Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Ryu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Ryu »

0 x
Itsuki

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Itsuki »

Jeśli już musisz wiedzieć nazywam się Itsuki i moją misją jest znalezienie mordercy, który przebywa w okolicy. Barmanie masz 5 sekund na uspokojenie się. Następnie masz trzy możliwości: Pierwsza współpracujesz ze mną bez użycia agresji. Drugą są agresywne negocjację, a nie chcesz się dowiedzieć, czym one są. Trzecią jest wypadek całkowitej odmowy współpracy i uznaje ciebie mordercą i przekazuje władzą, a karczma popada w ruinę. Każdą możliwość kończysz pomagając mi. Itsuki obserwuje co zrobi dalej barman. Następnie wyciąga nóż kunaj. Jeśli barman nie będzie chciał współpracować shinobi wykonuje Konoha Reppū na przeciwniku i przykłada mu nóż do gardła mówiąc - To może jednak zaczniesz współpracować po dobroci nim z tobą skończę.
0 x
Ryu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Ryu »

0 x
Itsuki

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Itsuki »

No i widzi pan nie można było tak od razu. Dziękuję za współpracę. Odpowiedział Itsuki po chwili wychodzi z zaplecza i udaje się do domu. Itsuki staję przed domem i puka do drzwi. Po tym jak drzwi zostają uchylone przez starszą panią mówi. Dzień dobry nazywam się Itsuki Senju i badam sprawę morderstwa czy mógłbym zadać pani kilka pytań ? Po zgodzie na wejście Itsuki zaczyna rozmowę. Dowiedziałem się od pewnej osoby, że mogła być pani świadkiem pewnych wydarzeń jakie miały miejsce w okolicy. Chodzi o okolicę karczmy. Czy widziała pani dwóch zakapturzonych mężczyzn wychodzących z karczmy ? Czy wie pani co robili oni po wyjściu z karczmy ? Jest to bardzo ważne ponieważ jeden z tych mężczyzn został zamordowany. Czy może wie pani kim oni mogli być jeden z nich miał bliznę na prawej ręce.
0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • Toru już od dłuższego czasu kręcił się bez większego sensu po Ryuzaku. Nie wiedział, że tutaj będzie tak nudno. Niby lider mówił, żeby się tam przeszedł i pozwiedzał, ale Kaguya nigdy nie przypuszczał, że będzie tutaj tak drętwo. Ni to ładnych dziewczyn, ni to prawdziwych facetów, których można obić po mordzie i śmiać się z nich stojąc obok ich dam. Gdzie miał tutaj znaleźć dla siebie zajęcie ten blondyn? Teraz przechadzał się jedynie po wiosce, przerzucając pomiędzy palcami kunaia z nudów. Gdzie miał się w końcu udać? To całkiem proste! Do zajazdu. Tam zawsze znajdzie kogoś, z kim będzie mógł się przynajmniej pokłócić.
    Nie trzeba było zbyt wiele, żeby Kaguya wszedł do środka budynku. Jego krok był niezwykle pewny i przy tym ciężki. Mężczyzna spojrzał spod grzywki na zebrane towarzystwo, ale jak na jego nieszczęście nie mógł tutaj znaleźć żadnej grupki, która robiłaby akurat burdę. Sam nie miał zamiaru zaczynać, żeby zwyczajnie stąd nie wylecieć. O wiele prościej pełnić rolę obrońcy-bohatera, który przy okazji niszczy pół lokalu, niż agresora, który będzie następnie piętnowany przez całą klientelę. A tak może po mordach nastrzela i dostanie nawet darmowe, dodatkowe żarcie? To byłoby coś! W każdym razie Toru nie zamierzał wybrzydzać i na razie zamówił sobie jedynie dango. Dużo dango. Kiedy przynieśli te słodkie kuleczki rozkoszy, mężczyzna od razu wziął się za pałaszowanie caaałej góry dania.
    I po paru minutach modlitwy blondyna zostały wysłuchane. Najwyraźniej ktoś tam na górze bardzo go lubi, bo podrzucił mu ciekawy prezent. Do zajazdu weszła grupka podchmielonych mężczyzn, którzy od razu zaczęli zachowywać jak nastolatkowie. Nie dość, że byli głośni, grubiańscy, to jeszcze podrywali niechętne kobiety. Toru właśnie na to tylko czekał. Dokończył ostatnie dango i chwycił w rękę kolejne pięć patyczków. To powinno mu wystarczyć do zabawy z takimi delikwentami. W każdym razie Kaguya wstał ze swojego miejsca i ruszył powoli w ich kierunku.
    - Arararara, Panowie. Chyba ktoś tu dostał ostatnio dobry wpierdol, bo mu się w głowach przewraca. Pomóc Wam? - zapytał gromadki z perfidnym uśmiechem. Wyglądał tak zuchwale, jak tylko potrafił. Nie przejmował się kompletnie tym, że był sam przeciwko pięciu przeciwnikom. W końcu co takiego mu zrobią? Najwyżej poobijają sobie trochę twarze i tyle z tego wyjdzie. W każdym razie jeden z tej grupki popełnił pierwszy błąd. W tym samym momencie, w którym jego ręka wylądowała na ramieniu Kaguyi, ten przestał kompletnie go słuchać. Nie wiedział jakie słowa wychodzą z jego ust, ale zdawał sobie sprawę, że to ścierwo go dotyka. Uśmiech z twarzy Toru zniknął, oczy skupiły się w tym momencie tylko na tym podstarzałym facecie, a wykałaczki z dango trafiły do drugiej dłoni... poza jedną! Ta właśnie utkwiła między palcami prawej ręki. Nie trzeba chyba dużo mówić, że facet właśnie popełnił błąd, nie?
    Pewny, szybki chwyt sprawił, że palce Kaguyi oplątały się dookoła przedramienia przeciwnika naciskając na nie z całą swoją siłą. U oponenta dało się zobaczyć wyraźny grymas, ale to nic w porównaniu z tym, co miało się zaraz stać. Toru wykorzystał bowiem jedną z wykałaczek w ten sposób, że wbił ją facetowi w ramię na głębokość kilkunastu milimetrów. To samo zrobił z kolejnymi czterema i w ten sposób wyciągnięta ręka mężczyzny stała się naprawdę ładnym, ale trochę liniejącym, jeżem.
    - Powiedziałem, że macie stąd spierdalać, a nie dotykać mnie swoimi brudnymi łapskami. - rzucił jeszcze do oponenta przed tym, jak uderzył go swoim kolanem prosto w jego brzuch. Złapanie za ramiona i pociągnięcie go w dół jeszcze tylko pomogło w całym ciosie. Facet padł jak długi na deski, a reszta stała jak wryta. Na razie nie planowali się rzucić na Toru, ale to mogło się zmienić. Przynajmniej taką właśnie miał nadzieję, bowiem po zadaniu ciosu Kaguya wyprostował się i spojrzał z uśmiechem na gromadkę, zadzierając głowę ku górze i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Może kolejny?
0 x
Ryu

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Ryu »

0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yuusuke »

Powiedział, że idzie do miasta, żeby zakupić kilka potrzebnych rzeczy. Wymienił tylko krzesiwo i miotłę, ale z pewnością miał na myśli jeszcze kilka innych. Niby normalna wyprawa do miasta celem nabycia kilku rzeczy, był tylko jeden problem… Skąd mały Hözuki miał wiedzieć, gdzie można kupić miotłę, że o innych rzeczach nie wspomnę. Przemierzał więc po rozlicznych alejkach Ryuzaki wypatrując szyldu, który wskazałby mu odpowiedniego rzemieślnika. Niestety na żadnym z nich nie było nic o miotłach, krzesiwach, ani żadnym innym potrzebnym przedmiocie, więc jedenastolatek błąkał się zupełnie bezsensu. Gdyby był troszkę mądrzejszy to zapytałby kogoś o drogę, ale przecież uparł się przy dążeniu do samodzielności no nie? Zresztą, Bóg Wygnany nigdy nie pytał o drogę, więc i jego podopieczny nie mógł. W miarę upływających minut wciąż ubywało wody z podarowanego przez siostrę bukłaku. Po godzinie był już pusty i trzeba było uzupełnić zapas wielbionego przez wyspiarski klan, życiodajnego płynu. Tylko gdzie? No przecież oczywiste, że nie w sklepie z tekstyliami, a w karczmie lub zajeździe. Tę Turkusowooki znalazł dość szybko, bo szyld w kształcie świniaka był czytelnym i dość oczywistym znakiem, że wewnątrz przybytku można się najeść i uzupełnić zapasy. Yüsuke nie rozważał za i przeciw, po prostu wszedł i już w progu mógł stwierdzić, że to był błąd. Czując ostry, wstrętny zapach będący mieszanką alkoholu, tytoniu, żarcia, potu, perfum i wymiocin zatrzymał się w progu i postanowił się wycofać z tego radioaktywnego miejsca. Zrobił krok w tył, ale drugiego już mu się nie udało, bo wpadł na następną grupkę gości. Chociaż gości… To złe słowo, bo wchodzący mężczyźni byli zwyczajnym wielkomiejskim bydłem, którego nikt nie chciałby gościć we własnej karczmie. Malec nie chciał być stratowany, więc czym prędzej uskoczył na bok i już po chwili znalazł się za grupką opitych terrorystów. Przepuściwszy ich zrobił kilka spokojnych kroków w kierunku wyjścia. Chciał poszukać sobie spokojniejszego lokalu, ale ktoś z zebranych w karczmie się obruszył i postanowił przeciwstawić się hołocie. Jedenastolatek zapatrzył się w scenę, w której samotny zuchwalec stanął przeciw piątce. Jak w opowieściach o bohaterach prawda? Tylko, że blondyn nie był żadnym bohaterem, ale tego mały wyspiarz nie mógł wiedzieć. Gdyby albinos znalazł się w podobnej sytuacji, to zapewne uciekłby najkrótszą drogą, ale odziany w purpurę nie był takim mięczakiem jak on. –Kakoi…-(Zajebisty to chyba najlepsze tłumaczenie) Powiedział jednocześnie Yü i kilka z zebranych w lokalu panienek. Szkrab mimowolnie stawiał kolejne kroki w głąb karczmy coraz bardziej zbliżając się do niebezpiecznej strefy. Z bliska zobaczył jak prawie dwumetrowy mężczyzna wbija wykałaczki w rękę drugiego. –Nietykalny jesteś tylko wtedy, gdy trzymasz innych na odległość miecza.-Powtórzył w myślach swoje nindo widząc, że mężczyźnie wystarczyła odległość wykałaczki. Turkusowe ślepka były wpatrzone w wytatuowanego mężczyznę, ale nie tak bardzo, by nie zauważały tego co działo się wokół. Karczemni rozrabiacy szeptali coś do siebie, a za plecami podawali sobie… Nóż? Brzdąc wiedział co się za chwilę stanie, więc postanowił wkroczyć do akcji. Bezprecedensowo wgryzł się swymi ostrymi jak igły zębami w rękę, która właśnie dzierżyła ostrze. Nóż upadł na podłogę, a zaraz za nim siknęła krew. Niestety szkrab był bardzo lekki, więc rozdrażniony opij podniósł go i cisnął nim tak, że wylądował pod jednym ze stołów. Tam malec się skroplił, ale pewnie nikt tego nie widział, bo burda już się zaczęła.
0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • Najwidoczniej grupka kolegów nie była zadowolona z tego, jak jeden z nich upadł po prostu na ziemię. Trudno! Taki los czekał na niego w momencie, w którym złapał Toru za ramię. Mężczyzna nie lubił, kiedy ktoś wyraźnie go lekceważył, a to właśnie miało przed chwilą miejsce. Nic więc dziwnego, że blondyn chciał wszystko jak najszybciej wyjaśnić i sprawić, żeby więcej nie doszło pomiędzy nimi do żadnych nieporozumień. Kaguya nie przewidywał jednak, że do całej zabawy włączy się tutaj jakiś kompletnie losowy i nieznany mu dzieciak, który na dodatek zaatakował przeciwnika w jakiś dziwny, kompletnie nieprzewidywalny sposób. Jednak czy to w jakikolwiek sposób przeszkadzało głównemu bohaterowi? Najwyraźniej nie, bo uśmiech na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej, kiedy dojrzał krew tryskającą z ręki przeciwnika. Oho, ktoś tu miał naprawdę ostre ząbki i robi z nich całkiem niezły użytek. Jednak...
    - Dzieciaka? - warknął w jego stronę i nawet przez chwilę się nie zastanawiając po prostu chwycił go za fraki, żeby następnie cisnąć nim o jeden ze stołów znajdujących się za blondynem. To na pewno nie wyeliminuje go z walki, ale za to na pewno przez moment powstrzyma. Ta krótka chwila powinna bowiem wystarczyć do tego, żeby załatwić resztę. A ta nawet nie próżnowała. W ruch poszły bowiem już krzesła, a pierwsze z nich właśnie zmierzało na Toru, który zasłonił się przed nim ręką. O dziwo, jego przedramię nie tylko wytrzymało cały atak, ale sam Kaguya nawet nie ruszył się z miejsca, a drewno ustąpiło w spotkaniu z jego osobą. Wyraz zdziwienia draba, którego broń nagle przepadła był bezcenny. Nie trwał jednak długo, bowiem już po chwili pięść mężczyzny trafiła go idealnie w nos i sprawiła, że ten upadł omdlały na ziemię. Pozostała dwójka była już bowiem tylko kwestią czasu, chociaż jeden z nich zdołał zadrasnąć Toru rozbitą butelką tak, że znad jego brwi zaczęła cieknąć strużka krwi. Mężczyzna jednak w ogóle się tym nie przejął i tylko zlizał juchę, która dostała się czerwone wargi. Następne kilka sekund to proste ciosy i kopnięcia wyprowadzone w pozostałych, którzy po chwili leżeli już na ziemi. I kiedy Kaguya poprawiał już swoją grzywkę, żeby za bardzo nie zabrudziła się od krwi, wtedy go zamroczyło. Kolejne, piekielne krzesło! Tym razem trafiło go jednak prosto w głowę, co sprawiło, że przez chwilę nie wiedział co się dzieje. Zbir wykorzystał tę okazję do założenia dźwigni na rękę Toru, z której oczywiście ten potrafił się spokojnie oswobodzić, ale chciał się trochę pobawić.
    - Aaaaa! Moja ręka! - krzyknął na cały lokal i przeturlał się kawałek dalej od swojego oprawcy. Z udawanym trudem stanął następnie na równe nogi i odchylił poły swojej bluzy, ukazując jednocześnie swój lewy bark. Widok ten nie był jednak zbyt przyjemny dla oka. Może i krwi nie było, ale za to na wierzchu było widać biały czubek kości - Złamałeś mi rękę! Złamałeś mi moją waloną rękę! - zaczął wykrzykiwać w kierunku zbira, który najwyraźniej miał niezły ubaw z tego, co właśnie tutaj zaszło. Jakież było jednak jego zdziwienie w momencie, kiedy Toru chwycił za wystającą kość i zaczął ją powoli, teatralnie wyjmować z barku. Nie widać było przy tym u niego żadnego grymasu bólu, nie wydał żadnego jęku, a na dodatek śmiał się jeszcze upiornie.
    - Baaaka! Potrzebowałbyś przynajmniej trzech stalowych młotów, żeby moje kości pękły. - rzucił do ostatniego przeciwnika i wywalił swój niezwykle długi jęzor na zewnątrz. Teraz nie wyglądał wcale lepiej, niż wtedy gdy przed momentem wyjmował sobie kość z ręki. O, a skoro o niej mowa, to już zwyczajnie mógł nią poruszać. Istne czary! W każdym razie oponent powinien się cieszyć z tego, że Toru nie chciał brudzić całego lokalu krwią i wyprowadził w jego kierunku jedynie trzy proste cięcia, z których dwa trafiły w klatkę piersiową, a ostatnie przecięło łydkę, żeby nie myślał przypadkiem o tym, aby jeszcze gonić blondyna.
    - Oy, gdzie ten smark ze wścieklizną?! - zawołał, rozglądając się po lokalu. Oczywiście, że wolał Yuusuke, który przez moment przykuł jego uwagę. Odleciał całkiem daleko, więc jeśli coś mu się stało, to Toru musi mu jeszcze poprawić za zniszczenie mu jego zabawy.
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yuusuke »

A kto raz zazna smaku ludzkiej krwi, pragnienia jego nie ugasi żadna inna ciecz i będzie jej łaknął do końca swoich dni. Metaliczny posmak człowieczej posoki rozlał się po ustach białowłosego rekina ludojada. Jego źrenice się zwęziły jak u kota, grzywa nastroszyła jak u lwa, a szpony wydłużyły nieludzko. A może tylko mi się zdawało? Plusk! Dało się słyszeć, gdy malec upadał, ale takie dźwięki to nic nowego w karczmach nie? Ktoś wylał piwo albo się porzygał, wielkie mi co… Nikt nie mógł wiedzieć, że to co się rozlało po podłodze było właśnie tym brzdącem, którego przed chwilą uczono latać. Umarł? No gdzie tam, nie tak łatwo zabić Hözuki. Zresztą zabić, ten malec zrzucony z wysokości dwóch tysięcy metrów nie miałby się czego bać. Przyspieszenie grawitacyjne to dziesięć metrów na sekundę kwadratową, ale nawet uderzenia z tak ogromną prędkością nie zostawiłoby zadrapania na drobnym ciele. Wróćmy jednak do wydarzeń „pod dzikiem”. Gdy albinos starał się powrócić do pierwotnej formy, burda rozkręciła się na dobre. Zaczęło się od wykałaczek, a w ruch poszły już krzesła i butelki. Jaka szkoda, że Kałuża tego nie widział. Wygramolił się spod stołu dopiero, gdy blondynowi złamano kość. Złamano? Tak to wyglądało i tak twierdził z początku, ale… Kłamstwo ma krótkie nogi? Nie, ten związek frazeologiczny tu nie pasuje, bo olbrzym nie kłamał tylko robił przedstawienie. Widok otwartego złamania to już jest coś przy czym żołądki mniej wytrwałych osób kurczą się i zmuszają do zwrócenia posiłku, a scena zafundowana przez wielkoluda była o wiele bardziej makabryczna. Chcąc nie chcąc Yüsuke musiał zwrócić część kulek ryżowych ze śniadania. Był shinobi, ale kość wyciągana z otwartej rany to jednak coś przerażającego. Kiedy jego w połowie opustoszały żołądek się uspokoił, a turkusowe oczka odkleiły się od podłogi, było już po wszystkim. Zwycięski bohater karczmy stał teraz nad porozrzucanymi ciałami wrogów i rozglądał się. Za czym? Z tego co wyszło z jego ust, to jest słów nie jęzora, wynikało jasno, że szukał właśnie krwiożerczego jedenastolatka. Jak zareagował złoty Kantaiczyk? Nie miał powodu by bać się mięśniaka, a i bardzo mu imponowało, że sam poradził sobie z piątką napastników. Oczywiste, że wyszedł spod stołu. Co więcej wskoczył na niego, żeby było go lepiej widać i zawadiacko zarzucił swym haori tak jak to robią na filmach.
-Tu jestem de gozaru.-Powiedział mierząc Toru swym nowo nabytym, przerażająco lodowatym wzrokiem ukradzionym od braciszka.
0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • Toru nie musiał czekać długo, aż wywołany chłopak sam się przed nim zjawił. I bardzo dobrze! Tak prawdę mówiąc, to blondyn nienawidził kiedy się go ignorowało, lekceważyło i udawało, że się go nie zna. Wtedy od razu świerzbiły go ręce. Można więc powiedzieć, że na sam początek Yuu podjął dobry wybór. Właśnie dlatego Toru podszedł do niego bez większej zwłoki i zaczął mu się uważnie przyglądać, nachylając się przy tym lekko. Prawa dłoń zaczęła lekko gładzić brodę, kiedy oczy Kaguyi dokładnie lustrowały malca. Że był niewielki, to już wiadomo, ale Toru zwracał uwagę na inne szczegóły - wyraz twarzy, spojrzenie, rysy facjaty. Wszystko to mówiło wiele o człowieku, a kiedy ten był jeszcze dzieckiem, to tym lepiej dla odczytującego. Te małe, piekielne istotki nie potrafią chować swoich uczuć tak dobrze, jak dorośli. W każdym razie ta dwójka miała trochę do pogadania, więc nie należało marnować czasu na wgapianie się w siebie.
    - Idziesz ze mną, kurduplu. - rzucił do Hoozukiego i nie czekając na zgodę czy jakąkolwiek formę sprzeciwu po prostu chwycił go za fraki, aby już po chwili nieść go pod ramieniem. Tak było mu najwygodniej, więc nawet jeśli Yuu będzie marudził, że nie jest żadnym workiem kartofli, to i tak niczego to nie zmieni. Zresztą wszystko nie trwało długo, bowiem Toru po kilku sekundach posadził dzieciaka na krześle, a sam usiadł naprzeciwko, obracając jednak swoje siedzisko tak, że oparcie miał pod brodą.
    - Co to cholera było? Jak chcesz ich gryźć, to przynajmniej w takie miejsce, żeby Ci nie oddali. Nie wiem... Krtań, twarz, genitalia. Cokolwiek Ci się podoba, ale weź ich kuźwa wyeliminuj. - warknął niezadowolony, bo o ile sama akcja i pomysł mu się podobały, o tyle wykonanie oceniłby na dwójkę... I to taką z wielkim minusem! Co prawda Toru sam też oberwał, ale tylko dlatego, że się z nimi bawił. Gdyby od samego początku miał być poważny, to wszyscy leżeliby już z dziurami w różnych częściach ciała. Tymczasem jedyna kość, którą wyciągnął ze swojego ciała leżała teraz spokojnie na jego kolanach - Nadal masz jednak więcej jaj, niż reszta facetów w tym lokalu, którzy siedzieliby cicho i patrzyli jak te zachlane dupki zabierają im spokój i kobiety. Nienawidzę tego. - rzekł z wyraźnym grymasem, powstrzymując się dodatkowo przed splunięciem na ziemię. Przecież w karczmie nie wypada! A skoro mowa o pochwałach, to na tym nie koniec. Mężczyzna wyłożył bowiem na stół swoją kość i popchnął ją w kierunku Yuu - Masz, w prezencie. Przecina metal, więc na pewno będzie przydatniejsze niż Twoje zęby. - wyszło na to, że Toru był jednak całkiem miły! No, nie licząc tego, że zrobił burdę w karczmie, przyszedł tutaj właśnie w tym zamiarze, a na dodatek jeszcze świetnie się przy tym bawił. Teraz jednak mężczyzna podniósł jedynie rękę do góry i machnął nią kilka razy, aż podeszła do niego lekko przestraszona kelnerka. Blondyn się jednak tym nie zraził i zamówił sobie butelkę sake, dwie czarki oraz wielki talerz sushi. Zasłużył w końcu, nie? Uratował całą karczmę! I właśnie dlatego mógł też sobie pozwolić na danie klapsa kelnerce, która jedynie pisnęła pod nosem. Idealnie!
    - A teraz mów po co przyszedłeś do karczmy. Mleka tu nie dają. - zwrócił się do małego kompana, bo i tak nie miał co robić podczas oczekiwania na jego zamówienie. Później zastanowi się co z nim zrobić, ale na razie równie dobrze może mu coś poopowiadać. Byleby nie przynudzał i wszystko jakoś wypali. No, a przynajmniej musiało, bo Kaguya nie miał zamiaru nudzić się przez resztę dnia. Tymczasem białowłosy dzieciak wydawał się miłym urozmaiceniem jego planu. Oczywiście nie w tym sensie, w którym sobie pomyśleliście. Po prostu blondyn widział w nim potencjał, który do tej pory drzemał gdzieś ukryty głęboko pod lodem i wszystko co wystarczyło zrobić, to jedynie go rozbudzić. I wcale tak wiele do tego nie było trzeba. Już Toru się tym zajmie!
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yuusuke »

Trzeba przyznać, że blondyn posiadał prezencję straszliwego zakapiora, ale malec nawet nie drgnął, gdy ten się do niego zbliżał. Bo co? Miał uciekać? Oczywiście, że Yü chciał uciekać i z pewnością zrobiłby to, gdyby nie fakt, że był to pierwszy dzień przysięgi złożonej samemu sobie. Jak wyglądałoby to, gdyby już pierwszego dnia podkulił ogon i pobiegł z krzykiem do Kamiru i siostrzyczki? Co najmniej beznadziejnie, więc malec postanowił wytrwać ból wywoływany przez wbijające się w niego ślepia. Chciał być twardy, nie okazywać emocji jak braciszek, ale jego warga drgnęła mimowolnie.
-Co?-Zapytał wielce zaskoczony wypowiedzią barowego rozrabiaki, ale wyjaśnień nie było i białowłosy wylądował pod jego pachą. Znowu został porwany? Cóż, z jego słodką buźką powinien się do tego przyzwyczajać. W prawdzie mógł się skroplić i uciec, ale po pierwsze nie chciał ujawniać swojej kekkei genkai, po drugie wolał nie robić zamieszania, po trzecie właściwie był nietykalny i mógł czuć się pewnie. Chyba że… Toru władał raitonem. Tak właśnie było, ale jedenastolatek nie mógł tego wiedzieć, więc wolał pozostać w spokoju. Cierpliwość się opłaciła, bo po krótkiej wycieczce został posadzony na jednym z ocalałych krzeseł, a blondwłosy usiadł naprzeciwko. Aha, będzie rozmowa i to bynajmniej nie o oficjalnym charakterze, czyli nieodpowiednia dla aspołecznego dzieciaka, którym do niedawna był Yüsuke. Do niedawna, bo teraz miał swój cel samodzielności i sarkazm Boga Wygnanego na podorędziu, więc mógł spróbować swoich sił w wymianie zdań. To znaczy, tak myślał, bo zaczęło się od kazania, a nie od typowej wymiany grzeczności. Od razu było widać, że to nie była pierwsza karczemna burda w życiu człowieka w czerwonej bluzie. –Wyeliminować?-zapytał się albinos-Przecież chciałem go tylko rozbroić.-Szybko jednak zrozumiał, że gdyby zrobił tak jak mówił siedzący naprzeciwko mężczyzna, to nie wyleciałby pod stół i byłoby jednego obszarpańca mniej do bicia. Oszczędziłby sobie upokorzenia, zachowałby chakrę i zdecydowanie bardziej by pomógł. Patrzył więc z powagą i podziwem na tego niesamowitego człowieka, który najwidoczniej z niejednego pieca chleb jadł i i nie jedną panienkę khe, khe, khe… niejedno w swoim życiu widział. I co dalej? Turkusowooki doczekał się pochwały od nieznajomego. Nie rozumiał w prawdzie fragmentu o zabieraniu kobiet, bo jak niby jedenastolatek miałby go zrozumieć, ale i tak poczuł się dumny z siebie. Wszyscy lubią być chwaleni nie? A to jeszcze nie był koniec, bo blondas miał gest i postanowił wręczyć smarkowi mały prezent. Brzdąc niepewnie wyciągnął po niego rękę. –Naprawdę mogę?-Zapytał niepewnie, ale po twarzy swego rozmówcy widział, że jest poważny. Wziął miecz do ręki i przejechał palcem po jego płazie.-Niesamowity…-Pomyślało mu się na głos.-To kość prawda? Jak zrobiłeś tą sztuczkę de gozaruyo?-Zapytał, bo był ciekawy, ale nie spodziewał się odpowiedzi. Kantaiczyk cały czas wlepiał swoje słodkie ślepka w podarunek, ale akcja z klepnięciem w tyłek nie umknęła jego uwadze. Już wielokrotnie był świadkiem podobnych zachowań, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiał. Tym razem spojrzał pytająco na swojego rozmówcę w nadziei, że mu to wyjaśni, ale niebieskooki chciał najpierw by to Yü coś mu wyjaśnił.
-Przyszedłem napełnić swój bukłak.-odpowiedział wyciągając drewnianą tykwę na stół-Lekko zbłądziłem w mieście, a gdy skończyła mi się woda musiałem ją gdzieś uzupełnić. Wodę chyba tu dają de gozaruyo?-Po ostatnim wypowiedzianym zdaniu na jego twarzy pojawił się cień przerażenia. Mogliby nie mieć wody? To było coś nie do pomyślenia dla Hözuki. Na szczęście całkiem szybko pojawiła się kelnerka z butelką przeźroczystej cieczy. Ulga stała się widoczna na małej buzi. -Więc jednak mają wodę.-Pomyślał białowłosy, ale nie wiedział, że serwowana w tym lokalu woda jest nawet bardziej magiczna od tej, którą jego klanowicze wykorzystywali na co dzień. Chłopiec położył kościany miecz na kolana i sam zaczepił kelnerkę. Poprosił o napełnienie bukłaka, ale nie powiedział już, że chce by był napełniony wodą. Kelnerka powinna domyślić się, że chodziło o tlenek wodoru, ale różnie mogło być… W końcu w takich tykwach zazwyczaj nosiło się wino, a Toru też mógł interweniować i dla rozrywki zmienić zamówienie siwego kurdupla. Chwilę później znów pojawiła się kelnerka, tym razem z tacką wypełnioną sushi po brzegi. W tej właśnie chwili słodziak zrozumiał, że zwrócił ponad połowę swojego śniadania i też jest głodny.
-Mogę się poczęstować?-zapytał robiąc maślane oczka, gdy kelnerka już odeszła-Powiedz mi… Eto… Proszę Pana? O co chodziło z tym zabieraniem kobiet? To ma coś wspólnego z tym, że klepie pan kelnerki po tyłkach?-Nic dziwnego, że maluch mówił do niego per Pan, bo w końcu żaden z nich się nie przedstawiał. A przechodząc do zadanego przez Kałużę pytania… Cóż, takie pytanie mogło paść tylko z ust niewinnego dziecka. Ciekawe jakiej odpowiedzi udzieli mu Toru.
0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • Całkowicie inną sprawą jest to, czy zdołałby uciec. Wbrew pozorom Toru nie tylko był wielki, ale też całkiem szybki. Nie było jednak na razie żadnego powodu, dla którego Yuusuke powinien bać się blondyna. W końcu nie szedł spuścić mu wpierdzielu, a jedynie chciał go na swój sposób pochwalić i jednocześnie poinstruować na przyszłość. Niemniej jednak Kaguya nie zamierzał nawet odpowiadać na jego małe pytanie. Jak to "co"? Przecież dokładnie powiedział co i nie będzie się powtarzał. To właśnie jedna z tych rzeczy, która białowłosy powinien zapamiętać, bowiem Toru nigdy nie tłumaczy czegoś dwa razy. To naprawdę męczące kiedy ktoś Cię nie słucha i właśnie dlatego zawsze lepiej się nie odzywać, a jeśli już sytuacja zmusza do powtórzenia, to wystarczy strzelić porządnie w twarz, żeby na drugi raz na pewno zapamiętał. Sarkazm również nie był tutaj dobrym rozwiązaniem. Oczywiście Toru go przeważnie rozumiał, ale i tak nie lubił kiedy ktoś go używał w rozmowie z nim. Blondyn preferował bowiem ludzi prostych, treściwych i szczerych, a nie chowających się za zasłoną kłamstw, ironii czy też sarkazmów. Rozszyfrowywanie tego wszystkiego było zbyt męczące, żeby chłopak mógł komunikować się z kimś w taki sposób przez dłuższy okres czasu.
    - Rozbroić? A co on kuźwa miał w ręce? Łopatkę do piasku? - parsknął wyraźnie oburzony Toru, któy jednak pomylił się co do chłopaka. Myślał z początku, że Yuu będzie trochę inny niż on sam w przeszłości, ale najwidoczniej białowłosy potrzebował więcej pomocy przy zmianie, niż z początku się spodziewał - Bijesz głownie po to, żeby wyeliminować. Ciężko jest to zrobić bez zabijania i właśnie dlatego oberwałem krzesłem. Ty jednak dostałeś po mordzie za to, że chciałeś go tylko rozbroić. - wytłumaczył wszystko dzieciakowi w sposób dość łopatologiczny. To oczywiste, że gdyby od samego początku Toru wyciągnął kości z ciała, to cała piątka leżałaby teraz z otwartymi oczami, ale niekoniecznie dlatego, że chcieliby podziwiać sufit.
    No tak... Daj dziecku zabawkę, a oczy niemalże wylecą mu z orbit. Toru aż westchnął bezradnie pod nosem. Nie rozumiał bowiem czemu maluch robił taką aferę z otrzymania jednego miecza. Co prawda blondyn włożył w niego całą swoją kość, ale dla niego było to tak normalne, jak jedzenie śniadania każdego dnia. Kości w każdej chwili mógł odbudować, a jeśli by chciał, to dałoby radę nawet otworzyć sklep z niezwykle ostrymi mieczami. Oczywiście o ile lider klanu nie doczepiłby się do niego, że rozdaje twory swojego limitu krwi jak ciepłe bułeczki, co jest całkiem prawdopodobne.
    - Huh? - mruknął, marszcząc brwi. Czy on przed chwilą naprawdę zapytał go o tajemnicę wyciągnięcia kości z ręki? - W tych czasach niebezpiecznie jest pytać o dwie rzeczy, młody, więc lepiej zapamiętaj. Nazwiska i informacje o umiejętnościach mogą Cię zabić. - kolejna lekcja dla małego zabijaki, który chyba zdawał się niezbyt poważnie podchodzić do tego całego świata shinobi, który w rzeczywistości spływał jedynie krwią i trupami. Niektórzy z zemsty byli gotowi zabić całkowicie przypadkowego człowieka tylko dlatego, że ten miał nazwisko takie, jak arcywróg klanowy. Co z tego, że nie miał nic wspólnego z poprzednimi wojnami i potyczkami? Nic. To potomek jednego z morderców, więc też musiał zginąć.
    - Co Ty masz z tym "de gozaruyo"? Masz kilkanaście lat, a zachowujesz się jakbyś był przyspawany tyłkiem do miecza od co najmniej czterdziestu. - rzekł, mając w sumie prawdę. W końcu czy to nie w taki sposób wypowiadały się zawsze te stare pierdziele, które chciały się bawić w samurajów? Droga miecza, drewniane sandały, seppuku i te wszystkie inne bajery, które niestety nigdy nie kręciły Toru - Ta, dają, ale nie to powinieneś tutaj pić. - to akurat chyba było jasne. Co prawda Yuusuke był dzieciakiem, ale blondyn nie widział w tym nic złego. Im wcześniej nauczy się gorzkiego smaku życia, tym lepiej dla niego. Mniej rozczarowań spotka go w przyszłości, jeśli będzie na nie uważał już od tej pory. Toru nie miał też nic przeciwko temu, żeby malec jadł jego sushi. W końcu sam ugryzł jednego z facetów, więc jakaś część darmowej wyżerki mu się należała.
    - Toru, po prostu Toru. I naprawdę nie wiesz o co chodzi? Ile Ty masz lat? Każdy facet potrzebuje raz na jakiś czas kobiety, żeby ulżyć swojemu stresowi. Zostawiasz dzieciaki w innym pokoju, a sam idziesz się zamknąć ze ślicznotką w swoim pokoju na całą noc. Jeśli następnego ranka będzie miała burzę włosów na głowie, to znaczy, że nie bolała ją głowa, mały. - wyjaśnienia dość ogólnikowe, ale Kaguya nie mógł uwierzyć, że Yuusuke naprawdę nie wie o co chodzi. On w jego wieku już doskonale zdawał sobie z tego sprawę, chociaż nie miał matki. Pomocne były w tym erotyki chowane przez ojca, który nigdy nie zauważył, że jego syn już dawno je odnalazł. A może nawet i widział, ale zwyczajnie go to nie obchodziło? To akurat nie byłoby dziwne. Na całe szczęście Toru nie musiał o tym zbyt długo rozmyślać, bowiem do stolika znowu przyszła kelnerka, ale tym razem z bukłakiem wody. Ten nie trafił jednak do małego Yuu, a wprost do ręki blondyna, który po chwili wylał część wody prosto na swoją czuprynę, żeby tym samym zbyć niepotrzebną krew. Jeśli zaschnie mu na włosach, to chyba będzie je musiał przyciąć.
    - Jak mówiłem, w tym miejscu się takiej wody nie pije. - rzekł i rzucił do dzieciaka bukłak wody wypełniony już tylko do połowy. Sam sięgnął natomiast po buteleczkę z sake i rozlał ciecz do dwóch czarek, jedną podstawiając malcowi - Nie wąchaj, nie przyglądaj się, nie próbuj, nie popijaj. Musisz wypić całą czarkę na raz i po wszystkim się uśmiechnąć. - poinstruował swojego niedoświadczonego pupila. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie dorzucił właśnie tego uśmiechu na koniec. Po prostu chciał zobaczyć jak dzieciak krzywi się po wypiciu po raz pierwszy sake. Sam podniósł czarkę do góry i oczekiwał na Yuu. Jeśli ten wypije, Toru również to zrobi.
0 x
Yuusuke

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Yuusuke »

Toru miał rację, więc chłopiec pokiwał mu tylko głową na znak, że już zrozumiał kwestię bójki. Turkusowooki wiedział w prawdzie, że nic mu nie groziło ze strony jakichś obszczymurów, którzy nawet nie posiadali chakry, ale miał jeszcze tyle oleju w głowie, żeby przemilczeć szczegóły dotyczące swojego kekkei genkai. Tym bardziej mogło dziwić, że dosłownie chwilę później zapytał o zdolność blondyna. Dlaczego to zrobił? Po pierwsze nawet nie podejrzewał, że wyjmowanie kości z ramienia może być uwarunkowanym genetycznie limitem krwi. Chwilę po całym zajściu z zalejmordami był niemal pewien, że wielkolud wyjął kościany miecz z rękawa albo jakiejś ukrytej kieszeni. Sądził więc, że Toru zachowa swoją tajemnice jak to rasowy magik, ale z jego wypowiedzi jasno wynikało, że nie był to byle trik. W tej właśnie chwili maluch zrozumiał, trzy rzeczy. Po pierwsze, że mało wie o tym świecie i wiele musi się jeszcze nauczyć. A po drugie? Wreszcie dowiedział się dlaczego przed wyjazdem z Kantai zabroniono mu ujawniać swoich zdolności, jednocześnie był zdziwiony, bo o nazwiskach nic nie wspominano. Ja z kolei nie wspomnę o wielkim znaku klanu na plecach chłopca. Czyżby kolejny dowód na to, że nikt nie chciał, aby Yü powrócił żywy na wyspy? Na tę chwilę możemy się jedynie domyślać. Zapomniałem o trzeciej rzeczy? Nie, trzymałem ją na koniec. Jedenastolatek zainteresował się w końcu limitami krwi. Do tej pory słyszał tylko o dwóch, o swoim i tym klanu Yuki, a teraz trzymał w swoich rękach część tajemnicy klanu z kontynentu. Oznaczało to tylko jedno, na kontynencie była niezliczona ilość klanów, z których każdy wyróżniał się specjalną, uwarunkowaną genetycznie zdolnością. W prawdzie Hözuki nie wiedział nic o genach, ale temat klanów niezmiernie go zainteresował. Do tego stopnia, że zapragnął zdobywać wiedzę o nich za każdą cenę. A Toru wyraźnie przecież powiedział, że wypytywanie o umiejętności to prawie jak prośba o nóż wbity pod łopatkę. Dzieci jednak już tak mają, że wpuszczają coś jednym uchem, a wylatuje im to drugim i tylko czasem niektóre, najbardziej interesujące fragmenty pozostają w ich małych głowach.
-De gozaruyo?-Powtórzył swoje standardowe powiedzenie, które towarzyszyło mu od niepamiętnych czasów.-Nie mam pojęcia…-Przyznał się malec i zaczął kiwać swoją siwą głową na boki, żeby sobie przypomnieć. Kiwał i kiwał, zupełnie jakby przelewał zebrany w puszcze mózgowej olej.-Już wiem!-Wykrzyknął entuzjastycznie białowłosy, gdy olej zaczął już bulgotać nad płomykiem nowo nabytej wiedzy.-Wujek Renji tak mówi. Od zawsze uczył mnie fechtunku, więc musiałem to od niego podłapać de gozaru.-Wyjaśnienie może nie było najlepsze, ale Kałuża nie znał lepszego, a i Toru z pewnością lepszego od niego nie oczekiwał. Zresztą, pojawiła się kwestia o wiele bardziej paląca, paląca w ustach, gardle i rozgrzewająca całe ciało. Woda czy alkohol? Oto jest pytanie… Dla Toru to nie było żadne pytanie, bo odpowiedź była tak oczywista jak przy dylemacie, który cycek powinno się złapać jako pierwszy. No przecież oczywiste, że najlepiej chwycić oba! Z drugiej strony był nasz słodziak, który nigdy, przenigdy nie pił niczego poza wodą i sokami. Nawet przed herbatą czuł niebywały wręcz wstręt, „Bo jak można pić brudną wodę?!”. –To co powinienem pić?-Zapytał malec, ale nie otrzymał odpowiedzi. Do tego jeszcze wrócimy, a tymczasem blondwłosy rozrabiaka wziął się za wyjaśnianie tajemnicy damsko-męskich relacji. Maluch zaczął zaś wymiatać nigiri z tacki jak odkurzacz. Oczywiście jadł pałeczkami! Nie był wiejskim chamem, a dostojnym przedstawicielem rodu Hözuki.
-Yüsuke -Pośpieszył z wyjawieniem swojego imienia, po tym jak jego rozmówca uczynił podobnie. Miał wtedy pełne usta, więc brzmiało to dość śmiesznie.- i mam jedenaście lat. Z tego co powiedziałeś zrozumiałem tylko tyle, że braciszek musiał być wczoraj zestresowany, a sądząc po tym kołtunie, który widziałem rano na głowie siostry, to głowa jej nie bolała.-przełknął-Faktycznie spałem wczoraj sam w pokoju, chociaż siostrzyczka zapewniała, że do mnie przyjdzie…-Wytatuowany mógł mieć ubaw z tej wypowiedzi, w końcu braciszek sypiający z siostrzyczką, to nie jest nic normalnego nie? Kto wie, może nawet poczuje się zniesmaczony? Cóż, dzieci to jednak potrafią siać ferment… Maluch przyjął pozę myśliciela, to znaczy podparł prawy łokieć na kolanie i podbródek na prawej dłoni. Wyglądało na to, że próbuje jeszcze raz przeanalizować to, co powiedział mu jego nowy znajomy. W rzeczywistości czekał jednak, aż ten pośpieszy z dalszymi wyjaśnieniami. W międzyczasie wrócił bukłak i wróciliśmy do tematu wody i alkoholu. Wreszcie moment, na który wszyscy czekali. Nie wyobrazilibyście sobie tej straszniej miny, którą złoty klanowicz zrobił, gdy siedzący naprzeciwko wylał sobie jego wodę na łeb, więc nawet nie będę jej opisywał. Z kolei mina, gdy odzyskał swą tykwę była tak cudowna, że nawet nie potrafię jej opisać. Znowu odchodzę od tematu! Kaguya podsunął dzieciakowi sakazuki wypełnione sake. Jak malec na to zareagował? Zmierzył spodek swymi ślicznymi oczkami, delikatnie obrócił go kilka razy, nie próbował, nie wąchał.
-Co tak mało?-Zapytał wielce zdziwiony. W gruncie rzeczy sake wygląda jak zwykła woda, a ten brzdąc potrafił samotnie obalić stągiew wody. Nawet się nie zastanawiał, chwycił spodek dokładnie tak jak to zrobił jego towarzysz do kielicha, uniósł go i opróżnił w mniej niż sekundę. Wlał sake w otwarte gardło, tak jak to okoliczni pijacy robili to z tanim winem śliwkowym. Gdzie się tego nauczył? Samouk! Od najmłodszych lat wlewał w siebie tyle wody, że musiał nauczyć się robić to efektywniej. Przydatna umiejętność dla Hözukiego, zwłaszcza w ferworze walki. No, ale wróćmy do rzeczy istotnych, to znaczy reakcji dziecięcego organizmu na alkohol. A ta reakcja, była o wiele mniej efektowna niż można by się spodziewać. Chłopiec wypił sake jak wodę, spojrzał na Toru swym słodkim wzrokiem i dopiero po dziesięciu sekundach zrobiło mu się cieplej.
-Kheeeeee…-charknął młodociany amator sake-Co jest nie tak z tą wodą de gozaru?! Kuuuuuu….-Nie wykrzywiał się, tylko charczał jak smok po spożyciu wypchanego siarką zwierzęcia.
0 x
Toru

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Toru »

  • Jak można nie wiedzieć dlaczego używa się jakiegoś słowa? Toru doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że często przeklina.W każdym razie blondyn uważał to za całkiem śmieszny dodatek. Z pewnością nie pasował do tego jedenastolatka, ale też nie był na tyle upierdliwy, żeby Kaguya miał zamiar wybijać mu go z głowy na dobre. W każdym razie mężczyzna dowiedział się dodatkowo ciekawostki o Yuusuke. Więc to właśnie dlatego ślinił się na widok jego miecza tak, jak żebrak ślini się na widok darmowej gejszy po dwuletnim okresie mieszkania pod mostem. Oczywiście o ile wcześniej nie zajął się swoim współlokatorem, no bo kto ich tam wie. W każdym razie białowłosy najwyraźniej lubił miecze, więc Toru trafił z prezentem wstrzelił się w dziesiątkę. Ale nic dziwnego. Kaguya zawsze trafiał!
    W każdym razie Toru również nie lubił herbaty. Nigdy nie rozumiał osób, które uwielbiały ten dziwny, gorący trunek. On o wiele bardziej wolał coś zimnego i bardziej przystępnego. W końcu w piciu chodzi o to, żeby jak najszybciej wychylić zawartość, a nie kontemplować nad nią bez większego sensu. Właśnie dlatego też odpowiedź na pytanie malca nie była dość skomplikowana i przede wszystkim oczywista. No, a przynajmniej dla niego i miał nadzieję, że niedługo wszystko stanie się też jasne dla niewielkiego Hoozukiego, który jeszcze nie zasmakował świata takim, jakim naprawdę jest.
    - Braciszek i siostra? Ararara. - zapytał lekko zakłopotany. Jeśli to, co mówił białowłosy jest prawdą, to niestety Toru nie miał dla niego dobrej wiadomości. Zastanawiał się teraz czy uświadamiać jedenastolatka w tym co mogło zajść w sypialni. W końcu może i nie znał tej rodziny, ale dla niego wszystko to wyglądało całkiem jednoznacznie. W końcu w taki sposób z początku przedstawił to też malcowi, wiec teraz nie mógł się tak po prostu ze wszystkiego wycofać - Nie chce Cię straszyć mały, ale to pokazuje, że Twoja siostra mogła nie przespać całej nocy. No, a przynajmniej nie sama i nie w taki sposób, w jaki Ty śpisz sam. Zapytaj jej lepiej o to. - wyjaśnił, jednocześnie odcinając się od odpowiedzialności za swoje słowa i zrzucając cały problem na barki nieznajomej mu jeszcze Hanaye. Zresztą co mu zależało? Przecież to nie tak, że ta kobieta go znajdzie i da mu jeszcze za to wszystko popalić, a nawet jeśli, to Toru jakoś za szczególnie się tym nie przejmował. Przecież sobie poradzi. Tak samo, jak z zabójczym wzrokiem malca, któremu najwyraźniej nie spodobał się fakt, że woda z bukłaka mogła posłużyć do czegoś innego, aniżeli do zwilżenia gardła, które dawno już nie widziało żadnej cieczy. Co prawda bez niej Toru mógłby się obejść, ale Hoozuki już nie za bardzo. Szkoda tylko, że sam blondyn o tym nie widział, bo być może łagodniej obchodziłby się z nieswoim bukłakiem.
    - Więcej na raz piją tylko starsi. I bezdomni. Tak. Ci drudzy potrafią ciągnąć nawet z dwóch butelek jednocześnie, więc nigdy się z nimi o nic nie zakładaj. Teraz pij. - poinstruował swojego małego "ucznia" i zaczął mu się przyglądać z nieskrywaną ciekawością. Co z tego, że chłopak miał jedenaście lat? Co z tego, że prawdopodobnie nie powinien mieć alkoholu w ustach? Czy ktokolwiek to sprawdza? Nie. Czy ktokolwiek przyczepi się do Toru w tej karczmie? Nie po tym, jak przegonił piątkę tamtych zakapiorów. W każdym razie reakcja Yuusuke nie była tak zabawna, jak spodziewał się tego Kaguya. A gdzie krztuszenie się, gdzie popijanie wodą z bukłaka?
    - To jest specjalna woda, która smakuje tylko mężczyzną. Masz. Za drugim razem jest lepsza. Jeśli nie pali, to znaczy, że ją rozcieńczają. - powiedział zupełnie tak, jakby w jakikolwiek sposób dało się jeszcze rozcieńczyć wodę. Czarka jednak została napełniona po raz kolejny, a sam Toru, żeby trochę rozochocić malca, chwycił za butelkę i przechylił ją, jednocześnie upijając kilka łyków duszkiem. W efekcie nie było już połowy trunku, a sam blondyn odetchnął jedynie z wyraźną ulgą. Tak! Alkohol już jest, ale brakuje jeszcze kobiet. Co prawda ta kelnerka nie była taka zła, ale Toru ocenił już, że nie będzie miał większych szans na spędzenie z nią nocy. No chyba, że w jakiś sposób wykorzystałby pijanego Yuusuke do zdobycia jej empatii... To wcale nie był taki zły pomysł!
    - Tylko powiedz mi najpierw gdzie mieszkasz, bo ta woda strasznie usypia, Yuusuke. - rzucił w jego stronę, bo przecież nie zostawi go tak na stole karczmy. Może i Toru był skurczysynem, ale nie aż takim. Przynajmniej odda dzieciaka rodzicom pod same drzwi i wróci do siebie. Oczywiście pod warunkiem, że trafi pod wskazany adres, bo ostatnio miał z tym coraz większy problem. Te cholerne drzewa tak szybko zmieniały swoje położenie, że nie sposób było zapamiętać drogi. Może ktoś celowo je przesadzał?
0 x
Itsuki

Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"

Post autor: Itsuki »

Dziękuję bardzo mi pani pomogła. Powiedział Itsuki żegnając się ze starszą panią. Zabrałem już jakieś informację ale są to tylko poszlaki jakie mogą doprowadzić do znalezienia mordercy muszę przesłuchiwać dalszych świadków. Jak postanowił tak zrobił i po chwili już znajdował się ponownie w karczmie. Po wejściu do karczmy Itsuki rozejrzał się i następnie podszedł do sprzątaczki. Witam nazywam się Itsuki Senju zbieram informację o morderstwie jakie miało miejsce w okolicy. Czy istniała by możliwość przejścia gdzieś gdzie będziemy mogli porozmawiać na osobności ? Zapytał Itsuki rozglądając się czy nigdzie w okolicy nie ma mordercy, którego szuka.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości