Gaj na uboczu miasta

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Mówiłaś, mówiłaś wiele razy, ale mów jeszcze! Bez ustanku, nie szczędź płuc ni oddechu, żeby powtarzać to raz za razem. Przecież słowa były bardzo ważne. Łączyły nas i budowały wszystko wokół. Kreowały świat, które bez niego nie istniały. I choć nie trzeba było codziennie powtarzać "proszę", "dziękuję" czy "kocham cię", to każde pojawienie się tych cennych słów sprawiało, że można było komuś rozświetlić dzień. Czy to nie pięknie? Wystarczający powód do tego, żeby wykrztusić z siebie jeszcze kilka słów, nawet jeśli kosztowałoby to również ociupinkę więcej wysiłku. Warto. Nie dla wszystkich, bo nie wszyscy też warci byli. Nie dla każdego, bo nie do każdej osoby żywiło się uczucie nieco głębsze niż to, które sprawia, że powiesz "cześć', gdy kogoś takiego zobaczysz i co najwyżej uściśniesz mu rękę. Shikarui mógł opowiadać o swojej miłości w każdym malutkim geście. O swoim uwielbieniu każdego fragmentu jej ciała, charakteru i serca. O tym, że nie denerwowała go swoimi małostkami i że nie drażniły go jej złe cechy. Jak akceptował jej dziwactwa i jak cieszył się, że ona akceptowała jego. Wszystko to mógł robić w swoim tempie i na swój sposób - ten minimalistyczny. Nie musiał silić swojej mimiki do tego, żeby jednak się wyginała, pracowała z nim i samego siebie, żeby wyrazić coś więcej, bo jej byłoby nie dość. A przecież starał się cały czas, jak i ona się starała.
Pochylił się, żeby podhaczyć nogi białowłosej i wziąć ja na swoje rączki. Zadzwoniła zbroję o zbroję, ale tak doskonale układała się na ciele, że nie stanowiła żadnego problemu, by unieść Asakę tak, jak księżniczka na to zasługiwała. Co najwyżej ważyła teraz nieco więcej, ale i bez kryształu - nie na tyle dużo, żeby go zgięło. Uśmiech złagodniał, przeszedł na spokojniejszy, kiedy zrobił pierwszy krok do przodu, dzwonią tak ich zbrojami, jak i swoim uzbrojeniem, kiedy teraz szedł drogą z powrotem do miasta kupieckiego. Czekała ich droga powrotna do domu, a przecież mieli jeszcze odwiedzić medyka. Ciekawe, czy ten już wrócił z Yinzin, czy może zabawił tam dłużej, badając lokalne zwyczaje medyczne? Nie to jednak teraz chodziło po głowie czarnowłosego. Zdecydowanie nie to.
- Tak jest. Zrozumiałem. - Wiedział, że Asaka jest zazdrośnicą. Nie chorobliwą, ale jednak zazdrośnicą. Tak jak i on zresztą był, kiedy wyłapał, że Asaka spojrzała na jakiegoś pana trochę inaczej, niż patrzyła na zwykłego wieśniaka. Choć i z tym już się uspokoi, kiedy przybyło mu trochę pewności siebie. To po ściągnięciu tych blizn. Ona go zaakceptowała takim, jakim był od samego początku. Sęk w tym, że on nie akceptował wtedy samego siebie. Teraz kiedy widział jej wzrok, taki jak ten, który wędrował po Mujinie, sam zaczynał spoglądać na tego mężczyznę pod innym kątem i rozumiał. Było się nad czym zachwycać, więc czemu nie zachwycić się wspólnie? Lecz spoglądanie i uśmiechy to jedno. Dzielenie się ciałem żony to drugie. - Nie potrzebuję nikogo poza tobą. Chociaż chciałbym mieć przyjaciela. - Dokładnie takiego, za jakiego uważał Akiego. Było to jego własne, doskonałe oszustwo, największe ze wszystkich uszytych - bo własne. Ponieważ oszukał samego siebie tak doskonale, że wymazał całą prawdę i zostawił tylko to przed swoimi oczami, co chciał widzieć. I chociaż to, co powiedział, mogło teraz zabrzmieć dwuznacznie, to czarnowłosy o żadnej dwuznaczności nie myślał. Nie okazywał tego i nie chciał nawet o tym więcej wspominać, ale bolało go to. Tak, jak teraz było mu zwyczajnie smutno, że Kisho odszedł. W jego głowie wykwitła taka myśl, że wszyscy odchodzili. Nigdy więcej się potem nie pojawiali.
Czarnowłosy zatrzymał się, kiedy padły rzeczone słowa o nauczkach i pokazaniu, gdzie jego miejsce i postawił Asakę na ziemi. Przy pierwszym kroku jaki zrobił (jeszcze z nią w ramionach) jego twarz przedstawiła zdziwienie. Szybko to zdziwienie zniknęło. Klęknął przed białowłosą i objął ją za nogi, spoglądając na nią teraz z dołu, na jej twarz, trochę naburmuszoną, ale tylko odrobinkę. I wcale mu to nie przeszkadzało. Przed nią mógł klęczeć, ile tylko sobie tego życzyła.
- Nie musisz mi przypominać. - Shikarui nie był aż tak spolegliwy, ale to wiedzieli doskonale. Wredna, uparta menda do poziomu osła. Dla żony jednak - baranek.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Asaka »

W tym związku nie potrzeba było aż tak wielu słów – potrzeba było za to szczerości w czynach. Otwartości w nich, tak, by nikt nie miał tutaj żadnych wątpliwości. Słowa też się czasem pojawiały, ostatnio nawet częściej, gdy istniał malutki strach, że gesty to może być za mało, bo ta druga strona musi być o tym przekonana. Przez to, że tych słów tak dużo nie było, były one tym bardziej piękne, gdy już się pojawiały. Całkowicie szczere i czyste, razem z tymi gestami – pokazującymi całą miłość do drugiej osoby. Tolerowali się wzajemnie, akceptowali swoje niedoskonałości i wady. Czasem z trudem, ale jednak – jak to milczenie na ważne tematy Shikiego, czy ośli upór Asaki. Starali się wzajemnie i białowłosa przecież o tym wiedziała, bo widziała te ciągłe malutkie kroczki – ale do przodu, a nie do tyłu – czarnowłosego. Czasami trzeba się było do niego odwrócić, złapać za ręce i pociągnąć do siebie, pomagając zrobić kilka kroków szybciej i złapać go, by nie upadł, ale jednak miarowo szedł przed siebie razem z nią. Do niej.
W zdziwieniu rozszerzyła oczy, kiedy Tygrys nagle się schylił i znalazła się w jego ramionach, na rękach, ale szybko odnalazła się w tej sytuacji i objęła go ramieniem za kark, przysuwając się nieco bliżej, wsłuchując w stukot jednej zbroi o drugą. Dopiero teraz, gdy tak go oglądała, dostrzegła wgniecenie metalu po jednej stronie, na barku mężczyzny i delikatnie przejechała po tym miejscu palcem. To musiał być naprawdę silny cios, skoro zdołał zrobić zagłębienie w zbroi wykonanej w całości ze stali kantaiskiej. I ta sama osoba posłała chakrę w nią, niszcząc nie do końca wytworzony jeszcze kryształ, by uderzenie zatrzymało się na kryształowym pancerzu.
- Boli cię? – zapytała, ale chyba znała odpowiedź. Raczej go nie bolało, skoro do tej pory nic nie powiedział i nie dał po sobie tego poznać. Zresztą… Paradoksalnie, mieli ważniejszy temat przed sobą. Ale nawet on, i jej zazdrosna złość nie mogły zmyć troski z głosu i wyrazu twarzy Asaki.
- Świetnie – to było wyraźne burknięcie, ale takie zadowolone, że mieli sprawę jasną. Tak jak i Shiki był z siebie zdowolony jak paw, że ona nie chciała nikogo innego. Ją taka odpowiedź też satysfakcjonowała. Hyuga Reiko zrobił na niej wrażenie, to fakt, ale za nic nie zamieniłaby za niego swojego męża. Nadal tylko jego pragnęła i nie przebiegło jej nawet przez myśl jakby to było gdyby… Mujin też robił wrażenie, oczywiście, ale medyk ujął ją w zupełnie inny sposób. Właśnie w ten przyjazny, nie romantyczny i choć jej się podobał i potrafiła przyznać, że jest przystojny, to w jej wykonaniu nie było to dwuznaczne. Była wierną osobą – wierną swoim przekonaniom, swoimi myślami i ciałem. Była lojalna i w ten sposób kochała i pragnęła tylko jednej osoby na świecie. Tej samej, która teraz niosła ją na rękach. Wiedziała, że Shikarui nie był aż tak pewny siebie, jak się prezentował, a już tym bardziej, że nie był taki kiedyś. Widziała to wtedy, gdy prawiła mu te rzadkie komplementy – jak nie wiedział do końca jak je przyjąć. A jednak Sanada obdarowywała go nimi, by utwierdzić go w swoich uczuciach. Tak jak i on czasami komplementował ją. - Masz szczęście – a to już szepnęła mu na uszko, a potem go delikatnie w nie cmoknęła. Serce jej trochę pękało, gdy słyszała jak i co mówił. Może dlatego, że usłyszała jakiś smutek, tęsknotę w jego głosie. Tu nie chodziło o zazdrość, już nie. Wiedziała po prostu jak wielkim rozczarowaniem okazał się Aka. Ale Aka udowodnił też, że jest niedojrzały. I że tam, gdzie wchodzą uczucia wyższe, tam nie ma miejsca na przyjaźń. Przykre to było. - Daj się innym poznać tak jak mi, może kogoś polubisz na taki sposób i ten ktoś polubi i ciebie – ona też nie mówiła tutaj dwuznacznie. Shikarui po prostu… odsuwał od siebie ludzi. Przywdziewał tak wiele masek, że oni nie poznawali go takiego, jakim był, tylko… sztucznego.
Teraz to ona była zaskoczona. Tym, że nagle wylądowała na ziemi i że jej mąż klęczy przed nią, obejmując jej nogi, patrząc na nią tak…
- Shiki… - jej dłonie raz jeszcze dotknęły czarnych włosów, gładząc je z lekkością. Uśmiechnęła się, nie smutno, ale jakoś tak znowu rozczulona. Szybko sama kucnęła i klęknęła kolanami w tej ziemi, przytulając go raz jeszcze do siebie. - Nie musisz się przede mną kłaniać – przecież tylko żartowała… no nie do końca, ale nie mówiła też aż tak bardzo poważnie. Nie był jej sługą, był jej partnerem, towarzyszem, mężem. To on miał pierwszeństwo, nie ona. - Nie mówiłam aż tak bardzo poważnie – dopiero teraz przyszło jej do głowy, że mogło mu się to skojarzyć z dzieciństwem. Z tym, jak go traktowali rodzice. Ojciec. - Przepraszam, nie chciałam. Pamiętaj, że nigdy nie zrobię ci krzywdy. Ale dzielić się tobą nie będę, jasne? – och, ona była wilkiem w baraniej skórze. I tylko mąż widział do końca jak milutkim i łagodnym stworzonkiem była. Ale też tylko wrogowie widywali jej kły. - Chodź, zjemy ten obiad. Ale potem idziemy do pokoju. Muszę w końcu odespać ten statek i to wszystko. I poza tym naprawdę się za tobą stęskniłam. Ale nie będę ci nic przypominać – zresztą… sam twierdził, że nie musiała. A poza tym całkiem lubiła, gdy to on przejmował inicjatywę i decydował – tak w odróżnieniu od tego, jak na co dzień dopasowywał się do wszystkiego, czego ona chciała. - Może oprócz tego, jak bardzo cie kocham i potrzebuję.
No a poza tym… Mieli jeszcze jedną rzecz do przedyskutowania, tę o szale w jaki wpadł. Ale to nie był dobry moment.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Shikarui »

Wgniecenie w zbroi, które było świetnym dowodem na to, że naprzeciwko niego stanął szermierz niczego sobie. I naprawdę podobała mu się ta walka - walka, po której został miecz, nieco wyszczerbiony, wyraźnie zużyty, dzierżony zapewne już przez lata przez samuraja, którego oczy zamknęły się na wieki. Mieli rację - śmierć była intymna. Ale na pewno ciężko było umierać samotnie, kiedy ginęło się w walce. Przynajmniej kiedy nie próbowałeś zrozumieć, jak to działa, że najbardziej samotnym jest się w tłumie. W gamie emocji i w zamieszaniu słów, przy tym, że bolał go teraz każdy mięsień, rzeczywiście zapomniał, że był ten jeden paskudny sinior, który odzywał się nieco bardziej, niż inne. Nauczył się do perfekcji ignorować ból - jego ciało, siłą rzeczy, musiało się wzmacniać po każdej przemianie. Nie stosował ich często. Zwłaszcza w czasie ostatnim starał się jej używać tylko w ostateczności. Bardziej się pilnował, bardziej uważał. Planował przynajmniej uważać, bo ten "ostatni czas" był bardzo krótkim pojęciem. To, co wydarzyło się w Watarimono, było naprawdę bardzo mocną bruzdą w jego umyśle przypominającą o pokorze i pozwalającą zrozumieć w głębi, z czym borykają się jego krewniacy. Juugo. Śmieszne, bo to Uchiha, a nie te potwory, uważano za przeklętych. Nawet on sam tak myślał. W jego głowie tak mocno wżarło się przekonanie, po tym, co widział i czego doświadczył, że ci ludzie z Sogen naprawdę... naprawdę jest z nimi coś nie tak. Ich doujutsu również dotknięte było klątwą. Dokładnie taką samą jak klątwa Juugo - im bardziej się rozwijałeś, tym bardziej krzywdziłeś innych. Różnica polegała na tym, że jego ród krzywdził nieświadomie, bezwiednie, starał się z całych sił, aby unikać tych nieszczęść. U Uchiha musiałeś krzywdzić celowo albo być ofiarą, żeby się rozwinąć. Dlatego Sogeńczycy chyba wydawali się w tym o wiele bardziej tragiczni.
- Boli. Zapomniałem o tym. Zawsze mnie wszystko boli po klątwie. - Znosił to lepiej niż kiedyś, ale nie dlatego, że bolało mniej. Dlatego, że on sam bardziej nauczył się z tym bólem żyć. Zawsze jego głowa była bardziej ciężka, zmysły bardziej się rozjeżdżały i ciało nie było tak sprawne jak wcześniej. Wiedział, z czym się to je, jakie są skutki, używał tej klątwy świadomie (czasem bezwiednie i automatycznie) i nie narzekał na to, jak było. Zresztą czarnowłosy ogólnie na nic nie narzekał. Może na brak słodyczy, o tak, ale to był wynik całkowitego już rozbestwienia. Czasem zdarzało mu się zamarudzić, że Asaka to lepiej gotuje niż to coś w tej karczmie. Naprawdę doceniał to, co miał i był bardzo szczęśliwy, że udało mu się dotrzeć właśnie do tego punktu. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy kobieta cmoknęła go w policzek. Chyba na poprawę humoru - jeśli tak, to całkiem udany zabieg. Szybki, bezbolesny i dwustu procentowo skuteczny.
- Boję się ludzi. Nie można im ufać. - Shikarui wiedział, skąd u niego niechęć do ludzi. Wiedział doskonale, dlaczego tak bardzo ich nie lubił, dlaczego wolał trzymać się od nich z daleka i co najwyżej obserwować. Dlaczego wolał maski od czystej, nagiej twarzy. To trochę głupie, bo z jednej strony chciał być przez niektóre osoby lubiany - jak przez Inoshi. Chociażby. Albo przez Kuroia. Na przykład. Robił więc tak, żeby im się przypodobać. Z drugiej jednak strony wcale nie chciał dawać się poznać, bo jeśli ktoś zaczyna cię poznawać - zaczynasz się z nim oswajać. Wtedy twój osąd jest całkowicie zaburzony. I wszystko to wynikało ze strachu. Ze wszystkich wspomnień raz po raz udowadniających, że na tym świecie tylko jedna czy dwie osoby są takie, które cię poznają i będą cię lubić takim, jakim jesteś, nie chcąc niczego w zamian. Jak Saki czy Asaka. Saki... heh, a on był gotów ją zabić. Tak po prostu. Nawet jej nie ufał. Nawet jej...
Objął ją ramionami, kiedy przyklęknęła. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie nasuwało się to ze starymi, już zatartymi nawykami, naukami i wspomnieniami, ale też kłamstwem było mówienie, że właśnie z tym skojarzyły mu się słowa Asaki. Była różnica między tym, gdy kazano ci kogoś słuchać a tym, gdy po prostu chciałeś kogoś słuchać. Ta różnica leżała tutaj. Ona była tą różnicą. A on w większości zwyczajnie potrzebował, żeby ktoś mówił, co robić, by podejmował decyzje, by prowadził. Wtedy czuł się na swoim miejscu i jego świat był poukładany. Dopiero kiedy coś urodziła jego głowa mógł wyjść naprzód i powiedzieć "nie, dzisiaj idziemy w prawo, nie w lewo". Więc szli w prawo.
- Nie musisz się mną dzielić. - Bo z kim? Dlaczego? Nie było potrzeby. Powodu. Nawet w odniesieniu do tematu, który się podniósł, a który czarnowłosy zaczął właściwie tylko i wyłącznie dlatego, żeby się wyzłośliwić i podnieść sobie ego. - Za co mnie przepraszasz? - Głaskał ją po plecach, chociaż nie mogła tego czuć - on odczuwał tylko miękki materiał płaszcza pokrywający jej plecy. To nic. Lubił ten płaszcz. Był ładny. Hm... - Kupię ci nowy płaszcz. Ten jest za czarny. Za dużo na tobie czarnego. - Ocenił, odsuwając się od niej, wyplątując z ramion, ale trzymał ciągle jej ramiona. Przyjrzał się jej teraz tak, jakby był krytykiem mody i właśnie doznał objawienia co do tego, jak powinien wyglądać nowy sezon. Jak na niego były to zadziwiająco szybkie zmiany tematów. Ale nie mógł się ciągle skupić na niczym konkretnie. Wciąż jego umysł był jak smoła. Zwłaszcza teraz, kiedy tak zwolnił po całej tej przygodzie z Kisho.
- Nie masz za co przepraszać. - Odpowiedział zaraz sam sobie. Bo zapytał, ale tak naprawdę wiedział, do czego pije. Rozumiał doskonale. - Nic się nie zmieniło. Zawsze szukałem kogoś, kogo będę mógł słuchać dlatego, że tego chcę. - To była najszczersza prawda. Czarnowłosy od momentu uwolnienia szukał kogoś, przy kim będzie mógł siedzieć i kto powie mu "bierz go!" bez żadnego wahania. A on sam bez żadnego wahania ruszy wtedy w pościg. I znalazł. Początkowo irytująco łamiąc logikę, zwyczaje uciekania, miast rwania do walki... by teraz się okazało, że to było jego doskonałe dopełnienie. - Wiesz, co jeszcze musisz kupić? Mapę. Nie masz mapy Ryuzaku no Taki.- Wyciągnął mieszek z ryo ze zwoju i wręczył go białowłosej. Asaka miała rację - czego jak czego, ale akurat ryo im nie brakowało.
[z/t Shikarui i Asaka]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Keion
Posty: 462
Rejestracja: 3 kwie 2018, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Szare włosy, szczupły w miarę wysoki, ma wcięcia koloru czerwonego na twarzy
Widoczny ekwipunek: Kabura z prawej strony na udzie i torba na lewym pośladku.
GG/Discord: Keion#4512

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Keion »

Opuszczając sklep medyk udał się do biblioteki, gdzie zaczął od uporządkowania zakupionych wcześniej przedmiotów. Po czym rozsiadł się wygodnie i przez długie godziny studiował książki zielarskie. Książki do których zaglądał nie należały do najbardziej popularnych. Mówiły o truciznach i antidotach, które powstały w ciągu ostatniej dekady, oraz zostały użyte przeciwko komuś bądź w celu ratowania życia. Może i nie była to najlepsze źródła do czerpania wiedzy czy pomysłów, ale na ten moment Keion nie miał innych.
  Ukryty tekst
Po skończonym eksperymencie Keion od razu postanowił uwarzyć dziesięć dawek środka i wypełnić nim swój ekwipunek, oraz załadować do niego senbony. W ten sposób mógł go użyć niemalże w każdej chwili, czyli relatywnie zwiększyć swoje szansę na przeżycie. Hayakawa nareszcie był gotowy żeby wyruszyć w podróż i nie zamierzał jej dłużej odwlekać, czas go gonił, a on wciąż miał jeszcze coś co chciał zrobić. Nie spiesząc się tym razem przesadnie zebrał swoje rzeczy i ruszył po za tereny Ryuzaku no Taki.

z/t
0 x
Awatar użytkownika
Tamaki Hyūga
Martwa postać
Posty: 1830
Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
Wiek postaci: 19
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Toshiki Oden
Lokalizacja: To tu, to tam

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Tamaki Hyūga »

Po wyjściu z gorących źródeł, ruszyłam na ostatni trening przed wyruszeniem w drogę do wioski Shikimura w Sogen. Pełna nowej energii wyszłam z Ryuzaku no Taki a następnie skierowałam się w ustronne miejsce jakim był pobliski zagajnik. Weszłam wgłąb drzew i znalazłam się na małej polance z jeziorkiem. Po uznaniu że jest to odpowiednie miejsce na mój trening, zabrałam się do ćwiczeń.
  Ukryty tekst
Zdecydowanie wymęczona treningiem udałam się z powrotem do Ryuzaku no Taki, chcąc zregenerować siły podczas posiłku a następnie wyruszyć w drogę.
0 x
Obrazek Kuźnia | Ryo | KP | PH | WT
Awatar użytkownika
Kamiyo Ori
Posty: 1054
Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek B
Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Rokudo Gaika

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kamiyo Ori »

0 x
PH | Ryō | KP | Notes
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Yue »

Zaskakująca prawda tego świata - wystarczy jedna zdradliwa myśl i sypało się domino. Dlatego czasem się lepiej nie zastanawiać. Nie myśleć. Wyłączyć na świat, wejść w tryb offline i funkcjonować jak nakręcona pozytywka. Pięknie tańczy na przygotowanej scenie, ma śliczną sukieneczkę, pięknie uczesane włoski i każdy jej ruch jest idealnie w rytm wygranej muzyki. W kółko to samo. Zaprojektowano ją przecież tak, żeby była doskonała. Zapomnieli tylko, że perfekcja była zachwycająca tak mocno tylko dlatego, że była ulotna. Kiedy próbowałeś ją zatrzymać nagle stawała się odtwórcza. Nie była już fenomenalnym zdarzeniem, które spotkało cię na moment, zaczynała wchodzić w codzienność i rutynę. Dlatego ludzie potrafili się tak szybko nudzić. To, co pociągnęło twoje serce i jak magnes przyssało je do siebie w pierwszej chwili za kilka dni może się okazać jałowe. Oto był kolejny z powodów, dla których ludzi wokół siebie lepiej było wymieniać. Bezpieczniej. Nie dostawałeś się wtedy do dziur, z których musisz się wygrzebać, bo jak to mówił pewien klasyczny utwór - człowiek człowiekowi wilkiem, a wilk pod człekiem dołki kopie. Nie, to chyba nie tak było. Trudno, ważne, że sens zachowany.
Wiara czyni cuda, a te ponoć miały szansę się wydarzyć naprawdę. Jeśli tylko jesteś wystarczająco głupi, by na nie liczyć. Ona wierzyła - no jasne, musiała. Już rozegnała swój czar nierealnej istoty - wszystko przez to, że kazała się dotknąć. Każdy w coś wierzy. Jedni wierzą w tę bzdurną inwestycję, jaką byli bogowie, inni w ludzi, a jeszcze inni mieszali wiarę z nadzieją i liczyli na to, że coś z tego jeszcze wyjdzie. Czasem masz wrażenie, że zobaczyłeś już dno ludzkiej głupoty, ale potem dzieje się coś, co sprawia, że odkrywasz, że ta studnia nie ma dna. Bo czy ta pani, bezimienna Czarna Wdowa, nie była naiwna i głupiutka, że zostawiła gdzieś jakąś paczuszkę - i po co w ogóle? - i teraz chciała, żeby ktoś obcy się nią zajął? Kusiło zajrzeć do środka i przekonać się, co w niej jest. Ale i chociaż odrobina zdrowego rozsądku z drugiej strony podpowiadała, że naprawdę dla niektórych rzeczy można stracić głowę - i to w tym dosłownym znaczeniu. Zastanawianie się nad tym kim była, zgadywanka z samym sobą, robienie zakładów - daję piątaka, że jest jakąś loszką mafioza tutejszego! Nie, pewnie jest z Shigashi! Podbijam do dziesięciu! To wbrew pozorom nie była najlepsza zabawa, bo co z tego, że zawsze wygrywałeś, skoro nie mogłeś przegrać? I nagle cała ekscytacja zakładu była zabijana. I chociaż było to wciągające, to Yue poświęcił temu tylko moment, kiedy oddalił się od kobiety i skierował znajomymi drogami do równie znajomego miejsca. Tak, spędził tu całe życie - a przynajmniej tak uważał. W mieście, które cię kochało, jeśli mu na to pozwoliłeś i wypluwało jak za mocno przerzuty tytoń, kiedy tylko zaczynało się tobą nudzić. Z lalkami w rękach dzieci też tak było - kiedy się zepsują wyrzucasz je. Nie każde pęknięcie porcelany dało się naprawić.
Ponury klimat takich miejsc o tej porze roku odstręczał. Czemu ktoś chciałby tutaj siedzieć - pozostawało zagadką. Szaro, buro, ponuro, ciemno. Nawet niebo tu było jakieś... ciemniejsze. Ten gaj będzie piękny, gdy zima się rozchula i potem znów, gdy już wiosna pozwoli na rozkwit pąków i liści. Do tego czasu będzie tylko markotnym wspomnienie tego, że ktoś to miejsce lubił. Włącznie z Czarną Wdową. Proszę bardzo - okazywało się, że nie tylko on był zaintrygowany zawartością paczki. I to akurat Yue nie zdziwiło - zdziwiłoby to, gdyby zastał ją nienaruszoną. A bo to mało chuliganerii wałęsało się po okolicach? Mało dzieciaków, które nawet chwili się nie zastanowią przed obdarciem czegoś takiego z jego własnej godności? Znalezione nie kradzione, jak to mówiło prawo ulicy. Dźwięki dochodzące z innej strony przyciągnęły uwagę białowłosego, który podszedł już do paczuszki, dotknął ten obierek, tę skorupkę, myśląc sobie, że żaden z niego detektyw - i nawet nie zamierzał próbować się w niego bawić. Właściwie to poszedłby z powrotem i powiedział wprost - paczki nie ma. Zabrałby jej obierek. Co by sobie kobieta pomyślała jej sprawa. Może to, że Yue ją okradł i teraz zwalał na kogoś innego. Musiałby jeszcze chuja kłaść na to, co ludzie sobie o nim myślą. Wszyscy oprócz jednego. Bo od tego jednego nie potrafił się po prostu uwolnić, nie ważne, jak bardzo próbował. Ale był ten dźwięk. Te głosy. I to...
- Co jest, kurwa... - Mruknął sam do siebie, spoglądając w kierunku, z którego cała ta kakofonia dźwiękowa dochodziła. Może to zaginiona zawartość paczki? Nie zaszkodzi sprawdzić. A nóż widelec Los postanowił się uśmiechnąć do Czarnej Wdowy i umożliwić jej odzyskanie jej cennej paczuszki wartych wszystkich jej klejnotów. Ach, ten sentymentalizm... Tak i białowłosy skierował ku grupce swe kroki, niespecjalnie kryjąc się ze swoją obecnością. - Haloo, towarzystwoo, nie widzieliście czasem złodziei zaginionej paczki? - Zapytał z uśmiechem na ustach, kiedy tylko się do towarzystwa zbliżył. Spodziewając się właściwie tego, że jeśli to oni są złodziejaszkami to zareagują raczej nerwowo. Ludzie już tacy byli - czuli grzech, ktoś wygrywał na ich strunach, więc nagle stawali się spięci. Fascynujący instrument.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Kamiyo Ori
Posty: 1054
Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek B
Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Rokudo Gaika

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kamiyo Ori »

0 x
PH | Ryō | KP | Notes
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Yue »

Ach, widzisz, drogi Losie, pełen niezrozumienia dla ludzkich sprzeczności i zarazem pełen zrozumienia dla ludzkiej natury - ja to lubię nazywać hipokretynizmem. Ludzie to hipokryci z natury i w dodatku - kretyni. Patrzysz na coś i masz to za zjawisko nadprzyrodzone, za cud, toż to twa fascynacja! Nowa, wielka, kochasz, uwielbiasz! Chcesz dowodów, że jest prawdziwe. Zaczynasz więc badać. I kiedy już to poznasz, przekonasz się, że należy do twego świata, że nie jest niczym magicznym i niezwykłym - nudzisz się tym. Staje się powszechne i zblazowane. Dopasowuje się nagle do twojego "ja". Znika czar, jaki sam temu przypisałeś. I tak samo było z Czarną Wdową - przez kilka chwil była doskonała w swojej niedoskonałości. Wszystko właśnie dlatego, że była zjawiskiem nowym, niemuśniętym jeszcze śmiertelną ręką a nawet i myślą. Tak, tacy właśnie są ludzie. I czy przez to są gorsi? Ależ, ależ! Skąd! Przez to są najbardziej fascynującym elementem codziennego życia, który sprawia, że chcesz poznać każdą kolejną zwariowaną głowę i przekonać się, czy to kolejna zakuta pała, do której nic nie dociera, czy może człowiek z polotem, który nie jest zwykłą kurwą. Ach, no może niekiedy źle to wszystko oceniam. Ale, hej, przecież człowiekiem tylko jestem - tak i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. Włącznie z błędami, które czasem popełniam bardziej... czy też mniej świadomie.
Ugh, DZIECI. Najbardziej okropne stworzenie tego świata. Okrutne, parszywe, wredne. I wszystko się im wybaczało, no bo przecież - to dzieci. Pokażesz takie palcem i powiesz, że to złodziej to zaraz przyleci jakaś chora i chorsza madka i zacznie krzyczeć, że jakie złodziejstwo! Jej bąbelek niczego nie rozumie! Wzięło to pewnie dlatego, żeby znaleźć właściciela! Ehe, a psy dupami szczekają. No tak to już było z dziećmi, że były prawdziwym wrzodem na tyłku Yue. Takim to się strach było przedstawić, bo chociaż z dorosłymi to jeszcze można pośmieszkodać z własnego imienia, to te paskudztwa zaraz zaczną rżeć i wytykać palcami. Jeśli bywały jakieś złe kumulacje emocji to właśnie dzieci wyzwalały je szybko, sprawnie i bezkompromisowo. To jest - bezkompromisowo wywoływały spięcie. Bo z dziećmi nawiązywanie kompromisów było po prostu poza twoim zasięgiem rączek i przede wszystkim - chęci działania.
Dwa totalnie słodkie aniołki a niech je psia jego mać morderczki wpatrzone prosto w niego na chwilę, no prawie identyczne. Na pewno by wyglądały identycznie jako ozdoba tutejszych gałęzi. Nie, spokojnie, Panie Narratorze, aż takim zwyrolem Yue nie był, by takie psioczenie przeradzać w czyn. To tylko jedne z tych myśli, które są, które sobie powtarzasz w głowie, ale nie wyjdą na wierzch. W końcu, mimo wszystko, Yue nie był złym gościem. Czyli że one nie wiedzą, kto ukradł? A ten instrument to skąd? Yue ocenił naprędce, czy właściwie to coś mogło się mieścić w tamtej paczce. Czy to była mniejsza, większa paczka, taka podłużna czy może kwadratowa, albo w ogóle bezkształtna? A może sam papier, który mógł się powyginać w kształt? Wszystko to, co się człekowi wydaje. Jak sam to określiłeś - magiczna intuicja czy inne przeczucie. Yue zaliczał samego siebie raczej do ludzi z wyobraźnią niż bez niej. Niewinne minki to one sobie mogły strzelać. Jak już zostało też ujęte - Yue musiałby jakkolwiek wierzyć w ludzi, żeby uważać ich słodkie słówka i minki za szczere. A tym bardziej kiedy mówiliśmy o bachorach.
- Aaa ta biwa to zdobycz od dobrych kapp z jeziorka? - Uniósł jedną brew, rozbawiony tą odpowiedzią. Nie to, że zamierzał się z tym kłócić. No przecież również dobrze dzieci mogły tę biwę skądś mieć... - Znam jedną kobietkę, która by chętnie posłuchała, jak wspaniale gracie. Pracuje w teatrze, nie chciałybyście wystąpić na scenie? Ze swoim super utworem?
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Kamiyo Ori
Posty: 1054
Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek B
Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Rokudo Gaika

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kamiyo Ori »

0 x
PH | Ryō | KP | Notes
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Yue »

Wszystko zależy od tego, czego oczekujesz. Chociaż nie, wróż. Oczekiwania - jasne, są bardzo ważne, definiowały twoje nastawienie. Mówiły o tym, czy do czegoś podejdziesz z dystansem, czy może poczujesz zawód. Pozytywnie się zaskoczysz tylko wtedy, kiedy twoje oczekiwania nie będą wywindowane za wysoko. Ludzie potrafili sami sobie psuć przyjemności, wiesz? To jest tak zabawne jak i stanowi prawdziwą tragedię rzeczywistości. Nawet kiedy czegoś bardzo chcesz - o, widzisz, magicznego ogródka! - to jak to dostaniesz możesz tylko odczuć smutek. Bo to nie taki miał być płotek tego ogródka. Nie tak sobie wyobrażałeś kolor tych kwiatów. No a to drzewo? To nie takie miało być drzewo! Miało być inne! Wyższe! I w ogóle - lepsze! Im wyżej mierzysz, tym mocniej możesz się przejechać. Ci na dnie lubili mówić, że pieniądze szczęścia nie dają - nie? Sam pieniądz może i nie, jeśli nie jeste materialistą, ale z całą pewnością ułatwiały dotarcie do miejsca, w którym będziesz bezbrzeżnie szczęśliwy. Nie wiem jak ty, ale ja zdecydowanie wolę być smutnym człowiekiem w willi nad oceanem Ryuzaku no Taki niż smutnym człowiekiem w budzie w slumsach.
Jak rodzice wytrzymywali z takimi diabłami? Pewnie nie wytrzymywali. Takim sposobem dzieciaki robiły wszystko, co im się żywnie podobało, a coś takiego jak wychowanie odchodziło do lamusa. Nie żebyś był w tym specem. Gdyby tak zrobić najgorszą listę ojców to byłbyś tam gdzieś w top 5. Ten tata, który wychodzi po fajki i nigdy nie wraca. I nawet nie wie, że jest tatą. No ale nie ma się co przejmować z zapasem, przecież jeszcze ojciec z ciebie żaden! ... prawda? Więc jest sobie magiczny ogródek z elfami, skrzatami czy gnomami. Niepotrzebne skreślić. I jakimiś pomieszanymi kappami. Czego te dziatki się nasłuchały, że robiły z tych mistycznych stworów teraz jakieś kap kap? Dziecka nie zrozumiesz, dziecko trzeba zaakceptować. Albo modlić się o siłę i o cierpliwość, a z idiotami poradzisz sobie już sam. Mocno ograniczone zdolności mózgowe tych dwóch potworów znacznie utrudniały komunikację, ale na całe wszechszczęście twoja cierpliwość jeszcze nie leżała u kresu swojego wyczerpania. Bardziej myśli chodziły wokół tego, czy na pewno warto się tu bawić, czy dla własnego spokoju ducha lepiej pójść w pizdu. Wrócić do biednej pani i powiedzieć jej, że no niestety - lipa. Lipa jest, ale biwy nie ma. Znaczy, co? To dopiero byłoby dziwne, gdyby zamiast słowa "paczka" użyć przed nią konkretnie "biwa". Jej reakcja przynajmniej byłaby potwierdzeniem, czy ten instrument jest jej czy też nie. I co, to tyle, tak w ogóle? Tą tajemniczą paczką miał być właśnie ten instrument? No tak, piękny, fajnie, kilka dupeczek dałoby radę na nią wyrwać, ale poza tym? Spodziewałeś się jakichś pościgów, wybuchów, przynajmniej opium w roli głównej! Zdecydowanie miałeś za dużego pecha natrafiania na nieodpowiednie osoby, toć i teraz natrafienie na jakąś normalną było po prostu... dziwne. Nienaturalne? Dobre określenie. Dla każdego normą jest to, co przytrafia mu się najczęściej. A w to "najczęstsze" nie wliczały się miłe panie, które nie chciały cię wrobić w jakiś parszywy interes. Już wręcz niema uwierzyłeś, że przyciągasz takie ludzi. No a w końcu Czarna Wdowa wyglądała jak wyglądała. Przynajmniej te dzieci nie miały niczego, czego byś im zazdrościł. Ograniczone pojęcie świata. Podatność. Słabość. Brak możliwości stworzenia własnej codzienności - bo jesteś w pełni zależny od innych. Od twoich rodziców. I myśl o tym była akurat frustrująca, kiedy przywoływała wspomnienia i myśl o tym, że gdyby się tylko dało, to byś to dzieciństwo zmienił o 180 stopni. Odetchnąłeś z lekką frustracją.
- Dobra, spokój mi tu. - Białowłosy zrobił kilka tych kroków do przodu, żeby złapać jedną ręką dziewczynę, która trzymała aktualnie biwę i podnieść ją do góry - a drugą po prostu zabrać jej instrument. I wtedy mógł ją odstawić z powrotem na ziemię. A niech ryczą ile chcą. Bleh. Bachory były naprawdę okropne. Zniszczyły piękną część do biwy i teraz co? Patyk. Jeszcze chwile by ją pookładały, albo jeszcze moment się tak poszarpały i z tego cudownego instrumentu nic by nie zostało. W tej reakcji nawet przez moment już nie było ważne, czy to rzeczywiście była biwa Czarnej Wdowy czy też nie. Yue podszedł jeszcze do tej złamanej części, żeby ją też pozbierać. Nie chciały bachory oddać po dobroci to nie muszą. Rzecz jasna nie chciał im wyrządzić żadnej krzywdy, ale też i kilka siniaków jeszcze nikogo nie zabiło. Prawda. - Jak was jeszcze raz na kradzieży przyłapię to zgłoszę do straży! Uciekać mi stąd do domu! - Machnął ręką w ten wyganiający sposób, by przepędzić te małe potwory, diabły, czy kimkolwiek były. Bo na pewno nie aniołkami.
Jeśli nie trzeba było z diabłami jakoś zażarcie walczyć to z tymże sprzętem wrócił do Czarnej Wdowy, aby jej wręczyć to, co udało się uratować.
- Przykro mi, ale... niestety dzieciaki dobrały się do pani skarbu... - I właściwie naprawdę było mu przykro. W zasadzie to co by o niej nie myślał to jedno było faktem - zależało jej na tej biwie. Pomijając skrajną nieodpowiedzialność zostawiania jej samopas, rzecz jasna, w tym gaju. To na pewno był skarb. Musiał być. Niestety żaden był z niego rzemieślnik, żeby próbować majstrować przy tym. - Mogę panią zaprowadzić do jednego z rzemieślników zajmujących się instrumentami. - Zaproponował, spoglądając na złamaną część.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Kamiyo Ori
Posty: 1054
Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek B
Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Rokudo Gaika

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Kamiyo Ori »

0 x
PH | Ryō | KP | Notes
Awatar użytkownika
Minoru
Posty: 820
Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 x Katana wisząca u lewego boku
- Kamizelka shinobi

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Minoru »

0 x
Prowadzone misje:
  • Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
  • Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
  • Arii - Zadanie specjalne C Kress
Awatar użytkownika
Minoru
Posty: 820
Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 x Katana wisząca u lewego boku
- Kamizelka shinobi

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Minoru »

0 x
Prowadzone misje:
  • Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
  • Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
  • Arii - Zadanie specjalne C Kress
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość