Pozostałości po Annie, którą miała ścigać. Wie już, że nie może. Że w pierwszej kolejności musi zadbać o chłopca. Że jedno wyklucza drugie. Ale znalazła coś. Punkt zaczepienia, który może się przydać w przyszłości. Schowała nóż. Także kawałek sznura. Najwięcej uwagi przykuł podejrzanie drogi, przybrudzony ziemią fragmencik sukienki. Białej. Z drogiego materiału. Zupełnie jak moja… - pomyślała.
Wtedy usłyszała śmiech. Nienaturalny śmiech, którego źródłem prawdopodobnie była technika, którą zna. Wiadomość od Anny. Zagulgotała w niej wściekłość. Cisnęła co sił zakrwawionym kunai’em w ziemię. Schyliła się po niego i nagle przeszyło ją przerażenie. Rika miała swoje kunai’e, ale nigdy ich nie używała. Miały jej służyć raczej do treningu i przecinania lin, niżeli do walki. Nie chciała zabijać. Nie mogłaby. Dziś jednak wyciągnęła kunai z ciała martwej kobiety. Dlaczego właśnie ten, skoro w torebce miała swoje? I co chciała z nim zrobić? Czy naprawdę chciałam nim… - zatrzymała się, ale wiadomo było o co chodzi. Czy potrafiłaby? Czy chciała? Oh, nawet teraz nie potrafiła przyznać przed samą sobą, że nie chce. Śmiech doprowadzał do szału, a ona nie ruszyła w pogoń. Wyjęła wbity w ziemię kunai, do czego potrzebowała dużo sił. Również i jego schowała do torebki. Popędziła Do Shiro.
Ten wciąż spał w tym samym miejscu, w którym go zostawiła. Nie chciała dłużej tu być. Złożyła pieczęć dzika. Symbolu siły, której teraz potrzebowała. Jej włosy nagle osiągnęły nienaturalną długość. Sięgnęła po końcówki i obwiązała nimi w pasie chłopczyka. Sama nie miała zamiaru ani sił dźwigać go do miasta. Zrobią to za nią jej włosy. Trzymała go więc po swojej prawej stronie, na wysokości głowy. Szła prosto do siedziby władz. Tam trafiła do dobrze sobie znanego okienka recepcji i zapytała o tę samą osobę co zwykle. Każda kolejna wizyta sprawiała, że czuła się tu coraz pewniej.
-Jest stróż Horiuchi? – zapytała bez większych wstępów. Sprawa była po-waż-na. Dopiero gdy przyszedł, zaczęła mówić dalej. W międzyczasie położyła śpiocha i oparła go o ścianę korytarza. Jęła relacjonować.
-I wtedy go znalazłam. Krzyczał, a obok była jego… mama. I on mówił, że to wszystko ciocia i ja pobiegłam szukać, ale najpierw… - zrobiła pauzę, wyraźnie zawstydzona i zakłopotana. – ja pozbawiłam go wspomnień i uśpiłam. Nie wiedziałam co robić a bałam się, że jak zapamięta to wszystko to… to będzie gorzej. I wtedy pobiegłam, szukałam tej cioci Anny i znalazłam te rzeczy. – wyjmuje wszystko z torebki. – A ten kunai wyjęłam z jej ciała. Musicie tam pójść i się nią zająć. I trzeba coś zrobić z chłopcem. On potrzebuje domu i… chyba musi wiedzieć, co się stało. – spojrzała pytająco. Gdy przestała mówić, mogła wreszcie złapać oddech. Wyrzuciła z siebie wszystko. Wreszcie jest z kimś starszym i odpowiedzialnym. Z mężczyzną, który wie co robić.
***
-Kai. – zbudziła go wreszcie, gdy ustalili plan działania.