Karczma Onigiri
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Karczma Onigiri
Czasem parę groszy skapnie? Co? Czyżby mały urwis prócz podsłuchiwania zajmował się i lekkim rabunkiem? No nieładnie. Kisho osobiście nie pochwala kradzieży, ale w tym wypadku niestety musiał przymknąć oko. Dlaczego? A no, bo jakoś ten biedny człowieczek musiał sobie radzić, co więcej widać było, że troszczy się także i o pozostałych swoich kompanów, więc w oczach Kisho był takim małym Robin Hoodem. Trudno było go jakkolwiek obwiniać, skoro działał dla dobra innych, nawet kosztem drobnych przewinień.
- Czyli pięciu - podsumował i jednocześnie podpowiedział dzieciakowi liczbę, której ten z takim trudem próbował się doszukać. Podziwianie, jak stara się przeliczyć swoich towarzyszy, było na swój sposób urocze, jak i zabawne zarazem. - I przestań już z tym „Panem". Nie jestem jeszcze aż tak stary... - Odwrócił głowę w bok i udał obruszonego, by poprawić humor małemu. Uśmiechnął się jednak zaraz po tym, Odwrócił z powrotem przodem do dziesięciolatka i wyciągnął dłoń. - Kisho - Przedstawił się z imienia, licząc, że za chwilę jego mniejszy towarzysz zrobi to samo.
Chwilę później, co by już nie przedłużać, wstał z miejsca i kiwnął na dzieciaka. Skoro tak mu się śpieszyło, to chyba nie miał wyboru.
- Poczekaj przy wyjściu - polecił, ale uprzejmie, bez tonu rozkazu w głosie. Samemu skierował kroki do lady. Musiał przecież zapłacić za jedzenie.
- Przepraszam - zawołał, jeśli akurat nikogo nie zastał przy ladzie. - Rachunek i... - na ułamek sekundy spojrzał w bok, w kierunku wyjścia, gdzie powinien znajdywać się młodzik. - Jesteście w stanie spakować pięć porcji jakiegoś pożywnego jedzenia? - spytał, a zarazem i zamówił, bo przecież w innym wypadku po cóż by miał zadawać takie pytanie, nie?
Miał nadzieję, że karczma jest w stanie sprostać jego niecodziennej prośbie, a on sam, że zdoła pokryć całe zamówienie tym, co pozostało w sakiewce.
Później, to już wiadomo. Zapłacił, wziął to, co mu na prędce przygotowano i poszedł śladem nowo poznanego chłopca, który jeśli mówił prawdę, zaprowadzi go do reszty swojej bandy i tego jednego poszkodowanego biedaka.
- Czyli pięciu - podsumował i jednocześnie podpowiedział dzieciakowi liczbę, której ten z takim trudem próbował się doszukać. Podziwianie, jak stara się przeliczyć swoich towarzyszy, było na swój sposób urocze, jak i zabawne zarazem. - I przestań już z tym „Panem". Nie jestem jeszcze aż tak stary... - Odwrócił głowę w bok i udał obruszonego, by poprawić humor małemu. Uśmiechnął się jednak zaraz po tym, Odwrócił z powrotem przodem do dziesięciolatka i wyciągnął dłoń. - Kisho - Przedstawił się z imienia, licząc, że za chwilę jego mniejszy towarzysz zrobi to samo.
Chwilę później, co by już nie przedłużać, wstał z miejsca i kiwnął na dzieciaka. Skoro tak mu się śpieszyło, to chyba nie miał wyboru.
- Poczekaj przy wyjściu - polecił, ale uprzejmie, bez tonu rozkazu w głosie. Samemu skierował kroki do lady. Musiał przecież zapłacić za jedzenie.
- Przepraszam - zawołał, jeśli akurat nikogo nie zastał przy ladzie. - Rachunek i... - na ułamek sekundy spojrzał w bok, w kierunku wyjścia, gdzie powinien znajdywać się młodzik. - Jesteście w stanie spakować pięć porcji jakiegoś pożywnego jedzenia? - spytał, a zarazem i zamówił, bo przecież w innym wypadku po cóż by miał zadawać takie pytanie, nie?
Miał nadzieję, że karczma jest w stanie sprostać jego niecodziennej prośbie, a on sam, że zdoła pokryć całe zamówienie tym, co pozostało w sakiewce.
Później, to już wiadomo. Zapłacił, wziął to, co mu na prędce przygotowano i poszedł śladem nowo poznanego chłopca, który jeśli mówił prawdę, zaprowadzi go do reszty swojej bandy i tego jednego poszkodowanego biedaka.
0 x

- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Karczma Onigiri
Chłopak czuł się, jakby jego życie zataczało koło. Jakoś dziwnie ostatnio zdarza mu się wracać do miejsc, w których już był. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że podróżuje po całym świecie, a ten to trzeba przyznać, jest spory. Najpierw wycieczki na wsypę do rodzinnego domu, teraz karczma Onigiri, w której przebywał ostatnio i od której wszystko się zaczęło. To jednak nie był koniec, bo na liście była jeszcze jedna karczma, do której musi zawitać. Na samą myśl o tamtym miejscu robiło mu się ciężej na sercu.
Teraz jednak stał przed drzwiami do Onigiri. Dotarł tutaj dość szybko. Otworzył drzwi i wiedząc, jak zaprojektowano wnętrze, skierował się wprost do kontuaru. Łatwiej było wypytać o poszukiwanego a niżeli zaglądać za każdy z parawaników.
- Dzień dobry - zaczął na wejściu z uśmiechem, jak to miał w zwyczaju. Podkuwka na twarzy była tym większa, im bardziej znał swego rozmówcę, więc jeśli trafił przypadkiem na poprzednią kelnerkę, był w istocie ucieszony. W innym przypadku zastosował jedynie miły i krótki uśmiech powitalny. - Szukam kogoś. Piegowaty i rudy mężczyzna, zapewne stały klient. - Z tym ostatnim to strzelał, ale skoro kapitan niemal z pewnością stwierdził, że Mitsuhide można spotkać o tej porze tutaj, to takie przypuszczenie mogło być brane pod uwagę. Teraz okaże się, czy aby na pewno chłopak zgodnie ze słowami kapitana jest rzeczywiście tak rozpoznawalny wizualnie.
Teraz jednak stał przed drzwiami do Onigiri. Dotarł tutaj dość szybko. Otworzył drzwi i wiedząc, jak zaprojektowano wnętrze, skierował się wprost do kontuaru. Łatwiej było wypytać o poszukiwanego a niżeli zaglądać za każdy z parawaników.
- Dzień dobry - zaczął na wejściu z uśmiechem, jak to miał w zwyczaju. Podkuwka na twarzy była tym większa, im bardziej znał swego rozmówcę, więc jeśli trafił przypadkiem na poprzednią kelnerkę, był w istocie ucieszony. W innym przypadku zastosował jedynie miły i krótki uśmiech powitalny. - Szukam kogoś. Piegowaty i rudy mężczyzna, zapewne stały klient. - Z tym ostatnim to strzelał, ale skoro kapitan niemal z pewnością stwierdził, że Mitsuhide można spotkać o tej porze tutaj, to takie przypuszczenie mogło być brane pod uwagę. Teraz okaże się, czy aby na pewno chłopak zgodnie ze słowami kapitana jest rzeczywiście tak rozpoznawalny wizualnie.
0 x

- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Karczma Onigiri
- Ooo nie - odpowiedział niemal od razu na zadane pytanie. Na jedną rybkę może i by się skusił, gdyby nie sprowadzające go tutaj okoliczności, ale dwie? Czysta przesada. Swoją drogą, nagle przypomniało mu się jego ostatnie zamowienie, jakie tutaj złożył. Było tego chyba z pięć porcji. Hmm ciekawe czy coś ocalało po podpaleniu i wybuchu budynku... Część z grupki dzieciaków zapewne nawet nie została poinformowana o tym, że dostali spory posiłek. - Właśnie o niego chodzi. - Uśmiechnął się, uradowany, że znalazł swego przyszłego kompana i ruszył za kelnerką. Chyba rzeczywiście był tutaj stałym, a co za tym idzie bardzo znanym klientem.
No cóż, gdyby przyszło Kisho wyszukać Mitsuhide w naprawdę sporym tłumie, nie musiałby się zanadto wysilać. Chłopaczyna rzeczywiście wybijał się na tle innych. Ruda piegusek. Marcheweczka siedziała z dwoma innymi towarzyszami. Tych niestety nie znał. Nie miał takiej możliwości, ale i to nie było znowu ważne. Grunt to fakt, że znalazł chłopaka.
- Pora spłacić dług u Noriak'iego - rzucił z lekkim ukłonem. Nie chciał wdawać się w szczegóły przy osobach trzecich, a i liczył, że Mitsuhide zrozumie od razu, o co chodzi. Swoją drogą, ciekawe ile już w siebie wlał. Oby tylko nie był zbyt zalany i mimo wszystko kontaktował.
No cóż, gdyby przyszło Kisho wyszukać Mitsuhide w naprawdę sporym tłumie, nie musiałby się zanadto wysilać. Chłopaczyna rzeczywiście wybijał się na tle innych. Ruda piegusek. Marcheweczka siedziała z dwoma innymi towarzyszami. Tych niestety nie znał. Nie miał takiej możliwości, ale i to nie było znowu ważne. Grunt to fakt, że znalazł chłopaka.
- Pora spłacić dług u Noriak'iego - rzucił z lekkim ukłonem. Nie chciał wdawać się w szczegóły przy osobach trzecich, a i liczył, że Mitsuhide zrozumie od razu, o co chodzi. Swoją drogą, ciekawe ile już w siebie wlał. Oby tylko nie był zbyt zalany i mimo wszystko kontaktował.
0 x

- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Karczma Onigiri
Spotkanie Mitsuhide przy pełnym kuflu w karczmie, w dodatku najpewniej taka schadzka była stałym punktem w jego dziennym planie dnia, nie wróżyło zbyt dobrze. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kisho szybko jednak przekonał się, że nie warto zbyt pochopnie kogoś oceniać. Marcheweczka na wspomnienie o kapitanie od razu zrozumiał, o co chodzi i bez zbędnych ceregieli czy prób wymigania się podjął się spłaty długu. Aż trochę wstyd, że Ranmaru ocenił go jedynie po tym, że dobrze bawił się ze znajomymi przy piwie. Przecież nie musiał być jakimś wielkim pijakiem, nie?
- Czekam na zewnątrz - poinformował i skierował swoje kroki w stronę drzwi. Łatwo poszło. Zadziwiająco zbyt łatwo, a Kisho już dobrze wie, co się dzieje, gdy początek czegokolwiek zaczyna się po jego myśli. Aż przez chwilę oczekiwania przeszły go ciarki i naszły wątpliwości. Pojawił się nawet pewien głosik gdzieś tam w środku szepczący do uszka: „Hej! A może by tak w długą i zapominamy o całej sprawie? Na co komu kolejny guz albo nagrobek..." Najgorsze, że skubany miał trochę racji i wiedział gdzie uderzyć. Nie spodziewał się jednak, że druga strona medalu czatuje na straży i szybko nawróciła chłopaka na właściwą ścieżkę. Sumienie nie pozwoliłoby mu zasnąć, gdyby teraz tak to zostawił, a niepotrzebna śmierć dwóch osób w zawalającym się budynku poszłaby na marne.
- Nie do końca o to chodziło - zaczął, spoglądając przez chwilę podejrzliwie na wyjmowany woreczek i trzymane w nim ziele. - Ale spłacisz tym przysługę. - Dokończył, co by nie zniechęcić rudzielca już na początku. Włożył dłonie do kieszeni i ruszył przed siebie, stawiając pierwsze kroki w stronę następnego celu. W międzyczasie starając się wszystko wytłumaczyć:
- Pomagając mi, pomożesz straży, a co za tym idzie, odwdzięczysz się kapitanowi. Od razu zaznaczam, że nie mam pojęcia, jak bardzo może być niebezpiecznie, więc możesz oczywiście odmówić. - Mitsuhide sam musiał się zdecydować i wiedzieć, na co się pisze. - Dodatkowo, jeśli wszystko skończy się dobrze dla nas, będzie trochę Ryo do podziału. - W tym miejscu sięgnął po listy gończe i pokazał je rozmówcy. Tutaj powinien się domyślić, że będą polować na niebezpiecznych zbiegów, więc jeśli nie odmówił czy od razu obrócił się tym samym obierając kurs na karczmę, w której jeszcze pewnie stało jego wpół wypite piwo, dodał: - To nasze cele. Lokalizacja jednego z nich jest mi znana.
- Czekam na zewnątrz - poinformował i skierował swoje kroki w stronę drzwi. Łatwo poszło. Zadziwiająco zbyt łatwo, a Kisho już dobrze wie, co się dzieje, gdy początek czegokolwiek zaczyna się po jego myśli. Aż przez chwilę oczekiwania przeszły go ciarki i naszły wątpliwości. Pojawił się nawet pewien głosik gdzieś tam w środku szepczący do uszka: „Hej! A może by tak w długą i zapominamy o całej sprawie? Na co komu kolejny guz albo nagrobek..." Najgorsze, że skubany miał trochę racji i wiedział gdzie uderzyć. Nie spodziewał się jednak, że druga strona medalu czatuje na straży i szybko nawróciła chłopaka na właściwą ścieżkę. Sumienie nie pozwoliłoby mu zasnąć, gdyby teraz tak to zostawił, a niepotrzebna śmierć dwóch osób w zawalającym się budynku poszłaby na marne.
- Nie do końca o to chodziło - zaczął, spoglądając przez chwilę podejrzliwie na wyjmowany woreczek i trzymane w nim ziele. - Ale spłacisz tym przysługę. - Dokończył, co by nie zniechęcić rudzielca już na początku. Włożył dłonie do kieszeni i ruszył przed siebie, stawiając pierwsze kroki w stronę następnego celu. W międzyczasie starając się wszystko wytłumaczyć:
- Pomagając mi, pomożesz straży, a co za tym idzie, odwdzięczysz się kapitanowi. Od razu zaznaczam, że nie mam pojęcia, jak bardzo może być niebezpiecznie, więc możesz oczywiście odmówić. - Mitsuhide sam musiał się zdecydować i wiedzieć, na co się pisze. - Dodatkowo, jeśli wszystko skończy się dobrze dla nas, będzie trochę Ryo do podziału. - W tym miejscu sięgnął po listy gończe i pokazał je rozmówcy. Tutaj powinien się domyślić, że będą polować na niebezpiecznych zbiegów, więc jeśli nie odmówił czy od razu obrócił się tym samym obierając kurs na karczmę, w której jeszcze pewnie stało jego wpół wypite piwo, dodał: - To nasze cele. Lokalizacja jednego z nich jest mi znana.
0 x

- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Karczma Onigiri
Widać było, że Mitsuhide był do całej sprawy nastawiony pozytywnie. Zapewne miało to związek z zarobkiem, o którym właśnie się dowiedział, ale cóż, każdego motywuje coś innego. Nagroda w postaci sporej sumy Ryo wypisana w listach gończych potrafiłaby nakłonić nie jednego śmiałka. Niestety co by nie było, z tym wszystkim jednak wiązało się spore zagrożenie, na które być może nasz kochany rudzielec nie bardzo zwracał uwagę. Przynajmniej takie miał wrażenie Ranmaru, słysząc jedynie kwestie związane z pieniążkami. O dziwo i tym razem pomylił się w swojej ocenie, bo Mitsuhide jednak był zainteresowany całą sprawą, a nie tylko wynagrodzeniem.
- Najpewniej shinobi, aczkolwiek tego nie jestem w stanie potwierdzić i tak, idziemy do Shinrin - odpowiedział na oba pytania, jednocześnie nie zatrzymując się w wędrówce. Mieli niemały kawałek do przejścia, a ich cel wcale nie musiał na nich czekać w karczmie. Równie dobrze już mógł się z niej ulotnić.
- Nie ma problemu - odwrócił na moment głowę w stronę Mitsuhide, by zapewnić go, że z jego strony dowie się wszystkiego. Tak czy owak, nie zamierzał niczego zatajać, jedynie czekał, aż rudy faktycznie zdecyduje się na sto procent. - Zaczynając od początku. Na jednego z uciekinierów natknąłem się przypadkiem. Zgraja dzieciaków go pilnowała, bo był w naprawdę kiepskim stanie. Podobno zostawił go tamten drugi, mówiąc, że lada dzień sprowadzi pomoc. Widząc, że praktycznie jest już jedną nogą w grobie, zaoferowałem swoją pomoc. Znam podstawowe techniki Irojutsu, więc coś tam mogłem zdziałać, no i nie wiedziałem, kim tak naprawdę jest. - Przerwał na moment, by zaczerpnąć powietrza. - Gdy go leczyłem, pojawiło się dwóch shinobich z listami gończymi na tych samych jegomościów i przypadkowo nawiązała się walka. Ci dwaj zginęli, a ja z uciekinierem trafiłem do szpitala. Gdy się ocknąłem, okazało się, że cwaniak opowiedział jakąś historyjkę straży i zwiał. Podobno byli oskarżeni o zabójstwo, uprowadzenie i takie tam, ale niestety tutejsza straż ma związane ręce, bo nie bardzo może mieszać się między sprawy Uchiha - Senju, więc poprosili mnie o zajęcie się tym. Kapitan jednak chcąc mi nieco pomóc, emm tak bardziej prywatnie, polecił mi Ciebie. Jak wspominałem, pomagając mi, pomożesz straży i spłacisz przysługę u kapitana. - W jego mniemaniu sprawa była już klarowna, ale na wszelki wypadek spytał: - Coś jeszcze cię interesuje?
- Najpewniej shinobi, aczkolwiek tego nie jestem w stanie potwierdzić i tak, idziemy do Shinrin - odpowiedział na oba pytania, jednocześnie nie zatrzymując się w wędrówce. Mieli niemały kawałek do przejścia, a ich cel wcale nie musiał na nich czekać w karczmie. Równie dobrze już mógł się z niej ulotnić.
- Nie ma problemu - odwrócił na moment głowę w stronę Mitsuhide, by zapewnić go, że z jego strony dowie się wszystkiego. Tak czy owak, nie zamierzał niczego zatajać, jedynie czekał, aż rudy faktycznie zdecyduje się na sto procent. - Zaczynając od początku. Na jednego z uciekinierów natknąłem się przypadkiem. Zgraja dzieciaków go pilnowała, bo był w naprawdę kiepskim stanie. Podobno zostawił go tamten drugi, mówiąc, że lada dzień sprowadzi pomoc. Widząc, że praktycznie jest już jedną nogą w grobie, zaoferowałem swoją pomoc. Znam podstawowe techniki Irojutsu, więc coś tam mogłem zdziałać, no i nie wiedziałem, kim tak naprawdę jest. - Przerwał na moment, by zaczerpnąć powietrza. - Gdy go leczyłem, pojawiło się dwóch shinobich z listami gończymi na tych samych jegomościów i przypadkowo nawiązała się walka. Ci dwaj zginęli, a ja z uciekinierem trafiłem do szpitala. Gdy się ocknąłem, okazało się, że cwaniak opowiedział jakąś historyjkę straży i zwiał. Podobno byli oskarżeni o zabójstwo, uprowadzenie i takie tam, ale niestety tutejsza straż ma związane ręce, bo nie bardzo może mieszać się między sprawy Uchiha - Senju, więc poprosili mnie o zajęcie się tym. Kapitan jednak chcąc mi nieco pomóc, emm tak bardziej prywatnie, polecił mi Ciebie. Jak wspominałem, pomagając mi, pomożesz straży i spłacisz przysługę u kapitana. - W jego mniemaniu sprawa była już klarowna, ale na wszelki wypadek spytał: - Coś jeszcze cię interesuje?
0 x

- Fumetsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 114
- Rejestracja: 23 wrz 2018, o 18:18
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=2749&p=35227#p35227
Re: Karczma Onigiri
Skończyły się metry dzielące jego, a karczmę nareszcie mógł dowiedzieć się o co chodzi z daną zagadką. Fumetsu pchała ciekawość, a nawet można powiedzie, że tym razem był, aż za bardzo pazerny na pieniądze, przecież coś mogło się kryć pod tą zagadką. Gdy młodzieniec skończył myśleć o wynagrodzeniu, czy też przestał, bardzo się ciekawić, rozglądał się dookoła, szczególnie swój wzrok skierował na wzrok knajpy, przecież od tego mogło zależeć wynagrodzenie za daną zagadkę. "Zwyczajna buda do rozwałki" - myśli chłopaka były właśnie takie, ale po chwili zobaczył, że to jest japońska karczma, zatem mógł zjeść swój posiłek własnie tutaj, przecież od rana nic jeszcze nie rzucił na swój kieł.
Teraz trzeba było poszukać punktu zaczepienia, przecież było to najważniejsze, bo kto uwierzy człowiekowi, który przyjdzie i wypowie słowa - "Ja jestem od zagadki" - przecież można było go nazwać idiotą. Chłopak zaczął szukać karteczki z zagadką i w tym samym czasie przekraczając progi karczmy. Podczas szukania także jak na zewnątrz próbował szybko zilustrować całą karczmę na pierwszy rzut oka. "Kilka osób przy stolikach, zapewne ktoś tu jada, więc interes musi się kręcić" - pomyślał chłopak z lekkim uśmiechem na swojej twarzy. Przeszukując nadal swoje ubrania niestety nic nie znalazł, przecież gdzieś ją musiał porzucić, zgubić podczas sprzątania plaży, jego lekki uśmiech momentalnie zmienił się w trochę podenerwowaną twarz, musiał bowiem wymyślić, ponieważ jego cała trasa poszłaby na marne.
- Kelner, karczmarz, kelner, karc... Kurwa - mruczał pod nosem wypowiadając przekleństwa, ponieważ nie wiedział kompletnie co miał zrobić. Zatem skierował swój wzrok coraz dokładniej widząc jakiegoś człowieka z kapturem, patrzył na niego spod byka, troszkę przeraźliwie, lecz gdy spojrzał w inne miejsce bogini słońca? Tak można ją nazwać?
Wiadomo przecież, że taka zagadka musiała coś kosztować, a człowiek w kapturze wydawał się odpowiednią osobą do tego, lecz skierował się do pełnej energii dziewczyny, po czym skierował swój wzrok na jej oczy zadając jej pytanie.
- Kojarzysz butelkę z zagadką - powiedział chłopak przygotowywujący się na wyśmianie wśród dziewczyn, przecież prawie nikt nie wierzy już w piratów, a tym bardziej w ludzi szukających skarbów...
Teraz trzeba było poszukać punktu zaczepienia, przecież było to najważniejsze, bo kto uwierzy człowiekowi, który przyjdzie i wypowie słowa - "Ja jestem od zagadki" - przecież można było go nazwać idiotą. Chłopak zaczął szukać karteczki z zagadką i w tym samym czasie przekraczając progi karczmy. Podczas szukania także jak na zewnątrz próbował szybko zilustrować całą karczmę na pierwszy rzut oka. "Kilka osób przy stolikach, zapewne ktoś tu jada, więc interes musi się kręcić" - pomyślał chłopak z lekkim uśmiechem na swojej twarzy. Przeszukując nadal swoje ubrania niestety nic nie znalazł, przecież gdzieś ją musiał porzucić, zgubić podczas sprzątania plaży, jego lekki uśmiech momentalnie zmienił się w trochę podenerwowaną twarz, musiał bowiem wymyślić, ponieważ jego cała trasa poszłaby na marne.
- Kelner, karczmarz, kelner, karc... Kurwa - mruczał pod nosem wypowiadając przekleństwa, ponieważ nie wiedział kompletnie co miał zrobić. Zatem skierował swój wzrok coraz dokładniej widząc jakiegoś człowieka z kapturem, patrzył na niego spod byka, troszkę przeraźliwie, lecz gdy spojrzał w inne miejsce bogini słońca? Tak można ją nazwać?
Wiadomo przecież, że taka zagadka musiała coś kosztować, a człowiek w kapturze wydawał się odpowiednią osobą do tego, lecz skierował się do pełnej energii dziewczyny, po czym skierował swój wzrok na jej oczy zadając jej pytanie.
- Kojarzysz butelkę z zagadką - powiedział chłopak przygotowywujący się na wyśmianie wśród dziewczyn, przecież prawie nikt nie wierzy już w piratów, a tym bardziej w ludzi szukających skarbów...
0 x
- Fumetsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 114
- Rejestracja: 23 wrz 2018, o 18:18
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=2749&p=35227#p35227
Re: Karczma Onigiri
Dziewczęta skierowały na niego wzrok od razu się zarumienił, lecz myślał, że jeżeli wychowanka nie będzie wiedziała o co chodzi to cała grupa zacznie się z niego śmiać. Kiedy piękna dziewczyna rzuciła swoje władcze słowa, w Fumetsu odezwał się jakiś dziwny instynkt, nie wiedział kompletnie o co chodzi, może on myślał, że w przyszłości będzie idealnym nieśmiertelnym władcą? Kiedy dziewczynki się uspokoiły wielki uśmiech dziewczyny w jego stronę, oczywiście odwzajemnił gest. "Kelnerka podbiegła, aż tak szybko do stolika na zawołanie, coś tutaj jest lekko podejrzane" - myślał chłopak oglądając całą sprawę, nagle coś dziwnego się stało, kelnerka wiedziała o zagadce! Teraz można powiedzieć, że doszedł do punktu kulminacyjnego i wyda się wszystko co chciałby wiedzieć. Zerkając na obie kobiety, zerkał na jedną potem na drugą, nie mógł się zdecydować do kogo mówić, lecz nagle wydusił słowa
- T-t-tak znalazłem? - zadał pytanie jednym słowem był zdziwiony, ponieważ myślał, że nie jest aż tak ważne, lecz gdy kelnerka dopytywała się czuł, że dobrze postąpił, gdy się tutaj skierował z zagadką. - a coś się stało - zapytał zerkając na kelnerkę odwracając się do niej całym tułowiem i patrząc jej prosto w oczy, oczywiście co jakiś czas uśmiechał się do kobiet.
- T-t-tak znalazłem? - zadał pytanie jednym słowem był zdziwiony, ponieważ myślał, że nie jest aż tak ważne, lecz gdy kelnerka dopytywała się czuł, że dobrze postąpił, gdy się tutaj skierował z zagadką. - a coś się stało - zapytał zerkając na kelnerkę odwracając się do niej całym tułowiem i patrząc jej prosto w oczy, oczywiście co jakiś czas uśmiechał się do kobiet.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości