Gaj na uboczu miasta

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Satoshi

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Satoshi »

- Jestem idiotą. - Mruknął do siebie, kiedy widział, że wilk skoncentrowany jest nadal na jego osobie. Przecież to zwierzę kierowało się węchem, tak samo jak i jego ninken. Czy z powodu tego zamieszania już w ogóle przestał myśleć? Na to wyglądało. Satoshi zatrzymał się na chwilę, bo nie chciał sprowadzić wilków do Saori i Akihiro. Okazało się jednak, że dla wilka ważniejsze było jego stado niż gonitwa za pożywieniem. Uff, przynajmniej w tej kwestii młody Inuzuka miał więcej szczęścia niż rozumu.
Piętnastolatek odwołał swoje klony, na które niepotrzebnie zmarnował chakrę. Teraz już trudno, czasu nie mógł cofnąć. Za to podążył za zapachem swojego ninkena i po jakimś czasie zobaczył go w towarzystwie lekko krwawiącego Nakamaru. Szary piesek skomlał, co sprawiło, że i na twarzy Satoshiego pojawił się grymas. Chłopakowi było przykro, że zwierzak musi cierpieć. Cóż, trzeba było się pośpieszyć i chociaż trochę mu pomóc. Inuzuka niestety nie miał przy sobie żadnych bandaży, ale za to miał dość przewiewną koszulkę z lekkiego materiału, dlatego wyciął kawałek kunaiem, żeby zawiązać na łapie Nakamaru przynajmniej prowizoryczny opatrunek. Następnie wziął psa na ręce i przemaszerował wraz z przemienionym już do swej pierwotnej postaci Akihiro w kierunku Saori, oddając psa w jej ręce.
- Proszę. Oto Twoja zguba. Nakamaru zranił się w łapę, ale nie jest to na szczęście nic groźnego. Dobrze będzie, jeśli tylko zmienisz mu opatrunek, jak zajdziecie razem do domu, bo ja nie miałem przy sobie bandaży. Skorzystałem ze swojej koszulki, żeby zatamować krwawienie. - Wyjaśnił wszystko dziewczynce. No, prawie wszystko. Wolał jej bowiem nie wspominać o stadzie wilków. Przecież bez sensu było ją teraz denerwować, skoro Nakamaru był już bezpieczny.
- Dobrze się spisałeś, Akihiro. Chyba powinniśmy teraz znaleźć jakąś dobrą karczmę... Jestem głodny jak wilk. - Dodał po chwili do swojego ninkena, choć przy ostatnim słowie ugryzł się w język. Oj, o tych wilkach lepiej było już nie wspominać. Szczególnie, że jego myśli krążyły teraz wokół przepysznego ramen lub soczystego kawałka wołowiny w ostrych przyprawach.
0 x
Marusa

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Marusa »

Misja Satoshiego, post 17Prowizoryczny opatrunek zatrzymał dalsze krwawienie, chociaż zdążył już zmienić kolor na czerwony. Szybko dotarłeś do krańca gaju, gdzie czekała dziewczynka. Jak tylko cię zobaczyła z jej psem na rękach, od razu pobiegła w twoją stronę krzycząc:
-NAKAMARUUUU!
Widocznie była szczęśliwa, że jest on z powrotem. Postawiłeś jej psa na ziemi, jednocześnie wyjaśniając większość sytuacji, pomijając zbędne rzeczy. Dziewczynka posmutniała kiedy usłyszała o ranie i po chwili jej poszukiwania, znalazła ową ranę, po czym zaczęła mówić do szarego przyjaciela:
-Przepraszam cię Nakamaru. Już nigdy cię nie zgubię.
Widać było, że łzy jej ciekły po policzkach. Po dłuższej chwili się już uspokoiła i popatrzyła na ciebie, po czym na chwilę schowała rękę do kieszeni i wyciągnęła banknot mówiąc i uśmiechając się:
-Dziękuję za opiekę nad Nakamaru, to za koszulkę.
Po czym podała ci jeden stu-ryowy banknot. I zaczęła iść z Nakamaru w stronę osady, zapewne do domu, cały czas rozmawiając z jej przyjacielem. Widziałeś również, że utykał na swoją ranną nogę.

Koniec misji rangi D. Wynagrodzenie: 20PH, 100ryo, satysfakcja z pomocy.
0 x
Satoshi

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Satoshi »

Satoshi z pewnością nie miał zbyt dużych umiejętności, jeśli chodzi o medycynę, ale jak każdy shinobi, wiedział w jaki sposób założyć podstawowy opatrunek. Problem tkwił w tym, że nie miał przy sobie żadnej apteczki, jakkolwiek nieodpowiedzialne by to nie było. Nie oszukujmy się, nie zarabiał kokosów, a jego portfel już mocno ucierpiał po ostatnim zakupie niezbędnego ekwipunku. Chłopak poprzysiągł sobie jednak, że kolejną na liście jego zakupów będzie apteczka.
Młody Inuzuka rozczulił się, widząc łzy dziewczynki, która przepraszała Nakamaru zupełnie tak, jakby to była jej wina, że ma zranioną łapę. Cóż, psa nie zawsze dało się upilnować, a niebezpieczeństwa czyhały za rogiem. Może i lepiej, że nie wiedziała o stadzie wilków, bo wtedy wpadłaby w jeszcze większy popłoch. W każdym razie... Satoshi nie spodziewał się, że dostanie od Saori pieniądze. Ba, nawet był mocno zdziwiony, że ta mała ma tyle kasy przy sobie. Miał już oddać jej pieniądze, kiedy ta odwróciła się wraz ze swoim pupilem i poszła w odwrotnym kierunku. Hm... może jednak powinien te parę groszy zostawić? Szczególnie, że ostatnio nie najlepiej mu się wiodło?
Zastanawiał się wystarczająco długo, by dziewczynka oddaliła się już na znaczną odległość. Dobry pretekst, żeby jednak forsę zatrzymać, czyż nie? Chłopak schował ją więc do portfela, a potem wyciągnął z plecaka świeżą koszulkę i przebrał się, żeby nie chodzić po osadzie jak jakiś obdarciuch. Następnie zabrał ze sobą Akihiro i ruszyli w dalszą podróż, tym razem w poszukiwaniu jakiejś dobrej knajpki.

zt.
0 x
Fumetsu

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Fumetsu »

Fumetsu zaczął chodzić po po północnej granicy osady Ryuzaku no Taki żeby spokojnie odpocząć od codziennych treningów, ponieważ było to tuż obok cywilizacji myślał że nie spotka tam nikogo innego oprócz siebie samego. Rozglądał się po tym gaju na północnej części i podziwiał to miejsce dlatego, że pojawiały się tam promienie słoneczne ma tak spokój do modlitwy, bowiem jest bardzo cicho i tylko słychać lekki wiatr i dźwięki ptaków a, gdy rozglądnął się usiadł na jednym z starych pniaków, gdy poszedł trochę dalej zobaczył jakieś jeziorko po chwili podszedł bliżej i podziwiał jezioro, że jest tam tak piękna krystaliczna woda.
0 x
Gyo

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Gyo »

Misja rangi D
[1/15]
Zbliżało się południe, niebo było chmurne, lecz łaskawie wstrzymywało się z deszczem. Fumetsu zajęty wyznaczonymi przez siebie czynnościami miał wkrótce zupełnie zmienić grafik swojego dnia. Wszystko to zaczęło się wraz z kwestią, która nagle doszła jego uszu:
- Haka Fumetsu, tak? - kobiecy głos rozedrgał się przyjemnie w powietrzu. Przy mężczyźnie stanęła kobieta z torbą przewieszoną przez ramię. Jej kruczoczarne włosy falowały na lekkim wietrze, a stalowoniebieskie oczy mierzyły osobnika badawczo od stóp do głów. Gołym okiem można było dostrzec w niej kunoichi, a jej zamiary wobec nastolatka na pewno nie były złe.

[z/t]
http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=61&p=36392#p36392
0 x
Marusa

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Marusa »

Mogliście z nim wytrzymać. Naprawdę nie był taki zły. Co też sobie on myśli. To były pierwsze myśli brązowowłosego, na wypowiedź Gyo na temat Hakaia. Odpowiedział Marusa do białookiego:
-On coś kręcił. Jestem przekonany, że chciał się tobie przypodobać, mówiąc, że wcale tak dużo nie podróżowałem. - Ton głosu był spokojny i rzeczowy. Brązowowłosy zamierzał naprostować swego kolegę. - Nie zorientowałeś się, że to dziwne, żeby główne miasto kraju kupieckiego miałoby nie być bardziej głośne i zapchane niż zwyklejsze prowincje?
Następnie nastąpiła jeszcze między tą dwójką a psiarzem z klanu Inuzuka wymiana kilku zdań. Po czym Gyo zaczął jęczeć na myśl o treningu. Marusa tylko westchnął na jego zachowanie, ale powstrzymałem się od komentarza. Po krótce pożegnali Satoshiego i dwójka shinobi dotarła do gaju. Marusa odezwał się do swojego towarzysza, po wzięciu dużego oddechu świeżego powietrza:
-Dobra, trening poczeka jeszcze chwilkę. - Odpowiedź brązowowłosego musiała ucieszyć jego rozmówcę, po czym dodał. - Zapewne jesteś ciekawy jeszcze czegoś na co nie odpowiedziałem, albo o co nie zapytałeś. Masz teraz dobrą okazję.
Marusa uznał, że odrobina zaufania będzie dobrym krokiem na początku. Chociaż mówił ostatnie zdanie raczej tonem mówiącym "mam nadzieję, że nie będziesz się pytał".
0 x
Gyo

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Gyo »

Gyo zauważył, że Marusa nie był wcale tak pozytywnie nastawiony do Hakaia, jak on sam. Nic dziwnego, w końcu różnili się oni pod wieloma aspektami, to i ludzi do towarzystwa dobierali sobie inaczej. Następnie usłyszał od swojego towarzysza oczywiste rzeczy, to że wybuchowy gość coś kręcił i nie przypodobał się mu swoimi kłamstewkami na temat różnych podróży. Towarzysz jak zwykle wypowiadał się spokojnie i na rzeczy, zapewne nie miał zamiaru wkładać w to jakichkolwiek uczuć, jak zwykł to robić.
- Zauważyłem to jego łganie, nie domyśliłeś się? - zachichotał białooki - Chciałem się tylko przekonać, co ma nam ciekawego do powiedzenia. Mógł w sumie wnieść coś ciekawego do naszego życia, nie sądzisz? - dopowiedział - Tacy ludzie z reguły bywają ciekawi, ale ten aż za bardzo się do nas dobijał. Mimo wszystko mogliśmy i tak z nim zostać i pogawędzić jeszcze chwilę. - oznajmił z żalem - Może by tak postawił nam z dwie kolejki... - burknął, chcąc jakoś poprawić atmosferę i pokazać jakim pijaczyną jest.
Jęki wyrzutka na temat treningu o dziwo nie zostały skomentowane przez panicza Ranmaru, co wyszło na dobre, bo komentarz na pewno nie należałby do najmilszych. Po krótkiej wymianie zdań pożegnali również psiarza, który postanowił ruszyć swoją ścieżką. Idealne duo dalej wędrowało, a aktualny przewodnik doprowadził ich do gaju mieszczącego się na uboczu miasta. Tam też miał rozpocząć się kolejny epizod w życiu ślepca. Wówczas nastąpiła cisza, nikogo nie było w okolicy, a jego przyjaciel zdecydował się wyjawić mu swój sekret. Mężczyzna przeczesał włosy, złapał się za swój kilkudniowy zarost, pomyślał chwilę, ułożył kilka spójnych pytań i nie owijając w bawełnę, przeszedł do konkretów:
- O co chodziło wtedy w karczmie? Masz przed mną coś do ukrycia? Masz jakieś cele? I czego tak zacięcie szukasz?
W tym momencie ciekawość shinobiego powinna zostać choć troszkę zaspokojona, ale za pewne po tych pytaniach zaczną pojawiać się kolejne i kolejne i tak w kółko, a rozmowa nie należałaby do najkrótszych. Dobrym posunięciem wspólnika było odpowiedzenie na kilka pytań, w końcu Itazura zyskałby wtedy choć trochę zaufania u niego. Mimo tego tonu, który wręcz odpychał, to on i tak zdecydował się zadać nawet nie jedno, a kilka pytań. No cóż, nurtowało go to...
0 x
Marusa

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Marusa »

Spokojna wypowiedź brązowowłosego została skwitowana przez białookiego. A wszystko zeszło na temat kolejki wódki. Marusa słysząc to wydał pojedynczy dźwięk rżenia, czy tam chichotu. Ciężko to nazwać. Do tego odpowiedział swemu rozmówcy:
-Później postawię ci nawet większość butelki shōchū.
Obiecał przy tym Gyo, że postawi mu wódkę. W pewien sposób, można powiedzieć, że białooki chłopak rozbraja chłopaka ze szczepu Ranmaru. W końcu doszli do gaju, gdzie była cisza i spokój. To co lubił brązowowłosy. Obiecał, że odpowie na pytanie Gyo i nie dając po sobie nic poznać, z ulgą przyjął zadane pytanie. Obawiał się, że to będzie pytanie, na które dużo bardziej nie chciałby odpowiedzieć. Przy akompaniamencie szumu liści i świergotu ptaków, odpowiedział na pytania białookiego:
-Każdy człowiek ma coś do ukrycia. - Zaczął po najmniejszej linii oporu. O niektórych rzeczach wiedzą tylko najbliżsi sobie przyjaciele. Marusa z Gyo na pewno nie byli jeszcze sobie tak bliscy. - Cele? Coś się znajdzie, a co do tego, czego poszukuję, to powiedziałbym, że szukam miejsca na świecie. No i coś co można by nazwać własnym stylem. - Chłopak był pewien, że starszy rozmówca nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zresztą, było mu ciężko o tym mówić, bo brakowało mu słów jak to nazwać. Postanowił lekko wyjaśnić. - Może jak ze mną trochę pobędziesz i może jeśli wybralibyśmy się w wspólną podróż to coś więcej zrozumiesz i się dowiesz.
Brązowowłosy ominął tylko jedno pytanie. Ale było one zbyt ogólne, żeby na nie odpowiedzieć, bo Gyo mógł mieć dużo rzeczy na myśli. Marusa podejrzewał, że chodzi o akcję z wybuchowym nieznajomym, ale nie zamierzał odpowiedzieć.
0 x
Gyo

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Gyo »

Jak to było w naturze białookiego, w rozmowie nie mogło zabraknąć wzmianki o alkoholu. Gdy Marusa usłyszał ów treść, to od razu zarechotał, o ile tak można było nazwać ten dźwięk, który z siebie wydał. Chyba już zauważył, że Gyo lubuje alkohol, aż za bardzo.
- Idę na ten układ. - odparł radośnie.
Właśnie brązowowłosy obiecał pijaczynie, że postawi mu wódkę, a jego entuzjazm od razu wrócił. Itazura zauważył, że potrafi rozśmieszyć chłopaka nawet się nie starając. Ucieszył się, że komuś pasuje jego specyficzny styl bycia. Mógł w końcu z kimś nawiązać jakąś dłuższą znajomość, która nie skończyłaby się po kilku kieliszkach. Tyle że właśnie skończył się czas na żarty, a miała rozpocząć się szczera rozmowa pomiędzy duetem. Atmosfera sprzyjała zwierzeniu się, w tym małym gaju panowała cisza, spokój i harmonia, a na dodatek pustka - to znaczy, że nikogo nie było w pobliżu. Awanturnik czasem lubił usiąść sobie w takim zaciszu i pogrążyć się w refleksjach dotyczących jego życia. Obietnica złożona przez przyjaciela protagonisty powinna zostać spełniona, a odpowiedzi na pytania zostały udzielone, wręcz z ulgą. Wtedy też wyrzutek poczuł, że jego towarzysz może mieć coś cięższego na sumieniu, lecz nie chciał dowiadywać się o półświatku przestępczym, w który mógł być wplątany jego towarzysz. Wszystkie odpowiedzi zostały udzielone wraz z akompaniamentem szumu liści i świergotu ptaków, co nadało rozmowie ciekawy klimat.
- Każdy człowiek ma coś do ukrycia, tu masz rację, ale nie powinien on też zamykać tego w sobie. - odpowiedział - Sądzę, że gdybym był w skórze takiej osoby, to znalazłbym kogoś z kim mógłby się podzielić wszystkim co się zobaczyło, poczuło i nie wiem co jeszcze... - dopowiedział, robiąc sobie chwilę przerwy i nadal nasłuchując co ma mu do powiedzenia przyjaciel - Nie masz celu? - zapytał zdziwiony - Przecież jeszcze dzisiaj mówiłeś, że go posiadasz, tylko nie potrafiłeś go sprecyzować. - dodał wyraźnie zaskoczony - Każdy człowiek powinien znaleźć cel w swoim życiu i dążyć do jego realizacji, mój ty przyjacielu najdroższy. - zaśmiał się - No cóż, jeśli nie chcesz mi powiedzieć wszystkiego, to nie będę na ciebie naciskał. - już chciał zakończyć dialog, lecz postanowił wtrącić jeszcze jedno optymistyczne zdanie - Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. - po tym uśmiechnął się do niego zawadiacko. Wiedział, że ten nie chciał odpowiedzieć na jedno z zadanych przez niego pytań, lecz pozostawił to bez komentarza.
- No to co robimy? - mruknął rozciągając swoje kończyny.
0 x
Marusa

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Marusa »

Według Marusy, lepszego miejsca nie mogło być na poważną rozmowę. Nie ma postronnych ludzi, którzy by zakłócali im spokój, a cisza i harmonia lasu zachęcała do poważnych rozmów bez żadnych stresów. Brązowowłosy spełnił swoją obietnicę odpowiadając na pytania białookiego. Słysząc komentarz Gyo, na temat ukrywania czegoś i zamykania w sobie, Marusa westchnął i odpowiedział swemu rozmówcy:
-Ludzie raczej, nie mówią o takich rzeczach nowo poznanym, a bliskim przyjaciołom.
Chłopak był ciekaw, czy jego towarzysz zrozumie ten przytyk. Następnie było pytanie o cel. Brązowowłosy postanowił naprostować kolegę:
- Nie mówiłem, że nie mam. Tylko, że coś się znajdzie. - Marusa powtórzył swoją wypowiedź, mając nadzieję, że białooki go teraz zrozumie, po czym dodał. - Celem na pewno można nazwać moje poszukiwania.
Rozmowa szła spokojnie, zapewne dzięki atmosferze gaju bez innych ludzi. Brązowowłosy otrzymał po raz kolejny obietnicę od Gyo, że zawsze może na niego liczyć. Łatwe słowa do wypowiedzenia, ale ciekawe czy ich dotrzyma.[/b] Pomimo swoich myśli utrzymywał kamienną twarz. Następnie cichy chłopak otrzymał od starszego rozmówcy pytanie, po którym zaczął iść głębiej w gaj, odpowiadając mu:
- Możemy się przejść po tym gaju. - Po czym po chwili dodał jeszcze propozycję od siebie. - To może teraz ty opowiesz o sobie i swoich celach?

W czasie, kiedy tak chodził z Gyo, Marusa zaczął próbować uaktywniać swoje doujutsu. Będąc na przodzie, skupiał chakrę w swoich oczach i starała się sięgać wzrokiem do tyłu, w miejsce, gdzie jest za nim białooki towarzysz. Początkowo nic nie widział, albo szybko tracił możliwość widzenia, co jest z tyłu. Brązowowłosy skupiając się na ciszy i harmonii lasu zaczął jeszcze raz skupiać chakrę w oczach. Tym razem dłużej niż wcześniej. Wyobrażał sobie w umyśle, że jest w stanie zobaczyć szczegóły drzew na kilkaset metrów w przód. Udało się mu, widział ptaki, wiewiórki nieświadome, że są obserwowane. Kolejnym krokiem, było zobaczenie jego towarzysza, który jest za nim. Krótkie skupienie i zaczyna już widzieć co się dzieje nie tylko za nim, ale również wokół niego, dając mu co prawda krótkie pole widzenia, ale bez ślepych punktów.

Czas: 13:13 - 16:13
koszt: 50PH
Dziedzina klanowa rangi D
0 x
Gyo

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Gyo »

Owa lokacja była najlepszą do przeprowadzenia poważnej, a zarazem dyskretnej rozmowy. Tudzież Marusa nieco bardziej otworzył się, niż poprzednio w tłocznej karczmie, z czego Gyo był bardzo zadowolony. Nie było tutaj nikogo, kto mógłby usłyszeć o czym dyskutuje dwójka, więc też łatwiej było im się otworzyć na siebie tutaj, aniżeli w miejscu publicznym, na ruchliwym targowisku, albo zatłoczonej karczmie, gdzie wszystko roznosi się echem. Jak to się mówi, ściany mają uszy. Na dodatek cała ta atmosfera panująca tutaj, tylko budowała klimat i zachęcała do nawiązania dialogu. Bez pośpiechu, bez stresu, odkładając na bok problemy życia doczesnego. Wszystko zeszło na drugi plan, wówczas brązowowłosy spełnił złożoną obietnicę, odpowiadając białookiemu na nurtującego go pytania.
- Widać, że jest człowiekiem honoru. Nie rzuca słów na wiatr. - przeszło mu przez myśl, gdy ten zaczął z swoim stoickim spokojem odpowiadać na zadane wcześniej pytania.
- No racja. Nie znamy się długo, ale czuję jakbyśmy byli kumplami od dziecka. - zaśmiał się, chcąc wybrnąć z niezręcznej sytuacji - Nie rozumiem cię. - mruknął, słysząc głoszone poglądy na temat celów życiowych panicza Ranmaru. - Myślałem kiedyś nad założeniem jakiejś organizacji. Mogłaby to być najzwyczajniejsza w świecie firma, choć nie pogardziłbym czymś grubszym. Tylko nic z półświatku przestępczego, nienawidzę zła. - wymamrotał swoje plany, które o dziwo były nadzwyczaj ambitne i nie pasowały do jego charakteru - Poza tym, chcę jakoś godnie przeżyć to życie, no i to by było na tyle. - tym zdaniem zakończył opowiadać o swoich aspiracjach.
Itazura był człowiekiem honoru, a to znaczy że jeszcze nigdy nikogo nie zdradził, nie wyjawił żadnych sekretów, ani nie skrzywdził niewinnej duszy. Tyle że jego charakter diametralnie się zmienił na przestrzeni kilku lat, tyle że nadal nie powinno z nim być żadnych problemów, mimo to wszystko. Można stwierdzić, że jest on człowiekiem prawym, pomimo mylnego pierwszego wrażenia jakie daje swoją aparycją. Niestety, rzadko (graniczy to z cudem) ktoś decyduje się go poznać od tej lepszej strony, a wszyscy patrzą na niego przez pryzmat kryminalisty. Obietnica złożona towarzyszowi była szczera, można było wtedy poczuć w głosie mężczyzny beztroskę, bowiem był on pewny, że bez problemu dotrzyma słowa. Jeszcze nigdy nie zawiodłem.
- No, chodźmy przed siebie. - zawołał idąc wzdłuż wydeptanego szlaku. W tym momencie w jego głowie zaczęły się bić miliony myśli, a z nich miał wyciągnąć te, które miały o nim opowiedzieć na tyle dużo, żeby zaspokoić ciekawość pytającego. Swoje cele życiowe już zdradził, teraz przydałoby się przedstawić choć trochę historii jego życia - Jak już dobrze wiesz, mam na imię Gyo, nie muszę chyba tego powtarzać. Pochodzę z dumnej rodziny Itazura, która słynęła z łowiectwa, sztuki przetrwania i długo by o tym nawijać. Za ojca miałem Gyōkkę, o którym ci już trochę opowiadałem. - tutaj na chwilę się zatrzymał, dając chwilę swojemu kompanowi na ułożenie myśli - W karczmie, pamiętasz? - dopytał retorycznie - Zajmowałem się polowaniem na głowy pomniejszych przestępców, robota była całkiem, całkiem, tylko ryzyko jakiegoś odwetu ze strony przestępców, było niewyobrażalnie stresujące. Po pewnej akcji postanowiłem z tego zrezygnować i już nigdy do tego nie wrócę. Uważam, że robota shinobich jest o wiele prostsza, a i wzbogacić się na tym też można zaskakująco łatwo. - uśmiechnął się zawadiacko - Masz jeszcze jakieś pytania? - dopytał, oczekując że ten zapyta o coś jeszcze. W tym momencie protagonista był całkowicie otwarty, tak jak pusty słoik po ogórkach.
0 x
Marusa

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Marusa »

Marusie rozmowa kleiła się ze swoim rozmówcą jak z mało kim. A białooki wyraźnie się cieszył z tej rozmowy. Brązowowłosy uśmiechnął się, kiedy jego towarzysz powiedział, że czuje jakby znali się od lat. Odpowiedział mu - Coś w tym jest - zgadzając się trochę z jego stwierdzeniem. Jak to mówią, ciągnie swój do swego. A Marusie coś mówiło, że właśnie coś takiego ma miejsce między nimi. Kolejne słowa białookiego nie ździwiły Brązowowłosego, który odpowiedział:
- To jest coś, co ciężko jest wytłumaczyć. Może kiedyś zrozumiesz.
Po tym Gyo zaczął opowiadać o swoich celach w życiu. Nie były według Brązowowłosego jakoś specjalnie ambitne, ale też nie odpowiedział na nie. Ale spojrzał na starszego rozmówcę i kiwnął głową. Ta rozmowa tylko udowadnia, że myślenie stereotypowe często wprowadza w błąd. W błąd, który ciężko jest ominąć. Następnie białooki zaczął krótkie opowiadanie o swojej historii. Po niej jeszcze zapytał czy Marusa ma jakieś pytania. Chłopak na chwilę się zamyślił, po czym pokręcił głową.
-Póki co nic mi nie przychodzi do głowy. A ty jeszcze chcesz o coś zapytać? - Dodał Brązowowłosy swoje pytanie. Bycie skrytym to jedno. ale drugie to ta więź zawiązująca się między nimi. Marusa zastanawiał się ile ona wytrzyma.
0 x
Gyo

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Gyo »

Konwersacja trwałą w najlepsze, a po Marusie widać było, że wcale nie przeszkadzało mu to wszystko, co się rzeczywiście działo. Lecz po samym jego charakterze można było się zorientować, że rzadko zdarzało mu się tak dużo rozmawiać z kimkolwiek. W oczach brązowowłosego można było zauważyć ten błysk, który dawał znać, że ta rozmowa cieszy go. Komplement i miłe stwierdzenie faktu, wywołały nawet uśmiech na jego twarzy, co było naprawdę rzadkim widokiem. Nawet nie zaprzeczał i twierdził, że coś jest w tym, że są sobie bliscy. Nie dążyliśmy tutaj oczywiście do związku homoseksualnego, a do normalnej męskiej więzi. Być może coś jeszcze zdziałają, a współpraca pomiędzy nimi będzie mogła okazać się co najmniej owocną. Ciągnęło ich do siebie i było to czuć, ale w dalszym ciągu nie mówimy tutaj o żadnych zboczeniach seksualnych. Może źle to wygląda, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Gyo jest tolerancyjny, ale nigdy nie zgodziłby się mieszać w jakikolwiek związek z facetem, nawet gdyby ktoś byłby gotów mu zapłacić.
- Może... - odparł z niechcenia, gdy jego przyjaciel do niego przemówił.
Wtedy też Itazura rozpoczął opowiadanie o swoich życiowych aspiracjach. Całość nie była zbyt długa, więc szybko zleciało. Widać było po twarzy panicza Ranmaru, że nie jest on jakoś specjalnie zdziwiony. Pewnie miał o niebo ambitniejsze plany, a te uważał co najmniej za zapasowe, gdyby te pierwsze się nie powiodły.
- Tajemniczy gość, być może jest ustawiony... - pomyślał.
Białooki na pierwszy rzut oka nie wyglądał na takiego, co by chciał zostać normalnym człowiekiem. Ma on jedynie jakieś plany na życie, lecz nadal pozostaje tą specyficzną postacią, jaką każdy dobrze go zna. Ów plany nie są zbyt ambitne, tutaj trzeba przyznać rację, lecz od czegoś trzeba zacząć przygodę. Chłopak nie miał już więcej pytań, bowiem zapytany o jakiekolwiek, jedynie pokręcił przecząco głową i od razu przyznał się do braku pytań.
- Nie, nie. Raczej to mi wystarczy. - mruknął do niego, nie chciał bowiem już drążyć tamtego oklepanego tematu, którego widocznie przyjaciel nie chciał już ruszać. Ta więź pomiędzy nimi, była jakaś taka dziwna, lecz protagonista w rzeczywistości nie zastanawiał się ile wytrzyma, a był dobrej myśli, będąc święcie przekonanym, iż skończy się wraz z kresem ich dni.
0 x
Marusa

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Marusa »

Dwójka towarzyszy, którzy byli z jednej strony kompletnie inni, ale z drugiej strony jakaś rzadko spotykana więź między nimi zaczęła być. Pewna świadomość, że akurat ta osoba jest wstanie zrozumieć więcej, niż większość innych osób, dawała Marusie dziwne uczucie, że akurat z tą osobą mógłby się bliżej zaprzyjaźnić. Swoją samotność jakoś zmniejszyć i liczyć na czyjąś pomoc. Brązowowłosy w duszy postanowił, że nie będzie, przynajmniej do czasu, aż białooki nie zawali, postara się mu zawierzyć. Szli sobie w milczeniu przez spokojny gaj. Marusa miał teraz możliwości spokojnego myślenia, z dala od ludzkiego zgiełku. Może nie byłby w stanie całkiem się przenieść w odosobnienie, bo za dużo by na tym tracił, ale za to każda taka chwila jest wyjątkowa. Po dłuższym milczącym, aczkolwiek przyjaznym spacerze, młodszy z shinobich się odezwał:
- Można by pozazdrościć Satoshiemu szczęścia, nie uważasz?
Ni z gruszki ni z pietruszki brązowowłosy wywalił takim tekstem. Ale w sumie sam był ciekaw, jak na to odpowie jego towarzysz. Brązowowłosy wyglądał na zamyślonego. W sumie on jest członkiem tylko szczepu, a psiarz sporego klanu.
0 x
Gyo

Re: Gaj na uboczu miasta

Post autor: Gyo »

Duet kompletnie różnił się od siebie wyglądem, charakterem, poglądami, lecz ich cele były prawe. W sumie, to była jedna z niewielu rzeczy która ich jednała i dawała im możliwość zbudowania solidnej więzi między sobą. Gyo czuł, że Marusa traktuje go wyjątkowo, a sam protagonista robił to samo, chcąc jak najlepiej zrozumieć swojego towarzysza i dać mu poczucie bezpieczeństwa. Dziwnie to zabrzmiało, ale wyrzutek traktował swojego przyjaciela jak młodszego brata. Przyjaźń pomiędzy nimi była wyjątkowa, zupełnie inna niż taka typowa. Choć gdyby kreatywnie pomyśleć, to wszystko jest wyjątkowe i różni się od siebie. Nawet jednakowe butelki i tak składają się z innej materii, mają inny skład, różniący się tysięcznymi procenta, lecz każda z nich jest wyjątkowa. Z jednej strony byli inni pod wieloma pomniejszymi aspektami, ale z drugiej strony byli tacy sami pod kilkoma ważniejszymi aspektami. Przeżyli podobną dramatyczną przeszłość, są aktualnie samotni, a można to wyczuć chociażby po samym zachowaniu i stylu bycia. Nasz Itazura wyczuł to bez problemu u Ranmaru i wiedział, że tak jak on, brązowowłosy wcale nie miał w swoim życiu lekko. Po obu stronach bezproblemowo można było odczuć chęć bliższego poznania się, zawarcia trwałej i szczerej przyjaźni. Nikt nie chciał być samotnym, każdy chciał mieć u kogoś oparcie, no może prawie każdy. Po zadanych pytaniach i uzyskanych odpowiedziach dwójka przyjaciół umilkła, idąc sobie spokojnie i nasłuchując odgłosów przyrody w tle. Atmosfera panująca w tym miejscu wręcz zmuszała do refleksji, rozmyślania na temat ludzkiej egzystencji, sensu życia i innych sprawach świata poza ziemskiego. Nikt tutaj im w rzeczywistości nie wadził, mogli oni tak nadal iść przed siebie nie wymieniając między sobą ani jednego słowa i żyć swoim własnym światem, choć przez chwilę. Białooki skorzystał z okazji odpływając myślami gdzieś daleko i jedynie koncentrując się na tym, aby nie wpaść przypadkiem na coś po drodze. Niestety, chwila rozmyśleń nie potrwała długo, bowiem jego małomówny towarzysz postanowił przemówić
- Szczęścia? - zapytał, nie wiedząc kompletnie o co chodzi. Wybudził się on dopiero z rozmyśleń i był rozkojarzony - Raczej ma normalne życie. - domruczał.
Psiarz wydawał mu się być najzwyklejszym dzieciakiem, z normalnym dzieciństwem, choć kto go wie. Wtedy jeszcze ślepiec nie wiedział co w rzeczywistości skrywa przeszłość małego przyjaciela. Sam bohater nieco zdziwił się, iż brązowowłosy nagle napomniał o chłopcu, który przed chwilą od nich odszedł. Nie mówił on za wiele, a teraz zdecydował się nawet samemu rozpocząć rozmowę. Myśli każdego z osobna były inne, tudzież towarzysz wyleciał swoją wyobraźnią w ciemne zakamarki swojego umysłu.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość