Gaj na uboczu miasta
Re: Gaj na uboczu miasta
Post 2/15 - Misja Rangi D
Takechi grał na flecie którąś już piosenkę z rzędu, gdy poczuł na plecach nieprzyjemne mrowienie, które pojawiało się zawsze, gdy ktoś go obserwował. Postanowił nie zdradzać się z tym, będąc ciekawym, jak rozwinie się ta sytuacja. Skupił się jednakże nieco bardziej na nasłuchiwaniu zbliżającego się ewentualnego zagrożenia. Nieznajomi, a było ich dwóch, jak zdążył się rozeznać samuraj, nie przejmowali się zbytnio byciem cicho. W pewnym momencie usłyszał cichy świst lecącego metalu, najprawdopodobniej kunaia lub shurikena. Instynktownie uchylił się zeskakując z pniaka i przykucając, co zapewniło mu naturalną ochronę przed kolejnymi zagrożeniami.
Teraz wiedział, że przybysze faktycznie czyhali na jego życie. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że ktoś rzucał w niego kunaiem lub shurikenem? Musiał zatem obmyślić strategię przetrwania. Zacznijmy zatem od początku. Kto mógłby czyhać na jego życie?
Nie, to było głupie pytanie. Zbyt wiele osób przychodziło mu na myśl, chociaż ciężko byłoby mu uwierzyć, że zawędrowali aż tutaj. Chociaż może to któryś z ojców dziewczyn, które ostatnio ociepliły mu łóżko i wyszły dopiero po południu?
Tak, to było prawdopodobne, gdyż w innych przypadkach raczej starał się pomagać ludziom, aniżeli zachodzić im za skórę. Zatem, raczej nie mógł jednoznacznie wskazać napastników.
Plan na przeżycie?
Wywabić ich z kryjówki i wtedy...
Cóż.
Rozwalić. Zmiażdżyć. Albo przynajmniej poobijać na tyle, by mogli powiedzieć, dlaczego chcieli go zabić. Jak to się mówiło? Lepiej wyleczyć źródło choroby, aniżeli objawy. Bo podejrzewał, że owi zabójcy byli jedynie "objawami". Źródło jego obecnych (i pewnie przyszłych) problemów prawdopodobnie leżało gdzie indziej. Chłopak położył dłoń na rękojeści swojej szabli i czekał cierpliwie na ich następny ruch.
Takechi grał na flecie którąś już piosenkę z rzędu, gdy poczuł na plecach nieprzyjemne mrowienie, które pojawiało się zawsze, gdy ktoś go obserwował. Postanowił nie zdradzać się z tym, będąc ciekawym, jak rozwinie się ta sytuacja. Skupił się jednakże nieco bardziej na nasłuchiwaniu zbliżającego się ewentualnego zagrożenia. Nieznajomi, a było ich dwóch, jak zdążył się rozeznać samuraj, nie przejmowali się zbytnio byciem cicho. W pewnym momencie usłyszał cichy świst lecącego metalu, najprawdopodobniej kunaia lub shurikena. Instynktownie uchylił się zeskakując z pniaka i przykucając, co zapewniło mu naturalną ochronę przed kolejnymi zagrożeniami.
Teraz wiedział, że przybysze faktycznie czyhali na jego życie. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że ktoś rzucał w niego kunaiem lub shurikenem? Musiał zatem obmyślić strategię przetrwania. Zacznijmy zatem od początku. Kto mógłby czyhać na jego życie?
Nie, to było głupie pytanie. Zbyt wiele osób przychodziło mu na myśl, chociaż ciężko byłoby mu uwierzyć, że zawędrowali aż tutaj. Chociaż może to któryś z ojców dziewczyn, które ostatnio ociepliły mu łóżko i wyszły dopiero po południu?
Tak, to było prawdopodobne, gdyż w innych przypadkach raczej starał się pomagać ludziom, aniżeli zachodzić im za skórę. Zatem, raczej nie mógł jednoznacznie wskazać napastników.
Plan na przeżycie?
Wywabić ich z kryjówki i wtedy...
Cóż.
Rozwalić. Zmiażdżyć. Albo przynajmniej poobijać na tyle, by mogli powiedzieć, dlaczego chcieli go zabić. Jak to się mówiło? Lepiej wyleczyć źródło choroby, aniżeli objawy. Bo podejrzewał, że owi zabójcy byli jedynie "objawami". Źródło jego obecnych (i pewnie przyszłych) problemów prawdopodobnie leżało gdzie indziej. Chłopak położył dłoń na rękojeści swojej szabli i czekał cierpliwie na ich następny ruch.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Ranga D - 4/15
W trakcie, gdy Takechi układał w głowie plan działania, shurikeny go minęły, po czym nagle zawróciły. Samuraj instynktownie przeturlał się w bok na dosłownie ułamek sekundy przed tym, jak bronie miały się wbić w jego ciało. Zamiast tego, prawdopodobnie, wbiły się w pieniek. Refleks oraz szybkość reakcji, jak i również działania intynktowne były podstawą w samurajskiej szkole Taka, więc, wbrew pozorom, mimo iż Fushigi był młodym chłopakiem, to jednak nie był tak bezbronny na jakiego wyglądał. Może i nie był nie wiadomo jak silny, ale jednak potrafił radzić sobie w życiu, potrafił przetrwać, a czasem i spuścić solidny łomot przeciwnikom. Miał nadzieję, że i tym razem tak będzie.
Z kim miał do czynienia?
Wniosek nasunął się sam, gdy tylko shurikeny zawróciły. To byli shinobi. Chłopaka niesamowicie ciekawiło, któż to czyha na jego życie. Ciekawiło go też, czy napastnicy będą na tyle odważni, by wyjść z ukrycia. W końcu nie mogli mu zrobić nic złego, kiedy miał ochronę w postaci pieńka. Chyba, że potraktują go jakąś techniką, ale z drugiej strony, raczej nie byłyby to techniki zbyt wysokich lotów, patrząc na to, jak spartolili prosty rzut shurikenami. Samuraj zdecydował się wyjść z ukrycia. Odetchnął głęboko, po czym wstał z klęczek.
- Kto mnie atakuje i dlaczego? Wyłaźcie. Obaj. - krzyknął w eter, chociaż jego wyczulony słuch doskonale podpowiadał mu, kto gdzie siedział. Zresztą, nie był idiotą. Wiedział skąd nadleciały shurikeny, wiedział też, że z innej strony rozległy się wcześniej trzaski, które potem jednak ucichły. Zupełnie tak, jakby ktoś zatrzymał się w jednym miejscu i tam stał. Prawą dłoń położył na rękojeści miecza, by móc w ciągu chwili wyciągnąć swoją szablę i się obronić przed ewentualnym atakiem. Ciekawiło go jednak, czy napastnicy będą mieli odwagę mu się pokazać i powiedzieć, dlaczego go atakują.
W trakcie, gdy Takechi układał w głowie plan działania, shurikeny go minęły, po czym nagle zawróciły. Samuraj instynktownie przeturlał się w bok na dosłownie ułamek sekundy przed tym, jak bronie miały się wbić w jego ciało. Zamiast tego, prawdopodobnie, wbiły się w pieniek. Refleks oraz szybkość reakcji, jak i również działania intynktowne były podstawą w samurajskiej szkole Taka, więc, wbrew pozorom, mimo iż Fushigi był młodym chłopakiem, to jednak nie był tak bezbronny na jakiego wyglądał. Może i nie był nie wiadomo jak silny, ale jednak potrafił radzić sobie w życiu, potrafił przetrwać, a czasem i spuścić solidny łomot przeciwnikom. Miał nadzieję, że i tym razem tak będzie.
Z kim miał do czynienia?
Wniosek nasunął się sam, gdy tylko shurikeny zawróciły. To byli shinobi. Chłopaka niesamowicie ciekawiło, któż to czyha na jego życie. Ciekawiło go też, czy napastnicy będą na tyle odważni, by wyjść z ukrycia. W końcu nie mogli mu zrobić nic złego, kiedy miał ochronę w postaci pieńka. Chyba, że potraktują go jakąś techniką, ale z drugiej strony, raczej nie byłyby to techniki zbyt wysokich lotów, patrząc na to, jak spartolili prosty rzut shurikenami. Samuraj zdecydował się wyjść z ukrycia. Odetchnął głęboko, po czym wstał z klęczek.
- Kto mnie atakuje i dlaczego? Wyłaźcie. Obaj. - krzyknął w eter, chociaż jego wyczulony słuch doskonale podpowiadał mu, kto gdzie siedział. Zresztą, nie był idiotą. Wiedział skąd nadleciały shurikeny, wiedział też, że z innej strony rozległy się wcześniej trzaski, które potem jednak ucichły. Zupełnie tak, jakby ktoś zatrzymał się w jednym miejscu i tam stał. Prawą dłoń położył na rękojeści miecza, by móc w ciągu chwili wyciągnąć swoją szablę i się obronić przed ewentualnym atakiem. Ciekawiło go jednak, czy napastnicy będą mieli odwagę mu się pokazać i powiedzieć, dlaczego go atakują.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Misja Rangi D - 6/15
Takechi nie spodziewał się odpowiedzi. W zasadzie, nie spodziewał się niczego konkretnego. Wiedział, że będzie musiał z przeciwników wydusić zeznania i niezbędne informacje, gdyż ci nie powiedzą nic dobrowolnie. Zresztą, cóż by to byli za zabójcy, gdyby faktycznie spełnili jego żądania. Byliby albo bardzo głupi, albo bardzo pewni siebie. Cóż, czy którekolwiek wchodziło w grę? To się miało okazać.
W pewnym momencie jeden z przeciwników, prawdopodobnie ten, który rzucał niecelnie shurikenami, wyszedł z ukrycia i rzucił w samuraja wielkim Fuma Shurikenem. Samuraj błyskawicznie wyciągnął swoją szablę z pochwy, po czym postarał się zablokować lecącą w niego broń. W tym jednak momencie ten, który do tej pory siedział w ukryciu puścił płomień po żyłkach, które błyskawicznie dotarły do pieńka i podpaliły go. Tego to się samuraj nie spodziewał, więc bardziej instynktownie, aniżeli świadomie odskoczył do tyłu. Czuł jak materiał jego kimona na nogach śmierdział spalenizną. Kolejne kimono do wyrzucenia. Przygasił szybkimi ruchami dłoni tlące się ubranie, po westchnął i schował się za jakimś drzewem.
"Zatem mamy gościa, który ciągle rzuca broniami, chociaż nie do końca umie to robić oraz kogoś, kto włada Katonem. Bosko. Wydają się być dobrze zgrani, czym nadrabiają braki w umiejętnościach. Jak walczyć przeciwko takim ludziom? Najlepiej wcale. Ale...ja nie mogę uciec. Muszę się dowiedzieć, kto chce się mnie pozbyć z tego świata.", pomyślał, po czym odetchnął, wychylił się zza drzewa, by zlokalizować tego, który rzuca shurikenami, po czym pędem pobiegł w jego stronę z szablą trzymaną w ręce. Zamierzał się z tą osobą szybko rozprawić biorąc go za ewentualnego zakładnika. Obiegł go dookoła starając się ustawić tak, by był on pomiędzy Takechim, a użytkownikiem sztuki ognia, by tamten kolejnym atakiem ryzykował zdrowie, a nawet i życie swojego towarzysza. Chciał go w ten sposób zmusić do przeniesienia się w inne miejsce.
- Powtarzam jeszcze raz pytanie. Kto was nasłał i dlaczego? - zapytał, patrząc się niższej od siebie postaci prosto w oczy.
Takechi nie spodziewał się odpowiedzi. W zasadzie, nie spodziewał się niczego konkretnego. Wiedział, że będzie musiał z przeciwników wydusić zeznania i niezbędne informacje, gdyż ci nie powiedzą nic dobrowolnie. Zresztą, cóż by to byli za zabójcy, gdyby faktycznie spełnili jego żądania. Byliby albo bardzo głupi, albo bardzo pewni siebie. Cóż, czy którekolwiek wchodziło w grę? To się miało okazać.
W pewnym momencie jeden z przeciwników, prawdopodobnie ten, który rzucał niecelnie shurikenami, wyszedł z ukrycia i rzucił w samuraja wielkim Fuma Shurikenem. Samuraj błyskawicznie wyciągnął swoją szablę z pochwy, po czym postarał się zablokować lecącą w niego broń. W tym jednak momencie ten, który do tej pory siedział w ukryciu puścił płomień po żyłkach, które błyskawicznie dotarły do pieńka i podpaliły go. Tego to się samuraj nie spodziewał, więc bardziej instynktownie, aniżeli świadomie odskoczył do tyłu. Czuł jak materiał jego kimona na nogach śmierdział spalenizną. Kolejne kimono do wyrzucenia. Przygasił szybkimi ruchami dłoni tlące się ubranie, po westchnął i schował się za jakimś drzewem.
"Zatem mamy gościa, który ciągle rzuca broniami, chociaż nie do końca umie to robić oraz kogoś, kto włada Katonem. Bosko. Wydają się być dobrze zgrani, czym nadrabiają braki w umiejętnościach. Jak walczyć przeciwko takim ludziom? Najlepiej wcale. Ale...ja nie mogę uciec. Muszę się dowiedzieć, kto chce się mnie pozbyć z tego świata.", pomyślał, po czym odetchnął, wychylił się zza drzewa, by zlokalizować tego, który rzuca shurikenami, po czym pędem pobiegł w jego stronę z szablą trzymaną w ręce. Zamierzał się z tą osobą szybko rozprawić biorąc go za ewentualnego zakładnika. Obiegł go dookoła starając się ustawić tak, by był on pomiędzy Takechim, a użytkownikiem sztuki ognia, by tamten kolejnym atakiem ryzykował zdrowie, a nawet i życie swojego towarzysza. Chciał go w ten sposób zmusić do przeniesienia się w inne miejsce.
- Powtarzam jeszcze raz pytanie. Kto was nasłał i dlaczego? - zapytał, patrząc się niższej od siebie postaci prosto w oczy.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
// Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale miałem w pracy ciężki okres. Obiecuję się poprawić teraz //
Misja Rangi D - 8/15
Takechi, co prawda nie spodziewał się, iż jego napastnicy będą potrafili ukryć Fuma Shuriken w technice, ale z opresji wybawiła go jakaś nieznajoma postać, która pchnęła go tak, że się przewrócił. Uratowało mu to nogę zostawiając na niej ledwie draśnięcie, które delikatnie krwawiło. Gdyby nie to, prawdopodobnie by ową nogę stracił.
Jednakże.
Ton kobiety, która zarzuciła mu braki w inteligencji sprawiła, że w chłopaku się zagotowało. W ogóle, uszczypliwości na temat jego inteligencji doprowadzały go do szału. Gdyby był głupi to by zdechł na ulicy po dwóch dniach, a nie przeżył na niej kilka lat i to razem ze swoją siostrą.
- Poradziłbym sobie. - powiedział, po czym wstał i wyprostował się dumnie. Spojrzał na swoich przeciwników, którzy, wedle informacji, jakie kobieta mu przedstawiła, byli dwunastoletnim rodzeństwem. Teraz, gdy przyjrzał im się dokładniej to dostrzegł, że faktycznie byli oni zabiedzeni, zaniedbani i wychudzeni. Tak bardzo przypominali mu jego oraz Rikę z czasów, gdy byli bezdomni, gdy musieli błagać ludzi o kilka ryo, za które mogli sobie kupić bochenek chleba, jeśli im szczęście dopisało.
- Chcecie mnie zabić dla pieniędzy? Nie uda wam się to, a nawet jeśli to nic nie zyskacie, bo nie mam przy sobie nic wartościowego poza mieczem i fletem, którego i tak nie uda się wam sprzedać. - rzekł. zerkając na osobę, która rzuciła w niego shurikenem.
- Wyjdźcie i pozwólcie mi przedstawić swoją propozycję. Po wysłuchaniu jej będziecie mogli dalej próbować zabrać moje nieistniejące pieniądze oraz katanę, której nikt nie kupi. Decyzja należy do was. - powiedział, opuszczając szablę, ale nie chowając jej do pochwy. Zawsze warto było się zabezpieczyć w razie ewentualnego ataku.
Misja Rangi D - 8/15
Takechi, co prawda nie spodziewał się, iż jego napastnicy będą potrafili ukryć Fuma Shuriken w technice, ale z opresji wybawiła go jakaś nieznajoma postać, która pchnęła go tak, że się przewrócił. Uratowało mu to nogę zostawiając na niej ledwie draśnięcie, które delikatnie krwawiło. Gdyby nie to, prawdopodobnie by ową nogę stracił.
Jednakże.
Ton kobiety, która zarzuciła mu braki w inteligencji sprawiła, że w chłopaku się zagotowało. W ogóle, uszczypliwości na temat jego inteligencji doprowadzały go do szału. Gdyby był głupi to by zdechł na ulicy po dwóch dniach, a nie przeżył na niej kilka lat i to razem ze swoją siostrą.
- Poradziłbym sobie. - powiedział, po czym wstał i wyprostował się dumnie. Spojrzał na swoich przeciwników, którzy, wedle informacji, jakie kobieta mu przedstawiła, byli dwunastoletnim rodzeństwem. Teraz, gdy przyjrzał im się dokładniej to dostrzegł, że faktycznie byli oni zabiedzeni, zaniedbani i wychudzeni. Tak bardzo przypominali mu jego oraz Rikę z czasów, gdy byli bezdomni, gdy musieli błagać ludzi o kilka ryo, za które mogli sobie kupić bochenek chleba, jeśli im szczęście dopisało.
- Chcecie mnie zabić dla pieniędzy? Nie uda wam się to, a nawet jeśli to nic nie zyskacie, bo nie mam przy sobie nic wartościowego poza mieczem i fletem, którego i tak nie uda się wam sprzedać. - rzekł. zerkając na osobę, która rzuciła w niego shurikenem.
- Wyjdźcie i pozwólcie mi przedstawić swoją propozycję. Po wysłuchaniu jej będziecie mogli dalej próbować zabrać moje nieistniejące pieniądze oraz katanę, której nikt nie kupi. Decyzja należy do was. - powiedział, opuszczając szablę, ale nie chowając jej do pochwy. Zawsze warto było się zabezpieczyć w razie ewentualnego ataku.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Misja Rangi D - 10/15
Takechi po swoich słowach stał chwilę w bezruchu, wciąż jednak dzierżąc katanę w dłoni. Ot, względy bezpieczeństwa. Nastała cisza przerywana jedynie szumem wiatru, czy trzaśnięciem gałązki gdzieś w oddali. W pewnym momencie chłopak zobaczył dwójkę okrutnie wychudzonych, zabiedzonych i oszpeconych dzieci. Chociaż, jakby się przyjrzeć, chłopak miał około piętnastu lat, więc nie był wiele młodszy od samuraja. Na jego twarzy widniała wielka blizna po poparzeniu, co było widoczne na pierwszy rzut oka. I raczej nie zbyt przyjemne dla obserwatora. Dziewczynka, młodsza, miała za to wielką bliznę biegnącą przez pół twarzy. Oka nie miała, jedynie zamkniętą powiekę na pustym oczodole. Takechi nie spodziewał się, że ujrzy taki widok, ale nie dał po sobie poznać pewnego rodzaju zaskoczenia. Nie było to w żadnej mierze zniesmaczenie czy obrzydzenie, gdyż wiedział, iż wygląd tych dzieci nie był ich wyborem.
- Jeśli zechcecie opuścić miasto, mogę wam polecić pójście do pewnego bogatego kupca, u którego będziecie się mogli zatrudnić. Da wam pracę, pieniądze i dach nad głową. Może nawet, jak wywrzecie na nim wrażenie, sprowadzi wam kogoś kto was podszkoli w sztuce shinobi. Co o tym sądzicie? - zapytał. Wiedział, że kupiec, o którym wspominał Fushigi, zgodzi się. U niego zawsze znalazło się coś do roboty dla tych, którzy chcieli pracować. Miał przy tym nadzieję, że rodzeństwo stojące naprzeciwko niego zgodzi się na przyjęcie tej propozycji. W końcu to mogła być ich szansa na normalne życie.
Takechi po swoich słowach stał chwilę w bezruchu, wciąż jednak dzierżąc katanę w dłoni. Ot, względy bezpieczeństwa. Nastała cisza przerywana jedynie szumem wiatru, czy trzaśnięciem gałązki gdzieś w oddali. W pewnym momencie chłopak zobaczył dwójkę okrutnie wychudzonych, zabiedzonych i oszpeconych dzieci. Chociaż, jakby się przyjrzeć, chłopak miał około piętnastu lat, więc nie był wiele młodszy od samuraja. Na jego twarzy widniała wielka blizna po poparzeniu, co było widoczne na pierwszy rzut oka. I raczej nie zbyt przyjemne dla obserwatora. Dziewczynka, młodsza, miała za to wielką bliznę biegnącą przez pół twarzy. Oka nie miała, jedynie zamkniętą powiekę na pustym oczodole. Takechi nie spodziewał się, że ujrzy taki widok, ale nie dał po sobie poznać pewnego rodzaju zaskoczenia. Nie było to w żadnej mierze zniesmaczenie czy obrzydzenie, gdyż wiedział, iż wygląd tych dzieci nie był ich wyborem.
- Jeśli zechcecie opuścić miasto, mogę wam polecić pójście do pewnego bogatego kupca, u którego będziecie się mogli zatrudnić. Da wam pracę, pieniądze i dach nad głową. Może nawet, jak wywrzecie na nim wrażenie, sprowadzi wam kogoś kto was podszkoli w sztuce shinobi. Co o tym sądzicie? - zapytał. Wiedział, że kupiec, o którym wspominał Fushigi, zgodzi się. U niego zawsze znalazło się coś do roboty dla tych, którzy chcieli pracować. Miał przy tym nadzieję, że rodzeństwo stojące naprzeciwko niego zgodzi się na przyjęcie tej propozycji. W końcu to mogła być ich szansa na normalne życie.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Misja Rangi D - 12/15
Samurajowi przydało się to, iż nie schował wcześniej katany, gdyż w jego stronę został wyrzucone przez dziewczynkę jeszcze dwa kunaie, które zmuszony był odbić. Wtedy jednak odezwał się chłopak, który nakazał dziewczynce przestać atakować i pozwolić samurajowi mówić. Fushigi zerknął na chłopaka z pewnym zdziwieniem. W końcu chyba wystarczająco jasno dał im do zrozumienia, że nie zamierzał nigdzie się z nimi wybierać. A przynajmniej na razie nie zamierzał opuszczać tego miasta. W końcu miał tu jeszcze sporo rzeczy do zrobienia.
- Bo nie jestem roninem, więc cechuje mnie honor i trzymanie się zasad. Ja nie łamię danego słowa i nie wbijam noża w plecy. Poza tym, ja z wami nie idę. Napiszę list do mojego przyjaciela, który mu dostarczycie. I tyle. - powiedział opuszczając katanę, po czym chowając ją do pochwy, co może nie było zbyt rozsądnym posunięciem, ale za to mogło dać pewne świadectwo dobrych intencji samuraja. W końcu został wychowany tak, by raczej unikać walki, by szukać dyplomatycznych rozwiązań. Dlatego też chłopak starał się pomóc tej dwójce. Gdyż było to zgodne z jego zasadami.
- To jak? Idziecie ze mną i polepszacie swoje życie, czy może wciąż próbujecie mnie zabić co sprawi, że wciąż będzie żyli na ulicy? - Zapytał patrząc najpierw w oczy chłopaka, a potem w jedno oko dziewczyny.
Samurajowi przydało się to, iż nie schował wcześniej katany, gdyż w jego stronę został wyrzucone przez dziewczynkę jeszcze dwa kunaie, które zmuszony był odbić. Wtedy jednak odezwał się chłopak, który nakazał dziewczynce przestać atakować i pozwolić samurajowi mówić. Fushigi zerknął na chłopaka z pewnym zdziwieniem. W końcu chyba wystarczająco jasno dał im do zrozumienia, że nie zamierzał nigdzie się z nimi wybierać. A przynajmniej na razie nie zamierzał opuszczać tego miasta. W końcu miał tu jeszcze sporo rzeczy do zrobienia.
- Bo nie jestem roninem, więc cechuje mnie honor i trzymanie się zasad. Ja nie łamię danego słowa i nie wbijam noża w plecy. Poza tym, ja z wami nie idę. Napiszę list do mojego przyjaciela, który mu dostarczycie. I tyle. - powiedział opuszczając katanę, po czym chowając ją do pochwy, co może nie było zbyt rozsądnym posunięciem, ale za to mogło dać pewne świadectwo dobrych intencji samuraja. W końcu został wychowany tak, by raczej unikać walki, by szukać dyplomatycznych rozwiązań. Dlatego też chłopak starał się pomóc tej dwójce. Gdyż było to zgodne z jego zasadami.
- To jak? Idziecie ze mną i polepszacie swoje życie, czy może wciąż próbujecie mnie zabić co sprawi, że wciąż będzie żyli na ulicy? - Zapytał patrząc najpierw w oczy chłopaka, a potem w jedno oko dziewczyny.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
//"kontynuacja" misji stąd; ewentualne wydarzenia nie pokrywają się czasowo (do Takechiego i Misaki)
Cisza, spokój. Ich poszukiwanie w wiosce tej wielkości rzeczywiście może się wydawać głupotą, ba, pewnie nawet nią jest. Jednak patrząc na to z innej perspektywy, co Kazuki miał do stracenia? Po pierwsze, i tak zmarnował już dość sporo czasu pomagając jakiejś nieznajomej, więc czemu by go nie potracić jeszcze trochę? A po drugie, chcąc nie chcąc musiał poznać te tereny. Nie planował zbyt szybko wybywać z Ryuzaki no Taki, a znajomość wioski to dość przydatna umiejętność. Mimo to, gdy tak kroczył bezcelowo, sam szybko zaczął zdawać sobie sprawę, że cała jego wędrówka może zakończyć się fiaskiem. Niezależnie od tego, w którą stronę się kierował, wszędzie witały go głosy, krzyki, śmiechy, aż wreszcie... cisza? W momencie, w którym zaczął już wręcz być pewnym, że nie znajdzie upragnionego spokoju, jego nogi zaprowadziły go do tego magicznego miejsca. Kojący, delikatny zapach lasu, chłodne powietrze przyjemnie łaskoczące nieprzyzwyczajoną do tutejszej temperatury skórę i najważniejsze - harmonia. Wszystko zgrywało się w tak piękną całość, że nawet na zazwyczaj znudzonej i obojętnej twarzy młodzieńca zakwitł delikatny uśmiech. Wręcz bał się zakłócić panujący tutaj spokój, ba, sam się przestraszył, gdy przypadkowo nastąpił na spróchniałą gałąź, której cichy trzask został spotęgowany przez wszechobecną ciszę. Wtedy usłyszał kolejny, nienaturalny dźwięk, jednak tym razem znacznie bardziej łagodny i mniej "inwazyjny" biorąc pod uwagę atmosferę gaju. Ledwie słyszalny głos, prawdopodobnie chłopięcy, który dobiegł ze sporawej gałęzi prosto do uszu blondyna. Jego wzrok momentalnie zwrócił się na źródło dźwięku, a dłoń odruchowo powędrowała do kabury. Kazuki zlustrował nieznajomego, aż wreszcie raczył odpowiedzieć, tak jak brunet starając się pozostawać na granicy słyszalności.
- Tak, przyszedłem tu odpocząć. - Krótko, wręcz lakonicznie, ale wystarczająco. Chwilę po tej wypowiedzi chłopak zacisnął dłoń na rękojeści kunai, pozostając czujnym. "Rozmówca" wyglądał niegroźnie, ale pozory często mylą, tym bardziej, że miał on na sobie buty charakterystyczne dla shinobi.
- Tak, przyszedłem tu odpocząć. - Krótko, wręcz lakonicznie, ale wystarczająco. Chwilę po tej wypowiedzi chłopak zacisnął dłoń na rękojeści kunai, pozostając czujnym. "Rozmówca" wyglądał niegroźnie, ale pozory często mylą, tym bardziej, że miał on na sobie buty charakterystyczne dla shinobi.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Świat od zawsze cechował się zróżnicowaniem. Odmienność wszędzie, gdzie się spojrzy. Różne wyznania, idee, wartości, różni ludzie, różne zwierzęta, tereny, wioski, zawody, słowem - wszystko. Świadomość tego ma pewnie każda żywa istota - czy to drapieżnik, wyłapujący niezliczoną ilość kontrastujących zapachów i obrazów, by wreszcie dopaść swej ofiary, czy to noworodek zasypywany regularnymi dawkami nowych bodźców, ciekaw otaczającej go materii, czy to starzec, który u kresu swych dni już dawno zdążył poznać zasady rządzące światem. Taką świadomość miał też Kazuki, dlatego też nie starał się zrozumieć tych, którzy od ciszy woleli miejski gwar. W końcu kontrolę mamy tylko nad własnymi myślami, nad własnym usposobieniem i charakterem. Owszem, można w jakiś sposób wpływać na drugiego człowieka, ale i tak ostateczna decyzja zawsze będzie należała do niego. No i decyzją siedemnastolatka było poszukiwanie spokoju, co chyba mu się udało, choć jeszcze musiał, chcąc nie chcąc, przebrnąć przez rozmowę z nieznajomym.
Pierwsze zdanie czarnowłosego sprawiło, że zmalał on nieco w oczach blondyna. Dłoń na żelastwie była raczej oznaką ostrożności niżeli braku pewności siebie. Większość shinobi wiedziała, że każdy człowiek, tym bardziej poznany w tak nietypowych okolicznościach, może być zagrożeniem. A może to już jakiś nietypowy symptom częściowej "aspołeczności" Kazukiego? Nieistotne, gdyż tak czy inaczej, nie miał zamiaru wyciągać ręki z kabury, ba, palce zacisnęły się na chłodnej rękojeści jeszcze bardziej.
- Każdy może być potencjalnym wrogiem - odpowiedział, starając się naśladować ton bruneta. Jeżeli rzeczywiście miałby się on okazać zwykłym nastolatkiem, to nie chciał zakłócać mu, jak i sobie, spokoju. Poza tym, każda głośniejsza wypowiedź tak skontrastowałaby harmonię otoczenia, że pewnie zburzyłaby panujący tutaj spokój, przeganiając ptaki i inne zwierzęta.
Chwilę po wypowiedzi Kazukiego nieznajomy odezwał się ponownie. Blondyn nie spuszczał z niego wzroku, ale mimo to zaczął nasłuchiwać. Przez pierwsze kilkanaście sekund do jego uszu docierało jedynie to, co uwielbiał. Stonowane dźwięki natury połączone z wolnym, spokojnym oddechem. Potem jednak coś zdecydowało się zaburzyć ten porządek. Śmiechy dzieci, choć jeszcze odległe i niewyraźne tak bardzo nie pasowały do tutejszej atmosfery, że sam siedemnastolatek delikatnie się skrzywił, choć nie aż w takim stopniu jak jego rozmówca. Byłby jeszcze w stanie to zdzierżyć gdyby nie to, że irytujące dźwięki powoli się zbliżały, gotowe do rychłego zachwiania harmonii. Westchnął, a tuż po tym z ust bruneta uleciały kolejne słowa, teraz nieco głośniejsze niż wcześniej.
- Dlaczego sam tego nie zrobisz? Przyszedłem tu odpocząć, a nie uganiać się za bachorami. Nie wspominając już o tym, że sam byś pewnie do nich pasował - odpowiedział standardowym dla siebie obojętnym głosem, choć dało się w nim wyczuć delikatną nutkę irytacji. Mimo to wciąż wypowiadał się tak cicho, jak tylko potrafił, jednocześnie z całych sił starając się ignorować coraz to głośniejsze krzyki.
Pierwsze zdanie czarnowłosego sprawiło, że zmalał on nieco w oczach blondyna. Dłoń na żelastwie była raczej oznaką ostrożności niżeli braku pewności siebie. Większość shinobi wiedziała, że każdy człowiek, tym bardziej poznany w tak nietypowych okolicznościach, może być zagrożeniem. A może to już jakiś nietypowy symptom częściowej "aspołeczności" Kazukiego? Nieistotne, gdyż tak czy inaczej, nie miał zamiaru wyciągać ręki z kabury, ba, palce zacisnęły się na chłodnej rękojeści jeszcze bardziej.
- Każdy może być potencjalnym wrogiem - odpowiedział, starając się naśladować ton bruneta. Jeżeli rzeczywiście miałby się on okazać zwykłym nastolatkiem, to nie chciał zakłócać mu, jak i sobie, spokoju. Poza tym, każda głośniejsza wypowiedź tak skontrastowałaby harmonię otoczenia, że pewnie zburzyłaby panujący tutaj spokój, przeganiając ptaki i inne zwierzęta.
Chwilę po wypowiedzi Kazukiego nieznajomy odezwał się ponownie. Blondyn nie spuszczał z niego wzroku, ale mimo to zaczął nasłuchiwać. Przez pierwsze kilkanaście sekund do jego uszu docierało jedynie to, co uwielbiał. Stonowane dźwięki natury połączone z wolnym, spokojnym oddechem. Potem jednak coś zdecydowało się zaburzyć ten porządek. Śmiechy dzieci, choć jeszcze odległe i niewyraźne tak bardzo nie pasowały do tutejszej atmosfery, że sam siedemnastolatek delikatnie się skrzywił, choć nie aż w takim stopniu jak jego rozmówca. Byłby jeszcze w stanie to zdzierżyć gdyby nie to, że irytujące dźwięki powoli się zbliżały, gotowe do rychłego zachwiania harmonii. Westchnął, a tuż po tym z ust bruneta uleciały kolejne słowa, teraz nieco głośniejsze niż wcześniej.
- Dlaczego sam tego nie zrobisz? Przyszedłem tu odpocząć, a nie uganiać się za bachorami. Nie wspominając już o tym, że sam byś pewnie do nich pasował - odpowiedział standardowym dla siebie obojętnym głosem, choć dało się w nim wyczuć delikatną nutkę irytacji. Mimo to wciąż wypowiadał się tak cicho, jak tylko potrafił, jednocześnie z całych sił starając się ignorować coraz to głośniejsze krzyki.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości