pieczęć pierwszą. Akira umrze. I co z tego? Nie czuł z tego powodu wielkiego żalu. Trudno. Wszyscy umierają. Zaczął składać pieczęć drugą. Czuł niemal gniew tego mężczyzny, zdruzgoconego ojca, który po prostu chciał bronić swoją córkę. Nic więcej. I wszystko to przez strach. Och, jeszcze powiedz, hipokryto, że to przez niedopowiedzenia! Przez brak słów! Ależ oczywiście! To właśnie przez to! W jego wypadku chyba słów było za dużo.
Pieczęć została złożona i jej składanie wcale nie trwało tak długo.
72% - 15% = 57%
Nazwa
Kyakubu Satsu
Pieczęci
Tygrys -> Baran
Zasięg
25 metrów
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Jutsu pochodzące w Genjutsu z szuflady "krępującej przeciwnika". Złożenie dwóch pieczęci, a następnie wysłanie odpowiedniej ilości niebieskiej energii do oponenta skutkować będzie iluzją, która wciąga naszą ofiarę pod ziemię. Dokładniej to zapadają się jej nogi w piach! Coś na kształt ruchomych piasków, lecz nie jesteśmy w stanie z tego wyjść za pomocą zwykłej siły fizycznej i innych naturalnych sztuczek. Technika wydająca się ciężka do pokonania ale stopień zaawansowanie nie jest wymagający, więc niestety wyjście z niej jest równie proste jak złapanie.
0 x
Shinji

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shinji »

0 x
Shijima

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shijima »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=rCXKVwcQVek[/youtube] Nienawiść. Rzecz opisująca bardzo wiele, zatruwająca każdą kończynę ciała, każdą myśl, nie dostatecznie jednak silna, żeby zarazić go całego. Żeby spętać go w żywym ogniu i nie pozwolić zaznać ukojenia spokoju. Chyba wolałby płonąć. Żyć w ogniu całe swoje życie, w pół śnie, płynąć ciągle z nurtem rzeki i nie martwić się zupełnie o nic. Nie odczuwać strachu i wyrzutów sumienia. Nie mógł tak. Nie potrafił. Nie chciał..? Był świadom, że jego umysł to bałagan, zwłaszcza teraz, a już mu się wydawało, że posiada siłę, żeby się uspokoić, żeby wszystko uporządkować. Naprawdę czuł się coraz silniejszy - zupełnie paradoksalnie. Sens życia opisywali ludzie, za który warto było walczyć. A... teraz? Może był nienormalny. Zwyczajnie szalony i to, co robił, było zwykłym ułatwieniem sobie życia. Gdzieś zabrakło tego kompletnie pozbawionego emocji osądu, spojrzenia na to wszystko z boku, bo nie ważne, z którego punktu starał się na to spoglądać, zawsze wychodziło tak samo tragicznie - zbyt na minusie. Tak. To było naprawdę przeklęte życie. I nie było w nim rzeczy, w które by wierzył, nie było w nim żadnego sensu, nie gnały go żadne potrzeby - tylko jakieś krótkie, ulotne chwile, które na moment budziły, by potem znów zapaść się w szarość. Nie potrzebował go i nie chciał. Starać się - to tak łatwo powiedzieć! Zmienić swoje życie - tylko po co? Dla kogo? Najlepiej dla samego siebie. O to w tym wszystkim chodziło. Żyć powinno się dla samego siebie - nie dla kogoś. Inaczej ciągnęło się tą drugą osobę na dno, za mocno na niej polegając - to był problem. Shijima miał wrażenie, że to było to, co próbował przekazać mu Kei - tylko zaakceptować to? W jego głowie ciągle grzmiały te dwa słowa. Ciągle czuł się porzucony a to... to nie było miłe uczucie. Nie było dobre. Ze wszystkich rzeczy tego bał się panicznie i proszę. Stało się. I kogo tu winić? Mógł winić tylko samego siebie, a miał tego serdecznie dość. Łatwiej było przelać tą winę na cały pieprzony świat.
I na to, że się narodziłem.
Brunet gwałtownie uniósł głowę - samuraj został zatrzymany, ale to wcale nie oznaczało, że czarnowłosy shinobi również się zatrzymał. Nienawiść, co? Gniew i chęć odwdzięczenia się pięknym za nadobne - i gdzie tu szukać winnych? W Shijimie, który doprowadził do starcia tej dwójki, w ojcu kobiety? W samym Akirze, który nie miał odwagi? Jestem ateistą, ale dobry Boże, bardzo proszę - gdzie jest wina? I kto ma tu prawo wymierzyć karę. Widział wyraźnie, że mężczyzna nie zamierza się zatrzymywać, nacierał dalej, chociaż ojciec dziewczyny nie mógł się ruszyć. Żadne słowa do niego nie docierały, był głuchy na słowa, ślepy na świat - jego serce biło teraz tylko po to, by ujrzeć krew. By przedłużenie jego ręki, którymi były miecze, zanurzyło się w miękkim, ciepłym ciele. Tym razem Shijima nie składał tak wolno pieczęci.
Złożył je tak szybko, jak tylko potrafił, pozwalając, by drzewo wyrosło za plecami Akiry i wyciągnęło gałęzie w jego kierunku, unieruchamiając go. Przyciągając do pnia, by zatrzymać go w miejscu i nie pozwolić zadać mu ciosu, podczas gdy sylwetka długowłosego rozmyła się i wynurzył się z pnia, ale nie po to, by zadać cios - po to, by go rozbroić. Był jednak świadom, że Akira może nie chcieć się tak łatwo poddać, nie kiedy dotarł tak daleko. Nie teraz. Dlatego był przygotowany na to, że ten użyje Kai. Że zechce teraz zetknąć swoje ostrze z jego ostrzem.
Niedobrze.
Brunet wyraźnie czuł po sobie samym, że jest już zmęczony.

Szybkość: 41
57% - 20% = 37%
37% - 4% = 33% - aktywacja oczków, nie chce mi się wklejać ich znowu XD
Nazwa
Magen: Jubaku Satsu
Pieczęci
Pies → Wąż → Małpa → Wół → Tygrys
Zasięg
20 metrów
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Technika stosowana do eliminowania pojedynczych celów. Efektem techniki jest iluzja jak to użytkownik po prostu na oczach ofiary rozpływa się w powietrzu, a następnie cel zostaje opleciony przez gałęzie drzewa, które nagle wyrosło tuż za interesującym użytkownika osobnikiem. Podczas, gdy przeciwnik próbuje wydostać się z pętającej go rośliny, z korony (bądź pnia, zależy jak wysoka jest iluzja drzewa) wysuwa się użytkownik, mogąc zadać ostateczne uderzenie.
0 x
Shinji

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shinji »

0 x
Shijima

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shijima »

Właśnie - nie mógł być tego pewien i nie był. Dlatego zareagował. Tak jak Akira miał swoje dwie walki tak miał je brunet - różniły się one od siebie niewiele. Jeden chciał zabić drugiego, a on chciał zabić siebie. Więc czemu jeszcze tu jest i stoi? Chyba sama już nie wiem. Motywacje, chęci i pragnienia rozpływały się w tym złym, przesiąkniętym chłodem świecie, lecz Shijima lubił ten chłód - sprawiał, że emocje stygły, że cały świat zastygał i krył się pod chłodnym puchem, nie myśląc o kwitnieniu. Nie myśląc o życiu. I co to był za świat, co? Wiedziony białymi płatkami śniegu, które były granicami sensu trwania - niby takie maleńkie, ale przecież - takie piękne... Tak zimne, a potrafiące przynieść ukojenie. Gdzie był w tym wszystkim sens? Bogowie dawno Nas opuścili, po co więc sensu poszukiwać? Umysł Ranmaru nie mieścił teraz w sobie uczuć i myśli Akiry, Sayuri czy jej ojca. Głowa go bolała. Pulsowała po uderzeniu i pulsowała przez skłócone czyny z intencjami. Mógłby obserwować przelew krwi, tak jak zamierzał - być po prostu biernym obserwatorem. Kurwa.
Za każdym razem to samo.
Rodzice dzielą się na dwa typy - na tych, którzy mówią ci, że możesz zostać kim zechcesz i starają się ciebie wspierać oraz na tych, którzy mówią, że masz zostać tym i tym - i nie ma od ich decyzji odwołania. Shijima nie wiedział, co rodzice mówili tej dwójce. Co szeptał im ojciec, kiedy kładli się do poduszki i kiedy stawali przed nim z uniesionym czołem, szukając nauk o życiu, kiedy te było jeszcze pełne jaskrawych barw i przepełnionych nadzieją. Kogo było, tego było. Być może Sayuri ojciec powtarzał: jesteś piękna, taka piękna..! I dziewczę stało się piękne. Może Akira słyszał, że jest zdolny, takim zdolnym shinobi..! I chłopak stał się shinobi. Oboje też stali się tchórzami. Czarnooki nie był tutaj sędzią. Nie był katem i nie posiadał w dłoniach władzy, by głosić osądy. Był tutaj jednak i mógł reagować, kiedy miecze się ze sobą spotykały. Jego pieprzonym obowiązkiem powinno być powstrzymanie tego - dla kogo? Dlaczego? Tak po prostu. Tak jak wszystko się toczyło w jego życiu. Nie podobało mu się to, że nurt tej rzeki miał zabarwić się krwią - i obawiam się, że nie było tutaj żadnych wielkich pobudek do stania się bohaterem, do ratowania ludzkiego życia. Chyba. Tutaj, zdaje się, zabrakło jakichkolwiek pobudek. Można coś robić ot tak, bez większego sensu? Bez znaczenia? Najwyraźniej można.
To drzewo wyrosło za plecami mężczyzny bez znaczenia, te gałęzie, masywne, trzymające w swoich szponach niczym metalowe kleszcze, też nie miały żadnego znaczenia i w końcu nie miała go ta sylwetka, która wysunęła się z pnia, po której ramionach spłynę jedwabne, miękkie włosy, zasłaniając część świata ciemną kurtyną, kiedy ich właściciel pochylił się i złapał rękę Akiry, która dzierżyła miecz. Zacisnął na niej swoje palce. Nie mocno, zresztą Shijima nie był zbyt silny. Jego dłoń wyglądała nieco śmiesznie na dłoni Akiry - była dłonią artysty, stworzoną do trzymania pędzla. Nie do dzierżenia miecza, który dzierżył.
- Puść. - Ciężko powiedzieć, czy to była prośba czy rozkaz. Brzmiało jak prośba. Miękkie, ciche słowa, które mógł usłyszeć tylko Akira. W końcu nachylał się niemal nad jego ramieniem. I jeśli mężczyzna puścił to Shijima pozwolił iluzji się rozpaść, miękko lądując na ziemi. Podnosząc wzrok na zapłakaną kobietę. Jej ojca wciąż nie uwolnił z iluzji. Wyglądało jednak na to, że wszyscy się uspokoili. - Takie zadanie Pecha, by mieszać się do wszystkiego. - To też mógł dosłyszeć tylko jego niedoszły zleceniodawca, nim Shijima wysunął się naprzód.
- Tylko ze względu na Sayuri nie pójdę do straży zgłosić, że zaatakował pan w biały dzień shinobi na ulicy. - Tak, mógł ich wszystkich zgłosić. Za to, że chcieli się wzajemnie pomordować, ale o tym nie wspomniał ani słówka. To będzie ich słodka, mała tajemnica - nie musi o tym wiedzieć nikt na tej ulicy, a tym bardziej ojciec Sayuri. - To zrozumiałe, że chce pan chronić córkę, ale powinien pan najpierw upewnić się, że jest przed czym. Sayuri spanikowała i opowiedziała parę historyjek niezgodnych z prawdą. Ten mężczyzna nic pana córce nie zrobił. Wręcz przeciwnie, chciał prosić pana o jej rękę. - Be my gest, cholero jedna, podziękujesz później. - Zostałem wynajęty, by rozjaśnić to nieporozumienie. - Kłamstwa... one wszystkie przychodziły tak gładko. Shijima pokłonił się głęboko przed ojcem Sayuri. - Najmocniej przepraszam w imieniu tej dwójki za wszystko, co miało tutaj miejsce. - I wyprostował się, nie czekając zbyt długo na pozwolenie.
Bolało go to wszystko.
Bolało go to, że nawet zwykły pies otrzymywał więcej miłości, niż on przez całe swoje życie.
0 x
Shinji

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shinji »

0 x
Shijima

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shijima »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=_yQpU_73Dv0[/youtube] Czekał. Wytrwale czekał ze swoją dłonią nakrywającą dłoń Akiry, aby ten upuścił swoją broń. Mężczyzna nie próbował się wyrwać, nie szarpał się, po prostu stał, spokojny, względnie spokojny, bo brunet widział, że jego mięśnie a napięte, widział, jaka złość goreje z oczu. Ten ogień w nim powoli jednak gasł. Mógł to wszystko wyczytać z jego twarzy, z jego dłoni, która aż drżała od siły, z którą ściskał rękojeść katany. Puścił. Miecz uderzył z brzdęknięciem o ziemię, wydając z siebie metaliczny pomruk, który zatonął na tle krzyków starca, który ciągle zapadał się w ziemię. Obaj się ukoili, płomień ich żył został ukojony przez czyste łzy dziewczyny, której nawet nie polubił.
- Spokojnie, nic panu nie będzie. - Zbliżył się do mężczyzny i wyciągnął do niego dłoń, jakby chciał mu pomóc wydostać się z piasków. I w tym samym momencie, kiedy mężczyzna jego dłoń złapał, uwolnił go z iluzji. Reszta spektaklu, po jego przemówieniu, należała do nich. On tu tylko robił za chwilowego rozjemcę. - Shijima... - Zawahał się. - ... ze szczepu Ranmaru. - Ukłonił się zgodnie z zasadami etykiety. - Czas tu nie zaszkodzi. Może jedynie pomóc. - Spojrzał w kierunku dwójki, którą połączył pocałunek. Czyste, silne uczucie, na które wreszcie oboje się odważyli, przełamując własne granice. Też chciał je przełamać. Naprawdę ciężko pracował, żeby wybudować sobie stabilną drogę, po której będzie mógł iść z uniesionym podbródkiem i wyprostowanymi plecami. Parę słów Seinaru zniszczył cały ten rok pracy i cofnęły go jeszcze niżej, niż był przed poznaniem go. Czy to naprawdę było takie żałosne? Pasożytnicze? Ta miłość tej dwójki i to, że chcieli na sobie polegać, wspierać się, żyć dla siebie wzajem, znajdując tym samym sens życia dla samych siebie... to były pasożyty? Czy to tylko on nim był? Za słaby, zbyt beznadziejny, zbyt, zbyt, zbyt. Najwyraźniej miał o sobie zbyt wysokie mniemanie sądząc, że posiada swoje mocne strony i może uzupełnić samuraja, który w jego oczach zawsze stał tak wysoko... Jak Księżyc. Piękny, rozjaśniający najciemniejszą noc - lecz zawsze samotny Indywidualista, który za bardzo dba o siebie, by spojrzeć na pojedyncze istnienie w dole. Było tak, jak mówił Shinji - Shijima po prostu oszukiwał samego siebie. I teraz... teraz chyba żałował tamtego spotkania. Żałował, że zakosztował ciepła, barw świata, uśmiechu, że usłyszał brzmienie swojego własnego śmiechu i dowiedział się, jak to jest - być szczerym. Nie bać się czuć. W jego głowie pobrzmiewał czasem głos, że może Seinaru chciał po prostu dobrze, ale szybko go uciszał. Nie widział takiej opcji, bo jak za dobrze dla kogoś można uznać porzucenie go? Tak, tamten liścik.. prosta i krótka wiadomość. Tylko ona sprawiała, że te myśli w ogóle powracały. Odpychanie ich sprawiało, że łatwiej było mu się pogodzić ze stratą i postarać się przejść do porządku dziennego, tylko... czym ten porządek był?
I gdzie właściwie iść?
Kiedy opuszczał tamten plac, tamtą łąkę, na której spotkał potwornego chłopaka z rodu Uchiha, który był jak kusza wyrzucająca z siebie sto pocisków na raz (nie dało się wszystkich uniknąć), miał tylko jeden cel - zabić Shinjiego. Był aż nader jasny, przyświecał aż zbyt mocno. Wystarczyło dotrzeć do odpowiednich osób, znaleźć informacje, a przecież byli sławni wojownicy z turnieju na Samotnych Wydmach, sam przecież spoglądał, jak walczyli - wystarczyło tylko dotrzeć do odpowiedniego, na przykład do Muraia... Zapłacić mu pieniądze. Posłać psa gończego. Wysłać na tego dzieciaka odpowiednią siłę, która będzie w stanie go zmieść z tej powierzchni ziemi. Wtedy jednak przede wszystkim chciał chronić Hayamiego i Seinaru. W ich oczach Shinji był po prostu dziwnym nastolatkiem, napuszonym, z wielkim ego, który brał udział w wojnie, zresztą w oczach Shijimy też taki był. Sęk w tym, że Shijima miał okazję liznąć jego chorego umysłu i nadal czuł nieprzyjemny dreszcz na karku na wspomnienie tego, jak wwiercał się w jego wnętrze. Jak niestabilny był, gdy potrafił z przytulenia przejść do gróźb. Chciał dostać tego, czego pragnął i nic go nie obchodziło, po jakie środki będzie musiał sięgnąć - i na nieszczęście bruneta okazywało się, że jeśli on był kosą, to nie szukał miękkiej trawy, która uginałaby się pod jego ostrzem. Szukał kamieni. Jak najtwardszych kamieni, które przetrwałyby każde uderzenie. Nacinał je i badał, jak szybko da się przebić przez kolejne nawierzchnie i jak szybko się one zregenerują. Naprawdę chory umysł. Tymczasem skończył w punkcie, w którym nie spalał tego, co łączyło go z Shinjim. Spalał wszystko, co łączyło go z Seinaru. To nie do Seinaru wysłała list, a do Shinjiego. Jak bardzo chore to było..? Koniec końców teraz to Shinji był mu najbliższy, czy nie tak..? Nie, to tak nie działało. Gorzka prawda nigdy nie była łatwa do przełknięcia, a jeszcze trudniejsze było przyznanie komuś racji. Teraz, skoro już i tak się wszystko rozsypało, to co za różnica, gdzie nurt wynurzy go dalej? Już nie chciał szukać zabójcy, który byłby w stanie zabić Shinjiego. Chciał sam unieść na niego miecz i czekać, aż ten spopieli go w drobny pył. I w końcu chciał chyba najzwyczajniej w świecie z nim porozmawiać. Z jakiegoś powodu nie potrafił na niego z tego punktu spojrzeć jak na wroga, którym był jeszcze nie tak dawno temu.
Shijima uniósł głowę, by spojrzeć na zachmurzone niebo, z którego spadały płatki śniegu. Jeden z nich zatrzymał się na jego policzku, zmuszając go do chwilowego przymknięcia powiek opatrzonych długimi, czarnymi rzęsami. Rozchylił wąskie, równo wykrojone wargi, odetchnął cicho, bezszelestnie, wypuszczając w powietrze kłębek pary. Wszystko się powoli uspakajało. Widownia nadal krzyczała, nadal kibicowali, chłonęli całą tą szopkę - najpierw walka, potem nagłe wtrąceni się Ranmaru i rozdzielenie walczących, potem zaręczyny - historia godna do napisania w książce. I czy ja wiem, czy była aż taką komedią..? Pozostawiała słodycz na krańcu języka. Sprawiała, że po skórze przesunęły się dreszcze, ale były to ciepłe dreszcze, a serce zaczęło wolniej i ciszej uderzać. Zrobiło się po prostu cieplej. To była dobra opowieść. Jedna z tych, które chciało się oglądać i które koiły. Nawet jeśli nie potrafił odczuć radości, która wybuchła nie tylko u zaręczonych, ale i u całej widowni. Nikt nie był zawiedziony przerwaniem walki, gdy miała ona tak ckliwy koniec.
0 x
Shinji

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shinji »

0 x
Shijima

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Shijima »

Przeniósł spojrzenie z białego nieba na ludzi, którzy obserwowali. Przed nimi rozgrywał się teatr, najprawdziwszy na świecie teatr, w którym aktorzy grali pierwszorzędne role - wszystko dlatego, że grali samych siebie i nie mieli czasu przeczytać scenariusza wręczonego im w dłonie przez Los. Cieszyli się, bo kunszt sztuki rozwinął się do najwyższych lotów. Miał piękny początek, wspaniałe rozwinięcie i jeszcze piękniejsze zakończenie i rzeczywiście, koniec końców, wcale niewiele różnił się od tych wszystkich ludzi. Też zawsze stał z boku, jedynie obserwował... ale w ostatecznym rozrachunku zawsze robił ten krok w przód, który pozwalał mu wpaść w sam środek wydarzeń. Jakoś tak się działo, że kiedy przychodziło do epilogu, główni bohaterowie odchodzili w swoją stronę, książka była zamykana, a on? Jego przydrożne, tymczasowe role okazywały się mieć większe znaczenie, niż sam tego pragnął. Przynajmniej tym razem to zakończenie było dobre. Po raz pierwszy udało mu się kogoś uratować i... po raz pierwszy do jego myśli wtargnęła ta jedna, ta bardzo ważna: zrobiłeś to dobrze.
Udało się.
Naprawdę tym razem się udało.
Wszyscy ci uśmiechnięci ludzie, ta uśmiechnięta para, która wpadła sobie w ramiona, ten ojciec, nadal sceptyczny, bardzo uważny, ale chowający miecz do pochwy z wiedzą, że nie zrobi z tego miecza użytku w najbliższym czasie. Wszystko to toczyło się w leniwie spowolnionym tempie, świat zwolnił... Nie, to nie była wystarczająca rekompensata, ale... to było dobre uczucie. Sprawiało, że po plecach przesunął się całkiem przyjemny dreszcz. Choć może to wina tego, że od używania błękitnej energii zrobiło mu się ciepło i dopiero teraz, kiedy emocje opadły, poczuł chłód powietrza, który smagnął jego sylwetkę?
Odszedł parę kroków na bok z Akirą, tak jak sobie tego życzył... i zanim zdążył coś powiedzieć sakiewka trafiła do jego dłoni. Akurat nie miały być to słowa "to nic takiego". Och, to było coś! Kosztowało go o wiele więcej czasu, energii i emocji niż proste poderżnięcie gardła, Shijima nie był tak miłosiernym samarytaninem - gdyby zapłaty nie dostał, zapewne by się o nią upomniał. I tak samo upomniał się o swój płaszcz, który Akira przecież ciągle miał na sobie.
Na ślubie..?
Obejrzał się za Akirą. Cała trójka pomachała w jego kierunku, a on całkowicie bezwiednie, automatycznie, również uniósł swoją dłoń w geście pożegnania. Nie potrafił tych emocji nazwać. Pomimo tego, że był w stanie tak sprawnie operować słowem i zdaniami, nie potrafił opisać tego stanu, w jakim pozostawili go ci ludzie. Dobrego stanu. Nie sprawił, że lód wokół niego stopniał, nie sprawił, że słońce przeniknęło do jego świata, ale... zrobiło mu się ciepło. Chociaż troszeczkę. Najdziwniejsze było to, że przez to zalał go jeszcze silniejszy smutek, ten jednak był jak swoiste katharsis - zmywał z żył gorycz, gniew i nienawiść.
Przynajmniej na ten jeden dzień.
[z/t]
0 x
Mizumi

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Mizumi »

0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Mizumi

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Mizumi »

0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: TABLICA INFORMACYJNA

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości