Gaj na uboczu miasta
Re: Gaj na uboczu miasta
Blondyn nie miał zamiaru przejawiać jakiejkolwiek agresji w stosunku do nieznajomego. Dłoń zaciśnięta na żelastwie miała mu służyć tylko i wyłącznie do ewentualnych celów defensywnych, w końcu nie często spotyka się tak nietypowych ludzi w tak nietypowych miejscach. Przemowa czarnowłosego sprawiła, że skrzywił się nieco. Choć bardzo tego nie chciał, musiał się przed sobą przyznać, że jednak miał on sporo racji. Jak na młody, a przynajmniej tak się wydawało, wiek, mówił dość mądrze, szybko wyciągając trafne wnioski. Ostatecznie Kazuki wyciągnął dłoń z kabury, skrzywił się i prychnął cicho zdając sobie sprawę z tego, że właśnie został pouczony przez jakiegoś gówniarza. Nic nie odpowiedział, ograniczając się do przełknięcia goryczy słownej porażki i mimo wszystko postarał się wyryć w pamięci słowa nastolatka - a nuż przydadzą mu się w przyszłości? No i kolejny szczegół potencjalnie warty odnotowania - brunet wiedział o pieczęciach, więc zapewne był shinobi, na co by zresztą wskazywało jego obuwie. Nie było jednak czasu na dalsze rozmyślania, bo irytujące dźwięki dzieciaków raz jeszcze się nasiliły, powodując skrzywienie się zarówno siedemnastolatka, jak i jego rozmówcy, który po chwili znowu się odezwał.
Zwyczajny zjadacz chleba pewnie wzdrygnąłby się podczas wypowiedzi bruneta, ale na Kazukim, który mimo wszystko dość sporo już przeżył, nie zrobiła ona większego wrażenia, choć zdecydowanie obudziła jego czujność. Z jednej strony dzieciak mógł starać się na siłę brzmieć groźnie, by znaleźć wymówkę dla lenistwa, ale z drugiej mógł rzeczywiście okazać się dość niebezpieczny, szczególnie biorąc pod uwagę jego charakterystyczny styl bycia. W końcu, pozory mylą, o czym blondyn zdążył się przekonać kilka chwil temu. Dlatego też, gdy złapał mieszek, nie rozważał opcji ucieczki z nim. Wiele do stracenia nie miał, ale mimo obojętności nie spieszyło mu się do kłopotów, choć nawet nie były one gwarantowane. Nie chciało mu się przeganiać tych dzieci, ale jeszcze bardziej nie chciało mu się po raz kolejny błąkać bez celu w poszukiwaniu miejsca odpoczynku, więc dlaczego by nie zarobić? Dla pewności potrząsnął delikatnie woreczkiem, by zidentyfikować zawartość za pomocą dźwięku, schował go do kieszeni i ruszył w stronę hałasu po krótkim, cichym "niech będzie", starając się stąpać tak cicho, jak to tylko możliwe, by nie psuć wszechobecnej harmonii.
Zwyczajny zjadacz chleba pewnie wzdrygnąłby się podczas wypowiedzi bruneta, ale na Kazukim, który mimo wszystko dość sporo już przeżył, nie zrobiła ona większego wrażenia, choć zdecydowanie obudziła jego czujność. Z jednej strony dzieciak mógł starać się na siłę brzmieć groźnie, by znaleźć wymówkę dla lenistwa, ale z drugiej mógł rzeczywiście okazać się dość niebezpieczny, szczególnie biorąc pod uwagę jego charakterystyczny styl bycia. W końcu, pozory mylą, o czym blondyn zdążył się przekonać kilka chwil temu. Dlatego też, gdy złapał mieszek, nie rozważał opcji ucieczki z nim. Wiele do stracenia nie miał, ale mimo obojętności nie spieszyło mu się do kłopotów, choć nawet nie były one gwarantowane. Nie chciało mu się przeganiać tych dzieci, ale jeszcze bardziej nie chciało mu się po raz kolejny błąkać bez celu w poszukiwaniu miejsca odpoczynku, więc dlaczego by nie zarobić? Dla pewności potrząsnął delikatnie woreczkiem, by zidentyfikować zawartość za pomocą dźwięku, schował go do kieszeni i ruszył w stronę hałasu po krótkim, cichym "niech będzie", starając się stąpać tak cicho, jak to tylko możliwe, by nie psuć wszechobecnej harmonii.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Ciche kroki blondyna niemalże perfekcyjnie komponowały się z atmosferą gaju. Cichy szum chłodnego wiatru i radosne ćwierkanie ptaków były dodatkowo upiększone delikatnymi, ledwie słyszalnymi dźwiękami mchu spotykającego się ze stopami młodzieńca. Wszystko to było jednak regularnie psute przez krzyki i śmiechy dzieciaków, teraz jeszcze od czasu do czasu urozmaicone głośnym stukaniem. Choć wzrok utkwiony w jednym punkcie wciąż był obojętny, to mięśnie Kazukiego, głównie te na twarzy, były mocno napięte, gdy starał się zachować spokój. Jakim prostakiem trzeba być, żeby tak po prostu niszczyć atmosferę takiego miejsca? To pytanie przemykało przez jego umysł dosłownie co kilka sekund - zawsze, gdy któryś z tych gówniarzy znowu się wydarł.
Po kilku minutach i kilkudziesięciu hałasach, nogi wreszcie zaprowadziły blondyna do celu. Najpierw mruganie między drzewami, aż wreszcie ujrzenie celu swojego "spaceru". Trójka bachorów, dwóch chłopców i dziewczynka, biegający beztrosko wte i we wte, całkowicie ignorując to, co ich otaczało. Zlustrował ich pospiesznie wzrokiem i ściągnął nieco brwi, gdy zobaczył, że mają kunai w dłoni. O ile u dwójki dzieci potrafił to jeszcze zrozumieć, to broń i sukienka nie szły ze sobą w parze. Ale cóż, nie przyszedł tutaj wysuwać wniosków, tylko naprawić zniszczoną ciszę. Upewniwszy się, że żaden z noży nie leci w jego stronę wyszedł zza drzew, ukazując się w pełnej krasie trójce nieznajomych. Na pierwszy rzut oka powiewający na wietrze płaszcz i otulające sylwetkę promyki słońca mogły wydawać się wręcz majestatyczne, ale całe to wrażenie było skontrastowane twarzą młodzieńca. Wykrzywiona w nieprzyjemnym grymasie zwrócona była w stronę gówniarzy, pomagając względnie obojętnym oczom spocząć na nich.
- Nie mam zamiaru zbytnio się rozwodzić. Po pierwsze, wypierdalać, zakłócacie harmonię tego miejsca swoim darciem mordy - zaczął ordynarnie, całkowicie ignorując młody wiek tej trójki. Nie miał zamiaru ich skrzywdzić, mimo wszystko aż tak bezuczuciowy nie był, ale średnio go obchodziło to, co poczują po reprymendzie. - Po drugie, popracuj nad celnością - zwrócił się do młodszego z chłopców, już po chwili przenosząc wzrok na dziewczynkę. - A po trzecie, proponuję zmienić ubiór, jak chcesz się bawić w shinobi. - Przez cały czas jego głos był zimny. Emocje? Tylko nutka irytacji, pojawiająca się co kilka słów. Gdy skończył mówić, objął spojrzeniem całą gromadkę i splótł ręce na piersi, oczekując odpowiedzi lub po prostu spełnienia "prośby".
Po kilku minutach i kilkudziesięciu hałasach, nogi wreszcie zaprowadziły blondyna do celu. Najpierw mruganie między drzewami, aż wreszcie ujrzenie celu swojego "spaceru". Trójka bachorów, dwóch chłopców i dziewczynka, biegający beztrosko wte i we wte, całkowicie ignorując to, co ich otaczało. Zlustrował ich pospiesznie wzrokiem i ściągnął nieco brwi, gdy zobaczył, że mają kunai w dłoni. O ile u dwójki dzieci potrafił to jeszcze zrozumieć, to broń i sukienka nie szły ze sobą w parze. Ale cóż, nie przyszedł tutaj wysuwać wniosków, tylko naprawić zniszczoną ciszę. Upewniwszy się, że żaden z noży nie leci w jego stronę wyszedł zza drzew, ukazując się w pełnej krasie trójce nieznajomych. Na pierwszy rzut oka powiewający na wietrze płaszcz i otulające sylwetkę promyki słońca mogły wydawać się wręcz majestatyczne, ale całe to wrażenie było skontrastowane twarzą młodzieńca. Wykrzywiona w nieprzyjemnym grymasie zwrócona była w stronę gówniarzy, pomagając względnie obojętnym oczom spocząć na nich.
- Nie mam zamiaru zbytnio się rozwodzić. Po pierwsze, wypierdalać, zakłócacie harmonię tego miejsca swoim darciem mordy - zaczął ordynarnie, całkowicie ignorując młody wiek tej trójki. Nie miał zamiaru ich skrzywdzić, mimo wszystko aż tak bezuczuciowy nie był, ale średnio go obchodziło to, co poczują po reprymendzie. - Po drugie, popracuj nad celnością - zwrócił się do młodszego z chłopców, już po chwili przenosząc wzrok na dziewczynkę. - A po trzecie, proponuję zmienić ubiór, jak chcesz się bawić w shinobi. - Przez cały czas jego głos był zimny. Emocje? Tylko nutka irytacji, pojawiająca się co kilka słów. Gdy skończył mówić, objął spojrzeniem całą gromadkę i splótł ręce na piersi, oczekując odpowiedzi lub po prostu spełnienia "prośby".
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Kazuki uśmiechnął się z politowaniem widząc, jak starszy chłopiec pospiesznie ustawił się przed młodszym, gotów do rzutu czy ataku. Blondyn już miał się odezwać, gdy to dziewczynka przejęła stery, odpowiadając na reprymendę pyskówką. Przewrócił oczami słysząc, jak bardzo wysoki ton jej głosu kontrastował ze słowami, które tylko starały się brzmieć poważnie. Westchnął zrezygnowany, a jego zmęczony wzrok ponownie spoczął na niej.
- Trenować możecie gdzie indziej albo raczej - macie trenować gdzieś indziej. Naprawdę nie chcę robić wam krzywdy. I nie wydzieraj się tak - mruknął znudzony, ostentacyjnie ignorując większą część wypowiedzi "rozmówczyni". Jego oczy ponownie omiotły całą trójkę. Zaczynał żałować, że podjął się tego "zlecenia". To zbyt kłopotliwe, użeranie się z gówniarzami. Tym bardziej, że szło raczej opornie, brunet pewnie nie był zadowolony. Ale kogo by on obchodził? Starał się przegonić gromadkę dla własnego spokoju i dla pieniędzy, dlatego postanowił, że te słowa posłużą za ostrzeżenie. Nie miał zamiaru stać tutaj dłużej i szargać nerwów. Jeśli się nie podporządkowują - cóż, trzeba będzie użyć siły. Już teraz pomimo tego, że wyglądali raczej niegroźnie, starał się ocenić mniej więcej ich siłę i sprawność, tak na wszelki wypadek.
- Trenować możecie gdzie indziej albo raczej - macie trenować gdzieś indziej. Naprawdę nie chcę robić wam krzywdy. I nie wydzieraj się tak - mruknął znudzony, ostentacyjnie ignorując większą część wypowiedzi "rozmówczyni". Jego oczy ponownie omiotły całą trójkę. Zaczynał żałować, że podjął się tego "zlecenia". To zbyt kłopotliwe, użeranie się z gówniarzami. Tym bardziej, że szło raczej opornie, brunet pewnie nie był zadowolony. Ale kogo by on obchodził? Starał się przegonić gromadkę dla własnego spokoju i dla pieniędzy, dlatego postanowił, że te słowa posłużą za ostrzeżenie. Nie miał zamiaru stać tutaj dłużej i szargać nerwów. Jeśli się nie podporządkowują - cóż, trzeba będzie użyć siły. Już teraz pomimo tego, że wyglądali raczej niegroźnie, starał się ocenić mniej więcej ich siłę i sprawność, tak na wszelki wypadek.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
//Sądzę, że należy się z mojej strony nutka wyjaśnienia. Miałem drobny kryzys twórczy, ale sądzę, że przeminął on. Teraz, w następnych misjach, będę już pisał na bieżąco.//
Misja Rangi D - 14/15
Takechi spojrzał nieco zdziwiony na kobietę, gdy ta wyszła z propozycją, iż będzie towarzyszyć dzieciakom w drodze do kupca. Należało jednak postawić tutaj jedno, zasadnicze pytanie. Dlaczego się zdecydowała tak nagle na to, by wybrać się w, jakby nie patrzeć, dosyć długą podróż. Przecież zapewne miała tutaj kogoś. Rodzinę, przyjaciół. Dlaczego chciała ich zostawić na kilka tygodni? A może liczyła na to, iż sama znajdzie tam zatrudnienie? Kto wie?
- Jeśli jesteś tego pewna, to w porządku. - samuraj rzekł po chwili namysłu. W zasadzie to na razie nie uśmiechało mu się opuszczanie tego miasta, bowiem miał tutaj jeszcze wiele do zrobienia. Tak naprawdę nie zrobił jeszcze nic, co pozwoliłoby mu zbliżyć się do odnalezienia swojej siostry. - Chcecie iść z tą kobietą? Wygląda raczej na godną zaufania. - powiedział, zerkając na dzieciaki w oczekiwaniu na odpowiedź. Miał nadzieję usłyszeć odpowiedź twierdzącą. Miałbym w tym czasie problem z głowy, a jednocześnie miałby na koncie dobry uczynek. No i przy okazji napisze do kupca list o tym, co słychać w tym mieście, jak mu się powodzi i takie tam. Samuraj w swoim standardowym odruchu, położył dłoń na głowni swojej szabli i poprawił jej ułożenie. Wielu samurajów tak robiło, co było cechą charakterystyczną dla tej kasty wojowników.
Misja Rangi D - 14/15
Takechi spojrzał nieco zdziwiony na kobietę, gdy ta wyszła z propozycją, iż będzie towarzyszyć dzieciakom w drodze do kupca. Należało jednak postawić tutaj jedno, zasadnicze pytanie. Dlaczego się zdecydowała tak nagle na to, by wybrać się w, jakby nie patrzeć, dosyć długą podróż. Przecież zapewne miała tutaj kogoś. Rodzinę, przyjaciół. Dlaczego chciała ich zostawić na kilka tygodni? A może liczyła na to, iż sama znajdzie tam zatrudnienie? Kto wie?
- Jeśli jesteś tego pewna, to w porządku. - samuraj rzekł po chwili namysłu. W zasadzie to na razie nie uśmiechało mu się opuszczanie tego miasta, bowiem miał tutaj jeszcze wiele do zrobienia. Tak naprawdę nie zrobił jeszcze nic, co pozwoliłoby mu zbliżyć się do odnalezienia swojej siostry. - Chcecie iść z tą kobietą? Wygląda raczej na godną zaufania. - powiedział, zerkając na dzieciaki w oczekiwaniu na odpowiedź. Miał nadzieję usłyszeć odpowiedź twierdzącą. Miałbym w tym czasie problem z głowy, a jednocześnie miałby na koncie dobry uczynek. No i przy okazji napisze do kupca list o tym, co słychać w tym mieście, jak mu się powodzi i takie tam. Samuraj w swoim standardowym odruchu, położył dłoń na głowni swojej szabli i poprawił jej ułożenie. Wielu samurajów tak robiło, co było cechą charakterystyczną dla tej kasty wojowników.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Szybka analiza Kazukiego przyniosła oczekiwane rezultaty. Fakt, brakowało mu doświadczenia. Zdążył poznać zaledwie podstawy sztuki shinobi przed wyruszeniem do Ryuzaku no Taki. Ale nawet taki brak wprawy nie przeszkadzał w orientacyjnej ocenie siły trójki dzieciaków, prawda? Ano prawda. Dziewczynka i młodszy chłopiec - zerowe lub bliskie zeru zagrożenie. Ta - słaba, ukrywająca swoją "ułomność" za ścianą niczym niehamowanego języka, ten - słaby, bał się chociażby odezwać, a co dopiero poprawnie użyć broni. Jedynym względnym niebezpieczeństwem mógłby się wydawać najstarszy z nich - ten z bandaną. Ponadprzeciętna budowa ciała zestawiona z bystrym spojrzeniem mogły stanowić stosunkowo groźną kombinację, nawet w przypadku tak młodego wieku. Poza tym, Kazuki też nie był szczególnie silny, choć rzadko kiedy to przed sobą przyznawał. To znaczy, na standardy przeciętnych ludzi można by było uznać go za wykraczającego poza średnią, ale na standardy shinobi, cóż, sprawnością nie grzeszył.
Tuż po rozeznaniu się w sytuacji przez blondyna, małolata odezwała się raz jeszcze, wzniecając iskrę poirytowania w swoim rozmówcy. Mimo, że wzrok dalej był obojętny, to chłodna kalkulacja zaczęła powoli ustępować nerwom, jednak jeszcze nie na tyle, żeby Kazuki całkowicie im się oddał. Obserwował z politowaniem, jak dziewczynka jest przywracana do porządku przez starszego brata, kolegę czy tam kogokolwiek. Przy tym zauważył, że jej strój i ogólna aparycja całkiem różniły się od pozostałej dwójki, co tłumaczyłoby cięty język. Nie rozwodził się dłużej nad tym, bo chłopiec z bandaną zwrócił się tym razem do niego, o dziwo uprzejmie i spokojnie. Głównie dzięki temu właśnie tonowi siedemnastolatek tymczasowo zrezygnował z chęci użycia siły. Gdy najstarszy z dzieciaków skończył mówić, Kazuki klasnął językiem i westchnął, by dopiero po chwili się odezwać.
- Wybaczam. Poniekąd - rzucił początkowo, nawiązując do przeprosin za maniery odwróconej teraz plecami gówniary. - Dlaczego? Ano dlatego, że to prawdopodobnie jedno z niewielu stosunkowo cichych i spokojnych miejsc w tej osadzie. Nie bawię tu zbyt długo, więc mogę się mylić, ale na pewno wiem, że przed waszym pojawieniem się zastałem tutaj ciszę i harmonię. Poza tym, na pewno znajdą się specjalnie wydzielone miejsca dla takich jak wy, jak zakładam, aspirujących shinobi. - Cóż, właśnie wdał się w dyskusję, choć początkowo nie chciało mu się wypowiedzieć choćby kilku słów. Mężczyzna zmiennym jest, c' nie? Nie? No cóż, więc Kazuki był wyjątkiem albo po prostu uprzejmość rozmówcy zapewniła tę zmianę zdania. On sam mówił podobnie - choć dalej z nutką znudzenia, nie naskakiwał na chłopca tak, jak na początku. Wręcz przeciwnie - niemalże traktował go jak równego sobie.
Tuż po rozeznaniu się w sytuacji przez blondyna, małolata odezwała się raz jeszcze, wzniecając iskrę poirytowania w swoim rozmówcy. Mimo, że wzrok dalej był obojętny, to chłodna kalkulacja zaczęła powoli ustępować nerwom, jednak jeszcze nie na tyle, żeby Kazuki całkowicie im się oddał. Obserwował z politowaniem, jak dziewczynka jest przywracana do porządku przez starszego brata, kolegę czy tam kogokolwiek. Przy tym zauważył, że jej strój i ogólna aparycja całkiem różniły się od pozostałej dwójki, co tłumaczyłoby cięty język. Nie rozwodził się dłużej nad tym, bo chłopiec z bandaną zwrócił się tym razem do niego, o dziwo uprzejmie i spokojnie. Głównie dzięki temu właśnie tonowi siedemnastolatek tymczasowo zrezygnował z chęci użycia siły. Gdy najstarszy z dzieciaków skończył mówić, Kazuki klasnął językiem i westchnął, by dopiero po chwili się odezwać.
- Wybaczam. Poniekąd - rzucił początkowo, nawiązując do przeprosin za maniery odwróconej teraz plecami gówniary. - Dlaczego? Ano dlatego, że to prawdopodobnie jedno z niewielu stosunkowo cichych i spokojnych miejsc w tej osadzie. Nie bawię tu zbyt długo, więc mogę się mylić, ale na pewno wiem, że przed waszym pojawieniem się zastałem tutaj ciszę i harmonię. Poza tym, na pewno znajdą się specjalnie wydzielone miejsca dla takich jak wy, jak zakładam, aspirujących shinobi. - Cóż, właśnie wdał się w dyskusję, choć początkowo nie chciało mu się wypowiedzieć choćby kilku słów. Mężczyzna zmiennym jest, c' nie? Nie? No cóż, więc Kazuki był wyjątkiem albo po prostu uprzejmość rozmówcy zapewniła tę zmianę zdania. On sam mówił podobnie - choć dalej z nutką znudzenia, nie naskakiwał na chłopca tak, jak na początku. Wręcz przeciwnie - niemalże traktował go jak równego sobie.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Zwyczajny, dobrze wychowany chłopak czy też ktoś, komu życie już zdążyło dać kopa - przeszłość rozmówcy nie obchodziła Kazukiego zbytnio, liczyło się to, że potrafił się wypowiedzieć z odpowiednim szacunkiem, zamiast drzeć mordę tak jak jego towarzyszka. Dlatego podirytowanie szybko zmieniło się w typowy dla niego spokój, gdy dyskutował z młodzieńcem, negocjując przeniesienie ich treningu w inne miejsce. Prośba ta została skwitowana kolejną, równie uprzejmą odpowiedzią osobnika z bandaną. Blondyn już miał się odezwać po raz kolejny, gdy podwójne mignięcie pomiędzy drzewami rozkojarzyło go nieco. Zamrugał oczami tak jakby sprawdzał, czy się nie przywidział, a tu... wilki? W pierwszym szoku paraliżujący strach oblał jego ciało gdy zobaczył, że zwierzów było dość sporo, a poza tym wyglądały na bardziej wyrośnięte niż zwykle. Całe to odczucie zostało jednak zastąpione zdziwieniem chwilę później, gdy cała trójka rozpłynęła się pomiędzy drzewami, a fakty powoli zaczęły się łączyć w całość. Wciąż pozostawały ważne pytania, takie jak kto i dlaczego, ale kilka sekund wystarczyło, żeby Kazuki niemalże w pełni uznał te drapieżniki za genjutsu. Szybka, sprawnie zawiązana pieczęć barana i chwilowe odcięcie dopływu chakry do mózgu. Jutsu tak sztandarowe, że wykonane praktycznie bez namysłu. Jeżeli jednak to nie podziałało, blondyn miał plan B. Mianowicie zamierzał odszukać wzrokiem najbliższe drzewo i jak gdyby nigdy nic wbiec na nie, by rozeznać się w sytuacji z góry.
- Nazwa
- Kai
- Pieczęci
- Baran
- Zasięg
- Dowolny
- Koszt
- Brak
- Dodatkowe
- Na czas użycia dodaje 65 konsekwencji
- Opis Kai to jedna z podstawowych technik shinobi, często niedoceniania - i niesłusznie. Jutsu to polega na chwilowym odcięciu dopływu chakry do mózgu, dzięki czemu jakiekolwiek impulsy - również te narzucone zewnętrznie - przestają działać. Efektem tego jest uwolnienie użytkownika z dużej ilości prostszych technik genjutsu. Niestety, te silniejsze dalej będą na nas oddziaływać i trzeba je dezaktywować innym sposobem.
- Nazwa
- Kinobori no Waza
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Koszt
- Minimalny, nieodczuwalny
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Takechi wraz z nieznajomą kobietą przez kilka minut stali i czekali na odpowiedź dzieciaków, które dyskutowały o całej tej sytuacji, szepcząc między sobą. Prawdopodobnie zastanawiali się nad tym, czy warto, czy to nie pułapka, co to wszystko zmieni w ich życiu. Prawdopodobnie, gdyż nie można było być tego pewnym. Wreszcie zdecydowały się skorzystać z propozycji samuraja, jak również i zgodziły się na to, by kobieta je odprowadziła tam. Zagadką były dla niego motywy jej działania, ale w to już chłopak postanowił nie wnikać. Uśmiechnął się pod nosem, gdy usłyszał przeprosiny od dziewczynki, ale nie przyjął pieniędzy. W końcu taką samą sumę dostał od nieznajomej, która uratowała go przed utratą kończyny. Poza tym, te dzieciaki były bezdomne, więc nie mógł przyjąć od nich pieniędzy, nawet jeśli były ukradzione. Podróż, która je czekała była długa, więc fundusze im się przydadzą. Chociażby marne 100 ryo.
Fushigi wytłumaczył dokładnie jak dotrzeć do kupca, który na imię miał Yorichi. Wyjął też list, który miał wysłać, gdy tylko wróci z gaju. Otworzył kopertę, szybko dopisał post scriptum, wyjaśniające sytuację, schował list z powrotem i zamknął go, by następnie wręczyć go nieznajomej kobiecie.
- Gdy wrócisz od Yorichiego, przyjdź na Targowisko. Jestem tam niemalże codziennie, a chciałbym ci się odwdzięczyć za uratowanie mi nogi. - powiedział do niej, uśmiechając się do niej lekko.
Gdy po chwili Takechi został sam, usiadł na głazie i kontynuował swoją grę jeszcze przez kilka minut. Następnie zebrał się i ruszył w miasto, by poszukać jakiś informacji o miejscu przebywania swojej siostry. W końcu nie mógł siedzieć bezczynnie, czyż nie?
z/t
Fushigi wytłumaczył dokładnie jak dotrzeć do kupca, który na imię miał Yorichi. Wyjął też list, który miał wysłać, gdy tylko wróci z gaju. Otworzył kopertę, szybko dopisał post scriptum, wyjaśniające sytuację, schował list z powrotem i zamknął go, by następnie wręczyć go nieznajomej kobiecie.
- Gdy wrócisz od Yorichiego, przyjdź na Targowisko. Jestem tam niemalże codziennie, a chciałbym ci się odwdzięczyć za uratowanie mi nogi. - powiedział do niej, uśmiechając się do niej lekko.
Gdy po chwili Takechi został sam, usiadł na głazie i kontynuował swoją grę jeszcze przez kilka minut. Następnie zebrał się i ruszył w miasto, by poszukać jakiś informacji o miejscu przebywania swojej siostry. W końcu nie mógł siedzieć bezczynnie, czyż nie?
z/t
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Przypuszczenia Kazukiego okazały się trafne, ale co ciekawe to nie Kai uwolniło go od iluzji, a dłoń chłopaka z bandaną, który teraz stał przed nim. Młodzieniec prychnął cicho, gdy tamten go uspokajał. Oczywiście, że to tylko genjutsu, idioto, aż cisnęło się na usta, ale nie chcąc wszczynać bezsensownych dyskusji trzymał język za zębami. Rozsądnie? Pewnie tak, już wystarczająco dużo czasu zmarnował użerając się z tą dzieciarnią. Chwilę po tym nadszedł czas na reprymendę. Wydzieranie się najstarszego zapewne nie podobało się brunetowi tak samo jak blondynowi. No ale przeprosił na koniec? Przeprosił. Wreszcie się stamtąd wynieśli? Wynieśli się. Zostali zaszczyceni jedynie kiwnięciem głowy na pożegnanie? Zostali. Cóż, więc misja zakończona sukcesem, a Kazuki był teraz bogatszy o małą sumkę, ale biedniejszy o czas do zmroku. No właśnie, do zmroku. Spojrzał w górę, by jego wzrok spotkał słońce chowające się już za horyzontem. Chwila zdenerwowania i dum. Nagłe kopnięcie podeszwą stopy w drzewo pozwoliło mu wyładować frustrację. Jeden cios, a w ciało wstąpiła zwyczajna obojętność i spokój. No nic, mógł winić tylko siebie, w końcu nikt nie kazał mu się zgadzać na ofertę bruneta. Westchnąwszy cicho blondyn schował ręce w kieszenie i ruszył w stronę domu, jeszcze przez chwilę rozkoszując się ostatnimi minutami ciszy. Mógł tu co prawda zostać, ale dbanie o swój zegar biologiczny wydawało się ważniejsze. Poza tym, musiał odpocząć. Dość sporo atrakcji jak na pierwszy dzień w nowym, nieznanym otoczeniu.
[z/t -> Lokum Kazukiego]
[z/t -> Lokum Kazukiego]
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości