Świątynia Bishamona

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Yuusuke

Świątynia Bishamona

Post autor: Yuusuke »

Obrazek Bishamon to jeden z siedmiu bogów szczęścia, utożsamia się go z opiekunem bogactwa. Świątynia Bishamona to jedna z największych świątyń w Ryuzaki no Taki. Położona jest na wzgórzu na północ od terenów mieszkalnych. Jak to zwykle bywa ze świątyniami Shinto, prowadzą do niej długie, kamienne schody. Sama świątynia też nie wyróżnia się szczególnie spośród innych budowli tego typu, no może rozmiarami. W końcu, jak już wspominałem, Bishamon to opiekun bogactwa, więc okoliczna gawiedź często odwiedza ten przybytek i daje hojne datki na świątynie. Jest jeszcze coś o czym nie wspomniałem. W tej świątyni nie uświadczysz widoku cycatej miko, przebywają w niej wyłącznie pozbawieni owłosienia mnisi, którzy właściwie nie opuszczają tego miejsca.
0 x
Shikako

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Shikako »

Przebrani już z nemaki kroczyli przez poraane zatłoczone ulice, był to dla Suzu niecodzienny widok, w sensie oglądanie miasta o takich porach, zdarzało się jej co prawda wstawać rano i chodzić po mieście, jednak nie na tyle często by nawykła do takiego widoku. Oni też stanowili niecodzienny widok, samuraj i kunoichi prowadzący łysego niskiego mnicha… dobrze, że znaleźli czas i byli na tyle przytomni, by się przebrać i ubrać jakoś normalnie. Jak nic zgarnęliby ich jako niezrównoważonych psychicznie, niebezpiecznych pomyleńców co się po mieście w piżamach szwendają.
W każdym razie bez większych przeszkód trafili do świątyni o której mówił wcześniej łysol, o dziwo wszystko się zgadzało jak na razie. Nazwa i lokalizacja były poprawne, a ludzie bez oporów wskazywali im drogę, więc stosunkowo szybko dotarli na miejsce i tu zaczęły się schody. Dosłownie. Cała masa schodów i to w gorę! Shikako westchnęła i pociągnęła nieco mocniej niż zamierzała swego omotanego genjutsu zakładnika. Mruczała coś niewyraźnie pod nosem na temat tego co mu zrobi i co się stanie jak się okaże, że to nie tutaj i pokona tyle schodów na darmo.
Całe eony później ( i masę niewyraźnie wymruczanych przez Shikako przekleństw) kiedy uda im się wypinać na szczyt zacznie się rozglądać za kimś, kto mógłby im pomoc i odebrać pomarańczową przesyłkę.
0 x
Kakita Asagi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Kakita Asagi »

No, udało się ów mnicha spacyfikować, sznurkiem skrępować, 100 ryo zainkasować, a nawet w gratisie jakieś lubieżne karty zyskać, które w chwili obecnej Asagi zabrał jako dowód karygodnej działalności jeńca. Co się tyczy stroju naszego bohatera, to nie zmienił go on jakoś szczególnie, to co zwykle - bo przecież więcej tego nie miał (czy nie pora kupić sobie jakąś dodatkową hakama, czy coś?).
Jak rzekła, napisała, Shikako, podróż do świątyni przebiegła im bez większych problemów, ewentualnie tak się im tylko wydawało. Dzięki ów spacerkowi niebieskooki znów mógł dziękować swoim mistrzom za nauki panowania nad własnym umysłem, dzięki czemu sztuczki dziewczyny jakimi obecnie opętała mnicha nie mogły na niego działać, ale czy na pewno? Asagi pamiętał, że mistrzowie szkoły Taka szczególnie przestrzegali go przed shinobi pałającymi się genjutsu, co prawda ich nauki zapewniały jakąś dozę bezpieczeństwa, ale w każdorazowym spotkaniu z ninja sugerowali pełną uwagę i ostrożność.
Mój odwieczny przeciwnik... wymruczał samuraj zbliżając się do podnóża świątyni - oto bowiem wyrosły przed nimi diaboliczne schody. Jak on nie cierpiał schodów... No nic, nie ma co narzekać, trzeba tego bałwana odstawić do domu, no i odpowiednio nawtykać jego przełożonym za puszczanie takiego dziwaka samopas poza klasztor...
0 x
Yuusuke

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Yuusuke »

Śladami fałszywego słowa Wiele twarzy Buddy [D]
=======================================================================================================================
16/21
Jak mogliście założyć, że droga do świątyni będzie przebiegać bezproblemowo? Czy nie udowodniłem wam już, jak bardzo jestem zły, podstępny i jak wiele dziwnych rzeczy przychodzi mi do głowy? Wstyd się przyznać, ale tym razem faktycznie was zawiodę i nie będziecie mieli żadnych dziwnych przygód po drodze. No poza tym, że Asagiemu udało się wejść w psie łajno, ale to nic nadzwyczajnego nie? Wiem, że nikt nie lubi schodów, ale świątynie to nie jest miejsce dla demonów, więc nie miałem tutaj żadnej władzy. Musicie cierpieć! Hahahaha! Z każdym kolejnym schodkiem będziecie czuli jak robią wam się wielkie pęcherze na stopach! Emmm… Nie, tak naprawdę to nie, ale wspinaczka po tych niezliczonych prostopadłościanach z kamienia i tak da się wam we znaki leniwa parko, oj da. Dotarłszy na górę zobaczycie… no świątynie, co innego moglibyście zobaczyć. Ot zwykła tradycyjna budowla, przed nią kilka bram tori, jakieś rzeźby, za nią jakieś mniejsze domki i ani żywej duszy wokół. Naprawdę nikogo tu nie było! Mnisi zapewne mieli jakiś harmonogram zajęć, więc mogli kontemplować, jeść śniadanie, pić, pluć, drapać się po tyłku, czy robić cokolwiek innego, ale w określonym do tego miejscu. Może wasz zakładnik powie wam co braciszkowie zwykli robić o tej porze? Dlaczego by go o to nie zapytać?
0 x
Kakita Asagi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Kakita Asagi »

Nosz... Jak pech to pech, niebieskooki opaskudził sobie buta i to czym? Gównem psim, a czym innym (oby psim, ludzkie są jeszcze gorsze, a czasem się zdarzają), więc cóż, będzie trzeba buciora wytrzeć o najbliższą trawę, co by nie śmierdzieć, a jak się nie uda - to... Podmienić buty na geta wykorzystywane przez mnicha, dla niebieskookiego to żaden problem pomykać sobie na wysokich obcasach, wszak robił to od dzieciaka, a jeśli mnisze pamposze pasują (i przede wszystkim nie są ubrudzone zwierzęcymi fekaliami, to problem rozwiązany).
Hmm... mruknął niebieskooki rozglądając się po okolicy, pustej i zapuszczonej. Cóż, brak mnichów o tej porannej godzinie nie był taki specjalnie dziwny, wszak z tego co ze szkolenia nasz bohater pamiętał, poranne medytacje były ważne dla świętobliwych mężów, nazywali toto za-zen i przydawało im się to do panowania nad umysłem, a na pewno tak sądzili.
Możliwości rozwiązania tego problemu było aż nadto, począwszy od czekania aż ktoś się łaskawie do nich pofatyguje, po bieganie po całej świątyni i szukanie jakiegoś mnicha - ciekawe tylko, czy cała reszta tutejszej sekty jest taka sama, jak lubieżny Budda. Cóż, krótka analiza i wiemy kilka rzeczy, przede wszystkim czekanie na zbawienie jest dość pewną metodą, ale on się robi głodny. Latanie po świątyni również było słabym pomysłem, bo przecież raz że nie wypada, dwa że to męczące...
Shikako, mam plan... odezwał się do "grzesznej" dziewczynki pod wpływem olśnienia, co to na niego spłynęło - już wiedział co zrobić. Znajdziemy świątynny gong, tudzież dzwon. Każda takowy posiada. Uderzymy w niego, mnisi się zlecą i oddamy tego popaprańca. wyjaśnił swój plan, bowiem jak wiadomo, sztuka wojny nakazuje sprawić, by to wróg przychodził do ciebie, a nie latać do niego.
0 x
Shikako

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Shikako »

I co? I pustka. Już miała rozpocząć litanię i nie byłaby to modlitwa, a piękne zestawienie co myśli na temat, tego że tu lazła i to złe miejsce skoro pusto strasznie, bo co jak co, ale skoro ta świątynia to niby taka popularna i tyle ludzi tu chodzi i na nią łoży to ktoś tu powinien być nie?
Została jednak powstrzymana przez zakapeluszowanego, który zdaje się miał większe doświadczenie z takimi miejscami i nawet mówił, jakby się na tym znał… – No niech Ci tam będzie, panie „oświecony”- burknęła z przekąsem i dość zgryźliwie i wiedziała, że mu się nie należało, ale była rozdrażniona a on stał najbliżej to mu się dostało. Dlatego już nieco skuszona, bardziej pojednawczo zapytała bezczelnie wskazując palcem wypolerowany, że lśniący niczym złoto albo promienie słońca odbijające się w wygolonej głowie mnicha (co by nie szukać daleko, tego tu obok nadal utrzymywanego w genjutsu), duży okrągły talerz gongu. -Może być ten?- zapytała i właściwie nie czekając na odpowiedź popchnęła mnicha do Asagiego by ten się nim już zajął i przemaszerowała w stronę wcześniej wspominanego i wskazywanego gongu po czym z całej siły jaka posiadała przywaliła zwisającą obok pałką w instrument. Co jak co, ale obudziło ją to, zboczeńca z genjutsu też zapewne wyrwało, Asagi na pewno go nie wypuści, gdyby ptaszek postanowił im uciec na samym końcu.
0 x
Yuusuke

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Yuusuke »

Śladami fałszywego słowa Wiele twarzy Buddy [D]
=======================================================================================================================
19/21
Całkiem nieźle poradziłeś sobie z psim gównem na podeszwie Asagi. Szur, szur i po szajsie prawie nie było śladu, jego resztki obkleiły się piaskiem i nie roztaczały już swego charakterystycznego zapa… no smrodu. Nie musiałeś nawet zamieniać się obuwiem z pojmanym mnichem, a nawet gdybyś chciał to ten pokurcz i tak miał za małe stopy. Swoją drogą, wycierając but o trawę przy świątyni całkiem spektakularnie oddałeś swój stosunek do tego świętego miejsca. Szkoda, że nie miałeś pod ręką ogródka kamieni zen, dopiero by było fajnie. Brązowy kleks wpasowany w kompozycje zen to już jest coś. Shikako w tym czasie kompletowałaś w głowie ładną słowną wiązankę, żeby wyrazić swoje niezadowolenie tak? Szkoda, że Asagi Cię powstrzymał. Zawsze lubiłem te momenty, gdy piękne kobiety pokazują jak nieładnym językiem potrafią operować. Nieźle Panie Samuraju, naprawdę nieźle. Gong faktycznie był na swoim miejscu i dość szybko udało się wam go namierzyć. Panna Suzu dość ochoczo ruszyła do pałki, a kiedy się do niej dorwała mogłeś zobaczyć jak dobrze wpasowuje się ona w dłoń dziewczyny. Śmiałbym zapytać, czy to Twoja zasługa samuraju, ale nie chcę się wtrącać w wasze życie intymne kłamie, a i miałeś teraz inne zajęcie. Wybudzony dźwiękiem gongu mnich zaczął się szamotać, zupełnie nie wiedział co się dzieje, ale uspokoił się, gdy zobaczył zmierzających w waszym kierunku pozostałych członków zgromadzenia. Spomiędzy tłumu łysych jegomościów w pomarańczy wyróżniał się jeden, był wyższy, chociaż zgarbiony, pomarszczony, z długą siwą brodą i podpierał się o lasce.
-No nie, kolejny…-powiedział kiedy wyszedł już przed resztę-Dajcie no go tutaj, już my się nim zajmiemy.-Po tym jak zbereźnik zostanie przekazany w ręce reszty łysoli otrzymacie nagrodę.
  • -kolejne 100 Ryo (razem zarobicie dwieście)
    -butelkę najlepszego sake, jakie było w zapasach świątyni
    -nie można zapomnieć o kartach z panienkami, które już zgarnęliście
    -PH za misję D
((Ostatnie posty i koniec misji. Jak chcecie to możecie zgłosić od razu po nagrodę, jak nie to ja to zrobię. Przepraszam za niedogodności i mam nadzieję, że misja nie była najgorsza ;-) Na koniec przeproszę jeszcze za błędy.))
0 x
Kakita Asagi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Kakita Asagi »

To to już była świątynna trawa? No kto by pomyślał cóż, nasz bohater może do najbardziej wierzących nie należał, ale świątynie starał się szanować, wychodziło mu to lepiej lub gorzej, ale chłopak się starał, bowiem nigdy nic nie wiadomo, kiedy każde drzewo, czy też rzeczka może być potencjalnym Kami. No, ale nie ma co płakać nad tym co się stało...
W momencie gdy Shikako uderzyła w dzwon niebieskooki zasłonił swe uszy, co by nie ogłuchnąć, co prawda mógłby dziewczę ostrzec, że to dość niebezpieczna zabawka, ale skoro sama się tak chętnie pchała, to dlaczegóż miałby ją tłamsić? W każdym bądź razie, plan okazał się być dobry, bowiem huk przywołał mieszkańców tego przybytku...
Kolejny? mruknął wcale nie cicho Asagi, dając upust swojemu niezadowoleniu, jakie wywołał nim zboczeniec, a raczej fakt, że było ich tutaj więcej. Nie, by był jakoś specjalnie stary czy coś, ale nasz bohater inaczej pamiętał świątynne życie i porządki panujące. W świątyni Amaterasu, gdzie za dzieciaka poznawał sekrety stylu Taka wszyscy mnisi odnosili się do siebie i otoczenia z szacunkiem, dzielnie walcząc z żądzami, ale jak widać, tutaj mieli delikatnie mówiąc bajzel.
Oji-san, jeśli go jeszcze raz spotkamy, to dostarczymy w dwóch fragmentach. rzekł do przewodniczącego zgromadzenia mnicha, obiecując dekapitację jegomościa, jeśli jeszcze raz wejdzie im w paradę, a gdy już mnisi przekażą należne im pieniążki oraz butelkę sake ukłoni się im z szacunkiem. W ogóle, czy to jakiś taki fartowny sezon, czy po prostu Shikako ściąga na nich alkoholowe podarki: jakby podsumować, to zarobili już roczny zapas sake, zniżkę na sake w jego ulubionej knajpie, a teraz jeszcze butlę jednej z lepszych gatunkowo sa-ke.
Dziękujemy, święci mężowie. rzekł nieco udobruchany dobrym alkoholem, po czym gdy już wszystko zostało powiedziane zwrócił się do Shikako Nie wiem jak ty, ale ja bym skorzystał z wczesnej pory i porobił coś pożytecznego... i wcale nie chodziło mu o seksy, czy jakieś inne ekscesy. Nie wiedzieć czemu, kilka ostatnich dni w obecności tej dziewoi sprawiły, że poważnie zaczął myśleć o swoim poziomie zaawansowanie w kenjutsu, które nie oszukujmy się, troszkę ucierpiało od ostatniego razu, kiedy z niego korzystał. Asagi wiedział, że los trzy razy nie daje ostrzeżenia, skora już raz grożono im śmiercią i znów sprawy jakieś dziwnej sekty wypłynęły, a to miecz okazał się być argumentem najlepszym, należało sobie przypomnieć to i owo. Np technikę sageo-shibari, pan Sayamaka był w niej kiedyś całkiem dobry, a teraz by się przydała, zwłaszcza w połączeniu z Ikkyo... Eh, chyba pora przypomnieć sobie to i owo, bo diabły jedne wiedzą, co mu się przyda następnym razem...

<ZT>
0 x
Shikako

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Shikako »

No dobra, to chyba nie był taki fajny pomysł z tym radosnym waleniem na przepadło w gong, bo stała się osobą, której oberwało się najbardziej. Ogłuszyło ją z lekka, a potem kiedy dźwięk ucichł jeszcze chwilę dzwoniło jej w uszach. Grzecznie aczkolwiek nieco chwiejnie wróciła do samuraja by zainkasować obiecane dwie stówki, znaczy stówkę, bo w sumie było ich dwie a więc po jednej na łepka. Uczciwe, prawda?
Zwłaszcza, że Asagi oddał im zboczonego mnicha i prowadził rozmowy za które jeszcze dostali sake z zapasów świątynnych, co prawda nie był go roczny zapas, ale było za to dobre. Będą mogli opić jaką okazję… W każdym razie miło.
Shikako skłoniła się mnichom i potakując słowom Asagiego i przyszła jej jedna sensowna myśl odkąd uderzyła w tamto ustrojstwo. - Jak to kolejny? To jest ich więcej? Trzeba będzie się stąd wynosić, bo znów w coś nas wpakują… - po czym wycofują się raczkiem i oddalają z dala od tych dziwnych mnichów.
[zt]
0 x
Aori

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Aori »

Bogactwo na pewno nie było czymś, czego młody Hyuga pożądał. Pieniądze ułatwiają wiele spraw, ale na pewno nie są czymś, co należało przyjąć za cel nadrzędny. Według Aoriego był to po prostu swego rodzaju dopalacz dla osób, które nie mają sposobu na to, żeby osiągnąć wszystko własnymi siłami i muszą się łapać wszystkiego, co jest dostępne pod ręką. Mimo tego grosz nie śmierdzi, a na pewno kupi jedzenie i opłaci lokum, więc i przybysz z Karmazynowych Szczytów chciał go mieć trochę w kieszeni. Oczywiście nie planował nikogo obrabować, ani tym bardziej żebrać. Zamiast tak haniebnych czynów wolał po prostu udać się do świątyni i zmówić w intencji kilka słów, które być może mu pomogą. Prawdę mówiąc, sam Aori nie wierzył w bogów, ale ufał sile ludzkich akcji. Jeśli człowiek czegoś chce i coś próbuje w tym kierunku robić, to całkiem możliwe, że w końcu mu się uda. Przecież to oczywiste, że szanse na zdobycie sławy są o wiele większe, jeśli podejmuje się jakieś działania do niej prowadzące. Być może siedzenie w fotelu jest o wiele przyjemniejsze, ale za to nie jest efektywniejsze!
Schody, schody i raz jeszcze schody. Tego zawsze nienawidził we wszelakich świątyniach. Nie dość, że ludzie wchodzą na górę i dają datki, to jeszcze po drodze muszą się zmęczyć wchodząc pod górkę. Tworzą je chyba tylko po to, aby zmęczonemu człowiekowi bardziej trzęsła się ręką i tak przy okazji, całkowicie przez przypadek wypadła jedna moneta więcej. Nic dziwnego, że świątynia Bishamona jest świątynią bogactwa, jeśli każdy wrzuca o wiele więcej, niż z początku planował. Cwane bestie! Jeśli natomiast chodzi o osobiste wrażenia Aoriego, to trochę się tym wszystkim rozczarował. Oczywiście wiedział, że w tym miejscu nie ma wspaniałej miko, ale nie sądził, że oprócz łysych mnichów nie spotka tutaj żadnej urodziwej dziewczyny, która również przyszła się pomodlić. Posucha! Całkowita posucha. Nie ma nawet na czym byakugana zawiesić, więc równie dobrze można się faktycznie zwyczajnie, po ludzku pomodlić, co też zaczął robić.
0 x
Murai

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Murai »

0 x
Aori

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Aori »

Z tym, że świątynia nie jest agencją towarzyską jak najbardziej się zgodzę. W końcu w agencji towarzyskiej dostaniesz na ileś godzin panienkę. Jest jeszcze jednak jedna ważniejsza różnica. Przede wszystkim w świątyni jest drożej i tutaj to oni Ciebie wydymają, a nie na odwrót! No... Ekhm. Skoro już wiadomo, że Aori uznaje wyższość przybytków rozkoszy nad świątyniami, to przejdźmy może do rzeczy - modlitwy. Jakąś odmówić musiał, więc wymyślił ją na poczekaniu mając przy tym nadzieję, że ta zadowoli boga na tyle, żeby sypnął jakimś łatwym groszem.
- Boże... Wiem, że ostatnie pieniądze wyrzuciłem na gorące źródła i sake w karczmie, ale było warto! Gdybyś widział to, co ja widziałem przez te ściany. Głupcy myślą, że kawał drewna powstrzyma wzrok Hyuuga. Chociaż może i widzisz to wszystko z góry, ale gwarantuję Ci, że odpowiedni kąt do patrzenia to podstawa! Nie ma to jak zobaczenie wszystkiego od dołu. Tylko o czym ja to... Tak! Zrzuć mi trochę grosza, nie bądź sknera. Potrzebuję na jakieś jedzenie, bo o ile kobiece ciało jest fajne, to niejadalne. Nie bądź sknera, Kami-sama! - oczywiście taki monolog przeprowadził jedynie w myślach, bowiem na zewnątrz wyglądał jak prawdziwy, wzorowy członek klanu Hyuuga. Ręce złożone do modlitwy, oczy zamknięte, a wyraz twarzy bardzo skupiony. Pełna powaga, profesjonalność i prawdziwy spokój. Nic nie zdradzało jego lekko zboczonej natury. W każdym razie, jak każdy porządny wierny, po zmówieniu modlitwy już miał udać się po raz kolejny do karczmy, kiedy ktoś go zaczepił. Białe oczy dokładnie zmierzyły sylwetkę nieznajomego i wyciągnęły wnioski. Niby nie powinno się tego robić jedynie na podstawie wyglądu, ale hej. To była świątynia bogactwa, a ten facet z pewnością był bogaty i na dodatek coś od niego chciał. Aori spojrzał na moment w niebo i lekko się uśmiechnął. Jego modlitwa była doskonała, skoro tak szybko ktoś do niego podszedł. Może powinien zostać mnichem, a nie shinobi?
- Do czego Ci potrzeba moich białych oczu, nieznajomy? Zdradź mi swój sekret, a ja udzielę Ci odpowiedzi. - odpowiedział trochę tajemniczo, ale za to równie spokojnym i wyrafinowanym głosem, co mnich przed chwilą. Zachowywanie się jak Hyuuga miał wyćwiczone do perfekcji, a że to nie był jego prawdziwy charakter, to już drobny szczegół. Do tej pory pamięta jak dziadek uderzał go laską za każde, nawet najmniejsze odstępstwo od etykiety i normy. Ten Shiroe to miał jednak lepiej! Trafił pod skrzydła wujka i na pewno nie miał aż tak ciężko, jak on. Przeklęty leser! Kiedyś go dopadnie, upije i umówi z najbrzydszą dziewczyną dostępną w przybytku. Oprócz zwykłego kaca, rano dopadnie go również moralniak. Należy mu się!
0 x
Murai

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Murai »

0 x
Aori

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Aori »

Oczywiście, że była odmawiana w myślach. Aori został nauczony tego, żeby robić zawsze dobrą minę do złej gry, a dodatkowo nie wyróżniać się za bardzo od szeregowego Hyuugi. Zresztą takiej modlitwy lepiej byłoby nie upubliczniać, bo Aori w jednym momencie straciłby wszystko w oczach kobiet, a u mężczyzn co najwyżej wzbudziłby zazdrość. Nikt nie rozumiał, że w podglądaniu nie ma nic zboczonego. Nie, nie, nie! Białooki nie podglądał dla samego podglądania czy też dla zboczonych myśli. On to robił po to, aby uhonorować dbałość kobiet o swoje ciało, ich piękno, gładkość i powab! To była swego rodzaju sztuka, którą praktykował tylko dzięki posiadaniu wyjątkowych oczu. Przecież to nie tak, że robił coś zbereźnego na widok nagich ciał. Nie zamierzał ich również w jakikolwiek sposób napastować. On po prostu na nie patrzył, podziwiał i komplementował w myślach niczym malarz, który znajduje się w galerii sztuki.
Jeśli zaś chodzi o mnicha, to odpowiedź Aoriego była wystarczająca. Skoro poznał, że jest z klanu Hyuuga to zapewne udało mu się to stwierdzić po nietypowych oczach, które są tak charakterystyczne dla jego ziomków. Istnieje również możliwość, że zwyczajnie rozpoznał symbol znajdujący się na bluzie chłopaka, ale to jest mniej prawdopodobne. Niemniej jednak skoro już rozpoznał jego klanową przynależność, to zwrot "białe oczy" powinien być dla niego wystarczającym potwierdzeniem. Aoriemu bowiem nie spieszyło się do biegania po świątyni i wykrzykiwania dookoła, że jest członkiem Hyuuga. Po co? Wracając jednak do ważniejszego tematu, mnich najwyraźniej chciał zrobić z shinobiego poszukiwacza i pewnie niebieskowłosy ofertę by odrzucił, gdyby nie propozycja zapłaty. Wiadomo przecież, że pieniądz potrafi skruszyć najtwardsze serca, a w tym momencie serduszko Hyuugi zabiło dwa razy szybciej, niż powinno! Przynęta prawie złapana, ale nie należy jeszcze zaciągać wędki.
- Znajdę go, ale mam kilka pytań. Po pierwsze, jak wygląda? Po drugie, podasz mi lokalizację świątyń? I po trzecie, co mam zrobić, jak już go znajdę? Mam go sprowadzić? Jeśli tak, czy w razie przeciwności mogę to zrobić siłą? Nie jestem zbyt cierpliwym dyplomatą. - zwrócił się do mnicha, starając się zawrzeć wszelkie możliwości w swoich pytaniach. W końcu mnich może zwyczajnie pójść sobie na dziewczynki i nie chcieć wrócić. Aori go rozumie, ale w tym momencie jego odnalezienie stało się misją Hyuugi, więc niestety nie może mu na to pozwolić. Praca nad przyjemności!
0 x
Murai

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Murai »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości