[Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=lrg9vWzIy1A[/youtube] -Może... jak już to wszystko się skończy to zacznę się szkolić w byciu takim cudakiem jak Rika i reszta... Jedna pieczęć i po kłopocie.- rzucił pół żartem pół serio, gdy ujrzał niemałą ekipę potencjalnych przeciwników, którzy bez zastanowienia są gotowi rzucić się na Sumę gdy tylko się im pokaże. Jeszcze niedawno musiał (lub też nie) walczyć z cywilami, a tu - tuż za rogiem czyhało kolejne niebezpieczeństwo. Pierwsze co przyszło mu do głowy to wspinaczka po dachach budynków i chyba byłoby to najlepszym rozwiązaniem na tę chwilę i jego możliwości. Mógłby zaryzykować i po prostu zacząć biec na drugą stronę ulicy, lecz nie był w stanie ocenić sprawności fizycznej tamtej hordy. Nie mówiąc już o ewentualności wpadnięcia na kolejną grupę zarażonych bestii, gotowych rozszarpać wszystko i wszystkich bez większego powodu.
Samuraj rozejrzał się jeszcze kilka razy, lecz nie był w stanie wymyślić czegoś lepszego lub czegoś co z miejsca postawiłoby go w lepszej sytuacji.
-Lecimy.- oznajmił sam sobie, a następnie udał się pod najbliższy z budynków po jego stronie ulicy.
Może i do cyrku się nie nadawał (przynajmniej jeśli mowa o fizyczności) to jednak Sumairu był w miarę sprawny i często spędzał czas wdrapując się na drzewa - zwłaszcza w dzieciństwie.
Po chwili wyłapał kilka drewnianych kołków, które wbite były w ścianę budynku. Tyle wystarczyło, aby się zacząć wdrapywać i w ostateczności znaleźć się na drugim piętrze. Podczas wdrapywania, Suma starał się pozostać niezauważony, a więc wolał się nie odzywać do samego siebie, ani nie jęczeć z wysiłku, który nie był aż tak duży.
-Cholera.- odezwał się niekontrolowanie, gdy przez okno zauważył całkiem spory zapas liny, która leżała zwinięta pod ścianą w pomieszczeniu. Było tam pusto, a przynajmniej tak się zapowiadało. Problemem było okno i fakt, że było ono zatrzaśnięte. Gdyby nie fakt, że życie Sumy leży w rękach ciszy i braku podejrzanych hałasów, to wybiłby szybę jednym uderzeniem rękojeści i po kłopocie. Niestety dźwięk roztrzaskanego szkła bardzo szybko mógł się ponieść po ulicy na której znajdowała się spora ekipa nieprzyjemnych typów. Sumairu przyłożył dłoń do okna i zaczął ostrożnie na nie naciskać, raz dłonią - raz barkiem. Okno ani drgnęło. Po kilku kolejnych próbach i zwiększeniu siły z jaką Suma napierał na szybę, chłopak doszedł do wniosku, że musi spróbować czegoś innego.
-Teraz Twoja kolei... - wyszeptał sięgając po Mitsukattę i wyciągając ją z sayi. Sumairu przyłożył końcówkę ostrza do szpary między oknem na ścianą i powolnymi ruchami próbował zniszczyć 'zamek' lub ewentualnie jak najciszej podważyć okno i dostać się do środka. Mozna powiedzieć, że lina spadła mu z nieba. Myślał o takim scenariuszu, ale szybko skreślił pomysł gdyż nie miał liny. Teraz wszystko zaczęło się układać. Delikatne skrzypienie... Trzask.
Minęło trochę czasu nim samuraj wparował przez okno do środka budynku. Zastanawiał się, czy dźwięk nie był zbyt głośny i czy nie zostanie zaraz znaleziony przez grupę zarażonych.
Po głębokim wdechu, Suma wgramolił się do środka i z wyciągniętym mieczem zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Raczej nic mu tam nie groziło, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Chłopak sięgnął po linę. Lina jak lina. Wydawała się być solidna, ale najważniejszym elementem okazał się metalowy hak przymocowany do jednego jej końca.
Z okna na drugim piętrze pozostało już tylko odpowiednio ocenić wytrzymałość progu dachu, a następnie wybić się i wdrapać na górę, co też po chwili zrobił. Nie było to aż tak efektowne i profesjonalne jak mu się wydawało, ale to zrobił.
Chłopaczyna rozejrzał się jeszcze po okolicy i nim zbliżył się do krawędzi to upewnił się, czy nikt nie szwenda się po dachu tak jak on. Wciąż wolał zostać niezauważony.
Odległość od jednego dachu do drugiego była dość sporawa. Około dwudziestu pięciu metrów... może więcej.
-Chyba niczego lepszego nie wykombinuję. - westchnął Suma rozwijając przy tym sznur. Przed wyrzuceniem liny na dach po drugiej stronie, Sumairu spojrzał się na grupę zarażonych, którzy znajdowali się na ulicy nad którą samuraj miał zaraz się przemieścić. Lina rozwinięta i przywiązana do czegoś w rodzaju komina, a serce chłopaka niczym rozpędzony rumak uciekający przed śmiercią.
-Raz się żyje!- odezwał się nieco żartobliwie, lecz jego twarz wciąż miała grymas osoby nieprzekonanej co do swoich własnych słów oraz poczynań. Ostatnie spojrzenie na hordę. Głęboki oddech, a następnie pewny i całkiem przyzwoity zamach, który musiał doprowadzić hak na końcu liny na drugą stronę. Nie było szans na powtórki, więc Sumairu przyłożył się do rzutu. Lina doleciała do końca, a hak zaczepił się o próg dachu po tym jak Suma przyciągnął do siebie linę naprężając ją tak mocno jak tylko się na jego możliwości i 'tężyzna' pozwalały. Odruchowo chciał spojrzeć, czy nie został zauważony przez wroga, ale chyba jeszcze wszystko szło po jego myśli.
Sumairu chwycił naprężony sznur i zaczął przemieszczać się na drugą stronę tak szybko jak tylko mógł. Wiedział, że teraz jest najbardziej narażony na rozpoznanie przez wroga, więc nie oszczędzał na prędkości i chciał jak najszybciej znaleźć się po drugiej stronie ulicy, na dachu budynku, z którego będzie zamierzał się udać w dalszą podróż. Do dzielnicy, w której znajduje się dom kobiety o imieniu Toyoko. Jeżeli Suma zostanie zauważony przez rozwścieczony tłum, zacznie on po prostu uciekać na ile mu siły pozwolą, aby znaleźć schronienie lub zgubić wrogów. Walczyć nie chce, ale nie będzie uciekał w nieskończoność.
-Będzie dobrze... - powtarzał.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Zwodniczy Karmazyn
- Rok 385 - Wiosna - - Ulice - Sumairu![]()
" Szczęściarz " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=9PZzPAbhmBg[/youtube] Sumairu Zdałeś sobie sprawę, że twój cel znajduje się gdzieś po drugiej stronie całkiem sporej ulicy. Nie miałeś czasu by błądzić lub nadrabiać drogi poprzez przedzieranie się przez jakieś alternatywne ścieżki. Nadrabianie drogi w taki sposób tylko kusiło los i prosiło się o krzywdę w mniej lub bardziej rzucający się w oczy sposób. Ulica niestety była zablokowana a ryzyko wpadnięcia pomiędzy tłum ludzi z możliwymi zarażonymi nie była zbyt interesującą opcją, musiałeś wymyślić coś innego, inny plan który pozwoliłby ci przedostać się na drugą stronę, najlepiej niezauważonym a już naprawdę dobrze byłoby dostać się tam w jednym kawałku.
Samuraj zapragnął zostać shinobi, kto by się spodziewał, chociaż tak naprawdę i jedni i drudzy byli do siebie w wielu aspektach podobni. Oceniłeś niebezpieczeństwo z dołu jednak musiałeś mieć szersze pole widzenia dlatego pierwszym krokiem jakiego dokonałeś było wdrapanie się na jeden z pobliskich dachów, byłeś w stanie to zrobić bez najmniejszych problemów wykorzystałeś sprzyjające do wspinaczki otoczenie i już po kilku chwilach znalazłeś się tam gdzie powinieneś był być od dawna, na dachu jednego z budynków z których miałeś idealny widok na dół i co się dzieje pośród hordy, tutaj byłeś również bezpieczny.
Wchodząc zajrzałeś przez okno do jednego z budynków, tak naprawdę czy można ciebie winić albo nazwać podglądaczem? Zajrzałeś przez przypadek, mimo to twoje oczy zobaczyły coś na czym mogły zawiesić wzrok, była to lina dla której dosyć szybko znalazłeś zastosowanie. Nie byłeś ani akrobatą ani cyrkowcem jednak w twojej głowie zaczął rysować się pomysł wydostania się z tej kabały. Nie chciałeś robić w koło siebie zbyt dużego zamieszania, miałeś być cichy i szybki niczym prawdziwy shinobi którym nie byłeś. Okazało się, że niezły z ciebie włamywacz bo właśnie zacząłeś wyłamywać zamek okna, lepsze to niż rozbicie go i powiadomienie całej okolicy o swojej obecności. Wgramoliłeś się do środka, to był niezły kawał rzemiosła z twojej strony, jak rasowy włamywacz. Na twoje szczęście nie było w pomieszczeniu zagrożenia. Zdobyłeś linę wraz z hakiem. Oczywiście kto by trzymał takie coś w domu? Ciekawe do kogo należało to mieszkanie. Wychodząc zacząłeś kombinować jak dostać się wyżej... Wróćmy więc do chwili gdy byłeś na dachu. Miałeś swoje nowe narzędzie.
Chwila zastanowienia i odmierzenia odległości, wszystko na oko, jak to mówią raz się żyje, sam to powiedziałeś. Akurat znajdowałeś się nieco wyżej niż budynek po drugiej stronie który sobie obrałeś przez co rzut i jego zaczepienie mógł odbyć się bez większych komplikacji. Naprężona lina wydawała się całkiem wytrzymała, czy utrzyma ciebie jak będziesz przechodził na drugą stronę? Kto wie, trzeba sprawdzić... Zacząłeś więc powoli przechodzić na drugą stronę, a raczej przesuwać się nad ulicą podczas gdy towarzyszyło ci zachodzące słońce. Kilka dłuższych minut i mogłeś być z siebie dumny jak znalazłeś się w miejscu do którego tak trudno było się dostać... Ku swojej własnej uciesze zarażeni zareagowali na ciebie tylko na początku, gdy zrozumieli, że byłeś poza ich zasięgiem dali ci spokój. Byłeś więc po drugiej stronie, dlatego droga do dzielnicy Hirotsugu stała otworem.
Ciekawe gdzie jest Keion i Hiroshi, może im udało się odnaleźć panią Toyoko... Z miejsca w którym byłeś mogłeś dostrzec zarysy dzielnicy do której wejście zostało odgrodzone zwyczajnym wozem. Już stąd dostrzegałeś, że tamta okolica a przynajmniej główne drogi nie są niebezpieczne pod względem ludzi którzy się tam wałęsają, nie ma tak naprawdę nikogo. Same uliczki które znajdują się pod tobą oraz dalej, również nie obfitują w jakieś szczególne zagrożenia, ot trochę leżącego śmiecia. Większość okien które mogłeś zobaczyć pozasłaniane były okiennicami, mowa tutaj o oknach przy budynkach na twojej drodze, nie tych w dzielnicy. Samo dojście na miejsce może ci zająć mniej albo i więcej czasu, zależy jak będziesz próbował przedostać się dalej.
Tutaj będzie spis npc i ich kolorków
- Tsobuki
- Pan Koyama
- Yukari Narahasi
- Haruko Ihara
- Kazumi
- Właściciel Ryokanu
- Biedna kobieta
Ukryty tekst
0 x
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
-Teraz tylko nie zrobić niczego głupiego i nie przypłacić głupstwa życiem... - rzucił pochmurnie w eter, gdy odetchnął z ulgą po udanym przedostaniu się na drugą stronę ulicy i nie został (jeszcze) zaatakowany przez niżej położonych kumpli.
Nie czas na fajerwerki ani otwieranie szampana, ale na pewno Sumie było lżej niż przed wymyśleniem planu, który udało mu się wykonać bez większych afer. Chłopak wiedział jednak, że to nie koniec tej przygody i to dopiero początek zmagań... Prawdopodobnie poważniejszych od przejścia na drugą stronę ulicy...
-Nie ma czasu na zwiedzanie i błąkanie się. - powiedział stanowczo Suma, gdy jego oczy wpatrywały się w dzielnicę pojawiającą się w oddali. Oznaczało to, że Suma nie będzie kręcił się pobocznymi ścieżkami i ruszy głównymi ulicami, aby przedostać się do dzielnicy Hirotsugu. Na pewno czyha tam nie jedno niebezpieczeństwo, ale skoro samurai zgodził się pomóc w misji, to czy powinien teraz się martwić zagrożeniem i odpuścić? Nawet nie ma dużych szans na to, że wydostanie się z Ryuzaku, a co za tym idzie...
-Skoro nie mam możliwości ucieczki, to lepiej tu zostać i spróbować wyeliminować zarazę. Jeśli zginę, to próbując uratować miasto, a nie jako tchórz czekający na śmierć. - chłopak w dalszym ciągu brzmiał poważnie. Nie było przed kim udawać tej powagi, więc chyba faktycznie nabierał odpowiedniej maniery i faktycznie zachodziła w nim pewna zmiana.
Sumairu spojrzał się na budynki, które miał przed sobą i przeczesał dłonią swoje włosy.
Odległość między budynkami była zbyt duża, żeby pozwolić sobie na skakanie między nimi. Pozostaje zejść na dół i ruszyć głównymi ulicami do dzielnicy, aby odnaleźć dom tej całej Toyoko.
Wzrok chłopaka skierował się na rusztowanie stojące pod budynkiem na którym znajdował się on sam.
Poważna twarz przemieniła się w typowy dla niego sarkastyczny uśmiech po czym pomknął na wspomniane rusztowanie i po rozejrzeniu się we wszystkim możliwe strony, zszedł z budynku bez większych problemów. Suma bez wahania zaczął iść w stronę dzielnicy Hirotsugi, tempem znacznie żwawszym od tego, którym zazwyczaj spacerował. Czuł, że musi zacząć się spieszyć. Jego miecze były tuż przy jego boku, a on - w gotowości by po nie sięgnąć i użyć w razie zagrożenia.
Krocząc przed siebie, Sumairu zaczął wyobrażać sobie jak może wyglądać dom Toyoko.
0 x
- Saburō Hokusai
- Postać porzucona
- Posty: 292
- Rejestracja: 26 gru 2017, o 14:44
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wędrowiec
- Widoczny ekwipunek: Metalowa kosa na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4596
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Z/tIdąc powoli uliczką Sora i Saburo w pewnym momencie zatrzymali się. Było to spowodowane tym, że zauważyli oni kolejnych dwóch strażników, których tors oświetlał ogień wydobywający się z pochodni. Zatrzymali się i... nie ruszyli się. Właśnie, tylko dlaczego? Chyba nie było tutaj sensownego wyjaśnienia. Stanęli jak wryci. Chłopak na chwilę stracił orientację, a Sora... tego nie wiem. Pech chciał, że stanęli na środku uliczki, gdy strażnicy byli niedaleko. Naprawdę musieliby być ślepi, żeby ich nie zauważyć. Wtedy jeden z nich zaalarmował i od razu zlecieli się wszyscy którzy byli w pobliżu. Widoczne były tylko dwie strzały, które leciały jedna po drugiej w kierunku Sory. Patrzył na nią, ale nie zdążyła nic zrobić, a młody wyznawca w tym samym czasie został związany łańcuchem nie mogąc nic z rękoma z tyłu. Pierwsza strzała trafiła w środek głowy dziewczyny, lecz ona śmiertelna nie była, ostatnią i kończącą była druga, która przebiła jej serce. Wyznawca mógł tylko patrzyć jak pada na ziemię, nawet nie zdążyli się pożegnać. Jego oczy rozszerzyły się bardziej niż do tej pory. Strażnicy zabrali go, ciągnęli go ze sobą, ale gdzie? Nie zdążył się przekonać. Wpadł w rozpacz po stracie kolejnego towarzysza. Najpierw kapitan, teraz ona. Pod wpływem gniewu, postanowił działać. Prawą ręką złapał początek swojej kosy, którą nosił na plecach i pociągnął z całej siły w dół powodując przerwanie łańcucha który go krępował. Był wolny, ale i zły. Dlaczego to znowu musiało się stać? Nie byli w najlepszych relacjach, ale dażyli się zaufaniem, to wystarczało, żeby byli dobrymi towarzyszami. W jego oczach pojawiła się pustka, a na jego rękach krew. Nie zdążyli dostrzec nawet kiedy, a ich głowy spadły bezwładnie na ziemię. Dwójka strażników, która go prowadziła, w tym momencie mogła mieć jedynie lepsze życie po drugiej stronie. On sam postanowił uciec z miasta. Co prawda było zamknięte i ucieczka byłaby niemożliwa, ale tylko dla zwykłego człowieka. Zaczął biec przed siebie, aby znaleźć się jak najbliżej muru. Wiedział, że tu już jest spalony, nie ma co szukać w tym mieście, a przynajmniej na razie. Zostawia tą tajemniczą zarazę, może komuś innemu uda się rozwiązać tą zagadkę. Zostawia ciało Sory, nie udało by mu się go odbić. Zostawia wszystko za sobą, a ze sobą bierze tylko to co zostało po Sorze, czyli wspomnienia. Był blisko muru wskoczył na najbliższe drzewo, a z niego na mur. Spojrzał na to miasto poprawiając kaptur na głowie. W Kami go uratowali, teraz go skrzywdzili. Nie wiedział co będzie robić, ale wiedział, że tutaj nie ma już czego szukać, dopóki sprawa się nie rozwiąże.
- Żegnaj... Sora.
Powiedział po cichu sam do siebie odwracając się w stronę lasu i zniknął jakby nigdy tam nie stał. Gdzie pójdzie? Tego nie wiedział. Na razie musiał poradzić sobie ze stratą bliskiej osoby. Akurat gdy ich relacje zaczęły się poprawiać i gdy zaczął ją coraz bardziej lubić, musiał ją stracić. Byli zbyt pewni siebie, a on był za słaby, żeby ją chronić. Wyruszył w poszukiwaniu siły. Wróci tu jeszcze, ale dużo silniejszy niż teraz. Jashin go uratował, teraz była kolej, żeby mu się odpłacił. To nie był koniec jego wędrówki... przygoda dopiero się zaczynała.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Zwodniczy Karmazyn
- Rok 385 - Wiosna - - Ulice - Sumairu![]()
" Szczęściarz " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=9PZzPAbhmBg[/youtube] Sumairu Rozejrzałeś się po okolicy i zdecydowałeś, że musisz dotrzeć do głównej drogi która była bezpieczna, oczywiście nie mówimy tutaj o tej głównej drodze którą właśnie przekroczyłeś a o drugiej ścieżce która znajduje się kilka zakrętów dalej. Optymalną drogą by dotrzeć do tej nowej bezpiecznej ścieżki było albo przedostanie się po dachach albo zejście w uliczkę i wyminięcie tej dzielnicy w której obecnie się znajdujesz by już opuścić na dobre ten pełny zarażonych fragment miasta. Twoje nogi już po chwili zaprowadziły ciebie tą odpowiednią a zarazem najbezpieczniejszą ścieżką jaką tylko mogłeś dostrzec. Mimo to, widok tej ulicy z bliska również nie należał do prostych.
W samej uliczce dostrzegłeś kilka leżących zwłok z ranami od miecza. Jeden miał uciętą rękę, drugi był przecięty na pół a ostatni w ogóle połamany w drzazgi. Ktoś tutaj całkiem niedawno przechodził i potrafił robić swoim ostrzem. Na samej ścieżce dostrzegłeś leżące zwłoki w dosyć opłakanym stanie, w ciele tym mogłeś rozpoznać Hiroshiego, jedną z osób które towarzyszyły ci w szpitalu, jak widać nie każdemu pisane było sprostać temu wyzwaniu jakim jest Ryuzaku. Idąc ścieżką dalej dostrzegłeś zaułek oraz właśnie powóz który blokował dojście do dzielnicy. Kawałek dalej leżało ciało innej osoby, młodej dziewczyny[Sora] którą może widziałeś a może i nie. Już stojąc przed powozem spostrzegłeś grupę ludzi po drugiej stronie, wyglądali na zwykłych cywili zajętych swoim dniem, gdzieś dalej w głębi dzielnicy dostrzegłeś natomiast osobę w skórzanej zbroi z łukiem w dłoni, z jakiegoś powodu ciało dziewczyny przebite jest dwiema strzałami. Mniejsza o strażnika z łukiem bo właśnie z dachu usłyszałeś głos.
- Czego tutaj chcesz? Kim jesteś? Kolejnym intruzem którego mamy naszpikować strzałami? - Zapytał tak samo ubrany wojownik celując w twoim kierunku z łuku.
Tutaj będzie spis npc i ich kolorków
- Tsobuki
- Pan Koyama
- Yukari Narahasi
- Haruko Ihara
- Kazumi
- Właściciel Ryokanu
- Biedna kobieta
Ukryty tekst
0 x
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Q2aM5bt ... e=youtu.be[/youtube]
Choć młody samuraj zdawał sobie sprawę z zagrożeń jakie mogą czyhać za rogiem, nie był przygotowany na widok, na który natrafił podczas swojej wędrówki. Nie chodzi tu o ciała przypadkowych ludzi, którzy zginęli z ręki jakiegoś wojownika, czy Bóg wie czego... Wszystko zaczęło się walić, gdy Suma ujrzał ciało Hiroshiego, a raczej to co z tego ciała zostało...
Nie chodziło nawet o to, czy byli jakoś wielce ze sobą zżyci, ani czy w ogóle zamienili ze sobą dwa zdania. Hiroshi wyruszył na tę samą misję co Sumairu, Rika i reszta...
-Cholera... - wydusił z siebie po dłuższej chwili stania w miejscu i walki z przeszywającym dreszczem.
Co jeśli Rika też nie podołała zadaniu i spotkał ją podobny los do losu martwego Hiroshiego?
Lepiej o tym nawet nie myśleć i mieć nadzieję, że ten mały brzdąc jeszcze nie raz udowodni, że przeżyje największych wojowników chodzących po tym świecie.
Sumairu uspokoił się i rozejrzał dookoła, a po kilku sekundach dostrzegł leżący pod ścianą miecz. Zrobił kilka kroków w jego stronę i złapał za rękojeść. Suma uniósł broń i przyjrzał się jej dokładnie, a następnie wrócił do pozostałości po ciele Hiroshiego.
Wiedział, że chłopak prawdopodobnie zginął z rąk zarażonych, a więc zbliżanie się do niego może przyczynić się do przeskoczenia wirusa na Sumę, ale samuraj ostrożnie ułożył miecz pod truchłem i podniósł się otrzepując ubrania z pyłu.
-Spoczywaj w pokoju... - wyszeptał i zaczął kroczyć dalej.
Nie minęło jakoś specjalnie dużo czasu, aby natrafić na kolejne ciało które poruszy serce samuraja.
Jakaś młoda dziewczyna. Martwa. Nie wyglądała znajomo, ale na pewno nie powinna skończyć w tym miejscu... w taki sposób... w takim wieku. Suma przełknął ślinę przez zaciskające się gardło i ruszył przed siebie.
Co chwilę natrafiał na kolejne bodźce motywujące go do podjęcia działania w kierunku zaprowadzenia pokoju na świecie.
Z letargu, Sumairu został wyrwany przez poważny i męski głos o podobnej manierze i akcencie jak strażnik spod bramy głównej.
Gdy wojownik skończył swoją wypowiedź, Suma miał ochotę opuścić głowę, zapaść się pod ziemię i nie wychodzić.
-Znowu to samo...- jęknął w myślach, gdy przypomniał sobie przez co musiał przejść podczas dyskusji z poprzednim strażnikiem.
-Nie jestem Waszym wrogiem, a jestem tu żeby Wam pomóc. Została mi przydzielona misja zwalczenia tej całej zarazy i będę wdzięczny jeżeli nie będziecie próbować mnie powstrzymać... czy zabić.- oznajmił lekko znudzonym głosem, ale starał się być poważny i przekonujący.
-Nazywam się Sumairu Abe i jestem częścią grupy, której zadanie opiera się na uratowaniu Ryuzaku no Taki... Tak w skrócie. Jak już wspomniałem, nie jestem Waszym wrogiem. Muszę dostać się do dzielnicy Hirotsugi, aby odnaleźć tam dom niejakiej Toyoko. Reszta moich kompanów ruszyła w inne rejony Ryuzaku, ale cel mamy jeden. - zatrzymał się na chwilę i przed oczami przeleciał mu obraz widzianego przed chwilą truchła Hiroshiego.
-...Uratować Ryuzaku no Taki. - dokończył zdanie i lekko posmutniał. -Przybywam tu spod głównej bramy, gdzie walczyłem z rozwścieczonymi zarażonymi pomagając waszym strażnikom. - nawet nie zająknął się wypowiadając te zdanie, a powinien. Nie było to do końca prawdą, ale musiał jakoś przekonać do siebie kolejnego wojownika, który w każdym chwili mógłby go zabić. -Proszę, pomóż mi się przedostać do dzielnicy Hirotsugi i jeśli wiesz coś na temat Toyoko, będę Ci wdzięczny za udzielenie jakichkolwiek informacji.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Zwodniczy Karmazyn
- Rok 385 - Wiosna - - Ulice - Sumairu![]()
" Odnaleziona " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=nW9ApPn ... go&index=2[/youtube] Sumairu Każdy strażnik wydaje się być taki sam czyż nie? Nic bardziej mylnego, mimo podobnego zachowania... Spodziewałeś się czegoś innego? Zwłaszcza widząc obok całkiem świeże ciało które kilkadziesiąt chwil wcześniej sami tutaj wyrzucili.
- Tak? Pomóc nam? Kolego, do tej dzielnicy nie ma nikt wstępu... - Pokręcił głową mężczyzna będący na dachu. Opuścił łuk wsłuchując się w to co miałeś do powiedzenia. W tej chwili nawet i to było ciekawsze niż obserwowanie pustej ulicy. Mimo to liczyli, że zostanie pusta i nikt więcej nie będzie się próbował przedostać siłą.
- Hmm, no cóż. Powiedzmy, że ci uwierzyłem, w twoją dobroduszność oraz to, że nie jesteś groźny. Masz ze sobą trochę poczucia humoru i pompatyczności z opowieści o bohaterach, ale wiesz co? Bohaterowie na końcu umierają - Zaśmiał się poprawiając pas który przepasał jego zbroję. Zeskoczył z dachu na wóz znajdując się wtedy niedaleko ciebie.
- To nie są nasi strażnicy. Miasto nam nie płaci tylko Hirotsugu-sama. Widać, że nie jesteś stąd... - Postawił jedną nogę na skrzynce która znajdowała się na wozie. Wyglądał w tej chwili bardzo pewnie siebie.
- Szukasz Toyoko, tak? Czyli musi chodzić o Izo, dobra. Będziesz mógł tutaj wejść. Zaprowadzę cię do jej domu, tylko nie odstępujesz mnie na krok - Uśmiechnął się cwaniacko w stronę Samuraja by następnie zestawić nogę ze skrzynki i wykonać drobny sus na ziemię. Otrzepał się po wylądowaniu skinając w twoją stronę. Machnął ręką tak jakby rozkazał ci iść za sobą. Podczas drogi starał się nie mówić wiele. Ty mogłeś jednak dostrzec na ulicach zwyczajnych ludzi, kobiety i mężczyzn pozbawionych wszelkich oznak szaleństwa które mijałeś na ulicach. W pewnej chwili stanęliście przed drzwiami, to były te drzwi których szukałeś. Właśnie one prowadziły do domu Toyoko.
- To tutaj, możesz z nią porozmawiać jeśli chcesz. Nie będę ci przeszkadzać, cieszę się, że Izo w końcu zmądrzał i podjął wobec niej decyzję, gdyby nie szacunek jakim Hirotsugu-sama go darzy już dawno byśmy ją stąd wyrzucili, zwłaszcza, że w każdej chwili może oszaleć jak inni. - Westchnął ciężko stukając ciebie lekko w plecy. Drzwi były zwyczajnie zamknięte a otwarcie ich nie stanowiłoby problemu. Dom kobiety prezentował się zwyczajnie, jak zwykłe mieszkanie a i ona znajdowała się w jednym z pokoi leżąc na futonie całkiem osłabiona.
Tutaj będzie spis npc i ich kolorków
- Tsobuki
- Pan Koyama
- Yukari Narahasi
- Haruko Ihara
- Kazumi
- Właściciel Ryokanu
- Biedna kobieta
Ukryty tekst
0 x
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Co za niesamowita ulga... W końcu ktoś kto zachowywał się jak człowiek, który jest w stanie wysłuchać i zrozumieć drugą osobę.
-Dziękuję Ci. - odpowiedział strażnikowi i ukłonił się przed nim w ramach okazania mu szacunku i wdzięczności.
-Jeżeli mam zginąć jako bohater... to wypadałoby jednak coś osiągnąć. - zażartował podczas gdy strażnik prowadził go do domu Toyoko. Mijani przez Sumę ludzie również przyczyniali się do odczuwania ulgi i rozpalania płomyków nadziei na to, że jest jeszcze szansa na ratunek. -Uda się... - przekonywał samego siebie w myślach.
Rzekomy dom Toyoko faktycznie nie wyróżniał się zbytnio wśród innych domostw i budynków w tejże okolicy, dlatego chwała Bogom za tego strażnika. Gdyby nie jego pomoc, Sumairu pukałby do każdych drzwi w tej dzielnicy przez kilka dni, aż w końcu dotarłby do celu. Chłopak nie mógł pozwolić sobie na takie ociąganie się z czasem, którego coraz mniej... coraz mniej.
Sumairu chwycił za klamkę i pchnął drzwi, a następnie spokojnym krokiem wszedł do środka i zaczął się rozglądać.
-Przepraszam za najście...Toyoko?- zaczął usprawiedliwiać swoje przybycie i szukać wzrokiem wspomnianej kobiety.
-Toyoko...- powtórzył, gdy w końcu znalazł ją leżącą w kiepskim stanie. Sumairu nie wiedział do końca kogo ma się tu spodziewać. Czy jakiejś staruszki o wielkich alchemicznych zdolnościach, czy może kogoś w wieku zbliżonym do niego samego.
Kobieta leżąca na futonie wyglądała na jakieś trzydzieści lat... plus minus. Chłopak otrząsnął się ze swoich myśli i przemówił.
-Nazywam się Sumairu Abe i jeszcze raz przepraszam, że zawracam głowę, ale przybywam tu z ważnym zadaniem. Przysyła mnie samuraj Yukari Narahasi oraz Tsobuki, który stacjonuje w szpitalu. Potrzebuję jakichkolwiek informacji na temat zarazy. - chłopak spuścił głowę i westchnął, gdy ponownie zawiesił wzrok na osłabionej kobiecie.
-Czy Ciebie też to dopadło, Toyoko-san? Czy jest coś w czym mogę pomóc? Czegoś Ci trzeba? - wypytywał lekko przygnębionym i przejętym głosem.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Zwodniczy Karmazyn
- Rok 385 - Wiosna - - Ulice - Sumairu![]()
" Odnaleziona " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=nW9ApPn ... go&index=2[/youtube] Sumairu Dzięki pomocy strażnika który doprowadził cię do budynku odnalazłeś poszukiwaną przez ciebie Toyoko. Kobietę która mogła wiedzieć coś więcej o tym co w mieście rzeczywiście zaszło. Budynek w jakim się znalazłeś prezentował się zwyczajnie. Nie był ani biedny ani bogaty. Nie mógł być bardziej zwykły niż był. Wkroczyłeś i od samego początku chciałeś usprawiedliwiać swoje nieoczekiwane wtargnięcie na posesje. Początkowo twój głos rozszedł się po pomieszczeniu i nie otrzymałeś odpowiedzi. Szybko jednak ją otrzymałeś i w końcu gdy dotarłeś do pomieszczenia w którym leżała, nie wyglądała najlepiej, to trzeba było przyznać. Znałeś te objawy, widziałeś je na ludziach w mieście, mimo to wyglądała kiepsko lecz nie trawiła jej agresja która zawładnęła ciałami innych.
Widząc ciebie nadchodzącego podniosła się nieznacznie do pozycji siedzącej tak by widzieć dokładnie kto ją odwiedził. Szybko zrozumiała, że cię nie zna ani nie oczekiwała. Chciała coś powiedzieć jednak zdecydowała, że powinieneś wyjaśnić co tutaj robisz jako pierwszy dlatego pozwoliła ci mówić.
- Tsobuki i Yukari... Tak, mój kolega po fachu a ten drugi to zwyczajny najemnik. Nie mieli kogo do mnie wysłać? Dlaczego nie szukają Izo? - Odpowiedziała odrobinę zgryźliwie. Widząc jak spuszczasz wzrok zmarszczyła nieznacznie brwi nie ukrywając drobnej złości.
- A nie widać? Pracowaliśmy z Izo nad odtrutką na... Tą zarazę, to nie jest zwykła zaraza, to... Ktoś to stworzył. To nie jest dzieło przypadku. Gdy zaczęliśmy wreszcie robić postępy dopadło to mnie. - Przewróciła nieznacznie wzrok na bok nie patrząc teraz na Sumairu a na szafeczkę stojącą obok. Była na niej tacka i pełny dzban wody.
- Myśleliśmy, że mamy już ją gotową, zdecydowałam się wziąć ją pierwsza i... Zadziałała, mimo to nim dojdę do siebie minie trochę czasu... Prawdopodobnie długo ale, przeżyję - Zakaszlała głośno zakrywają ręką twarz na której pojawiły się drobinki krwi które podczas kasłania wypluła.
- Przepraszam... Co niby ty możesz zrobić? - Skupiła swoje spojrzenie na Samuraju.
Tutaj będzie spis npc i ich kolorków
- Tsobuki
- Toyoko
Ukryty tekst
0 x
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
-Szukają... - odpowiedział nieśmiało. -Nasza drużyna została podzielona na kilka grup i każda z nich ma na celu dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego zamieszania, aby zatrzymać to wszystko. - Sumairu przypomniał sobie martwego Hiroshiego i myśli związane z losem pozostałych kompanów. Może Suma został już sam z całej grupy?
Nie. To oznaczałoby, że jeżeli oni sobie nie poradzili, to Sumairu tym bardziej podzieli ich losy... To oznaczałoby, że Rika nie żyje... Oczy Sumy rozszerzyły się tak jakby coś go nagle wystraszyło lub szturchnęło zza pleców bez ostrzeżenia.
-Ktoś to stworzył?... - w tej chwili, Suma został po raz kolejny oblany wiadrem lodowatej wody, która coraz częściej otwierała jego oczy i uwalniała w nim pokłady energii do działania. Czy ludzie do końca powariowali i oprócz wojen, mordów i przekrętów tworzą choroby i epidemie wyniszczając przy tym ludność dla jakichś nienormalnych idei?
Być może Suma za bardzo się wczuwał w ten cały heroizm i może wypadałoby przystopować, ale... sprawa jest przerażająca.
Pytanie kobiety uderzyło chłopaka niczym ciężki młot wyrywający go z jego bajki.
-No właśnie... co ja mogę niby zrobić? - pomyślał z nielekko zdołowaną miną. Nagle stracił przekonanie, że jest stworzony do czegoś wielkiego, lub chociażby czegoś ponadprzeciętnego.
Zamilkł, lecz przypomniał sobie kilka momentów ze swojego życia. Jednym z nich było budowanie domku na drzewie z Riką.
Może i bzdura, może i zwykły przypadek, że w ogóle do tego doszło, ale stworzył coś cudownego. Nie sam, bo z nią, ale mimo wszystko, Suma przyczynił się do powstania czegoś dobrego.
-Jeszcze się zdziwisz... Toyoko-san. - powiedział z niespotykanym u niego przekonaniem o własnej racji i własnych możliwościach. Druga część zdania wypowiedziana została z lekkim opóźnieniem i miała zostać niewypowiedziana, lecz samuraj nie znał Toyoko na tyle dobrze i długo, żeby przejść z nią na tak bezpośredni kontakt - nie mówiąc o tym, że była od niego starsza i w zdecydowanie gorszym stanie od niego samego, a szacunek do kobiet to rzecz święta.
-Nie chcę Cię męczyć, zwłaszcza że powinnaś jak najwięcej odpoczywać, ale będę wdzięczny za nieco więcej informacji na temat tego wszystkiego. Czy Izo również zażył tego antidotum? Mieliście już jakieś podejrzenia kto stoi za 'chorobą'? Proszę, powiedz mi wszystko co wiesz. Od tego może zależeć nasza przyszłość, a nie wiem jak Ty, Toyoko-san, ale ja mam jeszcze w swoim życiu wiele do zrobienia. - zakończył o dziwo z pozytywnym tonem i nawet delikatnym uśmiechem.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
Zwodniczy Karmazyn
- Rok 385 - Wiosna - - Ulice - Sumairu![]()
" W paszczy lwa. " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=nW9ApPn ... go&index=2[/youtube] Sumairu - Nie zażył go, nie potrzebował. Wiedział, że nie uczyni go odpornym, ja byłam pierwsza i po tym... Obiecał, że mnie z tego wyciągnie, nie mógł siebie doprowadzić do tego stanu. - Kobieta przewróciła oczami z lewa na prawo wskazując na dzbanek który stał gdzieś obok na meblu. Westchnęła nieznacznie kręcąc przy tym głową.
- Kto za tym stoi... Wiemy, że jest to ktoś kto potrafił ukryć symptomy całkiem długo, to musiało się zacząć odkąd przybyli tutaj ludzie do Ryuzaku albo i wcześniej, nie wiemy. Wybrał idealny moment by to zakamuflować. - Skrzywiła się nieznacznie i wstała powoli człapiąc po dzbanek i kubek do którego nalała sobie wody, wróciła do łóżka stawiając szklankę na pobliskim stoliku uprzednio sącząc odrobinę.
- Jedyne co mogę ci zaoferować to formuła na tę nie pełną odtrutkę jakby Izo ją stracił lub... Spotkało go najgorsze. Bogowie oby wszystko było z nim w porządku. Może macie w swojej grupie kogoś doświadczonego w technikach medycznych i alchemii bardziej od nas i on to rozpracuje... - Przystawiła kubek do ust i ponownie z niego piła przewracając wzrokiem po pokoju. Jej oczy były nieco podkrążone i zmęczone.
- Jesteś zdeterminowany, to bardzo dobrze, mam nadzieję, że mówisz prawdę i zrealizujesz chociaż część ze swoich postanowień chłopcze, ja... Nie wiem jak długo będę zdrowieć lecz... - Przechyliła się zerkając w kierunku korytarza.
- Ludzie Hirotsugu mi nie ufają... Trzymają mnie pod kluczem bo myślą, że zaraz zwariuje jak tamci i rozniosę to po dzielnicy. Nim Izo wyruszył... - Przełknęła ślinę i zazgrzytała zębami.
- Pytali go czy mogą się " mną zająć skoro już jestem zarażona " Nie wiem czy pozwolą mi żyć dłużej, pewnie wpuścili cię tutaj byś to zakończył na jego polecenie... Strażnik coś mówił? - Zawiesiła wzrok na korytarzu który prowadził do wyjścia z jej domostwa.
Tutaj będzie spis npc i ich kolorków
- Tsobuki
- Toyoko
Ukryty tekst
0 x
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
-Będę wdzięczny jeśli przekażesz mi formułę. Na pewno do czegoś nam się przyda... a nuż uda się ją rozpracować. - ukłonił się przed kobietą i westchnął. Gdy podniósł głowę, oczy powędrowały na szklankę z wodą, którą Toyoko sobie przyniosła.
Chłopak lekko zamarł po słowach na temat braku zaufania u ludzi Hirotsugu.
-To straszne... - wyszeptał i wbił swoje spojrzenie w leżącą dziewczynę -Nikt mi nic nie wspominał podczas drogi do Twojego domu... Strażnik zwyczajnie mnie tu zaprowadził... - wtedy Suma przypomniał sobie ton z jakim mówił strażnik i jego słowa uciechy na przybycie samuraja i zajęcie się sprawą. Jego ciało przeszedł lodowaty dreszcz.
-Cholera.- jęknął i rozejrzał się z dozą paniki i zdenerwowania po pomieszczeniu.
-Strażnik wspomniał, że Izo musiał w końcu zmądrzeć skoro mnie przysłał do Ciebie... Co za banda idiotów.- oburzył się i z politowaniem spojrzał na osłabioną Toyoko. Jeżeli dobrze to wszystko rozumiał, to na zewnątrz powinni czekać strażnicy, którzy są przekonani, że Suma zabije kobietę, aby zapobiec ewentualnemu rozprzestrzenieniu się choroby. Jeżeli zareaguje niewłaściwie, to zostanie zwyczajnie zabity, a jego ciało zostanie porzucone gdzieś pod jakimś budynkiem tak jak ciało Hiroshiego,czy też leżącej nieopodal nieznajomej.
-Obyśmy się mylili. Jeżeli jednak faktycznie liczą na to, że przybyłem się Ciebie pozbyć to są w wielkim błędzie i zamierzam ich z tego błędu wyprowadzić. - oznajmił stanowczo i zmarszczył delikatnie czoło. Zdawał sobie sprawę z zagrożenia, które czyha tuż za drzwiami, ale nie zabije kobiety. Teraz zostawało tylko wymyślić plan.
-Teraz jesteś bezpieczna. Dopóki tu jestem to nic Ci nie grozi, lecz czasu mamy coraz mniej. Czy mogłabyś przekazać mi formułę na te niepełne antidotum? - zapytał grzecznie, a następnie ponownie rozejrzał się po pokoju.
0 x
- Keion
- Posty: 466
- Rejestracja: 3 kwie 2018, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Szare włosy, szczupły w miarę wysoki, ma wcięcia koloru czerwonego na twarzy
- Widoczny ekwipunek: Kabura z prawej strony na udzie i torba na lewym pośladku.
- Link do KP: viewtopic.php?p=79323#p79323
- GG/Discord: Keion#4512
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Ulice Ryuzaku no Taki
W jednym momencie idziesz sobie spokojnie przez miasto pełne zarażonych ludzi, a chwilę później wszyscy patrzą się na ciebie niczym pies na kiełbasę i tak właśnie było w tym wypadku. Razem z Hiroshim szliśmy przez miasto chcąc wypełnić obrane przez nasz zadanie, ale wokół nas zbierała się coraz to większa grupa zarażonych. Przeczuwaliśmy kłopoty od początku, ale nie aż takie, dlatego też gdy już doszło do ataku nie wiedzieliśmy co zrobić. Staliśmy niczym słupy z przerażenia, a Hiroshiemu nawet nie przyszło do głowy żeby zapaść się pod ziemię. Szczęściem w nieszczęściu dla mnie się okazało że wszyscy rzucili się na Hyuge i choć bardzo chciałem mu pomóc nie miałem zielonego pojęcia jak to zrobić. Chłopak został szybko powalony na ziemię bez możliwości jakiejkolwiek obrony, a mnie ktoś złapał i siłą zaczął wyciągać z tłumu. Zdążyłem zauważyć że chłopak, który chciał mnie wyciągnąć złożył pieczęć barana, po czym silny wiatr zaczął odpychać ode mnie wszystkich zarażonych. Widząc co się dzieję chciałem również złapać Hiroshiego, ale wystarczyło mi jedno spojrzenie żeby stwierdzić że dla niego już jest za późno.
Odwróciłem się i z bolącym sercem ruszyłem za moim wybawicielem w jedną z bocznych uliczek, gdzie udało nam się ukryć.
Nie zatrzymywałem się ani na chwilę, a gdy tylko znalazłem sposobność wbiegłem na jeden z budynków, żeby po dachach kontynuować moją podróż ku opuszczeniu tego przeklętego miasta, które kiedyś było mi domem. -To już drugi raz, jak okazałem się bez silny, byłem wstanie go dosięgnąć, ale nie byłem wstanie go uratować. Jedyne co mogłem zrobić to uciekać i patrzeć jak pożerają go te monstra. Nic się nie zmieniło nie stałem się ani trochę silniejszy, ani też nie podszkoliłem moich umiejętności medycznych, a przecież minęły już prawie dwa lata.-Złapałem się za klatkę piersiową z trudem powstrzymując łzy rozpaczy i zrozumiałem że przede mną jeszcze bardzo długa droga. -Chciałem chronić przed takimi jak on, ale to on ochronił mnie i pokazał mi jak bardzo się myliłem, a ja nawet go nie przeprosiłem.-Rzuciłem ostatnie spojrzenie w kierunku z którego uciekałem i mając nadzieję że nigdy nie zapomnę chłopaka, który był mi towarzyszem broni opuściłem miasto.
z/t
Odwróciłem się i z bolącym sercem ruszyłem za moim wybawicielem w jedną z bocznych uliczek, gdzie udało nam się ukryć.
Nie zatrzymywałem się ani na chwilę, a gdy tylko znalazłem sposobność wbiegłem na jeden z budynków, żeby po dachach kontynuować moją podróż ku opuszczeniu tego przeklętego miasta, które kiedyś było mi domem. -To już drugi raz, jak okazałem się bez silny, byłem wstanie go dosięgnąć, ale nie byłem wstanie go uratować. Jedyne co mogłem zrobić to uciekać i patrzeć jak pożerają go te monstra. Nic się nie zmieniło nie stałem się ani trochę silniejszy, ani też nie podszkoliłem moich umiejętności medycznych, a przecież minęły już prawie dwa lata.-Złapałem się za klatkę piersiową z trudem powstrzymując łzy rozpaczy i zrozumiałem że przede mną jeszcze bardzo długa droga. -Chciałem chronić przed takimi jak on, ale to on ochronił mnie i pokazał mi jak bardzo się myliłem, a ja nawet go nie przeprosiłem.-Rzuciłem ostatnie spojrzenie w kierunku z którego uciekałem i mając nadzieję że nigdy nie zapomnę chłopaka, który był mi towarzyszem broni opuściłem miasto.
z/t
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości