Gaj na uboczu miasta

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Ludzie bardzo często się wahali. Mieli opory, żeby uczynić wolę, która wyrosła w ich umyśle i dojrzała na tyle, żeby uznać ją za gotową. Ninja byli uczeni od początku, że misja jest zawsze najważniejsza - możesz dążyć po trupach do celu, nikt cię nie będzie rozliczać z każdej kropli przelanej kwi, dopóki ta krew nie wychodzi na światło dzienne jako sól w oku rządzących. Jak słusznie zostało zauważone - ludzie po prostu bali się shinobi. Byli siłą roboczą w świecie, w której istniały siły tak potężne, że wymykające się z ram możliwości pojęcia. Nawet jeśli interesujesz się tematem, starasz się ćwiczyć, bez chakry nie będziesz żadnym wyzwaniem. Tak samo gdy ninja zaczynają się pojedynkować - nie wpadasz przecież między nich, ponieważ wydaje ci się, że to właśnie ty masz w tym konflikcie rację, a świat powinien być mekką tak ludzi jak i tych, w których żyłach płynęła kotra. Choć, jestem święcie przekonana, nawet takie nawiedzone rodzynki się znajdą. Tak i znajdą się ninja, którzy się wahają. Mimo nauk. Mimo wbitych prawd do głowy. Mimo tego, że wiedzą, że ten świat nie ma szans na zatopienie się w pokoju. Z Hanem czy bez Hana - konflikty podnosiłyby się tak czy siak. Rosłyby roszczenia, pragnienia, ambicje - bo one zawsze tkwiły w sercu. Niektórzy nauczyli się je ignorować. Inni bardzo mocno je pielęgnowali. Shikarui nie miał takich rozterek. W jego wypadku potraktowanie Yamiego w ten sposób było potraktowaniem bardzo łagodnym - jedynie wyeliminowanie potencjalnego zagrożenia, a nie... wyeliminowanie go całkowicie. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że ta myśl nie prześlizgnęła się przez jego głowę, kiedy trzymał Yamanakę i dostrzegł wroga. Automatycznie uznał tamtych ludzi za wrogów. To, jak się zakradali, to, że wcześniej ich tu nie widział, to, jak czekali. Ewidentnie czekali - na taki moment, w którym najłatwiej byłoby ich zaatakować, gdy byli skupieni na czymś innym. Asaka wiedziała doskonale, jak czarnowłosy działał. Tak jak i on wiedział, że kiedy przychodziło do takich sytuacji, mógł przyjąć najwygodniejszą dla niego samego pozycję i nie martwić się o to, co białowłosej się stanie. Już o tym, że wolała uratować Yamiego i mnicha nie zamierzał wspominać teraz. Podrapało go to w tył głowy. Przeszkadzało. Ona była najważniejsza - nie oni. Jednak kryształ, jak zawsze, nie zawiódł ani jej, ani jego. Wytrzymał atak wymierzony czystą chakrą. Był to imponujący widok, musiał przyznać. Zresztą cały samuraj i wszystko, co sobą zaprezentował, było imponujące. Dlatego czarnowłosy nie zamierzał dać jego wspomnieniu umrzeć. Miał być jednym z bardzo niewielu imion, jakie zapamięta.
Kiwnął tylko leciutko głową, w sposób niemal niezauważalny, kiedy Kisho zaczął tłumaczyć. Aha, więc na tortury odpoweidział... wytwarzając jakieś alternatywne "ja"? Żałosne. I ciekawe. Bardzo ciekawe.
- Musimy o tym wspomnieć Mujinowi. - Napomknął, kiedy Kisho skończył mówić, dość cicho, bo stał teraz przy Asace, już ściągnął dłoń z jej ramienia po oddaniu jej części swojej chakry. Niewielki ubytek, a dla niej, sądząc po jej stanie, byłby to już naprawdę spory. O wiele lepiej od niego radziła sobie z technikami per se - tak uważał. Tak samo z kontrolą chakry. Jemu opanowanie tego zajęło o wiele dłużej. Po prostu jakoś nie miał do końca drygu. Jego nauka była ułatwiona przez to, że dokładnie widział żyłki chakry i widział, jak energia przepływa przez ciało, jak się zachowuje. Nigdy nie potrafiłby tego wyjaśnić. - Pójdę po ciała.
Ciało samuraja i anonimowego, biednego ninjy, który niczego nie zdołał zrobić w tej walce, leżące ramię przy ramieniu, zostały przeniesione przez czarnowłosego do... domku Yamiego. Skoro teraz dzieci miały basen tu, na dole, i bardzo fantazyjne, czarne strupy po lawie, mogły się bawić do woli. Delikatne, malutkie umysły i jeszcze drobniejsze ciała. Nie wzbudzały one w Shikaruim żadnej sympatii. Z drugiej strony - małe szczeniaczki też jej nie wzbudzały. Ale własne dziecko - ooo, to co innego! Czas spędzony z białowłosą zmieniał go kawałek po kawałeczku, tak jak zmieniał i samą białowłosą. Nie był już tak zupełnie obojętny na wszystkich wokół, jak był. Czego dowodem było to, że to właśnie on chciał pomóc Kisho. To właśnie on chciał pomóc mnichom - za darmo. Tylko dlatego, żeby chłopaka wydostać z klatki, w której się znalazł. I nie wahał się też stanąć tu i teraz w jego obronie.
Wziął swoje rzeczy. Nie protestował zmianie otoczenia, nawet lepiej było się stąd zwinąć, zanim ktoś zacznie zadawać niewygodne pytania i nabierze więcej animuszu przez to, że sytuacja się uspokoiła. Oczywiście - zbadał teren przed nimi. I za nimi. I po okach. W wizji teleskopowej, by upewnić się, że naprawdę nie czekają na nich już żadne zagrożenia. Nie czekały.
- Jak stworzyłeś wodę z niczego? - Zapytał w końcu, wracając do wizji sferycznej i kierując spojrzenie na mnicha.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

Straż jak straż, Asaka się nie bała, bo po pierwsze – nie zrobili nic złego: bronili się i to był fakt, a po drugie w straży byli cywile. Więc co oni mogli? Gdyby zawiadomiono tutaj strażników shinobi to byłaby nieco inna rozmowa, ale nadal to nie oni byli agresorami i nie oni zrobili tutaj ten cały bałagan. Głęboki na 6m dół w ziemi to nie była ich sprawka, tak samo jak ta cała lawa, którą Asaka zatrzymywała na swoich kryształach. A kryształy – w większości już sprzątnęła, nie licząc tylko owada w bursztynie, z którym czekała niemalże na deser. Białowłosa nauczona była, żeby niszczyć po sobie kryształy, bo te potrzebowały długich tygodni, żeby się rozpaść, a poza tym nie chciała zostawiać po sobie śladów (wyjątkiem był tylko rozłożony na podłożu smok w Midori, ale Asaka liczyła się wtedy z każdą możliwością potrzeby pułapek). Teraz została tylko zastygająca lawa nie jej autorstwa i woda potrzebna przy ugaszaniu, która spłynęła do dołu. W jej mniemaniu robili co mogli, żeby zapanować nad bałaganem i próbowali go ograniczyć do minimum. Nawet grządek nie zadeptała i nie poniszczyła!
Kisho mógł sobie prychać dowoli, Asaka po prostu była wychowana w kulturze, w której starszym okazuje się (jakiś tam) szacunek, nawet jeśli byli potencjalnymi wrogami. Lwica nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, więc nie pyskowała za bardzo, bo i to nie jej ani jej mężowi działa się krzywda, tym niemniej jakoś jej nie leżało by mówić do Yamiego z ciepłym „-san” i bez „pan”.
Zmarszczyła brwi, na moment odwróciwszy głowę w stronę, jaką wskazał Kisho i kobieta pokiwała krótko, w zrozumieniu do tego co mówił. Tarcza była teraz jasna, choć była bardziej metaforą niż dosłownym braniem świata przedstawionego. Zaś tortury… Jedyną reakcją kobiety było głośniejsze wypuszczenie powietrza nosem i lekkie zaciśnięcie zębów. Tak czy siak w tym czasie nastawiała nadgarstki starca na właściwe miejsce i nie przerywała. Kiwnęła tylko krótko głową, gdy Shiki się do niej nachylił i powiedział to, co mu przyszło do głowy. Yami jeszcze wszystko potwierdził. Skinęła głową Akirze, gdy i on zaproponował, żeby porozmawiali o tym w innym miejscu, po czym Shiki zabrał się za ciała, a mnich skierował się do sierocińca, zostawiając ją, Yamiego i zdenerwowanego Kisho samych.
- Jest pan sensorem, prawda? – zagadnęła po chwili. Chciała mieć potwierdzenie; widziała, że był ślepy (albo tylko tak wyglądał, jeśli faktycznie pochodził z rodu Yamanaka i bardzo dobrze grał), tak się zachowywał, ale coś tam widział. - Yamanaka? Nie znam nikogo innego, kto byłby zdolny wchodzić do czyjejś głowy – wstała z ziemi, na której cały czas klęczała przed starcem, a gdy w końcu to zrobiła, to schyliła się, by złapać go za przedramiona i pociągnąć do góry, żeby pomóc mu wstać. - Na te dłonie trzeba będzie jakiś czas uważać. Radziłabym też nie próbować na nas swoich sztuczek, bo Shikarui mógłby się zdenerwować – w końcu chyba nikt tutaj nie chciał denerwować czarnowłosego. Asaka też nie, ale z zupełnie innych pobudek – bo się go nie bała. Po prostu martwiła się o jego zdrowie.
Obróciła się tak, żeby wzrok swój skierować na Terumiego w krysztale. Po chwili rubinowy kruszec rozpadł się w pył – ale czy Terumi też? Jeśli tak, to problem z głowy, a jeśli nie, to Shikarui miał jeszcze jedno ciało do przeniesienia. Gdy już całkiem po sobie posprzątała, a Akiry jeszcze nie było, podeszła do Kisho oglądając z bliska czy nic mu nie dolegało. Wyglądało na to, że nie, a upadek pod ziemię był bardziej zaskoczeniem niż rzeczywistą krzywdą. Na wszelki wypadek stała pomiędzy nim a Yamim, ale uśmiechnęła się do Kisho – pomimo tego, że czuła zmęczenie. Nie każdy mógł tak uważać, ale według niej miała naprawdę złotego męża. Nie każdy chciałby się podzielić swoją chakrą, a on zrobił to bez wahania wiedząc, że sam tak bardzo jej nie potrzebuje, a Asace mogłaby się przydać – nie kręcił więc nosem i sam to zaproponował, ściągając z jej barków choć część tego zmęczenia. O Sanadzie można było powiedzieć wiele rzeczy, ale nie to, by był zły czy nieczuły dla własnej żony, albo żeby robił jej krzywdę. Cóż, w końcu każda potwora znajdzie swojego amatora.
Kiedy wszystko było tu już zrobione, to bez wahania poszła za Akirą, pilnując całej gromadki, jeśli komuś trzeba było pomóc.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kuroi Kuma »

Kolorki tekst:
Nobukazu
Kisho
Akira
Yami
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Wychowanie Karmazynowych Szczytów kładło nacisk na savoir vivre. Nawet w Daishi. O ile Yamanaka i Hyuga byli jeszcze bardziej pod tym względem restrykcyjni, o tyle Koseki wcale nie pozwalali sobie na robienie ustępstw co do poprawnego zachowania się wobec starszych, wyżej postawionych i tych, pozornie, mądrzejszych. tak samo tam uczono, żeby się nisko kłaniać, żeby mieć odrobinę poszanowania, żeby dbać o tradycję i kulturę. Jeśli tego nie robiłeś - mogłeś zostać wyrzutkiem. Niby nadal nosiłeś godło Koseki, jako ich ninja, a jednocześnie wcale nie byłeś akceptowany przez społeczeństwo. Dlatego Asaka była, mimo swojej buntowniczej natury i płomiennego charakteru, bardzo dobrze wychowana. Wiedziała, że mężczyźnie ustępuje się miejsca, że to on miał być głową rodu, że do starszych należy odnosić się grzeczniej i... wiedziała bardzo wiele rzeczy. Zwyczajnie nie miała w większości do nich cierpliwości. Była tak bezpośrednia, że czasami to czarnowłosy upominał ją krótkim "Asaka!", kiedy palnęła jakiś komentarz, dławiąc się śmiechem. Tutaj nie było za co upominać, bo nawet jakby białowłosa powiedziała do Yamiego, żeby ten się nie zesrał i poszedł w trzy diabły, to on sam dokładnie tak samo, zjawisko ignorowałby starca. Da się kogoś ignorować zjawiskowo? Chyba nie. W każdym razie poświęcana mu uwaga ograniczała się do tego, żeby nic nie wywinął. Uprzejmości można było sobie darować. To dopiero byłoby dziwne - miłe gadanie do typa, któremu moment wcześniej wyrwałeś rąsie. Nie żeby to daleko uciekało od dziwności Shikiego.
- Składał pieczęć przejmowania kontroli. - Machnął lekko ręką, wskazują krótko na Yamiego, kiedy Asaka zadała swoje pytanie. Uniósł jednak brew i obrócił głowę w kierunku Yamiego, kiedy padły słowa białowłosej, że mógłby się zdenerwować. Oj tak, miała cholerną rację. Nienawidził przejmowania nad kimś kontroli... no chyba że sam ją przejmował. Niech żyje hipokryzja. Tak i nie znosił zdolności Yamanak. Jedna taka Yamanaka prawie zginęła za swoją panikę i przeniesienie swojej duszyczki do ciałka jego "dawnego przyjaciela". Nie skończyłoby się już na wyłamaniu rączek. Zrobiłby ze starca krwawą miazgę. I chyba wszyscy tak o tym myśleli, nawet Kisho, który ewidentnie stracił zapał do charcowania i próbowania dziwnych rzeczy. Uwielbiał zapach strachu. Wyczuwał go podskórnie, jak każdy drapieżnik. Był pobudzający. Zachęcający. Niestety nie zmywał nieprzyjemnego palenia pod skórą.
Huh..? Ta historia była bardzo poplątana. Ciężko było się rozeznać, kto tu w końcu jest tym winnym, a kto niewinnym. Kogo wytknąć palcem, a kogo pogłaskać po główce. To jest - Shikarui już swój wyrok wydał. Już ułożył swoje twarde przekonanie o tym, kogo bronić, a kogo zabić bez zawahania. Natomiast kiełkująca roślina z ziarna tajemnicy przybierała już w głowie czarnowłosego kuriozalne wymiary i prawdę powiedziawszy już nawet nie do końca tych wyjaśnień słuchał. Jakby nawet nie do końca się mógł skupić. Jednym uchem wlatywało, drugim jakoś wylatywało... nawet mimo tego, że starał się coś z tego wyłowić. Ale tak starał na jedną czwartą gwizdka. Więc Akira i Kisho mieli się zjawić, żeby zabić Yamiego, a Yami wezwał tamtych najemników, żeby się bronić? Nie, chyba inaczej. Najemnicy ewidentnie chcieli zabić Kisho, nie bronić. Yamiemu też grozili, więc to tamci go chcieli zabić? Shikarui mógłby rozwikływać tę zagadkę przez dłuższy czas i może nawet by to robił, gdyby nie to, że Kisho odciągnął jego uwagę. Skinął głową twierdząco. Odwrócił się do Asaki, żeby lekko i w jej stronę skinąć. Dla zapewnienia, że wszystko jest w porządku i bezsłownego dania znać, żeby pilnowała tych tam. Tych tu. żeby czasem nikt się stąd nie ruszył. Asaka nie miała już wiele chakry, dlatego nie zamierzał też iść za daleko i tym bardziej spuszczać tamtej gromadki z oczu. Jego największy skarb zasługiwał na całodobową ochronę, chuchanie i... wiadomo.
Nawet jego koncentracja mogła jednak zostać zachwiana. Otworzył oczy szerzej, spoglądając w zdumieniu na to, co Kisho robi - zdumieniu i fascynacji. Uniósł ręce, jakby chciał ująć miecz, musnął palcami powietrze, w których zaczęła kłębić się chakra i z której tworzyła się... woda. Tak po prostu.
- Co to za czary... - Nie to pytanie, ni to stwierdzenie. Cofnął ręce, cofał je, gdy tylko woda się formowała, tak gładko, jakby Kisho miał dostęp do jej ciągłego źródła. Spojrzał chłopakowi w oczy swoimi lśniącymi czerwienią.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

Szczeniaczki szczeniaczkami… Ale małe słodkie, urocze krówki – to było to! Asaka mówiła, że są takie urocze i że weźmy jedną do domu, a Shiki mówił „naprawdę ci się podobają? No dobrze” i załatwiał dla żony krówkę, która tak jej się podobała. Gospodarz później chwalił się, że to specjalne krówki, że ich mleko jest słodsze – Asaka nadal się cieszyła, a wtedy jej mąż mówił „dają słodkie mleko? To weźmiemy dwie!”. Pieniądze musiały się zgadzać. I tym sposobem w swoim domu, w obejściu właśnie mieli parkę krów – Sakurę i Sasuke. Właśnie tak. Gdyby się dobrze rozejrzeć, to był też kot, za którym łaziły wszystkie żółciutkie kaczuszki, które taplały się w okolicznym jeziorze myśląc, że ten kiciuś to mama. To było nawet słodsze od tych szczeniaczków – a przynajmniej to Asace miękło obleczone w kryształ serce. A najsłodszy był skupiony na czymś Shikarui, który potrafił być przy Asace zupełnie naiwny i bezbronny.
- Wiem o tym – była przecież jeszcze taka młoda, choć jak na kunoichi to można powiedzieć, że była już w średnim wieku! A dziecko gdzie? No nigdzie, pewnie dlatego mąż i matka tak ją o to cisnęli. Tym niemniej wiedziała doskonale, że wiele jeszcze przed nią, że sporo rzeczy nie widziała i że tak wiele musiała się jeszcze nauczyć. Miała tego pełną świadomość. - Wierzę, że przede mną jeszcze całe życie – dodała jeszcze, przyjmując do wiadomości potwierdzenie starca o tym, że jest sensorem i że pochodzi z rodu Yamanaka. Nie wiedziała, że Yamanaka to sensorzy, proszę – czegoś się dzisiaj jednak dowiedziała. - Nigdy wcześniej jej nie widziałam – ach, więc ta pieczęć, którą Yami składał, to było coś charakterystycznego dla Yamanaka? Asaka nie miała z nimi zbyt do czynienia, nie poza tym, że wykonywali dla nich jakąś robotę podczas wojny, a później trafiła im się Yamanaka w Midori. Ale nie widziała tamtej kobiety nawet z bliska. A Inoshi… Inoshi to Inoshi. I na tym poprzestańmy. Czyli potrzebowali złożyć wcześniej pieczęć, żeby przejąć kontrolę i zacząć mieszać w głowie – zanotowała sobie. Co jak co, ale Shikarui miał znacznie większą wiedze o innych rodach shinobi niż ona i lepiej mógł na tym polegać.
Zazwyczaj któreś z nich słuchało uważnie swoich rozmówców, wyłapując niuanse, których drugie akurat danego dnia nie potrafiło wychwycić. To była kolejna przewaga pracy w duecie – bo mieli dwie głowy i dwa umysły. Dwa różne spojrzenia na świat i różne sprawy. Tam, gdzie jedno czegoś nie załapało, było jeszcze drugie, które uzupełniało daną wiedzę. Znali się już długie lata, w których spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, przyzwyczajeni do siebie jak mało kto. Dopasowani tak, by negować swoje złe strony i przekuć je w coś dobrego. W końcu co dwie głowy to nie jedna, dwa różne style walki, zupełnie różne umiejętności. Ich zdolności nie pokrywały się w absolutnie żadnym momencie, więc wyciągali z siebie maksimum uwidaczniając te dobre, mocne strony. Były też takie momenty, w których i ona i Shikarui po prostu nie potrafili nadążyć za swoim rozmówcą i oboje gubili się gdzieś w trakcie. To był chyba taki moment. Nie rozczytała tego z jego miny, tak jak Shiki nie mógł czytać w jej myślach, ale to już któryś raz, gdy się w tych zawiłościach zgubili oboje. Asaka musiała sobie powtórzyć słowa Yamiego kilka razy w głowie i zastanowić się, czy w ogóle dobrze zrozumiała. Chyba w końcu zaklikało jej w głowie. Tamci trzej to jednak byli „kumple” Yamiego, którzy zjawili się na jego wezwanie, bo spodziewał się, że ktoś przyjdzie go zabić. I owszem – Akira przyszedł z Kisho i dwójką shinobi, ale ta dwójka wcale nie była skora do ataku i zabijania. A przynajmniej nie tak od razu i właściwie to nie starca. Najzabawniejsze w tym było to, że to Yami był osobą, która to wszystko zaaranżowała: i przybycie tamtej trójki i ich samych. To chyba było w tym wszystkim najdziwniejsze.
- Upewnię się tylko… Więc to ty ściągnąłeś tutaj Akirę, Kisho i nas, i jednocześnie to ty wynająłeś tamtą trójkę, która nas zaatakowała. Po to, żeby pozbyć się problemu raz na zawsze, dobrze zrozumiałam? – po krótkim tentegowaniu w głowie, wymieszaniu maszyny losującej… oto był wynik. - Czyli grożono ci, dlatego wykradłeś informacje z głowy Kisho. Oboje jesteście w tym ofiarami, choć chłopak wycierpiał znacznie więcej – nie tylko tortury psychiczne, ale najwyraźniej również fizyczne zadane przez kogoś… Innego. I ktoś napadł na statek, którym pływał Kisho, pewnie z tego samego powodu – by zatrzeć ślady, że ktoś usiłował wydrzeć z niego informacje. O czym? Czy o tym co robił? Tym, co tam zwróciło uwagę Shikiego – ale u Akiry? Asaka się nie znała na Uwolnieniu Wody, skąd miała wiedzieć, że to coś niesamowitego? Zanotowała natomiast, że Kisho chciał coś od Shikiego. Posłała więc w kierunku męża leciutki uśmieszek, ciche zapewnienie, że da sobie radę i żeby się nie martwił. Niech oni sobie porozmawiają, a ona spróbuje zrozumieć o co chodzi w tym bajzlu. - Akira-san, poznaliście się z Kisho na Yinzin? A to wszystko to wyjątkowo złośliwe zrządzenie losu? To, że poznałeś akurat pana Yamiego mam na myśli – Asaka nie wierzyła w przypadki, bywały zbyt niesamowite, tym bardziej, że świat był taki duży, by mogła tak po prostu uwierzyć, że nikt nie maczał w tym palców. Tym kimś nie byli rzecz jasna ludzie, a byty znacznie potężniejsze – bogowie. To samo uważała o spotkaniu swoimi i Shikaruiego.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kuroi Kuma »

Kolorki tekst:
Nobukazu
Kisho
Akira
Yami
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Wydawało mu się, że o wodzie wiedział już wszystko. Że był jej panem i władcą, że uginała się wedle jego woli, jak jej zagrał. Tańczyła, ponieważ to on trzymał batutę w dłoniach. Miała tańczyć. Tymczasem życie ninjy zaskakiwało nieustannie. Gdy wydaje ci się, że pozjadałeś wszystkie rozumy, pojawiał się ktoś (albo coś), co weryfikowało twoją wiedzę i robiło "a-a-a!" tuż przed nosem, machając ostrzegawczo paluszkiem. Ty nawet nie zacząłeś się uczyć. To był zaledwie początek tego, co o świecie mogłeś wiedzieć. W świecie ninja, gdzie szkolono dzieciaki od momentu, kiedy nauczyły się chodzić, ciężko było powiedzieć, kto był młody a kto stary. Niewielu zdarzało się takich jak Yami - co przetrwali swoją młodość i doczekali się małego domku, żeby ostatnie dni przeżyć w (nie)pokoju. Zazwyczaj kończyłeś tak - bez dłoni, albo nogi, wrak samego siebie. Wspomnienie tego, jak wspaniały mogłeś być. Dlatego dla niego samego były to czary. Jakaś magia, jakieś poruszenie, które wyskoczyło całkowicie poza jego pojęcie rzeczywistości, tej ładnie ułożonej i uporządkowanej. Wprowadziło chaos tam, gdzie miał być ład. Ale to dobrze - powiedziałby. Chaos był przecież zmianą i każdy czasem go potrzebował, nawet jeśli potem przychodziło po tym burdelu posprzątać i przez długie godziny przesiedzieć, żeby zrozumieć, co się właściwie wydarzyło nie tyle w świecie zewnętrznym, co w tym wewnętrznym. Brzmiało pięknie - tymczasem czarnowłosy większą część "myślenia" spędzał na zatapianiu się w czarnym pudełeczku we własnym umyśle. Nie tym razem. I nie teraze.
Coś go drażniło. Mierzwiło. Coś drapało go od środka i sprawiało, że wzbierało w nim niezadowolenie, pomimo tego, że na jego oczach dokonał się kolejny cud. To uczucie wypierało zachwyt. Nie rozumiał go, ale rozumiał na tyle, żeby wiedzieć, że niosło ze sobą agresję. Ta agresja chciała zostać ukierunkowana. Tylko na kogo? Na Yamiego? Na tego mnicha? Na tamtych mnichów, którzy milczeli? Tego, co mówić nie mógł, co chował jakąś tajemnicę? Zazwyczaj nie potrzebował szukać winnego, bo przecież zawsze było to oczywiste. Wiedział, kto mu się nie podobał i na kogo przelać swoją frustrację. Tutaj nie wiedział. Wisiała ona w powietrzu i wstrząsała tak, jak fala wstrząsnęła ziemią i powoli wpadającymi w złoto liśćmi. "To niesprawiedliwe." Przeszło przez jego myśli. Tylko co ma być niesprawiedliwe? "Dlaczego odebrano mu dłoń?" Co, gdyby tobie ją odebrali? "Muszę go obronić." Przed kim chcesz go bronić? Ostatnie pytanie chłopaka zatopiło się w wodzie, której mimo tak doskonałych oczu - Shikarui nie widział. Wytworzona - rzeczywiście, jak kryształ Asaki - z powietrza woda była jak całkowicie nowy sen, w którym pozwolono się zanurzyć. Sekret, który, jak Kisho powiedział, miał zostać im powierzony. Czarnowłosy nigdy nie uważał, że jest specem od technik. Tym bardziej nie potrafił pojąć swoim mózgiem, od czego miałby zacząć odkrywanie takiego sekretu. Ale teraz to spadło jakby na drugi plan. "No tak... przecież wiedza to najcenniejsza waluta tego świata." Wydawało się oczywiste, co zrobiłby Shikarui. Przekonał do siebie chłopaka, grał tego miłego, a potem... zapytałby tych, którzy go szukają, ile Kisho jest wart. Wziąłby od Kisho wiedzę. Potem od jego ciemiężycieli pieniądze i pozbyłby się problemu. Dostałby wszystko, czego by chciał. Taki właśnie był Tygrys. Brał w swoje łapy wszystko, łakomy na każdy kęs i niechętny do dzielenia się nawet milimetrem tego, co jego. I te myśli bardzo gładko przetoczyły się po jego głowie. Prosty plan działania. Schemat wpisany w maszynę.
Dziwne.
Wcale nie zamierzał tak robić.
Wyciągnął rękę do przodu, starając się skupić chakrę w dokładnie ten sam sposób, w jaki zrobił to Kisho, z dokładnie tą samą techniką. Spróbować znaczy zrozumieć - tak? Spróbować - znaczy opanować. Tak? Przecież był bardzo wytrwałym uczniem.
- Poćwiczę. - Oznajmił cierpliwie, chociaż pod jego skórą gotował się ogień. Wcześniej był drapaniem - przerodził się w płomienie. - Ruszysz z nami do Daishi? Pomożemy ci zacząć na nowo. Możesz uznać nasz dom za swój przez pewien czas.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

Poczuła, że chyba głowa ją zaczyna boleć od tego wszystkiego. Cała sytuacja była maksymalnie pokręcona i wystarczała chwila nieuwagi, żeby się w tym pogubić i trzeba było wracać do początku. Asaka znowu zamilkła na chwilę, gdy jej myśli zrobiły nieprzyjemnego fikołka, na szczęście sama nauczyła się już robić taką mądrą minę, że nie tak prosto było się rozeznać, że ma w głowie pustkę. Ale świat nie lubił pustki i próbował ją czymś zapełnić – a to zupełnie tak samo jak srebrzystowłosa. Szła przez kolejną chwilę w ciszy, mieląc to, co powiedział Yami.
- Czyli wiedziałeś od samego początku kogo Akira chciał tutaj do ciebie ściągnąć i chciałeś dokończyć dzieła, czyli wyciągnąć z jego głowy to, co poprzednio się nie udało – to już nie było pytanie, a stwierdzenie, w którym złotooka próbowała na głos poukładać to, co było mówione, tylko w skróconej wersji, pozbawionej tych wszystkich ozdobników. Asace było przykro, że to wszystko spotkało tego młodego chłopaka, ale sama się nad tym dużo nie rozwodziła. Czasu nie dało się cofnąć, on płynął do przodu nieubłaganie; nie dało się go nawet zatrzymać. To było zupełnie normalne. Zwłaszcza w ich świecie – w świecie shinobich. To, że oni też zabijali, że zrobili to raptem kilkanaście minut wcześniej, też nie było niczym, nad czym trzeba się było zastanawiać. Równanie było proste – albo my, albo oni, a Asaka miała sporo planów na przyszłość. Plany te obejmowały jej ukochanego i ją, dlatego nawet się nie zastanawiała, gdy zostali zaatakowani. To leżało w jej instynkcie, w tym, jak została wyszkolona, i w tym miejscu nie było mowy o sentymentach. Gdy zaczynasz się za bardzo nad tym zastanawiać, to stajesz się miękki. A gdy stajesz się miękki w zawodzie tak niebezpiecznym, to prosta droga do tego, że ktoś twardszy zrobi z tobą porządek. W jeden możliwy sposób, by wyeliminować kogoś tak niebezpiecznego: pierwszą literką tego słowa było ś, a kończyło się na mierć. Asaka kochała życie; sama przecież była jak taki promyczek słońca, często nawet w najciemniejszy dzień. Kochała żyć i to samo starała się przekazać wszystkim, którzy stali się jej bliscy. Zwłaszcza mężowi, który sam chciał się od niej uczyć. Żyć. Godnie. Tyle czasu minęło odkąd jej to powiedział… Tyle rzeczy się wydarzyło w ich życiu, które odwróciły je do góry nogami w najmniej spodziewany, ale jakże miły sposób. Białowłosa nie wyobrażała sobie teraz innej drogi i innej osoby u swojego boku. To chyba nazywało się właśnie miłość.
- Nie ma czegoś takiego jak przypadki. Nic nie dzieje się bez przyczyny, Akira-san. Bogowie lubią nam o tym przypominać w często najmniej spodziewany sposób – Akira sądził wcześniej, że to był przypadek, że trafił tutaj, a dla Asaki było jasne, że było to bardzo ciasno splecione zrządzenie losu. Czy może raczej Losu. - Sądzę, że tak po prostu musiało być. To, że trafiłeś tutaj, to że Nobukazu-san zdecydował się wysłać Kisho tutaj dopiero wtedy, gdy ja i mój mąż się nawinęliśmy. I ja i Shikarui jesteśmy głęboko wierzący. Nie wykonujemy zleceń za darmo. To jest takie pierwsze. Shiki usłyszał poruszenie, gdy modliliśmy się w kaplicy i uznał, że to taki znak. Wierzę, że rzeczywiście tak było – kobieta nieco ugięła kark, skłaniając głowę przed mnichem w krótkim ruchu, nim się wyprostowała. - Podróżowaliśmy z Kisho prawie dwa tygodnie i w tym czasie ani razu nie był agresywny. Był najspokojniejszym człowiekiem… Prawie jak mój mąż – przy tym zaśmiała się cicho, bo wszyscy tutaj widzieli dwoistą naturę Sanady. Był najspokojniejszym i najgrzeczniejszym człowiekiem na świecie… Do czasu. - Myślę, że on po prostu potrzebuje czasu, odpowiednich warunków i odpowiedniego towarzystwa – wtedy dopiero odwróciła na chwilę głowę, by odszukać wzrokiem lawendowookiego i Wielkoluda. Wyglądało na to, że byli czymś pochłonięci, jakąś rozmową i pokazem wodnych sztuczek. Alabastrowe lico rozświetlił lekki uśmieszek i odwróciła się wtedy z powrotem do dwójki swoich rozmówców. - Chyba mają o czym rozmawiać. Nie mam w sobie drygu do kontroli wody, ale Shikarui ma. Dla mnie to kolejny dowód na to, że tak po prostu miało być, że tutaj trafiliśmy – pokiwała też głową, zerkając to na Akirę, to na Yamiego. - To dobry chłopak. Nie poddał się po tym wszystkim i widać, że ciągle chce żyć. Że ma światu wiele do zaoferowania. Możemy go zabrać ze sobą jeśli będzie chciał. Albo gdzieś go odprowadzić, jeśli takie będzie jego życzenie. Możemy jeszcze w czymś pomóc, Akira-san? – zwróciła się do mnicha, który ewidentnie był w pewien sposób związany z chłopakiem. Potem zerknęła jeszcze na staruszka. - Mam nadzieję, że sobie pan jakoś poradzi i że nie będą pana tropić. Mimo wszystko szkoda by było.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Shikarui bardzo cenił słowa. Były dla niego ważne - ale nie najważniejsze. Najpierw były czyny. Nie musiał codziennie słyszeć od Asaki "kocham cię", żeby wiedzieć, że go kocha. Nie musiał od niej słyszeć "ochronię cię!", żeby wiedzieć, że to zrobi. Zawsze i bez chwili wahania czy zastanowienia. W swojej pysze uważał, że ta miłość sięgała tak daleko, że nie było teraz takiej sytuacji, w której by w niego zwątpiła na dobre. Rzecz jasna realnej do realizacji, bo miał kilka pomysłów na to, jak Królowa Śniegu mogłaby się załamać.
- Nie będziesz i nie byłeś. - Takie sprytne wykręcenie się, ale od początku nie widział w nim ciężaru. Nie byłby nim również w trakcie podróży. Być może rzeczywiście - w domu... ale, o zgrozo, przecież mieli naprawdę dużą posiadłość, bo Shikarui już w niej umiejscawiał dzieci. Te dzieci, które mu się odwidziały po Yinzin. - Gdybyś potrzebował pomocy, szukaj naszego domu przy osadzie Kouseki nad jeziorem.
Kiedy można było nazwać kogoś "przyjacielem"? Kiedy znasz go przez kilka lat? Po tym czasie, po którym możesz powiedzieć o nim wszystko i zawsze wiesz, co w głowie mu siedzi? Kiedy ten wzdycha, a ty od razu wiesz, że to po prostu senność go bierze, a nie wspomina stare czasy? Czy może po przygodzie trwającej niecałe dwa tygodnie, po której skończyliście żywi, chociaż ktoś planował waszą śmierć? Czarnowłosy zastanawiał się nad tym, kiedy zgasła czerwień jego oczu i spoglądał na oddalające się plecy chłopaka. Gdy wielka fala opadła i powiała przyjemna bryza, która osiadała na jego ubraniach i włosach, przynosząc ze sobą dreszcz orzeźwienia. Jego miecz z wody rozprysnął się i nie miał szans ugasić ognia. Ale ta fala przecież była dostatecznie duża.
Ruszył wolno w kierunku białowłosej, która w tym czasie rozmawiała z mnichem i Yamanaką. Wydawała się równie skonfundowana tą historią co on - a przecież z niej można było czytać jak z otwartej książki. Ale może teraz jego rozdrażnienie przekładało się na wszystko wokoło niego. Na to co widział, co myślał i naturalnie - odczuwał.
- Polubiłem go. - Zatrzymał się przy białowłosej. Wraz z tymi przypadkowo napotkanymi osobami przyszedł hałas, który zauważył dopiero, gdy tamci odeszli. Kiedy tylko szum drzew zostawał między nim i nią, a obce głosy nie wdzierały się do głowy, gdy każdy chciał czegoś innego. Wyjaśnień, albo wyjaśniania, pytania albo odpowiadania. - Kisho wytwarzał wodę z powietrza. - Wyciągnął przed siebie rękę i znów sięgnął po chakrę, starając się zebrać potrzebną do wykonania miecza techniki wodę znikąd - z tego właśnie powietrza, bo ponoć woda była wszędzie. Nie wszędzie po prostu się ją dostrzegało. Ta myśl zupełnie przewracała jego pojęcie świata. No bo jak to - woda w powietrzu? Przecież powietrze było... suche. Lecz część wody rzeczywiście zbierała się w jego dłoniach, ale zaraz rozpryskiwała. Śmiesznie mała ilość, podczas gdy Kisho zbierał wielke fale. Opuścił rękę i spojrzał znów na plecy oddalających się.
- Jestem zły. - Powiedział najspokojniejszym tonem na świecie. I to bez sarkazmu. no, może spiętym. - Powinniśmy zabić Yamiego. Nie lubię go. - Starcowi i tak przykazana była śmierć, prędzej czy później. Pytanie tylko - ile jeszcze mu zostało czasu.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

Bezsilność to było najgorsze uczucie, jakiego można było doświadczać. Widzieć, jak ktoś się męczy i nie móc poradzić na to zupełnie, zupełnie nic. Widzieć, jak ktoś umiera i nie móc oddać nawet grama swoich sił, bo żadne pieniądze tego świata nie mogły kupić zdrowia właśnie dla tej osoby. Patrzeć, jak wypełnia się jakaś nić przeznaczenia i widzieć to dopiero po czasie – że cokolwiek by się nie zrobiło, wynik byłby dokładnie taki sam. Asaka w swoim życiu odczuwała bezsilność zbyt wiele razy. I zbyt wcześnie poczuła jej smak. Gdy umierają ludzie z twojej wioski, twoja rodzina. Gdy zostajesz całkowicie sama, a łzy nie pomagają, bo ból po ziejącej w sercu pustce cały czas jest taki sam… Ogień trawił wtedy wszystko. Ciała, domy, dobytki, ubrania. Och, to była wszechogarniająca bezsilność. Asaka nigdy więcej nie chciała być tak bezsilna jak wtedy, dlatego ćwiczyła. Chakra mogła wiele, choć nie była wszechmocna.
- Wiem. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze – Akira i Kisho nie byli tacy bezbronni jak się wydawało na pierwszy rzut oka. Byli teraz na obrzeżach Ryuzaku, więc powinni mieć trochę czasu by wrócić do osady, nim ktokolwiek kto czegoś chciał od Kisho zorientuje się, że jego ludzie zawiedli. Aż tak szybko wiadomości się nie rozchodziły, dlatego ta dwójka musiała teraz działać szybko, żeby zaszyć się w bezpiecznym miejscu. - Tak, dlatego moim zdaniem powinniście działać zanim wieści dojdą do tej zainteresowanej osoby. Czas jest teraz po waszej stronie – nie byli w tym doświadczeni, uznała więc, że rada kunoichi może im się przysłużyć. - Nic nie można na to poradzić. Mam jednak nadzieję, że przeżyjesz ten czas w spokoju, panie Yami. Mimo wszystko. Dożył pan bardzo pięknego wieku – pięknego jak na shinobi. Chakra w nim żyła i wciąż był przecież sprawny. A dla ninja bycie sędziwym starcem… Ło. To nie lada wyczyn. Asaka nie znała takich wielu… Ale znała swoją zaginioną babkę. Starzy shinobi zawsze zaskakiwali.
W końcu Kisho zbliżył się do nich i… wyglądało na to, że chciał zostać z Akirą. Nie było to nic złego – to jego życie, ich życie. Asaka i Shikarui przedstawili propozycję, ale nie było to wymuszenie. To była tylko możliwość – byłaby to znacznie bezpieczniejsza podróż dla Kisho, a może dla nich obu, ale nie chcieli. To nic. Białowłosa uśmiechnęła się tylko i na momencik przygarnęła Wielkoluda do siebie, by przytulić się do niego krótko i ciepło, życząc powodzenia. Przy nim była tak bardzo malutka... Wydawała się jeszcze mniejsza niż była. W końcu i Yami poszedł w swoją stronę.
Zostali sami. A Shikarui był tak cichy jak zawsze, gdy zbliżał się do niej, by stanąć obok, oglądaląc plecy oddalających się. Shikarui się nie mylił – była równie skonfundowana co i on, dlatego z dobre dwa razy dopytywała czy dobrze wszystko zrozumiała. Strasznie to wszystko było skomplikowane. Po co tak komplikować życie?
- Ja też – wyznała w odpowiedzi i dopiero wtedy westchnęła i odwróciła głowę, by bokiem i kątem oka zerknąć na osobę, którą kochała całym sercem. Nawet jeśli czasami zupełnie go nie rozumiała – bo on sam się nie rozumiał, albo dlatego, że nie chciało mu się mówić, więc pozornie ułatwiał sprawę w rzeczywistości ją utrudniając. - To coś… Trudnego? Nie wiem, nie znam się na tym – chociaż jak tak teraz myślała… To Shikarui zawsze potrzebował do swoich technik już istniejącej wody. Albo musiał ją sobie… wypluć, też techniką. Zerknęła na wyciągniętą przez czarnowłosego rękę, na to jak kilka kropel wody pojawiło się na jego dłoni, nim ulatywała i uśmiechnęła się krótko. - W takim razie będziesz miał co ćwiczyć – och, wiedziała, że w końcu mu się to uda. Tylko może niekoniecznie teraz, gdy byli po walce, a on znowu się… Ach… Sama wyciągnęła rękę tylko po to, by położyć dłoń na wyciągniętej dłoni Jugo i zacisnąć palce, spleść swoje z jego.
- Szkoda na niego czasu. On… Widać było, że żałuje tego, co zrobił. I zmuszono go do tego. To nie wytłumaczenie, ale myślę, że największą karą będzie dla niego żyć z tymi myślami, wiesz? – kobieta uniosła zmęczoną twarz w górę, do słońca, pozwalając by jesienny wietrzyk odgarnął jej długie włosy, pieszcząc bladziutkie policzki. - Bałam się dzisiaj, przez chwilę. Tego, że nie zdążę. Jak widziałam chakrę przebijającą się przez ten kryształ to… - a potem gdy widziała krew na twarzy męża. Nie dokończyła, bo i nie było po co. Po prostu przysunęła się do mężczyzny i przytuliła do niego, pozwalając, by otulił ją jego zapach. - Nie bądź zły. Nie ma o co. Złość piękności szkodzi, a ty jesteś najprzystojniejszy – był dla niej, nawet jeśli i Reiko zrobił na niej wrażenie, to nadal wolała tego właśnie mężczyznę o lawendowych oczach.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Było coś niespokojnie melancholijnego w oglądaniu tych pleców. Nie Yamiego, nie mnicha - Kisho. Shikarui chciał go zatrzymać. Chciał mu powiedzieć, żeby został, że przecież to głupota, przez jego głowę przeszło, że może od razu powinien był go szantażować, żeby przy sobie go zatrzymać. Ktoś mu powiedział kiedyś, że czasami, jeśli coś kochasz, musisz pozwolić temu odejść. Nadal wydawało mu się to zupełnie absurdalne, bo kiedy on coś kochał - trzymał to przy sobie z całej siły. O ile naprawdę był zdolny do aż tak wielkiego odczucia, bo czasem wcale nie był pewien. Nie był pewien, na ile potrafi odczuwać, a jeszcze mniej pewien, na ile te uczucia rozumie. Więc co, jeśli kogoś po prostu lubisz? Jak psa, szczeniaka, który wlazł pod twoje nogi i był tym wyjątkiem, że go nie rozdeptałeś? Jego też wtedy musisz puścić? Nie zatrzymujesz go? Nie zatrzymywał Kisho, więc czy to o czymś świadczyło? Że lubi go bardziej, czy może o tym, że właśnie lubi go o wiele mniej? Może nie miało to żadnego znaczenia, skoro wydawało mu się, że całe to powiedzenie było takie głupie, niewłaściwe. Nieprawdziwe.
- Gdybyśmy go zatrzymali, Kruki sporo by za niego zapłaciły. - Wypalił bez żadnego skrępowania dzieląc się tym, co chodziło mu po głowie. Dotyczącą tej osoby, o której powiedział przed chwilą, że go polubił. - Pozwalam odejść kupce pieniędzy. I denerwującemu staruszkowi. - To nawet nie tak, że temu nie dowierzał, bo skoro to robił - to w co tu wierzyć czy nie wierzyć. Działo się. Nawet dzieje dalej. Nie ma żadnego veto, bo jedynym do zavetowania jesteś ty sam. Dziwne to było - zetknąć się ze starymi przekonaniami, kiedy zawsze postępowało się logicznie i natknąć je na moment, w którym jednak wolisz, żeby to serce zrobiło swoje. Tak przecież było, kiedy poszedł za Asaką na wojnę. Jednak wtedy był na siebie samego zły, że postąpił wbrew logice. Teraz czuł tylko nostalgię, że nieznajomy mu właściwie chłopak odchodzi i pewnie nigdy więcej go nie zobaczą.
- To niemożliwe. - Odparł, przesuwając zwilżoną ręką przez wodę w powietrzu, patrząc na nią, jak zdradziło go to, co wymagało jeszcze wielkiej pracy. W życiu by nie wpadł, żeby w ogóle pracować nad czymś takim. A jednak mimo tego, co powiedział - możliwe było. - Tworzenie wody wymaga samej wody. Wszystkie bardziej skomplikowane jutsu jej wymagają. Można ją wypluć, jak ogień, ale tylko w prostej formie. - czyli w takiej, w jakiej on tworzył. Asaka znała się na wietrze i ziemi oraz swoim krysztale - nie na wodzie, wiedział o tym. On za to sądził do tego momentu, że o wodzie wiedział już wszystko. - Poćwiczę. Nauczę się. - Lubił się uczyć. Niekoniecznie może przepadał za technikami per se, o wiele swobodnie czuł się z łukiem w ręku czy mieczem, ale nie zamierzał marnować okazji okiełznania wody w lepszym stopniu, skoro miał do tego sposobność i widział na własne oczy, jak to zrobić. - Nie dziwię się, że tyle wysiłku włożyli w zyskanie tej wiedzy. Pozwala ignorować podstawowe zasady Suitonu. - Ciężko to wytłumaczyć. Gdyby się skupił, mógłby. Wymagało to jednak pewnego procesu tentegowania w głowie, a chociaż nie było po nim tego widać za bardzo, poza spiętymi mięśniami, to był na razie zbyt rozdrażniony, żeby w ogóle próbować.
- Żal jest bezużyteczny. - Było to jedno z kuriozów jak te wszystkie podziały na to co dobre i niedobre, takie jak cała ta ściema stworzona przez społeczeństwo i wiążąca się z sumieniem i... tymi wszystkimi pierdołami wokół. Dobro, zło - przecież ninja byli tworami najwyższymi, stworzeni na wzór bogów, z mocą zdolną kontrolować żywioły. To oni decydowali co jest dobre i niedobre. Moralność była jak herbata, która dawno zwietrzała i straciła swój aromat. Niby można, ale po co? Z drugiej strony bardzo go przez to ciągnęło do osób o moralności silnej - jak Asaka. O mocnych zasadach, gdy tego jego były takie giętkie. Do ludzi żałujących swoich czynów już go nie ciągnęło. To było coś, czego nie chciał nawet zrozumieć, bo było naprawdę bezużyteczne. Płakanie nad rozlanym mlekiem... znów chciało się aż napisać to samo: no można. TYLKO PO CO?
Objął białowłosą, obserwując, jak wcześniej unosi zmęczoną twarz do słońca, jakby chciała z niego dla siebie wykraść trochę energii. To akurat rozumiał - przecież sam tak kumulował zapasy siły. W dodatku nie spała za dobrze ten ostatni tydzień, Kisho był bardzo niepewnym materiałem na początku. Należało szczególnie na niego uważać. To, jak podniósł się w nocy było szczególnie dziwne. Teraz niby można napisać "to miało sens". Shikarui jakoś przechodził od tego do porządku dziennego, bo akurat coś takiego jak rozdwojenie jaźni było dla niego zdecydowanie za trudnym tematem jak na ten moment. Jego mózg ciągle brylował wokół utraty dłoni. Wydawało mu się to aktualnie koszmarem gorszym od śmierci. Czymś pobudzającym najbardziej pierwotny instynkt.
- Mogłaś dać im umrzeć. Są mniej warci od ciebie. - W zasadzie to w jego oczach - nic nie warci. No oprócz Kisho. Jednak nadal Asaka>Kisho. Równanie było bardzo proste. On by nawet nie pomyślał o chronieniu tej dwójki, gdyby miał do wyboru najpierw obronić siebie samego. - Dobrze zrobiłaś. Uratowałaś i Kisho i siebie. - Mimo pierwszych słów nie padły słowa "nie podobało mi się to, co zrobiłaś". Bo podobało mu się. Był pod wielkim wrażeniem, jak sprawnie Asaka to rozegrała i na jak szeroką skalę ogarnęła pole walki, rozdzielając uwagę i na siebie i na nich. Proszę bardzo - jak wiele widziały te złote oczy.
- Wiem. - A to było akurat kłamstwo. Shikarui, mimo tego, co sobą prezentował i jak nosił pewność siebie w wyprostowanych plecach, wcale nie był taki pewien swego. Teraz już i tak było o niebo lepiej. Teraz potrafił wpatrywać się w lustro z zaciekawieniem, a nie tak jak kiedyś - raczej go unikał. Teraz był pewien, że jest w stanie stanąć naprzeciw silniejszym przeciwnikom i nie wahał się ruszyć do walki, zamiast jak kiedyś - uciekać, omijać. Bo to zawsze proponował Asace na początku ich znajomości. Wiele się zmieniło - w nim, w niej. Natomiast prawdą było to, że wiedział, że dla Asaki jest jedyny. Jej miłość - nie wątpił w nią. - Nie chciałabyś czasem zakosztować dotyku innego mężczyzny, który ci się podoba? Mujina? Reiko? - Oh tak, Shikarui to była okrutna i szczwana bestia. Jak z tym uśmiechem na Reiko.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

Przywykła już do tej ciszy. Do tego, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni to ona głównie nawijała i tylko czasami słyszała odpowiedź któregoś z panów, gdy już dźgała ich mentalnie w bok zbyt mocno albo zbyt długo. Trudno było sprawić, by Asaka milkła na dłużej, a gdy tak się działo, to wiedz, że coś się dzieje. Długa cisza z jej strony nie zwiastowała nic dobrego, tym bardziej, że była osobą, która zdawała się mieć odpowiedź na wszystko. Teraz zaś, gdy została sama z Shikim… On zaczął mówić, a cisza była zupełnie inna. To była cisza, w której nie było obecności drugiej, cichej osoby. Dziwna sprawa. Było po prostu tak… Pusto. To chyba odpowiednie słowo. Pustka. Ale nie taka, jak wtedy, gdy masz pewność, że drugiej osoby już więcej nie zobaczysz, bo odeszła z tego świata na zawsze.
Wiatr szumiał w listowiu, ptaki ćwierkały w koronach powoli usypianych, kolorowych drzew. Było przyjemnie. Bo i dzień był przyjemny. W końcu i plecy Wielkoluda zniknęły za zakrętem i zostali tutaj sami. Całkiem sami. Ze wszystkim co minęło w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Ze wszystkim co zostawili za sobą w Watarimono.
- Jak chcesz to za nimi goń. Ale mam kilka lepszych pomysłów na to jak spędzić dzisiaj czas – nie uważała też, by brakowało im pieniędzy. Dom mieli już praktycznie wykończony i nie piszczało u nich biedą. - To już nie nasz problem – dodała jeszcze i odwróciła się plecami do drogi, jaką poszedł Kisho i Akira, tak, że teraz stała tuż przed mężem, zwyczajowo już zadzierając głowę do góry, żeby spojrzeć mu w twarz. Próbując wyczytać z niego coś, cokolwiek, co widziała już wcześniej – wtedy gdy ścierała z jego twarzy nie jego krew. I jak wtedy, gdy dała mu swoją manierkę, by przepłukał usta.
- Najwyraźniej całkowicie możliwe, skoro ktoś to robił i nauczył drugą osobę. Dwójka, która potrafi to robić to niezły dowód na to, że niemożliwe jest możliwe – a przecież widziała, że Shiki też coś tam robił w minimalnych ilościach. Ale robił! A był osobą, która gdy już obierze cel, to z niego tak prędko nie zrezygnuje. Ceniła to w nim, bo w jakiś sposób wiedziała, że może na nim polegać – nawet jeśli coś zajmie mu strasznie dużo czasu. - To taka cenna wiedza? W takim razie ta podróż była więcej warta niż ileśtam setek ryo. Była bezcenna – i nie zamieniłaby tego na żadne pieniądze. Tym bardziej, że oboje wyszli z tego cało. No… prawie. Ślad na jej krysztale mówił o tym wiele. Spuścił głowę i przejechała delikatnie palcami lewej dłoni po rysie na zbroi, która pokazywała, że w ogóle coś na sobie ma. A w końcu skupiła się… czy raczej przestała się skupiać… i kryształowa powłoka stała się w pierwszej chwili całkowicie widoczna, rubinowa, a potem się rozpadła.
- Jest. Zatruwa myśli i umysł. Dlatego myślę, że dla niego taka kara jest adekwatna – wzruszyła ramionami, bo ona niczego w swoim życiu nie żałowała. Już nie. Kiedyś… Kiedyś było kiedyś, a teraz już dorosła i pogodziła się z wieloma rzeczami. Była naprawdę szczęśliwa, nawet pomimo niedawnych smutków i spraw, które łamały i zarysowywały serce. To tak jak z tym, że jak coś kochasz to pozwalasz mu odejść… Ach tak? Gdyby tak było, to ludzie by nie umierali. To rzeczywiście była bzdura. Ot po prostu jedne rzeczy wychodziły, jedne nie. Ludzie mieli wolną wolę i wolność wyborów. Chcieli przy kimś trwać – to trwali. Nie chcieli to odchodzili. Nie było w tym głębszej filozofii. Dopóki ktoś nie był przywiązany łańcuchem to wszystko po prostu było takie, jak być powinno. Nie chcesz przy kimś, z kimś być, to odchodzisz. Nie trujesz siebie i tej drugiej osoby. Gdy kochasz, to nie odchodzisz. Gdy ktoś kocha, to nie odchodzi. Takie to proste – ot i tyle. A nie chcesz być z kimś, kto nie kocha, czyż nie?
Nie spała dobrze właściwie ostatnie dwa tygodnie. Na statku była wrakiem, cieniem własnej osoby, a później spali na warty. Oboje byli więc zmęczeni; no Asaka może nieco bardziej. Była mniej od męża wytrzymała, poza tym dłużej się męczyła. I dla niej utrata kończyny tez brzmiała jak koszmar. Nawet jeśli brak nogi czy ręki nie odciąłby jej zdolności manipulowania kryształem samym w sobie. Ale bardzo utrudniałby jej życie. Za bardzo. Nie czułąby się kompletna. Byłaby… brzydka. Wybrakowana. Pewnie trzeba byłoby jej pomagać z najprostszymi rzeczami. Okropność.
- Gdybyś mnie nie zawołał, to bym nie zwróciła na to wszystko uwagi – o tak, gdyby nie jego krótkie zawołanie, które sprawiło, że przestała biec na unieruchomionego Terumiego, to z Kisho, Akiry i Yamiego pewnie niewiele by już teraz zostało. I Shikarui nie dowiedziałby się o takiej tajemnicy.
Zaśmiała się cicho, wtulona w niego, słysząc to krótkie „wiem”. Wiedział? Musiał wiedzieć. Zawsze się jej podobał, nawet z tamtymi brzydkimi bliznami. Teraz, będąc właściwie bez skazy, podobał się jej jeszcze bardziej. Ale te blizny nigdy nie sprawiły, by patrzyła na niego z obrzydzeniem, albo tak, jakby coś umniejszały w jej oczach. Wzięła go za męża razem z nimi i bez wahania. I to, co mówiła, było całkowicie szczere. Nie spodziewała się za to zupełnie pytania, które padło później. Ba, pytania i imion, jakie przy tym zostały wymienione. Wziął ją tym z zaskoczenia i dlatego przez moment nie odpowiadała, ale wcale nie dlatego, że zastanawiała się nad odpowiedzią, a dlatego, że bardziej chodziło jej po głowie to, skąd w ogóle to pytanie. Miał do niej wątpliwości? Czy… sam szukał luki, bo się nią znudził?
- Nie, zupełnie nie. Nie potrzebuję nikogo innego. Skąd ten pomysł? – nawet pokręciła srebrzystawą czupryną w potwierdzeniu dla tego zaprzeczenia i odchyliła się trochę, by skonsternowana spojrzeć na męża. Na jego twarz.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

To była jego własna, prywatna woda. Obejmowała go ze wszystkich stron i pozwalała oddychać, choć oddychanie pod wodą dla człowieka było niemożliwe. On mógł. Woda nie wypełniała jego płuc i nie podduszała. Nie gubił się pod nią i nie musiał usilnie szukać ścieżki ujścia. Oddychał swobodnie. Odetchnął. Westchnienie opuściło jego nozdrza, głębokie nabranie płuc i wypuszczenie go w spowolnionym tempie, wraz z którym przyszło rozluźnienie mięśni, przynajmniej częściowe, chociaż twarz wciąż była stężała w tym dziwnie dzikim wyrazie, kiedy nawet jego oczy przestawały być tak spokojne, a stawały się błyszczącymi taflami. Niezdrowe, a fe. Daleko było temu do tego, co się z nim działo podczas przemiany. Przesunął dłonią po białych włosach, teraz nieco potarganych, ale nienaruszonych. Nawet kosmyka jej nie ucięto, bo nawet tam chronił ją kryształ, który teraz spłynął z jej sylwetki, kiedy tylko przestała się na nim skupiać. Ta paskudna smuga na niej była najlepszym dowodem na to, jak naprawdę blisko było. I potwierdzeniem, że ta zbroja była jednym z najlepszych prezentów ślubnych, jakie mogli sobie sprawić.
- Nie chcę. Jest cenniejszy żywy niż spieniężony. - Uniósł jeden z tych kosmyków i w końcu sięgnął za jej plecy, po warkocz, który zazwyczaj nosiła, żeby złożyć go na jej ramieniu. Lubił, kiedy spinała włosy, kiedy nie nosiła ich rozpuszczonych, chyba głównie dlatego, że właśnie tak ją poznał. To była cała Asaka - stojąca nad nim w karczmie, z wymalowanym na twarzy "PROBLEM?". Ano tak, problem. Bo widzisz, droga pani, ja nie potrafię czytać, więc mam problem. Dziwne, że często nie wiadomo, co na takie pytanie odpowiedzieć. Pewnie dlatego, że zazwyczaj pytają ci, którzy swoją osobą przytłaczają. Swoją agresją. Asaka go nigdy nie przytłaczała.
Ta kobieta miała niezwykły dar nazywania jego własnych myśli, kiedy on nie potrafił ich ująć. Wyjaśniała mu jego własną głowę, nawet kiedy niewiele jej czasem powiedział. Tak było i tym razem. No tak, rzeczywiście, dlatego to było takie poprawne, bo ta wiedza była więcej warta... ale nie, jednak nie, bo mógł mieć i to i pieniądze. Dziwne, czyżby gromadzenie złotych monet mu się znudziło? Pokiwał więc głową twierdząco, w widoczny dla białowłosej sposób przyswajając to, co ona sama mu właśnie powiedziała i aplikując do swojego własnego świata we łbie.
- Masz rację. - Zgodził się w końcu na głos po przetentegowaniu wszystkiego, podczas całkowicie niewinnej zabawy jej warkoczem. Przesuwał palcami po poukładanych pasmach włosów.
Nigdy do końca nie rozważał "karania" kogoś, bo "karanie" oznaczało, że rozważyłeś, co było dobre a co złe. Shikarui w pełni rozumiał to, że ktoś chciał siłą pozyskać jakiś sekret, uważał staruszka za sprytnego, skoro zastawił taką pułapkę. Nie spodziewał się jedynie, że zjawią się tacy ninja jak oni. Był niebezpieczny. Stary, doświadczony, w dodatku Yamanaka. Ratowało go już tylko to przed natychmiastową śmiercią, że był od Shikaruiego niższy. Zawsze jakiś plus. Jedyny zresztą. To, że był niby do tego zmuszony to kwestia odbiegająca na bok, bo sam nie wiedział, jakby się pod jakimś przymusem zachowywał. Co to by była za siła, która miałaby na niego wpływ. Znaczy, och, wiedział jakby się zachował - tylko już teraz czuł się silniejszy. Nadal okropnie kruchy i zmęczony Yinzin, ale jednak silniejszy. Chociaż troszkę. Odrobinkę... Odrobinkę to on się pochylił, żeby oprzeć czoło na barku białowłosej. Uczynienie kogoś winnym i karanie też było przecież częścią wolnego wyboru przysługującego każdemu. Trzeba się było tylko liczyć z konsekwencjami, że ukaranie jednej osoby nie zawsze kończyło sprawę na tej jednej. Yamiemu jednak dane było żyć i rzeczywiście - mielić w głowie skutki swoich czynów. Czarnowłosy nie zamierzał się zastanawiać, czy naprawdę żałował czy nie. Jak sama Asaka zauważyła - było wiele ciekawszych rzeczy do roboty.
- Dlatego chcę ci podarować to oko. Żebym zawsze mógł ci pokazywać to, co powinnaś zobaczyć. - Podniósł swoją głowę, taka pozycja jednak nie była za wygodna. Za to przyniosła wystarczającą porcję ulgi i spokoju. Kiedy mijała złość, zduszona w zalążku, nie znajdując ujścia, pozostawiała po sobie popiół i przypominała o zmęczeniu. Puścił kobietę, żeby rozejrzeć się wokół, powieść wzrokiem po horyzoncie i drzewach, jedną dłoń ciągle trzymając na talii Asaki, a drugą sięgając do barku. Podrapał rozpaloną pieczęć. Zaraz jednak jego uwaga znów padła na Asakę - i to dwustu procentowa uwaga. Zmrużył oczy, bo trochę ciężej mu było skupić wzrok. A jego usta rozciągnęły się w tygrysim uśmieszku. Paskudnym zresztą, który można nazwać wręcz okrutnym.
- To dobrze. - Oznajmił tylko i, cholera, widać było, że jest wielce z siebie zadowolony. - Gdybyś jednak kiedyś miała potrzebę poszerzyć sypialnię o trzecią osobę, mógłbym się zastanowić. - Śmieszna sprawa, bo Shikarui był bardzo otwarty na różne dziwne przygody związane z seksem, ale nigdy by nie oddał Asaki w ręce cudze tak po prostu. Chyba by go kurwica wzięła. Świat zacząłby płonąć a wulkany by wybuchały, tylko zamiast lawą to Suidanhą. Sam też nie czuł żadnej potrzeby robienia skoków w bok, ale teraz, jak tak padł temat i się nad tym powierzchownie zastanowił, to zaproszenie takiego Mujina do sypialni wydawało się przystępnym pomysłem. W końcu Mujin był naprawdę ślicznym chłopakiem. Albo Hikariego? Ale ten wydawał się narwany. A może Asaka wolałaby kobietę? O - i to był doskonały temat do oderwania swoich myśli od rzeczy kompletnie nieważnych i nieistotnych. Świat się skończył przed kilkoma minutami - więc teraz można się zająć sprawami naprawdę ważnymi.
- Chodźmy na obiad. Na co masz ochotę? - Tak, tak, rzeczy ważne i ważniejsze. Na szczęście swoich fantazji erotycznych wcale nie musiał ograniczać do wyobrażeń - ale co w sypialni, zostawało w sypialni. I tak, jak było - było d o s k o n a l e.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

Nie wyobrażała sobie już życia bez Shikiego, mówiłam to już? Pewnie z jakieś miliard razy – ale tak właśnie było. Gdy próbowała sobie wyobrazić świat bez niego, to czuła, jak jakaś niewidzialna ręka zaciska się na jej sercu i wyciska z niego ostatnie krople krwi zatrzymując organ. Wiedziała, że gdyby ktoś jej go zabrał, to ta rozpacz zniszczyłaby ją – a był to ból niemalże namacalny. Kochała go całą swoją osobą. A że czasami się kłócili…? A kto się nie kłócił. Każdy miał swoje małe albo większe wojny, a to, że u nich było tak spokojnie przez większą część czasu pomimo tego, ile tego czasu ze sobą spędzali, było wręcz niesamowite. Białowłosa wiedziała doskonale, że znalazła w nim swoje dopełnienie. Krucza czerń jego włosów dopełniała jej. Tak jak fiolet był kolorem przeciwstawnym żółtego – i jednocześnie jego dopełnieniem. Byli swoim idealnym przeciwieństwem w wyglądzie – i jednocześnie razem tworzyli całość. Piękny obrazek. Charakterem też się różnili. I pokrywali – w całkiem dużym kawałku. Zaskakująco. I pewnie dlatego złotookiej tak łatwo było ubrać w słowa to, co grało w głowie męża, gdy on nie potrafił znaleźć słów – bo myślała tak samo. Asaka wiedziała doskonale, że Shikarui od zawsze miał przy sobie drugi kawałek jej serca i duszy. Po prostu przy nim wszystko było lepsze niż bez niego.
Kiwnęła głową, nie mówiąc już na temat Kisho nic, bo i nie było takiej potrzeby. Żadne z nich nie zamierzało za nim iść, ani za starcem też nie, i świetnie. I tak jak Sanada lubił kiedy spinała włosy – ona lubiła, kiedy jej to okazywał. Tak jak teraz. Niby nic, a jednak był to tak bardzo czuły gest, i kunoichi uśmiechnęła się lekko, obserwując przez chwilę, jak lawendowooki delikatnie sunie palcem po splocie jej warkocza. Ach, ten „problem?” który połączył ich w karczmie w Kotei… Asaka była tak charakterystyczna, że przykuła uwagę takiego ładnego mężczyzny… o którym, mimo, że był od niej młodszy, nigdy nie pomyślała jak o „chłopcu”. W przeciwieństwie do niedojrzałego Toshiro. Zabawne, prawda?
Ona z kolei nie zaprzątała sobie tym głowy, bo żadnym katem ani sędzią nie była. To nie był jej problem i miała to zwyczajnie w dupie. Gdyby sprawa dotyczyła kogoś z Daishi… Ale nie dotyczyła i dlatego przejawiała zaskakujący jak na nią tomizwisizm. To znaczy zaskakujący dla kogoś, kto widział ją w innym wydaniu. Ale Shiki przecież znał ją już na tyle, że wiedział, że to nie będzie ją za bardzo obchodzić. I nie obchodziło. Dlatego powiedziała, że to nie jest ich problem. Objęła jego kark i wplotła smukłe paluszki w całkiem długie już włosy męża, gdy pochylił się i oparł o jej bark, i zaczęła gładzić te krucze, proste pasma, bardzo uspokajającym gestem. Przy niej mój okazywać każdą słabość, a przecież byli tu sami. Tylko oni, wiatr i ptaki. Jesień. Taka jak wtedy, gdy dopiero zaczęli ze sobą przebywać. Asaka bardzo pielęgnowała to wspomnienie. Jak każde z jego udziałem. Obróciła nawet głowę odrobinę, by na jego włosach złożyć krótki, ciepły i uspokajający pocałunek. Tak bardzo czuły. A gdy się wyprostował, odchylił i powrócił do tematu oka… uniosła wewnętrzny kraniec brwi, wypuściła powietrze nosem i wspięła się na palce, by ucałować go w czoło, trzymając jego policzki w chłodnych, drobnych dłoniach. To co mówił też ją rozczuliło. Wiedziała, że chciał o nią dbać najlepiej jak potrafił. Dopiero po chwili ściągnęła dłonie, by zatrzymać je na jego ramionach w delikatnym uścisku, przyglądając się temu jak on patrzy na nią. W absolutnym skupieniu, zmrużeniem oczu i… ach. Ktoś chyba był zadowolony. Tak bardzo, że aż znowu uniosła brwi, ale teraz w wyrazie zaskoczenia i skonsternowania.
- Nie, nie będę miała takiej potrzeby. Nie chcę nikogo innego, nie zamierzam się oddawać innemu i nie chcę się tobą również dzielić, rozumiesz? – czy to była taka śmieszna sprawa? Asaka okazała się być równie otwartą osobą na sprawy seksu co jej mąż i pewnie dlatego to tak dobrze działało, ale nawet ona miała swoje granice. I to właśnie była ona. Zupełnie nie kręciła ją myśl o jeszcze jednej osobie w ich sypialni i gdy teraz próbowała sobie to wyobrazić, to wręcz brało ją swojego rodzaju obrzydzenie. O, ona wiedziała, że ją by kurwica wzięła. Po części już ją brała, tak minimalnie. Nie była też ciekawa jak to by było z innym mężczyzną, bo przecież Shikarui nie był jej pierwszym. Ten pierwszy był błędem, po którym Asaka powiedziała sobie, że jeśli już iść z kimś do łóżka, to nie z ciekawości a z uczuć. I tak też przecież zrobiła, zupełnie się mu poddając – ale i przy tym była wytrwała. Przecież oboje to wiedzieli, że nie zrobiła tego przy pierwszej nadarzającej się okazji. - Pytałeś z ciekawości czy dlatego, że ci nie wystarczam i sam chciałbyś mieć na to otwartą furtkę? – nie była w stanie ukryć irytacji, choć jak z drugiej strony się dowiedzieć co chodzi po głowie drugiej osoby bez rozmowy o tym? Do tej pory te ich rozmowy zaprowadziły ich tam, gdzie oboje byli przecież zadowoleni. Ale Asaka pomyślała niestety o uśmiechu na Reiko sprzedawanym nie jej a innym kobietom i właśnie ta kurwica ją trafiała. Potrafiła być naprawdę niesamowicie zazdrosna i to Shikarui to w niej budził i do tego doprowadzał, miała wrażenie, że celowo. Bo poza tym… to była też niesamowicie wyrozumiała i tolerancyjna. Do czasu.
- Teraz to mam ochotę cię zaciągnąć do sypialni i przypomnieć gdzie twoje miejsce – fuknęła niezadowolona, ale tylko się z nim drażniła, bo po tym jak wypuściła powietrze przez usta nie mogła ukryć, że sama jest głodna. I zmęczona. Ale o tym Shiki wiedział, bo widział ile zostało jej chakry tak mniej-więcej.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość