Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Ryu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Ryu »

0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yuusuke »

Alkohol i rozmowy o seksie, prawdziwa męska rozrywka nieprawdaż? Po prawdzie seks był omawiany bardzo pokrętny sposób, ale nie wolno zapominać, że ów rozmowa toczyła się między dwójką ludzi, których narodziny dzieliło więcej niż dziesięć lat. Maluch wciąż niewiele rozumiał z tłumaczeń blondyna. Spanie? Niewyspanie? Jedenastolatek wiedział doskonale, że siostra spała w inny sposób niż on, w końcu on spał w oknie, ale przecież jego towarzysz od kielicha nie mógł tego wiedzieć. Tyle pytań krążyło po głowie malucha, a nie było czasu ich zadań, bo czarka do sake znowu była pełna. Magiczna woda ognista niespecjalnie przypadła do gustu dzieciaka, ale co miał zrobić, gdy jego pijacki guru chwycił za butelkę i wyduldał na samotnie prawie pół butelki. Zawsze to lepsze niż obrzydliwa herbata nie? Zresztą jak Yüsuke mógłby odmówić po tym, jak Toru powiedział, że ta woda smakuje tylko mężczyznom? Przecież tak bardzo chciał dorosnąć i się usamodzielnić, a skoro paląca woda miała mu w tym pomóc to „dajemy na drugą nóżkę!”. Jakkolwiek źle by to nie wyglądało, niedorostek ponownie sięgnął po podsunięte mu sakazuki i wychylił jego zawartość. Tym razem nieco mniej agresywnie, więc mógł poczuć prawdziwą moc alkoholu. Niedoświadczony brzdąc zatrzymał trunek w ustach, łzy nabiegły mu do oczu, a śliczna twarzyczka okropnie się wykrzywiła. Chciał wypluć, ale głos w jego głowie wciąż powtarzał „Bądź mężczyzną!”. Chcąc udowodnić głosowi, że nim jest przełknął niesmaczną ciecz i niemal natychmiast zagryzł ją kilkoma sztukami futomaki, które łapczywie wepchnął do swoich ust. Po chwili spędzonej na przeżuwaniu sushi twarz młodziaka wróciła do normalności. –Dobre.-Powiedział przełknąwszy wymemłaną w ustach mieszaninę śliny, ryżu, ryby, nori i czegoś tam jeszcze. To „Dobre” tyczyło się oczywiście do sake. Zaraz po tym podał swemu rozmówcy koordynaty chałupki, którą dzielił z Kamiru. A skoro już o nim mowa… Malec musiał przecież wrócić do tematu zeszłej nocy nie?
-Siostra nie wyglądała na niewyspaną…-stwierdził drapiąc się po brodzie maluch-Może wezmę ją dzisiaj do swojego pokoju i poproszę, żeby mi pokazała de gozaruyo? Skoro jakoś dziwnie spała z Kamiru, którego wczoraj poznała to dlaczego by nie ze mną. Może nie jestem dość zestresowany de gozaruyo?-Mały biedny Hözuki nie wiedział w co się pakuje pytając Toru o zdanie i nie wiedział o co tak naprawdę chciał poprosić swą niespokrewnioną siostrzyczkę. Zanim jednak Toru odpowie i wyjaśni…-Dolej.-Powie mu szkrab, który myślał, że magiczna woda zrobi z niego prawdziwego faceta, metr dziewięćdziesiąt wzrostu, muskuły jak ze stali i odwaga jak u lwa. Myślał, że od picia sake zmieni się w drugiego Toru.
0 x
Itsuki

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Itsuki »

Witaj Mu wątpię, że informacje jakie zdobyłem będą przydatne jednakże dowiedziałem się, że zarówno morderca jak i ofiara maskują się nakrywając kaptury na głowę. Prawdopodobnie morderca posiada bliznę na prawej ręce. Co do pewnych rzeczy morderca ma krwisto-czerwone włosy. Samo morderstwo miało miejsce kiedy ofiara wręczyła mordercy jakąś paczkę jednak nie udało mi się ustalić co mogło się w niej znajdować. Opowiadał zleceniodawcy Itsuki. Może udasz się również do staruszki która mieszka na przeciwko karczmy była ona świadkiem morderstwa jednak nie wiem czy będzie widzieć więcej niż to co ci przekazałem. Mogę cię tam zaprowadzić. Itsuki przekazywał wszystkie informację jakie mogły być przydatne w poszukiwaniu mordercy. Po chwili Itsuki skończył i zapytał... Mogę ci jeszcze jakoś pomóc ?
0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • W końcu Toru nie do końca mógł powiedzieć malcowi wprost o co mu chodziło. Nie umiał też wytłumaczyć tego na pszczółkach, kwiatkach, kapustach i bocianach. Nie przepadał zresztą za tego typu opowieściami. Jeśli rodzice już od małego szkraba chcieli wychowywać swoje dziecko na idiotę, to ich sprawa. To wcale nie pomoże im utrzymać ich dziecinnej niewinności jak najdłużej, a raczej sprawi, że będą wierzyli jedynie w bociany. W ten sposób jeszcze się nie obejrzą, a już zostaną dziadkami trojaczków. W każdym razie być może Hoozuki kiedyś przekona się jak takie sprawy wyjaśnia Kaguya, ale na pewno niech nie liczy na demonstrację. Nikt nie będzie się patrzył na jego świecący tyłek i to jeszcze w celach naukowych. Niedoczekanie malca!
    W chwili obenej Toru musiał jednak nauczyć malca czegoś innego, czyli zaczynamy lekcję pod tytułem "Jak pić, żeby się nie upić, ale jednocześnie pokazać, że pić się umie!". Tytuł co prawda nieco skomplikowany, ale wszystko najlepiej będzie widoczne na samym nauczycielu. Ten bowiem roześmiał się kiedy młodzieniec starał się ukryć to, jak bardzo nie smakuje mu sake. Oho, czyżby gadka o prawdziwym mężczyźnie do niego trafiła? Blondyn nigdy nie spodziewałby się, że trafi na dzieciaka, który za wszelką cenę chce udowodnić światu, że jest dorosły. Zdawał sobie jednak doskonale sprawę z tego, że od samego udawania, do faktycznego stania się mężczyzną prowadzi długa i kręta droga. W sumie sam nie był nawet pewny czy w chwili obecnej może tak o sobie mówić. Wszak nie tylko zaliczanie panienek i picie świadczy o byciu samcem alfa. Tymczasem Yuu chciał napić się ponownie, wiec Toru nie mógł odmówić.
    - No, to trzecią kolejkę na rozluźnienie trzeciej nogi dostaniesz. Na razie to Twój limit. Ćwicz sobie co dwa dni. Dalsze stopnie wtajemniczenia dopiero wtedy, gdy nie będziesz się przy tym krzywił. - rzekł, nalewając białowłosemu ostatnie sakazuki po brzegi, a sam przystawił następnie butelkę do swoich ust, aby całkowicie wyzerować zawartość naczynia. Co prawda część trunku ściekła mu po brodzie, ale była to naprawdę niewielka strużka, która zaraz została starta ręką blondasa. Po karczmie rozległ się natomiast dźwięk odkładanej butelki uderzającej o stół i głośnego, zadowolonego westchnięcia Toru, który opróżnieniem butelki poprawił sobie humor. No! I dopiero teraz mógł wszystko tłumaczyć dzieciakowi, bo ten trochę te sprawy pokręcił. Chciał spać z siostrą? Chciał robić z nią to, co ten cały Kamiru? Cholera! Kaguya myślał, że jego rodzina jest popierdzielona, ale nigdy nie spodziewał się, że w jednym domu może dochodzić do tylu aktów kazirodztwa jednocześnie. Być może sam powinien się tam przeprowadzić i zostać bratem tej całej Hany, żeby sprawdzić prawdziwość słów dzieciaka? Oczywiście, o ile jego siostra nie ma mniej niż piętnaście lat, bo w takim wypadku zwyczajnie go nie kręciła.
    - Dobra, słuchaj mały, bo nie będę się powtarzał. - Kaguya wyraźnie spoważniał, starając się dobrać odpowiednie słowa, które przy okazji będą dość zrozumiałe dla chłopaka - Pszczoły mają to do siebie, że latają z kwiatka na kwiatek, nie? No! To je zapylają, czai... Nie, nie tak. Każdy ptaszek sobie lata i szuka własnego gniazdka, do którego chce w końcu wejść. Jest mu tam ciepło i nie chce wychodzi... Cholera! - warknął w końcu, o takie tłumaczenie na nic się nie zdawało. To kompletnie nie pasowało do Toru, który nigdy jakoś za szczególnie nie zwracał uwagi na delikatność i miękkość języka mówionego. Po co owijać to wszystko w bawełnę, po jaką cholerę używać przenośni? Zresztą sam sobie to przed chwilą wmawiał, a jednak kiedy zobaczył tę na wpółniewinną twarz Yuusuke, to chciał oszczędzić mu zbyt wielu szczegółów. Teraz jednak kompletnie machnął na to ręką.
    - Prawdopodobnie się parzyli, ruchali, mizdrzyli, miętolili, kochali, pukali, dymali. Wybieraj jakie określenie chcesz. Kamiru wchodził w nią, aż strzelało, a ona jęczała mu do ucha. Nie zdziwiłbym się, gdyby Ci siostra urodziła za dziewięć miesięcy siostrzenicę lub siostrzeńca. - wypalił prosto z mostu, w ogóle nie przejmując się tym, że jego głos był być może trochę za bardzo donośny, jak na to miejsce. Całkiem możliwe, że jego lekcję usłyszał nie tylko sam Yuusuke, ale również kilka stołów obok. I dobrze! Niech się uczą lenie patentowane, to być może za paręnaście lat Toru będzie miał więcej zabawy z ich córkami. Powinni mu jeszcze za to podziękować, ale to później. Na razie blondyn bowiem zabrał się za sushi, które znikało przez tego szkraba w dość nieoczekiwanym tempie. Skąd on ma tyle miejsca w brzuchu na jedzenie?
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yuusuke »

„Męska inicjacja i inne nieporozumienia”-Tak właśnie nazwałbym ten rozdział przygód Yüsuke, gdybym spisywał je w formie opowiadań. Idealny tytuł prawda? Tylko komu chciałoby się to czytać… Nie! Nie można tak tego spisywać na straty, jestem pewien, że znalazłaby się cała rzesza chętna do przeczytania historii chłopca, który był ciekaw tajemnicy życia i przez alkohol próbował wkroczyć w świat dorosłych. Ba, ta książka z pewnością stałaby się doktryną jakiejś nowej religii, w której głównym obrzędem jest rozpijanie jedenastolatków i wpajanie im wiedzy na temat relacji damsko-męskich! Ta… Chciałbym w to wierzyć, a teraz koniec tych bredni.
Toru nie wiedział nawet w jak wielkim błędzie tkwił wciąż wierząc, że siostrzyczka Yü to jego prawdziwa siostrzyczka, o braciszku już nawet nie wspominam. Niestety maluch nie wyjaśnił sprawy prawidłowo, właściwie to nawet nie podjął próby wyjaśnienia nieporozumienia, bo wcale go nie zauważał. W końcu nie wiedział nic o seksie, więc i kazirodztwo nie było dla niego pojęciem znanym. O żadnym kazirodztwie nie było oczywiście mowy. Kamiru pochodził z Hyou, z klanu Yuki, Hanaye była zaś rodowitą Kantaiką z klanu Hözuki. A Yüsuke? On nawet nie nazywał się Hözuki, ale nigdy nie było mu dane się tego dowiedzieć. Posiadał unikatowy limit krwi władców wody, ale w fachowej terminologii nazwałoby się go rekombinantem genetycznym. Kimś, kto narodził się dzięki odtworzeniu właściwej przodkom linii genetycznej w wyniku wymiany fragmentów chromosomów. Trzeba pamiętać, że wtedy jeszcze nikt nie posiadał takiej wiedzy, by móc nazwać to po imieniu, więc białowłosy szkrab od zawsze był odmieńcem. Wzgardzony i wysłany do Ryuzaki no Taki na śmierć, a przynajmniej taką nadzieję mieli Ci, których drażniło już samo jego istnienie. Malec powoli stawał się dociekliwym typem, który miał zadatki na naukowca, więc może to on pierwszy zagłębi się w tajemnicę genów i udowodni, że jest takim samym Hözuki jak pozostali na wyspie? Potrzebowałby jednak najpierw wiedzy o swoim pochodzeniu i o tym skąd w ogóle biorą się dzieci. No, ale znowu odbiegamy od tematu prawda? Nawet, gdyby Albinos zechciał zrobić to ze swoją „siostrą” to jedynym co stałoby im na drodze byłby wiek chłopca. Mam na myśli, że byłby jedyną nieprzekraczalną barierą, nie biorę tu pod uwagę żadnych relacji, tak jak i tego, że w tej chwili był już ktoś, kto rościł sobie prawa do tyłeczka Hanaye. Tak jak mówię, gdyby chcieli, a Yü był trochę starszy, to by mogli i nic nie stało temu na przeszkodzie. Kaguya jednak nie mógł tego wiedzieć. Był trochę zmieszany, ale poproszony o dolewkę cudnej cieczy nie potrafił odmówić. Złote dziecko, które z każdą sekundą wykładu i kropelką alkoholu traciło kilka karatów, ponownie wzięło wypełnione sakazuki. Nie pił jednak jeszcze, tylko obracał spodek patrząc jak blondyn pije i czekając, aż wyjaśni mu palące go kwestie. –Hai sensei.-Powiedział leciutko wstawiony brzdąc. Przypadkiem nazwał wytatuowanego nauczycielem, ale w sumie całkiem trafnie. Bo kim wtedy był wielkolud, jeśli nie nauczycielem życia? Wielkim mędrcem, który otwierał mu oczy na prawdę? Cóż, był gnojkiem, którego bawiło deprawowanie dzieciaka, ale ten dzieciak był mu za to bardzo wdzięczny. Zwłaszcza, gdy powrócili do tematu, który najbardziej go interesował.-Co Ty pieprzysz de gozaru?-Zapytał nie taki słodki słodziak mniej więcej w połowię gadki o kwiatkach i ptaszkach. Następnie wychylił swoje sakazuki, zupełnie jakby mówił „No nie wierzę” i lekko się skrzywił. Czyżby blondasek chciał zostać drugą Czubówną? Chyba nie, bo po chwili sam zrozumiał, że sadzi pierdoły bez ładu i składu. Postanowił zaatakować frontalnie i… I mur zwany niewinnością padł. Jedenastolatek zamarł, zbladł, jego oczy zmieniły się w rybie ślepia. Po jakichś dwudziestu sekundach znowu nabrał rumieńców.
-Mogłeś tak od razu…-Powiedział z niekrytym wyrzutem. Wydawałoby się, że i tego maluch nie powinien rozumieć, nie powinien, gdyby nie przygoda, która spotkała go w lesie. To był pamiętny dzień, gdy maluch zgubił się nad zapomnianym jeziorem, a potem błądził po lesie wraz z zagubionym staruszkiem. Wtedy właśnie malec dowiedział się co w trawie piszczy, wiszczy i wije się z rozkoszy. Nabawił się wtedy gynofobii, to znaczy bał się kobiet przez tydzień. W końcu widział jak wszystkie na niego patrzyły nie? Miał prawo podejrzewać, że wszystkie chcą robić z nim to co tamta parka w krzakach.-Jednak nie poproszę siostry by mi pokazała. Już to widziałem. Zaraz, ale siostrzeńca?! Wujka chcą ze mnie zrobić? A może niańkę?! Niedoczekanie!-Wykrzyknął wstawiony już berbeć zrywając się z krzesła i chwytając za kościany miecz. W jego pozie i mowie widać było cień jego pierwszego nauczyciela. Morderca jego rodziców, wujek Renji jak żywy tylko trochę przykurczony i z dziwnym wyrazem twarzy. W przekrwionych oczach malucha nie było widać niczego poza lodem Kamiru, a jego twarz przybrała znajomy wszystkim gościom karczmy wyraz. Kopiuj i wklej ten sam, który miał Toru tuż przed wbiciem wykałaczek w ramię jednego ze spacyfikowanych wcześniej gburów. Ostre ząbki błysnęły spod warg małego zabijaki.-Pójdę już.-Dodał, ale zaraz po tym jak się odwrócił upadł. Nie łupnął zbyt mocno, więc jego kekkei genkai pozostało nieaktywne.
0 x
Ryu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Ryu »

0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • Tak, Kaguya na pewno by ją przeczytał! Oczywiście pod warunkiem, że na świecie skończyłby się alkohol, jego wytwórcy i wszystkie przepisy na jego stworzenie, a wraz z nimi niezbędne do destylacji naczynia. Później musiałyby wyginąć wszystkie ładne kobiety, bo za brzydkie by się nie zabrał i to wcale nie dlatego, że był tak cholernie wybredny. Zwyczajnie na świecie nie istniałby już żaden alkohol, to jakim cudem mógłby się przemóc? No wybaczcie, ale nie da rady! Dlatego też niestety nawet wtedy, gdy Yuu napisze jakąś książkę, to blondyn z pewnością nie będzie tym, który się nad nią rozwodził. I nieważne było przy tym, że przecież Kaguya może być jednym z jej bohaterów. Swoje przecież zrobił i będzie pamiętał, więc nie musi czytać relacji malca tylko po to, żeby sobie o tym wszystkim przypomnieć. A jeśli chodzi o relacje w rodzinie Hoozuki, to jakoś szczególnie sam też się w nie nie zagłębiał. W końcu co mu do tego kto, z kim i dlaczego? On sam posiadał jedynie ojca, który na dodatek nie wykazywał zbyt wielkiego zainteresowania, więc czuł się całkowicie wolny i rozumiał, że inni też mogą mieć jakies problemy. Mniej lub bardziej skomplikowane, ale to nadal będą problemy, z którymi kiedyś będą musieli się zmierzyć. Łatwiej tylko pogadać z ojcem mającym do Ciebie żal za to, że matka zmarła przy porodzie, niż z ojcem dziecka, który jest jednocześnie Twoim bratem. To byłoby trochę niezręczne, nie?
    - Sensei? - powtórzył za nim, ale chyba tylko na tyle głośno, żeby dotarło to tylko do niego. Nigdy nie przypominał sobie tego, żeby brał malca na swojego ucznia, ale na razie nie protestował. Pewnie to sake pomieszało mu już w tej białej główce i być może go z kimś pomylił. Na jego pytanie nie zareagował również z tego samego powodu, chociaż musiał przyznać, że takie słowa w ustach jedenastolatka brzmiały trochę śmiesznie. Jeśli myślał, że w ten sposób stanie się chociaż trochę groźniejszy, to niestety na Toru to nie podziałało. Zamiast wyrazu grozy, na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, który pasowałby do jednego z największych wesołków w barze.
    Kaguya nigdy by za to nie pomyślał, że kilka prostych określeń może może doprowadzić malca do rumieńców na całej twarzy. Oh, czyli jednak pomimo swej niewyparzonej gęby tak naprawdę był jedynie niewinnym dzieciakiem, który udawał wszystko tylko po to, aby mu zaimponować? Ha! W takim razie szach-mat, bo nie wyszło. Jeśli jednak naprawdę chce trochę zmężnieć, to niech trzyma się dalej Toru, a on mu już w tym pomoże.
    - A ładna chociaż ta Twoja siostra? Może zastanów się dwa razy? I tak. Pewnie zostawiliby Ci go pod opieką, a sami skupili się na tworzeniu nowego. W końcu to naprawdę przyjemne. - odpowiedział kurduplowi, a sam skupił się teraz na dojedzeniu reszty sushi, które nadal znajdowało się na stole. Wielka szkoda, żeby się zmarnowało! Toru był też lekką sknerą, więc nie chciał, żeby większość zjadł Yuu. Nie przewidział w tym jednak tego, że maluch poderwie się z miejsca, żeby jak najszybciej opuścić przybytek. I w sumie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że jego wędrówka nie trwała zbyt długo, bowiem zaraz zarył o ziemię. Blondyn przestał na chwile jeść i podniósł brew ku górze, spoglądając pytającym wzrokiem na malucha. Już go złapało? Całkiem szybko!
    - Itadakimasu. - mruknął sobie pod nosem, wcale nie zawracając sobie na razie głowy młodym Hoozukim. Jak trochę poleży na ziemi, to nic wielkiego mu sie nie stanie. W końcu nikt go tam nie zdepcze, bo i tak boją sie podejść do ich stolika, a sam Toru miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Posadził więc białowłosego na krześle, a sam zniknął na paręnaście minut, żeby wrócić po nich z uroczą kelnereczką, której dawał nie tak dawno klapsa. Gdyby Yuu był przytomny, to mógłby się przekonać o tym, że Kaguya miał rację. Czy nie mówił, że to zadziała? Mówił! I co się stało? Własnie zmierzali do jego mieszkania. Najpierw jednak mężczyzna chciał odprowadzić Hoozukiego do domu tak, jak mu to obiecał, więc przerzucił dzieciaka przez ramie i w trójkę opuścili karczmę. Zapowiadała się długa, nieprzespana, ale za to bardzo owocna noc!

    z/tx2
0 x
Shigeru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Shigeru »

Nikt nie zaoponował przeciw pomysłowi, aby udać się i coś zjeść, na dodatek Reika wręcz ochoto zgodziła się na ten pomysł, co było w sumie jak najbardziej zrozumiałe – sam bym nie chciał po takim dniu stać jeszcze przy garach. A brata nakarmić przecież musiała. Jak na dobrze wychowaną kobietę. W końcu każda z tych kruchych istot musiała sobie zdawać sprawę z tego, że głody facet to zły facet…
- Świetnie, no to postanowione, pakujemy się i lecimy - stwierdziłem, po czym wspólnie w trójkę, a właściwie w czwórkę jeżeli bierzemy pod uwagę również taką drobinkę jak Akuma, ruszyliśmy w stronę osady. W międzyczasie z zainteresowaniem przyglądałem się młodzieńcowi próbując odnaleźć w głowie jakiekolwiek informacje o chłopcu. Chyba w końcu natrafiłem na pewien trop.
- Senju.. Tanzan – czy, aby przypadkiem nie jest Twoim ojcem Toshio? – spytałem tuz po przekroczeniu bramy miasta kupieckiego, licząc na to, że w żaden sposób ni przekręciłem imienia ojca chłopaka. Nie chciałem okazać mu w żaden sposób braku szacunku, a takie przeoczenie mogloby zostać w taki sposób odebrane. W końcu wiadomo, że dzieci traktują swoich rodziców jako alfe i omegę, która jest najsilniejszą osobą na całym świecie, a przy tym również i najmądrzejszą. Podchwyciłem również propozycje Reiki, przyglądając się jak chłopiec mógł za przyzwoleniem dziewczyny, wziąć rozkosznego szczeniaka na ręce. Widząc jak się próbował mu wyrwać, chcąc samemu obwąchiwać wszystkie zakamarki w mieście, nie powstrzymałem się przed parsknięciem śmiechem.
- Uważajcie, bo jeszcze mu się to spodoba i wszędzie będziemy musieli z nim tak chodzić – spostrzegłem żartobliwie, rozglądając się przy okazji na boki, czy jest coś ciekawego, gdzie byśmy mogli spokojnie coś skonsumować. Mój wzrok przyciągnął lokal „Różowa landrynka”, z którego dobywała się przyjemna dla ucha muzyka. Przed lokalem stał potężnie zbudowany mężczyzna, najwyraźniej strażnik, który po uiszczeniu opłaty dopiero wpuszczał przechodniów do środka. Krótkie spojrzenie przez odsłonięta kotarę wystarczyło mi do zrozumienia, co, a raczej kto znajdował się w środku. Odnotowałem sobie w pamięci, że wcześniej czy później będzie trzeba ów kociaki odwiedzić – niekoniecznie oczywiście z siostrą. Pozwoliłem sobie katem oka zerknąć na Reike, czy aby przypadkiem nie zauważyła mojego nagłego zainteresowania lokalem, ale ta przejęta naszym towarzyszem, a także Akumą, który znajdowal się na jej rękach, nie zwracała szczególnie uwagi na to co się działo w okolo nas.
- Może tutaj? – w końcu zaproponowałem, dostrzegając mniej zatłoczony lokal, w którym przebywali zarówno mężczyźni jak i kobiety (co najważniejsze – ubrane, co aby nie zgorszyć młodzieńca i Reiki) . Co prawda dzieci w wieku Toshio nie zauważyłem, nie było to jednak dziwne ze względu na porę jaka już nastała. Nie czekając na odpowiedź towarzyszących mi osob, poprowadziłem ich do Karczmy „Pod uwędzonym dzikiem” i zająłem jedna z wolnych ław, znajdujących się przy stole blisko wyjścia. Przyjemnie wyposażenie, obszyte skóry ławy, przestronne stoły, a także przyjemne aromaty dobywające się z kuchni, umiejętnie przekonywały za ostaniem w tym miejscu. A gdy podeszła do nas jedna z uroczych, hojnie obdarzonych przez nautrę dziewczyn i spytała o zamówienie, byłem już święcie przekonany, że wybrałem lokal jeden z najlepszych do jakiego mogliśmy trafić.
- Hmm, pozwole Pani wybrać, jestem pewny, że to będzie trafiony wybór – odpowiedziałem, zawiadiacko się przy tym do dziewczyny uśmiechając, co ta skwitowała lekkim rumieńcem i spuszczenie wzroku, który po chwili jednak powędrowal do pozostałej dwójki – A Państwo?. Sam gestem reki zaprosiłem Toshio i Reike do podjęcia decyzji, dając znać żeby nie patrzyli na ceny. Skoro już powiedziałem, że stawiam, zamierzałem dotrzymać słowa.
0 x
Senju Toshio

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Senju Toshio »

Zwykłe przyjście nad brzeg morza okazał się przejściem w dynamiczne zapoznanie z psiakiem Akumą oraz dwójką Senju, którzy z racji swojego wieku mieli za sobą większy dorobek wiedzy i doświadczenia. I o ile mały wchłaniał wiedzę teoretyczną z historii i ninjutsu, to pewne fakty pozostały mu zbędne i mniej pomocne. Niemniej cieszył się, że miał ich przy sobie i rozpoznawali go. W końcu nie raz mógł być z ojcem w odwiedzinach u kogoś, a stał pilnie uczepiony jego rękawa czy boku. Od niedawna wiek pozwalał mu na samodzielniejsze akcje i oto był świadom swego położenia. Ochoczo przytaknął na propozycję Reiki, która pozwoliła mu wziąć Akumę na ręce. Wiercenie u takiego szczeniaka to naturalna kolej rzeczy. Trzymał czarną kulkę stanowczo, acz delikatnie. Nic z czym wypadało mieć problemy. Podróż do miejsca z jedzeniem mogłaby potrwać w milczeniu, ponieważ młodsi zawsze wstydliwie podchodzili do dorosłych. Toshio miał różnie, lecz pod wpływem Reiki i Shigeru - zwłaszcza chłopaka - chciał wypaść, jak najlepiej. Teraz to jemu mógł przypatrywać się, niczym we wzór do naśladowania. Przez pewien czas nikogo z rodziny nie zobaczy, a zwykłe odwiedziny rodziców nie wystarczą, w porównaniu z tym, co posiadał w Shinrin. Także myśli wędrowały zarówno na aspekty bojowe dziewiętnastolatka, jak i zwykłą osobowość. Miły, życzliwy i chcący traktować dwunastolatka, jak równego. Z tym mógłby się spierać, bo przecież był jednak dzieckiem i wcale mu nie przeszkadzały widoczne braki. Rozwijał się, dlatego wszystko jeszcze przed nim. Trzymał zatem Akumę do czasu, aż będzie mu niewygodnie. Wtedy wypadałoby przekazać go Reice, żeby faktycznie nic mu się nie stało pod wpływem tłumu nóg kroczących ulicami Ryuzaku.
- Tak, to mój tato. Mama ma na imię Akemi. - odpowiedział na pytanie Shigeru, który bardzo trafnie zaskoczył ciemnowłosego tą wiedzą. Razem z Reiką wiedzieli wystarczająco dużo, ale nadal nie doszedł do przypuszczeń, że są rodzeństwem. Nie miał chyba odwagi, żeby pytać. Co się odwlecze, to nie uciecze. Będzie sporo okazji, niekoniecznie teraz. Sprostał podstawowym wyzwaniom, o jakie chodziło w rozmowie, aż nie dotarli do lokalu. Restauracja miała w sobie klimat, jaki Toshio dotąd okazywał z entuzjazmem. Nie uczęszczał do takich miejsc samotnie, a z opiekunami od święta, bo zawsze jadali w domu. I o dziwo nie peszył się, a przyjemna temperatura sprawiła, że nabrał apetytu oraz chęci na dalszą rozmowę. Gdy doszło do zamówienia, młody Senju oparł ręce na blacie stołu i po namyśle zdecydował, co zje.
- Poproszę Udon z podwójną porcją wieprzowiny i dodatków. - uśmiechnął się do kelnerki, a potem do zgromadzonej przy nim dwójki postaci. Jeśli tylko mógł pilnował Akumy i nie spuszczał go z oczu. W każdym drzemie odrobina rozrabiaki, więc nigdy nic nie wiadomo. A żeby nie być obserwatorem i osobą trzecią w całym wydarzeniu mógł bez przeszkód postawić nowych znajomych w niecodziennej sytuacji. Jak na malucha przystało, sformułował zagadnienie po swojemu.
- Fajnie, że trafiłem na was już pierwszego dnia. Od jakich zadań zaczęliście pobyt tutaj? Nie bardzo wiem, co dokładnie zrobić. - zapytał, będąc ciekawym i nie ukrywając zbytniego braku wiedzy. Zainteresowanie w innym wypadku spadłoby na bardziej poważny aspekt shinobi i jego obowiązków. Ciężko byłoby tłumaczyć pewne kwestie dzieciakowi, który nie potrafił wyobrazić sobie wielu rzeczy. Dlatego lepiej porozmawiać o bardziej domowych sprawach.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Reika »

Kiedy wyszli z plaży, Reika otrzepała stopy z piasku i wsunęła buty. Shigeru nie miał z tym problemów, bo nosił sandały, zaś Blondynka preferowała skórzane buty sięgające kolan, dlatego też posiadanie w nich piasku mogło skutkować przykrym obtarciem stóp. Kiedy już wszystko było w porządku, ruszyli do centrum, rozglądając się za jakąś dobrą knajpą. Kunoichi trzymała się blisko Toshio, widząc jak niesiony przez chłopca Akuma na nią podpatruje. Czyżby się obawiał, że go zostawi? Na wszelki wypadek posmyrała go po łebku, co od razu wywołał falę radości, która wprawiła w ruch ogonek i przy okazji język, który teraz próbował oblizać Toshio chociaż część twarzy. Nie mniej nie przeszkadzało mu, że ktoś inny go niesie, a Reika miała trochę lżej, bo niosła sam mokry ręcznik i plecak na plecach. Przysłuchiwała się rozmowie Shigeru z chłopcem, który najwyraźniej też zaczynał kojarzyć, z której rodziny może być Toshio.
- Akemi... - Powiedziała jakby do siebie. - Ładne imię.
Z zamyślenia wyrwało ją żartobliwe stwierdzenie Shigeru, że jak przyzwyczają Akumę do noszenia, to się przyzwyczai i nie będzie chciał sam chodzić. Właśnie w tym momencie Toshio postanowił przekazać jej pupila, najwyraźniej chcąc dać odpocząć ramionom. Przewiesiła sobie ręcznik przez przedramię i wzięła malucha na ręce, dając mu przy okazji całusa prosto w nosek.
- Nie martw się o to, Braciszku. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Jak tylko trochę podrośnie, to nauczę go chodzić na smyczy. Będzie z niego spore psisko i wiecznie nie będzie noszony.
Szczęściem dla Shigeru, Reika nie zauważyła tego, co tak bardzo przykuło jego uwagę, bo zapewne zarobiłby otrzeźwiającego paca w głowię. Blondynka zaś skupiona była na wypatrywaniu lokalu po swojej stronie. Po drodze nawet dostrzegła herbaciarnie, w której na początku zatrzymali się z Natsume i poznali Kamiru z Yuusuke. Uśmiechnęła się na te wspomnienia.
Po chwili Shigeru dostrzegł odpowiedni lokal i cała trójka ruszyła w tamtym kierunku, aby przekroczyć próg knajpy i rozejrzeć się za wolnym miejscem, które po chwili znalazło się tuż przy wyjściu. Reika postanowiła usiąść naprzeciwko brata i mieć obok siebie Toshio, żeby między nich posadzić Akumę. Szczeniak na pewno będzie się czuł lepiej, jak będzie miał blisko i do chłopca i do niej. Miała tylko nadzieję, że właściciel lokalu nie będzie robić problemów z powodu psa. Podeszła do nich jedna z kelnerek i zapytała o zamówienie, na co Shigeru zaczął się do niej głupio uśmiechać i wstawił niezły bajer, że aż dziewczyna spłonęła rumieńcem. Reika przyjrzała się jej uważnie i zaczęła się zastanawiać, czy to rozmiar miseczki tak podziałał na brata, czy coś zupełnie innego. Kiedy Toshio złożył swoje zamówienie, Blondynka zdecydowała się zamknąć listę.
- Dla mnie będzie Okonomiyaki. - Zdecydowała. - Do tego poprosimy duży dzbanek zielonej herbaty z trzema czarkami i miskę wody dla psa.
Dziewczyna spojrzała na popisującego Akumę i tylko się uśmiechnęła, kiwając głową na zgodę. Rzuciła Shigeru ostatnie, uśmiechnięte spojrzenie, po czym odeszła, aby przekazać ich zamówienie. Reika od razu zawiesiła na bracie dziwne spojrzenie. W sumie to miała ochotę kopnąć go w kolano pod stołem, ale w porę się opamiętała. W końcu tylko westchnęła, powstrzymując się od komentarza i skupiła się na Toshio i jego pytaniu.
- Jeśli chcesz wybrać się na jakąś misję, to polecam Ci udać się do samego centrum. - Odpowiedziała Reika. - Stoi tam tablica z ogłoszeniami, z których możesz sobie wybrać jakieś zadanie. Polecam na początek te łatwiejsze, jak pomaganie komuś w pracy, czy szukanie zguby. Osobiście zrobiłam już kilka takich misji i nie narzekam. To za wykonanie jednej z nich dostałam Akumę. Jeśli chodzi o misje rangi C, to nie polecam Ci ich na obecną chwilę, chyba że znajdziesz sobie towarzysza. Na jednej z nich próbowano mnie zabić, aby odebrać mi przesyłkę, którą miałam dostarczyć do innej prowincji.
Nie wiedziała jak silny jest Toshio, ale mimo wszystko nie wyobrażała go sobie samego na misji rangi C, chyba że poszedłby z kimś nieco silniejszym. No ale to były tylko sugestie i to on ostatecznie podejmie swoją decyzję. Nie była jego matką, żeby mu mówić, co powinien robić, mogła mu tylko doradzić.
0 x
Shigeru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Shigeru »

- A więc Tanzan oraz Akemi - powtórzyłem, podsumowując wywód oraz starając się zapamiętać powyższe imiona na przyszłość. Skoro Toshio tutaj przebywał, a należał również do naszego klanu, winniśmy byli sobie wzajemnie pomoc, w końcu byliśmy spokrewnieni, a taka wiedza nie wiadomo kiedy mogła się przydać. - Muszą być dumni z Ciebie Toshio, my z Reiką przybyliśmy do Ryuzaku no Taki będąc dużo starsi od Ciebie. Bądź jednak ostrożny, to duże miasto i są tu różni ludzie, dlatego w razie problemów nie wahaj się przyjść do nas po pomoc, dobrze? - spytałem chłopaka, chcąc wyjaśnić już na początku naszej znajomości tak elementarne zasady. Chciałem by chłopiec nie wstydził się prosić o takie rzeczy zwłaszcza gdyby był w potrzebie. Życie młodych było zbyt cenne, aby je tracić jedynie przez czyjąś niepewność, wstydliwość bądź zadufanie.
Po chwili zamówienia zostały złożone, kelnerka jeszcze raz posłała mi powłóczyste spojrzenie, na które odpowiedziałem zastanawiając się nad tym co przyjdzie jej wybrać dla mnie. Miałem tylko nadzieję, że będzie to wystarczające do zaspokojenia apetytu głodnego faceta. W międzyczasie jak kobieta odeszła od naszego stolika, padło pytanie ze strony Toshio odnośnie zadań, misji jakich mógłby się podjąć. Reika trzeźwo zaregowała, tłumaczyć młodzieńcowi za co powinien się brać, a czego wystrzegać. Podzielałem mądrą opinie siostry.
- Dokładnie. Nie ma sensu na początku rzucać się z motyką na słońce. Oczywiście zadania, czy raczej misje wyższych rang są lepiej opłacalne, ale również dużo niebezpieczniejsze. A nasze żywoty są zbyt cenne, by tracić je przez nieprzemyślane decyzje. Trzeba mierzyć siły na zamiary - odpowiedziałem poważnie, chcąc by chłopak wziął sobie te słowa do serca, ale po chwili się roześmiałem słysząc jak Reika zapewniła nas mówiąc, że nauczy go chodzenia na smyczy. Wyobrażenie dla mnie było przekomiczne bo ciężko było sobie wyobrazić tą małą kulkę, która jest tak rozbrykana za ułożoną - Może po prostu wystarczy odpowiednias tresura i obejdzie się bez smyczy. Może wraz z czasem przybędzie mu trochę rozumku - stwierdziłem, przenosząc spojrzenie na szczeniaka, który stojąc na ławie pomiędzy Toshio, a Reiką, co chwile spuszczał głowę zastanawiając się najpewniej czy da radę zeskoczył na posadzkę czy też zrobi sobie krzywdę.
Po chwili dostrzegłem również naszą piękną kelnerkę, która właśnie uwijała się przy ladzie, by w końcu na przedramie oraz do ręki wziąć po talerzu zamówienia, a do drugiej dłoni już osobno, trzeci. Widząc ten obrazek poczułem jak w żołądku kiszki grają marsza.
Okazało się, że w przeciwieństwie do pozostałej dwójki dostałem soczysty kawałek udźca. Widok był doprawdy niesamowity i napawał tylko wzmożonym łaknieniem. - Dziękuje - odpowiedziałem kelnerce po czym wraz z Reiką i Toshio rozpoczęliśmy konsumpcję. Akuma nie był również poszkodowany bo dostał także swoją czarke wody. Oczywiście w trakcie posiłku rozmowa przebiegała znacznie wolniej, ale dialog nie ustępował. Dopiero gdy napełniliśmy brzuchy, a kelnerka podeszła z rachunkiem, z sakiewki wyciągnałem odpowiednią ilość pieniędzy, nagradzajac posiłek jak i kulturalną obsługę odpowiednim napitkiem.
- Chodź Toshio, skoro już zjadłeś, a wspominałeś o samotnym mieszkaniu w centrum, to ze względu na porę jaką już mamy, przenocujemy Cię u siebie i przy okazji zobaczysz gdzie mieszkamy. Będziesz mógł odwiedzać nas i Akume - dodałem, po czym wspólnie opuściliśmy lokal i ruszyliśmy dalej przed siebie, ze względu już na porę zachowując odpowiednią uwagę na wszelkie zaułki i inne osoby.

Cała trójka [z/t]
0 x
Yoichi

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yoichi »

Pobyt w Ryuzaku no Taki znacząco się Yoichiemu i Akirze przedłużył. Początkowo plan zakładał zaledwie kilka dni, a teraz... teraz byli tutaj znacznie, znacznie dłużej. Ten dzień miał być tutaj ostatnim, a na pożegnanie należało się porządnie najeść, by spory kawał drogi do Shigashi no Kibu minął mniej-więcej przyjemnie. Jak wiadomo, najlepszym miejscem by coś zjeść jest karczma, a jedna miała wyjątkowo zachęcającą nazwę. Szyld głosił "Pod uwędzonym dzikiem" co natychmiast wywołało wspomnienia z rodzinnej prowincji rudowłosego. Nie raz i nie dwa zdarzyło się, że przyszło mu zapolować na dziką zwierzynę wraz ze swoim czworonogim kompanem. Niekiedy nawet polowali na dziki, więc wędzona dziczyzna kojarzyła mu się z niesamowitym smakiem i aromatem, a co najważniejsze - sycącym posiłkiem.
- To co, wchodzimy? Ładnie pachnie z wewnątrz, chociaż trochę zbyt dużo alkoholu w aromacie. - powiedział do psa, który szczeknięciem odpowiedział "Wchodzimy, jakoś damy radę". Yoichi nie należał raczej do tych mocno pijących osób. Lubił od czasu do czasu napić się piwa albo troszkę sake, ale starał się nie zalewać w trupa. Wtedy Akira miał z nim niesamowite utrapienie.
Weszli do środka i natychmiast zajęli miejsce przy szynkwasie, by zamówić jedzenie. Oczywistym było, że zachęceni nazwą zamówili dwie duże porcje pieczeni z dzika oraz wodę. Nie umknęło spostrzegawczemu oku chłopaka, że miejsce to obsługiwane jest przez wyjątkowo urodziwe kobiety. Nie omieszkał posłać im kilku uśmiechów, do których pewnie były przyzwyczajone, ale od czego miał psa, prawda? Może skuszą się i podejdą go pogłaskać, a wtedy zagada? Z przemyśleń wyrwał go świeży zapach mięsa - ich zamówienie zostało dostarczone. Jeden talerz położył na ziemi, by Akira mógł zjeść, a drugi przysunął do siebie szybko zajadając się - jak się okazało - pysznym jedzeniem. Co kilka większych kęsów popijał wodą, chociaż zawsze mu tłumaczono - "Nie wolno popijać w trakcie posiłku", a czy on był posłuszny? Niestety niezbyt. Robił co lubił i tyle.
0 x
Komatsu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Komatsu »

0 x
Yoichi

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yoichi »

Nie wiadomo czy to niesamowite szczęście Yoichiego, czy zbieg okoliczności, ale widocznie jego porcja pieczeni była ostatnim co mieli na stanie w karczmie. Osób wewnątrz było dużo, nawet bardzo, więc nic dziwnego, że wyszli z zapasów, lecz... czy nie powinno być tego więcej? Cóż, początkowo chłopak nie był zainteresowany jakąkolwiek pomocą. W spokoju dokończył żarcie, ale bezczynne siedzenie na stołku przy okazji zarobienia trochę grosza i wreszcie wykonania swojego projektu marzeń jakoś nie pasowało mu. Przyglądnął się jeszcze chwilę kartce, aż w końcu rzucił okiem na Akirę.
- Potrzebują jakiejś pomocy. Można coś zarobić, wchodzimy w to? - zapytał psa, który szczęknięciem odparł "Jak uważasz". Rudowłosy westchnął drapiąc się po głowie. Mieli jeszcze czas, najwyżej wrócą jutro do Shigashi no Kibu, nikt nie kazał im wracać dzisiaj.
- Uważam, że kasy nigdy za mało. - odparł i zastukał dłonią w ladę przy okazji stawiając talerzyk psa na swoim talerzu i podsuwając do zabrania. Wzrokiem od razu namierzył barmana wskazując mu już samym spojrzeniem, że jest jakaś sprawa.
- Chętnie zarobię jakąś sumkę. W czym pomóc? - zapytał bezpośrednio, bo po co owijać w bawełnę. Co trzeba zrobić, to raczej chłopak da radę zrobić, no chyba, że będą wymagać jakichś określonych umiejętności, to wtedy może być problem. Oprócz walki i związanymi z klanem oraz podrywaniem rzeczami, to młody Inuzuka niezbyt wiele potrafił. A przynajmniej nie był świadomy reszty umiejętności, które gdzieś mogły w nim drzemać, ale jeszcze nie zostały obudzone.
0 x
Komatsu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Komatsu »

Lista zakupów
I innego rodzaju podstawowe warzywa jak i niektóre zioła. (Po tym poście dajesz ZT tutaj]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości