Siedziba władzy

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Siedziba władzy

Post autor: Isane »

Dała Hiro i panu Tsuyo porozmawiać na temat konfliktu w spokoju. Z każdym krokiem zbliżali się do gabinetu, nie zamierzała się jednak wtrącać. Przytaknęła jedynie, kiedy zapytał czy znali temat obecnie trwającego konfliktu. Oczywiście nie śledziła wszystkiego dokładnie, ale swoje słyszała. W końcu był to najgorętszy temat na ustach wszystkich mieszkańców Ryuzaku, jak nie całego świata. Nigdy nie wiadomo, czy konflikt się rozrośnie. Może dotrze tutaj? Może Unia również się przyłączy? Bezpieczniej i rozważniej było oglądać rozwój sytuacji. Dla własnego dobra. Od zawsze miała nadzieję, że wojna ich ominie, że nie będą musieli się wtrącać. Widocznie przeznaczenie zgotowało im inny los, o czym miała się wkrótce przekonać. Nic dziwnego, tak wyglądało życie shinobi. Głupotą było oczekiwać czegoś innego.
W końcu dotarli na miejsce. Drzwi prowadzące do pokoju pana Tsuyo. Oczywiście ktoś stał tuż przed nimi. Strażnik? Asystent? Zlustrowała go wzrokiem, wyglądał nad wyraz przeciętnie, może o to w tym wszystkim chodziło? Im mniej zwracał na siebie uwagi, tym łatwiej było mu się wtopić w tłum. Skinęła głową w jego stronę na przywitanie, kłaniając się lekko. Tak jak wcześniej Hiro. Szybko się uczyła. Zawsze uważała się za towarzyską, raczej rozmowną; przynajmniej w porównaniu do swoich rówieśników w Atsui. Tutaj jednak wychodziło jej pustynne wychowanie, wyuczona powściągliwość i przede wszystkim wieczna podejrzliwość. Oczywiście nie zachowywała się tak na codzień, obecnie przywdziała na siebie maskę oficjalności. Zmieniała je niczym sukienki, zależnie od okazji. Potrafiła się dopasować, taką przynajmniej miała nadzieję. Wyminęła Hiro wchodząc do środka. Zawahała się w półkroku czując jego dotyk na swoich plecach. Jej serce zabiło o jeden raz za szybko. Popatrzyła na niego wymownie, jednak kąciki jej ust uniosły się nieznacznie ku górze, a figlarne ogniki zatańczyły w jej turkusowych tęczówkach. Przez myśl przeszło jej tysiąc pomysłów co mogłaby z nim w tej chwili zrobić. Zdecydowanie zasłużył na karę. Była dotychczas skupiona na zadaniu, na rozmowie. Jak zawsze jednym gestem totalnie wyprowadził ją z równowagi. Czy już zawsze będzie tak na nią działał? Wzięła dwa uspokajające oddechy wracając do gabinetu, w siedzibie władzy w Ryuzaku, gdzie toczyli właśnie walkę o wspólną przyszłość. Przekroczyła próg wchodząc do środka. Gabinet oczywiście nie zawodził. Pasował idealnie do siedziby. Przestronny, bogato urządzony. Nie spodziewała się niczego innego. Tutejsza zabudowa znacznie różniła się od tej do jakiej przywykła w Atsui. Grzecznie zajęła miejsce na wskazanym fotelu. Szybkim ruchem założyła włosy za uszy, żeby jej nie przeszkadzały. Nie odrywała turkusowych tęczówek od gospodarza, jak gdyby bała się, że wyrośnie mu dodatkowa para rąk. Nie obawiała się jego osoby, jednak cała sytuacja nie była dla niej ani trochę komfortowa. Bezsilność, uczucie bycia na czyjejś łasce było dla niej przytłaczające; bardzo obce. Lubiła mieć kontrolę nad tym co działo się wokół niej. Kontrola dawała jej bezpieczeństwo i władzę. Kiedy sama rozdawała karty wiedziała czego się spodziewać. Nic nie mogło ją zaskoczyć. Teraz jednak siedziała w obcym miejscu, zdana na decyzję mężczyzny o cytrynowych, przeszywających oczach. Kiedy na nią spoglądał wiedziała, że pomimo jej pokerowego wyrazu twarzy, był świadomy tej okropnej nieufności jaką w sobie nosiła. Zaczął swoją wypowiedź i szczerze nie można było się spodziewać niczego innego. Obojętnie jak bezużytecznym pionkiem była dla Unii, nikt nie lubił oddawać swoich zabawek. Naturalnie los jednej osoby nie był wart ryzykowania politycznej katastrofy. Ukłucie zawodu nie zdążyło jeszcze wykiełkować, gdy pan Tsuyo zdecydował się kontynuować zaczynając od „natomiast”. Zwodnicza nadzieja zagościła w jej sercu. W ciszy wysłuchała słów gospodarza do końca. Nie wiedziała co powiedzieć. Na całe szczęście Hiro postanowił odezwać się jako pierwszy. Dźwięk jego głosu działał kojąco. Słuchała go w milczeniu, przytakując co jakiś czas. Miała tylko nadzieję, że nie odgryzł sobie języka, kiedy nagle przerwał. Nie była pewna czy byłaby w stanie przyszyć go na nowo bez żadnych blizn. Spojrzała na niego ukradkiem. Nie było tajemnicą, że orężem w tej bitwie była jego charyzma. Polegała na nim aż za bardzo, jednak nie umiała się powstrzymać. Kiedy chwycił jej dłoń poczuła wszechogarniającą ulgę. Była uratowana. Czyżby aż tak doskonale wiedział czego potrzebowała w danym momencie? Ciepło jego dłoni dodało je otuchy, sprowadziło na ziemię. Sprawa nie była przegrana. Wręcz przeciwnie! Dostała nową szansę, zadanie, misję - mogła się wykazać. Jeśli jej się uda dostanie szansę na nagrodę. Życie u boku Hiro. Po chwili poczuła na sobie wzrok Hiro i pana Tsuyo. Przyszedł czas, żeby i ona dorzuciła swoje trzy grosze. Musiała przestać polegać na innych.
- Zrobię - zaczęła, przerwała, westchnęła. Nie była zadowolona, że wciągnęła w to wszystko Hiro. Konflikt, wojna, podróż - wszystko mogło skończyć się fatalnie. Nie chciała go w żaden sposób narażać, gdyby coś mu się stało przez nią nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Mimo wszystko zdecydowała się kontynuować. Czy mieli teraz jakiś wybór? Siedzieli przed człowiekiem, któremu się nie odmawiało. Pod żadnym pozorem. N i g d y. - Zrobimy - poprawiła się niechętnie - wszystko co w naszej mocy, żeby odwdzięczyć się za Pana pomoc. Oczywiście wykonamy zadanie. Dziękujemy za szansę, nie zawiedziemy. Może Pan liczyć na naszą dyskrecję, umiejętności i wiedzę - specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo. Wiadomo, że tak obeznany polityk wiedział o Unii praktycznie wszystko. Mimo wszystko czasami spostrzeżenia zwykłego, szarego mieszkańca mogły znaczyć naprawdę wiele. W końcu spędziła tam większość swojego życia. A może kiedyś ją tam wyślą, żeby zdobyła więcej informacji? Karta obywatelki Unii, schowana w kaburze przy jej udzie, zaczynała dziwnie ciążyć. Taka wiedza nie była przydatna w konflikcie Uchiha, Kaminari i Inuzuka, ale nie byo to przecież ostatni konflikt na tym świecie. Ryuzaku, chociaż tak bardzo niezależne i potężne, na pewno borykało się z różnymi problemami. Chciała dać panu Tsuyo do zrozumienia, że rozumiała swoje miejsce w szeregach Ryuzaku no Taki i zamierzała dać z siebie wszystko. Dla Hiro, dla przyszłości.
Kiedy Hiro chciał zabrać swoją dłoń, zamknęła ją w żelaznym uścisku, wbijając mu delikatnie paznokcie w skórę. Samolubnie nie zamierzała go wypuścić. Dodawał jej siły. Skierowała na niego spojrzenie, uśmiechnęła się szczerze. Chyba pierwszy raz odkąd weszli do siedziby wyglądała na odrobinę szczęśliwszą. Dostała szansę, zadanie, musiała się wykazać. Nowo nabyta determinacja zaprzątała jej głowę. Była gotowa. - Miasto możliwości - powtórzyła słowa pana Tsuyo w stronę Hiro. Widziała dla nich tyle nowych ścieżek, tyle nowych możliwości. Razem, dopóki c z a s na to pozwoli.
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Takasu Tsuyo
Posty: 7
Rejestracja: 2 wrz 2021, o 11:47

Re: Siedziba władzy

Post autor: Takasu Tsuyo »

Jeśli człowiek cię lubi to jest na ciebie bardziej otwarty. Jeśli człowiekowi wydaje się, że może być wobec ciebie szczery - będzie więcej mówił. Jeśli człowiek uważa, że może swobodnie mówić - przekaże ci całkiem sporo ciekawych informacji. Ten ciąg przyczynowo skutkowy był tutaj żywy i miał równie żywe podstawy. Zazwyczaj ludziom wydawało się, że to pieniądz rządzi tym światem - nic bardziej mylnego. To wiedza. Informacje, jakie można uzyskać, a które nie zawsze da się pozyskać, o dziwo, pieniądzem. Ryo było kochane, miłowane i ułatwiało pozyskiwanie tej wiedzy, nie da się zaprzeczyć. Gdyby nie to, prości wieśniacy potrafiliby czytać i pisać, a to byłoby bardzo... problematyczne. Nikt nie chciał, by zwykły motłoch zyskał więcej świadomości niż to potrzebne. Tuszą łatwiej było kierować. Dla władców najgroźniejsza była zawsze inteligencja, dlatego to ją wyżynało się na początku, kiedy coś się zaczynało psuć. I tak samo inteligentny ninja potrafił być skarbem, ale również stawał się obosieczną bronią, kiedy twoje intencje były nieczyste. Albo kiedy nieczyste były intencje drugiej strony. Zwłaszcza w czasie wojny niektóre sprawy stawały się o wiele bardziej, hm... śliskie. Hiroyuki myślał bardzo wiele. I na coraz więcej sobie pozwalał, zachęcony przyzwoleniem i nawet pochwałą, jakby nie patrzeć, ze strony swojego rozmówcy. Zupełne przeciwieństwo ważącej słowa towarzyszki. Ciekawe było to, jak Munraito walczył o wyłowienie w zamian również czegoś dla siebie. Opinia, moi drodzy, to bardzo poważna broń. Broń, którą można obrócić przeciwko człowiekowi. Wykorzystać ją na bardzo wielu płaszczyznach. Ale dla Tsuyo nie było takiej opinii, której nie miałby przygotowanej do wyłożenia na złotej tacy. Przynajmniej dopóki nie dotyczyły one rzeczy osobistych, a wciąż zamykały się w ramach polityki, czy to wewnętrznej czy zewnętrznej.
- Wojna to narzędzie religii, zemsty i pazerności. Rzadko toczona jest dla spraw uświęconych. By znieść tyranię bądź zatrzymać szaleńców. Uchiha Katsumi zwołała najemników i swoich, by zniszczyć Mur. Ledwie dwa dni po jej nieudanej próbie Kaminari wypowiada Uchiha wojnę. Powiedzieli, że Uchiha trzeba ukarać - starali się w końcu zniszczyć Mur, który nas chroni. Słusznie. Jednak czy istnieje goniec, który w dwa dni pokona drogę z Sogen do Antai? Czy istnieje dowódca, który w dwa dni zmobilizuje całe wojsko i zawrze pokój z drugim państwem? Podczas rozważania takich spraw warto zadać sobie podstawowe pytania z tym związane. Wtedy człowiek dostrzega szczegóły. - I była to swojego rodzaju nauka, którą warto wyciągnąć na przyszłość. Tsuyo nie zamierzał podać oczywistej odpowiedzi w tym wypadku. Lepiej, by wysunęła się ona sama - gdy człowiek samodzielnie docierał do pewnych wniosków, były dla niego cenniejsze. I przede wszystkim jego własne. Nie myślał wtedy on mi powiedział, tylko ja pomyślałem... Sztuka manipulacji? Akurat w tym wypadku była cenna i niegroźna.
Było coś radującego w tym, że można oglądać dwa gołąbeczki, które tak starają się razem zawalczyć o własne miejsce na tym świecie. Zdawali się tak niewinnie szczerzy w tym wszystkim, że Tsuyo miał maleńki problem z uwierzeniem w to, co widzisz i na co patrzy. Miłość była doprawdy strasznym narzędziem - i pięknym jednocześnie. I tak oto zakochane gołąbeczki potrafiły iść za sobą w ogień, byle tylko być razem. Tsuyo nie wykorzystywał tego przeciwko nim, bo fakt był taki, że intencji złych nie miał - czemu miałby mieć? Młodzi ninja to w końcu skarb, każdy jeden, dla Ryuuzaku. A jednak to, co sobą pokazywali, dawały atuty do jego rąk. I pewne wnioski. Nie jest powiedziane, że ta rozmowa by się tak potoczyła, gdyby tego nie widział. A tak? Chociażby jeden wniosek, jaki posiadał - gdyby Isane została odesłana z kwitkiem, Hiroyuki poszedłby za nią. I to już była całkiem mocna karta.
- Chciałbym, żeby mieli państwo świadomość zagrożenia tej misji. Będę wysyłał również poselstwa do Kaminari oraz Inunzuka, mogę przydzielić państwo do którejś z tych grup. Mówię o standardowej procedurze, ponieważ zazwyczaj wymaga przepracowania dłuższego czasu w imieniu klanu czy też - miasta - aby zostać do niego oficjalnie przyjętym i cieszyć się chociażby miejscem zamieszkania czy stałą płacą. Jednakże tylko ślepiec nie zauważyłby waszej głębokiej zażyłości... toteż sądzę, że tak newralgiczna pod okiem odpowiedniej persony będzie wystarczająca. Cieszę się, że potrafią państwo wykorzystać okazję, która się nadarza. - Bo na tym świecie mężczyźni dzielili się na dwa typy - na tych, którzy potrafią okazję stworzyć i na tych, którzy ją wykorzystują. Był jeszcze trzeci typ. Ten, który potrafi zarówno okazje tworzyć jak i z niej korzystać. Jak... Tsuyo. - To wszystko z mojej strony w takim wypadku. Zostanie do domu pana Munraito wysłany poseł z informacją o zorganizowaniu poselstwa, prosiłbym jedynie zgłosić pani Hanie, jeśli teraz nie są państwo zdecydowani, do końca jutrzejszego dnia, gdzie są gotowi państwo wyruszyć. - Tsuyo podniósł się, by tym samym odprawić swoich gości. Całkiem zadowolony z uzyskanych odpowiedzi. I całkiem zaciekawiony młodą parką. Wiedza, jak to podkreśliła Isane, była dla nich cenna. Bezcenna. A wiedza na temat zamkniętej Unii, która coraz bardziej zamyka się na politykę zewnętrzną, tym bardziej. Ciekawe okazy mu się trafiły. Doprawdy - bardzo ciekawe...
0 x
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Siedziba władzy

Post autor: Mūnraito »

Wszystko szło zgodnie z moimi oczekiwaniami. W gabinecie czekała na nas wymiana przysługami - w zamian za obywatelstwo dla Isane, a z tym rzeczywiście w takich czasach mogły być normalnie problemy, mamy udać się z poselstwem do jednego z liderów trzech zwaśnionych klanów. Kaminari i Inuzuka, czy może ich wrogowie, Uchiha? Oto było pytanie. Tak naprawdę, ten konflikt do tej pory w ogóle mnie nie interesował. Moje życie skupione było wokół nieustannego dorabiania, rutyny, smutku... i beznadziei. Wszystko to uległo wraz z pojawieniem się w moim życiu Isane. Był światełkiem lampionu w morzu smolistego mroku. Uważnie patrzyłem na Pana Tsuyo, gdy tłumaczył mi, jak on postrzega cały ten konflikt i choć zdradził niewiele - może nawet tak myślał - rzucił mi tak naprawdę światło na to, co zajmował jego myśli. Czy za tym rzekomym atakiem na Uchiha w związku z ich działaniami na murze kryło się coś więcej? Może już od dawna szukano pretekstu, by ich zaatakować? Nie mnie to oceniać, bo moja wiedza w tym temacie... nie istnieje. Pan Tsuyo, jednak, było doświadczonym politykiem o bystrym oku i najwyraźniej mózgu. Zdaje się, że dostrzegał tutaj więcej, aniżeli przeciętny człowiek. Takiej osoby mógłbym słuchać więcej, gdyby nie tylko siedząca obok mnie Isane, która, nieco niemrawo, ale przystała na jego ofertę. Wcale mnie to nie dziwiło - tak jak i ja, zapewne była gotowa rzucić wszystko i pójść na drugi koniec świata, byle tylko ujrzeć wspólnie zachód słońca. Ta prywatna audiencja dała nam okazję, choć okraszona była pewnym ryzykiem niepowodzenia. Czy byłem na to gotowy? Czy chciałem ryzykować życie Isane, byle tylko mieć ją tu przy sobie, w Ryuzaku? Nie chcę jej stracić... Nie mogę sobie na to pozwolić... Jednak - ona była gotowa. Patrzyłem następnie na Nią, gdy wypowiadała słowa do Pana Tsuyo. "Zrobimy wszystko", "oczywiście wykonanym zadanie". Nie mogę być tym, który wiecznie się boi, chowa się w cieniu ze swoimi myślami i obawami. Kocham ją, ona kocha mnie - czy razem nie damy rady? Ochrona poselstwa nie będzie prostym zadaniem. Z pewnością będzie w takim czasie czyhało jakieś niebezpieczeństwo na drodze, niezależnie od wybranej ścieżki. Trudno, "do odważnych świat należy" - i tak należy postępować. Takie okazje nie zdarzają się zbyt często. Co do tego nie mam wątpliwości.
Trzymała moją dłoń, nie puszczała, zaciskała swoje pazury jeszcze mocniej. Czułem jej dotyk aż nazbyt dobrze - był to dotyk komunikujący jej wolę. Ona zdecydowała za nas. Ruszamy. Odwróciłem się więc do Pana Tsuyo i odpowiedziałem: - Myślę, że gdyby świat miał więcej takich liderów, jak Pan, szanowny Tsuyo, samymi słowami można by zaoszczędzi wiele niepotrzebnie przelanej krwi. Zwłaszcza pośród cywilów. Proszę jeszcze raz wybaczyć moją dociekliwość. Niemniej, uważam, że jeśli jako młody shinobi mam się uczyć, to właśnie od kogoś takiego. Ma Pan rację. Sytuacja nie jest tak jasna, jak zapewne wielu osobom się zdaje. - i znowu nie potrafiłem zamilknąć. Lata siedzenia w świątyni pod opieką Seinaru i w latarni pod dachem Oroshiego sprawiły, że miałem aż nadto czasu i książek oraz wszelkiej innej nauki do przygarnięcia. Dla takiego porzutka jak ja, dom był jedynym schronieniem, a książki zaś - światem zewnętrznym. Kontynuowałem, łapiąc oddech i nieśmiało patrząc na możnowładcę: - Nie mam żadnego doświadczenia w tych sprawach, jednak z mrokiem - aż nadto. Wiele osób tego nie wie, ale właśnie w mroku kryje się to, czego pożąda każdy. Gdyby nie strach i brak odwagi stojące na drodze do poznania... - Okej, wystarczy, Hiro. Tak, masz rację, chyba dość. Pan Tsuyo powiedział swoje, zaoferował pomoc - dla siebie? - więc lepiej nie nadużywać jego gościnności. Postanowiłem udzielić mu odpowiedzi na jego pytanie, a nie czekać kolejny dzień. Odwróciłem się jeszcze raz do Isane, szukając jej zrozumienia, a następnie odparłem: - Panie Tsuyo, myślę, że najrozsądniej będzie udać się z poselstwem do strony, która tutaj jest stawiana w roli oczywistego "złego". Domyślam się, że i Isane uważa podobnie. - Spojrzałem na Nią, nadal trzymając za dłoń, i oczekiwałem zgody. Niebezpieczeństwo było częścią naszego życia. Nie od dzisiaj, nie od jutra. Jesteśmy gotowi. Pan Tsuyo powiedział swoje i oczekiwał odpowiedzi. Zatem, nie przedłużając, postanowiłem dokończyć myśl i powoli zbierać się, nie marnując jego cennego czasu: - Nie będziemy już kłopotać Pani Hana. Zna Pan naszą odpowiedź, a my - wdzięczni za to, co Pan dla nas oferuje - na pewno nie zawiedziemy. W najbliższym czasie, po krótkich przygotowaniach i wizycie Pańskiego posła, wyruszmy na misję. Może Pan na nas liczyć. - Pan Tsuyo począł się podnosić i żegnać nas. Wstałem i, nie opuszczając dłoni Isane, udałem się do wyjścia. Ukłoniłem się lekko w stronę lidera i odparłem: - Bardzo Panu dziękujemy. Do usłyszenia! - Wygląda na to, że to koniec naszej wizyty. Ciekawa sytuacja, która tylko pokazuje, w jak ciekawych czasach przyszło nam żyć.
Wracaliśmy razem z Isane długim, szerokim korytarzem pogrążeni w myślach o tym, co właśnie miało miejsce. Unia, Kaminari, Inuzuka, Uchiha, a tearaz Ryuzaku no Taki. Coraz więcej aktorów na deskach teatru. Robi się niebezpiecznie. Ale czy mamy inny wybór? Jesteśmy, przynajmniej na razie, zwykłymi pionkami uzależnionymi od woli swojego króla. Na tej szachownicy gramy tak, jak pokieruje nam właśnie taki lider. A gdy proponuje spełnienie naszej prośby, w zamian za misję? Nie odmawia się. Spojrzałem na moją Isane i rzekłem: - Skarbie, mam nadzieję, że jesteś pewna co do tej misji. Nie chcę, by coś Ci się stało. Nie wybaczyłbym sobie... - Serce zaczęło mi nieco mocniej bić na samą myśl o ewentualnej krzywdzie, jaka mogłaby się jej przytrafić. Zacisnąłem mocniej swoją dłoń scaloną z jej. Przystanąłem i szybko oglądając się wokół, upewniając, że nikt na nas nie patrzył, pochwyciłem jej głowę w swoje dłonie i złożyłem mocny pocałunek na jej ustach. Spojrzałem w jej turkusowe oczy, szukając pociechy. I pewności siebie: - Mam nadzieję, że wszystko się uda i w końcu będziesz mogła tutaj ze mną być. Na zawsze. - Kontynuowałem naszą drogę do wyjścia. Gdy mijaliśmy Panią Hana, spojrzałem na nią, uśmiechnąłem i pożegnałem: - Bardzo dziękuję. Życzę Pani udanego dnia! - W tym pałacu słychać było niemalże każdy nasz i myśli. No dobrze, teraz należy się odpowiednio przygotować do naszego przedsięwzięcia. Nigdy jeszcze nie brałem udziału w żadnej misji. Choć nigdy nie odczuwałem strachu - i jedyny, o jakim mogłem teraz myśleć był ten o zdrowie Isane - zaiste, zacząłem się stresować. Co jeśli... nie dam rady? To nie port, to nie noc, gdzie wystarczy odpalić czerwone ślepia i rzezimieszki uciekają w popłochu. To prawdziwe życie, wojna. Muszę potrenować. Isane pewnie też, choć nadal tak mało o Niej wiem. Nasz dotychczasowy wspólny czas zdominowały uczucia. Teraz musimy poznać siebie zdecydowanie lepiej.
0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Siedziba władzy

Post autor: Isane »

Pan Tsuyo zdecydował się odpowiedzieć na pytanie Hiro. Nie wypadało mu zignorować tak otwartej konfrontacji. Odpowiedział wymownie, niby nie podawał żadnych konkretów, zdecydowanie nie podzielił się własną opinią - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Informacje jakie im udzielił były jednak szokujące i wbrew pozorom, całkiem szczegółowe. Gdy trochę się nad nimi zastanowić nabierały nowego wyrazu, większego znaczenia, o szerszej perspektywie. Tak jak w każdych innych okolicznościach liczył się tutaj c z a s. Jak zawsze, już do tego przywykła. Szczegóły, na jakie zwrócił im uwagę pan Tsuyo, były rzeczywiście ważne. Dopiero znając całą sprawę dogłębnie można było wyrobić sobie na ten temat opinię. Dwa cholerne dni. Komuś się tutaj spieszyło i w ogóle się z tym nie krył. Perfidne zagranie, czy zwyczajny strategiczny ruch? Polityka wydała jej się jeszcze bardziej zepsuta niż dotychczas, jak i wszystkie osoby, które się nią pławiły. Bez wyjątków, nawet sam pan Tsuyo, obojętnie jakie miał pobudki. Nie oceniała go jednak, zbierała informacje, fakty, jak zawsze. Wciąż zdana na jego łaskę, nie mogła sobie pozwolić na pochopne sądy. Nie miała do tego prawa i doskonale o tym wiedziała. Kiedy mieszkała w Atsui nie była ani szczęśliwa, ani dumna z Unii. Mimo wszystko przygarnęli takiego kundla jak ona i dali jej dach nad głową. Nawet taka samolubna osoba potrafiła to docenić. Zdawało się, ze Hiro pokładał w swoim liderze wielkie nadzieje, darzył go prawdziwym szacunkiem. Zdecydowała się zaufać jego opinii i wziąć z niego przykład. Cytrynowe, przeszywające oczy pana Tsuyo wciąż napawały ją niepokojem. Znała to nie do końca szczere spojrzenie. Widywała je czasami w lustrze. Niedomówienia, półsłówka - okropne przyzwyczajenie. Przykleiła na usta uprzejmy uśmiech.
Mrok, o którym wspomniał Hiro. Poczuła dziwne ukłucie w klatce. Chciała go odgonić, uchronić swojego ukochanego od mroku, ciemności, zła. Był to jej nowy cel, nowo obrana ścieżka, którą kroczyła z pewnością siebie. Czuła się za niego odpowiedzialna. W końcu to ona sprowadziła na niego niebezpieczeństwo, nieszczęście w we własnej postaci. Jednym, niewinnym gestem, wywróciła jego życie do góry nogami. Wprosiła się bez pytania, a on nie miał tutaj nic do powiedzenia. Teraz dogoniły ich konsekwencje własnych wyborów; bezkresnego morza uczuć, jakiemu się poddali. Wykorzystała go i trzeba było zapłacić tego cenę. Gdyby wtedy, na plaży specjalnie nie zwróciła na siebie jego uwagi, byłby teraz bezpieczny w murach latarni nad brzegiem morza. Zamiast tego został zmuszony do niebezpiecznej misji, którą mógł przypłacić życiem. Klęła na siebie w duchu, chociaż wyraz jej twarzy nie uległ zmianie. Uprzejmy uśmiech ani na chwile nie opuścił jej ślicznej buzi, pomimo walki jaką toczyła sama ze sobą. Poczucie winy na dobre zagościło w jej sercu. Było to dla niej nieznane dotąd uczucie. Zawsze uważała się za osobę bez sumienia. Tak bardzo się myliła. Patrzyła teraz na wszystko w innym świetle. Świetle jej własnego Księżyca. To, że się z nim związała, było niewybaczalną zbrodnią. Kiedyś przyjdzie zapłacić jej cenę bycia egoistką. Była jego katem. Miała tylko nadzieję, że to nie była jeszcze ta chwila. Błagała o c z a s. Jeszcze trochę więcej czasu. Dla Hiro, dla nich. Razem.
Hiro oczywiście bez problemu odczytał jej intencje, kiedy nie puściła jego dłoni. Rozumiał ją doskonale, nie potrzebował do tego słów. Nigdy się na nim nie zawiodła i tym razem nie było inaczej. Nie zwlekał z odpowiedzią. Nie chciał, żeby ich gospodarz musiał czekać. Wybór został dokonany. Niestety w tych okolicznościach nie było dobrych albo złych stron. Obydwie tak bardzo niebezpieczne. Spojrzała przelotnie na Hiro. W co go znowu kurwa wpakowała.
- Postanowione - poparła Hiro i również wstała dołączając do reszty. Wszystko zostało wyjaśnione. Pora się zbierać, przygotować. Trzymała się kurczowo jego dłoni, była wszystkim co miała. Kilka kroków w kierunku drzwi, zwrot w tył; ukłon w stronę wpływowego mężczyzny, na którego łasce byli zdani. - Bardzo dziękuję, proszę Pana - dodała prostując się w końcu jak struna. Nie była fanką ukłonów, obojętnie ile szacunku wyrażały. Kilka szybkim wdechów potem znaleźli się za drzwiami.
Droga wydawała jej się odległa. Skupiła całą swoją uwagę na krokach. Jeden, drugi, trzeci. Ich dźwięk na posadzce niczym tykanie zegara. Odliczany został ich wspólny c z a s. Nic nie mówiła, chociaż tyle słów cisnęło jej się na usta. Milczenie było dla niej katorgą, ale brakowało jej odwagi, żeby się odezwać. To ona zgotowała mu taki los. Był zły? Powinien. Zdecydowanie powinien. Znów ogarnęło ją poczucie winy. Odczuwała takie emocje po raz pierwszy i już tak bardzo ich nienawidziła. W końcu przerwał ciszę, która ich dzieliła. Była mu za to wdzięczna. Po raz kolejny dodał jej otuchy. „Skarbie” bolało. Zasłużyła na karę, nie pociechę.
- Hiroyuki - przerwała mu w połowie krzywiąc się na dźwięk swojego poważnego tonu. Nie chciała go urazić. Czemu nie potrafiła być delikatniejsza. Odszukała jego spojrzenia. Przystanęli, puściła jego dłonie stając na przeciw. Przygryzła delikatnie dolną wargę odwracając wzrok na maksymalnie dwie sekundy. Zbierała się w sobie, mógł to idealnie odczytać z jej zaniepokojonego wyrazu twarzy. - Przepraszam - zaczęła łapiąc w dłonie jego umięśnione ramiona. Wpatrywała się w jego złote oczy. - Wierzę w Twoją siłę, umiejętności; w Twoje oczy - tak, te czerwone - i przede wszystkim wierzę w Ciebie, Hiro. Nie mogę jednak pozwolić, żeby coś Ci się przeze mnie stało - kontynuowała szukając zrozumienia w jego spojrzeniu. - Wolałabym, żebyś został. Poczekał na mnie tutaj, w Ryuzaku. - dodała trochę ciszej. Nie potrzebowała świadków tej sceny, kiedy wylewała na powierzchnie swoje prawdziwe uczucia i obawy. Pokusiła się na położenie dłoni na jego policzku. - Wrócę. Proszę, zastanów się.
Kiedy już skończyli rozmawiać lub też odłożyli rozmowę na potem, kiedy znajdą się w bardziej ustronnym miejscu, wyszli z budynku. Poczuła ogromną ulgę opuszczając jego mury. Świeże powietrze działało kojąco. Wzięła kilka głębszych wdechów. - Chciałabym się gdzieś zatrzymać po drodze - wyznała zaciskając usta w cienką linię. Nie zamierzała tam nigdy wracać. Obiecała sobie, że zamknęła tamten chapter. Teraz jednak czuła, że nie było wyboru. Misja wymagała specjalnych przygotować. Obydwoje doskonale o tym wiedzieli. Jeśli się zgodził, postanowił jej towarzyszyć, ruszyli w tak dobrze jej znanym kierunku. Z każdym krokiem czuła narastającą gulę w gardle. Destiny is a bitch.

zt x2
0 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Siedziba władzy

Post autor: Isane »

W końcu dotarli do siedziby władzy. Była to ich druga wspólna wycieczka w to miejsce, a jeden rzut oka na pokaźny budynek sprawiał, że kurczył jej się żołądek. Widocznie niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Ledwo wrócili z misji, nie mieli praktycznie w ogóle czasu, żeby się sobą nacieszyć. Porozmawiać o tym co się wydarzyło. Kilka chwil na przebranie się, umycie, przekąszenie jakiś resztek i wyruszenie do siedziby. Znowu brakowało im c z a s u, jak zawsze. Życie płynęło własnym torem i nie liczyło się z potrzebami. Zwykłymi ludzkimi potrzebami bliskości drugiej osoby. Brakowało przerw na oddech, zaskakująco szybkie tempo i nie zapowiadało się, żeby miało się to zmienić. Chociaż trzymała go za rękę i czuła ciepło jego skóry, brakowało jej czegoś więcej. Więcej i więcej. Była zachłanna i samolubna i doskonale o tym wiedziała. Zawsz było jej mało. Odrobinę mocniej uczepiła się jego dłoni, jak gdyby to miało w czymś pomóc.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziała niemal bezgłośnie, kiedy jeszcze kilka chwil zbierali myśli przed siedzibą. Niestety nie było sensu nic odwlekać, przekładać. Im szybciej wejdą tym szybciej wyjdą. Wzięła głębszy wdech posyłając Hiro delikatny uśmiech. Nie wiedziała kogo chciała nim pocieszyć. Siebie czy jego. W końcu weszli do środka i od razu uderzył ich przepych i gwar. Wszędzie pełno ludzi, wszyscy zajęci i w pośpiechu. Czyli typowy dzień w Ryuzaku, nie było sensu spodziewać się niczego innego. Stanęli grzecznie w kolejce do recepcji i kiedy nadeszła ich kolej nie było już odwrotu. Gdzieś między jedną osobą w kolejce, a drugą przestali trzymać się za ręce. Nie wypadało w takim miejscu. I chociaż nie mogli się sobą cieszyć w stu procentach Iran dopilnowała, żeby wierzchy ich dłoni prawie niezauważalnie się stykały. W końcu nawet najmniejsze gesty miały cudowną, ogromną moc.
- Sakai Isane oraz Munraito Hiroyuki do pana Tsuyo - zaczęła neutralnym tonem wpatrując się w panią lub pana, który ich obsługiwał. Zazwyczaj to Hiro brał sprawy w swoje ręce. Zajmował się rozmową. Był w tym znacznie lepszy. Isane, chociaż potrafiła się zachować w towarzystwie, często bywała chłodna i konkretna w służbowych sprawach. Wychowanie z Pustyni. Nie robiła tego specjalnie. Przywykła do bycia traktowana jako żołnierz w takich miejscach i tak też się zachowywała. Oczywiście wszystko się zmieniało, kiedy poznawała tajemniczego nieznajomego samego na plaży, prawda? Hiro miał w tym temacie dużo doświadczenia. - Przyszliśmy zdać raport z misji, jeśli pan Tsuyo znajdzie dla nas czas - dokończyła, żeby nie było niedomówień i czekała na odpowiedź. Pozostawiła też Hiro pole do popisu, jeśli tylko chciał się wtrącić. Jego czarująca osobowość potrafiła często zdziałać cuda. Był wygadany i widać, że czuł się dobrze rozmawiając z innymi. Zawsze pogodny i szczęśliwi. Inni mogliby go pomylić z porannym słońcem. Ona wiedziała, że był jej własnym księżycem.
Jak przebiegnie spotkanie? Czy w ogóle uda im się dostać do pana Tsuyo? A może zostaną odesłani i będą musieli wrócić innym razem lub w ogóle. Istniało dużo różnych opcji i zakończeń tego wątku. Chociaż stała poważna z neutralną miną niczym sama Mona Lisa była ciekawa dalszych zdarzeń. Jeśli osoba pracująca na recepcji zgodziła się ich przyjąć to oczywiście ruszyli za nią. Byli w końcu zdani na łaskę tutejszych pracowników. Isane wciąż testowała teorię, że bycie dwulicowym było tutaj wymogiem. Urzędnicy posiadali własne prawa. Ceniło się u nich znacznie inne cechy niż u Shinobi. Każdy pasował na inne stanowisko i znał swoje miejsce.
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Siedziba władzy

Post autor: Mūnraito »

1 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Takasu Tsuyo
Posty: 7
Rejestracja: 2 wrz 2021, o 11:47

Re: Siedziba władzy

Post autor: Takasu Tsuyo »

I tak oto zakochane gołąbeczki stawiły się dokładnie tam, gdzie stawić się miały po wykonaniu misji. Byli uwiązani do miasta przez to, że musieli czekać na polecenie, by na baczność stawić się do wyznaczonej grupy i zrobić, co do nich należy. Na całe szczęście nikomu tutaj to uwiązanie nie przeszkadzało. Ponieważ uwiązali się sami do siebie i jak na razie jeszcze nikt nie poczuł, że może być to w jakikolwiek sposób ograniczające. Nic nie zapowiadało, żeby mieli poczuć. Czegoś chcieli od tego miejsca, więc musieli coś dać od siebie w zamian. Na szczęście nie była to żadna bezpośrednia cząstka siebie - wszyscy wrócili cali i zdrowi. Obyło się bez tragedii i bez gorzkich łez, bez metalicznej krwi wylanej na glebę. Co nie oznaczało, że obyło się bez walki. Wręcz przeciwnie.
Mieli to szczęście (albo i nie?), że dnia dzisiejszego biedna i nieco nieogarnięta kobiecina, którą spotkali tutaj ostatnim razem nie siedziała za biurkiem, żeby znowu wywalić w kosmos jakieś papierzyska, które zaczną latać po całej hali. Chwilę poczekaliście, aż dwójka osób przed wami szybko rozmówi się z mężczyzną, starszym, który dzisiaj obsługiwał petentów, zanim nastała wasza kolej. Sprawa została przedstawiona krótko i zwięźle... no może nie krótko, ale na pewno dość zwięźle. I tajemniczo przy okazji. Mężczyzna, ewidentnie zaskoczony, poprosił, żebyście chwilkę poczekali, wstał od swojego stołu i złapał na korytarzu idącego właśnie urzędnika. Coś mówili przyciszonym głosem - króciutka wymiana zdań, po której mężczyzna wrócił i poinformował was, że posłał właśnie kolegę do pana Tsuyo żeby zapytać, czy może teraz kogoś przyjąć. Przyglądał się wam przy okazji z zainteresowaniem i poprosił teraz o dokumenty przynależności - ewidentnie niezapoznany z waszym zadaniem, które zostało zlecone. Ale dziwne by było, gdyby w tak wielkim miejscu każdy wiedział o każdej sprawie, gdy toczyło się ich tutaj pewnie czasem i dziesiątki dziennie. Tak czy siak zostaliście "spisani", wpisani do "książeczki gości" i nie musieliście czekać, jak ten równie tajemniczy "kolega" siedzącego przed wami pana wrócił i usłyszeliście, teraz już wyraźnie i głośno, że pan Tsuyo rzeczywiście was oczekuje i że zaprowadzi was do jego pokoju.
Ruszyliście. Przez te piękne i bogate korytarze, które jednych zachwycały, innych przyprawiały o zawroty głowy swoją pompatycznością. W końcu - kto co lubi i podobno o gustach się nie dyskutuje. Choć jeśli w Ryuzaku no Taki ktoś twierdził, że o gustach nie ma co gadać to było najlepsze potwierdzenie, że nie jest stąd. Tutaj kochali dyskusje na wszystkie tematy - a możliwość obgadania wszem i wobec pięknego dzieła artysty czy tego, czy architektura została zrobiona ze smakiem było tutejszą codziennością, zwłaszcza możnych. Zostaliście poproszeni, żeby chwilę poczekać przed gabinetem pana Tsuyo - można było dosłyszeć prowadzoną stamtąd konwersację. Bardzo cicho, słowa były niemożliwe do rozróżnienia. Może to było właściwie pożegnanie, bo po kilku minutach drzwi się otworzyły i wyszła z nich dostojna, starsza kobieta o wysoko upiętych włosach i w prostej, czarnej sukni, której surowe oczy spojrzały na was niemal osądzająco. Nawet nie raczyła się odezwać - poszła wzdłuż korytarza. A do pokoju zaprosił was znajomy głos.
We wnętrzu zupełnie nic się nie zmieniło - może to, że pod ścianą siedział mężczyzna wcześniej przez was widziany - w kącie, patrząc na swoje paznokcie, znudzony, wyglądał na zmęczonego. Ale Takasu się nim zupełnie nie przejmował. Wskazał wam, stojąc teraz za swoim biurkiem, miejsce naprzeciwko, a konkretnie - dwa przygotowane miejsca.
- Panie Munraito, Pani Sakai. Cieszę się widząc was całych i zdrowych, po powrocie z misji... Słucham więc. - Tsuyo prezentował się dokładnie tak samo jak ostatnio - godnie. Ubrany w ciemny brąz, heban wręcz, przeplatany złotymi, delikatnymi dodatkami - podkreślało to tylko jego jasne oczy i włosy, sprawiając, że jego twarz prezentowała się niemal anielsko, gdy nosił na wargach ten spokojny uśmiech.
2 x
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Siedziba władzy

Post autor: Isane »

Jej oczy skierowane były na ich dzisiejszy cel. Prawie jak na misji. Chociaż po głowie chodziły jej same głupoty. Przygryzła delikatnie dolną wargę. „Wkrótce będziemy sami. Już na dłużej” - dźwięczało w jej uszach. Dotyk jego skóry sprawił, że przeszły ją ciarki. I chociaż stała wyprostowana jak struna, jej nogi w sekundę stały się jak z waty. Dzięki Hiro, nie pomagasz. Musiała odchrząknąć i trzy razy zastanowić się po co tutaj przyszli i dlaczego nie są teraz sami? Potem przyszła ich kolej i mogli po krótce wytłumaczyć panu pracującemu na recepcji jaki był cel ich wizyty. Ten nie wyglądał na poinformowanego, jednak nie odmówił im pomocy. Wolał się upewnić, to zrozumiałe. Nie chciał sobie pozwolić na pomyłkę ze swojej strony. Dokładny i dobrze wyszkolony pracownik. Przyszedł i czas na czekanie, kiedy urzędnik oceniał ich „prośbę” i informacje. Mieli wtedy zaledwie kilka krótkich chwil dla siebie. Zwykle wzruszeni ramionami. Nie miała przygotowanej ładnej odpowiedzi.
- Cieszę się, że będziemy to już mięli za sobą - odpowiedziała muskając dłonią jego policzek. Zwykły, delikatny gest. Potem jednak skończył się czas na pogawędki i wszystko działo się raczej szybko. Jeden urzędnik, potem następny i ku jej zdziwieniu największa szycha w wiosce znalazła dla nich czas. Kto by się spodziewał? W końcu przyszli bez zapowiedzi. Może i tak nie wypadało, ale teraz było już za późno, żeby przyjmować się grzecznościami.
Krok za krokiem szli w kierunku gabinetu pana Tsuyo. I chociaż ostatnio przemierzali tą samą trasę teraz wszystko wydawało jej się inne. Wtedy nie wiedziała jeszcze czego się spodziewać. Szła ku nieznanemu, a teraz? Teraz doskonale wiedziała z kim przyjdzie im się zmierzyć. Kiedy stali pod drzwiami do gabinetu i czekali na swoją kolei mogłaby wyliczać na palcach wszystkie negatywne cechy pana Tsuyo. Czarujący władczy, onieśmielający stanowczy, pomocny pewny siebie manipulator. Tak. Tak go sobie wyobrażała. Chciała przejrzeć jego zagrywki, doszukiwała się drugiego dna w jego słowach. Pewnie tylko i wyłącznie dlatego, że wcale nie była od niego lepsza i widziała u siebie jego cechy. Patrzenie w lustro nie było niczym przyjemnym, jeśli widziało się własne wady. Pan Tsuyo był tak samo pozytywny jak negatywny. Ciężko było jednak stwierdzić, która jego strona należała do tej prawdziwej. Isane, nauczona doświadczeniem, doszukiwała się w obcych najgorszych cech i wad. Nie potrafiła kogoś koloryzować i starać się szukać jedynie pozytywów. Od tego miała przecież Hiro. Spojrzała na niego ukradkiem. Czy też się stresował całą sytuacją? Kto wie, może przyszedł moment, w którym wszystko przestanie iść po ich myśli i w końcu spotkają się z jakąś odmową? Nie byłaby tym faktem bardzo zaskoczona. Zawiedziona - na pewno, ale zaskoczona? Wcale.
Kiedy w końcu drzwi się przed nimi otworzyły i z pokoju wyszła jakaś dostojna pani, nawet nie zwróciła na nią uwagi. Zlustrowała dokładnie otoczenie, jak gdyby uczyła się go na pamięć. Nie pominęła mężczyzny, którego spotkali już ostatnio. Turkusowymi tęczówkami odszukała pana Tsuyo i ani razu nie spuściła z niego wzroku. Prezentował się jak zawsze. Wyszukane ubrania, idealnie dobrane dodatki. Dostojna głowa wioski. Jej czarny, skórzany strój bojowy wypadał przy nim marnie, jednak każdy powinien znać swoje miejsce i zadanie w społeczeństwie, prawda? Była żołnierzem. Narzędziem, którym Tsuyo mógł się posługiwać wedle własnego widzimisię, więc i tak wyglądała. Twarde spojrzenie chłodnych tęczówek, delikatnie zaróżowione policzki i rozwiane, długie blond włosy. Kilka chwil później znaleźli się w gabinecie i mogli usiąść w wyznaczonym miejscu. Przywitała go skinieniem głowy - tak podobno wypadało - i sztucznym, uprzejmym uśmichdm przyklejonym na usta. Siedziała prosto, dłonie położyła na swoich udach.
- Panie Tsuyo dziękujemy za znaleziony czas - zaczęła powoli, jednak zamierzała przejść od razu do konkretów. Nie było sensu tracić czasu na bezsensowne wstępne pogawędki. Każda cenna minuta pana Tsuyo była pewnie policzona. - Poseł Shibata wraz ze swoimi towarzyszami dotarła bezpiecznie do Kotei - poinformowała robiąc krótką pauzę, gdyby Hiro chciał się wtrącić. Przyzwyczaiła się, że zazwyczaj miał coś do powiedzenia i odruchowo nie chciała zabierać mu tej możliwości. Potrafił wszystko ładnie opowiedzieć i wytłumaczyć. Nie tak jak ona. Krótko i rzeczowo.
- Przyszliśmy zdać raport i powrócić do mojej prośby o Pańską pomoc przy dołączeniu do Ryuzaku - dodała na koniec czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Słowo „pomoc” ciężko przechodziło jej przez gardło, jednak nie dała tego po sobie poznać - taką przynajmniej miała nadzieję. Zdawała sobie sprawę, że jedna misja nie załatwiała całej sprawy. Każdy jej następny krok w tej wiosce będzie stanowił pewną próbę, czy rzeczywiście była warta tego, aby zostać jej częścią. Z drugiej strony miał przed sobą gotowego szpiega pochodzącego z niedostępnej Unii. Co bardziej sobie cenił? Pnącza miłości czy możliwość zdobycia informacji? Oczywiście pan Tsuyo grał tutaj główne skrzypce. Był wiodącym artystą w tym całym przedstawieniu. Mógł odmówić, pytać albo zmienić zdanie. Wszystko zależało od niego. Ciekawe czy taka władza sprawiała mu przyjemność? Była uzależniająca?
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Siedziba władzy

Post autor: Mūnraito »

1 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Takasu Tsuyo
Posty: 7
Rejestracja: 2 wrz 2021, o 11:47

Re: Siedziba władzy

Post autor: Takasu Tsuyo »

Król Ryuzaku no Taki, osoba władająca wcześniej Koroną Świata, polityk i doskonały mówca, inteligentny i czarujący - Takasu Tsuyo. Zwykły manipulant, skurwysyn i zapchlony arystokrata. Tyle ile punktów siedzenia, tyle było punktów siedzenia. Kim tak naprawdę był Takasu Tsuyo, ile w plotkach było o nim mitów, ile było prawdy, co było czymś godnym potwierdzania i szukania w nim, a co było ledwo mrzonką, o którą nie warto zahaczać nawet palcem - o tym wszystkim każdy musiał przekonać się sam. Nikt nie mówił o jego rodzinie, o kochankach, nie było żadnego syna, próżno szukano bękartów. Grzebali w brudnych sprawach i nic nie mogli znaleźć, próbowali dołki kopać - przeskakiwał nad nimi. Sami bogowie nieśli tego jasnowłosego męża na swoich ramionach i dodawali mu skrzydeł, by z ich siłą mógł wznosić Ryuzaku no Taki coraz wyżej. A ono kwitło. Pod jego dotykiem zamieniało się w piękny kwiat, który śmiało rozchylał swoje płatki, żeby zachwycać ich wyglądem i by mogły zlatywać się nie tylko motyle, ale i miododajne pszczoły. Miasto kolorów, miasto zapachów, miasto możliwości. Jeśli ktoś był nad tym kotłem w stanie zapanować w Radzie, to czy właśnie nie Takasu Tsuyo? Naturalną wątpliwością w głowie człowieka było - co on z tego ma? Satysfakcję? Nikt dorosły nie wierzył w to, że można się czemuś tak poświęcać wyłącznie dla satysfakcji. Jego cele... może to właśnie dlatego, że NIE BYŁO niczego poza tą satysfakcją sprawiało, że ludzie tak bardzo te nieistniejące cele chcieli poznać. Widzieli cienie tam, gdzie ich nie było i oskarżali o manipulowanie tam, gdzie była po prostu szczera chęć. Ludzie, widzisz, to przedziwne istoty. Z jednej strony będą ci mówili o tym, że chcą, żeby inni byli szczerzy, ale kiedy dostaną szczerość to zaczną poszukiwać wszystkich kątów. No bo przecież COŚ w nich musi być! Coś musiało zostać zmiecione pod dywan, jakiś brud musiał być pochowany po tych szafach! Nic nas nigdy do końca nie zadowala. A ile łatwiejszy byłby ten świat, gdyby każdy każdemu od razu mówił, co mu po głowie chodzi.
Ręka zawieszone nad pergaminem dokończyła rys piórem - tak, piórem, nie pędzlem. Ryuzaku no Taki w końcu szło z duchem czasu! I posiadali wygodniejsze narzędzia niż zwykłe pędzle... no, przynajmniej niektórzy. Dokument, który wypełniał, chyba tylko czekał na jego podpis - piękny, równy, opatrzony zawijasami. Tak samo dumny, jak i właściciel podpisu dumny był. Wsunął pióro na jego podstawkę i uniósł spojrzenia najpierw na Isane, potem na Munraito. Z tym właśnie uśmiechem. Czego miałby nie rozumieć? Jak mógłby nie dotrzymać obietnicy? Mógłby? Nie? Czy rzeczywiście to wszystko było okraszone jakimś wielkim złym planem, który miał sprowadzić waszą drogę na drogę pełną cierni i klęsk? Cokolwiek myślał i cokolwiek planował było to poza waszym zasięgiem. Nawet wspaniałe oczy Ranmaru nie były w stanie przejrzeć za jego kurtynę. Zobaczyć coś więcej niż tylko człowieka, na którego twarzy nie było fałszywych rys, nie budowały się zmarszczki, a mięśnie nie poddawały niekontrolowanym odruchom.
- Nie oczekuję, że ninja prosto po misji wejdzie tu pachnący fiołkami i z lśniącymi włosami, panie Munraito. - Odpowiedział z lekkim rozbawieniem - i tak też słychać było brzmienie śmiechu w jego głosie. Ale spokojnie - to nie było wyśmiewanie. Ciężko powiedzieć, czy to z tych słów, podkreślenia Munraito słowa "nasze" oraz przypomnienie o obietnicy, czy może z miny Isane, a może jeszcze jakieś powodu cicho prychnął (tym śmiechem) i oparł plecy o szerokie i wygodne oparcie za sobą. Na moment przymknął oczy, ułożył przedramiona na podłokietnikach. Ale zaraz długie rzęsy poszły w ruch i znów mogliście oglądać te przejrzyste oczy. - Nie wiem, czy powinienem czuć się urażony tymi przypomnieniami czy może podziwiać niecierpliwości i gorące pragnienie młodych serc. - Nie było w jego słowach przygany, ale teraz rzeczywiście spoglądał na was pod jakimś innym kontem. I przez moment milczał. Zgiął rękę i oparł policzek na pięści, rozbawiony tym zwięzłym i krótkim przedstawieniem sytuacji, po którym już tu i teraz miały pojawić się dokumenty. Trwało to tak chwilę - to przyglądanie się. Może ocenianie. Może właśnie ważyły się wasze losy, a może dawno były już przesądzone - i teraz pozostała już tylko gra. Aż w końcu podniósł się, sięgnął po laskę przy biurku, która stuknęła i podszedł do jednego z regałów, by otworzyć tamtejszą szafeczkę i przeglądnąć kilka zwojów, nim wziął w ręce ten odpowiedni.
- Proszę. - Wyciągnął papier w kierunku Isane. - Gratuluję, Pani Sakai. Miło mi powitać panią w służbie Ryuzaku no Taki. Mam nadzieję, że współpraca będzie owocna dla obu stron. - I oto była. Tak po prostu. Bez walki, bez konieczności gryzienia się wzajemnie czy przerzucania czymkolwiek - twoja własna karta obywatelstwa potwierdzająca przynależność od Ryuzaku no Taki. Ty - wielki szpieg Unii! Nigdy więcej.
2 x
Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Siedziba władzy

Post autor: Isane »

Milczała już praktycznie do końca rozmowy. Nie chciała się w jakikolwiek sposób narażać. Tsuyo był szychą. Decyzyjność i władza w pełnej krasie. Nie było sensu się mu podlizywać lub go szantażować. Wydawał się osobą, która potrafiła przejrzeć każde, chociażby najmniejsze, kłamstwo i obrócić wszystko przeciwko rozmówcy. Mógł gestem dłoni skazać ich na każdy los, zależnie od własnego widzimisię, i nikt w tej wiosce nawet by nie mrugnął. Zależności szczypały strasznie w oczy, jednak ludzie godzili się na nie dobrowolnie. Hiroyuki i Isane nie byli przecież inni. W końcu mogli żyć na własną rękę i nie upominać się o jakieś obywatelstwo w Ryuzaku. Tak naprawdę nie zmieniało to nic odnośnie ich relacji, uczuć czy miłości. Oczywiście było sporym ułatwieniem, jednak na pewno nie wymogiem. Zdecydowali się na taki krok, więc musieli ponosić przy tym jakieś konsekwencje. Chociażby płaszczenie się przed tutejszym władcą. Tak chyba spokojnie można było go nazwać. Oczywiście istniała jeszcze cała rada, jednak kto by się nią przejmował, kiedy miasto miało na swoim czele tak wspaniałego mówcę i przewodnika jakim był Takasu Tsuyo? Czyżby i do Ryuzaku małymi kroczkami zbliżały się rządy dyktatury? Do tego z własnego wyboru?
Jego odpowiedzi płynęły naturalnie, niczym strumyk rzeki wysoko w górach. Śmiech, ton czy gesty. Oceniła go źle? Zbyt pochopnie? A może był aż tak dobrym i doświadczonym kłamcą? W końcu nie była nieomylna. A może tak świetnie się maskował? Nie potrafiła stwierdzić. Może zwyczajnie się pomyliła. Była przecież tylko człowiekiem, zdolnym do pomyłek na każdym kroku. Przestała się jednak zamartwiać kim tak naprawdę był pan Tsuyo. Wiedziała, że kiedyś się o tym przekona. Prędzej czy później brudy wychodziły, jeśli takie istniały. Jednego mogła być pewna. Na tym świecie nie było ideałów. Jedynie mniejsze lub większe potwory. Którym z nich był władca Ryuzaku no Taki?
Słuchała słów Hiro w milczeniu. Dokładniej wyjaśnił sytuację, tak jak się po nim spodziewała. Czy byli obydwoje za bardzo natarczywi? Możliwe. Kiedy pan Tsuyo przyjął pozycję niezdecydowanego była niemal pewna, że sprawa była już przegrana. Nie dziwił ją ten fakt, wręcz przeciwnie. Spodziewała się trudności. Siedziała z dziwnym, chłodnym spokojem. Nie była gotowa go błagać, jednak mogłaby ewentualnie zaproponować więcej misji, przysług. Wtedy właśnie wstał i wyjął z jednego z regałów małe zawiniątko. List do Unii o jej zdradzie? Mógł tak zrobić. Nie byłoby to nawet błędne. Wręcz przeciwnie. Przyjazne Ryuzaku zacieśnia więzy z Unią łapiąc potencjalnych zdrajców i szpiegów. Wtedy właśnie usłyszała „gratuluję” i oficjalnie była w niemym szoku. 1, 2, 3 sekundy zajęło jej odzyskanie rezonu. Wstała odruchowo wyciągając smukłą, zimną dłoń w stronę pana Tsuyo i odebrała od niego papier zawierający jej przyszłość. Trzymała go tak chwilę w bezruchu, kiedy w końcu zdecydowała się wsunąć go do kabury przy nodze. Następnie przeniosła turkusowe tęczówki prosto na te cytrusowe i chyba pierwszy raz, odkąd przekroczyła próg siedziby władzy, szczery uśmiech zagościł na jej pełnych ustach. Nie potrafiła go pohamować i teraz musiała wyglądać znacznie lepiej niż zazwyczaj z wiecznie naburmuszoną czy neutralną miną. Nie pozwoliła sobie na więcej wylewnych gestów czy emocji. Skłoniła się niżej niż zazwyczaj, a blond włosy zwisały falami w dół niemal sięgając jej kolan.
- Dziękuję - zaczęła prostując się i znowu spoglądając na pana T. Odrobinę onieśmielona. Może zawstydzona własnymi myślami na jego temat? Intimidating. Tak działał na ludzi. Zdecydowanie łatwiej narzucało się innym swoją wolę i tempo rozmowy, kiedy trzymało się ich w garści. - Jestem Panu niezmiernie wdzięczna i nigdy nie będę w stanie spłacić mojego długu u Pana. Na zawsze do Pańskich usług, Takasu Tsuyo-sama - zakończyła, chociaż słowa piekły, kiedy przechodziły jej przez gardło. Nie skrzywiła się, nie dała nic po sobie poznać, jednak bycie uwięzioną bolało. Cierpiała wewnętrznie z powodu obroży, smyczy i kagańca, jakie właśnie przypieczętowały jej los i które dała sobie założyć z własnej nieprzymuszonej woli. Jej serce za to wypełniło się radością. Chciała z całych sił przytulić się do Hiro i odetchnąć w jego ramionach. Nie było to jednak odpowiednie miejsce. Spojrzała na swojego ukochanego ukradkiem. Wciąż tam był. Cieszył się razem z nią. Ich wspólnym szczęściem.
Po wszystkim, kiedy zakończyli rozmowę byli chyba gotowi do wyjścia. W końcu czekały ich jeszcze inne ważne sprawy, prawda?
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Siedziba władzy

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Takasu Tsuyo
Posty: 7
Rejestracja: 2 wrz 2021, o 11:47

Re: Siedziba władzy

Post autor: Takasu Tsuyo »

Kiedy człowiek w coś wystarczająco mocno wierzył to sprawiał, że ta wiara stawała się prawdą. Nie chodziło o to, że świat sam się zmieniał, że urojenia stawały się realiami, albo że człowiek zamykał się w magicznej bańce, w której wszystko było lepsze i bardziej przystępne. Chodziło o to, że kiedy człowiek wierzy w coś wystarczająco mocno, to sam walczy o to, żeby ta wiara stała się prawdą. Przenosi swoją siłę, moc i chęci do realiów, żeby kreować swoją własną rzeczywistość. A to, jak choroba, rozprzestrzeniało się dalej samo. Rosło wraz z tym, jak przybywało wokół takiej osoby ludzi. Dlatego nie chodziło o to, żeby komuś pokazać władzę, żeby dotarło, jak bardzo boli to, że jest się nikim w znaczeniu takim, by pławić się w swoim własnym blasku. Nie. Tsuyo czuł się naprawdę zabawiony przez tę dwójkę. Jak szybko tutaj przyszli, w jakim stanie, jakich słów używali i jakie mieli miny, kiedy na niego patrzyli. Wszystko można było z tych twarzy wyczytać. Ich obawy, ich determinację, ich wrażenie, że mają przed sobą wroga, z którym muszą się ścierać i jednocześnie nie mogą z nim walczyć. To nie był ten rodzaj przeciwnika, którego chciałeś zniszczyć czy zabić, nie. To był ten rodzaj przeciwnika, któremu po prostu musiałeś pokazać, na co cię stać, żeby cię docenił. To nie było złe. Znów - wręcz przeciwnie. To właśnie udowadniało, że ma przed sobą osoby, którym zależy. Które chcą same kształtować swoją przyszłość i zrobią w tym celu wszystko, co niezbędne. Nie zawsze będą to kroki proste. Ale to była część tej wiary. Część tego, że to byli gotowi się zaangażować. Niekoniecznie dla samego miasta, nie. Dla siebie. Miłość, rzecz jasna, była rzeczą ulotną. Ludzkie emocje były ulotne - zmienne i niestałe. Dziś są razem, za rok mogą się rozejść w gniewie. Ale połączenie pozostanie. To połączenie i przywiązanie do miasta. O ile tylko pozwoli się na to, by było odpowiednio pielęgnowane.
- Pani Sakai. Ryuzaku no Taki zawsze chętnie przyjmuje ludzi młodych, ambitnych i utalentowanych. Zapracowała Pani samodzielnie na ten dokument, dlatego proszę nie mówić o żadnych długach. - Podparł się znów na swojej lasce, przypatrując wam obu. Ze spokojem i bez żadnych osądów, choć teraz byliście jak dwa różne światy - wy, wyjęci z pola bitwy i on - wyjęty też z pola bitwy... ale tego, w którym twoim ostrzem jest słowo. - Jak już wspominałem, Panie Munraito, proszę się nie krępować. - Ostatnim razem przerabiali ten temat. Temat, którym było pilnowanie się z komentarzami i tak dalej, i tak dalej... rzecz jasna wyglądałoby to zupełnie inaczej, gdyby nie to, jak Hiro był sympatyczny. Ot, po prostu! Grzeczny i sympatyczny, sprawiający, że człowiek chciał dać mu nieco więcej przestrzeni, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie. - Zgadza się. Rada jest najważniejszą częścią dla Ryuzaku no Taki, ale brak lidera sprawiał, że niektóre sprawy przechodziły przez veto zbyt wiele razy. - Co by nie mówić, im więcej zdań i głosów, tym więcej też było problemów z tego wynikających. Więcej pomysłów, oczywiście! Były z tym tak plusy jak i minusy. Jak to zawsze było w społeczeństwie.
A potem było już zdziwienie. Szok. Spodziewali się oporów, albo "a gdybyście jeszcze mogli dla mnie..!". W jednym nie mylili się na pewno - byli na łasce i niełasce swojego przywódcy, w tym wypadku Tsuyo, z którym chcieli robić interesy. I może to błogosławieństwo, że nie trafili na kogoś, kto chciał ich wykorzystać do cna? A może, jak podejrzewała Isane, w tym wszystkim naprawdę tkwił super zły plan, który dopiero mieli poznać? Ach, młodzi!
- Nie ma potrzeby. Jesteście wolni. Zakładam, że Pan Munraito wie, gdzie szukać zleceń. - Uśmiechnął się znów z rozbawieniem, kiedy ci, zmęczeni, brudni po podróży, ale szczęśliwi zbierali się do wyjścia. I pokręcił lekko głową, ale nie w negatywnym aspekcie. Gdzieś do swoich myśli o tym krótkim i intensywnym dla tej pary spotkaniu. Jakby od tego miało zależeć całe ich życie i... och, wiecie co?
Zależało.
2 x
Awatar użytkownika
Mūnraito
Posty: 181
Rejestracja: 8 lip 2021, o 09:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody, ciemnowłosy mężczyzna o złotych (lub czerwonych) ślepiach i tatuażu na plecach: czarny księżyc i dwie szkarłatne gwiazdy. Zabójczo zwinne palce pogrywające bojowe pieśni na strunie łuku dopełniają dzieła zniszczenia.
GG/Discord: corpus#3610
Lokalizacja: Piltover.

Re: Siedziba władzy

Post autor: Mūnraito »

0 x
Obrazek
„Mūn must go on!"
Awatar użytkownika
Kisuke
Martwa postać
Posty: 2178
Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach
Multikonta: Daisuke

Re: Siedziba władzy

Post autor: Kisuke »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość