Świątynia Bishamona

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Aori

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Aori »

A tam pomoc ludziom! Ludzie powinni sami rozwiązywać swoje problemy. No chyba, że są z kimś w bliższych relacjach, to dopiero wtedy mogą liczyć na jakąkolwiek pomoc z jego strony, choć i tak wiele zależy tutaj od jednostki. W każdym innym przypadku nikt nie powinien oczekiwać, że ktoś pomoże mu z czystego serca i szczerej chęci. Oczywiście czasem górę wezmą nad nami instynkty i wtedy ciało poruszy się mimowolnie, ale w każdej innej sytuacji trzeba wynagrodzić komuś trud i starania włożone w to, żeby innym wiodło się lepiej. Teraz najlepszym sposobem na okazanie wdzięczności za przyjęcie zlecenia i podanie pomocnej dłoni były oczywiście pieniądze wręczone wprost do reki Hyuugi, który poświęci swój czas, zdolności oraz niezwykłe oczy do znalezienia jakiegoś starego dziada, który zgubił się na tej swojej pielgrzymce.
- Miejmy nadzieję, że tak właśnie było. - odpowiedział niby to z troską, a faktycznie przez jego zęby wyszło niedowierzanie. Człowiek jego pokroju i wiary? A mało to razy ludzie robili zupełnie coś innego, niż ktokolwiek by się po nich spodziewał? Przecież zachowanie się większości to zwykłe pozory, które bardzo łatwo podważyć i pokazać światu, że tak naprawdę nie stało za nimi nic głębokiego, ani trwałego. W każdym razie Aori nie miał na co narzekać, bo przez zgubienie się jednego mnicha miał przynajmniej robotę.
Grzecznie czekał na swojego zleceniodawcę, a przy okazji co chwila wodził wzrokiem po wiernych zbierających się w tym miejscu. Biedacy! Choć może i nie? Białe oczy Hyuugi dostrzegały tutaj również całkiem sporą grupkę bogaczy, którzy chyba przyszli się modlić, żeby los się od nich nie odwrócił i nadal pozostali w jego łasce. Każdy by tak chciał, ale niestety nie każdy to otrzyma. Przy okazji Aoriemu napatoczyło się jeszcze jedno pytanie.
- A imię Waszego brata brzmi? - to było bardzo ważne! Skoro każdy z nich ubrany jest tak samo, posiada identyczną łysinę, to jednym ze znaków rozpoznawczych mnicha będą jego dane osobowe. W końcu jakoś go rozpoznać musi. Jeśli Aori uzyska już informację, która go tak interesuje, weźmie do ręki mapę, a następnie ukłoni się grzecznie i opuści to miejsce udając się do najbliższego punktu wędrówki. Jeśli będzie miał szczęście, to właśnie tam znajdzie mnicha, ale znając życie będzie musiał się trochę nachodzić.

z/t
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

Po wszystkich wydarzeniach, jakże dramatycznych, które rozegrały się na placu targowym i po wypełnieniu, i dopełnieniu misji (która to z powyższymi wydarzeniami była powiązana, jeśli by nie powiedzieć, iż była ich bezpośrednią przyczyną), młody shinobi postanowił podjąć się kolejnego zadania. Wiele było potencjalnych destynacji i wiele było osób, ugrupowań i stronnictw, które mogły podsunąć Takashiemu jakieś zlecenia. Spośród tak wielu możliwości, Uchiha wybrał tę, która wydawała mu się najciekawsza - rezydenci sławetnej Świątyni Bishamona mogliby potrzebować pomocy w jakiejś kwestii... I najlepiej by było, gdyby to zadanie wykraczało poza sferę prozaiczności i trywialności. Czy tak będzie? To się okaże.
Tak oto Takashi udał się do Świątyni w poszukiwaniu potencjalnych zadań, których szukał pośród mnichów i zakonników.
0 x
Iwaru

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Trzeba pomóc? - Takashi Uchiha - 2/15 Młody Uchiha przybył więc do świątyni Bishamona. Spodziewał się, że zastanie tutaj jakąś ciekawą robotę. Niemniej jednak przez dłuższą chwilę nikogo nie widział ani w pobliżu świątyni, ani co bardziej dziwne, w pobliżu ołtarza. Miejsce to wyglądało jak totalnie opuszczone, a przecież takie nie było. Datki bowiem wyglądały na całkiem świeże. No dobra, po pieniądzach i przedmiotach wartościowych ciężko poznać świeżość, ale było ich więcej niż wczoraj, o czym młody shinobi albo wiedział albo nie (nie wiem). Jeśli jednak by się nad tym bliżej zastanowić, to taka kolej rzeczy była całkiem logiczna. Zimny wiatr huczał po pustej sali i uderzał niemiłosiernie w twarz Takashiego. Ten oczywiście nic sobie z tego nie robił, bowiem jego wytrzymałość (hehe) pozwalała mu stać i nic sobie z tego nie robić. Niemniej jednak, innym ludziom taki wiatr z pewnością by przeszkadzał. Zwłaszcza, że mieli teraz zapewne inne rzeczy do roboty. Był bowiem późny wieczór i ludzie woleli nie stać sami w ciemnościach i modlić się do tego mniej lub bardziej wyimaginowanego bożka. Zwłaszcza, że było okropnie zimno, znaczy dla zwykłego człowieka i ciemno i lepiej było ten czas spędzić w ciemnościach, ale pod gorącą, cieplutką kołderką, drzemiąc na mięciutkiej podusi. Spać. Ewentualnie baraszkować ze swoim kochankiem czy kochanką, wbijając swój miecz głębiej i głębiej, a następnie wyjmując cały gorący i znowu wbijać. Ewentualnie też odwrotnie. Pozwolić, by ktoś po prostu nam ten miecz wbijał i wyciągał i znowu wbijał i tak paręset razy, aż oboje będziemy mieli dość. Oczywiście, że w taki zimny wieczór ludzie woleli oddawać się rozkoszom fizycznym i w ten sposób się ogrzewać. W sumie ludzie woleli ogrzewać się w jakikolwiek sposób, a chłodny późny i ciemny wieczór wcale w tym nie pomagał. No, ale Takashi przybył tutaj późnym popołudniem, więc zaskoczył go ten nagły przeskok czasowy (późne popołudnie -> późny wieczór) o parę godzin do przodu w parę minut. W rzeczywistości jednak szukał przyszłego pracodawcy, co w obecnych czasach nie jest łatwe. Zamyślił się. Dostał fazy jak po dobrym skręcie, albo ewentualnie 30. Dobrze, że go głowa nie rozbolała. Dobrze, że nie wylądował w jakimś rowie. Ale czas mu minął, a ten nawet tego nie zauważył.
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

2/15 Cokolwiek było w stanie rozproszyć aspirującego shinobi - szybko minęło. Letarg, w którym się znajdował przeminął i po krótkotrwałym utknięciu we własnych myślach Takashi wyrwał się zeń i powrócił do realnego świata. Faktycznie - było już dosyć późno i spotkanie jakiejś żywej duszy graniczyło praktycznie z cudem... W normalnych warunkach, normalnych ulicach i normalnych lokacjach. To jednak nie było standardowe miejsce - mnisi, którzy zasiedlali to miejsce byli naprawdę dziwnymi ludźmi i pora dnia, czy nocy zdawała się nie mieć dla nich absolutnie żadnego znaczenia.
Dostrzegł oczywiście bogate datki, które wierni wnosili na ołtarz, aby uzyskać pomyślność. Cóż za czcze wierzenia - Uchiha w żadnym stopniu nie wierzył w te brednie, mało, uważał je za istne opium mas, które wykorzystywane jest do bogacenia się pewnych kast. Duchowni wcale nie byli umęczonymi myślicielami, kontemplującymi boskość i modlącymi się za żywych i martwych - były to chciwe pędraki, które wykorzystywały psychologiczne zapędy i popędy ludzi, aby ich wyzyskiwać. I to w tak niewyrafinowany i obrzydliwy sposób. Niemniej jednak, cokolwiek złego o tym systemie nie powiedzieć, Takashi nie mógł zaprzeczyć jego skuteczności i precyzji... Ci mnisi naprawdę potrafili dążyć do swego.
Nie przyjmując nawet myśli o tym, co obecnie robią pary i małżeństwa w swych łożach, Takashi wszedł głębiej do Świątyni, w poszukiwaniu osoby, której mógłby spytać o ewentualne prace, czy zadania do wykonania.
0 x
Iwaru

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Trzeba pomóc? - Takashi Uchiha - 4/15 Tak, z początku oczywiście Takashi nikogo nie widział. Czego się w sumie spodziewał po wejściu do pustej świątyni? Czyżby oczekiwał, że ktoś będzie tak głupi jak on (bez obrazy :P) i zechce w takie zimnisko przebywać w takim dziwnym miejscu jak to? Z pewnością nie mógł na to liczyć. Ale to była świątynia. A w świątyni rezydują bogowie. A bogowie potrafią wpływać na realny świat i tworzyć rzeczy, które się filozofom nie śniły. Coś co wydaje się niemożliwe, dla boga jest czymś zupełnie prostym, jak pstryknięcie palcami albo poruszanie magiczną różdżką (if you know what I mean). Śmiertelnicy nazywają to cudem. Cudem! No i po pewnym czasie Uchiha dostrzegł pewnego starego mnicha. Stał się cud! Ktoś tutaj był. Mnich ten trzymał w rękach coś w rodzaju kawałka papieru zwiniętego w rulonik, a także hubkę i krzesiwo, a także inne potrzebne dodatki, pozwalające wykrzesać ogień. Widać mnich nie był shinobi. Albo był shinobi, lecz nie potrafił używać technik natury Katon. Tego niestety nie można było po nim poznać. Siedział w jednej ławce, a Takashi był za jego plecami. Jakieś 5 metrów ich dzieliło. Młodzieniec mógł więc dość dokładnie przyjrzeć się mnichowi. Idealnie okrągła głowa, całkowicie wygolona po środku. Jednakże po bokach, w okolicach uszu, odstawały mnichowi dość pokaźne kępy siwych włosów. Można by pomyśleć, że mnich kiedyś miał długie siwe włosy, jednakże pieprznął go piorun z niebios, jakoby zemsta innego boga za to, że wierzy w jego brata, ewentualnie brata bliźniaka czy siostrę lub siostrę bliźniaczkę lub innego wujka, ciocię, ojca matkę. Niemniej jednak w tej chorej wyliczance można by pominąć wszystkie kobiety, bowiem Bishamon był chyba facetem. Tak więc wracając do opowieści, facet wyglądał jakby dostał piorunem, długie włosy stanęły (jak ptaszek na widok 16 letniej dziewczyny) dęba, a następnie sobie je wygolił przez środek. Inna teoria mówiła, że tak na prawdę to po prostu nie potrafił się czesać. Ba! Nawet nigdy nie kupił grzebienia! No i Bishamon się zdenerwował i postanowił zostawić mu za karę tylko część włosów i to tą najbardziej odstającą. Ta teoria jednak była bardzo naciągana. Bo dlaczegóż to Bishamon miałby się wkurzać na tego mnicha? To przecież było nielogiczne.
- Czego tu? - zapytał mnich opryskliwie. Ninja się mocno zdziwił, że został tak łatwo wykryty, no, ale nie był jakimś specem (chyba) kamuflażu i ukrywania chakry (chyba x2). No i nie miał jeszcze doświadczenia. A może to po prostu mnich był taki dobry? A może i jedno i drugie? Trzeba by zapytać mnicha, jakim cudem wiedział.
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

Przemierzając bezdroża (?) świątyni, opuszczone przez wszelkie życie, Takashi zastanawiał się, czy aby na pewno tutaj znajdzie jakiegoś zleceniodawcę. Faktycznie, być może mnisi, ich tajemnice i zadania tworzyły możliwości rozwoju dla młodego shinobi, jednak późny wieczór w syntezie z okropną pogodą raczej nie sprzyjały poszukiwaniom. Po dłuższym spacerze po systemie świątynnym, w końcu dostrzeżono kogoś żywego - łysa glaca perfekcyjnie wygolonego (ale tylko centralnie) mnicha błysnęła, odbijając wręcz nieobecne światło pomieszczenia. Połysk ogolonego łba tak bardzo przyciągnął wzrok Uchihy, iż ten przystanął na chwilę i począł rozmyślać nad tym, co ma powiedzieć... Bowiem, jak rozmawiać z mnichem? Być autentycznym i z pogardą zwrócić się o jakieś zadanie? Czy może udać pokornego wyznawcę, który chce przysłużyć się świątyni?
Spośród wielu możliwości Takashi wybrał w końcu tę najbardziej stonowaną - postanowił na dobry początek nie prezentować żadnego konkretnego stanowiska, ażeby wybadać stosunek duchownego. Kiedy tylko ten ryknął swoim zachrypniętym, typowo starczym głosem, shinobi aż wyprostował się z zaskoczenia. Czyżby ten starzec był naprawdę tak czujny?
Bez względu na to co spowodowało tak wzmożoną uwagę mnicha, Takashi już bez opoki skradania się, czy fortelu, zbliżył się powolnym krokiem do mnicha, ukłonił się mu w geście (udawanego) szacunku i powiedział.
- Witaj... - chłodny ton barwnego głosu popłynął przez wnętrze świątyni. - Przybyłem w poszukiwaniu godnego zadania. A raczej - zadania godnego shinobi...
0 x
Iwaru

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Trzeba pomóc? - Takashi Uchiha - 6/15 Mnich odwrócił się i zlustrował tego ninję. No tak, ninja często tutaj przychodzili i zazwyczaj dawali hojne datki. Szkoda tylko, że były to po prostu głupie osoby. Dawali datki, by nie umrzeć na kolejnej misji. I tak potem umierali, bo Bishamon chyba nie aż takiej mocy. Jakby po prostu nie mogli ciągle przychodzić i dawać datki? Po co on łazili na te misje? Starzec nie mógł tego pojąć, ale cieszył się, że ktoś go odwiedził, bo czuł się tutaj trochę samotny. Ruszył swoją glacą i przekierował promień słońca, oślepiając na ułamek sekundy Takashiego.
- Ninja szukający roboty? - zapytał także z chłodem w głosie, parodiując mrożącą krew w żyłach wypowiedź swojego nowego rozmówcy. Uśmiechnął się, bowiem wydawało mu się, że znalazł kolejnego wyznawcę, którego może poddać procesowi inicjacji. Tylko któż mógł wiedzieć jaka to była inicjacja? Byli w świątyni, więc to pewnie inicjacja religijna. Inicjacja związana z zapisem do jakiejś sekty. Ale być może chodziło mu o inicjację seksualną? Nie takie rzeczy działy się w świątyniach i okolicznych budynkach. Kto kiedyś był ministrantem, ten pewnie doskonale to wie. A może chodziło o inicjację religijną na tle seksualnym? W takim razie młodzieniec powinien się mieć na baczności co najmniej czterokrotnie. Starzec jednak przesunął się trochę na ławce, robiąc miejsce swojemu nowemu znajomemu. Nikłe światło świecy, bowiem większego tam nie było (jednak łysina faceta działała jak wielka lupa), padło na uniesioną przez starca dłoń. Tam bowiem gdzie przed minutą była jego głowa, teraz znalazła się jego dłoń. Pokazał zapraszający Uchihę gest i powiedział, jakby potwierdzając to co chłopak miał odebrać:
- Siednij sobie obok mnie, a wtajemniczę Cię w wolę, prawdę i drogę naszego boga. Dzięki temu otrzymasz interesujące Cię zadanie.
Zwracał się do rozmówcy z pełnym szacunkiem i pełną powagą, więc coś rzeczywiście było na rzeczy. Tylko co? W tej chwili zleceniobiorca jeszcze nie wiedział co tak na prawdę go czeka, ale większość ludzi na jego miejscu nigdy by się na to nie zdecydowało. Takie okropne widoki mogłyby zniszczyć niejedną psychikę.
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

I sprawiedliwości stało się zadość. Jak to jest, że są określone kategorie ludzi, które postępują w określony sposób w określonych okolicznościach? To sprawia, że całe społeczeństwo jest okropnie przewidywalne, a jego rozszyfrowanie zamyka się w kwestii dopasowania danego osobnika do jednej z kategorii. I dalej wszystko staje się jasne. Tak i ten człowiek - początkowe wahania Takashiego, dotyczące jego postawy, czy będzie surowy i zgorzkniały, czy uduchowiony i klerykalny bardzo szybko zostały rozwiane. Starzec nie krył swej ekscytacji, która sama w sobie rozświetliła nieco drogę jego umysłu i która rzuciła pewne światło na jego pogląd. Cała reszta wątpliwości została rozwiana po słowach mnicha, który wyraźnie zachęcał shinobiego do przystąpienia, przycupnięcia i posłuchania słów kleryka, który najpewniej będzie chciał przeciągnąć ninję na "słuszną stronę wiary", czyli tą, po której sam staruch się znajduje. Niemożliwe...
A jednak. Mimo sakralizacji całego tego aktu powierzania zadania, Uchiha wciąż był dobrej wiary i myśli, iż może otrzymać jakieś ciekawe zlecenie, dlatego mimo pewnych obaw (kto wie, być może starzec chce dokonać... inicjacji!) postanowił dołączyć do siedziska i wysłuchać tego, co duchowny chce mu przekazać. Na początek jednak zamknął oczy, aby zebrać w pełni swe skupienie i przygotować się - mimo naturalnej wredności i zgryzoty musiał zachować pewien umiar, gdyż jakiekolwiek niemiłe zagrania mogłyby zniechęcić klecha, którego cały budynek światopoglądu, którego budulcem jest wiara, ma bardzo kruche fundamenty - fundament "podobno tak było", fundament "ja w to wierzę" i fundament "tak mówi bóg". Żałosne.
Chłopak spokojnym krokiem zbliżył się do ławeczki i uważnie obserwując reakcje mnicha przysiadł się do niego. Zostawił jednak pewien odstęp, aby zachować dystans - nie chciał znajdować się zbyt blisko starca, gdyż nie wiedział jakie ten ma intencje.
- Zamieniam się w słuch - rzekł bez przekonania.
0 x
Iwaru

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Trzeba pomóc? - Takashi Uchiha - 8/15 Starzec tylko skinął głową na powitanie. Wyglądał na spokojnego, jednak w jego głowie aż skakał z radości pod sam sufit. Co prawda nie skakał wysoko, bo głowa ogólnie ma jakieś pół metra wysokości, a sam ludzik skaczący wewnątrz zapewne zajmuje połowę tego miejsca, ale to nie zmieniało faktu, że bardzo się cieszył. Jego plan posuwał się do przodu. Młodzieniec już był pod wpływem bóstwa, któremu służył i nie miał wyboru. Teraz już nie mógł się wycofać. Było bowiem zbyt późno. Mnich ponownie pokazał papierek zwinięty w rulonik i tym razem Uchiha mógł się mu bliżej przyjrzeć. Mały, około 4 centymetrowy kawałek papieru, z jednej strony bardzo cienki, zaraz potem grubszy, a następnie trochę cieńszy, chociaż nie tak bardzo jak na samym początku (wizualizacja). Facet włożył sobie najcieńszy koniec tego czegoś do ust i przytrzymując to ustami, ręce miał wolne. Użył więc krzesiwa i krzemienia i zapalił od tego hubkę, a następnie od hubki rulonik z drugiej strony. Zgasił hubkę, przyciskając ją do ławki i odcinając dopływ tlenu, a następnie wessał powietrze do płuc. Wokół młodego Uchihy unosił się śmierdzący dym. Ten sam dym miał teraz facet w płucach, ale po chwili go wydmuchał, tworząc siwe kłęby. Takashi już wiedział. To był jakiś dziwny narkotyk. Mnisi i różni kapłani często używali narkotyków, by wprowadzić się w stan, w którym mogli słyszeć głos swego bóstwa i przekazywać jego słowa. Ten mnich widać nie należał do wyjątków i teraz całkowicie wpadł w trans.
- Niech Bishamon przeze mnie przemówi! -wrzasnął, a jego głos poniósł się echem po całej sali. Było tak głośno, że Uchiha wszystko słyszał. Jednak nie było tak głośno, że Takashi mógł zostać zgwałcony samym dźwiękiem. Dźwięk nie penis, w dupę nie wchodzi i gwałtów nie zadaje. Następnie wskoczył na oparcie ławki, stanął na niej (jak mój penis jak pisałem fabułę na swojej postaci kappa), wzniósł ręce do nieba, w tym wypadku do sufitu, bo ten stanowił swoistą barierę. Otworzył buzię i nie ruszając językiem wydał z siebie dziwny, bardziej gruby, jakby stłumiony głos. Nie wydobywał się on z jego gardła i nijak nie przypominał głosu starego mnicha. Nie był też efektem pewnej techniki, bowiem nie dochodził ze wszystkich stron, a mnich nie miał złożonego znaku. Chociaż Uchiha mógł nie znać tej techniki. Kto wie czy znał? To było teraz nieistotne. Bo teraz bóg przemawiał:
- Więc to ty jesteś tym, który ma wykonać zadanie? - zagrzmiał, lustrując wzrokiem starca osobę młodego ninja.
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

Doprawdy, niesamowita sytuacja. Niesamowity człowiek. Mnich wyjął tajemniczy rulonik i począł wyprawiać z nim różne rzeczy... Najpierw wprowadził go sobie do ust, potem odpalił. Następnie zaciągnął się dymem wydobywającym się z tegoż fikuśnego cygara, a następnie zionął kłębami dymu, wydychając ciężko powietrze. Takashi zaczął zastanawiać się cóż to może być i wysnuł prostą hipotezę - być może jest to jakiś rodzaj narkotyku, afrodyzjaku, który używany jest w celach... Uświęcenia samego siebie. Być może, jednak nic pewnego. Teza ta bardzo szybko zaczęła się sprawdzać, kiedy mężczyzna ryknął kwestię, mówiącą o przemawianiu boga. Cóż za żałosne posunięcie... Potwierdzało to tylko nierealność tych śmiesznych bożków, gdyż to, co wkrótce miał zobaczyć Uchiha nie było wynikiem boskiej interwencji, tylko skutkiem ubocznym (wszak docelowym) spożycia środków psychoaktywnych. Zaczynało się robić bardzo ciekawie.
Mnich wskoczył na ławkę i wydał z siebie głęboki dźwięk, który przeszył młodzieńca. Takashi z kolei patrzył z zażenowaniem na tę szopkę i zastanawiał się dokąd zmierza ludzkość... Nie mógł jednak wyrazić swoich emocji (jakże negatywnych), gdyż mogłoby to zniechęcić zleceniodawcę. Mając wciąż zniesmaczenie w ustach i poczucie idiotyczności w głowie, odpowiedział zjaranemu mnichowi.
- Tak... oto jestem.
0 x
Iwaru

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Trzeba pomóc? - Takashi Uchiha - 10/15 Bóg w ciele człowieka. Zaiste niespotykane na co dzień zjawisko. Bóg znowu przemówił:
- Dobrze - jego głos nie wydobywający się z gardła grzmiał i trząsł świątynią. Chociaż świątynia pewnie się w ogóle nie trzęsła, ale Uchiha tak to właśnie widział. Chyba nawdychał się zbytniej ilości oparów. Głos jednak grzmiał dalej, w ogóle się tym nie przejmując. Kto by się bowiem przejmował jakimś marnym śmiertelnikiem Jeden z moich wyznawców ma dzisiaj urodziny!
To wyjaśnienie idealnie rozwiązywało zagadkę pustej świątyni. Wszyscy mnisi byli na popijawie u swojego kolegi. Wszyscy za wyjątkiem tego jednego, który zapewne zapomniał albo był tak bogobojny, że postanowił wystawić kumpla i spędzić czas ze swoim bogiem. Chociaż równie dobrze dla niego bogiem mógł być ten rulonik, którym się raz za razem zaciągał. Głównie między dłuższymi kwestiami. Nie mógł bowiem stracić kontaktu ze swoim bogiem.
- UDASZ SIĘ DO SPOŻYWCZAKA! - ryknął po raz kolejny bóg - Kupisz 2 litrową butelkę sake i dostarczysz ją do świątyni! Następnie wyślę swojego kapłana, by dostarczył ją solenizantowi!
Oczywiście bóg mówił o swoim kapłanie, którego ustami przemawiał.
- Powodzenia!
I w tej chwili trans się przerwał. Mnich wrócił do swojej postaci. A przynajmniej do swojego głosu, bowiem w swojej postaci już dawno był.
- Co już? To wszystko? Także, ten, no powodzenia!
Ciekawe czy wiedział jaką misję ma do wykonania jego nowy podopieczny. Takashi skierował swe kroki do wyjścia, aż nagle mnich zawołał:
- Czekaj! Chcę ci coś pokazać!
Uchiha odwrócił się i znów zadowolił tym mnicha (hehe). Ten złożył jeden znak i krzyknął:
- Datsui no Jutsu!
No i okazało się, że mnich jest shinobi i zaraz pewnie zaatakuje go jakąś techniką. Takashi był w totalnym szoku, bowiem nie wiedział czego się spodziewać. No, ale po chwili oprzytomniał i już wiedział o co chodzi. Sama nazwa techniki idealnie obrazowała jej działanie (Datsui no Jutsu - Technika Rozbierania Się). Niebieskie żyłki chakry po chwili przecięły ubranie mnicha i odrzuciły je, obnażając człowieka. Mnich w ułamku sekundy stał się nagi jak go jego własny bóg stworzył. Jego mała fujarka wesoło dyndała sobie między nogami, a jajka przypominające dzwoneczki także dyndały. W sumie zastanawiające jest to, że Uchiha gapił się na klejnoty i ptaszka mnicha. Jakby nie mógł gapić się gdzie indziej. No, ale wracając do samego mnicha. Rozłożył ręce na boki i zaczął biegać dookoła ołtarza, a jego penis dyndał mocniej i mocniej. Do niczego innego się nie nadawał, tylko do dyndania. Mnich udawał samolot.
- Jak wrócisz, to odlecimy razem!
Krzyknął na pożegnanie. Uchiha mógł teraz bez przeszkód zrealizować swoją misję.

z/t: tutaj
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

Ekspedientka w końcu odnalazła interesujący Takashiego towar i podała mu go. 50 Ryo to naprawdę ogromna cena! Zdecydowanie zawyżona, jak za tak niszowy trunek, który ni smakiem, ni zapachem, czy kunsztem nie powala. Ale cóż - sprzedający zarabiają tam, gdzie nie szczędzą kupujący. Ktoś uzależniony od sake będzie kupował bez względu na cenę, nawet gdyby miało go to zanieść na skraj bankructwa. Kolejna obrzydliwa słabość ludzkiej natury. W każdym razie - Uchiha zabrał obiekt misji i podążył w kierunku świątyni. Na samą myśl o ponownym spotkaniu z obrzydliwym staruchem robiło mu się niedobrze, jednak mus to mus - trzeba było zakończyć zlecenie i odebrać nagrodę.
Droga powrotna zajęła kolejne pół godziny, po których shinobi stanął przed bramą świątyni. Wziął głęboki oddech i wkroczył do środka, udając się do kaplicy, w której to jeszcze jakieś 40 minut temu biegał mnich z obnażonym fallusem. To znaczy fallusikiem. Podążył tam i kiedy tylko dostrzegł obskurnego ekshibicjonistę podał mu sake, mówiąc.
- Proszę, oto trunek. Wypełniłem swe zadanie...
0 x
Iwaru

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Trzeba pomóc? - Takashi Uchiha - 16/15 Gdy tylko Takashi przybył na powrót do świątyni, mnich szybko się ubrał. Nie chciał bowiem peszyć swojego wybawcy. Przyjął więc sake i oddał pieniądze, dokładając jeszcze 2 razy tyle jako wynagrodzenie za misję. Następnie się pożegnał i uradowany, udał się do swojego przyjaciela, by dostarczyć mu alkohol. Nie wiadomo z czego się bardziej cieszył. Czy z tego, że ktoś odwalił za niego brudną robotę czy z tego, że się w tym czasie najarał zioła. Młody Uchiha bowiem domyślał się prawdy. Starzec został wysłany do monopolowego, jednak nie chciało mu się chodzić, bowiem był już stary i dlatego przystanął w świątyni i poczekał na jakiegoś głupca, który odwali za niego tą robotę. Znalazł takiego jednego i gdy ten był w sklepie, starzec mógł sobie popalić swojego zioła i nikt mu głowy nie truł. Ninja natomiast cieszył się, że to już koniec i że pewnie długo nie będzie musiał oglądać tego zwyrodniałego starucha. Na tym skończyła się misja Takashiego.
Możesz zrobić z/t :3
0 x
Takashi

Re: Świątynia Bishamona

Post autor: Takashi »

Widok ubranego mnicha sprawił, że Takashiemu kamień spadł z serca. Spodziewał się kontynuacji dewiacji i seksualnych ekscesów, a jednak się zawiódł (znaczy, pozytywnie zaskoczył!) - dziadzio był już w pełni rynsztunku. Po oddaniu mu alkoholowego napoju przyjął zapłatę i powoli zmierzył ku wyjściu. Kątem oka dostrzegł rozweselonego kleryka, który po otrzymaniu trunku najpewniej pójdzie do swojego znajomego i wraz z nim i pozostałymi biesiadnikami spożyje nektar, upijając się na umór. Ale to już Takashiego nie interesowało - pluł na mnicha, na jego świątynię, na jego żałosnego boga i uzależnionych koleżków. Przed wyjściem rzucił w stronę duchownego pogardliwe spojrzenie i prychnął z zażenowania - gest ten zbierał się mu już od dłuższego czasu i teraz, gdy już otrzymał zapłatę, mógł dać upust swym emocjom. Walnął mocno drzwiami od świątyni i udał się do swego mieszkania na spoczynek.

[z/t]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości