Herbaciarnia
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Herbaciarnia
O tak, tego dokładnie potrzebował. Troszeczkę soczystego mięsiwa z odpowiednim sosem, kilkoma warzywkami, i do tego jeszcze herbatka. Tak to on mógł jeść! W sumie jak na osobę z natury lubiącą przebywać wśród natury powinien czuć lekkie wyrzuty sumienia - w końcu je teraz zwierzęta! - ale na to akurat nic nie mógł poradzić. Był paskudnym mięsożercą i dobrze mu z tym. Tym bardziej, że natura obdarowała go takimi kłami nie bez powodu - gryzienie nawet najtwardszych mięs było prawdziwą fraszką. No, gorzej z wytworami roślinnymi. Jakoś tak dziwnie się wbijały na zęby w taki sposób, by tylko przeszkadzać w jedzeniu... Może dlatego jego dieta składała się po prostu z ryżu i mięs. Tak jakoś prościej.
Usłyszał słowa Shigeru, mówiące o ludziach z jego stron. No, w sumie jakby tak na to spojrzeć, to z jego stron był tutaj tylko Kamiru (a przynajmniej tylko jego miał okazję przez czas pobytu zauważyć), ale może faktycznie było w tym trochę racji. Zawsze to jakaś znajoma twarz w oceanie nieznanych ludzi. Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową, nie odzywając się - głównie dlatego, że akurat przeżuwał. Po przełknięciu w końcu odpowiedział jak należy:
-Niestety, nasze drogi z Kamiru nigdy za bardzo się nie krzyżowały, głównie dlatego że na Hyuo preferowałem samotne, wielodniowe wędrówki po wyspie lub siedzenie na odludziu. Aczkolwiek znamy się i szanujemy, na zapoznanie się zawsze kiedyś będzie czas. Pewnie też tak macie w swoim rodzie... Senju, dobrze pamiętam?
Po tych słowach Natsu nachylił się nad jedzeniem, trzymając oburącz patyczki od szaszłyków, tylko raz na jakiś czas sięgając po kubek z herbatą. Przysłuchiwał się też rozmowom prowadzonym przez Shigeru i Reikę, uśmiechając się co niekiedy. Nagle jednak usłyszał najpierw jakiś skonsternowany komentarz, a po chwili usłyszał gniewny głos Shigeru. Głos skierowany w jego stronę. Spojrzał z autentyczną dezorientacją na oboje shinobi przed nim, by ujrzeć kilka płatków śniegu, krople wody na szyi Reiki i gasnący błysk w oku siedzącego nieopodal Kamiru. Westchnął ciężko, patrząc na niego.
-Kamiru, ty durniu... - mruknął pod nosem, by w końcu podrapać się po skroni, patrząc na poznaną dwójkę. - Technika... możesz mi nie wierzyć, lecz nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, skąd się to wzięło, bo źródłem z pewnością nie mogłem być ja - powiedział uspokajającym tonem, okazując równie dużą dezorientację co Shigeru i Reika. - W końcu po co miałbym cokolwiek robić? I jak, skoro na was nie patrzyłem, a ręce miałem cały czas na widoku?
Poczuł, że będzie musiał sobie pożyczyć Kamiru na chwilę. W końcu Yumi-sama zaznaczyła, żeby nie używać Hyotonu, gdy nie jest to absolutnie konieczne. A ten tak po prostu złamał jej przykazanie! Trzeba go będzie nieco naprostować. Wiedział, że naprostowywanie Chunina ze strony Genina wyglądałoby dziwnie, ale, no.
Usłyszał słowa Shigeru, mówiące o ludziach z jego stron. No, w sumie jakby tak na to spojrzeć, to z jego stron był tutaj tylko Kamiru (a przynajmniej tylko jego miał okazję przez czas pobytu zauważyć), ale może faktycznie było w tym trochę racji. Zawsze to jakaś znajoma twarz w oceanie nieznanych ludzi. Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową, nie odzywając się - głównie dlatego, że akurat przeżuwał. Po przełknięciu w końcu odpowiedział jak należy:
-Niestety, nasze drogi z Kamiru nigdy za bardzo się nie krzyżowały, głównie dlatego że na Hyuo preferowałem samotne, wielodniowe wędrówki po wyspie lub siedzenie na odludziu. Aczkolwiek znamy się i szanujemy, na zapoznanie się zawsze kiedyś będzie czas. Pewnie też tak macie w swoim rodzie... Senju, dobrze pamiętam?
Po tych słowach Natsu nachylił się nad jedzeniem, trzymając oburącz patyczki od szaszłyków, tylko raz na jakiś czas sięgając po kubek z herbatą. Przysłuchiwał się też rozmowom prowadzonym przez Shigeru i Reikę, uśmiechając się co niekiedy. Nagle jednak usłyszał najpierw jakiś skonsternowany komentarz, a po chwili usłyszał gniewny głos Shigeru. Głos skierowany w jego stronę. Spojrzał z autentyczną dezorientacją na oboje shinobi przed nim, by ujrzeć kilka płatków śniegu, krople wody na szyi Reiki i gasnący błysk w oku siedzącego nieopodal Kamiru. Westchnął ciężko, patrząc na niego.
-Kamiru, ty durniu... - mruknął pod nosem, by w końcu podrapać się po skroni, patrząc na poznaną dwójkę. - Technika... możesz mi nie wierzyć, lecz nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, skąd się to wzięło, bo źródłem z pewnością nie mogłem być ja - powiedział uspokajającym tonem, okazując równie dużą dezorientację co Shigeru i Reika. - W końcu po co miałbym cokolwiek robić? I jak, skoro na was nie patrzyłem, a ręce miałem cały czas na widoku?
Poczuł, że będzie musiał sobie pożyczyć Kamiru na chwilę. W końcu Yumi-sama zaznaczyła, żeby nie używać Hyotonu, gdy nie jest to absolutnie konieczne. A ten tak po prostu złamał jej przykazanie! Trzeba go będzie nieco naprostować. Wiedział, że naprostowywanie Chunina ze strony Genina wyglądałoby dziwnie, ale, no.
0 x
Re: Herbaciarnia
Komuś postronnemu mogło się wydawać - o co te całe halo, skoro na kark dziewczyny padło zaledwie kilka opłatków śniegu, które po zetknięciu z ciepłym karkiem dziewczyny, od razu się roztopiły. Chodziło tutaj jednak o coś innego, wielce ważnego. Mianowicie o naruszenie przestrzeni osobistej, prywatności. Wykorzystane Jutsu naruszało tą przestrzeń i co więcej - bezpośrednio dotykało Reiki. Na pierwszy rzut oka wydawało się to zwykłymi płatkami śniegu, ale jeśli tak na prawdę było to coś innego? Przez mysl mi przeszło, że to może było Genjutsu, ale Reika, która chwiła mnie za dłoń, najwyraźniej poczuła stopiony śnieg na skórze i oznaczało to, że wcale się nie pomyliłem. Oboje spojrzeliśmy na Natsume czekając na wytłumaczenie, ale ten tylko mruknął pod nosem imię swojego współtowarzysza i zaczął się tłumaczyć. Nieudolnie.
- To kto przepuścił... To? - nie chciałem używać wyrazu atak, ale tak to odbierałem. Reika starała się mnie uspokoić, ale moje myśli już pędziły dalej. Kamiru, tego imienia użył Natsume, a tak nazywał się zabandażowany męzczyzna. Odwróciłem głowę w jego stronę i nie spuszczajac z tonu spytałem wprost - To on to zrobił? - spytałem Natsume, zauważając przy okazji, że wśród tej grupy co przyszła brakowało tego małego dzieciaka, który z nimi był. Szybkie omotanie wzrokiem sali wykazało, że nigdzie go wśród nich nie było.
- Nie wiem jakie zasady panują w innych regionach, ale w Shinrin nie naruszamy nietykalności innych ludzi. Uważamy to za prostactwo i oznakę słabości, zwłaszcza gdy robi się to za plecami tej drugiej strony - powiedziałem, uspokajając Reike dotykiem dłoni, ale podnosząc się z miejsca z zamiarem skierowania się w stronę stolika, przy którym siedział Kamiru wraz z potęznym facetem. Czy się obawiałem... rozmówienia? Nie, lata treningów nie poszły na marne i byłem to w stanie wykazać właśnie w tej chwili.
- To kto przepuścił... To? - nie chciałem używać wyrazu atak, ale tak to odbierałem. Reika starała się mnie uspokoić, ale moje myśli już pędziły dalej. Kamiru, tego imienia użył Natsume, a tak nazywał się zabandażowany męzczyzna. Odwróciłem głowę w jego stronę i nie spuszczajac z tonu spytałem wprost - To on to zrobił? - spytałem Natsume, zauważając przy okazji, że wśród tej grupy co przyszła brakowało tego małego dzieciaka, który z nimi był. Szybkie omotanie wzrokiem sali wykazało, że nigdzie go wśród nich nie było.
- Nie wiem jakie zasady panują w innych regionach, ale w Shinrin nie naruszamy nietykalności innych ludzi. Uważamy to za prostactwo i oznakę słabości, zwłaszcza gdy robi się to za plecami tej drugiej strony - powiedziałem, uspokajając Reike dotykiem dłoni, ale podnosząc się z miejsca z zamiarem skierowania się w stronę stolika, przy którym siedział Kamiru wraz z potęznym facetem. Czy się obawiałem... rozmówienia? Nie, lata treningów nie poszły na marne i byłem to w stanie wykazać właśnie w tej chwili.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Herbaciarnia
Reika nie potrzebowała dalszych zapewnień ze strony Natsume, żeby się upewnić, że to nie jego robota. Przed chwilą całą swoją uwagę skupiał na jedzeniu, trzymając w obu dłoniach patyczek do szaszłyków, więc nie mógł ot tak sobie rzucić techniki, zresztą nie miał w tym żadnego celu.
- W porządku, Natsume. - Odpowiedziała uspokajająco. - Wierzę Ci. Nic się nie stało.
Kunoichi chętnie by odpuściła i wróciła do swojej herbaty, jednak Shigeru nadal szukał źródła tego, co oziębiło kark Reiki, jakby stała jej się wielka krzywda. No ale już taki był. Nadopiekuńczy braciszek przebudził się w Shigeru i teraz cały spięty, był gotowy przemówić do rozsądku osobie, która była odpowiedzialna za ten występek. Szybko więc wydedukował, że skoro nie był to Natsume, to pewnie ten drugi, jego znajomy, lecz mimo to Shigeru zafundował towarzyszowi Yuki reprymendę na temat zasad dobrego wychowania i tego, jak postrzegane jest u Senju prostactwo. Reika westchnęła ze znużeniem, lecz nie chciała się póki co wtrącać chyba, że sprawy pójdą o krok za daleko, to wtedy będzie interweniować, aby nie dopuścić do niepotrzebnej burdy. Niestety Shigeru nie poprzestał na swoim wykładzie i podniósł się z zamiarem wyjaśnienia całej sprawy z Kamiru, na co Reika już nie mogła pozwolić obawiając się, że może się to źle skończyć. Chwyciła więc brata za przedramię i przytrzymała.
- Odpuść, Shigeru. - Poprosiła drżącym głosem. - Nie ma sensu rozdmuchiwać tej sprawy. To miał być pewnie głupi żart, zwykła zaczepka, w końcu nie stało mi się nic złego. Daj już spokój.
Kunoichi obawiała się, że same słowa mogą na brata nie podziałać, więc zerwała się z ławy, na której siedziała i zagrodziła mu drogę, nie pozwalając mu przejść dalej. Niestety nie przewidziała, że tak gwałtowny ruch z jej strony plus zmęczenie jakie czuła spowodują zawroty głowy. Reikę momentalnie zarzuciło tak, że bezwładnie osunęła się na Shigeru, który mógł ją w porę złapać i podtrzymać, aby dziewczyna nigdzie nie wyrżnęła. Na chwilę dosłownie ją zamroczyło, by po chwili ponownie odzyskać nieco władzę nad swoim ciałem.
- Braciszku, jestem wykończona... - Odezwała się do niego słabym głosem. - Muszę odpocząć. Wyjdźmy stąd i poszukajmy zakwaterowania, zanim całkowicie opadnę z sił...
Jeśli słowa i prośby nie dały rezultatu, to może chociaż złe samopoczucie Reiki coś wskóra i Shigeru odpuści sobie wszczynanie awantur dla jej własnego dobra. Nie miał w zwyczaju zostawiać Reiki bez opieki, gdy działo się z nią coś niedobrego, a prawda była taka, że kunoichi mimo siły ducha, ciałem nie była jeszcze na tyle wytrzymała jak jej brat, więc dzisiejsza długa podróż i zwiedzanie miasta, kompletnie ją wyczerpały, nie wspominając już o bolących nogach. Jedyne, czego teraz potrzebowała to gorącej kąpieli i miękkiego łóżka.
- W porządku, Natsume. - Odpowiedziała uspokajająco. - Wierzę Ci. Nic się nie stało.
Kunoichi chętnie by odpuściła i wróciła do swojej herbaty, jednak Shigeru nadal szukał źródła tego, co oziębiło kark Reiki, jakby stała jej się wielka krzywda. No ale już taki był. Nadopiekuńczy braciszek przebudził się w Shigeru i teraz cały spięty, był gotowy przemówić do rozsądku osobie, która była odpowiedzialna za ten występek. Szybko więc wydedukował, że skoro nie był to Natsume, to pewnie ten drugi, jego znajomy, lecz mimo to Shigeru zafundował towarzyszowi Yuki reprymendę na temat zasad dobrego wychowania i tego, jak postrzegane jest u Senju prostactwo. Reika westchnęła ze znużeniem, lecz nie chciała się póki co wtrącać chyba, że sprawy pójdą o krok za daleko, to wtedy będzie interweniować, aby nie dopuścić do niepotrzebnej burdy. Niestety Shigeru nie poprzestał na swoim wykładzie i podniósł się z zamiarem wyjaśnienia całej sprawy z Kamiru, na co Reika już nie mogła pozwolić obawiając się, że może się to źle skończyć. Chwyciła więc brata za przedramię i przytrzymała.
- Odpuść, Shigeru. - Poprosiła drżącym głosem. - Nie ma sensu rozdmuchiwać tej sprawy. To miał być pewnie głupi żart, zwykła zaczepka, w końcu nie stało mi się nic złego. Daj już spokój.
Kunoichi obawiała się, że same słowa mogą na brata nie podziałać, więc zerwała się z ławy, na której siedziała i zagrodziła mu drogę, nie pozwalając mu przejść dalej. Niestety nie przewidziała, że tak gwałtowny ruch z jej strony plus zmęczenie jakie czuła spowodują zawroty głowy. Reikę momentalnie zarzuciło tak, że bezwładnie osunęła się na Shigeru, który mógł ją w porę złapać i podtrzymać, aby dziewczyna nigdzie nie wyrżnęła. Na chwilę dosłownie ją zamroczyło, by po chwili ponownie odzyskać nieco władzę nad swoim ciałem.
- Braciszku, jestem wykończona... - Odezwała się do niego słabym głosem. - Muszę odpocząć. Wyjdźmy stąd i poszukajmy zakwaterowania, zanim całkowicie opadnę z sił...
Jeśli słowa i prośby nie dały rezultatu, to może chociaż złe samopoczucie Reiki coś wskóra i Shigeru odpuści sobie wszczynanie awantur dla jej własnego dobra. Nie miał w zwyczaju zostawiać Reiki bez opieki, gdy działo się z nią coś niedobrego, a prawda była taka, że kunoichi mimo siły ducha, ciałem nie była jeszcze na tyle wytrzymała jak jej brat, więc dzisiejsza długa podróż i zwiedzanie miasta, kompletnie ją wyczerpały, nie wspominając już o bolących nogach. Jedyne, czego teraz potrzebowała to gorącej kąpieli i miękkiego łóżka.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Herbaciarnia
Złość czy niepewność, coś sprawiło, że przeprawa z punkty A do punktu B zajęła malcowi całkiem dużo czasu. Wiedział, że zaraz może być nieprzyjemnie. Widział błysk w oczach Kamiru, a widział go już wielokrotnie i wiedział, że ten błysk w większości przypadków oznaczał kłopoty. Bezbarwna ciecz nieprzerwanie mknęła ku swojemu przeznaczeniu, które było wściekłe. Yüsuke potwierdził swoje obawy, gdy zaczął słyszeć dochodzące z góry słowa „towarzysza kuzyna braciszka”. Domyślił się wtedy, że jego przybycie będzie musiało wnieść coś więcej niż tylko głupie przywitanie. Musiał uspokoić towarzystwo, musiał przeprosić za wybryki swojego brata idioty, co było dość dziwne zważywszy na jego wiek. Mimo wszystko myślał, że sprawdzi się w tej roli. Jego powinnością było zanieść gałązkę oliwną, znak pokoju będący atrybutem bogini Ejrene. Albinosowi bliżej było w prawdzie do rozkosznego Plutosa, z którym bogini była przedstawiana, ale to nie było wtedy ważne. Pod stołem, przy którym zasiadała trójka nieznanych malcowi Shinobi, pojawiło się małe źródełko pokoju. Źródełko szybko zmieniłoby się w oczko, ale zamiast rozlewać się na boki, bezszelestnie się piętrzyło i po krótkim czasie przybrało formę małego dziecka. W pełni ukształtowany Hözuki pojawił się dosłownie znikąd, i już był gotowy do działania. Gdy rozgorączkowany Shigeru łapał swoją siostrę słaniającą się na nogach siostrę, spod stołu dobiegły go pierwsze słowa.
-U nas, na wyspach, nietykalny jesteś tylko wtedy, gdy trzymasz innych na odległość miecza.-Słowa jakże dziwne, gdy dochodziły z ust małego dziecka, ale niepozbawione sensu. Zauważony chłopiec wyszedł spod stolika i wdrapał się na ławkę. Pokazał się obecnym pełnej krasie, był dumny, elegancki, dostojny i troszkę niezdarny, ale można mu to było wybaczyć. Przecież wciąż miał tylko dziesięć lat i potrafił pasjonować się wyciągniętym z nosa gilem. Uchwyciwszy równowagę białowłosy wyprostował się, odwrócił w kierunku poddenerwowanego mężczyzny i efektownie zarzucił swoim gustownym haori. –Ale nie jesteśmy na wyspach.-zaczął znowu-Dlatego chciałbym pana najmocniej przeprosić za zachowanie mojego głupiego braciszka, który naprzykrzał się pańskiej ślicznej siostrze.-Tutaj malec wyszczerzył swoje zaostrzone jak igiełki ząbki do błękitnowłosej kunoichi zalewając ją przy tym falą słodyczy.-Zapewniam, że ten lód nie miał żadnych ukrytych właściwości. Jeszcze raz z całego serca przepraszam de gozaru!-Skończywszy wypowiedź ukłonił się pięknie, ale szybko uznał, że to za mało. Padł na kolana, wyciągnął obie dłonie przed siebie, położył je na ławce i dociskając do niej czoło zgiął się w pokłonie.
-A tak w ogóle to jestem Yüsuke!-Wypalił nagle się prostując.-I właściwie PRZYSZEDŁEM tu tylko po to, żeby poznać kuzyna mojego Onii san’a.-Obrócił się wtedy i kolejną falą słodyczy zalał Natsume.-Bardzo mi przykro, że braciszek narobił państwu tyle kłopotu de gozaru.
Jakże dzielny był wtedy ten berbeć! Sam poszedł do obcych, wygłosił piękną (na swój sposób) mowę, zginał karku za swojego braciszka i nawet (mimo urazu od zdarzenia w lesie) adorował przez chwilę płeć piękną! Nikt kto znał go na Kantai nigdy by się tego po nim nie spodziewał, ale rok spędzony z Kamiru bardzo chłopca zmienił. Sama jego obecność, parę metrów dalej, dawała mu niezachwianą pewność siebie.
-U nas, na wyspach, nietykalny jesteś tylko wtedy, gdy trzymasz innych na odległość miecza.-Słowa jakże dziwne, gdy dochodziły z ust małego dziecka, ale niepozbawione sensu. Zauważony chłopiec wyszedł spod stolika i wdrapał się na ławkę. Pokazał się obecnym pełnej krasie, był dumny, elegancki, dostojny i troszkę niezdarny, ale można mu to było wybaczyć. Przecież wciąż miał tylko dziesięć lat i potrafił pasjonować się wyciągniętym z nosa gilem. Uchwyciwszy równowagę białowłosy wyprostował się, odwrócił w kierunku poddenerwowanego mężczyzny i efektownie zarzucił swoim gustownym haori. –Ale nie jesteśmy na wyspach.-zaczął znowu-Dlatego chciałbym pana najmocniej przeprosić za zachowanie mojego głupiego braciszka, który naprzykrzał się pańskiej ślicznej siostrze.-Tutaj malec wyszczerzył swoje zaostrzone jak igiełki ząbki do błękitnowłosej kunoichi zalewając ją przy tym falą słodyczy.-Zapewniam, że ten lód nie miał żadnych ukrytych właściwości. Jeszcze raz z całego serca przepraszam de gozaru!-Skończywszy wypowiedź ukłonił się pięknie, ale szybko uznał, że to za mało. Padł na kolana, wyciągnął obie dłonie przed siebie, położył je na ławce i dociskając do niej czoło zgiął się w pokłonie.
-A tak w ogóle to jestem Yüsuke!-Wypalił nagle się prostując.-I właściwie PRZYSZEDŁEM tu tylko po to, żeby poznać kuzyna mojego Onii san’a.-Obrócił się wtedy i kolejną falą słodyczy zalał Natsume.-Bardzo mi przykro, że braciszek narobił państwu tyle kłopotu de gozaru.
Jakże dzielny był wtedy ten berbeć! Sam poszedł do obcych, wygłosił piękną (na swój sposób) mowę, zginał karku za swojego braciszka i nawet (mimo urazu od zdarzenia w lesie) adorował przez chwilę płeć piękną! Nikt kto znał go na Kantai nigdy by się tego po nim nie spodziewał, ale rok spędzony z Kamiru bardzo chłopca zmienił. Sama jego obecność, parę metrów dalej, dawała mu niezachwianą pewność siebie.
0 x
Re: Herbaciarnia
Cała ta sytuacja nie powinna nawet zaistnieć, ale co tam. Niech żyje interaktywna fabuła!
Działania waszego trio potraktowałem jako odbywające się równolegle do "mojego" zespołu, stąd też taki, a nie inny post.
Rozmowa, która wywiązała się przy tym stoliku nie należała do normalnych, codziennych, powszednich i jakże oklepanych konwersacji o pogodzie, ptaszkach i cenach chleba. Oj nie! Tutaj mówiło się zagadkami. Wiedza jest cenniejsza niż złoto, srebro czy nawet kobiece piersi... Dobra, to ostatnie jest bezcenne. Gdyby nie inteligencja, której resztki drzemały zamknięte w tej biało-czarnej makówce Kamiru. Yin i Yanga... Równowaga w tym świecie jest taka zabawna. Yusuuke, na pozór miły, słodki i towarzyski, do tego bardzo hałaśliwy, a tak naprawdę nieprzystosowany do życia, bojący się własnego cienia gdy tylko zostaje sam. Czarnowłosy to inna sprawa. Cichy, spokojny, wręcz flegmatyczny. Kryjący w sobie głębię tak mroczną, że sam nie wie, co znajdzie na jej dnie. Ale ten duet działał zaskakująco dobrze. Jeden mówi za dwóch, a drugi myśli za pierwszego. Kto wie, czy z czasem te namiastki więzi między nimi zacieśnią się, czy, wbrew pozorom, zostaną zerwane w jednej chwili... Ale wracając do rzeczywistości... Na pytanie o krew stanowiące powtórzenie poprzedniej wypowiedzi Szarookiego, ten jedynie mrugnął. Nie chciał marnować sił na coś tak prostego, jak skinięcie głową? Hm...Działania waszego trio potraktowałem jako odbywające się równolegle do "mojego" zespołu, stąd też taki, a nie inny post.
Po raz kolejny można było podziwiać małe trybiki pracujące w głowie Shizuo, układające skąpą, enigmatyczną wręcz informację od Zamaskowanego, z własnymi obserwacjami i wiedzą wyniesioną z domu. Czy też siedziby klanu. Kiedy Olbrzym szukał dróg, łączących te trzy bazy, bóg Wygnany starał się przypomnieć, z czego to słynęli Koseki. I nic nie przychodziło mu do głowy. Primo, mieszkali na jakimś zadupiu. Secundo, mieli dużo ziemi, bo nie było nikogo, kto chciałby o nią z nimi walczyć. Tetrio... Chyba tak samo jak mieszkańcy Hyuo byli dobrymi myśliwymi. Chyba. Ale nie o te informacje mu chodziło... Z czego słynęli ci wojownicy? Całkiem prawdopodobne, że również używali jakiegoś sekretnego elementu... Jak to ich nazywał pradziadek Kazuki w opowieściach snutych przez dziadka? Krusi shinobi?... Może chodziło o kryształowych? Tak, to bardziej logiczne. No nic, najwyżej wyjdzie na głupca.
Przyjdzie sam. Skoro w kilku słowach zdołał podpuścić Albinosa do tak gwałtownej reakcji, to szczerze wątpił, by teraz cokolwiek na niego podziałało. Zapłacić za nas możesz... Ziemi bogactwem? Jeśli informacje, które sobie przypomniał były prawdą, to powinien się w tej chwili godnie zrewanżować za aluzję odnośnie stanu skupienia całego towarzystwa... Heh, to mu się całkiem udało. Shizuo, nie Kamiru. Nie potrafił ocenić własnych słów w tej kategorii. Nigdy nie miał pewności, czy rozmówca ma zbliżone poczucie humoru. O IQ nie wspominając. Bandaże znowu zdradziły zmianę miny. Czasem warto się uśmiechnąć, nieprawdaż? Wstał i ruszył powoli do miejsca, gdzie czekało coś ważnego do zrobienia...
...Bo w międzyczasie, kilka metrów dalej działo się jeszcze więcej. Głównie za sprawą Zamaskowanego, który jednym głupim ruchem kierowanym... Sam nie wiedział czym. Ale rozpoczął całkiem zaawansowaną reakcję zachowań międzyludzkich. Czy towarzysze Natsu naprawdę są tak przewrażliwieni, że wszędzie szukają potencjalnego zagrożenia? To bez sensu... Kto byłby na tyle głupi, by wszczynać walkę w herbaciarni, skoro strażnicy mogą zjawić się tu niemalże natychmiast? Nie mówiąc już o samym sposobie inicjacji. Kilka małych płatków śniegu po których nie został już nawet ślad. Ciekawe, czy krewniak spróbuje skarcić młodszego Yuki... Jakby nie było, używanie tajnej mocy klanu w takim miejscu jest... Co najmniej, niestosowne. Ciekawe, skąd pochodzi ta dwójka. Dlaczego w ogóle zakładał, że pochodzili z tego samego miejsca? Nikt obcy raczej nie troszczyłby się tak o drugą osobę i to z tak błahego powodu. Rodzina, przyjaciele, kochankowie... Albo ten mężczyzna chce chronić i pomagać wszystkim. Chociaż wnioskując po reakcji Niebieskowłosej kunoichi, niewinnej ofierze tego równie niewinnego żartu. Ale dlaczego zareagowano aż tak gwałtownie? Czyżby w ich stronach, niebezpieczeństwo groziło na każdym kroku? Zbyt wiele opcji, za mało danych. Ale to nie wszystko! Do tego trio dołączyła jeszcze jedna, znana im tylko z widzenia, istota. Mimowolnie Kamiru poprosił siłę wyższą, by tym razem Hoozuki zachował się nad wyraz dojrzale. I był to pierwszy cud, jakiego doświadczył. Przynajmniej w kwestii Kałuży. W każdym razie, ten zlepek kawaiitości powinien skutecznie skruszyć mury nienawiści, pragnienia zemsty, czy co takiego kierowało przytrzymywanym przez dziewczynę facetem. A skoro w końcu znalazł się obok nich, postanowił osobiście wyjaśnić zaistniałą sytuację.
Gomene... Żart mój niepokój wzbudził. Intencji złych nie miałem.Przepraszam jeszcze raz. Po czym skłonił głowę. Rzucił też krótkie spojrzenie dla swojej krwi z krwi. Przekaz był chyba prosty do zrozumienia "Zabijesz później mnie.". A teraz... Cóż, niech losem pokierują ludzie.
0 x
Re: Herbaciarnia
Pal licho 
Sytuacja w herbaciarni zmieniała się tak szybko jak obrazki w kalejdoskopie. Jeszcze chwilę temu przyjemnie prowadziliśmy konwersację z Natsume, a w tej chwili właśnie zamierzałem podejść do stolika obcych i wyjaśnić sobie z nijakim Kamiru co to miało znaczyć. W chwili podniesienia się i skierowania w tamtą stronę, na drodzę stanęła mi jednak moja siostra, która zareagowała równie szybko, wykazując przy tym ostre postanowienie, które wyrażała równocześnie mową ciała jak i samą mową. Zmęczenie, które ją jednak wcześniej złapało, odezwało się w tej chwili, powodująć, że o mało nie wylądowała na podłodze. Na całe szczęscie stałem tuż przed nią i w dosłownie ułamku sekundu mogłem ją chwycić i przytrzymać.
- Reika... - mruknąłem cicho, nie zwracając już uwagi na otoczenie. Spoglądałem w tej chwili głęboko w oczy siostry, próbując z nich wyczytać czy wszystko z nią w porządku. Zdawałem sobie sprawę z tego, że odczuła podróż, ale żeby aż tak? No i na dodatek, czy to na pewno było wywołane trudami podróży, a nie przypadkiem tymi płatkami śniegu? Może to tak na prawdę było coś więcej..? Z wytłumaczeniem i przeprosinami w pewnej chwili przyszedł głos spod stołu. Zaskoczony przeniosłem tam swoje spojrzenie, a ujrzałem ku swojemu zdziwieniu małego chłopca, który wcześniej towarzyszył właśnie obcym nieznajomym. Chłopiec powiedział nad wyraz dojrzałe słowa, które jednak w pierwszej chwili wcale nie sprawiły, że się uspokoiłem. Niemniej jednak po chwili dokończył swoją myśl i przeprosił za zachowanie swojego brata.
- A więc to on - mruknąłem w odpowiedzi potwierdzając swoje podejrzenia. Niezwykły jednak urok młodzieńca i jego otwarta postawa spowodowały, że się uspokoiłem. Również Reika mówiła, że nic się nie stało, przez co poczułem się tak, jakbym to ja tutaj zachował się niewłaściwie i narobił kłopotów, a nie ten cały Kamiru.
- Dobrze więc, niemniej jednak to nie mnie należy przepraszać - odparłem już spokojniej, ściągając w zamyśleniu brwi, bo chciałem właśnie zapytać tego pędraka, kiedy zdążył nam się wczołgać pod stół, ale w tym momencie właśnie podszedł do nas cały agitator całej tej sytuacji. Moje zachowanie widocznie było bardziej gwałtowne niż myślałem, bo wywołało więcej reakcji, niż się spodziewałem. Kamiru uznał widocznie i może słusznie, że cała ta sytuacja która powstała jest już zbyt poważna, a jego zamiarem był tylko niewinny żarcik. Z tego też powodu przeprosił, na co ja w końcu w geście pojednania skinąłem nieznacznie głową. Przeniosłem wzrok na Reike, bo to teraz od niej zależało, czy mamy tu zostać i dokończyć co zamówiliśmy, czy jednak mieliśmy wracać z jej życzeniem. Prawdę mówiąc, sam całkiem straciłem apetyt, zarówno na swoje zamówienie jak i na podsuwane mi przez Reike placki. Cała ta sytuacja, która została wywołana, dodatkowo wzbudziła zainteresowanie wśród szerokiego tłumu ludzi znajdujących się w herbaciarni, co mogło dawać jasne sygnały temu, że prawdopodobnie będziemy mieć od teraz widzów, a ja pod swoim adresem będe mógł słuchać niewybrednych komentarzy.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Herbaciarnia
Gdyby nie Shigeru, który w porę chwycił i podtrzymał Reikę, ta pewnie miałaby bliskie spotkanie z podłogą i pewnie jeszcze na dokładkę wyrżnęłaby głową o ławę. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i już po chwili kunoichi ponownie siedziała bezpiecznie na ławie, pod czujnym okiem brata, który chyba nieco ochłonął po tym zdarzeniu. Nagle doleciał do nich głos spod ich stolika i Reika zamrugała ze zdumieniem, gdy z kryjówki wynurzył się białowłosy chłopiec, a słodkiej buzi. Tylko zaraz. Przecież on był z tamtą dwójką. Jakim cudem wpakował im się pod stolik i nikt tego nie zauważył? Teleportuje się, czy jaki czort? Nim jednak dziewczyna zdołała o to zapytać, chłopiec uprzejmie i spokojnie zaczął przepraszać za wybryk swojego brata, do tego jeszcze bijąc typowe ukłony. A więc Kamiru umiał manipulować lodem? Ciekawe. W każdym razie nic się nie stało i miał to być tylko niewinny żart, więc Reika obdarzyła chłopca szerokim, lecz zmęczonym uśmiechem i położyła mu dłoń na śnieżnobiałych włosach.
- Już dobrze. - Zapewniła chłopca przyjaznym tonem. - Nie gniewam się. Po prostu nauczyliśmy się z bratem, że zawsze należy być czujnym, aby przeciwnik nie podszedł nas z zaskoczenia. Nigdy nie wiadomo, czy osoba z którą rozmawiasz ma akurat dobre zamiary, czy tylko czeka, aby Cię skrzywdzić, gdy się obrócisz plecami. Mój brat po prostu przestraszył się, że ktoś właśnie próbował zrobić mi krzywdę, dlatego tak zareagował. Chciał mnie chronić.
Poklepała Shigeru po ramieniu, tym samym dając mu do zrozumienia, że już wszystko dobrze i że nic się nie stało, aby dalej drążyć ten temat. Nie umknęło też uwadze Reiki, że chłopiec wiedział, że są rodzeństwem, więc musiał już być pod stołem, kiedy Shigeru zaczął warczeć na Natsume. To jednak nie miało znaczenia, bo po chwili chłopiec się przedstawił i podał powód dla którego do nich przyszedł. Reika obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- Miło Cię poznać, Yuusuke. - Odpowiedziała uprzejmie. - Ja mam na imię Reika, a mój brat to Shigeru.
Kunoichi spojrzała jeszcze przelotnie na Natsume, który musiał być nieco sfrustrowany całym obrotem sprawy. Jakby nie patrzeć, cały incydent nieco popsuł klimat ich dobrych relacji i powstało jedno wielkie nieporozumienie. Wtem pojawił się sprawca tego zdarzenia we własnej osobie i również przeprosił za swój wybryk, skłaniając przy tym głowę. Reice nie uszło uwadze, że chłopak jakoś tak dziwnie przemawia. Westchnęła ciężko i pokręciła głową.
- W porządku, nic się nie stało. Kamiru, tak? - Zapytała, upewniając się, że dobrze wcześniej zapamiętała. - Ciebie także miło poznać. Jestem Reika, a to Shigeru. Dotrzymajcie proszę towarzystwa Natsume, w ramach rekompensaty za całe to zajście. Na nas już pora.
Przywołała skinieniem jedną z pracownic herbaciarni, które ukradkiem obserwowała całe to zajście tak jak pół lokalu i poprosiła, aby zapakowała okonomiyaki na wynos. Szkoda by było tracić tak dobry posiłek, a przecież równie dobrze mogą zjeść później, w nowym mieszkaniu. Dopiła tylko swoją zieloną herbatę, po czym zwróciła się do Natsume.
- Bardzo dziękujemy za zaproszenie. - Skłoniła przed nim głowę w podziękowaniu. - Ale na nas już czas. Robi się późno, a my jeszcze nie znaleźliśmy nowego lokum. Jestem jednak pewna, że się jeszcze spotkamy, prawda Shigeru?
No jasne, że tak. Przecież przez taki drobny incydent nie ma co się na wszystkich spinać, więc rodzeństwo zebrało swoje rzeczy i bagaże, po czym życzyło wszystkim dobrej nocy i opuściło lokal, uprzednio jeszcze płacąc za swoje zamówienie. Kiedy wyszli na świeże powietrze, Reika odetchnęła z ulgą i wsparła się na ramieniu brata, po czym ruszyli w stronę dzielnicy mieszkalnej na poszukiwanie nowego domu.
[zt. Shigeru i Reika]
- Już dobrze. - Zapewniła chłopca przyjaznym tonem. - Nie gniewam się. Po prostu nauczyliśmy się z bratem, że zawsze należy być czujnym, aby przeciwnik nie podszedł nas z zaskoczenia. Nigdy nie wiadomo, czy osoba z którą rozmawiasz ma akurat dobre zamiary, czy tylko czeka, aby Cię skrzywdzić, gdy się obrócisz plecami. Mój brat po prostu przestraszył się, że ktoś właśnie próbował zrobić mi krzywdę, dlatego tak zareagował. Chciał mnie chronić.
Poklepała Shigeru po ramieniu, tym samym dając mu do zrozumienia, że już wszystko dobrze i że nic się nie stało, aby dalej drążyć ten temat. Nie umknęło też uwadze Reiki, że chłopiec wiedział, że są rodzeństwem, więc musiał już być pod stołem, kiedy Shigeru zaczął warczeć na Natsume. To jednak nie miało znaczenia, bo po chwili chłopiec się przedstawił i podał powód dla którego do nich przyszedł. Reika obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- Miło Cię poznać, Yuusuke. - Odpowiedziała uprzejmie. - Ja mam na imię Reika, a mój brat to Shigeru.
Kunoichi spojrzała jeszcze przelotnie na Natsume, który musiał być nieco sfrustrowany całym obrotem sprawy. Jakby nie patrzeć, cały incydent nieco popsuł klimat ich dobrych relacji i powstało jedno wielkie nieporozumienie. Wtem pojawił się sprawca tego zdarzenia we własnej osobie i również przeprosił za swój wybryk, skłaniając przy tym głowę. Reice nie uszło uwadze, że chłopak jakoś tak dziwnie przemawia. Westchnęła ciężko i pokręciła głową.
- W porządku, nic się nie stało. Kamiru, tak? - Zapytała, upewniając się, że dobrze wcześniej zapamiętała. - Ciebie także miło poznać. Jestem Reika, a to Shigeru. Dotrzymajcie proszę towarzystwa Natsume, w ramach rekompensaty za całe to zajście. Na nas już pora.
Przywołała skinieniem jedną z pracownic herbaciarni, które ukradkiem obserwowała całe to zajście tak jak pół lokalu i poprosiła, aby zapakowała okonomiyaki na wynos. Szkoda by było tracić tak dobry posiłek, a przecież równie dobrze mogą zjeść później, w nowym mieszkaniu. Dopiła tylko swoją zieloną herbatę, po czym zwróciła się do Natsume.
- Bardzo dziękujemy za zaproszenie. - Skłoniła przed nim głowę w podziękowaniu. - Ale na nas już czas. Robi się późno, a my jeszcze nie znaleźliśmy nowego lokum. Jestem jednak pewna, że się jeszcze spotkamy, prawda Shigeru?
No jasne, że tak. Przecież przez taki drobny incydent nie ma co się na wszystkich spinać, więc rodzeństwo zebrało swoje rzeczy i bagaże, po czym życzyło wszystkim dobrej nocy i opuściło lokal, uprzednio jeszcze płacąc za swoje zamówienie. Kiedy wyszli na świeże powietrze, Reika odetchnęła z ulgą i wsparła się na ramieniu brata, po czym ruszyli w stronę dzielnicy mieszkalnej na poszukiwanie nowego domu.
[zt. Shigeru i Reika]
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Herbaciarnia
Kamiru musiał wstać. A Kałuża? Cóż, mały Yuusuke miał naprawdę interesującą interwencję. Znikąd pojawił się pod stołem trójki, a chwilkę później zaczął ich uspokajać. Zadziwiające metody działania! To tak gdybym ja nagle stworzył kryształowy pomnik, tuż na środku stołu, a chwilkę później objawił się tam... Tak, mój klan oferował naprawdę interesujące zdolności. Kochałem ja bardziej niż sądziłem. Nad porzuceniem mojego rzemiosła myślałem już tysiące razy. I za każdym z nich, powstrzymał mnie jeden element. Kryształ. Piękny, wykonywany przeze mnie. O równie szlachetnym kolorze, delikatny, kruchy, a zarazem tak wytrzymały, jak nic na tym świecie. Nie wiem, czym zasłużyłem na to aby go mieć. Nie interesowało mnie to. Za zdolność do tkania tego specjalnego elementu zapłaciłem ogromną cenę. Rodziców, krewnych, znajomych. Bylem sam. Nie miałem nikogo bliskiego.
Patrzyłem na tą dwójkę. Szarooki wstał. Musiał przecież przeprosić dziewczynę. W ogóle, nie do końca rozumiałem co się tutaj stało. Przyjaciel tej panienki najwidoczniej wyolbrzymił sprawę, przez co doszło do takich beznadziejnych konwersacji. Siedziałem więc sam i patrzyłem. No bo co innego mogłem robić? Czym się zająć? Sobą? Nie, to nie było nawet ciekawe. Miałem przecież tutaj incydent. Zdarzenie. Aż korciło mnie, aby wstać i rozpocząć jatkę. Niestety, wszystko prezentowało się tak, jak gdyby konflikt został zażegnany. I faktycznie, dwójka jak szybko rozpoczęła problem, tak prędko zniknęła. Krewniak Kamiru zachował honor, a sam zamaskowany nie wyglądał na specjalnie przyjętego. Przeprosił, racja. Ale czy szczerze? Miałem pewne obiekcje.
Wstałem. Podszedłem do obecnych kompanów. Kałuża ekscytował się i podskakiwał. Miałem ochotę złapać go na moment, a następnie podrzucić. Jednak co by to mu dało? I tak przy zetknięciu z sufitem zamieniłby się w życiodajną ciecz. Wodnik musiał walczyć z tym swoim przekleństwem. Nigdy nie chciałbym posiadać takiego ciała jak on, aczkolwiek o gustach się nie dyskutuje. Pewno on był bardzo radosny. No i oczywiście mógł się szczycić swoim klanem. Że nikt mu nic nie zrobi. Że jest nietykalny. Nah, jeżeli tak myślał, to był w grubym błędzie.
- Zadowoleni z reakcji gawiedzi? Jeden pięknie rozpętał zamieszanie, a drugi je zamknął, zanim nabrało rozmachu. Cofam moje słowa, idealne z was duo. - powiedziałem. Chwilkę później zmierzyłem wzrokiem owego kuzyna Kamiru. Niejaki Natsume. Yuki, jak to wynikało z wypowiedzi mojego towarzysza-mumii. Prędko odwróciłem wzrok. Ta osoba mnie ni interesowała. Przebywałem przecież z tą szaloną dwójką. Którą, bądź co bądź, lubiłem coraz bardziej. - Idziemy?
Patrzyłem na tą dwójkę. Szarooki wstał. Musiał przecież przeprosić dziewczynę. W ogóle, nie do końca rozumiałem co się tutaj stało. Przyjaciel tej panienki najwidoczniej wyolbrzymił sprawę, przez co doszło do takich beznadziejnych konwersacji. Siedziałem więc sam i patrzyłem. No bo co innego mogłem robić? Czym się zająć? Sobą? Nie, to nie było nawet ciekawe. Miałem przecież tutaj incydent. Zdarzenie. Aż korciło mnie, aby wstać i rozpocząć jatkę. Niestety, wszystko prezentowało się tak, jak gdyby konflikt został zażegnany. I faktycznie, dwójka jak szybko rozpoczęła problem, tak prędko zniknęła. Krewniak Kamiru zachował honor, a sam zamaskowany nie wyglądał na specjalnie przyjętego. Przeprosił, racja. Ale czy szczerze? Miałem pewne obiekcje.
Wstałem. Podszedłem do obecnych kompanów. Kałuża ekscytował się i podskakiwał. Miałem ochotę złapać go na moment, a następnie podrzucić. Jednak co by to mu dało? I tak przy zetknięciu z sufitem zamieniłby się w życiodajną ciecz. Wodnik musiał walczyć z tym swoim przekleństwem. Nigdy nie chciałbym posiadać takiego ciała jak on, aczkolwiek o gustach się nie dyskutuje. Pewno on był bardzo radosny. No i oczywiście mógł się szczycić swoim klanem. Że nikt mu nic nie zrobi. Że jest nietykalny. Nah, jeżeli tak myślał, to był w grubym błędzie.
- Zadowoleni z reakcji gawiedzi? Jeden pięknie rozpętał zamieszanie, a drugi je zamknął, zanim nabrało rozmachu. Cofam moje słowa, idealne z was duo. - powiedziałem. Chwilkę później zmierzyłem wzrokiem owego kuzyna Kamiru. Niejaki Natsume. Yuki, jak to wynikało z wypowiedzi mojego towarzysza-mumii. Prędko odwróciłem wzrok. Ta osoba mnie ni interesowała. Przebywałem przecież z tą szaloną dwójką. Którą, bądź co bądź, lubiłem coraz bardziej. - Idziemy?
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Herbaciarnia
Cóż, wszystko potoczyło się szybciej niż się spodziewałem, i prawdopodobnie niż bym chciał. Reika wyglądała tak, jakby straciła przytomność ze zmęczenia, obok pojawił się towarzysz Kamiru, który zaczął przepraszać za jego zachowanie, po chwili i sam zainteresowany też wyraził swoje przeprosiny, i ostatecznie Shigeru i Reika opuścili nasze zacne towarzystwo. A ja siedziałem jak ten ostatni kołek, zanim zdążyłem się w końcu ruszyć, cała sprawa już się zdążyła rozwiązać. Nie pozostało mi nic innego, niż tylko westchnąć ciężko i dokończyć akurat przeżuwany szaszłyk. Spojrzałem tylko na odchodzących Senju i podrapałem się po podbródku.
-Faktycznie, ludzie tutaj się boją jakiegokolwiek kontaktu... a u nas wystarczy wiedzieć, za który koniec miecza trzymać - powiedziałem w bliżej nieokreśloną przestrzeń, z wyrazem zamyślenia na twarzy. Po chwili jednak uśmiechnąłem się lekko i przeczesałem dłonią włosy chłopca, któremu udało się uspokoić Shigeru. Dobrze, że był w pobliżu, bo miałem wrażenie że mogła być z tego nielicha chryja.
-Dzięki za interwencję, Yusuke. I mnie również miło cię poznać - powiedziałem cicho serdecznym tonem, obdarowując uroczego młodzika ciepłym uśmiechem. Przypuszczałem, że skoro przebywał z Kamiru, przyzwyczaił się już do niskiej temperatury ciała klanu Yuki. Tym bardziej, że wiedział jakie jest nasze Kekkei Genkai. - Jestem Natsume. I faktycznie, mamy jakieś linie pokrewieństwa z Kamiru, lecz nigdy jakoś szczególnie nie mieliśmy okazji ich pogłębić.
W końcu usadowiłem się wygodniej na ławce i sięgnąłem ręką po w połowie już opróżniony kubek z herbatą. Zrozumiałem przekaz, jaki wysłał mi wzrokiem Kamiru, lecz nie wiedziałem, kiedy znów będę mieć okazję znów z nim pomówić, postanowiłem więc po prostu wykorzystać okazję. Chciałem mu przypomnieć o zasadzie, o której wspominała Yumi-sama, i przy okazji spytać o kilka rzeczy.
-Kamiru. Rozumiem, że było to dość niewinne, lecz... proszę. Pamiętaj o słowach pani Yumi. - Tutaj nastąpiło kilka sekund ciszy, po których rzekłem do niego już spokojniejszym tonem, tak jakbym przed chwilą nie naprostowywał kuzyna. Tak nawiasem, naprostowywanie Chunina przez Genina musiało wyglądać przezabawnie. - A tak właściwie, kiedy przybyłeś... przybyliście - poprawił się, z uśmiechem spoglądając kątem oka na siedzącego obok Yusuke - do Ryuzaku no Taki? Przebywam tu od jakiegoś czasu i jak na razie to jest dopiero nasze pierwsze spotkanie tutaj.
Mężczyzna, z którym przybyli Kamiru i Yusuke, wydawał się zupełnie mnie ignorować. Więc nie widziałem sensu w zmienieniu tego stanu rzeczy. I tak pewnie bym go nie zapamiętał, bo mam średnią pamięć do twarzy.
-Faktycznie, ludzie tutaj się boją jakiegokolwiek kontaktu... a u nas wystarczy wiedzieć, za który koniec miecza trzymać - powiedziałem w bliżej nieokreśloną przestrzeń, z wyrazem zamyślenia na twarzy. Po chwili jednak uśmiechnąłem się lekko i przeczesałem dłonią włosy chłopca, któremu udało się uspokoić Shigeru. Dobrze, że był w pobliżu, bo miałem wrażenie że mogła być z tego nielicha chryja.
-Dzięki za interwencję, Yusuke. I mnie również miło cię poznać - powiedziałem cicho serdecznym tonem, obdarowując uroczego młodzika ciepłym uśmiechem. Przypuszczałem, że skoro przebywał z Kamiru, przyzwyczaił się już do niskiej temperatury ciała klanu Yuki. Tym bardziej, że wiedział jakie jest nasze Kekkei Genkai. - Jestem Natsume. I faktycznie, mamy jakieś linie pokrewieństwa z Kamiru, lecz nigdy jakoś szczególnie nie mieliśmy okazji ich pogłębić.
W końcu usadowiłem się wygodniej na ławce i sięgnąłem ręką po w połowie już opróżniony kubek z herbatą. Zrozumiałem przekaz, jaki wysłał mi wzrokiem Kamiru, lecz nie wiedziałem, kiedy znów będę mieć okazję znów z nim pomówić, postanowiłem więc po prostu wykorzystać okazję. Chciałem mu przypomnieć o zasadzie, o której wspominała Yumi-sama, i przy okazji spytać o kilka rzeczy.
-Kamiru. Rozumiem, że było to dość niewinne, lecz... proszę. Pamiętaj o słowach pani Yumi. - Tutaj nastąpiło kilka sekund ciszy, po których rzekłem do niego już spokojniejszym tonem, tak jakbym przed chwilą nie naprostowywał kuzyna. Tak nawiasem, naprostowywanie Chunina przez Genina musiało wyglądać przezabawnie. - A tak właściwie, kiedy przybyłeś... przybyliście - poprawił się, z uśmiechem spoglądając kątem oka na siedzącego obok Yusuke - do Ryuzaku no Taki? Przebywam tu od jakiegoś czasu i jak na razie to jest dopiero nasze pierwsze spotkanie tutaj.
Mężczyzna, z którym przybyli Kamiru i Yusuke, wydawał się zupełnie mnie ignorować. Więc nie widziałem sensu w zmienieniu tego stanu rzeczy. I tak pewnie bym go nie zapamiętał, bo mam średnią pamięć do twarzy.
0 x
Re: Herbaciarnia
Wspaniała sprawa, taka dyplomacja, czyż nie? Od pewnego czasu umożliwiała ludziom rozwiązywanie problemów bez potrzeby paprania się we wnętrznościach przeciwnika ostrym narzędziem... Chociaż trucizna pozwala zachować czyste ręce... O czym to? A, dyplomacja, sztuka rozmów i negocjacji i inne takie tam. Sytuację w Herbaciarni udało się jakoś załagodzić. Ale czy w ogóle było trzeba coś załagadzać? Nie licząc nadmiernej ostrożności ze strony tego duetu. A właściwie jednego mężczyzny. Mniejsza z tym, skoro żadna ze stron nie chowała urazy a każdy nadal miał wszystkie kończyny. W tej właśnie chwili, przez jakiś ułamek sekundy we wnętrzu Zamaskowanego pojawiła się duma, za zachowanie Albinosa. Odstawił szopkę, teatrzyk czy coś w tym stylu? Jasne. Ale efekt jego działań był zaiste imponujący. Gorzej byłoby, gdyby Białowłosy spróbował złapać kogoś z tego trio swoją mokrą kończyną, bez uprzedzenia o swoim pobycie pod stołem. Taak, wtedy byłoby ciekawie. Gdybanie trzeba jednak zostawić na później, a to dziwne uczucie kiełkujące w Kamiru znikło tak szybko, jak się tam pojawiło. Jeszcze tego by brakowało, żeby zaczął okazywać jakieś uczucia.
Słowa Shizuo zdziwiły Czarnowłosego, ale jak przystało na świetnie wyszkolonego ninje, który wiedział jak maskować swoje reakcje, przewrócił oczami. Idealny duet to będzie, jak Kałuża przestanie brudzić w domu. Ewentualnie gdy nauczy się po sobie sprzątać. I nie mogli opuścić tego miejsca, nie zamieniając z Natsu choćby kilku słów. Tak się nie godzi, a szare oczy zdawały się mówić to samo. Olbrzym powinien zrozumieć, dlaczego jeszcze nie ruszyli się z tego miejsca.
Więcej uwagi Kamiru poświęcił swojemu krewniakowi. Parafraza słów Yuusuke... Ciekawe. Pierwszy raz słyszał, by ktoś wzorował się na Białowłosym. Do czego to doszło. Niemniej, oba te zdania kryły w sobie większą głębię, niż można by przepuszczać. Tak przynajmniej odbierał je bóg Wygnany. Kolejne słowa. Yumi-sama...? Oczywiście znał imię Liderki swojego klanu, ale o żadnej konkretnej zasadzie sobie nie przypominał. Nazwałby to raczej zbiorem przydatnych porad. Mycie zębów po posiłku, zdrowe odżywanie się, nie zabijanie przypadkowych przychodniów... Może gdzieś tam była jakaś drobna wzmianka o używaniu Hyotonu w miejscach publicznych. Na przyszłość postara się być ostrożniejszy, a teraz nie ma już jak cofnąć tego, co się wydarzyło. Nie odpowiedział w tamtym momencie, pozwalając, by Natsu mógł zakończyć swoją wypowiedź. Kolejne pytanie tego dnia. Jakby limit nie wyczerpał się już przy rozmowie z Shizuo przy tamtym jeziorze. Szarooki poprawił bandaże na twarzy i zaczął formułować słowa. Dziwne, ale ta zabawa z mówieniem całkiem mu się podobała. Wystarczy użyć innego słowa, inaczej zaakcentować wyraz, czy nawet skorzystać z mowy ciała i proszę, mamy grę idealną!
Za przypomnienie dziękuję. Kontrolować lepiej postaram się... Drzewa zdążyły liśćmi się pokryć, barwę zmienić, spaść i znowu zazielenić... Na obrzeżach Ryuzaku mieszkamy. Zadziwiające, nieprawdaż? Zabandażowany i wypowiedź licząca więcej niż kilka linijek. Zaskakujące. Dalszą część rozmowy wolał zrzucić na barki Albinosa, z pewnością ma wiele pytań do krwi z krwi swego braciszka.
Słowa Shizuo zdziwiły Czarnowłosego, ale jak przystało na świetnie wyszkolonego ninje, który wiedział jak maskować swoje reakcje, przewrócił oczami. Idealny duet to będzie, jak Kałuża przestanie brudzić w domu. Ewentualnie gdy nauczy się po sobie sprzątać. I nie mogli opuścić tego miejsca, nie zamieniając z Natsu choćby kilku słów. Tak się nie godzi, a szare oczy zdawały się mówić to samo. Olbrzym powinien zrozumieć, dlaczego jeszcze nie ruszyli się z tego miejsca.
Więcej uwagi Kamiru poświęcił swojemu krewniakowi. Parafraza słów Yuusuke... Ciekawe. Pierwszy raz słyszał, by ktoś wzorował się na Białowłosym. Do czego to doszło. Niemniej, oba te zdania kryły w sobie większą głębię, niż można by przepuszczać. Tak przynajmniej odbierał je bóg Wygnany. Kolejne słowa. Yumi-sama...? Oczywiście znał imię Liderki swojego klanu, ale o żadnej konkretnej zasadzie sobie nie przypominał. Nazwałby to raczej zbiorem przydatnych porad. Mycie zębów po posiłku, zdrowe odżywanie się, nie zabijanie przypadkowych przychodniów... Może gdzieś tam była jakaś drobna wzmianka o używaniu Hyotonu w miejscach publicznych. Na przyszłość postara się być ostrożniejszy, a teraz nie ma już jak cofnąć tego, co się wydarzyło. Nie odpowiedział w tamtym momencie, pozwalając, by Natsu mógł zakończyć swoją wypowiedź. Kolejne pytanie tego dnia. Jakby limit nie wyczerpał się już przy rozmowie z Shizuo przy tamtym jeziorze. Szarooki poprawił bandaże na twarzy i zaczął formułować słowa. Dziwne, ale ta zabawa z mówieniem całkiem mu się podobała. Wystarczy użyć innego słowa, inaczej zaakcentować wyraz, czy nawet skorzystać z mowy ciała i proszę, mamy grę idealną!
Za przypomnienie dziękuję. Kontrolować lepiej postaram się... Drzewa zdążyły liśćmi się pokryć, barwę zmienić, spaść i znowu zazielenić... Na obrzeżach Ryuzaku mieszkamy. Zadziwiające, nieprawdaż? Zabandażowany i wypowiedź licząca więcej niż kilka linijek. Zaskakujące. Dalszą część rozmowy wolał zrzucić na barki Albinosa, z pewnością ma wiele pytań do krwi z krwi swego braciszka.
0 x
Re: Herbaciarnia
Kantaiczyk bez wątpienia mógł być z siebie dumny, ale czy był? Nie... Na Kantai jego zachowanie byłoby brane nie za odwagę, a raczej za tchórzostwo, powiedziano by, że stchórzył przed walką i korzył się przed niedoszłym przeciwnikiem. To co zrobił wydawało mu się jednak naturalne, prawie tak naturalne jak jedzenie, spanie czy wydalanie. Nie chodziło w końcu o zaniechanie walki, chodziło o honor, honor jego braciszka, którego chłopiec musiał w tej chwili bronić. Tak więc, chłopiec nie widział w swoim zachowaniu powodu do dumy, ale też nie widział w nim dyshonoru. Ot, zwyczajna rozmowa, formalna, taka do jakich chłopiec dawno przywykł. Skończywszy swoje przeprosiny i introdukcje samego siebie, chłopiec ponownie stanął na ławce.
-Yoroshiku de gozaru!-Powiedział kłaniając się, gdy Reika wyjawiła mu swoje imię i to samo uczynił, po usłyszeniu imienia jej brata. Później skupił się już na Natsume, który skonfundowany siedział na ławie i najwidoczniej nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Yüsuke tylko się do niego uśmiechał i czekał na jakąś reakcje.
-Do zobaczenie Reika-san, Shigeru-dono!-Powiedział uważając, że to brat jest tym ważniejszym i trzeba mu okazać większy szacunek. Warto dodać, że nawet się wtedy nie odwrócił do odchodzącego rodzeństwa. Uniósł tylko rękę w pożegnalnym geście i wciąż przyglądał się Natsu.
Najważniejsza część owej rozmowy miała właśnie nadejść. Dla mniej kumatych wyjaśnię, że dla albinosa najważniejsza część stanowiła rozmowa o charakterze prywatnym, rozmowa z kuzynkiem, którego poznał dopiero po roku mieszkania w Ryuzaki. Pierwsze słowa wypowiedziane przez brązowowłosego w głowie Yüsuke natychmiast skonfrontowały się z tym, co sam powiedział na początku swej interwencji. Czyżby malec powiedział coś mądrego?! Tak i właśnie to do niego dotarło! –„Nietykalny jesteś tylko wtedy, gdy trzymasz innych na odległość miecza.”-Przypomniał sobie w myślach i właśnie w ten sposób ukształtowało się jego tymczasowe nindo. Nindo, które odnosiło się tylko do walki, bo przecież nie ma sensu odsuwać od siebie każdego przechodnia pociągnięciem miecza. Chociaż... No, ale nie ważne, bo chwilę później osiemnastolatek pogłaskał dzieciaka, co wybiło mu z głowy wszystko inne. Przecież Hözuki nie mógł nawet liczyć na podobną pochwałę na Kantai, a tym bardziej ze strony braciszka. Doznanie było więc nowe, a zaraz po nim przyszła kolejna pochwała. Tym razem ze strony Shizuo. Nieprzyzwyczajony do pochwał chłopiec wyraźnie zgłupiał, ale lekko zaczerwieniony wydusił z siebie, -Arigatou.-któremu zawtórował ładny uśmiech.
Po krótkiej wymianie zdań między Natsu a Kamiru, Hözuki w końcu mógł przystąpić do działania.
-Więc nie znaliście się za dobrze z Kamiru?-Zadał pytanie retoryczne nieco pochmurnym tonem. Oczywiście nieświadomie.-A myślałem, że powiesz mi co za szkaradzieństwo Onii san chowa pod bandażem!-Dodał żartobliwie mimo świadomości, że Kamiru może go za to ukarać.-Ne, ne! Ile masz lat? Jak się z braciszkiem poznaliście? Kto z was jest silniejszy? Umiesz zrobić coś fajnego? Mogę nazywać cię kuzynkiem de gozaru?-Na tym skończył pierwszą falę pytań i oczekiwał, że szybko otrzyma odpowiedzi na wszystkie.
-Yoroshiku de gozaru!-Powiedział kłaniając się, gdy Reika wyjawiła mu swoje imię i to samo uczynił, po usłyszeniu imienia jej brata. Później skupił się już na Natsume, który skonfundowany siedział na ławie i najwidoczniej nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Yüsuke tylko się do niego uśmiechał i czekał na jakąś reakcje.
-Do zobaczenie Reika-san, Shigeru-dono!-Powiedział uważając, że to brat jest tym ważniejszym i trzeba mu okazać większy szacunek. Warto dodać, że nawet się wtedy nie odwrócił do odchodzącego rodzeństwa. Uniósł tylko rękę w pożegnalnym geście i wciąż przyglądał się Natsu.
Najważniejsza część owej rozmowy miała właśnie nadejść. Dla mniej kumatych wyjaśnię, że dla albinosa najważniejsza część stanowiła rozmowa o charakterze prywatnym, rozmowa z kuzynkiem, którego poznał dopiero po roku mieszkania w Ryuzaki. Pierwsze słowa wypowiedziane przez brązowowłosego w głowie Yüsuke natychmiast skonfrontowały się z tym, co sam powiedział na początku swej interwencji. Czyżby malec powiedział coś mądrego?! Tak i właśnie to do niego dotarło! –„Nietykalny jesteś tylko wtedy, gdy trzymasz innych na odległość miecza.”-Przypomniał sobie w myślach i właśnie w ten sposób ukształtowało się jego tymczasowe nindo. Nindo, które odnosiło się tylko do walki, bo przecież nie ma sensu odsuwać od siebie każdego przechodnia pociągnięciem miecza. Chociaż... No, ale nie ważne, bo chwilę później osiemnastolatek pogłaskał dzieciaka, co wybiło mu z głowy wszystko inne. Przecież Hözuki nie mógł nawet liczyć na podobną pochwałę na Kantai, a tym bardziej ze strony braciszka. Doznanie było więc nowe, a zaraz po nim przyszła kolejna pochwała. Tym razem ze strony Shizuo. Nieprzyzwyczajony do pochwał chłopiec wyraźnie zgłupiał, ale lekko zaczerwieniony wydusił z siebie, -Arigatou.-któremu zawtórował ładny uśmiech.
Po krótkiej wymianie zdań między Natsu a Kamiru, Hözuki w końcu mógł przystąpić do działania.
-Więc nie znaliście się za dobrze z Kamiru?-Zadał pytanie retoryczne nieco pochmurnym tonem. Oczywiście nieświadomie.-A myślałem, że powiesz mi co za szkaradzieństwo Onii san chowa pod bandażem!-Dodał żartobliwie mimo świadomości, że Kamiru może go za to ukarać.-Ne, ne! Ile masz lat? Jak się z braciszkiem poznaliście? Kto z was jest silniejszy? Umiesz zrobić coś fajnego? Mogę nazywać cię kuzynkiem de gozaru?-Na tym skończył pierwszą falę pytań i oczekiwał, że szybko otrzyma odpowiedzi na wszystkie.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Herbaciarnia
Okazało się więc, że Yusuke i Kamiru mieszkają tutaj już od roku! No proszę, kto by pomyślał, że przebywają w kraju tak długo, a on ich nawet nie zauważył... No, chociaż można tutaj uwzględnić to, że Natsu nigdy się nie wyróżniał pod względem orientacji w życiu. Jak to czasem nawet na niego mówili jego opiekunowie, zazwyczaj był takim standardowym przykładem "dziecka we mgle". Gdyby nie to, że niekiedy zdarza mu się jednak ogarnąć, to idąc przez las najpewniej albo by się zgubił, albo zabił, wchodząc w pierwszy lepszy pień drzewa i uszkadzając głowę. No, jeśli chodzi o farta, to zdecydowanie nie miał się on czym pochwalić. Ale, wracając.
-Proszę, proszę. Czyli już od roku! A ja nie miałem okazji jeszcze was tutaj spotkać... albo wy się dobrze kryjecie, albo to ja nie ogarniam życia - powiedział z serdecznym śmiechem, spoglądając na zabandażowanego krewniaka. Cały czas buchała od niego aura tajemniczości wymieszanej z... cholera wie jak to nazwać, pustką? Wiecznie sztywny i poważny, jakby miał grabie w miejscu, gdzie światło nie dochodzi, odzywał się tonem niezwykle filozoficznym... A do tego musiał być silny, skoro został Chuninem. No, ale co do tych dwóch pierwszych cech mógł się nieco mylić, musiałby najpierw poznać Kamiru na tyle, by wiedzieć jak zachowuje się na co dzień.
I wtedy nadszedł zmasowany atak pytań ze strony Yusukego. Chłopiec z rekinimi zębami naprawdę miał w sobie niesamowitą dozę energii, nie wspominając o dziecięcej ciekawości... no, i nie mógł mu odmówić swego rodzaju uroku. Natsu westchnął tylko delikatnie, na jego twarz wypłynął lekki uśmiech, a on sam poruszał na boki rękami.
-Rany, rany. Troszeczkę wolniej, jako flegmatyk z natury mam problemy z nadążeniem - powiedział spokojnie, takim tonem by było słychać że nie chce wyrazić swymi słowami niczego złego. - No, to po kolei. Znamy się z Kamiru z widzenia, w końcu jesteśmy krewniakami, ale nigdy nie mieliśmy okazji się jakoś bliżej poznać. Ot, szkolenia na naszej wyspie, kilka pomniejszych misji, te sprawy. Tyle, że ja dopiero niedawno na poważnie zacząłem trenować, może dlatego pomimo tego, że jestem starszy, wciąż jestem niższy rangą. Aczkolwiek, nie wiem kto byłby silniejszy... - tutaj uśmiechnął się lekko, odpowiadając na ostatnie pytania: - Nie wiem, co masz na myśli mówiąc "fajne". A nazywać mnie kuzynkiem? Cóż, jest to nowość, ale jeśli już musisz...
-Proszę, proszę. Czyli już od roku! A ja nie miałem okazji jeszcze was tutaj spotkać... albo wy się dobrze kryjecie, albo to ja nie ogarniam życia - powiedział z serdecznym śmiechem, spoglądając na zabandażowanego krewniaka. Cały czas buchała od niego aura tajemniczości wymieszanej z... cholera wie jak to nazwać, pustką? Wiecznie sztywny i poważny, jakby miał grabie w miejscu, gdzie światło nie dochodzi, odzywał się tonem niezwykle filozoficznym... A do tego musiał być silny, skoro został Chuninem. No, ale co do tych dwóch pierwszych cech mógł się nieco mylić, musiałby najpierw poznać Kamiru na tyle, by wiedzieć jak zachowuje się na co dzień.
I wtedy nadszedł zmasowany atak pytań ze strony Yusukego. Chłopiec z rekinimi zębami naprawdę miał w sobie niesamowitą dozę energii, nie wspominając o dziecięcej ciekawości... no, i nie mógł mu odmówić swego rodzaju uroku. Natsu westchnął tylko delikatnie, na jego twarz wypłynął lekki uśmiech, a on sam poruszał na boki rękami.
-Rany, rany. Troszeczkę wolniej, jako flegmatyk z natury mam problemy z nadążeniem - powiedział spokojnie, takim tonem by było słychać że nie chce wyrazić swymi słowami niczego złego. - No, to po kolei. Znamy się z Kamiru z widzenia, w końcu jesteśmy krewniakami, ale nigdy nie mieliśmy okazji się jakoś bliżej poznać. Ot, szkolenia na naszej wyspie, kilka pomniejszych misji, te sprawy. Tyle, że ja dopiero niedawno na poważnie zacząłem trenować, może dlatego pomimo tego, że jestem starszy, wciąż jestem niższy rangą. Aczkolwiek, nie wiem kto byłby silniejszy... - tutaj uśmiechnął się lekko, odpowiadając na ostatnie pytania: - Nie wiem, co masz na myśli mówiąc "fajne". A nazywać mnie kuzynkiem? Cóż, jest to nowość, ale jeśli już musisz...
0 x
Re: Herbaciarnia
Najwidoczniej Olbrzym nie miał ochoty wtrącać się w rozmowę świeżo powstałego trio. Czarnowłosy nie dziwił się mu. Sam też z chęcią obserwował całą tą sytuację z boku i miał to gdzieś. Ale nie mógł. Całe szczęście, Albinos był głównym motorem napędowym konwersacji i nic nie zapowiadało tego, by zabrakło mu paliwa. W końcu wypił kilka litrów wody chwilę temu. Mimo wszystko Kamiru był ciekawy reakcji Natsu, na zachowanie Yusuuke. Całkiem sporo pytań wystrzeliwanych w bardzo krótkim czasie. Zwykle nikt nie był do nich przyzwyczajony. Nie w takiej ilości. I ciężko jest olać Kałużę, nieprawdaż? Co prawda Zamaskowany opanował tą sztukę do perfekcji, ale inni chyba mają z nimi problem. W każdym razie, krew z krwi poradziła sobie zaskakująco dobrze. Zdaniem swojego krewniaka.
Eh... Kolejna porcja stwierdzania oczywistych informacji. Tak, skoro powiedziałem, że od roku, to chyba nie trzeba tego powtarzać. Nie zatraciłem jeszcze poczucia czasu. O ile kiedykolwiek będę miał taki zamiar.To już zaczyna być irytujące. Ale trzeba to ludziom wybaczyć... Nie, żeby bóg Wygnany uważał się za kogoś lepszego. Wcale. Po prostu nie rozumiał takich zachowań. Jakby dopiero po powtórzeniu czegoś na głos, można było uzyskać pewność. Świadomość, że jest to realne.
Meh, kto byłby silniejszy? Szarooki nie wiedział tego. A nawet jeśli posiadałby taką wiedzę, to słowa były źle ułożone. Kto jest silniejszy. Tak to powinno brzmieć. Nie oszukujmy się, w świecie ninja nikt nie będzie czekał, aż jego przeciwnik urośnie w siłę, by dopiero potem wyzwać go na pojedynek. Ale przez większą część wypowiedzi swojego krewnego jedynie potakiwał ledwo zauważalnie kiwając głową. Co więcej mógłby powiedzieć, skoro części z wymienionych rzeczy nie mógł sobie nawet dokładnie przypomnieć. Problemy z pamięcią w tak młodym wieku? Jakoś nie mógł sobie przypomnieć, by miał z tym wcześniej problem. Natsu skończył mówić, a Kałuża zyskała w tym momencie nowego prawie-braciszka. Los najwyraźniej postanowił przetestować ród Yukich, zsyłając im tego dzieciaka.
Żegnaj, Natsu. Spotkać się jeszcze uda. Skłonił się jeszcze i już. Skończone. Taaak... Wzruszające pożegnanie, nieprawdaż? Młodzieniec odczuwał już zmęczenie pomieszane z irytacją. Wystarczy mu wrażeń na dziś. Nawet jeśli to dość niegrzeczne zachowanie. Trudno. Kiedy już Yusuuke nacieszy się swoim nowym nabytkiem, czas najwyższy by zwinąć się z tego miejsca. Ludzie przestali już się tak bezczelnie gapić na sprawców zamieszania, ograniczając się ciągłych spojrzeń. Zanim ruszył ku wyjściu, skinął głową w kierunku Shizuo. Na zakończenie rozmowy z nim zaraz przyjdzie czas. Tak jak i na inne rzeczy. Tylko szkoda, że sklep z zaopatrzeniem został już zamknięty. Jutro znowu będzie trzeba odbyć całą tę drogę jeszcze raz. Eh... Upierdliwe.
[z/t]
Eh... Kolejna porcja stwierdzania oczywistych informacji. Tak, skoro powiedziałem, że od roku, to chyba nie trzeba tego powtarzać. Nie zatraciłem jeszcze poczucia czasu. O ile kiedykolwiek będę miał taki zamiar.To już zaczyna być irytujące. Ale trzeba to ludziom wybaczyć... Nie, żeby bóg Wygnany uważał się za kogoś lepszego. Wcale. Po prostu nie rozumiał takich zachowań. Jakby dopiero po powtórzeniu czegoś na głos, można było uzyskać pewność. Świadomość, że jest to realne.
Meh, kto byłby silniejszy? Szarooki nie wiedział tego. A nawet jeśli posiadałby taką wiedzę, to słowa były źle ułożone. Kto jest silniejszy. Tak to powinno brzmieć. Nie oszukujmy się, w świecie ninja nikt nie będzie czekał, aż jego przeciwnik urośnie w siłę, by dopiero potem wyzwać go na pojedynek. Ale przez większą część wypowiedzi swojego krewnego jedynie potakiwał ledwo zauważalnie kiwając głową. Co więcej mógłby powiedzieć, skoro części z wymienionych rzeczy nie mógł sobie nawet dokładnie przypomnieć. Problemy z pamięcią w tak młodym wieku? Jakoś nie mógł sobie przypomnieć, by miał z tym wcześniej problem. Natsu skończył mówić, a Kałuża zyskała w tym momencie nowego prawie-braciszka. Los najwyraźniej postanowił przetestować ród Yukich, zsyłając im tego dzieciaka.
Żegnaj, Natsu. Spotkać się jeszcze uda. Skłonił się jeszcze i już. Skończone. Taaak... Wzruszające pożegnanie, nieprawdaż? Młodzieniec odczuwał już zmęczenie pomieszane z irytacją. Wystarczy mu wrażeń na dziś. Nawet jeśli to dość niegrzeczne zachowanie. Trudno. Kiedy już Yusuuke nacieszy się swoim nowym nabytkiem, czas najwyższy by zwinąć się z tego miejsca. Ludzie przestali już się tak bezczelnie gapić na sprawców zamieszania, ograniczając się ciągłych spojrzeń. Zanim ruszył ku wyjściu, skinął głową w kierunku Shizuo. Na zakończenie rozmowy z nim zaraz przyjdzie czas. Tak jak i na inne rzeczy. Tylko szkoda, że sklep z zaopatrzeniem został już zamknięty. Jutro znowu będzie trzeba odbyć całą tę drogę jeszcze raz. Eh... Upierdliwe.
[z/t]
0 x
Re: Herbaciarnia
Bieda, bieda, bieda, ale jest.
-Flegmatyk? To chyba coś zaraźliwego!-Pomyślał białowłosy i w obawie przed straszliwą flegmą cofnął się o dwa kroki. Spostrzegł jednak, że Natsume nie ma ślinotoku, nie pociąga nosem, nie kasła, nie prycha, więc raczej nie chorował na nic nieuleczalnego. Ponownie ośmielony albinos wrócił na swoje miejsce i z niesamowitą powagą i skupieniem wysłuchał kolejnych odpowiedzi z ust brązowowłosego. Po ostatniej odpowiedzi znowu się ożywił.-Więc postanowione!-Zawołał radośnie i tak mała rodzinka Yüsuke poszerzyła się o jednego członka. Po malcu widać było, że ogromnie się cieszył. Szczęście wręcz się z niego wylewało i już miało przybrać formę kolejnego potoku pytań, ale Kamiru skutecznie temu zapobiegł. Jednym zdaniem postawił tamę, przez którą rwąca rzeka słów nie mogła się przedostać. Niedoszłe pytania o ulubioną porę roku, kolor, zwierzę, o pierwszy posiłek w restauracji i wiele, wiele innych zmieniło się w krótkie:
-Eeeeeeeeeee… Tak szybko?-I Hözuki, jak to dzieciak, nawet nie krył wyrzutu w głosie.
-Do zobaczenia kuzynku!-Powiedział nieco posmutniały chłopiec, ale radość szybko wróciła do jego głosu.-Spotkajmy się jeszcze kiedyś de gozaru!-Po tych krótkich słowach pożegnania turkusowooki zeskoczył z ławki i podreptał za swoim najwspanialszym wzorem. Pomachał jeszcze z progu do nowo poznanego Yuki i zniknął za drzwiami.
[z/t]
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości