Pierwszym problemem do rozwiązania była strzała. Wystrzelona z ukrycia i teraz lecąca prosto na skrytego w głębi wioski Ario, który wydawał się nieco bezbronny bez swoich zabawek. Trzeba było mu pomóc, dlatego Hiroe sięgnął do swojej kabury po trzy shurikeny, które posłał prosto w żyłkę, chcąc ją przeciąć i uniemożliwić dalsze sterowanie lotem strzały. Tylko tyle mógł w tej sprawie zrobić, bo jego interwencji wymagali także pozostali.
W tym samym czasie spod jego ubrań niemalże wylała się prawdziwa fala owadów, które natychmiastowo pomknęły w stronę zachodniej bramy i znajdujących się tam bandytów. Te które stanowiły chmurkę pod stopami Kisuke, nadal tam zostały, jeśli będzie trzeba przybliżając go w stronę zachodniej bramy. Owady, lecąc całą chmarą, za zadanie miały przewrócić wszystkich z przeciwników. Na słabszych siła takiego uderzenia pewnie wystarczy, Ci lepsi będą potrzebowali chwili by się podnieść. Głównym celem był strzelec, który nie dość że miał zostać przewrócony to jeszcze obsiadły go owady na całej powierzchni ciała. Reszta owadów leciała dalej, próbując strącić bąble wody wokół głów wieśniaków i samuraja, uważając aby ich samych przy tym nie poturbować. Samo wysysanie chakry powinno utrudnić podtrzymywanie takiej techniki, dlatego Kikaichu powinny sobie poradzić.