Gaj na uboczu miasta

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Zengado

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Zengado »

Post 12, misja rangi D, Zengado.

Widząc reakcję chłopaka i całą tą sytuację Zengado na chwilę zamilczał. Musiał przemyśleć czy aby na pewno ta sytuacja wymaga jakichkolwiek rozwiązań siłowych. Patrząc przez moment na kunai nastolatek postanowił jednak postarać się nie zrobić krzywdy Izamiemu. Powoli ruszył w stronę szałasu mówiąc pewnym głosem -Nie ruszaj się lepiej i daj mi robić swoje o ile chcesz dalej żyć. W głosie nie dało się wyczuć ani blefu ani kłamstwa. Ruszył powolnym krokiem lekko kontem oka patrząc czy chłopak nie robi żadnych zbędnych ruchów. Po pokonaniu paru metrów powiedział jeszcze z pozbawioną emocji twarzą -Miałem się tobą zająć i odebrać rysunek ale o ile będziesz grzeczny zadowolę się tylko nim. Nie było wątpliwości ,że Zengado nie oczekuje pozwolenia ani chociaż przytaknięcia ze strony Izamiego. Spokojnie ze rękoma w kieszeniach zbliżał się do szałasu.
0 x
Soh

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Soh »

Post 13, misja rangi D, Zengado.

Plan ułożony przez naszego siedemnastolatka nie był idealny i zawierał w sobie kilka pokaźnych luk. Zengado zdecydował się pójść na łatwiznę i nie używać w przypadku tego zlecenia argumentu siły, mimo iż zdecydowanie nie współgrało to z treścią polecenia, które wydał nasz niesympatyczny grubasek. Kwestia jednak była w tym, że zleceniodawcy nie było w pobliżu, więc można było spróbować załatwić całą sprawę bez brutalności, tak przynajmniej zaplanował zrobić to Zengado. Rozmówca naszego bohatera wpatrywał się prosto w Twoje oczy, mimo wszystko jednak milczał. Zareagował dopiero w momencie, w którym wspomniane zostały słowa o obrazie. Twarz chłopaka automatycznie zmieniła grymas, a w oczach pojawiły się piorunujące iskierki gniewu i złości. Izami nie dał Ci szansy na powtórzenie swojej kwestii - zaczerpnął mocno powietrze i wykonał szybki ruch prawą ręką. Zgubiła Cię pewność siebie, włożone do kieszeni rąk oraz skupienie uwagi na szałasie. A uratowało Cię szczęście. Ruch ręką oznaczał wypuszczenie kunai. Poszarpane ostrze przecięło brutalnie powietrze i z zadziwiającym tempem pokonało te cztery metry, które was dzieliły. Broń nninja chybiła jednak o milimetry - przecięła dolną część stroju naszego bohatera i pozostawiła naprawdę płytką ranę na prawym udzie siedemnastolatka, lekkie draśnięcie. Kawałek w lewo i byłby problem.
- Spieprzaj stąd! Wyrwało się jeszcze z ust chłopaka, kilka kropelek śliny opuściło jego jamę ustną i zaczęło spływać po brodzie. Wyrzucony kunai wbił się przed wejściem do szałasu, jednak to nie był kkoniec ofensywy. Po wykrzyknięciu swojej kwestii, chłopak ruszył biegiem w kierunku Zengado. Jego prawa dłoń powędrowała do tyłu, wziął zamach. Co do lewej, to po prostu zwisała przy jego boku - i to był problem, niekontrolowany atak, żadnej gardy. Nasz siedemnastolatek szybko doszedł do siebie po sytuacji z kunai i w miarę wcześnie dostrzegł nadciągający nowy atak, dzięki czemu miał teraz kilka sekund na reakcję. Kilka bardzo ważnych sekund, których przebieg będzie decydujący w tym małym starciu.
0 x
Zengado

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Zengado »

Post 14, misja rangi D, Zengado.

Na twarzy Zengado można było dostrzec w tym momencie uśmiech. Nie taki jak wtedy kiedy oriku zastał go w jego domu a zupełnie inny. To już nie był ten sam złotowłosy co normalnie. Chory uśmiech i ogromne szczęście widniały wyraźnie na jego twarzy. Prawa noga lekko uniosła się od leśnej ściółki a ręce błyskawicznie stworzyły lekką luźną gardę. W momencie kiedy chłopiec był już w zasięgu Zengado zaczął wykonywać prosty atak. Kopnięcie prosto w brzuch przeciwnika. Nie od boku a na wprost. Świadom tego ,że jest wyższy przez co ma większy zasięg nawet się nie zmartwił nadchodzącym ciosem chodź dalej uważnie obserwował ruchy rąk i nóg przeciwnika. Przez tą krótką akcję towarzyszył tylko jeden dźwięk. Wyśmiewczy głos z lekką nutką żalu jakby było mu szkoda tego co zaraz nastąpi. -Idiota...
SIŁA: 41
Obrazek
0 x
Soh

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Soh »

Post 15, misja rangi D, Zengado.

Do tej pory spokojny czas zlecenia, w końcu został zakłócony. Chłopak, który jeszcze niedawno skupiał się jedynie na odpowiednim przyrządzeniu swojego mięcha, musiał teraz walczyć. Lekko zranił przeciwnika swoim kunai, a następnie natarł na niego kompletnie bez rozwagi. Zengado mógł się cieszyć, nie wyglądało na to, by trafił na doświadczonego boksera, świadczył o tym brak gardy i przemyślenia w ataku. Proste zgięcie nogi i wykonanie kopnięcia w brzuch przeciwnika wystarczyło, by idealnie trafić w swój cel. Grymas bólu pojawił się na twarzy chłopaka, a siła uderzenia wystarczyła, by odleciał on kawałek do tyłu. Upadł trzy metry od Ciebie, przy samym ognisku i wręcz automatycznie złapał się za brzuch. Nie zamierzał jednak już teraz odpuścić, był bowiem na swoim terytorium i walczył nie tylko o jakiś obraz, ale także o swój honor i dumę. Leżąc na ziemi szybko zbierał myśli. W pewnym momencie podskoczył i puścił swój brzuch, moment później ponownie zbliżał się do Ciebie - dalej bez jakiegoś planu i gardy, cała jego próba ataku wyglądała dokładnie tak samo, jak kilka chwil wcześniej, czyli niezbyt ciekawie i niezbyt mądrze. Nie każdy w końcu potrafi walczyć, ale jeśli chodzi o obronę siebie, czy też bliskich, to nie zważamy na brak umiejętności i po prostu robimy swoje. Tak jak należy.
0 x
Zengado

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Zengado »

Post 16, misja rangi D, Zengado.

Wyraz twarzy nastolatka wzbogacił się o nutkę satyswakcji. Widząc jak Izami podnosi się w bulu z ust Zengado wydobył się kolejny komentarz który o dziwo nie został wypowiedziany tym wyśmiewczym głosem co poprzednio. Wręcz zupełnie poważnie co potwierdziło chwilowe lekkie zejście uśmiechu z twarzy chłopaka. Nie wątpliwie słowa te były bardzo ważne dla niego . -Pewność siebie kończy się tam gdzie zaczyna głupota. . Nie chciał jednak dłużej bawić się z nie wyszkolonym chłopcem. Wyskoczył robiąc obrót w powietrzu który tylko wzmocnił jego uderzenie pięścią by potem zadać grad równie silnych jak poprzednie uderzenie ciosów. -Dainamikku Akushyon! wykrzyczał lecąc w swojego przeciwnika z powracającym powoli uśmiechem.
SIŁA: 41
Szybkość:8
0 x
Soh

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Soh »

Post 17, misja rangi D, Zengado.

Może i nasz bohater nie należał do super silnych jednostek, ale też nie był w tym kompletnym zerem - jego mięśnie już zaczęły się powoli odpowiednio kształtować. Jeżeli do tego wszystkiego dodamy super słabą posturę naszego przeciwnika, jego zauważalne niedożywienie, to drogą dedukcji można dojść do faktu, że jego wytrzymałość fizyczna jest naprawdę bardzo mierna. A skoro już jesteśmy przy działaniach, to możemy do tego wszystkiego dodać nikłą znajomość sztuk walki u naszego celu i sami możemy wywnioskować werdykt toczącej się walki. Zengado w pełni się skupił na wykonaniu swawojej fizycznej techniki i zbombardował ciało chłopaka swoimi uderzeniami. Podczas każdego zadanego ciosu, z ust Izamiego wytryskała ślina, która po jednym z ciosów na szczękę, zaczęła mieszać się z krwią. Kilka kropel takiej mieszanki trysnęło na dłonie i strój Zengado, ale nasz siedemnastolatek niespecjalnie się tym przejął. Każdemu uderzeniu towarzyszył też nieprzyjemny odgłos wydawany przez ofiarę, która zachowywała się teraz bardziej biernie od worka treningowego. Jakaś minuta wystarczyła, by wszystko zostało zakończone. Izami padł na ziemię jak długi, w jego oczach widać było jeszcze przytomność, ale już nie mógł nic zrobić. Natomiast z naszego bohatera uszła już cała siła i chęć do walki, opadła też adrenalina. Przyszła więc chyba pora na odebranie obrazu, który spokojnie czeka przy wejściu do szałasu, nim się jednak do niego dobierzemy, warto by było pozbyć się krwi z rąk.
0 x
Zengado

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Zengado »

Post 18, misja rangi D, Zengado.

Widząc upadającego Izamiego Zengado nie miał zamiaru przestawać. Jego ukryta natura została uwolniona a uśmiech który teraz widniał na twarzy złotowłosego nie znikał ani trochę. Podszedł po poszczerbiony kunai i ruszył na ciało chłopaka. Nie użył go jednak od razu najpierw siedząc na bezwładnym ciele obkładał je dalej pięściami. Chora satysfakcja rosła z każdą chwilą. W końcu wyciągną jego własny kunai i dźgającymi ruchami skrócił chłopaka o głowę. Weście wstał by wytrzeć rękę w granatowe ubranie ofiary by potem złapać nią płótno. Wyprostował się i z lekkim wyczerpaniem i utrzymującym się uśmiechem ruszył przez ścieżkę którą jeszcze chwilę temu przyszedł. Z ręki kapała mu krew a całe ubranie miało na sobie dużo czerwonych plam. W takim stanie wyszedł z lasu by podarować płótno bez żadnych słów niejakiemu oriku.
0 x
Soh

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Soh »

Post 19, misja rangi D, Zengado.

Upadek słabszego chłopaka w żadnym wypadku nie zatrzymał naszego Zengado. Widząc twarz zalaną krwią u swojego przeciwnika, w jego oczach zapaliło się prawdziwe szaleństwo. Siedemnastolatek bez skrupułów okładał swój cel trafnymi uderzeniami, był gotów go zabić, choć treść jego zlecenia mówiła jedynie o kilku siniakach. Niestety jednak nasz bohater się zagalopował i nie zważał już na swoją misję, nie miał kto też go zatrzymać przed zrealizowaniem swoich szaleńczych myśli. Dzieciak prawie stracił przytomność i dopiero wtedy Zengado przestał słać kolejne uderzenia, bowiem wstał i ruszył w kierunku szałasu.
- Tylko nie ona, nie moja matka.. Wyszeptał chłopiec i splunął krwią, jego twarz ledwo oderwana od ziemi, teraz bezlitośnie uderzyła o podłoże - dzieciak stracił przytomność. Gdyby wiedział co planuje teraz Zengado, to może by powiedział coś innego. Nasz bohater bowiem faktycznie ruszył w kierunku szałasu, ale nie po obraz. Poszedł po kunai, z którym następnie wrócił do pozbawionego już przytomności dzieciakani rozpoczął naprawdę krwawy rytuał. Przyłożył potępione ostrze do szyi dzieciaka i wykonał cięcie, którego zdecydowanie nie można uznać za chirurgiczne. Pojawiła się mała, rozdarta szrama przez dziurę w ostrzu. Zengado nie zamierzał przestać, krew tryskała mu po całym ciele, a ten bezlitośnie ciął i ciął, naprawdę minęło sporo czasu nim głowa została rozdzielona od ciała. W powietrzu już teraz unosił się jedynie odór ciała, zapach tlącego się ogniska został kompletnie zneutralizowany. W okolicy pojawiło się też milion komarów i much. Dopiero gdy głowa leżała obok ciała, Zengado ruszył do szałasu, po drodze wycierając ręce. Będąc na miejscu chwycił płótno i nawet nie sprawdzał, czy to ten obraz. Następnie ruszył przez las do swojego zleceniodawcy. Oriku czekał przed wejściem na ścieżkę. Początkowo jego wzrok skupił się wyłącznie na płótnie, z triumfem na twarzy rozwinął obraz i waszej dwójce ukazała się postać, której rysy twarzy przypominały martwego już chłopaka. Z wyraźnym zadowoleniem Oriku podarł płótno w kilku częściach i z uśmiechem wyrzucił za siebie.
- Dobrze się spisa.. Przerwał w momencie, w którym jego wzrok wreszcie skupił się na samym Zengado. Pojawiło się przerażenie w jego oczach i na całej twarzy. Zobaczył krew, dużo krwi. Niepewnie wykonał dwa kroki do tyłu wydając z siebie jedynie jakieś niezrozumiałe dźwięki. Jego psychika posypała się jak domino. Po chwili pojawił się krzyk strachu i odwrót. Dzieciak ruszył biegiem przez piaszczystą drogę, zachował jednak część rozsądku i wyrzucił za siebie małą sakiewkę z pieniędzmi, wiedział bowiem doskonale, że jeśli tego nie zrobi, to sam stanie się celem tego wariata. A nie chciał. Nikt by nie chciał. I w ten oto sposób docieramy do pozostawionego samego sobie Zengado. Docieramy do końca tej małej historii, zlecenie zrealizowane.

Misja zakończona powodzeniem!
+ Jedna misja rangi D,
+ 100 ryo,
+ 20 punktów historii.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Natsume Yuki »

Natsu wszedł szybkim krokiem do starego gaju na uboczu miasta, czując potworny ból. Zarówno w dłoni, jak i w swojej psychice. Rozmowa, którą przed chwilą odbył z Mei, całkowicie zaburzyła jego wewnętrzny spokój i chociaż próbował, nie był w stanie się od razu uspokoić - tak, jak to zazwyczaj u niego wyglądało. Odbywał setki treningów w ekstremalnych warunkach, żeby tylko nauczyć się stworzyć we własnym sercu barierę, która miała go chronić przed wszelkimi bodźcami z zewnątrz. A teraz, tak po prostu ta bariera została zniszczona krótką rozmową z dziewczyną, którą pierwszy raz widział na oczy. Rozmową, która była o tyle szokująca, że brzmiała szczerze i sensownie...
Młodzieniec stanął pomiędzy kilkunastoma małymi drzewkami i rozejrzał się, czując że oczy pieką go jak głupie. Jedyny sposób, żeby ponownie odzyskać balans, to trening. Ciężki trening, w trakcie którego będzie w stanie ponownie się zapomnieć. Wyciągnął z kieszeni szmatkę i owinął nią dłoń, dopiero teraz zauważając, że wszędzie wokół zostawił ślady krwi. Sięgnął po miecz - Hakuhyo, jego ostatnią zdobycz i dumę - i wykonał kilkanaście szybkich uderzeń na wszystkie strony, starając się całkowicie na tym skupić. Lodowe ostrze bez najmniejszego problemu cięło zarówno powietrze, jak i korę Bogu ducha winnych drzewek, zaś jego mrożące właściwości sprawiały, że miejsca rozcięcia od razu stawały się suche. A sam młodzieniec całkowicie starał się skupić swoją uwagę na tym, co teraz robił. Każde cięcie, które trenował przez tyle lat, pojawiało się samo w jego umyśle... i w jego ruchach. Lecz nieważne jak mocno próbował, cały czas w podświadomości wierciła go ta informacja.
Twoja rodzina nie żyje. A Mei twierdzi, że jest twoją siostrą.
Dlaczego miał to dziwne wrażenie, że nie kłamała?
Potężnym pchnięciem wbił miecz po samą rękojeść w pień nieco grubszego, małego drzewa. Następnie zaczął gwałtownie uderzać ręką w pień, z każdym ciosem coraz bardziej rozszarpując sobie dłoń.
-Szlag... Szlag... SZLAG!!
Kolejne uderzenie. Tym razem wkomponował w nie Hyoton. Potężna eksplozja lodu rozleciała się na wszystkie strony, tworząc kilka grubych kolców na kształt tarczy i ścinając przy tym roślinę. Czując, że nie może z siebie więcej wykrzesać, osunął się po stworzonej w ten sposób ściany do pozycji siedzącej i zasłonił twarz zdrową dłonią.
Czuję się jak ścierwo. Ale przynajmniej coś czuję.
0 x
Mei

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Mei »

Za nim wyszłam dobiegły mnie tajemnicze słowa Tsukune, jak chciał mnie tak szybko wytropić? Posiadł GPS, potrafił tropić, a może będę śledzona? W dodatku te miłe słowa... Miałam ochotę go uściskać, lecz się w ostatniej chwili powstrzymałam. Zdecydowanie był zbyt tajemniczy..

Dotarłam w miejsce, w którym nigdy nie byłam. Sama błąkająca się wśród drzew. Ciemność, wszędzie ciemność, szukałam krwi, lecz ledwo ją dostrzegłam. Wśród niepewnych cieni, szłam powoli, nasłuchując się świstu wiatru. Czyżby coś się działo? Wyjrzałam za jednego z drzew i ujrzałam jego, trenującego w samotności. Czyli.. to tak rozwiązywał problemy? Dość nietypowy sposób, lecz nie przeszkadzałam. Usiadłam pod drzewem i w ciszy jadłam kanapkę. W tej samej chwili kot usiadł koło mnie, a chwilę później zasnął. Położyłam swoją prawa rękę na jego łepku, delikatnie drapiąc go za uszkiem.
- Dobrze Ci idzie - przerwałam ciszę, patrząc na to jak zareaguje, jednakże i tak musiałam ciągnąć to dalej. Słyszałam jego krzyki, widziałam emocje jakie nim targały, ach tak bardzo chciałam to naprawić, lecz jak? Patrzyłam na niego przez cały czas, lecz ciekawe co zrobi. Zostawi mnie, nakrzyczy, znowu wyprze się faktów? Odczekałam chwilę, po czym kontynuowałam.
- Wiesz, czasami nie wszystko, co nam mówią jest prawdą. Twój wuj, mój wuj czy tam Twój opiekun z pewnością nie wiedział o mnie. Zostałam porwana zaraz po porodzie, więc tylko rodzice musieli to wiedzieć. Zgaduję, że nie zdążyli Ci o tym powiedzieć albo po prostu zapomniałeś - wzruszyłam ramionami, wyglądając trochę jak małe dziecko. Długie, będące w nieładzie włosy, które zostały ponownie rozpuszczone. Długa do kolan pidżama, wyglądająca jak sukienka w kolorze białym. Zaś jeśli chodzi o mimikę to ból oraz zmartwienie mieszały się na mojej buzi, nie mogąc się zdecydować, co ma grać pierwsze skrzypce.
- Natsume, wiem, że Ci to ciężko pojąć, ale proszę.. Nie odrzucaj swojej jedynej rodziny. - w tej samej chwili z niebieskiego oka wypłynęła jedna łza, która chwilę później zmieniła się w lód, prze co jeszcze szybciej spadła na ziemię. Oderwałam rękę od Cecila i wstałam, przyglądając się oczom swego brata. pidżama
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Natsume Yuki »

// Theme

Natsu podniósł gwałtownie głowę, słysząc że ktoś jeszcze znajdował się na terenie gaju. I nie był to nikt inny, a Mei we własnej osobie. Czyżby za nim podążała? Tylko w jaki sposób była w stanie go znaleźć? Przecież poruszał się dość szybko i starał się oddalić z terytoriów źródeł najszybciej jak tylko potrafił. Czyżby potrafiła podążać za kimś niezależnie od tego, jak bardzo starało się zgubić pogoń?
Wtedy spojrzał na dłoń, z której wyjątkowo obficie ciekła ciemna, chłodna krew, barwiąc trawę wokół. A, no tak. Zapomniał, że dość głęboko rozciął dłoń już na kąpielisku, mogła po prostu przyjść jej śladem. Ignorując ból, zamroził rany za pomocą Uwolnienia Lodu, po czym kilka razy zacisnął pięść, by się nie zastała.
-Powiedziałem już - chcę być sam. Czemu przyszłaś za mną? - powiedział cicho, przykładając zdrową dłoń do policzka, by zetrzeć z niego ślady łez. Potrzebował teraz chwili samotności. Potrzebował odmóżdżenia. Echo przeszłości, które do tej pory był w stanie odgraniczyć od siebie, a które teraz zaatakowało ponownie przez tę małą osóbkę, zniszczyło jego mur spokoju... i teraz potrzebował czasu, by go odbudować.
Odwrócił się od dziewczyny i złapał poranioną dłonią za rękojeść Hakuhyo. Drzewo, w które wbił miecz, zdążyło już dość mocno odmarznąć i uschnąć, więc wystarczyło lekkie szarpnięcie i czarna katana znów była wolna. Chociaż, w sumie nie po to Natsu się odwrócił - chciał zasłonić swoją twarz przed Mei. Nigdy wcześniej nie okazywał nikomu tak gwałtownych emocji, i nie chciał by ludzie sobie pokojarzyli fakt, że młody akolita starożytnego Rodu jest zwykłym, słabym człowiekiem. Którym był, nomen omen. Był od osobą na tyle wrażliwą, że złamanie go nie było trudne. Nie okazywał tego jednak głównie dla dobra Yuki - nikt nie potrzebuje słabego shinobi.
Gdy opanował w końcu mimikę, schował miecz do pochwy i odwrócił się ponownie do dziewczyny. Wyglądał bardzo poważnie, lecz w jego oczach czaiła się mieszanka smutku i melancholii. Przyjrzał się jej - Mei wyglądała na zmartwioną i na swój sposób smutną zaistniałą sytuacją. I nawet mimo tego (a może właśnie przez to?) wydawała się być... krucha. Ulotna. I nawet w pewien sposób piękna.
-To prawda, że nietrudno o kłamstwo lub niewiedzę - zaczął powoli, starając się panować nad głosem. To, co powiedziała, faktycznie miało sens... wuj opowiadał o tym, że matka Natsumego była w ciąży, gdy nadszedł atak, a gdy odnaleziono zwłoki, po prostu uznano że nikt oprócz jego samego nie przeżył. Czy sytuacja, że odebrano poród, a później zabrano dziecko tuż przed lub już w trakcie ataku mogła mieć miejsce? Brzmiało to niewiarygodnie... lecz po części prawdziwie.
W głowie chłopaka pojawiała się coraz większa pustka.
-... lecz proszę cię, postaw się w mojej sytuacji. Przez dwadzieścia lat życia wegetowałem w samotności i chłodzie, trapiony przez przeszłość, egzystując tylko dla siebie. A tu nagle, znikąd, podchodzi do mnie ktoś mi nieznajomy i ogłasza, że jest ostatnim członkiem mojej rodziny. Powiedz, czy gdybyś była na moim miejscu - uwierzyłabyś?
Zamknął oczy, by nie pozwolić łzom przedrzeć się przez powieki. Następnie, potrącony mieszanką rozpaczy i bezsilnej furii, odwrócił się, zabrał potężny zamach i z rykiem uderzył na kolejne drzewo. Na nadgarstku chłopaka pojawiły się lodowe ostrza, które przeszyły drewno bez większego wysiłku.
-Myślałem, że to już dawno się zabliźniło... - szepnął bardziej do siebie, czując że nie jest w stanie powstrzymać ciepłych, słonych kropel, które powoli zaczęły opadać na ziemię.
0 x
Mei

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Mei »

Czasami myślami wolałam, gdzieś odlecieć. Pozwolić im na bezpieczny lot, w którym nie byłoby zmartwień czy kłopotów. Popatrzyłam na Natsume, który niczym prawdziwy Yuki zakleił ranę swoimi umiejętnościami. Gdyby przychodziło mi to równie gładko, ale teraz nie to było najważniejsze. Będąc obok niego czułam się obco, dokładnie tak jakbym nigdy nie istniała. Czyżbym, aż tak go zraniła? Odsunęłam się parę kroków od niego, przesuwając się w stronę jednego z większych drzew. Gdy tak stałam przy nim, zaczęłam palcami stukać o korę, jakby nie wiedząc co powiedzieć.
- Chciałam pogadać na osobności. Poza tym pragnę wszystko wyjaśnić i zacząć od nowa... - wyszeptałam smutnym głosem, nieco opuszczając głowę. Sytuacja nie wyglądała pięknie jak i również, moja pozycja diametralnie spadała.
Zawsze wierzyłam, że gdy odnajdę brata, gdy odeśle w niepamięć demony przeszłości, wszystko wróci do normy. Jak się okazuje człowiek, którego nadmiernie szukałam, o którym rozmyślałam jak i śniłam, prakatycznie pogodził się ze stratą rodziny. Również nie szukał swoich korzeni, myśląc, że nikt nie ostał się przy życiu. Szczerze mówiąc, to jego poddanie się i szybkie uwierzenie sprawiło, iż moje serce zaczęło się kruszyć. Czułam się, jakby wszystkie marzenia spłonęły w jednej chwili, a ja sama zaczynam się topić.
W rzeczywistości nawet nie płakałam, ale smutek i rozczarowanie było widoczne na mojej buzi. Nie mogłam, a raczej nie chciałam uwierzyć, że miałabym go teraz opuścić, uznając za obcego człowieka. Przecież byliśmy rodzeństwem! Ten sam klan, Ci sami rodzice i ta sama krew...
Niewiarygodne, ale jednak.. W dodatku jak miałam mu to wyjaśnić? Nie widziałam własnego porodu, nawet nie do końca byłam pewna, skąd naukowcy posiadali takie informacje. Ech, byłam w kropce, nie wiedząc jak się zabrać za kolejne pytanie.
Postawić się na jego miejscu? Przecież do czasu, aż nie znalazłam akt byłam czymś w rodzaju żywych zwłok. Bez duszy, ale posiadając ciało, które wrażliwe na ból, kazało mi reagować...
-Gdy byłam jeszcze w zamknięciu myślałam, że nie mam nikogo. Sama przez te naście lat byłam niczym. Czułam się, jakby całe szczęście kiedyś mi zabrano. Ponad to, przeżywając każdą torture, widząc choćby jedną śmierć wzbierał we mnie coraz większy smutek. Powiedz, potrafisz sobie wyobrazić szczęście dziecka, które nagle dowiaduje się o rodzinie? Umiesz postawić się na moim miejscu, teraz gdy została przez Ciebie odrzucona?- Spojrzałam w jego oczy, z wyraźnym bólem, lecz po chwili dodałam parę słów - Hmm, co do pytania to potrafię postawić się na Twoim miejscu, lecz na pewno nie zareagowałabym w ten sposób. Co prawda, z początku bym nie uwierzyła, ale no wiesz.. Z pewnością nie zostawiłabym tej sprawy na pastwę losu, przez co mam na myśli akta, które powinien mieć lider. Tam masz wszystkie potwierdzenia.
Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się tyłem, po czym krzyżując ręce na piersi, pozwoliłam sobie na parę łez, które chciałam by zostały przed nim ukryte. Z każdym słowem czy pytaniem, zaczynałam tracić wiarę w powodzenie tej rozmowy. Byłam samotna od zawsze, a teraz, kiedy trafiła mi się szansa na odzyskanie rodziny, po prostu zaczynałam ją tracić. W dodatku dźwięk uderzenia sprawił, że moje oczy nagle się rozszerzyły. Odwróciłam się w stronę chłopaka i zobaczyłam ostrza, które przeszyły drzewo. Zaraz potem na ziemi pojawiły się niewinne krople, należące do oczu Natsume.
Nie wytrzymałam.
Podbiegłam do niego i się mocno przytuliłam.
-Nie powinieneś płakać.. - wyszeptałam ciepłym głosem, po czym odsunęłam się na tyle ile mogłam oraz jeśli mi na to pozwolił. Wierzchem prawej dłoni wytarłam jego mokre policzki, po czym przytrzymałam rękę na jego buzi.
-Przykro mi, że Cię tak ranię. Jednocześnie przepraszam, za to, że Ciebie szukałam. Jeśli tego pragniesz to odejdę na zawsze. Również by Ciebie nie martwić pójdę do osady, gdzie spotkam się z liderką. Powiem jej, że żyje i no ten.. przekaże, by usunęła mnie z gałęzi naszej rodziny..- powiedziałam smutnym głosem, pozwalając łzom spływać po moich polikach.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Natsume Yuki »

Natsu przymknął oczy, słuchając niebieskowłosej i próbując ponownie złapać wewnętrzny balans. Młodzieniec nie był w najmniejszym stopniu przygotowany na takie coś, a co najgorsze - każde następne słowa dziewczyny brzmiały coraz bardziej sensownie i układały się w coraz to logiczniejszą całość. Czyli wychodziło na to, że faktycznie została porwana tuż po narodzinach, skoro pamiętała kilkanaście lat, i wszystkie spędziła w niewoli. A odnalezienie rodziny było dla niej światełkiem w tunelu. Czyli byli po części podobni, z kilkoma różnicami...
Ona była więźniem fizycznie, zamkniętym w prawdziwej klatce i torturowanym na różnorakie sposoby. Jednak mimo to nie dała się złamać i wciąż widziała nadzieję.
Zaś on był więźniem własnego umysłu, zniszczonym przez duchy przeszłości i lata samotności. Może i na zewnątrz wyglądał na normalnego człowieka, lecz w środku był tylko skorupą, podtrzymywaną grubą ścianą.
Gdy poczuł, że jego łzy popłynęły na ziemię, a dziewczyna podeszła do niego i objęła jego drżące ciało, początkowo zdębiał. Dopiero po kilku sekundach odczuwalnie rozluźnił mięśnie, tak jakby oklapł. Lecz nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejszy w tym wszystkim był jego wyraz twarzy. Wyraz twarzy, którego w szczerości dawno nie pokazywał.
Uśmiechał się. Uśmiechał się przez łzy.
*Boże, Natsu. Jaki ty jesteś słaby.*
Ona przeżyła znacznie więcej, a jednak nie zatraciła ducha. Szukała cię. A ty zamknąłeś się w swojej grocie, odrzucając cały świat i dążąc do spokoju ducha przez wyparcie całego istnienia. Próbowałeś zabić własny umysł, trenując. I po części ci się to udało - nawet nie próbujesz doszukiwać prawdy, która faktycznie może być taka, jak mówi Mei... tylko po prostu ją odrzucasz, żeby móc dalej brodzić w beznadziei. Czy naprawdę tego chcesz? Nie chcesz odczuć innego życia? I nie chcesz dać lepszego życia innym?
Parsknął cichym śmiechem, ułamując lodowe ostrze, otarł łzy z twarzy i objął płaczącą, przyjmując na twarz ciepły uśmiech. Była równie chłodna jak on.
*Bądź dla niej nadzieją, nieważne, czy jej słowa to prawda, czy fałsz*. Być może była jego siostrą, a nawet jeśli nie - jej obecny stan sprawiał, że czuł się jeszcze gorzej niż uprzednio. Bo usłyszał jej przeszłość, gorszą od jego własnej. I nadzieję... którą może on również chciał zyskać? *Nigdy nie miała niczego. Daj jej życie... i odzyskaj swoje.*
Wyjdź z mroku i daj się objąć światłu.
-Heh. Masz rację. Po prostu... ciężko mi, człowiekowi który przeżył nieco za dużo i pogrążył się w ciemności, uwierzyć że na tym świecie istnieje coś takiego jak nadzieja. Odzwyczaiłem się od tego uczucia. A teraz, gdy mi je przywracasz... jest odczuwalna jak żarzący się pręt. A Yuki nie lubią temperatur - powiedział cicho, ponownie pozwalając sobie na żart. Głupi straszliwie, ale musiał jakoś odreagować...
-Przesadziłem z tą reakcją. Póki co pewnie jeszcze będę odczuwać wątpliwości... ale widząc twoją szczerość, czułbym się jak śmieć, gdybym teraz cię odrzucił. Kiedyś zyskam pewność... ale na razie. Witaj wśród żywych... imōto-san.
0 x
Mei

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Mei »

Myślałam, że taka dziewczyna jak ja nie może liczyć na odrobinę wyrozumienia. Patrząc na niego, dotykając jego policzka czy ocierając spływające łzy, myślałam, co zrobię gdy wreszcie każe mi odejść. Patrzyłam w jego złote oczy, myśląc jak mogłabym spełnić swoje słowo. Jako panienka, której dane słowo zawsze zostanie spełnione, nie wiem jak mogłabym pójść do lidera i kazać siebie wykreślić z rodziny brata. Prawdopodobnie zaraz po tym czynie załamałabym się, ale.. Musiałam, jeśli on by sobie tego życzył to dlaczego miałabym tak nie postąpić. Moim celem życiowym jest i zawsze będzie uszczęśliwianie otaczających mnie ludzi. Nawet jeśli spotykam ich pierwszy raz to zawsze chcę, by dobrze się czuli w moim towarzystwie, jednakże teraz jest inaczej. Mówiąc o przeszłości stałam się czymś, co zadaje ból i cierpienie. Każde słowo, niczym igła przeszywało go, niszczyło ustawione, kruche bariery, które padały jedna po drugiej. Opuściłam wzrok, nie mogąc na niego patrzeć. Krzywda jaką mu zrobiłam musiała być straszna, w dodatku gdy opowiadałam historię czułam się tak, jakbym zmieniała jego całe życie.. Co ja sobie myślałam, próbując go odszukać? Nagle bez zapowiedzi wchodzę w jego życie i względny porządek zamieniam w bałagan. Gdybym tak jeszcze zrobiła to delikatnie, lecz nie. Moje podekscytowanie, głupota sprawiły, że jeśli mi nie wybaczy będę z każdym dniem pogrążać się w ciemności....
Ponury nastrój wypełniał mnie od środka, sprawiając, że chciałam uciec daleko stąd. Cofnęłam się o krok, lecz coś się zmieniło. Na jego buzi pojawił się uśmiech, który był dla mnie nie małym zaskoczeniem. W dodatku jego kolejny ruch sprawił, że zdrętwiałam, tak jak on wcześniej w moich ramionach. Podniosłam wyżej głowę, tak że mógł spojrzeć na moje szklane od łez oczy. Przytulił mnie, co z kolei ujawniło moje moje zaskoczenie jego zachowaniem. Wcześniej zdawał się mnie odpychać, a teraz wręcz przyciągał do siebie. Co się stało, że tak się zmienił? Co sprawiło, iż sięgnął po nowe życie? Zadawałam sobie dwa pytania, będące zwieńczeniem tego, co się stało. W duchu błagałam, by to nie był sen lub żeby nie zmienił zdania.
W geście zatrzymania go przy sobie swoje ręce przeniosłam na jego plecy, przywierając do jego ciała. Łzy przestały lecieć, a nadzieja błysła w moich oczach. Czyżby los się uśmiechnął, a może próbuje jeszcze bardziej mnie złamać? Milczałam, czekając na jego słowa, które początkowo rozjaśniły mój wewnętrzny nastrój. Jego żart, będący odreagowaniem stanowczo pasował do mnie. Nie lubiłam ciepła. Każdy dotyk kogoś spoza Yukich wydawał się parzyć, być czymś, co drażniło skórę. Jednakże z czasem do tego przywykłam, polubiłam ludzką temperaturę, lecz wciąż nienawidziłam gorąca..
- Och, zdecydowanie nasz klan ich nie lubi. Hmm chociaż w takim razie jak znosisz gorące źródła? - przechwyciłam kawałek żartu, by móc zamienić je w nurtujące mnie pytanie, o którym pomyślałam, będąc jeszcze w tamtym okropnym miejscu.
Nowe uczucia, pogodna atmosfera, ukoiła moje nerwy. Gdy chłopak kontynuował myślałam, że znowu się popłacze, lecz tym razem ze szczęścia. Nazwanie mnie młodszą siostrą, nawet gdy targały nim wątpliwości było cudownym uczuciem. Uśmiechnęłam się radośnie i pocałowałam w policzek. Zaraz po tym jeszcze bardziej się w niego wtuliłam i zabrałam głos.
- Arigatou. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że dałeś mi nadzieję, coś, co od teraz tylko ty możesz pielęgnować. Od teraz, aż po moment rozstania będziesz kimś, kim powinieneś być od początku mojego życia. Jesteś pewien, że chcesz bym była tak blisko Ciebie? - popatrzyłam na niego z drobnym smutkiem, po czym patrząc na kończący się dzień, z lekkim zawstydzeniem rzekłam - Onii-san..masz może dom? Wiesz, jestem tu od niedawna i wciąż nie znalazłam swojego lokum, więc gdybym mogła przenocować u Ciebie była bym wdzięczna..
Popatrzyłam gdzieś na bok, nie mogąc przewidzieć jaka będzie jego reakcja na prośbę o nocleg. W sumie spanie pod gwiazdami było nawet dobrym pomysłem, ale czy chciałam w ten sposób żyć?
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Natsume Yuki »

//sry za jakość, powtórzenia i pisanie o niczym to moje pisarskie nemesis ;_;

Chłopak westchnął lekko, przymykając oczy, i z uśmiechem słuchał słów dziewczyny, którą postanowił przyjąć jako swoją młodszą siostrę. I z każdą chwilą, którą tak po prostu stał, obejmując tę kruchą istotę i przyjmując jej słowa do świadomości, czuł jak mur jego spokoju powoli wznosi się ponownie, cegła po cegle, sekunda po sekundzie. Główna różnicą był jednak materiał, z którego się składała ta ściana. Poprzednio, gdy jedynym jego celem było po prostu przeżycie z dnia na dzień i istnienie tylko dla siebie, całą swoją otoczkę stoicyzmu wznosił przez niechęć do ludzkości, głęboko idącą nieufność i niekiedy wręcz aspołeczny nihilizm. Dlatego właśnie większość swojej młodości spędził z dala od ludzkich siedzib, nie przywiązując się na dłużej do żadnej istoty ludzkiej. Tym razem jednak sprawa wyglądała zupełnie inaczej...
W głównej mierze dlatego, że teraz - przypuszczalnie po raz pierwszy w jego krótkim życiu - chłopak zaczął czuć nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro. W głębi duszy teraz wiedział już, że na tym świecie istnieje jakaś istota, z którą będzie mógł szczerze porozmawiać, komu będzie musiał przychodzić z pomocą, gdy będzie tego potrzebować... na jego horyzoncie pojawiła się w końcu istota, która mogła - nawet przez zupełny przypadek - nadać jego życiu chociaż częściowy sens. I nawet tak trywialna rzecz była w stanie coś w nim zmienić. Kolejna warownia utrzymująca jego jestestwo wznosiła się właśnie z tych, do tej pory jakże dla niego egzotycznych, emocji. Z wiary. Z odczucia, że otrzymał w końcu cel. I nawet pomimo tego, że jego spokój dopiero do niego powracał, już teraz mógł stwierdzić - nowa istota Natsumego była zdecydowanie jaśniejsza niż ta, która rezydowała w jego duszy jeszcze kilkanaście godzin wcześniej. I nawet pomimo wewnętrznych rozterek na temat tego, co powinien myśleć o dziewczynie, którą przyjął do rodziny, był w stanie wykrzesać chociaż odrobinę pozytywnej energii z całej tej sytuacji.
Ha, szkoda że nie był przyzwyczajony do istnienia czegoś takiego jak pozytywna energia. Ciekawe, czy to też kiedyś ulegnie zmianie.
-Gorące źródła to akurat inna para geta - powiedział cicho, przyjmując na twarz mglistą formę jego zwykłego, ciężkiego do odróżnienia między serdecznym a kpiącym, uśmiechu. - My, Yuki, jesteśmy znacznie bardziej zimnokrwiści i nie znosimy, gdy wokół nas panują wyższe temperatury. Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie potrzebujemy ciepła. W końcu skądś musimy czerpać energię, by funkcjonować w ekstremalnych warunkach naszej wyspy. A czy istnieje coś lepszego, niż spędzenie zimowego wieczoru w ciepłej wodzie i z herbatą w dłoni, podczas gdy na zewnątrz panuje siarczysty mróz i zamieć śnieżna?
Parsknął śmiechem.
-Cóż, swego czasu kręciłem się po wyspie, nie mając mieszkania ani żadnego określonego celu. Po prostu wędrowałem, ucząc się sztuki przetrwania. A gdy było naprawdę zimno, chroniłem się właśnie w gorących źródłach, gdzie mogłem na spokojnie rozgrzać swoje ciało i odpocząć... chyba nawet teraz stoi tam jeszcze taka mała pagoda, którą zbudowałem, a którą rozbudował dla mnie mój wujek. Mam tam teraz wygodne mieszkanko. Z dostępem do gorącej wody, co mi jak najbardziej pasuje.
Wysłuchał swojej siostry, uśmiechając się. Gdy zaś zadała pytanie, tylko parsknął cichym śmiechem.
-To, czy chcę byś była blisko mnie, zależy wyłącznie od Ciebie, bo ja sam bardzo długo funkcjonowałem w samotności i oduczyłem się życia z innymi. A chyba powinienem to nadrobić, nieprawdaż?
Zaśmiał się. Kurczę, jakie to niezwykłe uczucie, móc tak po prostu szczerze się zaśmiać.
-Tylko musiałabyś się przyzwyczaić do tego, że jestem wiecznym wędrowcem, który rzadko siedzi w jednym miejscu, i który jest dość często zajęty. Chyba, że chciałabyś wędrować ze mną...
Na ostatnie pytanie odpowiedział tylko śmiechem. Ciepłym.
-Tu, w Ryuzaku? Oczywiście. Jest może niewielkie, ale jeśli tylko chcesz, możesz nawet w nim zamieszkać tak ogólnie. Przynajmniej będę mógł trochę więcej spędzić przy kuchni. Chodź ze mną, zaprowadzę cię.

prawdopodobnie z/t
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Ayumu i 3 gości